Chwilę zaglądała mu przez ramię, chociaż kiedy się odsunął kawałek, podeszła bliżej do lady na której były te wszystkie doniczki. Przyglądała się tym pięknym roślinkom. Ich zielonym łodyżką, kształtnym listkom i wonnym kwiatom. Od tego wszystkiego, aż zakręciło jej się w nosie.
Kichnęła cicho, brzmiąc trochę jak małe zwierzątko.
- Dobrze… rozpoznaję tą i tą… – mówiąc to wskazywała konkretne rośliny. Rozpoznawała te zioła, bo używało się ich w kuchni. Już sam ich zapach wystarczył, by ślinka nieco naleciała jej do ust. W tej chwili przez głowę przeleciały jej wszystkie te przepyszne dania, które można zrobić z ich pomocą.
- Wybacz pytanie, ale nie mieszkasz tutaj? W sensie… czy byłabym szansa, żebym podeszła i zapytała, niż pisała? – Zapytała bardzo nieśmiało, lekko drepcąc w miejscu. Była strasznie zakłopotana swoją śmiałością, ale na dobrą sprawę była w stanie zrobić wszystko, byle tylko uniknąć maczania pędzla w tuszu i nanoszenia znaków na papier.
Zarumieniła się nieco mocniej, gdy spojrzał bezpośrednio na nią, ale niezwykle się ucieszyła mogąc poznać jego imię.
- Miło mi cię poznać – pisnęła z radością.
Potem znów zbliżyła się do chłopaka i obserwowała jego zręczne dłonie przy pracy, a także wszystkie te wonne roślinki, które jej pokazywał.
- Czyli dobrze by było wyciągnąć korzonki przed podaniem zupy. Och, można je zaparzyć jak herbatę na przykład? – dopytywała. – Jest dużo roślin, które lepiej smakują na świeżo, więc postaram się zapamiętać. Hm… można je dodać do czegoś jeszcze poza zupą? Do mięsiwa, czy lepiej nie próbować?
Cicho westchnęła z zachwytu słysząc, że będzie miała tu pachnące rośliny. Uwielbiała zapach ziół, chociaż wiedziała, że musi z tym uważać. Zbyt intensywny zapach potrafił utrudniać jej pracę i to dość poważnie.
- Oj, intensywny mówisz? Będę musiała pomyśleć, gdzie ją postawić – mówiąc to rozejrzała się po kuchni. – Lubi nasłonecznione miejsca? Ta słodko pachnąca roślina?
Obserwowała rośliny, chociaż dyskretnie podnosiła spojrzenie na twarz chłopaka. A przynajmniej miała nadzieję, że wychodzi jej to tak dyskretnie jak tylko można. Odniosła wrażenie, że jest zmęczony. A przynajmniej na takiego wyglądał. W dodatku bardzo szczupły i jego ruchy. Bardzo powolne… nieco niepokojące, chociaż ktoś by powiedział że przy roślinach powinno się pracować spokojnie.
- Zaparzę nam herbaty, bo pewnie chwilę nam zejdzie z tymi roślinami. O i zrobię drugie śniadanie! Co powiesz na kulki ryżowe z nadzieniem? Wolisz słodkie czy słone? – zasypała go gradem pytań, jednocześnie zbliżając się do półki na której stały różne naczynia, garnki i czajniki. Wzięła jeden z garnków z rączką i nabrała do niego wody, a potem postawiła go na palenisku. Zaraz wróciła do półki by wziąć zestaw do herbaty. Prosty gliniany czajniczek i dwie głębokie czarki.
Skinął głową, siląc się na uśmiech, który był stanowczo niekomfortowy. Nie przywykł do entuzjazmu innych - a tym bardziej do pokazywania własnych, bardziej intensywnych emocji. Wszystko go płoszyło, nie był kimś w pełni otwartym, nawet jeśli nie miał oporów przed niesieniem pomocy innym z zakresu swojej wiedzy. Tym dzielił się chętnie, może czasem zbyt otwarcie.
- Do mięsiwa? Możliwe... Wybacz, nie patrzyłem zazwyczaj na rośliny pod względem walorów smakowych. Ich zapach dużo mi mówi... czasem zapach kilku łączy się, podpowiada z czym może się połączyć... Wiem, że wygotowane wartości z nich, zostają w bulionie, stąd też propozycja... Wszystko te rośliny są jadalne, nawet surowe. Choć mogą być trudne do przełknięcia momentami - wyjaśnił, oponując by prawdopodobnie jako pierwszy, gdyby zobaczył że ktoś chciałby przekazać do kuchni rośliny, które mogłyby łatwo zaszkodzić nieprzygotowane we właściwy sposób. Ale wszystko, co tutaj mieli, było względnie bezpiecznie - tak długo jak nikt nie chciał zjeść tego w tonach, bo nie widział, w jakich innych wypadkach te rośliny miałyby zagrozić.
- Tutaj będzie jej dobrze. Zazwyczaj rośliny na ostrym słońcu potrzebują też dużo więcej wody... a te tutaj wolą umiarkowane nasłonecznienie albo zacienienie - wyjaśnił spokojnie, samemu już dobrze wiedząc, w którym miejscu powinna pojawić się która z roślin, ale nie przerywał kobiecie we własnym wybraniu miejsca. Z drugiej strony, nawet nie brał pod uwagę, że intensywny zapach mógł stanowić dla kobiety problem. Trudno mu było określić czy ten zapach był rzeczywiście aż tak intensywny - czy to była tylko jego percepcja.
Aoki wydawała się być na tyle energiczną, że wolał zachowywać się ostrożnie przy tym wulkanie energii. Nie przywykł do narzucania swojej wizji innym, ani tego co i gdzie mieli układać, więc nawet nie powstrzymywał dziewczyny jeśli ta chciała uchwycić jedną z roślin i ułożyć w miejscu, w które sama uznawała za odpowiednie. Z drugiej strony naprawdę doceniał, że kucharka nie starała się wchodzić w jego przestrzeń osobistą.
Choć przez moment był zaskoczony, słysząc propozycję. I zaraz padające pytania odnośnie posiłku. Zmieszał się nieco, tym bardziej że zanim zdążył odpowiedzieć, kobieta ruszyła do działania.
- Dziękuję - odpowiedział cicho, nie będąc nawet w stanie odpowiedzieć czy miał ochotę na kulki ryżowe, a co dopiero zdecydować, jaki smak wolał - w końcu nigdy nie był wybrednym, jedząc praktycznie wszystko co zjawiało się na jego talerzu. Nawet jeśli czasem nic nie miało się pojawiać, choć to stanowczo były okresy zimowe, w które trudniej było znaleźć jedzenie w dziczy. I za czasów, kiedy nie podjął się jeszcze treningu w korpusie.
- Mogę zająć się herbatą - zaproponował cicho, odsuwając się od roślin i podchodząc do kobiety, kiedy wyciągała zestaw do herbaty - choć wcale nie przejmował od niej przedmiotów bez wyraźnego pozwolenia. Nie chciał wtrącać się nieproszonym.
dialog #7d9360
- Jeśli nie będę czegoś wiedziała, to będę cię szukała w ogrodzie albo w domu. Hm… maści i proszki to się może przydać. Nauczyłbyś mnie? – Jej bezpośredniość zaskoczyła nawet ją, ale w sumie… jak ma okazje to czemu nie skorzystać? Minato należała do osób, które bardzo lubiły poszerzać swoją wiedzę, a uczenie się od innych zawsze było dla niej najlepszą formą, o ironio, zabawy.
Kochała słuchać opowieści ludzi i tego, jak mówili z pasją o rzeczach które ich fascynowały. To często wiązało się z wiedzą, którą w ten sposób przekazywali. Jej przyswajanie przychodziło zdecydowanie prościej, niż zakuwanie z podręcznika.
Mimo początkowej nieśmiałości, nie miała problemów z byciem blisko chłopaka, może nawet trochę za blisko – wszystko oczywiście w celach edukacyjnych! Inna sprawa, że Fukuro mógł się czuć speszony nie tylko jej bliskością, ale również kilkoma innymi faktami.
Po pierwsze dziewczyna miała na sobie – co oczywiste – proste, ciemnoszare kimono. Czarny pas obi nie był związany tak mocno jak powinien, więc za każdym razem jak chodziła powstawała luka odsłaniająca jej długie, zgrabne nogi obute w białe skarpetki i domowe sandały. Dodatkowo długie rękawy, miała podwiązane by nie przeszkadzały w pracy, więc niemalże całe ręce miała odsłonięte. Na głowie miała białą chustę w której chowała swoje długie włosy, właściwie tylko grzywka i jeden z kwiatowych rzemyków wystawał. Kimono u góry, przez to że było trochę za luźno związane, miało tendencje się rozchodzić i pokazywać jasne obojczyki dziewczyny, która nawet nie zwracała na to uwagi. Będąc w ferworze uczenia się i pracy, nie przejmowała się za bardzo tym, że jej ubiór jest średnio godny i źle o niej świadczy.
- Czyli mogę spróbować to dodać, a skoro ma słodki smak to można spróbować to dodać w czasie gotowania mięsa na którąś ze słodko-kwaśnych potrawek. To właśnie zapach tej rośliny podsunął mi to pytanie, jest słodki, troszkę nawet miodowy… nic dziwnego, to roślina więc pszczółki mogły używać jej pyłku do robienia miodu – stwierdziła z uśmiechem. Nawet cichutko się zaśmiała, gdy wspomniał o trudności w przełykaniu. – Tym się nie martw, jestem pewna, że dam radę sprawić by te roślinki dało się łatwo zjeść.
Kiwała głową ze zrozumieniem, chociaż jego odpowiedź nadal w jakimś stopniu nie była dla niej zadowalająca. Zarumieniła się lekko, bo nie wiedziała jak przekazać o co dokładnie jej chodziło. Z cichym westchnięciem powiedziała:
- Więc jeśli postawię ją bliżej okna, będę musiała ją częściej podlewać?
Wskazała rzeczone okno i szczerze mówiąc nie wlewały się przez nie jakieś tony światła. Kuchnia była tak umiejscowiona, by za dnia było tu widno, ale słońce nie wdzierało się brutalnie do tego miejsca, nawet bez niego było tu zwykle… gorąco.
Dostrzegła jego zmieszanie i to był dla niej kolejny sygnał, że coś jest nie tak. Oczywiście mogła zwalić to na fakt, że czasami potrafiła ludzi przytłoczyć, ale z drugiej strony… ludzie raczej na wieść o drugim śniadaniu reagują entuzjastycznie. Zwłaszcza gdy mowa o kulkach ryżowych z nadzieniem i herbacie.
Zmrużyła oczy, gdy nie odpowiedział na jej pytanie, ale potem uśmiechnęła się wesoło i klasnęła cicho w dłonie.
- Zrobię i te na słodko i te słone. O i te z tuńczykiem, uwielbiam tuńczyka – rozmarzyła się na myśl o pysznym jedzeniu.
Spojrzała na niego gdy podszedł z tą propozycją, nie wahała się ani chwili i ustąpiła miejsca.
- Dobrze, ja zajmę się tymi kulkami ryżowymi. O! Gdzieś powinnam mieć ciastka ryżowe, też będą pasować do herbaty – wymruczała.
Odeszła na bok, do garnka. Pracując dla Zabójców Demonów nauczyła się jednego, zawsze mieć jakiś ryż w trakcie gotowania i gotowy do użytku. Potrafili oni w naprawdę dziwnych porach dnia być głodni, co rozumiała, bo pracę też mieli mocno nieregularną. Właśnie dlatego ujmując za szmatki garnek przestawiła go na jedno ze stanowisk pracy. Podniosła pokrywkę i łopatką zamieszała świeżo ugotowany ryż o niemalże idealnej konsystencji do robienia onigiri.
Chwilę tuptała po kuchni zbierając niezbędne składniki, takie jak tuńczyk, majonez, pastę ze słodkiej czerwonej fasoli, marynowane owoce i inne rzeczy, które nadawały się na farsz do kulek ryżowych. Oczywiście zamierzała zrobić też kilka jałowych, jedynie nieco mocniej dosolonych.
- Em... sam wciąż się uczę. Ale mogę ci pomóc... Mam zielniki stare, których zawartość już przejrzałem.... no i samo to jak i jaką roślinę zasuszać, z których części korzystać, to może trochę zająć, bo samo... samo robienie tych maści i proszków to jedna część, ale szukanie składników i przygotowywanie odpowiednich ilości każdych z nich... - zaczął niepewnie, bardziej podważając własne kompetencje jako nauczyciela, niż kompetencje do nauki Aoki - choć mógł brzmieć zupełnie na opak przez swój brak entuzjazmu na pytanie.
Z drugiej strony, podczas całej rozmowy zdawał się nie być zbyt ekspresyjny. I nie spoglądać za bardzo na dziewczynę - nie zwykł gapić się na innych, samemu często unikając ich spojrzenia. Chociaż z pewnością samo zapracowanie w kuchni przywodziło mu na myśl jego młodszą siostrę, która zawsze o nich dbała i starała się przygotować posiłki z tego, co przynieśli do domu, szczególnie później kiedy ich matka czuła się gorzej i nie była w stanie pracować. A może on sam nigdy nie nauczył się, co wypadało, a co nie kobiecie? W końcu nie wyobrażał sobie nawet jak inne klasy społeczne żyły i jakimi zasadami się kierowały. Całe życie był poza tymi zasadami - całe życie ulegał innych, a w samym korpusie również się to nie zmieniło, kiedy wciąż czuł się onieśmielony w spotkaniu z większością zabójców i członków
- Tak, powinno być w porządku. Sprawdzaj ziemię... jeśli będzie sucha, będziesz musiała częściej podlewać, a jeśli będzie wilgotna to będzie mogła stać. Nie lubi zbyt mokrego... trudno raczej ją zabić, ale za dużo słońca nie będzie jej służyć. Zobaczysz jak liście jej zżółkną... możliwe, że będzie trzeba dokładniej ją wtedy podlać, przypilnować aby miała więcej wody przez dłuższy czas... Właściwie to może się to stać w obu wypadkach, liście znaczy się... jeśli je zobaczysz, możesz przynieść ją do mnie - powiedział, nie mając w rzeczywistości niczego do powiedzenia w samej kwestii gotowania - w końcu sam robił to bardziej z przymusu niż pasji. Może poza naparami i herbatami, za którymi przepadał. Ale one były również częścią jego pracy.
Zagotował wodę, przygotowując rzeczywiście herbatę - choć raczej zdecydował się na stworzenie własnej mieszanki z tego, co znajdywało się w jednym z pudełek. Czarna herbata, ale i skórka yuzu mogły stanowić doskonałe połączenie, a jednak czegoś mu w tym brakowało.
Na moment podszedł jeszcze do roślin, które dopiero co przyniósł, pozwalając sobie powąchać na zmianę każdą po kolei z herbatą, po tym zrywając kilka pączków i dorzucając do mieszanki, zanim zalał ją zagotowaną wodą i odczekał odpowiedni czas. Widać było, że był cierpliwy, ale i cichy, nie odpowiadając nawet na moment dziewczynie co do własnych upodobań jedzeniowych - właściwie to nawet nie był pewny jak miałby odmówić posiłku, a tym bardziej tak w jego odczuciu bogatego, z drugiej strony wiedząc, że odczuwał już nieco głód.
Kiedy napar był gotowy, zostawił go jeszcze w czajniku, układając na stoliku, przy którym dostrzegł kilka krzeseł wsuniętych pod blat - nie był pewny czy był to stół do jedzenia, czy raczej do pracy, a czasem i wchodząc na stołki łatwiej było po coś sięgnąć, a jednak zdawało mu się to odpowiednie miejsce...
Rozejrzał się powoli, nieco osowiale po kuchni.
- Mogę w czymś jeszcze pomóc..? - dopytał cicho, jakby nie chcąc przeszkodzić w tej chwili kobiecie w przygotowaniu posiłku - a jednocześnie, nie chcąc samemu za bardzo panosić się po kuchni, co jednak wynikało z jego własnych preferencji. Również nie przepadał za tym, kiedy obcy dotykali cokolwiek w jego miejscu pracy, choć stanowczo wynikało to z obawy, że mogliby czymś się zatruć. Wciąż był w podziwie, że niektórzy nie posiadali wiedzy o tym, jak wiele roślin mogło być trujących - i to nie tylko po spożyciu, ale czasem wystarczał i zwykły dotyk.
Zerknął na Aoki, chcąc przez moment zwrócić uwagę na ilość przygotowanego przez nią jedzenia - że przecież było to za dużo, ale powstrzymał się. W końcu na pewno ktoś również przyjdzie, ktoś się poczęstuje. Nie był zresztą w pozycji, żeby zwracać uwagę na takie rzeczy.
dialog #7d9360
- To nawet lepiej, bo w takim razie możemy się uczyć razem. Przez obserwacje i słuchanie mądrzejszych ode mnie nabywam większą wiedzę, niż ze starych ksiąg – stwierdziła poważnie. Niestety, ale ona już postanowiła że Fukuro zostanie jej nauczycielem – nawet jeśli mu niespecjalnie ten pomysł przypadł do gustu. Poza tym wspólna nauka może być naprawdę przyjemna. W końcu będą dochodzić do jakichś wniosków i razem zastanawiać się nad tym czy są trafne. Zresztą, jak to mówią co dwie głowy to nie jedna.
Pokiwała głową ze zrozumieniem, kiedy wyjaśnił jej jak powinna dbać o roślinki. Może powinna mu się przyznać do tego, że do tej pory nie szczególnie radziła sobie z roślinami? Bo ususzyć to dla niej żaden problem, nawet jak są w doniczce to da radę. Gorzej z utrzymaniem tego bytu przy życiu.
- Hehe… może powinnam wspomnieć, że nie szczególnie radzę sobie z roślinami. Jedyne co ze mną przetrwało to kaktus, ale nigdy nie miał kwiatów. O i to jest rozwiązanie, które mi się podoba, jak stwierdzę że z roślinką jest coś nie tak, to przyniosę ją tobie do oceny! – Ten pomysł zdecydowanie jej się spodobał.
Czyli jest duża szansa na to, że ponownie się zobaczą i to dużo szybciej, niż mu się wydaje.
Mogła być zajęta własną pracą, ale powiedzmy sobie szczerze, co z niej byłaby za kucharka gdyby nie wiedziała, co robi jej towarzysz. Może nie była w stanie dokładnie wskazać na jakim jest etapie przygotowania herbaty, zwłaszcza że odszedł od stanowiska i szukał czegoś przy roślinkach, ale wiedziała że tam jest. Kątem oka widziała, że pochyla się nad nimi i wącha? Ona stąd czuła ich zapach, każdy z osobna i wszystkie na raz.
- Nie wszyscy mają tak dobry zmysł węchu jak ty – przemówiła czule Akai. Minato na krótką chwilę znieruchomiała i opuściła głowę. Nie powinna, ale poniekąd czuła się z tym źle. Z tym, że inni nie czują wszystkich tych pięknych zapachów i smaków, które świat ma do zaoferowania.
Chciała coś powiedzieć, ale tylko kłapnęła paszczą i skupiła się na ryżu i nadzieniu. Niektóre musiała przygotować, w sensie tuńczyka musiała wymieszać z majonezem i sosem sojowym, by lepiej smakował, owoce musiała podzielić na mniejsze kawałki, a pastę musiała nieco przemieszać, bo strasznie się zbiła.
Szykowała sobie pół kuleczki i w otworze wielkości kciuka umieszczała nadzienie, które potem przykrywała drugą warstewką ryżu. Wszystko to sprawnie kształtowała podrzucając lekko w dłoniach. Obejrzała się przez ramię na niego i uśmiechnęła ciepło, nie przerywając czynności. Można powiedzieć, że leciała automatycznie.
- Podejdziesz do mnie, proszę? – Zapytała ze słodkim uśmiechem. Widziała jego zmieszanie albo zagubienie. Wyglądał, jakby naprawdę nie wiedział co ma ze sobą zrobić.
- Przypomina porzuconego szczeniaczka – stwierdziła Akai, która stała w kącie kuchni. Minato nie mogąc się powstrzymać uśmiechnęła się szerzej, wręcz cicho zaśmiała za sprawą jej słów.
- Rośliny... wysyłają sygnały. Wcześniej. Chociaż hodowla ich różni się od samego zbierania... rzeczywiście może sprawiać czasem nieco kłopotów... - powiedział cicho, choć coraz bardziej wątpił w pomysł pozostawienia w tym miejscu roślin. Może to będzie dużo więcej pracy? Może nie powinni...
Chociaż to nie była jego decyzja. Ktoś inny ją podjął, ktoś posiadający inne informacje i nie mógł tej decyzji podważać. Przecież nie był od tego - on miał tylko wykonywać swoją pracę, skupić się na niej, a nie na zadawaniu sobie pytań czy rośliny były bezpieczne na kuchni. Zresztą, nie tylko Aoki znajdywała się w tym miejscu, aby zajmować się nimi, prawda?
Wolał skupić się na samym naparze. To jedna jedyna czynność, którą lubił robić w towarzystwie - przygotowywać napój, dobierać i parzyć herbatę pod innych - próbować odgadnąć smak, który mógł odpowiadać komuś obok. A czasem podsuwać mieszanki, na które wpadł. Smak różnił się w końcu od zapachu - może dlatego tak chętnie obserwował reakcje innych, kiedy kosztowali? Czasem wydawało mu się, że nie odczuwał wcale smaku, kiedy skupiał się wyłącznie na zapachu - a może przywykł do ignorowania sygnałów własnych kubków smakowych? Wyczuwanie zapachów i podzapachów pomagało mu komponować mieszanki, przewidzieć działania - ale i ocenić czy roślina nadawała się już do zerwania, czy nie. Nie posiadał doskonałego wzroku, i cieszył się że nie polegał na smaku podczas zbierania niektórych roślin, ale sam zapach opowiadał mu wiele. Tak samo jak teraz, kiedy napar dochodził do siebie.
Był gotowy, że potrzebna była pomoc, kiedy zbliżył się do dziewczyny, choć wciąż zachował odstęp dwóch kroków od niej, jakby ta miała go ugryźć, gdyby zbliżył się bardziej. Cichy, niepewny i zdystansowany, nie chciał się narzucać - a może też nie chciał straszyć kobiety bliznami przy ustach? Z drugiej strony, mogła mieć już do czynienia z podobnymi widokami, szczególnie pracując dla korpusu - choć on widział znacznie więcej brzydszych widoków, kiedy dostarczał do skrzydła medycznego niektóre specyfiki. Był pewny po wszystkim co widział, że nie byłby w stanie pomagać jako medyk - nie był w stanie. Przerastało go to, jak teraz przerastało go spełnienie tak prostej prośby, aby podszedł.
- Potrzebujesz naczynia dodatkowego..? - dopytał cicho, nie będąc pewnym, jakie właściwie miało przypaść mu w tej chwili zadanie, tym bardziej czując się zmieszanym, kiedy dziewczyna cicho się zaśmiała. Niepewny, spróbował zetrzeć niewidzialny brud z policzka, myśląc że może coś na nim miał - pierw z jednego, później z drugiej strony, wbijając wzrok w blat. Może coś innego ją rozbawiło? Nie był do końca pewny.
dialog #7d9360
- A takich naparów nie robi się trochę jak herbaty? – Zapytała. Z herbaty również robiło się napar, który się piło. Czasem można było dodać jakieś dodatki, które zmieniały nieznacznie właściwość samej herbaty albo wzbogacały jej naturalne walory smakowe.
Inna sprawa, że pamiętała jak jej mama robiła napary lecznicze z ziół, które kupowała w mieście lub sama znajdowała w lesie. Nie była pewna, czy matka znała się na tym tak dobrze, jak jej obecny rozmówca, ale robiła te lekarstwa, wprawdzie proste i pewnie postępując wedle instrukcji kogoś mądrzejszego.
Zmarszczyła lekko brwi, gdy wspomniał o tych sygnałach wysyłanych przez rośliny. Aż spojrzała na doniczki i siedzące w niej byty zielone.
- Wysyłają sygnały? W sensie… pokazują, że coś im nie pasuje? – Wolała dopytać, bo naprawdę średnio znała się na roślinach. W tej chwili nie była nawet w stanie stwierdzić czy liście wyglądały zdrowo czy nie.
Blizny znaczyły człowieka na całe życie, ale nie były niczym brzydkim czy strasznym. Były dowodem tego, co człowiek przeszedł i czasami, sam ich wygląd opowiadał już jakąś historię. Chociaż Minato nie miała żadnych blizn, widziała je u ojca i matki, u innych ludzi. Uznawała je za coś ciekawego i na swój sposób pięknego. Właśnie dlatego bez krępacji, obrzydzenia czy zniesmaczenia spoglądała na twarz Furuko, który mimo wszystko był bardzo przystojnym młodzieńcem.
Gdy podszedł z uśmiechem wręczyła mu dwie kulki ryżowe. Jedną ze słodkim nadzieniem z czerwonej fasoli, drugą z tuńczykiem.
- Spróbuj proszę i powiedz, która smakuje ci bardziej. No i czy nie przesadziłam z doprawianiem nadzienia – prosiła. Dodatkowych naczyń nie potrzebowała, bo nad jej stanowiskiem pracy była półka na której miała miski, półmiski, talerze, tacki w sumie wszystko, czego mogłaby potrzebować. Tak samo w szufladzie poniżej miała noże, pałeczki, łyżki i inne przydatne w kuchni narzędzia.
Porządek w kuchni był kluczowy, by sprawnie przygotowywać posiłki dla wielu osób.
- Zmiana wyglądu, zapachu, czasem tekstury na liściach... zależy, co jest nie w porządku - dopowiedział, choć trudno było mu nawigować pomiędzy tym, czego nie wiedzieli inni - bardziej dlatego, jak sam skupiał się na roślinach, niejednokrotnie woląc ich towarzystwo od ludzi, choć wiedział jak jego praca była potrzebna dla nich. I że czasem musiał pomagać innym...
Nie był mistrzem w wyrażaniu opinii. Trudno było mu się na nie zebrać nawet, a może nawet szczególnie, kiedy został o nie poproszony, nie wiedząc jak miał je wyrazić - i na co zwrócić uwagę, ani czego ktoś oczekiwał... Smaku? Nie był pewny, czując jak powoli się stresował na samą myśl o wydaniu jakiegoś werdyktu, który nawet nie miał mieć większego znaczenia...
- Em... dobrze... dziękuję... - wydukał cicho zanim rzeczywiście skosztował jedzenia, choć jadł dość powoli - nie rzucał się na jedzenie, nie jadł jakoś szybko, a nawet jego mimika nie wydawała się dużo zmieniać podczas posiłku. Może dlatego, że bardziej się w tej chwili stresował tym, jak w ogóle miał się zachować, niż skupiał jakkolwiek na smaku jedzenia. Zresztą, jedzenie miało sycić - czasem też i leczyć - a nie smakować.
Im mniej kulek ryżowych zostawało w jego dłoniach, tym bardziej czuł niepokój, że teraz oczekiwano od niego... czegoś. Opinii? Nie był pewny, co miał powiedzieć. Wybrać którąś na oślep, która była lepsza? Jak miał wybrać, co było lepsze, kiedy obie te dwie rzeczy różniły się smakiem?
Chociaż z opresji odpowiadania uratowała go kocia łapka, którą zaraz dostrzegł skradającą się za dziewczyną, po blacie, aby ukraść jedzenie. Wyraźnie zapach tuńczyka skusił wylegującego się w okolicy kota, który dość sprawnie dostał się do samej kuchnie.
- H-hej.. psss, psss. Nie wolno... - zawołał, wymijając Aoki, zaraz łapiąc zwierzaka i zdejmując go z blatu, odkładając na podłogę - choć kiedy się skulił, zaraz musiał kucnąć przy zwierzaku, bo ten zadecydował, że wyraźnie teraz jego dłonie były jego zabawką, kiedy zaczął go podgryzać, prawdopodobnie przez zapach ryby na dłoniach.
dialog #7d9360
- Och... nie wiedziałam, bo wiesz mówi się, że robię napar z herbaty. Dobrze wiedzieć, że to nie to samo, co te napary które ty robisz. – Słuchała go uważnie, co mówił. Szybko jednak doszła do wniosku, że to będzie nieco trudniejsze, niż jej się na początku wydawało. Nie zamierzała się jednak zrażać. Właściwie to jeszcze bardziej ją to motywowało, by mimo wszystko słuchać go i co ważniejsze uczyć się.
Wiedza to potęga. Tak mówili jej rodzice.
Pokiwała głową.
- Dobrze, postaram się patrzeć na te roślinki i pilnować, czy wszystko w porządku. Choć co z tego wyjdzie, to się przekonamy. W kuchni jest zawsze dużo do roboty – zaśmiała się ciutkę nerwowo.
Chciała by roślinki przeżyły, ale… naprawdę nie miała do tego drygu. Zawsze wszystkie zasuszyła na śmierć lub utopiła. Zwłaszcza że miała tendencję nie pamiętać, czy już te rośliny podlewała czy nie i potem potrafiła to zrobić trzy razy dziennie. Inna sprawa, że nie chciała go zawieść. Dawał jej te rośliny pod opiekę, więc powinna być za nie odpowiedzialna i zadbać by przeżyły jak najdłużej w dobrym stanie.
Po wręczeniu rekwizytów, a także proszeniu go o opinię… wróciła do robienia kolejnych kulek ryżowych. Zbliżała się pora drugiego śniadania, więc pewnie lada moment zaczną się schodzić głodni łowcy albo służba, która zaniesie im posiłek. Musiała tego zrobić dużo, tak by wystarczyło i może nawet coś zostało na obiad. Mimo to spoglądała na niego kątem oka i troszkę się martwiła. Chłopak wyglądał, jakby miał się lada moment rozpłakać albo co najmniej uciec w popłochu.
Przecież nie dała mu trudnego zadania.
- On chyba nie czuje smaku – stwierdzenie Akai sprawiło, że Minato otworzyła szerzej oczy. To by w sumie wiele tłumaczyło.
Już miała go o to zapytać, gdy pojawiła się kot. Spojrzała na niego zaskoczona, ale zaraz uśmiechnęła się ciepło. Wzięła mniejszą miseczkę i nałożyła do niej trochę surowego tuńczyka. Kucnęła koło Fukuro i postawiła naczynie przed kotem.
- Gdyby tu była stara kucharka, to wylecielibyśmy razem z tym kotem za drzwi – zaśmiała się cicho.
Nie przykładał wagi do smaku. Rozróżniał go, rozumiał - ale nie był w stanie określić czy i co mu smakowało, będąc przyzwyczajonym do po prostu jedzenia. Jadł, bo musiał przeżyć, a często smak schodził na zupełnie drugi plan, kiedy spożywał posiłek. Napary, które przygotowywał? To była zupełnie inna kwestia, kiedy kierował się zapachem - był w stanie określić, co było przyjemne dla niego, a co niekoniecznie, nawet jeśli nie przywykł do głośnego wyrażania opinii na ich temat. Właściwie to było głównym problemem - wyrażenie opinii czy coś lubił, czy nie. Nie był dobry w rozmowach ogółem, szczególnie gdy zapytany o własne opinie i upodobania. Już na pewno miał trudności z wyrażaniem ich, kiedy poznawał kogoś nowego - stres go w pełni pożerał, nie dając zbyt dużo opcji co do tego jak miał się zachowywać.
Kociak prędko przeniósł swoją uwagę z ręki zielarza na miskę z tuńczykiem. Maluch nie mógł mieć więcej niż rok - może kilka miesięcy? Choć Fukuro trudno było określić dokładnie wiek kota. Nie był jeszcze dorosłym, ale nie wydawał się pić tylko mleka matki - zresztą, pytanie czy kocia matka by pozwoliła swojemu dzieciątku tak się oddalić od niej, gdyby był za mały?
- Nie dziwię się, zwierzęta przeszkadzają w pracy - stwierdził, brzmiąc nieco chłodniej niż by chciał. A to nie tak, że miał coś przeciwko samym zwierzętom - raczej nie chciał, aby któryś coś zjadł, co by miało mu zaszkodzić. Może dlatego starał się jednak trzymać zwierzęta na zewnątrz, szczególnie gdy pracował? Ale ta zasada tyczyła się również ludzi. Nie chciał, aby ktoś przez jego nieuwagę za bardzo się podtruł...
- Trochę ich ostatnio się pojawiło tutaj... małych kotów, znaczy się - wyjaśnił, choć w jego głowie pojawiło się też inne pytanie - jak długo właściwie Aoki tutaj mieszkała? Bo kojarzył kobietę, o której wspomniała - ale samej Aoki nie widywał tutaj od dawna. A z drugiej strony, nie było jego miejscem, aby zadawać podobne pytania. Może była żoną jednego z zabójców? Lub kimś z rodziny?
- Ale to dobrze, bo mniej myszy czy węży tutaj będzie... Chociaż w ogrodzie chyba ogółem jest ich mniej, ale jestem pewny, że to za sprawą zasadzonych roślin. Niektóre zapachem przyciągają koty, czasem jestem zaskoczony jak dużo jest ich w Yonezawie...
dialog #7d9360
- Och, to ciekawe! Nie wiedziałam tego, chociaż często robię herbatę – stwierdziła z uśmiechem. Człowiek faktycznie uczył się całe życie, a ona naprawdę nie miała nic przeciwko temu. Właściwie to była głodna tej wiedzy i wszystko co nowe wydawało się fascynujące.
Zwłaszcza, że teraz dowiadywała się nowych rzeczy o czymś tak zwyczajnym i codziennym jak herbata! Wydawać by się mogło, że nie da się na jej temat powiedzieć nic więcej, niż to że jest i napar z niej jest bardzo zdrowy. A jednak można było. I to napawało Minato radością. Zwłaszcza, że chciała być dobrą kucharką, jeszcze lepszą służącą i w końcu doskonałą żoną. A to nie było proste zadanie i wymagało stałego dążenia do ideału.
Ostrożnie wyciągnęła dłoń nad jedzącego kota, by delikatnie pogładzić jego futerko. Robiła to delikatnie, by nie przeszkadzać mu w jedzeniu, a jednocześnie by oswoić go z ludzkim dotykiem. Jak był młody, to można było go nieco przystosować do życia z człowiekiem.
- Komu przeszkadzają, temu przeszkadzają – mruknęła. Jej nie przeszkadzała obecność kota w kuchni. Czasem nawet dziękowała za nią bogom, bo wolała mieć kota niż myszy czy szczury. A jak łatwo się domyślić obecność takiego zwierzęcia ratowała przed opresją.
- Jakaś kotka musiała się okocić i stąd wysyp tych małych, puchatych kulek. Są słodkie, takie nieporadne, ale już głodne – patrzyła z czułością na zwierzątko, chociaż zaraz podniosła wzrok na mężczyznę.
Kiwnięciem głowy zgodziła się, że będzie mniej szkodników. Chociaż potem lekko nadęła policzki.
- No to teraz wiem, dlaczego mam tu taką plagę szkodników! Wszystkie koty są w ogrodzie, a u mnie myszy harcują – zaśmiała się dźwięcznie i lekko pokręciła głową.
Dłuższą chwilę wpatrywała się w chłopaka, by w końcu zadać pytanie, które cisnęło jej się na usta, jeszcze przed pojawieniem się kociaka.
- Oi Fukuro, nie czujesz smaku? – Mogła być nieco zbyt bezpośrednia. To oczywiście wada u kobiety, bo ta powinna doskonale czytać między wierszami i nie musieć upewniać się w swoich domysłach. Jednak tej zdolności Minato jeszcze nie posiadła.
- Czasem są bezpieczniejsze poza miejscem pracy, gdzie nie zjedzą przypadkiem czegoś, co mogłoby im zaszkodzić... chociaż w kuchni raczej jest mniej takich rzeczy. Raczej. Nie wszystkie rośliny, które my zjadamy, są nieszkodliwe dla zwierząt - powiedział, orientując się w tej kwestii głównie dzięki obserwacjom niektórych z tropicieli, którzy napomykali mu o tym. Czasem dlatego zabezpieczał odpowiednio rośliny w ogrodzie, aby jeden z biegająco dziko pupili nie zatruł się czymś niepożądanym.
- Mogę przynieść tutaj fragment i zasadzić przy kuchni... nie będzie na początku tak skuteczna, ale może z czasem sprowadzi ci gromadę kotów - powiedział cicho, z jednej strony rozumiejąc, że dziewczyna w końcu żartowała, ale z drugiej... jeśli rzeczywiście chciała, aby więcej kotów zjawiało się w okolicy, mógł jej w tym pomóc. Wiedział, którą roślinę musiałby przesadzić - nie stanowiło to wielkiego problemu w końcu. Chociaż czułby się zobowiązany, aby jednak odwiedzać to miejsce i pomagać w jej utrzymaniu.
- Smaku..? - zapytał, nieco zaskoczony, nie rozumiejąc do końca powodu tego pytania. Pytała o...
- Och... masz na myśli..? - zawahał się przez chwilę. Mówiła o wyczulonych zmysłach? Chociaż to nie tak, że każdy NE je musiał posiadać, choć stanowczo musiał przyznać, że ich posiadanie było bardziej niż przydatne - z drugiej strony zmysł był jedną rzeczą, a umiejętność opanowania oddechu zupełnie drugą. Może wiedziała, albo usłyszała od kogoś, że nigdy nie zdał egzaminu..? Tylko jeśli tak, od kogo mogłaby usłyszeć podobne rzeczy? - Nie, nie... mam wyczulony węch. Wiem, że niektórzy zabójcy mają smak, ale ja mam węch. Chociaż nie jest on tak rozwinięty jak u niektórych zabójców po treningu... - wyjaśnił nieco zażenowany samym tematem, a raczej przyznaniem się na głos do rzeczy, za którą wciąż czuł wstyd. Nie wiedząc nawet do czego dokładnie nawiązywała kobieta, zupełnie źle zinterpretował powód jej pytania. W końcu rozróżniał podstawowe smaki - był w stanie określić czy coś było pikantne, czy słodkie, czy gorzkie. Musiał to umieć robić, rozmawiając z innymi podczas przygotowywania dla nich chociażby leków, aby móc ostrzec ich o określonym smaku tego, co będą musieli przyjmować. - Chociaż będąc zielarzem bezpieczniejszy jest stanowczo wyostrzony węch niż smak. Nie chciałbym chyba próbować każdej napotkanej rośliny, aby zrozumieć czy może ona być trująca dla człowieka... Może to i lepiej, że nie zdałem egzaminu na zabójcę... - dodał cicho, wręcz nerwowo, uciekając ponownie wzrokiem zarówno od kociaka, ale i od dziewczyny.
dialog #7d9360
- Akurat w kuchni większym zagrożeniem jest to, że mogą się poparzyć. Uwierz mi, teraz jest spokojnie, ale kiedy gotowania jest dużo, a czasu mało, to jest tutaj naprawdę gorąco. Chyba bardziej zagrożone są w ogrodzie, gdzie faktycznie mogłyby przez przypadek zejść coś nieodpowiedniego. – Do niedawna w kuchni poza opcją poparzenia się, było jeszcze jedno groźne zagrożenie dla futerkowych gości. A mianowicie stara kucharka, która nie tolerowała sierściuchów u siebie w kuchni. Oczywiście Minato częściowo to rozumiała, kocia sierść była okropna i miała tendencje wciskać się wszędzie, ale nadal wolała to niż szczury i myszy.
- Byłabym wdzięczna, bo te myszy zaczynają mi działać na nerwy. Poza tym przenoszą różne choroby i wolałabym, żeby nasi Zabójcy nie zaczęli chorować – westchnęła. Była tym faktem naprawdę zmartwiona. Jedzenie które wychodziło z kuchni musiało być dobre, ale przede wszystkim musiało być źródłem zdrowia i siły dla wojowników. Jeśli ona da dupy, to na pewno odbije się to negatywnie na korpusie i jego członkach.
Skinęła głową, chociaż potem szybko wyszło na jaw, że niekoniecznie się zrozumieli. Otworzyła szeroko oczy, słysząc o tym, że zabójcy mają wyczulone zmysły i że on również taki ma, chociaż to nadal nie była odpowiedź na jej pytanie.
- Też mam nieco wyczulony zmysł węchu, ale mnie chodziło o to… że kiedy zapytałam, co ci smakuje bardziej to zrobiłeś minę, jakbyś miał się zaraz rozpłakać. Zupełnie, jakbyś nie był w stanie odpowiedzieć na moje pytanie. Wtedy Akai podpowiedziała mi, że może nie czujesz w ogóle smaku i dlatego nie umiesz mi powiedzieć, że łosoś ci na przykład smakuje bardziej – wytłumaczyła o co jej dokładnie chodzi. Lekko się zakłopotała wspominając o Akai, ale była ona ważną częścią całego tego procesu myślowego, więc trzeba było o niej wspomnieć.
Potem pokręciła lekko głową.
- Z tego co mi wiadomo próbowanie roślin, w sensie ich smakowanie jest częścią poznawania ich właściwości. Przynajmniej widziałam, jak starsza pani robiła tak z grzybami. Jeśli były trujące, to je wypluwała, a jeśli dało się je zjeść, to… zjadała – stwierdziła ze wzruszeniem ramion, a potem chwilę w ciszy przyglądała się swojemu rozmówcy. Więc miała do czynienia z Zabójcą, który po prostu nigdy oficjalnie nie zdał egzaminu? Wprawdzie wiedziała, że coś takiego jest możliwe, ale szczerze mówiąc do tej pory uważała Fukuro za człowieka takiego samego, jak ona.
-Więc… jesteś jak inni zabójcy, z tym że nigdy nie zdałeś egzaminu? Czemu? Nie umiesz w te ich Oddechy czy po prostu nie chcesz walczyć? – Dopiero sekundę po zamknięciu ust, zdała sobie sprawę że pytanie które zadała było niegrzeczne. – Przepraszam! Nie musisz odpowiadać na moje pytania.
Opuściła głowę, wyraźnie zakłopotana.
Możliwe, że nawet nie dostrzegł wspomnienie tajemniczej Akai, słysząc to wszystko, jeszcze bardziej się płosząc.
- Czuję... smaki... - powiedział cicho, nie będąc pewnym, co innego ma powiedzieć i jak się wytłumaczyć. Czuł smaki - kiedy coś było gorzkie, albo słodkie, albo jeszcze inne. Nie miał preferencji co do nich, nie postrzegał jedzenia w taki sposób, żeby się zastanawiać nad tym czy mu smakowało, czy nie, nie mówiąc już o tym czy był w stanie przywołać jak dokładnie smakował łosoś i czy jego brat kiedykolwiek przyniósł go do domu po jednych z łowieckich wypadów. - Jedzenie ma być... pożywcze. Nie zwracam uwagi na smak... - dodał jeszcze ciszej, ledwo słyszalnie, mając wrażenie, że opowiadał w tej chwili dziwnego rodzaju herezje w oczach dziewczyny - chociaż przecież sam wiedział, że to było dla niego istotniejsze w samym jedzeniu niż jego smak. Nigdy nie mógł wiedzieć, kiedy znów przyjdzie mu z trudem znajdywać pożywienie. W korpusie nie było źle pod tym względem - ale zawsze mogło być gorzej, zawsze warunki mogły się zmienić. Przecież wiedział o tym od dziecka.
- Grzyby nie zawsze są tylko trujące... chociaż dla większości te właściwości mogą być głównie trujące, albo objawiać się jako zatrucie... Ich budowa, zapach, kolory mówią dużo więcej niż smak. Trzeba brać dużo więcej czynników pod uwagę niż sam smak, szczególnie, kiedy chce się przygotować coś, co ma pomagać. Gdyby smak był głównym czynnikiem, większość lekarstw nie smakowałaby tak... specyficznie - powiedział, wciąż samemu nie mogąc sobie wyobrazić tego, aby próbować wszystko przy pomocy smaku - bo smak mu nie powie o tym, co i jakie miało mieć właściwości. Mogło naprowadzić - ale zapach, wygląd i buda mówiły i naprowadzały dokładniej na te odpowiedzi. - A nawet trucizny mogą pomagać w lekach... jeśli dobierze się odpowiednią dawkę.
Chociaż w końcu podniósł się z kucków przy kocie, ciesząc się w duszy, że zdążył podejść do roślin, kiedy padło kolejne pytanie, na które jeszcze bardziej się skrępował. Skupił wzrok na jednej z donic, dłońmi sięgając do rośliny.
- Nie jestem zabójcom. Nie opanowałem oddechu, więc nigdy nie podszedłem do egzaminu - odpowiedział cicho, z zaciśniętym gardłem. Wciąż czuł się tego winny - że zmarnował lata poświęcone na treningu. - Mam nichirin. Umiem się nim posługiwać, ale nie jest moim zadaniem zabijać demony. Jestem tylko wsparciem zabójców - dodał jeszcze ciszej, jakby wypowiadanie słów miało sprawiać mu fizyczny ból.
dialog #7d9360
- Potrzebują silniejszych leków, rozumiem. Hm… pytanie czy, tak samo to działa z innymi rzeczami? Ludzie przyjmują składniki odżywcze z pożywienia. Siłę i zdrowie, czy to oznacza, że Zabójcy potrzebują troszkę innych posiłków? – Zapytała. Idąc tą logikom wszystkie rzeczy wytwarzane dla Zabójców musiały być trochę inne niż dla zwykłych ludzi. Zauważyła, że mają tendencję jeść więcej, ale wciąż utrzymywać formę, ale nigdy nie zastanawiała się czy posiłki przez nią przygotowywane są odpowiednie dla nadludzi pod względem odżywczym i zdrowotnym.
Może się okazać, że przyniesienie tutaj tych ziół, to był bardzo dobry pomysł, bo część z nich będzie mogła wykorzystać podczas przygotowania posiłków. Oznaczało to również, że będzie musiała większą wagę przykładać do tego, co robi do jedzenia. Znaczy już przykładała do tego ogromną wagę, ale gdzieś w tym wszystkim… zagubiła się wiedza o tym, że Zabójcy to troszkę inne istoty niż ludzie.
Czuł smak, to dobrze.
- U? Kto ci coś takiego powiedział? Jedzenie jest jedną z przyjemności życia, poza tym jeśli coś ci nie smakuje, to nie będziesz chciał tego jeść, a co za tym idzie nie będziesz jadł pożywnych posiłków. – No teraz to herezję prawił. Nie rozumiała poglądu, że jedzenie to jedynie paliwo dla organizmu. Nie zgadzała się z tym stwierdzeniem i na swojej zmianie nie pozwoli nikomu gadać takich głupot. A już na pewno nie komuś, kto mógł zostać Zabójcą i kto wybitnie powinien słuchać swojego organizmu, bo najwyraźniej tego nie robił.
- Organizm mówi ci czego potrzebuje, przez to że masz ochotę na konkretne smaki! Na przykład kiedy chcesz słonego kalmara z ryżem, to znaczy że twojemu organizmowi brakuje soli, a jak wiesz, to ważny składnik dla ludzkiego ciała – mówiąc to kiwała palcem. Wyglądała również na śmiertelnie poważną, bo to była dla niej naprawdę poważna sprawa.
Nadęła lekko policzki, kiedy zaczął ją pouczać, że przy robieniu lekarstw smak nie jest najważniejszym czynnikiem. Doskonale o tym wiedziała, bo nie lubiła większości lekarstw. Zawsze były cierpkie, kwaśne albo po prostu paskudne. Zagryzanie ich słodkimi bułeczkami albo dango było olbrzymią nagrodą.
- Moja mama mówiła, że truciznę od lekarstwa różni tylko dawka. Nawet sól czy cukier zjedzone w zbyt dużej ilość na raz mogą zabić – wzruszyła ramionami. O tym dobrze wiedziała, bo tego w sumie ją nauczono już dawno.
Spojrzała ostatni raz na kociątko, by potem podejść do miski z wodą. Umyła w niej ręce, bo zamierzała wrócić do gotowania, a lepiej tego nie robić od razu po dotykaniu zwierzęcia.
- Och… domyślam się, że trudno jest opanować ten cały Oddech – mruknęła cicho. Wróciła do robienia kulek ryżowych z nadzieniem. – Ten specjalny miecz? Chciałabym go kiedyś zobaczyć, ponoć jest niesamowity, podobnie jak ci, którzy nim władają.
- Nie jestem pewny... Znam właściwości roślin, jak przygotować maści, ale kiedy coś nie przynosi skutków, kontaktuję się z medykami... Moja praca opiera się często na metodzie prób i błędów, choć staram się nie popełniać tych drugich... - wyjaśnił cicho, choć nie był w stanie określić dokładnie czy jedzenie mogło wpływać na organizm zabójców - czy zmiany w diecie, poza tym że z pewnością teraz widział jeszcze większe zalety w roślinach, które przyniósł dzisiaj na kuchnię.
Gardło zaraz mu się zacisnęło, słysząc jej słowa. Kiwnął głową bez odpowiedzi, nie chcąc powodować kłótni - nie chcąc nikogo denerwować czy wytrącać z równowagi swoimi słowami. Możliwe, że sama potencjalna możliwość konfliktu sprawiła, że od razu wyraźnie się spiął. Powinien przeprosić? Wyjaśnić co miał na myśli? Nie był pewny, bo w końcu nie znał jej - co jeśli przypadkiem tylko bardziej nadepnie jej na odcisk? Tym bardziej komuś, kto przygotował dla niego coś do jedzenia, a wcale nie musiał tego robić...
Nie odezwał się, że nie jadł nigdy kalmara - nie odezwał się nawet, że za dziecka i mieszkając poza Yonezawą, nie był pewny czy kiedykolwiek wcześniej jadł ryż. Czuł, że policzki zaczęły go palić, kiedy słyszał to jak był besztany, starając znaleźć się miejsce, w którym popełnił błąd. Nie powinien mówić o tym jak wyglądała jego dieta..? Powinien kłamać o tym, co lubił..? Nie był dobry w kłamaniu... Ani podejmowaniu decyzji jeśli znów go zapyta, co wolał... Może powinien wybierać zawsze pierwszą opcję, którą podawała?
Czy było trudno? Nie wiedział, nie był pewny w tej chwili. Mówiła teraz o oddechu? Wcześniej wspomniałam o mamie, ale czuł jak zestresował się w tej chwili. Co jeśli znów się nie zgodzi z nią przypadkiem? Nie chciał w końcu popełniać znów błędu...
- T-tak... Ten... - odpowiedział wbijając wzrok w rośliny. Starał się skupić myśli na powtarzaniu w głowie ich budowy, ich właściwości - każdej po kolei.
- Mój nie zabarwił... Się nigdy... nie mam go przy sobie... Mam go w ogrodzie... Zazwyczaj... Lub domu... - mówił jeszcze ciężej i wolniej niż na samym początku. - Możesz go obejrzeć... Przy okazji... - następnej? Kiedy chciała zawitać w ogrodzie? Słowa z trudem przechodziły mu przez gardło... Nie chciał, nie był w stanie, bał się. Co jeśli znów coś powie? Czymś ją zdenerwuje? Nawet jeśli nie była wcale agresywna, nawet jeśli prawdopodobnie dla kogoś innego podobne zachowanie nie było niczym wielkim, Fukuro od razu zaczynał szukać błędów w swoim działaniu.
- Jeśli będziesz chciała, znaczy się... Nie jestem zabójcą... Więc to nie to samo... i to tylko krótki miecz, to nie katana, ani nic podobnego... To tak... Jeśli będziesz chciała.. - wydukał niemalże na jednym wdechu tak, że słowa zaczęły zlewać się w jedno.
dialog #7d9360
Nie możesz odpowiadać w tematach