Pierwsze wrażenie, które było spowodowane wyglądem, a także zapachem pomieszczenia, szybko ustąpiło waszym szarym komórkom. Postanowiliście zachować wszelkie środki ostrożności i ruszyliście w kierunku waszych celów. Katsu postanowiła sprawdzić pomieszczenie, które znajdowało się po lewej stronie sali tronowej. Demonica stawiała krok za krokiem, a do jej nozdrzy napływał coraz silniejszy odór rozkładającego się mięsa i krwi. W końcu stanęła przed drzwiami i z zachowaniem jak największej ostrożności otworzyła drzwi. To co ujrzałaś w środku nawet dla ciemnowłosej było ciężkie do zniesienia. Całe pomieszczenie wydawało się dosłownie być przepełnione krwią i szczątkami. Ściany zabarwione były szkarłatem, a podłoga wydawała się wręcz uginać z powodu zbyt dużego zmoczenia. Dodatkowo kawałki ciał tworzyły imponujące kupki masy. Nie byłaś nawet w stanie określić jak duże jest pomieszczenie, gdyż mięsne "zaspy" zasłaniały Ci przeciwną ścianę.
W tym samym czasie Yamato postanowił ruszyć do pomieszczenia, które znajdowało się bezpośrednio za tronem. Będąc, zupełnie jak jego towarzyszka, gotów na jakikolwiek atak, zmierzał w stronę jednych z drzwi. Kiedy w końcu znalazł się przy nich postanowił zrobić to, co w wykonaniu Katsu mogłoby zakończyć się wyrzuceniem z siebie treści żołądkowej. Yamato jednak podczas silnego wdechu nie poczuł poza ogólnym smrodem budynku niczego konkretnego. Zupełnie jakby to miejsce było w stu procentach opuszczone. Otworzył drzwi, a następnie zajrzał do środka. Jego oczom ukazało się to, co zapewne już jakiś czas temu krążyło mu po głowie. Całe pomieszczenie było puste, a w jego centrum znajdowała się wyrwa będąca klatką schodową - było to zejście na niższy poziom.
Kitsu i Kouga postanowili nie atakować istoty, która się przed nimi znajdowała. Ponadto zaczęli między sobą rozmawiać na temat potencjalnej użyteczności "zwierzaczka", a także ewentualnej formy ubicia w sytuacji kiedy okaże się być "wrogiem". Z waszych krótkich myśli wyrwał was dźwięk skrzypiącej podłogi. Istota, która dotychczas była odwrócona do was plecami, teraz przekręciła się w waszą stronę. Piękne lico dziewczynki było w stanie zachwycić wiele osób - możliwe, że mogło się to przytrafić nawet demonom. Z jej postury nie wyglądało na to, aby miała więcej niż 10 lat. Nie minęła długa chwila, a ludzkie dziecko otworzyło powolnie swoje powieki i podniosło się do siadu. Przecierając oczy spojrzało na was. Z początku szerokie rozwarcie ust i przerażenie na twarzy sugerować mogło, że nadchodzi bardzo donośny krzyk. On jednak nie nastąpił. Po kilku sekundach dziewczynka, dalej wpatrując się w was swoimi błękitnymi oczyma przełknęła ślinę: - N-nie wyglądacie jak te potwory. P-Przybyliście mnie uratować prawda? Czy to mój ojciec wam zapłacił? Jesteście zabójcami? - do jej oczu napłynęły łzy - Niebiosa, w końcu koniec niewoli u tej bestii... W końcu koniec tych nocy pełnych cierpienia w jego norze... Dziękuję.. - Łzy dziewczynki lały się po jej policzkach.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 08/04 23:59
Dodatkowe informacje: brak
Myliła się.
Odór rozkładających się resztek mięsa, wnętrzności i gnijącej krwi, natarł na nią niczym oszołamiająca fala plugastwa. Miała wrażenie, że gęste powietrze aż zaszczypało ją w oczy, które miały cohotę zajść łzami. Jej żołądek wywinął fikołka w jej wnętrzu, buntując się i grożąc wyrzuceniem treści dzisiejszego posiłku. Stłumiła jęk, który chciał wyrwać się z jej gardła, równie mocno co człowiek, którego zjadła aby naładować siły przed misją i odruchowo cofnęła się o krok. Przyłożyła krawędź materiału swojego ubrania do ust i nosa i podjęła próbę zajrzenia do pomieszczenia raz jeszcze, aby upewnić się, że poza zgnilizną, obrzydzeniem i toną zepsutego mięsa i krwi, nie było tam nic więcej.
To byłaby zarówno głupota jak i tortura dla nich, gdyby to właśnie w takim miejscu miał kryć się cenny przedmiot, tak pożądany przez Minoru. Jednak Katsu nie miała zamiaru pozwolić sobie na błąd tej nocy, dlatego, walcząc z mdłościami i obrzydzeniem, rozejrzała się po pomieszczeniu najdokładniej jak potrafiła, nie musząc jednocześnie dotykać niczego.
Jeżeli nic nie zwróciło jej uwagi, zamknęła po cichu drzwi, tłumiąc w sobie chęć zatrzaśnięcia ich w cholerę.
Kiedy odwróciła się w stronę Yamato, wyraz jej twarzy wyrażał wystarczająco wiele, aby mnich mógł wyobrazić sobie przez co przed chwilą musiała przejść.
Kimkolwiek był, demon-heretyk musiał mieć wilczy apetyt i całkowity brak poczucia higieny. W samej Katsu postać uzurpatora wzbudzała coraz większą niechęć i obrzydzenie, a co za tym szło, z tyłu jej głowy pojawiał się również cień niepokoju. Im mniej cywilizowani byli tutejsi gospodarze, tym trudniej było domyślić się jakiej strategii używali. W gruncie rzeczy, w pewnym momencie można było odrzucić wyobrażenia o jakiejkolwiek organizacji, a co za tym idzie, uznać, że ich wrogowie mogą nie grzeszyć wysokim poziomem inteligencji i działać chaotycznie. Z pozoru brzmiało to jak przewaga dla całej ich czwórki, z drugiej strony jednak nieobliczalność tego, z czym mieli się zmierzyć wciąż nie nastrajała Katsu zbyt pozytywnie.
Gdzie do cholery są tutejsze demony?
Widząc, że Yamato znalazł klatkę schodową, Katsu uniosła lekko brwi, w znaczącym wyrazie. To właśnie tam powinni się kierować, jeżeli chcieli się dostać do pieczary demona. Z drugiej strony czy mogli sobie pozwolić na to aby pozostawić resztę pomieszczeń bez sprawdzenia?
Przez kilka krótkich sekund Katsu przyglądała się mnichowi, jakby czekała czy zacznie lecieć na łeb na szyję w dół, żeby być tym, który dostanie się do pieczary jako pierwszy. W końcu jednak uśmiechnęła się przelotnie, jakby cokolwiek nie zrobił, było właśnie tym czego się po nim spodziewała, po czym ruszyła do pierwszych drzwi po prawej, które zdawały się prowadzić do niewielkiego pomieszczenia o nieznanym przeznaczeniu. Tym razem również zabrała się za to nie bez ostrożności, ale jednak z werwą, aby nie tracić cennego czasu.
Nauczona doświadczeniem poprzedniego miejsca, chociaż miała wrażenie, że jej zmysł węchu został totalnie wypalony przez odór poprzedniego pokoju, nie miała zamiaru się specjalnie zaciągać. Pozwoliła aby to słuch stał się głównym zmysłem, na jakim polegała przed otwarciem drzwi. Podobnie jak poprzednio, nasłuchiwała przez kilka sekund, po czym weszła do środka, gotowa teraz już chyba kurwa naprawdę na wszystko.
Spiął się, jakby sam szykował się do uderzenia, gdy dziecko otworzyło usta. Zamiast krzyku usłyszał tylko dość zabawny komentarz, na który mimowolnie się uśmiechnął. Oczami wyobraźni widział, jak jego partnerka szybko chowa ręce za siebie i sprawia, że zwierzęce uszka znikają z jej głowy. Gdy Kouga zobaczył jednak, że dziewczynka zaczyna płakać, czym prędzej przystawił palec wskazujący do ust, prosząc ją o ciszę.
- No popatrz, chyba masz okazje zostać ciocią - zażartował półgłosem w stronę demonicy.
Choć planował w pełni zrzucić odpowiedzialność za te maleństwo na swoją nową koleżankę, tak na słowo "zapłacił" Kouga zwęszył możliwość dodatkowego zarobku. Niestety, jak w życiu bywa, ta sama możliwość wiązała się z dodatkowym ryzykiem. A czy w tej sytuacji warto było ryzykować więcej, niż trzeba?
- Interesuje Cię może coś ekstra za całą tą akcję? - zapytał towarzyszkę.
Był pewny, że ta już wiedziała, o jakie "ekstra" była tutaj mowa. Wszystko jednak zależało od tego, czy demonicę w ogóle interesowała gotówka. I czy była gotowa włożyć dodatkowy wysiłek, który następnie zostałby spieniężony. Niekoniecznie uczciwie, warto zaznaczyć, ale skoro w grę wchodziło ratowanie czyjejś córki, to rodzice w tej kwestii raczej nie powinni być dusigroszami. Wcześniej bohatera mało obchodziło, jak jego partnerka potraktuje to dziecko, pod pretekstem "zabrania go z nimi". Jeżeli jednak dało się na tym dodatkowo zarobić, to i Kouga byłby w stanie włożyć w to przedsięwzięcie nieco więcej od siebie. I roztrzaskać kilka dodatkowych czaszek, jeżeli będzie to konieczne.
Odwrócił się w stronę dzieciny.
- Ty sobie ustal po cichu z ciocią, co dalej, a ja sprawdzę, czy żaden złodu...brzydki ktoś nie chce nam zrobić krzywdy.
Rzucił jeszcze jedno, porozumiewawcze spojrzenie w kierunku demonicy, jasno dając jej do zrozumienia, że to wciąż jej decyzja w sprawie dalszego postępowania z dziewczynką. I że mogła liczyć na ewentualną pomoc bohatera, jeżeli zdecyduje się zaryzykować dla pieniędzy. W tym czasie sam Kouga wrócił do wprowadzenia swojego poprzedniego planu w życie: sprawdzenie okolic wejść do pomieszczenia celem zweryfikowania, czy po drugiej stronie nie czaiło się jakieś niebezpieczeństwo.
- Jestem dobrym duszkiem Kitsune. Tym, który żyje w lasach. A ty jak masz na imię? - Odpowiedziała małej, a jej lisie uszy jak gdyby drgnęły na potwierdzenie. Dokładnie ją pooglądała sprawdzając czy aby przypadkiem nie była ranna. Po oględzinach ukucnęła tuż przed nią, żeby ich twarze znajdowały się na tym samym poziomie. Dłonią zdecydowała się rozmazać na jej policzkach lejące się łzy. W końcu małej damie nie wypadało płakać. Tak uważała, chociaż sama nie pamiętała dlaczego. Od zawsze miała słabość do wszystkiego co malutkie. Może wiązało się to z jej wychowaniem. W końcu jej jedynym zadaniem w życiu miało być bycie perfekcyjną żoną i idealną matką. Może chodziło o spotkanie z Niwą, która była jej pierwszym poznanym demonem. Ona także się nią zajęła, chociaż była wówczas tak samo małym, ludzkim, nic nie wartym dzieckiem jak dziewczynka tuż przed nią. Oczywiście nie pamiętała tego wszystkiego, jednak podświadomie jej wspomnienia wciąż miały na nią jakiś wpływ. - Przyszliśmy pozbyć się tych wszystkich potworów i wspólnie z Tobą stąd uciec - wyjaśniła jej odgarniając jeszcze kilka zabłąkanych kosmków włosów z jej twarzy za ucho, jak gdyby przygotowywała ją do drogi. - Musisz być jednak dzielna. Potrzebujemy Twojej pomocy - Kontynuowała przekrzywiając lekko głowę. - Mogłabyś nam opowiedzieć wszystko co wiesz na temat tego miejsca, grasujących tutaj potworów i tej bestii? - Zapytała uspokajająco dotykając ramienia małej. Przybrała w miarę współczującą minę, jak gdyby mogło to jakoś pomóc. Oczywiście ludzkie dziecko mogło okazać się całkowicie nieprzydatne i nie udzielić im żadnych informacji. Wtedy ewentualnie pozostawały opcje zjedzenia go lub użycia jako potencjalnej przynęty. Tak czy tak posiadało w tym momencie sporą wartość. Kitsu postanowiła je zatrzymać.
- Bądź grzecznym wujkiem, a może rzeczywiście dostaniesz coś ekstra - odparła pokazując mu język. Co miała na myśli? Istniało tyle rożnych możliwości. Potem zaraz zaśmiała się słodko i cichutko, patrząc na niego o trzy sekundy za długo.
- To jak? Wspólnie przetrwamy te noc? - Starała się dodać jej otuchy. Potem wyruszyły wspólnie za demonem do następnego pomieszczenia. Jeśli na pierwszym piętrze posiadłości nic nie znaleźli pewnie zdecydowali się pójść w dół, odszukać resztę i zając się sprawdzaniem jeszcze niezbadanych obszarów. W końcu czas ich naglił. Cały czas pamiętała, że znajdowali się na terytorium wroga. Była uważna. Nasłuchiwała potencjalnych wrogów, rozglądała się na boki w poszukiwaniu jakiś wskazówek. Była gotowa na unik, jak i na atak. Chociaż miała ze sobą dziewczynkę, nie do końca jej ufała. W końcu dzieci często potrafiły być bardziej fałszywe niż nie jeden dorosły. Musiała uważać także na nią.
Ostatecznie więc nie ruszył bez opamiętania w dół schodów. Odwrócił się w stronę Katsu i napotkał jej wzrok. Najwyraźniej oceniała go i również próbowała odgadnąć co zamierzał zrobić. Następnie podjęła decyzję, że najlepiej będzie wcześniej sprawdzić pozostałe pomieszczenia i upewnić się, że nikt im nie skoczy na plecy. W gruncie rzeczy Yamato był rozdarty, z jednej strony, zabezpieczenie flanki było podstawą udanej misji, ale z drugiej… czy mieli czas by się nad tym rozdrabniać. Ponownie skierował swój wzrok na czerń zejścia, a następnie na demonicę. W końcu podjął decyzję, która mogła go kosztować resztki zaufania ze strony towarzyszki, ale ostatecznie byli to w pewnym konkretnym celu.
- Wrócę. - Szepnął w stronę córki nocy. Przepychanki, wyścig i konkurs kto bardziej zaimponuje Kizuki to było jedno, ale wciąż na nich wszystkich spoczywał jeden cel. Mając do wyboru powrót z pustymi rękami, albo wykonanie zadania, nawet jeśli to nie on będzie faworytem, wybór był prosty. Misja była jednoznaczna. Skoro Katsu zamierzała nieco przedłużyć pobyt w tym pomieszczeniu, w porządku. Może Kitsune i Kouga zdążą ich dogonić z górnego piętra. Jednak Yamato zamierzał zrobić coś produktywnego i bardzo powoli, tak by nie wykonać żadnego niepotrzebnego ruchu zaczął schodzić w dół schodów. Mógł tylko liczyć, że jednak mu uwierzy i nie uzna tego za wbicie noża w plecy.
Kolejne kroki stawiał tak cicho jak to możliwe. Schodził powoli. Na początku wyczuwał nogą kolejny stopień i dopiero później przenosił na niego ciężar. Ostrze z przedramienia zaabsorbował do swojego ciała, zaczynało się tutaj robić zbyt ciasno. W zamian za to wydłużył swoje pazury do długości około dziesięciu centymetrów. Zawsze był to jakiś dodatkowy argument. Pomiędzy kolejnymi krokami jego cała uwaga była wyostrzona do granic możliwości. Zmysły napięte jak struna i przygotowane by wysłuchać i wywęszyć jakikolwiek znak życia. Jeśli trafił na cokolwiek takiego, zatrzymałby się odczekał kilka chwil nasłuchując i upewniając o charakterze odgłosów. Następnie w ten sam powolny jak w melasie sposób, zamierzał wrócić na górę i przekazać gestami zdobyte informację. Czy to o ilości głosów, czy o czymkolwiek co się udało mu dowiedzieć. Ostatecznie i tak musieli póki co współpracować, do gardeł się mogli rzucić nieco później.
Czy to resztki ludzkich odruchów demonów ocaliły małą dziewczynkę przed bolesną śmiercią? Tego nie był w stanie stwierdzić tak naprawdę nikt. Jedyne co w tym momencie było pewne to podział obowiązków jaki wytworzył się między Kitsune a Kougą.
Demonica, niczym czuła i kochająca matka od razu zajęła się biedną istotką, która powoli zaczynała się uspokajać. - T- Toki proszę Pani. - rzekła dziewczynka pociągając cicho nosem. Najwyraźniej zaczęła się uspokajać, a lisie uszy, które widniały na głowie Kitsune tylko w tym pomagały. - Jest Pani taka piękna... - słowa rzucone zostały w eter przez małą niewiastę, która ewidentnie była oniemiała wyglądem Kitsune.
Na dotyk dziecko delikatnie się wzdrygnęło, ale dało sprawdzić całe swoje ciało. Wyglądało na to, że cała jej skóra była niemalże nietknięta. Pewne było tylko jedno - niezależnie co robili temu dziecku, na pewno nie było to wyrządzanie cierpienia poprzez znęcanie się fizyczne. Tak czy siak nie trzeba było długo czekać, aby dziecko nagle przykleiło się do swojej "wybawczyni". Brak drugiej osoby, która mogłaby otoczyć Cię opieką musiał być wykańczający i przerażający dla małej istotki. - P-pamiętam niemalże każde piętro proszę Pani... Zasłaniali mi oczy, ale pamiętam kroki jakie pokonywałam... i schody.. i ten okropny zapach... Odsłaniali mi oczy dopiero na najniższym piętrze... to było trzecie piętro... Sala tronowa. To tam wszyscy kłaniali się jemu... i temu dziwnemu, pulsującemu naczyniu.. to tam on... on te dziewczyny... on je... on mówił, że mnie... - dziecku znów łzy stanęły w oczach. Najwyraźniej tylko bezpośrednie przejście z nią po budynku byłoby pomocne... Chociaż pozostawała jeszcze ucieczka.
W tym samym czasie Kouga bardzo dokładnie sprawdził całe pomieszczenie. Za wyjątkiem trzech postaci (którymi byli oni) i szmaty udającej koc, nie było tutaj totalnie niczego - najzwyczajniejsza pusta przestrzeń. W podłodze znajdowała się tylko jedna klapa, która była jednocześnie wyjściem z piętra. Po podniesieniu jej Kouga zobaczyć mógł stromawe schody, które prowadziły do małego pomieszczenia na parterze - tego samego, które prowadziło do sali audiencyjnej na niższym piętrze.
Odór, który trafił do nozdrzy demonicy skutecznie odstraszył ją za pierwszym razem. Dzielna Katsu postanowiła jednak jeszcze raz sprawdzić pomieszczenie i zasłaniając swoją twarz kawałkiem materiału zajrzała do środka. Wszędzie znajdowały się zwały mięsa i krwi co niestety utrudniało sprawdzenie całego pomieszczenia. Na tyle ile jednak kobieta była w stanie sprawdzić - nie wyglądało na to, aby znajdowało się w nim coś nadzwyczajnego. Nie tracąc więc czasu Katsu zamknęła pomieszczenie i spojrzała na swojego towarzysza, a następnie ruszyła do drugiego pomieszczenia w celu przeszukania. Schemat działania był podobny - być cicho, skradać się i mieć w gotowości swoją broń. Jak się jednak okazało wszystko to było całkowicie niepotrzebne. To co bowiem znajdowało się w pomieszczeniu to pustka - pokój ten był całkowicie opustoszały. Czy to lepiej niż przestrzeń pełna resztek? Na to odpowiedzieć musiała sobie sama Katsu.
W tym samym czasie Yamato postanowił ruszyć dalej i zostać swojego rodzaju królikiem doświadczalnym. Gotów na wszelkie formy ataku ruszył w dół schodami. Kiedy w końcu zszedł na poniższe piętro, jego oczom ukazał się długi hol, który wyłożony był kamieniami. Od tego dużego "przedpokoju" rozchodziły się cztery korytarze - dwa z nich zdawały się iść w poziomie (A i B), drugie dwa (C i D) wydawały się zmierzać w dół. Demon nie był w stanie jednak nic więcej powiedzieć na temat tuneli po tych krótkich oględzinach.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 21/04 23:59
Dodatkowe informacje:
Katsu nie była wyjątkiem i chociaż lubiła o sobie myśleć, jako o demonie który przenikliwością wyróżniał się z tłumu, wciąż wierzyła, że przezorność pozostawała lepsza niż naiwność. Gdy patrzyła jak Yamato podejmuje decyzję odnośnie zejścia na dół, pozostawiając ją na tyłach, uniosła nieco podbródek do góry. Złość zmieszała się z rozbawieniem.
Wrócę.
Sukinsyn.
Nie wątpiła, że wróci. Musiał jakoś przecież wyjść z tej śmierdzącej pieczary, a droga, o ile nie było żadnego sekretnego tunelu, o którym nie mogli przecież wiedzieć na tym etapie, musiała prowadzić właśnie przez obecny poziom.
Nie żeby Katsu miała zamiar bezczynnie czekać, sam fakt, że Yamato dopuszczał taką możliwość, był mocno irytujący. Nie, nie miała zamiaru dać mu odwalić głównej części misji. Widząc jak potężna sylwetka mnicha znika w mroku klatki schodowej, postanowiła dokończyć brudną robotę na parterze, a demonowi w szacie pozwolić aby przyjął na siebie pierwsze uderzenie tego co siedziało niżej. Niechaj będzie sobie bohaterem przez moment. Ona miała zamiar uderzyć w drugiej linii, chociaż niechętnie przyznawała, że nie chciałaby musieć zbierać jego resztek z podłogi.
Cholerny zadufany w sobie mnich. Polubiła go.
Nie dając sobie zbyt wiele czasu na irytację, skierowała się do kolejnego pomieszczenia. Gdy okazało się, że i ono jest puste, zaraz po uczuciu ulgi, związanej z brakiem kolejnej śmierdzącej niespodzianki, ogarnęła ją złość. Czy faktycznie traciła czas rozglądając się tutaj, podczas gdy mogła od razu zejść na niższe poziomy podobnie jak Yamato? Czy naprawdę nie było tutaj nikogo?
Rozejrzała się po sali, namierzając ostatnie drzwi pozostałe do sprawdzenia. Napięcie związane z nieznanym pulsowało jej w głowie. Gdyby ukazał jej się chociaż jeden przeciwnik, mogłaby oszacować z kim tak naprawdę będą mieli do czynienia, podczas gdy na razie pozostawało im jedno wielkie chuj wie co tu się dzieje.
Nienawidziła tego uczucia.
Nie pozwalając aby niecierpliwość przejęła kontrolę nad jej działaniami, postanowiła sprawdzić po kolei pozostałe drzwi, zaczynając od tych, które miała bliżej siebie. Metodyka ta sama. Najpierw nasłuchiwanie, później ciche otwarcie i rekonesans tego co było w środku. Ewentualnie atak, jeżeli taka była konieczność. Do tego wciąż miała dość długi sztylet w dłoni.
Jeżeli pierwsze pomieszczenie okazało się bezwartościowe, bezzwłocznie sprawdziła również ostatnie, aby czym prędzej móc dołączyć do Yamato piętro niżej.
Wrócę.
Oczywiście, że wróci. Kiedyś. Miał nawet taki plan gdy stał u szczytu schodów. Kiedy jednak się nieco wypłaszczyło i zobaczył kolejną serię odrzwi, zaklął w duchu. Znowu tak naprawdę nic. Co miał niby zrobić? Wrócić na górę i powiedzieć “Katsu, słuchaj, nie uwierzysz co znalazłem. Więcej drzwi! Super, nie?”. No właśnie nie. O ile wyglądało na to, że na parterze nie było nic ciekawego. To tutaj mnich już się zastanawiał, nie “czy”, a “gdzie” będą się znajdować przeciwnicy. Prawdę mówiąc mógł tam być ktokolwiek. Zdziczali ludzie traktujący demona jak swojego bożka, pomniejsze demony, które zebrały się wokół uzurpatora by móc zbierać odpadki z jego stołu, a może jakieś inne cholerstwo, które było w stanie jednym ruchem pozbawić Yamato głowy.
Szansa, że po raz drugi pod rząd będzie miał farta była dosyć znikoma. Jednak nie mógł wrócić z pustymi rękami. Chciał przynieść jakiś miły dar w postaci informacji demonom, z którymi współpracował… albo tak to sobie właśnie tłumaczył. Rozważając głęboko otwarciem których drzwi powinien zrobić sobie niechybną krzywdę, ciemnowłosy przy okazji przypomniał sobie, że wcale nie są jedynie we dwójkę, a czwórkę. Byłoby więc niezmiernie miło, jakby reszta drużyny pofatygowała się na dół i pomogła w przeszukiwaniu tego zaplutego miejsca. Nagle w rogatej głowie pojawiła się nowa, jakże klasycznie dla demonów paranoiczna myśl. Co jeśli się dogadali i czekają na piętrze, by skoczyć na plecy wychodzącą z podziemi z trofeum dwójce? Yamato tak skupił się na celu, przecież dlatego ruszył ochoczo do przodu, że zapomniał jak dokładnie on brzmi. Nie “odbierzcie naczynie”, a “przynieście mi naczynie”. Różnica niewielka, a jednak znacząco zmieniała postać rzeczy. Oni z trudem pohamował chęć rozbicia czegoś pięścią. Chcieli zdradzić jego? Dobre żarty. Musiał zająć się czymś produktywnym, by powstrzymać delikatną chęć przespacerowania się na piętro. Stęsknił się za nimi. O tak. Postanowił, że jednak dla przyzwoitości (znów niemal prychnął na myśl tego określenia), nie zejdzie na dół w stronę spodziewanego celu. Tym razem to on zajmie się brudną robotą.
Spojrzał na zaopatrzoną w pazury prawą rękę, jakby się chciał upewnić, że dalej jest na swoim miejscu. Machnął lekko kilkunastocentymetrowymi szponami. Na lewej został przy umiarkowanej długości około pięciu centymetrów, w końcu potrzebował jednej do otwierania drzwi. Właśnie tą drugą sięgnął do drzwi na tym samym poziomie (drzwi B), starał się je otworzyć najciszej jak potrafił. Prawe, bardziej bojowe ramię, trzymał zgięte w łokciu i gotowe jak żmija by wbić się w pierwszy cel na horyzoncie.
- Jesteś naprawdę dzielna Toki-chan - pochwaliła ją z podziwem, który chyba rzeczywiście był szczery. W końcu ludzkie jedzenie zapamiętało całkiem sporo szczegółów. Trzeba było jej to przyznać. Chwyciła małą za rączkę prowadząc ją za swoim towarzyszem. - Spróbujemy poszukać naczynia, żeby wujek mógł zniszczyć złego potwora i potem wspólnie uciec. Zobacz jaki on silny. Nic nam przy nim nie grozi - wytłumaczyła małej potencjalny plan, żeby trochę ją uspokoić. W końcu potrzebowała, żeby ta zaprowadziła ich dokładnie do sali tronowej. Puściła jeszcze oko wujkowi. Silny i przystojny, powinien być z siebie dumny. Jeśli jednak posiadał inny plan zamierzała wziąć go pod uwagę. Było to jedynie pierwotne założenie: sprawdzić piętro, iść na parter a potem do piwnicy. Tym razem jednak mieli ze sobą przewodniczkę, która mogła zdecydowanie ułatwić im całe poszukiwania. W końcu czas ich naglił, a każda stracona minuta przybliżała ich do jednej nieuniknionej rzeczy. Do wschodu słońca. Nie mogli sobie pozwolić na marnowanie tak cennego czasu. Mogło to ich kosztować życie.
- Dasz radę nas zaprowadzić? - Zapytała na koniec i jeśli udało jej się uzyskać pozytywną odpowiedź pewnie ruszyły z Toki wspólnie za demonem w dół. W poszukiwaniu sali tronowej i naczynia. A także innych demonów, którym przecież będą musieli dać nauczkę. Kto wie, może uda im się dołączyć do pozostałej dwójki? Ciekawe jak szły im poszukiwania. Zdawała sobie sprawę, że dziecko za pewne nie będzie w stanie jej odmówić. W końcu przyszli jej z ratunkiem, miała w nich oparcie i poczucie bezpieczeństwa. Kitsune trzymała Toki za rączkę, jednak wciąż pozostawała czujna. Rozmawiała z małą, a jej lisie uszy odwracały się delikatnie co jakiś czas, w różne strony, rejestrując dźwięki, szukając potencjalnych poszlak. Odgłosów kogoś żywego. Cały czas była gotowa na unik, gdyby ktoś próbował ją zaatakować i kontratak. Jeśli mała nie chciała współpracować cóż. Droga ucieczki z budynku wciąż prowadziła w dół. Póki co ich plan i ucieczka pokrywały się ze sobą. A potem? Kto wie.
Co chwilę się podśmiewywał, gdy słyszał rozmowę swojej towarzyszki i dzieciaka. Biedaczysko nie miało pojęcia, że w najgorszym wypadku jej los mógł się wcale mocno nie różnić od tego, jaki czekał jej w tej spelunie. W najlepszym może uda jej się ujść z życiem, jeżeli rzeczywiście uda się jej uwolnienie spieniężyć. Choć przez głowę bohatera przeszła też opcja, by oddać dziewczynkę, odebrać za ten wyczyn stosowne honorarium od jej opiekunów, a potem i tak ich zabić. Tę opcję rozpatrywał bardziej ze względu na swoją potencjalną partnerkę biznesową, której podejście do pieniądza wciąż było zagadką, stąd warto było znaleźć jakiś uczciwy kompromis. Im więcej osób wyjdzie z tego zadowolonych, tym lepiej, nawet kiedy osobiste zadowolenie Kouga stawiał na pierwszym miejscu.
Wstępna ekspertyza pomieszczenia nie wykazała niczego niepokojącego. Nakładała się również poniekąd z tym, co wyjawiła Toki. Wciąż jednak zastanawiający był fakt, że poza czwórką demonów i małą dziewczynką, w budynku zdawało się nie być żywej duszy. Potencjalni ochroniarze albo byli skupieni na pilnowaniu najważniejszego pomieszczenia, albo - i tutaj Kouga mógł mocno fantazjować - takowa, fizyczna ochrona nie była potrzebna. Może w grę wchodziło jakieś specyficzne Kekkijutsu uzurpatora lub jednego z jego podwładnych, które załatwiało sprawę zabezpieczenia, jeśli nie również ewentualnego monitoringu? Ciężko to było bohaterowi nawet sprawdzić z obecnego położenia. A to oznaczało tylko jedno.
Podrapał się w tył głowy niejako z zakłopotania na komplement demonicy. Niestety ten osiągnął przeciwny skutek do zamierzonego, jeżeli celem było podniesienie bohatera na duchu. Zdaniem Kougi towarzyszka zapeszyła sprawę i jak przyjdzie co do czego, to Demon prędzej sam zostanie powalony od jednego ciosu, niż spełni oczekiwania. Jeśli nie czekało coś jeszcze gorszego.
- Wow, ciotka chce mnie widocznie przedwcześnie wkopać do grobu, huh? - zapytał z wesołością w głosie.
Nawet jeśli Kouga nie żartował i chciałby narzekać, to nie wydawało się, żeby było inne wyjście, niż rzeczywiście zejść na dół. Kiwnięciem głowy zachęcił więc swoją towarzyszkę i jej małą pomocnicę, by ruszyli za nim. Pierw pokonał schody prowadzące na dół, gdzie natychmiast zaczął analizować pomieszczenie, w którym się znajdował. Czy znajdowało się tutaj coś, co przykuwało uwagę, ogólnie czy przez stanowienie pozornego niebezpieczeństwa? Jeśli tak, to nie omieszka o tym poinformować towarzyszącej mu demonicy, by ta posiadała niezbędne informacje dostatecznie szybko. Jeśli jednak nie trzeba będzie przejmować się ani nietypowym wystrojem wnętrz, ani nieproszonymi gośćmi - choć tymi bardziej byli Kouga i Kitsune - tak bohater przejdzie do lokalizacji zejścia kolejny poziom niżej. Znowuż metodycznie i ostrożnie.
- Tak proszę Pani. - wyrwało się z ust Toki, kiedy Kitsune zapytała ją o możliwą pomoc w poruszaniu się po ów miejscu. Trzymając się pięknej kobiety za dłoń ruszyła schodami na dół. Pomieszczenie, do którego trafiliście było jedynie klatką schodową, a co za tym szło nie było tam nic ciekawego poza drzwiami. Po ich przekroczeniu znaleźliście się...
...Katsu nie było dane sprawdzić co skrywa się za kolejnymi drzwiami, gdyż wyłonili się zza nich Kouga, Kitsune oraz nieznana jej istotka. Dziewczynka kiedy tylko zobaczyła piękną kobietę otworzyła szeroko usta - nie kryjąc oszołomienia. Drużyna zaczęła się łączyć.
W tym czasie Yamato kontynuował przeglądanie budynku. Na pierwszy cel poszły drzwi, które ewidentnie prowadziły do pomieszczenia na tym samym piętrze. Przezorny demon otworzył powoli drzwi i niemalże od razu poczuł silną woń świeżej krwi. Odchylając coraz bardziej drzwi mężczyzna zauważył w pierwszej chwili ciemność. Dopiero po chwili jego oczy przełączyły się na "tryb" nocny i pozwoliły mu przyjrzeć się przestrzeni. To co przykuło uwagę Yamato to sporych rozmiarów postać znajdująca się w centrum pomieszczenia. Demon, bo tylko tym mogło być ów monstrum, wydawał się być większy od Yamato z półtora raza. Wyglądało jednak na to, że nie zauważył on intruza, gdyż cały czas zajmował się ciałem młodej kobiety, która aktualnie zjadał. Potwór ewidentnie nie miał zamiaru się spieszyć ze swoją wyżerką, a bycie skierowanym plecami do drzwi umożliwiało zajęcie się bestią po cichu.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 01/05 23:59
Dodatkowe informacje:
Nie zabijaj sojuszników.
Brzmiało rozsądnie. Mięśnie się z tym niechętnie zgodziły.
Opuściła ostrze i spojrzała na dziewczynkę z konsternacją. Zaraz potem oceniła w jakim stanie są Kitsune i Kouga, którzy ewidentnie również nie wyglądali jakby mieli okazję stoczyć już walkę na śmierć i życie. To było pocieszające i chociaż w przeciwieństwie do niej, im przyszło trafić na zagubione ludzkie dziecko, a nie kupę śmierdzącego, gnijącego mięsa, ze swoją niechęcią do małych, pełnych niezdrowej niewinności ludzików nie była pewna, którą opcję tak naprawdę wolała. Ona przynajmniej swoje znalezisko zostawiła tam gdzie je znalazła.
- W samą porę – mruknęła cicho na przywitanie i wskazała zejście na dół. - Tutaj jest… no nie użyłabym słowa czysto… Ale możemy schodzić na dół, póki nasz szczęśliwy mnich jeszcze żyje.
Nie czekając na ich aprobatę bądź sprzeciwy i nie chcąc marnować ani chwili cennego czasu, skierowała swoje ciche kroki na klatkę schodową, w której nie tak dawno temu zniknął Yamato. Nie miała zamiaru im zdawać relacji z tego co znajdowało się na parterze, tak jak i ufała, że oni zajęli się całą górą. Jedynie zanim zaczęła schodzić po schodach zwróciła się do Kougi.
- Jeżeli ta wasza maskotka zacznie przeszkadzać, liczę że wiesz co należy z nią zrobić. - Uśmiechnęła się niemalże urokliwie po czym przyłożyła palec do ust i skierowała znów w stronę zejścia. Jeżeli nikt jej nie powstrzymał zaczęła schodzić na niższy poziom aż dotarła do holu. Tam też, widząc zapewne uchylone drzwi od pokoju B, ruszyła powoli w ich kierunku aby dołączyć do Yamato. Jej stylet był w pogotowiu, w drugiej dłoni po delikatnym skaleczeniu uformował się drugi, niemalże taki sam.
Jeżeli zdążyła zobaczyć przeciwnika Yamato, zanim mnich zdecydował się go zaatakować, pozostała w pogotowiu, uzbrojona i gotowa, aby w razie potrzeby pomóc demonowi dobić bydlaka.
Yamato najciszej jak potrafił wszedł do pomieszczenia. Tym razem został przyjemnie zaskoczony. Nie znalazł w nim ani gnijącego truchła, ani krztuszącego kurzu. Po o wiele zbyt długim czasie oczekiwania demon natrafił na to co szukał - godnego przeciwnika. Bydle, bo przecież nie człowiek, jakie przed nim siedziało, było odwrócone plecami i wyjątkowo niesmacznie zajadało się jakimś trupem. Mlaskał i siorbał, z daleka było widać, że kulturę posiłku zapomniało już dawno temu. Oczywiście mnichowi też zdarzało się pochlapać, ale gdy zasiadał do spokojnej uczty to zawsze podciągał rękawy, a na koniec wycierał usta jakimś kawałkiem ubrania. Już nie wspominajmy, na myśl jedzenia czegokolwiek w tym spróchniałym budynku odbierał Yamato jakikolwiek apetyt. Istotnie mieszkajaca tu kolonia demonów była wyjątkowo wręcz prymitywną bandą obszarpańców. Niestety nie było żadnej gwarancji, że ten niski poziom obejścia będzie towarzyszył niskim umiejętnością przeciwników. Wręcz przeciwnie. Skoro żyli jak zwierzęta, to pewnie i walczyli jak one - dziko i do ostatniej kropli krwi.
Demon zrobił kolejny, miękki krok w stronę przeciwnika, rozłożył szeroko ręce wytwarzając na przedramionach dwa, około półmetrowe, kostne ostrza. Niestety wśród demonów wygląd nie mówił absolutnie nic o ich umiejętnościach i predyspozycjach. Co prawda mnich uwielbiał wręcz bawić się z ofiarą, tutaj nie było miejsca na takie rozrywki. Skoro miał taką możliwość, to pierwszy cios musiał być tak dotkliwy jak to możliwe i dać mu przewagę na resztę starcia.
Ciekawe jak szło Katsu i reszcie na górze, może powinien na nich poczekać? Przemknęła przez jego głowę krótka myśl. Czterech na jednego to powinna być dziecinnie prosta walka, ale gdzie w tym było jakieś wyzwanie? W takim starciu nie było ani krzty chwały. Do tego czekanie Muzan wie ile, aż zejdą z góry zupełnie mu nie odpowiadało. Już dość się nawdychał kurzu na próżnicy. Tak więc po chwili wahania odrzucił tę dręczącą myśl w kąt czaszki. Będą jeszcze mieli okazję do wykazania się. Przecież obiecał, że pójdzie na szpicy, prawda?
Lekko jak kot wybił się w powietrze w kierunku niespodziewającego się oponenta. Lądując wbił ostrze lewej ręki w plecy odruchowo celując w miejsce gdzie powinno być serce. Wyciągając je cofnął się pół kroku i ciął szponem prawej ręki pod kolanami przeciwnika by przeciąć ścięgna i ułatwić sobie dalszą walkę. Następnie odskoczył nieco do tyłu asekuracyjnie tnąc płytko ponownie lewą, tym razem od dołu w górę. Zwiększył nieco dystans, by obserwować skutki swojego ataku i przygotować się na kontratak przeciwnika. Oba ostrza skierowane w stronę przeciwnika, przygotowany do sparowania ataku.
Zabawa w autosugestię została przerwana przy próbie przejścia przez kolejne drzwi. Tym razem, trochę jakoby gest w stronę bohatera, udało się znaleźć kogoś obcego. Prawie. Zamiast z wrogiem, Kouga i jego tymczasowa rodzinka spotkali się z Katsu. Ta początkowo zdawała się szykować do zdarcia z bohatera ubrania, aczkolwiek tego urodzinowego. Aż się Demon zastanowił, czy to aby on też nie powinien być bardziej gotowy na ewentualny atak, bo w tym wypadku do sprawy podszedł zbyt wyluzowany. Najwidoczniej musiał jeszcze nad sobą popracować.
- Tak bardzo się za mną stęskniłaś? - Nie mógł sobie odmówić zabawnego komentarza na widok kolejnej ze swoich towarzyszek.
Spojrzał na zejście wskazane przez demonicę.
- Świetnie się składa, bo podobno tam powinniśmy zaleźć naszą zgubę. I nie mam tutaj na myśli tego, od rogów którego ta uszata za mną dostaje bzika.
Szczerze, to czuł się pewniej, gdy grupa się powiększyła o kolejną osobę. Nawet jeśli nie odrzucił myśli, że w każdej chwili mogło dojść do wbicia przysłowiowego noża w plecy ze strony któregokolwiek z jego sojuszników.
- Jeżeli. - odpowiedział, po czym jednak kontynuował. - Ten malec ma potencjał, żeby z całej tej draki wyciągnąć coś więcej, niż kolejny całus w czółko. Mam tylko nadzieję, że w rzeczywistości nie przeszkadza nam od samego początku...
Podejrzliwości nie było końca. Toki mogła wydawać się drogowskazem, ale niekoniecznie do tego, czego czwórka demonów by oczekiwała. Kouga miał jednak nadzieję, że tak nie będzie i rzeczywiście uda mu się na tym wszystkim zarobić więcej, niż planowo.
Podążał za Katsu, która najwyraźniej była lepiej obeznana z tym piętrem. Już miał nawet pytać o szczegóły, jednak został zaprowadzony pod jedne z drzwi. I gdyby demonica nie była przed nim, bohater z niewielką troską przekroczyłby próg celem obeznania się z wnętrzem pomieszczenia, które skrywały. Najpewniej miał jednak okazję zobaczyć, co kryło się w środku. Chciał powodu, żeby się spiąć? No i po co?
- Plan? - zapytał krótko z poważną miną.
Technicznie była to jego forma poinformowania Katsu, że był gotów z nią współpracować - oraz z mnichem - celem najskuteczniejszego rozprawienia się z problemem. W przeciwnym wypadku będzie działał jak wybraniu opcji "auto" podczas walk w klasycznych grach gacha i będzie robił to, co podpowiadał mu algorytm. A algorytmem był jego własny kaprys.
W końcu nasza drużyna pierścienia ponownie się zebrała i mogła ruszyć na dalsze poszukiwania przedmiotu. Zejście do niższego poziomu poskutkowało kolejnymi pomieszczeniami, które mogły wprowadzić jeszcze więcej zakłopotania w głowach naszych bohaterów.
Yamato postanowił w końcu otworzyć jedne z drzwi, za którymi krył się niczego nieświadomy demon. Nie ma się co dziwić, skoro spędzał czas w bezpiecznej pieczarze, a jego całe "ja" skupione było na posilaniu się. Mnich niemalże natychmiastowo przeszedł do ofensywy. Zachowywał się jak prawdziwy kot - był cichy, zwinny, a przede wszystkim zdawał się być istnym zabójcą. Za jego plecami znajdowała się Katsu, która w każdej chwili gotowa była wesprzeć swojego demonicznego towarzysza. Była ona jednocześnie dosyć skuteczną "zaporą" między pomieszczeniem a resztą towarzystwa.
Atak przebiegł bezbłędnie i ostrze wbiło się w plecy demona. Potwór niemalże natychmiastowo podniósł się z ziemi. W całym pomieszczeniu rozległ się jego potężny ryk. Bestia odruchowo odwróciła się o 180 stopni, aby zobaczyć kto śmiał ją zaatakować. W tym samym czasie Yamato wykonał kolejne cięcie i znalazł się za bestią.
Katsu zobaczyła wielkie, żółte ślepia, które spojrzały na nią w momencie kiedy tylko demon odwrócił się w stronę wyjścia. Wściekłość? Rozgoryczenie? Ciężko było stwierdzić co na pierwszy rzut oka malowało się na twarzy pierwszego przeciwnika spotkanego w tym miejscu. Ciężki do określenia wyraz szybko jednak się zmienił, kiedy to bestia rozglądając się po was zobaczyła dziecko, które mieliście ze sobą. Na twarzy potwora zabrakło tylko kropel potu, które byłyby dobitnym dowodem na to, że demona ogarnął strach.
Wtem Kitsune usłyszała delikatny głos Toki: - A-akuma... - W tonie głosu dało wyczuć się coś z niechęci, wręcz nienawiści. Lisica mogła nawet pokusić się o stwierdzenie, że dziewczynka wręcz pragnęła śmieci potwora, który w tym samym czasie rozszerzył swoją zakrwawioną gębę - Bakuhatsu. - Rzekł i momentalnie na jego ciele zaczęły pojawiać się pulsujące pręgi. Nim zdołaliście się zorientować co dokładnie się dzieje, było już za późno - ogromny wybuch zniszczył pomieszczenie.
Odzyskaliście przytomność po kilku minutach. Demoniczny wybuch zmiótł całe pomieszczenie, a także podłogę piętra, na którym się znajdowaliście. Z tego powodu trafiliście piętro niżej.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 21/05 23:59
Dodatkowe informacje: Znaleźliście się w głównej sali na niższym piętrze. Jest to ewidentnie miejsce spotkań i oddawania czci. Cała sala ma kształt okręgu. Na jednym z jej obrzeży znajduje się siedzisko zbudowane z ludzkich kości. Obok niego stoi wysoki ołtarz, na którym znajduje się drgające, gliniane naczynie.
- Skoro już przykuliśmy twoją uwagę… - zaczęła odwracając się do demona, nie było jej jednak dane dokończyć swojej zabawnej z pewnością myśli, ponieważ w następnej chwili ich przeciwnik wykonując japońską wersję allah akbar wybuchem zmiótł ich wszystkich na niższy poziom.
Wszystko spowiła ciemność.
Obudził ją ból głowy i dzwonienie w uszach, a odnalezienie punktu oparcia dla ciała, nie było w pierwszej sekundzie oczywiste. Jej umysł jednak, gdy tylko zrozumiał co się wydarzyło, zmusił całe ciało do pozbierania się ze zgliszczy i uzyskania pełnej gotowości. A przynajmniej takiej gotowości, na jaką było ją stać w obecnej sytuacji.
Wstała, na tyle bezchwiejnie na ile była w stanie. Szybko oceniła swój stan i rozejrzała się po pomieszczeniu szukając reszty Drużyny Pierścienia. Uznając, że wszyscy są mniej więcej w podobnym stanie, skupiła wzrok aby ocenić gdzie się znaleźli i co takiego ich otacza.
Ciężko było ocenić na ile to miejsce było bardziej estetyczne od poprzednich badanych przez nich pomieszczeń, ze względu na pył i zgliszcza, które wraz z nimi się tutaj znalazły drogą na skróty, wyglądało jednak na to, że to właśnie tutaj odbywały się największe herezje.
Na widok tronu z kości i ołtarza, Katsu miała ochotę parsknąć śmiechem, z tym że do śmiechu wcale jej nie było.
- To tyle jeżeli chodzi o wejście po cichu – mruknęła pod nosem, zaraz jednak skupiła się na ołtarzu, na którym dostrzegła wibrujące naczynie.
Na jednym z tych pięter znajdziecie pojemnik. Będziecie słyszeć w nim rytmiczny dźwięk.
Katsu zmrużyła oczy, nasłuchując rytmicznych drgań. Zaraz też zrobiła kilka kroków w stronę Yamato, który najprawdopodobniej również zdołał się spionizować. Bez słowa złapała go za brzeg jego szaty.
- Pozwolisz? - spytała i nie czekając wcale na odpowiedź urwała z wierzchniego okrycia mnicha spory kawałek materiału. Nie tłumacząc się nawet tym, że przecież nie będzie niszczyła własnej drogiej garderoby, ruszyła w stronę naczynia. Nie wiedzieć czemu, wolała nie dotykać go gołymi rękoma, chociaż istniało wysokie prawdopodobieństwo, że nie miało to żadnego znaczenia.
Przezorny zawsze ubezpieczony.
Zatrzymała się nad ołtarzem i spojrzała z góry na naczynie z obrzydzeniem w oczach. Wszystko wskazywało na to, że to właśnie tego poszukiwali i chociaż Katsu nie miała wcale ochoty obcować z tym cholerstwem, wiedziała że tego oczekuje od nich Kizuki. A wola Minoru była w tym momencie priorytetem, pnącym się wysoko ponad zwykłe obawy i wątpliwości.
O ile nikt ani nic jej nie powstrzymało, złapała naczynie przez kawałek szaty Yamato i uniosła z ołtarza. Owinęła przedmiot szczelnie materiałem odwracając się do reszty.
- Czy to znaczy że możemy szukać wyjścia z tej nory?
Akuma
Bakuhatsu
- W porządku? - Zapytała Toki, jak i całą resztę. - Komuś odpadły kończyny? - Posiliła się na niewinny żarcik sprawdzając przy okazji czy małej nic się nie stało. Z początku nie miała pewności kto oberwał, a kto nie. Potem przyszedł czas na oględziny. Okrągłe pomieszczenie przypominające główną salę spotkań. Ołtarz, siedzisko i drgające, gliniane naczynie. Czy właśnie tego szukali? Katsu jako pierwsza postanowiła zająć się tym, po co zapewne przyszli. Kitsune nie zamierzała jej przeszkadzać. Cieszyła się, że ktoś inny postanowił pierwszy zająć się dziwnym naczyniem.
- Poszło za łatwo - skomentowała niechętnie. Miała dziwne przeczucie, że nie był to jeszcze koniec.
- Hola! - Zaprotestował, lecz było już za późno i stracił element swojej koszuli. - Wiesz ile zajęło mi szukanie porządnego kimona?! - Zapytał podążając za demonicą. - Dopiero co wyczyściłem ten fragment, nie mogłaś przynajmniej wziąć jakiś brudniejszy? Albo psia krew rękaw? - Kontynuował tyradę i dla efektu pozwolił sobie kopnąć jakiś fragment starego posiłku posyłając czaszkę pod ścianę. Jakby nie miał rękawa to wciąż wyglądałby w miarę porządnie, nawet stylowo. Teraz natomiast miał brzydką dziurę na środku klatki piersiowej. W końcu sięgnął do ramienia Katsu zatrzymując ją na chwilę i odwracając do siebie. - Wystarczyło poprosić. - Powiedział patrząc prosto na nią, ale po chwili jego wzrok skierował się na gliniane naczynie. No tak. Zadanie było ważniejsze. Wypuścił ją więc i obserwował jej dalsze postępy.
- O wiele za łatwo. - Odpowiedział pod nosem. - Coś mi się wydaje, że gospodarz mógł się dowiedzieć o gościach w domu. Zabierajmy się stąd. - Rzucił krótko na koniec. Ostatni raz spojrzał na zdewastowane ubranie. Skrzywił się okropnie na widok dziury. Wyglądało, że następne polowanie będzie w mieście. Wieśniaki nie mają gustu do ubrań. Następnie wydłużył swoje pazury na rękach do dziesięciu centymetrów i zaczął szukać schodów na górę. Następnie przypomniało mu się, że był demonem. Wybił się więc z ziemi skacząc w kierunku krawędzi ziejącej w suficie dziury. Tak by wylądować przy drzwiach, którymi wszedł do pokoju, gdzie miała się odbyć jego wspaniała walka. Na wszelki wypadek pomógł sobie szponami by się nie ślizgać.
- Skaczcie! - Powiedział z góry jeśli się mu udało. Nagle zwrócił uwagę na jeden szczegół. Przypomniał sobie o drobnostce. Co tu robiło to dziecko. Co oni żartowali sobie? Czy wzięli ratunkowe racje żywnościowe? Nikomu to nie przeszkadzało? Jak tylko wyjdą z tego śmietniska to będzie miał kilka pytań.
Zraniony demon, trochę nierozważnie, opuścił spojrzeniem swojego oponenta i spojrzał na resztę. Kouga przymrużył oczy. Czy powinien spodziewać się nadchodzącej szarży? W sumie taka mobilizacja całej czwórki do działania nie byłaby złym pomysłem, choć współpraca od samego początku byłaby o wiele lepszym rozwiązaniem. W ogóle komu się bestia dokładnie przyglądała?
Ślepia bohatera otworzyły się szerzej, gdy ujrzał, jak stwór przygotowuje się do bardziej konkretnego ataku. A jak usłyszał i rozumiał jego słowa, tylko bardziej się zaniepokoił.
- Nie no, daj spok... - nie dokończył, gdy nagle doszło do wybuchu, a Kouga stracił poczucie rzeczywistości.
Nie miał pojęcia, jak długo był w separacji ze swoimi zmysłami. Miał nadzieję, że tylko chwilę. Ta chwila jednak wystarczyła, by Demon przysłowiowo wstał lewą nogą. Jak leżał na brzuchu, uderzył nagle głośno dłonią o podłoże, nie panując nad gniewem, by dźwignąć się na ramieniu. Mimowolnie białka jego oczu przybrały czarną barwę z powodu negatywnych emocji, jakie odczuwał przez zaistniałą sytuację. Być może mogli tego uniknąć. Wystarczyło zmienić menu tej szkarady z tego, co obecnie jadła, na dobrze wysmażony wpierdol od kilku osób. A tak to wpadli w tę...no właśnie, w co?
Kouga wstał na równe nogi, głośno warcząc z niezadowolenia. Otrzepał się, wziął kilka wdechów. Jego oczy znowu stały się normalne. Z twarzą bez wyrazu rozejrzał się wokół, a następnie zaczął analizować stany swoich towarzyszy. Nie wątpił, że Ci również przeżyli, a nawet odzyskali świadomość szybciej niż sam bohater. Super. Nie było tragedii. Ale to znaczyło, że zaraz mogło być gorzej.
Rozejrzał się jeszcze raz w nadziei rozeznania się w terenie. To nie było to samo pomieszczenie w którym spotkali demona. Co więcej, charakterystyczny, kościany tron i ołtarz ze specyficznym naczyniem. Chciałoby się powiedzieć "bingo!", jednak Kouga miał trudności z przetrawieniem tego jako czegoś słodkiego od Losu. Bardziej mu to cuchnęło jak durian.
- Nie naciągajmy gościnności gospodarza - stwierdził oschle z twarzą bez wyrazu - Zabierzmy to, po co tu przyszliśmy i grzecznie, żwawo stąd znikajmy, zanim jakiś kolejny paszczur postanowi dla nas wybuchnąć
Dla bezpieczeństwa rozejrzał się jeszcze raz wokół dla upewnienia się, że czegoś nie przegapił. Następnie zamierzał udać się za resztą swojej tymczasowej bandy. Jako ostatni, chcąc osłaniać tyły.
...albo nie chcąc bać się, że w końcu któryś z jego kompanów pokusi się zaatakować go w plecy.
Wybuch okazał się nie być zabójczy dla demonów. Dodatkowo dzięki niemu znaleźliście się w sali gdzie przetrzymywany był poszukiwany przez was przedmiot. Czy mogło być jeszcze lepiej? Dla Katsu wydawało się, że jest to istny jackpot, dlatego też nie tracąc czasu oderwała fragment ubrania swojego wielkiego towarzysza i ruszyła z nim do przedmiotu.
W tym samym czasie każde z was zaczęło oswajać się z zaistniałą sytuacją. Yamato lamentował na temat swojego ubioru. Było to o tyle dziwne, że każdy prędzej spodziewałby się tego po znajdującym się nieopodal Koudze. Jak się jednak okazało bardziej zależało mu na sprawdzeniu jaki stan mają jego towarzysze - prawdziwy rycerz na białym koniu.
Ostatnia była Kitsune, której zadanie polegało nie tylko na przeżyciu, ale również ochranianiu waszej "nagrody bonusowej". Kiedy lisica ocknęła się i rozpoczęła rozglądać się za swoją małą podopieczną. Niestety, jedyne co wskazywało na to, że do niedawna znajdowało się tutaj z wami dziecko to ręka, która cały czas trzymała dłoń Kitsune. Reszta ciała była teraz już tylko i wyłącznie krwawą plamą znajdującą się pod jednym z większych kamieni. Najwyraźniej ludzkie ciało nie jest tak samo wytrzymałe jak te należące do demona. No ale cóż! Któż mógł do wiedzieć? Wracając jednak do misji. Wszyscy byliście zgodni, że nie ma sensu dłużej nadwyrężać gościnności waszego gospodarza. Zwłaszcza, że nieubłaganie zbliżał się wschód słońca.
Katsu podeszła do naczynia, z którego wydobywało się rytmiczne bicie. Jednolite, nieustające - zupełnie jakby w środku znajdowało się coś żywego - poruszającego się ze stałą amplitudą. Koniec misji był na wyciągnięcie ręki...
Dłoń Katsu opadła na ziemię, a wraz z nią kawałek szmaty, który do niedawna był jeszcze fragmentem kimona Yamato. Gdyby tego było mało, przed zdziwioną demonicą pojawiła się istota, której wcześniej nie dane było im spotkać. Ponowne uderzenie bicza w twarz skutecznie odrzuciło dziewczynę od ołtarza na dobre kilka metrów. - Chciałam to zrobić od momentu kiedy Cię tylko zobaczyłam mała kurwo. Jak śmiesz chodzić z tak podniesioną głową w domu mojego Pana? - Ton kobiety był dumny, wręcz doniosły. Kitsune mogła jednak usłyszeć, że było w nim coś co wcześniej już słyszała. Wszyscy zamarliście kiedy potworzyca ponownie się odezwała: - Czy chcecie poczekać tu na mojego Pana? Czy mam zająć się wami samodzielnie? W końcu ja spełniłam swoją część zadania - przyprowadziłam was tu gdzie chcieliście. - W pomieszczeniu rozległ się tłumiony śmiech waszej przeciwniczki.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 24/05 23:59
Dodatkowe informacje: Katsu- brak dłoni (masz możliwość wyboru której) [poziom 3], pręga na twarzy, która już zaczęła się regenerować [poziom 0]. Stoicie przed przeciwnikiem, który jest silniejszy od każdego z was biorąc pod uwagę indywidualne wartości. Powodzenia.
P.S. - od tego momentu manipulacja ciała działa już mechanicznie.
Jednak powiedzenie aby nie chwalić dnia przed zachodem słońca nie wzięło się przecież z dupy, a z tej przewrotnej tendencji losu, do wymierzania kopa w najmniej spodziewanym momencie.
Umysł Katsu, której wydawało się, że sprawdziła pomieszczenie wystarczająco dokładnie, skupił się na naczyniu na tyle intensywnie, że z początku gdy jej lewa dłoń spadła na ziemię, poczuła głównie oszołomienie.
Co do kurw…
Świst bata i uderzenie w twarz sprawiło że odleciała od swojego celu na kilka dobrych metrów. Uderzyła z impetem o ziemię, zaraz jednak warknęła ze złością i podniosła się na nogi. Złapała za kikut po dłoni i odsuwając na chwilę frustrację, skupiła się aby wypływająca krew zgęstniała i utworzyła naokoło ręki mocno przylegający opatrunek uciskowy, który chociaż wstępnie zatrzymałby krwawienie z dużych naczyń i osłonił tkanki.
Uniosła też zaraz swoją jedyną już dłoń do twarzy, rana po bacie jednak zaczynała się regenerować i nie sprawiała większych problemów.
Katsu spojrzała ze złością na demona, który pojawił się znikąd, a gdy dotarło do niej, że była to ta mała dziewczynka, którą Kouga i Kitsu postanowili ze sobą zabrać z górnego poziomu, poczuła jeszcze większą irytację.
- Dzieci. Tak szybko dorastają – warknęła, walcząc jeszcze przez chwilę z bólem po utracie dłoni, szybko jednak starając się skupić na przeciwniku. W jej prawej ręce pojawił się długi sztylet. Niby mimochodem ostrze wytarła w nasączony własną krwią opatrunek.
Licząc na to, że cała reszta Drużyny Pierścienia wejdzie do akcji polegającej na ubiciu cycatego babsztyla, Katsu doszła do wniosku, że sama powinna zająć się tym, w czym była najlepsza.
- Podnoszę głowę żeby nie czuć smrodu, który się tu roznosi – odpowiedziała robiąc krok w stronę demona i uśmiechając się nieprzyjemnie. Kątem oka cały czas kontrolowała ten przeklęty bat, aby tym razem w odpowiednim momencie zrobić unik, bądź spróbować jakkolwiek zablokować atak. - Jest tak gęsty, że opada na ziemię. Heretyk, którego nazywasz swoim panem, to musi być jednak obleśna kupa gówna, skoro wytrzymuje w tym miejscu.
Może to było nierozsądne. Może to skupiało na niej całą uwagę demona. Jednak jeżeli chociaż odrobinę więcej zainteresowania Cycatej-Toki było skupionej na Katsu, dawało to przewagę reszcie. Była też w każdej chwili gotowa zaatakować razem z nimi.
Pierwszego ataku na Katsu zupełnie się nie spodziewał. Przy drugim odruchowo wysunął pazury z palców. Jego umysł zaczął błyskawicznie analizować sytuację. Po środku pokoju stała kobieca postać uzbrojona w bicz. Emanowała przerażającą wręcz aurą. Zrozum przeciwnika, zaadaptuj się, pokonaj przeciwnika. Myśli demona zaczynały przechodzić w fazę instynktu. Sądząc po tonie głosu była wybitnie dumnym demonem. Wbrew pozorom również o tym mówił dobór broni i sposób ataku. Bicz. Broń, która raczej miała zadawać ból, niż zabijać na miejscu. Choć sam ciemnowłosy ani chwili nie wątpił, że oponentka była w stanie oddzielić tym pejczem mięśnie od kości.
Sytuacja nie wyglądała na zbyt korzystną, ale ewidentnie mieli przewagę liczebną, musieli to wykorzystać jeśli chcieli wyjść z tego cało. Nagle napadła go kolejna diabelnie paranoiczna myśl. Niech tylko, któryś spróbuję uciekać z naczyniem na własną rękę. Yamato poświęciłby własne życie, żeby takiego gagatka ściągnąć na dno. Jakże to typowe dla demonów.
Wracając jednak do aktualnej sytuacji. Katsu zapragnęła zwrócić na sobie pełną uwagę nowego przeciwnika. Psia krew z tymi dziećmi. Yamato od początku wiedział, że było coś z tym bachorem nie tak. Odpowiedź wyzwaniem na wyzwanie była całkiem niezłym pomysłem i z całą pewnością musiała zadziałać na tak pełnego pychy demona. Tymczasem święty mąż krok po kroku zaczął okrążać obdarzoną przez los (albo po prostu dobrze manipulującą ciałem) postać od prawej strony. Jeśli chcieli wykorzystać fakt, że było ich czwórka, to atak z wielu kierunków był podstawą. Miękkim krokiem na lekko ugiętych kolanach, gotowy do uniku okrążał kobietę. Czekał na odpowiedni moment. Gdyby zdecydowała się na kolejny atak, zamierzał podnieść z rumowiska jakiś kawałek belki lub gruzu i cisnąć w jej kierunku. Póki co nie zamierzał wchodzić w bardziej intymny zasięg, póki nie okaże się, że jest chociaż nieco osłabiona.
- Szkooodaaa - westchnęła niezadowolona. A teraz? Teraz musieli z nią walczyć. Lisica nie była fanką walki. Nie lubiła brudzić sobie rąk i niechętnie zajmowała się czymś tak prymitywnym. Polowanie oczywiście było czymś całkowicie innym. Walka z demonami wydawała jej się bezsensowna. Nic nie wnosiła, nic nie znaczyła. Nie marudziła jednak, tym razem nie miała zwyczajnie wyjścia. Takie było ich zadanie, a ona nie zamierzała przeciwstawiać się woli jednego z wielkich Kizuki. Wręcz przeciwnie, tak jak wszystkie cztery demony w tym pomieszczeniu, chciała mu się przypodobać.
Takiego wała.
Wystartował chyba równo z momentem, gdy odcięta dłoń demonicy uderzyła o ziemię. Albo przynajmniej chciał, żeby tak było. Zupełnie nie obchodziło go jeszcze zadawanie pytań, gdy po krótkiej analizie zrozumiał, kto tutaj był wrogiem. Podczas biegu do swojej towarzyszki zrozumiał, jak silny mógł być to przeciwnik. I jak technicznie miał przekichane przy bezpośredniej konfrontacji. Technicznie nie był jednak sam. I miał nadzieję, że do jakiejkolwiek współpracy między członkami tej sklejonej na szybko drużyny dojdzie. Sprawa z pierwszą bestią nie napawała optymizmem w tym temacie, ale lepiej późno niż wcale. I oby "późno" w tym wypadku nie było punktem dość mocno oddalonym w czasie, bo tego było zdecydowanie teraz za mało.
Swoją krótką acz szybką podróż Kouga zakończył obok przeciwniczki, od strony jej ręki, w której trzymała broń. Jeżeli prowokacje znajdującej się w dość niezręcznej sytuacji Katsu podziałają, to bohater powinien mieć krótki moment na działanie ze zwiększoną szansą powodzenia. Oczywiście pełny potencjał wroga był jeszcze sprawą do głębszego poznania, ale bezczynna analiza nie wchodziła w grę. Lepiej było czegoś spróbować w nadziei, że się uda, a przy niepowodzeniu wyciągnąć odpowiednie wnioski. I szykować się na ewentualne konsekwencje.
Demon chciał chwycić przedramię przeciwniczki i szarpnąć je w swoją stronę. Żeby tego było mało, chciał pomóc sobie przez kopnięcie swojego celu w okolice żeber, co powinno dodać nieco impetu do szarpnięcia. W ten sposób chciał zwichnąć ciągniętą kończynę. Najchętniej to by je wyrwał u samej dupy, jednak był prawie pewien, że taka opcja odpadała. A zwichnięte ramię powinno okazać się wystarczająco problematycznie, a przy okazji dość bolesne. Powinno to nieco ułatwić dalsze postępowanie z tym babsztylem.
Nie możesz odpowiadać w tematach