Spływa na niego wodospad ulgi, gdy w końcu odnajduje swoją zgubę. I bez oporządzenia wygląda pięknie, a Karasawa nie potrzebuje siodła, by ją dosiąść, ale jednak się przed tym wzbrania. Obowiązki, myśli trzeźwo, przypominając sobie po co w ogóle się tu pojawił. Obowiązki względem ludzkości. Prycha pod nosem, ale nie ma wyjścia. Musi stawić czoło tajemnicy, jaka spowija te miejsce, ale jednocześnie wie, że nie może zostawić tu klaczy. Obawia się, co mogłoby się z nią stać, gdyby sprawy wymknęły się spod kontroli.
Wraz z nadejściem nocy kończą się opcje, ale nie odczuwa z tego względu niepokoju. Poruszenie się w ciemnościach jest tym, do czego przywykł. Ale najpierw podchodzi do klaczy. Mówi do niej, uspokaja. Najzwyczajniej świecie informuje o swojej obecności. I zbiera ją ze sobą. Jest jego komfortem psychicznym, jedyną stałą w życiu. Nie może jej porzucić. Jego cel wydaje się być oczywisty - udając wędrówce, chce przyjrzeć się lepiej temu miejscu.
Dzieciaki przyglądały się tobie nieufnie, aczkolwiek perspektywa skosztowania suszonych moreli wydawała się na tyle kusząca, że niepewnie zaczęły spoglądać na siebie, a dokładniej na Ryo, który okazał się być hersztem młodocianego gangu. Chłopak czując te wszystkie spojrzenia na sobie, ostatecznie westchnął i podparł się po bokach, rzucając ci nieme wezwanie.
Tak, teraz zrozumiałeś, że decyzja, którą podjęliście z Benjiro aby zakupić coś na "przekupienie" ewentualnej dziatwy okazało się strzałem w dziesiątkę. Przynajmniej znalazłeś odpowiedni punkt zaczepienia.
- Dobra. - odezwał się wreszcie Ryo, na co pozostała czwórka wydała z siebie okrzyki pełne zadowolenia, najwidoczniej pokładając ogromną wiarę w umiejętności swego przyjaciela.
- Ale zrobimy to na moich warunkach. Widzisz tamto wiadro? - wskazał palcem w stronę zardzewiałego przedmiotu, który znajdował się od ciebie w odległości na oko pięciu metrów.
- Zagramy w kamyki. Staniesz o tu, przed linią, a następnie będziesz rzucał trzema kamykami tak, aby trafić do wiadra. Ten, kto trafi większą ilością kamieni wygrywa! Jeżeli ja wygram, oddasz nam całą paczkę i będziesz zwracał się do mnie... eeee.....hmmm, o, wiem! Będziesz się zwracał do mnie Ryo-sama! A jeżeli ty wygrasz, w co wątpię, to wtedy odpowiemy ci na jedno pytanie albo opowiemy jakąś historię. Umowa stoi? - zapytał wyciągając w twoją stronę dłoń z trzema kamieniami.
Wystarczył jeden rzut oka aby zorientować się, że twej klaczy nic nie jest. Po szybkim zabraniu swych oraz jej rzeczy, wyprowadziłeś konia z zagrody i ruszyłeś ulicami wioski. Słońce zdążyło już się schować, a mieszkańcy powoli udawali się do swoich domów. Zdałeś sobie sprawę, że będziesz zmuszony poszukać tej nocy lokum, gdzie będziesz mógł się przespać i odpocząć.
I kiedy wydawało się, że nic ciekawego nie ujrzysz, w oddali dostrzegłeś sylwetkę Benjiro, który w towarzystwie dwóch ponętnych niewiast właśnie znikał za drzwiami jednego z domów. Z kolei kątem oka dostrzegłeś Yuichiro, który... bawił się w najlepsze z jakąś grupą dzieciaków. Nim jednak zdołałeś podjąć jakąkolwiek decyzję, poczułeś jak coś uderza w twoje kolano.
To była babcia z wczoraj, która najwidoczniej wracała z zakupów, o czym świadczył wiklinowy koszyk, który trzymała, a w którym mogłeś dostrzec jakieś warzywa oraz zioła.
- Och, dobry wieczór! - przywitała cię uprzejmie.
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów dowolna c:
- Czas na odpis: 22.05. 23:00
- Bardzo proszę, abyście kontynuowali w swoich postach informację o ekwipunku, jaki posiadacie. (aktualny stan sakiewki - 1 złota, 4 srebrne)
- Mocno się targujesz, niech będzie, ale za każdym razem, kiedy przegrasz. Ja będę zabierał kilka moreli z worka, nie tylko na mnie będzie ciążyć presja porażki. - Powiedziałem krótko, niech wie, że jego przegrana również będzie wiązała się z konsekwencjami. W końcu, gdy ja przegram raz, to już nie będę miał więcej szans, a oni po prostu stracą kilka smakołyków. Wziąłem od niego kamyki i w dłoniach zacząłem je ważyć i delikatnie podrzucać, aby oswoić się z ich rozmiarem, kształtem i ciężarem. Co prawda dawno nie grałem w taką grę, ani nie puszczałem kaczek, ale chyba jeszcze nie zapomniałem, jak się to robi. - Chcesz być pierwszy, czy może rzucamy na zmianę? - Zapytałem ciekawy, w jaki sposób chciał to rozwiązać Ryo, rzucanie na przemian dostarczyłoby kolejnych emocji i dreszczyku, ale nie naciskałem na niego i dałem mu wolną rękę w tej sprawie. Dostosowałem się i zabrałem za przygotowanie do rzutu, stanąłem w lekkim rozkroku i cisnąłem kamieniem o wiadro. - Mam dzisiaj szczęście. - Powiedziałem zadowolony z siebie, gdy pierwsza próba okazała się sukcesem, nie zwlekałem i od razu rzuciłem drugi kamień, który również trafił.
- No no, chyba mam sokoli wzrok. Może powinienem był zostać myśliwym, a nie rolnikiem. - Podrzucałem ostatni kamień w dłoni, chciałem zasiać w nich małą niepewność i zwątpienie. Do ostatniego rzutu bardziej się przyłożyłem, ponieważ podkręciłem tak, aby tor lotu był po dużym łuku. Byłem bardzo zadowolony z siebie, trafiłem trzy razy, teraz tylko pytanie, czy młodzian, również będzie miał takiego cela.
- No to teraz możecie mi opowiedzieć, jakąś straszną historię o waszej wiosce. - Zanim to powiedziałem, upewniłem się, że żadna wścibska baba nie podsłuchuje mnie. - Słyszałem od Bakename, że w okolicy znikają ludzie. Chyba chciał mnie nastraszyć, ale jakoś mu nie wierzę. A wy coś o tym słyszeliście? -
albo ją przed sobą stworzę
Dzisiejszego dnia bogowie najwidoczniej sprzyjali właśnie tobie, gdyż po trzech udanych rzutach kamieniem zwycięzca był tylko jeden - i to właśnie ty nim zostałeś. Z łatwością dojrzałeś na ich twarzach malujące się rozczarowanie i smutek, że nie będą mogli spróbować suszonych moreli. Ryo westchnął ciężko, po czym skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał prosto w twoje oczy w niemalże wyzywający sposób. Przez moment sprawiał wrażenie, że pomimo przegranej nie zamierzał ustąpić i puścić pary z ust. Szybko jednak wyszło na jaw, że jednak posiadał honor i skoro słowo się rzekło to zamierzał dotrzymać swojej części "umowy", jaka została zawarta pomiędzy wami.
- Zniknięcia? Nic mi o tym nie wiadomo. - odpowiedział spokojnie, a ty nie byłeś w stanie doszukać się w jego tonie nawet krzty kłamstwa.
- A dziadek Kawasaki? - zagadnęła jedyna dziewczynka robiąc krok do przodu.
- Aaaa, no tak. Ale tata mi potem mówił, że umarł, w lesie, jak był zbierać maliny. - odpowiedział jej chłopak, na co zawtórował mu inny, najwyższy z nich.
- No moja mama też mi mówiła, że dziadek Kawasaki umarł w lesie na tych, no, malinach. - kiwnął głową.
- Nikt nie znika ot tak. A jak już, to są to zazwyczaj starsi. Chociaż ostatnio, hm, był jeden przejezdny, jak mu było.... Daichi? Chyba tak. Zatrzymał się u szefa wioski na kilka dni, a potem wyparował. Tata mówił, że wyjechał ale to było trochę dziwne, bo zostawił swojego konia.
- No, a mój kolega mówił, że widział, że... że wynosili jego rzeczy! - dorzucił chłopak z gilem, na co Ryo skinął głową na znak potwierdzenia jego słów. Już otwierał usta, żeby coś jeszcze dodać, kiedy za twoimi plecami rozległ się nowy głos, cichy i melodyjny.
- Co robicie?
- Kanno! - twarz Ryo rozjaśniła się nagle, zresztą, nie tylko jego, bo momentalnie wszystkie dzieciaki ożywiły się bardziej. Promieniując radością ruszyli do źródła nowego głosu. Należał do dość niskiego i niezwykle bladego chłopca, na oko mającego dziesięć, może jedenaście lat. Dzieci go otoczyły, aczkolwiek jego intensywnie bursztynowe spojrzenie było utkwione w twoją osobę. Momentalnie wszystkie twoje zmysły zaczęły szaleć i bić na alarm.
Nie musiałeś być chodzącą encyklopedią, aby wiedzieć z kim, a raczej z czym masz do czynienia.
- Gdzie Hana? - zapytał Ryo, na co Kanno uśmiechnął się do niego.
- Będzie nieco później. Zbiera księżycowe kwiatki dla Yin, tak, jak obiecała. - zwrócił swoje słowa do dziewczynki, a ta zaklaskała radośnie.
- Kto to? - ponownie spojrzał na ciebie.
- Yu! Zagrał z nami w kamyki! Chcesz z nami zagrać? Na pewno z nim wygrasz! - powiedział Ryo i rzucił ci wyzywające spojrzenie. Kanno roześmiał się cicho i pokręcił lekko głową.
- Może później, chociaż nie sądzę, aby wasz nowy znajomy chciał grać z dziećmi, prawda, Yu?
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów dowolna c:
- Bardzo proszę, abyście kontynuowali w swoich postach informację o ekwipunku, jaki posiadacie. (aktualny stan sakiewki - 1 złota, 4 srebrne)
- A gdzie jest jego grób? Chętnie złożyłbym kwiaty i zapalił kadzidło. Trzeba celebrować pamięć o zmarłych. - Zapytałem z troską na twarzy. Jeżeli umarł w lesie ze starości, to go pochowali a ciało znajduje się w grobie, jeżeli nie ma grobu albo ciała w nim nie będzie to demon go zjadł. Widać ewidentnie coś tu się działo, ludzie niby wyjeżdżali albo umierali ze starości, ale jakoś wioska nie żyła w żałobie. Już miałem podpytać dzieciaki o tego Daichi i okoliczności zniknięcia, gdy usłyszałem za sobą nowy głos. Może nie byłem w pełni skupiony, ale powinienem usłyszeć jego zbliżające się kroki. Pewnie Saiyuri nie miałaby problemu, żeby wychwycić jak się skrada, ale niestety mój zmysł miał ograniczony promień, chociaż zasięg był większy. Gdy tylko odwróciłem się w jego stronę momentalnie i mój wzrok spoczął na nim. Poczułem, jakbym patrzył na śmierć, nie było wątpliwości, to był demon, na którego mieliśmy zapolować. Starałem się zachować wcześniejszy uśmiech na twarzy i nie dać po sobie poznać, że wiem o nim. Chociaż bardziej prawdopodobne, że były to dwa demony, a skoro działały w grupie, to były raczej słabe w pojedynkę.
- Czemu, bardzo lubię grać w gry, jeszcze nie jestem taki stary. No ale robi się późno, a ja jeszcze muszę starą szkapą się zająć. Nie mogę Ryo dać Ci woreczka, bo nie wygrałeś.... ale polubiłem was, więc pozwolę się wam poczęstować i jutro spróbujesz swoich sił na nowo, pasuje? - Wyciągnąłem w ich stronę woreczek i przesunąłem przy każdym nawet przy Kanno. Wiedziałem, że demony nie lubią ludzkiego żarcia, ale musiałem zachować pozory, że nie zdaje sobie sprawy kim jest. Nie chciałem, aby złapał jakikolwiek cień podejrzeń, bo to utrudni mi robotę, a mieszkańcy wioski musieli mnie polubić i dalej myśleć jak o farmerze.
albo ją przed sobą stworzę
Nie mogłeś oprzeć się wrażeniu, że demon o dziecięcej aparycji wiedział kim jesteś. Jego spojrzenie co rusz zahaczało o twoją osobę, by po chwili jego uwagę na powrót zabierały dzieciaki, które najwyraźniej nie zdające sobie sprawy z jakim potworem mają do czynienia wesoło gawędziły ze swoim "przyjacielem". Na informacje o możliwości skosztowania suszonych moreli, ich oczy zaiskrzyły a na dziecięcych twarzyczkach pojawił się szeroki uśmiech. Momentalnie cała piątka otoczyła cię i, o dziwo, bez popychania każdy odczekał grzecznie swoją kolejkę.
Kiedy podsunąłeś torebkę demonowi, ten z lekkim uśmiechem, bez oporów, sięgnął bladą dłonią do jej środka.
- Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko, jeżeli wezmę również siostrze? - zapytał, choć oboje wiedzieliście, że oba kawałki owoców najpewniej wylądują gdzieś w na ziemi.
Ryo ziewnął szeroko i przeciągnął się, a znużenie zdawało się uderzać każdego po kolei. Nawet ty zacząłeś odczuwać mozolne skutki całego dnia w drodze.
- Chyba już pójdę. - mruknął chłopiec, na co zawtórowały mu inne dzieciaki. Ostatecznie skończyło się na tym, że wszyscy pożegnali się z tobą, umawiając jednocześnie kolejnego dnia o tej samej porze i w tym samym miejscu. Gdy cała szóstka odchodziła wąską uliczką, Kanno odwrócił się przez ramię, by spojrzeć na ciebie po raz ostatni raz i mogłeś przysiąc, że dostrzegłeś na jego ustach lekko wykrzywiony uśmiech, który nie pasował na dziwnego wyrazu całej jego twarzy.
Po chwili zostałeś zupełnie sam po środku wioski. Byłeś tak zaaferowany graniem w kamienie z dzieciakami, że nie zauważyłeś jak noc otuliła sobą całą wioskę, a jej mieszkańcy zdołali czmychnąć do swych domów. Niestety, twojego towarzysza jak nie było tak nie było. Gdzieś w oddali zawył wilk oraz zahuczała sowa przypominając ci, że czas podjąć decyzję co dalej.
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów dowolna c:
- Bardzo proszę, abyście kontynuowali w swoich postach informację o ekwipunku, jaki posiadacie. (aktualny stan sakiewki - 1 złota, 4 srebrne)
- Śmiało, możesz wziąć dla siostry. Gdyby nie zbierała kwiatków, to byłaby tutaj prawda, więc jej też się należy. - Odpowiedziałem z uśmiechem. Nie mogłem go sprowokować do walki i to jeszcze przy tych dzieciach i bez swojej broni. Na szczęście wszyscy rozeszli się w swoje strony.
Chociaż to wcale nie załatwiało sprawy, zdemaskowaliśmy się na wzajem. Przywódca wioski jest podejrzany, skoro to z jego domu zniknął podróżny, a my się u niego dzisiaj zatrzymamy. Chociaż coś mi mówi, że będę sam u niego spał, skoro Benjiro zniknął, jak kamień w wodę, a Arata chyba nawet tutaj nie dotarł. Mam wrażenie, jakbym o czymś zapomniał, tylko o czym? O kurwa, o zachodzie słońca miałem się spotkać z Shinjim przy wodospadzie, oby jeszcze tam był. Pobiegłem szybko do wozu, aby wyciągnąć swój miecz nichirin zapakowany w materiałowy bordowy pokrowiec i trzymając go w dłoni, pobiegłem do wodospadu. Na miejscu zacząłem rozglądać się za Hokuto, aby mu opowiedzieć o swoim odkryciu i zdać raport.
- Żeby nie tracić czasu, Benjiro i Arata przepadli, nie wiem, co z nimi, ale udało mi się ustalić, że w wiosce są przynajmniej dwa demony. Wyglądaj jak dzieci, używają tutaj imion Kann i Hana. Spotkałem chłopaka, gdy wyciągałem informacje od innych dzieci. Niestety wydaje mi się, że rozpoznał we mnie zabójcę. Dodatkowo na pewno w to wszystko zaangażowany jest mężczyzna o imieniu Ume, podobno jeden z podróżnych zatrzymał się u niego i przepadł, a później wynieśli jego rzeczy z domu. Jaki mam plan działania po odkryciu prawdy Shinij-san? - Zapytałem, nie chciałem wyrywać się z własnymi pomysłami, w końcu on tutaj dowodził, a ja miałem wykonywać rozkazy.
albo ją przed sobą stworzę
Kiedy dotarłeś na miejsce bez problemu zauważyłeś drobną sylwetkę drugiego łowcy demonów. Jak się spodziewałeś - brakowało dwójki kompanów, z którymi miałeś rozwiązać zagadkę tajemniczej wioski. Na twoje słowa chłopak skrzywił się nieznacznie i zmarszczył brwi, zastanawiając się nad czymś intensywnie. Uniósł dłoń i potarł wierzchem dłoni o bok żuchwy, aż wreszcie westchnął ciężko, wyraźnie rozczarowany.
- Zmiana planów. Jeszcze dzisiejszego wieczoru musisz koniecznie wyjechać z wioski i wrócić do miasta. Wycofujemy się. Przede wszystkim musimy odnaleźć Aratę i Benjiro, ale tym już nie zaprzątaj sobie głowy. Przynajmniej nie teraz. Spróbuję się czegoś dowiedzieć i dam ci znać. Póki co jesteśmy zmuszeni przerwać misję. Wyczekuj wszelakich informacji i bądź gotowy na powrót tutaj. - poinstruował cię krótko, a następnie bez dalszych zbędnych słów zniknął w ciemności otaczającego was lasu. Kątem oka dostrzegłeś po chwili czarnego niczym noc kruka, który uniósł się nad drzewami, zapewne niosący ważne informacje do Mistrza.
Nie mogłeś wyzbyć się wrażenia, że zawiedliście, pomimo uzyskania naprawdę ważnych i cennych informacji. Ale czy na pewno podzieliłeś się nimi wszystkimi?
Nie możesz odpowiadać w tematach