⠀⠀Tylko skąd w takim razie spadła na niego ta fala bólu? Poczuł nagle, jakby zamiast powietrza miał w płucach ogień. Westchnął gwałtownie, krzywiąc się z bólu. Impet ciosu posłał go o krok do przodu. A on nie miał zamiaru ruszać w stronę demona tysiąca nóg. Jeszcze nie. Lądując na stopniu miał już świadomość kto go zaatakował. Nie miał pojęcia dlaczego i szczerze, nie obchodziło go to w tym momencie. Został zaatakowany. W plecy. Mieczem którym miał bronić się przed demonami. Jak widać, błędne decyzje mściły się paskudnie...
⠀⠀Zacisnął dłonie na rękojeści miecza i przyłożył ostrze do prawego ramienia. Musiał załatwić to szybko. Wraz z ruchem ostrza obrócił się w lewo, aż do spotkania wzrokiem Izo. W trakcie spróbował odetchnąć głęboko, rozprowadzić tlen i energię po całym ciele. Czuł się za to, jakby łapał powietrze przez grubą chustę. No nic, musiało wystarczyć. - Ichi no kata: Minamo Giri - szepnął wypuszczając przed siebie poziome cięcie na wysokości ud mężczyzny. Chciał go wyłączyć z walki i dopilnować, by nie zniknął stąd korzystając z zamieszania. A przede wszystkim odpłacić pięknym za nadobne. Dobrze wiedział po wydarzeniach w Edo, że z takimi obrażeniami długo nie utrzyma się na nogach. A miał tu jeszcze demony do ubicia.
⠀⠀Dopiero widząc, że jego przeciwnik zostaje ranny odwraca się raz jeszcze, w kierunku demona-stonogi. Pobożnie zakładał, że inni zabójcy odwrócą uwagę bestii. A nawet jeśli tak nie było i ta szarżowała po raz kolejny w jego stronę, to ratował się odskokiem w las.
⠀⠀Gdyby jednak potwór faktycznie był zajęty walką z innym zabójcą, to Kirei rusza w ich stronę chcąc dołożyć swoją cegiełkę do pojedynku. Planował wykonać dobrze sobie znany ruch drugiej formy, ale bez wspierania się oddechem. Nie był w stanie wykrzesać z siebie więcej w tej chwili. Mógł za to dobiec od boku demona i wyskoczyć wysoko z mieczem nad głową, by wykonać jedno, silne cięcie na planie tnąc na ukos - od barku przez klatkę piersiową. Chciał być przydatny tak długo, jak tylko był w stanie. Jeżeli zawiśnie na niej, trudno. Gdyby jednak przeleciał po cięciu dalej, to zamierzał zamortyzować upadek robiąc przewrót i dopiero wtedy stając na nogi.
- Mechanicznie:
- Wynik na kostce - 12 https://hashira.forumpolish.com/t120p450-rzut-kostka#5437
Ichi no kata: Minamo Giri - Użytkownik przykłada swoje ostrze do przeciwległego ramienia, a następnie wykorzystując impet wykonuje szybkie, precyzyjne cięcie.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Ayumu nie przestał biec, a nawet próbował wydłużyć stawiane kroki, kierując się w górę schodów i ciągnącej za sobą dzieci demonicy. Był to jasny znak, że Kirei i Kotone musieli sobie w tym momencie poradzić sami, ale wierzył w nich, nie mówiąc o tym, że ostatnie czego potrzebowali, to żeby demon zniknął gdzieś z całą dzieciarnią. Kiedy udało mu się zmniejszyć nieco dystans, wspomógł się technikom, wyskakując błyskawicznie do przodu za pomocą pierwszej techniki swojego oddechu, ostrzem celując naturalnie w szyję demonicy.
Pozostawał jednak uważny. Nie chciał przypadkiem trafić w któregoś ze smarkaczy, gdyby demonica miała fantazję się którym zasłonić. Jeśli też wyglądało, jakby próbuje go zaatakować, próbuje tego uniknąć.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Robiła wszystko, żeby nadążyć za demonicą i nadrobić dzielący je dystans - energia oddechu równo rozprowadzała się po jej ciele; dziewiąta technika więc ciągle ją niosła, pozwalając nadrobić kolejne metry. Podczas tego makabrycznego wyścigu musiała postawić przed sobą priorytety, zwalczając czystą chęć mordu na - naturalnie podczas pogoni - odwróconej do niej plecami centaurzycy. Kark miała idealnie odsłonięty... Ale Gato ciągle brakowało tych kilku metrów. Wpadając na drogę do świątyni, spodziewała się dosłownie wszystkiego: ale na pewno nie Kireia atakowanego przez człowieka. Człowieka...?
Być może to właśnie przez tę drastyczną scenę zabrakło jej tchu - a może powodem było wcześniejsze poturbowanie u podnóża góry. Poczuła jednak jak woda ją opuszcza, a oddech przez ten krótki moment zaświstał jej w krtani buntowniczo. Technika niosąca ją jak na grzbiecie fali rozpłynęła się i Gato nie chcąc wypluć własnych płuc, musiała się zatrzymać przynajmniej na moment.
Kolejną decyzję musiała podjąć w ułamku chwili, zezując wręcz, by szybko przeanalizować swoje - ale i swoich towarzyszy - położenie. Jeśli doskoczyłaby do Kireia, pozostawiłaby zniekształconą demonicę samą sobie - wybór więc był dość oczywisty. Zwłaszcza, że przez ten ułamek sekundy potworzyca pozostawała jeszcze w bezruchu, obracając się w ich kierunku po wyhamowaniu z szarży. Kotone nie mogła nie skorzystać z tej małej przewagi braku impetu - momentalnie więc wystrzeliła w kierunku dotychczasowej dezerterki, nie tracąc oddechu na żadne słowne zaczepki. Liczyła, że demonica nie zapomniała o swoim pragnieniu jej pięknych nóżek. Nie mogła użyć techniki wody, nie chciała również znów odbić się od zgniłej tarczy z dodatkowych kończyn - za cel obrała sobie broczący już krwią, rozszarpany bok demona. Chciała zaatakować od flanki, wyskoczyć z rozpędem, mierząc szerokim, poziomym cięciem od przeciwległego biodra.
I caught you staring
⠀⠀Na polu walki nastał chaos. Z dwóch stron konfliktu, zrobiło się ich trzy, może nawet cztery, gdyby wierzyć słowom Demonicy Kwiatów. Ona bowiem, swobodnym aż do przesady krokiem, oddalała się powoli od schodów, prowadząc przy sobie zesztywniałe ze strachu dzieci. Stanowczym gestem dłoni powstrzymywała je od zerkania za siebie, w miejsce z którego dochodziły odgłosy walki, jęki rannych i dźwięk rozlewu krwi.
⠀⠀Zatrzymała się jednak, gdy za jej plecami rozległ się odgłos kroków Ayumu. Spojrzała na zabójcę przez ramię, w ostatniej chwili zasłaniając się od ataku wyciągniętą przed twarzą ręką. Prysnęła krew, jednak demonica nawet nie jęknęła. Zachwiała się jedynie i z trudem utrzymała równowagę, opierając się mimowolnie na dzieciach.
⠀⠀— Jesteś pewien, że to ja jestem w tej chwili twoim wrogiem? — zapytała tonem, w którym bez wątpienia brzmiał strach. Być może zdała sobie sprawę, że od dekapitacji dzieliło ją bardzo niewiele. Gdyby nie wcześniejsza walka zabójcy z drugim demonem, siła ciosu najpewniej utorowałaby sobie drogę przez wyciągniętą kończynę. Ciężko było manewrować mieczem, gdy młodą kobietę otaczały dzieci. Ona też na nie spojrzała. — Chcę tylko przeżyć i ochronić te maluchy. Może po prostu zapytasz je, czy chcą z tobą pójść?
⠀⠀Pchnęła najstarszą dziewczynkę w kierunku stojącego w bezpiecznej odległości Ayumu, ale ciemnowłosa kilkulatka z miną silnego powstrzymania łez przylgnęła do boku demona. Nie zważała nawet na krew, która kapała obficie z rozciętego na całej długości przedramienia swojej opiekunki. Pokręciła głową, czerwona na twarzy i drżąca na całym ciele.
⠀⠀— Chcę... chcę zostać z panią Gumo. W domu... wcale mi się nie podoba — jęknęła najcichszym możliwym głosem, który z ledwością dotarł do uczu zabójcy. Demonica pokiwała energicznie głową powołując się na słowa swojej podopiecznej. Sama nie była wiele starsza od trójki dzieci, a jej naiwne, dziecinne przekonanie, że czyni dobrze zabierając spragnione zabawy dzieci od rodziców, pozwoliło jej uśmiechnąć się triumfalnie.
⠀⠀Chociaż bez wątpienia wyglądał jak potwór, momentami w oczach mężczyzny jawiła się niezwykle ludzko, jakby na jego wzrok padła osłabiona wersja iluzji. Wszystko falowało. Paskudne macki, a potem różowa, śliczna twarz młodej kobiety, potem zielona, popękana skóra i nagle piękne, złotawe kosmyki i błyszczący wzrok. Obraz demona, który za wszelką cenę starał się przypominać człowieka.
⠀⠀Fragmenty tej rozmowy docierały również do uszu pozostałych uczestników walki. Chociaż dla Kireia istotniejsze okazało się utrzymanie pionu po ataku i krótkiego szoku, jaki na niego padł po niespodziewanym pchnięciu od tyłu. Fragment ubrania zabarwił się natychmiast na głęboki, czerwony odcień krwi, która przy każdym kolejnym ruchu spływała mu po plecach gorącą wstęgą.
⠀⠀Zaskoczenie napędziło gniew, ale równie silne emocje odczuwał teraz Izo, który nagle w pełni świadomy swojego postępowania czuł, jak tężeje każdy mięsień jego ciała. Atak bez wątpienia był niehonorowy, lecz demony osiągnęły dokładnie to, czego chciały. Zwróciły przeciwko sobie dzierżących nichirin.
⠀⠀Na ułamek sekundy ich spojrzenia spotkały się. A potem w kierunku wyciągniętego miecza Izo powędrowała silna fala uderzenia, daleko wykraczająca poza zwykłe cięcie ostrzem. Broń zabójcy zazgrzytała trafiając w swoją siostrę i cięcie ześlizgnęło się po skosie. Takagi poczuł, jak rękojeść wyrywa się z jego uścisku, a szorstkie wiązanie wyślizguje z dłoni w gwałtownym szarpnięciu. Katana wystrzeliła na bok pozostawiając go z obdartym wnętrzem dłoni i bólem wypchniętych pod wpływem siły nadgarstków. Upadł do tyłu i w pierwszym momencie wyglądało to na bardzo niegroźne wybicie broni z ręki przeciwnika, jednak kiedy pęd ustał, jedna z jego nogawek pociemniała, a chłodne powietrze wdarło się do wnętrza rozległego rozcięcia. Adrenalina sprawiła, że poczuł się bardzo lekko, a lewą nogę pokryły łaskoczące dreszcze.
⠀⠀W panice próbował powstać, ale nogi szybko się pod nim załamały. Nie czuł, kiedy uderzył jedną z nich o schody, zamiast tego zaczął się przesuwać w kierunku lasu, ciągnąć za sobą krwawiąca kończynę. Tym razem jego myśli nie nawiedzał żaden demon, a zwyczajny, ludzki strach. Pochłonęła go ciemność, kiedy tylko wpełzł między zarośla. Na jego szczęście zabójcy mieli pełne ręce roboty.
⠀⠀Możliwości Kireia były ograniczone, mógł albo skupić się na zemście, albo usatysfakcjonowany zadaną raną zwrócić się w kierunku głównego zagrożenia - owleczonej przeróżnymi odnóżami bestii. Demon był jednak ich głównym zagrożeniem i pomimo żaru bijącego od rany to właśnie z nim stanął do walki stanął do walki.
⠀⠀Kotone nie pierwszy raz widziała, jak demon przygotowuje się do szarży. Jego ruchy były w tym momencie znacznie wolniejsze, niż gdy zbiegał w dół zbocza. Kiedy tylko wybrał swój kierunek, zaczął buksować w miejscu wieloma odnóżami, a gdy odpowiednio wiele z nich zdołało odepchnąć się od gruntu, ruszył. Prosto na swoją przeciwniczkę - zabójczynie, która nie tracąc impetu wystrzeliła z lasu. Chociaż nie towarzyszył jej efektywny zamach charakterystyczny dla techniki oddechy, Kotone mogła poczuć, że "siadło idealnie". Wiele drobnych rzeczy zbiegło się jednocześnie i kiedy jej broń wystrzeliła pionowo do boku demona, w okolicy rozniósł się paskudny odgłos wilgotnego mlaśnięcia. Jej wierzchnie ubranie zrosiła gęsta, lepka krew. Szarża demona została właściwie zatrzymana, a z jego bok zmienił się w szkarłatną masę w miejscu, gdzie normalnie widniała ręka. Niewykluczone, że monstrum celowo pozwoliło tak brutalnie się uszkodzić, ale jego krew oblała zabójczynię.
⠀⠀Cały czas, jeszcze od starcia ponad brzegiem strumienia, uśmiechało się szczerząc naostrzone zęby.
⠀⠀Widziała to tylko Kotone, która po raz kolejny zamieniła się z demonem pozycjami, ale zza pleców bestii nadbiegał jakiś cień. Ciemność nie pozwalała im zorientować się dokładnie w swoim położeniu, dlatego dopiero kiedy błysnął metal niebieskawej klingi, zorientowała się, że do walki włączył się również Kirei.
⠀⠀Ze względu na pokaźne wymiary demona, jego atak nie sięgnął łba bestii, ale rozrył jego plecy podążając pod skosie. Od uszkodzonego już wcześniej boku, aż do linii kręgosłupa. W powietrze wystrzeliły kolejne kropelki krwi demona, a kiedy młody zabójca wylądował na obu nogach po tym efektownym wyskoku, poczuł jak powietrze opuszcza nagłym pchnięciem jego płuca, jakby ktoś zdzielił go w sam środek przepony. Swój atak zakończył u boku demona, który zaskoczony ciosem od pleców, pozostał w miejscu strzelając spojrzeniem to w kierunku Kotone, to na Kireia.
⠀⠀— Ha...! Teraz będą moje...! — sapnął, szukając swojego małego zwycięstwa w tej sytuacji. Demonica zgarbiła się znacznie pod wpływem ran, a jej wąskie oczy skupiły się na kobiecie, której ubraniu której pojawiły się smużki dymu.
⠀⠀Demon Kwiatów spojrzała jeszcze raz w oczy Ayumu.
⠀⠀— Nie wolisz uratować swoich towarzyszy? — zapytała tylko.
Kirei: rana kłuta po prawej stronie pleców, uszkodzone płuco [poziom 3]
Takagi Izo: rana cięta na udzie od pachwiny do kolana, płytsza na brzegach, głęboka na środku. Krwawi intensywnie i uniemożliwia stanięcie na lewej kończynie [poziom 3], obtarte wnętrza dłoni i obolałe nadgarstki [poziom 1]
Takagi Izo: Masz w swoim poście dalszą możliwość podjęcia ucieczki ze wzgórza. O opuszczeniu tematu zadecyduje MG. Ostateczny opis konsekwencji obrażeń otrzymasz w zależności od swojego postępowania w poście.
Kirei: Od teraz co kolejkę wykonuj rzut na utratę przytomności spowodowaną utratą krwi. Obecnie wynik oznaczający omdlenie jest w przedziale 12-20 (19 - 1x kolejka + 2x3 atak), co kolejkę dolna granica będzie spadać. Wynik powiększy się o trzy punkty, jeżeli wykonasz ofensywny ruch. Wynik uwzględnij w swoim poście.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 12.03 23:00
Dodatkowe informacje:
Skala i obrażenia demona 5.0
Bardzo poglądowa mapka 2.1
⠀⠀Spróbował odetchnąć raz jeszcze, pozbyć się słabości z ciała i rozjaśnić mrok spowijający go z każdej strony. W odpowiedzi otrzymał tylko kolejną falę bólu i ognia przeszywającego mu płuca. Podpierał się o miecz, by nie paść na twarz bez ducha. Słabeusz.
⠀⠀Za się uważał, by próbować zakończyć to wszystko bez rozlewu krwi? Był zabójcą, nie szlachetnie urodzonym, który podczas ceremoniału potrafił kreślić nowe granice wpływów, decydować o życiu tysięcy słuchając w tle gry muzyków. Miał tropić, zabijać i w razie potrzeby oddać życie. A mu się zachciało bawić w mesjasza, co to każdemu dogodzi... Gówno. Wszystko i tak rozstrzygnie walka. Dwa demony, dwóch zabójców. Ranny człowiek i zabójca w jeszcze gorszym stanie. Mógł całkiem śmiało założyć, że z racji licznych ran demon o stu nogach nie będzie już tak groźny. W tej chwili nie myślał o tym. Nie wyciągał wniosków. Chciał pomóc, a nie być balastem.
⠀⠀- Ichi no kata... - wyszeptał i raz jeszcze zaczerpnął powietrze, starając się je wepchnąć do tej nędznej, ludzkiej formy. A może słowa wybrzmiały tylko w jego głowie? Dobrze znał swoje ograniczenia, ale w tej chwili miał to wszystko gdzieś. Chciał więcej. Musiał coś zrobić. Nie było innego wyjścia.
⠀⠀Był tuż obok demona, który nawet nie traktował go jak zagrożenia. Kirei to rozumiał. A jednocześnie bardzo liczył na to, że zaskoczy wszystkich, w tym samego siebie. Chciał poderwać się ostatnim skokiem przed siebie, w kierunku odwłoku demona. Ostrze ciążyło mu w dłoni, a ciało leciało w dół, prosto do otchłani. - Minamo Giri! - zawołał, słysząc swój głos z bardzo daleka. Chciał tylko wprawić ten przebity worek mięsa, którym był w jeden, ostatni ruch. Cięciem tym chciał pogłębić ranę z boku odwłoku demona. A potem niech wali się świat.
⠀
⠀⠀
Wynik rzutu: 18
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Słuchał jej, ale nie odpuszczał z czujności.
- Nie - odpowiedział krótko, marszcząc tylko brwi i zamachując się szybko ostrzem, celując w szyję demonicy. Była niewiele wyższa od dzieciaków, ale liczył na to że żadne z nich nie wpadnie na głupi pomysł, żeby znależć się na linii jego cięcia. Jeśli demonica próbuje się bronić, uderza w mieczem w cokolwiek pierwsze wyciągnie w jego stronę. Jeśli próbuje się zasłonić dzieciakami, lub te probują ją chronić, celuje kopnięciem na wysokości klatki piersiowej, próbując gnojarstwo, i demonice, wytrącić z równowagi i najlepiej przewrócić.
Prawdę powiedziawszy, chętnie zapytałby ją o parę rzeczy. Dał wybór może. W końcu od techniki zabójców wody, jeśli demon był chętny, umierało się chyba o wiele spokojniej. Czas na pogawędki jednak, dobiegł końca.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Gęsta, lepka posoka oblała jej haori jeszcze w locie, gdy upadała lekko - niemal z wdziękiem - przy boku przeciwniczki. Gato miast tryumfować, zaklęła jednak szpetnie - prędko obracając się ku potworzycy. A tak starała się uniknąć kontaktu z jej krwią... swąd palonego materiału upewnił ją w tym, że całkiem z resztą słusznie. Szarpnęła za klapę okrycia, zrywając zapięcie płaszcza, gdy - z pewnym zaskoczeniem - dostrzegła Kireia włączającego się do walki. Nie miała jednak zamiaru czekać, aż demonica skupi się na rannym towarzyszu i jego desperackim wypadzie. Mierząc się spojrzeniem z maszkarą, bez zastanowienia dosłownie zdarła z siebie czarne, dymiące haori - ciskając nim w twarz demona.
— Weź je sobie — warknęła, nim nie nabrała ze świstem oddechu, który żywym ogniem rozpalić miał jej obnażone nagle ciało. Wyskoczyła pod kątem - by choć minimalnie zmienić swoje położenie - i uniosła ostrze nad głowę. Nie było szarży, nie było rozbiegu - musiała więc wytworzyć własny impet; ósmą formą oddechu, by wcisnąć na garb demona siłę wodospadu. Po udanym - bądź przeciwnie - ciosie, próbowałaby odbić się od tułowia zarazy, żeby ponownie przyjąć pozycję kamae i przede wszystkim: nie dopuścić demona do Kireia.
I caught you staring
⠀⠀"Nie"
⠀⠀Krótkie, cierpkie słowo, po którym nastąpiła cisza, od której aż dzwoniło w uszach. Demon Kwiatów zacisnęła usta w wąską linię. Ramionami otoczyła stłoczone u jej nóg dzieci. Przerażone, drżące małe istoty o wykrzywionych obliczach. W kierunku Ayumu padło spojrzenie, nie jednej, a czterech par oczu czekających w napięciu, lecz kiedy ostrze przecięło powietrze, nikt nawet nie drgnął.
⠀⠀Przez krótki ułamek czasu wydawało się, że nie trafił. Ostrze minęło krtań o milimetry, a może... młoda kobieta patrzyła na niego zaskoczonym wzrokiem, ale jej oczy powoli się przymknęły, jakby w zadowoleniu. Powietrze zatrzeszczało od przeskakujących pomiędzy zabójcą, a jego ofiarą iskierek. Głowa demona z cichym mlaskiem osunęła się w dół, padając pod nogi dzieci.
⠀⠀Wszystkie milczały. Blade jak kreda twarze zastygły w wyrazie zaskoczenia.
⠀⠀Chłopczyk z kikutem zamiast jednej z nóg przeskoczył żałośnie w kierunku Ayumu i uderzył go zwiniętą pięścią w udo. Potem rozpłakał się głośno szarpiąc zabójcę za materiał jego nogawek.
⠀⠀Świadomość Demona Kwiatów znikała w mroku.
⠀⠀Kirei? Czy jest w tym świecie miejsce dla demonów?
⠀⠀Łagodny, dziewczęcy głos odezwał się w jego głowie, gdy pierwsze mroczki przesłoniły wizję. Ziemia pod jego stopami zaczęła falować, aż w końcu zbliżyła się niebezpiecznie do głowy zabójcy. Wzgórze drżało, albo... to on zbliżał się niebezpiecznie do gruntu.
⠀⠀Najpierw padł na kolana. Z ust wytoczyło się bezwiednie trochę ciepłej, rzadkiej krwi. Kleiła się do podniebienia, spływała w dół gardła, a z każdym oddechem napływało jej znacznie więcej. Ból rozchodził się od pleców po całym ciele, ostry i pulsujący.
⠀⠀Czym jest dobro, Kirei? I kto o tym decyduje? Czy odradzając się jako demon zasługuję od razu na śmierć?
⠀⠀Pomimo największych starań, nie mógł wykrzesać z siebie jeszcze odrobiny tej energii, potrzebnej aby stawić czoła zagrożeniu. Niehonorowo zadana rana była zaledwie zalążkiem problemów zabójcy. Siląc się na nie jeden, a dwa ataki poszerzył swoją ranę.
⠀⠀Czy było warto?
⠀⠀Przed oczami widział rękojeść swojego miecza. Czyżby wypadł mu z ręki?
⠀⠀Coś poruszyło się w tle. Rozmyty, ciemny kształt.
⠀⠀Demon o wielu odnóżach dostrzegł, jak Kirei chwieje się na nogach i pada tak blisko niego. Tak strasznie blisko jego przeogromnej masy skradzionych kończyn. Jakaś dłoń sięgnęła ku jego twarzy i pogłaskała policzek, kiedy z ust wylała mu się kolejna porcja krwi.
⠀⠀Kamienie były ciepłe. Tak zadziwiająco ciepłe, pomimo że noc nastała dawno temu. Nie widział praktycznie nic, tylko ciemność i malutką, złotą iskierkę, która zatańczyła przed jego twarzą, aż zgasła.
⠀⠀— Ah, mój ulubiony widok... zabójcy tarzający się przede mną na ziemi — zakpiło monstrum, które w jednej chwili straciło zainteresowanie Kotone. Krew lała się z wielu wyrąbanych uszczerbków na ciele. Ciemniejsza, niż u człowieka. Odwróciła się w miejscu jak pająk, a potem nachyliła ku Kireiowi sunąc szorstkimi opuszkami po twarzy chłopaka. — Może by tak... ah, co jeśli?
⠀⠀Mamrotała do siebie, a na końcu oblizała spierzchnięte wargi ciemnym jęzorem, gdy jej wzrok padł na wąskie nogi zabójcy. Na pewno przez jej głowę przechodziły teraz najróżniejsze myśli, które najpewniej nie spodobałyby się właścicielowi samych kończyn. Na to jednak nie miał wpływu. Padł ofiarą szalonego, egocentrycznego demona, którego jedyną pasją było odrywanie kończyn. Jak dziecko, które dla zabawy odrywa odnóża muchy, by popatrzeć jak stworzenie wije się w agonii.
⠀⠀Wąskie ostrze wślizgnęło się w bark demona odcinając spory kawałek ciała, a potem wbiło się w pod ostrym kątem u nasady szyi, rozrywając tkanki. Kotone wykorzystując nieuwagę i pozycję demona zdołała nadszarpnąć jego szyję, ale cios nie przeszedł do końca. A co najgorsze, broń zabójczyni utknęła werżnięta głęboko w ciało bestii. Nawet gdyby szarpnęła, jedyne co mogła poczuć, to tępy ból rozchodzący się po ciele. Pamiątka po wcześniejszym stratowaniu i efekt szybkiego używania kolejnych form oddechu.
⠀⠀Sama nie była w stanie dokończyć dzieła.
⠀⠀Samotność mogła doskwierać też Izo, który przedzierając się przez nocny las mógł poczuć się jak ślepiec. Wizja ograniczała się do kilkunastu centymetrów w przód. Księżyc ukryty za górą nie oświetlał mu drogi. Brocząc krwią wędrował tak szybko, jak tylko był w stanie, a mimo to gdzieś z oddali nadal docierały do niego odgłosy walki toczonej przez zabójców. Walki, której niechlubnie stał się częścią.
⠀⠀Kiedy głos demona opuścił jego głowę, poczuł się wolny, ale wolność niosła ze sobą poczucie winy. Czy konsekwencje będą go śledzić nawet wtedy, gdy ucieknie z terenów świątyni? Myśli mogły go gnębić, ale ważniejsze od poczucia winy, było poczucie bezpieczeństwa. Jak najszybciej oddalić się od niebezpieczeństwa, znaleźć schronienie i pomoc...
⠀⠀Materiał haori owleczony wokół rany przesiąknął krwią zanim mężczyzna zdołał dobrze umocować wiązanie. Po skórze ściekały mu gorące kropelki krwi i tylko adrenalina pozwalała mu jeszcze iść. Gałęzie trzaskały, drzewa szumiały cicho ponad jego głową. Nagle ziemia pod jego stopami urwała się.
⠀⠀Świat zawirował, huk toczącego ciała - jego własnego - wybuch w uszach natłokiem różnorakich odgłosów. Noga zabolała tak mocno i gwałtownie, że kiedy wreszcie zatrzymał się po niewątpliwie szybkim, aż niebezpiecznym zejściu ze stromej części wzgórza, miał przynajmniej pewność, że kończyna całkowicie nie odpadła. Przyćmiewające wrażenie prawie odebrało mu mowę, ale kiedy odzyskał odrobinę opanowania, mógł dostrzec, że siedzi w płytkim strumieniu, który oblewał go z każdej strony. Wilgoć działała niemalże kojąco w kontraście do palącego bólu rozcięcia.
⠀⠀Kawałek drogi za jego plecami majaczyły światła dzielnicy.
Kirei: rana kłuta po prawej stronie pleców, uszkodzone płuco [poziom 3]
Takagi Izo: rana cięta na udzie od pachwiny do kolana, płytsza na brzegach, głęboka na środku. Krwawi intensywnie i uniemożliwia stanięcie na lewej kończynie [poziom 3], obtarte wnętrza dłoni i obolałe nadgarstki [poziom 1]
Takagi Izo: z/t z tematu. Podsumowanie otrzymasz wraz z innymi.
Kirei: Postać zemdlała. Możesz ominąć kolejkę, chyba że chciałbyś coś napisać.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 14.03 23:00
Dodatkowe informacje:
Rozumiał ich złość. Ich żal. Ich odczucia odnośnie demonicy nie zmieniały jednak nic. Wciąż musiała jakoś się żywić i nawet jeśli nie cierpiały na tym dzieci, to ktoś inny na pewno. Westchnął tylko głęboko, kiedy chłopak wyładował na nim swoją złość, by następnie wolną ręką sięgnąć do jego dłoni i odczepić w miarę delikatnie.
Odwrócił się, spoglądając w kierunku wielonogiej demonicy, która jeszcze stała, o dziwo. Przyjął pozycję, zaciskając dłoń na rękojeści katany schowanej w sayi, by zaraz wyciągnąć je i posłać w stronę przeciwnika szybkie cięcia za pomocą Roku no kata: Dengō Raigō. Celował oczywiście na wysokości jej szyi, chcąc ściąć ostatecznie demonicy głowę i zakończyć wreszcie całą tę potyczkę.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Gorączkowym ruchem poderwała do góry wzrok - odszukując oddaloną nieco sylwetkę Ayumu. Stojącego przy truchle drugiego demona. Chciała go zawołać - ale nie musiała, bo kiedy tylko zobaczyła jaką pozycję przyjął, wiedziała co powinna zrobić. I obsypała go za to w myślach wiązanką przekleństw.
Puściła rękojeść swojej katany, pozostawiając ją w ciele demona - poczuła się jakby zostawiała tam własną rękę. Zeskoczyła z grzbietu maszkary po stronie Kireia, chcąc zgarnąć młodego zabójcę z pola rażenia techniki Ayumu, ale też z dala od kończyn demonicy - które w razie potrzeby potraktowała kopniakiem.
I caught you staring
⠀⠀Inteligencja okazała się nie być mocną stroną wielonożnego demona, choć niewątpliwie nie mogła było zignorować jej wytrzymałości. Trzymała się w pionie nawet wtedy, gdy jej rozdarty wcześniejszym cięciem Ayumu bok krwawił intensywnie. Ciało monstrum od samego początku przeczyło wszystkiemu, co znane. Mimo to, uwaga bestii przeskakiwała z punktu w punkt, od dawna nie musiała mierzyć się z przeciwnikiem sprytniejszym od Demona Kwiatów, która choć słaba pod względem fizycznym, była na tyle mądra, by utrzymywać w ryzach iluzję względnego pokoju. Wraz z jej śmiercią zgasły wszystkie świetliki. O ile to możliwe, las wydał się nawet bardziej ponury.
⠀⠀Swoją niepodzielną władzą demon mógł cieszyć się jednak niezwykle krótko. Niewzruszony niczym posąg świdrował wzrokiem pozbawionego świadomości Kireia. Jak duże dziecko chwyciła go za ramię i uniosła ponad kamienie niczym szmacianą lalkę i dopóki broń Kotone nie werżnęła się w ciało, wydawała się nie pamiętać o swoich poprzednich przeciwnikach.
⠀⠀Cięcia tak blisko szyi, nie mogła zignorować. Ostatecznie, delikatnie jak na siebie odstawiła najmłodszego zabójcę i wyprostowała się, górując ponad Kotone, która nieszczęśliwie musiała pozostawić swoje ostrze w ciele potwora.
⠀⠀— Zabójcy, zabójcy... wszyscy domagają się uwagi. Myślą, że mogą tu po prostu przyjść... — Mieliła językiem. Silne dłonie zacisnęła wokół wystającej z przodu rękojeści i uśmiechając się perfidnie do kobiety wyciągnęła ostrze z własnego barku, w akompaniamencie obślizgłych, mokrych odgłosów. Z satysfakcją uniosła katanę ku górze, trzymając ją oburącz jak wykałaczkę.
⠀⠀To właśnie wtedy nad górą zebrały się burzowe chmury, a może... powietrze przesyciła woń ozonu, słodka i surowa. Błyski niczym bicze trzaskały w ciało demona wyrywając z nadszarpniętego już barku fragmenty ciała. Cięcie w żadnym wypadku nie było czyste, każdy atak przypominał bardziej usilne wyrąbywanie sobie drogi przez gęstwinę. Płytkie, brutalne, zupełnie inne niż w przypadku słabego przeciwnika.
⠀⠀Monstrum splunęło krwią, a nawet fragmentami własnej krtani, którą rozświetliły od tyłu ostre błyski. Światło niemalże oślepiło Kotone, która stojąc tak blisko demona czuła, jak z góry do dołu bryzga po niej gorąca krew. Z ledwością zdążyła odsunąć się z Kireiem przeciąganym po ziemi, zanim na schody padła poharatana głowa. Nadal wykrzywiała się w perfidnym uśmiechu, nieświadoma, że straciła kontakt z resztą ciała toczyła się powoli w dół wzgórza. Wszystkie kończyny zmiękły i usiadły na pochyłych kamieniach, jak zwierzę pozbawione celu.
⠀⠀Ayumu mógł odczuć intensywność tych ataków na własnym ciele. Kiedy odcinał głowę Demona Kwiatów, zrobił to niemalże bez trudu. Teraz jednak ciało nadwyrężyło się, oddech znacząco spłycił. Ruchy ciała nie były tak płynne jak na samym początku, a doprowadzenie sprawy do końca wymagało od niego użycia większej ilości skupienia, niż zwykle. Posyłane raz za razem pioruny zatrzymywały się na ścianie w postaci ciała demona, zaledwie go muskając. Dopiero kiedy głowa opadła na ziemię, dreszcze które pojawiły się w trakcie wykonywania ataków ustały. Zamiast nich pojawiło się odczuwalne wyraźnie osłabienie.
⠀⠀Stojące zaraz za jego plecami dzieci upadły na tyłki i siedziały w tej pozycji sparaliżowane. Na szczęście nie dosłownie, chociaż użycie szóstej formy tak blisko postronnych gapiów nie zawsze kończyłoby się tak szczęśliwie. Całą trójka nie odzywała się nawet słowem, a chłopak pozbawiony jednej nogi bał się nawet spojrzeć w kierunku Ayumu. Wcześniejsza złość przeszła mu, kiedy zobaczył jak łatwo zabójca mógłby rozrąbać go na kawałki.
⠀⠀Powietrze na wzgórzu ochłodziło się. Nad lasem pojawił się samotny kruk, który drąc się w niebogłosy zapikował prosto na ścieżkę i wylądował zaraz obok Kireia. Trzepnął go kilkakrotnie skrzydłami po twarzy krzycząc coś niezrozumiałego. Być może nawet ptak przejął się stanem swojego pana. W końcu jednak pozwolił Kotone zająć się odsuniętym na bok bezwładnym Kireiem, a sam usiadł na gałęzi drzewa powyżej, obserwując trójkę zabójców.
⠀⠀Ciepła krew na ubraniach i ciele kobiety zaczęła ponownie zamieniać się w ciemny dym, tym razem jednak nie paliła, a znikała. To samo z resztą działo się z wielkim cielskiem, którego krawędzie spopieliły się i ciągnięte wiatrem rozsypywały powoli. Dla zmysłów zabójczyni las praktycznie zamilkł. Nie słyszała już żadnych odgłosów walki, żadnych podejrzanych kroków, ruina świątyni pogrążyła się w naturalnej dla niej ciszy.
Nie możesz odpowiadać w tematach