Demon Slayer Corps
⠀⠀Słońce wisiało nisko nad majaczącym w oddali wzniesieniem Takaosan, na tle którego piętrzyła się samotna formacja świątynnego wzgórza. Trzypoziomowy, jedyny budynek historycznego Nezu-jinja czaił się ponad granicą lasu niczym drapieżny ptak, a niżej, jak dwa węże wiły się drogi. Cynobrowe bramy torii miały prowadzić wiernych do miejsca modłów, lecz teraz porastał je mech i oblepiał pył. Ze świątyni przestano korzystać, zanim jeszcze z rozkazu sioguna Tokugawy została zamknięta.
⠀⠀Powietrze przeciął głośny świst, a chwilę później nad głowami zabójców przesunął się cień dużego ptaka.
⠀⠀— Nezu-jinja! Nezu-jinja! Pośpieszcie się! — ponaglał kruk oddelegowany z kwatery głównej, który przez ostatnie dni pokonał wiele kilometrów poszukując szermierzy zdolnych podjąć się zleconego zadania.
⠀⠀W oddali oczekiwało na was duże zbiegowisko mieszkańców dzielnicy, wszyscy skwarzeni na twarzach i wyraźnie zmęczeni towarzyszącym im od kilku dni niepokojem. Na przód wysunęły się dwa pary wysłanników: z lewej starzec wraz z żoną, których miny zdradzały determinacje, a po prawej zgarbiona, przysadzista kobieta chowająca twarz w błękitnym szaliczku, której pomagał ustać podobny jej wiekiem mężczyzna - rodzice jednego z zaginionych dzieci.
⠀⠀— Łowcy demonów... wyglądaliśmy was od samego rana! — Z tłumu wyłonił się jeszcze jeden człowiek, który jako jedyny nie wyglądał, jak żałobnik. W jego głosie pojawił się zarzut, jakoby obecni na miejscu zabójcy specjalnie zwlekali ze swoim przybyciem. Wysunął się na przód i skrzyżował ręce na piersi. — Ostatnim razem obiecano nam, że ludzie przestaną ginąć, ale najwyraźniej jakaś bestia zagnieździła się na górze, tak blisko naszych domów...!
⠀⠀Mówił z przejęciem, a ludzie za jego plecami pociągali nosem kiwając na zgodę głowami. Atmosfera była napięta i oczywiste stało się, że bez waszej pomocy mieszkańcy dzielnicy byli skazani w swych poszukiwaniach na porażkę. Trwoga, która ich otaczała nie mogła wyniknąć ze zwykłego zdenerwowania. Ci ludzie byli zdesperowani i przerażeni, spodziewali się, że niebawem jakaś plaga zejdzie ze stroju wprost do ich mieszkań.
⠀⠀— Słońce niedługo zajdzie. Czy nie powinniście ruszać? — zapytał jakiś głos, lecz jego właściciel chował się w tłumie. Odpowiedziały pomruki zgody. Kilka osób obejrzało się na niebo przybierające różowe odcienie.
⠀⠀— A niech zobaczo... no, wiecie czo... nogi dziecka? — wychrypiał starzec, którego wcześniej mogliście zobaczyć na przodzie zbiegowiska. Wielo mogłoby zazdrościć mu tak pokaźnego wieku; skóra ściemniała mu od słońca, a w wielu miejscach na twarzy widniały brzydkie narośle i skazy. Stał prosto chyba wyłącznie dzięki grubej lasce i żonie, która trzymała go pod rękę. Mimo to, dziadek bardzo chciał wyrwać się do przodu. — Po cóż iść im na śmierć, skoro nie wiedzo nawet z czym im walczyć bedzie!
⠀⠀Znowu rozległy się pomruki zgody. Wszyscy kiwali usłużnie głowami nie mając pojęcia co robić i kogo właściwie się słuchać. Wiele spojrzeń spoczęło na trójce zabójców w nadziei, że ich decyzja pomoże rozwiązać wszelkie wątpliwości. Czas niewątpliwie uciekał, lecz poszlaki mogłoby być istotne.
⠀⠀Po raz kolejny zabrał głos wysoki mężczyzna:
⠀⠀— Co im po nodze, dziadu, kiedy nasze...
⠀⠀Lecz nie dane było mu skończyć. Wszystkich w raz uciszył dochodzący ze wzgórza przeszywający wrzask dziecka.
⠀⠀Ze snu wyrwał go przenikliwy, mrożący krew w żyłach krzyk. Majaki ustąpiły miejsca całkowitemu otrzeźwieniu świadomości, lecz mrok nie zamierzał pójść w jej ślady; dookoła panowała ciemność.
⠀⠀Echo odgłosu, który przywołał Izo do rzeczywistości szybko umilkło, jakby wrzask nie mógł znaleźć dla siebie miejsca, rozbrzmiał równie szybko, co ucichł. Było w nim coś niezwykle nienaturalnego. Z każdą mijającą sekundą pogłębiało się wrażenie, że dźwięk był jedynie figlem zmęczonego umysłu samuraja, choć na próżno było szukać źródła tego skołowania. Mężczyzna czuł, że huczy mu w głowie, jakby ostatnim wieczorem mocno przesadził z sake, choć przecież nadużycia nie zwykły mu się zdarzać.
⠀⠀Powoli odkrywał też kolejne szczegóły swojego położenia. Leżał na podłodze z desek w niewielkim, pustym pomieszczeniu, co dało się wywnioskować przez wyraźne echo każdego szmeru. Na zewnątrz - gdziekolwiek to było - wył silny wiatr, mógł też odnieść wrażenie, że budynek delikatnie się chwieje.
⠀⠀Dalej mógł odkryć, że nie ma przy sobie broni, a jego ubranie jest w kilku miejscach nadszarpnięte, jak po niezbyt efektywnej szamotaninie. Na ciele miał kilka niegroźnych obić, które jednak wyczuwalne były przy ruchu kończyn. Najgorsza była jednak pustka w głowie. Jak się tu znalazł i dlaczego był w takim stanie?
⠀⠀Odpowiedzi na te pytania umykały przed nim, za każdym razem gdy czuł, że jest już bliski nowego okrycia, śliska niczym ryba informacja uciekała w dużo głębsze zakamarki umysłu.
⠀⠀Melodyjny głos zainicjował śpiew gdzieś poniżej Izo. Teraz wiedział przynajmniej, że pod nim znajduje się jakaś piwnica, albo on sam w niewiadomy sposób obudził się na wysokości.
Bez dobrego powodu nikt tędy nie przejdzie
Aby uczcić siódme urodziny tego dziecka
przyszliśmy ofiarować amulet.
⠀⠀Słowa były wyraźniejsze niż jeszcze kilka sekund wcześniej. Coś stawiało miękkie kroki na deskach. Zachrzęścił metal towarzyszący odgłosom wspinania się po drabince. Nucona melodia zamilkła... a potem ktoś wyszeptał prosto w ucho Izo ostatnie słowa:
Jest straszny, lecz chodź tu..
[ Dalsza część posta Izo otrzymał na PW ]
Kolejność: DS, Takagi Izo
Czas na odpis: 25.01 20:00 + 24h dla Izo jeżeli DSi odpiszą w ostatni dzień terminu
Dodatkowe informacje: DSi wiedzą jedynie, że ofiarami jest trójka dzieci, oraz że na górze prawdopodobnie grasuje demon. Wszelkie pozostałe informacje muszą zdobyć we własnym zakresie.
Jeżeli planujecie wydać swoje punkty, pamiętajcie aby zrobić to przed wysłaniem pierwszej odpowiedzi. Termin który będzie obowiązywał to 48h. Jeżeli planujecie dłuższą nieobecność, dajcie znać na PW. Termin na pierwsze odpisy jest dłuższy, żebyście zdążyli ewentualnie dobić sobie brakujące kilka PO, albo dowiedzieć się jeszcze czegoś o misji, a w razie niejasności zapraszam do kontaktu. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić.
Edit: Do 02.02 możecie jeszcze dokonać zakupów ze sklepiku MG z racji wprowadzenia nowych przedmiotów.
Pewnym znaczącym pokrzepieniem była obecność Ayumu, z którym ruszyła na szlak - a także fakt, że natknęli się na młodego Kireia w drodze do Nezu-jinja. Obecność młodego zabójcy demonów wzbudzała w niej jednak ambiwalentne uczucia; z jednej strony cieszyła się, że go widzi; z drugiej... był tak młody. Choć wiedziała, że nie ma ku temu żadnych pobudek - czuła się w jakiś sposób za chłopaka odpowiedzialna.
Nie dawała jednak tego po sobie poznać, za każdym razem tłamsząc protekcjonalny ton w zarodku.
— Już stąd słyszę, że są zniecierpliwieni... i przerażeni — podzieliła się ze swoimi towarzyszami cichym spostrzeżeniem, jeszcze nim nie stanęli przed wieśniakami. Cofnęła się na tyły ich trójosobowej pieszej kawalkady, puszczając mężczyzn przodem, samej przysłuchując się jednym uchem sprawozdaniom mieszkańców - drugim nasłuchując otoczenia. A raczej starając się, bo szmer przejętych ludzkich głosów wysuwał się jednak na pierwszy plan. Nie chciała wdawać się w dyskurs z mężczyzną, który grzmiał na nich oskarżająco. Wiedziała, że człowiek naturalnie próbował odreagować podbramkowe sytuacje - przyjmowała więc wszystko z typową dla siebie wyrozumiałością.
Być może chciałaby o coś mieszkańców zapytać - ale dziecięcy wrzask przeszywający eter, automatycznie wrzucił ją w stan pełnej gotowości. Krew w żyłach jej stężała, gdy zaciskając dłoń na jelcu katany obróciła się w kierunku wzgórza Takaosan, starając się wychwycić kierunek, z którego dochodził krzyk. Przynajmniej orientacyjnie.
— Śmierć zagląda nam w oczy co noc — mruknęła, niby do wszystkich, ale bardziej do siebie. — Nie mam zamiaru oglądać zwłok, kiedy tam mogą być jeszcze dzieci — rzuciła, zwracając się jeszcze do wysokiego mężczyzny, który starał się podejść do spotykającego ich nieszczęścia z uniesionym czołem. — Wskażcie gdzie znaleziono nogę — poleciła, samej ruszając jednak w kierunku bram torii - zostawiając za sobą tłum i towarzyszy, nasłuchując uważnie, by - jeśli tylko coś usłyszy - od razu podjąć kierunek.
I caught you staring
Było to coś, do czego nie powinien się przyznawać, więc zazwyczaj po prostu dusił nasuwające się na język słowa. Tłamsił je, w efekcie wypluwając z siebie jak najmniej i jak najbardziej obojętnie, czasem tylko, w obecności bardziej co rozgarniętych elementów, siląc się na wykrzesanie z siebie jakichkolwiek pozytywnych emocji.
Kiedy więc tłum zamajaczył im na horyzoncie, westchnął tylko ciężko. Nie potrzebował potwierdzenia Kotone, by wiedzieć że ma rację. Ludzie musieli być przerażeni, taka była ich natura. A całą sprawę zdawał się pogarszać fakt, że w tym wszystkim ucierpiało dziecko.
Coś na kształt grymasu pojawiło się na jego twarzy, w odpowiedzi na cichy zarzut mężczyzny, który odezwał się jako pierwszy. Po co niby mieliby się szwendać po tej górze od rana, skoro ich zadaniem było przede wszystkim zabicie demona?
Kiedy Gato zabrała głos, obejrzał się na nią kątem oka, zaraz jednak kiwając potakująco głową i spoglądając ponownie na grupkę ludzi. Powietrze rozdarł dziecięcy krzyk, jednak on nawet nie drgnął, wystarczyło że jego towarzyszka już weszła w tryb najwyższej gotowości. Im szybciej ruszą, tym lepiej dla nich.
- Pokażcie gdzie - rzucił, biorąc na siebie sprawdzenie, gdzie konkretnie wyłowiono dziecięcą nogę.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
- Jesteśmy tak szybko, jak to tylko możliwe. - odparł mu cichym i zimnym głosem. Rozumiał jego strach i złość, ale na litość wszystkich bogów, nie przystanęli przecież po drodze na obiad. Zaraz jednak podniosły się kolejne głosy - jego towarzyszy, zgromadzonych mieszkańców i sędziwego starca. Przymknął oczy, odcinając się trochę od tej spirali emocji. Trzeba skupić uwagę tych ludzi, odsunąć ich emocje od tego co działo się tu i teraz.
- Kiedy zniknęło pierwsze dziecko? Czy może porwano wszystkie tej samej nocy? Czy się czymś wyróżniały? Wyglądem, zachowaniem? Świątynia miała kapłana? Kiedy ostatnio ktoś w niej był? - pytał głośnym, rzeczowym tonem. Spojrzenie kierował głównie w kierunku dziadka i przywódcy wioski. Tłuszcza nigdy nie spełniała poleceń, konkretne jednostki współpracowały chętniej. Jeden był przywódcą, musiał wykonywać swoją rolę. Drugi zaś zdawał się po prostu przejęty sytuacją, ale chciał też się jakoś przydać zamiast poddawać rozpaczy. Niemniej, kwestia wyrzuconej części ciała przykuła jego uwagę. Rzadko się zdarzało, by demon porzucał część swojej ofiary. Chyba, że nie zdążył się posilić, lub sprawa miała drugie dno... Spojrzał swoimi dużymi, błękitnymi oczami na swoich towarzyszy. Czuł, że sprawy mogą się łatwo skomplikować.
- Ja mogę sprawdzić jak to dokładnie wygląda, wy powinniście się... - przerwał mu dziecięcy krzyk niosący się gdzieś z góry. Demon nie raczył czekać do zapadnięcia zmroku. Nie mieli czasu do stracenia.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
⠀⠀Dramatyczny odgłos wywołał konsternację w zebranej grupie, kobiety zaciskały oczy łącząc się w cierpieniu z matką dziecka, kimkolwiek była. Wszystkich uciszył ten niespodziewany przerywnik i nawet wysoki mężczyzna lekko pobladł.
⠀⠀— T-tak... chodźcie za mną — odpowiedział z pokorą, zapominając, że to on jeszcze chwilę temu nie widział sensu w oglądaniu odgryzionej kończyny. Machnął ręką do trójki zabójców, aby podążyli za nim, a strapionym wieśniakom bez słowa kazał rozejść się do domów.
⠀⠀Słońce zbliżał się do szczytów gotowe zniknąć za krawędzią w każdej chwili. Nisko na horyzoncie wisiały już czerwone chmury, które zwiastowały chłodną, acz gwieździstą noc.
⠀⠀Mężczyzna poprowadził was poprzez łąkę, która w kilku miejscach wyraźnie podmokła. Świątynne wzgórze otaczał nieduży strumień, który dało się miejscami przeskoczyć i to właśnie jego wody wykorzystano w utworzeniu prowizorycznej fosy odgradzającej górę od okolicy. Nie minęło więcej, niż pięć minut, gdy znaleźliście się u celu.
⠀⠀W pierwszym momencie mogliście zauważyć, że w niskim ogrodzeniu przed strumieniem brakowało kilku szczebli, które leżały rzucone gdzieś na boku. Taka sama sytuacja powtarzała się co kilka metrów, drewno zawilgotniało i odpadało od poziomych belek.
⠀⠀— Widzicie ten dom na skraju? Tam mieszka stary Ito, który pierwszy natknął się na ślad. Przyszedł po mnie chwilę po tym jak wstało słońce, ale najpierw sam wyłowił... nogę z wody. Podobno sama podpłynęła do brzegu, ale mocno krwawiła, więc nie mogła pływać w niej zbyt długo. Widzicie tamto miejsce? — Wskazał machnięciem ręki wyraźne odgniecenia w roślinności po przeciwnej stronie. Wyglądały, jakby ktoś schodził do brzegu, zwierzyna, albo coś groźniejszego. — Teraz ciężko ją zobaczyć, ale w paru miejscach była świeża krew, tyle że... — zawahał się i zgarbił ramiona. — Nikt z nas nie przeszedł wody, żeby to sprawdzić.
⠀⠀W ostrym świetle zachodzącego słońca mogliście zobaczyć, że mężczyzna skurczył się w sobie, poza tym jego twarz miała dziwny wyraz, jakby nadal wszystkiego wam nie powiedział.
⠀⠀— Pytałeś o dzieci — zwrócił się do Kireia i uśmiechnął niemal przymilnie. — Wszystkie zniknęły jednej nocy, brat z siostrą i jeszcze jeden chłopiec. Zawsze bawili się razem, więc prawdopodobnie wpadli na jakiś głupi pomysł... wszyscy w dzielnicy wiedzieli, że nie można odwiedzać świątyni, została zamknięta jeszcze poprzedniej wiosny. Dzieci też uczono, że nie mogą tam wchodzić. Nie tylko dlatego, że tak brzmiał rozkaz dworskich kapłanów, po prostu... czasami z góry dochodziły dziwne odgłosy.
⠀⠀Mężczyzna machną rękami, pokazując że nie jest w stanie ich odtworzyć, ani nawet opisać. Bliskość wzgórza bardzo go denerwowała.
⠀⠀— Myślę, że powinienem już iść... nie chcę was rozpraszać w nieskończoność.
⠀⠀W pomieszczeniu znowu zrobiło się nieznośnie cicho. Izo słyszał jak jego własne serce uderza w pierś od środka, a krew w głowie szumi od natłoku wrażeń. Kiedy śpiew ucichł, pozostała niewypełniona niczym pusta, był zdany tylko i wyłącznie na siebie.
⠀⠀Badając ostrożnie podłogę wyczuł każdą deskę, z której się składała, przerwy pomiędzy nimi były niepokojąco duże, bez problemu zmieściły tam palec. Odkrył też dziurę, od strony której zadźwięczał wcześniej metaliczny odgłos. Sprawdzając ją lepiej odkrył drabinkę prowadząca w dół, której nie dało się niczego zarzucić, szczeble były grube i szorstkie, nie było mowy, aby się na niej poślizgnął.
⠀⠀Poza tym pokój był pusty, żadnych okien czy wentylacji, ściany były niemal w całości gładkie poza kilkoma grubymi belami konstrukcyjnymi. Sufitu nie sięgał, nawet gdyby postanowił stanąć na palcach, szczyt pomieszczenia znajdował się poza jego zasięgiem.
⠀⠀Na zewnątrz znowu rozległ się szum wiatru, który przywoływał na myśl falujące korony drzew. Czyżby znalazł się ponad nimi? Dźwięk był delikatny, jakby dochodził z pewnej odległości, ale dostarczał skołatanym nerwom dziwnego ukojenia. Gdzieś w dole rozległ się cichutki, dziecięcy śmiech.
⠀⠀— Złap mnie, złap mnie! — rozległ się z daleka głos, tłumiony przez ściany budynku. Po nim znowu nastąpiła cisza i jeszcze jeden, szczery i niezwykle ciepły odgłos radosnego chichotania. Na pewno nie należał on do osoby, która odśpiewała wcześniej pieśń.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 30.01 23:00
Dodatkowe informacje: Do 02.02 możecie jeszcze dokonać zakupów ze sklepiku MG z racji wprowadzenia nowych przedmiotów.
Kiedy doszli na miejsce, zaczęła się rozglądać za jakimikolwiek nienaturalnymi śladami, korzystając jeszcze z ostatnich, pomarańczowych promieni słońca. To był właściwie ostatni moment na rozeznanie, więc z uwagą wysłuchała odpowiedzi mężczyzny na pytania zadane przez Kireia. Ciemne spojrzenie jednak co chwila wędrowało od wskazanych punktów do twarzy chłopa - a uszy czujnie wyłapywały zawahania w dotychczas zdecydowanym tonie głosu.
— Mówisz więc, że cała trójka zniknęła razem, jednej nocy. Nie zostali uprowadzeni z domów, tylko sami je opuścili, tak? — kwitowała słowa wieśniaka, marszcząc brwi w skupieniu. — Noga jeszcze krwawiła, a po drugiej stronie była świeża krew. Dziecko musiało uciekać z powrotem do dzielnicy i być może prawie mu się udało.
Dzieci... Zakazy i nakazy krępowały. A zakazana zabawa zawsze wydawała się najlepsza i najbardziej emocjonująca. Mogła jedynie gdybać cóż to za pomysł zrodził się w tych młodych umysłach - które demony i nocne mary brały zapewne jedynie za straszaki od starszych, żeby nie opuszczali domów po zmroku. Kotone westchnęła, kręcąc głową i podeszła do płotu, przesadzając go zgrabnym susem.
— Skoro była krew to muszą być i inne ślady — stwierdziła, zerkając na Kireia i Ayumu - na którym nieco dłużej zatrzymała wzrok, jakby szukając niemego potwierdzenia. Podniosła jeszcze wzrok na niebo, oceniając pozostały im czas, po czym biorąc krótki rozbieg przesadziła strumień, by zbadać podmokłe podłoże po drugiej stronie. W wilgotnej ziemi łatwiej pozostawały odciski stóp. Lub łap. Chyba, że mieli do czynienia z latającą maszkarą.
I caught you staring
- To gdzie ta noga? - spytał i rozejrzał się po zebranych, jakby mieli mu ją wyciągnąć zza pleców. Jeśli ją gdzieś zakopali, spalili albo wyrzucili, to trudno. Dowiedzieliby się z niej pewnie czym atakuje potwór... Czuł, że o tym i tak przekonają się już niedługo. A jeśli została gdzieś tutaj, to mogliby ją wskazać. Nie chciał już tracić czasu na rozmowę, zignorował więc odejście lidera tej społeczności. Czuł się rozdarty - z jednej strony chciał pędzić do świątyni i stawić czoła temu, co się w niej zalęgło. Z drugiej jednak, brak informacji może mieć opłakane skutki. Rozdzielenie się było pewną opcją.
- Słuchajcie, mogę sam sprawdzić drugi brzeg, a wy sprawdzicie świątynie. - zaproponował towarzyszom, wiedząc, że miał większe szanse dostrzec drobne szczegóły. Sądząc po krzykach bestia była już na górze, więc tutaj jeden zabójca powinien sobie poradzić. Gdyby jednak chcieli zmienić pomysł, to równie dobrze mógł dreptać z drugą osobą na górę, zostawiając szukanie śladów w innych rękach. Nie chciał wyrzucać sobie potem, że stracili szansę na ratunek większej ilości osób.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
- Myślę, że możemy przejść tutaj na drugi brzeg i ruszyć zboczem w kierunku świątyni. Może po drodze znajdziemy kolejne ślady - rzucił w kierunku Kireia, widząc że Kotone już pakuje się na drugi brzeg, niekoniecznie przejmując się propozycjami czy zdaniem swoich kolegów po fachu. Głównie też dlatego, wymownie wskazał w jej kierunku, kiedy skończył swoją wypowiedź, zaraz też pokonując płot i na jej podobieństwo pokonując biegnący przed nim strumień.
Kiedy już znalazł się po drugiej stronie, rozejrzał się. Szukał, czy wydeptana trawa znajdowała się tylko w jednym miejscu, ewentualnie tworząc pojedynczą ścieżkę na zboczu. Jeśli tak, mogło to sugerować jednorazowe zejście do brzegu. Zwierzyna zwykle chodziła wyznaczonymi ścieżkami, szczególnie jeśli chodziło o schodzenie po stromiźnie, nie mówiąc o tym, że ruch zwierząt różnił się od tego istot bardziej rozumnych. Ayumu więc niemal od razu wykluczył, że to zwierzyna zostawiła ślady, stawiając raczej na morderczego mieszkańca świątyni. Ruszył też nieco do przodu, podążając za wydeptaną trawą i przeczesując linię drzew, w poszukiwaniu wszelkich ewentualnych nieprawidłowości. Szedł jednak powoli, nie chcąc za bardzo oddalać się i dając zwyczajnie szansę swoim towarzyszom, by z łatwością go dogonili i ewentualnie wymienili się własnymi spostrzeżeniami.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
⠀⠀Zanim mężczyzna całkowicie się oddalił, zdołał jeszcze odpowiedzieć na pytania zadane przez Kotone:
⠀⠀— Naszych dzieci nikt nie trzyma na uwięzi, mają tu dużo swobody. Bawiły się razem po południu, a potem po prostu nie wróciły do domu...
⠀⠀Jego głos nie zdradzał większego przejęcia, a gdy w końcu się oddalił, stało się jasne, że los zaginionej trójki nie jest dla niego aż tak istotny. Bał się o swoje własne życie, może nawet o życie swoich sąsiadów i los skrajnej dzielnicy, ale dzieci w biednych okolicach zawsze było pod dostatkiem. Jedno czy troje mniej nikomu na zrobi różnicy.
⠀⠀Zabójcy zostali więc tylko w swoim towarzystwie. Teraz, gdy rozmowy ucichły las wydawał się tak spokojny, jakby wszystko w nim spało. Echo krzyku już dawno się wybrzmiało, a samotna kaplica majaczył w oddali nie chcąc zbyt łatwo zdradzić swoich sekretów.
⠀⠀Wydawało się, że trójka zdecyduje się na jakiś plan, lecz Kotone ruszyła przodem, a Ayumu podążył jej śladem. Tylko Kirei, który nie przeskoczył jeszcze strumienia mógł więc dostrzec, jak świątynia rozświetla się nagle na złoto. To był tylko jeden, krótki błysk, jakby ognia albo lampy trzymanej w rozchwianej ręce. Zniknął jednak równie szybko, co się pojawił.
⠀⠀A gdy wrócił spojrzeniem w miejsce, gdzie strumień przebyli jego towarzysze okazało się, że jedno i drugie rozpłynęło się w powietrzu. Na przeciwległym brzegu nie było ich śladów, zarośla pozostały nietknięte, a ich głosy ucichły, zanim zdał sobie z tego sprawę.
⠀⠀Kawałek dalej, w okolicy jednej z wielu bram torii wzdłuż schodów prowadzących do świątyni pojawił się jeszcze jeden, krótki rozbłysk złotego światła.
⠀⠀Gdy Kotone pokonała strumień, pierwszym co ją uderzyło był nagły wybuch różnorodnych odgłosów. Nie był ani niecodziennie, ani przesadnie głośne, lecz ich wcześniejszy brak stał się nagle dziwnie oczywisty. Las szumiał przyjemnie, a w ich koronach śpiewały nocne ptaki szykujące się do łowów. Poszycie chrzęściło przyjemnie pod nogami i nawet strumień brzmiał jakoś wyraźniej.
⠀⠀Ayumu w tym czasie wylądował w miękkim błocie, które natychmiast zdradziło mu pierwszy ze swoich sekretów. Na drugim brzegu odcinały się wyraźnie ślady dziecięcych butów. Było ich tam bardzo dużo, jakby ktoś przychodził nad wodę w regularnych odstępach. Wcześniej nie dało się ich dostrzec, albo... może wcześniej ich tu nie było?
⠀⠀Wygniecenia w roślinności pozostały na swoich miejscu, lecz ich również wydawało się być tutaj znacznie więcej, jakby poza bestią, która znalazła się pewnego dnia na wodą coś jeszcze uczęszczało tutejszy las. Ślady prowadziły stromym zboczem do góry, lecz ścieżka ginęła w pewnym momencie pochłonięta przez ciemność iglastego lasu. Po drugiej stronie góry słońce zdążyło się już schować, więc cienie miały się od tego momentu jedynie pogłębiać.
⠀⠀Oboje mogli tez zauważyć, że Kirei nie podążył ich śladem. Najmłodszy z zabójców zniknął.
⠀⠀Kroczek na kroczkiem zbliżał się do niższej kondygnacji. Chociaż tu również dominowała ciemność, z dziury w podłodze padała łuna przyjemnego dla oka, złotego światła, które oświetlało delikatnie ściany pomieszczenia. Szybki rzut oka i Izo wiedział już, że znajduje się w identycznym sześciokącie. Jedyną różnicą było położenie drabinki, która tym razem znalazła się pod przeciwną ścianą.
⠀⠀Głosy dochodzące z dołu były wyraźniejsze. W pewnym momencie ktoś złapał za drabinę.
⠀⠀— Hej, ty! Widzę cię! — głos zaśmiał się łobuzersko, a jego właściciel zniknął, zanim Takagi był w stanie zorientować się w sytuacji.
⠀⠀Z dołu dochodziły go odgłosy zabawy, biegania, kopania skórzanej piłki. W pewnym momencie ktoś zaliczył upadek, który towarzystwo skomentowało donośnym, lecz ciepłym rechotem. Nie było wątpliwości, że w dole bawiły się dzieci, a sądząc po odgłosach tupania, była ich przynajmniej trójka.
⠀⠀— Cześć! Jesteś nowy? — zawołał cieniutki, dziewczęcy głos. Potem rozległ się hałas wspinania po drabinie i ze świetlistej dziury wyłoniła się promienista twarz. — Pobawisz się z nami?
⠀⠀Dziewczynka nie czekając na odpowiedź Izo zeskoczyła z kilku stopni i uciekła na zewnątrz, w stronę otwartych na oścież drzwi.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 03.02 23:00
Dodatkowe informacje: Do 02.02 możecie jeszcze dokonać zakupów ze sklepiku MG z racji wprowadzenia nowych przedmiotów.
— Co do... — mruknęła pod nosem, przez ramię zerkając na miejsce po drugiej stronie strumienia. Dostrzegła, że Nishiōji podążył jej śladem - jednak Kirei zwyczajnie rozpłynął się w powietrzu. — Gdzie młody? — rzuciła do przyjaciela, próbując dostrzec najmłodszego z ich trójki. Zupełnie jakby przechodząc przez strumień przekraczali jednocześnie próg dobrze wygłuszonego pokoju. I nie byłoby to nic specjalnie dziwnego, gdyby rzeczywiście to było pomieszczenie w jakimś budynku, a nie wielka, otwarta przestrzeń. — Chyba mamy do czynienia z czymś znacznie sprytniejszym niż wszyscy mieszkańcy tej dzielnicy razem wzięci... — stwierdziła, podchodząc do Ayumu i przyglądając się znalezionym przez niego śladom. Których było znacznie więcej, aniżeli Gato by się spodziewała jeszcze przed przekroczeniem brzegu. Myśli kłębiły jej się w głowie, starając dopasować do siebie te wszystkie elementy układanki. Jeszcze nim staną z jej twórcą twarzą w twarz.
— Ten strumień działa bodaj jak bariera, tłumił dźwięki. — Podzieliła się swoimi obserwacjami z Nishiōjim, automatycznie ustawiając się po jego lewej stronie. Podbródkiem wskazała najpierw na ślady - a potem na drugi brzeg, niewerbalnie pytając co powinni zrobić: podjąć trop, czy może wrócić po Kireia... i tracić kolejne minuty nadchodzącej nocy.
I caught you staring
Westchnął cicho wyrzucając z siebie wątpliwości. Poprosił swojego kruka "Kuro" by poleciał śladem dziewczyn, przekazał im, że Kirei ruszył do świątyni po czym miał wrócić i go znaleźć. Odszedł od brzegu i ruszył w górę, w stronę świątyni. Stąpał lekko i ostrożnie, samemu starając się nie rzucać w oczy by jednocześnie wypatrywać kolejnych błysków i odstępstw od normy. Wyciągnął też miecz, którego ostrze kołysało się w rytm jego kroków. Działał w pojedynkę i nie miał zamiaru dać się zaskoczyć.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
- I wygląda na to, że obraz też - dorzucił, patrząc w kierunku, z którego przyszli. Wątpił, by Kirei nagle został natchniony i pognał niezauważony w swoją stronę, opuszczając ich towarzystwo niezauważony. Nie mówiąc o tym, że faktycznie, wiele rzeczy zdawało się pokazać dopiero kiedy przeskoczyli na drugi brzeg, który przecież wcale nie był tak daleko...
- Sprawdzę, czy można wrócić - zwrócił się jeszcze do niej i spróbował znowu przesadzić strumień. Niezależnie jednak od tego czy Kirei wciąż znajdował się po drugiej stronie, albo czy faktycznie bariera go przepuściła, Ayumu zaraz po tym spróbował wrócić do Kotone.
- Myślę, że możemy iść dalej za śladami - odezwał się, mijając ją i idąc pod górę, tak jak powiedział, za śladami które wcześniej wypatrzył.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
⠀⠀Im bardziej zbliżał się do bram, tym częściej pojawiały się delikatne, złotawe błyski. Nigdy w zasięgu ręki, zawsze zachowywały ten sam dystans, więc nie dało się określić czymś właściwie są, albo skąd pochodzą. Jak ścieżka z okruszków zdawały się kierować Kireia po starych, kamiennych stopniach ku drodze prowadzącej do świątyni. Bramy torii okazały się imponujących rozmiarów, z łąki nie dało się tego dostrzec. Przypominały o dawnej świetności Nezu-jinja, teraz uśpionej i zaniedbanej.
⠀⠀Wokół zabójcy trwała cisza. Każdy krok rozbrzmiewał wśród drzew delikatnym echem, las oddychał w rytmie podmuchów wiatru. Wśród głębokich cieni ciężko byłoby znaleźć drogę, gdyby złote świetliki nie układały się wzdłuż kamieni. Rzucana przez nich delikatna poświata pozwalała dostrzec chłopakowi szczegóły, które komuś mniej uważnemu prawdopodobnie by umknęły.
⠀⠀Stopnie nie były zakurzone, ktoś regularnie po nich kroczył. Drobinki świeżej ziemi były środkiem poruszone, ciemniejsze od tych otaczających stopnie. Nie dało się jednak wyszczególnić każdego śladu, bo miejscami trop był zatarty, jakby coś po nim ciągnięto. Kawałek dalej ścieżka rozdzielała się na dwie - jedna prowadziła nadal po bezpiecznych, kamiennych schodach w górę, a druga, dzika i rzadko uczęszczana schodziła w lewo z wyznaczonej trasy prosto w zarośla. Złote błyski również się podzieliły, zdecydowana większość unosiła się nad stopniami, lecz kilka zawisło między liśćmi.
⠀⠀Po lewej coś błysnęło metalicznie, lecz świetlik odleciał kawałek dalej i przedmiot wtopił się znów w cień.
⠀⠀Gdy Ayumu przeprawił się znowu przez strumień, okazało się że Kireia już tu nie było. Po niebie krążył za to jego kruk, który zdezorientowany zataczał kółka w miejscu, gdzie wcześniej stała cała trójka zabójców. Dostrzegając w dole ruch zapikował i władował się zabójcy na ramię, krzycząc mu prosto do ucha:
⠀⠀— Świątynia! Idę do świątyni! — oznajmił, po czym z impetem wzbił się znowu w przestworza i popłynął po niebie w kierunku bram torii, gdzie jak można się było domyśleć, znajdował się gdzieś najmłodszy z całej trójki. Czerń wtopiła się w niebo, dlatego nie dało się dostrzec, czy zwierzę zniknęło nagle, tak jak osoba, która przekroczyła strumień, ale dla Ayumu było to już niemalże oczywiste. Kiedy skoczył, Kotone zniknęła, kiedy przeprawił się przez wodę ponownie, kobieta znowu pojawiła się wśród drzew.
Dokąd wiedzie ta wąska ścieżka?
Odgłos dotarł do uszu kobiety, a chwilę później rozległ się na tyle głośno, by także Ayumu mógł zrozumieć słowa dziecięcej pieśni. Daleko w górze ktoś przedzierał się przez zarośla, niewidoczny dla nich pośród drzew. Kotone słyszała nieregularne tupanie, głośniejsze niż w przypadku zwykłego marszu po ziemi.
⠀⠀Izo znalazł się na dole bez żadnego problemu, kolejna drabina okazała się równie stabilna, a gdy postawił już stopy na pewnym gruncie, dotarł do niego podmuch chłodnego wiatru.
⠀⠀Pomieszczenie było nieco większe od pozostałych, a jedną ze ścian zastąpiły otwarte szeroko drzwi. Poza światłem wpadających z zewnątrz, wnętrze oświetlały również otwarte, papierowe lampiony pasujące nieco bardziej do poprzednich epok, z których pochodził sam świątynny gmach. Takagi mógł także zobaczyć kolejny otwór w podłodze, tym razem zasłonięty klapą.
⠀⠀— Tak... tutaj jest bezpiecznie! — odkrzyknęła do niego dziewczynka, ta sama, której twarz zobaczył wcześniej w otworze. Miała maksymalnie dwanaście lat i była największa z całej trójki. Obok niej stał jeszcze niższy o kilka centymetrów chłopczyk o podobnej urodzie i dziewczynka z jedwabną wstążką na czubku głowy. Poza tą pierwszą, dzieci zdawały się trochę obawiać Izo, oglądały go zza pleców swojej najstarszej, wygadanej koleżanki.
⠀⠀Świątynia składała się z trzech segmentów, pomieszczeniu na wysokości gruntu i dwóch powyżej. Wydawała się nieco zaniedbana, kiwała się ostrożnie na wietrze, a drzewce jej konstrukcji skrzypiały łagodnie. Teren dookoła był pokryty kamiennymi płytami, wydeptany przez lata uczęszczania wiernych, ale do głosu dochodziła również natura. Pnące rośliny obrosły kamienne figury, a krzewów i drzew już dawno nie podcinano. Wyglądało to, jakby chram zamieszkiwało na dziko najwyżej kilka osób.
⠀⠀— Pani Jorōgumo poszła po wodę, ale powiedziała, że zaraz do nas wróci — oznajmiła dziewczynka. Jestem Mi, a to są Kei i Hana. A ty jak się nazywasz? — Wskazała najpierw na chłopca, a potem na drugą dziewczynę.
⠀⠀Kei wychylił niezgrabnie głowę zza pleców Mi, był zgarbiony, a jego postura dziwnie wykrzywiona.
⠀
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 07.02 23:00
Dodatkowe informacje: -
Szedł dalej prowadzony złotą poświatą świetlików. Piękne stworzenia, których magię docenić można dopiero po zapadnięciu zmroku. Czy demony myślą podobnie o sobie? Nie miał pojęcia. Wiedział za to, że nie był jedynym pielgrzymem podążającym tą ścieżką - ślady na kamiennych schodach jasno mówiły, że ktoś tędy wędrował. Przyjrzał się odciskom na tyle dokładnie, na ile był w stanie. Może nie był tropicielem jak niektórzy w Yonezawie, ale potrafił rozpoznać, że ślady się rozdzielały. Jaśniejsza trasa prowadziła do świątyni, ale ktoś lub coś powędrował też ledwo widoczną ścieżką w głąb lasu.
Zatrzymał się na chwilę by pomyśleć, którą drogę wybrać. Wnioskował, że odnoga prowadziła w dół strumienia, do miejsca w którym zniknęły zabójczynie. Czyżby demon był pedantem i nie chciał brudzić sobie przywłaszczonego lokum, posilając się niżej nad strumieniem? Albo chciał przestraszyć wieśniaków. Idąc w las mógł spotkać resztę oddziału, ale równie dobrze mógł tylko stracić czas. Tymczasem krzyk który wszyscy słyszeli już jakiś czas temu zdawał się dobiegać ze świątyni. Oczywiście, mogła to być sztuczka demona by odwrócić ich uwagę od prawdziwej kryjówki. A co jeśli. Gdyby. Może.
Wystarczy.
Niczego w ten sposób nie osiągnie, straci tylko czas. A ten był bezcenny, jak ludzkie życie. I już miał ruszyć dalej, do świątyni, gdy jego uwagę przykuł metaliczny błysk. Krótszy niż uderzenie serca. Wiedziony ciekawością i instynktem zbliżył się do tego miejsca by przyjrzeć się dokładnie znalezisku. Jeśli nie będzie to nic groźnego, zabierze to ze sobą na górę. Dalszą drogę również pokonywał ostrożnie i uważnie, by nie rzucać się nikomu w oczy.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
- Kirei ruszył do świątyni. Zostawił kruka z wiadomością i wyglądało to trochę tak, jakby ten nie mógł nas zlokalizować. Kołował bez sensu... - wyjaśnił, stając obok dziewczyny i wzruszając ramionami. Bariera może przepuszczała tylko niektórych, w tym zwierzęta. Może też posiadała jakieś warunki co do tego, kto mógł ją przekroczyć, ale po prawdzie posiadali chyba za mało informacji, by teraz o tym dywagować.
Robiło się coraz ciemniej, jednak im nie pozostawało nic innego, jak ruszyć podjętym szlakiem. Znaczy mogli jeszcze spróbować wrócić i dogonić Kireia, jednak wątpił by Kotone jakoś wybitnie garnęła się do tego konceptu.
Zaraz też do jego uszu dotarły słowa dziecięcej melodii. A skoro on ją usłyszał, to jego towarzyszka też na pewno doskonale byłą w stanie je wyłapać. Nie spojrzał jednak na nią, spojrzeniem jakby intensywniej wbijając się w znajdujące się przed nimi zarośla. Tak na prawdę jednak, zastygając na chwilę, próbował bardziej skoncentrować się na zmyśle dotyku, jakby chcąc wyłapać ewentualne nieprawidłowości otoczenia. Prawa dłoń tez automatycznie powędrowała do rękojeści katany, w czym zawtórowała jej lewa, palcami obejmując tsubę.
Po chwili jednak powoli ruszył do przodu. Czujny i uważny, jednocześnie jednak otwarty na wszelkie sugestie towarzyszki, która jakby nie patrzeć - swój flagowy zmysł miała rozwinięty o wiele lepiej od jego i mogła pierwsza wychwycić wszelkie niuanse.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
— W porządku, potem się złapiemy — mruknęła praktycznie szeptem, mrużąc nieco oczy. Wierzyła, że młody Kirei sobie poradzi... Choć jednocześnie brak możliwości komunikacji nawet przez Kasagai był niepokojący. Nie wiedzieli w końcu, czy takich barier pokroju strumienia nie będzie więcej.
Opadła na pięty, kucając w pozycji sonkyo - zupełnie jakby szykowała się do ataku, a nie po prostu nasłuchiwała. Kątem oka dostrzegając, że Ayumu rusza do przodu - syknęła cicho, chcąc go wstrzymać.
— Wyżej. Ktoś biegnie — rzuciła zwięźle, szybko podnosząc się do pionu i zmierzając w kierunku odgłosów tupania i przedzierania się przez zarośla. Bezszelestnie dobyła swojego miecza, układając go w pozycji przy swoim lewym biodrze. Sama starała się poruszać na tyle ostrożnie, żeby nie zdradzić swojej pozycji - a tym bardziej nie wpaść choćby w klasyczny wilczy dół. Nie wiedziała czy urzędującego demona na wzgórzu właśnie zaskoczyli - i czy w ogóle zdawał sobie sprawę z ich obecności. Albo właśnie sam nie zaczął wabić ich jak dzieci. Wolała nie zostać zaskoczona - starając się podążać za odgłosami i nie zgubić Ayumu.
I caught you staring
⠀⠀Atmosfera spokoju ścieżki prowadzącej do góry mogła przynieść mu poczucie ulgi. Nigdzie nie czaił się żaden demon, złociste ogniki tańczyły w powietrzu jak dobre duszki z bajek dla dzieci. Łatwo było zapomnieć, po co właściwie udał się do Nezu-jinja.
⠀⠀Nawet gdy zboczył na moment z głównego traktu, świetliki obserwowały go z bezpiecznej odległości odganiając mrok gęstego lasu. Trakt za plecami oddalał się, a Kirei przeczesywał zarośla w poszukiwaniu przedmiotu, który przykuł na moment jego uwagę. Grunt był tu śliski, zimowa wilgoć nie zdołała jeszcze wyparować, dlatego w pewnym momencie podeszwa buta zabójcy straciła przyczepność, a on sam w akompaniamencie trzasków i szelestu liści wylądował tyłkiem na ziemi, a dłonią... wprost na metalicznym przedmiocie.
⠀⠀— Znalazłeś ją. — Dotarł go bardzo delikatny głos młodej dziewczyny, której twarz wyłoniła się zza drzewa na skraju głównej ścieżki. Była niezwykle śliczna, jak porcelanowa laleczka, z bladą cerą i oczami w kolorze dojrzałych śliwek błyszczącymi jasno w przestrachu. Położyła dłoń na wąskich, jasnych ustach i wyjaśniła nieśmiało: — Moją spinkę.
⠀⠀Nie musiał posiadać specjalnie wyczulonego dotyku, by wyczuć pod palcami kształt ozdoby do włosów, a analiza wzrokiem tylko potwierdziła słowa dziewczyny. Pod jego dalszą dłonią znajdowała się mała, metalowa spinka z ozdobami w kształcie jasnoróżowej wstążki i kilku drobnych kwiatów.
⠀⠀Szeroko rozwarte oczy dziewczęcia świdrowały go w nieludzki, obsesyjny sposób.
⠀⠀Coś przedzierało się przez zarośla. Zarówno słuch Kotone jak i zmysł dotyku Ayumu pozwolił im wywnioskować, iż jest to coś dużego, nienaturalnie dużego. Nie człowiek. Momentami brzmiało nawet, jakby kierowała się ku nim cała niekształtna armia poczwar, kroki były nieparzyste. Raz o ziemię uderzały trzy kończyny, potem siedem, następnie juz tylko pięć. Powietrze przepełniła cierpka woń, niekoniecznie krwi, bardziej zgnilizny. Była nieprzyjemna, oboje mogli poczuć na ciele mimowolne dreszcze.
⠀⠀Wkrótce w odległości piętnastu, może dwudziesty metrów zobaczyli sporych rozmiarów cień, sylwetkę która bez wątpienia pasowała do demona. Wielki, kulisty zad z masą kończyn: były tam zarówno nogi dorosłych, jak i dzieci, ręce wyrastające z kolan, kończyny psa, ogromne nogi pająka, kawałek końskiego uda zakończony obwisającym smutno małpim ramieniem. Niektórych członków nie dało się określić z tej odległości, a wszystko to zakończone fragmentem ludzkiego, kobiecego ciała.
⠀⠀Głos ucichł. W lesie zapadło milczenie, napięcie stało się wręcz namacalne, duszące. Las zamruczał, jakby miały łamać się drzewa, albo wiatr szeleścił odległymi koronami, lecz Kotone zrozumiała w końcu, że demon zanosi się głębokim, ochrypniętym śmiechem.
⠀⠀— Są tutaj. Po co? Aby nas zabić? Nie znają przecież prawdy i... nie znają naszych tajemnic — mówił do siebie podstarzałym, kobiecym głosem demon.
⠀⠀Nie zbliżał się do was, czekał bezpiecznie w cieniu zagradzając drogę. Nie mogliście ruszyć do przodu, lecz dzięki skupieniu Ayumu był w stanie wyczuć coś... jakby wibracje. Określenie dokładnego kierunku nie było możliwe, lecz daleko od nich powietrze wibrowało w kilku różnych częstotliwościach, jakby ktoś prowadził rozmowę.
⠀⠀Dzieci przyjęły Izo z typowej dla ich wieku beztroską. Twarzyczki rozświetliły się w uśmiechach. Hana wyskoczyła zza pleców starszej dziewczynki o obiegła Izo wyrzucając ręce ku niebu.
⠀⠀— Nowy, nowy! Berek! — wykrzyczała kipiąc energią. Klepnęła Izo w prawy pośladek i uciekła piszcząc w ekscytacji w kierunku drzew, które otaczały świątynię w pewnej odległości.
⠀⠀Mi zawyła z radości i podejmując się zabawy wybrała do ucieczki przeciwny kierunek. Zbiegła po kilku stopniach i zniknęła w cieniu, wyskakując z niego tylko po to, by sprawdzić lokalizację łapiącego. Tylko Kei został w miejscu, a właściwie gdy tylko jego siostra uciekła, zachwiał się, przechylił, a ostatecznie upadł niezdarnie. Takagi mógł dostrzec, że chłopak nie ma jednej nogi. Kikut zaczynał się nieco powyżej kolana, a rana, chociaż opatrzona, wydawała się paskudnie świeża. Chłopak uśmiechnął się nieśmiało i pomagając sobie rękami próbował podnieść się do pionu. Bez skutku.
⠀⠀— P-pani Jorōgumo to nasza opiekunka... ona... jest bardzo miła. I ładna. — chłopak zarumienił się aż po uszy, jednak nie chodziło wyłącznie o jego zauroczenie kobietą, o której mówił. Był wyraźnie zawstydzony swoim stanem i tym, że nie może tak jak pozostałe dzieci uciec podczas zabawy w berka. Schylił głowę słuchając pytania zadanego przez Izo. — Um... pani Gumo każe nam spać po północy, ale widziałem jak niosła cię na rękach poprzedniego wieczora. Zawsze przychodzi zza strumienia. Ale... ale nie mów jej proszę, że widziałem! W nocy zawsze wygląda troszkę inaczej... chyba się tego wstydzi.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 12.02 23:00
Dodatkowe informacje: Ayumu - jeżeli zdecydujesz się zaatakować otrzymasz bonus za inicjatywę. Wykonaj rzut k10, a wynik to dodatkowe, tymczasowe punkty w statystyce Siły.
Mimo, że podobnie jak połowa zabójców, posiadał własne, personalne powody dla których w ogóle był gotów stawiać demonom czoło, nie był typem który za każdym razem i bez zastanowienia wskakiwał wszędzie głową w przód. Jasne, kiedy walczył, popychał swoje ciało do głupich akcji, jednak teraz jego głowę zaczęło zaprzątać coś innego. Skonsternowany, wciąż jednak obserwując demona, pochylił się jeszcze bardziej, by prawą dłonią dotknąć znajdującej się pod stopami ziemi. Chciał się upewnić, że to nie góra cała drży, nawet jeśli zdawało się to co najmniej głupim konceptem, i że to tylko powietrze wibruje. Trwał tak przez chwilę, próbując wyczuć cokolwiek, aż wreszcie podniósł dłoń ku górze i delikatnie popukał się w ucho, by następnie zakręcić palcem obok swojej głowy. Był przekonany, że skoro Kotone znajdowała się za nim, już samo jego pochylenie się zwróci jej uwagę. Dalsze gesty koło głowy był zwykłym, niemym pytaniem. Jeśli ktoś faktycznie prowadził gdzieś rozmowę, to ona powinna ją usłyszeć, prawda? Przez moment jeszcze patrzył na demona, zastanawiając się czy te drgania, sugerujące rozmowy, nie dochodził z niego. Czy nie były jakąś składową, albo echoem wchłoniętych ludzi.
- A jaka jest prawda? - rzucił w kierunku groteskowej figury, która zastygła przed nimi, blokując przejście. Wyprostował się już, dłoń ponownie kładąc na rękojeści swojego miecza, jednak chwilowo wstrzymując się od jakichkolwiek ofensywnych akcji. Gotowy był jednak w każdej chwili zareagować; jeśli demonica miałaby zamiar ich zaatakować, przygotowany był by zrobić unik.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Delikatny głos poderwał go na równe nogi. Młoda dziewczyna szukająca nocą spinki w zaroślach nawiedzonej przez demona świątyni? Że był zdziwiony, to mało powiedziane. Ale pomimo absurdu sytuacji i lekko niepokojącego spojrzenia zdawała się nie być wrogo nastawiona. Nie mógł jednak pozwolić sobie na zaufanie obcym w tym miejscu, które już udowodniło, że potrafi mamić zmysły. Bogowie. Uśmiechnął się ledwo unosząc kąciki ust i powiedział cicho.
- Skoro to twoja zguba, to proszę. - wyciągnął dłoń ze spinką w jej stronę, a drugą ręką położył na rękojeści miecza. - Mów mi Kirei, a kim Ty jesteś? I gdzie jest twój brat? - zapytał i spojrzał na świątynie przed nimi. Rozdzielili się? Ona uciekła, a jego pożarł demon? Nie, zdecydowanie nie. Wyglądem odstawała od tłuszczy która spotkała ich na dole. Kim była i co tu robiła?
- Przepraszam cię, ale muszę iść na górę. Tu nie jest bezpiecznie... - walczył ze sobą tylko chwilę - ...powinnaś iść ze mną. - wydusił w końcu i spojrzał w jej oczy. Za parę lat będzie mogła łamać nimi chłopięce serca. - Ochronię cię. - dodał jeszcze i wyciągnął ostrze, chcąc ruszyć w końcu na górę i dowiedzieć się, co dzieje się na tej przeklętej górze.
Oczywiście wszystko to dzieje się tylko w przypadku, gdy dziewczę jest równie miłe i nie stanowi zagrożenia co na początku ich spotkania. Gdyby okazała się demonem w przebraniu i spróbowała zaatakować - dobywa wtedy Arashi i wykonuje szóstą formę. Stworzony w ten sposób wir powinien powstrzymać atak i zrobić mu trochę miejsca wokół do kolejnych ruchów. Mizunoto miał jednak nadzieję, że nie będzie zmuszony wprowadzać tego planu w życie. Myśl o walce z dzieckiem, nawet jeśli kryło wewnątrz potwora... Nie było to spełnienie jego marzeń.
Przepraszam za spóźnienie :C
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Nie możesz odpowiadać w tematach