Drzemka na sianie natomiast, brzmiała wręcz nieziemsko. O ile tylko była to świeżo usypana kupa wysuszonego zielska, była niezwykle miękka, niezmiernie łatwo się w niej mościło, a i przede wszystkim - wspaniale zachowywała ciepło i chroniła od zimna. Gdy więc mu to zaproponowała, albo raczej rzuciła to, co plątało jej się po głowie, przez moment wydawał się rzeczywiście nad tym zastanawiać.
Dobrze też wiedział, że najpewniej kompletnie zapomniała, że tak na prawdę byłą głodna. Ale przecież od tego go miała, prawda? Żeby ktoś dla odmiany zatroszczył się o nią, a nie o wszystkich dookoła.
Kiedy jednak dojechali do stajni, zatrzymali się na zwykłym zdaniu Shun pod opiekę stajennych, by samym udać się w kierunku wcześniej zaproponowanym przez Ayumu - czyli czegoś ciepłego do jedzenia. Miał wrażenie, trochę chyba jak Kotone, że gdyby o nim nie wspomniał, to nie odczuwałby go aż tak bardzo, kiedy szli w kierunku budynku wspólnego, w którym też znajdowała się kuchnia i można było iść na spokojnie, a także coś zjeść.
Kiedy weszli do budynku, otoczyło ich przyjemne ciepło, które zaczęło ogarniać i ogrzewać członki. Pewnym krokiem ruszył w kierunku miejsca, gdzie można było pobrać ciepłe posiłki; w kuchni zawsze znajdował się ktoś, kto doskonale obeznany był ze wszelkimi sztukami gotowania. Był to niewątpliwy plus, tym bardziej że praktycznie każdy z zabójców żył swoim własnym rytmem.
- To na co byś miała ochotę? - zapytał wreszcie, jeszcze przed progiem kuchni.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Poza tym nikt z rodziny Gato nie miał serca, by zmusić ją do życia, w którym nie było już Juna.
Miała więc zupełnie inne życie, do którego już się przyzwyczaiła - ba, zdążyła je już w jakiś sposób polubić. Nawet się nie spostrzegła, kiedy nawet w tak ulotnym i chwiejnym życiu zaczęły pojawiać jej się pewne stałe. Choćby w postaci Ayumu, którego obecność nie była już przypadkowa - a zwłaszcza obojętna.
I chociaż w stajni zdążyła dostrzec świeżo usypaną hałdę siana - bogowie jej świadkami, że sama poczuła chęć rzucenia się na nią w celu nieplanowanej wcześniej drzemki - tak bez słów pożegnała Shun i dała się poprowadzić w kierunku salonu wspólnego. Dopiero kiedy przekroczyli próg budynku, kobieta poczuła, że na zewnątrz naprawdę chłód zaczynał już dogryzać. Potarła o siebie dłonie, które zaraz przyłożyła do jeszcze zimniejszych policzków. Zaczęła podejrzewać, że coś chyba uszkodziło jej nerwy, skoro wcześniej nic nie czuła.
— Ochotę? — powtórzyła bezwiednie za towarzyszem, podnosząc na niego nieco nieobecne spojrzenie. Zamrugała jednak po chwili, przywołując się do porządku. — Eeem... Na coś ciepłego na pewno. Może ramen? — doprecyzowała, uznając, że esencjonalny bulion mógłby być jak znalazł w taki dzień - a i na pewno nie zabraknie go na kuchni. Najchętniej skosztowałaby czegoś słodkiego - na myśl o kostce taro obsmażonej w cukrze, na wpół chrupiącej, na wpół ciągnącej się - dostawała ślinotoku. Ale żadne to było pożywne jedzenie, a życiem Gato nie rządziły zachcianki.
— W każdym razie, ja zjem wszystko — stwierdziła, wzruszając ramionami - nie należała do wybrednych. — Weź cokolwiek, ja zaparzę herbatę — postanowiła, zmierzając od razu w stronę samotnego stolika. Po kampanii w dużych miastach Yonezawa pozostawała właściwie opustoszała - Kotone nie spodziewała się więc towarzystwa. Dopadłszy imbryczek i dwie czarki, opadła na poduszki, wyjmując z kieszeni haori dwie kiseru - jedną swoją, drugą Ayumu, którą podwędziła mu, kiedy jechali do stajni. Nabiła dwie fajki swoją mieszanką kizami, by zaraz potem w skupieniu zająć się parzeniem herbaty. Musiała wyglądać niezwykle kobieco, rozlewając napar do czarek - jednocześnie pykając kiseru ułożoną w kąciku wąskich warg.
I caught you staring
- Ramen - sarknął pod nosem, kiedy ruszył w kierunku palenisk i krzątających się przy nich osób, a Kotone poszła rozsiąść się przy jakimś samotnym stoliku. Musiał przyznać, że miała fantazje, której niestety kuchenne zasoby nie były w stanie spełnić. Najlepsze na co było go stać, to gorąca zupa miso, miska ryżu i gotowane warzywa. Poszczęściło im się dodatkowo, bo dostali jeszcze mięso, które najwyraźniej niedawno musieli dostarczyć tropiciele.
Wrócił do stolika, niosąc wszystko na tacy. Zupa w miskach przyjemnie parowała, składając tym samym obietnicę ogrzania żołądka i napełnienia go po brzegi. Zajął swoje miejsce, podstawiając jej pod nos przeznaczoną dla niej miskę ryżu i zupy.
- Niestety, ale dzisiaj w menu nie było ramen - podjął, przyglądając się z zainteresowaniem temu, co pływało w zupie. - Ale muszę zauważyć, że chyba za długo przebywałaś w Edo, skoro postanowiłaś prosić o tak wyrafinowane danie - parsknął, unosząc jedną brew ku górze i uśmiechając się przy tym drwiąco, sięgając jednocześnie po pałeczki. Rzucił jeszcze rutynowe itadakimasu i włożył do ust pierwszy kęs. Zadowolenie niemal natychmiast rozpłynęło się po jego twarzy, podobnie z resztą jak przyjemne ciepło rozlało się po żołądku. Kątem oka zauważył swoje kiseru, które z resztą już nabiła. Kiwnął głową, w ten drobny sposób dziękując i zwyczajnie nie chcąc kłapać twarzą, kiedy była pełna jedzenia.
- Powiem ci - wreszcie skończył przeżuwać i upił łyk gorącej herbaty - mam wrażenie, że Satoshi o wiele lepiej odnalazłby się w roli nauczyciela shogi. Nie myślałaś, żeby to jego o to zapytać? Wiesz... znaleźć sobie innych kolegów? - uśmiechnął się lekko i oczywiście z charakterystycznym dla siebie złośliwym rozbawieniem. Prawda jednak była taka, że jeśli Kotone na prawdę chciała się nauczyć grać w tę grę, to jego zdaniem powinna poprosić o to kogoś, kto nie rozpraszałby jej co chwilę wszystkim innym.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
— Chcesz po prostu powiedzieć, że mi się w dupie od dobrobytu poprzewracało? — sprostowała kurtuazyjne (mimo wszystko) słowa przyjaciela, nie czując się z resztą w żaden sposób urażona. — Coś w tym jest. Połowę oszczędności przewaliłam na przyjemności — przyznała bez bicia, odkładając fajkę na bok i z wdzięcznością przyjmując posiłek. Sięgnęła po bambusowe pałeczki, mrucząc ciche itadakimasu i zgrabnie uformowała kuleczkę z ryżu, którą umoczyła w zupie. Poczuła właśnie jak bardzo jej żołądek domagał się jedzenia - aż westchnęła z ukontentowaniem, praktycznie wciągając połowę swojej porcji nosem. Mówiąc potocznie, oczywiście.
O herbacie przypomniała sobie dopiero, kiedy zagadnął do niej Ayumu. Otarła kącik ust kciukiem, odsuwając nieco od siebie miskę z zupą - a raczej jej resztką.
— Mam innych kolegów — burknęła znad czarki z ziołowym naparem, nieco obruszona na insynuacje towarzysza. To z koleżankami miała prędzej problem. — Ledwo co zobowiązałeś się spełnić moje życzenie, a już szukasz wymówki! — Pogroziła mu kiseru, którą na nowo odpaliła i zaciągnęła się krótko tytoniem. Niski głos był pełen wyrzutu - choć zwykle poważne oczy widocznie jej się śmiały. — Jeśli masz dość mojego wyśmienitego towarzystwa, wystarczy, że powiesz 'Spadaj Gato', a nie będziesz napuszczał mnie na swojego brata — wytknęła mu.
Doskonale zdawała sobie sprawę, że Satoshi na pewno byłby lepszym nauczycielem shogi, aniżeli jego starszy brat. Długowłosy na pewno był bardziej wyważony, spokojniejszy i wykazałby się wobec niej większą dozą cierpliwości. Jednak, czy tutaj chodziło tylko o naukę tej gry? Tu już można by było polemizować, gdyż było to wątpliwe. Jeśli nie naciągane.
— Zawsze mogę wymyślić coś innego... — podjęła już bardziej polubownie - jeszcze nie decydując się na całkowite odpuszczenie swoich 'należności'. Cóż, była po prostu miękka - choć starała się kreować raczej na kogoś zgoła odmiennego.
I caught you staring
- Ty to powiedziałaś - odparł, przyklejając do twarzy grzeczny, wyuczony uśmiech osoby, która absolutnie nie chciała urazić swojego rozmówcy, ale z drugiej strony przyznawała mu rację w samoobrażaniu. - A widzisz, a pomyśl tylko. Gdybyś ich wszystkich nie wydawała, to mogłabyś się radością z ich przewalania podzielić ze mną - westchnął boleściwie, mieszając pałeczkami w ryżu - Nie mówiąc jednak o tym, że jestem pod wrażeniem, że miałaś w ogóle czas na takie głupoty - prychnął jeszcze rozbawiony. On, Mori i Chisana praktycznie wkroczyli do całego tego bałaganu w Edo na zasadzie przybyli, zobaczyli, zwyciężyli. Coś takiego jak czas na trwonienie pieniędzy nie miało absolutnie miejsca, a przynajmniej nie podczas tej wizyty do Edo, bo kiedy parę dni wcześniej, przed napadem demonów przebywał w mieście, bawił się nie tylko w ich łapanie.
- Oczywiście - odparł protekcjonalnym tonem rodzica, który zgadza się na coś, co właśnie mówiło dziecko, byle tylko nie musieć się niepotrzebnie przepychać. - Absolutnie nie! - wzniósł oczy do nieba i odstawił trzymaną miskę z zupą, którą w międzyczasie siorbał do tej pory - Po prostu uważam, że skoro chcesz być poważna w swoich zamiarach, to powinnaś zgłosić się do kogoś, kto... - nie chciał powiedzieć, że był skłonny marnować czas na takie głupoty, bo to nie było dla niego problemem. Nie mógł też powiedzieć, że potrzebowała pomocy kogoś, kto się lepiej na tym znał, bo nawet na łożu śmierci nie przyznałby się do tego, że jest w czymś od swojego rodzeństwa gorszy. Zmarszczył brwi niezadowolony - Nie. Już nie chce. Zjemy i możesz być pewna, że pokażę ci jak się w to dziadostwo gra. A spróbuj tylko usnąć z nudów. Jeśli tylko zobaczę, że opada ci powieka, to pożałujesz, klnę się na wszystko co święte - pogroził jej palcem.
Nawet jeśli marszczył groźnie brwi i obiecywał, doskonale mogła sobie zdawać sprawę z tego, że wciąż była to tylko gra pozorów. Nigdy nie był w stanie odmówić jej towarzystwa, nie ważne jak bardzo nie czuł się wyzuty ze wszelkich sił czy chęci do życia.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
— Nie moja wina, że jak zawsze w pewnym momencie znikasz mi z pola widzenia — rozłożyła ręce w wyrazie bezradności. — A potem znajduję Cię połamanego i ledwo żywego gdzieś na bezdrożach. — Oczywiście, wyolbrzymiała - tym razem. Ostatecznie po kampanii w Edo mężczyźnie nic wielkiego się nie stało, choć to, że jak zawsze go szukała pozostawało niezmienne. Ostatecznie nic nie mogła poradzić, że Ayumu mimowolnie figurował w jej niestabilnej egzystencji jako swego rodzaju stały punkt. Mistrz chyba wiedział co robi, wysyłając ich razem na egzamin - Gato od tamtej pory zakotwiczyła się w rzeczywistości, wystarczająco żeby nie dać pochłonąć się więcej wspomnieniom.
— Masz rację, dobre jedzenie to rzeczywiście głupota — sarknęła, przewracając oczami na przytyk przyjaciela. — Nie zabawiałam się w Yoshiwarze, pensja zabójczyni jest na to zbyt marna — dodała z przekąsem, podnosząc miskę z zupą, by upić porządny, rozgrzewający łyk. Drugą sprawą był fakt, że Gato i dzielnice zabawy w jednym zdaniu to istny oksymoron.
Słysząc jego protekcjonalny ton, bogowie jej świadkami - miała ochotę wsadzić mu kiseru w oko. Szybko jej jednak ta ochota przeszła, kiedy ten zaczął się tłumaczyć wobec jej zarzutów. Lekki uśmiech wypłynął jej na wąskie wargi - skrzętnie go jednak zakryła czarką z herbatą.
— Zawsze jestem poważna, Ayumu — odparła, sięgając po pałeczki i swoją miskę z ryżem. — Z pełną odpowiedzialnością i wszystkimi wiążącymi się z tym konsekwencjami, chcę przyjąć twoje nauki — oświadczyła wzniośle, formując kolejną, zgrabną kuleczkę z ryżu. Miast jednak cisnąć nią do swoich ust - krótkim ruchem nadgarstka rzuciła nią w sprawne oko Nishiōjiego. Po czym korzystając z chwili wywołanego zamieszania - nachyliła się nad stołem i podprowadziła mu z talerza kawałek mięsa, by z wielce zadowoloną miną odchylić głowę i połknąć swoją zdobycz.
Oczywiście, zawsze była poważna - z malutkimi wyjątkami.
I caught you staring
Skrzywił się jakby lekko naburmuszony, niby obrażony i upił z czarki herbaty parę łyków. Reputacja wiecznie połamanego i ledwo żywego ciągnęła się za nim niemal nieustannie, jednak była równie rozdmuchana i wyolbrzymiona, jak jego własne ego. Niemniej jednak nauczył się z tego zwyczajnie żartować, bo też i co innego pozostało mu w takiej sytuacji.
Wreszcie też sięgnął po wcześniej nabite przez nią kiseru, wkładając fajkę między wargi i zaciągając się dymem. Była to niewątpliwie jedna z jego ulubionych czynności. Jej repetytywność niewątpliwie uspokajała i pozwalała w skuteczny sposób zająć czymś ręce, kiedy ciało było zbyt ociężałe by znaleźć sobie jakiekolwiek inne, bardziej wymagające zajęcie.
- Szkoda, jest na prawdę bardzo urokliwym miejscem - wzruszył ramionami, brnąc za jej wspomnieniem dystryktu uciech. Nawet jeśli słowa były pełne przekąsu, to mimo że sam odpowiadał jej w podobnym tonie, dało się wyczuć że kryło się w tym również zwykłe doświadczenie. Nigdy do ludzi powściągliwych nie należał, a pstrokaty świat domów uciech, herbaciarni i teatrów był zbyt łakomym kąskiem w jego oczach, tak samo kiedyś, jak i teraz. Chociaż kiedy brakowało wsparcia rodzinnego majątku, jak słusznie zauważyła Kotone, ciężko było bawić się w pełni. - Ale nie martw się, kiedyś cię zabiorę. Obejrzymy jakieś przyjemne przedstawienie - mrugnął do niej, uśmiechając się przy tym zaczepnie.
Dym uniósł się leniwie z fajki, kiedy znowu zacisnął na niej wargi. Ciepłe jedzenie i herbata przyjemnie rozgrzały ciało, pozwalając wyzbyć się resztek chłodu, który przecież jeszcze tak niedawno kąsał uciążliwie i przeżerał się niemal do kości. Oboje jeszcze niedawno wrócili z podróży, więc nie dziwiłby się, gdyby i dziewczynę powoli ogarniało nieuchronne zmęczenie, podobnie jak i jego w tym momencie.
- Masz ambicje jeszcze dzisiaj pochylać się nad planszą? - zapytał, z odpowiednim dla prowadzonego tematu zniechęceniem i naburmuszeniem, którymi teraz posługiwał się tylko i wyłącznie na pokaz, jakby nie mogąc się powstrzymać przed ciągnięciem ich dalej i dłużej.
Syknął zaraz, przeoczywszy co tak właściwie knuła jeszcze przed chwilą w swojej misce. Ryżowa kulka trafiła celnie, na moment jakby przyklejając się do twarzy i zastanawiając, czy na pewno chciała spaść, ostatecznie jednak poddając się działaniu grawitacji. Opadła do stojącej przed nim misji z chlupotem reszty zupy, która wciąż się w niej znajdowała.
- Nie, nie! - ręką w której podtrzymywał do tej pory kiseru, złapał mocniej fajkę i sięgnął w stronę jej dłoni z pałeczkami, próbując zakrzywionym końcem złapać za nie i odsunąć od jej ust, by udaremnić zniknięcie skradzionego kawałka mięsa. Na próżno - to zaraz zniknęło w jej gardle.
- Złodziejstwo - prychnął oburzony, jakby z obawą łapiąc znowu własne pałeczki i wpychając sobie w usta kawałek mięsa, który ocalał z grabieży. - Zapamiętam to sobie. Jeszcze pożałujesz.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Wracając od medyka z nowymi opatrunkami postanowiła trochę odpocząć w pokoju wspólnym. Był bliżej niż jej własny pokój budynku zabójców wiatru. No i może liczyła że zobaczy jakieś znajome twarze. Wchodząc do środka, natrafiła na kilku zabójców, nikogo jednak nie kojarzyła zbytnio. Pokierowała swoje kroki pod jedną ze ścian i wyjęła mały papierowy woreczek ze słodkimi kuleczkami mochi które tak bardzo przypadły jej ostatnio do gustu.
Złapała nieco za poły yukaty i nieco je poluzowała, za bardzo przylegały do obandażowanych pleców. Rana jeszcze się nie zagoiła zbyt dobrze, więc była nieco obolała. Sięgnęła po jedną z kuleczek siedząc po turecku i przyglądając się jej uważnie przez chwilę, wpakowała ją sobie do ust z pomrukiem zadowolenia. Cieszyła się że Takayuki zaszczepił w niej miłość do tych małych, okrągłych, mięciutkich smakołyków.
Dobrze, że chociaż rano mogłem sobie po trenować, inaczej to chyba zwariowałbym z nudów. W końcu ruszyłem do miejsca, które omijałem już jakieś dobre pięć miesięcy. Pewnie mój pokój porósł kurzem albo co gorsza został oddany komuś innemu. W najgorszym przypadku prześpię się na dachu albo trawie. Gdy tylko przekroczyłem pierwsze drzewa wisterii, zatrzymałem się i uderzyła we mnie nostalgia. Przypomniał mi się dzień, w którym zjawiłem się tutaj. Byłem wtedy pełny determinacji, ale jeszcze więcej miałem w sobie wątpliwości. Nie wiedziałem, co mnie tutaj czeka i czy w ogóle uda mi się dołączyć do korpusu jako pełnoprawny członek. To już prawie pięć lat, pół dekady odkąd postanowiłem tak żyć. Na szczęście poznałem kilka osób, które skutecznie uprzyjemniały mi te obraną drogę.
Uśmiechałem się, założyłem ramiona za głowę i stawiałem kolejne kroki, zbliżałem się do części wspólnej. Najpierw chciałem zobaczyć, kto jest na miejscu. Może spotkam Saiyuri, z którą umówiłem się na sparing. Wszedłem do budynku, ale w środku nie widziałem żadnej znajomej twarzy, westchnąłem ledwo zauważalnie. Rozejrzałem się jeszcze raz po pomieszczeniu i moją uwagę przykuła białowłosa kobieta, która siedziała sobie pod ścianą i jadła ryżowe słodkie kulki, przynajmniej tekstura ciasta na to wskazywała. Zdałem sobie sprawę, że ostatni posiłek zjadłem kilka godzin temu i do tego było to suche onigiri. Nigdy nie byłem dobry w planowaniu podróży i prowiantu. Siedziała dość sztywno i nie opierała się o ściane, a w dodatku na jej ubraniu był wywabione plamki krwi.
Widziałem, też jak jej mięśnie są napięte i nie miało to zbyt wiele wspólnego z odpoczynkiem. Nie wiem co skłoniło mnie bardziej do podejścia, chęć pomocy, jej jasne włosy czy może chciałem wyciągnąć od niej mochi. Zbliżyłem się spokojnym krokiem i poczekałem, aż podniesie na mnie wzrok. Uśmiechałem się delikatnie i spojrzenie skupiłem na jej twarzy.
- Ohayo, nazywam się Kagami Yuichiro i jeżeli pozwolisz to mam pewną radę... - Zanim dokończyłem wypowiedz, zdjąłem swoje Haori i złożyłem je kilkukrotnie w coś na kształt małej poduszki.
- Proszę, podłóż to sobie za kark i oprzyj o ścianę, wtedy napięcie i dyskomfort powinien zelżeć. - Podałem jej prowizoryczną poduszkę i sam usiadłem naprzeciwko niej, oparłem łokieć o kolano i dłonią podtrzymywałem głowę. Druga ręką sięgnąłem po sporych rozmiarów tykwę(1L) z korkiem, postawiłem ją przed sobą.
- I jak wygodnie Ci się siedzi i ból ustąpił? - Zapytałem zaciekawiony, co prawda nie byłem lekarzem, ale wiedziałem jak znaleźć wygodną pozycje do relaksu i odpoczywania. Trochę lat praktyki w tym miałem, gdyby tylko było to tak bardzo przydatna umiejętność w tym fachu.
albo ją przed sobą stworzę
Widząc jak ten zdjął z siebie białe haori i poskładań je w kostkę podając jej aż przechyliła lekko głowę w bok wpatrując się w niego lekko zmieszana. Dopiero kiedy wyjaśnił o co mu chodziło to rozdziawiła usta lekko zaskoczona jego chęcią pomocy. - Um.. ale.. nie trzeba.. naprawdę.. poza tym.. to by mnie zmusiło do oparcia się plecami o ścianę.. a mam tam jeszcze nie zagojoną ranę po walce z demonem.. więc.. wolałabym tego uniknąć.. - powiedziała ze spokojem zerkając na biały kolor tkaniny. - Ale to miłe z twojej strony że oferujesz pomoc.. nawet jeśli mnie nie znasz.. - dodała wpatrując się w to jak usiadł na przeciwko niej. Kolejny miły zabójca, może nie potrzebnie trzymała się na baczności cały czas? Jedno zepsute jabłko nie świadczyło o tym że cały zbiór był do wyrzucenia. Powoli zaczynała zdawać sobie z tego sprawę. Zerknęła na swój papierowy woreczek z mochi, bardzo niechętnie ale wzięła go w wolną dłoń i podsunęła chłopakowi pod twarz. - Może chcesz się poczęstować? - spytała grzecznie, wpatrując się w jego twarz swoimi jasnymi, błękitnymi oczami.
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
- Mi również jest miło Ciebie poznać. - Mówiłem spokojnie ciepłym tonem, wydawała się lekko zmieszana. Nie miałem pewności, dlaczego tak zareagowała, może po prostu zaburzyłem jej chwile relaksu. Trochę przypomniało mi to dzień, kiedy to ja siedziałem z boku, a do mnie podeszła Sayaka. Suki również była kontuzjowana po walce z demonem. Oby tylko nie skończyło się to znowu jakąś kłótnią, może po prostu pierwsze spotkania z białowłosymi były dla mnie pechowe.
Hayamir podziękowała mi za pomoc i wyjaśniła, dlaczego tak zrobiła. Nie wiedziałem co do końca o tym myśleć. Może faktycznie jej rana była bardzo wysoko i sprawiałoby jej to ból albo po prostu nie chciała przyjąć pomocy od obcego, który pojawił się znikąd. Tak czy siak, uśmiechałem się delikatnie i spoglądałem swoimi ciepłymi złotymi ślepiami, w błękit jej oczu. Złożony płaszcz po prostu położyłem z boku, tak aby mi nie przeszkadzał.
- Cieszę się, że to doceniasz. Szkoda tylko, że to faktycznie Ci nie pomogło... - Westchnąłem delikatnie, ale nie było to nacechowane w żaden sposób negatywnie, było to z powodowane bezsilnością. - Ale bardzo chętnie poznam, jeżeli mi na to pozwolisz.- Sięgnąłem po tykwę i odkorkowałem ją. W powietrzu powoli zaczął się roznosić słodko cierpki zapach moreli. Wziąłem niewielkiego łyka i odstawiłem ją na miejsce. Widziałem, jak niechętnie sięgnęła po worek, w którym trzymała słodkie kulki. Chyba była łasuchem albo po prostu nie przywykła do dzielenia się. Miałem delikatny problem, nie wiedziałem co mam zrobić.
Nie chciałem być tym, który wyjada jej zapasy, ale czy odmowa również nie zostanie źle odebrana? Tak źle i tak niedobrze, no ale coś musiałem zrobić. W końcu wpadłem na jakiś pomysł, co pozwoli mi zachować twarz.
- Dziękuję to bardzo miłe, że chcesz podzielić się z obcym takim przysmakiem. Z Miłą chęcią, ale w takim razie może ty chcesz spróbować Umeshu? Trochę mi głupio, kiedy nie mam jak się odwdzięczyć, a próba pomocy okazała się fiaskiem. - Nie wiedziałem, czy należała do osób pijących. Wziąłem jedno kulkę i palcami ją delikatnie ściskałem między nimi, sprawdzając sprężystość. Następnie włożyłem powoli do ust i zacząłem powoli żuć, aby delektować się mochi z match.
-Bardzo dobre, gdzie takie można dostać?-Zapytałem i patrzyłem na nią z ciekawością.
albo ją przed sobą stworzę
— No dobrze, niech Ci będzie. Ledwie żywy nie kończyłeś jednak aż tak często — przyznała po prostu, zaprzestając swoich teatralnych wyolbrzymień. — Chociaż i tak częściej niż ja — mruknęła jeszcze pod nosem, ledwo poruszając ustami - rozbijając już ostatnie głoski o ustnik kiseru, który ujęła między wargi zaciągając się solidnie. Paliła od dawna, a przynajmniej od czasu, kiedy do biodra przytroczoną miała katanę. Zabawnym było to, że pomimo właściwie nieuczestniczenia w życiu rodziny Gato - sama Kotone nie dość, że nie straciła nazwiska; to mimo porzucenia komfortowego życia w mieście, nie potrafiła odrzucić kiseru, które było niejako oznaką klasy społecznej. Po prostu lubiła palić.
I swoją fajkę podkradła Junowi.
— Wierzę na słowo. — Zerknęła na Ayumu - w przeciwieństwie do swoich twierdzących słów, unosząc z niemym zapytaniem brew. Może oczekiwała jakiejś kontynuacji, opowieści - albo chociaż anegdotki dotyczącej uroków Yoshiwary; w ciemnych oczach czaiła się ciekawość. Pomijając marną pensję swojej jednostki, która była idealnym i prostym wytłumaczeniem pomijania dzielnic uciech (których w swoim słusznym wieku już raczej pomijać nie powinna) - Gato zwyczajnie nigdy tam nie była.
I miast wyczekiwanej opowieści - otrzymała propozycję, na którą trochę zbyt szybko opuściła spojrzenie, wbijając ją w swoją miskę.
— Hah... Kamień z serca — żachnęła się, chłodem maskując zakłopotanie i swego rodzaju nerwowość. Wiedziała, że przed tym mężczyzną długo nie będzie w stanie czegokolwiek ukrywać, bo zaraz przyszpili ją jakąś uwagą - dlatego też rzutem na taśmę: rzuciła w niego ryżową kulką. Plan był dobry - oko też miała dobre. A i na refleks nie narzekała, kiedy zgrabnie uniknęła fajkowego chwytu Ayumu, ostatecznie zjadając skradziony kawałek mięsa.
Musiała zasłonić usta dłonią, kiedy tak bezgłośnie chichotała - chociaż oczy miała radośnie zmrużone; nad wyraz zadowolona z reakcji swojego towarzysza na złodziejstwo.
— Będę się miała na baczności — zapowiedziała, małpując działania Nishiōjiego i przedramieniem osłaniając własną miskę i własne mięso. — Oczy dookoła głowy — dodała z lekko kąśliwą nutą, biorąc się za dokończenie posiłku. Wypiła resztkę zupy prosto z miski, dopiła herbatę, zgasiła kiseru, po czym wstała.
— Chodź, rozegramy jedną partię u Ciebie — zarządziła - bardziej zainteresowana jednak doprowadzeniem towarzysza w całości do jego pokoju, aniżeli rzeczywistą grą w shogi. Pozbierała pozostawione przez nich naczynia, czekając aż Ayumu podniesie się na równe nogi - dopiero wtedy podnosząc na niego spojrzenie.
— Fleja — mruknęła rozbawiona - choć usta miała ściągnięte w idealnie prostą linię. Lekkim ruchem sięgnęła do twarzy przyjaciela, zdejmując mu z policzka ziarenko ryżu, które jednak wygrało z grawitacją. Następnie bez słowa ruszyła zwrócić porcelanę - i oboje wyszli z pokoju wspólnego.
I caught you staring
Pokręciła lekko głową na boki. - Rana na wysokości łopatek po skosie. - powiedziała obracając się nieco bokiem do niego na chwilę i luzując swoją yukatę nieco spuściła materiał w dół z pleców pokazując mu gdzie kończył się bandaż. - Widzisz? - spytała łapiąc wolną dłonią za białe włosy i unosząc końcówki w górę żeby lepiej widział. Po czym puściła włosy i ostrożnie z cichym mruknięciem bólu poprawiła materiał ocierający się o bandaż w górę. Zasłaniając bandaż na biuście przy okazji z pomocą ubrania, poprawiła pas na biodrach. - Lokalizacja rany jest upierdliwa sama w sobie, a mój zmysł jedynie doskwiera w takich chwilach.. - skomentowała zgarniając biały kosmyk za ucho gdy ostrożnie się ułożyła z powrotem frontalnie przed nim.
"Ale bardzo chętnie poznam, jeżeli mi na to pozwolisz."
Wbiła zaskoczone spojrzenie w młodzieńca, choć jak tak mu się przyglądała to nie wyglądał na o wiele starszego od niej. Choć mogła się z tym mylić, nie była zbyt dobra w zgadywaniu czyjegoś wieku. Skinęła lekko głową w odpowiedzi. - Dobrze.. - zgodziła się z lekkim uśmiechem na ustach.
- To.. chyba nic takiego.. - skomentowała chęć podzielenia się z nim swoimi mochi. Zerkając na pojemnik przechyliła lekko głowę w bok z zaciekawieniem. Trochę nieśmiało sięgnęła dłonią po tykwę i zbliżyła ją do twarzy. Najpierw zajrzała przez szczelinę do środka, po czym przysunęła nosek do otworu zaciągając się słodkawym zapachem. - Ładnie pachnie.. - powiedziała zbliżając niepewnie wargi do zwilżonego ustnika i powoli przechyliła pojemnik upijając nieco cieczy. Gdy cierpki słodki płyn znalazł się w buzi, oderwała usta od tykwy i zakryła dłonią patrząc na niego. Głupim pomysłem było trzymać alkohol w buzi. Przełknęła go więc po chwili na raz i odetchnęła nagle. Oblizała górną wargę i oddała mu resztę. - Strasznie rozgrzewa przełyk.. ale.. smakuje owocami.. i to dziwne mrowienie na języki i wargach jest normalne? - spytała raz jeszcze przesuwając językiem po górnej wardze zapamiętując dziwne uczucie jakie alkoholowy płyn po sobie pozostawił. - To jednak nie dla mnie.. choć ostateczny posmak jest przyjemny.. to cała reszta jest dziwna w odczuciu.. - skomentowała sięgając po kolejne mochi do torebki. - Kupiłam je w budce w jakiejś małej wiosce ze trzy dni drogi od Yonezawy na południe.. od takiej miłej starszej pani.. - powiedziała z uśmiechem na ustach. - W życiu nie przypuszczałam że to takie dobre jest.. konsystencja jest ciekawa.. taka miękka.. ale się nie klei do powierzchni.. - mówiła wpatrując się w ściskaną między palcami kuleczkę po czym znowu przyłożyła ją do ust naciskając na nie zanim rozchyliła wargi i wsunęła palcem do buzi smakołyka.
- Długo już jesteś zabójcą? - spytała z ciekawości sięgając po kolejną kuleczkę.
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
-Rozumiem, tak to już jest z wyostrzonymi zmysłami, że są naszym największym atutem, ale również słabym punktem... Skoro wyjawiłaś swój, to ja również podzielę się z Tobą swoim. Mój to wzrok.- Wskazałem palcem na złote oko. Wyostrzone spojrzenie ułatwiało życie, dostrzegałem praktycznie wszystkie szczegóły, przez co było trudniej przede mną coś ukryć.
- Mam coś na twarzy? - Uśmiechnąłem sie szarmancko.Wiedziałem, że to moje słowa ją zaskoczyły, a na twarzy nic nie miałem. Chciałem zobaczyć, jak zareaguję na to. Odwzajemniłem jej uśmiech, cieszyłem się, że wyraziła aprobatę do mojej propozycji. Nawet jeżeli był to tylko delikatny uśmiech, to i tak napawało to optymizmem.
- Może to niewiele, ale ja doceniam takie drobne gesty. Zwłaszcza że... - Zatrzymałem swoją wypowiedź w połowie, nie wiedziałem jakby zareagowała gdyby wiedziała, że widziałem, jak niechętnie zmusiła się do podzielenia słodyczami. Nie chciałem jej niepotrzebnie speszyć czy strofować tym faktem.
- To Umeshu, z moreli. Jest dość cierpkie, dlatego tak śmiesznie podszczypuje. Pewnie gdyby nie dodali cukru, to jeszcze mocniej wykręcałoby usta. Chociaż szybko do tego idzie przywyknąć i potem można cieszyć się słodkim smakiem owoców. Jeżeli masz ochotę to nie krępuj się.- Uważnie przysłuchiwałem się jej słowom. Sam wziąłem do ręki tykwę, gdy ona skończyła pić.Objąłem ustnik wargami i upiłem kolejny łyk. Zabawny był kontrast po zjedzeniu delikatnego słodkiego mochi, faktycznie jakby bardziej mrowiło po języku.
- Muszę zapamiętać w takim razie to miejsce... Nie jedną rzeczą można się w życiu zaskoczyć. Nie ma co oceniać książki po okładce i warto próbować nowych rzeczy. - Skierowałem krótki uśmieszek i starałem się utrzymywać kontakt wzrokowy z Suki.
-hmmmm będzie już jakoś 5-6 miesięcy odkąd zaliczyłem ostateczną selekcję. Ale w Yonezawie mieszkam już prawie od 5 lat. A ty od jak dawna jesteś członkiem korpusu? - Przyglądałem się jej uważnie, odniosłem wrażenie, że chyba jest młodsza ode mnie, chociaż nie było to więcej niż rok czy dwa lata.
- Swoją drogą masz ciekawe miecze.- Wskazałem jednym palcem na ostrza nichirin. Nie spotkałem wcześniej zabójcy z dwoma mieczami, sam za czerwonym sznurem miałem dwie sztuki broni, ale jedna nie należała do mnie i była to zwykła katana. Chociaż z moim tachi przypominało to daisho.
albo ją przed sobą stworzę
- Mój zmysł to raczej żadna tajemnica, ale masz rację.. bywa kłopotliwy.. zwłaszcza że jeszcze go nie opanowałam w pełni.. a nie ma nic gorszego dla dotyku niż nadwrażliwość na bodźce.. nad treningiem tego jednak pomyślę po zagojeniu się wszystkich ran.. - skomentowała sugerując że ta na plecach to nie była jedyna pamiątka, jaką wyciągnęła z tamtej potyczki. Choć z tym wzrokiem pewnie dostrzegł fragment bandaża na lewym udzie, wystającego spod krawędzi jej yukaty. - Więc widzisz więcej niż pozostali.. zupełnie jak Shotaro.. on ma taki sam zmysł.. - skomentowała. Doskonale wiedziała jak działał wyostrzony wzrok. A przynajmniej bazując na tym co powiedział jej Tachibana. - Poznałam już dwie osoby ze słuchem.. mam nadzieję że trafię też na zabójcę z dotykiem, może będzie miał dla mnie jakieś rady jak okiełznać zbuntowany zmysł.. - powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach.
"Mam coś na twarzy?"
- Huh? - mruknęła lekko zaskoczona jego pytaniem. Skupiła swoje spojrzenie bardziej na jego buzi starając się dopomóc mu w udzieleniu precyzyjnej odpowiedzi. Widziała jak się specyficznie się uśmiechał, prawie że zalotnie. - N.. nic nie widzę.. - skomentowała po chwili przypatrywania się mu.
- Zwłaszcza że.. co? - dopytała z lekkim zaciekawieniem w głosie, nie chciała sobie dopowiadać, bo nie znała go za bardzo. A nawet gdyby to wolałaby chyba żeby był szczery w stosunku do niej i mówiła otwarcie to co chciał powiedzieć. A przynajmniej takiego zdania była.
Wpatrując się w jego napitek lekko przekręciła głowę w bok. - Chyba nie powinnam.. to alkohol prawda..? Próbowałam kiedyś łyczka sake ale było obrzydliwe.. to nie smakuje tak źle ale nadal jest to alkohol.. a ja nie pijam procentowych trunków.. a przynajmniej nie powinnam.. - wyjaśniła powód czemu raczej postanowiła spasować słysząc jego propozycję. "Choć alkohol może stępić ciało.." przez ułamek sekundy się zawahała ale pokręciła głową na boki. - Podobno alkohol powinno się pić w towarzystwie kogoś komu się ufa.. a my się nie znamy praktycznie w ogóle.. więc bez obrazy.. ale.. no.. nie czułabym się zbyt komfortowo pijąc z tobą.. - odwróciła od niego wzrok lekko speszona. - Mam nadzieje że rozumiesz.. - ostatnim czego chciała to urazić go w jakiś sposób, zwłaszcza że zdawał się być na prawdę miłą osobą. Ale wolała być z nim szczera.
"Nie ma co oceniać książki po okładce i warto próbować nowych rzeczy."
Wróciła wzrokiem do jego twarzy po tym co powiedział. Brzmiało to sensownie. Była póki co zaskakiwana dobrocią innych zabójców w swoją stronę. A to ktoś jej przygotował ciepły posiłek w kryjówce zabójców, a to ktoś uratował jej życie i zajął się jej ranami gdy była nieprzytomna. Uśmiechnęła się delikatnie na jego słowa. - Zapewne masz rację.. wnętrze może zaskoczyć człowieka.. ale ostrożności nigdy za wiele.. bo można się też zawieść na kimś bardzo łatwo.. - dodała po chwili nieco ciszej. Odepchnęła jednak te nieprzyjemne myśli od siebie nawet dość skutecznie.
- O! To mamy podobny staż w korpusie.. ja ukończyłam ostateczną selekcję pod koniec sierpnia zeszłego roku.. więc z siedem miesięcy będzie jak dobrze liczę.. ale aż tak długo tutaj nie mieszkam.. może nie całe dwa lata jakoś.. może nawet nie całe.. - nie potrafiła powiedzieć zbyt dokładnie, czas leciał za szybko odkąd przybyła do Yonezawy.
Pomknęła wzrokiem na schowane w sayach katany. - W jakim sensie.. ciekawe? - spytała powracając na niego wzrokiem. W końcu nie wiedziała o czym konkretnie mówił w tej chwili. Czekała więc aż rozwinie tą myśl.
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
- Niby nie, ale jest to wrażliwa informacja, więc myślę, że równo warta wymiana jest odpowiednim gestem.- Uśmiechałem się delikatnie, czasami miałem wrażenie, jakby miała dwie osobowości. W jednym momencie była z dystansowana, a w drugi sama się otwierała. -Problematyczna sprawa... ja, gdy mam dość po prostu zamykam oczy albo skupiam się na niebie. Wtedy potrafię zredukować ilość docieranych informacji do minimum. Nie wiem jak konkretnie działa zmysł dotyku, ale może po prostu trzeba znaleźć podobną sztuczkę? Może powinnaś skupić swoją uwagę na jednym punkcie, który nie jest w tym momencie przebodźcowany. - Nie byłem ekspertem, ale to, co mówiłem wydawało mi się logiczne, w końcu zajęcie głowy czymś innym powinno pomóc na niechciane nadmiary bodźców. Znowu Shotaro, czyżby to ten sam od Saiyuri? Trochę zaczynałem się czuć, jakbym szedł jego śladami.
-Tachibana?- Zapytałem, chociaż wiedziałem, że to był raczej on. To byłby zbyt duży zbieg okoliczności, żeby jego imiennik miał taki sam zmysł jak on. - Niestety nie znam nikogo innego z dotykiem, ale jeżeli będziesz potrzebować pomocy w ćwiczeniach, to mogę przyjść i łaskotać Cię źdźbłem trawy.- Zaśmiałem się delikatnie, oczami wyobraźni widziałem ją, jak stara się skupić, a ja męczę ją łaskotkami. - Dobra rada od kogoś doświadczonego na pewno nie zaszkodzi, ale i tak będziesz musiała znaleźć swój własny sposób, jak rozłupać tego orzecha.- Tak było ze wszystkim, nauczyciel mógł przekazać swoje doświadczenie i spostrzeżenia, ale każdy był inny i musiał zależeć własną drogę. Czyli jednak była na tyle niewinna i niedoświadczona, że nie zrozumiała ukrytego przekazu. Miło było widzieć, z jakim zaangażowanie przyglądała się mojej twarzy, nawet jeżeli robiła to z powodu nieporozumienia. Czyli jednak chciała wiedzieć, słyszałem jej w głosie tą ciekawość.- Zwłaszcza że.... - Poczekałem chwilę, aby zbudować delikatne napięcie. -Wiesz, jakim mam zmysł... po prostu widziałem zawahanie w twoich ruchach, gdy chciałaś mnie poczęstować mochi. Ale spokojnie nie odebrałem tego negatywnie.- Wolałem zaznaczyć, że nie byłem urażony jej zachowanie. Nie każdy musiał chcieć się dzielić swoim rzeczami, a ja byłem jak najbardziej zdolny to uszanować. Chociaż żyjąc z dwoma znacznie starszymi braćmi, nie miałem wyboru i musiałem się dzielić. -Ja, jak tylko tutaj trafiłem, to po pierwszym tygodniu pokłóciłem się ze starszą koleżanką do takiego stopnia, że nie chciała mnie więcej na oczy widzieć. Cztery miesiące unikaliśmy się, aż w końcu podszedłem, aby wyjaśnić sobie z nią te nieporozumienia.- Opowiedziałem jej o tej sytuacji z przeszłości, aby nieco rozładować napięcie. Według mnie było ona bardzo komiczna, gdyby ktoś wtedy się jej przyglądał, to na pewno miałby ubaw.
-Tak to alkohol, jest wiele różnych. Pewnie tyle ile gustów, to tyle gatunków trunków i sposobu ich przyrządzenia.- Nie zamierzałem jej naciskać, skoro miała swoje powody, by nie spożywać alkoholu. Wziąłem kolejnego łyka i nim zdążyłem przełknąć, usłyszałem jej wynurzenia na temat zaufania. Aż się zakrztusiłem na te słowa i zacząłem kaszleć, a pięścią przysłoniłem usta. Czy faktycznie wyglądałem na kogoś niegodnego zaufania, który chciałby wykorzystać pijaną kobietę? Zauważyłem, że te słowa nie były dla niej łatwe, bo odwróciła wzrok, więc nie czuła się komfortowo, kiedy je wypowiadała. Nie wiedziałem jakie przeżycia miała za sobą, ale skoro w Yonezawie była taka ostrożna, mając dookoła tylu zabójców, to faktycznie musiała wpaść na wyjątkowo milusi egzemplarz.
Miałem trochę krzywą minę, przez alkohol, który mocno wykręciło mi nozdrza i drogi oddechowe. Może sake było mocniejsze, ale cierpkość umeshu była gorsza w złej dziurce. Czemu zawsze padają, takie słowa jak pije alkohol, te baby chcą mnie wykończyć. Mogła odnieść wrażenie, że się pogniewałem przez moją mimikę twarzy, ale ja potrzebowałem chwili, aby dojść do siebie.
-O kami sama. Picie drugą dziurką nie jest dobrym pomysłem.... Nie zamierzam Cię namawiać do picia, po prostu chciałem być miły.... Nie mogę się gniewać czy boczyć na to, że jesteś ostrożna... Nieważne co powiem, to słowami i tak nie zyskam Twojego zaufania... może kiedyś na nie zasłużę.- Uśmiechnąłem się i spojrzałem na nią, nie miałem zamiaru robić jej żadnych wyrzutów sumienia czy droczyć się w tej sprawie. Zakorkowałem tykwę i postawiłem ją przed nią. -W takim razie przechowaj to dla mnie do dnia, w którym będziesz chciała się ze mną napić.- W moich słowach nie było żadnej negatywnej emocji i chciałem, żeby miała pewność co do tego.
-Nie wiem, czy powinienem pytać... ale to chyba było silniejsze ode mnie. Jeżeli nie chcesz, to nie mów zrozumiem... Co się stało, że tak bardzo nie ufasz ludziom i innym zabójcom?- Naprawdę mocno się zastanawiałem, co takiego się stało. Sam spotkałem kilku, co trudno było z nimi nawiązać nawet nić porozumienia. Aczkolwiek nie rzutowało to na opinie o innych, po prostu wiedziałem, że ze wszystkimi się nie dogadam. Tu jednak wyglądało to na coś bardziej poważnego, poczekałem w ciszy, aby dać jej chwilę do namysłu.
-Hmmm no to wychodzi na to, że jestem tym mniej utalentowanym senpaiem. Bo masz jakieś 18 lat prawda? Bardzo długo czekałem, na zgodę od filara płomienia.- Uśmiechałem się i pokręciłem głową. - To trochę tłumaczy, czemu za bardzo nie mieliśmy okazji się wcześniej spotkać. A co do mieczy, są ciekawe. Bo wyglądają jak dzień i noc. Są swoimi przeciwieństwami, które siebie odpychają, ale to razem tworzą jedną całość w harmonii. Biały jest delikatny, a czarny twardy.- Widziałem teksturę materiałów, z których były zrobione oploty rękojeści.
albo ją przed sobą stworzę
Przysłuchując się jego kolejnym słowom przypomniała jej się cała rozmowa o zmysłach. Uśmiechnęła się lekko, miała rację ze wzrokiem. Był najłatwiejszy do okiełznania, najłatwiejszy też do wyłączenia. Skinęła głową zgadzając się z nim, wpatrywała się przez cały czas w jego oczy zastanawiając się jak to jest mieć taki zmysł. Móc widzieć rzeczy które innym po prostu umykają. - Ale.. moje całe ciało jest prze bodźcowane.. to na czym ja mam się skupić? - uśmiechnęła się do niego delikatnie. - Czuję ruch do 20 metrów w promieniu ode mnie.. każdy podmuch powietrza wywołany ruchem.. zwłaszcza na odsłoniętej skórze.. tego nie da się od tak wyłączyć.. to miłe że chcesz pomóc ale chyba też nie do końca rozumiesz naturę tego zmysłu.. znaczy.. - zamilkła splatając ręce pod piersiami i zamknęła oczy na chwilę zastanawiając się nad czymś. - Inaczej.. - podniosła powieki i wbiła w niego spokojne spojrzenie. - Ty też masz ten zmysł.. jak ktoś cię dotknie to to poczujesz.. to nie tak że możesz zdecydować że nic nie będziesz czuł.. a teraz wyobraź sobie że każde najdelikatniejsze muśnięcie czujesz intensywnie..i nie tylko to.. ale czujesz wibracje idące od podłoża, możesz stać w miejscu z zamkniętymi oczami ale wiesz że ktoś się porusza wkoło ciebie.. samo skupienie się nie wystarcza.. - skomentowała starając się przybliżyć mu nieco to jak działa jej zmysł.
"Tachibana?"
Drgnęła na wydźwięk nazwiska pioruna i uśmiechnęła się ciepło. - mhm.. Tachibana Shotaro.. - powtórzyła nieco łagodniej. - Ty też go znasz? - spytała nagle zaciekawiona. - Jesteś zabójcą z oddechem pioruna? - spytała dla weryfikacji. Skoro znał czarnowłosego to była to pierwsza myśl jaka wpadła jej do głowy. Yuichiro byłby wtedy już trzecim piorunem jakiego poznałaby.
"Niestety nie znam nikogo innego z dotykiem, ale jeżeli będziesz potrzebować pomocy w ćwiczeniach, to mogę przyjść i łaskotać Cię źdźbłem trawy"
- Huh.. źdźbłem.. trawy? - powtórzyła i po chwili zakryła dłonią usta z cichym parsknięciem rozbawienia. Łagodny chichot wyrwał się z jej ust przy tym. - Myślisz że jak treningi kogoś ze zmysłem dotyku wyglądają? - spytała, trochę ochłonęła przy tym i lekko rozmasowała sobie policzki, które lekko pobolewały od śmiechu. - Wiem o tym doskonale Yuichiro.. każdy jest inny i uczy się nieco inaczej.. to co działa dla jednego nie koniecznie pomoże drugiemu.. - skomentowała z lekkim uśmiechem na ustach.
Drgnęła gdy wyjaśnił jej to jak zauważył zawahanie. Trochę się zaczerwieniła ze wstydu. - Umm.. - mruknęła odwracając od niego wzrok. - T..to nie tak że nie chciałam się podzielić.. znaczy.. - przygryzła dolną wargę lekko. - .. nie przywykłam do tego.. dwa lata w Yonezawie i .. nie zawiązałam zbytnio znajomości jeszcze.. dopiero od niedawna zaczęłam.. próbować.. poznawać innych zabójców.. więc no.. - było jej trochę głupio że zawahała się z poczęstunkiem. Ale z drugiej strony to ze się mochi podzieliła to był fenomen bo normalnie planowała zjeść wszystko co było w woreczku.
Okazało się że bycie szczerym pomagało w mordowaniu innych, no może prawie bo biedny rudzielec prawie się zadławił alkoholem. Zakryła dłonią usta. - Przepraszam.. nie chciałam.. - przeprosiła wpatrując się w niego jak walczy o żywot i po chwili gdy się odezwał od razu spuściła lekko głowę w dół.
- Nie twierdzę że byś mnie wykorzystał po alkoholu.. nie wyglądasz na osobę, która byłaby do tego zdolna.. - próbowała się poprawić.
"Nieważne co powiem, to słowami i tak nie zyskam Twojego zaufania... może kiedyś na nie zasłużę.."
Podniosła na niego wzrok po tych słowach. Miał rację, nic co powie nie przekona jej do zaufania mu. Liczyły się czyny. Jeden zły czyn potrafił zepsuć człowiekowi obraz wszystkich innych ale niestety jeden dobry czyn nie naprawiał wszystkich złych. Spojrzała na tykwę z alkoholem postawioną przed sobą.
- Skoro tak chcesz.. dobrze.. przechowam je do póki ci nie zaufam.. - powiedziała biorąc jego pojemnik z alkoholem i odłożyła go obok swoich mieczy.
"Co się stało, że tak bardzo nie ufasz ludziom i innym zabójcom?"
Przygryzła dolną wargę i dłonie zacisnęły się mimowolnie na fragmencie yukaty. "Oczywiście że chciałby wiedzieć.. każdy by w końcu spytał.." przemknęło jej przez myśl gdy niebieskie oczy wbiły się w bliznę na jej lewym udzie. - To.. to bardzo.. nie przyjemne wspomnienie.. - na twarz wkradł się smutek, oczy zdawały się odbarwić nieco, zupełnie jakby emocje wypłynęły z niej, pozostawiając jej ciało puste. - Nie powinno się ufać komuś bezwarunkowo.. bo jak przychodzi co do czego.. nawet zabójca wbije ci swoje ostrze w plecy.. jeśli to mu zagwarantuje przeżycie.. - mówiła cichym szeptem jakby nieobecna duchem, wpatrując się nadal w pamiątkę na udzie. Pamiątkę po Nim. Sięgnęła dłonią do blizny, rozchylając delikatnie usta. Przez chwilę miała wrażenie że widzi tam coś czego nie powinno być. Potarła palcami po odsłoniętej skórze jakby chciała zetrzeć krew, której tam nawet nie było. Blizna zdawała się lekko piec. Ale przecież to było nie możliwe, już dawno się zagoiła.
"Bo masz jakieś 18 lat prawda?"
Te słowa wyrwały ją z zamyślenia. - Ja.. tak.. dokładnie tyle.. miałam urodziny w zeszłym miesiącu.. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Spędziła ten dzień co prawda ranna w miejscowości pod Osaką, ale nie mogła narzekać na okoliczności. To były jedne z lepszych urodzin jakie miała od dłuższego czasu. Przeniosła wzrok na miecze. - mhm.. choć nazwy już się tak nie uzupełniają.. "Pożądanie" i "Przedwieczny Chaos" pasują jednak do siebie.. nie sądzisz? W końcu każdy czegoś pożąda.. i wszyscy wyłoniliśmy się z Przedwiecznego Chaosu.. nawet nasi bogowie.. - dodała po chwili z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
-Możesz dalej patrzeć w moje oczy.- Uśmiechnąłem się delikatnie. - W sumie to sprawdźmy coś. Skup się na moich oczach i spróbuj dostrzec najdrobniejsze szczegóły. A ja będę stukał palcem w podłogę, a ty powiesz ile razy to zrobiłem.- Nachyliłem nieco bliżej twarz, aby mogła lepiej się przyjrzeć. Dłoń schowałem za plecami i zacząłem uderzać knykciem w różnych odstępach czasowych o deskę. W środku pokoju byli inni zabójcy więc, na pewno nie słyszała stukotu. W myślach liczyłem ilość uderzeń i skończyłem po 23 stuknięciach.
-Jeszcze nie miałem okazji, ale jedna znajoma mi powiedziała, że dogadałbym się z nim. Cokolwiek to znaczy... A wyglądam na użytkownika oddechu pioruna? -Zapytałem zaciekawiony, w sumie to nie wiedziałem, czy faktycznie można było z samego wyglądu to wywnioskować. - Jestem zabójcą z oddechem płomienia.- Powiedziałem z uśmiechem, powstrzymałem się od pytania odnośnie jej oddechu. Przepytywanie Suki nie było dobrym pomysłem, jeżeli miała problem z zaufaniem. Miałem tylko nadzieje, że nie pomyli tego z ignorancją.
-A co wolisz piórkiem? - Roześmiałem się razem z nią, śmiech był bardzo zaraźliwą rzeczą, ale za to pomagał w przełamywaniu lodów. -No skoro to dotyk to musicie czegoś dotykać, prawda?- Trochę się z nią droczyłem, wiedziałem, że to nie tak wyglądało. Pewnie było to bardziej skomplikowane i czasochłonne. W końcu przekraczanie kolejnych ograniczeń nigdy nie było łatwe, proste i przyjemne. Mnie czasami już oczy łzawiły i dostawałem migreny od wytężania wzroku.
-Nie mam Ci niczego za złe. Masz prawo zarządzać swoją własnościom, jak tylko Ci się podoba. Nie przejmowałbym się opinią innych, nawet jeżeli miałabyś sama zjeść cały worek mochi. Chociaż było mi bardzo miło, gdy mogłem się poczęstować.- Uśmiechałem się szczerze, bo naprawdę nie gniewałem się na to, co prawda czułem lekkie ssanie w żołądku, ale nie był to pierwszy raz, gdy zabrakło mi jedzenia w podróży. Od razu zaczęła się tłumaczyć ze swoich słów, chyba przez moje zachłyśnięcie zrobiło się jej głupio.
- Nie, spokojnie, po prostu nie spodziewałem się tego. Nie musisz się martwić.- Skwitowałem krótko, kiedy dochodziłem do siebie a słodko cierpki zapach opuszczał moje nozdrza. Widziałem jakie było to dla niej trudne, gdy rozdrapałem starą ranę. Chciałem dotknąć jej rękę, aby mogła poczuć przyjemne ciepło. Zastanawiałem się nad tym chwile, aż w końcu to zrobiłem, dotknąłem delikatnie wierzchnią strony jej dłoni. Raz się żyje, najwyżej strzeli mnie w pysk, ale nie mogłem się przyglądać, jak cierpi przez smutne myśli. Jednak gdy kontynuowała i usłyszałem, że to przez jednego z zabójców to aż krew zaczęła się we mnie gotować. Nie wiedziałem, jak, kiedy i dlaczego, ale jeden z członków korpusu z tego, co zrozumiałem chciał ją poświęcić, aby uratować własną dupę.
Przez moment nawet nie dowierzałem temu, ale jej zachowanie tylko utwierdzało mnie w tym, że ktoś to zrobił. Zabrałem dłoń z jej ręki i zdrowo uderzyłem w podłogę, która pękła z hukiem od uderzenia. Wyciągnąłem pięść z dziury, która była porozcinana od gwoździ. Nawet nie zwróciłem uwagi jak stróżki ciepłej krwi spływały mi przez palce. Musiałem od reagować, nie znałem Suki nie była moją przyjaciółką czy dobrą znajomą, ale czegoś takiego nie życzyłbym nawet wrogowi, zdrada towarzysza i pozostawanie na pastwę losu.
-Wybacz mi, nie chciałem przywołać złych wspomnień. Przepraszam, że dotknąłem Twojej skóry, mimo że mówiłaś o problemach ze zmysłem i za ten mały incydent.- Uśmiechnąłem się nieporadnie i próbowałem przeprosić za swoje zachowanie. W niektórych przypadkach ciężko było mi kontrolować swoją złość, chociaż i tak zrobiłem ogromne postępy w ciągu ostatnich pięciu lat i coraz mniej rzeczy powodował, że oczy zalewały mi się czerwienią. Odetchnąłem kilka razy, aż względnie wróciłem do siebie.
-Ciekawy sposób patrzenia na to, faktycznie ma to coś ze sobą wspólnego. Wspólny początek i koniec. - Powiedziałem cicho i uśmiechałem się, ale w głowie dalej męczyła mnie myśl, kto zrobiłby coś takiego. Chciałem ją o to zapytać, ale wiedziałem, że znowu by posmutniała od złych wspomnień.
albo ją przed sobą stworzę
"Możesz dalej patrzeć w moje oczy."
Te słowa sprawiły że lekko drgnęła ale podniosła wzrok z maty na twarz rudzielca. Kolejne instrukcje jakie padły z jego ust dały jej jakieś pojęcie tego co chciał sprawdzić. Skinęła więc głowę i wbiła swoje jasne, niebieskie tęczówki w jego złote ślepia. Miała się skupić na jego oczach i jednocześnie liczyć stukania o podłogę. Wzięła głębszy wdech i powoli wypuściła powietrze wpatrując się w jego oczy. Liczyła wibracje skupiając się złotej, błyszczącej barwie przed nią. Na twarzy miała wymalowane skupienie. Aż w pewnym momencie bardziej się pochyliła w jego stronę opierając dłonie na macie przed nią. Nie umiała nie mrugać, więc co jakiś czas kontrolnie mrugnęła. Kiedy skończył wybijać rytm jeszcze przed chwilę wpatrywała się w niego. - 23 uderzenia od podłogę.. odstępy nie były jednolite.. - powiedziała opanowanym tonem i cofnęła się zaraz po tym do swojej wygodniejszej pozycji siedzącej. Od razu sięgnęła dłonią do oczek i lekko je potarła.
- Oh.. wspólna znajoma.. - przez chwilę zastanawiała się czy to ta senpai o której jej wspominał wtedy. - Że dogadałbyś się z Shotaro..? - powtórzyła po nim lekko zamyślona. - Skoro ta osoba tak twierdzi to zapewne ma rację.. - dodała po chwili. Pamiętała doskonale jak powiedział jej że nie należy się przywiązywać do nikogo z powodu tego czym się pałali. Kącik ust lekko drgnął w ułamku sekundy. Przechyliła lekko głowę w bok. - Założyłam po prostu że skoro znasz Jego godność to musisz mieć taki sam żywioł jak on.. ale jak widać to było błędne myślenie. - wyjaśniła to czym się kierowała podczas tamtego pytania.
- Jeszcze nie widziałam nikogo z oddechem płomienia.. ale informacja za informację jak powiedziałeś wcześniej.. moim oddechem jest wiatr.. - powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach. Nie czuła potrzeby żeby kryć tą informację przed kimkolwiek. Jedyne co dawała mu ta informacja, to to że miała ataki dystansowe o ile kiedyś widział kogoś z jej oddechem w akcji.
"No skoro to dotyk to musicie czegoś dotykać, prawda?"
- Albo coś musi nas dotykać.. ale tak.. dotykamy podłoża po którym się poruszamy.. czujemy podmuchy wiatru.. - uniosła rękę przed siebie i zamachnęła się nią bardzo szybko przed twarzą chłopaka. - Ja bym ten podmuch poczuła na twarzy.. - powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach. Wiedziała że ciężko mu było zrozumieć to jak intensywnie ona odczuwa bodźce dzięki swojemu zmysłowi. Tym ciężej było mu to wyjaśnić, właśnie przez to że mieli zupełnie odmienne zmysły.
Skinęła lekko głową na jego dłuższą wypowiedź odnośnie dzielenia się z kimkolwiek swoimi rzeczami. Spojrzenie powędrowało na tykwę. - Ty mi dałeś na przechowanie.. coś swojego.. ale mnie nawet nie znasz.. jak wszystkim będziesz rozdawał swoje rzeczy to nie zostaniesz z niczym.. - powiedziała z lekkim rozbawieniem w głosie. Ale doceniała jego gest, był bardzo wymowny. Doceniała jego starania, nawet jeśli tego nie powiedziała na głos.
Pocierała bliznę na udzie, jakby chciała coś z niej zetrzeć. A może chciała się jej pozbyć. Gdy nagle poczuła jego ciepłą dłoń na swojej. Wzdrygnęła się i spięła cała nie tylko na kontrast temperatur ale na sam fakt że tak śmiało pochwycił jej kończynę. Ona sama miała chłodne dłonie, więc jego ciepło prawie że parzyło skórę. Poderwała oczy w górę i wbiła przytomniejące spojrzenie w swojego rozmówcę. Nie rozumiała czemu to zrobił, czemu szarpnął się na tak odważny gest w jej stronę. Lekki rumień wpełzł na buzię i speszona chciała zabrać dłoń, gdy zabójca jakby czytając jej w myślach zrobił to za nią i nagle z hukiem wgniótł pięść w deski. - Huh.. - mruknęła wyrwana z poprzedniego stanu. Zamrugała zaskoczona widząc jak krew zaczyna spowijać jego dłoń w miejscach gdzie uszkodził skórę.
Jego reakcja był gwałtowna i nacechowana agresją ale nie w jej stronę. Od razu przypomniała sobie słowa które Tachibana powiedział po opowiedzianej przez nią historii. W jego głosie był taki chłód, spojrzenie było wręcz lodowate. Jego reakcja była kompletnym przeciwieństwem rudzielca. Ale obie miały identyczny wydźwięk. Sięgnęła po swoją torbę wyjmując z niej małą rolkę bandaża, lnianą szmatkę i nieco wody. - Nic się nie stało. - powiedziała mocząc szmatkę wodą, położyła ją sobie na udzie. Po czym pochwyciła jego przegub. Lekko pociągnęła w swoją stronę. Obróciła swoją rękę tak że jego dłoń spoczęła na je jej. - .. no może poza tym że nie potrzebnie sobie zrobiłeś krzywdę.. i zniszczyłeś podłogę.. - wskazała ruchem głowy na połamane deski. Ostrożnie powyjmowała fragmenty podłogi z jego poranionej miejscami dłoni. Była bardzo delikatna. Po czym wcześniej zwilżoną lnianą szmatą otarła jego dłoń z krwi i łapiąc za bandaż zaczęła ostrożnie owijać tkaninę wokół jego dłoni. skupiła się na tej czynności do momentu aż nie zawiązała supełka na końcu. - Gotowe.. prowizoryczny opatrunek zrobiony.. - powiedziała z lekkim uśmiechem chowając wszystko do torby.
- A no.. Mniej więcej o taką symbolikę mi chodziło.. - powiedziała uśmiechając się do niego łagodnie.
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
-Szczerze to nie wiem, spotkałem ją raz i po prostu miło spędziliśmy wieczór w swoim towarzystwie. Ciężko mi uwierzyć, że zdołała mnie tak szybko przejrzeć i poznać.- Wzruszyłem ramiona i pokręciłem głową na boki. Oby tylko nie zawiódł się nim, również dobrze możemy kompletnie się nie polubić. Od słowa do słowa i może to się skończyć jak z Sayaką na początku, ale tym razem nie byłoby nawet tego, jak naprawić. Podczas szkolenia byliśmy skazani na przebywanie w swoim bliskim otoczeniu.
- Nie musiałaś mi tego mówić naprawdę. Nie chce, żebyś mnie źle odebrała. Nie oczekuje od ciebie informacji za informacje. Miło, jeżeli sama chciałaś się tym podzielić.- Uśmiechnąłem się, gdy wspomniała, że jestem jej pierwszym zabójcą z oddechem ognia. Chociaż prędzej czy później i tak spotka starszych stażem i bardziej uzdolnionych niż ja, ale miałem teraz swoje pięć minut. Kiwałem głową, gdy tłumaczyła mi, jak działa jej zmysł oraz jak wrażliwy był.
- Pewnie masz racje, ale na szczęście niewiele mi trzeba do szczęścia.- Skwitowałem krótko, nie przejmowałem się tą tykwą czy jej zawartościom. Materialne rzeczy nie miały dla mnie żadnej wartości, jeżeli nie były dla mnie ważne emocjonalnie. Całe życie chodziłem w dobrych i pięknie zdobionych kimonach, miałem luksusowe rzeczy i przepych. Ale w życiu nie chodziło tylko o to, żeby mieć ładne rzeczy.
Widziałem, jak wyciągnęła przybory medyczne, dopiero wtedy zwróciłem uwagę na dłoń, która krwawiła. Zdrowo huknąłem w podłogę, musiała być z twardego drewna, na szczęście mogłem ruszać palcami bez bólu, więc nic poza skaleczeniami się nie stało.
-Naprawdę nie musisz przejmować się tym skalecze...- Chciałem wstać i wyjść na zewnątrz, żeby jeszcze bardziej nie psuć pokoju wspólnego. Ledwo kucnąłem i nie dokończyłem zdania, a już poczułem, jak delikatne mnie ciągnie. Nogi zaplątały mi się i potknąłem się w jej kierunku. Instynktownie ratowałem się drugą dłonią, która spoczęła obok jej uda. Moja twarz wyhamowała kilkanaście centymetrów przed jej licem. Na chwile zamarłem w tej pozycji i z bliska obserwując jej błękitne oczy. Otrząsnąłem się, wycofałem głowę i usiadłem bokiem do niej. Aby miała swobodny dostęp do mojej dłoni, ale nie czuła się osaczona. To nie tak, że włożyła w to dużo siły, po prostu się tego nie spodziewałem i to zaburzyło mój balans.
-Czasami jestem impulsywny, ale to w naprawdę bardzo skrajnych przypadkach.- Uśmiechałem się niezręcznie, próbowałem zamaskować zażenowanie swoich zachowaniem. Nawet nie pisnąłem podczas opatrywania, podczas szkolenia doznałem nie jednokrotnie cięższych kontuzji. - Ale i tak uważam, że lepiej dać upust negatywnym emocji niż dusić je w sobie. Dziękuje bardzo, teraz mam u ciebie dług i jeszcze muszę naprawić tę dziurę. Chyba potrzebuje wyjść na taras, zechcesz mi towarzyszyć? Zostawię broń w środku, a ty możesz zabrać swoje ostrza, jeżeli czujesz jakąś obawę.- Mówiłem miły szczerym głosem.
albo ją przed sobą stworzę
Słuchając o ich wspólnej znajomej, przyłożyła dłoń do podbródka. - Miło spędziliście.. wspólnie wieczór..? Ah!.. - poczerwieniała nagle odwracając głowę w bok jakby speszona jego słowami nieco. - Cóż.. chyba wszystko zależy od... intensywności.. spotkania.. - dodała po chwili odkręcając bukłak z wodą i biorąc kilka łyków z niego. Przetarła usta wierzchem dłoni i podała mu bukłak.
- To jakim żywiołem się posługuję nie jest żadną tajemnicą.. moje ataki bazujące na formie są dystansowe.. z bliska posługuję się dwoma ostrzami na raz.. miałbyś tą wiedzę gdybyś mnie raz zobaczył podczas treningu.. nie jest to jakaś tajemna wiedza.. - powiedziała z lekkim uśmiechem. Nie przeszkadzało jej to że mu to powiedziała.
"Pewnie masz racje, ale na szczęście niewiele mi trzeba do szczęścia."
- To chyba dobrze.. z taką filozofią łatwo zadowolić swoje własne potrzeby i osiągnąć szczęście.. tak mi się przynajmniej wydaje. - skomentowała z lekkim uśmiechem. Sama nie potrzebowała nie wiadomo jakich luksusów czy dóbr materialnych. Nie miała wszystkiego od urodzenia. Była zwykłą przybłędą urodzoną pod szczęśliwą gwiazdą. Ile sierot oddałoby duszę diabłu żeby znaleźć się na jej miejscu? Zapewne wszystkie.
Widząc jak się poderwał nagle, nie zamierzała go nigdzie puszczać z tą zranioną ręką, zwłaszcza że czułą się odpowiedzialna za skaleczenie. Sama nie wiele myślała w tym momencie. Pochwycenie go miało najwięcej sensu, gdy stracił równowagę lecąc w jej stronę sama wstrzymała oddech. Drgnęła gdy jego dłoń wylądowała przy jej udzie a twarz była praktycznie przy jej własnej. Od razu zrobiła się czerwona na buzi przez niekontrolowaną bliskość. I to jeszcze taką nagłą. Odwróciła twarz w bok o odkaszlnęła cicho.
Gdy usiadł do niej bokiem a ona wystarczająco ochłonęła, to w spokoju opatrzyła ranne miejsce. - Gniew spala energię dwa razy szybciej.. daje poczucie większej siły, ale jest zgubny.. bo jesteś zaślepiony tym, na czym normalnie byś się nie skupił. A to co powinieneś wyłapać podczas walki bezpowrotnie niknie ci z horyzontu.. - skomentowała ze spokojem w głosie. Gdy skończyła uśmiechnęła się do niego delikatnie kącikiem ust. - Jaki dług? To moja wina że się zdenerwowałeś.. nie musisz mi się odpłacać.. nic takiego nie zrobiłam.. to tylko zwykły opatrunek.. ty zrobiłbyś pewnie to samo dla mnie.. - powiedziała ze spokojem w głosie przypominając sobie słowa Shoto po tym jak się dowiedziała że ją opatrzył gdy była nieprzytomna. Tachibana brzmiał jakby takie drobne gesty były najnormalniejsze na świecie, jakby miały być drugą naturą zabójców. Więc skoro on tak wiele zrobił dla niej, to ona mogła chociaż tyle zrobić dla innych.
Wzięła swoje miecze i powoli wstając wsunęła je za pas. Biały po lewej stronie, czarny po prawej. - Nawet jeśli to przestrzeń wspólna.. to nie powinieneś zostawiać swojego nichirin tutaj.. to nie rozważne.. i to bardzo zły nawyk Kagami.. - upomniała go dając do zrozumienia żeby wziął ze sobą swoją broń, po czym wyszła z nim na taras.
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
- Nie ma za co Hayamiri, była to dla mnie przyjemność i mogłem się czegoś nauczyć nawet. Także cieszę się z tego. -Uśmiechałem się i delikatnie otworzyłem usta, jak Suki zaczęła się czerwienić na wspomnienie o miło spędzonym wieczorze. Chyba trochę za bardzo dała się ponieść wodzom fantazji albo nigdy nie spędziła zwykłego wieczoru w męskim towarzystwie. Przecież to nie tak, że jak mężczyzna i kobieta kończą w jednym pokoju, to od razu musi do czegoś dojść. Czy bym przed tym się bronił rękami i nogami raczej nie, ale nie liczyłem na nic takiego podczas pierwszego spotkania. W takich sprawach lepiej się nie spieszyć, ciągle miałem w pamięci jak w krótkim czasie poróżniłem się z Sayaka do takiego stopnia.
-Nie, przepraszam.- Zaśmiałem się lekko i przysłoniłem ręką usta.
- Chyba trochę mnie źle zrozumiałaś. Z Saiyuri po prostu zjedliśmy kolacje, wzięliśmy kąpiel każde z nas osobno i miło rozmawialiśmy, pijąc alkohol. Co mogło być trochę nieodpowiedzialne, bo dopiero pierwszy raz na siebie wpadliśmy, ale jak widać, nikomu się nic nie stało.- Przyjąłem od niej bukłak i napiłem się wody, dobrze mi to zrobiło, mogłem przepłukać podrażnione gardło.
-Czyżby zaczynał zdobywać twoje zaufanie? Co raz więcej opowiadasz nawet nie pytana, na prawdę mi miło. Może to i nie być nie wiadomo jak tajna wiedza, ale na pewno dużo mówi o twoim sposobie walki i jak skutecznie utrudnić Ci uważnie form. - Mówiłem ciepłym głosem w jej stronę. Nie wiedziałem, czy była na tyle naiwna, czy może po prostu faktycznie zaczynała się do mnie przekonywać.
-Nie można się nie zgodzić z tym stwierdzeniem, ale każdy kij ma dwa końce prawda? Emocje potrafią też dodać siły, gdy jej nam brakuje. Chęć obrony bliskich czy pomszczenia ich, co prawda w jednym i drugim przypadku może to się różnie skończyć i trzeba zachować umiar. Tu akurat mogłem sobie na to pozwolić na upusty emocji. - Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, miała sporo racji. Ale czasami była strasznie naiwna.
- To nie twoja wina, że się zdenerwowałem. To nie ty chciałaś poświęcić kogoś, żeby uratować swoją dupę. Winny jest tamten gościu. Na wiele zachowań innych zabójców można przymknąć oko, ale to jest coś niewybaczalnego... Oczywiście, żebym to zrobił. Myślę, że nawet nie tylko to.... Przy kolejnym spotkaniu dam Ci worek mochi z czerwoną pastą z fasoli. - Spojrzałem w jej oczy, ale w głowie dalej krążyła mi myśl to tym zdrajcy. Trochę nie dawało mi to spokoju, ale musiałem jak na razie musiałem odpuścić.
- Myślisz, że ktoś zechciałby go ukraść?- Sięgnąłem po dwa miecze i włożyłem je za gruby sznur przy pasie. Jej bukłak wziąłem w dłoń i podniosłem haori z ziemi. - To są pozostałości z rodzinnych nauk. Długiego miecza nie powinno się wnosić do pomieszczenia. Ale jest zbyt cenny, żeby go zostawić na zewnątrz.- Dołączyłem do niej na tarasie, wyciągnąłem ramiona ku górze i rozciągałem się. Wziąłem głęboki oddech i zaciągnąłem się aromatem wisterii.
-Masz coś przeciwko, żebyśmy usiedli na trawie i po obserwowali niebo? - Zapytałem kontrolnie. Wolałem się upewnić, w koncu nie każdy musiał to lubić. Zaprowadziłem jej w miejsce, w którym regularnie przesiadywałem podczas szkolenia, gdy kończył się dzień. Rozłożyłem swój biały płaszcza na ziemi, to powinno zapobiec przed łaskotanie trawy czy robakami. Usiadłem na skraju płaszcza, połową na gołej trawie. Nie chciałem za bardzo się do niej przysuwać, bo widziałem, jak reagowała na takie zbliżenia. Oparłem się dłońmi za plecami i spoglądałem na przelatujące chmury na niebie, delikatnie się uśmiechając.
albo ją przed sobą stworzę
- Oh.. - mruknęła przykładając dłoń do ust jak tak na niego patrzyła, gdy się tłumaczył z tego co robił z inną kobietą. - Huh.. czemu nie odpowiedzialne? Skoro się oboje dobrze bawiliście to chyba nie ma w tym nic złego.. - skomentowała. lekko zaciekawiona. Czy ona mogła uznać czas spędzony z Shotaro za miły? Choć był w ciężkich warunkach, biorąc pod uwagę że oboje byli ranni, ona zdecydowanie bardziej od niego. Delikatny uśmiech wpełzł na jej usta jak o tamtym dniu myślała. To były urodziny których za szybko nie zapomni, nawet jeśli powinna.
"Czyżby zaczynał zdobywać twoje zaufanie? Co raz więcej opowiadasz nawet nie pytana, na prawdę mi miło."
Wyrwał ją z zamyślenia tymi słowami. Sięgnęła dłonią do karku i lekko obróciła głowę w bok zerkając gdzieś. - Staram się bo.. Tachibana.. powiedział że nie powinnam się alienować.. był dla mnie taki dobry wtedy.. poznałam już kilku zabójców którzy wcale nie są źli.. więc.. wydaje mi się że.. że miał rację.. to że zraziłam się do jednej osoby nie znaczy że wszyscy tacy są.. próbuję z tym jakoś żyć.. choć łatwo nie jest.. nadal gdzieś z tyłu głowy słyszę ten głos który mówi mi żebym uważała.. - mówiła ze spokojem w głosie. Taka była w rzeczywistości prawda. To że się otwierała przed niektórymi, wcale nie znaczyło że im już kompletnie ufała. Nikomu nie pozwoli się podejść od tyłu tak jak tamtemu zabójcy.
- Mój styl walki powinien mówić ci żebyś nie podchodził za blisko mnie.. a nie mogąc podejść.. nie jesteś w stanie mi nic zrobić.. - powiedziała z poważną miną. Czy on na prawdę tego nie widział? Starała się w to nie wnikać.
Pokręciła lekko głową na boki. - Mogłeś sobie pozwolić bo podłoga ci nie odda? - spytała lekko przechylając głowę w bok. - Ciężko zapanować nad emocjami w walce jeśli ktoś bliski ucierpi, ale nadal ta dodatkowa energia to nic innego jak miraż.. mentalnie stajesz się nie do pokonania.. ale twoje ciało.. nie nadąży za tym co twoje Ego myśli że może zyskać. - skomentował nie ustępując swoim poglądom.
"To nie twoja wina, że się zdenerwowałem. To nie ty chciałaś poświęcić kogoś, żeby uratować swoją dupę. Winny jest tamten gościu. Na wiele zachowań innych zabójców można przymknąć oko, ale to jest coś niewybaczalnego..."
Patrzyła na niego lekko zdumiona tym jak emocjonalnie podchodził do tego strzępku informacji jaki od niej dostał. Nie było go wtedy, nie widział co się stało a był równie oburzony co zabójca pioruna, o ile nie bardziej.
Wzmianka o worku pełnym mochi sprawiła że aż rozdziawiła usta lekko zaskoczona, pokręciła aż lekko głową na boki. - N.. nie musisz.. - szepnęła lekko zakłopotana. Choć bardzo jej te kulki smakowały, były chyba najlepszym wynalazkiem kulinarnym na świecie, ale nie mogła żebrać o nie od każdego.
Pokręciła lekko głową na boki. - Nie chodzi o kradzież.. ale.. o szacunek.. do swojego własnego miecza.. - to mówiąc delikatnie pogładziła kciukami fragmenty obu rękojeści, uśmiechając się delikatnie.
Pokręciła lekko głową gdy zaproponował miejsce na trawie. Widząc jak rozłożył haori i siadając zrobił jej miejsce, przez chwilę zdawała się zastanawiać nad tym gestem. Ostatecznie jednak usiadła na drugim krańcu. Odchyliła lekko głowę w tył i po chwili ostrożnie się położyła na plecach z cichym mruknięciem niezadowolenia w głosie. Spojrzenie utknęło w poruszających się po niebie chmurach. - Hej Kagami.. mogę Cię o coś spytać? Gdyby ktoś chciał Ci się za coś odpłacić.. w zamian za pomoc.. co byś chciał żeby ta osoba zrobiła dla ciebie? Co by cię.. usatysfakcjonowało? - spytała nie patrząc na niego, choć na polikach pojawił się delikatny zarys rumieńca.
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
- To naturalne, że tak jest. Złe rzeczy, dłużej rozpamiętujemy niż te dobre. Szczerze, to ten głos raczej zostanie z Tobą do końca, co najwyżej będzie na tyle cichy, że go zignorujesz. Wiem to z własnego doświadczenia, bardzo długo izolowałem się od innych, goniłem za siłom, zaślepiony celem. Tylko z niektórymi w ogóle rozmawiałem i to jeszcze często ich urażałem.... - Mój wzrok zrobił się trochę nieobecny, myślami wróciłem do swojego dzieciństwa. Gdzie nie miałem zbyt wielu przyjaciół i większość dzieciaków w rodzinnym mieście wolało sobie ze mnie drwić robić czy szydzić przez to, że nie podzielałem ich chęci do piętnowania i wyśmiewania innych. Odrobinę posmutniałem, na wspomnienia z dzieciństwa. Teraz po tylu latach mogłem na to obiektywnie spojrzeć, byłem trudnym niepokornym gówniarzem. Hmmmm czy rozmowa o jej stylu, aż tak ją denerwowało? Przecież to chyba logiczne, że w walce na miecze muszę się zbliżyć do przeciwnika. Jak miałbym sens trzymać odległość i zbierać ataki dystansowymi na twarz. Nie skomentowałem jej słów, po prostu przemilczałem i uśmiechałem się rozczulony.
- Jak widzisz, to jednak mi oddała. - Zaśmiałem się lekko. - Mogłem po prostu dać im upust i nie musiałem ich dusić w sobie. Po tym przychodzi lekkość i spokój. Każdy powinien walczyć tak, jak czuje się dobrze. Wiesz, dlaczego ciężej jest podbić jakiś teren niż go bronić? Bo obrońcy będą chronić swoich domów i mają wszystko do stracenia. Gdy najeźdźca nie ma takiej motywacji, Morale to nie jest tylko miraż. - Suki miała swoje podglądy, nie zamierzałem jej przekonywać, po prostu powiedziałem, jak to widzę. Czytałem wiele zapisów z przebiegów wojen i morale dość często odgrywały kluczową rolę w starciach. Wiadomo, że nie chodziło mi o to, że ktoś biegnący w gniewie na ślepo pokona wszystko i wszystkich.
- No jasne, że nie muszę. Ja po prostu chcę i to zrobię. - Powiedziałem nieco ciszej, ale głośniej niż szeptem. A więc o to jej chodziło, te samurajskie nauki, o których słyszałem za dzieciaka. Pokiwałem głową, gdy wkładałem ostrza za sznur i poprawiłem jego splot, aby przypadkiem nie spadły mi spodnie. Nie przywykłem do noszenia dwóch mieczy i czułem się odrobine dziwnie. Jak tylko zadała pytanie, wiedziałem, że nie chodziło o mnie. Nie zrobiłem nic dla niej, co można nazwać pomocą, przynajmniej ja tak nie uważałem. Raczej nawet rozdrapałem jej ranę i spowodowałem, że niemiłe wspomnienia wróciły. Więc musiało jej chodzić o Tachibane, cały czas mówiła o nim w superlatywach i nawet uśmiechała się na samo wspomnienie. Nie czułem z tego powodu jakiś negatywnych emocji, chciałem jej pomóc. Kątem oka widziałem, że się rumieni i nawet nie patrzy w moją stronę. Zastanawiałem się chwilę w ciszy i szukałem, jakichś propozycji w głowię.
- Hmmmm, nie wiem co takiego mogłoby usatysfakcjonować Tachibana. Jeżeli faktycznie jesteśmy podobni, to raczej nie chciałby, żeby ktokolwiek zaprzątał sobie głową odpłatą za pomoc. W końcu na pewne nie pomagał komuś z żądaniem oddania przysługi. Wtedy to by nie była pomoc a interes.... Może pójście na herbatę i miła rozmowa? - Z uśmiechem na ustach obserwowałem wędrujące chmury. Nic się tu nie zmieniło, czułem się jakbym znowu był w trakcie szkolenia.
albo ją przed sobą stworzę
Nie możesz odpowiadać w tematach