Droga do Shokudo nie była zbyt długa, ale wystarczająca aby mogła nieco bardziej ochłonąć. Nie było to zbyt łatwe, biorąc pod uwagę to co przed chwilą się wydarzyło. "Ahh... nie jestem w stanie się skupić na niczym innym.." mruknęła w myślach przygryzając dolną wargę odruchowo.
Pogrążona w myślach nie zauważyła kiedy Kama się zatrzymał i gdyby nie pochwycił jej za przedramię to szłaby przed siebie dalej. - Oh.. jesteśmy na miejscu..? - szepnęła zerkając na lokal do którego ją przyprowadził. Weszła za nim do środka rozglądając się po pomieszczeniu. Idąc wgłąb dostrzegła że są miejsca na świeżym powietrzu pod zadaszeniami. - Jak tu przyjemnie.. - skomentowała z zadowoleniem idąc z nim do jednego ze stolików, po czym wyjęła miecz zza pasa i oparła go o ścianę żeby po chwili wygodnie usadawiając się na poduszce przy stole. - To co ciekawego poza sake polecisz Hayato? - spytała z uśmiechem przypatrując się mu z uwagą. Zdołała trochę już ochłonąć, choć ledwo widoczny róż na buzi nadal nie chciał do końca opuścić polików zabójczyni. Ale jedno było pewne, dywersja którą zastosował przed wyjściem zdecydowanie odgoniła te przykre wspomnienia o utraconym bracie, jednocześnie poprawiając jej humor.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Dłuższe dywagacje na ten temat trzeba było przenieść na późniejszy czas, gdyż znaleźli się już u wejścia do restauracji. Prawda jednak była taka, że bardziej można było nazwać to jadłodajnią, bądź pierwotnym barem sushi. Kiedy weszli do środka, Hayato trzymając dalej kobietę za dłoń poprowadził ją do jednego z siedzisk znajdujących się bardziej na uboczu. Tam zajął miejsce przy niskim, drewnianym stoliku, kładąc obok swoją katanę.
Nie zajęło wiele czasu kiedy przy nich znalazła się młoda kobieta, najprawdopodobniej córka właściciela. Z entuzjazmem zapytała czego życzą sobie nowi goście ich przybytku.: - Poprosimy każdy rodzaj sushi jaki jesteście w stanie przygotować oraz dużą gurdę sake. - Po tych słowach od razu wyciągnął mieszek z pieniędzmi i wręczył je kobiecie: - Powinno wystarczyć.
Spojrzenie jego szkarłatnych oczu znów przeniosło się na Sai: - Prawdę mówiąc to sam byłem w tym miejscu zaledwie dwa czy trzy razy. Dlatego też myślę, że spróbowanie wszystkiego będzie najlepszym rozwiązaniem. Nie uważasz? - Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który jednak po chwili zaczął blednąć: - Mam nadzieję, że nie jesteś zła na mnie za sytuację z łaźni. Nie chciałem w żaden sposób Cię obrazić. - Czy taka była prawda? Czy faktycznie nie chciał mieć jej po prostu dla siebie?
Miejsce wyglądało rewelacyjnie. Podobały jej się te niskie stoliki porozmieszczane pod ścianami w wystarczającym odstępie od siebie aby każdy miał nieco prywatności podczas posiłku i rozmowy. A te materiałowe zadaszenia nad nimi dodawały wręcz niepowtarzalnego uroku. Nie musiała czekać zbyt długa na obsługę. Kiedy młoda kobieta tylko podeszła Kama wyszedł szybko z inicjatywą składając zamówienie. Uśmiechnęła się delikatnie gdy kelnerka odeszła od stolika. - Sushi zawsze świetnie komponowało się z sake.. - zaczęła jeszcze się trochę rozglądając po wnętrzu. Podobało jej się że to miejsce było takie oryginalne. - Skoro chcesz wszystkiego spróbować, to kim jestem by protestować? - zaśmiała się lekko rozbawiona zastanawiając się czy stolik pomieści wszystkie możliwe rodzaje sushi. - Ale czas nas też nie ogranicza.. można więc się delektować chwilą.. - dodała po chwili, usadawiając się bokiem do stolika, tak żeby siedzieć frontalnie do swojego rozmówcy.
Wpatrywała się przy tym cały czas w jego czerwone oczy, ciężko było zerwać kontakt wzrokowy z tym zabójcą. Przechyliła lekko głowę w bok widząc jak uroczy uśmiech na twarzy mężczyzny powoli zanika. - Hm.. - mruknęła zbierając myśli do kupy aby spytać czy wszystko w porządku kiedy białowłosy się odezwał sam z siebie. Drgnęła lekko wsłuchując się w każde jego słowo. Z miejsca na nowo przypominając sobie co się stało w łaźni. Jak już zdołała się pozbyć rumieńców całkowicie, to te powróciły zaraz po jego słowach. "Czemu teraz o tym wspomina?! Chwila.. o co konkretnie on pyta?" przemknęło jej przez myśl. Starając sobie przypomnieć całe zdarzenie z Santo na początku myślała że może chodziło mu o moment kiedy niechcący dotknął jej piersi. Czerwieniąc się o wiele bardziej na to wspomnienie, pokręciła głową na boki w odruchu. "To był istny przypadek! Pewnie chodzi mu o.." drgnęła nagle i odwróciła od niego wzrok nagle. Przykładając zwiniętą w luźną pięść dłoń do ust, odchrząknęła cicho. - N.. nie mam powodu by być na Ciebie zła Hayato.. nie obraziłeś mnie w żaden sposób.. - może mówiła pół szeptem ale były to szczere słowa. Przełknęła ślinę i nadal nieco speszona zwróciła się w jego stronę twarzą. - Nie przejmowałabym się na twoim miejscu.. to był tylko pocałunek. - ostatnie zdanie ledwo jej przeszło przez gardło, przygryzając delikatnie dolną wargę przy tym. Nie chciała by czuł się zobligowany do czegokolwiek. To że ją ten gest ruszył, wcale nie znaczyło że dla niego miało jakąś większą wartość. A nie chciała wywierać na nim presji.
Podwinęła lekko rękawy swojej yukaty widząc jak kelnerka niesie gurdę z sake i dwie czarki, stawiając je na stole przed nimi uśmiechnęła się w podziękowaniu dla kelnerki. Spodziewała się że na jedzenie mogą trochę poczekać, zwłaszcza że Kama zażyczył sobie wszystkiego do spróbowania. Otworzyła gliniane naczynie i nalała najpierw jemu, a potem sobie i odstawiła sake na bok. Ujęła swoją czarkę i nieco ją uniosła. - To za co? Może za początek ciekawej znajomości? - spytała starając się zmienić temat. I tak było jej już za gorąco na samo wspomnienie z łaźni a nie miała jeszcze nawet łyka alkoholu.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Kiedy kobieta podniosła naczynko z sake, poczuł jak wraca ze swoich myśli do realnego świata. Chwilę zajęło mu przypomnienie sobie w jakiej sytuacji się znajduje aktualnie. Nieznacznie potrząsając głową wziął w dłoń kieliszek z sake: - Za początek ciekawej znajomości Sai. - Po tych słowach wlał do swojej buzi zawartość naczynka. Sake była chłodna, bardzo dobrze przygotowana. Czuć było, że właściciel dokładał wszelkich starań, aby produkty w jego przybytku reprezentowały jak najwyższą jakość.
Kiedy odstawił swoje naczynko od razu ruszył dłonią w stronę gurdy z alkoholem. Wtem, zupełnie nie wiedzieć czemu jego ręka zmieniła kierunek i zupełnie jakoby będąc pod jakimś urokiem dotknęła dłoni Sai. Czerwone oczy spojrzały wprost w ślepia kobiety: - Bardzo się cieszę, że na Ciebie trafiłem Sai. Nawet nie wiesz jak życie samemu potrafi być depresyjne. Nasze dzisiejsze spotkanie dało mi poczucie, że promienie słońca to nie jedyne co może ogrzać naszą twarz i serce. - Uśmiechnął się szczerze do kobiety i odzyskując władzę nad swoją dłonią pochwycił gurdę, z której nalał im ponownie sake. Podnosząc kieliszek znów spojrzał na kobietę z uśmiechem na twarzy: - Za to abyśmy razem przeżyli jeszcze wiele wschodów słońca? - Zmieszał się w sobie. Nie do końca chodziło mu o to co przed chwilą powiedział. Chociaż nie była to jednak prawda! Chciał powiedzieć kobiecie to co przed chwilą wydukał. Nie był jednak pewien czy forma i otwartość jakiej użyły były na miejscu. Nie czekając na reakcję ze strony kobiety upił alkoholu - licząc na jego łagodzące właściwości.
W tej jednej chwili burząc cały porządek jej małego, poukładanego świata. Sama myślała że jej życie będzie się po prostu skupiać na polowaniach na demony i doskonaleniu swoich technik oddechu. To było bardzo wygodne życie, które dzisiaj postanowiło się wywrócić do góry nogami.
Siedząc obok niego, skupiła zaciekawione spojrzenie na swoim nowo poznanym towarzyszu. Jasne widywała go w Yonezawie nie raz, ale tam była zajęta treningami, oboje byli. Wiecznie się mijając i nie mogąc znaleźć ani chwili na zamienienie paru słów ze sobą. Delikatny uśmiech nie schodził z jej ust, rumieńce powoli zaczęły blednąć. Choć do odzyskania normalnego kolorytu skóry jeszcze daleka droga.
Pierwsza czareczka weszła gładko. Chciała złapać za gurdę i nie była jedyną osobą która o tym pomyślała. Czując dłoń białowłosego na swojej aż delikatnie drgnęła. Spojrzenie przeniosło się prosto na jego oczy. W tym karmazynie mogłaby się zatracić bez opamiętania. A jego głos? Za każdym razem gdy otwierał usta by coś powiedzieć, mogła delektować się jego barwą. Skinęła lekko głową zgadzając się z tym co mówił, choć końcówkę mogła sobie dosłownie wziąć do serca. Zwłaszcza że zbytnia bliskość Kamy nie tylko ogrzewała jej twarz i serca ale dosłownie rozpalała ją od środka. - Doskonale wiem co masz na myśli.. dzisiejszy dzień nie jest podobny do pozostałych.. - dodała po chwili i ujęła swoją czareczkę w palce zbliżając krawędź do dolnej wargi.
- Tak.. żeby było ich jak najwięcej.. - powiedziała z nieco większym uśmiechem na ustach. Oboje byli przecież zabójcami demonów a wschód słońca był tym momentem, którego wyczekiwał każdy DS. Kolejnego dnia, kolejnej szansy. Umoczyła górną wargę w sake i po chwili przechyliła czareczkę do końca.
- Sake mają na prawdę wyborne.. wybrałeś nam świetne miejsce Hayato.. - pochwaliła jego wybór odstawiając naczynie na blat. Już chciała sięgnąć po gurdę, gdy zobaczyła kelnerkę idącą z pierwszą partią sushi w ich stronę. Rozłożyła wszystko wraz z dużą tacą z jedzeniem i skłaniając się nisko przed nimi wycofała się by obsłużyć innych klientów. - Oh.. wygląda rewelacyjnie.. - złapała w pałeczki pierwszy kawałek, delikatnie maczając go w odrobinie sosu sojowego i wzięła do ust nigiri z łososiem delektując się smakiem jedzenia. - Pyszne.. musisz tego spróbować Hayato.. - to mówiąc wzięła drugą sztukę w swoje pałeczki i zbliżyła końcówkę pałeczek z jedzeniem do ust mężczyzny. Musiała się odrobinę przysunąć przy tym żeby dosięgnąć.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Kawałki sushi jeden za drugim zaczęły znikać ze stołu i lądować w czeluściach żołądka zabójcy. Nigdy nie należał do osób, które zbytnio przejmowały się etykietą jedzenia przy stole, a zmiana życia i włączenie się do organizacji jeszcze bardziej to pogłębiły. - Masz stuprocentową rację. - rzekł pomiędzy wkładaniem kolejnych kawałków sushi do swojej buzi. Konsekwencją tego było to, że w bardzo krótkim czasie zniknęła niemalże połowa wszystkich przyniesionych dla nich dań.
Trzy konkretne czarki sake pomogły całemu pokarmowi ruszyć z przełyku do żołądka, aby rozpoczął się proces trawienia. Odstawiając naczynko Kama pufnął z zadowolenia, już dawno nie czując się tak usatysfakcjonowany jedzeniem. Otwierając oczy spojrzał na stół, który za jego sprawą powoli zaczął świecić pustkami. Hayato natychmiastowo poczuł jak jego poliki nagrzewają się, a pod oczami pojawiają się wypieki. - P-przepraszam Cię. Czasem zapominam, że nie jestem sam i po prostu wychodzą stare przyzwyczajenia. Niemniej jednak miałaś absolutną rację. Ich sushi jest wręcz wyśmienite! A Tobie? Które najbardziej smakowało? - W tym momencie Kama chciał jedynie odciągnąć od siebie jakiekolwiek poczucie winy z powodu bycia głodomorem.
Nie przeszkadzało jej to jak młodzieniec pochłaniał wszystko co tylko było w zasięgu jego pałeczek. Wzięła czarkę z sake i upiła łyka odstawiając naczynku i powracając do konsumpcji. Może by nawet zaczęła jakiś temat, ale bała się o zdrowie swojego kompana. "Jeszcze się biedny zadławi w trakcie udzielania odpowiedzi.." przemknęło jej przez myśl obserwując go kątem oka. Sama nie była aż taka głodna jak się spodziewała, więc nawet było jej na rękę że Hayato zjadł większą część.
Przechyliła lekko głowę w bok wpatrując się w odchylającego się nieco od stolika zabójcę z wyraźną satysfakcją wymalowaną na twarzy. - Hmm..? - mruknęła słysząc jego przeprosiny i wytłumaczenie swojego zachowania. - Ależ nic się nie stało.. cieszę się że ci smakowało.. - powiedziała z lekkim rozbawieniem w głosie widząc jak się nieco speszył. Jej przez ten czas zdołał wrócić naturalny koloryt skóry, nie pozostawiając ani cienia różu na policzkach. Przez chwilę się zastanawiała nad tymi najlepszymi kawałkami. - Ciężko powiedzieć.. wszystko było bardzo dobre.. ale chyba z łososiem i mango było najciekawszym smakiem ze wszystkich.. - powiedziała nalewając im znowu sake. Jak na piątą czareczkę to się trzymała całkiem dobrze. Nie było ani śladu upojenia alkoholem ani na buzi ani w zachowaniu. Gdy kelnerka podeszła aby pozbierać puste talerze od razu ją zaczepiła. - Przepraszam.. ale czy macie może lody o smaku lichi? Jeśli tak to poprosimy małą porcję.. i jeszcze jedną gurdę z sake.. bo ta się nam nie długo chyba skończy.. - to mówiąc wyciągnęła zza pasa obi sakiewkę i wręczyła młodej dziewczynie z uśmiechem. Po czym wróciła do swojego towarzysza. - Mam nadzieje że masz jeszcze miejsce na coś słodkiego.. - to mówiąc uśmiechnęła się miło do niego i upiła kolejnego łyka sake. - To długo już należysz do korpusu? - spytała z czystej ciekawości. Chciała go przecież poznać trochę lepiej.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Kiedy kobieta zamówiła dla nich deser uśmiechnął się. Przyjął on tym bardziej szczery wyraz kiedy usłyszał jej pytanie. Jego dłoń delikatnie położyła się na jej dłoni, a sam Kama przysunął się bliżej do swojej towarzyszki. Spojrzał jej prosto w oczy: - Z przyjemnością Sai. - Po tych słowach znów ją pocałował. Nie był to jednak już krótki pocałunek, którym uraczyłjej usta w łaźni. Tym razem trwał on zdecydowanie dłużej, a jego celem było przekonanie się czy te wszystkie myśli były prawdziwe. Nie pomylił się. Jego serce stanęło kiedy ich usta się połączyły, a całe ciało przeszedł prawdziwy dreszcz. Kiedy w końcu ich usta się rozłączyły przejechał swoją dłonią po poliku Sai: - Może.. Po prostu dokończymy deser w moim mieszkaniu? - W jego pytaniu nie było niepewności. Tylko i wyłącznie pragnienie spędzenia z kobietą więcej czasu.
Nigdy nie rozmyślała nad tym, umysł zawsze miała zaprzątnięty treningami, doskonaleniem oddechu, zabijaniem demonów, pomocy potrzebującym. Zawsze coś było przed nią i miało priorytet. Jej uczucia i potrzeby były gdzieś tam na szarym końcu.
Upiła kolejny łyczek sake w oczekiwaniu na jego odpowiedź, gdy nagle poczuła jego dłoń na swojej. Spojrzała mu w twarz tylko po to aby zatrzymać się na jego czerwonych oczach. Biło od nich takie przyjemne ciepło, pewność siebie. Jego głos miał taką przyjemną barwę. Rozchyliła usta jak zahipnotyzowana. Zupełnie jakby chciała coś powiedzieć, ale czy faktycznie miała co? Czy podświadomie chciała czegoś innego niż konwersacji? Z chwilą gdy jego usta dotknęły jej aż się cała spięła. Dosłownie serce mocniej zabiło w piersi czując ile namiętności a zarazem delikatności Kama włożył w ten jeden tak prosty gest. Jej wolna dłoń spoczęła na jego klatce piersiowej. Przyjemny gorąc rozszedł się po całym ciele, aż ciemniejszy róż wstąpił na policzki kobiety. Czego sake nie potrafiła zdziałać, udało się zabójcy demonów!
Gdy oderwał się od jej ust aż cicho mruknęła w odpowiedzi na rozłąkę. - A.. ale jak? - szepnęła czując nie małe zawstydzenie. Znowu! Stuknięcie miseczki o blat stolika sprawiło że zwróciła swój wzrok na źródło dźwięku. Miseczka z lodami i kawałkami owoców była postawiona przed nimi z dwoma łyżeczkami.
- Ja nie wiem czy zdołamy donieść ten deser do ciebie Hayato.. prędzej się rozpuści.. - powiedziała przysuwając naczynie bliżej nich. Złapała lekko drżącą dłonią za sztuciec i nabrała nieco białek masy, którą wsunęła do ust. Po chwili wzdychając z lekką ulgą. Zimne lody działały orzeźwiająco na palący od środka gorąc. Nabrała odrobinę ponownie i zbliżyła do jego ust. - Uwierz na słowo że jeszcze niczego takiego dobrego nie miałeś okazji spróbować.. - mruknęła i po chwili umazała go delikatnie po górnej wardze. - Teraz już nie masz wyboru.. - puściła mu oczko przy tym. - Ciekawi mnie jedna rzecz odkąd cię poznałam.. - to mówiąc wskazała na jego ostrze. - Jakim ty się właściwie posługujesz oddechem? O ile w ogóle.. - no chciała takie rzeczy wiedzieć. Plus takie tematy pomagały odwrócić uwagę od tego jakie uczucia wzbudzał w niej Kama.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Kiedy usłyszał słowa kobiety delikatnie się uśmiechnął: - Wydaje mi się, ze dalibyśmy radę w taką pogodę przejść kawałek z lodami, ale niech będzie - skonsumujemy je tutaj. - W sumie kobieta miała trochę racji co do tego w jakim stanie mogli donieść lody. Prawda była jednak taka, że na ten moment kawałki zmrożonej masy nie interesowały Hayato w ogóle. Dla niego w tym momencie liczyła się już tylko Sai.
Pytanie ze strony kobiety, a także szybki ruch, który ubrudził jego usta lodami całkowicie uniemożliwił mu zrezygnowanie z propozycji karmienia. - Wierzę. - rzekł, aby po chwili wziąć kawałek lodów z łyżeczki Sai do swoich ust. Kobieta się nie myliła, smak lodów był wręcz wyśmienity. Nie zwlekając więc Hayato ujął w dłoń czarkę z własną porcją i zaczął ją konsumować. Wtem w jego uszach rozbrzmiało jeszcze jedno pytanie - to tyczące się jego oddechu. Hayato przerwał na chwilę jedzenie lodów i spojrzał na swoją towarzyszkę: - Jestem zabójcą wiatru, a Ty? Biorąc pod uwagę Twoją budowę strzelałbym, że jesteś zabójcą wody bądź pioruna. Trafiłem? - Uśmiechnął się, a następnie wrócił do jedzenia swoich lodów, których w szybkim tempie zniknęła już niemalże połowa.
Uniosła lekko brew słysząc jakiego oddechu używa, a po chwili i się lekko zakrztusiła upijaną sake z czarki gdy podał powód jej możliwego oddechu. Zwinęła dłoń w piąstkę i uderzyła się w dekolt parę razy żeby odkaszlnąć. - Co ma moja budowa do oddechu? - dźgnęła go lekko palcem zaczepnie między żebra. - Ty sam nie wyglądasz na zabójcę wiatru.. choć ten twój tatuaż ma więcej sensu.. słyszałam pogłoski że to dość destrukcyjny oddech jest.. ale nigdy nie widziałam w akcji. - przyznała biorąc kolejną porcję lodów do ust. - Nie mniej jednak.. udało się cię trafić za drugim podejściem.. używam oddechu pioruna.. choć nadal nie wiem jak to ma się do mojej budowy ciała. Możesz mi to wyjaśnić skarbie? - no teraz to ją zaciekawił.
- Co do zmysłu.. to hmm.. pewnie wzrok jest twoim dominującym.. udało mi się trafić? - skoro on zgadywał jej oddech to ona postanowiła jego zmysł wyłapać.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Kilka chwil minęło nim Hayato opróżnił całkowicie pojemniczek z lodami. Odstawiając go na stolik odetchnął i postanowił odpowiedzieć na resztę pytań swojej Sai: - Zabójcy ognia i kamienia są dużo bardziej umięśnieni, głównie przez to jak używają swojego oddechu. Jeśli natomiast chodzi o wodę i piorun to przeważa u was jednak szybkość, co za tym idzie ciało nie może być zbitą kupą mięcha. Na podstawie tego stwierdziłem, że możesz posiadać jeden z tych dwóch oddechów. A co do mojego oddechu... No nasz własny żywioł nie ma problemów z pocięciem nam ciała. Stąd często posiadamy blizny po treningu na zabójcę. - Uśmiechnął się kiedy zapytała o jego zmysł. - Dotyk słońce. Moim zmysłem jest dotyk. Dlatego też - położył swoją dłoń na dłoni Sai - Dużo przyjemniej jest mi Ciebie dotykać aniżeli tylko patrzeć. - Przychylił się do kobiety znów ją całując.
Choć miała wrażenie że w Sento jednak przekroczyli jakaś cienką linię, której nigdy nie przekraczała z nikim. Ale jak tak patrzyła na zabójcę siedzącego przy niej, uśmiech sam malował się na jej ustach a w sercu robiło jej się o wiele cieplej gdy był blisko. Coś było w tych oczach, w jego postawie. Ta pewność siebie i momentami zawstydzenie w które zdawał się wpadać.
Pokiwała głową ze zrozumieniem. To miało sporo sensu. Wyobrażając sobie Hayato biegnącego na demona przeżuwającego resztki jedzenia sprawiło że zachichotała lekko rozbawiona. To wyglądałoby uroczo, tego była pewna. - Rozumiem cały koncept ale walna z pełnym brzuchem też do najzdrowszych nie należy.. - upomniała go upijając nieco sake. Gdy po chwili cmoknął ją tak nagle w usta aż drgnęła. Rumieńce jeszcze po poprzednim pocałunku nie zeszły z jej buzi. A każde okazanie czułości jedynie podnosiło temperaturę wewnątrz ciała.
Pokręciła lekko głową na boki słysząc jak wrzucił wodę i piorun do jednego niemalże worka pod kątem umiejętności. - Jak mniemam mówisz to z obserwacji.. widziałeś użytkownika wody i pioruna w akcji. Jeśli tak, to jestem zawiedziona umiejętnościami osoby oddechu pioruna.. że był tak wolny.. - oczywiście że zamierzała się podzielić opinią. Zwłaszcza że to był oddech którym sama się posługiwała i nie miał sobie równych. Zmieniła pozycję tak że wysunęła nogi spod tyłka i podciągnęła lewą nogę ugiętą w kolanie. - Nie sugerowałabym się tą budową ciała do końca.. Hayato.. - powiedziała uśmiechając się do niego zuchwale. Po czym złapała go za dłoń i położyła sobie na udzie, tuż nad kolanem - Czujesz? - spytała napinając mięsień czworogłowy uda, przy czym jej dłoń pociągnęła jego własną nieco wyżej zatrzymując ją w połowie drogi. - Zabójcy z oddechem pioruna skupiając się na kombinacji szybkości i zręczności.. nasz styl jest zupełnie inny od pozostałych.. zwłaszcza poprzez sposób w jaki posługujemy się mieczem.. może kiedyś ci pokażę jak to wygląda.. - mówiła powoli ani na moment nie spuszczając fioletowym oczu z jego twarzy. Wyglądałaby na wyrachowaną gdyby nie fakt że na twarzy pojawił się mocniejszy rumień gdy jego ręka znalazła się na jej udzie. Ale ta odrobina skrępowania nie powstrzymała jej przed wzmocnieniem swojego argumentu.
- Oh? - szepnęła gdy jego druga dłoń spoczęła na jej wolnej dłoni. Widząc jak się zbliżył bardziej z miejsca zmrużyła powieki nieco, już rozchylając usta o milimetry. Doskonale wiedząc co planował. Mruknęła cicho gdy ponownie przylgnął do jej ust swoimi. Kolejna dawka ciepła rozlała się po jej ciele wraz z kolejnym śmiałym pocałunkiem. Gdy w końcu oderwał się od jej ust, westchnęła cicho pod nosem. - Dotyk powiadasz.. zawsze mnie ciekawiło jak to działa.. Czy odbierasz dotyk innych równie intensywnie co wtedy gdy sam czegoś dotykasz? - spytała zafascynowana tym zmysłem.
Sięgnęła dłonią do jego karku i opuszkami delikatnie przesunęła od linii białych włosów w dół aż po krawędź kołnierza jego yukaty uważnie obserwując jego twarz.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Przez cały czas nie ściągał z kobiety wzroku nawet na moment. Napawał się jej obecnością, a uroda, która posiadała była dla niego czymś całkowicie niecodziennym. Cieszył się w duchu, że tego dnia postanowił się przespacerować. Miał wrażenie, że ta jedna decyzja mogła odmienić całe jego dotychczasowe życie.
- Wiesz, zawsze lepiej zwymiotować podczas walki aniżeli opaść z sił przez pusty żołądek. - Powiedział pijąc razem z nią sake. - Nie uważam żeby Nishioji Ayumu należał do wolnych. Śmiem twierdzić, że jest on jednym z lepszych mizunoto, których macie w swoich szeregach. Zresztą... - zamilkł kiedy kobieta położyła jego dłoń na swoim udzie. Dla niej było to zwykły dotyk, jednakże dla Hayato przekraczał on wszelkie pojęcie. Opuszki jego palców przejeżdżały po skórze kobiety, napawając go jej fakturą. Dodatkowo uczucie silnych, twardych mięśni, których włókna były wyczuwalne niczym pręgi na skórze było wyjątkowo satysfakcjonujące. Mimowolnie Kama pojechał swoją dłonią wyżej, czując jak zbliża się do miejsc na ciele kobiety, których nie powinien odkrywać w miejscu publicznym. Czerwieniejąc się na twarzy wycofał rękę i wykonał swój pocałunek. Nie miał szans nawet na chwilę wytchnienia: - Ciężko tak na prawdę podsumować jak działa nasz zmysł. Czujemy więcej, lepiej, szczegółowiej. Jednakże nie czujemy dla przykładu większego bólu czy większej frajdy z łaskotek. Jeśli mam być szczery to nie jestem dokładnie pewien schematu działania. - Kiedy jednak kobieta przejechała opuszkami swoich palców po jego ciele, poczuł jak wyładowanie elektryczne przechodzi jego ciało, a pewne miejsca zaczynają budzić się do życia. Ujmując jej dłoń znów się przysunął i złożył na jej ustach czuły pocałunek. Trwał on dłuższą chwilę, kiedy nagle Hayato odłączył swoje usta od ust Sai i wyszeptał ledwie słyszalnym głosem: - Pragnę Cię.. Chodźmy stąd, dobrze...? - Patrząc na kobietę czekał na jej decyzje.
Zareagowała na wzmiankę o osobie którą znała. - Oh Ayumu.. więc kimś się faktycznie wzorowałeś w tym porównaniu.. Nishioji Satoshi, jego brat włada oddechem płomienia.. obaj są bardzo utalentowanymi zabójcami.. nie mogę się nie zgodzić w tej kwestii.. - powiedziała z uznaniem dla obu mężczyzn. Choć nadal nie podobało jej się że wepchnął pioruny i wodę w jeden worek. Nie to żeby czuła się poniżona czy urażona tym. Po prostu ona tego nie widziała z innego powodu. Style walki były tak bardzo różne od siebie.
To nie tak że jego dotyk na jej nodze był zwykły, wręcz przeciwnie. Zrobiła to po to by obalić teorię o zbitych mięśniach będących domeną kamienia i ognia. Ale gdy tylko jego dłoń przesuwała się wzdłuż jej uda, to dziewczyna cała się spięła. Czując jak przyjemny dreszcz przebiegł ją po ciele, z trudem powstrzymała się od westchnienia na głos. Sama odwróciła na chwilę głowę w bok co by wziąć głębszy wdech i powoli wypuścić powietrze przez lekko rozchylone usta. Łapiąc za skrawek materiału przy dekolcie czuła jak było jej trochę za ciepło.
Wsłuchiwała się w jego wypowiedź, brzmiało to trochę skomplikowanie, choć może to sake i fakt że ciężko było jej się teraz w pełni skupić na jego słowach. Ale była ciekawa jak wiele czuł i czy potrafił to filtrować tak samo jak ona przy swoim wyczulonym słuchu.
Cichy szept jaki padł z jego ust był dla niej akurat bardzo dobrze słyszalny. Jego słowa sprawiły że gorąc jaką czuła stawała się powoli zbyt uciążliwa. Patrząc w jego karmazynowe oczy, mając go tak blisko siebie. - D.. dobrze.. - wymamrotała poprawiając się i powoli podnosząc prawie zapomniała miecza opartego o ścianę, taka była teraz rozkojarzona. Podziękowali za pyszne jedzenie i wyszli z lokalu.
Hayato & Saiyuri z tematu
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Chodził za nią już od dłuższego czasu, a suchość w gardle nagminnie o tym przypominała. Zaciskała powoli dłonie w pięści na zmianę rozluźniając je. Nie chciała wyglądać na zdenerwowaną, tym bardziej na wygłodniałą. Zamknięte trzecie oko na czole szalało pod powieką; zakryte przez czarny materiał przynajmniej nie rzucało się od razu z daleka. Zresztą i tak musiała przyjmować ten swój bardziej ludzki wygląd, ale na wszelki wypadek szarfa ją chroniła.
— Ta droga jedynie dłuży się nam i dłuży. Powinnyśmy... — urwała, gdy przechodziły ulicą, a ze środka jednego z lokali wyszło właśnie kilka dość zajętych sobą, ale jakże ucieszonych Japończyków — ... Hah. Moja droga, chyba w końcu znalazłyśmy to czego nam było potrzeba — uniosła dumnie głowę ściągając z niej swój czarny kaptur. Włosy wypłynęły spod niego, a kobieta gestem ręki wskazała na lokal.
— Pamiętaj. Nie rzucamy się. Wykorzystajmy fakt, że są lekko podpici, a już reszta sama popłynie — niczym ryba w morzu z prądem.
Arumionosi wyprostowała się, rzucając szybkie spojrzenie na plac, licząc ile jeszcze pozostało tam osób i czy w ogóle było warto. Ich szczęście, że znajdowało się tam kilka dusz, które bardzo dobrze się bawiły przy jednym ze stolików.
— Uuuhh... Tak wiele osób... Na pewno nam wystarczy...? — marudzenie. Głos ten mogła usłyszeć Aru w swojej głowie; obijał się w niej o każdą ściankę, tańcząc po kolejnych fałdach mózgu doprowadzając ją do małego wewnętrznego szaleństwa.
— Zamknij się, marudo — odpowiedziała mu w myślach. Jeszcze tego brakowało, żeby ten jej irytujący głos przypominał, że zazwyczaj, a raczej zawsze jej mało. Chciwość, która się objawiała w niej podczas posiłków była często nie do opisania. Dudniła w jej żyłach, wołała o więcej; nigdy nie było dość.
Kobieta wpatrywała się przez chwilę w stronę ludzi i przeniosła spojrzenie złotych oczu schowanych za skrawkiem materiału na Katsu. Miały przewagę, były we dwie, była noc i przede wszystkim - były demonami.
— Chcesz zacząć? — wolała się upewnić, że takie warunki przyjaciółce odpowiadają. Trzech mężczyzn i kobieta. Łatwiej im będzie się wgryźć, zwłaszcza jeśli zaznaczą, że teraz będzie komplet dla każdej osoby. Wykorzystają też okazję i nie zapłacą ani grosza; dobry szept do ucha jednego i drugiego mężczyzny na pewno zachęci do wydania fortuny na alkohol. Jeszcze prościej będzie ich w tak pięknym stanie zaprowadzić gdzieś na ubocze i w końcu się najeść.
Cóż za wspaniałe uczucie, gdy w perspektywie widać było okazję jego zaspokojenia. Niczym czekanie na rozpakowanie ogromnego prezentu, niczym zasiadanie do zastawionego stołu, na który zaraz miały wlecieć wykwintne potrawy. Niemalże czuła ich zapach, gdy z wolna zaciągała się wilgotnym nocnym powietrzem, krocząc uliczkami Kioto u boku swojej ulubionej towarzyszki. Czymże byłaby bowiem uczta bez właściwych biesiadników?
Wyczuwała napięcie Arumionosi, a jej głód tylko bardziej podniecał Katsu, która była tej nocy w wyśmienitym nastroju.
Kiedy dotarły do, jak się wydawało, celu ich dzisiejszej podróży, Katsu przesunęła spojrzeniem po karczmie, zatrzymując się dopiero na czwórce młodych znajomych siedzących przy jednym ze stolików i popijających sake. Byli w odpowiednim wieku i o przyjemnej aparycji. Dziewczyna wydawała się delikatnie wycofana, jakby mimo braku jednoznacznej nieśmiałości, towarzystwo samych mężczyzn nie działało na jej korzyść. Idealnie.
- Obiecuję, że będę grzeczna, znasz mnie – odpowiedziała przyjaciółce z rozbawieniem, a gdy przeniosła na nią swoje szmaragdowe spojrzenie, w jej oczach nie było ani krzty pokory. Uniosła lekko lewą brew z cwanym uśmiechem. - A ty obiecaj, że będziesz się przy tym bawić co najmniej równie dobrze jak ja?
Raz jeszcze spojrzała na grupkę znajomych. Mogli mieć około dwudziestki i wyglądali jakby nie mieli zamiaru zbyt szybko kończyć tego wieczoru. Ona i Aru nie należały do postaci, które łatwo było przeoczyć, dlatego zgodnie z oczekiwaniami, jeden z panów zwrócił na nie uwagę, a wyraz jego twarzy mówił jednoznacznie, że niemiałby nic przeciwko takiemu towarzystwu.
Biedny głupiec.
Na pytanie Aru, Katsu uśmiechnęła się zadziornie, nie spuszczając wzroku z mężczyzny, który chwilę wcześniej zwrócił na nie uwagę. Ten natychmiast odwzajemnił gest po czym wskazał na dwa wolne krzesła przy ich stoliku. Ruszając w stronę suto zastawionego stołu, Katsu odwróciła się do przyjaciółki z wargami wykrzywionymi w swoim charakterystycznym, niebezpiecznym uśmiechu.
- Z przyjemnością.
Jak można było się domyślić, zostały ochoczo przyjęte do towarzystwa. Ludzie byli zabawni w swoim ślepym podążaniu w stronę zguby… Mysz posiadała więcej odruchów samozachowawczych niż te pożal się Boże istoty. Ich styl życia od dawna oduczył ich strachu przed drapieżnikiem. Przekonani o swojej czołowej pozycji w łańcuchu pokarmowym, byli ufni jak bydło idące na rzeź.
Żałosne.
Aczkolwiek bardzo fortunne.
Zajęły swoje miejsca, a mężczyzna, który je zaprosił zaczął po kolei przedstawiać wszystkich. Zbędne. Dopóki jej potrawa była odpowiednio przyprawiona, ona nie musiała znać jej nazwy.
- Katsu. Aru. - Była to grzeczność, mająca wzbudzić resztki zaufania, którym i tak zostały na wstępie obdarzone, prawdopodobnie ze względu na swoją aparycję i płeć. Śmiech cisnął się na usta niemalże za każdym razem, prawda? - Co pijecie?
Chwilę później otrzymały po kieliszku sake.
Bułka z masłem.
— Jestem głodnyyy...
— Czy możecie przestać na moment tę paradę klaunów, którą sobie urządzacie w mojej głowie i pozwolić mi działać?
Przekrzykujące się w umyśle demona głosy jeszcze przez kilka dłuższych chwil walczyły o to, które miało rację oraz co jest w tym wszystkim najważniejsze. Ciche zgrzytnięcie zębami, przymknięcie powiek i przybranie lekkiego, figlarnego uśmiechu na twarz, który miał pasować do całej tej gry aktorskiej. Bo to dzięki niej miały się później dobrze najeść i czuć jak Boginie. Poniekąd za takie właśnie je Arumionosi uważała, były ponad ludźmi, miały moce, o których oni mogli tylko sobie pomarzyć. Oblizała spierzchłe usta spoglądając na dziewczynę kątem oka.
— O ile wszystko będzie przebiegało bez problemowo — dopóty będzie się bawić raczej dobrze. Były kimś więcej niż zwykłymi postaciami na tle zachodzącego słońca w Kioto. Ich kły i pazury zatapiały się niejednokrotnie w ludzkim ciele rozszarpując je, a potem kosztując. Jednak nie byłą w stanie uwierzyć na słowo swojej przyjaciółce, że ta będzie się zachowywać. Za dobrze ją znała i wiedziała, że uwielbia bawić się jedzeniem. Tak jak trójoka kochała smak ciepłego mięsa, które chwilę wcześniej błagało o litość. Okazanie jej nie wchodziło kompletnie w grę; mieli czuć strach, przerażenie na sam widok złotookiej. Ona się tym zwyczajnie napawała.
Pozwoliła by Katsu przejęła pałeczkę, miała więcej charyzmy, która była tutaj potrzebna niż Aru. Dziewczyna zupełnie w inny sposób polowałaby w pojedynkę, ale że podróżowały we dwie, taktyka musiała zostać zmieniona. Rozchyliła lekko Hōmongi ujawniając nieco więcej swojej bladej skóry, założyła czarny włos za ucho i krocząc za drugim demonem brała głębokie wdechy i wydechy wciągając pyszny, słodki zapach ludzi. Oplotła spojrzeniem mężczyznę, którego określała mianem "trzeciego" w tej całej paczuszce i przysiadając się do niego założyła jedną nogę na drugą przechylając swoje ciało lekko w jego stronę. Wymieniła się jeszcze krótkim spojrzeniem z Katsu.
— I czy zamierzacie się z nami podzielić tym pysznym trunkiem? — dodała od siebie niższym niż zwykle, uwodzicielskim głosem usta kierując w stronę siedzącego obok posiłku.
Otrzymany trunek udała, że wypija, wylewając go ukradkiem pod stół. Marnowała w ten sposób alkohol, ale jej to nie interesowało. Nie one płaciły, nie one to miały pić. Dolewała za to mężczyznom przy stole i dziewczynie uśmiechając się do nich lekko, tajemniczo.
— Założę się, że nie ma wśród was na tyle silnego mężczyzny... który byłby w stanie przepić pozostałych pozostając trzeźwym — przynęta, ziarno niepewności rzucone między znajomych, byleby ich właśnie doprawić.
— Za mało w czubie mają jeszcze, by się za nich zabierać... Ile jeszcze mamy czekać...— odezwał się po chwili jeden z głosów.
Arumionosi zignorowała go jednak, ponieważ zdawała sobie z tego jak najbardziej sprawę.
— Chociaż sądząc po was... Nie bylibyście w stanie dotrwać do drugiej butelki sake — wyzwanie. Przeniosła spokojne spojrzenie na przyjaciółkę; złote ślepia błyszczały zza czarnej szarfy na twarzy za każdym razem gdy ta mrugała oczami. Nić porozumienia między dziewczynami była często niewypowiadana. Wystarczyło jedno spojrzenie, by druga wiedziała, co pierwszej chodziło po głowie. Tym razem Aru chciała w ten sposób przekazać Katsu, że jeszcze niewiele brakuje, by mogły w końcu się najeść. Jak królowe, przy pięknym stole, z uśmiechem na ustach i gotowe do dalszej podróży. Pozostawanie na dłużej w jednym miejscu było niestosowne.
Głód. Uderzał w bramy umysłu.
Zniecierpliwienie, ukryte za słowami Aru, było dla niej jak muzyka dla uszu. Jak zapowiedź wspaniałej uczty. Uwielbiała jej temperament i wyniosłość, które tworzyły z kobiety idealne towarzystwo.
- Bez obaw, kochana. - Jej mrukliwy głos bynajmniej nie brzmiał kojąco. - Nic nas dzisiaj nie powstrzyma przed posiłkiem.
Kiedy już usiadły i otrzymały sake, ludzie rozpoczęli swoją zabawę, a Boginiom pozostało czekać na odpowiedni moment. Katsu również nie piła alkoholu, nauczona doświadczeniem jak sprawiać wrażenie, że upija drobnymi łyczkami płyn. Wspólnie z Aru nawet nie wzbudziły najmniejszych podejrzeń.
Ah wy głupiutkie owieczki.
Roześmiała się dźwięcznie, gdy Arumionosi zasugerowała aby towarzystwo podkręciło tempo z piciem.
- Nie bądź taka buńczuczna, Aru, nie wszyscy są wystarczająco wprawieni, aby sprostać twoim wymaganiom. - Sugestia słabości i… ah tak, podkręcenie nieco atmosfery. - Czekaj, to wciąż jesteśmy przy pierwszej butelce?
Spojrzenie przesunęło po twarzach, a w głowie kreowało się wyobrażenie jak będą wyglądać, gdy w końcu będzie mogła zanurzyć się w tym ciepłym ciele…
Przygryzła dolną wargę, tłumiąc w sobie narastający apetyt, a jej usta trwały w lekkim uśmiechu. Męskie umysły zinterpretowały ten gest w sposób jednoznaczny, co nieco ich rozochociło do zakupienia kolejnych kolejek sake. Widzieli pożądanie, widzieli głód i coś, co wyglądało jak narastające napięcie, być może nawet podniecenie… skąd jednak głupcy mogli wiedzieć czego ono tak naprawdę dotyczyło?
Bawiła się nimi. Uwielbiała zabawę jedzeniem i nie miała przed tym żadnych oporów. Kolejna kolejka sake. Drobne uśmiechy. Siedzący obok niej mężczyzna nachylił się i coś szepnął o jej urodzie. Jej uśmiech w odpowiedzi zdecydowanie nie był skromny.
- Obyś był tak smaczny, jak dobry jest twój gust… - wymruczała, a jej dłoń dotknęła ramienia mężczyzny. Nie zdziwił go dobór słów. Nie zwrócił na niego uwagi pod wpływem dotyku Katsu, która paznokciem przesunęła po jego kształtnym podbródku. Zaraz potem, gdy mężczyzna nachylił się do niej, oczarowany, a jakże, tym samym palcem skierowała jego twarz w stronę kieliszka z sake.
- Dolałbyś swojej pięknej towarzyszce. - Skinęła głową w stronę dziewczyny siedzącej obok. Przechyliła lekko głowę i wyciągnęła dłoń w stronę towarzyszki w rozpuszczonych ciemnych włosach, kosmyk wsuwając za ucho. Ona również była pijana i tylko patrzyła na Katsu, pozwalając jej na ten otwarty gest. - Nie zasługuje na to żeby ją tak pomijać.
Coraz bliżej. Czuła jak przyspieszone serca obecnych przy ich stoliku ludzi pompują soczystą krew przez ich gorące ciała… Ah tak blisko… Czy to już?
Spojrzała na Aru, jakby, mimo niebezpiecznych ogników rozpalonych w szmaragdowych tęczówkach, chciała grzecznie spytać - Czy mogę już?
— Oczywiście! Coś wolno nam to wszystkim idzie... — wcale niczego nie sugerowała, ani trochę. Przecież nie chodziło wcale o to, żeby szybciej upić ofiarę i doprowadzić ją do stany, gdzie nie będzie miała pojęcia, że zostaje właśnie zjadana ze smakiem.
Obserwowała uważnie jak mężczyzna siedzący obok niej obejmuje ją oślizgłą ręką w pasie chcąc do siebie przysunąć. Demon wyprostował się momentalnie czując obrzydzenie i wstręt. Przez moment myślała, że się nie pohamuje i zwyczajnie zaatakuje na środku karczmy nie zwracając uwagi na konsekwencje. Doprowadziłaby do ogromnej rzezi, basenu krwi, w którym mogłyby się we dwie kąpać całą noc i nadal byłoby im mało.
Przekręciła głowę w stronę mężczyzny, by opartą o blat rękę skierować ja jego ubrania, łapiąc go na początku delikatnie za kołnierz, by szarpnąć po chwili w swoją stronę. Wpatrywała się w niego ze stoickim spokojem na twarzy, z tajemniczym, groźnym uśmiechem, który mógłby przyprawiać o dreszcze. Jednak ponieważ ich słodkie ofiary były już lekko opite i nie łączyły faktów w całość nie wyłapywały tych prostych, banalnych sygnałów. Arumionosi przystawiła usta do ucha mężczyzny, by wypowiedzieć do niego chrapliwie:
— Zabierz ode mnie te ohydne łapska... Chociaż... Nie — zreflektowała się — Sama to zaraz zrobię — mężczyzna jedynie zaśmiał się cicho, myśląc że to wszystko w figlarnym tonie zostało powiedziane, ale nawet nie zdawał sobie sprawy jak dalekie to było od prawdy. Aru przeciągnęła się niczym kot podnosząc się powoli z siadu i ciągnąc za kołnierz mężczyznę.
— Taka słodka niewiasta... Będziesz pysznym obiadem — zawtórowała przyjaciółce posyłając jej lekki uśmiech.
Krew dudniła w jej żyłach, czuła jak ekscytacja, jak głód z nią zmieszany szamocze się w niej niczym stworzenie morskie podczas pełnego ataku na jeden ze statków morskich. Już nie tylko Katsu odczuwała to jak obie nakręcają siebie, jak obie pragną w końcu zatopić kły w posiłku, który sobie tak pysznie przygotowały. Trójoka zachowywała jednak nadal powagę, dostojność w swoich ruchach i słowach puszczając powoli materiał ubrania swojej ofiary. On sam będzie za nią biec, będzie błagać o jej atencję i kolejne słodkie spojrzenia. Nie musiała już nic więcej robić, oni po prostu sami będą się układać na talerzu.
Złote ślepia rzuciły jeszcze spojrzenie na pozostała część karczmy. Poza nimi już nikogo nie było, pora była zbyt późna, żeby ktokolwiek planował jeszcze tu zawitać. Było to jak najbardziej z korzyścią dla demonów, które planowały za chwilę najeść się do syta. Co jednak w przypadku trójokiej było mało możliwe. Chciwości i pragnieniu nigdy nie było końca.
Spojrzenie przyjaciółki było tak przesłodkie i jednocześnie zabawne, że kobieta przystawiła rękaw swojego ubrania do ust, aby zakryć rozbawiony uśmiech. Była niczym dziecko, które właśnie prosiło o tego jedynego, ulubionego cukierka, gdy już stoisz przy ladzie i płacisz za zakupy. Kim była by jej odmawiać?
Podniosła znów podbródek obserwując jak człowiek stojący obok niej oddycha ciężko, płytko wpatrując się w nią wygłodniały, uległy, podatny na wszelkie bodźce z zewnątrz.
— Och Katsu... Kim jestem, by Ci bronić jeść, moja droga? — odmowa nie wchodziła w grę — Tylko gdzieś na uboczu, z dala od możliwie ciekawskich spojrzeń — zaleciła sama spoglądając w stronę kobiety, która wyglądała nadal na lekko spłoszoną.
— Kochana... Chodź... Wyglądasz już na zmęczoną — na taką w idealnym stanie do zjedzenia.
— Urwij jej głowę, wyrwij serce! Zjedz! Zjedz!
- Prawda, że apetyczna? - ciągnęła, znów zwracając spojrzenie dwóch głodnych szmaragdów na dziewczynę i dalej po jej ludzkim towarzystwie. Oceniając.
Byli gotowi. Prawda?
Stłumione rozbawienie Aru, sprawiło, że oczy Katsu zabłyszczały jeszcze intensywniej. Tak, była urocza, taka grzeczna, jak w końcu obiecała i ah, tak śmiertelnie głodna.
Słowa potwierdzenia od przyjaciółki wywołały uśmiech, który odsłaniał również ładne zęby Katsu i był urokliwie morderczy.
- Uwielbiam cię, siostro – wymruczała rozkosznie po czym wstała bezceremonialnie, spoglądając na dwóch mężczyzn, którzy powiedli za nią wzrokiem. Uniosła lekko brew. - Bądźcie tak mili i odprowadźcie mnie.
Nie prosiła. Nie było czasu na to. Oczywiście nie mieli nic przeciwko.
Mrugnęła do Aru, posyłając jej coś w rodzaju uśmiechu, zapewniającego, że będzie się zachowywać przyzwoicie, który pozostawał oczywiście całkowicie niewiarygodny. Ruszyła w stronę ulicy, z której można było skręcić w jeden z okolicznych ślepych zaułków.
- Muszę wam się do czegoś przyznać… - zaczęła, jednocześnie rozglądając się po okolicy. Było pusto. I cicho. Trochę za cicho, ale w gruncie rzeczy nie stanowiło to większego problemu. Nie spojrzała nawet na mężczyzn idących za nią. Skręciła w zaułek. - Widzicie, uwielbiam bawić się jedzeniem… - Westchnęła z uśmiechem. - Powinno to być przyjemne, nie sądzicie? Ubrudzić się nieco posiłkiem, zanim się go zje, wykorzystać każdą z ozdób, którą został udekorowany… - Dotarła do ślepej uliczki. Pusto i ciemno. Mężczyźni nie mogli widzieć niczego więcej niż jedynie zarys jej postaci, gdy się odwróciła w ich kierunku. Podeszli do niej, wyciągając dłonie w stronę jej ciała. Uśmiechnęła się niebezpiecznie.
- Problem w tym, że marny z was posiłek, chłopcy. A ja nie brudzę się byle czym…
W tym momencie, gdy mężczyzna z jej prawej strony pochylał się w jej kierunku, ona położyła mu dłoń na karku i złapała go za włosy, odchylając jego głowę do tyłu. Odsłoniła krtań i naczynia biegnące po obu stronach tchawicy. Pochyliła się nad nim, wciągnęła w nozdrza przyjemny zapach ludzkiego ciała, po czym wgryzła w szyję, miażdżąc struny głosowe, rozrywając tętnice, z których czerwony napój życia wpłynął wprost do jej ust. Nie czekając aż drugi mężczyzna zorientuje się co się dzieje, złapała go wolną ręką za szyję i ścisnęła tak mocno, że nie był w stanie wydać z siebie nawet pojedynczego dźwięku.
Cisza. Cudowna cisza. Cisza w takich miejscach to spokojny posiłek.
Ofiary zaczęły się szarpać, jednak wygłodniały demon potrafił bardzo szybko odciąć dopływ krwi do mózgu. Katsu piła łapczywie, zaciągając się płynnym szkarłatem i pozwalając aby rozkosz zalała całe jej ciało, dodała sił. Ten posiłek szybko przestał się ruszać.
Drugi natomiast, chociaż miał do pokonania tylko jedną rękę drobnej kobiety, nie był w stanie uwolnić się od palców zaciskających się na jego szyi.
Dało się słyszeć tylko przyjemny odgłos drżącego spastycznie ciała i spływającej krwi… Taka pyszna, taka świeża. Katsu wgryzła się głębiej, biorąc się w końcu za konkretne mięso. Po kilku sporych kęsach, gdy głowa mężczyzny odseparowana od ciała, pozostała w jej ręku, trzymana wciąż za kępkę włosów, Katsu oderwała się od ciała i jęknęła z przyjemnością.
- W końcu… - westchnęła z rozkoszą, zlizując krew z warg i spojrzała w martwe oczy głowy, trzymanej w ręku. - Niezły, jak na szybki obiad na mieście...
W następnej chwili głowa potoczyła się po ziemi, a Katsu dopadła w końcu, drugiego mężczyznę, szybko pozbawiając go życia wraz z konsumpcją jego ciała. Nie lubiła się spieszyć, nie lubiła brudnego jedzenia, stania w zaułku ulicy… Jednak wciąż był to dobry posiłek. Były w drodze, więc nie mogły przecież wybrzydzać. Dlatego nie pozwoliła sobie na delektowanie się zbyt długo. Byłoby to przyjemne, aczkolwiek nierozsądne.
Należało się najeść i ruszyć dalej.
Lodowate spojrzenie Arumionosi skakało po twarzach ludzkich istot, które nabierały coraz to cieplejszych, bliższych dojrzewającym w sierpniowym słońcu pomidorom odcień. Obserwowała, analizowała, oceniała jak szybko będą mogły przystąpić do ucztowania. Z boku mogło to wyglądać jak doglądanie pieczonego na ognisku dzika; trzeba było pilnować, czy nie przypieka się za bardzo, czy nie uciekają z niego pyszne wartościowe soki.
Serce dudniło jej w uszach, a może była to symfonia wszystkich tu obecnych mięśni, które dawały życie każdemu z osobna? Trójoki demon zatracał się powoli w tym przyjemnym brzmieniu rozchodzącym się po jej ciele. Drobny dreszcz przebiegł jej po kręgosłupie, aż ta wygięła się lekko wypuszczając spomiędzy warg ciche, pełne zadowolenia westchnienie.
Już byli gotowi.
— Za dobrze ze mną masz, kochana... — popuszczała jej, choć doskonale wiedziała, że jeden zły ruch mógłby poskutkować w ścięciu ich obu. Posiadanie głowy na karku jednak należało do rzeczy, która była obecnie wymagana.
— Zwlekasz, Aruuumionosi... Ile mamy jeszcze czekać? — jękliwy głos rozniósł się po ukierunkowanym już tylko w stronę jedzenia umyśle. Mięśnie szczęki napięły się, ślina hektolitrami zaczęła napływać jej do ust, a jej przełykanie musiała zakrywać rękawem swojego ciemnego stroju. Doskonale wiedziała, że już dawno powinna się najeść do syta, kosztować swych ofiar z przyjemnością i radością na twarzy. Stawiała się jednak swoim instynktom oraz temu pragnieniu; bycie chciwą bywało czasem niebywale męczące. Przecież tak łaknąć wszystkiego, władzy, siły, krwi, zaspokojenia głodu... To wszystko było niebywale ważne.
Gestem ręki zachęciła młodą kobietę do ruszenia za swoją przyjaciółką. Na mężczyznę już dawno rzuciła urok ignorując jego próby zwrócenia Aru na siebie uwagi. Pozwoliła by ten po prostu z błagalnym wzrokiem szedł za nimi. Ciemny zaułek, idealne miejsce dla dwóch demonów do przystąpienia do konsumpcji. Postanowiła zostawić sobie dziewczę na sam koniec, wymierzając z początku groźne, nie oczekujące żadnego sprzeciwu spojrzenie w stronę samca gatunku ludzkiego. Jej mroczna aura zawładnęła nim, sparaliżowany nawet się nie zająknął, gdy ta wbijała w niego ukryte w rękawie ubrania ostrze. Rozcinała mu brzuch bez wzruszenia na twarzy, ciągnąc je aż do mostka. Krew spływała po broni, plamiła ubranie ofiary, skapując na ziemię. Sam jej zapach dotarł prędko do nozdrzy Arumionosi naprawdę szybko, ale ta stała wpatrując się nadal w mężczyznę. Czekała, aż jego oczy się zamkną, a jego nogi zmiękną. Upadł na kolana, dokładnie tak jakby miał właśnie prosić stojącą przed nim boginię o litość. Nie ujrzał jednak tego, nawet jakby bardzo chciał. Złote oczy schowane za materiałem czarnej szarfy wyczekująco wbite w niego chłonęły przyjemność płynącą z samego widoku jej posiłku, który bezbronny. Odsunęła broń przesuwając językiem po jej ostrzu, zlizując posokę, dając swojemu organizmowi odrobinę posmakować przygotowanego przez nie posiłku.
— Słusznie, że poczekałyśmy na tę degustację. Może nie jest to najwyższa jakość, ale nadal zadawalająca — nadal dobra, by zaspokoić chociaż w pewnym stopniu rosnący w nich głód. Ale nie wystarczająca, by go zaspokoić w pełni. Wytarła w rękaw ostrze otwierając po chwili swoje trzecie oko za zasłoną. Nim mężczyzna opadł całkowicie na ziemię pochyliła się nad nim wbijając dłoń w ranę. Hipnotyczne spojrzenie demonicznych oczu nie pozwalało mu nawet na zająknięcie się, na wydanie z siebie jakiegokolwiek dźwięku.
— Taki bezbronny... Wy ludzie potraficie naprawdę być uroczy. Nawet w takiej chwili, gdy jeszcze kilka sekund temu z chęcią dotykałbyś mnie tymi swoimi obleśnymi, brudnymi łapami. Ciesz się, że jesteś moim posiłkiem — chłodne, melodyjne słowa padały z ust kobiety, a jej dłoń sięgała głębiej w jego ciało łapiąc w końcu za jeden z narządów jego organizmu — To naprawdę zaszczyt dla takiego marnego gatunku jak wy...
— Tak! Pokaż mu, gdzie jego miejsce!
— Rany... Głodny...
Szybkim, płynnym ruchem wyrwała serce z jego klatki piersiowej schowane za mostkiem, po które sięgała. Życie prędko ulotniło się z jego marnego ciała, a demon zatrzymując ręką wycofującą się dziewczynę wbił w nie złote tęczówki.
— Moja droga... — wyszeptała cicho, przesuwając palcem wskazującym po licu młodej samicy by ostatecznie złapać delikatnie jej podbródek — Zostaniesz moim słodkim deserem.
Słowa przyjaciółki dotarły do niej z trudem, przebiły się przez czarną zasłonę umysłu, który zajęty był obecnie delektowaniem się każdym skrawkiem zdobytych przez nie ofiar. Nie czekała na reakcję dziewczyny, która wpatrywała się zamglonym, uległym wzrokiem w trójoką, wbiła zęby w trzymane na drugiej ręce serce rozrywając je swoimi ostrymi kłami. Każdy kolejny kęs był jak zbawienie, głód malał, ale nie znikał w pełni. Jak zawsze.
— Lepsze takie płotki, niż jakaś inna rybka brudna wzięta z ulicy. Te przynajmniej się nie rzucają i nie krzyczą — kolejny kęs wzięty z mięśnia trzymanego w ręce, a krew spływała jej po ręce aż do łokcia. Nieprzyjemne uczucie, będzie musiała to potem poprawić.
— Niezmieszane z brudem i piaskiem. Zawsze mogło być gorzej, a tak to teraz się najemy — westchnęła z rozkoszy, która rozpływała się powoli płynnie po jej żyłach — A nie będziemy czekać na jakiś lepszy kąsek. Ach... — oblizała usta z posoki kończąc rozszarpywać serce i łapiąc ubrudzoną dłonią za włosy dziewczyny.
— Najlepsze zostawiamy na koniec, czyż nie? — uśmiechnęła się w końcu słodko do swojego deseru zatapiając zęby w łączeniu jej szyi z barkiem. Upity posiłek wydał z siebie ciche skomlenie, jak pisk ugodzonego kociaka. Aru zjadała ją, delektowała się każdym jej skrawkiem.
Westchnęła głęboko zerkając na pozostałości po ich szybkim obiedzie. Ściągnęła z oczu opaskę wycierając w nią wszystkie zabrudzenia, posokę, która mogłaby na niej pozostać. Trzecie, złote oko skierowało się na przyjaciółkę obserwując ją, jakby z ukrytą troską. Pozostała para oczu doglądała rąk, chcąc z myć siebie wszelkie ślady po posiłku.
— Najedzona? — spytała w końcu — Szkoda, że nie trafiłyśmy na większą grupkę. Może by coś nawet na drogę zostało — narzuciła na głowę kaptur i spojrzała w nadal ciemne niebo, które rozciągało się nad ich głowami.
— Noc nadal młoda... Masz ochotę jeszcze się zabawić? — jej zawsze było mało, ale przecież skoro już były w Kioto, to czemu miałyby nie korzystać?
— Idziemy się zabawić? Będziemy jeść, czy...?
— Po dobrym jedzeniu powinny być teraz przyjemności.
Katsu podeszła do przyjaciółki, gdy ta powoli kończyła zmywać z siebie resztki krwi i sięgnęła po jej rękę, na chwilę jej w tym przerywając. Od nadgarstka po łokieć wciąż pozostał ślad tętniczej ciemnej niczym sam mrok krwi, która wcześniej wyleciała z serca pożeranego przez Aru. Musiała go ominąć podczas swojej poposiłkowej toalety. Katsu z czułością wytarła kciukiem gładką, bladą skórę przyjaciółki, zgarniając powoli krew od łokcia w górę. Wsunęła do ust palec, oblizując to co na nim pozostało, a na koniec pochyliła się i ustami zgarnęła resztę z samego nadgarstka Arumionosi. Gest tak charakterystycznie dla niej śmiały, a jednak wyjątkowo czuły, jednocześnie pozostawał mieszaniną szacunku i wdzięczności ze strony demona, który w następnej chwili wbił szmaragdowe ślepia w swoją towarzyszkę poprawiając rękaw na jej czystej już ręce.
- Za dobrze z tobą mam… - wymruczała z uśmiechem, odnosząc się do słów Aru sprzed posiłku, a wyraz jej oczu nie pozostawiał wątpliwości co do szczerości tego stwierdzenia. - Jak zwykle, Kochana, jedzenie w twoim towarzystwie to czysta przyjemność.
Katsu raczej nie lubiła mieć nikogo nad sobą i pozostawała indywidualistką, dlatego jej relacja z Arumionosi była tak niezwykła. Łamała jej zwyczajne zasady postępowania z innymi demonami i ciężko było stwierdzić co było tego powodem. Katsu potrafiła być przy niej uroczą, chociaż wciąż cholernie niesforną młodszą siostrą, jakby mimo wszelkich starań, jej demoniczna natura do życia w stadzie, przebijała się przez wyznawane ideały, które tak usilnie miały z tym walczyć. Co ciekawe, w przypadku Aru, Katsu przestała się temu opierać. Po prostu pozwoliła aby przyjaciółka stała się tym wyjątkiem potwierdzającym regułę. Uwielbiała ją, adorowała i darzyła szacunkiem, za który mało kto by mógł ją posądzać. Z jednej strony były partnerkami, z drugiej jednak, ta siostrzana bliskość siłą rzeczy sprawiła, że Aru musiała podjąć pałeczkę bycia bardziej rozsądną wobec dzikości Katsu. Oczywiście stawianie demona, który nigdy nie pozostawał najedzony i słyszał głosy namawiające go do jeszcze większego okrucieństwa, jako rozsądnego, jedynie dowodziło temu jak niebezpieczną parą były obie panie.
I to było piękne.
Katsu oblizała wargi i rozejrzała się po tym, co miały po sobie zostawić. Satysfakcjonująca masakra, bez nadmiernego rozlewu cennej krwi. Nic się nie mogło przecież zmarnować.
- Najedzona na tyle, że wystarczy na jakiś czas – odpowiedziała ze znaczącym uśmiechem, po czym sama wytarła z kącików ust resztki krwi i przeciągnęła się, czując jak jej ciało z przyjemnością korzysta z dobroci posiłku. Czuła się wyśmienicie.
Propozycja Aru sprawiła, że w oczach demona zabłysnęły niebezpieczne iskierki. Spojrzała na nią z ukosa, a jej usta wygięły się w cwanym uśmiechu.
- Moja kochana, powiedz tylko na co masz ochotę. Noc jest nasza.
— Posiadanie kogoś takiego jak Ty u swojego boku jest czymś naprawdę wyjątkowym. Oj Katsu... — wyszeptała cicho odgarniając kosmyki włosów z jej twarzy. Zawsze wyglądała na taką delikatną, a charakterkiem mogłaby rywalizować z rozjuszonym tygrysem. Biada temu, kto z nią zadzierał; pozory zawsze mylą.
Jej mroczne serce zawsze podpowiadało jej, że dziewczyna była kimś specjalnym. Podczas pierwszego spotkania wymiana spojrzeń między kobietami sprawiła, że trójoka już wtedy wiedziała, że musi się nią zająć. Niekoniecznie matkować i stać z macką nad jej głową, gdy ta popełnia banalne błędy. Musiała obrać inne podejście, a odkąd relacja między nimi zawiązała się i pogłębiła nie mogła odeprzeć od siebie myśli, że dobrze postąpiła traktując ją jak równą i dopuszczając do siebie. Był to najlepszy krok, nawet jeśli w zwyczaju miała działanie w pojedynkę. No może nie do końca, gdy w głowie słyszy się wiele głosów dobijających się do Ciebie zza kurtyny świadomości.
— Musi wystarczyć, moja droga. Lepiej by wystarczyło, bo jeśli przez przypadek natkniemy się na Zabójców to może dojść do starcia — a lepiej by do tego nie doszło. Chociaż nie mogła ukrywać faktu, że taki "sparing", w którym to zmniejszają siły nieprzyjaciela o kilka żyć byłby naprawdę przyjemny.
— Niech drżą przed naszą siłą...
— Będziemy mogli ich zjeść?
— Jak się na nich natkniemy to pozwolę wam się bawić z nimi tyle ile będziecie chcieli — nie tylko ona odczuwała głód; te dwa słodkie, a jednocześnie irytujące głosy przypominały jej o tym, że trzeba się najeść. Zwróciła się do przyjaciółki biorąc w dłonie jej ręce i poczęła je delikatnie głaskać.
— Ludzkie dzieci nie mają pojęcia jak zaspakajać innych. Ale mogą być świetnymi przeciwnikami, a raczej workami treningowymi — jej melodyjny głos był ja wołanie syren z głębin morskich, który muskał przyjemnie uszy każdego, kto był w stanie go usłyszeć. Uśmiech z ust kobiety powoli znikał, a trzecie, złote oko rozejrzało się po zaułku, w którym to przebywały.
— Cóż, nikogo w pobliżu nie ma, ale to nie znaczy, że nie możemy poszukać kolejnych ofiar. Porwać jakąś szprotkę, postawić ją na środku polany i bawić się. Ahhh... brakuje mi areny z Oguni... — wymruczała cicho puszczając ostrożnie dłonie Katsu i obwiązała sobie oczy czarną szarfą. Zapach posoki, który od niej bił był niezmiernie przyjemny i pobudzał Aru do zabawy — Co Ty na to? Podoba Ci się taki pomysł?
— Niech nie odmawia! Chodź, pobawimy się! Pobawmy się jedzeniem!
— Może tym razem się najemy...?
Nie możesz odpowiadać w tematach