Mori odetchnęła głośno, bynajmniej nie z ulgą. Złapała drobniejszą siostrę za strój i popchnęła ją na najbliższe drzewo, zaraz po tym agresywnie uderzając w nie z otwartej dłoni tuż obok twarzy dziewczyny. Opuściła głowę, starając przez chwilę się uspokoić, jednak gdy to nie pomogło, kontynuowała:
— Dlaczego akurat on? — spytała w końcu, drżącym głosem. — Szantażuje cię? — dodała, unosząc wewnętrzne kąciki brwi. — A może... — Przysunęła się do rozmówczyni tak bardzo, że stykały się ciałami. — Może lubisz to uczucie życia na krawędzi? Wiedzy, że robisz coś złego? Że ktoś was może przyłapać, co? — Te słowa mówiła szeptem, prosto do ucha Tsuru. Przejechała przy tym dłonią wzdłuż jej ciała, sugestywnie zaciskając dłoń na jej biodrze. Odsunęła twarz, aby z cwaniackim uśmiechem spojrzeć w oczy dziewczyny. Chciała zobaczyć jej reakcję. Czy ujrzy w jej oczach to, co, jak myśli, widuje ich brat w takich sytuacjach? Podniecenie czy przerażenie?
Zrobiła pół kroku w tył, niby uspokojona. Nie była to jednak prawda, bo parę oddechów później uderzyła siostrę z otwartej dłoni w twarz.
— Ty mała szmato — warknęła znowu, mocno zaciskając palce w jej włosach. — Cieszysz się, że wystawiasz naszą rodzinę na pośmiewisko, jeśli ktoś obcy się o tym dowie?
Wypuściła dziewczynę i cofając się o kilka kroków, pokręciła lekko głową. Przesunęła dłonią po twarzy, następnie biorąc parę głębszych wdechów i wydechów. Wiedziała, że jej brat jest do tego zdolny, ale nie spodziewała się, że podobne plany uda mu się ziścić.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Nie miała szans z siłą fizyczną Mori, dlatego tylko zacisnęła zęby, gdy ta popchnęła ją na drzewo, jakby była szmacianą lalką, nie człowiekiem.
— Nie. — Pokręciła powoli głową. — Wszystko robiłam z własnej woli.
Uniosła głowę i spojrzała siostrze w oczy, gotowa wytrzymać nawet najbardziej nienawistne spojrzenie. Nie było sensu zaprzeczać, wszystko się juz wydało. Może bardziej opłacałoby się skłamać, by oczyścić się z oskarżeń, ale nie potrafiła. Zabrnęła w to za daleko, zbyt długo walczyła o nich i ich miłość, by teraz się jej wyprzeć, nawet jeśli miałaby ponieść konsekwencje.
— Ponieważ go kocham.
Spodziewała się kolejnego słownego lub fizycznego ataku, jednak tym razem kobieta tylko przysunęła się bliżej, tak, że ich ciała się zetknęły.
Może lubisz to uczucie życia na krawędzi?
Poczuła dłoń Mori zaciskającą się na jej biodrze.
Rzeczywiście je lubiła. To przyspieszone bicie serca na każde skrzypnięcie podłogi. Obawę przed każdym cieniem. Ten pośpiech, zanim ktoś się zorientuje, że ich nie ma... W końcu się doigrali. Stało się tylko to, co się stać musiało.
Odepchnęła rękę siostry, nie chcąc, by ta wyczuła jej drżenie.
— Przestań. To nie o to chodzi...
Uderzenie zabolało, ale nie aż tak mocno jak świadomość tego, co ona i Ryōta mogą właśnie stracić przez swoją nieostrożność. Mogła rzucić się teraz na kolana i błagać o zachowanie milczenia, ale słabości nie respektowało się w rodzie Nishiōji. Pomimo tego, że twarz ją piekła po uderzeniu, dumnie uniosła podbródek i hardo spojrzała w oczy Mori.
— Nikt się nie dowie, jeśli nikomu nie powiesz — rzuciła śmiało. — Pozwól nam się kochać, to nie twoja sprawa. My nikogo nie krzywdzimy.
— To jeszcze, kurwa, gorzej — syknęła w odpowiedzi na stwierdzenie, jakoby Tsuru z własnej woli wkręciła się w tak haniebny układ. Przetarła oczy oburącz. Naprawdę nie miała cierpliwości ani zrozumienia dla takich sytuacji. Tak samo w tym momencie była całkowicie pozbawiona empatii dla swojej młodszej siostry, którą pozwoliła sobie zgnębić zarówno psychicznie jak i fizycznie.
Na słowa dotyczące miłości, wybuchła śmiechem. Rozłożyła ręce i opuściła je, głośno uderzając o swoje ciało.
— Kochasz go? — powtórzyła za nią. — A spójrz, ja też go kocham. I Ayumu i Satoshiego. Nawet ciebie — ostatnie dwa słowa wypowiedziała ciszej, nieco sarkastycznym tonem. Nie kłamała jednak w tej kwestii. — A mimo to z nikim z was nie łączy mnie to, co ciebie z Ryōtą. — Za plecami złapała się za łokcie i podeszła do siostry, następnie się do niej pochylając. — Może wyjaśnisz mi, dlaczego? — Wyprostowała się. — A, no tak. Bo nie jestem taką wariatką, aby dopuszczać się czegoś tak obrzydliwego z własnym bratem i w ogóle myśleć o którymkolwiek z was w ten sposób. Poza tym, przecież ty masz męża, głupia! Jak wam w ogóle może nie być wstyd...
Odsunęła się kawałek i stanęła plecami do rozmówczyni. Przez chwilę tkwiła tak, aby wreszcie opuścić ręce i znów podejść do siostry. Popatrzyła jej w oczy, gdy ta "zażądała" przyzwolenia na ich romans.
Kącik ust Mori uniósł się do góry, gdy uświadomiła sobie swoją przewagę.
— Tu nie chodzi o mnie — przypomniała nieco spokojniejszym tonem. Cały czas patrząc dziewczynie w oczy, umieściła lewą dłoń na jej ramieniu. Zacisnęła rękę w tym samym momencie, kiedy pięścią drugiej uderzyła ją w brzuch, w ten sposób przytrzymując Tsuru w pionie. Mori była już w trakcie szkolenia na zabójcę demonów, dlatego też uderzenie było nie tylko prostsze do wymierzenia, ale i nieco silniejsze w odczuciu. Popchnęła rozmówczynię z powrotem na drzewo, aby mogła się o coś oprzeć. — Co z tego, że ja nic nie powiem? Jeżeli ja się dowiedziałam, to ktoś inny też się może dowiedzieć. Twój mąż, na przykład? Albo żona Ryōty? Dlaczego to ja zawsze muszę się martwić o wasze zachowanie? — kontynuowała, znów wracając do zirytowanego tonu głosu.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
— Ja też was wszystkich kocham. I braci i ciebie, Mori. Ale jego inaczej. — odparła z powagą, ignorując wybuch śmiechu Mori i sarkazm w jej głosie. Miała nadzieję zrównoważyć gniew spokojem. — Nic na to nie poradzę. Ale wiem, że on też kocha mnie w ten sposób, i to wystarczy, bym była szczęśliwa.
Mówiła prawdę. I zamierzała o to szczęście walczyć do końca.
— No i co z tego, że jest moim bratem? Jest przecież mężczyzną. To normalne, że kobieta pragnie mężczyzny a mężczyzna kobiety, to nie nasza wina, że mieliśmy nieszczęście urodzić się bratem i siostrą. — Wiele razy rozmawiała o tym z Ryōtą, po tym, jak już zostali kochankami, kiedy zastanawiali się razem, czy to przodkowie ich przeklęli, czy wszechświat wystawiał na próbę, czyniąc ich związek niesłusznie zakazanym a ich miłość godną potępienia nawet przez najbliższych. — Wiesz, co jest obrzydliwe? Te ustawiane małżeństwa i ta cała obłuda.
Nawet gdyby spodziewała się kolejnego ciosu, nie dałaby rady się przed nim uchronić. Mori naprawdę miała parę w łapie. Od uderzenia na kilka sekund dosłownie zaparło jej dech, na szczęście siostra jednocześnie cały czas ściskała jej ramię, nie pozwalając tym samym kobiecie upaść. Instynktownie złapała się za brzuch. Przez chwilę spodziewała się, że poczuje coś więcej, jakiś ruch, ale przecież było jeszcze za wcześnie... Z ulgą oparła się z powrotem o pień.
— Mój mąż ma mnie gdzieś! — pierwszy raz to Tsuru podniosła głos. — Nawet nie chce mnie dotknąć! Nie zrobił tego nigdy. Ani razu od ślubu.
Czuła, że aż drży od tamowanych emocji. Wzięła kilka głębokich oddechów na uspokojenie i by zapomnieć o bólu po uderzeniu.
— Jeśli mnie nie chce, jeśli mną gardzi, to dlaczego mam być mu winna lojalność? Pewnie utrzymuje kochankę gdzieś w mieście. A może, co gorsza, dopuszcza się obrzydlistw z innym mężczyzną! — Wszystkie skrywane od dawna myśli i emocje zaczęły się z niej nagle niekontrolowanie wylewać, jak gdyby Mori swoim ciosem niechcący przedziurawiła przepełnione naczynie. — Może nawet by mi podziękował, jakby się dowiedział, że sama się sobą zajęłam! Ryōta też nie kocha swojej żony. Nie prosił się o to małżeństwo! Ja też się nie prosiłam, ale inni wiedzieli za nas lepiej!
Zamilkła, bo poczuła, że do oczu napływają jej łzy. Nie mogła się przecież rozpłakać przy starszej siostrze. Pozwoliła sobie na chwile ciszy i kolejne kilka głębokich wdechów.
— A ty... A ty, Mori, jesteś szczęśliwa w życiu, które ci wybrali? — spytała, uspokoiwszy się nieco, podobnie spoglądając kobiecie w oczy.
Słysząc kolejne słowa siostry, rozchyliła usta w niedowierzaniu.
— Nie myślisz tak. Nie jesteś przecież aż taka głupia — prychnęła, kręcąc lekko głową. — Nie on jeden ma kutasa w tym mieście, Tsuru. Wyjdź czasem z domu, dobrze ci to zrobi. Zachowaj chociaż resztki przyzwoitości… — Chwilę później parsknęła krótkim śmiechem, gdy dziewczyna wyraziła swoją opinię na temat aranżowanych małżeństw. — Czyli co, wybrałabyś kogoś innego niż ukochanego braciszka, gdybyś mogła wybierać normalnie? To jest twój bunt przeciwko konieczności poślubienia mężczyzny, dzięki któremu nasz ród coś zyska?
Gdy siostra wybuchła, Mori odruchowo cofnęła się o pół kroku, aby po chwili znów się przysunąć i ująć ją pod brodę, przyglądając jej się badawczo.
— Dziwisz mu się? — W rzeczywistości nie uważała Tsuru za brzydką i na spokojnie z całą pewnością nigdy by jej tego nie powiedziała. Jednak teraz, wzburzona kłótnią, szukała jakichkolwiek ostrzy, które mogła wbić w jej drobne ciało. W tym momencie miała tylko jeden cel, a mianowicie pogrążyć ją. Sprawić, by co noc płakała i żałowała tego, co robiła. — Jakby wolał mężczyzn to by częściej bywał w domu — zapewniła, sugestywnie przyglądając się siostrze od stóp do głów. W tym momencie zasugerowała, że Tsuru sama wyglądała jak chłopiec, co z resztą pod kątem sylwetki nie było wielkim kłamstwem.
— Och przestań już się tak nad sobą użalać, bo się zrzygam. Nie jesteś ani pierwsza, ani ostatnia. Sama sobą możesz się zająć w inny sposób, a to, co robi Ryōta ciebie nie dotyczy. Oni mogą posuwać pół miasta. Ty nie.
Zabawnym było mówienie tego ze świadomością, że to właśnie ona zrobiła swojemu mężowi awanturę o potencjalną zdradę, wskutek której dowiedziała się, że zamiast chodzić na kochanki to chodził na odcinanie demonich głów. Tylko właśnie to postrzegała jako największą różnicę między sobą, a siostrą: zaryzykowała, w nosie mając zasady bycia dobrą żoną. Inna sprawa, że Usaburō znała od lat i wiedziała, na co mogła sobie pozwolić.
Uśmiechnęła się półgębkiem w reakcji nie tylko na zadane pytanie, ale także obserwując powoli pękającą siostrę.
— Jestem. Mam wspaniałego męża i jeszcze lepsze dzieci. Normalnie życzyłabym ci tego samego, ale rozumiesz… z bratem nie wypada.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
— Przecież ci powiedziałam — rzuciła zamiast tego. — Was też kocham. Nie jest łatwo wyrzec się wszystkiego, co znasz.
Uznała, że siostra na pewno tego nie rozumie. Co głupia Mori mogła wiedzieć o miłości? Była zbyt podobna do ojca, żeby rozumieć.
— Jeżeli tobie chodzi tylko o kutasa, to ci szczerze współczuję. Widać jednak nie rozumiesz, czym jest miłość. — Pokręciła głową z rezygnacją — Może i masz świetny wzrok, ale jesteś ślepa na to, co naprawdę ważne.
Kolejny wybuch śmiechu kobiety Tsuru postanowiła również zignorować. Nie była w nastroju do żartów, sytuacja zaczynała wyglądać niebezpiecznie. Miała gdzieś, co się stanie z nią i z reputacją rodu, ale nie chciała krzywdy brata ani prawdopodobnie rosnącego w jej łonie dziecka.
— Oczywiście, że nigdy nie wybrałabym nikogo innego, niż Ryōta. I chciałabym nie musieć tego ukrywać — ponownie spróbowała nieco zejść z tonu, nie ustępując jednak ze swojego stanowiska.
Pozwoliła, by siostra ujęła jej podbródek, nie chcąc jej sprowokować do kolejnego uderzenia i jednocześnie próbując wciąż uspokoić nadmiar emocji.
— Nie zależy mi na jego uwadze — burknęła urażona, chociaż wiedziała, że Mori powiedziała to dokładnie po to, żeby wyprowadzić ją z równowagi — Wystarczy mi, że jestem dla mojego ukochanego jestem najpiękniejsza — dodała z jadowitą satysfakcją i pełną świadomością, że ponownie dolała oliwy do ognia.
— To ty jesteś żałosna, jeśli pozwalasz, by stare dziady ustawiały ci życie, a ty się boisz im postawić, więc udajesz, że ci to pasuje, i że jesteś górą. Spójrz prawdzie w oczy, urodzisz więcej dzieci, roztyjesz się, zestarzejesz, a twój mąż znajdzie sobie inną, młodszą i piękniejszą, podczas kiedy ty zostaniesz więźniem własnego domu i własnych skostniałych przekonań. Uważasz się za gorszą od swojego mężczyzny, skoro jemu wolno wszystko a tobie nic? — wyrzuciła z siebie niemalże na jednym wydechu. Zastanawiała się, czy Mori naprawdę jest taka bezmyślna, czy po prostu próbuje się z nią drażnić. Jednocześnie chciała jej jak najbardziej dopiec, odbić cały ból, który zadała jej ona ród, którego interesów tak zawzięcie chciała teraz bronić.
— Szczerze dziękuję — odparła — Tak się składa, że twoje życzenia mogą się spełnić szybciej, niż myślałaś. Jestem w ciąży.
Czy próbowała ją podpuścić do ucieczki? Niewątpliwie. Postanowiła jednak zatrzymać dla siebie fakt, że kiedy Tsuru była jeszcze dzieckiem, jej “partner” a ich brat, Ryōta, próbował uwieść ją samą. Może jej siostrę by to zabolało, a może już wiedziała? Ale Mori nie chciała o tym wspominać, czując mdłości na samą myśl bycia obiektem pożądania własnego bliźniaka.
— Albo może lepiej rozumiem, skoro potrafię odróżnić tę rodzinną od romantycznej, co absolutnie tobie się nie udaje. Jesteś chora, Tsuru. Poważnie. I nie muszę mieć świetnego wzroku, by to zauważyć.
Przewróciła oczami na kolejne wyznanie dziewczyny, jednocześnie krzyżując ręce na klatce piersiowej.
— Nie wątpię, że byś chciała. Całe szczęście, że nigdy nie dojdzie do tego, że będziecie mieli na to przyzwolenie. — Z oczywiście fałszywym uśmiechem zatrzepotała rzęsami. Radość z tego powodu aż się z niej wydawała wylewać.
Na hasło o najpiękniejszej, uśmiech ten zamienił się w pełen politowania.
— Tobie też tak mówi? Jednak jesteś głupsza, niż myślałam. To podrywacz i manipulator, a ty dałaś się nabrać na jego słodkie słówka. — Westchnęła głęboko. Aktualnie drugie określenie, którego użyła do opisu brata pasowałoby bardziej do niej niż do niego, jednak wiedziała, że samą szczerością nie odwidzi siostrze tego związku.
Z głośnym sykiem wciągnęła powietrze w reakcji na kolejne słowa Tsuru. Przez chwilę stała nieruchomo, piorunując ją wzrokiem. W końcu nie wytrzymała i złapała dziewczynę za włosy, po czym ze średnią mocą uderzyła jej głową o drzewo, do którego ją w ten sposób przycisnęła. Przysunęła się twarzą, aby móc mówić jej do ucha.
— Tak się składa, że Usaburō teraz tańczy jak ja mu zagram. Wystarczy trochę sprytu, którego ewidentnie tobie brakuje, i mogłabyś ze swojego małżeństwa wyciągnąć znacznie więcej. Ale jesteś za słaba, zresztą zawsze byłaś i myślisz, że to, że chowacie się po kątach jest oznaką odwagi i bycia do przodu. Ale nie jest, bo to ty się złamałaś.
Otworzyła szeroko oczy na słowa o ciąży. Czy ona sobie z tego robiła żarty? Przełknęła głośno ślinę i nieco przerażona spojrzała w kierunku brzucha siostry. Bezmyślnie sięgnęła do swojego paska, za który wciśnięty miała wachlarz — ten z rudy nichirin, którego używała do walki z demonami. Wystarczyło jedno dobre dźgnięcie…
Poruszyła nerwowo głową, uświadamiając sobie, o czym przed chwilą myślała. Odsunęła się o krok i pociągnęła Tsuru za sobą, aby wykonać lekki wymach i “cisnąć” nią przed siebie, aby dziewczyna się przewróciła. Mori podeszła do niej, nie do końca wiedząc, co zrobić z faktem, którego się dowiedziała.
Ciszę przerwało krakanie wron. Zatrzymała się i rozejrzała spokojnie, zupełnie, jakby przez ten dźwięk zupełnie zapomniała, z jakiego powodu tu były.
— Gratuluję — warknęła po dłuższej chwili, opuszczając wzrok na siostrę. — Ciekawe, co powie na to twój mąż, który ponoć nigdy nawet cię nie dotknął. — Zamilkła, znowu rozglądając się po okolicy. Po tym dodała, nie spoglądając już na rozmówczynię, a także ściszonym i jakby zamyślonym głosem:
— Jeżeli to odbije się na naszej rodzinie, upewnię się, że następnym razem z tego lasu nie wrócisz.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Może niepotrzebnie wierzyła, że cokolwiek znaczy dla reszty rodziny. Tak jak niepotrzebnie uwierzyła, że jest jakkolwiek ważna dla męża i z początku próbowała kochać Itarō, podobać mu się, spełniać oczekiwania. To wszystko było na marne.
— Ależ odróżniam je — zaprzeczyła, ponownie dając się sprowokować do dalszej dyskusji — Ciebie nigdy nie kochałabym tak jak Ryōty, podobnie naszych pozostałych braci.
Kolejne słowa siostry jednak tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że choćby spędziły tam cały dzień i noc, nigdy nie dojdą do porozumienia.
— Nie próbuj nas skłócić, Mori, nie jesteś do tego zdolna. Wiem, że mówisz w gniewie i źle nam życzysz, nie chcę tego słuchać. — odsunęła się od pnia i zrobiła kilka kroków w stronę domu, sugerując, że chciałaby już wracać.
— Wiem, że nie będziemy, wiem, Mori, nie musisz mi tego powtarzać ani tłumaczyć, jak działa świat. Po prostu już dość wycierpiałam, próbując to od siebie odsunąć, próbując oszukiwać sama siebie, że tego nie czuję. Możesz uznać mnie za chorą, szaloną, jaką chcesz, wszystko mi jedno. Chcę być chociaż szczera sama ze sobą i ze swoją miłością. Myślałam, że mogę też z tobą, ale się pomyliłam, nie mam ci nic więcej do powiedzenia.
Tym razem to Tsuru zaśmiała się siostrze w twarz, chociaż nieszczerze i gorzko.
— I ty wierzysz w to co mówisz? — Pokręciła głową z niedowierzaniem. — No tak, pewnie łatwiej ci się oszukiwać, niż przyjąć do wiadomości, że nic nie znaczysz. No cóż, zobaczymy za kilka lat.
Tym razem Mori nie przytrzymała jej po ataku. Upadła na ziemię. Poczuła pod dłońmi chłód i wilgoć traw. Kiedy w ciszy nagle rozległo się krakanie wron, przeszło jej przez myśl, czy siostra mogłaby jej zrobić krzywdę. W ten sposób pozbyłaby się swojego nowego "zmartwienia". A właściwie dwóch. Kobieta była porywcza, ale chyba nie do tego stopnia, by zaatakować na poważnie członka rodziny.
— Dziękuję — odparła chłodno. — O mojego męża się nie martw, załatwię to. Pilnuj swojego, dopóki jeszcze cię dotyka.
Podniosła się z gracją, jakby wcale nie została przed chwilą pobita i poniżona przez siostrę, otrzepała się z ziemi i trawy, a następnie spróbowała choć trochę doprowadzić włosy do względnego ładu.
— Szykujesz dla mnie jeszcze jakieś uprzejmości na dzisiaj, czy możemy już wracać?
W reakcji na kolejne słowa siostry, Mori teatralnie udała dreszcze obrzydzenia.
— Nie ukrywam, że całe, kurwa, szczęście. Aż dziwne, że w takim wypadku wystarczy ci sam Ryōta... — stwierdziła, w ten sposób sugerując, że zaskoczeniem dla niej było jakoby dziewczyna wciąż potrafiła trzymać się tylko jednej osoby z rodzeństwa. — Ale jeżeli coś mu się stanie, to ciekawe, czy i tobie się nie odwidzi.
Podążyła wzrokiem za rozmówczynią, gdy ta skierowała się w stronę domu, jednocześnie prychając pod nosem. Stwierdzenie, jakoby nie była w stanie ich skłócić automatycznie potraktowała jak wyzwanie. W odróżnieniu od siostry wiedziała, że jej relację z bratem teraz czekają ciężkie czasy, za co będzie mogła jej później podziękować.
— To przez niego zaczęłaś pierdolić takie głupoty czy wcześniej przymykałam na to oko, bo jesteś młodsza? — spytała. — Naczytałaś się tych gównianych romansideł dla niższej klasy i teraz myślisz, że też tak możesz, prawda? Że miłość wszystko zwycięża, jakieś potajemne spotkania w tunelach w środku gór... Żałosne. Chcesz być szczera ze sobą? To zaakceptuj, że jesteś chora. I on też. I jesteście skazą na naszym rodzie. A to nie jest żaden powód do dumy.
Zaśmiała się krótko na słowa, jakoby to ona miała się oszukiwać.
— Za kilka lat to zobaczymy, czy będziesz miała jeszcze jak się o tym dowiedzieć.
"Pilnuj swojego, dopóki jeszcze cię dotyka."
Te słowa zadziałały na Mori jak kolejna płachta na byka. Podczas, gdy Tsuru podnosiła się z ziemi, sama podeszła do dostrzeżonego w międzyczasie kamienia o słusznej masie. Podniosła go i podrzuciła w dłoni, następnie spoglądając na siostrę. Wystarczyłoby kilka uderzeń, aby pozbyć się przyczyny całego problemu. Wróciła spojrzeniem do przedmiotu, zaciskając na nim palce. Ponownie zerknęła na dziewczynę, kiedy ta zadała kolejne pytanie. Jeszcze raz na kamień. I znów na nią. W końcu upuściła go w sposób tak obojętny, jakby nie rozważała ponownie morderstwa Tsuru tylko chciała mu się przyjrzeć.
Podeszła do niej, już z pustymi rękoma i pochyliła się w jej kierunku.
— Nie powiem nikomu o tym. Na razie.
Nie była to jednak dobroć serca, a świadomość, że mogła wykorzystać to w późniejszym terminie, z jakimiś lepszymi profitami dla swojej osoby.
Po tym uderzyła dziewczynę w ramię za pomocą swojego i ruszyła w kierunku ich rodzinnego domu.
— Ale też nie myśl, że będę was specjalnie chronić — rzuciła jeszcze, spoglądając na nią przez ramię.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Przewróciła oczami w odpowiedzi na kolejne wydumane oskarżenie. Czy Mori naprawdę miała taki problem ze zrozumieniem, na czym polegają romantyczne relacje?
— Też się dziwię — mruknęła — że nie przeleciałam jeszcze całej Osaki.
Oczywiście spodziewała się wyrzutów i oskarżeń, nie była głupia, wbrew temu, co niedawno jej sugerowano. Ale nie sądziła, że siostra tak bardzo przeinaczy sytuację. Może powinna była lepiej to rozegrać i dać się poniżać bez względu na swoje odczucia, to rozmowa przebiegłaby nieco łagodniej.
— Ja przynajmniej coś przeżyłam i będę miała co wspominać, nie tylko zadowalanie męża po kolacji i usługiwanie jego matce. — odwróciła się w kierunku Mori, jakby chciała się jeszcze przekonać, czy jej słowa na odchodne wywierają jakiś efekt.
Gdy kobieta podniosła leżący nieopodal kamień, Tsuru po raz kolejny zaczęła się zastanawiać, czy to groźba. Nie bała się śmierci bardziej, niż rozłączenia z kochankiem, ale nosiła przecież dziecko Ryōty... Rozejrzała się w poszukiwaniu potencjalnej drogi ucieczki. Mori jednak nie wyglądała, jakby planowała się zamachnąć, po prostu przyglądała się kawałkowi skały.
— I tak nie będę ciekawa. Ty masz swoje życie, ja mam swoje — zbyła kolejną prowokację.
Naprawdę miała już dość. Odwróciła się plecami do siostry i ruszyła z powrotem w kierunku domu.
— Dziękuję, siostro — odpowiedziała, sama nie wiedząc, czy czuje wdzięczność, czy po prostu ulgę, że ta rozmowa się skończyła.
To był koniec bitwy, ale prawdopodobnie dopiero początek wojny.
Zobaczyła, że Mori upuszcza podniesiony wcześniej kamień.
Nie możesz odpowiadać w tematach