Zerknął w stronę Seiyushi, gdy usłyszał skierowane do niego słowa, ale jedynie prychnął pod nosem i spojrzał na swój bark. Zabrał rękę, uścisk której pozostawił na skórze delikatne ślady, po czym powrócił wzrokiem na mężczyznę. Swoją uwagę zwrócił na zabarwiające się na czerwono ubranie, a chwilę później na ruszającą w jego stronę Seiyushi. Zbliżył się do nich; jeśli tylko kobiecie się nie powiedzie i zauważy, jak ten zamierza ją zaatakować, sam miał zamiar jak najszybciej pojawić się między nimi — i odpychając demona w bok, przyjąć na siebie zadawany przez zabójcę cios, o ile ten widocznie nie miał równać się odcięciem głowy — do takich poświęceń było mu bardziej niż daleko. Wciąż pamiętał jednak, jak zabójca kopnął go w twarz i bynajmniej nie zamierzał się z tego powodu zemścić (no, może między innymi), a wykorzystać to, co go do tego skłoniło — to znaczy to, z jakim trudem przyszło mu wydobycie ostrza. Chciał więc w ten sposób kupić reszcie czas na reakcję i dać większe pole manewru w kolejnych atakach. Jego samego niewiele interesowało, z iloma ranami stąd wyjdzie — chciał już jak najszybciej się z nim uporać. Marnowali jedynie na niego czas.
Zdobyliście zdecydowaną przewagę. Wasz przeciwnik najwyraźniej nie miał już tak dużego zapału do zabawy, gdyż w momencie kiedy na niego ruszyliście, cały czas stał w miejscu i trzymał się lewą ręką za zakrwawiony bok.
Nagle, kiedy byliście coraz bliżej swojego celu zabójca zaczął się obracać wokół własnej osi, tworząc ogromne wyładowania elektryczne. Kula żółtej energii, która uformowała się wokół niego wyglądała zaprawdę pięknie. Nie minęła sekunda, a z niej posłany został pierwszy piorun, który przeszył brzuch Sei na wylot. Drugi i trzeci wbiły się w tors Gozu, zostawiając po sobie głębokie wbicia. Seria potężnych piorunów uderzała w was raz za razem tworząc coraz więcej ran i odsuwając was coraz bardziej od zabójcy. Kilka z nich również trafiło znajdującą się za wami Tamę. Na sam koniec kula energii szybko cofnęła się kilkanaście metrów do tyłu i zniknęła ujawniając Tsunę, który padł na kolana. Z jego twarzy wypłynęła duża struga krwi: - Yare yare... a to mógł być tak spokojny dzień. - Wasz przeciwnik wyraźnie wyglądał na zmęczonego i nie mogącego złapać tchu. Najwyraźniej ostatnia forma bardzo nadwyrężyła jego zniszczone ciało.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 27/12 23:59
Dodatkowe informacje: Sei i Gozu - liczne dziury w ciele powodowane piorunami, ograniczają one waszą mobiblność - Gozu 1 kolejka, Sei 2 kolejki. Po tym czasie rany zaczną się zasklepiać (poza dziurą w brzuchu Sei); Tama mój słodziaku, masz zraniony tors przez kilka "zagubionych" piorunów - nie ograniczają Twojej mobilności.
Chciała żyć. Chciała to robić tak jak jej to pasowało ale widząc jak żałośnie słaba jest, aż ją od środka ściskało. Pamiętała śmierć tamtego człowieka który chciał jej pomóc, tego którego Rin zamordował z zimną krwią. Każdy demon to potrafił, nawet ona. Cztery zmasakrowane ciała świadczyły o tym że nic jej nie różniło od pozostałych. Aż pojawił się ON..
Wiedziała że muszą go zabić, to była walka o przetrwanie. Rozumiała to! Ale widząc jego zawziętość, to w jaki sposób nadal walczył. Gdy się przy nim pojawiła, jej słowa miały go prowokować. Musiała to skończyć. "Nie ma odwrotu!" myśli szalały gdy patrzyła na twarz rannego zabójcy. Syknęła z bólu czując jak przeszył ją na wylot jednym z piorunów. Upuściła ostrze nichirin i przyłożyła lewą dłoń do kolejnej poważnej rany. Palce umazały się jej własną krwią. Spojrzenie pomknęło na Gozu a potem na zabójcę. Zmarszczyła nasadę nosa widząc jak z ust ulało się znowu nieco krwi. Powoli ruszyła w stronę klęczącego mężczyzny. - Uryuu Tsuna.. - powiedziała głośno. - Nie widzisz tego co tu się dzieje? Spójrz na nas.. jesteś naprawdę niesamowity.. sam jeden na trzy demony.. jesteś już jedną nogą w grobie.. - mówiła ze spokojem. Nadal powoli idąc przed siebie. Zasłoniła się swoim ostrzem tak aby móc się bronić gdyby ją zaatakował. - Ocaliłeś paru swoich towarzyszy.. możesz być z siebie dumny.. - kontynuowała. "Uciekaj! To nie hańba! Jeśli tu zostaniesz.. to zginiesz.. głupcze.. nie marnuj swojego życia na walkę, której nie jesteś w stanie wygrać!" krzyczała w myślach czując wewnątrz smutek wymierzany z frustracją. Gdyby byli sami.. ale nie byli. Zatrzymała się kilka metrów od niego w gotowości do ataku jak i obrony. - Tej walki nie wygrasz.. nie widzisz tego Tsuna? - mówiła mu po imieniu. Zdobył jej szacunek, nie chciała by to się tak skończyło. Wolałaby spotkać go jeszcze kiedyś, zmierzyć się z nim raz jeszcze. Z rany na brzuchu wyciągnęła wystarczająco krwi żeby zrobić z niej sztylet. "Zostając tu, nie pozostawiasz mi wyboru.. nie ważne jak bardzo tego nie chcę tego robić.. muszę Mu pokazać.. że chcę żyć.." dodała w myśli. - Jeśli planujesz tu zginąć, to warto byś chociaż poznał imię jednego ze swoich katów.. jestem Seiyushi.. to była istna przyjemność.. - głos był cichszy ale stała tak blisko że mógł ją usłyszeć. ".. Cię poznać.." szepnęła w myślach. - .. ale wszystko co dobre.. kiedyś się musi skończyć.. - dodała już na głos obserwując go uważnie. Tama miała rację, nie mogli popaść w samozachwyt, nie mogli stać się zuchwali. Dała mu wystarczająco czasu na ewentualną ucieczkę gdy tak powoli się do niego zbliżała. Jeśli nadal tam był to nie pozostawiał jej innego wyboru jak tylko ukrócenie jego cierpienia. "Może w przyszłym życiu będzie nam dane na siebie trafić.. to byłoby coś.. nie sądzisz?" z tą ostatnią myślą zamachnie się sztyletem zrobionym ze swojej własnej krwi i rzuci mierząc w jego serce. Przyjęła przy tym pozycję obronną na wypadek gdyby miał jeszcze jakiegoś asa w rękawie jak przed chwilą.
— Powinniście przyjąć śmierć z godnością… — wymamrotała praktycznie niezrozumiale pod nosem, przyglądając się chwilę efektom ataku na torsie. Nie spodziewała się tego, trochę szkoda jej ubrań, nawet je lubiła, ale nie ma co płakać nad ich losem. Ubiór, podobnie jak zwykli ludzie, przemijają, przeobrażając się na końcu w nic niewart pył. Chyba nic nie poradzi na to, nie ma się co przywiązywać do tego, gdy całe jej życie… Może być nieskończone.
Znów pochyliła nieznacznie ciało, przygotowując się do swojego ruchu, chociaż najpierw pozwoli pozostałej dwójce wykonać własne plany. Dopiero później zerwie się w kierunku łowcy, poruszając się nieco zygzakowatymi ruchami, woli nie dać mu pewności, z której strony ma zamiar go zaatakować. A nawet jeżeli uda jej się zbliżyć do łowcy, będzie celować w już krwawiące miejsce, by wykorzystać już rozerwaną skórę do łatwiejszego dostanie się do jego wnętrzności.
W bólu tym odnajdywał jednak coś przyjemnego; dziwną ekstazę, która wychodziła z naderwanych miejsc, a która budziła w nim pragnienie, by miejsce to jeszcze bardziej rozszarpać. Uczucie porównywalne do świądu.
Usta zaczęły przybierać różne formy, raz grymasu, po chwili krzywego uśmiechu, jak gdyby sam nie wiedział, czy dalej kierował nim gniew, czy teraz już rozbawienie, a może jedno z drugim, tworząc tym samym frustrację.
Do tego to pierdolenie w tle.
[...] jesteś naprawdę niesamowity… sam jeden na trzy demony… [...]
Jeśli planujesz tu zginąć, to warto byś chociaż poznał imię jednego ze swoich katów… [...]
Powinien jej wyrwać język, kiedy miał szansę. Przynajmniej na czas regeneracji byłby wolny od przyprawiających go o migrenę parodii Konfucjusza.
Wyprostował się, czując, jak ponownie skóra przy ranach się napięła.
— Baw się dalej w ckliwe gadki, może do czasu aż skończysz zdąży zrobić ci drugą dziurę — odparł, podchodząc na dwa metry od zabójcy i zdejmując z siebie zakrwawione kimono, co odsłoniło po części również zakrwawione spodnie. Spojrzał na klęczącego, później podniósł wzrok przed siebie i nieznacznie rozszerzył powieki. — Albo kilka. Najwidoczniej przybyło wsparcie. Może jednak rozbijemy ten namiot? — skłamał, chcąc tym tanim ruchem możliwie rozkojarzyć zabójcę, by chwilę później jednym szybkim ruchem nieuszkodzonej ręki spróbować rzucić w stronę jego głowy kimonem i ograniczyć mu tym widok. Czy mu się to udało czy nie, rozłożył tylko ręce w geście zrezygnowania, spojrzał w bok i się uśmiechnął. Ciuchy i tak już nadawały się tylko na śmietnik.
Więc tam właśnie je skierował.
Tsuna uśmiechnął się pod nosem słysząc to co powiedział Gozu: - Nikt tutaj nie przyjdzie. W tym miejscu nie zjawi się już ani jeden zabójca, a chcesz wiedzieć dlaczego? - złapał szatę, którą rzucił w niego przeciwnik i odrzucił ją w bok. Odkaszlnął krwią. - Bo w tym samym czasie kiedy ja i reszta osób z mojej drużyny zajmuje wszystkie silniejsze demony, inni zajmują się aktualnie eskortowaniem ludzi do najbezpieczniejszego miejsca w Edo. - Splunął krwią. - Haha... Każde z nas było gotowe umrzeć w tym miejscu i taki otrzymaliśmy rozkaz "Zatrzymajcie każdego demona do świtu. Nawet za cenę własnego życia". - Jego oczy zaczęły świecić się niczym bursztyn, a wokół jego ciała pojawiać się zaczęły silne wyładowania elektryczne. - Moim mistrzem był poprzedni Hashira Pioruna, którego nie ma niestety już między nami. Umarł tocząc bitwę z dawnym drugim Kizukim. Użył on techniki, która wymaga od użytkownika finalnego poświęcenia - jednakże daje mu w zamian za to potencjał jaki osiągnąłby przez całe swoje życie... Sekretna sztuka rodziny Oga... Oddech Pioruna! Forma zerowa! Rajin! - Wokół ciała mężczyzny pojawiło się jeszcze więcej wyładowań, które przybrały formę senbonów. Po chwili każdy z nich wbił się w jego ciało oznaczając każdy punkt witalny i rozchodząc się po jego całym układzie nerwowym. Tsuna wstał jakby nie otrzymał wcześniej żadnych obrażeń, a jego klinga wydawała się aż drżeć od ładunku elektrycznego, który w sobie miała.
To trwało dosłownie sekundę. W tym czasie Tsuna pojawił się przez Gozu i szybkim, horyzontalnym ruchem odciął mu prawą rękę: - Widzisz? Teraz już mogę Cię przeciąć. - Po tych słowach wykonał pchnięcie w klatkę piersiową demona - wbijając swoje ostrze aż po tsubę i wyrywając je ruchem prostopadłym do ziemi. W końcowej fazie ponownie kopnął swojego przeciwnika - tym razem w tors, a uderzenie było zdecydowanie mocniejsze niż wcześniej, powodując odlecenie kilka metrów w tył. Spojrzał na Sei: - Planuję wziąć was ze sobą. - Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 01/01 23:59
Dodatkowe informacje: Gozu brak ręki, rana w torsie już zaczyna się sklejać.
— Nieważne jaki będzie końcowy efekt waszego planu, także umrzecie po tym wszystkim, więc jedynie tracicie, nie macie nawet pewności na szybkie odnowienie swoich strat. Każde wasze “wielkie poświęcenie” to jedynie jeden cios w kierunku całej waszej “organizacji” więcej, w takim tempie wystarczy jedynie poczekać i w końcu sami się wybijecie. — lekki uśmiech wdarł się na jej usta, więc to będzie ich ostatni taniec przy tym spotkaniu, w którym łowca już oficjalnie podpisał wyrok własnej śmierci. Niech i tak będzie.
Tama pozostała w miejscu gdzie była, skupiając swoją uwagę na poczynaniach łowcy i to w jaki sposób się porusza. Obecnym celem stało się przetrwanie kresu jego żywota, dlatego nie ma zamiaru się do niego niepotrzebnie zbliżać, skupi się głównie na unikaniu skierowanych w jej stronę ataków lub bezpośredniej obronie, jeżeli będzie to konieczne.
Jednak jeżeli zauważy, że łowca zostałby zajęty walką z pozostałą dwójką, nie omieszka wykorzystać tej okazji, by ruszyć w jego kierunku, celując rękoma w dół podkolanowy łowcy, by wytrącić go z równowagi i pozwolić reszcie na wykończenie go jeszcze przed tym jak sam dokona żywota.
Patrzyła jak ich przeciwnik zamiast zdechnąć w końcu, odpalił resztki energii, które miał w sobie. Cały proces wyglądał nie tylko boleśnie ale i widowiskowo. Teraz było jej źle że Tsuna miał tyle potencjału w sobie a postanowił go wyrzucić w błoto bo był jak zwykła owieczka zaganiana w paszczę wilka przez swojego własnego pasterza. Tylko po to żeby reszta cieląt mogła dożyć następnej wiosny. - Ukrócę twój bolesny żywot! I żywot każdego zabójcy który ma takie samo myślenie jak TY! - warknęła ani na chwilę nie odsłaniając się. W między czasie z dziury na brzuchu stworzyła ze swojej krwi kolejny sztylet i będąc w gotowości do walki obserwowała go uważnie. "Bo może miałam jeszcze jakieś drobne wątpliwości.. ale teraz.. teraz doskonale wiem czego chcę.. nie ukrywam że pomogłeś mi w tym swoją głupotą i zawziętością.." dodała w myślach.
Była gotowa na jego ataki, mając w obu rękach broń zrobioną z własnej krwi. Skoro planował umrzeć to wystarczyło teraz grać na zwłokę. Widziała że chłopak leciał na oparach. Gdy pojawił się przy Gozu naszykowała nowo zrobiony sztylet do rzutu. Po tym jak Tsuna wykonał atak na jej sojusznika, ona zamachnęła się sztyletem na zabójcę mierząc w tors. Sama zamierzała skupić się na unikach, zwodach, parowaniu. Przeżyciu jego ataków, ale jeśli się odsłoni jakoś to zamierzała wykorzystać tą chwilę żeby go porządnie zranić i ile ta akcja nie podda w wątpliwość jej bezpieczeństwa. Nie zamierzała tracić więcej części ciała.
Wyglądało jednak na to, że im więcej piorunów wokół siebie wytwarzał zabójca, tym słabsze stawało się jego ciało. Jeśli więc był na tyle uparty, by nie dać się zabić, być może prowokacja mogła doprowadzić do tego, by zabił się sam. Nie miał na tyle doświadczenia z tak zaawansowanymi zabójcami, ale chętnie przekona się o tym choćby na własnej skórze, czy to, co różniło ich od tych słabszych, to większe i częstsze fajerwerki.
Widząc, jak ten zaczyna rozbłyskać, uśmiechnął się lekko. Zdążył tylko stanąć nieco sztywniej na nogach, by zaraz po tym dać pozbawić się ręki i dźgnąć w klatkę piersiową. Jego twarz w pierwszej chwili ogarnął wyraz bólu, a po tym zaskoczenia, kiedy z taką łatwością odleciał do tyłu. Przez krótką chwilę leżał plecami na ziemi, wpatrując się w nocne niebo i przetwarzając to, co właśnie się stało. Chciał podnieść się do siadu na ręce, ale w tym samym momencie przypomniał sobie, że już jej nie miał. Podniósł się więc na drugiej, spoglądając na to, jak krew dalej tryskała z rany. Chociaż "rana" to było mało powiedziane.
Wstał na równe nogi, podczas pierwszej próby wstawania opadając na kolano, a przy drugiej prawie tracąc równowagę. Potrząsnął głową, jakby chcąc doprowadzić się do porządku i odsunąć od siebie ból odciętej ręki; ten rodzaj bólu, który czuł po raz pierwszy i który wydawał się bardziej dokuczliwy niż wszystkie poprzednie. Z tego powodu, świadomy, jak wpływało na niego obrażenie tego rodzaju, w przypadku dalszych tak samo drastycznych ataków zamierzał postawić na uniki i trzymanie go na odległość — ale jeśli tylko sytuacja będzie wystarczająco sprzyjająca i zabójca odwróci od niego swoją uwagę, zamierzał znowu postawić na ataki skupione na użyciu nóg, tak samo i teraz próbując celować w kolana.
Uśmiech nie zniknął z twarzy Tsuny nawet wtedy kiedy Sei i Tama postanowiły wyśmiać jego poglądy. Prawda była taka, że zabójcy byli niczym John Wick - skupieni, zaangażowani i pełni siły woli. Nic nie zrobił sobie również ze sztyletu lecącego w jego stronę i uniknął do zupełnie jakby od niechcenia. - Ichi no kata: Hekireki Issen - usłyszało każde z was i jedyne co zobaczyło to błysk. Chwilę później Sei znalazła się na kolanach, widząc drugą ze swoich rąk na ziemi. Ogromny ból powalił demonicę na kolana. Na tym jednak nie skończył i wykorzystując swoją dużą prędkość znalazł się przy Tamie: - Czasem kiedy usuwasz szkodniki musisz liczyć się z zagrożeniem. - Szybkie cięcie pozbawiło Tamę lewej nogi - Teraz już nie pobiegasz. - W końcowej fazie zwrócił się w stronę Gozu i zaczął kroczyć w jego stronę z luźno wyciągniętym przed siebie mieczem. - Klęknij, łatwiej będzie mi trafić w szyję. - Z ust zabójcy wciąż nie zniknął uśmiech.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 05/01 23:59
Dodatkowe informacje: Tama - brak nogi ; Sei - brak obu rąk
Widziała jak zaczął iść wolnym krokiem w stronę Gozu. Lekko się zachwiała podnosząc się powoli z kolan do pionu. Czerwone ślepia wbiły się w profil naelektryzowanego zabójcy. Pochyliła lekko klatkę piersiową w dół i ugięła nogi w kolanach. Prawa noga lekko się wysunęła w tył. Spinając wszystkie mięśnie ciała wybiła się do przodu najszybciej jak tylko potrafiła. Biegnąc sprintem w stronę zabójcy demonów, kierującego się w stronę Gozu.
Kiedy była tuż przy nim zdawało się że zamachnie się na górną część jego ciała. Ale zrobiła w ostatniej chwili zwód ciała, wchodząc z rozpędu w ślizg od tej strony żeby śmignąć mężczyźnie za plecami. Jednym zwinnym cięciem swojego czarnego ostrza zamachnęła się na ścięgna achillesa Tsuny, chciąc pozbawić go możliwości chodzenia.
O ile ta akcja by się powiodła i zabójca runąłby na ziemię, to poderwie się szybko w górę obok niego. A następnie pchnie czubek swojego ostrza w głowę blondyna, tak aby go dobić tym atakiem (preferowana lokacja oko, jak się nie da to tak aby zabić).
Dlatego też niczym niemowlę, którym o dziwo już nie była, podniosła się nieco z ziemi i na czworakach albo trzyrakach? Triakach? Na trzech odnóżach zaczęła pełznąć niczym pełzający chaos, którym obecnie została w kierunku mięska pozostałego po pierwszej rundzie z łowcami. Szkoda by było, ażeby coś takiego się zmarnowało przez jednego łowcę, dlatego obecnie skupi się właśnie na posiłku ze swojego napakowanego łowcy. Główny cel, sprawić by było tak jak najmniej honorowy posiłek. W pierwszej kolejności zaczęłaby od palców łowcy, starając się zaraz po tym odgryźć rękę od reszty ciała.
Jeśli w okolicy znajdzie miecz łowcy, to po ówczesnym odgryzieniu ręki łowcy, zaczęłaby pełznąć w kierunku miecza, nadal trzymając rękę przy sobie, by wykorzystać ostrze jako improwizowaną laskę, podnosząc się tym samym z ziemi i konsumując dalej rękę.
Zauważywszy, że zabójca zaczął zmierzać w jego stronę, powoli obrócił się ku niemu; pięść jedynej pozostałej ręki zacisnął na tyle mocno, że jego własne pazury zaczęły wbijać się w skórę — w kontraście do wciąż widniejącego na ustach uśmiechu, wywołanego tą samą frustracją.
Klęknij, łatwiej będzie mi trafić w szyję.
Uśmiechnął się nieco szerzej, nieznacznie unosząc brodę. Kątem oka zdołał zauważyć, jak Seiyushi przygotowuje się do ataku.
— Śmiałe słowa jak na pierwsze spotkanie — odparł, po tym odrywając stopy od ziemi, by na tyle szybko, na ile potrafił, szarżnąć w stronę zabójcy. Głównie chciał tym odwrócić jego uwagę od zbliżającej się do niego demonicy, tak jednak jeśli tylko zdoła zbliżyć się wystarczająco blisko, zamierzał własnowolnie wbić się w jego ostrze w okolicach klatki czy też brzucha — i wykorzystując swoją nagromadzoną frustrację, przebić się na wylot. Choć przez to czekały go kolejne obrażenia i idący za nimi ból, jego intencją było zbliżenie się do zabójcy na wyciągnięcie lewej ręki i zamaszystym ruchem sięgnięcie w stronę jego gardła, by wraz z zetknięciem z nim mieć zamiar rozszarpać je pazurami. Nie miał innej opcji, jak posłużyć się własnym ciałem; nie chodziło jednak tylko o posiadane opcje, a o poświęcenie się dla tego, kto go takim stworzył — świadom był, że tak samo, jak niespodziewanie został obdarzony wszystkimi tymi predyspozycjami, o których wcześniej mógł jedynie śnić, tak samo niespodziewanie może zostać mu to odebrane. I tak samo jak wdzięczny był za pierwsze, tak samo wdzięczny zamierzał być za drugie, dopóki sam sens jego istnienia miał przysłużyć się podniesieniu piedestału tego, do którego wznosiły się wszystkie jego modły.
Sei zdecydowanie nie rozumiała położenia w jakim się znalazła. Tsuna zdecydowanie miał zamiar w pierwszej kolejności wyłączyć z walki ją oraz Tamę, aby spokojnie zająć się Gozu. Demonica jednak nie miała zamiaru odpuszczać i pomimo braku obu rąk, a także zobaczenia jaka różnica jest między nią, a jej przeciwnikiem dalej chciała uczestniczyć w walce.
Kiedy tylko Sei ruszyła w stronę swojego przeciwnika, zabójca spojrzał na nią swoimi ślepiami. - Widzę, że nie jesteś świadoma różnicy między nami... Dobrze.. - zamachnął się mieczem, a elektryczne cięcie, któe stworzył z zawrotną prędkością poleciało w stronę Sei, ucinając jej w ułamku sekundy prawą nogę na wysokości kolana. Ruch ten automatycznie wytrącił kobietę z równowagi, co w konsekwencji doprowadziło do wywrócenia się bezpośrednio na twarz. - Poleż tu spokojnie, a zaraz do Ciebie wró.. - Tsuna zamilkł..
Fortel w wykonaniu Sei dał możliwość Gozu na zbliżenie się do przeciwnika, który ewidentnie w tym momencie był rozkojarzony waleczną demonicą. Jednoręki potwór ruszył na swoją ofiarę, czując że nadchodzi koniec ich spotkania. Części sekundy uratowały Tsunę od rozszarpania przez Gozu jego szyi. - Powiedziałem żebyś klęknął, a nie podbiegał. - Elektryczne ostrze wbiło się z dużym impetem w mostek Gozu. Tym razem było z tym jednak coś nie tak. Mięśnia Gozu zacisnęły się wokół ostrza zabójcy uniemożliwiając całkowicie poruszanie nim, a także wyciągnięcie go z cielska demona. Dodatkowo stało się coś nieoczekiwanego. Znamiona Gozu, wyglądające dotychczas jak zwykłe tatuaże, rozpaliły się aż do czerwoności. Tsuna spojrzał na swoje ostrze, a następnie w oczy Gozu: - Co jest.. kurwa? - Najwyraźniej zabójca nie mógł dopuścić do utraty swojego miecza, gdyż cały czas próbował wyciągnąć go z ciała Gozu.
W tym samym czasie nasza cudowna robacza księżniczka popełzła do swojej pierwszej ofiary i rozpoczęła konsumpcję. W między czasie udało się jej również znaleźć pęknięty miecz, który nadał się idealnie na laskę dla niej.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 08/01 23:59
Dodatkowe informacje: Sei - brak rąk i prawej nogi; Tama brak nogi, zaczęłaś się pożywiać; Gozu - Gratuluję obudzenia swojej Demonicznej Sztuki Krwi!
Chwilę później zdecydowała się porzucić swoje miejsce ze smakowitą przekąską, by ruszyć, z pomocą swojej nowej mieczo-laski, ku (prawie) kadłubowi Seiyushi, również na pomoc, coby jej przypadkiem nie zdeptali podczas ostatecznego starcia tytanów. Jeżeli tak o tym pomyśleć, to chyba jej się najbardziej dostało podczas całej tej potyczki. Ruszyła stosunkowo okrężną drogą, by przypadkiem znowu się nie napatoczyć na łowcę, no i nie przeszkadzać chłopakom w ich igraszkach.
Jeżeli uda jej się dojść do demonicy bez większego problemu, to obróci ją twarzą do góry (o ile sama wcześniej tego nie zrobi), po czym złapie za jeden z kikutów po rękach demonicy i zacznie odciągać od pola bitwy.
— Pozwolisz, że podamy wam pomocną dłoń. — odezwie się przy okazji ewentualnego procesu odciągania demonicy, spoglądając zaraz po tym w kierunku Gozu. — Wierzymy w waszą siłę.
Ta sama frustracja nie pozwoliła mu jednak na pozwolenie, by ruch ten był ostatnim, oraz na bezwładne czekanie, aż zabójca ponownie zaatakuje. Ogarnięty furią i nagłym napływem siły, gdy ten zmagał się ze swoim mieczem, kolejny raz wykonał zamaszysty ruch lewej ręki w stronę gardła mężczyzny — ale zamiast się w nie wbić, miał zamiar zacisnąć na nim swoje palce i dusząc go z sekundy na sekundę coraz mocniej, odwzajemnić jego spojrzenie. Krótko później, bez ostrzeżenia, planował przebić się pazurami przez miękką tkankę i ją rozszarpać, dopóki nie poczuje pod palcami jego kręgów szyjnych.
Nie musiał nawet zastanawiać się nad tym, co stało za stanem, w którym się znalazł. Wiedział i czuł całym sobą, że za zmianę, jaka w nim zaszła, odpowiedzialny był ten, któremu był dozgonnie oddany i dla zwycięstwa którego gotów był poświęcić nie tylko własną dumę, ale i całą istotę tego, na co czekał całe życie.
Spojrzała na prawą nogę i przeczołgała się w pobliże niej wbijając czubek czarnego ostrza w łydkę i docisnęła urwaną nogę do kikuta. Część jej ostrza zaczęła zmieniać konsystencję w ciekłą i oplotła się ciasno w miejscu obcięcia po chwili twardniejąc.
Widząc Tamę obok siebie skinęła lekko głową i pomogła jej się nieco podnieść. - Moje ręce.. - szepnęła wskazując na leżące kończyny. Po czym z jej pomocą ruszyła najpierw po lewą rękę i w taki sam sposób przymocowała sobie kończynę. - Twoja noga.. pomogę ci.. - dodała wbijając już nieco mniejsze ostrze w leżącą kończynę owadziej księżniczki i klękając na zdrowej lewej nodze dopasowała uciętą nóżkę do kikuta niższej demonicy. Używając swojej krwi aby oplotła miejsce przyłączenia, po czym krew stwardniała trzymając w kupie nogę Tamy. - Proces przyłączenia zajmie mniej czasu niż tworzenie nowej nogi czy ręki.. - wyjaśniła wskazując dziewczynie leżącą rękę Gozu. - Pozbieraj ją, przyda mu się jeszcze.. a ja wezmę moją rękę.. - dodała idąc po prawą rękę, którą przyłączyła ostatkiem swojej czarnej krwi oplecionej na całej długości przedramienia. Po czym ruszyła powoli w stronę Tamy i zatrzymała się przy leżących ostrzach nichirin. Jeśli któraś z rąk będzie w miarę sprawna do tego czasu to weźmie dwa miecze ze sobą.
Ten pojedynek miał zakończyć wszystko. Gozu, który poczuł jak w jego ciele wzrasta energia, gotów był na swój finalny atak. Tsuna, który nie był w stanie wyciągnąć z cielska demona swojego ostrza, zamarł. Nie spodziewał się on nadludzkiej szybkości, która w tym momencie dysponował Gozu. Ostre niczym nichirin pazury Gozu wbiły się w szyję zabójcy i zanurzyły się w jego ciało, tak głęboko aż w końcu trafił na serce, a następnie kręgosłup. Życie i cała energia opuściły ciało mężczyzny, którego resztki opadły na ziemię - puszczając jego drogocenny miecz.
W tym samym czasie Sei i Tama próbowały pozbierać części swojego ciała. Sei dała radę połączyć przy użyciu swojej demonicznej krwi brakującą nogę, a także prawą rękę. Nie była jednak w stanie znaleźć lewej kończyny. Próbując tego samego zabiegu na Tamie wywołała tylko większy ból w ciele swojej towarzyszki - najwyraźniej jej krew nie była w stanie zadziałać w takim sam sposób na inne demony. Sama Sei zauważyła, że pomimo połączenia z kończynami nie była w stanie w pełni nimi operować, zupełnie jakby miała tylko jakieś 10% władzy nad nimi. Najwyraźniej poza krwią konieczne też było poczekanie na wszystkie połączenia mięśni i nerwów. W zamian za to mogłaś cieszyć się z zebrania jednego ostrza nichirin, na więcej niestety nie pozwalała Ci siła uścisku dłoni.
W końcu ujrzeliście jak słońce zaczyna ociężale wyłaniać się zza horyzontu. Widząc nadchodzący dzień zbiegliście z lokacji, szukając miejsca, w którym moglibyście się bezpiecznie ukryć, a następnie opuścić stolicę.
Rany: Gozu - ucięta prawa ręka na poziomie ramienia [poziom 5], rany kłute na ciele [poziom 3], rana na wylot w torsie [poziom 3]; Tama - ucięta lewa noga na poziomie uda [poziom 5], rany kłute na ciele [poziom 3]; Sei - ucięta lewa ręka na poziomie przedramienia [poziom 4], zniszczone włókna mięśniowe i układ nerwowy w prawej ręce i nodze [poziom 4], dziura w brzuchu [poziom 4]
Nie możesz odpowiadać w tematach