— Naturalny bieg rzeczy… Najsłabsze ogniwo zostaje poświęcone na rzecz dobra reszty roju. — skwitowała cicho pod nosem, rozglądając się nieco po najbliższym otoczeniu. Woda, zarośla, wszystko co im sprzyja. Nawet przymknęła na chwilę oczy, by wsłuchać się w każdy dźwięk i wyłapać gdzieś głosy swoich poddanych. Na pewno przybędą, gdy będą jej potrzebni, zawsze przychodzą.
— Jesteśmy Tama. — odezwała się w końcu, zwracając się w kierunku pozostałych osób, jakby dopiero wyróżniając egzystencję pozostałych jej pobratymców w okolicy. Z dziwną ciekawością przyglądała się im, przeskakując z jednej twarzy na drugą, nie wykonując przy tym żadnego mrugnięcia. Na pierwszy rzut oka wydawali się bardzo ludzcy, może nawet nadto ludzcy? Do tej pory nie miała okazji spotkać innego demona, tak jej się przynajmniej zdawało, skoro wszyscy wyglądają tak blisko ludzi, to co jeśli… Nie jej wina.
— A kim jesteście wy? — zapytała się jednocześnie wszystkich po wykonaniu kilku chwiejnych kroków, by zbliżyć się do grupki swoich “towarzyszy”.
Było dla niej jak i tych demonów o których wspominał Gozu chyba najcięższą decyzją do podjęcia będąc na rozdrożu. W lewo była ścieżka ich pana, w prawo jej własna droga, choć ta druga zdawała się oplatać tą pierwszą. Nadal prowadząc w tą samą stronę ale jednak była dwa, nawet trzy razy dłuższa.
Już podjęła decyzję, będzie ciężej niż dla innych ale nie zamierzała zboczyć ze ścieżki. Nie przegra tego pierdolonego zakładu z Gozu!
Gdy tylko zapadł zmrok mogła ruszyć w dalszą podróż i dotrzeć tym samym na obrzeża Edo. Brzegiem rzeki widziała z oddali dwie jednostki. Dwóch oprychów na skraju brzegu z prowizorycznymi wędkami łowiącymi zapewne coś na kolację. Będąc co raz bliżej wyłoniła się z krzaków niczym cień. Ubrana w czarną yukatę i czarne hakama. Słowa Suiren wsiąknęły w nią głęboko. Nie zamierzała się już kryć sama ze sobą.
Dodatkowo zmotywowana przez 'ojca' nie miała wyboru. Nie była na tyle głupia żeby pozbawić się życia już teraz, gdyby tak było to już dawno by wyczekiwała wschodu słońca.
Czerwone ślepia wbiły się w sylwetki mężczyzn idąc w ich stronę, nie słuchała co mieli do powiedzenia. Nie odpowiedziała im, ich słowa dzisiejszej nocy nie miały znaczenia. Czy była dumna z tego co zamierzała zrobić? Zbliżyła się do siedzącego na trawie chłopa i złapała lewą ręką za jego kudły odchylając mu mocno głowę w tył. Prawą ręką złapała za gardziel wbijając pazury aż do krwi. Wyszczerzyła się paskudnie do drugiej ofiary i wyrwała siłą krtań pozwalając aby posoka chlusnęła na ubranie umierającego mężczyzny. - Tej nocy ziemia zabarwi się pięknym karmazynem.. - warknęła unosząc zwłoki w górę, zatapiając kły w szyi swojej pierwszej ofiary. Wyrwała kawałek mięsa brudząc się jego krwią. Przeżuwając powoli patrzyła się na trzęsącego się obok drugiego wieśniaka.
Rogi powoli jej wyrosły z czoła. Widziała jak przerażony człowiek zaczął na czworaka spierdalać więc rzuciła w niego zwłokami jego towarzysza. Uniemożliwiając mu ucieczkę. Wrzask przerażenia wyrywający się z ust człowieka był irytujący. Doskoczyła zwinnie obok patrząc jak mężczyzna próbuje się wyczołgać spod martwego ciała. Uniosła stopę i z całej siły nadepnęła na kark czując jak kark się łamie pod jej piętą. Irytujący odgłos się w końcu zamknął. Złapała za szmaty martwego mężczyzny i zaczęła posilać się wyrywając z jego ciała kawałki mięsa. Potrzebowała się nażreć żeby mieć siłę by mordować tak jak ich pan kazał.
Wyłoniła się z krzaków uwalona na ubraniu, buzi u rękach świeżą krwią. W prawej ręce ciągnąc po ziemi martwego człowieka, po czym rzuciła go między pozostałe demony. - Ktoś głodny? - mruknęła przechylając głowę w bok aż kości gruchnęły w karku. - Ty jesteś Tama.. ja jestem Seiyushi.. - mruknęła uważnie się rozglądając po okolicy czekając na pozostałych których już czuła z oddali.
Dobrze się spisałeś.
Czuł jak wnętrzności skręcają mu się z zazdrości, jak palą żywym ogniem. Jakim prawem jakiś śmieć śmie śmieć korzystać z tego, co powinno należeć do Razaro. Chciał, by trawiąca go nienawiść była na tyle plastyczna, by zdołał przekuć ją w motywację. Póki co była jedynie ciężarem, coraz bardziej zaciskającą się obręczą dookoła klatki piersiowej.
Odkąd tylko oddalili się od Osaki, przestał ukrywać swój prawdziwy wygląd. Ubrania, które miał na sobie najpewniej należały do którejś z jego dawnych ofiar. O ile ciemne spodnie wyglądały w miarę dobrze, tak lewy bok haori rozorany był w charakterystyczny sposób, przywodząc na myśl ślady po spotkaniu z pazurami demona.
– No proszę, a nie wyglądałaś na kogoś, kto morduje niewinnych z zimną krwią – stwierdził, gdy rzucona przez Seiyushi padlina wylądowała przy ich małej drużynie.
Mimo że uderzył go zapach ludzkiej krwi, a do pyska od razu napłynęły hektolitry śliny, nie był na tyle zdesperowany, by rzucić się na uwalone w piachu (i pewnie ślinie demonicy) truchło. Pewnie już było zimne, a zimne jedzenie niedobrze robiło na żołądek.
– Mam na imię Razaro – przedstawił się Tamie; reszta przecież znała już jego imię.
Przez chwilę wpatrywał się w jej czułki, by w końcu uznać, że w ogólnym rozrachunku mogły udawać rogi. Trochę zwiędłe, ale zawsze coś. Miał prawdziwego pierdolca na tym punkcie. Nie od dziś przecież wiadomo, że demon bez rogów nie był prawdziwym demonem. Westchnął ciężko, zerkając z politowaniem na biednego Gozu. Miał nadzieję, że i jemu kiedyś różki urosną. Chociaż malutkie.
– Zgubiliśmy się, tak? Czy tutejsi ludzie to nazywają miastem?
Jesteśmy Tama.
Z zamyślenia wyrwał go głos innego demona. Przeniósł wzrok z rzeki na insektopodobną; przyjrzał się jej, ale nie powiedział nic. W sytuacji takiej jak ta, choć na co dzień w pewien sposób ciągnęło go do innych, nie czuł potrzeby spoufalania się z resztą. Zastanawiał się natomiast, czy było tu coś, na co powinni zwrócić szczególną uwagę.
Spojrzał na rzucone im pod nogi ciało, później na Seiyushi.
— Mam to uznać za przegraną? — rzucił od niechcenia, kopiąc nieruchomą rękę, by po chwili oddalić się na kilka kroków i rozejrzeć się po otoczeniu. Zerknął w stronę Razaro. — Jeśli niczego tutaj nie ma, szukasz dalej. Nie chciałeś chyba rozbijać tu namiotu?
Nezuko bardzo starała się ze zrobieniem kolacji dla swojego męża. Od wczesnego popołudnia pracowała solidnie w kuchni tworząc przeróżne potrawy, które były możliwe do wykonania z posiadanych przez siebie składników. Jeszcze przed zachodem słońca kolacja stała na rodzinnym stole w oczekiwaniu na głowę rodziny. Mijały minuty, które następnie zamieniły się w godziny, a żona wraz z dwójką dzieci coraz bardziej traciła cierpliwość względem męża. Prawdopodobnie znów popił z tym drugim alkoholikiem podczas łowienia ryb... Nie możemy dłużej czekać. Kobieta rzekła do swoich dzieci, aby zajęły się jedzeniem. Ona zaś ubrała się i wyszła z domu w celu znalezienia swojego małżonka. Pierwszym punktem na jej liście był brzeg rzeki.
Donośny krzyk kobiety oderwał was od specyficznej konwersacji. Nezuko, która przyszła zagonić męża do domu dostrzegła jak wasza grupka stoi nad jego martwym ciałem. Drzwi przybrzeżnych domostw zaczęły się otwierać, a z nich rozpoczęli wypływać ludzie zainteresowani tym co wywołało krzyk kobiety. W odległości około 20 metrów od was zebrała się grupka około 30 osób, które nazwać możemy "gapiami", bądź jak wolicie "jedzeniem".
Nagle z oddali rozległ się donośny ryk, a zaraz po nim setki błagań o litość i pomoc. Był to dla was jasny znak - zaczęło się. Nadeszła pora, aby wypełnić zadanie nakazane przez swojego Pana i oczyścić ziemię z ludzkich odpadów. Okazało się jednak, że mogliście spodziewać się niespodziewanego. Zaledwie kilka sekund starczyło, aby przywołani krzykiem zabójcy stworzyli żywą ścianę między wami, a wyżerką. Zdawałoby się, że pozostaną w tej pozycji czekając na atak. Nic jednak bardziej mylnego. Jeden z 13, którzy się tu znaleźli włożył swój miecz do pochwy, a następnie niczym błyskawica wystrzelił w stronę Gozu, omijając jego szyję zaledwie o kilka centymetrów. Pozostali postanowili pójść w ślady swojego towarzysza i rzucili się na was gotowi oddać życie dla ludzi.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 28/11 23:59
Dodatkowe informacje: Brak
Wrzask kobiety i zbierające się tłumy gapiów sprawiły że obróciła się w stronę jeszcze żywego mięcha. Wrzask z oddali sugerował że ich cel był niedaleko. Wiedzieli że będzie ktoś kto stawi im opór. Łapiąc za poły czarnej yukaty, rozsunęła ją i ruchem ramion pomogła tkaninie opaść na ziemię. Ostre niczym brzytwa pazury lewej dłoni wbiła w przedramię tuż pod linią łokcia i pociągnęła aż do knykci. To samo zrobiła z drugą ręką. Opuszczając obie kończyny wzdłuż ciała poruszała palcami przyspieszając tym samym ruch krwi cieknącej z cienkich i zarazem wystarczająco głębokich ran. "Sztuka Krwi.." szepnęła w myślach. - Kuroi Chi.. - szepnęła pod nosem. Karmazynowa ciecz szybko zaczęła przybierać czarny kolor kumulując się przy jej obu dłoniach. Ani kropla nie ściekła na ziemię. Gdy było jej wystarczająco, czarna ciecz zmieniła swój stan skupienia, formując w obu dłoniach kastety z wychodzącym od zewnętrznej krawędzi dłoni długim ostrzem.
Obserwowała wszystkich zbierających się przed nimi zabójców. Karmazynowe ślepia szukały słabości, drżenia ostrzy w rękach wojowników. Niepewności, czegokolwiek. Stając w większym rozkroku na ugiętych nogach z pochylonym nieco torsem. Ręce miała przed sobą. Starając się wyostrzyć wszelkie zmysły jakie były darem od ich stwórcy. Szukała najłatwiejszych celi do ubicia żeby chociaż zmniejszyć ilość zabójców. A nóż komuś morale padną jak stracą paru towarzyszy. To by była słabość idealna do wykorzystania. Chciała te miecze! Nie wiedziała czemu tak bardzo, ale chciała je wszystkie!
Ruszyła dopiero po tym jak zabójcy się rzucili na nich. Nisko, szybko w stronę przeciwnika z którym miała największe szanse na szybkie zarżnięcie. Biegnąc bardziej od brzegu żeby nie dać się otoczyć przez ewentualnych napastników. Chciała zbliżyć się maksymalnie, robiąc unik w bok przed ewentualnym cięciem ostrza i poderżnąć gardło.
To zdecydowanie nie były warunki, w których Razaro mógł pracować. Mogliby wybić całą tą wioskę po cichu, bez zbędnego trudu, a i tym bardziej ewentualnych ran i przede wszystkim straty czasu. Ale komuś zachciało się udawać berserka. Łypnął niezadowolony na Seiyushi, która nawet nie zdążyłaby tego odwzajemnić, już szykując się do kolejnej szarży na ludzi.
Źrenice demona rozszerzyły się prawie na całe ślepia, jak u polującego kota. Razaro bez zastanowienia rzucił się w bok, w kierunku domów. Jeżeli ktokolwiek podejrzewał go w tym momencie o jakiekolwiek strategiczne intencje w postaci rozdzielenia zabójców czy zakamuflowanego ataku, mógł porzucić wszelkie nadzieje - demon po prostu zwiewał z pola walki, upatrując w domach najwięcej kryjówek. Może jak wpełznie pod czyjeś łóżko, to go zabójcy nie zdołają spod niego tymi swoimi mieczami wydłubać.
Tworzą razem rój?
Tama zawsze popiera ideę tworzenia roju, oczywiście dopóki nie stwarza on zagrożenia dla jej własnego. Chociaż musi przyznać, nie spodziewała się tak szybkiego rozlewu krwi, niestety był to jedynie człowiek, do tego nie należał do głównego menu demonicznej dziewczynki. Szkoda. Mimo to podeszła do rzuconego truchła, kucając przy nim, by naciskać palcem wykrzywioną w agonii twarz. Jej wyraz twarzy pozostawał niezmienny, acz robiła to z niezwykłą ciekawością. Zwykli ludzie są tak słabi i delikatni, zupełnie jak kwiaty, ale wśród kwiatów zawsze znajdą się chwasty.
— Chyba wiedzą już o naszym przybyciu. — odezwała się cicho, gdy po okolicy rozniósł się donośny krzyk kobiety, który pobudził najwyraźniej całą tutejszą populację. Dopiero w momencie zebrania się ludzi zrezygnowała z męczenia martwej twarzy rybaka, by unieść się i przyjrzeć potencjalnym ofiarom. Co by nie było, tacy ludzie mieli największe szanse na bycie w typie Tamy, jednakże musiała dosyć szybko zrezygnować z wybierania kolacji na dziś.
— To oni. — rzuciła beznamiętnie dziecięcym głosikiem, wskazując w kierunku uformowanej ściany zabójców. Przyszli, w końcu pojawiły się uporczywe chwasty w morzu delikatnych kwiatów. Najwidoczniej w ich zwyczaju nie było bawienia się w żadne półśrodki, jednak nie będzie ukrywać, że szybki atak w kierunku jednego z jej pobratymców był dosyć imponujący… W końcu takiej głupoty nie widzi się zbyt często, by być tak blisko jednego zwycięstwa, a jednocześnie być przez to tak daleko. Nawet na jej usta musiał wedrzeć się lekki uśmiech.
Z uwagą rozpoczęła obserwację zabójców, przeskakując bez mrugnięcia z osoby na osobę, wyszukując podobnie jak niejaka Seiyushi najpierw słabych ogniw, zwłaszcza takich, których sama jej aparycja mogła… Cóż, już nieco wyprowadzić z równowagi. Jednakże jej priorytetem było znalezienie w ich szeregach kogoś, kto wyglądał na najwolniejszego, najbardziej ociężałego zabójcę.
— Tego się nie spodziewaliśmy... — powie cicho, gdy jeden z demonicznych wielkoludów postanowi dokonać taktycznego odwrotu jeszcze nim walka na poważnie się zacznie. — Dlatego polega się jedynie na własnym roju. — zarzuci nieznacznie rękawami kimona, by odkryć dłonie i przygotować się do walki. Nie jest to jej ulubiony sposób działania, jednakże co począć... W takiej sytuacji każdy kolejny odwrót, to jedynie krok bliżej końca nie tylko z ręki zabójcy, ale i stwórcy, a on ma tę przewagę, że działa na zasięg. Foliarze w przyszłości mają rację, fale radiowe zabiją ludzkość.
Nadal będzie mieć na uwadze zabójców, gotowa do wykonania uniku w razie podobnego do wcześniejszego ataku, jednakże nie ma zamiaru bawić się tutaj w grę na zwłokę, sama zacznie powolnym krokiem poruszać się w kierunku celu, który wyglądać będzie na najwolniejszy. Jeśli wzbudzi to w końcu jakiś dodatkowy ruch, to sama nagle zerwie się i zacznie biec w kierunku wybranego wcześniej zabójcy, gotowa do wykonania pchnięcia otwartą dłonią, celując w krtań. W razie udanego ataku, postara się zaraz po nim odskoczyć poza zasięg zabójcy w razie ewentualnego kontrataku.
Okrążył go powolnym krokiem, niby przygotowując się do ataku, tak aby plecy zabójcy zwrócone były ku reszcie, a sam Gozu miał pogląd na to, co działo się w tle. W końcu z rozpędu rzucił się w jego stronę, w pewnym momencie, gdy jeszcze nie był na wyciągnięcie miecza, zmieniając kierunek i wybijając bardziej w lewo. Pazurami miał zamiar zadać mu choć powierzchowne rany, ale głównym celem było za ich pomocą rozszarpanie gardła zabójcy, jednocześnie też starając się zwracać uwagę na defensywne ruchy przeciwnika i uniknąć ich na rzecz zadawanych ataków. Nie miał jednak zamiaru uchronić się przed ranami, które nie skończyłyby się odcięciem jakiegokolwiek kawałka ciała — dopóki sytuacja na to nie wskazywała, robił swoje.
W końcu nadszedł ten moment. Stanęliście na przeciw tych, którzy ślubowali bronić zycia ludzkiego przed istotami zwanymi demonami. Tych, którzy przeciwstawiali się rządom waszego Pana i otwarcie występowali przeciwko niemu. Takie coś nie mogło mieć miejsca. W końcu jakim prawem jakakolwiek istota na tym świecie przeciwstawić się mogła poleceniom jedynego, prawdziwego i srogiego Boga? Jak chwilę później się okazało nawet w szeregach demonów znalazły się jednostki, które tak bardzo pragnęły żyć, że gotowe były przeciwstawić się nakazom swojego stwórcy.
Kiedy zabójcy pojawili się przed wami, tworząc żywą tarczę między wami, a ludźmi, Razaro nie wytrzymał. Z oczami pełnymi paniki zapomniał w chwilę o czczeniu przez siebie Muzana. W głowie tliło się tylko jedno - ucieczka. Nie patrząc na swoich towarzyszy, których nawet nazwać można było na pewien sposób rodzeństwem rzucił się w stronę domostw, aby czym prędzej schować się przed obliczem sprawiedliwości w postaci Zabójców. Szermierze co prawa odwrócili sie w stronę uciekającego potwora. Widząc jednak dokąd zmierza zaniechali jakiejkolwiek pogoni za nim. Wasze szeregi uszczupliły się, nie można było jednak powiedzieć tego samego o DSach, których cały czas pozostało 13. Wasi przeciwnicy nie wiedzieli nawet, że są na bardzo, ale to bardzo przegranej pozycji.
Sei postanowiła od razu użyć swojej Sztuki Krwi. Rozrywając skórę na rękach poczuła jak w towarzystwie bólu ciepła ciecz zaczyna zalewać jej przedramiona. Nie minęła nawet sekunda, a stworzone w ten sposób kastety z ostrzami znalazły się w jej dłoniach. Następnie nadeszła kolej na atak. Swoją drogą bardzo skuteczny. Zabójcy, w ilości czterech, szarżowali na demonicę. Z ich ust wydobyły się nazwy przeróżnych form oddechów - zaczynając od wody, a na płomieniu kończąc. Jak się jednak okazało Mizunoto, bo to z nimi przyszło wam się spotkać, nie byli w stanie nawet w pełni manifestować swojego żywiołu. To co się tam stało to prawdziwa masakra. Sei dobiegła do swoich przeciwników, a następnie rozpoczęła serię uderzeń i cięć. Po krótkiej chwili to co wcześniej było zabójcami, teraz przypominało bardziej zakrwawioną papkę.
Tama również postanowiła wykorzystać swoje talenty i rozpoczynając od lustrowania przeciwników, przeszła do ofensywy. Jej celem okazał się być największy z zabójców. Ogromna kupa mięcha, która najwyraźniej była posiadaczem oddechu Kamienia. W ułamku sekundy królowa insektów znalazła się przed przeciwnikiem. Mężczyzna definitywnie chciał walczyć, uniósł swoje No-dachi i próbował wypowiedzieć nazwę jednej z form. To jednak co wydostało się z jego buzi to struga krwi, która zalała jego jamę ustną po tym jak Tama rozwaliła mu krtań. Czując jak życie z niego ucieka zabójca padł na kolana - tylko po to, aby za chwilę całkowicie runąć na ziemię.
Najbliższy sukcesu był zabójca chcący zaatakować Gozu. Jednakże dzięki swoim wrodzonym instynktom demon był w stanie uniknąć nadchodzącego cięcia. Obchodząc lekceważąco swojego przeciwnika wymusił na nim atak - dokładnie taki jak sobie zaplanował. Wykonując unik potwór postanowił również do tej sekwencji dołożyć atak. Wysuwając swoje ostre niczym brzytwa szpony celował w szyję przeciwnika. Niestety przeliczył się. Zabójca działając pod wpływem presji obniżył za bardzo swoje ciało. Dłoń Gozu zamiast trafić w szyję, uderzyła przeciwnika w bok jego głowy skutkując zmiażdżeniem i dekapitacją.
Pozostałych siedmiu zabójców stało jak wrytych. W ich oczach widać było strach i poczucie bezradności. Mężczyźni wiedzieli, że z takimi przeciwnikami nie są w stanie sobie poradzić. Niemniej jednak jakaś siła czały czas pchała ich do przodu i nie pozwalała się wycofać. Czy była to odwaga? A może chodziło o bardzo duże poczucie obowiązku względem mieszkańców Edo? Nikt nie był w stanie tego stwierdzić. Prawda jednak była taka, że pomimo przejścia do defensywy zabójcy wciąż stali między wami, a wyżerką - gotowi bronić siebie i tych stojących za nimi.
W czasie kiedy masakra na brzegu rzeki miała swoje miejsce, Razaro dał radę dobiec do ulicy domostw, a następnie do jednego z przybytków. Będąc szczęśliwy z ucieczki złapał za zamknięte drzwi. Wtem, zupełnie jakby był znów na spotkaniu w Oguni, poczuł ogromny ból. Ostrze nichirin, które właśnie odcięło mu prawą rękę na wysokości połowy bicepsa, zaświeciło swoim blaskiem w nocy. Ręka potwora upadła na ziemie, a z nią sam Razaro. Mężczyzna stanął nad przerażoną ofiarą gotów zadać decydujące cięcie. Nagle jednak, zupełnie jak zbawienie, z budynku, do którego chciał się dostać Razaro wyskoczył demon - niszcząc przy okazji drzwi. Łapiąc zabójcę za głowę skręcił mu kark, a następnie całkowicie go z dekapitował. Nie zwracając uwagi na swojego pobratymca zaczął pożywiać się ciałem niedoszłego zabójcy Raza. Przerażony demon zbiegł całkowicie z Edo, zostawiając swoją rękę na pastwę światła słonecznego.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 03/12 23:59
Dodatkowe informacje: Pozostało 7 dsów, którzy zdecydowanie nie są już tak pewni swojej wygranej jak wcześniej. Tylko oni stoją teraz między ami, a wyżerką.
Razaro otrzymuje z/t z lokacji i Eventu. Dodatkowo klątwa Muzana permanentnie blokuje mu regenerację ręki - proszę o wpisanie tego jako obrażenia w profilu.
— I co ja z wami zrobię? — rzuciła już beznamiętnie w kierunku swojego (już poległego) celu, oglądając kolejnych łowców z ciekawością. — Ah, przepraszam was, — zwróciła się tym razem już do pozostałych, żywych (póki co) łowców, ocierając rękawem strużkę śliny, która wydostała się z jej ust na myśl o apetycznych mięśniach z ciała poległego. — po prostu tacy są najbardziej pożywni. Dasz nam najwięcej mięsa, ale nie damy radę sami zjeść tyle, nawet rój nie da rady… Podziękujemy wam później. — teraz pytanie, w kogo tym razem celować? Zmrużyła nieznacznie oczy, obserwując kolejno każdego z pozostałych łowców.
Najchętniej wybrałaby cel, który wyraźnie zaczął tracić morale po tak szybkich stratach, lepiej się pozbyć takiego teraz niż później bawić się w jakieś mściwe walki i zbieranie sił dzięki swym przyjaciołom. Jeżeli znajdzie taki cel wśród łowców, znów skorzysta ze swojej szybkości, by jak najprędzej skrócić dystans dzielący ją z celem. Jednakże tym razem bezpośredni atak skierowany w kierunku krtani byłby jedynie prowokacją, by wymusić obronę, przygotowaną na podobny do wcześniejszego ataku. Tama planuje wtedy przeprysnąć obok swojego celu, wskakując na plecy oponenta i atakując jego twarz, a najlepiej oczy, stopniowo przechodząc w kierunku szyi.
Rzecz jasna nie poświęca też całkowicie swojej defensywy, chociaż nie obawia się aż tak bardzo powierzchownych ran czy zacięć, będąc gotową do wycofania się na bezpieczną odległość dopiero w momencie, gdy byłaby narażona na głębokie rany czy utracenie jednej z kończyn, a zwłaszcza jeżeli zauważy w okolicy ruchy podobne do tych, które wykonał zabójca związany z błyskawicą. W sytuacji znalezienia się na celowniku takowego zabójcy, zmieni sposób poruszania się na bardziej chaotyczny, zmieniając jak najczęściej kierunek biegu do momentu aż wróg nie wykona ataku.
Zdziwiła się gdy mordowanie zabójców przyszło jej o wiele łatwiej niż zakładała. Czując jak ciepła krew jej ofiar obryzguje jej ciało z różnych stron. Nawet nie mrugnęła czując ciepłe krople na buzi. Ciała padały jedno po drugim i po chwili stojąca między swoimi pierwszymi ofiarami kobieta wbiła dzikie spojrzenie w pozostałych żywych przeciwników. Na ich oczach zbliżyła lewe ostrze kastetu i powoli zlizała z broni nieco krwi oblizując się z pomrukiem zadowolenia. - Mam nadzieje że z wami będę mogła się zabawić nieco dłużej.. - powiedziała nie kryjąc ekscytacji w głosie. "Mam już cztery.. ale chcę więcej.. znacznie więcej! Niech na mnie patrzy! Niech widzi do czego jestem zdolna!" te myśli ją jeszcze bardziej motywowały do działania.
Zniżyła tors i ruszyła ponownie przed siebie, tak samo jak wcześniej. Po łuku a nie frontalnie. Chciała ich wszystkich zajebać. Jak nigdy nie walczyła z żadnym zabójcą demonów tak teraz miała istny chrzest.
Gdy tylko doskoczyła do pierwszego celu, wyprowadziła sieczne cięcie ostrzem prawego kastetu po brzuchu, chcąc rozciąć skórę najgłębiej jak tylko potrafiła. Wszystko na nieco ugiętych nogach, przenosząc ciężar ciała z prawej na lewą stronę. Lewy kastet miał służyć w tym samym czasie do sparowania jego ostrza jeśli zabójca planował wyprowadzić atak na demona. Jeśli ta akcja jej się powiedzie, to będzie chciała odbić ostrze w bok z całej siły i zwinnie wyprowadzić kolejne cięcie prawym kastetem tak aby poderżnąć gardło swojej ofierze.
Nie planowała się z nimi bawić, chciała być skuteczna, zaczynając od tych przeciwników, którym brakowało pewności siebie. Ci którzy zwątpili w to że dożyją wschodu słońca. Zaniesie ich głowy 'ojcu' a miecze, je chciała wszystkie dla siebie!
Kierując się tym samym nastawieniem co wcześniej, to znaczy mając w zamiarze unikać tylko tych ataków, które miałyby zakończyć się dla niego głębszymi i trudniejszymi do zregenerowania ranami, ruszył ze strony przeciwnej od Seiyushi. I tak samo jak wcześniej, tak samo i teraz namiastkę swojej uwagi chciał pozostawić na otoczeniu; kiedy natomiast natknął się na kolejnego przeciwnika, tym razem zamiast celować w szyję, w razie gdyby którykolwiek z nich zauważył, jaką taktykę wcześniej obrał, swój atak skupiał na klatce piersiowej i brzuchu, coby na wylot przebić się pazurami przez miękką tkankę, a jeśli sytuacja nie pozwoli — by ciało to swoją ręką jak najgłębiej spenetrować.
Wasi przeciwnicy stracili już wszelką nadzieję. Widząc, że szarżujecie w ich stronę zdecydowanie byli pogodzeni z utratą swojego życia. Sei atakowała ich z jednej strony, Gozu postanowił rozpocząć swoją skcję od drugiej flanki, kiedy to Tama zdecydowała się na frontalny atak. Zabójcy zaczęli powoli opuszczać broń, pokazując tym samym, że są świadomi jaka was dzieli przepaść.
Nagle wszyscy się zatrzymaliście. Ogromny huk, niczym uderzenie pioruna rozległo się po całym brzegu i zaczęło nieść nad rzeką. Pierwsza na lini żywej błyskawicy znalazła się Sui, która w ostatniej chwili dała radę zasłonić swoje ciało krwawymi ostrzami. Jej "tarcza" okazała się skuteczna i ocaliła demonicę przed obrażeniami. Broń jednak rozstrzaskała się całkowicie, a krew powracając do płynnego stanu skupienia wsiąknęła w rany wcześniej stworzone przez kobietę.
Drugi na linii znalazł się Legion, czyli Tama. Ta jednak dzięki swojej nadnaturalnej szybkości była w stanie uniknąć jaśniejącego ostrza, które dosłownie o kilka milimetrów minęło jej szyję.
Ostatni, ale nie najgorszy na linii ataku znalazł się Gozu. Demon nie mając czasu na uniknięcie nadchodzącego ataku, przyjął go na swoje ciało. Klinga wbiła się w nie na wysokości najniższych żeber i wsiąkła w nie aż do głębokości siedmiu centymetrów. Zaraz po tym uderzeniu piorun cofnął się przed zabójców, a jego rozświetlająca aura zaczęła zanikać. Pojawiły się wyładowania elektryczne, a przed wami pojawił się nowy zabójca. - Uff, cieszę się, że zdążyłem na czas! To zadziwiające, posiadać oddech pioruna i niemalże zawsze się spóźniać. - Słowa te wypowiedział jakby do siebie. Z uśmiechem na twarzy zwrócił się do mężczyzn, którzy już stracili wszelką nadzieję. - Odeskortujcie tych ludzi do domostw i ruszcie w stronę centrum miasta. Ja zajmę się tymi tutaj. - Po tych słowach zwrócił swoją twarz w waszą stronę, a wokół jego ciała zaczęły krążyć wyładowania elektryczne. Teraz dopiero mogliście poczuć jak dużą aurą dysponuje wasz przeciwnik. Wyciągnął swoje ostrze z pochwy. Miało ono bardzo intensywny żółty kolor, przez który przebijały się elementy bursztynu. - Witajcie dzieci Muzana. Nazywam się Uryuu Tsuna i dzisiejszej nocy zagwarantuję wam trochę zabawy. - Zaśmiał się - Jako, że jesteście zdecydowanie ode mnie słabsi dam wam fory i nie dość, że możecie pierwsi wykonać atak, to na dodatek przez kolejne dziesięć sekund ja mogę ich tylko unikać. A więc! Zabawmy się! Jeden.... dwa... - Człowiek ten zdecydowanie miał w sobie coś z szaleńca. Wiedzieliście jednak, że nie możecie nawet na chwilę go zlekceważyć.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 04/12 23:59
Dodatkowe informacje: Zabójca, przed którym stoicie jest silniejszy od was. Jest również szybszy, a więc nie ma możliwości ucieczki przed nim. Sugeruję bardzo dobrą pracę zespołową. DSi wraz z ludźmi odeszli z waszej lokacji.
Zmierzyła młodego mężczyznę jakiego miała przed oczami. "Moje ostrza cudem wytrzymały ten atak.." szybko rzucając po otoczeniu wzrokiem. Ich nowy przeciwnik był taki szybki że nie mogła sobie pozwolić na spuszczenie z niego wzroku. Schyliła się łapiąc w każdą z dłoni po jednym mieczu nichirin. Przybrała pozycję defensywną. - Gozu.. Tama.. - zakrzyknęła robiąc szybkiego susa w ich stronę żeby nie byli za bardzo rozrzuceni po polu bitwy ale też żeby mieli trochę przestrzeni dla siebie. "Biorąc pod uwagę jego prędkość.. nie możemy mu dać za dużo swobody.." przemknęło jej przez myśl.
Ugięła lekko nogi w kolanach trzymając ostrza przed sobą w taki sposób aby zablokować nadchodzący atak ze strony blondyna. - Nie możemy atakować na ślepo.. - mruknęła będąc w gotowości do zablokowania jego miecza jeśliby rzucił się w ich stronę.
Moment, w którym ledwo uniknęła nagłego ataku błyskawicy, niemal czując jak omija jej szyję… Pierwszy raz podczas tej walki poczuła pewien ucisk wewnątrz siebie, dotykając zakrytą przez rękaw kimona szyję. Wtedy też usłyszała jak ostrze przebiło się przez ciało jednego z jej pobratymców, po czym piorun wycofał się do pozostałych przy życiu łowców. Już wtedy wiedziała, że to nie było takie samo mięso armatnie, jak wcześniejsi łowcy.
Pospiesznie wycofała się w kierunku pozostałej dwójki, gdy tylko usłyszała zawołanie Seiyushi, usytuowując się na tyłach. W tym momencie muszą porzucić indywidualne cele w całym tym przedsięwzięciu i zacząć funkcjonować jak organizmy w symbiozie.
— Ich moc nie jest taka jak poprzednich… — wyszeptała, znów chwytając się delikatnie za szyję. Nie zabierze jej tego, co pozwoli jej zmienić wszystko, nie zabierze jej wieczności. Pytanie tylko co mają zrobić w tej sytuacji. Przytaknęła na stwierdzenie, że nie mogą go atakować na ślepo, ale w tej chwili… Nie mogą go w ogóle atakować. Jest zdecydowanie szybszy od pozostałej dwójki, sama ledwo uniknęła jego ataku, a to właśnie szybkość do tej pory pozwalała jej na atak, bezpośrednia konfrontacja by ją zabiła…
— Musimy stać się jednością, nasze oczy muszą widzieć jego ruchy, muszą widzieć jego błędy. — stwierdziła w końcu, mrużąc nieco oczy, skupiając się w pełni na zabójcy. — Oni nie są idealni, są pełnymi wad ludźmi, jedynie kryją swoje kruche ciało za twardą skorupą.
Taki był jej plan na ten moment, obserwacja, a dokładniej skupienie się na każdym, nawet najmniejszym ruchu przeciwnika, wyciągnąć z nich jakieś charakterystyczne zachowania, które poprzedzały jego następne ruchy. Pozostała również w defensywnej postawie, stawiając na jak najszybszą reakcję w celu uniknięcia ataku i zdobycia chociaż minimalnego dystansu między sobą a przeciwnikiem. Nie ma zamiaru atakować, dopóki nie dowie się z kim walczy.
Tych szybkich darzył specjalną nienawiścią. Byli jak upierdliwa mucha. Machałeś ręką, a ona jedynie robiła z ciebie idiotę.
Zabrał dłoń i strząsnął z niej pojedyncze krople krwi. Usłyszał wołającą ich Seiyushi, ale początkowo nawet na nią nie spojrzał; przyglądał się za to blondynowi, który teraz zwracał się do pozostałych pobratymców. Chwilę później odwrócił się za siebie i podszedł do zabitego wcześniej zabójcy — stanął na nim jedną nogą, pochylił się (przy okazji sykając pod nosem, czując roznoszący się od rany ból) i zabrał z martwego uścisku miecz.
Witajcie dzieci Muzana. Nazywam się Uryuu Tsuna i dzisiejszej nocy zagwarantuję wam trochę zabawy.
Prychnął cicho, ale nie śmiechem, a odgłosem irytacji. Zbliżył się do pozostałej dwójki, choć nie na tyle, by zebrać się w jedną kupę, której jednym zamachem mógłby oderżnąć łby. Nie odezwał się, z tym że tym razem zaproponowane przez niego wyjście śmiechem już by mógł skwitować — dziesięć sekund na zaatakowanie zabójcy, który już pokazał im, jak szybki potrafił być? Co mu po tym było, skoro nawet nie miałby czasu, by od niego uskoczyć? Ręka mniej? Noga? Czy od razu głowa?
Usłyszawszy Tamę, zerknął na nią tylko krótko. Zgiął lekko kolana, napiął mięśnie i poprawił uścisk dłoni na rękojeści; trzymając miecz, nie miał wrażenia, aby potrafił się nim posługiwać. W większej mierze zamierzał więc wykorzystać go do obrony, w tym drugą dłonią łapiąc go od strony ostrza, jeśli zajdzie taka potrzeba — chociaż był świadom, że musiał nie dorównywać przeciwnikowi szybkością, obserwując go, miał zamiar postawić na jak najszybszą reakcję. Tak jak reszta, tak i on, nie wiedząc, z jak mocną jednostką mieli do czynienia, jak na razie chciał się o tym przekonać.
Wszyscy postanowiliście przyjąć pozycję defensywną. Najwyraźniej nikt z was nie uwierzył w zapewnienia przeciwnika, który miał zamiar dać wam sporą przewagę. Tsuna schował swoje ostrze do pochwy: - Dziewięć, dziesięć... Yare Yare.. - Podrapał się lewą dłonią po tyle głowy: - Serio nie chcieliście skorzystać z tak ciekawej propozycji? Przecież mielibyście przewagę, a wtedy gra byłaby chociaż trochę ciekawsza... No ale jak chcecie.. - Jego dłoń w zawrotnym tempie powędrowała na rękojeść miecza, a ciało obniżyło się. Poczuliście ogromne drgania, a wokół zabójcy zaczęły pojawiać się wyładowania elektryczne: -Ichi no kata: Hekireki Issen!
To było jak mrugnięcie. Mężczyzna, który jeszcze znajdował się przed wami zniknął, a rozszalały piorun pomknął w stronę swojego celu, którym okazał się być Gozu. Naelektryzowane ostrze zabójcy wbiło się od boku w prawy bark demona i przejechało w głąb jego ciała około 10 centymetrów: - Fiu! Cholernie twardy jesteś! - wypowiedział wyprowadzając w tym samym momencie kopniecie prawą nogą, skierowane w stronę twarzy Gozu. Uderzenie to nie należało do najsilniejszych, ale pomogło Tsunie wyciągnąć swoją klingę z ciała demona. - Zostawię Cię na później. - Opadając na ziemię, od razu skierował swój wzrok ku Tamie, która była jego kolejnym celem. Odbijając się od ziemi, wykonał frontalny wypad w stronę "robaczej" księżniczki, a jego ostrze ułożone było tak, aby szybkim, prostopadłym ruchem pozbawić ją głowy.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 09/12 23:59
Dodatkowe informacje: Gozu - rana w boku zaczyna się sklejać, na jej miejsce powstała nowa, która oddziela Twoją rękę od barku.
Stali prawie że w kupie, zachowując odpowiedni dystans od siebie, Seiyushi na równi z Gozu i Tama między nimi, która dała susa w tył będąc dosłownie za swoimi sojusznikami. Pozycjonowali się tak że każde z nich było jednym z wierzchołków trójkąta. Byli póki co w defensywie, jak żarłoczne bestie czekające aż ich ofiara wykona pierwszy ruch. Nie musieli długo czekać! Znowu błysnął znikając jej z oczu. Nie zdążyła zakląć pod nosem kiedy kątem oka dostrzegła go już przy swoim towarzyszu. Był taki szybki! "Teraz!" wybiła się z wcześniej ugiętych w kolanach nóg w stronę Gozu chcąc wykorzystać moment wbicia się ostrza w ciało demona. Ale ich przeciwnik wyrwał się zanim doskoczyła do dwójki znajdującej się w zwarciu. Nie mniej jednak była już w trakcie skracania dystansu, nie odrywając wzroku od blondyna. Kiedy dostrzegła że rusza jakoby w jej stronę. Nie. On ruszał na Tamę a ona się idealnie szykowała do przecięcia mu drogi. Dostosowując się do sytuacji, obróciła się z lewego boku, frontalnie do mężczyzny. Prawą nogą, która była wysunięta z tyłu wybiła się w przód, chcąc wyprowadzić wymach prawą kataną z biodra aby nadać mu więcej siły. Prawą ręką ciągnąc ostrze po skosie od góry, układając miecz w pionie, lekko po skosie tak aby zablokował katanę Tsuny. Musiała go zatrzymać właśnie w tym miejscu.
Stojąc przed przeciwnikiem miała jeszcze w lewej dłoni drugą katanę. Ale trzymała ją tak że ostrze było skierowane do dołu a nie do góry. I jeśli uda jej się zablokować atak blondyna to od razu pociągnie lewe ostrze od dołu ku górze, również po skosie od lewej do prawej chcąc zranić mężczyznę.
Złapał się za szczękę i pomasował ją lekko, dalej czując na niej efekty kopnięcia. Nie zważając już jednak w większym stopniu na stan swojej ręki, złapał się tylko za ramię, coby przycisnąć do siebie krwawiące, oddzielone od siebie kawałki mięsa — i z rozbiegu ruszył w stronę zabójcy. Chcąc wykorzystać to, że Seiyushi znalazła się przy mężczyźnie i zwróciła na siebie jego uwagę, będąc niedaleko od jego lewej wykonał nagły zamach prawą nogą, kopnięciem wychodzącym z pięty chcąc uszkodzić lewy staw kolanowy zabójcy. Ponadto, jeśli tylko ruchem tym uda mu się przewrócić przeciwnika, miał zamiar jak najszybciej naskoczyć tą samą nogą na prawą kość piszczelową zabójcy. Przy jednym i przy drugim starał się użyć jak najwięcej siły, jaką miał w nogach, zważywszy na niezbyt sprzyjający stan jego dominującej ręki.
Tylko teraz nie miała czasu się rozklejać nad ranami sojusznika, Gozu nie wyglądał jej na kogoś, kto z łatwością zostałby pokonany, tak samo Seiyushi, obydwoje byli dostatecznie silni, by móc zawalczyć na otwartym polu. Niestety nie mogła tego już powiedzieć o sobie. Przeciwnik chyba też to wyczuł, nawet mimo sprawiania wrażenia, iż jego procesy myślowe były odwrotnie proporcjonalne do rozmiarów jego ego. Niemniej musiała myśleć szybko co robić, by nie przegrać tej bitwy.
— Wasza duma i arogancja wprawia w zakłopotanie nawet najniżej położone Tengu… — rzuciła z niesmakiem w kierunku szarżującego łowcy, skupiając się w pełni na jego ruchach. Obydwoje opierali się na swojej szybkości, gdzie jej własna pozwoliła jej ledwo uniknąć ostatniego ataku. Jednak…
— Jednak oprócz tego, jesteście tak samo słabi jak Tama.
Cały czas obserwując ruchy łowcy, wybiła się w przód, by po kilku krokach, zacząć kierować się w lewą stronę, starając się wyminąć bezpośrednie spotkanie z błyskawicą. Jej zamiarem było ponowne przemieszczenie się w bezpieczniejsze miejsce, gdyż była świadoma, że ręka nie sięga tak daleko metalowy szpikulec, dlatego lepiej od szpikulca być jeszcze dalej. Wciąż miała jednak na uwadze jego prędkość i gotowa była na wykonanie odskoku od łowcy, a w razie potrzeby (oraz braku innej możliwości) jest gotowa na atak, wybierając nieco bardziej bestialski manewr, rzucenia się na nogi przeciwnika i niechlubnym zaatakowaniu go w najczulszy męski punkt swoimi pazurami.
Zbyt duża pewność siebie może niemalże każdego zapędzić do grobu. Tsuna należał do zabójców, którzy dosyć pobłażliwie podchodzili do swoich przeciwników i nierzadko ich lekceważyli.
Z początku skupiony na tym, aby dotrzeć jak najszybciej do Tamy, zabójca w ostatniej chwili dał radę zatrzymać się przed cięciem Sei. - Nieładnie tak wtrącać się kiedy dwie osoby się ze sobą bawią, nie wiesz o tym? Zresztą.. Te ostrza nie należą do Ciebie- rzekł uśmiechając się do demonicy i wyprowadzając w jej stronę cięcie, które przygotowane było dla robaczej księżniczki. Szybki ruch miecza pozbawił Sei jej prawej ręki, która została pociągnięta do góry przez impet. Kobieta czując ogromny ból postanowiła dalej kontynuować swój atak, dlatego też zamachnęła się drugą klingą. Ze wzrokiem pełnym żałości zabójca cofnął się do tyłu i obniżył swoje ciało unikając tym ataku.
Ten moment wykorzystał Gozu, który właśnie wykonywał swoje kopnięcie. Z powodu ułożenia przeciwnika nie udało się mu złamać nogi zabójcy, ale w zamian za to otrzymał coś dużo lepszego - kopnięcie trafiło dokładnie w prawy bok Tsuny.
Usłyszeliście głośne chrupnięcia, a następnie wasz przeciwnik poleciał dobre kilkanaście metrów na lewo od Gozu (prawo od Sei i frontalnie względem Tamym, która perfekcyjnie wykonała swoje akcje). Zabójcy dłuższą chwilę zajęło podniesienie się z ziemi, a wy zauważyliście parę ciekawych rzeczy. Po pierwsze prawa strona jego stroju powoli zaczynała zabarwiać się szkarłatem. Ponadto krew wylewająca się z ust i nierówny oddech nie mogły świadczyć dla niego nic dobrego.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 18/12 23:59
Dodatkowe informacje: Sei - ucięta prawa ręka na wysokości łokcia; Tama i Gozu bez obrażeń; Wasz zabójca ma połamane żebra z prawej strony, jedno z nich przebiło skórę, a drugie wbiło się w płuco
Łypnęła kątem oka na leżącą na ziemi swoją odciętą rękę, po czym obróciła się w stronę ich rannego przeciwnika. Zacisnęła mocniej lewą dłoń na rękojeści drugiej katany. Poruszyła kikutem prawej ręki czując paskudne pieczenie promieniujące aż do ramienia. Czerwone ślepia wpatrywały się w Tsunę. Rogi które wyrastały z głowy szybko się schowały.
Widziała wszystko. Szybko barwiące się karmazynem ubranie na prawym boku, posoka lejąca się z ust i ten nierówny oddech. Usta wykrzywiły się w satysfakcjonującym uśmiechu. - Sztuka krwi.. czarna krew.. - powiedziała pod nosem. krew zaczęła zbierać się przy odciętej części ręki, barwiąc się na czarno. Ciecz oblepiła całą długość kikuta i uformowała ostrze wyrastające z łokcia. Było nieco dłuższe od jej oryginalnej kończyny ale za to bardzo ostre od łokcia po czubek. Od łokcia zaś po ramię krew przybrała formę opancerzenia ściśle przylegającego do skóry.
Ruszyła w stronę przeciwnika z zamiarem doskoczenia do jego lewej strony używając miecza nichirin dla obrony. Chciała dźgnąć blondyna swoim czarnym ostrzem w jego lewy bok. Celem było uszkodzenie jego lewej strony jak najbardziej, w najgorszym wypadku skierowanie jego uwagi na nią aby reszta mogła go ewentualnie dobić. - Ależ Tsuna, kochanie.. to twój miecz mnie najbardziej interesuje.. będzie mi służył jako wspaniała pamiątka.. - wymruczała będąc już przy nim.
— Dobrze się spisaliście. — rzuciła w kierunku pozostałej dwójki, przyglądając się zaraz łowcy. Z takimi ranami nie będzie w stanie długo walczyć, jednak nie mogą go zlekceważyć, nadal może posiadać jakąś sztuczkę w swoim rękawie.
— Jednak nadal musimy na nich uważać, nie możemy go lekceważyć dopóki jego serce nie przestanie bić. — mówiąc to spojrzała porozumiewawczo na Seiyushi, która dalej widocznie rwała się do bójki. Bitwa nigdy nie jest wygrana, dopóki jedna ze stron nie jest w całości martwa.
Tama również zbliżała się do łowcy, jednak robiła to w sposób bardzo ostrożny, nadal obserwując każdy jego ruch, by być w stanie jak najszybciej zareagować w razie dalszych wybryków łowcy, które mogłyby pozbawić ich życia, dbając najpierw o własną głowę rzecz jasna.
Zależało jej również na tym, by go wykończyć, a w tej roli widocznie Seiyushi odnalazłaby się idealnie, toteż jeżeli demonica będzie w stanie, to pozwoli jej wykończyć przeciwnika. W razie gdyby ten stwierdził, że planuje jednak ponownie skrzyżować z nią ostrza, sama ruszy w jego stronę, by rzucić się na jego plecy, celując szponami oraz zębami w kark błyskawicy.
Nie możesz odpowiadać w tematach