Sōsetsu starał się nie popadać w rutynę ze swoim treningiem. Standardowo rozpoczynał swój trening z samego rana razem ze wschodem słońca. Początek jego treningu wiązał się z rozciąganiem, które miało przygotować go na trudy treningu, który wcale nie miał trwać kilku, czy nawet kilkunastu minut. Jego trening był długi i żmudny. Starannie rozciągał każdą część swojego ciała i mięśnie o których istnieniu wiedział. Rozpoczynał od górnych partii swojego ciała, upewniając się, że na samym końcu całe jego ciało jest odpowiednio przygotowane do tego co miało być następne. Dbał o to, by jego sesja rozpoczynała się od łagodnych ruchów, przechodząc powoli do coraz bardziej dynamicznych sposobów na rozciąganie różnych grup mięśniowych.
Skupiał się przy tym wszystkim bardzo mocno na oddechu, próbując rozluźniać mięśnie i zwiększać zakres ruchu. Unikał nagłych ruchów i nadmiernego napięcia, które mogłoby powodować ból, który przy rozciąganiu nie był wskazany.
Po skończeniu rozciągania, przechodził do najdynamiczniejszej części swojego treningu, czyli treningu z bronią, swoim mieczem nichirin. Trening ten nie był skomplikowany, natomiast był czasochłonny i wychodził z założenia, że jeżeli nie jest pewnie wykonać odpowiedniej liczby wymachów tą bronią, to nie byłby w stanie wykonać ich mniej w sytuacji, gdy naprzeciwko niego stałby krwiożerczy demon. Dlatego wykonywanie wymachów pod różnym kątem było dla niego ważną częścią treningu. Dzięki tej właśnie czynności zaczynał czuć, jakby broń była w zasadzie przedłużeniem jego ręki a nie przedmiotem trzymanym pewnie w dłoniach. Oczywiście ostatecznie zdawał sobie sprawę z tego, że miecz to był przedmiot, ale był to przedmiot, który był dla niego nieodzowny do tego, by wykonywać swoją „pracę”. Dzisiaj bez niego czułby się okropnie bezbronny i wiedział, że jego pierwsze starcie w życiu z demonem było… szczęśliwym przypadkiem, w którym udało mu się przeżyć. Dlatego też przykładał się do każdego wymachu, zdając sobie sprawę z tego, że w przypadku mieczy nichirin odpowiednia technika była istotna, bo wpływała na to, czy ostrze się zużywa. A wierzył nawet, że wypracowana technika mogła nawet pomóc w starciu z silniejszym demonem. Oczywiście wolałby nie sprawdzać tego przy zbyt dużej różnicy sił, ale… na czymś trzeba było opierać swoją nadzieję. Dlatego mimo potu pojawiającego się na skroni przy kolejnym wymachu, nie zwracał na to uwagi. formy przyjdzie mu z o wiele większą łatwością, gdyż będzie czuł się lżejszy i pełny energii.
W chwili, gdy jego ręce zaczynały dość wyraźnie dawać się we znaki z powodu zmęczenia wszystkimi tymi wymachami, dopiero przy takim stanie zaczynał ćwiczyć wykonywanie form oddechu wody, którego nauczył się podczas swojego szkolenia. Wykonanie jakiejkolwiek formy, gdy jego ręce były mocno zmęczone było okropnie utrudnione, jednakże wychodził z założenia, że każdy taki sukces – których wcale wiele nie było – wiązał się z tym, że w sytuacji, gdy będzie wypoczęty wykonanie przechodził do treningu swojego oddechu i płuc. Spędzał długi czas na medytowaniu, starając się podtrzymywać swoją koncentrację na oddechu i wypełnianiu swoich płuc tak dużą ilością powietrza, że czuł jak przepływ krwi i praca jego serca stawała się coraz sprawniejsza, wielokrotnie łapiąc się na tym, że tracił oddech i spędzał przynajmniej kilka chwil na uspokajaniu rytmu serca i oddechu, który przychodziło mu z trudem wyrównać.
Wiedząc, że wszystko co wcześniej robił było powiązane też z ogólną sprawnością jego ciała, przechodził następnie do wykonywania najróżniejszych ćwiczeń mających na celu wzmocnienie ciała. Starał się poświęcać całej swojej sylwetce odpowiednią dozę uwagi, by mieć pewność, że żadna jego część w którymś momencie by nie pociągnęła go w dół. W tym sensie, że na przykład przez zbyt słabe nogi nie były w stanie nadążyć w biegu, albo nie mógłby skoczyć zbyt wysoko. Nie mógłby pozwolić na to, by z powodu jednej partii ciała, albo swojej nieuwagi i niestaranności takie coś wiązało się z jego porażką. Bo jak wiedział, cena takiej porażki mogła być ogromna: przypłaciłby ją życiem.
Ta faza treningu składała się z przynajmniej kilkukrotnego powtórzenia serii najróżniejszych ćwiczeń, takich jak pompki, przysiady, brzuszki czy podciąganie się na gałęzi pobliskiego drzewa, w duchu modląc się, by ta się nie złamała pod jego ciężarem. Szczęśliwie jednak jego budowa ciała nie była zbyt masywna i mimo swojej wagi to nie następowało. Wszystkie te ćwiczenia wykonywał w znacznych ilościach, różnych kombinacjach i dając sobie krótkie chwile na odpoczynek, podczas których skupiał się na oddechu i wzmacnianiu swojej ogólnej wydolności. Również po to, by móc zaraz wrócić do wykonywania tych ćwiczeń, które pożerały lwią część jego energii.
Po wykonaniu tych serii żmudnych ćwiczeń, zabierał się za jedzenie, które miało pozwolić mu regenerować energię. W końcu bez posiłku nie byłby w stanie rosnąć w siłę, prawda?
W pewnym odstępie czasu od posiłku wybierał się nad rzekę, by rozebrać się tam do bielizny i w nurcie rzeki iść naprzeciw, pokonując z wysiłkiem wszystkie kroki, uważając na to, by jego następny krok nie skutkował poślizgnięciem się, utratą równowagi i przewróceniem się. Taki trening pozwalał mu pracować nad swoją koordynacją, wytrzymałością i skupieniem, które było niebywale potrzebne.
Koniec jego treningu zawsze wiązał się z czymś, co nie było już tak oczywistym jego składnikiem. Zabierał się za swoje ubrania, które trzeba było wyczyścić. Dzięki doświadczeniu z dzieciństwa wiedział jak wykorzystać okoliczne materiały i wodę płynącą w rzece, by móc nadać swoim ubraniom trochę świeżości i czystości… oczywiście zaraz po tym, gdy skończą się suszyć, co przecież nie trwało też kilku minut. Potrafił tak spędzić wiele dni, dzień w dzień powtarzając swoją rutynę i robiąc wszystko, by był silniejszy, zwinniejszy i wytrzymalszy. I robił to tak długo, gdy nie dostawał wiadomości o potrzebie stawienia się w innym miejscu, wykonaniu jakiegoś zadania, czy… czegokolwiek, z czym wiązałoby się polecenie przekazane mu przez Kruka Kasugai.
Some say in ice.
48 / 300
Rozciąganie każdej części ciała stało się dla niego rytuałem, który pozwalał mu oczyścić umysł i skupić się na nadchodzących wyzwania. W końcu trening to nie tylko praca nad ciałem, ale również umysłem. Dlatego czysty umysł i elastyczność w działaniu były konieczne, by móc się rozwijać i nadal nad sobą pracować.
Some say in ice.
Ocena treningu
97 / 300
Ocena treningu
147 / 300
Ocena treningu
194 / 300
Some say in ice.
Ocena treningu
242 / 300
Some say in ice.
Ocena treningu
Tekst nie mieści się w określonych ramach treningu miesięcznego, proszę o ponowne zgłoszenie go po wprowadzeniu poprawek.
Nie możesz odpowiadać w tematach