Arinashinomiya
Jest typową kapliczką szintoistyczną. Ustawiona jest przy drodze, na kamiennym murku. Obok niej, w tym samym murku znajduje się wyrwa, przez którą można wejść na wąską, wydeptaną ścieżkę, która prowadzi na lekkie wzgórze. Znajduje się tam olbrzymie, ponad pięćsetletnie drzewo. Niektórzy wierzą, że drzewo przyciąga do siebie święte duchy opiekujące się kapliczką, albo że te nawet je zamieszkują.
Odepchnął niekomfortowe wspomnienia, przemierzając wioskę pochmurnym wieczorem. Nie wyglądało na to, by słońce miało powrócić przed zapadnięciem zmroku, ale na wszelki wypadek trzymał w dłoni czerwony parasol. Skórzane pasy trzymająca drewniany plecak skrzypiały cicho ilekroć stukał w nie drewnianym trzonem. Na szczęście nie musiał przejmować się przesadnym kamuflażem, gdyż nastający powoli półmrok dostatecznie dobrze skrywał szczegóły - jego oczy były niemal niewidoczne spod maski, zaś wiszący luźno ogon skrywała długa, luźna narzuta.
Ruch był o tej porze niewielki, mimo to paru ludzi obdarzyło go przyjaznym powitaniem, miast nieufnym spojrzeniem; odpowiadał im tym samym. Budynki były całe, pozbawione śladów krwi. Nic nie wskazywało na to, jakby kiedykolwiek wydarzyła się tu jakaś masakra. Czemu właściwie tak uparcie omijał dotąd to miejsce? Umysły bywały czasem takie irracjonalne. Albo to ludzie byli zwyczajnie zaskakujący w tym, jak szybko potrafili odbudować swoją społeczność. Jedno z dwóch.
Zatrzymał się dopiero przed niewielką kapliczką, dłuższą chwilę jej się przyglądając. Wywoływała w nim uczucie nostalgii, które musiało się wiązać z jego dawnym życiem. Ile razy ją mijał, nim stał się potworem? Demon wydał z siebie niski, pełen namysłu pomruk. Najpewniej na tyle dużo, że była w stanie przyciągnąć jego uwagę i wprawić w tę dziwną melancholię, która go czasem zaskakiwała znienacka.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
⠀⠀Byłoby wręcz nie na miejscu, gdyby postanowiła bez ostrzeżenia zawitać w okolicach kaplicy w środku dnia, kiedy ludzie ochoczo wnosili do bogów swoje modły. Wraz ze światłem znikającym powoli za chmurami tak samo ubywało wiernych. Kierowali się w dół, w stronę swoich domów, albo do zajazdu, gdy noc zastała ich akurat w trakcie podróży. Na samotną osobę mijająca ich w przeciwnym kierunku zwracali uwagę z nieumiejętnie ukrywanym niepokojem i zaciekawieniem. Kim jest ten, któremu życie niemiłe?
⠀⠀Suiren miała nieco inne zmartwienie. Mówi się, że najjaśniejsze umysły rzucają najmocniejszy cień i właśnie dzięki tej zasadzie udało jej się w jakiś sposób przetrwać dzień w ukryciu. Wnętrze kapliczki było zupełnie puste. Jeżeli kiedyś składano w jej wnętrzu modły, to najwyraźniej zaprzestano takich praktyk dziesiątki lat temu. Bezczelność okazała się w jej przypadku odpowiedzią na rodzący się wraz ze świtem strach - gdy świt miał nadejść w każdej chwili ukryła się we wnętrzu małej kapliczki bardzo dokładnie zamykając za sobą dwuskrzydłowe drzwiczki.
⠀⠀Przez cały dzień była spięta i zdenerwowana, potrzeba odpoczynku testowała jej wytrzymałość, ale głosy i dary składane na wąski podest przed wejściem utrzymywały ją w pełnej świadomości. Wraz z ciemnością miały skończyć się te katusze, które nieumyślnie sama sobie sprawiła, ale teraz jej ciało paraliżował jeszcze silniejszy strach.
⠀⠀Zapach był odległy, dla ludzkiego nosa właściwie niewyczuwalny. Nie można było jednak nazwać go subtelnym. Dla demona woń krwi była jednocześnie zachętą i ostrzeżeniem. Dopóki towarzyszył mu ludzki swąd mogło to świadczyć o łatwym posiłku, jeżeli jednak w powietrzu unosił się również delikatny zapach demona noc nie mogła skończyć się spokojnie.
⠀⠀Oddychała szybko, ale bezgłośnie. Zmysłami wyczuwała, że na ścieżce nadal krążą ludzie, więc nie odważyła się wyskoczyć ze swojej kryjówki, żeby uciec zanim będzie już za późno. Liczyła wyłącznie na to, że nieznajomy demon nie wyczuje jej pośród mocnych woni ryżowych kulek składanych w darach czy gnijących, przesiąkniętych wilgocią desek.
⠀⠀Ale szansa na taki łut szczęścia była niewielka.
The silence is your answer.
Nie zwracał większej uwagi na przechodzących ludzi. Skupił się na metodycznym upychaniu tytoniu do swojego kiseru. Nie przejmował się upływem czasu; zmienił dyskretnie maskę dopiero wtedy, gdy był pewien, że żaden człowiek nie miał możliwości ujrzeć tego, co tak skrzętnie ukrywała. Było w tym pewne ryzyko, ale zawsze łatwiej zachowywał spokój, gdy palił. Najpewniej nawyk z dawnego życia.
Wreszcie zrobiło się na tyle ciemno, że zdecydował się wygrzebać z torby krzesiwo. Zapalił za jego pomocą świeczkę, zaś od świeczki zapalił tytoń i zaciągnął się dymem, gdy trociny zaczęły się żarzyć. Po tym odpiął od swojego pasa czerwony lampion i postawił obok, na murze. Odpowiadała mu łagodna poświata, którą rzucał na otoczenie, gdy tylko stabilnie umieścił świeczkę w jego wnętrzu. Mimo bycia istotą mroku już tyle czasu, wciąż nie przepadał za zupełną ciemnością. Ot, nietypowa preferencja.
- Wątpię, by ktokolwiek jeszcze planował tu przychodzić o tej porze. Możesz wyjść bez obawy, że ktoś oskarży cię o bezczeszczenie lokalnej kaplicy - rzucił szorstko, gdy ostatni człowiek oddalił się poza zasięg słuchu; jego głos nie był ani wrogi, ani szczególnie przyjacielski.
Zaciągnął się dymem po raz kolejny, po czym wypuścił go z płuc w długim wydechu. Lisia maska szczerzyła się drapieżnie, skrywając w cieniu znajdującą się pod spodem twarz. Nie wiedział czego oczekiwać po demonie rezydującym aktualnie w kaplicy, lecz nie nastawiał się z góry na przyjacielskie pogaduchy. Większość jego pobratymców okazywała się co najmniej nieznośna.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
⠀⠀Możesz wyjść bez obawy...
⠀⠀Wbrew pozorom takie słowa wcale nie sprawiły, że kobieta natychmiastowo postanowiła się rozluźnić. Ramiona spięły się jeszcze mocniej, słuch wyczulił na jakikolwiek szmer zdradzający zasadzkę. Wdech, wydech. Szelest materiału, lekki zryw wiatru, który potrząsnął liśćmi ponad kapliczką. Im dłużej siedziała w swojej kryjówce, tym głupiej czuła się z myślą, że mogłaby po prostu z niej wyjść.
⠀⠀Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko.
⠀⠀Nie każdy demon jest twoim wrogiem, upomniała się w myśli. Ale może nic zostać, jeżeli nie podniesiesz swojego tyłka.
⠀⠀Odwróciła się i na czworakach podeszła do drzwiczek. Uchyliła je, nie bez nerwowej ostrożności, a potem przekręciła się tak, by najpierw wysunąć z wnętrza nogi, a później resztę ciała. Zza kurtyny prostych, czarnych włosów w stronę Kurodake spoglądała para żółtych oczu. Dłoń Suiren sięgnęła jeszcze po kapelusz, który przez niewielkie wymiary kapliczki musiała ku swojemu niezadowoleniu ściągnąć. Teraz nałożyła go natychmiast na głowę, linki zaczepiła o podbródek, a wstęgi rozłożyła tak, by całkowicie ukryły jej twarz.
⠀⠀Dopiero wtedy stanęła wyprostowana przed nieznajomym.
⠀⠀— Nie odważyliby się. Po prostu nie chcę zbyt wcześnie ściągać tu pogoni.
⠀⠀Jej uwadze nie umknęła niewiadomego pochodzenia szorstkość w głosie nieznajomego. Czyżby próbował jej zagrozić? Albo w jakiś niejasny sposób ustalić hierarchie tego spotkania? Nie zamierzała odpuścić żerowiska teraz, gdy wybrała już swój cel - schorowanego starca, któremu nie zostało wiele tygodni życia. Pewnego wieczora po prostu wyprowadzi go do lasu...
⠀⠀— Nie wiem co cię tu sprowadza, ale polecałabym nie zbliżać się przez najbliższe kilka dni do wioski — odpowiedziała mu z równą obojętnością. Nie zamierzała usprawiedliwiać swoich czynów, ani pozwolić, żeby zaczął jej przeszkadzać. Przy odrobinie szczęścia wszyscy uznają zniknięcie starca za szczęśliwe zrządzenie losu. Suiren zauważyła, że był ciężarem dla swojej rodziny i sam siebie nienawidził za taką bezsilność, ale zawsze istniała mała szansa, że ktoś wypatrzy w niej demona i zawiadomi zabójców.
⠀⠀Obecność innego demona nieszczególnie więc ją uszczęśliwiała.
The silence is your answer.
Zerknął w kierunku kapliczki, gdy ta wreszcie została otwarta. Obserwował w milczeniu jak ze środka nieco niezgrabnie wyłoniła się ciemna postać o bladej skórze i oczach o podobnym odcieniu żółci jak jego własne. Jak się zaraz okazało, również preferowała ukrywać twarz, choć wszystko wskazywało na to, że z nieco innego powodu niż on.
Odwrócił wzrok z powrotem przed siebie, a gdy skończyła mówić znowu zaciągnął się, pozwalając, by gryzący dym wypełnił na parę krótkich chwil jego płuca.
- Och? Czyżbyś miała jakieś ambitne plany na najbliższe kilka dni? - rzucił w przestrzeń, zakładając jedną stopę na drugą, zaś z tyłu podparł się wolną ręką, by móc stabilnie się odchylić.
Jego głos stał się niższy i bardziej mrukliwy, choć wciąż grała w nim ta sama szorstka nuta. W przeciwieństwie do towarzyszki nie był nadmiernie spięty, lecz wciąż miał na nią oko, gdyby z jakiegoś powodu postanowiła rzucić mu się do gardła.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
⠀⠀— Jesteś tu z powodu kapliczki? — zapytała ostrożnie, choć tym razem w jej głosie pojawiła się zupełnie nowa nuta - zaciekawienie, mizernie zatuszowane w tonie udawanej obojętności.
⠀⠀Od czasu do czasu wiatr poruszał jej osłoną, wiec dzięki temu wyłapywała drobne elementy jego wizerunku. Maska pierwsza rzuciła jej się w oczy, ale tym, co znacznie bardziej ją zastanowiło był wiek siedzącego kawałek dalej demona. Bardzo rzadko spotykała kogoś. kto wizualnie prezentował się na starszego od niej, więc zaczęła podejrzewać, iż ponownych narodzin doczekały się głównie młode, pełne sił jednostki.
⠀⠀Wojownik, pomyślała od razu.
⠀⠀Tym razem pozwoliła sobie ma odrobinę nonszalancji w głosie.
⠀⠀— Owszem. Mam pewne rachunki do wyrównania z tutejszą ludnością. Chyba nie masz nic przeciwko, demonie? — Kłamstwa nie przychodziły jej naturalnie, ale jeżeli wymagała tego sytuacja, potrafiła mówić tak, by od razu się nie zdradzić. Musiała zbadać sytuację, żeby wiedzieć czego się spodziewać, nawet jeśli wymagało to posunięcia się do niewielkiej prowokacji.
⠀⠀Nie wierzyła, że demon odwiedzałby przypadkową kapliczkę, gdyby nie wiązał z danym miejscem szczególnych uczuć. Wiedziała z własnego doświadczenia, że nawet gdy zniknęły wspomnienia, w ciele pozostawało przyzwyczajenie i emocje, które czasami pojawiały się z zaskoczenia. Miejsca, ludzie, melodie... wszystko mogło wywołać uczucie nostalgii.
The silence is your answer.
- Coś w ten deseń - odparł, wzruszając lekko barkami.
Nie żeby to była jakaś wielka tajemnica, ale nie musiał od razu zdradzać wszystkiego; w końcu wciąż byli na etapie wzajemnego badania swoich intencji. Głębsze konwersacje lepiej było zostawić na później, jeśli w ogóle zdołają do nich dojść. Nie mógł powiedzieć, że mu na tym zależało... ale też nie miał nic przeciwko perspektywie nawiązania bliższych relacji z innymi demonami. Tak długo jak go nie drażniło nadmiernie ich zachowanie. Nie potrafił jeszcze jednoznacznie określić swojego nastawienia względem nieznajomej.
Na skierowane pod swój adres pytanie odwrócił głowę ku demonowi i przechylił ją lekko w bok, jakby w geście zamyślenia.
- Co jeśli mam? - zapytał, ni to agresywnie, ni przyjaźnie. - Tak się składa, że jest to miejsce, ach... moich narodzin. Preferowałbym możliwość odwiedzania go bez zabójców dyszących mi w kark na każdym kroku. - Nieco skwaszony ton głosu dostatecznie wyraźnie świadczył o tym, że niezbyt odpowiadała mu taka perspektywa.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
⠀⠀Paradoksalnie jednak poczuła chęć, by zdradzić mu więcej szczegółów swojego zmyślonego - częściowo - planu. Zobaczyć, w którym momencie złamie się i okaże jakieś uczucia, nie opanuje gniewu, albo wyrazi chęć powstrzymania jej przed dokonaniem mordu w wiosce, z którą coś go jednak łączyło.
⠀⠀— Oh? Więc może słyszałeś kiedyś o człowieku imieniem Obi Goro? — podsunęła mu pod nos godność miejscowego zielarza, najmłodszego syna pana Noboru, którego obrała sobie kilka dni temu za cel. Dzięki obserwacjom, które prowadziła z bezpiecznego dystansu mogła podzielić się kilkoma ciekawszymi szczegółami, które nadałyby tej opowieści realności. — Na przeciwległym skraju wioski żyła starsza kobieta, pani Tomoko, która kiedyś sama parała się tym zawodem. Warto wspomnieć, że to ona nauczyła Goro wszystkiego, co teraz potrafi... Ciało odmówiło jej posłuszeństwa — tak jak tobie, co? — więc zamknęła swój mały sklepik i zaczęła spędzać więcej czasu w swoim ogrodzie... hodowała tam zioła, które rozdawała swoim sąsiadom za darmo, jeżeli akurat ich potrzebowali. Wspaniała rzecz, czyż nie? Podobało się to wszystkim, tylko nie Goro, który przez jej działania tracił klientów... ten podły wąż wykorzystał swoją znajomość z panią Tomoko, odwiedził ją w jej domu i poczęstował ją swoim najnowszym dziełem, mieszaniną z której zaparzył herbaty, która jeszcze tego samego wieczora zabiła jego byłą nauczycielkę. Pech chciał, że byłam winna pani Tomoko pewną przysługę i tamtego wieczoru byłam w jej ogrodzie... nie spłaciłam swojego długu za życia pani Tomoko, więc zamierzam odpowiedzieć na wyrządzone krzywdy w inny sposób.
⠀⠀Ściągnęła brwi czując rzeczywiste przejęcie. Nie zmyśliła historii, ale nigdy też nie czuła się powiązana z losami ludzi, których przyszło jej spotkać na swojej drodze. Była obserwatorem, nie czynnym uczestnikiem, ale teraz, gdy powiedziała to wszystko na głos miała wrażenie, że głęboko we wnętrzu jej serca rodzi się jednak poczucie niesprawiedliwości.
⠀⠀Poza tym pani Tomoko była prawdziwie złotą kobietą. Nie musiała umrzeć.
⠀⠀— Rozumiem twoje obawy. Znasz to miejsce lepiej ode mnie... być może nieumyślnie sprowadziłabym do Nose oddział zabójców, ale ty starsze lepiej je znasz, prawda? Możesz dostać się tam po cichu, bez wracania na siebie szczególnej uwagi. — Odsłoniła jedną ze wstęg i spojrzała na rzeźbioną maskę. Używał jej, aby poruszać się po mieście? Cóż, dobrze się składa. — Więc może wymierzysz sprawiedliwość w moim imieniu?
The silence is your answer.
Historia okazała się umiarkowanie interesująca, choć przy tym niesamowicie przyziemna. Spodziewał się planu wymordowania połowy wioski, bezmyślnej rzezi, a otrzymał tylko chęć wymierzenia sprawiedliwości w imieniu pokrzywdzonej jednostki, której dłużnikiem się było. Ach, nawet jego pobratymcy potrafili czymś zaskoczyć. Wyciągnął usta w nieco krzywym uśmiechu, choć oczywiście drugi demon nie miał jak tego zauważyć. Na ostatnie pytanie machnął wolną dłonią, z trudem powstrzymując krótki śmiech.
- Nie ma takiej potrzeby; wątpię, bym znał Nose dużo lepiej niż ty - przyznał, tym razem używając lżejszego, choć wciąż stosunkowo szorstkiego w brzmieniu tonu. - Wyglądało trochę inaczej, gdy ostatnim razem tu byłem. Kto wie ile faktycznie się zmieniło - dodał z nutą ponurego rozbawienia, po czym znów zaciągnął się dymem.
Nie zależało mu też na odbieraniu nieznajomej przyjemności z dokonania zemsty. Nie dało się ukryć, że wspomnianemu przez nią mężczyźnie się należało. Jednak Kurodake był nieszczególnie zainteresowany pchaniem się do spraw, które go w żaden sposób nie dotyczyły. Świat był pełen niesprawiedliwości, a on nie był żadnym honorowym wojownikiem gotowym je naprostowywać, nawet na czyjąś prośbę. Zdecydowanie lepiej było to zostawiać zainteresowanym.
Odchylił głowę w tył i pozwolił siwym kłębom ulecieć ku niebu, które zapełniało się gwiazdami.
- Poza tym, marny ze mnie skrytobójca. Niewątpliwie obudziłbym pół wioski, a ten cały Obi jeszcze by dychał - parsknął kwaśno i powrócił wzrokiem na rozmówczynię. - Jestem Kurodake. Lekarz, ale od niedawna param się też ogrodnictwem. - Cóż, okazja dobra jak każda do przedstawienia się.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
⠀⠀— Doskonale. Więc spodziewam się, że nie będziesz mi przeszkadzał — z naciskiem wyraziła swoje nadzieje.
⠀⠀Kurodake był dziwnym demonem. Chociaż nie potrafiła określić co chodzi mu po głowie, najwyraźniej nie miało to nic wspólnego z wysilaniem się. Kłębki dymu leniwie unoszące się znad fajki otaczały maskę lisa bladoszarą otoczką, w delikatnej poświacie żaru groteskowo wykrzywione kształty zwierzęcego pyska zdawały się delikatnie drżeć. Niezależnie od tego, jaką minę nosił pod nią Kurodake, za sprawą maski uśmiechał się łobuzersko.
⠀⠀Poczuła irytacje, nagłą i zaledwie powierzchowną, jakby ktoś wmusił w nią to uczucie.
⠀⠀— Demony nie potrzebują lekarzy. Zajmujesz się pomaganiem ludziom? — zapytała szorstko.
⠀⠀Bardzo chciałaby w tym momencie usłyszeć, że zawód jest wyłącznie pretekstem, aby ściągać ludzi wprost w pułapkę, a następnie zabijać ich i zjadać, ale wcześniejsza wymiana zdań przygotowała ją na rozczarowanie. Mężczyzna nie miał powodu, by okłamywać innego demona, jeżeli przyjąć, że oboje mieli podobny stosunek do powierzonego im odgórnie zadania, ale co jeśli Kurodake stronił od pozbawiania życia?
⠀⠀Suiren mimowolnie napięła mięśnie. Coś silniejszego od niej samej kazało jej zareagować, gdyby odpowiedzieć na zadanie pytanie okazała się twierdząca.
The silence is your answer.
W międzyczasie tytoń zdążył się całkiem wypalić, pozostawiając jedynie popiół. Kurodake westchnął ciężko, z pewną dozą żalu decydując, że na razie koniec palenia. Odwrócił fajkę i stuknął nią o kamienny mur, od razu przydeptując resztki żaru sandałem. Wywołanie pożaru było ostatnim czego chciał. Wyciągnął z torby dłuższy kawałek cienkiego materiału i zwinął go w rulon, a następnie skręcił. Zaczął metodycznie, lecz przy tym delikatnie wpychać go do środka. Odwrócił głowę ku nieznajomej dopiero, gdy wyrzuciła z siebie pytanie. Nie był pewien czemu czuła potrzebę je zadać; oczywistym było kogo leczył. Mimo to nie szukał zwady, dlatego zdecydował się nie odwzajemniać jej tonu, a załagodzić swój.
Skoncentrował się z powrotem na swoim zadaniu, aż koniec materiału przeszedł przez otwór w misie. Wiedział, że nie musiał się tłumaczyć, ale nie miał też nic do ukrycia.
- Tak. Jeśli posiadam wiedzę na temat leczenia ludzi, czemu miałbym z niej nie korzystać? Gwarantuje mi wygodne życie, a to jedyne, na czym mi zależy. Nie znajduję przyjemności w bezmyślnym mordzie, dlatego zwyczajnie pozbawiam życia tych, którzy się na to godzą. Szczególnie wśród wiosek wyrzutków, pozbawionych nieraz opieki medycznej i nadziei na lepszą przyszłość, jest wielu takich ludzi. - Przeciągnął materiał raz w jedną, raz w drugą stronę, po czym wyciągnął go przez otwór w misie do samego końca; po wytarciu samej misy kiseru było zadowalająco czyste, więc przewiesił je przez swój pas. - Chyba nie masz nic przeciwko? - zapytał spokojnie, ponownie skupiając swoją uwagę na demonie; ledwo widoczne żółte oczy były półprzymknięte, analizujące.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
⠀⠀— W tej kwestii moje zdanie się nie liczy — wyrzuciła z siebie po chwili. — Nie na tym polega nasz egzystencja, by kryć się przed ludzkim okiem pod luźnymi ubraniami. To jakieś twoje chore fantazje? Udawać, że leczysz ludzi, wiedząc, że w każdej chwili mógłbyś bez wysiłku wypruć im flaki, Kurodake?
⠀⠀Zaśmiała się cierpko. Owszem, przemiana w demona przekreśliła wszystko, co człowiek zbudował w poprzednim życiu, ale egzystowanie w fałszu, pomiędzy dwoma światami było jeszcze gorsze. Nigdy nie wrócisz do życia jako człowiek, nigdy też nie spełnisz się jako demon, będziesz wiecznie szukać swojego miejsca na tym świecie, albo jeżeli popadniesz w niełaskę boga, w ogóle przestaniesz istnieć.
⠀⠀Zamiast pomagać biednym i odrzuconym, szukał wśród nich ofiar, a w lekarza zabawiał się z bogatymi. Wszystko to brzmiało jak jakaś chora zabawa.
⠀⠀— Napawa mnie to jedynie obrzydzeniem — odparła na zadane pytanie.
⠀⠀Nie jej zadaniem było wymierzać kary tym, którzy słowa boga mają w głębokim poważaniu, albo balansują niebezpiecznie blisko granicy bluźnierstwa, ale postanowiła zapamiętać sobie to imię i maskę. Być może silniejsze od niej demony będą zainteresowane Kurodake i tym, jak spełnia się w swojej roli demona po tym jak nagrodzono go nieśmiertelnością.
⠀⠀Suiren za to, dla ułagodzenia gniewu buzującego cicho w jej wnętrzu postanowiła, że kilku dodatkowych mieszkańców Nose straci dzisiaj życie. Przez takie demony jak siedzący obok mężczyzna łatwo było zapomnieć, że demonów należy się obawiać.
The silence is your answer.
Napawa mnie to jedynie obrzydzeniem. Stłumił parsknięcie na te słowa, nie chcąc otwarcie prowokować.
- Na czym więc polega nasza egzystencja, jeśli nie na tym, jak ją budujemy? - rzucił owe retoryczne pytanie w przestrzeń. - Nie nazwałbym tego chorą fantazją czy udawaniem, a próbą zajęcia swojego czasu i odnalezienia choć odrobiny sensu w swoim życiu. Moja wiedza jest podstawowa, ale potrafię leczyć i to robię. Wielu ludzi nie ma szans na pomoc inną niż moja; na wielu nikt nawet nie spojrzy, gdyż nie mają oni pieniędzy lub uznawani są za nietykalnych. Zaś bezbolesne skracanie cierpienia tych, którzy się na to godzą, jest moim sposobem na trzymanie instynktu w ryzach. Inaczej byłbym zaledwie bestią, żyjącą od posiłku do posiłku, mordującą każdego na swojej drodze. Czy według ciebie na tym polega nasza egzystencja? Na oddawaniu się żądzom, rzezi tych, którzy nie mogą się przed nami obronić? - W jego tonie wybrzmiała autentyczna ciekawość. - Jeśli tak, to spełniłem swoją powinność lata temu. Teraz podążam własną drogą, by działać zgodnie z moim przekonaniem. - Żółte oczy zogniskowały się na miejscu, w którym powinna znajdować się twarz kobiety; nie do końca udało mu się ukryć wyzwania, które się w nich czaiło.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
⠀⠀Zacisnęła usta w wąską linię.
⠀⠀— Nazywamy się demonami, a nie zbawicielami ludzkości. Wyglądamy jak potwory z opowiastek dla dzieci, śmierdzimy krwią i żremy ludzkie mięso, żeby przedłużyć swój żywot. Gdyby rzeczywiście zależało Ci na pomaganiu ludziom, w pierwszej kolejności pozbawiłbyś życia siebie, a nie tych, którzy rzekomo godzą się zostać zjedzeni... Wojownicy i ich rodziny odbierają sobie życie, żeby zachować resztki honoru, chłopi bez strachu ruszają do walki za swoim daimyo, a ich kobiety z noworodkami w ramionach rzucają się do rzeki, gdy mężowie polegną. Ludzie w tym kraju muszą nadawać sens swojej śmierci, bo żyć w strachu to jak umierać po stokroć. A ty poszukujesz tych, których nie stać na ostateczny akt odwagi i odbierasz im nawet godne odejście, możliwość dalszej wędrówki ich duchom. — Wyrażając swoje myśli uspokoiła się, w kontraście do Kurodake, którego najwyraźniej zaczynała dopadać irytacja kierunkiem, w którym potoczyła się rozmowa. Suiren daleko było jednak od ironicznego uśmiechania się - nie widziała powodów do śmiechu, wszystko o czym wspominała było przykre i niesprawiedliwe. — Bezcześcisz ich ciała szukając wymówek dla swojego postępowania. Prawda jest taka, że musisz jeść mięso, albo przynajmniej pić ludzką krew. W jaki sposób to robisz nie ma najmniejszego znaczenia. Kogo więc oszukujesz? Siebie? — Wypuściła powietrze nosem w cichym parsknięciu. — To jest ten sens, którego tak bardzo pragniesz?
⠀⠀Pozwoliła pytaniu zawisnąć w powietrzu, a w międzyczasie powróciła jeszcze na moment do kapliczki. Wyciągnęła z jej wnętrza długi, czerwony parasol zakończony krótkim ostrzem, ale oparła się o nie tak, aby Kurodake nie uznał nagłego sięgnięcia po broń jako aktu agresji. Czuła, że nie będą w stanie dojść do porozumienia, które mogłoby poskutkować zejściem na ciekawsze tematy i dłuższą rozmowę, a jednocześnie nie planowała ciągnąć obecnej dysputy na tyle długo, by oboje uznali za potrzebne stanąć ze sobą w szranki.
⠀⠀Demony nie miały w zwyczaju brać sobie do serca opinii innych, a Suiren nie była aż tak zdesperowana, by bronić nadmiernie swoich racji.
⠀⠀— Napawa mnie wstrętem szukanie usprawiedliwienia dla tego, że mordujemy. Nie ma niczego szlachetnego w zabijaniu. Szlachtujemy ludzi żeby samemu przeżyć - z egoizmu, a nie dla ich dobra. — Patrzyła przed siebie, pomimo wielu warstw odgradzających ją od spojrzenia Kurodake miała wrażenie, że oboje spoglądają na siebie intensywnie. — Poczciwe demony nie istnieją, nie jesteś duchem opiekunem tych ludzi, tylko ich katem.
⠀⠀Odwróciła wzrok na wioskę w dolinie. Teraz jeszcze wiele lamp rozświetlało jej wąskie uliczki, ale niebawem ludzie pogrążą się w spokojnym śnie, szczęśliwi, pełni energii, oczekujący kolejnego dnia. Czepiają się życia ze wszystkich sił, nawet ci wyklęci i odrzuceni, zamiast odejść z tego świata szukają w nim swojego miejsca. Specjalne wybieranie ich na ofiary było jak piętnowanie ich odmienności. Żaden człowiek nie zasługiwał na życie bardziej od pozostałych i żaden nie zasługiwał bardziej na śmierć.
⠀⠀To tylko pożywienie.
⠀⠀— Myślisz czasami o losie swoich pacjentów? — zapytała po dłuższym milczeniu, cicho i z troską, która wcześniej ani razu nie pojawiła się w jej głosie. — Są na tym świecie istoty potężniejsze od nas, a czasami po prostu potężniejsze demony. Gdyby tylko dowiedziały się o ludziach, których leczył ukrywający się demon zapewniłyby im paskudną śmierć. Ha... może nawet wcale nie zabijałyby ich przed rozpoczęciem uczty? — zaśmiała się smutno. — A nad każdym, kto by się o tobie dowiedział i nic z tym nie zrobił ciążyłaby groźba śmierci. Nigdy nie masz pewności, kiedy jesteśmy obserwowani...
⠀⠀Zmrużyła powieki czując, że balansuje na granicy. Nie mogła powiedzieć złego słowa, nie się zdradzić nawet myślami, musiała oszukiwać wszystko i wszystkich, a przy tym desperacko zachować cząstkę siebie. Wszystko do czasu, aż dostatecznie się wzmocni.
⠀⠀Suiren, Suiren... kobieta, która miała utonąć w sadzawce. Przypomniał jej się cichy, szorstki głos odbijający się echem po tamtym lesie.
⠀⠀Jeszcze tylko trochę.
The silence is your answer.
Obserwował dalej w milczeniu jak demon podszedł do kapliczki i wyciągnął stamtąd parasolkę podobną do jego własnej, choć zakończoną ostrzem. Jednak nie wydawało się jakby miał zostać nią zaatakowany, dlatego nie ruszył się z miejsca. Jedynie nieznacznie skorygował swoją pozycję, odwracając się ku rozmówczyni nieco bardziej frontem w półświadomym geście skupienia na tym, co więcej miała do powiedzenia. Teraz, gdy rozumiał źródło rzuconej ku niemu obelgi, nie przejął się nią nadmiernie; choć nie miał wiele cierpliwości do swych pobratymców, nie wynikało to z nieumiejętności przyjęcia na siebie kilku ostrych słów.
Przechylił głowę nieco na bok, wpierw upewniwszy się w duchu, że się nie przesłyszał, gdy w głosie drugiego demona rozpoznał troskę; jakby naprawdę, zupełnie szczerze, przejmowała się losem ludzi. Nie pamiętał, by spotkał kiedykolwiek demona o takim nastawieniu; może tylko księżniczkę Kiyo, która dbała o swych poddanych.
Nie umknęła mu aluzja - groźba? - która zwisła w powietrzu na koniec, lecz na tę chwilę była ona najmniej ważna w kontekście całej sytuacji. Przyzwyczaił się do tego, że jego życie było nieustannym, aktywnym dążeniem do przetrwania, mimo przeciwności. Jedna więcej na tym etapie nie robiła mu różnicy. Powrócił do swobodniejszej pozycji i ułożył siwy ogon na swoich udach, jedną dłonią przesuwając po sierści w poszukiwaniu drobnych kołtunów i drobin, które zdążyły się w nią wczepić, by następnie się ich pozbywać.
- Zaczynając od początku; choć jestem w stanie zrozumieć twój punkt widzenia, sam nie znajduję nic niehonorowego w chęci możliwie bezbolesnego odejścia z tego świata. Wiem jak trudne jest poczynienie kroków ku zakończeniu swojego życia, gdy stan umysłu bądź ciała nie napawa cię optymizmem na jego kontynuowanie. Jednak wciąż jest to, w mojej opinii, decyzja nieprzynosząca ani chwały, ani hańby; jedynie niewiadomą, którą jest śmierć. Nie ma nic złego w chęci nadania jej znaczenia, lecz tak samo nie ma nic złego w jego braku. System wartości jest tylko pozornie stały i niezmienny, w rzeczywistości różniąc się od osoby do osoby. Wiele zależy od tego, co przynosi ci najwięcej ulgi w momencie, gdy życie stawia cię pod ścianą... co jest dla mnie zrozumiałe. - W końcu sam był - w ten czy inny sposób - postawiony pod ścianą już nie raz, a w nieustannym torturowaniu swojego umysłu nie było żadnego sensu. - Proszę jednak, nie zrozum mnie źle - nie uważam siebie za zbawcę ludzkości czy poczciwego demona. Inaczej, jak sama wspomniałaś, zakończyłbym swoje życie. Doskonale wiem czym jestem i co muszę robić, by przetrwać... oraz że nie ma w tym nic szlachetnego ani dobrego. Jednak bezmyślny mord jest niezgodny z moją naturą w równym stopniu co wystawienie się na słońce, bądź odsłonięcie szyi przed zabójcą. Tak samo bycie drapieżnikiem żywiącym się ludzkim ciałem nie zmienia faktu, że posiadam wiedzę jak leczyć. Czy nierobienie z niej użytku nie byłoby również egoistyczne, skoro już podjąłem decyzję, by dalej chodzić po tym świecie? - Zadając to pytanie nie szukał zrozumienia, a chciał usłyszeć zdanie rozmówczyni; sam posiadał własne spojrzenie na tę kwestię i nie sądził, by prędko zmienił zdanie.
Kurodake był prostym osobnikiem, którego wartości i poglądy były równie prostolinijne co on sam. Honor czy chwała nie miały dla niego znaczenia, choć nie narzucał owego myślenia innym. Skoro posiadał wiedzę, to jasnym dla niego było, że powinien ją wykorzystywać; inaczej w posiadaniu jej nie byłoby żadnego sensu. Nie wybrał tego losu, ale robił co mógł, by pogodzić wszelkie pojawiające się w jego głowie konflikty i dalej płynąć do przodu. Tak jak każdy, starał się nadać swemu istnieniu jakiś sens, który był zgodny z nim samym i przynosił mu dostatecznie dużo ukojenia, by nie zwariować.
- Pytasz, droga, czy zastanawiam się czasem losem moich pacjentów... Odpowiedź brzmi: tak. Lecz nie mam wpływu na to jak patrzą na to inne demony i co decydują się z tym zrobić. Nie bez powodu na ogół unikam moich pobratymców; nie dogaduję się z większością z nich przez różnicę w poglądach. Gdy opowiedziałaś mi powód swoich porachunków naiwnie uwierzyłem, że mogę z kimś choć na ten jeden wieczór znaleźć w pewnym stopniu wspólny język - a przynajmniej poprowadzić normalną rozmowę. Przyznaję z perspektywy czasu, że odsłonić się w taki sposób było co najmniej nierozsądnie, pomijając moje problemy z odpowiednim doborem słów. Przepraszam, że postawiłem cię w takiej sytuacji i postaram się nie trzymać do ciebie urazy, niezależnie od twojej decyzji, co z tym zrobisz. - Westchnął ciężko, jakby dla zaznaczenia, że wciąż uważałby to za niezwykle kłopotliwe, ale zaraz po tym skupił uwagę na bardziej upartym kołtunie, który nie dawał się rozplątać jedną dłonią.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
⠀⠀Nie wiedziała, jak to jest posiadać istotne umiejętności, czuć na barkach odpowiedzialność.
⠀⠀Szwendała się bez celu jak duch od kiedy straciła wszelkie wspomnienia. Powszechna wiedza nie dawała jej możliwości wtopienia się w tłum, dlatego czułą się podwójnie odrzucona przez ludzi i, chociaż nie mówiła tego na głos, niekiedy czuła do nich przez to żal.
⠀⠀Patrząc na niego zastanawiała się, czy beztroska może być zaraźliwa. Gniew, który pobudzał ją do słownych tyrad powoli wygasał, jakby był czymś pochodzącym z zewnątrz, zamiast wywodzić się ze szczerego przekonania o swojej racji.
⠀⠀Nie pierwszy raz czuła, jakby z jej ust padały słowa należące do kogoś innego.
⠀⠀— Nie jestem na pozycji, z której mogłabym wymierzać jakąkolwiek sprawiedliwość — przyznała z niechęcią i spojrzała na cień wioski w dolinie. Chociaż w historii, którą opowiedziała Kurodake była odrobina prawdy, wcale nie kierowała się tam, aby zemścić się w czyimś imieniu. Zmierzała tam, bo podobnie jak on musiała zakończyć czyjeś życie, by móc egzystować w pełni sił. Nie wiązała żadnych głębszych uczuć z mieszkańcami Nose, słuchała historii ich żywota z uprzejmą obojętnością, jak księga, która wchłania cały wlany w nią atrament.
⠀⠀Bała się, że niedługo nie pozostanie z niej nic, poza zatopioną w krwi okładką. Pięknym naczyniem wypełnionym agonalnym skowytem ludzi, których pochłonęła. Nawet ze względu na nich wiedziała, że musi się wzmocnić na tyle szybko, by nie zatracić się w tej bezsensownej brutalności, żeby nie zapomnieć.
⠀⠀Przyznanie mu racji byłoby niebezpieczne, więc ograniczyła się do uprzejmego skinięcia głową - gestu tak ogólnego, że trudno było określić co mógł w tym kontekście oznaczać. Podejrzewała, że i on odniósł się do wszystkiego ze spokojem, aby mogli rozejść się w swoje strony bez zwady.
⠀⠀...naiwnie uwierzyłem, że mogę z kimś choć na ten jeden wieczór znaleźć w pewnym stopniu wspólny język...
⠀⠀— Życzę Ci w takim razie, abyś spotkał na swojej drodze kogoś, kto będzie podzielał twoje poglądy — odparła w ramach pożegnania, bo noc nie trwała wiecznie, a dobrej okazji na łowcy nie powinno się marnować. Nie wiedziała, co po tym wszystkim będzie sądzić o Kurodake, drogi demonów rzadko kiedy się przecinały, więc być może wcale nie będzie musiała nigdy tego rozważać. Mimo wszystko demonów, które stroniły od brutalności było raczej niewiele. — Wszyscy ścigają się w drodze na szczyt... — dodała cicho. — A ja chcę dostać się tam pierwsza, żeby wreszcie móc o czymś sama decydować. Żegnaj, Kurodake.
z/t x2
The silence is your answer.
Nie podzielił się swoimi przemyśleniami, zachowując je w swojej głowie. Również odwrócił wzrok ku wiosce, której światła gasły jedne po drugich, a z której tej nocy ubędzie przynajmniej jedno życie. Nie mógł jej jednak odmówić prawa do pożywiania się, skoro sam go sobie nie odebrał. Wciąż było to lepsze niż chaotyczne mordowanie pod wpływem głodu, jak przystało na krwiożercze bestie. Sytość dawała poczucie, że byli czymś więcej niż tylko zwierzętami niższego poziomu, kierującymi się wyłącznie instynktem. Jak było w rzeczywistości... cóż, to była również jedna z tych rzeczy, które zależały od punktu widzenia. On lubił wierzyć, że był czymś więcej niż tylko potworem; jednak daleko było mu do uważania się za męczennika muszącego wbrew woli ulegać swej naturze. Inaczej by go już tutaj nie było.
Skinął głową na jej słowa, tym razem wyraźniej w geście podziękowania. Być może nieznajoma okazała się nie być mu bratnią duszą, ale nie była też kimś, kogo by celowo unikał w razie kolejnego przypadkowego spotkania.
Wszyscy ścigają się w drodze na szczyt... A ja chcę dostać się tam pierwsza, żeby wreszcie móc o czymś sama decydować.
Wydał z siebie cichy, bliżej nieokreślony pomruk. Była pewna mądrość w tym nastawieniu, choć niechętnie to przyznał przed sobą; preferował spokojne życie, pozbawione jakichkolwiek wyścigów. Jednak ile to jeszcze będzie możliwe, gdy był słabym demonem, od lat stojącym w miejscu z rozwojem? Prędzej czy później powinie mu się noga i natrafi na kogoś, od kogo nie uda mu się uciec; kto zadecyduje o jego życiu i śmierci.
Tak, zdecydowanie był w stanie to zrozumieć. On również chciał sam o sobie decydować.
- W zamian życzę ci w takim razie, by na twej drodze było jak najmniej przeszkód, o które mogłabyś się potknąć - rzucił za nią, nim podniósł się z murka i zebrał swoje rzeczy.
Jego pobyt w wiosce był niezwykle krótki, ale zdecydował go na tę chwilę zakończyć. Być może dlatego, że obecność dwójki demonów faktycznie mogłaby zwrócić uwagę lokalnych zabójców na nich... albo dlatego, że jakaś jego część nie chciała się dowiadywać tej nocy o decyzjach podjętych przez rozmówczynię. W końcu nie potrzebował wiedzieć ilu ludzi zdecydowała się zabić, albo czy zamierzała jego poczynania wydać silniejszym demonom. I tak nie mógłby nic z tym zrobić.
zt.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
Był już co prawda blisko Osaki, ale postanowił zatrzymać się w Nose, aby dać odpocząć nieco koniu, którego siły z przymusu musiał nieco nadwyrężyć. Jak się okazało, natrafił na jakiś niewielki, miejscowy festyn i chociaż początkowo raczej nie chciał w nim uczestniczyć, kilka czarek wina ryżowego, które mu zaoferowano, sprawiły, że spojrzał na to wszystko nieco przychylniej, bo w sumie już od dość dawna nie zaznał faktycznego, bezmyślnego odpoczynku.
Sporą część swojego życia spędzał na treningach, walce, spełnianiu oczekiwań czy to ojca, czy kolejnych nauczycieli, a obok tego rodzeństwo, których akceptacji mimowolnie szukał. I chociaż miał swoich znajomych i przyjaciół, to nawet przy nich nie zawsze potrafił się szczególnie rozluźnić. Niestety dla niego samego, nigdy nie był szczególnie społeczną jednostką. Po prawdzie to wychodziło mu to dość słabo. Procenty pomagały mu nieco przezwyciężyć tę barierę niepewności, która często mu towarzyszyła, gdy przychodziło do kontaktów bardziej towarzyskich, których zresztą nie miał w ostatnim okresie szczególnie dużo. Dlatego też ten nieplanowany postój, za sprawą sake, niezwykle szybko przypadł mu do gustu.
Zasiadłszy przy stole z gospodarzem jednego z okolicznych domostw, zaczął z nim dość żywą dyskusję, gdzie jednak ciężko było określić jej główny temat. Starszy mężczyzna był już bowiem dość mocno pijany, a i Satoshi, zmęczony dość długą jazdą, nie pomyślał, że procenty mogą przyciemnić mu umysł. Dodatkowo sprawiły, że zaczął się robić nieco senny, przez co przeprosił na chwilę swego rozmówcę, po czym wstał od stołu, aby się przejść, mając nadzieję, że dzięki temu nieco się rozbudzi.
Mężczyzna dostrzegł kobietę dopiero wtedy, gdy ta postanowiła pokazać mu się na oczy i musiał przyznać, że zdecydowanie spodobało mu się to, co zobaczył. Ilość sake, jaką zdążył wypić, sprawiły, że postrzegał świat znacznie prościej, a co za tym idzie — zdecydowanie docenił jej pełne, kobiece wdzięki. W normalnej sytuacji nie pozwoliły sobie zapewne na zbyt długie spojrzenia, które można było odebrać za niestosowne. Raz jeszcze przyszła mu jednak z "pomocą" sake, dzięki czemu demonica z łatwością mogła dostrzec to obcinanie jej figury, jeśli tylko patrzyła na jego twarz.
Przez krótką chwilę jej słowa wybrzmiały pusto w jego głowie. Zajęło mu kilka dobrych chwil, aby ich sens dostał się do jego mózgu i został tam przetworzony.
— Noc...? Tak, zdecydowanie. Dawno nie widziałem tak pięknej. — odparł w końcu, nieco niemrawo, nie spuszczając z niej wzroku. Po krótkiej chwili na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Jej drugie, zdecydowanie trudniejsze pytanie wywołało w nim konsternację, a co za tym idzie, chwilową przerwę. Na szczęście, dla niego, nie była zbyt długa. — Będąc szczerym, w tej chwili nie myślę o zbyt wielu rzeczach. Postanowiłem zatrzymać się tutaj w drodze powrotnej do Osaki, a ten miły mężczyzna... — tutaj przerwał, wskazując palcem w stronę stołu, od którego wstał — ...raczył poczęstować mnie sake. W tej chwili po prostu cieszę się chwilą i spokojem. A Ty? Mieszkasz tutaj, czy też jesteś w drodze? — dodał jeszcze, rzucając w jej stronę zaciekawione spojrzenie.
Jego uwadze nie umknął również rumieniec, którym oblekły się jej policzki. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak otwarcie taksował ją spojrzeniem. Gdyby tylko był trzeźwy, jej reakcja z pewnością wywołałaby w nim hamulce i falę wstydu, ale tym razem tak się nie stało. Po prawdzie to było nawet odwrotnie. Brak jakichkolwiek obiekcji z jej strony oraz zalotny uśmiech, który mu posłała, odebrał jako zainteresowanie z jej strony, co zdecydowanie przypadło mu do gustu.
Z racji na skupienie się na tak wielu czynnikach, w pierwszej chwili nie dotarły do niego jej słowa. Minęło kilka dobrych chwil, zanim jego mózg przetrawił fakt, iż ta coś mówiła i kilka kolejnych, nim dotarły do niego same słowa. Ewidentnie był nieco zbyt mocno przymulony jak na taką rozmowę. Zarówno do rozmowy, jak i do życia. Jego zmysły wciąż bowiem nie ostrzegały go przed zagrożeniem, które tuż przy nim. Nim jednak zdążył jej odpowiedzieć, kobieta chwyciła go za ramię, co kolejny już raz wyrwało go ze skupienia, które w tej chwili tak ciężko było mu utrzymać. W pierwszej chwili się speszył, ale już po chwili przestało mu to przeszkadzać. Towarzystwo ładnej kobiety było całkiem przyjemnym dodatkiem do tego wieczoru.
— To prawda, chociaż niestety nie każdemu dane jest doświadczać tej swobody tak często. Ja nie miałem jej już od jakiegoś czasu i... cóż. Powiedzmy, że nie spożytkowałem tego czasu szczególnie rozsądnie. Tyle dobrego, że całkiem przyjemnie. - dokończył, uśmiechając się z zadowoleniem. Przy okazji lekko się wzdrygnął, spoglądając przy tym na kobietę. Powoli zaczynał czuć, że coś mu nie pasuje, ale nie potrafił sobie odpowiedzieć, o co konkretnego mogło chodzić. Przynajmniej jeszcze nie.
— Cóż... możemy się przejść. Tak sądzę. Tylko niedługo. Z samego rana będę musiał ruszać dalej, a nie chciałbym zasnąć w siodle. Wiesz. Śmierć w skutku upadku z konia... no nie jest na szczycie mojej listy. - odparł, rozglądając się przy okazji po okolicy. Wszyscy bawili się w najlepsze i po prawdzie nikt nie zwracał na nich uwagi, ale czemu by miał? Po prawdzie to nie różnili się wiele od innych ludzi, którzy się tutaj znajdowali. — Skoro już rozmawiamy... Satoshi, miło mi. A Ty? Masz jakieś imię? - dodał jeszcze, rzucając jej zaciekawione spojrzenie.
Nie możesz odpowiadać w tematach