Walka trwała w najlepsze i Ichitarō nawet nie musiał biec do przeciwników, Oniki sam do niego przyszedł by wymienić ciosy. Musiał przyznać iż uzbrojony w sztylet oponent był szybki i zwinny co dawało mu przewagę i pozwoliło zadać kolejny cios, to co pocieszało Ichitarō to fakt iż przynajmniej Akujin słabo uderzał. Gorzej iż te obrażenia zbierały się coraz bardziej osłabiając białowłosego. W ferworze walki zapomniał o jeszcze jednej rywalce w postaci Kazumi, jej demoniczna sztuka krwi w postaci przeklętych kruków i tego że wybuchały bronią była bardzo irytująca i niebezpieczna ze względu na liczbę pocisków. Mimo sympatii jaką darzył kapłankę to zaczynał żałować iż nie zdradził jej wcześniej, ale musiał pogodzić się z konsekwencjami swych działań.
Szykował się już do dalszej walki gdy znów rozdzieliła ich ciemność, padł na kolana słysząc cichy głos mówiący mu iż to koniec ich zmagań. Samo
"Wystarczy" W jego głowie pojawiły się dziesiątki myśli z czego wszystkie były dosyć czarne. Zawiódł? Zanudził Kizukich? Obraził może czymś któryś z księżyców? Jeśli tak to czemu teraz, kiedy akurat zaczął się rozkręcać. Czym zawinił i jaka za to kara go czeka? To były dwa najważniejsze pytania, czuł iż zaczął drżeć z powodu strachu o własne życie stąd wbił pazury w swoje przedramię by nieco się opanować.
Gratuluję, wytrwaliście najdłużej... Powinno go to cieszyć ale jakoś nie mógł czerpać z tych słów radości, nie była to pochwała, a wręcz przeciwnie czuł jakby właśnie został zganiony...przez samego Stwórcę. Pochylił głowę jeszcze niżej, modląc się do Stwórcy o to by nie zakończył jego żałosnej egzystencji w ciągu jednej chwili. Gdy usłyszał głos Drugiej w swym łbie zadrżał —
Wiem Yama-Sama, ale próbowałem jedynie osiągnąć zwycięstwo, za wszelką cenę — Próbował się wytłumaczyć przed trzecim najsilniejszym demonem —
Nie dbam o styl ani o honor, liczy się to by wykończyć wroga. Ale powiedz tylko słowo, a zmienię się Yama-Sama, nie zawiodę więcej — Odparł w myślach Ichitarō niczym pokorne zagubione dziecię.
Demon w masce spojrzał na człowieka, którego to mrok Tadao przyniósł na arenę. Odezwał się w nim głód, najchętniej pożarłby go w całości ale nie miał jak. Posiłek został podzielony na trzy części, stąd to zostało mu zadowolić się swoją porcją. Miał już chwytać po to wspaniałe mięso gdy znów usłyszał głos Muzana, zamknął oczy i jeszcze bardziej pochylił głowę w dół. —
Zrobię wszystko co każesz Panie — Rzekł demon po czym spojrzał w stronę trybun —
Nie zawiodę — Dodał szeptem po czym zdjął maskę i zatopił zęby w mięsie korzystając osłony jaką dawała mu ciemność. Po zjedzeniu opuścił arenę by zająć się swymi sprawami.
Z/T