My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Nie pytał i nie odzywał się słowem na żadną z prac, którą wykonywał. Przesadzenie roślin, przekopanie ziemi, ale i późniejsze dbanie o to, co wciąż rosło albo co miało wyrosnąć niedługo - ususzanie, mielenie, łączenie wszystkich składników, które przecież w okresie zimowym zawsze się kurczyły szybciej niż wszyscy by chcieli. Musieli dbać o zapasy, wykorzystywać wszystko co posiadali jak najlepiej.
Nie przejął się kolejną osobą opuszczającą na dzisiaj ogród, aby móc odpocząć - albo skupić się na nauce, albo pomóc jeszcze gdzie indziej, gdzie jego ręce były równie potrzebne. Zresztą, nie było jego miejscem aby zadawać pytania czy podważać, kto i gdzie się znajdywał, chcąc samemu dopilnować własnych obowiązków.
Wchodząc do pomieszczenia, sięgnął po już starą ścierkę, aby móc wytrzeć dłonie i przetrzeć narzędzia, zanim odłoży je na miejsce. Powtarzał w myślach jedną z receptur, której powinien przygotować kilka porcji - zwykłe przeciwbólowe napary, które powinny przynieść ukojenie, a które nie wymagały zbyt wielu składników.
Choć mało nie wypuścił z dłoni łopatki ogrodowej, kiedy tylko do jego uszu dotarły pierwsze słowa. Obrócił się gwałtownie, w odruchu utrzymując narzędzie bliżej ciała, jakby gotowy do odparcia ataku. Rozluźnił się dopiero po dłuższej chwili, i po tym jak usłyszał, że potrzebna była pomoc nieznajomej sylwetce... Skroplonej perfumami w takich ilościach, że stanowczo wybijały się na tle suszonych roślin i wieczornego powietrza. A jednak nie zwrócił na to w pierwszej chwili uwagi...
Odłożył łopatkę na blat pobliskiego stołu, odchrząkając.
- Dyskretnej..? Dobrze... Rozumiem - podjął się, choć jego gardło wyraźnie odmówiło współpracy. Brzmiał na nieco zachrypłego, co było typowym podczas jego pracy - szczególnie, kiedy zazwyczaj nie podejmował z własnej woli rozmów z innymi.
Przysunął dłoń do ust, odchrząkając przez chwilę, jakby potrzebował chwili do przywołania samego siebie do porządku. Spojrzał jednak ponownie na sylwetkę, która wyraźnie blokowała drzwi - a jednak nie wydawała się być uzbrojona. Zabójca? Ne? Uczeń?
Sięgnął ostrożnie pod blat, wysuwając spod niego stołek, a po tym odsuwając na dwa kroki. Wskazał dłonią na miejsce do siedzenia.
- Proszę, usiądź - zwrócił się cicho, zaraz pytając: - Ja... Jak mogę pomóc? - Nie był pewny, czego mógł się spodziewać. I co dokładnie było dyskretną pomocą. Wiedział, że zwykle to medycy byli pierwszą linią, która niosła pomoc - oni skupiali się na zaopatrzeniu i wspomocy tego co miał zrobić czas, bo to w końcu on najlepiej leczył rany, choć nie wszystkie ich specyfiki zamykały się w tym, aby leczyć.
Wiedział też, że stanowczo chciał oczyścić dla siebie ewentualną drogę ucieczki. Nie potrzebował, aby ktoś kto się do niego zakradał, dodatkowo blokował wyjście. Zwiększył, na wszelki wypadek, dystans między nim a nieznajomą postacią, odkładając na kolejną szafkę ścierkę, w którą przed chwilą wycierał dłonie.
dialog #7d9360
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Właściwie przez kogo? Zapach niewiele mu mówił, choć był jednym obcym w tym pomieszczeniu. Zapach ziemi, korzeni i suszonych roślin mieszał się wraz z metalem i drewnem narzędzi, ale zapach nieznajomej nie przywodził na myśl żadnego z zabójców ani Ne, których byłby w stanie sobie przypomnieć. Przynajmniej nie w tej chwili...
- Fukuro... - odpowiedział cicho, wiedząc że na pytanie o imię druga postać nie odpowie. W innym wypadku, dlaczego miałaby się tak starać i ukrywać pod ubraniem? Pod zapachem... Pod wszystkim, co było dostrzegalne.
- Jak mogę się do ciebie zwracać? - zapytał, wahając się na moment, słysząc jej słowa, jej kolejne pytanie. Wzrok zawiesił w zamyśleniu. Znał mieszanki, które mogły uspokoić ducha, jednak co z samym leczeniem? To nie było ciało - tutaj nie było jasnej receptury i prostego rozwiązania, tutaj nie było wyraźnych i widocznych efektów. Poruszanie się we mgle, w czystej niepewności było jedną z rzeczy, która z jednej strony była przerażająca - ale z drugiej, to była jedyna dziedzina, na której temat mógł powiedzieć, że coś wiedział. I możliwe nawet, że zwyczajnie w świecie chciał pomóc w czymś, w czym inni mogli nie być w stanie; w czymś co było bagatelizowane choć jawiło się prawdziwym problemem dla zmagającego; czymś co wymagało wystawienie własnych umiejętności na próbę, na którą nie był do końca pewny czy był w stanie się odważyć.
- Moją jedyną pewną, jaką jestem w stanie zaoferować, jest wiedza o roślinach. I o tym, jakie mogą przynieść efekty - powiedział ostrożnie ważąc powoli każdą głoskę, jakby te słowa miały równocześnie obiecać nieznajomej osobie pomoc, ale i w tym samym czasie uderzyć w tym, że nie miał pewnego rozwiązania. - Na pewno... Muszę wiedzieć więcej. Jak objawia się ta słabość ducha. Brakiem snu, uciskiem lęków? Pewnością... Pewnością, że coś czai się za rogiem? Marami? - wymieniał powoli, nie starając się podnosić wzroku na rozmówcę. Jego wzrok raczej skupiał się na podłodze, na szufladach znajdujących się nisko i nogach półek i stołów w pokoju. Nie tylko sama rozmowa zawsze przychodziła munz trudem, ale również i patrzenie na swojego rozmówcę - co dopiero przy temacie, który on sam znajdywał trudny. W końcu sam był lękliwy, sam odczuwał jak często strach go paraliżował i uciskał, ale czy to było chorobą ducha? Nie wydawało mu się, aby to było tak proste i tak błahe w jego odczuciu. A może chciał wierzyć, że nie było to aż tak wstydliwe? Aby szukać pomocy w taki sposób? Skrycie, na pograniczu dnia z nocą?
Chociaż w myślach już powtarzał niektóre z receptur, które pomagały w przechodzeniu snu - które koiły zmęczony i zmieszany umysł tym, co nie zawsze pozwalało odpocząć.
dialog #7d9360
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
I może tak nawet było dla niego łatwiej? Bardziej niż na osobie, skupić się na problemie. Jego wzrok skupił się na drewnie podłogi, ale wyraźnie słuchał słów Taiyō. Strach i zmęczenie były równie prawdopodobne - osłabione ciało mogło mieć problemy z przeciwstawianiem się działaniu ducha. Ale co dalej? Jeśli to wszystko miało związek z pamięcią... Może musiała o czymś zapomnieć? A może wręcz przeciwnie, przypomnieć sobie? Jeśli ból był na tyle silnym bodźcem, aby wybudzić z transu, w którym Taiyō się znajdywała - ale czy był czymś, czemu można było zaufać? Na ból można stać się ślepym, otępiałym i nieczułym, przez jego przesyt ale i przez niektóre z leków. Czym mógł zadziałać w inny sposób?
Pokręcił łagodnie głową, jakby chcąc zaprzeczyć. Nie miał do czynienia z podobną sytuacją - ale to nie oznaczało, że zostawi kogoś bez pomocy. W końcu po to znajdywał się w Yonezawie, po to uczył się od Ne. Jeśli nie mógł być użyteczny podczas walki z demonami, musiał pomagać w zupełnie inny sposób tym, którzy tego potrzebowali.
Nie dostrzegł w pierwszej chwili jej ruchu - może zbyt skupiony? Może czujący się zbyt pewnie, że ma do czynienia z kimś w potrzebie, a nie z napastnikiem, nawet jeśli po słowach kobiety nie powinien lekceważyć jej ruchów. Nie chciała nikomu zrobić krzywdy, bo traciła kontrolę? Bo była do tego namawiana, bo była zdolna? Jeśli nie panowała nad tym...
Podniósł wzrok nagle, spinając się, ale nie wykonując zbyt gwałtownych ruchów, czując dłonie na swoich ramionach. Spojrzał na nią zmieszany, zaraz czując jak głos jeszcze bardziej utyka mu w gardle na słowa o jego umiejętnościach. Odchrząknął niepewnie.
- Pomogę - wydusił z siebie, choć nie był do końca pewny w jaki sposób miał pomóc - jak zadziałać, czym zadziałać? - Mówisz, że... że ból działał? Nie można na nim polegać, jeśli raz zadziałał, a innym razem nie, ale... to dobry znak - mówił cicho na ściśniętym gardle, wciąż niepewny, choć bardziej onieśmielony bliskością. Nie czuł się komfortowo, kiedy inni nagle znajdywali się w jego przestrzeni osobistej. Może dlatego starał się skierować wzrok bardziej niż na rozmówczynię, na otaczające ich rośliny i przedmioty.
- Jeśli... jeśli trudno znaleźć przyczynę i schemat, zacząłbym od podstaw. Zmęczenie wpływa na ciało, ale i na strach i na umysł... Jeśli... jeśli źle sypiasz... - zaczął powoli, ostrożnie ważąc każde ze słów, jakby w obawie że mogą zostać źle zrozumiane. - Mogę przygotować coś, co zapewni ci sen i odpoczynek. To będzie jedna rzecz mniej do zmartwienia... - zastanowił się, wahając na moment znów. Jakie pytania powinien zadawać, na jakie Taiyō się nie oburzy, które nie zdradzą zbyt wiele z jej prawdziwej tożsamości?
- Jeśli działał ból czy... czy dotyk na ciebie silnie oddziałuje? - zapytał, zaraz jeszcze pośpieszniej kontynuując, jakby zaniepokojony że jego słowa mogły zostać źle odebrane - choć jego wzrok uparcie był utkwiony w blat roboczy na lewo. - Jeśli znajdziemy zapach, lub smak, lub bodziec, lub coś podobnego, co silnie jest skojarzone z korpusem, albo z miłym wspomnieniem, może to może działać w zastępstwie zamiast bólu, może też działać skuteczniej, choć nie jestem pewny jak zapobiec pojawieniu się tego stanu. Zapach lub smak, może perfumy? Coś co zapewni o tym kto jest przyjacielem, a kto jest wrogiem... - zaczął zastanawiać się na głos. - Mieszanki do kąpieli lub kadzidła, tak aby wspomóc wypoczynek i sen, powstrzymać koszmary z przeszłości... - zmarszczył brwi na moment, bo istotną kwestią było również powstrzymanie, kiedy była już w samym stanie, w którym atakowałaby przyjaciół. - Coś paraliżującego, maść możliwe... coś co zastosowane przeciwko tobie, w chwili potrzeby, odbierze ci możliwość wyrządzenia krzywdy..? - zasugerował znów, nie będąc samemu pewnym, w którą stronę rozwiązania powinien się zwrócić. Opcji było wiele - ale niewiadomych jeszcze więcej. Czy demon wciąż żył, czy to była pozostawiona przez niego zaraza? A może same wspomnienia były jedynie na pozór prawdziwe? Były zmienione?
dialog #7d9360
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Nie potrzebuję detali - zapewnił cicho, słysząc o tym że posiadała dużo na głowie - nie musiał wiedzieć co. Informacja, że wpływało to na jej sen w większości wystarczała. Wszystko, co było z tym powiązane, musiała rozwiązać już we własnym zakresie. On mógł wyłącznie pomóc ziołami, naparami, i innymi lekami. - Na pewno znajdę coś, co pomoże w zaśnięciu. Coś silniejszego, aby pomogło choć odrobinę utrzymać ten poziom snu, chociaż na pewno unikałbym przyjmowania tego w momencie podróży lub nocowania w miejscu, w którym niekoniecznie czujesz się bezpiecznie... - wyjaśniał cicho i spokojnie, samemu ważąc własne słowa, sprawdzając je jeszcze czy na pewno wszystko co mówił, było poprawne. Zawsze istniała przestrzeń na popełnienie błędu - zawsze musiał się pilnować, sprawdzać własną wiedzę, być czujnym aby nie popełniać błędów wynikających wyłącznie z własnej pewności siebie.
- Wzrok? Rozumiem... - zawahał się jedynie przez moment, zastanawiając nad opcjami. Co mogło zadziałać na wzrok? Wywołać halucynacje, a może pomóc w spojrzeniu? Coś, co mogłoby na moment oszukać obraz... Rośliny wywołujące halucynacje? Czy to mogła być opcja?
- Najłatwiej będzie spróbować kilku sposobów, sprawdzić jak i co działa. Jeśli kojarzysz z kimś jakiś zapach, możesz mi go podać i postaram przygotować się odpowiednie perfumy. Albo chociaż mieszankę, która może być łatwa do przenoszenia - wyjaśnił, powoli przenosząc wzrok na kobietę. Nie miał pewności czy którekolwiek z jego rozwiązań zadziała - tym bardziej jeśli wzrok i percepcja nie były łatwymi zmysłami do działania. Może powinni zadziałać od zewnątrz, w postaci szkieł? A może za bardzo ufała swojemu wzrokowi, może właśnie odcięcie zmysłu mogłoby pomóc? Może, gdyby...
- Jak długo? To... zależy. Trudno będzie mi określić działanie co do dokładnych minut czy godzin, ale jeśli będzie potrzeba czegoś z krótszym działaniem, wystarczy dobrać odpowiednie rośliny w odpowiednich porcjach... Niektóre działają słabiej na silniejsze organizmy, ale wciąż skutecznie. Po prostu przez krótszy czas... - wyjaśnił odwracając się na moment i sięgając po jedną z książek leżących na blacie. Był to zielnik, prawdopodobnie przygotowywany przez jednego z nowych zielarzy - łatwy sposób na zapoznanie się z tym, co rosło w okolicy Yonezawy oraz w samym ogrodzie.
Zaczął go wertować ostrożnie, jakby chciał przypomnieć sobie rośliny, które mieli do dyspozycji - tym bardziej o tej porze roku. Nie było ich wiele, zawsze było ryzyko, że czegoś im braknie. - Wiesz jak długo jesteś w tym stanie? Kilka minut, bardziej kilkanaście? - dopytał, podnosząc wzrok na nią znów na moment, po tym wracając na strony zielnika. - Oczywiście jeśli chodzi o maść, zdaje mi się, że będziesz potrzebowała polegać na reakcji swoich towarzyszy. Rozpiszę na kilku kartkach działanie i sposób użycia, a jeśli braknie ci ich, dla bezpieczeństwa zgłoś się zawsze, aby mieć zapas... to samo ze wszystkimi środkami. Możemy spróbować pierw z maścią, spróbujemy też z zapachem. Jeśli żaden nie przychodzi ci na myśl, możemy poczekać z przygotowaniem mieszanki, lub możemy spróbować poszukać pośród tego co mamy... - mówiąc zastanawiał się wciąż nad tym, co dokładnie mogło oddziaływać na wzrok. Były środki i grzyby, które mogły wywołać chwilową zaćmę, halucynacje, a nawet ślepotę. Były również rośliny wpływające na wzrok w pozytywny sposób - jednak jak pomóc zmysłowi, który najbardziej cierpi na omamach? Jak oszukać wzrok? Zapewnić w inny sposób, co było a co nie było bezpiecznym?
- Oh? - spojrzał na nią na moment zaskoczony, zupełnie nie spodziewając się podobnego pytania. - Jak długo... to... - zawahał się w pierwszej chwili. - Kilka lat już w korpusie... w trakcie treningu zdarzało mi się pomagać zielarzom. Ale jeszcze przed treningiem, w domu, przygotowywałem proste maści czy leki. Uczyłem się sam, które rośliny można bezpiecznie używać w gotowaniu, a od których lepiej było trzymać się z daleka - wyjaśnił, choć wcale nie wspominał tamtych czasów w pełni dobrze. Cała wiedza, którą zdobył wśród zielarzy wydawała się wielokrotnie większa od tego, czego uczył się na własną rękę - nie potrafiąc czytać, a co dopiero pisać i mając do dyspozycji wyłącznie własne obserwacje. Wszystko było łatwiejsze, posiadając zapiski i umiejętności ich odczytywania. - Dużo roślin w swoich działaniach przedstawia schematy, które objawiają się w ich wyglądzie czy smaku. Oczywiście nie jest bezpieczne, żeby każdą dotykać, bo niektóre wywołują silne poparzenia, a innych zjedzenie odrobiny wywołuje halucynacje, ale również sam zapach wiele mówi, a... zawsze miałem dobry węch. Więc to dużo pomogło w unikaniu tych roślin, które mogły zaszkodzić. Chociaż pracy z tym, co może szkodzić, nauczyłem się dopiero tutaj - wyjaśnił, nie będąc pewny powodu pytania ze strony nieznajomej. Obawiała się o jego umiejętności, chciała wiedzieć dlaczego zajął się roślinami? Czy był inny powód niż to, że nie był tak użyteczny w samej walce jak chciałby być?
Ruszył krok, a później kolejny w stronę blatu, na którym siedziała kobieta, kładąc na nim zielnik. - Jeśli jakaś roślina przykuje twoją uwagę w wyglądzie lub zapachu, możemy spróbować działać na jej bazie - wyjaśnił krótko, prędko wracając do zwiększenia odległości między nimi. - W innym wypadku możemy spróbować przygotować... może coś z wisterią? Zapach, wygląd... nawet gdyby to miało być coś, co przypomina ją wyłącznie wyglądem, a nie dokładnie jest nią, i znajdywałoby się na ubiorze twoich towarzyszy, może mogłoby przerwać stan, w którym się znajdywałaś?
dialog #7d9360
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Nic na siłę - zapewnił prędko, widząc że jego rozmówczynię jakby ta kwestia rozdrażniła? Nie był do końca pewny. Uśmiechnął się do niej nerwowo, jakby to miało jakkolwiek ją uspokoić, że wszystko było w porządku. - Nie każdy skupia się na zapach. Czasem to coś, co się zapamiętuje podświadomie... jeśli z czasem coś ci przyjdzie do głowy, zawsze możemy na tym bazować - zapewnił, choć wszystkie wymienione przez nią tereny, rozumiał doskonale. Zapach lasu różnił się od pory roku i regionu, ten górski pachniał inaczej niż ten w nizinach. Woda morska w zależności od pory dnia i wiatru mogła mieć bardziej nieprzyjemny, a czasem bardziej rześki zapach - jednak był w stanie wyciągnąć coś z jej słów. Woda, las - przyroda działała dla niej dobrze. A wisteria była jednym z zapachów, które znał doskonale.
- Coś co łatwo będzie dozować... - zastanowił się przez moment. Oleje, maści - z czasem mogły przestać działać, ale były najbezpieczniejszą opcją, nie wymagając również zbyt dużej wiedzy do samej ich aplikacji. Chociaż może powinien popracować nad czymś, co zapewniałoby szybsze rezultaty? Jeśli mógłby się skupić na wyciągu odpowiednich składników z samych kwiatów gelysium, może dawka byłaby skondensowana o krótkim działaniu? I nie aż tak silna, aby musiano się martwić długim wykluczeniem kobiety z pola walki? Nie było tutaj dobrego rozwiązania, nie dopóki nie spróbowali zadziałać w jakikolwiek sposób - musieli oboje działać na ślepo i ufać również tym, z którymi kobieta podróżowała, że zareagują w porę. Za dużo zmiennych, za dużo niewiadomych i zbyt wiele ale.
- Oh, nie nie, to nic... naprawdę - odpowiedział prędko, wyraźnie w pewien sposób zaczynając panikować. Zgiął ręce w łokciach, unosząc je nieco przed siebie jakby chciał powstrzymać ukłon kierowany w swoją stronę, jednocześnie nie będąc w stanie nawet odważyć się na podejście do ukrytej pod przebraniem, czy tym bardziej na jej dotknięcie. Nie był przyzwyczajony do pochwał i podobnych gestów w jego stronę - a może onieśmielały go bardziej same kontakty z innymi? Wciąż ciążyło mu z tyłu głowy, że nie powinno go być w tym miejscu - że dostał ogromną szansę, że jednocześnie zawiódł swoją niezdolnością do walki. Miał pewnego rodzaju dług, ale i jednoczesną chęć, aby pomagać korpusowi. - Wiedza nie jest praktyką, choć mam nadzieję, że uda się ją przełożyć na pomoc... - dodał znów, czując jak jego gardło się blokuje z własnego zażenowania faktem, że nie był nawet pewny jak zareagować i gdzie utkwić wzrok - w którym kawałku ściany, okna, czy któregokolwiek z mebli znajdujących się w pomieszczeniu.
- Tak, zgadza się. Również to, że znam... - zawahał się początkowo, niekoniecznie rozumiejąc do czego kobieta dążyła. Prędko wszystko się rozjaśniło, na co skinął głową. Przynajmniej to rozwiązywało jeden z problemów. - W takim wypadku kwestia zapachu będzie łatwa. A również wisteria powinna przekonać cię o tym, że w otoczeniu najbliższym nie znajduje się twój wróg... - przyznał, choć na pewno powinien dopasować zapach bardziej do noszącego. Każdy mógł się inaczej utrzymywać na skórze - dłużej lub krócej, lub zmieniać swoje zapachy, choć w wypadku glicynii nie powinno stanowić to jednak problemu...
- Nikt się nie dowie - zapewnił odruchowo, kiedy kobiet się do niego zbliżyła. Nie potrzebował powodów innych niż ten, że ktoś nie chciał aby o czymś mówił - nie był również najbardziej towarzyską osobą, aby dzielić się przypadkowymi sytuacjami jak ta dzisiaj. Zresztą, ktoś powinien z pewnością stwierdzić, że powinien być ostrożniejszy w podobnych zajściach. I zadawać więcej pytań - nawet kiedy niekoniecznie był fanem prowadzenia wywiadów środowiskowych i dopytywania się o cudze powody. Mógł mieć większą niż mniejszą pewność, że rozmawiał z członkiem korpusu - przynajmniej chciał w to wierzyć, bo wszystkie wątpliwości i niepewności z czasem mogły go nawiedzić - a w takim wypadku, dlaczego powinien odmawiać pomocy? Nawet jeśli wiedział, że nie powinien ślepo każdemu ufać i pomagać bez namysłu to nie był pewny czy był w stanie ryzykować, że z braku jego pomocy, ktoś inny ucierpi w korpusie. A może to przez jego pomoc, ktoś ucierpi?
- Zajmę się jak najszybciej przygotowaniem wszystkiego, dwa tygodnie powinny wystarczyć. Jeśli uda mi się prędzej, wyślę kruka do Kireia - odpowiedział, wahając się jeszcze przez moment odnośnie roślin - czy potrzebował czegoś, co było łatwe do zdobycia? Coś, co mógł rozpoznać każdy bez popełnienia błędu, który mógł się okazać szkodliwy dla samego zbierającego? Lub spróbować skontaktować się z odpowiednimi lokalnymi zielarzami i zbieraczami...
- Nie, dziękuję. Zasoby powinny być wystarczające, przynajmniej na początek - odpowiedział w końcu.
dialog #7d9360
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- To... Oh - wydobył z siebie, zaraz unosząc dłoń i samemu zakreślając przestrzeń nad swoimi wargami i bliznami, tuż pod nosem. - Jeśli nałożysz odrobinę w te okolice, powinno być w porządku i nie powinno być uciążliwe. Naturalnie wisteria może być problematyczna w starciu z demonami, ale nie będzie w tak dużym stężeniu, aby być wyczuwalna z oddali, to nie ona będzie głównym sercem samego zapachu... - wyjaśnił, odkładając swoją dłoń na dół, układając na blacie i opierając się o niego. Był znacznie spokojniejszy niż na samym początku najścia - może to czas, a może doświadczenie, że nie musiał silić się na długie opowieści nie związane z tym, czym się zajmował? Nie czuł wtedy tak wielkiego dyskomfortu, kiedy mógł prowadzić rozmowę na tematy, o których wiedział cokolwiek - tematy, które były dla niego proste. Wystarczyła chwila zastanowienia lub myśl - tak jak w tej chwili podczas jej kolejnego pytania, kiedy zawahał się. Zmarszczył przez moment brwi. Wiedział, że baza kremów i maści nie utrzyma się na samym ostrzu...
- Mogę... spróbować przygotować słabszą dawkę oleju na broń, która powinna paraliżować demony. Naturalnie dla nas... mogłaby być zbyt silna. Ale jeśli podmienię kilka ze składników, powinno to działać. I jej czas trwania będzie znacznie krótszy, ale jednak wciąż będziesz musiała zachować ostrożność - powiedział, zastanawiając się czy właściwie dobrze robił - w tej chwili, podając takie informacje komuś, kto nie ufał mu na tyle, aby pokazać mu własną twarz. Nie powinien tego robić, a jednak coś nie pozwalało mu odmówić. Nie innemu zabójcy, nie komukolwiek z korpusu. Nie potrafiłby, nie powinien i nie mógł - to nie było jego miejsce, aby podważać wszystkich, którzy mieszkali w Yonezawie. Nawet jeśli powinien być ostrożniejszy.
- Zamieszczę instrukcję jak odpowiednio nałożyć na broń. Jeśli będzie potrzebny ci również zwykły paraliżujący olej, możesz wysła... - urwał, przypominając sobie, że chciała pozostać anonimowa. - Zostawić notkę tutaj. Lub w moim domu. Lub skontaktować się ze mną przez Kireia. Przygotuję ją wtedy dla ciebie - powiedział, skiwając głową znów, obserwując po tym jak powoli kobieta zostawia go już samego. Mógł mieć pewność, że nie była demonem - prawda? Mógł być prawie pewny tego... Przecież... przecież wiedział, że musiała zjawić się tutaj za dnia. Nie mogła być wrogiem, a przynajmniej nie powinna nim być. A może po prostu chciał w to wierzyć, że nie była wrogiem? Tym bardziej po jej słowach.
Westchnął po dłuższym czasie, decydując się, aby usiąść do pracy nad rzeczami, których potrzebowała. Wiedział, że w nocy trudno było mu samemu o zmrużenie oka, więc równie dobrze mógł spożytkować ten czas produktywnie na pracy.
Zt x2
dialog #7d9360
Ale miła już dość siedzenia i czekania na medyka, świeże powietrze robiło dobrze w takich chwilach stagnacji. No i chciała poznać zielarza, który robił dla niej te wszystkie leki. Podziękować za ciężką pracę, którą się trudzi każdego dnia. W jego kwaterze go nie znalazła, ale w domu medyka powiedzieli jej żeby szukała w ogrodzie ziołowym, bo tam go ktoś jakoś nie tak dawno widział. Ruszyła więc wolnym krokiem stronę tego miejsca. Zatrzymała się na skraju spoglądając na zieleninę rosnącą przed nią. Było tam chyba wszystko, czego potrzebował NE do pracy. Sunąc ametystowymi ślepiami po zasobach Fukuro, dostrzegła w oddali jakąś skuloną sylwetkę. Patrząc pod nogi, żeby nie podeptać czegoś, powoli ruszyła w stronę młodego chłopaka. Ubrana w czarną yukatę z granatowym pasem, mocno ściągniętym na tali. Poprawił lewy kołnierz, naciągając go nieco bardziej na siebie. Lewy rękaw targany lekkimi podmuchami pokazywał gdzie brakowało jej kończyny. - Przepraszam.. ale czy ty jesteś Fukuro? Zielarz korpusu? - spytała grzecznym tonem zatrzymując się za jego plecami w odstępie kilku kroków.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Nie pytał, kiedy ktoś mówił, że medyk potrzebuje określonych środków - albo kiedy przylatywał kruk, lub kiedy znajdywał w skrzynce list z listą potrzebnych środków. Brał się do pracy tak szybko jak tylko mógł. Wszystko robił już od dawna mechanicznie, bardzo często działał intuicyjnie podczas przygotowywania mieszanek. W końcu przygotowywał je codziennie, znając niektóre receptury już od dawna na pamięć - a jednak wciąż się wahał. Chociaż jego ruchy zdawały się być pewne i decydowane, umysł za każdym razem podsuwał myśl o tym, że popełnił w czymś błąd. Co jeśli wyuczył się błędu? Co jeśli stan niektórych rannych nie był tak dobry jakby mógł tylko przez to, że nieświadomie popełniał błąd? Co jeśli jego środki nie były tak dobre jakby mogły być? Powinien zmienić recepturę? Zauważył jak wiele środków przeciwbólowych w ostatnim czasie było potrzebnych...
Może powinien zacząć używać wierzby? Jeśli zbierze świeżą, a wiedział przecież gdzie rosła, mógłby zrobić jej tymczasowy zapas na nagłe przypadki. Co prawda zajmie to dzień do dwóch, zebranie jej, ale mogłoby być to warte poświęcenia odrobiny czasu...
Podskoczył nieco na brzmienie czyjegoś głosu za plecami, zaraz obracając się niepewnie, żeby zorientować się, w czym dokładnie był potrzebny. Czegoś znów brakowało? Wyraźnie został wyrwany z zamyślenia - i z pracy, o której świadczyły ślady ziemi na twarzy czy ubraniu. Chociaż stanowczo było też widać, że to wylegujący się w okolicy kot był sprawcą niektórych śladów.
- T-tak, przepraszam, nie słyszałem... jak przychodziłaś... Przepraszam, nie mam gotowych jeszcze wszystkich zamówień... - powiedział niemalże od razu się tłumacząc, podnosząc się z ziemi i zaraz skłaniając w stronę dziewczyny. Chwilę po tym w nerwowym odruchu spróbował otrzepać swoje ubranie z ziemi, co nie przyniosło zbyt wielkiego efektu. - Ale zaraz zajmę się tym, jeśli tylko możesz mi przypomnieć na co czekasz - dodał, prędko ruszając po tym do budynku, zostawiając w zapraszający sposób otwarte drzwi do środka, kiedy samemu zaczął krzątać się po pomieszczeniu, w którym panował półmrok dzięki zasłonom - a z którego wręcz buchały różnorodne zapachy ziół, olejów, maści i innych. Zdawał się nawet nie przyglądać gościu - choć może raczej wynikało to z faktu, że wolał nie przyglądać się ludziom z zasady. Było to zbyt stresujące w jego odczuciu.
dialog #7d9360
"T-tak, przepraszam, nie słyszałem... jak przychodziłaś... Przepraszam, nie mam gotowych jeszcze wszystkich zamówień..."
Z barwy głosu wyłapała to że był zestresowany trochę. Czy był pod aż tak dużą presją? Nigdy się nie zastanawiała ile pracy mieli Ne, ale doceniała każdego z nich. Dzięki Nim mogli walczyć z demonami. Kowale i rzemieślnicy zaopatrywali ich w broń oraz inne przydatne rzeczy. Medycy leczyli a dzięki zielarzom ten powrót do zdrowia był szybszy i sprawniejszy. Chciała coś powiedzieć ale chłopak zawinął się w kierunki budynku, zostawiając za sobą otwarte drzwi. Powolnym krokiem ruszyła więc za nim do środka. Już od progu czując intensywne, mieszające się ze sobą zapachy ziół i olejów. Podejrzewała że dla zabójcy ze zmysłem węchu to musiała być istna tortura.
"Ale zaraz zajmę się tym, jeśli tylko możesz mi przypomnieć na co czekasz"
Krocząc po wnętrzu przyglądała się suszonym roślinom zwisającym na sznurkach z belek pod sufitem. - Skończyły mi się leki przeciwbólowe, maść na poparzenia i.. - zamilkła na chwilę i wysunęła zza kołnierza yukaty małą kartkę z lekami przepisanymi od medyka. Podała ją chłopakowi i uśmiechnęła się do niego łagodnie. Po czym złapała za końcówkę rękawa i zbliżyła do czoła, które ostrożnie przetarła, a potem polik. - Miałeś tu trochę ziemi.. - szepnęła ciszej i zabrała dłoń z jego twarzy. - Czy.. masz może coś.. co pomogłoby mi.. w spokoju przespać noc..? - spytała odwracając wzrok od zielarza. Tak. Miała koszmary, każdej nocy budziła się zlana potem a potem już nie umiała usnąć.
- I.. czy jest coś.. co pomogłoby ze.. ze wspomnieniami? Mam problem żeby przypomnieć sobie.. pewne wydarzenia.. wszystko jest jak za mgłą.. niewyraźne.. rozmazane.. czasami pozbawione nawet kształtu.. ale głosy.. i dźwięki.. - zacisnęła mocniej szczękę i westchnęła cicho pod nosem. -.. może jakieś zioła.. pomagające na skupieniu.. sama nie wiem.. nie znam się na tym.. przepraszam.. jeśli wymagam zbyt wiele.. - dodała po chwili.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Skinął głową, słysząc jej słowa i już orientując się, o których mieszankach była mowa. Przyjął kartkę, skupiając się na znakach na moment, aby móc lepiej nawigować po zamówieniu. Pamiętał, że chciał zaproponować silniejszy lek znieczulający całe miejsce, chociaż zawsze przy niektórych środkach zalecał ostrożność, z racji że po częstym stosowaniu można było zupełnie utracić czucie w danym miejscu.
Wręcz zamarł wpatrując się w kartkę, kiedy ręka go dotknęła. Wstrzymał powietrze, nie będąc w stanie się nawet poruszyć w tej chwili, czując jak jeszcze bardziej się zestresował. Serce zaczęło mu dudnić, a on wręcz od razu zalał się rumieńcem, nie będąc pewnym gdzie i czy powinien w tej chwili uciekać.
- A... T-tak... Przepraszam... - wybełkotał wręcz niezrozumiale na słowa, że miał na twarzy glebę.
Słysząc zaraz o koszmarach, podszedł do jednej z szuflad, która w rzeczywistości była pełna jednej mieszanki - naparu na sen, a u boku znajdywały się tabletki, które wręcz zmuszały zabójców do zaśnięcia, zupełnie odcinając ich układ nerwowy od funkcjonowania. Wielu w końcu przychodziło z problemami ze snem do niego, nawet jeśli nie mówił o tym na głos nigdy. To było wstydliwe, dla każdego, więc nie potrzebowali przecież większej dawki poniżenia.
- M-mam... Napar na sen, który powinien wpłynąć na jego jakość, ale bardziej skuteczne mogą okazać się tabletki, które odetną zupełnie... - powiedział, chociaż zaraz na jego twarzy pojawiła się konsternacja. Może, gdyby użył odpowiednich kadzideł na skupienie? Do medytacji? Mogłyby być dobrym pomysłem, do zapalenia podczas treningu oddechu - mógł spróbować zdziałać pod kątem wydolności płuc, co ułatwiłoby medytację. A może...
- Nie ma magicznego kwiatka, który pomaga, albo przypomni... Ale... Kadzidła, które mogą pomóc na koncentrację - powiedział, wahając się przez moment. A mieszanka, która podczas jego pracy go odcięła? Grzyby, które znalazł w okolicy..?
Przesunął się przy blacie, zbierając poszczególne środki. Żywica i gelsenium były głównym składnikiem maści znieczulającej.
- Ale zacznijmy od początku... Poza naparem znieczulającym, mogę przygotować... Maść. Ale może ona pozbawić zupełnie czucia jeśli będzie zbyt często używana... - wyjaśnił, a po chwili zawahał się znów. - Mogę również, kiedy uzupełnię zapasy, dać ci kawałki kory wierzby jako doraźniejszy lek. Żuta, powinna pomóc na ból i być bezpieczniejszą od niektórych środków, które przygotowuję - wyjaśnił, widząc to co przepisał sam medyk i nie mając zamiaru nie wykonać zamówienia - choć widział jak często było ono ostatnim czasem uzupełnienie. Znał je niemalże na pamięć, bo zmieniało się wyłącznie dawkami.
Podniósł wzrok na moment na dziewczynę, chcąc kontynuować, kiedy dostrzegł jak jej rękaw dziwnie się układał - i że nie mógł dostrzec dłoni. Zawahał się na moment, wracając spojrzeniem do pasty, którą ugniatał w moździerzu.
- Mogę zapytać, który jest twoim przewodnim zmysłem? Czasem właściwości roślin mogą zadziałać lepiej, kiedy odpowiednio się je połączy z tym, na co jest się wrażliwym... - wyjaśnił, w głowie zaczynając analizować potencjalne mieszanki na kadzidła.
dialog #7d9360
"M-mam... Napar na sen, który powinien wpłynąć na jego jakość, ale bardziej skuteczne mogą okazać się tabletki, które odetną zupełnie..."
- ..odetną zupełnie.. - powtórzyła z nadzieją w głosie. Brzmiało dobrze! Brzmiało lepiej niż dobrze, raczej tego potrzebowała! Wzięła więc napar i tabletki jakby to pierwsze nie za wiele dało. W końcu przespanie całej nocy w spokoju było niczym marzenie do spełnienia. Nie chciała po raz enty widzieć zmasakrowanej twarzy Kamy i słyszeć przy tym odgłos rozrywanych mięśni. Wzdrygnęła się na samą myśl tego wspomnienia. Poczucie winy ją dosłownie wyniszczało powoli acz skutecznie od środka. Nienawidziła tego uczucia, zwłaszcza że nigdy nie miała sobie nic do zarzucenia aż do teraz..
Na wzmiankę na temat kadzideł skinęła lekko głową. Brzmiało dobrze. Wszystko co pomoże jej w końcu sobie wszystko przypomnieć! Ile by oddała za te wspomnienia? Pewnie własną duszę, bo inaczej nie wyobrażała sobie dalszego funkcjonowania.
"Ale zacznijmy od początku... Poza naparem znieczulającym, mogę przygotować... Maść. Ale może ona pozbawić zupełnie czucia jeśli będzie zbyt często używana..."
- Całkowicie.. że.. nie będę miała czucia w ciele już na zawsze? - spytała z lekkim przerażeniem w głosie. - ..czy ten efekt zniknie po odłożeniu maści? - spytała dla pewności. Brak ręki był już wystarczającą niedogodnością ale brak czucia w rejonie barku i łopatki nie brzmiał wcale kolorowo. Wolała czuć ból i swoje ciało niż nie czuć nic.
"Mogę również, kiedy uzupełnię zapasy, dać ci kawałki kory wierzby jako doraźniejszy lek. Żuta, powinna pomóc na ból i być bezpieczniejszą od niektórych środków, które przygotowuję"
- Brzmi dobrze.. - powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach. Widać było że chłopak się znał na rzeczy. Znał się na swoim fachu jak mało kto i było to bardzo imponujące. Nie mogła nie czuć respektu w jego kierunku za jego wiedzę i ciągłą pomoc członkom korpusu. Wpatrując się w niego widziała gdzie spojrzał i jak szybko uciekł wzrokiem z jej rękawa. Odwróciła wzrok. - Wybacz jeśli moja obecność cię w jakimś stopniu krępuje.. - szepnęła pod nosem. Słyszała szepty i dostrzegała spojrzenia niektórych zabójców na jej widok. Nie były one przyjemne momentami. Sporo osób czuło się w jej towarzystwie źle, morale podupadały za co było jej po prostu głupio.
"Mogę zapytać, który jest twoim przewodnim zmysłem?"
- Słuch.. - odpowiedziała ze spokojem w głosie, ametystowe spojrzenie spoczęło na wiszących na sznurach ziołach zawierzonych pod sufitem.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Tak powinny... Ale trzeba z nimi ostrożnie. Mogą pomóc na sen, ale również długotrwale go zaburzyć, jeśli będą nadużywane - wyjaśnił pośpiesznie, kiedy padło kolejne pytanie, przy którym na moment się zawiesił. Nie był do końca pewny - nie był w stanie odpowiedzieć bardziej niż zakładając jedynie dany scenariusz.
- To jest... możliwe - powiedział powoli, choć wyraźnie przy samym zastanowieniu, jakby się uspokoił - jakby jego myśli bardziej niż na obecności zabójczyni skupiły się właśnie na preparacie. - Trudno określić mi długotrwałe skutki w maściach i środkach, nad którymi sam pracuję. Dla organizmu człowieka... powiedziałbym, że to tak. Zabójcy mają dużo większą tolerancję na substancje i środki... Nie mam też tak dużej próby, jakie będą długotrwałe skutki. Rośliny, których używam, nawet w naturalnym występowaniu, kiedy zerwane, mogą spowodować małe poparzenia czy odrętwienia, krótkotrwałe i raczej nie zagrażające bardziej. Przy maści, jej zadaniem jest ukojenie bólu w danym miejscu, więc stosowana zbyt często może uszkodzić tymczasowo miejsce... Głównie ze względu na stężenie... - wyjaśnił, kiedy jego myśli zaczęły iść w kierunku środków, które mógłby użyć zapobiegawczo. Podłoże, aby po zastosowaniu maści, nałożyć coś negującego lub kojącego - których roślin mógłby użyć? Może korzenie? Nie, nie korzenie, one zazwyczaj działały zbyt silnie.
To nie twoja obecność, to po prostu obecność, przeszło mu przez myśl, i nawet jeśli mogłoby to ukoić myśli jego rozmówczyni, nie zdobył się na podobne wyznanie. Był w końcu zestresowany niemalże każdym spotkaniem, każdą rozmową, szczególnie z kimś, kogo nie znał.
Nie chciałem się gapić. Nie zauważyłem wcześniej. Czy to bóle w związku z utratą...
Otworzył usta na moment, jakby chciał wypowiedzieć słowa - może zadać pytanie - ale żaden dźwięk się nie wydostał. Nawet, kiedy czuł że powinien coś powiedzieć, to jedyne co się nasilało to gula w jego gardle. Co miał powiedzieć? Jak to powiedzieć? Nie powinien się wychylać, nie powinien...
- Nie... - nie krępuje, nie przejmuj się? Nie dokończył nawet, nie będąc pewnym, a może nawet nie mając na tyle odwagi, żeby mówić podobne rzeczy. W końcu sam doskonale był świadomy jak działały myśli, posuwające podobne założenia. Zresztą, sam nawet nie był pewny czy obecność zabójczyni sprawiała mu dyskomfort przez fakt, że ta nie posiadała ręki - raczej czuł, że to jego wzrok mógłby być nie na miejscu dla niej.
Słysząc o słuchu, po chwili skierował się w stronę jednej z szafki, wyciągając jeden z pojemników, których rozpoznał zapach od razu. Był dość kujący, intensywny, ale bardziej interesowała go w tej chwili właściwość proszku, który tam się znajdywał.
- Są rośliny, które wmieszane w kadzidła wydają odgłosy, jeśli myślisz, że to mogłoby pomóc ci w koncentracji... lub relaksacji... To bardzo cichy dźwięk. Właściwie to inny zabójca zwrócił mi na to uwagę przy jednych z kadzideł, które otrzymał... - wyjaśnił, prędko po tym ruszając w stronę niewielkiego paleniska i narzucając nieco proszku na sucho do garneczka, a po tym pozwalając mu się zacząć prażyć. Dźwięk choć niesłyszalny dla samego Fukuro, był stanowczo po stronie tych głębokich i ciepłych, mógł przywodzić na myśl trzaskające spokojnie drewno w palenisku.
- Możemy po kolei próbować różnych połączeń w kadzidłach... Nie mam niestety nic działającego mocniej na słuch... znaczy się na sam słuch tak bezpośrednio... ale jeśli lubisz jakieś dźwięki... to można pomyśleć o odpalaniu kadzideł w danym miejscu i spróbować się zrelaksować - powiedział, chociaż zaraz poczuł, jak idiotycznie mógł brzmieć - bo w końcu nie do końca był pewny, jak mogło wyglądać lubienie dźwięków. Chociaż czy sam nie miał ulubionych? Szelest liści na wietrze, ćwierkanie ptaków gdzieś w tle, ale przede wszystkim zawsze skupiał się na zapachach...
- Usiądź, jeśli potrzebujesz - powiedział dość nagle, znów nieco nerwowo, jakby dopiero się zorientował, że powinien być gospodarzem w tym miejscu, zaraz wysuwając spod jednego z blatów stołek.
dialog #7d9360
Zauważyła że rozmowa na temat roślin i leków przychodziła mu o wiele swobodniej niż sama interakcja z nią. Przykro jej się zrobiło na samo podejrzenie, że biedak się stresuje przy innych. Sprawiał wrażenie bardzo sympatycznego. Na ustach zagościł delikatny uśmiech dla pokrzepienia zielarza.
Wsłuchiwała się z uwagą w wyjaśnienia chłopaka odnośnie zadanego przez nią pytania. Instrukcje od zielarzy były niczym paciorki dla mnich. Należało ich przestrzegać nie tylko po to żeby rekonwalescencja przebiegła sprawnie, ale też po to aby sobie nie zaszkodzić przez przypadek.
"Nie..."
Skinęła lekko głową, nie potrzebowała elaboratów z jego strony na temat tego jak się czuł, jeśli takowych nie chciał wydawać. Choć brała pod uwagę że tylko tak powiedział, żeby nie poczuła się gorzej niż dotychczas. Obserwowała go jak krzątał się po pomieszczeniu po tym jak powiedziała mu jaki ma rozwinięty zmysł.
"Są rośliny, które wmieszane w kadzidła wydają odgłosy, jeśli myślisz, że to mogłoby pomóc ci w koncentracji... lub relaksacji... To bardzo cichy dźwięk. Właściwie to inny zabójca zwrócił mi na to uwagę przy jednych z kadzideł, które otrzymał..."
Na twarzy pojawiło się zaskoczenie. W sumie nie myślała o tym żeby zmysłu słuchu wykorzystać do próby odzyskania wspomnień. Choć wspomnienie tego obrzydliwego odgłosu powodowało u niej momentalny paraliż i jakiś nieprzyjemny wewnętrzny ból. Z miejsca próbowała zapomnieć o tym dźwięku. Może gdyby zacisnęła mocniej szczękę i przebrnęła przez tą torturę, to szybciej by jej wspomnienia wróciły. Warto było spróbować.
Odgłos który roznosił się po pomieszczeniu był naprawdę przyjemny. Przechyliła lekko głowę w bok, zamykając przy okazji oczy. Zupełnie jakby siedziała przed paleniskiem, wsłuchując się w przyjemne trzaskanie drewna pod wpływem wysokiej temperatury. Łagodny uśmiech sam powoli wpełzł na jej usta, choć był tak delikatny, że ledwo dostrzegalny.
"Możemy po kolei próbować różnych połączeń w kadzidłach..."
Skinęła lekko głową w geście zgody na tą propozycję.
"..ale jeśli lubisz jakieś dźwięki..."
- Deszcz.. - powiedziała nieco ciszej, ale na tyle żeby ją usłyszał. - Lubię.. gdy pada deszcz.. lubię jego zapach.. i dźwięk kropel uderzających o różne powierzchnie.. - dodała po chwili. - Ale to co jest teraz.. też jest przyjemnym odgłosem.. - powiedziała powoli unosząc powieki do połowy.
Gdy podsunął jej taboret, usiadła na nim grzecznie. - Cieszy mnie.. że mamy w korpusie kogoś takiego jak ty.. kogoś kto się tak stara każdego dnia.. żeby pomagać nam.. naprawdę.. jesteś bezcennym członkiem naszej organizacji.. mam nadzieje że o tym wiesz.. - odezwała się ze spokojem, nie patrzyła na niego nawet. Ametystowe spojrzenie wpatrywało się w ususzone kwiaty. Nie chciała go bardziej krępować. - Bardzo doceniam wszystko co robisz dla mnie.. i dla moich towarzyszy.. jeśli kiedyś byś czegoś potrzebował.. czegokolwiek.. jakiś konkretnych roślin.. czy specyfików trudnych do zdobycia.. z radością ci pomogę w ich zdobyciu.. cokolwiek to by nie było.. możesz na mnie liczyć.. - kontynuowała swoją wypowiedź. Mówiła szczerze, prosto z serca. Zabójcy byli ważną częścią jej życia, byli dla niej na pierwszym miejscu.. za każdego oddałaby życie w ułamku sekundy. Nie ważne czy to był wojownik, kowal, medyk czy zielarz. Oni wszyscy byli dla niej ważni, chciała żeby byli bezpieczni.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Intuicyjnie zabrał się do pracy. Przede wszystkim coś na płuca, na pomoc w uspokojeniu się i zapanowaniu nad oddechem - yuzu było zawsze dobre dla zabójców. W końcu nawet jeśli dla samej zabójczyni mogło się zdawać, że opcja zupełnego otępienia byłaby lepsza, nie chciał aby była pod uspokajającym wpływem wszystkiego dookoła. Kadzidła mogły pomóc jej w medytacji, nie otępić umysłu, czym mogły zaowocować same leki nasenne i przeciwbólowe. Wciąż w końcu zależało mu na dobrze zabójców - na ich stanie, na tym aby to co im oferował nie pogarszało ich stanu.
- Może nawet zwykły spacer byłby dobry... w okolice strumienia chociażby - rzucił cicho, nie będąc pewnym czy w ogóle miało to sens - bo na pewno zabójczyni na to wpadła już wcześniej. Mogła o tym pomyśleć, to było dość oczywiste, jeśli lubiła ten dźwięk - mogła nawet podświadomie lgnąć w takie miejsca, tak jak on zawsze najlepiej czuł się po prostu w lesie, otoczony roślinami, o których wiedział więcej niż powinien. Wiedział, gdzie w lesie szukać pożywienia i co zbierać - wiedział, czego szukać na przeziębienie, na sen, na bóle głowy czy na rany. Może wręcz łatwiej byłoby mu przeżyć w lesie niż w mieście otoczonym przez ludzi.
Choć zaraz poczuł jak w jego gardle zaczęła rosnąć gula - było coś niekomfortowego za każdym razem, kiedy słyszał podobne słowa. Może dlatego, że tak nie uważał? Może dlatego, że nie był pewny, co nawet odpowiedzieć? W końcu miał się zacząć wykłócać? O co? Że nie miała racji? Wiedział, że jego umiejętności i wiedza były przydatne - i dlatego pracował nad nimi, aby być przydatnym dla korpusu i pomagać. Ale to nie było wystarczające, bo w końcu tyle czasu, ile zostało mu poświęcone... Gdyby nie korpus, byłby gdzieś w lesie - może nie żyłby, może już dawno inny demon by się zjawił w wiosce pod Edo? Może nawet nie byłby w pełni świadomy, że mieszkali tak niedaleko stolicy...
- To nic. W taki sposób mogę się odwdzięczyć, pomagając członkom korpusu - za trening, za naukę, dodał już w myślach, chociaż nie mówił wcale głośno, próbując zachować sposób - a jednak jego głos drżał w niepewności. Nie czuł się komfortowo wchodząc na ten temat, kiedy ktoś zaczynał mu dziękować - może dlatego, że po prostu nie czuł się komfortowo wokół innych ludzi? W końcu to on był winny temu, że nie został zabójcą - nikt inny, tylko i wyłącznie on. Zmarnował czas, zmarnował zasoby, które mogły pójść na kogoś, kto mógł się stać właśnie zabójcą. W końcu pomagać z roślinami mógł każdy - a jednak nie wiedział, w jaki inny sposób miałby się odwdzięczyć niż podobna pomoc. Może dlatego miał tendencję do robienia zbyt wiele? Ale po tylu latach wszystko zdawało się przychodzić mu z łatwością. Szukanie połączeń, szukanie zapachów które mogłyby dobrze współpracować...
W moździerzu powoli lądowały kolejne, ususzenie części roślin. Skórka yuzu, mieszanka która okazywała się być kojąca w dźwięku, kiedy wystawiona na ogień...
- Dziękuję, będę pamiętał... - powiedział cicho, jeszcze ciszej jakby miał problem z wydostaniem się słów - a jednak wiedział, że podobna oferta zawsze padała. Mógł ją zbywać, mówiąc że nie chciał zawracać głowy - że często trzeba było zboczyć ze ścieżki, że niektóre rośliny wyglądały na tyle pospolicie, że były trudne do rozpoznania, ale niewiele przecież to dawało, kiedy ktoś chciał się po prostu odwdzięczyć.
Przesunął się znów, sięgając po kolejny składnik - tym razem już sproszkowany, trzymamy w jednym z ceramicznych naczyń na tyle dużych, że znajdujących się na podłodze pod stołami. Wysunął je ledwo, otwierając przykrywkę i zaraz naczyniem nabierając trochę proszku, który miał zadziałać jako substancja związująca kadzidło.
- Masz zapachy roślin, które lubisz? Yuzu będzie dominować w samych kadzidłach, ale mogę coś dodać jeszcze... - powiedział, jakby chciał wypełnić czymkolwiek swoje własne zażenowanie sprzed chwili. Znacznie łatwiej rozmawiało mu się właśnie o roślinach. Tam nikt nie oceniał, tam nie musiał zgadywać kto i co miał na myśli - nie musiał się zastanawiać, co ma odpowiedzieć, bo w końcu wszystko było jasne, a nawet jeśli nie to była zawsze opcja do dowiedzenia się czegoś.
dialog #7d9360
- mhm - skinęła lekko głową z grzeczności bardziej niż czegokolwiek innego. Doceniała w końcu fakt, że chłopak się starał jej pomóc na wszelakie możliwe sposoby. Ale gdyby chodziło o szum wody to pewnie by teraz nie wspominała o tym. Dla kogoś z wyczulonym słuchem, łatwo było rozróżnić odgłosy. Jak chciała posłuchać deszczu, to musiała niestety poczekać na takowy.
Uważnie się przyglądała temu co robił. Ametystowe ślepia śledziły każdy jego ruch, uważnie przyglądając się temu co robił. Było to na swój sposób fascynujące, jak dobrze się odnajdywał w pomieszczeniu, pełnym ziół w najróżniejszej postaci.
"To nic. W taki sposób mogę się odwdzięczyć, pomagając członkom korpusu"
- W takim razie doskonale rozumiesz, czemu ja chcę się Tobie odwdzięczyć za pomoc jaką otrzymuję od Ciebie.. - dodała po chwili z łagodnym uśmiechem na ustach. W ten sposób koło się zamykało, on chciał pomagać innym, więc nie powinien się dziwić że inni chcieli jemu też w jakiś sposób pomóc. W końcu rozumiejąc tą symbiozę, nie mógł odtrącić czyjejś ręki. Nawet gdyby był zbyt dumny by o nią prosić z własnej woli.
"Masz zapachy roślin, które lubisz? Yuzu będzie dominować w samych kadzidłach, ale mogę coś dodać jeszcze..."
- Lilie.. - odpowiedziała z miejsca. - .. i.. um..zapach cedru wymieszanego z cytrusami.. - delikatny rumieniec pojawił się na jej policzkach. W końcu ten zapach też bardzo polubiła, zwłaszcza że należał do osoby do której czuła coś głębszego. Ironią losu byłoby, gdyby Fukuro miał wyczulony zmysł węchu i wiedział który zabójca płomienia tak pachnie. Chyba by się spaliła z zażenowania w tym momencie.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Dlatego też o wiele łatwiej było mu rozmawiać o samych zapachach - o roślinach, o środkach. O wszystkim, co mógł zrobić, byleby nie myśleć i nie rozmawiać o oferowanej pomocy. Nie chciał wykorzystywać kogoś, a czuł się jakby to miał zrobić...
- Lillie? I cedr... Z yuzu będą się dobrze komponować, nie będę dodawał więcej, bo to już cytrus... chyba, że odrobinę... - zaczął się zastanawiać, a o ile jego wyczulonym zmysłem był właśnie węch, nawet nie przeszedł mu przez głowę powód, dla którego zabójczyni lubiła ten zapach. Nie przywiązywał w końcu uwagi do plotek, ani do zażyłości między innymi. Starał się mieć jak najmniej kontaktu z innymi, po prostu czując się bardziej komfortowo, kiedy był sam - można było uznać, że trudno było mu zwracać uwagę na wszystkich dookoła.
Zabrał się jednak do pracy, zbierając po miejscu potrzebne mu składniki i zabierając się sprawnie do przygotowania kadzideł. Pierw zarówno korę cedru, jak i ususzone lillie i yuzu starł na proszek, aby zaraz dodać jeden z ważniejszych składników do kadzideł, który był spoiwem i miał zapewnić, że te utrzymają stożkową formę, kiedy zostaną usypane do formy, czym również prędko się zajął. Sam przepis był bardzo prosty, szczególnie w formie stożków, jedyne co to musiało przeschnąć...
Wiedząc o tym, sięgnął po jeden z woreczków, zaraz sypiąc do niego proszku tego samego, którego użył do uformowania samych kadzideł.
- Niewiele to pomoże tymczasowo, ale zawsze więcej... Znaczy... w kwestii zapachu, jeśli ma ci to pomóc. Bo kadzidła będą musiały jeszcze przeschnąć, ale to mogę ci wysłać pakunek, kiedy będą gotowe - zaproponował, zamykając dokładnie woreczek i podając zabójczyni. - Mam nadzieję, że zapach nie jest zbyt agresywny... Mogę to jeszcze zmienić, znaczy, kadzidła będą miały bardziej intensywny... Ale rozpalone na dworze, nie będą aż tak drażniące...
dialog #7d9360
Przyjęła woreczek z mieszanką zapachową i zbliżając do twarzy zaciągnęła się zapachem. Czuły uśmiech sam wpełzł na jej usta, uwielbiała lilie ale ten zapach cedru był dopiero czymś przyjemnym. O dziwo obie wonie, przeplatające się ze sobą dawały dziwne poczucie. Wzdrygnęła się nagle, czując jak policzki delikatnie się jej nagrzały z jakiegoś niewyjaśnionego powodu.
- Te zioła na sen do herbaty dodać.. tak? - powtórzyła dla upewnienia się, że dobrze zrozumiała wcześniejszą instrukcję. - I na bój.. to do żucia? Swoją drogą co się stanie jak któryś z tych specyfików zmieszam z alkoholem? Czekają mnie jakieś nieprzyjemne skutki uboczne? - dodała jeszcze dla pewności. W końcu lubiła się napić i to wcale nie mało. To tym bardziej wolała wiedzieć czego się mogłaby spodziewać po takiej kombinacji. Czy lepiej być wtedy odizolowaną od reszty ludzkości żeby czasem się nie skompromitować jakimś dziwnym zachowaniem.
Powoli podniosła się ze swojego miejsca, czekając aż Fukuro spakuje wszystkie przygotowane rzeczy w jedno zawiniątko, bo reszta zamówienia pewnie zostanie wysłana przez jakiegoś innego Ne gdy będzie gotowe. Mogła poczekać na kadzidła. Ale przeciwbólowe leki i te na lepszy sen były dla niej teraz priorytetem bo zwyczajniej skończyły jej się zapasy już. A ból momentami był nie do zniesienia. Gdy dostała wszystko, delikatnie się skłoniła przed młodzieńcem, dziękując mu za jego ciężką pracę i ruszyła w stronę swojego pokoju.
z tematu
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- T-tak - potwierdził, czując jak jego głos się nieco złamał. Odchrząknął zaraz, skiwając pewniej głową. - Do herbaty lub parzyć same, w herbacie będą miały oczywiście lepszy smak, chociaż sam napar z ziół nie smakuje źle - wyjaśnił. - Jeśli nie będą działać w połączeniu z herbatą, zaparzone same w mniejszej ilości wody powinny być bardziej skoncentrowane, i ich działanie powinno być wtedy silniejsze... - dodał nieco ciszej, przez moment jeszcze raz w głowie sprawdzając samego siebie - próbując przypomnieć sobie co znajdywało się w mieszance i czy o niczym na pewno nie zapomniał. Przygotowywał ją już dziesiątki razy - a jednak wciąż testował samego siebie czy na pewno nie popełnił błędu z przyzwyczajenie, czy nie był zbyt pewny co wpłynęłoby na jakość środków...
- Tak, do żucia - zawahał się na moment, słysząc pytanie o alkohol. Nie był do końca pewny - a i pytanie o ilość alkoholu, który zabójczyni miała na myśli nie wydawało się być na miejscu. Zamiast tego, wbił wzrok w blat w wyraźnym zastanowieniu, próbując w pamięci przypomnieć sobie, które składniki w jaki sposób reagowały z alkoholem - choć w rzeczywistości wiedział, że wszystkie, bo w końcu rośliny były również stosowane przy kuchni, ale i nadawaniu smaku alkoholu.
- Przy sporadycznym piciu... nie powinno być problemu... - zaczął powoli i ostrożnie, jakby sam temat miał go zaboleć w opowiadaniu. Nie chciał zostać źle zrozumiany - nie chciał posądzić kobiety o nadużywanie alkoholu, bo nie mógł znać natury pytania.
Przystąpił w tym czasie jeszcze do starannego pakowania wszystkiego. - Jeśli zauważysz osłabione działanie lub jego brak, możesz ze mną się skontaktować. Jeśli będziesz miała podejrzenie, że to za sprawą alkoholu, postaram się przygotować inną mieszankę - powiedział w końcu, podając kobiecie pakunek, który miał nadzieję, że rzeczywiście będzie w stanie jej pomóc.
Prędko odwdzięczył ukłon, nigdy nie czując się komforotowo, kiedy ktoś mu dziękował za coś, co leżało w jego obowiązkach - bo nie czuł się, że robił aż tak wiele. Przecież mógł robić więcej niż teraz - powinien robić więcej, tworzyć mieszanki które nie budziłyby wątpliwości i które skutecznie mogłyby pomagać zabójcom.
z/t
dialog #7d9360
Nie możesz odpowiadać w tematach