Choć zauważył jak szybko szła praca i jak dużo zamówień byli w stanie wykonać, szczególnie tych z listy dla medyków - i jak wypełniona była tak niewielka przestrzeń znajdującego się budynku przy ogrodzie. Fukuro miał problem ze znalezieniem miejsca dla siebie - ze znalezieniem zajęcia innego niż odpowiadanie na pytania czy pomoc komuś, kto akurat poprosił i też dlatego czuł się zupełnie jak nie na swoim miejscu. Gdzie nie spojrzał, zazwyczaj wiedział czym mógłby się zająć - w tej chwili jednak było zupełnie inaczej. Gdzie nie spojrzał, widział wszystkie stanowiska już zajęte przez innych, którzy pracowali - i do których nie miał żadnych pretensji czy wątpliwości, że pracowali dobrze. Czuł się po prostu zbędny w danej chwili, zupełnie wytrącony z tego jak zazwyczaj czuł się w samym ogrodzie.
Może dlatego też w końcu ukrył się pośród roślin, nie martwiąc się tym że był cały umorusany w ziemi, kiedy klęczał między sadzonkami i upewniał się, że roślinom nic nie zagrażało - sprawdzanie ich gałęzi, przyjrzenie się systemowi korzennemu, ale i zaplanowanie, które rośliny trzeba było wymienić na nowe, zasadzając je w odpowiednim momencie roku, aby nie posiadali zbyt dużej luki w zaopatrzeniu, z którego przecież korzystali nagminnie.
Nie zauważył nawet upływu czasu, w ciągu którego inni zielarze nie tylko skończyli przygotowanie środków, ale zajęli się również i dostarczeniem ich do zamawiających - a niektóre przygotowali do wysyłki. W końcu jednak wyprostował się pomiędzy roślinami, umorusany w ziemi, ale i znacznie spokojniejszy - tym bardziej, że ogród wrócił do spokoju, jaki zawsze cenił w tym miejscu.
Zerknął do środka przybudówki, upewniając się że nikogo już tam nie było, wypuszczając oddech ulgi.
Wszedł głębiej, porządkując jedynie przelotnie to co było potrzeba - bo inni Ne zostawili przecież za sobą porządek. Nawet tego nie mógł zrobić.
Spojrzał jeszcze na listę pozostałych zamówień, głównie tych prywatnych i indywidualnych dla członków korpusu. Większość była tą samą prośbą - czymś na sen, czymś na ból. A jednak wiedział przecież, że zabójcom było trudno prosić o te środki, zupełnie jakby prośbą mieli przyznać się do własnych słabości. Nie mógł się temu dziwić, sam przecież stronił od jakichkolwiek próśb, nawet kiedy wiedział, że nie były one wyłącznie jego widzimisię.
Zawahał się przez moment, kiedy wyjrzał na zewnątrz chcąc już wrócić do własnego domu, widząc niespodziewanie wysoką postać. Stanął w drzwiach, nieco zadzierając głowę, im bliżej mężczyzna znajdywał się ogrodzenia, jakby chciał się mu przyjrzeć - nie trwało to długo, bo wzrok Fukuro wbity został w ziemię, kiedy pokłonił się łagodnie, i tam już został. Zresztą, łatwiej było mu po prostu nie patrzeć na rozmówcę.
- Przepraszam, większość Ne już się rozeszła, mogę jakoś pomóc..? - zapytał cicho, kiedy stało się dla niego jasne, że mężczyzna celowo zaszedł w okolice ogrodu. Zawahał się też zanim odsunął od wejścia, gestem dłoni niepewnie zapraszając zabójcę do środka niewielkiej chatki. Uważnie przyglądał się zawieszonym rusztowaniom, na których schły zioła, czy mężczyzna przypadkiem nie będzie o wszystko zahaczał...
- Przepraszam, musimy korzystać z przestrzeni jaką mamy, a rośliny najlepiej suszyć w cieniu... - wydukał cicho, zaraz wyciągając spod jednego z blatów stołek, na którym można było przysiąść, mając nadzieję że w ten sposób wzrost gościa nie będzie aż tak potencjalnie destruktywny dla niewielkiej chatki.
dialog #7d9360
To była już trzecia jego noc od przybycia do głównej siedziby korpusu i nic się nie zmieniło, a szczerze mówiąc dzisiejsza noc była najgorsza ze wszystkich. Rano obudził się w takim stanie, że sam nie wiedział czy jeszcze żyje, czy jest już w agonii. Był zmęczony, lecz nie mógł usunąć tego zmęczenia, ponieważ sen nie przynosił ukojenia. I chyba właśnie dlatego postanowił wreszcie coś z tym zrobić, a nie czekać i liczyć, iż samo przejdzie. Himiko pewnie dawno już by go ochrzaniła za takie zachowanie, a Tsuru poprawiła, lecz żadnej z nich nie było przy nim. Jego obecny wygląd również mógł podziałać motywująco na podjęcie tej decyzji, tak samo jak spojrzenia jakie rzucali mu inny przebywający w Yonezawie. Można było powiedzieć, że już wyglądał jak chodzący trup i nie potrzebował do tego pomocy demonów. Pomimo silnego postanowienia wzięcia się za swoje problemy miał sporo rzeczy, które musiał zrobić dzisiejszego dnia. Wiedział doskonale, że nie było to zbyt dobre dla jego zdrowia, ale miał obowiązki, które musiał wykonać. Ponownie wiedział, że jego głowa zostałaby zmyta, ale co zrobić. Tak czasami bywało.
W domu zielarzy pojawił się pod koniec dnia, kiedy większość osób kończyła już swoje prace, treningi, bądź inne zajęcia i udawała się do swoich domostw na odpoczynek. On też chętnie by odpoczął, więc właśnie dlatego przybył do tego miejsca. W pewnym sensie było to przyznanie się do słabości, lecz on już dawno wyrósł z tego typu problemów. Był zwykłym człowiekiem, ze słabościami. Jeśli więc istniało coś co mogłoby mu pomóc, to byłby zwyczajnym głupcem, gdyby z takiej pomocy nie skorzystał. Wiedział, że powinien był przyjść wcześniej, ale niektóre rzeczy sprawiły mu więcej trudu niż powinny. Najwidoczniej brak snu już się przekładał na problemy z koncentracją. Na całe szczęście ktoś w ogrodzie jeszcze był. Słyszał poruszanie się pomiędzy grządkami, a kiedy zbliżył się do ogrodzenia to dostrzegł pojedynczą osobę, która najwyraźniej już go zauważyła. Nie było to zbyt trudne zważywszy na wzrost Ryōty. Nie wiedział, czy mężczyzna przy wejściu do domku była zielarzem, ale warto było spróbować.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Jeśli tak, to mogę przyjść jutro. Po prostu potrzebuję czegoś – mówił ciemnowłosy samuraj, starając się nie wymuszać niczego na rozmówcy. Z tego co widział był on umorosany ziemią, co świadczyło, iż ciężko pracował i z pewnością też już chciałby odpocząć. Na szczęście zielarz chyba zlitował się nad samotnym zabójcą i gestem zaprosił go do środka, gdzie szybko podstawił mu stołek. Zapewne po to, aby Ryōta swoją głową nie zahaczył o coś. Było tu dość nisko, ale samuraj starał się, by niczego nie strącić w drodze do pomieszczenia. Na tyle koncentracji w sobie jeszcze miał, by nie poruszać się jak jakaś bestia wśród waz. Usiadł na stołku i rozejrzał się, a jego rozmówca miał teraz doskonały widok na twarz Nishiōji. Cera była szarawa, oczy podkrążone oraz przekrwione, a sama jego mina mówiła, że nie jest wszystko dobrze.
- Rozumiem. Postaram się nie zająć zbyt dużo czasu. Potrzebuję czegoś na sen. Coś co pozwoli mi przespać noc – powiedział zabójca oddechu płomienia, przechodząc od razu do sedna sprawy. Nie chciał marnować swojego, ani jego czasu.
Lekko pokręcił zaraz głową na jego słowa o tym, że mógłby wrócić na następny dzień.
- Nie, w porządku, nie przeszkadzasz - powiedział cicho, jakby w pośpiechu, nie wiedząc jakich innych słów miałby użyć. Może to doganiało go ogólne zmęczenie? Może kwestia zbyt dużego tłumu? Był pewny, że powinien nie pojawiać się po prostu w ogrodzie na następny dzień, może spróbować pracować z zacisza własnego domu? Wydawało mu się to sensowne - uciec z problematycznych dla niego sytuacji wymagających użytkowania jego nieistniejących umiejętności społecznych, i zaszyć się daleko od innych.
Może też mógłby napić się herbaty?
Sięgnął po jedną z i tak już brudnych ścier, wycierając ręce z ziemi - nawet jeśli nie dawało to aż tak wiele, czuł się nieco zażenowany, kiedy uświadomił sobie jak musiał prezentować się w tej chwili. Jak dziecko bawiące się cały dzień w polu czy innym lesie, choć wcale nie było to dalekie od prawdy. Kopanie w ziemi nie sprawiało mu problemu, nie reagował na myśl o tym niechęcią - pozwalało mu to lepiej zrozumieć rośliny, z którymi pracował, w jaki sposób wyrastały i kiedy można było używać ich do specyfików.
Starał się nie przyglądać innym osobom - w jakiś sposób go to stresowało, więc jedynie przemknął wzrokiem po rozmówcy. Zmęczenie - komu z zabójców nie towarzyszyło po długich podróżach, zadaniach, czasem wyczerpujących treningach? Kto z zabójców sypiał dobrze? Miał wrażenie, że nikt, a ilość zwracających się do niego o pomoc właśnie w tej dokładnie sprawie jedynie wzrastała.
Od razu zaczął zastanawiać się nad dawką dla zabójcy - czy standardowe powinny być skuteczne? Napar powinien zadziałać niezależnie od sytuacji, ale nie był już tak pewny z lekami, które to też często odradzał jako pierwszą próbę. Wiedział, że łatwiej było spróbować czegoś słabszego w pierwszej kolejności.
- Rozumiem... - przerwał w końcu swoją ciszę, która mogła trwać dłużej niż jemu samemu się zdawało, bo w końcu był przyzwyczajony do własnej ciszy. Mogło się nawet wydawać na początku, że ignorował swojego rozmówcę - ale raczej zastanawiał się nad jego problemem, z którym przyszedł, bo choć wielu zabójców zwracało się do niego o pomoc ze snem, tak nie u każdego ten problem prezentował się w podobny sposób. - Problemem są.. koszmary? Albo ogólne zmęczenie..? - zapytał, zaraz też się reflektując. - Oczywiście nie musisz odpowiadać, po prostu... to może pomóc z dobraniem odpowiednich środków. Czasem to też może być problem, że wyostrzone zmysły zbyt mocno przeszkadzają we śnie... - dodał ciszej, wzrok wbijając w jedną z szafeczek na blatach. - Mam napary pomagające w śnie, mogą też sole relaksacyjne pomóc w odpoczynku, ale i późniejszym śnie. W najgorszych przypadkach, kiedy już nic nie pomoże, mogę przygotować leki, ale zazwyczaj... to jest takim środkiem ostatecznym... - mówił dość powoli i niepewnie, mogło się zdawać że ze zmęczenia lub ogólnej niechęci do pomocy, gdzie prawdą był u niego zwykły stres, bo w końcu nie znał swojego rozmówcy - a nawet z tymi, których znał odrobinę lepiej, wciąż miał problem z prowadzeniem swobodnie konwersacji.
dialog #7d9360
Miał też szczęście. Pomimo tego, iż przyszedł dość późno to jeszcze był ktoś z zielarzy. Tak przynajmniej mógł wywnioskować po jego zachowaniu oraz ubiorze. Z pewnością nie był to inny poszukujący pomocy zabójca. Ryōta z pewnością nie miałby problemu, gdyby w razie czego musiał przyjść na drugi dzień. Byłoby to bolesne i owszem miałby kolejną kiepską noc, lecz przecież nie robiłby afery z takiego powodu. Skoro przetrwał już tyle to jeszcze jedna noc by go raczej nie zabiła, czyż nie? Pewnie nie, ale jego koncentracja już i tak była na niezbyt dobrym poziomie. Jeśli teraz z tym czymś nie zacznie robić, to może się to dla niego źle skończyć, bądź i dla innych, którzy zaufają jego umiejętnością. Mógłby się ganić za swoją wcześniejszą ignorancję, lecz nic z tym już nie zrobi.
Do środka wszedł ostrożnie i powoli starając się, by niczego nie uszkodzić. Wiedział iż jego wzrost jest czasami niezbyt poręczny, więc skup się Ryōta. Nie chciał zniszczyć czyjejś pracy, a wiedział jak ciężko wyhodować dobre zioła, a następnie przygotować miksturę. Kiedy więc wskazano mu miejsce gdzie mógł usiąść to szybko wykonał to polecenie. Czuł się trochę jak u jakiegoś lekarza, ale w pewnym sensie tak było. Ten człowiek miał mu pomóc z jego problemami, więc poniekąd był jego lekarzem. Widział jak zielarz obserwuje jego personę i słucha jego wyjaśnień. Zapewne oceniał jego stan i zastanawiał się co można mu podać. Wokół nich panowała cisza i było to nawet relaksujące. Nie przerywał zadumy niepotrzebnymi słowami. Z ciekawości pozwolił sobie się rozejrzeć po pomieszczeniu. Rzadko bywał w takich miejscach, więc gdy miał możliwość warto było popatrzeć i może nauczyć się czegoś nowego. Życie to wieczna nauka i ze wszystkiego można wyciągnąć jakąś lekcję jak to powiadał jego ojciec. W końcu cisza została przerwana i wzrok zabójcy płomienia ponownie spoczął na zielarzu.
- Nie zakwalifikowałbym tego jako koszmar, choć sam już nie wiem. Bardziej jak jeden monotonny sen. Historia z przeszłości. Noc w noc i nie daje odpocząć. Nie mogę się zregenerować. Po prostu czuję jakby mój umysł cały czas pracował. Jest to irytujące i jednocześnie tracę koncentrację. Ciężko mi się skupić – mówił Nishiōji, a jego rozmówca z pewnością mógł zauważyć jak dwa lub trzy razy się zatrzymywał, aby znaleźć właściwe słowo, bądź wrócić do rytmu. – Leków z pewnością nie chciałbym na razie brak. Może od czegoś łagodniejszego? Coś co pozwoli mi się wyciszyć? – zapytał.
Nie chciał zaczynać z jak najmocniejszego uderzenia, lecz to jego rozmówca był tutaj specjalistą, więc to do niego będzie należała decyzja. No właśnie. Dopiero po chwili ciemnowłosy zrozumiał, że nawet się nie przedstawił.
- Ahh. Wybacz moje maniery. Jestem Nishiōji Ryōta. Miło mi cię poznać – powiedział i wyciągnął w jego stronę dłoń. Wolał nie wstawać, aby nic nie postrącać.
Gdyby nie temat, w którym mógł się poczuć nieco lepiej, a który kręcił się wokół środków nasennych, z pewnością byłby jeszcze bardziej zestresowany. Zamiast tego można było jednak dostrzec zaangażowanie z jego strony, nawet jeśli słowa próbowały utknąć mu w gardle. Zanim wypowiedział coś, kilkukrotnie rzeczywiście się powstrzymywał i wahał, jakby nie chciał zostać źle odebranym.
Może dlatego w pierwszej chwili nie skojarzył, że podobne zawahania u rozmówcy mogły wynikać z jego problemów i niewyspania, z ogólnego zmęczenia organizmu?
- Sole do kąpieli, sole zawsze są dobre... I herbata. Na pierwszy krok powinno być to dobre... - powiedział, zastanawiając się nad samą kwestią snu. Nierozwiązane problemy? Nawet jeśli sen był monotonny i uciążliwy, przecież mogło to oznaczać, że coś dręczyło mężczyznę, ale on sam nie był przecież odpowiednim osobnikiem o drążenia podobnych tematów i sytuacji. Dlaczego by miał go dopytywać o coś takiego? Dlaczego...
Słysząc jednak przedstawienie się, a zaraz po tym wyciągniętą do niego dłoń, zawahał się. Nieco nawet pobladł, wyraźnie jeszcze bardziej zakłopotany, tym bardziej kiedy przesunął wzrok na własne dłonie, które wciąż były pokryte ziemią i błotem. Przebarwienia po pracy z różnorodnymi roślinami, do tego już od dawna się przyzwyczaił, ale podanie dłoni komuś, kiedy jego były w podobnym stanie...
I to komuś, kto miał cokolwiek więcej przy swoim imieniu? Czyjego nazwisko miało... znaczyć coś? Cokolwiek? Nawet jeśli nie znał, nie rozpoznawał tych nazwisk którymi inni zabójcy się przedstawiali. A on co posiadał? Zwykłe imię, którym nie reprezentował nic. Czuł ucisk, widząc dalej wyciągniętą dłoń, kiedy w końcu złożył dłonie i pokłonił się, choć stanowczo zbyt głęboko jak na zwykłe przedstawienie, od razu jakby w obawie przed urażeniem rozmówcy.
- Prze.. przepraszam, moje dłonie są wciąż brudne od pracy, od ziemi. Zajmowałem się roślinami w ogrodzie... - wydukał wręcz w stresie, podnosząc się niepewnie z powrotem dopiero po chwili, tym bardziej uświadamiając sobie, że przecież nie podzielił się jeszcze swoim imieniem.
- Fukurō... nazywam się, znaczy. Przepraszam. Miło mi cię poznać Nishiōji - zwrócił się, choć jego głos wyraźnie drżał, co jeszcze bardziej go stresowało. Był zły na samego siebie, kiedy znów pokłonił się, chociaż tym razem już płycej, przedstawiając się, a nie przepraszając od razu.
- Jeśli mógłbym wiedzieć czy są smaki lub zapachy, za którymi nie przepadasz..? Wiedziałbym, które z roślin wykluczyć z mieszanki... oczywiście niebezpieczne są... te które po kontakcie wywołują nieprzyjemne skutki... poparzenia czy wysypki... Ale preferencje osobiste, przy relaksie, również są istotne... - powiedział, chociaż brzmiał coraz niepewniej, mając przecież w głowie, jak bardzo się ośmieszył jeszcze przed chwilą, i jak bardzo nie potrafił wysłowić.
dialog #7d9360
- Soli nie próbowałem, ale herbatę już przerabiałem i dalej przerabiam. Lubię napić się dobrej herbaty, lecz ostatnio nawet ona nie pomaga. Wyciszanie przed snem czy gorąca kąpiel, też nie przynoszą ulgi. Dlatego też postanowiłem przyjść do kogoś, kto może posiadać większą wiedzę ode mnie – rzekł Ryōta. Jak każdy chyba człowiek starał się poradzić sobie samemu z problemem, lecz on nie ustępował, a jedynie narastał, co mogło prowadzić do dość poważnych, a także groźnych konsekwencji. Zarówno dla niego, jak i dla osób postronnych.
Dostrzegł też jego zawahanie kiedy wyciągnął w jego stronę dłoń. Jakby się obawiał tego czy może to zrobić. Ryōta w swoim życiu już wielokrotnie widział takie zachowanie. Może nie wszystkie były skierowane do niego, ale wiedział mniej więcej czego może to dotyczyć. To była przynajmniej jego interpretacja, gdyż zbyt mało wiedział o tym zielarzu, aby wysnuć coś więcej, jednak co nieco już widział. Zbladł nieco, kiedy usłyszał, że przedstawia się pełnym imieniem i nazwiskiem. Raczej nie chodziło o wagę nazwiska. Bardziej wzrok młodszego członka korpusu skupiał się na jego dłoniach, które były pobrudzone od pracy. Czyżby uważał, że nie wypada? Może, choć to też był jedynie domysł. Ostatecznie ręka nie została podana, a skończyło się na lekkim ukłonie.
- Nic nie szkodzi. Nie przeszkadza mi bród na dłoniach Fukurō – powiedział ciemnowłosy użytkownik oddechu Płomienia. W końcu w trakcie zabijania demonów czy pracy jako policjant, jego dłonie często się brudziły. No, ale może jego rozmówca nie lubił podawania dłoni. To też była jakaś opcja do rozpatrzenia.
- To jest dobre pytanie. Daj mi chwilę pomyśleć – powiedział samuraj i przez chwilę się zamyślił. Niby proste pytanie, ale szczerze mówiąc trzeba było się naprawdę nad tym zastanowić. Co lubił, a czego nie. Czy kiedykolwiek coś go uczuliło?
- Hmm.. Szczerze mówiąc nie przepadam za gorzkimi rzeczami. Jak trzeba to przełknę, ale osobiście wolę unikać. Lubię smażone potrawy. Może lekko pikantne. Nie pogardzę słodkimi czy kwaskowatymi. Co do uczuleń to szczerze nie mam pojęcia. Nigdy nic takiego mi się nie przytrafiło, więc być może nie posiadam takich, bądź jeszcze na żadne nie natrafiłem – odparł Ryōta po chwili namysłu. Z pewnością gdyby dłużej nad tym myślał mógłby powiedzieć coś więcej, ale chyba jego rozmówcy nie chodziło o tak szczegółową wiedzę.
- Czy preferencje smakowe naprawdę mają jakikolwiek wpływ na leczenie? Wybacz, że pytam, ale większość życia słyszałem, że lek ma być skuteczny i pomagać, a nie smakować. I szczerze mówiąc większość z nich smakowała okropnie – powiedział ciemnowłosy i uśmiechnął się szeroko.
- Jakie herbaty pijasz? - dopytał, choć nie brzmiało to w żaden sposób jak coś co mogłoby mieć znaczenie w tej sytuacji. Oczywiście, że sam zielarz przepadał za różnorodnymi naparami, nie tylko samą herbatą i chętnie spędziłby czas właśnie rozmawiając na ten temat, a może i parząc coś do spróbowania, jednak w tej chwili powodem jego pytania była chęć pomocy. Może problem leżał właśnie w piciu zbyt dużej ilości herbaty - lub picie jej mogło go wzmagać? Był to trop warty zbadania, jeśli nie przyniosłoby to efektów to zawsze dobrze było wykluczyć konkretną opcję i skierować się w innym kierunku. Tym bardziej, że mógł zawsze dobrać odpowiednie rośliny, które mogłyby wpłynąć kojąco na umysł, a przy okazji zaspokoić samą potrzebę napicia się naparu.
Zaraz po tym jednak znów się zawahał. Uśmiechnął się nerwowo, bardziej przez wzgląd, że zupełnie nie wiedział co miałby odpowiedzieć - bo nie podejrzewałby, żeby któryś z zabójców w korpusie obawiał się pracy czy brudu, nie przy ilości treningów i zadań, które przecież otrzymują. Jednocześnie... czuł ogromny dyskomfort. W końcu nie było to kulturalne, aby podawać brudne z ziemi dłonie. Nawet jeśli nie martwił się tym aż tak bardzo zazwyczaj...
I tak sięgnął po dłuższej chwili po jeszcze inną ścierkę, którą również zaczął wycierać dłonie, choć bardziej z myślą o tym, aby przygotować mieszanki.
Kiedy Nishiōji się zastanawiał, zielarz w tym czasie rzeczywiście zaczął poruszać się przy szafeczkach i szufladkach, otwierając je i wrzucając do naczynia suszonki. Kwiaty, nasiona, gałązki, korę, owoce - różne części roślin, choć wiedział, że nie było dla niego dużego wymogu w tej chwili, aby w specyficzny sposób je łączyć. Wystarczyło odpowiednio zmieszać...
- Jeśli pojawią się problemy z oddychaniem, lub wysypka, lub objawy które cię zaniepokoją, przede wszystkim udaj się po pomoc medyka. Jeśli nie będzie to bardzo doskwierające, będę w stanie przygotować maść bez konsultacji z medykiem... ale zawsze jest lepiej się upewnić - powiedział, nieco pewniej, kiedy temat mógł wrócić na samą pomoc i jego wiedzę, ale i przestrogi. W końcu posiadał wiedzę na temat składników, na temat roślin i ich działania - ale rzadko był w stanie zrozumieć bez samej rozmowy, co i kiedy trzeba było podać. Jeśli ktoś mu mówił o bólach w danym miejscu, wiedział co podać. Ale czy zawsze miał rację? W końcu medycy byli od tego, aby diagnozować pacjentów i szukać przyczyn - on im tylko pomagał dostarczając odpowiednich środków.
- Och, to... lek ma być skuteczny, ale sam powiedziałeś, że nie chcesz leków... - wyjaśnił cicho, zaraz podrzucając lekko w misce składniki, aby te się wymieszały. Po tym już zaczął przesypywać je do do lekkiego, bambusowego pojemnika. - Niektóre herbaty pobudzają bardziej niż pomagać zasnąć. Może to nie być dużą zmianą, ale sam napar z magnolii powinien pomóc, a żeby mógł pomóc, powinien też smakować. Kora powinna dodawać odrobiny pikantności, ale same kwiaty są bardziej słodkie i aromatyczne, więc smakowo nie powinna być nieprzyjemna ta mieszanka... - wyjaśnił, zaraz podając bambusowy pojemnik zabójcy. Po tym prędko jednak się obrócił, znów szukając po szafkach składników, choć w tej chwili wiedział, że same sole były już nieco bardziej wymagające od niego do przygotowania.
- Rośliny są lekarstwem. To co jemy, to co pijemy, więc... smak ma znaczenie. Chociaż za dużo jednej rośliny, kiedy przyrządzam maści czy leki, nie będzie smaczne, bo jest tego wszystkiego już nadmiar... - dodał, znów zaczynając zbierać składniki, choć tym razem rozdzielił je do kilku naczyń, odkładając poszczególne na blat, wyraźnie przygotowując się do pracy. - Oczywiście na długotrwały stres nie ma magicznego lekarstwa... - powiedział ostrożnie, bo w końcu trudno było mówić o czymś podobnym, kiedy ktoś przyszedł po pomoc - właśnie po to lekarstwo, które miało zabrać wszystkie troski tego świata. Problem był w tym, że to nie istniało. Gdyby było inaczej, problemy ze snem nie byłyby tak powszechne w korpusie. - Ale jeśli pojawia się jeden sen, może... no, może musisz coś zrobić w związku z tym... co miało miejsce? - zawahał się, czując jak słowa utykały mu w gardle, czując zażenowanie sugerując coś podobnego. Jakby nieproszony się wtrącał w cudze sprawy, do których nie był przecież zapraszany - w końcu miał przygotować wyłącznie coś, co miało pomóc się zrelaksować i zasnąć.
- Przepraszam, nie chciałem nic sugerować... to po prostu... przepraszam... - wydukał, czując że sam nie wiedział nawet co miałby powiedzieć w tej sytuacji, ciesząc się wyłącznie, że był odwrócony do rozmówcy tyłem, kiedy stanął przy blacie, aby zająć się przygotowaniem soli do kąpieli. - Przygotuję kilka porcji soli, tak aby używać ich co pięć dni... Napar można pić codziennie, do dwóch może nawet trzech razy, nie będzie stanowić to problemu - powiedział, jakby chciał uratować samego siebie podobną zmianą tematu.
dialog #7d9360
- Rozumiem... Genmaicha powinna być w porządku, ale sugerowałbym ograniczenie pozostałych herbat, a raczej sięganie raczej po napary ziołowe. Herbaty są napojem... pobudzającym, bardzo dobrym i skutecznym, ale jednocześnie mogącym utrudniać zasypianie... Zazwyczaj nie w tak dużym stopniu... ale warto spróbować zapobiec ewentualnym czynnikom, które mogłyby ten stan u ciebie nasilać - wyjaśnił po krótce, nie chcąc wnikać aż tak bardzo w kwestię składników zawartych w liściach herbaty, ale i tego jaki wpływ miało na nie nie tylko sama obróbka późniejsza, ale i hodowla. Hodowanie zacienionym miejscu czy pełnym słońcu wpływało na jakość, na barwę, na smak, ale i to jak silnie dana herbata mogła pobudzić w przyszłości.
Chociaż skoro już wiedział również, co pijał mężczyzna, a nie chcąc za bardzo aby jego ewentualne zapasy herbat poszły na stracenie, sięgnął do kolejnego woreczka i kolejnych szufladek, ponownie je uzupełniając wszystkim co uznał za potrzebę, a był to tym razem prażony ryż. W ten sposób mógłby uzyskać z senchy coś bliższego podobieństwu genmaichy, korzystając z tych samych składników. Nie sugerowałby czegoś podobnego w wypadku droższych herbat - nie miałby nawet odwagi na podobne bluźnierstwo!
- To... to chyba tak... znaczy, łatwiej to nazwać lekami... - powiedział, odwzajemniając lekko uśmiech, choć wciąż był dość zestresowany, jakby niepewny. - To... nawyk. Rozmawiając z medykami muszę wiedzieć co dokładnie trzeba im podać, co przygotować... Maść może być lekiem, ale nie musi, napary niektóre również... Leki zazwyczaj działają dużo silniej na organizm, trudniej jest też je przyrządzić od samych podstaw, tak samo jak przygotować składniki, szczególnie kiedy trzeba skupić się na pozyskaniu konkretnego składniku. Napary są dużo prostsze do przygotowania, mają dużo większy margines popełnienia błędu. Dodanie łyżeczki więcej płatków kwiatów rzadko będzie problemem w całości, może stanowić czasem problem w samym smaku, ale nie odbije się byt silnie na samym zdrowiu - mówił, jak na siebie, zaskakująco dużo. Ale również w trakcie tego wywodu jego nerwowość zdawała się kompletnie znikać - jakby tutaj na tym polu
czuł się pewniej chociażby przez własne umiejętności. Wiedział jak kogoś nie zatruć, wiedział jak komuś pomóc, wiedział jak komuś zaszkodzić - wystarczyło dobrać odpowiednie gałęzie, liście, kwiaty czy korzenie, doprawić to ewentualnie niektórymi żyjątkami. W końcu robaki czy drobne zwierzęta były równie fascynujące i bogate w ilości zastosowań. Podobnie do grzybów. - Tak, właściwie... to jak gotowanie. Przynajmniej przygotowywanie tych prostszych rzeczy, nie leków. Dawka, która musi być skoncentrowana w lekach wpływa w zupełnie inny sposób na smak, i trudniej jest nim również manipulować, skoro jest tylko określona ilość, którą można zamknąć w porcji... Wtedy priorytetyzuje się skuteczność, a nie smak. Ale przy naparach czy solach, albo kadzidłach, można również pomyśleć o smaku... lub zapachu - wyjaśnił, znów ponownie zabierając się do przygotowania soli. Z nimi sprawa była nieco bardziej skomplikowana w kwestii dobierania składników, a jednocześnie wydawały się być całkiem podobne w produkcji do naparów. Wystarczyło odpowiednie składniki wsypać do miski i wymieszać, a następnie przesypać do saszetki - a nawet kilku.
- Raz, dwa razy w tygodniu, aby nie wywoływały podrażnień na ciele, szczególnie jeśli będziesz miał wciąż otwarte rany. Naturalnie wtedy sam medyk powinien ci odradzać kąpieli w źródłach... ale jeśli wyrazi na nie zgodę, wtedy zawsze słuchaj się medyka. I wystarczy stosować jak zwykłe - wyjaśnił, układając już gotowe saszetki na stoliku. Było tego więcej niż przypuszczał, ale skoro zabójca sam poprosił o pomoc, nie mógłby mu odmówić - tym bardziej, że widział znacznie częściej jak inni zmagali się z otwartą prośbą, nie będąc w stanie jej wyrazić, kiedy znajdywali się w potrzebie.
- Jeśli znajdziesz się gdzieś na trakcie i w potrzebie do uzupełnienia zapasów, możesz do mnie posłać. List lub kruka, postaram się dostarczyć coś dla ciebie lub skierować, gdzie możesz tego dalej szukać... przynajmniej do czasu póki nie uda ci się rozwiązać tej kwestii.
dialog #7d9360
Skinął głową, samemu nie wiedząc zbyt wiele o sprawach kryminalnych - może poza tym, że lepiej było takowych unikać. Nie mieszać się w nic, co nie było twoją sprawą. Nie brać w tym udziału, kiedy się nie powinno... A przynajmniej chciałby wierzyć w to, że tak postępował, bo stanowczo zbyt często przeczył własnym myślom i przekonaniom, zbyt chętnie udzielając innym pomocy, nawet pomimo swojego lęku i dyskomfortu w obecności innych ludzi.
- Oh... nie, nie, to nie tak... nie wiem jak pomóc potrzebującym - zaprzeczył dość prędko, nieco zaskoczony pytaniem. - Jeśli przychodzisz do mnie z bólem brzucha i powiesz mi, że to ból brzucha... to jestem w stanie ci pomóc. Ale jeśli ból brzucha jest spowodowany czymś innym... to co ci podam może ci nie pomóc, albo pomóc tymczasowo. Albo nawet pogorszyć ból - wyjaśnił dość ostrożnie, nie będąc pewnym czy dobierał odpowiednich słów. Praca, ale i odpowiedzialność medyków go... przerastała. I przerażała. Mógł eksperymentować, mógł przygotować środki, które powinny pomóc, ale każdy środek, który przygotowywał na życzenie medyków, z czasem również dopracowywał zgodnie z ich wytycznymi. - Wiem jak pielęgnować ogród, jak suszyć i przetrzymywać składniki, jak je łączyć... to nie jest zajęcie medyków. Nie wszystkich przynajmniej... - wyjaśnił, zaczynając na nowo błądzić wzrokiem gdzieś po podłodze i ścianach, byleby unikać wzroku rozmówcy. W końcu nie zasługiwał na pochwały - jedyne co robił to pomagał jak potrafił, bo okazał się nie mieć umiejętności potrzebnych do opanowania oddechu. Nie mógł w pełni wykazać się w walce, ale też nie mógł znieść faktu, że zmarnował cudzy czas i zasoby korpusu. Oczywiście, że nie mógł tak po prostu... przestać próbować. Ale bycie medykiem było czymś, co go przerażało. Nie przez rannych - to byłaby łatwiejsza część pracy, zajmowanie się nieprzytomnymi, którzy nie mogli się odezwać. Gorzej, kiedy w grę wchodzili ci żywi i świadomi, co miało miejsce dookoła.
Początkowo jeszcze bardziej się zestresował, słysząc o prośbie, jednak kiedy pojawiła się kwestia nauki, dość prędko skierował się do jednej z szafek, z której wyciągnął kilka zapisanych i przyozdobionych zielników, które sam przepisywał nie tylko na początku swojej nauki i pomocy w szeregach ne, ale i w wolnym czasie. Choć teraz miewał go coraz mniej.
- To wszystko jest wiedzą z praktyki... trudno ją odtworzyć, jeśli nie można znaleźć się na szlaku. Ale mogę ci użyczyć materiałów, z których inni również się uczą - wyjaśnił, zakładając że jednak mężczyzna potrafił czytać. Właściwie większość zabójców potrafiła, co wciąż było dla niego zaskakujące... W końcu wiele mówiło to o nich - szczególnie o tych, którzy przychodząc do korpusu już posiadali te umiejętności. - Jeśli nie jesteś w stanie zidentyfikować czy roślina jest trująca, czy nie, nie jedz jej. To jest... często najskuteczniejsza rada jaką jestem w stanie ci dać - wyjaśnił, nie będąc do końca pewny jak zabójca płomienia widziałby podobną naukę. Wiedział, że Eri wspominała mu o tym, że powinien wziąć uczniów - ale raczej nie to miał na myśli Nishiōji. W końcu był zabójcą, miał ważniejsze rzeczy na głowie niż kopanie grządek.
dialog #7d9360
- Rozumiem, chociaż im więcej słucham tym coraz bardziej jestem zszokowany ile przeróżnych kombinacji można uzyskać – rzekł samuraj z lekkim uśmiechem na twarzy. Zawsze szanował osoby, które wykazywały się wiedzą w danej dziedzinie, a także specjalistów. Czy to medycy, mistrzowie miecza, tancerze, śpiewacy czy też zwyczajni rybacy. Każdy kto poświęcił swój czas na doskonalenie pewnej zdolności zasługiwał na taki sam szacunek. Rozumiał iż cała wiedza o roślinach z pewnością pochodziła z lat prób, błędów, eksperymentów i długiej oraz mozolnej nauki. Wszystko to skutkowało tym, że jego rozmówca był tutaj i pomagał innym w potrzebie. Może niektórzy tego nie doceniali, ale z pewnością była to pomoc, która wielu uratuje życie, a z pewnością w jakiś sposób ulży. Podobnie było w jego pracy. Nie każda sprawa była taka sama oraz nie każdy wiedział wszystko, ale najważniejsze to było wiedzieć co zrobić i jak łączyć poszczególne rzeczy.
- Rozumiem – rzekł Nishiōji, kiedy młody zielarz tłumaczył mu, czego różni się od medyków. Różnica w wiedzy, może i umiejętnościach, ale chyba przede wszystkim w pewnej odpowiedzialności. Medycy musieli babrać się z ranami ciętymi, flakami, złamaniami oraz całą masą innego gówna, za które rzadko kto im kiedy dziękuję W końcu przecież to był ich obowiązek. Fukurō zaś im pomagał. Może nie tak jak wszyscy myśleli, ale to była spora pomoc. Sprawiał, że inni nie musieli się martwić o lekarstwa czy zioła. Praca w cieniu, ale niezwykle ważna.
- W każdym razie z pewnością jesteś nieocenionym członkiem Korpusu. Cieszę się, że mamy kogoś takiego – powiedział i lekko poklepał chłopaka po ramieniu. Możliwe, że mało kto mu dziękował za jego ciężką pracę, a niestety to właśnie na takich osobach przeważnie opiera się całe społeczeństwo. Niestety większość osób o tym zapominała. No i chłopak był miły o czym świadczyło to, że po jego pytaniu praktycznie natychmiast podał mu zielnik. Ryōta popatrzył najpierw ze zdziwieniem, ale następnie uśmiechnął się szeroko.
- Bardzo dziękuję za ten dar, ale jesteś pewny, że mogę go wziąć? Nie będzie ci potrzebny, aby szkolić nowych zielarzy? – zapytał, jednocześnie zaczynają przeglądać zielnik. Był dobrze przygotowany, a z tego co widział na szybko to informacje były podane w bardzo przystępny i jasny sposób.
- Cóż. Będę miał to na uwadze i będę uważał. Dziękuję jeszcze raz za wszystko. Czy jest coś jeszcze o czym mam wiedzieć? Co w przypadku zakończenia brania leków i nie ustąpienia problemów, ewentualnie ich powrotu? Zgłosić się do ciebie czy szukać już wtedy medyka? – zapytał Zabójca Oddechu Płomienia.
- To może... po prostu brzmi tak skomplikowanie. Bardziej niż jest w rzeczywistości. To wszystko... to po prostu praktyka. Rozumiesz, kiedy musisz po prostu uczysz się, co możesz zjeść z lasu, a po czym zacznie boleć cię brzuch... a po tym... no cała reszta to już idzie po tym - powiedziała niepewnie, zupełnie nie przyzwyczajony do dobrych słów na temat jego zajęcia - i nawet nie łączyło się to z faktem, że nie słyszał ich często, a po prostu z tym, że nie do końca wiedział jak powinien się w podobnych sytuacjach zachowywać, szczególnie kiedy szczerze sam nie wierzył w to, aby był niezastąpiony w korpusie. Nie był w końcu kimś wyjątkowym, ani utalentowanym. Wykorzystywał wiedzę, która w korpusie już była - z czasem uzupełniając ją o nowe informacje. Ale to przecież każdy inny na jego miejscu mógłby również zrobić.
Tym bardziej spuścił wzrok na kolejne słowa pochwały, ale i poklepanie po ramieniu. Nie był nieocenionym członkiem korpusu - nie potrafił walczyć tak jak niektórzy, nie opanował nigdy żadnego oddechu. Nie wyróżniał się żadną umiejętnością przecież, a jeszcze miał wrażenie, że niektórym przeszkadzał, kiedy tylko próbowałby się odezwać. Jedyne co potrafił to przygotować środki czy zaopiekować się wisterią - i innymi roślinami w ogrodach. Ale czy to była umiejętność, które nie mógłby się nauczyć równie dobrze ktoś inny?
- Och, tak, to nic wielkiego, w ramach nauki często samemu tworzy się zielniki. A to są... podstawowe rośliny, które możesz znaleźć na szlaku. To nie problem, aby przygotować nowy, a raczej praktyka czy dla mnie, czy dla innych ne - wyjaśnił, wciąż ze wzrokiem wbitym w ziemię, jakby obawiał się go podnieść. Jego myśli same kierowały się w stronę tego, że samuraj mógłby starać się zapewnić go o istocie pracy zielarza, ale nie mieć tego na myśli - a może z jeszcze innych, tylko sobie znanych powodów, po prostu go okłamywać. W końcu trudno było Fukuro uwierzyć w coś podobnego, żeby miał rzeczywiście jakieś większe znaczenie. Zbyt głęboko był przekonany o tym, że było zupełnie przeciwnie. - I nie ja odpowiadam za szkolenia, więc nie będzie mi potrzebny - doprecyzował jeszcze szybko, ciszej, i bardziej pod nosem, nie mając pojęcia jak miał się czuć z faktem, że kolejna osoba podsuwała mu to, że mógł nauczać - ale tym bardziej nawet nieświadomie. Nie nadawał się na nauczyciela przecież. Wiedział i potrafił jeszcze zbyt mało, jeszcze...
- A, to... jeśli skończą się środki, a wciąż nie będziesz w stanie dobrze się wysypiać, możemy zastanowić się nad czymś nowym też w konsultacji z medykiem... A jeśli problemy nawrócą, również możemy poszukać kolejnych środków, które mogłyby lepiej zadziałać. Gdyby coś zaczęło cię niepokoić, zgłoś się do mnie. Albo do medyka... - powiedział, zastanawiając się jeszcze przez moment, ale w końcu pokręcił głową. - Nie... nie wydaje mi się. Napary na pewno nie powinny zaszkodzić, ale jeśli problem leży głębiej, mogą zaszkodzić. Ale będzie to widoczny problem wtedy... więc po prostu bądź uważny czy wzamian za sen, nie pojawiły się inny problemy.
dialog #7d9360
- Oczywiście. Nauka przez doświadczenie metodą prób, błędów oraz sukcesów. Chociaż jedzenie wszystkiego co się znajdzie w lesie nie należy do najbezpieczniejszych. Warto w tym przypadku posiłkować się wiedzą, którą już ktoś spisał – rzekł i uśmiechnął się szeroko. Nauka poprzez próbowanie różnych rzeczy z pewnością była interesująca, ale czasami trzeba było posiłkować się tym co już zostało napisane i sprawdzone. W końcu po co wyważać już raz otwarte drzwi, czyż nie?
Poza tym Ryōta uważał, iż w Korpusie każdy jest potrzebny. Każdy pełni jakąś rolę. Mniejszą czy większą, ale ostatecznie to poszczególne osoby pracowały na rzecz całej organizacji oraz walki z demonami Muzana. Tak samo było w siłach Policji. Każdy pracował na to, aby cała organizacja służyła społeczeństwu i aby ludność cywilna czuła się bezpiecznie.
- Cóż. W każdym razie i tak dziękuję. Zawsze to miło coś takiego otrzymać, gdyż wcale nie musiałeś tego robić – powiedział i ponownie się uśmiechnął szeroko. Czasami dobroć była okazywana przez tak małe gesty. Niby nic nieznaczące. Niby coś co można dość szybko stworzyć, ale w dalszym ciągu była to rzecz, która należała do zielarza i nie musiał się nią dzielić. Mógł mu dać wskazówki i tyle. Zamiast tego postąpił w inny sposób, zupełnie bezinteresownie. Takie drobne gesty odbijają się echem i w odpowiednim momencie oddadzą mu sprawiedliwość. Ciemnowłosy samuraj widział jednak jak chłopak spuszcza wzrok. Cóż było tu coś nad czym trzeba popracować, ale to nie było jego zadanie, ani nawet nie czuł się uprawniony by coś takiego robić. Nie znali się też za dobrze, aby mógł dawać mu jakieś rady, czy też starać w jakiś sposób na niego wpłynąć.
- Hmm. Może powinieneś zacząć nauczać. Z pewnością masz dużo wiedzy, która niejednej osobie by się przydała. Warto to przemyśleć – rzekł Ryōta. Warto było zacząć od małych kroków i następnie próbować dalej. No, ale to wszystko zależało od Fukuro. Nikt nie mógł za niego decydować.
- Dobrze. Z pewnością będę miał to na uwadze i postaram się nie zaniedbywać. Mam jednak nadzieję, że wszystko się dobrze skończy. Jeszcze raz dziękuję za twoją pomoc – powiedział olbrzym i uśmiechnął się znów szeroko, poklepując zielarza delikatnie po ramieniu. Następnie wstał i wyszedł starając się niczego nie strącić. Kiedy jednak był przy bramie postanowił dodać jedną rzecz.
- Fukuro. Warto czasami pamiętać, że uśmiech jest jednym z najlepszych lekarstw. Warto się uśmiechać i nie myśleć za bardzo negatywnie. Jesteś porządnym człowiekiem. Dziękuję – powiedział zabójca oddechu płomienia, a następnie oddalił się. To była naprawdę udana wizyta.
Z/t
- Właśnie dlatego przeglądam stare zielniki, czasem pojawia się w nich coś, co inni mogli przeoczyć lub pominąć. Doświadczenie wielu osób zawsze jest cenne - wyjaśnił z lekkim uśmiechem, choć wcale nie był co do tego przekonany. Cóż, było prawdą, że rzeczywiście to robił przez ten powód - ale też i dlatego, że sam był niepewny. Sprawdzał siebie czy nie popełnił jakiegoś błędu, sprawdzał czy miał rację, sprawdzał... wszystko. Czy nie pomylił się co do własnych obserwacji, co do działań rośliny. Bał się, że przez jego błąd ktoś mógłby zostać ranny.
Nie zależało mu w końcu na cudzej krzywdzie. Chciał pomagać jak mógł - i wciąż czuł się, że nie jest w stanie robić tego tak skutecznie jakby chciał. Brak czasu doskwierał mu najbardziej, choć bardziej dlatego, że chciałby być wszędzie jednocześnie. Jeśli chciał przygotowywać skutecznie środki, musiał testować i badać działania roślin - musiał szukać nowych roślin i sprawdzać, jak reagowały z innymi i jakie dawały efekty. A może powinien skupić się na produkcji środków, o których już wiedział? A może tym, jak efektywniej używać tego, co tworzył, już w samej walce...
Paranoja go ogarniała niemalże każdego dnia, wraz z wyrzutami, że wciąż robił niewystarczająco dużo. Był niewystarczający.
- To naprawdę nic... - powtórzył cicho, choć możliwe, że bardziej przez wzgląd na to, że nie wiedział jak inaczej miałby odpowiedzieć. Nie uznawał, żeby wykazał się większym zaangażowaniem niż ktoś inny postawiony na jego miejscu - no i dodatkowo w końcu nie zwykł odmawiać członkom korpusu pomocy. Choć może pod tym względem czasem powinien być ostrożniejszy?
W końcu ostatnie wydarzenia pokazywały, że wszyscy powinni być ostrożniejsi. Wszyscy powinni pilnować się kilkukrotnie bardziej. Przeszło mu momentami przez myśl, że ktoś mógłby wykorzystać jego specyfiki przeciwko korpusowi - ktoś mógłby zechcieć...
Może dlatego powinien nie wspominać o tym jak zapobiegać ich działaniu? Może powinien podjąć się prób zapobiegawczym? Może...
Skinął delikatnie głową, nie odzywając się, stresując już na samą myśl o podjęciu się nauki kogoś. Nie czuł się na siłach, kiedy sam dostrzegał jak wielu rzeczy jeszcze nie rozumiał i jak wiele jeszcze było przed nim pracy. Nie znali dokładnego powodu, dla którego to wisteria była tak skuteczna w walce z demonami - i nie wiedzieli czy istniała jeszcze inna roślina, która mogłaby w ten sposób oddziaływać, czy można by było w jakiś sposób sprawić, aby sama wisteria była znacznie prostsza do uprawy. W końcu praca z rośliną wymagała nie tylko wiedzy, ale może i przede wszystkim czasu, którego często mogło brakować.
- W razie pytań odnośnie roślin, zawsze możesz posłać. Póki bardziej się nie ociepli prawdopodobnie będę w wiosce... albo możesz wysłać kruka - zaoferował się, wzrokiem uciekając wszędzie byleby nie na spoglądać na zabójcę. Czuł ulgę, że towarzystwo miało zamiar go już opuścić - wolał nie dyskutować na niektóre tematy. Po prostu było to w jego odczuciu po prostu łatwiejsze...
- To... a... tak... to... nic... - wydukał, słysząc go jeszcze zanim całkiem wyszedł. Wstrzymał powietrze, jakby to miało w jakiś sposób uratować go z tej sytuacji, wypuszczając dopiero w chwili, gdy zabójca na pewno nieco się oddalił. Wciąż nie rozumiał, co miały znaczyć słowa o myśleniu negatywnym. Przecież tego nie robił. Przecież jedynie rozważał potencjalne opcje... a lepiej było się przygotować na negatywny obrót spraw.
z/t
dialog #7d9360
Nie możesz odpowiadać w tematach