Ostatnie kilka dni spędzili na odpoczynku w jednym z niewielkich posiadłości po środku lasu. Był to dom zaprzyjaźniony z korpusem i wdzięczni właściciele oferowali swoje usługi zmęczonym i rannym łowcom. Nasza dwójka, chociaż zdrowa, miała trochę czasu dla siebie. Odpoczynek również stanowił część ich pracy. Zmęczenie podczas walki mogło kosztować ich życie. Siedzieli na niewielkim tarasie z dzbankiem parującej herbaty. Czekali na dalsze rozkazy. Czekali na kolejny zew przeznaczenia.
Wtedy właśnie niewielki cień zamigotał na dróżce przed nimi. Trzepot skrzydeł zakłócił idealną ciszę panującą na dworze. Już po chwili mogli zobaczyć czarnego ptaka zbliżającego się prosto do nich. Nie zwalniał. Leciał wyjątkowo szybko, a w pazurach trzymał zawiniątko. Kiedy tylko spostrzegł dwójkę Zabójców zaczął kraczeć jak najęty. Nie zatrzymywał się i nie przestawał. Wleciał na ganek i nie wyhamował. Zanurkował prosto w talerzu przekąsek postawionym na stoliczku przed nimi.
- Kra kra! Kraaaa! - Kontynuował widocznie zziajany. Puścił niewielki skrawek papieru przed Kireiem. Zawinięty i zapieczętowany znanym symbolem wisterii. Kiedy Kierei odpakowywał list, kruk zajął się podkradaniem kuleczek ryżowych, które były przeznaczone na śniadanie naszej dwójki.
List okazał się jedynie zlepkiem informacji.
Ryōshi Kirei
Nishiōji Mori
- Ryōshi! Kraaa! Północ! - Ponaglał kruk ponownie wzbijając się w powietrze. Czekał na ich reakcję. Był gotowy do drogi, jednak czy oni byli gotowi do tego co na nich czekało? Przeznaczenie odezwało się szybciej, niż mogli się tego spodziewać
Ryōshi.
Czy Kirei wiedział o co chodziło?
Czy Mori spodziewała się co się stało?
Dodatkowe informacje: Jak by co dc, powodzenia! - Kitsu
Odkąd te słowa przeszły jej przez usta, nie sądziła, że tak szybko z ich odbiorcą opuszczą Yonezawę na rzecz kolejnej wyprawy. Niby Zabójcy z takim stażem jak ten ich powinni być już przyzwyczajeni do ciągłego przemieszczania się, jednak dla Mori każda następna "wycieczka" wciąż nie wiązała się z rutyną. Nishiōji nie miała w zwyczaju lekceważyć przeciwników, świadoma, że część z nich wciąż mogła łatwo pozbawić ją życia.
Wypadało więc delektować się każdą chwilą, szczególnie tak spokojną jak ta na tarasie, przy czarkach napełnionych herbatą.
— Nie odnosisz czasem wrażenia, że bycie w Korpusie wydaje się być całkowicie nierealne? — zagaiła młodszego kolegę, wstając ze swoim naczyniem i przedramionami opierając się o barierkę. — Tak na zdrowy rozsądek... demony? Oddechy? Jakieś Muzany, nichiriny, inne takie? A potem siedzisz sobie w miejscach takie jak to i przez chwilę jesteś zwykłym człowiekiem. Kurwa... chyba kupię sobie doniczkę i zasadzę w niej ryż do trzymania w pokoju, żeby zrobić czasem coś normalnego. — Wolną dłonią potarła się po twarzy, dwoma palcami lekko naciskając na zmęczone powieki. — Może... hej, może nau... — ...czysz mnie łowienia ryb, chciała dokończyć i zrobiłaby to, gdyby nie nieprzyjemny kruczy wrzask. — Bogowie, dajcie mi siłę...
Pociągnęła kolejny łyk herbaty, moment później krztusząc się nią, gdy zwierzę wylądowało bez zupełnej gracji. Podczas, gdy Kirei zajmował się zwojem papieru, Mori pogłaskała zwierzę i odczepiła mu od nóg i piór resztki jedzenia.
— Północ? — powtórzyła za ptakiem, unosząc jedną brew i przenosząc spojrzenie na drugiego Zabójcę. Wskazała brodą na list. — Coś ciekawego?
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Odpoczynek kiedy nie miał paskudnych ran potrafił być całkiem przyjemny. Nie dość, że ostatnie dni były naprawdę spokojne, to jeszcze spędzał je w towarzystwie Mori. Do jej obecności zdążył się już przyzwyczaić, a nawet polubić. Czuł się przy niej swobodniej niż, a gościnność gospodarzy w połączeniu z poszanowaniem prywatności zabójców tworzyła wrażenie, że nie znajdą ich tu żadne troski a błogie lenistwo trwać będzie w najlepsze. Wiedział jednak, że w końcu kolejne zadanie poderwie ich na równe nogi i zmusi do wędrówki, krótszej lub dłuższej by znowu nadstawić karku w imię obrony ludzkości. Nawet jeśli ta konkretne ludzkość czuła się całkiem dobrze z faktem, że kontrolę nad ich ziemią i życiem sprawuje demon.
— Czyli jest nas dwoje. — skwitował krótko jej słowa o tym, jak dziwne było ich życie. — Z drugiej strony, my wiemy z czym się mierzymy. No, prawie. A ludzie którzy ciągle żyją w strachu przed nieznanym? To dopiero musi być męczące. — nie żeby umniejszał trudom z jakim mierzyli się zabójcy, ale łatwiej było mu walczyć, niż czekać w niepewności, czy to najbliższa noc będzie ostatnią. — Ryż? Daj spokój. Damie jak ty bardziej przystoi poezja albo gra na instrumencie. — dodał jeszcze żartobliwie i upił łyk herbaty. Pewnie zrobił to niezgodnie z odwiecznym rytuałem, ale miał to gdzieś.
Dalszą rozmowę przerwał kruczy posłaniec. Tym razem o dziwo nie otwierał pyska by wyrzucić z niego pojedyncze słowa, tylko wyrzucił przed siebie liścik i zainteresował się ich przekąskami. Patrząc na to, jak ziajał, to zasłużył na każdą z ryżowych kulek znikających w jego dziobie.
Rybaka bardziej od posłańca interesowała sama wiadomość, dlatego też rozwinął liścik i dłuższą chwilę w ciszy wpatrywał się w zaledwie kilka nakreślonych tam słów. Uspokoił się, że przecież jezioro było gigantyczne i wcale nie musiało chodzić o ten konkretny fragment... Odetchnął głęboko i przekazał wiadomość Mori.
— Ruszamy w moje rodzinne strony. — powiedział prawie wesołym tonem — Damy radę wyruszyć jeszcze dzisiaj? — zapytał retorycznie. Prawie nie mieli bagażu i tak naprawdę czekali na dalsze rozkazy. Jeśli potwierdzi to Kirei pójdzie poprosić gospodarzy o prowiant na podróż i zbierze swoje rzeczy.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Kiedy tylko kruk usłyszał miły głos Mori spojrzał na nią z ciekawością i od razu spróbował uwalić ją w dłoń. O tak, dla potwierdzenia jej słów i dla zabawy. Chyba chciał sprawdzić jej refleks.
- Północ! - Powtórzył machając skrzydłami. - Ryōshi! Kraa! - I chociaż zwracał się do dwójki zabójców jego bystre, czarne oko skupiało się przede wszystkim na Kireiu. Czuł spojrzenie ptaka na swojej twarzy?
Wyruszyli, bo na tym polegała ich praca. Wyruszyli, bo nie mieli innego wyjścia. Wyruszyli, bo takie rozkazy otrzymali. Podróż jak zwykle zajęła im sporo czasu, ale byli przyzwyczajeni do tułaczki. Mimo wszystko ich położenie sprzyjało podróży, a jezioro znajdowało się zaledwie kilka dni drogi stąd. W końcu dlatego zostali wybrani, prawda? Bo znajdowali się najbliżej miejsca, w którym grasował demon. Szli we wskazanym kierunku, w kierunku północy. Kruk ciągle nad nimi kołował co jakiś czas kracząc na temat jeziora, północy i tego, że powinni się pospieszyć. Czasami zlatywał niżej próbując zwrócić na siebie ich uwagę i wydębić jakieś smaczne przekąski. Nie był głodny, zwyczajnie lubił smakołyki.
Im bliżej celu się znajdowali tym niebo stawało się bardziej zachmurzone, a pogoda mniej przystępna, jak gdyby chłód wydawał się coraz bardziej odczuwalny. Wilgotne powietrze i zimny wiatr wskazywały, że rzeczywiście szli we właściwym kierunku. Chociaż kruk pomagał im w nawigacji Kirei znał drogę. Rzeczywiście jezioro było wielkie. Kiedy ostatnio Zabójca odwiedził swoje rodzinne strony? Czy Mori była ciekawa jak żył kiedyś Kirei? Kim tak naprawdę był? Podobo piętna przeszłości nie dało się do końca wyplenić, to ona w końcu formowała czyiś charakter.
W końcu gęsty las stawał się coraz rzadszy i dwójka Zabójców stanęła na dosyć wysokim klifie, z którego mogli obserwować praktycznie całe jezioro. Rzeczywiście było gigantyczne. Tafla wody mieniła się lekko, nawet kiedy słońce cały czas znajdowało się za chmurami. Skrzeczenie mew i morska bryza. Kirei był w domu. Nie pozwolono im jednak zbyt długo przyglądać się pięknym widokom jeziora Towada.
- Wschód! - Kruk zmienił nagle kierunek od razu ruszając na wschód. A co znajdowało się na wschodzie? To już Kirei musiał wytłumaczyć Mori, w końcu tam się wychował.
Dodatkowe informacje: Jak by co dc, powodzenia! - Kitsu
Nie narzekała na to, że jako Zabójczyni musiała poświęcać się dla innych, jednak też nie zapominała, że mogłaby po prostu martwić się o siebie i o swoje plecy. Przynajmniej tak długo, jak góra by nie wezwała jej na dywanik.
Damie jak ty bardziej przystoi poezja albo gra na instrumencie.
Wypuściła głośniej powietrze nosem w zduszonym śmiechu, zasłaniając czarką z herbatą cwany uśmieszek.
— Niewątpliwie — skwitowała cicho, myśląc o tych wszystkich nieprzyzwoitych opowiadaniach, które napisała z myślą o demonie, jakiego niegdyś zdarzyło jej się obdarzyć uczuciem.
— Towada? To jezioro? — zapytała, kiedy Kirei podzielił się z nią zawartością liściku. Entuzjazm mężczyzny odbił się także na niej, wywołując promienny uśmiech. Ten szybko zniknął, gdy ledwo uniknęła dziobnięcia przez kruka. — Ej! Kurwa! Nie pozwalaj sobie! — warknęła, aby następnie zaśmiać się krótko i pacnąć go lekko otwartą dłonią w dziób. — A pytasz dzika..? — zwróciła się ponownie do Rybaka.
Po tych słowach przeciągnęła się, odłożyła naczynie na stolik i ruszyła zbierać swoje rzeczy, przed wyjściem klepiąc rozmówcę w plecy.
— Odnoszę dziwne wrażenie, że mu naprawdę na tobie zależy — wytknęła, kiedy już któryś raz z kolei latający nad nimi ptak zaczął wykrzykiwać "tytuł" Kireia. Była już nieco znużona wędrówką, chociaż całą tę wyprawę ratowało odpowiednie towarzystwo. Niejednokrotnie Mori była bliska rezygnacji z wyprawy ze względu na to, że nie potrafiła wytrzymać z przydzielonym sobie partnerem.
Podejrzliwie rozejrzała się, uświadamiając sobie nagłą zmianę w pogodzie wokół nich.
— Kiedy ostatni raz tam byłeś? — zapytała kolegę. — Duże te twoje rodzinne strony?
Widząc przerzedzające się drzewa, Nishiōji przyspieszyła kroku, stając na klifie jako pierwsza. Wsparła ręce na biodrach i z niemałym zachwytem przyglądała się malującemu przed nią jezioru.
— Nooo... ładnie tutaj masz! — stwierdziła, poprawiając bagaż na swoich plecach. Sięgnęła do bukłaka z wodą, pociągnęła łyk i gestem zaproponowała rozmówcy, żeby także się poczęstował. Ukucnęła, chcąc na chwilę dać odpoczynek zmęczonym mięśniom nóg.
Wschód!
Mori odprowadziła ptaka wzrokiem, który następnie przeniosła na mężczyznę. Podniosła się i pochyliła do przodu, opierając ramionami o uda.
— Wschód? Co jest na wschodzie? Ogólnie znasz całą okolicę?
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Im bliżej byli jeziora, tym chłodniejszy wiatr ich chłostał. Kirei dobrze znał to zimno wdzierające się pod ubranie, omiatające całe ciało. Teraz wzdrygnął się bardziej od wspomnień, niż rzeczywiście z chłodu. Jeszcze tylko deszczu im brakowało, a patrząc po chmurach zgromadzonych na niebie to były na niego spore szanse.
— Może mam pierwszego wielbiciela? — odparł spoglądając na kołującego nad nimi ptaka. Jego też trochę dziwiło, że kruk poświęca mu tyle uwagi, ale mogło mieć to równie dobrze związek z miejscem, do którego się udawali, jak i z osobistymi preferencjami ptaszyska. Poznał ich parę i każde miało własne gusta i humorki. — Albo nie lubi silnych kobiet? — znacząco spojrzał na pakunki i broń Mori. Sam za nic nie chciałby mieć tego wszystkiego na grzbiecie.
— Dawno temu... — mruknął i wyciągał kolejne palce — Będzie parę lat. — podsumował obojętnym tonem. Sam nie był pewien dlaczego nie wrócił. — Kilka, może kilkanaście chatek zanim trafiłem do korpusu. — a czy teraz się to rozrosło, czy wręcz przeciwnie, to ciężko powiedzieć. Nie liczył raczej na rozwój, w końcu kto by ich z tej biedy wyciągał? — Wątpię, by się coś zmieniło. — podobnie było z jeziorem które rozciągało przed nimi swoją szarą i zmarszczoną od wiatru taflę. Kiedyś wydawało mu się wielkie niczym morze. Po latach podróży nadal potrafiło zaprzeć dech w piersi. — Tak, jezioro jest piękne. I kapryśne jak księżniczka. — czasem sieci były pełne, kiedy indziej nie było w nich nic...
— Na wschodzie nie ma nic przez dłuższy czas, a dalej będzie mój... — nie, to nie był jego dom. Już nie. — Moja wioska. — dodał i zmarszczył brwi. Czyżby znowu ich okolicę nawiedził demon? Ale dlaczego? Po co żerować tutaj? Odszedł stąd, a wraz z nim kuszący zapach słodkiej krwi marechi... Chyba, że nie był jedynym z rodziny którego to dotknęło. Myśli przez krótką chwilę galopowały w jego głowie, ale musiał je uspokoić. Mori mogła dostrzec, jak Kirei robi się coraz bladszy. Czy to dlatego kruk tak się na nim skupił, a nie dlatego, że zna okolicę? Nienawidził tej znerwicowanej i paranoidalnej części siebie, która kreśliła najgorsze scenariusze na podstawie kilku tylko szczątkowych informacji. — Chodźmy. — wydusił z siebie tylko, idąc dalej za krukiem.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Kruk miał swoje upodobania. Może rzeczywiście bał się uzbrojonych po uszy kobiet? Były raczej rzadkością w dzisiejszych czasach. Zdecydowanie więcej uwagi poświęcał Kireiowi i dwójka Zabójców nie wiedziała dlaczego, prawie do samego końca. Dopiero kiedy w końcu ich kierunek zmienił się z mroźnej północy na niebezpieczny wschód mogli zacząć się powoli domyślać gdzie kierował ich ptak. Dla Mori cała okolica nie znaczyła zbyt wiele. Nowe ładne tereny. Dla Kireia wschód oznaczał uzasadniony niepokój.
Wschód, tak jak wyjaśnił Mori kolega, przez długi spacer nie przynosił absolutnie nic. Polany, drzewa i piękna flora, jednak żadnego żywego ducha. Zbliżli się jednak do miejsca, gdzie Zabójca się wychował. Czuł z każdym swoim krokiem przytłaczający ciężar niepokoju, który coraz bardziej przysłaniał mu drogę? Szkolił się przez wiele lat, żeby nie popadać w paranoję. Był doświadczonym Zabójcą, jednak kiedy znajome jezioro i delikatny zarys wioski, domu, majaczyły mu przed oczami, potrafił nad sobą zapanować?
Mori była silna. Była to dla niej kolejna misja. Taka jak każda inna. U boku przyjaciela, nieustanna walka z Dziećmi Nocy. Czy i ona coraz bardziej zauważała niepokój w oczach Kireia?
Po dosyć długiej wędrówce znajdowali się coraz bliżej niewielkiej wioski na uboczu lasu. Małe drewniane domki, znajomy morski zapach. Zapach domu. Wszystko wyglądało tak samo jak Kirei zapamiętał. Wioska odrobinę się rozrosła, jednak wciąż pozostawała swojska. Jedna z wielu takich małych wiosek na rozległych terenach Japonii. Po środku znajdowała się studnia, wokół niej bawiące się dzieci. Na horyzoncie wciąż majaczyło słońce, jednak dochodziło późne popołudnie. Coraz bardziej zbliżała się obietnica zachodu. Początek nocy. Ludzie zbierali się z pobliskiego rybiego marketu, liczyli pieniądze i zabierali towar, którego nie udało im się sprzedać. Niektórzy mieszkańcy wracali do domów z przestrachem spoglądając na powolnie zachodzące słońce. Tak, bali się. Inni zaś ruszali w stronę jedynej karczmy w wiosce, żeby zapić smutki i zapić radości. Dalej rozciągały się domy mieszkalne, w tym także ścieżka do domu, w którym wychował się Kirei.
Znaleźli się we właściwym miejscu, bo kruk zamilkł i w ogóle nie poświęcał im uwagi. Pozostawało pytanie, co dalej?
Dodatkowe informacje: Jak by co dc, powodzenia! - Kitsu
W milczeniu odwróciła głowę, wracając do obserwacji drogi przed sobą.
— I jak? — zapytała z lekkim uśmiechem, kiedy dotarli wreszcie do wioski. Było to pytanie skierowane do rybaka, od którego chciała wyciągnąć, czy okolica bardzo się zmieniła. Mori rozglądała się z zaciekawieniem; tego typu osady były zupełnie inne niż to, do czego była przyzwyczajona jako mieszkanka Osaki. Nie była w stanie jednak stwierdzić, czy "wiejski" wystrój bardziej jej się podobał. Chyba nie.
Popatrzyła w kierunku milczącego już kruka, po czym zwróciła się do towarzysza:
— Tooo... jaki mamy plan? Chcesz najpierw zajrzeć do rodziny czy zrobić wywiad środowiskowy? — W tym momencie jakiś mieszkaniec szturchnął ją ramieniem, przez co zmarszczyła brwi i odprowadziła go morderczym spojrzeniem. — Bo zgaduję, że "świąteczne sake" to dopiero po pracy — dodała ciszej, zerkając w kierunku karczmy.
Nie była pewna czy jej rozmówca doceni jej starania co do rozluźniania atmosfery, ale robiła co mogła, żeby demony w ich myślach nie stały się większym problemem niż te fizyczne.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
— Nie wiem. Ktoś tu chyba powinien spodziewać się naszego przyjścia. — spojrzał wymownie na krążącego w górze kruka, ale ptaszysko dalej milczało. Mógł im chociaż wskazać, kogo mieli szukać skoro nie było komitetu powitalnego. — Ale skoro mamy szukać problemu to warto zacząć wśród przyjaznych twarzy. — po przeżyciach z pewnej nadmorskiej osady Kirei wolał unikać nieznajomych. Przynajmniej dopóki nie będą wiedzieli, na co się tak właściwie porwali tym razem. — Jak już będzie po wszystkim to z chęcią wypiję. Ale tym razem nie na pusty żołądek! — pogroził jej palcem przypominając sobie, jak czuł się po ostatnim sake bez choćby paru rolek sushi.
— No to ten... Zapraszam za mną. — pamiętał drogę do domu. Stał trochę na uboczu, blisko jeziora. Zastanawiał się, co zastanie na miejscu. A raczej kogo. Słabo pamiętał twarz ojca. Z rodzeństwem nie miał tego problemu. Ciekawe, czy zastanie ich tam wszystkich, całych i zdrowych. Wioska ogółem prezentowała się nieźle, może więc i do nich los się uśmiechnął? Przez myśl przeszło mu też, co o tym wszystkim myśli Mori. Te domy i podarte ubrania dzieci nie były raczej tym, co pamiętała z własnego domu. Nie żeby wstydził się swojego pochodzenia. No, może trochę.
Ciekawe, czy rozpoznają się z rodziną po latach?
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Chociaż niepokój był uzasadniony wciąż pozostawała ta ostatnia iskierka nadziei. Mori skutecznie starała się rozładować sytuację. W końcu był to moment, w którym jedynie odrobina dobrego humoru mogła się na cokolwiek zdać. Kirei znał swoją partnerkę dobrze. Na pewno jej towarzystwo wpływało kojąco.
Zabójcy dotarli na miejsce, jednak zostali pozostawieni sami sobie. Kruk zamilkł niczym grób całkowicie odwrotnie do swojej wcześniejszej natury. Czyżby zrezygnował z dalszej pomocy? A może skończyły się jego wskazówki? Wpatrywał się w dwójkę Zabójców czujnym okiem. Pasywny obserwator, a z początku była z niego taka okropna gaduła.
Kirei zdecydował i wytyczył kierunek. Droga do domu wyglądała tak jak zawsze. W tej części wioski niewiele się zmieniło. Dwójka mijała kolejne domy powoli zbliżając się do wyznaczonego celu. Dom za domem, krok za krokiem.
- Kirei?
Usłyszeli za plecami. Jeśli się odwrócili stała za nimi starsza kobieta. Jej włosy praktycznie całkiem pokryły się siwizną, a twarz wyrażała zmęczenie. - Kirei to ty? - Dopytała uważnie przyglądając się chłopakowi, dopiero po chwili jej spojrzenie padło na dziewczynę obok. Zmierzyła ją dokładniej. Czyżby mały Kirei dorósł i przyprowadził ze sobą ukochaną?
Sayo Chi bardzo się postarzała. Była dumną matką trójki dzieci. Jej mąż był rybakiem. Żyli w wiosce od samego początku To tutaj się urodzili. Chi wciąż mieszkała w tej samej niewielkiej chatce. Tuż obok domu Kireia. W końcu nie ma jak to sąsiedzi. Wystarczyło, żeby chłopak sobie przypomniał. Chi była charakterystyczną osobą. Miała niezidentyfikowaną szramę na twarzy. To ona straciła kiedyś dziecko w nieznanych okolicznościach. Podobno bawiło się po zmroku nad jeziorem i zniknęło.
- Dobrze, że jesteście. Sayo Chi - przedstawiła się Mori i z ulgą podeszła do chłopaka. Jeśli jej pozwolił ścisnęła jego ramię patrząc na niego z dziwnym błyskiem w oku. Takim samym jak wcześniej kruk. Co był to za błysk? Wcześniej ciężko było określić. Teraz jednak obydwoje mogli zauważyć.
W oczach Sayo Chi malowało się współczucie.
- Kirei, stało się coś okropnego. Opowiem po drodze, chodźmy - ruszyła w stronę, w którą zmierzali wcześniej nasi bohaterowie. Szła szybkim krokiem. Już po chwili dołączył do niej kruk, który zwinnie poszybował w dół i bezproblemowo trafił na ramię Chi. Ta w ogóle się nie przejęła, jak gdyby było to oczywiste. - To ja po was posłałam. Pamiętasz wydarzenia sprzed wielu lat? Byłeś taki młody. Te zniknięcia, ataki. Znowu zaczęło się powtarzać. Wszystko odkąd urodził wam się mały braciszek. Prześliczne dziecko. Zaginął. Wyciągnięto go z łóżeczka w nocy. Tak mi przykro chłopcze. Od tamtej pory znikają ludzie - opowiadała, jednak nie zwalniała kroku. W końcu nie było czasu do stracenia.
Dodatkowe informacje: Jak by co dc, powodzenia! - Kitsu
Uśmiech na twarzy Mori poszerzył się; nie tylko cieszyła się szczęściem kolegi, że jego wioska wciąż stała i dobrze się rozwijała, ale także przyjemnie było jej popatrzeć na tych wszystkich ludzi wokół. Chociaż z całą pewnością większość z nich była o wiele mniej majętna niż ona sama, wydawali się być szczęśliwsi niż jej własna rodzina. Bardziej wolni, mniej ograniczeni samurajskimi zasadami. Mimo wszystko niekoniecznie chciałaby się z nimi zamienić miejscami, jednak widok był pokrzepiający.
Przytaknęła na stwierdzenie kolegi, także przypominając sobie ich wspólne poprzednie zadanie. Miała nadzieję, że tym razem nie będzie musiała nikomu grozić.
— Hej, przynajmniej uczysz się na błędach! — podsumowała jeszcze jego doświadczenie w piciu i lekko klepnęła go otwartą dłonią w plecy. — Ale fakt, następnym razem możemy trochę ograniczyć. — Skrzywionym wyrazem twarzy zasugerowała swoje samopoczucie po tamtym wieczorze.
Kirei?
Nishiōji zatrzymała się w pół kroku i obróciła w kierunku, z którego padło pytanie. Pytająco uniosła jedną brew, próbując sobie przypomnieć, czy jej towarzysz wspominał coś o swojej matce. Czy to mogła być ona?
— Nishiōji Mori — przedstawiła się, wykonując lekki ukłon.
Dalej nie pozostawało jej nic innego jak po prostu podążać za Chi oraz Kireiem, jednocześnie słuchając historii opowiadanej przez kobietę. Na hasło jakoby "stało się coś okropnego", obdarzyła Zabójcę zmartwionym wzrokiem, a gdy ofiarą miał okazać się jego brat, położyła dłoń na jego ramieniu w pokrzepiającym geście.
— Od tamtej pory, czyli jak długo? — zapytała, na moment przejmując inicjatywę. O ile sama nigdy brata nie straciła, tak pożegnała swoją dwójkę dzieci również z powodu demona i domyślała się, jakie uczucia kierowały teraz Rybakiem.
Nie miała odwagi spytać głośno i się upewnić, ale wnioskowała, że mimo wszystko nikt nie znalazł jeszcze ciała brata Kireia. To by z kolei oznaczało, że czysto teoretycznie wciąż mógł żyć.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
— We własnej osobie, Sayo-sana. — odpowiedział skłaniając się. Aż dziw, że go poznała, bo w ciągu tych kilku lat zmienił się konkretnie. Jej uścisk był silny i konkretny, w końcu nie była księżniczką żyjącą w pałacu tylko doświadczoną przez los wieśniaczką. Za to znacznie bardziej nie spodobało mu się jej spojrzenie. Czemu miałaby mu współczuć? Losu zabójcy? Kirei rzucił Mori zdziwione spojrzenie ale grzecznie podreptał za sąsiadką, czekając na szczegóły.
Jej kolejne słowa sporo wyjaśniły, ale też sprowokowały kolejne pytania. Od kiedy miał małego braciszka? Jego ojciec przygarnął dziecko czy może znalazł sobie nową żonę? Nie zmieniało to jednak faktu, że dziecko jak zniknęło, to nie wróciło. Nie miał jeszcze czasu zastanowić się nad tym, jak naturalnym dla Sayo był spacer z krukiem na ramieniu. Czyżby kobieta współpracowała z korpusem już wcześniej?
Kirei starał się oddzielić rodzinne koneksje i skupić na sprawie. Podejść do tego jak zabójca, a nie jeden z tutejszych.
— Są jakieś ślady? Ktoś coś widział? — zapytał za Mori. Im więcej się dowiedzą zanim dotrą do domu, tym lepiej. Sayo mogła wiedzieć coś więcej skoro to ona ich tu wezwała.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Kirei i Mori mieli okazję wykazać się swoim dobrym wychowaniem. Chi uśmiechnęła się widząc dwójkę całą i zdrową. Nie traciła czasu i zaczęła swoją opowieść starając się przekazać im jak najwięcej szczegółów. W końcu każda informacja mogła okazać się przydatna. Słysząc pytanie Mori zwróciła się do niej od razu.
- Od siedmiu dni zniknęło siedem osób z wioski - odpowiedziała z wyraźną troską w głosie. - Jedna każdej nocy. Dlatego też zwróciłam się do korpusu o pomoc. W końcu to nie może być przypadek.
Szli dalej znajdując się coraz bliżej celu wycieczki. Teraz mijali właśnie dom pani Chi. Kobieta krótko na niego spojrzała, jednak nie zatrzymała się idąc dalej w stronę rodzinnego domu Kireia.
- Dzieciaki mówiły coś o stalowych wężach, ale z początku nikt nie brał ich na poważnie. Nie wiem czy to wam jakoś pomoże.
Kobieta zatrzymała się w momencie, w którym ich oczom ukazał się niewielki dom. Wyglądał bardzo zwyczajnie, a zarazem bardzo przytulnie. Był jednym z tych miejsc przypominających szczęście i ciepło. Dom Kireia. Wyglądał tak jak zawsze, jak gdyby nic się nie zmieniło. Znajoma ścieżka, znajome drzwi i stare drzewo nieopodal. Dach i ganek były nowe i zadbane. Widać było, że ktoś bardzo o niego dbał.
- Od wczoraj zarządziliśmy, żeby nikt nie wychodził o zm...
Zaczęła Chi i nie dokończyła, marszcząc w niezrozumieniu brwi.
O zmierzchu, który nastał kilka chwil temu.
Świst przeciął ciszę panującą nad jeziorem. Sporych rozmiarów głaz niespodziewanie poszybował w powietrzu uderzając kobietę w głowę i powalając ją na ziemię. Kruk w sekundę poderwał się z niej ramienia kracząc w niebogłosy. Mori i Kirei mogli usłyszeć śmiech dochodzący spod domu Kireia i obydwoje mogli zauważyć sylwetkę wyłaniającą się zza drzwi wejściowych. Nie była ona ludzka.
Dodatkowe informacje: Jak by co dc, powodzenia! - Kitsu
Stalowe węże? Demony mogły posługiwać się najróżniejszymi sztuczkami by obrócić szalę na swoją korzyść, ale z czymś takim się jeszcze nie spotkał. Rzucił zaniepokojone spojrzenie do Mori, zastanawiając się nad tym z czym przyjdzie im się mierzyć.
Szybkim krokiem, uzbrojeni w podstawowe informacje o trapiącym wioskę kłopocie pod jego stary dom. Cóż, budynek jak i cała osada wyglądał lepiej, niż go zapamiętał. Najwidoczniej po pierwszych zaginięciach i odejściu Kireia do Korpusu los uśmiechnął się do reszty rodziny. Niestety, nie na długo.
Pocisk ze świstem przeciął powietrze by z mokrym plaśnięciem zakończyć lot w głowie Chi. Zabójcy nie mieli szans zareagować na czas, a starowinka padła na ziemię bez życia jak lalka której odcięto sznurki. Widział umierających i trupy, ale i tak dreszcz przeszedł po jego plecach. Nie rozumiał dlaczego życie, z takim trudem dane i utrzymywane na tym świecie, tak łatwo można było odebrać. Nie czas był jednak na filozoficzne rozważania o tym, czy człowiek tracił duszę na rzecz instynktu po przemianie, czy może potwór żądny krwi drzemał w tych ludziach od urodzenia.
Z wnętrza domu wyłonił się roześmiany demon. Demon. W jego domu. Kirei poczuł, jak coś skręca go od środka. Czuł jak blednie na twarzy, a strach gości się w jego sercu. Starał się skupić na nim wzrok, dostrzec szczegóły, przygotować się na kolejny pocisk. Nie potrafił się ruszyć. Dlaczego? Korpus wiedział, dokąd go wysyłają.
Musiał działać. Lekko jeszcze drgającymi rękami wyciągnął swoją katanę, zostawiając nią ledwo widoczne rozcięcie na przedramieniu. Ból rozlał się po ciele, wyganiając strach i oczyszczając myśli. Wątpił by była to jedyna krew jaką przyjdzie mu dziś stracić, ale nie dbał o to. Pojawienie się demona pomimo okoliczności, ułatwiało zadanie. Po to się tu znaleźli. To była misja jakich wiele. Chciał tak myśleć, bardzo się starał, ale nie potrafił.
Chciał odezwać się do Mori, ustalić plan działania, przygotować się do walki, której tak szybko się nie spodziewał. Zamiast tego jedyne, co wydobyło się z jego ust to dzikie, pełne złości i żalu wycie niepodobne do dźwięków wydawanych przez człowieka. Mori mogła je pamiętać z własnych ust, wyrzucane w świat po utracie najbliższych.
Nogi same go niosły, krok za krokiem zbliżając w stronę demona. Nie chciał tracić czasu, nie mógł słuchać dłużej tego śmiechu. Ufał swoim zmysłom, pamięci mięśni i rękom zaciśniętym na mieczu. Zbierające się przed nim krople wody pomagały ukryć łzy. Wściekłości a może żalu? To bez znaczenia.
— Zdychaj. — wyrzucił przez zaciśnięte zęby.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Wtem, coś świsnęło, a ich rozmówczyni padła na ziemię. Nishiōji uniosła brwi i podążyła wzrokiem za kobietą; uświadomienie sobie co właśnie się stało zajęło jej zaledwie kilka sekund, ale wydawały się one być długie jak minuty. Szybko ukucnęła, aby nie tylko ewentualnie uchronić siebie przed tym samym, ale i sprawdzić, czy Pani Chi jedynie straciła przytomność, czy też uderzenie odebrało jej życie.
Przebrzydły śmiech przerwał ciszę, a z jednej z chat wyszedł ich cel — demon. Prawdopodobnie ten, o którym chwilę temu rozmawiali. Mori także dobyła swojego nichirin, ale w odróżnieniu od kolegi, wstrzymała się początkowo z atakiem. Wzrokiem przeskanowała okolicę, aby mieć na uwadze elementy otoczenia, które mogłaby przez przypadek uszkodzić.
— Kirei! — odruchowo krzyknęła za zaślepionym żalem Zabójcą. Prawdopodobnie na jego miejscu postąpiłaby tak samo, ale w tym momencie wolałaby opracować spójny plan.
Nie czekając dłużej również wystrzeliła do przodu. Nie umknęło jej, że Rybak sam siebie zranił, dlatego podejrzewając cel tego posunięcia, postanowiła wykorzystać czwartą formę swojego oddechu ale tak zsynchronizowaną, by krzywda stała się jedynie demonowi.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Wszystko się zaczęło. W pewnym momencie czas praktycznie całkowicie się zatrzymał. Staruszka oberwała dosyć mocno totalnie nieświadoma nadchodzącego ataku. Dwójka Zabójców przybyła do wioski, żeby odnaleźć grasującego nieopodal demona. On jednak miał inne plany na przebieg dzisiejszej nocy. Wydawało się, jak gdyby sam na nich czekał. Już po chwili dzięki wyostronemu wzrokowi obydwoje mogli dostrzec jego wyprostowaną sylwetkę. Opierał się nonszalancko o framugę wyważonych drzwi wejściowych. Jego jasnorude włosy spięte były w wysoką kitkę, a na głowie widniała para zwierzęcych uszu. Przyglądał im się z zaciekawieniem gadzimi ślepiami.
- Kurwa nie trafiłem - skwitował niby zawiedziony, jednak chamski uśmiech w ogóle nie opuszczał jego warg. Chyba rzeczywiście próbował zrobić na nich wrażenie eliminując najpierw bezbronną sąsiadkę. I chociaż z odległości w jakiej się znajdowali wyglądał raczej niepozornie obydwoje mogli dostrzec błyszczące w świetle księżyca kształty nieustannie poruszające się w głębi domu, za jego plecami. Jego wzrok powędrował od Mori i zatrzymał się na Kireiu. A uśmiech jedynie się pogłębił. Oblizał łapczywie wargi.
- Tyle lat czekałem na to spotkanie, chłopcze. Twój zapach jest wyjątkowy. Cudowny. Dzisiaj w końcu Cię zjem. Tak jak całą resztę - zażartował oblizując się bezczelnie. Warknął głośno, kiedy Kirei specjalnie się zadrapał i chociaż przede wszystkim skupiał się właśnie na nim, nie rzucił się od razu do ataku. Kosztowało go to jednak sporo samowoli. Wyczekiwał specjalnie chcąc, żeby to oni wykonali pierwszy krok. I tak też się stało. Kiedy dwójka Zabójców wystrzeliła do przodu demon także ruszył w ich kierunku. Obydwoje mogli dostrzec jak szybko się poruszał. Cuchnął złością i demonem. Jego aura była potężna, przytłaczająca zwłaszcza dla Kireia, jednak nie wpłynęło to na jego zdeterminowane ruchy.
Kiedy tylko demon wyłonił się zza drzwi obydwoje mogli zobaczyć stalowe macki wychodzące z jego pleców. Były długie i poruszały się zwinnie Pobłyskiwały srebrnym światłem odbijając wschodzący coraz wyżej księżyc. Wszystkie cztery wiły się, jak gdyby żyły własnym życiem. Każde z nich było zakończone trzema szpikulcami.
Nie mieli jednak czasu na podziwianie jego formy, bo walka rozpoczęła się już w następnej sekundzie. Demon od razu bez wahania, gdy tylko Kirei zaczął się zbliżać, wysłał w jego stronę jedną z metalowych macek. Zabójca przy pomocy swojej techniki bez problemu zwinnie uskoczył przed atakiem kontynuując swój wodny taniec. Mori nie pozostawał dłużna od razu przyłączając się do walki. Demon sparował jej atak dwiema mackami z każdej ze stron. Zabójczyni mogła zobaczyć iskry przy uderzeniu metalu o metal. Dwie macki wygięły się pod naporem jej ataku i metal został w tych miejscach uszkodzony.
Dodatkowe informacje: Jeśli chcesz to nie ma problemu, olejek zużyty.
- Spoiler:
- 1. Bieg do przodu.
2. Atak Kireia 1 macka.
3. Sparowanie ataku Mori 2 macki.
Mapka przed rozpoczęciem walki: klik
Mapka po rozpoczęciu walki: klik
Legenda:
Niebieski - Kirei
Fioletowa - Mori
Żółta - leżąca babcia
Czarny - demon
*fioletowe macki to te, które uszkodziła Mori
Odległość:
Mori - demon 8m
Kirei - demon 5m
*Marechi rzut k10: 9 klik
Uniknął już jednej macki, a ataki Mori pokiereszowały dwie kolejne. Stalowy pogłos upewnił rybaka w przekonaniu, że nie chciał oberwać żadnym kształtem utkanym z krwi demona. Na szczęście czas przez jeszcze krótką chwilę działać miał na korzyść Kireia - dziesiąta forma nadal dodawała mu sił, biegł więc jeszcze szybciej w kierunku celu. Czujny, gotowy do uniknięcia kolejnego ataku bardziej, niż do jego kontrowania czy odbicia.
Nie zrażał się tym, że demon nie rzucił się bezmyślnie w jego stronę. Nie każdy z nich reagował przecież jak bezmyślna bestia na sam jego widok. Ale to, że oparł się jego krwi... Dało to zabójcy do myślenia. Może najedzony nie czuł aż takiej pokusy płynącej z drobnej rany? Albo lepiej od pobratymców potrafił powstrzymać swoje żądze. Z tyłu głowy miał też świadomość, że ubezpiecza go Mori. Nawet jeśli jego atak zawiedzie, to meteorytowy młot przyjdzie mu z pomocą.
Oczywistym jest, że zabicie demona wymaga pozbawienia go głowy. Dlatego też Kirei chciał zbliżyć się do przeciwnika po skosie i całą energię z formy przelać w jedno, druzgoczące cięcie z nadzieją, że przeciwnik nie zdoła go uniknąć. Cięcie to, wyprowadzane od prawego ramienia poziomo było jednak zmyłką. W ostatniej chwili rybak chciał zejść niżej z trajektorią cięcia - uginając nogi i celując nie w szyję, a bok, w tej sytuacji najpewniej odsłonięty, bo defensywa skierowana powinna być naturalnie na szyję.
Po ataku chciał jak najszybciej odbić od demona, podejrzewając że kontratak będzie nie tylko szybki, ale też o dewastującej mocy. W kwestii pilnowania mu tyłka liczył na wstrząsający ziemią młot Mori.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Nishiōji uwielbiała w swojej broni to, że była dystansowa, jednak miała też swój szczególny minus — potrzebowała chwili na dotarcie do przeciwnika, toteż trzeba było przewidywać trochę ruchy kolegów, aby przypadkiem ich nie trafić lecącą kulą. Kirei wydawał się być od niej o wiele szybszy, zwinniejszy, więc to on nadawał rytm potyczce, a Zabójczyni przyjęła ulubioną przez siebie rolę dystansowego wsparcia.
Młody Rybak w jej oczach wydawał się być niemożliwy do zatrzymania — czy tego dokona demon, to miało się dopiero okazać. Ale kiedy zobaczyła w koledze chęć do dalszej ofensywy, zawróciła do siebie Nichibotsu po poprzednim ataku i posłała je na przeciwnika jeszcze raz. Postanowiła spróbować wykorzystać to, że mężczyzna skupiał na sobie uwagę przeciwnika i posłała jeden z końców swojego nichirin w zupełnie innym kierunku: do góry.
Wykorzystując drugą formę swojego oddechu, w demona cisnęła głównym elementem swojej broni — kulą — a w powietrze poszybował złożony, żelazny wachlarz. Starając się wyczekać odpowiedni moment, nadepnęła na łańcuch i ściągnęła tessen na przeciwnika, kiedy Kirei z bliskiego dystansu starał się rozciąć powłokę demona.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Demon oczywiście z całych sił starał się sprowokować młodych Zabójców. Jego celem niezaprzeczalnie był Kirei. Za pewne chodziło o jego cudowną krew, która mąciła w głowach nie jednego demona. Haruto zdecydowanie także na nią reagował. Niebezpiecznie, z prawdziwym głodem, spoglądał na ranę, którą sam zadał sobie Kirei. Mimo wszystko wyglądał na opanowanego na tyle, żeby nie rzucić się na Zabójcę bezmyślnie. Potrafił się kontrolować, resztkami silnej woli. Ta jednak mogła w każdej chwili go opuścić.
- Będziesz za nimi tęsknił, Kirei? Twoja siostra wołała Twoje imię. Szkoda, że się spóźniłeś - kontynuował z paskudnym uśmiechem. Teraz, z bliska, Kirei mógł zauważyć zaschniętą krew na ubraniach i skórze demona. Tak, całkiem niedawno sobie pojadł.
Haruto chociaż ciągle uważnie obserwował otoczenie nie spodziewał się, że z kolejnym obrotem ruchy Kireia staną się jeszcze szybsze i bardziej dokładnie. Zasłonił się w ostatnim momencie dwoma mackami. Już w następnej sekundzie ostrze Kireia zderzyło się z metalem macek i przecięło je na wylot, zahaczając także o lewe ramię demona, którym dodatkowo chciał się uchronić. Przy spotkaniu przedramienia z nasączonym wisterią ostrzem te zostało całkowite ucięte w taki sam sposób jak macki. Macki spadły na ziemię z głuchym dźwiękiem. Wciąż ruszały się niczym walczące o życie robaki, jednak z każdą następną sekundą zaczynały lekko skwierczeć, dymić się i znikać. Przeorane, ramię bez przedramienia wyglądało okropnie niezdrowo, a rana w ogóle się nie goiła. Jeszcze chwilę skwierczała, jednak po krótkim czasie przestała, kiedy ciało demona zaczęło się regenerować. Kirei bez problemu mógł się wycofać, gdyż Haruto musiał poświęcić swoją uwagę atakowi Mori.
Zabójczyni mogła stwierdzić, że demon dorównywał swoją szybkością Kireiowi. Użył do obrony wcześniej uszkodzoną przez Mori mackę, która teraz pod naciskiem jej silnego ataku została rozerwana na pół i spadła na ziemię. Demon zawył głośno ewidentnie niezadowolony, ranny i rozwścieczony. Teraz skupił wzrok na Zabójczyni, która skrupulatnie z każdym swoim atakiem niszczyła jego ukochane, żelazne twory.
- Zapłacisz mi za to! - Wrzasnął kierując ostatnią sprawną mackę w stronę Zabójczyni. Mori była jednak przygotowana i uskoczyła w bok w ostatnim momencie. Macka zaatakowała z zawrotną szybkością i dzięki sprawnej reakcji Mori dała radę jedynie zadrasnąć bok jej nogi.
Nie był to jednak koniec.
Dodatkowe informacje: Demonowi pozostała 1 macka oraz dostał ranę 4 poziomu - ucięta lewa ręka (Rana 2 poziomu + wisteria). Zadraśnięta noga Mori boli i krwawi, utrudnia trochę poruszanie się - rana 2 poziomu.
- Spoiler:
1. Zasłonięcie się ręką i dwoma mackami przed Kireiem - 2 macki ucięte + rana 4 poziomu dla demona.
2. Zasłonięcie się jedną macką przed atakiem Mori - 1 macka ucięta.
3. Atak na Mori - zadraśnięcie nogi Zabójczyni.
Mapka po wycofaniu się Kireia i wykonaniu uniku Mori: klik
Legenda:
Niebieski - Kirei
Fioletowa - Mori
Żółta - leżąca babcia
Czarny - demon
Odległość:
Mori - demon 8m
Kirei - demon 10m
*Marechi rzut k10: 7 klik
Mori wciągnęła głośniej powietrze w reakcji na to pytanie. Nie znała jeszcze temperamentu swojego kolegi i nie mogła oszacować jak szybko zadziałają na niego te słowa. Pochyliła się lekko do przodu; była gotowa użyć swojego nichirin do unieszkodliwienia sojusznika, jeżeli byłoby to konieczne do uratowania jego życia przed jego własną chęcią zemsty. Rozumiała go, jednocześnie czując się odpowiedzialną za ich oboje.
Reszta potoczyła się błyskawicznie. Ofensywa Zabójców przyniosła prawie zamierzone efekty. Demon, co prawda, nie stracił jeszcze głowy, jednak zranienie go i ucięcie kilku ramion było pierwszym, małym zwycięstwem. Mori uśmiechnęła się półgębkiem, czerpiąc satysfakcję z jego cierpienia i złości. Przynajmniej do momentu, w którym nie postanowił odpłacić jej się pięknym za nadobne. Jedyne, co Nishiōji zdążyła zrobić to uskoczyć w bok, a kiedy już myślała, że jej się to udało, poczuła mocny ból w łydce. Zachwiała się, na krótką chwilę tracąc równowagę. Bywało gorzej.
Spojrzała na Kireia w poszukiwaniu strategii i zbliżyła się do niego tak szybko, jak mogła, ponownie nadając prędkość swojemu nichirin. Nie spuszczała jednak przeciwnika z oczu, świadoma, że mógł wyprowadzić na nią atak jeszcze raz. Swojego także nie stosowała od razu, jakby chciała go zmęczyć, uśpić jego czujność tym, jak długo przygotowywała się do ofensywy.
W końcu, cisnęła kolczatą kulą we wroga. Bez oddechu. Po prostu postanowiła zacząć go okładać "suchym" nichirin, tak długo, jak ten nie zaatakuje sam z siebie w taki sposób, aby razem z Kireiem nie dali rady tego zablokować bronią lub unikiem.
Bo gdy do tego dojdzie, Mori zastosuje ostatnią formę obrony: trzecią formę oddechu kamienia.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Z odskokiem od demona też by nie miał łatwo, gdyby nie wsparcie Mori. On wyszedł bez szwanku, Mori oberwała lekko, a ich przeciwnik... Cóż, nie wyglądał już na tak pewnego siebie, jak jeszcze chwilę temu. Kirei chciał atakować dalej, odciąć kolejną rękę a potem głowę, która po prostu nie potrafiła się zamknąć. Dopiero co skończył najtrudniejszą formę oddechu wody i nie był w stanie znowu zaszarżować tak skutecznie. Nie zamierzał jednak odpuszczać.
Sięgnął do torby jedną rękę i cisnął w demona fiolką perfum z wisterii. Nie były może tak skuteczne, jak olej, ale nieźle radziły sobie z odstraszaniem sług Muzana. Jeśli oprze się tej woni, podobnie zresztą jak dalej ignorował krew marechi to Kirei uzna, że będzie musiał zmienić repertuar sztuczek.
— Dziękuję. — powiedział cicho, dając jej do zrozumienia że kontrolował się. Albo to tylko pamięć mięśniowa. — Nie dożyjesz świtu! — krzyknął do demona. Nie była to najlepsza obelga, ale to było teraz najniżej na liście priorytetów zabójcy.
Następnym krokiem było przygotowanie się do unikania ataków, bo choć ostatnia macka nie wyglądała tak strasznie, jak cały kwartet, to zabójca podejrzewał, że demon chował coś jeszcze w zanadrzu. Gdyby jednak na ten moment skończyły mu się sztuczki, to zamierza pozbawić go ostatniej macki - o ile manewr ten nie wyciągnie go spod ochronnej strefy Mori. Chciał odpłacić się przyjaciółce i zadbać, by ta jedna, drobna rana była ostatnią jaką otrzymają w tej chwili.
Trzy macki zostały ścięte. Została już tylko jedna.
Tak wyglądał obecnie demon stojący przed Zabójcami. Wyglądał na rozwścieczonego i złego, jednak nie wydawało się, żeby miał zrezygnować z walki. Wręcz przeciwnie. Uważnie obserwował otoczenie. Zaśmiał się chytrze, kiedy jego ostatnia macka zraniła Mori. Tak, poczuł w końcu niewielki dreszczyk triumfu.
Jednak to nie ona była jego celem. Obserwował ją kątem oka jak zaczynała przybliżać się do jego pierwotnego celu. Chłopaka o cudownym zapachu. I na pewno jeszcze lepszym smaku. Widząc jak Kirei się wycofuj zauważył swoją szansę. Niestety Zabójca doszczętnie pokrzyżował mu plany rzucając w jego stronę perfumem z wisterii. Nie trafił, ale fiolka rozbiła się o ziemię tworząc śmierdzącą chmurę. Demon zakaszlał rezygnując z ataku.
- Fuj! - Warknął urażony wciąż mrugając, bo szczypały go oczy. Kirei doszczętnie uniemożliwił mu rozpoczęcie walki perfumami. Nie zakończył jednak walki.
Mori zbliżyła się w tym czasie do Kireia tak jak zamierzała i od razu przeszła do okładania swojego przeciwnika. Chciała użyć własną siłę, żeby całkowicie go zająć. Demon ciągle obserwował ją kątem oka jak gdyby czekał na jej ruch. Był w pełni świadomy tego co się działo. Zapach wisterii wciąż palił go w gardło, ale sprawił także, że zapach pysznej krwi Kireia przestał mącić mu w głowie. Uchronił się ostatnią macką przed atakiem Zabójczyni. Ta została uszkodzona, jak poprzednie, jednak wciąż się trzymała. W tym samym momencie Kirei mógł obserwować kątem oka jak perfidny uśmieszek pojawił się na ustach Haruto. Czy już wtedy spodziewał się, że demon posiadał jakiegoś asa w rękawie? Demon nie zregenerował swojej ręki, nie tracił na to czasu. Z jego pleców wystrzeliła nowa macka. Metalowa, silna, taka sama jak poprzednie. W idealnym stanie. Od razu pochwyciła łańcuch Mori ciągnąc za niego z całej siły.
Mori stanęła przed wyborem. Zamierzała puścić swoje ostrze nichirin czy zostać pociągnięta razem z nim?
Kirei stał na straży Mori i zamierzał ją ubezpieczać. Jedyną obroną okazała się jednak ofensywa. Kiedy Kirei zaatakował, żeby pomóc swojej towarzyszce, demon zasłonił się wcześniej uszkodzoną macką. Nasączone wisterią ostrze ścięło ją bez problemu. Odrąbana macka skwierczała i wiła się na ziemi.
Dodatkowe informacje: Demon rana 4 poziomu - ucięta lewa ręka. Mori rana 2 poziomu - przecięta łydka. Demon posiada 1 mackę, która ciągnie za łańcuch Mori.
Mori decyzja należy do Ciebie.
- Spoiler:
1. Ochrona przed atakiem Mori - uszkodzenie 1 macki
2. Specjalne wypuszczenie nowej w odpowiednim momencie, żeby pochwycić łańcuch i pociągnąć za niego.
3. Ochrona uszkodzoną macką przed atakiem Kireia - macka odpada.
Mapka z demonem trzymającym łańcuch Mori po ataku Kireia, który zniszczył przedostatnią mackę: klik
Legenda:
Niebieski - Kirei
Fioletowa - Mori
Żółta - leżąca babcia
Czarny - demon
Odległość:
Mori - demon 8m
Kirei - 2m
*Perfumy nie trafiły bezpośrednio rzut k10: 4 klik
Widząc, że Mori znalazła się w nieciekawej sytuacji która łatwo mogła eskalować do sporego problemu postanowił działać. Ponownie złapał oddech i sięgnął w głąb siebie, szykując się do wykonania pierwszej formy. Wyskoczył przed siebie z mieczem nad głową by zaatakować z impetem wynikającym z obrotu całego ciała. Cięciem celował w mackę demona, chcąc ją przeciąć, uwalniając tym samym broń przyjaciółki.
Po skoku powinien znaleźć się po drugiej stronie, lądując miękko na nogach, schodząc na nich bardzo nisko. Korzystając z miejsca chciał wyprowadzić jeszcze jeden atak, obracając się na pięcie z ostrzem schodzącym po skosie w dół. Będąc tak nisko celował w udo demona, chcąc je zranić albo chociaż kupić Mori czas na kolejny atak. Tym razem nie miał już macek do obrony, choć pewnie mógł je sobie po prostu dorobić. Dlatego też Kirei nie chciał dalej szarżować - wolał zrobić krok w tył, oceniając efekty wspólnych ataków i szykując się do kolejnego ruchu. Gdyby demon dalej atakował Mori to Kirei mógł go zaatakować z bliska. Jeśli skupi się na rybaku, ten gotów był odskakiwać i odbijać wymierzone w niego razy.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
A teraz oboje mieli być w stanie przeprowadzić atak, z nadzieją, że wkrótce pomszczą rodzinę młodego Rybaka.
Pociągnęła łańcuch w swoim kierunku, chcąc wymusić na przeciwniku albo puszczenie go i wycofanie się albo zaskoczenie, które odwróci jego uwagę od ofensywy Zabójcy.
W zależności od tego, co zrobił Haruto:
— jeżeli puścił jej broń — Mori używa piątej formy swojego oddechu
— jeżeli dalej ją trzyma — Mori przesunie się bliżej środka swojego łańcucha i wprawi w ruch tę wolną połowę, żeby zastosować pierwszą formę w ramach ataku na demona
Po wykonaniu tego manewru kobieta spróbuje się wycofać, by zająć miejsce obok kolegi. Przygotowując się do możliwej konieczności obrony, pozwoliła sobie odetchnąć i dać krótką chwilę odpoczynku swojej zranionej nodze.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Nie możesz odpowiadać w tematach