For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
Tylko dlatego, że nie planowała go wydawać, nie znaczyło, że jego obecność nie miała być wykorzystana dla jej osobistej sprawy.
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
Wieczór spędzony u boku Yuty miał był czymś, co sprawiało, że realia świadomości Katsu rozpływały się w atmosferze, jakby były zbyt lekkie, aby utrzymać stałą postać. Skupiała się na jego osobie i na jego osobie wyłącznie, bardzo ciekawa co miał na myśli mówiąc o czerni, dającej początek demonowi, którym się stał.
Tak też, w krótkim czasie dotarli z uczty Suiren, do targowiska Osaki. Katsu, która na swoją zwiewną suknię zarzuciła typowy płaszcz podróżny, zatopiła jedną z dłoni w zgięciu ramienia demona obok siebie, jak gdyby byli tylko kolejną parą, rozglądającą się za drobnostkami, które stragany miały do zaoferowania.
Powietrze było przesiąknięte odświeżającą wilgocią, która przyjemnie łagodziła zmysły i dodawała soczystości zapachom miasta.
- Nie chcę zadawać zbyt oczywistych pytań, które mogłyby popsuć nasz wieczór, jednak muszę wiedzieć - czego szukamy? - zwróciła się do blondyna, a jej szmaragdowe spojrzenie przesunęło po jego obliczu. Przez moment po prostu przyglądała się jak jego chłodny wyraz spowija delikatny mrok, aż w końcu uniosła subtelnie jedną ze swoich brwi. - Czyżbym była towarzyszem twojej podróży w kierunku przeszłości? Bo jeżeli tak, muszę przyznać, że to dość zaszczytna rola.
Uśmiechnęła się nikle, znów spoglądając przed siebie.
- Pragniesz odkryć kartę, której niewielu ma odwagę dotykać.
- Tak zobaczysz, kim byłem, nim stałem się demonem i czemu jestem skrepowany więzami, których nie mogłem do tej pory zerwać, nieważne ile razy bym nie próbował. - Potwierdziłem jej przypuszczenia i uświadomiłem jej tym samym, co dokładnie będziemy odkopywać w mojej szafie. Byłem demonem już od kilku ładnych lat, ale dopiero ostatnio udało mi się zdobyć poszlakę po rozmowie z panią żuraw.
- Tylko głupcy, boją się tego, na co nie mają wpływu... Nie pozwolę się dłużej krępować. - Rzuciłem ponuro i szedłem z nią pod rękę niczym para, nie czułem strachu przed przeszłością. Nie da się zliczyć ile razy uderzałem głową w ścianie w jaskini po tym jak pożarłem przez głód kobietę i gdy odzyskałem świadomość, czułem, jak coś mnie rozrywało od środka, a ja nie chciałem tego czuć, nie chciałem słyszeć tego kobiecego głosu, który dudni mi głowie i mówił, że wszystko będzie dobrze, że nic się nie stało. Nie wiedziałem, skąd się brał i czemu był taki znajomy. Uspokajała mnie i próbował podbudować po tym, a ja z każdym powtórzenie czułem się coraz gorzej, zaciągany na granice obłędu.
Weszliśmy do jednego z przybytków, który właśnie świadczył usługi w wyrobie biżuterii i innych takich, w środku siedział rzemieślnik, który coś tam dłubał przy jakiejś bransolecie albo broszce.
- Co możesz mi powiedzieć o tym pierścieniu, szuka jego twórcy. - Nie chętnie ściągnąłem pierścień z dłoni i wyciągnąłem go w stronę człowieka. Od razu w głowie pojawił się głos, który powtarzał „Nigdy go nie zdejmuj!” Katsu mogła zauważyć, że gdy to robiłem, mój wzrok wodził za pierścieniem, a nie za człowiekiem, było to coś, na czym mi zależało. Była to jedna z niewielu rzeczy, która w jakiś sposób pobudzała moje emocje i napełniała te pustą skorupę, którą byłem na co dzień.
Odświeżające. Ekscytujące. Co najważniejsze, odciągające jej świadomość od niewygodnych kwestii, niczym padlina ściągająca sępy w jedno miejsce. Co więcej, nie można jej było zarzucić, że wykorzystywała osobę Yuty dla własnych potrzeb, skoro teoretycznie to ona była tutaj aby pomóc jemu. Przynajmniej poniekąd.
Wesprzeć? Nie, raczej nie, skoro wsparcia z pewnością nie potrzebował.
Służyć niezmąconym przyzwoitością towarzystwem. To już prędzej.
- Wszyscy są więc głupcami, bo zazwyczaj przeraża nas najbardziej to, co pozostaje niezależne od nas - zauważyła tylko z przekąsem, chociaż wcale nie oznaczało to, że nie zgadzała się ze słowami Yuty. - Najgorsza zawsze jest walka z samym sobą i swoim przekonaniem, że wiedza jest śmiertelną bronią. Gdzie w rzeczywistości jest tylko tak groźna, jak jej na to pozwolimy.
Zmarszczyła lekko czoło, czując jak jej umysł oscyluje na granicy odniesienia słów do własnego przypadku, odrzuciła jednak na bok myśli o liście napisanym do swojego brata i całej kwestii z nim związanej.
Gdy weszli do jednego z budynków, Katsu rozejrzała się po wnętrzu, wyłapując wszelkie świecidełka, które rzuciły jej się w oczy. Podeszła do jednej z wystaw, gdzie leżały wyroby ze złota, a jej oczy zaświeciły się nieco.
- Nie mówiłeś, że zabierasz mnie na zakupy - odparła z rozbawieniem, zanim mężczyzna zdążył podejść do lady. Niechętnie odrywając się od wystawy, podeszła do Yuty, przyglądając się jak ściąga swój pierścień i z oporem oddaje go do weryfikacji. Nie umknęło jej, jak trudno było mu oderwać od niego spojrzenie, znała ten stan aż nazbyt dobrze, skoro sama przez cały czas nosiła potrójne tomoe na szyi, z trzema imionami dzieci, z których żadne już nie istniało.
- Przeszłość może być groźna, o ile nie jesteś w stanie jej podnieść, a czego tu się bać? Trzeba po prostu zamknąć pewien rozdział, skończyć obraz i przejść do kolejnego. To, co było, jest skończone i nic tego nie zmieni. - Odpowiedziałem chłodno, jak gdyby to nie był żaden problem i faktycznie wystarczyło dalej rozwinąć pergamin i przejść do kolejnej części, oddzielając grubą kreską te dwie historię.
- Widzę, że ma Panienka oko. Mam najlepsze złoto w tej okolicy, prawdziwe, odpowiednio przetworzone... Ale najpierw niech no się przyjrzę... - Wytarł dłonie w ścierkę i złapał za pierścionek, żeby się jemu przyjrzeć, ale ja w pierwszej chwili nie chciałem go puścić, dopiero po krótkim momencie w takim uścisku, rozluźniłem chwyt, aż mężczyzna dziwnie na mnie spojrzał.
- Później sobie coś wybierzesz. - W tym czasie nawet na moment nie skierowałem wzroku na Katsu, uważnie przyglądałem się rzemieślnikowi, gotowy, żeby mu utrącić łeb, gdyby nawet po prostu go upuścił na ziemie.
- hmmm, hmmm... Wydaje się znajomy. - Mężczyzna wycedził przez usta, kiedy obracał pierścień w palach, patrzył pod źródło światła, którym była lampa. - Rozpoznaje ten styl, ale nie sądziłem, że go zobaczę jeszcze. Ma już swoje lata, a dalej jest w tak dobrym stanie. Jubiler, który go wykonał, od dawna nie praktykuje już z powodu swojego podeszłego wieku, kto wie, czy jeszcze żyję. - Powiedział mężczyzna, który po prostu był bardzo mocno skupiony na oglądaniu pierścienia. Gdy usłyszałem takie zdawkowe odpowiedzi i jeszcze na końcu padła swoista groźba, że nigdy nie porozmawiam z jego twórcą, wbiłem w niego swój lodowaty wzrok i zacząłem po kolei strzelać głośno chrząstkami w palach, dociskając je kciukiem.
- To żyje, czy nie? - Padło chropowate pytanie, które brzmiało, jakby ktoś rozmawiał z samą śmiercią. - Nie wiem, czy żyję, bo był już... - nie zdążył dokończyć, bo złapałem go za łachy, wyciągnąłem za lady i wzniosłem do góry. - Żyje czy nie? - Padło jeszcze raz pytanie, tym razem lodowate spojrzenie było kilka centymetrów od jego gałek ocznych, dokładnie go świdrując. Mężczyzna wiedział, że krzyk nic mu nie dam, wydała się obyty w takich sytuacjach, ale co mu się dziwić, gdy ktoś go dźwiga jak zwykłą szmatę, to wiadomo, że nie był to człowiek.
- Spokojnie, już mówię, co wiem. Mężczyzna wyprowadził i zamieszkał nieopodal szczytu Kongo. Tyle wiem, ale nie wiem, czy żyję. Bierz, co chcesz, tylko nie zabijaj mnie. -
Cóż odpowiedź była bardzo prosta, istniała bowiem jedna postać w całej tej układance, która wzbudzała w Katsu nieprzyzwoite zaintrygowanie, ściągając jej myśli na swoją osobę za każdym razem, gdy myślała o swoim poprzednim wcieleniu.
W obliczu poszukiwania odpowiedzi na pytania z przeszłości Yuty, nie miało to jednak żadnego znaczenia, chociaż gdy zaczął wypytywać o pierścień, dłoń Katsu machinalnie sięgnęła jej własnego naszyjnika. Nikt jednak nie mógł tego dostrzec.
Później sobie coś wybierzesz
Demon uśmiechnął się nikle i przesunął spojrzeniem na sprzedawcę, który nie spieszył się ze swoją oceną. Ze spokojem w szmaragdowych tęczówkach, przyglądała się jak ocenia materiał pierścienia, a wyraz jej twarzy nie zmienił się nawet o drobinę, gdy Yuta w końcu, utraciwszy cierpliwość do zdawkowych odpowiedzi, sięgnął do kołnierza mężczyzny i wytargał go zza lady, aby w końcu unieść go bezpardonowo na wysokość swojego spojrzenia. Katsu oparła się tyłem o wystawkę, krzyżując ramiona na piersiach i oczekując finiszu tej sytuacji. Odpowiedź w końcu musiała paść, jeżeli właściciel przybytku cenił sobie swoje zdrowie i życie.
- Jakieś imię? - dopytała tylko, jednocześnie sięgając po złoty pierścień z pięknym szafirem, który rzucił się jej w oczy i nakładając go na palec. Odsunęła dłoń, przyglądając się jej nowemu nabytkowi z dystansu, żeby w końcu podejść do Yuty i położyć mu dłoń na ramieniu. Nic jednak nie wskazywało na to, że chciała go powstrzymać przed podjętym działaniem, zdawało się bardziej, że subtelnie chce zwrócić na siebie jego uwagę.
- Planujemy jakiś posiłek po drodze?- spytała niewinnie, a jej spojrzenie sięgnęło znów sprzedawcy, który pobladł momentalnie, ewidentnie wyczuwając aluzję. Zdawało się jednak, że demonica była całkowicie nastawiona na uzyskanie aprobaty Yuty, czekając na jego opinię.
- Mężczyzna się nazywa Aoyama Tetsuo, nic więcej nie wiem. Był znakomitym rzemieślnikiem, a potem po prostu porzucił swoją pracę i udał się... Bierzcie, co chcecie iii zostawcie mnie w spokoju, nic nikomu nie powiem. - Mężczyzna trochę dukał, trochę silił się na wiarygodność, widać bardziej zależało mu na życiu, bo nawet nie próbował się targować o zapłatę za pierścień, który zabrała kobieta mi towarzysząca. Puściłem jego kołnierze, a on po prostu gruchnął o podłogę, nieco wystraszony i skonfundowany, nie podniósł się z niej.
- Jeżeli to okaże się coś wartę, na pewno nie zapomnę o Tobie... Niestety jeżeli będzie, to nic niewarte to sam wiesz. - Odpowiedziałem, krótko go instruując, nie dodawałem takich banałów jak, nie masz dokąd uciec, czy i tak cię znajdę. To się rozumiało samo przez się, sięgnąłem dłonią i zabrałem mu srebrny pierścień z ręki, żeby z powrotem nałożyć go na odpowiedni palec. Gdyby tak nie przeciągał i nie próbował mnie zwieść, nasza rozmowa mogłaby inaczej wyglądać, ale niestety poczułem od niego chęć wciśnięcia mi jakichś bubli, a to musiało się na nim zemścić.
- Zjemy kogoś innego Katsu, będziesz mogła wybrać nawet spośród nich. A to musi Ci wystarczyć do tego czasu. - Wiedziałem, że chciała go jeszcze bardziej nastraszyć, ale dopóki nie sprawdzę jego słów, będzie żył. A skoro głód jej doskwierał, to wypadało nakarmić damę, skoro zaoferowałem jej swoje towarzystwo. Nadgarstek zbliżyłem do swoich ust, gdzie wysunąłem kły i brutalnie otworzyłem sobie żyły, chlapiąc posoką na posadzkę. Mężczyzna, widząc całą tę sytuację, po prostu zaczął się czołgać na zaplecze, było to dla niego za dużo.
Być może Katsu miała pewne nadzieje, że taki właśnie scenariusz zostanie tutaj rozegrany. Zdawało się, że ledwie płomień, mógłby wystarczyć, aby rozpocząć istne piekło… Z pewnością byłoby to barwne odwrócenie uwagi od rzeczywistości, czyli dokładnie to, czego potrzebowała. Sposób na to, aby dać się pochłonąć szaleństwu i żądzy wiecznego, nienasyconego głodu.
Czyż ta perspektywa nie napawała entuzjazmem?
A jednak, na razie Katsu musiała obejść się smakiem i, o dziwo, nie miała problemu z tym, aby taki stan rzeczy zaakceptować. Zadziwiająco odświeżające okazywało się porzucenie wszelkiej kontroli i oddanie własnego losu w cudze dłonie. Posłuszeństwo przyszło jej niemalże naturalnie i chociaż jej pełna dumy osobowość mogłaby się z tym kłócić, z jakiegoś powodu po prostu nie miała zamiaru. Niczym uśpiony potwór, po prostu nie dawała o sobie żadnego znaku.
Być może chodziło o ten niezaprzeczalny wpływ Yuty, który swoim chłodnym spojrzeniem sprawiał, że duma po prostu przestawała istnieć?
A być może o kwestie karmienia tego jakże wyrafinowanego szaleństwa, które ostatnio domagało się uwagi jeszcze bardziej niż zwykle?
Zjemy kogoś innego
Katsu tylko grzecznie pokiwała głową, nie spuszczając spojrzenia z mężczyzny na ziemi. Jak się okazało Yuta nie miał zamiaru pozostawiać jej sugestii bez opieki, doskonale wiedząc, jak zadowolić swoją towarzyszkę. Szmaragdowe spojrzenie przesunęło po odsłaniającym się nadgarstku, a usta rozchyliły lekko, gdy demon rozgryzł własne żyły.
- Rozpieszczasz mnie- wymruczała z uśmiechem, stając naprzeciwko jasnowłosego i chwytając jego rękę. Oczywiście spojrzała w parę pustych oczu, czekając na pozwolenie demona.
Zbyt dobrze zaczynała czuć się w swojej nowej roli.
Jeżeli nie spotkała się z żadnym sprzeciwem, uniosła jego nadgarstek, aby móc zatopić w nim swoje usta. Subtelnie, jakby spijała coś drogocennego, pozwalając aby z każdym łykiem rosła jej łapczywość. Przysunęła się do Yuty, zatapiając się w jego ramionach, opierając o tors, niczym narkoman, uzależniony od źródła swojej używki. Zdawało się, że nie przestanie, dopóki on jej nie powstrzyma.
Musiało to być dla niego groteskowe i uświadomiło go, że wcześniejsza groźba to nie były puste słowa rzucone na wiatr, jeżeli jego wiedza okaże się użyteczna, będę nawet skłonny nagrodzić to i spełnić jedną jego prośbę, a w innym przypadku no cóż, zrobi się nieprzyjemnie. W końcu przydatne jednostki zasługiwały na nagrodę, raczej stroniłem od zabijania ludzi bezpotrzeby, ale były wyjątki, dla których przymykałem na to oko.
- Tylko się nie uzależnij. - Odpowiedziałem chłodno bez emocji, jak gdyby to nic dla mnie nie znaczyło, ale w rzeczywistości było inaczej. Sam lubiłem próbować krwi innych i jej degustować, ale swoją niechętnie się dzieliłem, bo należała do mnie i tylko nieliczne osoby, mogły o tym w ogóle pomyśleć, a co dopiero spróbować. Dałem Katsu jeszcze kilka chwil, żeby mogła zachłannie zagarniać to czego pragnęła, żeby poczuła kulminacyjny moment pragnienia i po prostu zacisnąłem mocniej rozprute żyły i zacząłem jej momentalnie regenerować, aby demonica nie mogła więcej już wypić, stopniowo ilość krwi w jej ustach malała.
- Wystarczy Katsu, idziemy już z tego przybytku. - Nutka chłodu cały czas wisiała w powietrzu, gdy tylko skończyła narkotyzować się, wskazałem jej dłonią wyjście z lokalu i na odchodne rzuciłem na posadzkę sakiewkę z monetami, którą kilka nocy wcześniej zabrałem pożeranemu szlachcicowi. Zapłata za usługę, informacje i pierścień, który zielono oka diablica wybrała sobie i zabrała. Szliśmy uliczką ramie w ramie, gdzie wzrokiem omiatałem ludzi na niej się znajdujących. Szukałem odpowiedniej przekąski, skoro już mieliśmy kogoś jeść.
- Na kogo masz ochotę? - Zapytałem ją, skoro obiecałem o nią zadbać i okazać jej atencje, co mogło trochę dziwnie wyglądać, bo brzmiałem, jakbym miał to totalnie gdzieś, ale jednak pytania uwagi padały w jej kierunku, bo dotrzymywałem części swojej umowy. - Bo ja miałem już pewną propozycję. -
Zepsucia, które Katsu w byciu demonem ceniła sobie najbardziej.
Z nowo nabytym pierścieniem na palcu, o zgodę posiadania którego nawet nie spytała, spijała szkarłat płynący z nadgarstka Yuty, pozwalając żeby ta czynność pochłonęła ją w pełni. Zdana na jego łaskę, budowała tylko łańcuch, który demon owijał wokół jej szyi, przekonując się o tym, że jego chłodny ciężar był niemalże wyzwalający.
Słodycz niezależności wyparowała, sprawiając, że świat stał się prostszy.
Katsu nie zaspakajała nawet najmniejszego pragnienia swojego ciała, odpowiadając jedynie na bardzo silne potrzeby chorego umysłu, który tonął w uzależnieniu od czynności nie karmiącej niczego poza ciemnością. Dlatego też, chociaż słowa Yuty ledwie trafiły do jej świadomości, ona tylko jęknęła ze sprzeciwem, nie odrywając się od swojej przyjemnej czynności. Stwórca sam raczył wiedzieć czy oponowała o nonsens uzależnienia, czy może o niechęć do odbierania jej rozrywki.
Było to bowiem bardzo miłe uzależnienie i chyba obydwoje byli tego świadomi.
W końcu jednak Yuta zregenerował swoją ranę i chociaż Katsu mogłaby użyć własnych zębów, aby mu się sprzeciwić, nie zrobiła tego. Wyprostowała się i przesunęła dłonią po kąciku ust, ściągając z niego palcem resztki krwi, aby potem oblizać go, jakby chciała nacieszyć się ostatnim kęsem deseru.
- Wystarczy…- zgodziła się z westchnięciem. Fałszywe poczucie pożywiania się zaogniło prawdziwy głód i Katsu nie miała nic przeciwko temu, aby poszukać strawy gdzieś indziej. Skoro sprzedawca musiał pozostać żywy… Rzuciła ostatnie spojrzenie na leżącego na ziemi mężczyznę po czym opuściła lokal, kierowana gestem jasnowłosego demona. Jeżeli zwróciła uwagę na sakiewkę rzuconą na ziemię, nie dała tego po sobie poznać. Jeszcze jako człowiek miała małe poszanowanie do pieniędzy, których rodzina Kama miała pod dostatkiem i nigdy tak naprawdę nie rozumiała ich wartości.
Idąc ramię w ramię z Yutą, zastanowiła się na moment nad jego pytaniem, całkowicie już nie zwracając uwagi na to, że jego głos nie zdradzał za grosz entuzjazmu.
Bo ja miałem już pewną propozycję…
Spojrzała w jego kierunku z subtelnym uśmiechem.
- Propozycję? - powtórzyła wyraźnie zainteresowana, zaraz jednak uniosła palec, jakby chciała uprzedzić jego odpowiedź. - Nie, nie mów nic, wybieram w ciemno jakikolwiek twój pomysł. Mam ochotę na niespodziankę.
Drobny błysk przemknął niemalże niewinnie po jej spojrzeniu. I chociaż jej chęć atencji mogła być męcząca, taką przecież mieli umowę. Nie mógł narzekać. Do tej pory była w końcu bardzo grzeczną dziewczynką.
Skoro nie chciała być wprowadzona w plan, po prostu pewnym krokiem skierowałem się do miejsca, w którym wszystko miało się rozegrać i zapewnić nam rozrywki, wiedziałem, że już dzisiaj nie ma sensu szukać jakiegoś szalonego rzemieślnika w górach, bo jeszcze przypadkiem słońce nas zastanie, chociaż zdecydowanie kusiło mnie, żeby pomimo tego zaryzykować, ale nie ja dzisiaj się liczyłem.
Mimo swojego ego i arogancki potrafiłem, odłożyć je na bok i zająć się inną osobą, gdy przyszedł na to czas.
Prowadziłem ją do jednego z lepszych przybytków, w którym cały czas pojawiły się zamożniejsze osoby, to czego dzisiaj szukałem, musiało tu gdzieś być, miałem pewne preferencje co do ofiar, bardzo lubiłem zamożnych i aroganckich mężczyzn, których mogłem męczyć różnych gierkach. Taki kaprys losu i odwrócenie kart w ich przypadku, gdy dostali wszystko na tacy po prostu przez urodzenie, a inni musieli harować na swój blichtr i opierunek.
Zjawiliśmy się w środku i jeden z zarządców dość szybko pojawił się blisko nas niczym wąż, który liczył już w oczach pieniądze, które mogliśmy tu zostawić, wyciągnął wnioski z Katsu która była całkiem hojnie obwieszona biżuterią, bogactwo biło nie tylko z jej urody, ale też ozdób.
- Witam państwa. Zapraszam, zapraszam... Już prowadzę do jednego z lepszych stolików, w końcu tak zamożna para nie może czekać, na byle jaki stolik. Od razu przejdziemy do drugiej sali. - Chudy z twarzy i żylasty mężczyzna zacierał rączki, na myśl o mamonie, cała ten domostwo powstało taki sposób, żeby Ci mniej bogaci ludzie patrzyli na lepszych z zazdrością, gdy oni idą do sali, o której oni tylko mogli pomarzyć.
- To dobrze, bo mieliśmy już wychodzić. - Mogło to zabrzmieć naprawdę roszczeniowo, bo tak naprawdę gospodarz pojawił się z dosłownie w kilkanaście sekund. Mijaliśmy bogato zastawione stoły, przy których siedzieli jeszcze bardziej bogato przewieszeni błyskotkami ludzie.
Doprowadził ją do dość bogatego przybytku, co w jej oczach było miłym gestem, który uderzał zarówno w jego własne, jak i jej gusta. Lubiła rozpieszczać się i być rozpieszczaną, dlatego ze swoją dumną sylwetką weszła do środka, obdarzając żylastego mężczyznę ledwo znaczącym spojrzeniem. Widać było, że liczył na pieniądze pozyskane od bogatych klientów, czym poniekąd wzbudzał odrazę Katsu. Niczym pasożyt - zbyt mało znaczący, aby go szanować i zbyt obślizgły, aby go zjeść.
- Na uboczu, jeśli łaska - rzuciła tylko, licząc na choćby odrobinę prywatności, która będzie im umożliwiać wszelki rodzaj przyjemności, na jakie będą chcieli sobie pozwolić.
Idąc przez przybytek, wzbudzali pewne zainteresowanie, a Katsu bezwstydnie przesuwała swoim szmaragdowym spojrzeniem po twarzach mijanych ludzi, jak gdyby czytała rozłożoną przed jej oczami kartę menu. Po jej pełnych ustach błąkał się subtelny uśmiech, który mógł być zarówno zachęcający, jak i stanowić omen szykującej się krwawej tragedii.
- Często tu bywasz? - spytała, odwracając się w stronę Yuty i unosząc lekko brew ku górze. Była głodna nie tylko krwi i wcale się z tym nie kryła - jej uwaga w dużej mierze skupiona była na demonie kroczącym chłodno u jej boku. Miał stanowić w końcu główne źródło rozrywki tego dnia, czyż nie? Jako posiadacz wszelkiej kontroli, którą tak chętnie mu oddała, był wskazówką kompasu, wedle którego przebiegał podarowany jej wieczór.
Nie właśnie tego zażądał od niej w świątyni, gdy spotkali się po raz pierwszy? Wszystko wskazywało na to, że końcu miał się przekonać, czy smakuje mu władza nad jej niepokorną osobą.
Gdy dotarli do stolika, Katsu zajęła jedno z miejsc, nie patrząc nawet na człowieka, który ich tutaj przyprowadził, jakby całkowicie nie był wart jej uwagi. Jej wzrok spoczął na Yucie.
- Doceniam wybór miejsca, sama nie mogłabym zaproponować niczego lepszego - odparła z pomrukiem urokliwej aprobaty, dając mu do zrozumienia, że jego otoczone wyrafinowaną obojętnością intencje, zostały docenione. Nie żeby wierzyła, że tego potrzebował.
- Zdarza mi się, chociaż ostatnio rzadziej. - Odpowiedziałem jej i spojrzałem bardzo wymownie i intensywnie na kwatermistrza, który powinien zrozumieć, aby nie memłał za dużo ozorem. Bo zawsze mnie irytował jego słowotok i myślałem, że już dawno to ustaliliśmy. Lubiłem to miejsce pod tym względem, że gospodarz wiedział, gdzie jego miejsce, miał sporo urodziwych kelnerek, których krew mogłem kosztować do woli, ale nade wszystko przychodziła tu też gburowata szlachta i samuraje, których w szczególności lubiłem upadlać.
Zostaliśmy wprowadzeni do bardziej ustronnego miejsca, te loże były przedzielone ścianami i suwanymi drzwiami, więc nikt nie był w stanie zaobserwować, co dokładnie się działo, jedynie głos mógłby się przebić jeżeli ktoś zacząłby drzeć mordę, ale to raczej normalne.
- Rozumiem paniczu, że będzie to co zwykle? - Skinąłem głową w jego stronę i rozsiadłem się wygodnie na poduszce w mało formalny sposób, dobrze, że stary padalec pamiętał o moich gustach. Sam dobrze wiedział jak kończyło się gdy byłem niezadowolony.
- Lubię to miejsce, dostarcza. Hmmmm... Sporo zabawy? Zresztą sama zaraz zobaczysz, chociaż to nie będzie główny powód, ale na pewno przyjemny. - Delikatnie nęciłem jej ciekawość i podsycałem niespodziankę, która dzisiejszego wieczoru miała dostarczyć nam zabawy.
- Ah tak?- rzuciła z subtelnym rozbawieniem, pozwalając aby to retoryczne pytanie zignorowało całkowicie chłodną atmosferę, która podsycana była przez aurę Yuty. Zdawało się, że Katsu czuła się wyśmienicie w tej temperaturze. - Pozwolę sobie w takim razie poczuć się wyjątkową.
Oczywiście nie było w tym stwierdzeniu ani skromności, ani też zbytniej dumy. Jedynie jej wrodzona śmiałość. Ot, zwykłe stwierdzenie, które mogło równie dobrze zostać zmiażdżone przez Yutę jednym prostym zaprzeczeniem. Wydawało się jednak, że nawet gdyby to zrobił, nie zepsułby jej nienagannego humoru tego wieczoru.
Gdy zajęli miejsce w loży, Katsu odprowadziła wzrokiem śliskiego mężczyznę, który ewidentnie poszedł po żądane przez jasnowłosego to co zwykle, pozwalając sobie na to, aby jej oblicze zdradzało zaciekawienie, które czuła. Na koniec szmaragdowe spojrzenie powędrowało na demona obok, doceniając w pełni wyniosłość jego postaci w okolicznościach, w których się znaleźli. Posłała mu subtelny uśmiech, który był odpowiedzią na jawne podsycanie jej niegasnącego zaintrygowania. W końcu, jak gdyby zaczęła przeszkadzać jej przestrzeń między nimi, przysiadła się do jego boku, czując jak głód podsyca jej niecierpliwość.
- Coraz bardziej podoba mi się poznawanie tych fragmentów twojej osoby, których nie było mi dane do tej pory zobaczyć. A to dopiero początek wieczoru… - zauważyła z cwanym błyskiem w spojrzeniu, przesuwając palcem po swoim nowym pierścieniu, w którego kamieniu odbijał się blask płomienia z jednego z obecnych w pomieszczeniu lampionów. - Każdy kolejny krok będzie tylko zaostrzał apetyt na więcej, zdajesz sobie z tego sprawę?
Zdawało się, że ani trochę nie ukrywała się ze swoim głodem do atencji, z drugiej strony jednak Yuta do tej pory mógł zdążyć się już o nim dość wyraźnie przekonać. Czy nie wiedział doskonale na co się pisał, zabierając ją ze sobą? Nie był to bowiem spokój. Nie była to też cisza. Zdecydowanie mógł też zapomnieć o samotnej prywatności.
Dwa szmaragdy spoczęły na jego chłodnym obliczu, jakby nauczyły się karmić obojętnością, którą tak szczodrze rozdawał.
- Czego tak naprawdę chcesz ode mnie? - spytała niemalże lekkim tonem, ewidentnie zdając sobie sprawę z tego, że charakter tego z pozoru bardzo prostego pytania, mógł być dalece skomplikowany. - Mogę się domyślać bardzo wielu rzeczy, ale chciałabym żeby ta konkretna kwestia została wypowiedziana głośno.
Jednocześnie w jej oczach nie było za grosz obawy czy niepewności, jedynie to zaciekawienie, jak gdyby nie tylko była gotowa zaakceptować nawet najbardziej zachłanną z odpowiedzi... lecz wręcz dokładnie takiej oczekiwała.
Nie możesz odpowiadać w tematach