Dopiero po kilku godzinach opuścili to miejsce, aby udać się w dalsze poszukiwania prawdy związanej z historią jasnowłosego demona o pustym, jak najgłębsza studnia spojrzeniu.
Katsu, odziana w całkowicie nową suknię, lekko okrytą swoim czarnym podróżnym płaszczem, pochwycona ramienia Yuty, z umysłem skupionym jedynie na jego osobie, co miało się nie zmieniać przez długie miesiące. Poczucie przynależności rozlało się po jej świadomości, pozostawiając ją lekko palącą w ten najbardziej przyjemny sposób. Ciało mrowiło wspomnieniami, całkowicie oddane nowej sprawie.
Była jego w pełni.
Zacisnął palce na jej woli, która ugięła się pod nim posłusznie.
I przez pewien moment wszystko zdawało się być dokładnie tam, gdzie powinno.
ZT x 2
Nie zabrał wiele z ogrodu Setsuny, kilka roślin z których wiedział że mógł zrobić użytek - i te, które wcześniej zostały omylnie zerwane w zbyt dużej ilości. Choć trzeba było przyznać, że ślady podobnego zebrania roślin były znacznie bardziej znikome, niż kiedy zabrały się do tego poproszone przez Fukuro dzieci. W końcu zielarz miał w tym już lata doświadczenia - i trudno było mu ocenić czy w ciągu tych lat rzeczywiście pojawił się dzień, w którym nie zajmowałby się podjętym fachem. Zawsze było w końcu tak wiele do zrobienia.
Setsuna również teraz mógł dostrzec kruka, który zdawał się podążać za nimi.
Zielarz był rzeczywiście zaskoczony, jak silnie odbił się echem cały spektakl, o którym wspomniał wcześniej właściciel herbaciarni. Gdy teraz się przyglądał, dzieci w okolicy rzeczywiście zdawały się być w pewien sposób przebrane podobnie - może nie przykładał uwagi wcześniej do tego, będąc przyzwyczajony do nie przyglądania się zbyt długo nikomu w jego okolicy, jakby miało to sprowadzić na niego kłopoty.
- Dziękujemy! Kot już czuje się znacznie lepiej! - usłyszeli oboje, kiedy szli pomiędzy ludźmi. Jedno z dzieci, któremu wcześniej kotu pomogli, znów na nich wpadło, łapiąc prędko Fukuro za rękaw i ciągnąc za sobą. NE nie oponował, spoglądając pytająco na Setsunę. Wyraźnie był zakłopotany i jakby szukał pomoc w wyrwaniu się z tej sytuacji. Choć prędko chłopiec sam wyjaśnił, skąd jego nagła próba uprowadzenia. - Ale onee-san nie czuje się dobrze wcale! Też potrzebuje leków... ma problem podnieść się, i papa i mama mówią, że udaje! I że nikt nie weźmie takiej leniwej żony, i to wina tego wszystkiego!
Zielarz skinął głową, ruszając bardziej umyślnie za chłopcem. Chociaż nie był medykiem - nawet jeśli ludzie wyraźnie starali się wmusić fach w jego dłonie. Może powinien skontaktować się z Hanako? Wciąż się uczyła, ale mogłaby być bardziej pomocna, gdyby usłyszała chociażby o symptomach. Albo mogli skonsultować się z tutejszym medykiem, do którego i tak byli w drodze.
Fukuro nawet nie wiedział, że chłopiec właśnie ich prowadził do jednego z domu medyków - to Setsuna mógł mieć znacznie lepsze pojęcie na ten temat, znając z pewnością okolice lepiej od samego NE. Zielarz nigdy nie przywykł do miast, ani tym bardziej nie spędził w którymś na tyle czasu, aby móc się wystarczająco zaznajomić z rozkładem ulic któregoś.
- Tameyoshi, mówiłam ci, żebyś wrócił do domu! - zawołała kobieta, kiedy przekroczyli próg domu medyka, a Fukuro mógł poczuć dokładnie gdzie się znajdywali. Zapach maści i ziół, z których te były przygotowywane z pewnością się wybijał i wyróżniał, a on sam był po prostu wyczulony na jego punkci. - Przepraszam... za mojego brata! - dodała kobieta, skłaniając się, choć już po tym dało się dostrzec, że zarówno mowa, jak i jej ruchy były dziwnie utrudnione, jakby rzeczywiście brakowało jej sił na to. Była słaba, ale nie wydawała się aby dręczyła ją jakaś inna choroba.
- Co to za zamieszanie? - odezwał się głos mężczyzny, wychodzący gdzieś z głębi domu, niosący na tacce porcję leków. Fukuro niemalże od razu pochylił się, nie bacząc nawet na chłopca wciąż trzymającego go za rękaw.
- Proszę wybaczyć za najście... Zostałem poproszony o pomoc w przyżądzeniu leku dla chorej. Należę do korpusu zabójców demonów, nazywam się Fukuro - powiedział, kiedy medyk wyraźnie osądzał wzrokiem ich przybyłą trójkę.
- Ty przygotowałeś lekarstwo dla kota..? - zapytał medyk, a zielarz skinął na potwierdzenie. - Możemy... użyć twojej pomocy w takim wypadku... - powiedział, a po tym zaoferował i Setsunie, i Fukuro miejsce na którym mogli usiąść. - Coraz więc osób zdaje się skarżyć na zmęczenie. Często są to osoby, które niedawno zmagały się z chorobą i urazem, ale po tych nie ma już objawów. Jedyne co pozostaje to właśnie zmęczenie, na które ani sen, ani oddpoczynek, ani leki nie chcą pomóc. Ludzie wydają się być po prostu słabi, mimo że zawsze byli pełni energii.
dialog #7d9360
I tutaj znalazło się jedno z unikatowych istnień, które mogłyby ją zaspokoić. Nucąc więc folkowe pieśni, ruszył krok w krok za czarnowłosym. Co jakiś czas skradając na niego spojrzenia.
Kiedy Fukuro został zaczepiony ponownie przez dzieci, Setsuna jedynie się uśmiechnął i machnął dłonią, że nie przeszkadza mu zboczenie z kursu, by pomóc innym. Jego serce mimo zaplątanych dróg, którymi chodzi, nie ważyło się nigdy sprzeciwić empatycznym pobudką, tym bardziej, jeśli nic go nie kosztują w ostatecznym rozrachunku. A sytuacja dostarczy mu więcej informacji o naturze samego Fukuro i jego zachowaniu. Jasnookie spojrzenie jednak w końcu przeszło na mówiącą kobietę, siostrę urwisa, mimo iż nie jest zielarzem lub szkolonym medykiem, to część rzeczy, jaką mu wpojono to obserwacja ludzi. A więc oczy się lekko wytężyły i zaczęły obserwować ją ze zmartwieniem na widoczną słabość, co Fukuro mógł zauważyć po tym, jak jego spokojne lico przybrało bardziej współczujący wyraz, a przede wszystkim skończył on nucić melodie, jak to zawsze ma w nawyku, gdzieś idąc.
Mimo to dalej zadowalając się pasywną rolą, podążył za Fukuro do przybytku medyka, wracając do obserwowania zielarza, aż padły słowa przykuwające jego uwagę. Dziwne zmęczenia, na które nawet odpoczynek nie pomaga, nawet się nie zastanowił zanim coś powiedział. -”Hmm brzmi to dziwnie, niby jest ciepło i zmęczenie to nic dziwnego, ale żeby sen lub odpoczynek nie pomagały? Brzmi bardziej jak jakaś klątwa, choć może to jakaś choroba, o której nie słyszałem.”- Widać, że chyba chciał coś jeszcze dodać, ale przysłowiowo ugryzł się w język, przypominając sobie gdzie jest i że nie wypada zagłębiać się w tego rodzaju wspomnienia i myśli w towarzystwie. Mimo to wizję jego powoli podtruwany rodziców, wróciły do niego na chwilę, a on sam zmarkotniał lekko, nieświadomie zwieszając lekko głowę.
Nie możesz odpowiadać w tematach