Ōsu Kannon
Oficjalna nazwa to Kitanosan Shinpuku-ji Hōshō-in, ale jest powszechnie znana jako Ōsu Kannon.
Świątynia została pierwotnie zbudowana około 1333 roku w Ōsu-gō, wiosce Nagaoka, w prowincji Owari. Budowa była sponsorowana przez cesarza Go-Daigo, który mianował shōnina Nōshina pierwszym naczelnym kapłanem. Nōshin miał sen o Awalokiteśwarze, Buddzie Współczucia, znanym po japońsku jako Kannon. Stąd nazwa Ōsu (od Ōsu-gō) Kannon.
Z powodu powtarzających się powodzi świątynia została przeniesiona na obecne miejsce w 1612 roku przez Tokugawę Ieyasu.
wikipedia.org
Ranny i zamaskowany samuraj w uszkodzonej broni pędził na swoim koniu, próbując zgubić ścigających go łowców. Wiedział, że kolejne problemy pojawiły się na horyzoncie, gdy tylko zauważył tego cholernego kruka. Co oni robili w takim miejscu? Czyżby był śledzony? Jeśli zaiste tak było, nie mógł wrócić do swojego miejsca i ściągnąć ich za sobą, musiał się gdzieś zaszyć na dłuższą chwilę i co najważniejsze - pożywić się. Zatrzymał się na wysokości niedawno przeniesionej z powodu powodzi świątyni buddyjskiej. Cóż, od dłuższego czasu nie posądzał siebie o religijność i za takiego się nie uważał, starał się także nie wchodzić w drogę duchownych i nigdy żadnego nie zjadł, ale skoro sytuacja była taka, a nie inna - musiał spróbować pożywić się w tym miejscu, brukając jego świętość, o ile udałoby mu się kogoś znaleźć. Zostawił swojego wierzchowca przed wejściem i poprawiając rynsztunek, zaczął wchodzić po schodach ku górze, rozglądając się przy tym uważnie dookoła. Nie chciałby zostawić świadków przy życiu, za dużo miał wrażeń ostatnimi czasy.
'Regeneracja demonów' :
Plan się powiódł, a przynajmniej częściowo. W momencie, w którym dorwał swoją ofiarę i już odgryzł kawałek rączki, ta zaczęła krzyczeć, zwabiając w moje rejony pokaźną grupkę, która nie udała się jeszcze na spoczynek. Gdyby nie byli tak liczni - Fuan upewniłby się, że byłby to wieczny spoczynek. Pod uwagę wziął także fakt, że znajduje się w świątyni i nie zamierzał tutaj przeprowadzać rzeźni, nie byłoby mu to na rękę, nie w obecnej sytuacji. Wziął zatem rączkę pod pachę i postanowił się wycofać z budynku, kończąc konsumpcję po dotarciu w bezpieczniejsze miejsce. Wiedział, że to nie zaspokoi jego apetytu, chociaż niemalże natychmiastowo odczuł, że stan jego ran poprawił się. Apetyt wzrósł w miarę jedzenia, demon nie zamierzał opuszczać tej placówki. Obszedł terytorium dookoła, starając się znaleźć kogoś, kto będzie łatwiejszą ofiarą i upewnić się, że tym razem ofiara nie wezwie nikogo na pomoc.
'Regeneracja demonów' :
Czas dłużył się nieubłagalnie. Minuty zbierały się w kwadranse, a kwadranse w godziny. Tak jak jeszcze niedawno widział w świątyni całą grupkę ludzi, w tym jednego zaatakowanego, tak po całej nocy jedyne co mógł znaleźć, to ślady pozostawionej przez swoją niedoszłą ofiarę krwi. Wraz ze wzrastającą powoli frustracją, zaczął powoli tracić nad sobą kontrolę i zastanawiać się, czy słusznie ich wtedy oszczędził. Wszakże zamiast wycofywać się, mógł się posilić i to aż na zapas. Czy byłoby to słuszne rozwiązanie? Nie stałby teraz jak kołek, przeczuwając kolejny, nastający świt. Postanowił skryć się w świątyni, którą nie tak dawno sam zaatakował. Na jego szczęście, w podziemiu znajdowała się biblioteka, z której to zamierzał skorzystać na czas trwania dnia. A kto wie, może chociaż tym razem uda mu się posilić?
'Regeneracja demonów' :
Isshiki gotowa już przed czasem, jak to miała w zwyczaju, przestępowała z nogi na nogę, gdy jej płaszcz z namalowanymi piórami (ten z prawdziwymi zostawiła w swoim pokoju, co sprawiało, że czuła się niespokojnie) nie szeleścił poruszony przez wiatr. Nie była przyzwyczajona do braku tego dźwięku, ale zdawała sobie sprawę z tego, że przyciągał on przeciwników i zwracał na nią zbyt dużo uwagi. Czuła się nieco tak, jakby odcięto jej rękę. Musiała zawiesić go gdzieś w widocznym miejscu, to mimo wszystko było pokaźne trofeum.
Przejechała nogą po ziemi kreśląc na niej trasę do budynku na wzgórzu, by po chwili dorysować nad nim niby płomienie. Zastanawiała się przez moment, czy nie pokręciła godziny, o której mieli się zjawić we wskazanym miejscu. Stała przy mostku, niedaleko rozpoczynającej się ścieżki na wzgórze, którą mieli niedługo obrać. Przekręciła ptasią maskę na tył głowy opierając się o drewnianą poręcz wbiła spojrzenie złotych tęczówek w płynący strumyk. Wydawał się być dość spokojny.
— Niechaj Amaterasu ma nas w swojej opiece... — wyszeptała cicho zamykając oczy i otwierając je dopiero, gdy wyczuła zbliżające się do niej kroki. Obróciła się wtedy bowiem do zabójcy taksując go z góry na dół złotymi ślepiami.
— Jesteś na czas — po jej twarzy przemknął lekki uśmiech zadowolenia. Nie przepadała za osobami, które miały gdzieś zasady i polecenia. Ukłoniła się lekko kładąc jedną z dłoni na klatce piersiowej — Isshiki An — przedstawiła się grzecznie opuszczając rękę i zaciskając ją na rękojeści swojej katany. Wyprostowała się też szybko i biorąc głębszy wdech powiedziała:
— Podobno na wzgórzu kryje się demon, którego ludzie widzieli parę razy nocą. Zaczęli obawiać się o swoje życie i przestali wychodzić z domów — i słusznie postąpili, aczkolwiek trudnym zadaniem okazało się wydobycie przez to jakichkolwiek większych informacji — Liczę na Twój miecz i umiejętności.
I thought wearing your mask
Would let me understand
Now I'm just covered in
The dirty blood of man
"Jesteś na czas"
"Jesteś za wcześnie" Chciałoby się odpowiedzieć, jednak ostatnimi czasem dowiedział się, że tylko On poważnie traktuje bycie dokładnie "na czas" Nie mniej, odwzajemnił lekki uśmiech aby przynajmniej sprawić dobre pierwsze wrażenie.
— Matsumoto Takashi — Przedstawił się, ujawniając swoją rangę na dłoni - Tak dla czystej formalności i lekko ukłonił się, aby oddać szacunek drugiemu zabójcy, okazało się, że nie próżnował i zdołał zebrać informacje na temat okolicy.. Co było warte zauważenie oraz doceniania.
— Czyli uwił sobie norę w świątyni.. — Powiedział z pewną dozą niezadowolenia — Miejmy nadzieje, że nadal tam siedzi i będziemy mogli go przechwycić zanim dotrze do następnej ofiary, przed nami. — Spojrzał złotymi ślepiami na rozmówczynie, jakby zaczął oceniać każdy jej krok.. Co czas im przyniesie i jaką osobą okaże się Isshiki An?
— Możesz na mnie liczyć — Odpowiedział, najwyraźniej potrzebowała dodatkowego zapewnienia, że nie zostanie sama na polu walki.
Rzadko kiedy zdarzało jej się spotykać innego pioruna, zwłaszcza ostatnimi czasy. Ostatnie jej spotkania były z zabójcami wiatru. Jakby dziwnym trafem przyciągała ich bardziej niż osoby, które władają tym samym oddechem co ona. Nie zagłębiała się na długo w tej filozofii i pozwalała by prowadził ją przypadek.
Zapamiętała imię swojego towarzysza, przynajmniej na czas misji. Fakt, że często zdarzało jej się zapominać imion innych, ale wbijała sobie do głowy te, które jej wyjątkowo imponowały. Ciekaw była jaki był Takashi... Wyglądał na porządnego, punktualnego i takiego, któremu mogła właśnie zaufać. Pytanie na ile się myliła i czy się myliła.
— Na to wygląda — potwierdziła obawy mężczyzny kiwają twierdząco na jego słowa głową. Osobiście wolała właśnie sytuację, gdzie zna dokładną lokalizację swojego przeciwnika i na dodatek jest ona ograniczona murami. Łatwiej takiego dopaść, ale może to tylko takie wrażenie? Skoro i ona i demon znaleźli by się na zamkniętej przestrzeni? O zgrozo, co jeśli nie była na to gotowa?
— Bardzo możliwe, że jak tam dojdziemy to zdążymy jeszcze przed jego wyjściem na żer. Wystarczy więc tylko ruszyć żwawo w stronę świątyni. Mieszkańcy mówili, że nim się pojawiał to nad wzgórzem unosiła się dziwna ciemna chmura — albo po prostu jakiś potężny cień padał na budynek. W panice i strachu człowiek jest w stanie zobaczyć nawet i jednorożca na niebie. Skrzyżowanie jednorożca z pegazem. Pegarożca.
Zwróciła wcześniej uwagę na jego rangę, na moment tylko zawieszając wzrok na jego dłoni. Byli sobie równi, a jednak dziewczyna czuła się nieco słabsza od niego. Wzięła głęboki wdech czując jak jej kręgosłup rozluźnia się; pęcherzyki powietrza między kręgami zaczęły cicho pękać. Zaraz mieli ruszyć na łowy.
— "Możesz na mnie liczyć. "
Słowa otuchy, zapewnienia, że mężczyzna nie da dyla w stronę lasu jak tylko sytuacja zacznie się zagęszczać. Uśmiechnęła się nieco szerzej, ciepło do Takashiego zwalniając lekko uścisk dłoni z rękojeści katany.
— W takim razie w drogę. Bo nas noc zastanie, a demon wyjdzie zostawiając nas z niczym — nie chciała, żeby zaszła taka sytuacja, że demon wyczuwając ich obecność w swoim leżu postanowi zrezygnować z powrotu i zacznie szukać sobie nowego domku.
Zaczesując dłońmi włosy za uszy przetarła stopą rysunek na ziemi, który wcześniej zrobiła i minęła drugiego zabójcę idąc w stronę świątyni jako pierwsza.
— Ciężką miałeś drogę?
Tak An, dobry temat do zagajenia. Żeby nie czuć się drętwo przy drugim nieznanym Ci zabójcy.
I thought wearing your mask
Would let me understand
Now I'm just covered in
The dirty blood of man
"— W takim razie w drogę. Bo nas noc zastanie, a demon wyjdzie zostawiając nas z niczym —"
— Może próbować — Skwitował, nie miał zamiaru dopuścić aby demon uciekł.. Nie mogli na to pozwolić, ludzie na nich liczyli. Oni byli najważniejsi, nawet ci co chwilowo stawiali się za demonami.
— Podróżowanie na obszarach wpływu Demonów zawsze jest cięższe— Zaczął.. Temat jak każdy inny, czasami ludzie tego potrzebowali. — Jest niewiele miejsc, gdzie można nocować bezpiecznie i jeszcze mniej miejsc, gdzie ktoś postanowi ci pomóc. Jeden z plusów jest taki, że możesz przebierać w celach, w ostatnich miesiącach namnożyło się wiele słabszych demonów.. Nie brakuje jednak takich, którzy skorzystali na darmowej wyżerce w miastach.— Krótko podsumował, demony jednak doskonale wiedziały jak manipulować żywym inwentarzem. Co by czasem, nie wymordować wszystkiego od razu, kontrolując w pewnym sensie populacje danych regionów. A tak mu się przynajmniej zdawało.
— Od dawna jesteś w korpusie? — Zapytał, nie był ciekaw.. To jeden z tych rodzajów pytań, którymi się upewniał z kim ma do czynienia. Brzmiało to znacznie lepiej niż "Ej, to twoja pierwsza misja?" Tak, znacznie lepiej.
Pierwszym przypuszczeniem było to, że demon był alfą, chroniącym swojego terytorium i wychodzącym na żer nocą. Chmura, która według mieszkańców pojawiała się nad świątynią mogła oznaczać, chociażby to, że on tam dalej jest. Jeśli więc i dziś dwóch zabójców wysłanych do rozprawienia się z tym potworem dostrzeże ów zjawisko to mogą być pewni, że go spotkają. Oby to była prawda.
Z rezerwą podchodziła do myśli, że będzie musiała wykonać tę misję z kimś, kogo kompletnie nie zna. Wyglądało to jak test jej umiejętności radzenia sobie z czarcimi pomiotami w zespole. Tudzież, jak teraz, w duecie. Nie przepadała za takimi sytuacjami, ponieważ odpowiedzialność spadała na obie osoby, gdy przychodziło co do czego. Wolała odpowiadać za samą siebie, za swoje własne potknięcia i osiągnięcia. Wtedy wiedziała dokładnie co mówić, bo wiedziała co robiła, ale gdy chodzi o drugą osobę... Przecież nie siedzi mu w głowie, żeby znać jego plan i następne posunięcie. Właśnie to sprawiało, że obawiała się tego doboru partnera do zadania. Nie znała go, on jej. Muszą sobie zaufać i przez ten czas spróbować siebie poznać i zdobyć, chociaż gram zaufania do siebie nawzajem. Co w przypadku Iskry... mogło być nie lada wyzwaniem.
Podobało jej się to, z jakim nastawieniem Takashi podchodził do schwytania demona i jego zgładzenia. Pozwoliła sobie na mimowolne, lekkie drżenie ku górze prawego kącika ust, by po chwili znów przybrać poważną, spokojną minę.
— Czyli obojgu nam zależy równie bardzo. Doskonale.
Isshiki zdawała się nie śpieszyć do świątyni. Prawdą było jednak to, że nieznane jej były rozciągające się wokół nich tereny więc z ostrożnością i bacznością kroczyła po wydeptanej ścieżce. Przede wszystkim nasłuchiwała. Każdy szmer, trzepot liści, łamanie się gałęzi było ważne. Była to też idealna okazja do wyostrzania swojego zmysłu słuchu. Dlatego też tak dokładnie wsłuchiwała się w słowa swojego towarzysza zerkając na niego z ukosa. Z dołu.
— Najmniejsze miasta i wsie to idealne cele dla słabszych demonów. Wydaje im się, że są niezauważeni, że nic im nie grozi. Zwłaszcza na ich terenie. Choć nie na długo — uniosła podbródek nieco wyżej. Odliczała tak naprawdę dni do momentu, aż potwory nocne zostaną z terenów Nagoi przepłoszone. Albo jeszcze lepiej - wymazane z egzystencji.
— Dobrze więc, że mimo wszystko mamy możliwość zmniejszenia ich działania. Nawet jeśli to tylko jeden osobnik — urwała, aby wziąć wdech — To i tak będzie to sukces. Sukces dla zabójców i dla narodu Japońskiego.
W duchu wierzyła, że jak tylko ostatni z pomiotów zostanie zgładzony to sziogun obdaruje zabójców uznaniem i honorarium. Może w ten sposób odbudowałaby reputację swojego rodu. O odbudowaniu jego linii nawet nie myślała.
— Już jakiś czas... Można by powiedzieć, że rok... dwa... hmm... — zawahała się przygryzając policzek od środka i mijając wielkie drzewo — Straciłam rachubę. Większość misji jednak wykonywałam w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy w pojedynkę. Rozwiązywałam sprawy rodzinne i nie tylko przy okazji, więc było mi to na rękę.
Nie chciała po prostu żeby ktokolwiek mało zaufany wściubiał nosa w nie swoje sprawy. Poza tym nadal obawiała się, że za przykrymi wydarzeniami z jej przeszłości kryje się coś jeszcze bardziej mrocznego niż mogłaby to sobie wyobrazić. Chciała zwyczajnie rozwikłać to bez przeszkód.
— Choć nadal nic nie udało mi się wyjaśnić tak postanowiłam jakiś czas temu wrócić do Yonezawy... a tu nagle nowe zadanie. Zamiast więc wrócić, po prostu zmieniłam trasę podróży.
Nie zatrzymywała się, nawet gdy usłyszała jak ptaki z pobliskich krzaków zaczęły gwałtownie odlatywać. Zabójcy byli zbyt daleko, żeby je spłoszyć, więc co je przestraszyło? Zmarszczyła nos idąc dalej, ale biegając za to wzrokiem po otoczeniu.
— A Ty? Dlaczego postanowiłeś dołączyć do korpusu? Nie wyglądasz na tych wszystkich nastolatków biegających po polu treningowym, którzy ledwo co broń podnieśli, a już rwą się do ucinania łbów bez najmniejszego zamysłu — czy wyobrażała sobie w ten sposób większość młodych, nowych zabójców? Tak, owszem. Takashi jednak zdawał się być nieco bardziej doświadczony, mniej porywczy. Odczytywała to z jego ruchów ciała. Pozwalała sobie na jego analizę, żeby móc dostosować swój styl walki do jego, choć przypuszczała, że różni się on nieco od naturalnego bytu. Tak jak ona wyglądała na spokojną i opanowaną, tak w walce... cóż... Potrafiła stracić panowanie nad sobą i po prostu zabijać wszystko to, co stawało jej na drodze.
— "Pamiętaj Iskro... W naszych żyłach płynie odwaga i siła, ale również i niepohamowany gniew. Nie daj mu nad sobą zawładnąć."
I thought wearing your mask
Would let me understand
Now I'm just covered in
The dirty blood of man
@Rengoku Hiroki @Yona
— Matsumoto Takashi, Mizunoto, zabójca pioruna. — Przedstawił się oficjalnie, ujawniając swój symbol na uniesionej ręce. Jako służbista przestrzegał protokołów, które nie zawsze były potrzebne, jednak musieli przestrzegać pewnych zasad, które identyfikują ich wszystkich jako organizacje, a nie tylko grupę ludzi z ostrymi kijami.
— Wzgórze świątynne według informacji jest zamieszkane przez demona, nikt go oczywiście nie widział, nie słyszał, jedynie krzyki jego ofiar niosły się po okolicy. Polowałem na niego przez ostatni dzień, jednak zdawał się nie opuszczać swojej nory albo skutecznie mnie wymijał, choć wątpię. Nad samym miejscem unosi się paskudna chmura, która spowija to miejsce w ciemności.. Nie wiem czy to zrządzenie pogody, czy też jakaś sztuczka. Tak czy inaczej trzeba będzie to sprawdzić. — Przedstawił im dotychczasowo zebrane informacje, nie było ich dużo i nie mogli na więcej liczyć. Położył pustą czarę po herbacie na specjalnym stoliczku, wszystko co dobre kiedyś się kończyło przynajmniej na ten czas.. Zerknął jeszcze na dwójkę zabójców płomienia, coś było w nich podobnego.. Najwidoczniej każdy z oddechów ma coś co go odznacza, nie tylko w żywiole ale również w emocjach.
— Choć to szlachetna umiejętność, to czasami wola walki jest niewystarczająca — Zauważył, częsty błąd nowych zabójców, poświęcenie siebie, odwrócenie uwagi, przyjęcie na siebie ciosu, jednak trzeba kalkulować takie decyzje. Nie potrzebował bezsensownej śmierci, która przysporzyłaby im więcej kłopotów niż pożytku.
— Kolejna para oczu podczas wkraczania do jego nory się przyda, a w walce wypatruj okazji by nadrobić swoje braki jeśli takie posiadasz. Jak masz pewność, że to paskudztwo przewyższa ciebie, nie narażaj się, niektóre są tak szybkie, że rozpaćkają Ciebie o ścianę zanim zdążysz zareagować. A to nie przyniesie nam żadnej przewagi. — Wytłumaczył prostymi, żołnierskimi słowami, Rengoku mógł się obrażać na niego ile chciał, jednak ktoś musiał w tej drużynie trzymać podobne zapędy.
— Podejście jest jedno, o ile nie chcemy się przedzierać przez strome skarpy czy gęsto zalesione obszary. — Powiedział, wskazując jedną z dróg prowadzącą do opuszczonej świątyni, było nieco zaniedbana, jednak nadal solidnie przejezdna i co najważniejsze nie była stroma co ułatwiało ewentualną wędrówkę w nocy.
— Demon wybrał dobrze, sama lokalizacje daje nam małe pole do manewru. — Zauważył, wpatrując się w oddalony od nich budynek, wzdrygając się lekko kiedy zimny powiew wiatru musnął jego kark. Spojrzał w góre, jednak nie widział deszczowych chmur czy innych znaków załamania pogody i dobrze, byłby to paskudny moment na zmianę.
- W razie czego Rengoku-san możesz liczyć na nas. Zabrałam Cię ze sobą, więc gdy przyjdzie czas na ucieczkę, to pomogę - dodała pospiesznie, bo może i Matsumoto zabrzmiał groźnie, ale w tej kwestii się z nim zgadzała. Nie było potrzeby, aby zbytnio ryzykowali. Zginięcie tutaj niczego im nie przyniesie, a tak mogli uratować więcej ludzi, wracając bez tego jednego trofeum.
Jeśli chodziło o wejście do świątyni, uniosła głowę ku wzniesieniu, starając się dowiedzieć, jak nieprzychylne mogłyby być zarośla. Nie miała nic przeciwko, aby nie wybierać najbardziej logicznego rozwiązania. Podejście było na widoku, a to przynosiło mniej korzyści, niż mogłoby się wydawać - Pozostawię wam decyzję, ale proponowałabym zalesione tereny ze względu na ostrożność. Pułapki można znaleźć, ale zostać złapanym na otwartym terenie nie przyniesie nam wielu opcji do rozważenia - walka lub ucieczka, miała to jeszcze dodać, ale raczej wiedzieli, do czego zmierzała. Do tego nie znali umiejętności wroga, a możliwość szybkiego zejścia mu z pola widzenia dawało im pewną przewagę.
Nie umknęło jej, że piorun nie podzielił się swoimi umiejętnościami. Może była nieostrożna, gdy znajdowali się na terenie wroga, ale istniały inne sposoby, aby przekazać informacje. Brak podjęcia, chociażby próby, czy wyjaśnienia... Denerwowało rudą takie podejście. Podniosła się do pionu, zabierając najpotrzebniejsze rzeczy, w tym płócienny worek, w którym nosiła mniejsze przedmioty - Mam nadzieję, że nie zabierzesz tych informacji do grobu - i po tych słowach ruszyła w stronę świątyni, rozglądając się po terenie oraz skupiając się na swoim zmyśle, co by wcześniej wyłapać zapach demona. Oczy utkwione w drodze od czasu do czasu spoglądały na tereny wokół. Stopy stawiała lekko, niemal bojąc się, że samo złamanie gałązki przyniesie im zgubę. Cóż była ostrożna, niezależnie od tego, którą drogę wybiorą.
— Nie powiedziałem nic, czego nie warto byłoby powtórzyć. — Odparł, ucinając temat nie miał ochoty rozwodzić się na ten temat, skinął głową na słowa zabójcy płomienia, najwidoczniej zdawał się go rozumieć za pierwszy razem, a to się ceniło. Podniósł lekko brew, kiedy Yona wykazała swoją ogromną troskę wobec swojego towarzysza, a przed chwilą sama mu to wytknęła, jasne on nie mógł planować, a ona jak najbardziej mogła roztaczać informacje o jej opiece. Świetnie.
Yona zaproponowała, aby zakraść się do demona, nie był to pomysł zły jednak samemu nie był przekonany do swojego bezpośredniego udziału, trzy osoby to dla niego już tłok, a przyzwyczaił się do samodzielnego działania, a ten atut zamierzał wykorzystać na swoją korzyść.
— Pójdę główną ścieżką, jestem tu już jakiś czas więc zakładam, że może się mnie spodziewać. — Odparł wpatrując się w wzgórze — Odwrócę jego uwagę, a wy będziecie w stanie go zaskoczyć a przy okazji dopilnować, że nie czmychnie nam sprzed nosa. — Powiedział podnosząc się, plan był ustalony i nawet złośliwe komentarze Yony nie mogłyby go zakłócić. Był na tyle krótki i prosty, że miał sporo pole do popisu i improwizacji, w skrócie był elastyczny na tyle aby płomienie mogli go dostosować pod siebie, dziś nie liczył, ani nie wierzył na możliwość sztywnego przestrzegania reguł i ustaleń.
Nie możesz odpowiadać w tematach