Czego szukał wpatrując się w księżyc? Co w nim widział? Czy to właśnie w jego stronę odwracał się, kiedy próbował ustalić odpowiedzi? Shei miała wrażenie, że przez krótką, ulotną chwilę widziała rozbawienie w jego pustych tęczówkach. Może nawet radość. Była praktycznie pewna, że jej się przewidziało, chociaż jakaś dziwna jej cząstka wierzyła, że demon zwyczajnie podzielał jej spaczone poczucie humoru i jego także bawiła ta cała chora sytuacja. Przekomarzanie się, kłócenie, a może nawet i walka. W końcu księżyc dopiero niedawno wzniósł się na niebo, a noc była jeszcze młoda.
Sama nie wiedziała dlaczego zwyczajnie go nie zaatakowała. Wystarczyło uderzyć, tak jak zawsze. Nic nowego, nic innego. A mimo wszystko się na to nie zdobyła. Wmawiała sobie, że to dlatego, że ją złapał i odstawił. Teraz to ona dawała mu fory, chociaż o tym nawet nie wiedział. Jego kolejne słowa jedynie poświadczyły, że wciąż brał ją za zwykłą dziewczynę. Fakt, że miała katanę u boku także nic nie znaczył. Mogła pochodzić z jakiejś niszowej rodziny samurajskiej. Mogła być każdym i zarazem nikim.
Kiedy chwycił jej nadgarstki nie wyrywała się. Shei chyba w ogóle nie posiadała instynktu samozachowawczego. Trwała w bezruchu próbując coś odnaleźć w jego tęczówkach. Czego szukała?
Śmierdzisz sake.
- Czyżby działało lepiej niż wisteria na takich jak ty? - Rzuciła odrobinę rozbawiona jego wyznaniem. W końcu nigdy nie spodziewałaby się, że mógł być aż tak wybredny. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że różne demony miały jakieś swoje upodobania. Jedne zjadały tylko dzieci, inne praktycznie wszystko. W swoich widzimisię nie różniły się zanadto od ludzi. Wiedziała o tym doskonale. Z własnego doświadczenia.
Zbliżył się do niej odrobinę bliżej, a ona wciąż trwała w bezruchu. Spięła się, tak jak on przedtem, kiedy spróbowała pozbyć się jego maski. Oczywiście nie czuła się komfortowo, była uważna. Nie zamierzała tracić życia przez jakieś byle jakie przekomażanki. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Poczuła znajome uczucie obrzydzenia i zarazem ekscytacji z powodu bliskości kogoś takiego jak on. I wtedy także zdradził dlaczego się nią zainteresował. Stare blizny, które szpeciły praktycznie całe jej ciało. Były przypomnieniem jej prawdziwego celu. Przypomnieniem przeszłości i planu na przyszłość.
Szarpnęła trochę za nadgarstki specjalnie, żeby przybliżyć go jeszcze bliżej siebie. Wspięła się na palce, aby chociaż trochę zniwelować ich różnicę wzrostu. Z takiej odległości na pewno bez problemu mógł zobaczyć coraz bardziej fioletowy policzek tuż koło ust, w który oberwała wcześniej bijąc się w barze.
- Naprawdę wierzysz, że ktoś tak pyskaty - zaczęła specjalnie powtarzając to, jak sam ją nazwał - mógłby komukolwiek służyć? - Zapytała unosząc lekko kąciki pełnych ust ku górze. Była to marna imitacja uśmiechu, która odjęła jej sporo lat. Chociaż zachowywała się doroślej niż spora część jej rówieśników, gdzieś w środku wciąż była młoda. Przeszła zdecydowanie więcej niż inni, co przede wszystkim miało spory wpływ na jej zimny charakter, jak zresztą demon sam zauważył. On zginął tak naprawdę, a ona zginęła jedynie wewnętrznie. Jeśli ktoś się nią posilał, zdecydowanie nie było to dobrowolnie. Była jedynie małym dzieckiem. Najwyraźniej całkiem smacznym.
- Ale tak. Nie pomyliłeś się za bardzo - odparła w końcu na nurtujące go pytanie, bo przecież tak spora ilość blizn po ugryzieniach mówiła sama przez się. Shei szybkim ruchem uniosła prawą stopę, wciąż nie odrywając od niego szarych tęczówek, i z całej siły wbiła mu podeszwę buta w palce u stopy. Dobrze, że wcześniej odesłała swojego kruka, żeby nie widział jak spijała się w barze do nieprzytomności. Teraz pewnie miałaby przesrane.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Czemu się nie wyrywała? Może zwyczajnie nie chciała, żeby się od niej odsunął. Niebezpieczeństwo sprawiało, że czuła się chociaż odrobinę bardziej żywa.
- Więc uważasz się za wyjątkowego. Uroczo - nie zdążyła ugryźć się w język. Sarkazm przychodził jej okropnie łatwo, chociaż tak naprawdę się z nim zgadzała. - Inne demony zazwyczaj od razu przechodzą do ataku, nie rozmowy. Czemu jesteś inny? - Dopytała, bo miała wrażenie, że tylko on starał się wydobywać z niej informacje, jak gdyby były dla niego bardzo cenne. Piła, bo chciała być nieświadoma otoczenia. Nie miało jej nic do zaoferowania.
Jego uśmiech pozostawał zakryty maską. Nie udało jej się pozbyć tej, najwyraźniej bardzo lubianej, części garderoby nieznanego demona. Jednak miała wrażenie, że jego namiastka odbijała się w niebieskich tęczówkach Ichitaro. Może było to zwykłe złudzenie, zwykła iskierka czegoś, czego jeszcze przed tem nie przejawiał. Zainteresowania.
Chociaż wydawała się opanowana, ludzkie ciało pozostawało zdradliwe. Spięło się mimowolnie odnajdując wszystkie podobne wspomnienia z przeszłości i wszystkie zakończenia takich sytuacji. Nie było ani jednego pozytywnego. Mimo to Shei nie zamierzała się odsunąć. Jak gdyby poszukiwanie strachu i niebezpieczeństwa było powodem, dla którego jeszcze się nie wyrwała.
Kiedy go przyciągnęła wydawało jej się, że dostrzegła przebłysk zaskoczenia. Triumf zalał jej ludzkie ciało. Demon nie pomylił się ani razu. Rzeczywiście szukała już dzisiaj zwady. Zresztą jak każdego dnia. Żyła walką, nie potrafiła inaczej. Niestety bardzo często nie odróżniała wrogów od sojuszników i odwrotnie. tego właśnie bał się Yoshiro kiedy ją szkolił. I niestety jego obawy się ziściły. Widział jej potencjał bardzo dobrze, tak samo jak jej własne demony, których nie udało mu się wyplenić.
Dlaczego złośliwie wbiła podeszwę w jego palce u stopy? Może chciała coś ukryć, albo zwyczajnie podejść go w najmniej spodziewanym momencie. Kiedy jednak jej się udało zachwiała się niebezpiecznie do tyłu prawie tracąc równowagę. W ostatniej chwili udało jej się utrzymać pion. Jej szare tęczówki ujrzały idealną scenę złego demona trzymającego się za stopę i nim się zorientowała wybuchnęła najbardziej szczerym, dziewczęcym śmiechem, który chyba w ogóle do niej nie pasował i odejmował jej setki lat. Nie mogła się powstrzymać. Może to przez alkohol, a może przez tak specyficzne towarzystwo.
Widząc jego gniewne spojrzenie roześmiała się jeszcze bardziej.
- Nie chciałam Ci przerywać, kontynuuj - dodała próbując się uspokoić, co wcale nie było łatwe. Dopiero kiedy ruszył w jej stronę odrobinę się ogarnęła. Nie uciekała jednak, nie wydawała się także przestraszona. Śmiech ucichł, a w jej oczach zagościła ponowna pustka. Tak naprawdę nie ruszyła się z miejsca. Uniosła zaciśnięte w pięści ręce ku górze szykując się na jego następny ruch. Gdyby ją zaatakował zamierzała zrobić unik i od razu przejść do prawego sierpowego. Chyba chciała siłą zedrzeć te jego maskę z twarzy. Chociaż już na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że jej ruchy były wyjątkowe płynne i wyuczone. Była wytrenowana. Tak jednak alkohol ją spowalniał.
- Spraw, żebym żałowała.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Jej szczery śmiech zniszczył ciszę przerażającej nocy. Chociaż Ichitaro doskonale widział zmianę, może nawet zdziwił się jej reakcją, może i nią ucieszył, w końcu była to reakcja na jego ruchy i gesty. To on sprawił, że się zaśmiała. Nikt inny. Tak Shei w ogóle nie zdawała się zauważać swojego zachowania. Szybko powróciła do swojej oschłej siebie sprzed chwili, jak gdyby nic się nie stało.
Wiedziała, że go zdenerwuje. Po części na to liczyła. Wyglądał dzięki temu na zdecydowanie bardziej poruszonego. Czyżby tak właśnie wyrażał własne zainteresowanie? Chociaż ciagle przegrywała podczas tego spotkania dając się zapędzić w kozi róg, przez chwilę poczuła się niczym prawdziwy zwycięzca. To ona tutaj ucierpi, a jednak demon reagował na jej komentarze i zaczepki tak jak tego chciała. Każde z nich grało w swoją własną grę. Kto kogo manipulował? Wkrótce mieli się o tym przekonać. I chociaż Shei także miała swój własny podstępny motyw nie planowała naprzód. Chciała osiągnąć jakąś reakcję jego martwego serca, a co potem? Potem pewnie będzie miała zdrowo przejebane.
Cichutka prośba, jaka opuściła jej pełne usta była zaskoczeniem nie tylko dla niego. Chciała żałować, a może zwyczajnie tego potrzebowała. On chyba także odebrał to jako zakończenie wszelkich wątpliwości. Obrała drogę, z której nie było już odwrotu. Stała na krawędzi i jedyne co jej pozostało to skoczyć w błękitną otchłań tęczówek jego oczu. Piękny kolor tak bardzo niepasujący do takiego potwora jakim był Ichitaro. A może specjalnie kusił nim swoje ofiary? Wszystko w demonach ją odtrącało ,tak samo mocno jak przyciągało.
Dreszczyk ekscytacji towarzyszył jego powolnym krokom, kiedy się do niej zbliżał. Przebiegły drapieżnik próbujący udobruchać swoją ofiarę. Tak właśnie wyglądał. Rozluźniony i pewny siebie. Kiedy tylko powolnie niwelował dzielącą ich przestrzeń jej ciało coraz bardziej się spinało jak gdyby w odpowiedzi na jego bliskość. Chociaż odwołał swoje węże dłoń koło jej głowy świadczyła o pewnym zamknięciu. Potrzasku. Niby niepozornym, a jednak tak świetnie widocznym. Kontrolował sytuację. Przyglądała mu się znacznie uważniej niż przedtem, jak gdyby coś się zmieniło. Chodziło o jego ton. Był cieplejszy, prawie uspokajający i to ją zaalarmowało. Nie pasował. Dopiero teraz zachowywał się jak prawdziwy drapieżnik próbując ją do siebie przekonać.
Jesteś tego pewna?
Oczywiście, że nie.
- Będę się bronić - odparła jedynie blokując z nim spojrzenie, jak gdyby nie odważyła się spuścić go z oka, chociaż w jej tęczówkach nie mógł doszukać się strachu. Opuściła dłonie tak samo jak on, jej prawa ręka zahaczyła delikatnie o rękojeść katany przy jej pasie. Drobny gest, który może nic nie znaczył, a może znaczył wiele.
- Chowasz się za maską, bo się mnie boisz? - Wyrzuciła z siebie z siebie przyciszonym głosem próbując dostosować się do jego szeptu. Czuła jak wyschło jej w gardle, jak jej mięśnie coraz bardziej się spinały, kiedy się nad nią nachylał. Słyszał jej przyspieszony oddech?
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Dalej zadziwiało ją jak wielką samokontrolę posiadał. Może to przez śmierdzący - dla niego - zapach sake, którym pewnie przesiąkły jej ubrania; a może zwyczajnie nie chciał psuć sobie zabawy. Tak czy tak większość jego pobratymców pewnie już dawno wyszła by z siebie słysząc jej tanie, ale kąśliwe zaczepki, i zwyczajnie spróbowała ją zjeść. Dała jej pretekst to dobycia katany i wtedy dopiero zaczęła walkę na śmierć i życie, z której jedynie jedna strona mogła wyjść zwycięsko. Ichitaro jednak był inny. Obserwował i chłonął informacje, jak gdyby próbował się jej nauczyć. Miała wrażenie, że ją studiował. Obserwował reakcje jej ciała, odruchy i namiastki emocji, których doszukiwał się w jej pustych tęczówkach. Widział więcej niż by sobie tego życzyła?
Przezornie oparła pełną blizn dłoń na rękojeści Nichirin. Nie zamierzała tak naprawdę go używać. Nie lubiła walczyć kataną. Zdecydowanie lepiej czuła się używając własnych pięści, jednak wciąż miała do czynienia z demonem. Może było to ostrzeżenie w jego stronę, że wcale nie była tak bezbronna jak mogło mu się wydawać, a może nie. Ostrze katany było zasłonięte przez haori. Wystarczyło jednak lekko je odgarnąć, żeby dostrzec butelkowy kolor Nichirin. Jej druga dłoń wciąż zwisała bezwładnie u boku jej ciała.
Przed czym chcesz się bronić?
Nie zrozumiała.
Chyba nie będziesz walczyć ze swymi pragnieniami czyż nie?
Kolejne pytanie bez odpowiedzi.
- Nic o mnie nie wiesz - tylko tyle udało jej się wychrypieć. Kilka nic nie znaczących słów opuściło jej spierzchnięte wargi. Jakie były jej pragnienia? Zapytał jak gdyby znał na to pytanie odpowiedź, a przecież ona sama nie wiedziała. Czego tak naprawdę chciała? Wydawało jej się, że zwyczajnie chodziło o obicie sobie mordy, ale im dłużej wpatrywała się w jego błękitne tęczówki tym bardziej nie była już niczego pewna. Czyżby tak łatwo ją przejrzał? Wiedział o niej więcej niż ona sama? Czy podświadomie pragnęła jego bliskości, nawet jeśli tak bardzo się nią brzydziła? Słysząc jego zapewnienie zmarszczyła lekko brwi i bez problemu mógł odczytać jej niezrozumienie. Musiała wyglądać na lekko zagubioną, jak gdyby straciła panowanie nad sytuacją i to teraz on prowadził ich ku nicości. Chciał, żeby go błagała? Niedoczekanie. A może jednak była w stanie? Biła się sama ze sobą na daremno próbując przejrzeć jego nikczemne intencje.
- Myślisz, że Ci uwierzę? - Zadrwiła, a jej dłoń na stałe pozostała na rękojeści katany, tak jak by na wszelki wypadek. Małe, ciche ostrzeżenie. Nie ufała mu i pewnie nigdy nie zaufa. Shei nie ufała nawet innym Zabójcom, swoim własnym sojusznikom, więc jak mogłaby zaufać nieznajomemu demonowi? Nie było takiej możliwości. Nawet, jeśli wciąż zamierzała ciągnąć tę niebezpieczną grę, w którą obydwoje zdecydowali się wspólnie zagrać.
Oddech ugrzązł jej w płucach, kiedy jeszcze skuteczniej ukrócił dzielący ich dystans. Te kilka, dzielących ich, centymetrów mogłoby praktycznie nie istnieć. Dziewczyna nie ruszyła się nawet o milimetr, wciąż hardo trzymając podbródek wysoko. Jej czujne spojrzenie nie oderwało się od jego tęczówek nawet na sekundę. Chociaż pozwalała mu na wszystko, była także czujna i spięta. Jej wolna dłoń zwisająca po boku mimowolnie zacisnęła się w pięść, kiedy odgarniał kosmyk jej białych włosów. Płytki oddech na pewno ją zdradzał.
Jego kolejne pytanie było jak najbardziej alarmujące, tak samo jak ten ciepły, nienaturalny ton; ale wcale jej nie zniechęciło. A na pewno powinno. Nim pomyślała, odepchnęła się lekko od ściany za sobą jeszcze bardziej skracając dzielącą odległość. Czy przez maskę czuł jej ciepły, ludzki oddech na swoich ustach? Shei przymrużyła delikatnie powieki, jak gdyby chciała go pocałować tylko po to, żeby zawisnąć tuż przed nim.
- Nie przestraszysz mnie tak łatwo - wyszeptała w jego usta, a raczej w dzielący ich materiał maski, za którą się ukrywał. Już po sekundzie ponownie oparła się o ścianę za sobą, a odległość między nimi wróciła do kilku centymetrów. Zblokowała z nim spojrzenie, jak gdyby nic się nie stało. Kąciki jej ust drgnęły lekko ku górze.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
- Czemu chcesz mnie bliżej poznawać? - Odparła wciąż dzielnie trzymając rezon. Chociaż gęsia skórka pokryła już sporą część jej karku i pleców, wciąż się trzymała. Jej wyostrzony zmysł dotyku wręcz krzyczał, że stało przed nią niebezpieczeństwo w czystej postaci, a ona i tak nie zamierzała się odsuwać. Nie bała się go. Już dawno zapomniała czym był strach. Zwyczajnie nie miała nic do stracenia, więc śmierć nie wydawała jej się takim złym rozwiązaniem. To nie tak, że całkowicie wyzbyła się ludzkich emocji. Wciąż była jedynie człowiekiem i do do tego młodym. Czuła wiele, jednak z biegiem lat nauczyła się to ignorować. Jak gdyby jej dzieciństwo zniechęciło ją do czucia czegokolwiek. Tak było po prostu łatwiej. Shei zwyczajnie poszła na łatwiznę i zdecydowała się nie czuć absolutnie nic.
- Nie będę Cię o nic prosić - wyjaśniła bez większego przekonania. Chyba sama nie wierzyła w swoje słowa, ale nie zamierzała dawać mu żadnej satysfakcji. Przynajmniej nie dobrowolnie. On pewnie uważał inaczej. Każde z nich czekało na moment, w którym obydwoje dowiedzą się kto miał tak naprawdę rację.
Jego ciepły głos, odrobina smutku czy przyjazne iskierki w oczach nie robiły na niej większego wrażenia. Obojętnie co by zrobił nie było możliwości, żeby zdobył jej zaufanie. Ona zwyczajnie nie potrafiła zaufać nikomu. Jednak dawał jej szczere sygnały, że był zainteresowany. Wydawało jej się, że on także ożywił się, bo po prostu dobrze się bawił. Manipulacje i gry go nakręcały. Może się myliła, może nie. Chciała zedrzeć mu ten znudzony półuśmiech z twarzy kiedy wcześniej wylegiwał się niczym leniwa kupa mięcha na dachu budynku. No i dopięła swego. Teraz przyszło jej jednak zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów. Czy była w stanie sobie z nimi poradzić?
Kąciki jej pełnych ust uniosły się lekko ku górze, kiedy ponownie skrócił między nimi odległość. Zawisł tak jak ona wcześniej. Wolna dłoń Shei zaczęła powolnie wędrować po materiale jego ubrania. Z torsu wspinała się ku górze, żeby w końcu zacisnąć się mocniej na jego karku.
- Jesteś tego pewien? - Wyszeptała w jego usta specjalnie powtarzając pytanie, które zadał jej wcześniej. Nie czekała jednak na jego odpowiedź i bez zastanowienia przyciągnęła go do siebie łącząc ich usta w pocałunku. Wmawiała sobie, że przecież dzieliła ich jego maska, więc pocałunek się nie liczył. Teraz kiedy przymknęła powieki i skupiła się na nim, zdała sobie sprawę jak bardzo szumiało jej w uszach. Jutro czekał ją kac morderca. Usprawiedliwiała się, że zdecydowała się na tak odważny i zarazem głupi ruch, bo była wstawiona. Nic nie znacząca wymówka. Chciała żałować. Wręcz zażądała tego od niego, a Ichitaro bezbłędnie spełnił jej prośbę. Jeśli przyjdzie jej dożyć wschodu słońca na pewno będzie żałowała tego pocałunku. Teraz jednak nie odrywała od niego swoich ust, w tym samym momencie powoli wyciągając swoje ostrze Nichirin zza pasa.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Demon, który sponiewierał jej ciało i zepsuł umysł osiągnął tym jeden efekt. Sprawił, że mała, nic nie znacząca dziewczynka, żyjąca w brudzie slumsów, została Zabójcą Demonów, żyjącym tylko po to, żeby ukrócić go o głowę. Za pewne było to jakieś osiągnięcie. Jako rodzic mógł być z siebie dumny. Dał jej cel w życiu. Dał jej chęć zemsty.
- Aż tak Cię ciekawią? - Rzuciła po raz kolejny łapiąc go na wpatrywaniu się w blizny szpecące jej kobiece ciało. Nie wstydziła się ich. Nie zależało jej na wyglądzie. Nie była przecież panienką z dobrego domu. Nie miała się komu pokazywać. Nie zależało jej na aprobacie innych, wręcz przeciwnie. Nie potrzebowała nikogo. Mogła liczyć tylko i wyłącznie na siebie. Pewnie stary Hashira wiatru właśnie przewracał się we śnie z niezadowoleniem na jej przemyślenia, ale nie mogła nic na to poradzić. Nawet jemu nie udało się wyplenić tego co siedziało jej w głowie.
Teraz już wiedziała, że ją przejrzał. Powiedział wszystko głośno i wyraźnie. Nie pozostawił żadnych niedomówień.
- Jesteś moim wyzwaniem - zgodziła się nie widząc sensu, żeby cokolwiek w tym temacie ukrywać. Rzeczywiście prowokowała go, żeby stanął do walki. Szukała wrażeń i je dostała. Mimo, że żadne z nich nie wyglądało jak gdyby miało walczyć. Co się w takim razie zmieniło?
- A Ty czego pragniesz, demonie?
Mógł skłamać. Nie miałaby mu tego za złe. Zapytała z ciekawości. Bo nie wydawało jej się, żeby chciał ją zjeść. A to przecież było podstawowe pragnienie jego gatunku. Jedzenie. Oczywiście pozostawała jeszcze władza czy rozrywka, którą każdy odbierał po swojemu. Czego pragnął leniwy demon, który właśnie na nowo odkrywał na czym polegało zainteresowanie? Widziała rozbawienie w jego błękitnych tęczówkach. On także zdradzał coraz więcej. Wciąż uważała jego ciepły i miły ton za zwyczajną ściemę, ale zdradzały go drobne gesty. Niewielkie iskierki w jego oczach. Jak gdyby on także zaczął coś czuć. Próbował ją tylko omamić i udawał, a może rzeczywiście robiła coś co budziło go do życia. Tylko co to było?
Nie wiedziała dlaczego go pocałowała. Może chciała mu udowodnić, że nie mógł tak łatwo odczytać jej intencji. Może próbowała jednak udowodnić to sobie. Chciała krzywdy czy przyjemności. Brzydziła się nim czy ją ekscytował. Wszystko zlewało się w jedną całość, a Shei zwyczajnie nie potrafiła odróżnić od siebie pojedynczych uczuć, które zazwyczaj tłamsiła gdzieś głęboko w prawie nie bijącym sercu. Jedno wiedziała, nie kontrolowała sytuacji i desperacko próbowała to zmienić. Chociaż momentami miała wrażenie, że demon także jej nie kontrolował. Wszystko działo się szybko, jak gdyby to spotkanie rzeczywiście nie było przypadkowe. A los robił z nimi co chciał.
Kiedy pochwycił jej dłoń nie wyrywała się. Już po chwili przytknęła ją do jego policzka zahaczając o krawędź maski. Jej druga dłoń bez większych oporów wyjęła Nichirin zza pasa. Mogła wbić mu ostrze w brzuch, w nogę, w ramię. Nic takiego jednak się nie stało. Tę rękę zarzuciła mu na kark. Wciąż trzymała rękojeść katany skierowanej prosto w dół, ale nic więcej. Nie mierzyła w niego, jedynie ją trzymała. Czy dał radę wyczuć chłodne ostrze przytknięte do jego pleców przez fałdy swojego ubrania?
- Chcę zobaczyć czego się boisz - odpowiedziała próbując uspokoić ciężki oddech. Jeśli się zgodził zsunęła delikatnie maskę z jego twarzy. Odszukała jego spojrzenie. Co w nim ujrzała?
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Są piękne.
Zmrużyła lekko powieki. Słyszała wiele epitetów na swój temat. Na temat swojego zachowania i wyglądu. To było jednak coś nowego. Prychnięcie i zwykłe "nie żartuj" cisnęło jej się na usta, jednak wystarczyło jedno spojrzenie w błękitne tęczówki, aby potwierdzić, że tym razem nie kłamał. Pewnie wyjątkowo. Była pewna, że potrafił kłamać jak z nut. Może mu się podobały, bo był demonem; albo dlatego, że to demon je stworzył. Nie zdążyła zapytać, bo nocną ciszę przerwało jej kolejne wyznanie. Nie interesował ich spokój, wręcz przeciwnie. Obydwoje szukali wrażeń. Chcieli czegoś nowego. Shei pragnęła niebezpieczeństw, a Ichitaro chciał coś zmienić; udowodnić sobie i jej czym była jego prawdziwa natura. Pragnął gry, urozmaicenia. Widocznie lubił wykorzystywać swoją przebiegłość i zwyczajnie manipulowanie innymi sprawiało mu przyjemność. Był demonem, więc nie można było się dziwić. Zadawanie komuś cierpienia było nieodłączną częścią jego nieśmiertelnego istnienia. Na jego szczęście Shei podświadomie chciała przecież cierpieć.
Pragnę byś mnie zapamiętała.
- Myślisz, że uda mi się Cię zapomnieć? - Wyszeptała cicho wciąż spięta jego bliskością. Nie umiała się do niej przyzwyczaić. Pewnie po jej przejściach było to wręcz niemożliwe. Często spotykała demony, często z nimi walczyła. Na tym polegało przecież jej życie Zabójcy. Praktycznie nigdy nie pozwalała sobie na nic innego. Nie było to potrzebne. Wystarczyło kilka prowokacji i rozpoczynała się walka. Łatwa wymiana. Tym razem wszystko szło inaczej, a do Shei powoli zaczynało docierać w jak wielkie gówno się wpakowała. Ich wspólna zabawa miała przecież wielką cenę, którą obydwoje musieli płacić. Informacje, prawdy i słowa. Każde uchylało coraz bardziej rąbka tajemnicy. Czy ich gra miała w ogóle jakiś koniec? Jak miało to wyglądać? Nikt się nie przejmował czymś takim. Konsekwencje nie istniały. Liczyło się tu i teraz. A tak naprawdę obydwoje mieli wiele do stracenia. Na szali przecież wisiało ich życie. Dla Shei nie wydawało się mieć ono większej wartości, ale jak było w przypadku Ichi'ego? W końcu miał swoje cudowne, nieśmiertelne życie.
- Więc jak masz na imię, nieznajomy? - Odparła momentalnie, kiedy ponownie dodał coś od siebie. Dla niektórych imiona nic nie znaczyły. Shei była jednak innego zdania. Przecież całe swoje dzieciństwo spędziła jako mały, nienazwany śmieć. Szanowała to co otrzymała. Imię wiązało się z czymś bardziej personalnym. Była ciekawa czy on także tak to widział.
Już po chwili jej chłodne dłonie zsunęły maskę z jego twarzy. Wciąż znajdował się blisko. Tak bardzo blisko. Nie wiedziała czego się spodziewać. Nie rozumiała jego obaw, ale wierzyła, że nie były bezpodstawne. Jej dłoń zaciśnięta na rękojeści katany przytkniętej do jego pleców ani nie drgnęła. Za to palce drugiej ręki powędrowały ponownie ku górze bardzo delikatnie dotykając odsłoniętej nowo skóry na jego żuchwie. Przekrzywiła lekko głowę jak gdyby się nad czymś zastanawiała.
- Mówią na mnie Shei - powiedziała cicho nie spuszczając twardego spojrzenia z jego zaniepokojonych oczu. Wciąż nie wiedziała czego się obawiał, ale pozostawała czujna. Oddychała płytko, jak gdyby ją przytłaczał. Tak też było. Był jej największym koszmarem, który mieszkał pomiędzy najskrytszymi pragnieniami.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Czy dobierała słowa celowo, dla własnych korzyści, czy też była szczera? Sam musiał znaleźć odpowiedzi na te nurtujące go pytania. Shei nie zmierzała niczego mu ułatwiać. Mimo, że znajdowali się tak blisko siebie. Odsłonięci i praktycznie zależni od siebie, wciąż pozostawali wrogami. Ofiarą i drapieżnikiem. Tylo, które z nich w tym momencie polowało?
Jestem egoistą.
Kolejna prawda. Demony były zawsze egoistyczne, ale ludzie wcale nie bywali lepsi. Już sporo wiedziała. Powoli zaczynała rozumieć na czym stała, a co chciał osiągnąć Ichitaro. Pozostała tylko jedna kwestia...
- Jak chcesz sprawić, żebym o Tobie nie zapomniała? - Wypaliła w końcu chyba najbardziej trafne pytanie tej nocy. W końcu pewnie od tego zależało jej życie. Istniało wiele sposobów, żeby wryć się w czyjąś pamięć, co planował demon?
- I - zaczęła stając ponownie na palcach i zbliżając się do niego nieznacznie - chi - kontynuowała muskając wargami kontur jego żuchwy - ta - zeszła odrobinę niżej na jego szyję - ro - w końcu się odsunęła ponownie blokując z nim spojrzenie. Był to pierwszy łobuzerski uśmiech, jaki oświetlił jej buzię. Nie trwał jednak długo. Mogło się wydawać, że w przypadku Shei wszystkie emocje były niezwykle ulotne. Zwyczajnie chciała poznać smak jego imienia.
Pozwoliła mu oprzeć czoło o swoje. Odruchowo przymknęła lekko powieki.
- Po prostu Shei - odparła cicho rozkoszując się tą krótką chwilą. Zegar jednak tykał. A oni nie mogli przecież pozostać tak w nieskończoność. Każde z nich po coś tutaj przyszło. Czegoś wymagało. Wrażeń. Potrzebowali wrażeń i wyzwania. Jeśli jej nie powstrzymał zamierzała wolną ręką chwycić go za kołnierz ubrania i z całej siły pociągnąć w bok, żeby zamienić ich miejsca. Teraz to on miał mieć za plecami ścianę, a ona miała go przytrzymywać. W tym samym momencie planowała wyciągnąć Nichirin zza jego pleców i przyłożyć ostrym kantem do jego szyi.
- Myślisz, że jeszcze się spotkamy, Ichitaro? - Zapytała, jak gdyby na pożegnanie. Przez moment mogło się wydawać, że jej wiecznie martwe, szare i wyblakłe tęczówki nabrały odrobinę więcej fioletu, jak gdyby coś czułą; jak gdyby żyła. Były to jednak jedynie krótkie, ulotne chwile. A ta nie była przecież inna.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Zastanawiała się czy jej bliskość sprawiała mu przyjemność. Podobało mu się, jak jej wargi sunęły po jego bladej skórze, a może nie znosił takiej formy dotyku. Nic o nim nie wiedziała, ale każda sekunda odkrywała przed nią nowe oblicze Ichitaro. Powiedziałaby, że coraz bardziej ludzkie, jak gdyby demon nie stracił jeszcze całego swojego człowieczeństwa; a jedynie doskonale je ukrywał. Może maska była dla niego jakąś formą granicy, którą teraz wspólnie przekroczyli. Zawsze istniała możliwość, że jedynie się zgrywał. Był świetnym aktorem i kłamcą. Nie byłoby to przecież zadziwiające, był demonem.
Shei, ładne imię. Nie było tak naprawdę imieniem, a jedynie przezwiskiem. Czymś co sama wymyśliła, bo jako mała dziewczynka nie była w stanie wypowiedzieć Shirei. Tak zostało, do tego się przyzwyczaiła. Było proste i krótkie. Czy ładne? Nie miała zdania, ale zdecydowanie do niej pasowało.
W końcu jednak każda chwila spokoju musiała się kiedyś skończyć. A Shei nie byłaby sobą, gdyby dała jej trwać wiecznie. Mógł bez problemu stwierdzić, że za wszelką cenę próbowała kontrolować sytuację. Teraz to ona przyparła go do muru grożąc Nichirin, jak gdyby panowała nad tym co się między nimi działo. Było to jednak bardzo złudne i pewnie powalone, skoro tak naprawdę, podświadomie szukała braku kontroli. Zwyczajnie nie zamierzała się do tego przyznawać. Nie chciała tego pokazać. A może sama o tym nie wiedziała.
- Jesteś bardzo pewny siebie - zauważyła wciąż blokując z nim spojrzenie. Był spokojny i wciąż się uśmiechał mimo, że ostra krawędź Nichirin przy każdym jej oddechu wbijała się delikatnie w jego skórę na szyi. Wyglądał na nieustraszonego. Blefował czy był aż tak pewny siebie? Ufał, że go nie zrani? Wątpliwe ona sama sobie nie ufała. W końcu był nad wyraz inteligentny. Przejrzał ją bez problemu. Wysłuchała go w ciszy nie odrywając spojrzenia od jego hipnotyzujących, błękitnych tęczówek. Wyglądała jak by ze sobą walczyła. Mogła go zranić. Mogła spróbować go zabić czy bardziej sprowokować. Mogła wymusić na nim walkę na śmierć i życie. Mogła wiele, zamiast tego jednak syknęła pod nosem. Była zdecydowanie niezadowolona ze swojej słabości. Odsunęła się. Jeden, dwa kroki w tył. Nie zaprzeczyła, bo miał cholerną rację. Wciąż celowała ostrzem w jego stronę. Tylko ono ich dzieliło. Poczuła dziwny chłód, kiedy się od niego odsunęła. Powoli odzyskiwała rezon, a odległość zdecydowanie działała na jej korzyść. Była pewniejsza, a jego bliskość przestała ją przytłaczać.
1, 2, 3 sekundy później opuściła ostrze w dół. Zaśmiała się bez cienia wesołości przecierając wierzchem dłoni zmęczone oczy.
- Mieszasz mi w głowie, Ichitaro - przyznała, bo chyba o to mu chodziło od samego początku. Musiała wydawać się zagubiona, chociaż całkiem dobrze sobie radziła. Rozmowa nie była jej mocną stroną, całkowicie przeciwnie do jej rozmówcy. Kiedy ponownie podniosła na niego spojrzenie mógł dostrzec jak coraz szybciej wraca do martwej wersji siebie. Czy była to forma pożegnania? Nie wiedziała co miało się wydarzyć dalej. Nie wyglądali jak gdyby mieli ze sobą walczyć, a jednak co innego im pozostało? Czy ich zabawa nie była pewnym rodzajem walki o dominację już od samego początku? Przyszedł ten moment. Kto wgrał?
- Co takiego zostawisz po sobie?
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Nie potrafiła określić czy jego pewność siebie była udawana czy nie. Właśnie to trzymało ją w ryzach. Gdyby pokazał jej słabość nie wahałaby się. Pewnie straciłaby zainteresowanie i zwyczajnie zdecydowała się użyć Nichirin. Teraz jednak wpatrywała się w błękitne tęczówki demona nie potrafiąc go rozszyfrować. Był powodem tej burzy, która właśnie szalała w jej umyśle. Czy był z siebie dumny?
Wiem, że nie jesteś w stanie zrobi mi krzywdy.
- Ah tak? Może jednak się przekonamy? - Zadrwiła momentalnie zanim jeszcze zdążyła ugryźć się w język. Ona także była pewna swojego. Nawet gdyby Ichitaro okazał się od niej znacznie silniejszy nie miało to większego znaczenia. Najwyżej by ją zjadł, ale przed tym dostałaby tę dawkę adrenaliny, przez którą wciąż stała w tym opustoszałym zaułku w środku nocy. Niczym uzależniony ćpun czekający na swoją działkę. W końcu jednak odpuściła, trochę wbrew sobie. Zdała sobie sprawę, że walka z demonem była by udawana. On nie chciał walczyć tym samym odbierając jej całą przyjemność, którą mogła czerpać ze starcia. Ich relacja polegała na czymś innym, tylko na czym?
Nie martw się, to działa w dwie strony.
- To błąd z Twojej strony - skomentowała nie odrywając od niego pustych, szarych tęczówek. - Wykorzystam to przeciwko Tobie - ostrzegła, bo nie zamierzała się ograniczać czy hamować. Jeśli rzeczywiście ona także namieszała w jego głowie była to słabość, którą Shei nie zawahałaby się użyć. To, że o tym wspomniał było w jej oczach błędem. Takim, którego Ichitaro nie mógł już cofnąć. Co zostało powiedziane tej nocy, zostało także wysłuchane.
Jedno trafne pytanie, na które nie usłyszała odpowiedzi. W zamian za nią demon skracał dzielący ich dystans. Z każdym jego krokiem jej żołądek wiązał się w coraz większy supeł, a mieszanka obrzydzenia i ekscytacji powracała. Nie ruszyła się z miejsca, nie powstrzymała go, chociaż powinna. Była tak wkurwiająco słaba. Jej ciało spięło się w charakterystyczny sposób, chociaż stała w bezruchu. Wolną dłoń zacisnęła w pięść aż pobielały jej knykcie, a palce drugiej ręki z całej siły zacisnęła na rękojeści opuszczonego ostrza Nichirin. Ujął jej twarz, a ona praktycznie przestała oddychać. Był tak cholernie blisko, znowu. Krótka chwila wydawała się trwać nieskończoność. Uchyliła lekko wargi, jak gdyby chciała w końcu przerwać ciężką ciszę między nimi. Ichi jednak szybko zamknął jej usta pocałunkiem, który odruchowo odwzajemniła. Kiedy przeciął skórę na jej ramieniu, nie zareagowała. Była zbyt pochłonięta jego bliskością. Nie czuła bólu, nie czuła niczego. Jeszcze nie. Uśmierzał go doskonale. Wszystkie jej myśli wrzeszczały ostrzeżenia, a ona zwyczajnie przygryzła jego dolną wargę całkowicie je ignorując. Była zmarznięta, a on przynosił ze sobą jeszcze większy chłód. Chciał zastąpić demona, na którego zabicie była gotowa poświęcić całe swoje życie. Miał naprawdę ambitny plan.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Uśmiechnął się do niej i spojrzał na nią z troską. Była zadziorna i podziwiał ją za tot. Czuł, że łamała się przy nim. Traciła na tej sile jaką pokazała na początku ich spotkania. A mimo to dalej próbowała odzyskać tą siłe, udowodniała mu iż czeka go długa droga jeśli chce osiągnąć swój cel.
- Może nie będzie następnego razu - odparła cicho bez większego przekonania. Chyba sama nie wierzyła we własne słowa, więc pewnie i Ichitaro by w nie nie uwierzył. Miała wrażenie, że ich los został już przesądzony, a kolejne spotkanie stało się nieuniknione. Jak zwykle musiała powiedzieć coś na nie. Zaprzeczyć, sprawić, że łatwe rzeczy stawały się skomplikowane. Utrudniała to spotkanie od samego początku i nie zamierzała na koniec przestawać. Taka już po prostu była.
Wyczuła jednak w jego słowach iskierkę obietnicy. następnym razem będzie w pełni sił, a ich spotkanie może potoczyć się całkiem inaczej. Cała sprawa nie była jeszcze przesądzona. Mogła wówczas się odegrać. Walczyć i pogrzebać tę niewinną chwilę słabości. Ten nic nie znaczący pocałunek, od którego wciąż mrowiły ją usta i w ogóle nie chciały przestać.
Nie mogę się doczekać.
Skinęła jedynie głową. Miała wrażenie, że demon bardzo się zmienił od momentu okupowania dachu aż po ten teraz. Widziała w nim więcej. Potrafiła więcej odczytać. Otwierał się przed nią czy to ona poznawała go lepiej? Miała nadzieję, że sama nie wylewała z siebie zbyt wiele. Miała nadzieję, że nie dawała nic po sobie poznać. Było to okropnie naiwne myślenie. Ichitaro dowiedział się o niej tej nocy więcej niż większość ludzi na świecie. Dowiedział się o jej najskrytszym, najmroczniejszym pragnieniu i perfidnie zamierzał go wykorzystać. Był okrutny, a ona już nie mogła się doczekać.
- Wtedy to Ty będziesz żałował - odparła tylko kiedy w końcu przerwał pocałunek. Wpatrywał się w nią jeszcze chwilę. Nie potrafiła odwrócić wzroku. Ciągle miała wrażenie wyczekiwania, a każda kolejna chwila była wielką niewiadomą. Wtedy właśnie Ichitaro zamknął oczy. Kiedy się odsunął poczuła falę ulgi mieszającą się z zimną pustką. Wyminął ją ruszając w swoją stronę. Shei stała jeszcze trzy kolejne, długie sekundy w bezruchu. Drżała lekko na chłodnym, nocnym wietrze. Wtedy też pustka ponownie ogarnęła ją całą i była w stanie ruszyć w przeciwnym kierunku.
Nie zatrzymywała się. Jej kroki były ciężkie, ale całkiem sporo wytrzeźwiała. Miasto wydawało jej się nagle takie obce. Jej serce było przecież martwe, więc co działo się z nią podczas tego spotkania? Szybko podjęła decyzję. Nie chciała myśleć i przede wszystkim nie zamierzała rozdrapywać tego co się dzisiaj wydarzyło. Bez większyego zastanowienia weszła do jednego z pobliskich spelun. Śmierdziało stamtąd na kilometr, ale ona miała to w dupie. Usiadła samotnie przy jednym ze stolików. Nie wzbudzała zaufania, wyglądała na wkurwioną i złą, dlatego inni klienci zostawili ją w spokoju. Zamówiła kolejną butelkę i nim się obejrzała opróżniła jej połowę w pojedynkę. Zasnęła przy stoliku z policzkiem na brudnym i lepiącym się stoliku. Jej cięta rana w pewnym momencie przestała krwawić, chociaż zdążyła już pobrudzić jej ubranie.
Chciała zapomnieć, ale zapomnieć nie potrafiła.
zt x2
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Nie możesz odpowiadać w tematach