Mój wzrok przyciągnął szyld jadłodajni. Zatrzymałam się na chwilę, unosząc głowę, by jeszcze raz spojrzeć na jego prosty, ale zachęcający napis. Zapach, który uderzył mnie w nozdrza, sprawił, że przez moment zapomniałam o mojej misji. Głód... Przecież to jedno z najbardziej ludzkich pragnień. A ja, mimo że starałam się pielęgnować swą duchową stronę, wciąż byłam młodą dziewczyną. Wchodząc do środka, od razu poczułam ciepło otulające mnie jak miękka chusta. Przesunęłam wzrokiem po tłumie — tutejsi bywalcy to prawdziwy przekrój społeczeństwa. Przy jednym stoliku siedział elegancko ubrany samuraj, gdzie indziej chłopi, wszyscy w tej samej chwili pochłonięci gorącymi miskami klusek. Przez moment poczułam się jak duch — niewidoczna pośród tego zgiełku, tak odmienna od ich codziennych problemów.
Moje spojrzenie przyciągnęła jednak jedna postać. Młody mężczyzna, z wyglądu nieco znużony, ale wciąż o czujnych oczach, które sugerowały, że nie jest zwykłym przechodniem. Jego mundur zdradzał przynależność do Korpusu Zabójców Demonów — widywałam takich ludzi z daleka, ale nigdy nie miałam okazji porozmawiać z jednym z nich. Na stole przed nim stało kilka pustych naczyń, co tylko potwierdziło moje przypuszczenia — musiał być po ciężkiej misji. Podniosłam kącik ust w lekkim uśmiechu, cicho przemykając do wolnego stolika obok. Nie chciałam mu przeszkadzać, ale coś mnie do niego przyciągało. Może to była ciekawość, może przeczucie, że nasze losy mogłyby się skrzyżować. Wyjęłam z torby mały, haftowany woreczek z monetami i zamówiłam skromną porcję makaronu.
Zerknęłam jeszcze raz w jego stronę, zanim pochyliłam się nad miską.
— Trudna podróż? — zapytałam, nie podnosząc głowy znad parujących klusek, choć dobrze wiedziałam, że mnie słyszy.
- Tak. Można tak powiedzieć. - odpowiedział z lekkim skinieniem głowy.
— Podróże są niełatwe — odezwałam się w końcu, przechylając głowę lekko w jego stronę. Dzwoneczki przy moich włosach zadzwoniły. Miałam je na sobie od czasu do czasu, jako element swojego stroju moriko. To były dni święta, więc zabierałam je ze sobą wszędzie. — Zwłaszcza kiedy brak towarzystwa. Chociaż może się mylę, może podróżujesz z kimś?
W moim głosie zabrzmiała cicha nuta ciekawości, ale wiedziałam, że jeśli nie zechce, nie zdradzi niczego więcej. Kapłanka moriko, jaką byłam, musiała nauczyć się cierpliwości, zarówno w rozmowach z ludźmi, jak i w modlitwach. Odpowiedzi nie zawsze przychodzą od razu.
Jego dłoń, zaciskająca się na kubku herbaty, wydawała się spokojna, ale coś w jego postawie mówiło, że zawsze był gotów do działania. Zabójcy demonów musieli być wiecznie czujni, bez względu na to, czy byli w mieście, czy na szlaku. A mimo to... ten moment, kiedy siedział z miską gorącego jedzenia przed sobą, wydawał się jakby chwilową ucieczką od tej nieustannej walki.
— Czasem mam wrażenie, że ci, którzy podróżują samotnie, uczą się mówić ciszą — dodałam, uśmiechając się lekko pod nosem, pozwalając mu zdecydować, czy chce kontynuować rozmowę, czy woli pogrążyć się w tej swojej osobistej, bezpiecznej ciszy. Wtedy przypomniałam sobie, że moją misją nie było tylko zdobywanie pożywienia i odpoczynku. Inari posyłała mnie w różne zakątki, a obecność łowcy demonów mogła oznaczać, że ścieżki bogów i ludzi znów się przecinają. Może powinnam zapytać więcej? A może czas pokaże, czy będziemy musieli współpracować. Z każdym z nich przeprowadzałam mały wywiad chcąc dotrzeć do sedna... poznać ich z lepszej strony niż tego pierwszego... eh, łobuza!
— Owariya to spokojne miejsce, choć słyszałam, że ostatnio nie brakuje problemów na okolicznych szlakach. Demonów? — Zapytałam wprost, tonem, który sugerował, że nie jestem osobą, która ucieka przed trudnymi tematami. W końcu, byłam kapłanką Inari - bogini, która niejednokrotnie ukazywała się wojownikom w snach i wizjach, ostrzegając przed niebezpieczeństwem.
Zamknęłam oczy na moment, wsłuchując się w odgłosy jadłodajni: stukot misek, rozmowy klientów, kroki przechodzących ludzi. Gdzieś tam, pośród tego zwyczajnego gwaru, mogły czaić się demony, a ja wiedziałam, że w takim towarzystwie nigdy nie mogę być pewna, czy nasz spokój nie zostanie zaraz przerwany.
— "Podróże są niełatwe"
— "Zwłaszcza kiedy brak towarzystwa. Chociaż może się mylę, może podróżujesz z kimś?"
- Nie. Jestem dość silny aby podróżować samotnie. Do tego przywykłem już. Odpowiedział znów dość prosto i po raz kolejny napił się herbaty. Ale było słychać w tej odpowiedzi, jakby chłopak lekko stracił swoje opanowanie, jakby coś go wyrwało z zamyślenia i przez to odpowiedział bardziej... naturalnie? Jednak zauważył że, w głosie kobieta wydaje się nim zaciekawiona. Czyżby to była tylko naturalna ciekawość, a może wiedziała więcej?
— "Czasem mam wrażenie, że ci, którzy podróżują samotnie, uczą się mówić ciszą"
— "Owariya to spokojne miejsce, choć słyszałam, że ostatnio nie brakuje problemów na okolicznych szlakach. Demonów?"
I w tym momencie kobieta, wspominając o demonach, przykuła jego uwagę, spojrzał na nią bardziej uważnie przekrzywiając głowę w jej stronę... Jednak w tym momencie było można zobaczyć że do lokalu przybyła jakaś wyżej usytuowana para, w której mężczyzna zaczął żądać miejsca w jadłodajni, zważając na swój status. Można było usłyszeć już szepty mówiące, "Uhh, to znowu On", "Znowu ta gruba świnia.", "Ciekawe co znowu odwali...". Oczywiście nie chcąc źle na tym wyjść, jeden z obsługujących lokal osobników, rozglądał się, kogo można wyrzucić, aby zrobić miejsce, wielce "dystyngowanej" parze, w której gruby mężczyzna, wyglądał dla Shiroshiego jak pies który dużo szczeka, a nie gryzie. Po chwili do stolika Shiroshiego podszedł kelner, który poprosił go aby zwolnić stołek, szeptając mu coś na ucho. Shrioshi spojrzał, na wciąż wojującego się mężczyznę i następnie na kelnera. Po czym wstał, podniósł swoją torbę, dziurawy słomiany kapelusz, jak i kubek z resztką herbaty, po czym wstał, obszedł stolik przy którym siedział, a który kelner od razu zaczął sprzątać i usiadł przed kobietą, która chwile temu przykuła jego uwagę.
- Przepraszam za najście. Przy czym lekko się skłonił, w geście przeprosin jak i grzecznościowym, mając nadzieje, że ta się nie obrazi na niego, za tą samolubną decyzję..
- Więc... Przyjrzał się kobiecie jeszcze raz... Teraz tak mając ją przed sobą i patrząc na nią, przeszło mu przez myśl, że dziewczyna wygląda lekko na łobuziarę... Ale przecież nie można oceniać tak od razu. Przystawił dłoń do ust i odchrząknął.
- Przepraszam jeszcze raz. Więc to jakiś zwyczaj, że poruszacie z nieznajomymi temat demonów? Na początku, zanim padło jego pytanie, można było zobaczyć, że chłopak ma dobrze wpojone maniery. Jednak jak już przyszło do pytania, znów wrócił do swojego chłodnego tonu.
Nie spodziewałam się, że usiądzie naprzeciwko mnie, ale kiedy to zrobił, byłam gotowa. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, jakby próbując ocenić, kim naprawdę jestem. W jego oczach kryła się mieszanka zaciekawienia i niepewności, a może nawet delikatnej irytacji, choć jego maniery były nienaganne. Kiedy się skłonił i przeprosił, odpowiedziałam lekkim skinieniem głowy, zachowując spokój.
— Nie przejmuj się — odparłam cicho, odstawiając na bok swoją miskę. — Czasami los łączy nieznajomych w dziwnych okolicznościach.
Jego spojrzenie wciąż było intensywne, jakby próbował zrozumieć, co kryje się za moją pozorną lekkością. Z jednej strony przypominał mi typowego zabójcę demonów — chłodnego, skrytego, jakby przywykłego do samotności i niechęci do rozmów. Z drugiej strony, w jego oczach dostrzegłam coś więcej. Może to była ta sama samotność, o której mówiłam wcześniej, tylko zamknięta w twardej skorupie?
— Zadajesz ciekawe pytania — powiedziałam, kiedy zapytał o moje wspomnienie demonów. Uśmiechnęłam się lekko, czując na języku nutę odpowiedzi, której nie chciałam jeszcze w pełni ujawniać. — Może to zwyczaj kapłanki, która wie, że świat jest pełen niebezpieczeństw? A może... po prostu mam dobre przeczucie co do twojej profesji.
Jego chłodny ton mnie nie odstraszał. Często spotykałam ludzi, którzy próbowali ukrywać swoje prawdziwe intencje pod maską obojętności, zwłaszcza w tych trudnych czasach. Zabójcy demonów nie byli wyjątkiem. Wiedziałam, że ich praca wymagała dystansu — nie tylko wobec innych, ale i wobec samych siebie. Jednak każdy, nawet najtwardszy wojownik, potrzebował czasem rozmowy.
— Ale skoro już tu jesteś — kontynuowałam, podnosząc wzrok i patrząc mu prosto w oczy — może powinieneś wiedzieć, że demony coraz częściej pojawiają się na szlakach w okolicy. To, co kiedyś było spokojnym miejscem, teraz jest pełne zagrożeń. Kapłani i mnisi w okolicznych świątyniach są zaniepokojeni.
Mój głos nabrał powagi, a uśmiech, który wcześniej gościł na mojej twarzy, zniknął. Inari nie posyłała mnie bez powodu w takie miejsca. Byłam tu, bo coś zbliżało się wielkimi krokami. A ten mężczyzna, zabójca demonów, nie pojawił się tutaj przypadkowo.
— Wiesz, co się dzieje — powiedziałam, przechylając głowę. — Czujesz to, prawda? To napięcie w powietrzu, które zwiastuje nadchodzące kłopoty.
Wpatrywałam się w niego, pozwalając, by cisza między nami trwała. Czekałam na jego odpowiedź, choć wiedziałam, że nie będzie ona pełna słów. Tacy jak on nie byli skłonni do otwartych wyznań, ale gesty, spojrzenia — one mówiły wystarczająco dużo. Może i wyglądałam na łobuziarę, jak to pewnie pomyślał sobie wcześniej, ale byłam kimś, kto znał drogę, nawet w tych mrocznych czasach.
"-może powinieneś wiedzieć, że demony coraz częściej pojawiają się na szlakach w okolicy. To, co kiedyś było spokojnym miejscem, teraz jest pełne zagrożeń. Kapłani i mnisi w okolicznych świątyniach są zaniepokojeni."
- Rozumiem... Choć droga do tego miejsca wydawała mi się spokojna... Choć może miałem szczęście aby na nie, nie trafić... Odpowiedział dość długo z zamyśleniem w głosie, jakby rozmyślał o tej sytuacji.
- W tym wypadku, mogę zająć się tą sprawą. Ale jeśli jest to większa grupa demonów, wciąż muszę zapytać górę o wsparcie. Mówiąc to swoim chłodnawym głosem, brzmiał lekko na służbistę, który był dość oddany zasadą.
- Tak... Wisi coś w powietrzu, choć dość trudno to określić... Mówiąc to rozejrzał się po budynku, w jasny dzień, demon nie mógł by tu przyjść, a naświetlenie pomieszczenia, również nie pozwalało by mu tu przebywać...
- Z ciekawości... Spojrzał na nią.
- Jeśli zgodzę się zostać i pomóc, zostanie mi zapewnione jakieś miejsce na wypoczynek przed zmrokiem? Zapytał ją, będąc już pewnym, że chce się zająć to sprawą. Jednak po podróży wolał mieć miejsce, w którym mógł choć chwilę odpocząć i zregenerować siły, przed zapadnięciem zmroku.
Nie możesz odpowiadać w tematach