- Podróżowałam za dnia i byłam ostrożna.. poza tym żaden demon się na mnie nie rzucił podczas moich wędrówek między wsiami i miastami.. - szybko odpowiedziała na pierwsze zadane pytanie. Niby się uśmiechał ale głos był tak zimny że aż ją dreszcze przebiegły wzdłuż kręgosłupa gdy mówił.
- Nie mam jej przy sobie bo została mi zabrana.. nie wszystkie demony się jej boją! Są takie które nic sobie z niej nie robią.. poza tym.. nie wiedziałam że jestem Marechi.. - kontynuowała starając się my wytłumaczyć z zaistniałej sytuacji. Ona przecież nie znała tego słowa, dowiedziała się o jego istnieniu nie tak dawno wstecz. Słysząc jak mężczyzna rzuca w przestrzeń propozycją wysłania jej do domu aż zrobiła większe oczy. Czyżby jej największe obawy były prawdziwe? Czy jej bracia mieli jej aż tak bardzo dość? Czasami się nad tym zastanawiała, czy ona nie była powodem samym w sobie aby nie wracać do domu. A przecież tak bardzo ich obu kochała. - Naprawdę.. byś mnie odesłał do domu? - pytanie padło prawie że niemo, ale z jego świetnym słuchem bez problemu zostało wyłapane przez zabójcę. Szarpnęła się nagle dyndając w powietrzu. - Po.. Pos..taw m.. mnie.. - wyjąkała odwracając od niego wzrok gdzieś w bok. - Czy naprawdę jestem aż takim ciężarem dla ciebie i Jiro..? - dodała nieco ciszej szeptem, nadal nie patrząc mu w twarz.
- I naprawdę myślisz, że Cię pochwalę za narażanie swojego życia, aby spotkać się ze mną, lub Jiro? Podróżowałaś tylko dniem? I co z tego? Pomyślałaś, że możesz przypadkowo nocować w domu jakiegoś demona? A to, że żaden się na ciebie nie rzucił, to nie jest twoja zasługa, tylko zwykłe szczęście. - Westchnął ciężko. Nie rozumiał, co ona miała w głowie. Zero pomyślunku. Zachowała się, jakby tylko ona się liczyła i jej zachcianki.
- Tak. Nie wszystkie. Są na tyle silne jednostki, że są w stanie się przemóc i podejść. Tym bardziej nie powinnaś opuszczać domu! - Ostatnie słowa wypowiedział już podniesionym tonem. Chwilę później poczuł, jakby go piorun strzelił. Skąd ona może to wiedzieć? Na dodatek teraz ni z tego, ni z owego zdradza, że jest Marechi. Świetnie. Po prostu kurwa zajebiście. I co jeszcze? Może zakochała się w jakimś demonie i zamierza mu wychować gromadkę dzieci? W tej chwili chyba już nic go nie zaskoczy.
- Skąd wiesz, że są demony, które są w stanie ignorować wisterię? Kto Cię okradł? - Jego ton był daleki od spokojnego. Prawdopodobnie jego siostra znalazła się w łapach jakiegoś demona. Nie wiedział tylko jakim cudem jeszcze ta idiotka oddycha. Powinna być już dawno zamieniona w karmę dla tamtych wynaturzeń.
-Czy bym Cię wysłał? Wręcz bym Cię tam zaprowadził! Świat nie jest milutkim i bezpiecznym miejscem. Jeden zły ruch i skończysz jako podwieczorek. W domu byłabyś bezpieczniejsza. Chociaż nie. Teraz to nie ma sensu. Lepiej by było Cię wysłać do siedziby zabójców. Tam na pewno nie napotkasz żadnego demona. - Powoli zaczynał się uspokajać, jednocześnie myślał bardziej logicznie. Dom także nie był w pełni bezpieczny, skoro jest Marechi. Tylko siedziba zapewniłaby jej odpowiednie bezpieczeństwo.
Gdy jednak usłyszał jej ostatnie słowa, nie wytrzymał. Jego dłoń, jakby uzyskała samoświadomość, skierowała się w kierunku jej twarzy i lekko, bo lekko, ale nadal, spoliczkował. Wystarczająco, aby pozostał czerwony ślad, ale nie na tyle, aby zrobić jej jakąkolwiek krzywdę.
- Idiotko! Nie wiem jak Jiro, ale ja ruszyłem na trening, abyś ty była bezpieczna. Abyś ty i tobie podobni mogli spokojnie chodzić ulicami i nie musieć się obawiać, że jakiś demon ich zaatakuje. Czy jesteś ciężarem? Tak! Jesteś! Bo jeśli by się teraz pojawił tutaj demon, to nie mógłbym walczyć z pełną siłą, bo bym się skupiał na tym, abyś ty przeżyła, nawet kosztem mojego życia! - W końcu puścił ją i odwrócił się do niej plecami, aby się uspokoić. Powiedział za dużo, ale nie potrafił się powstrzymać po jej słowach. Kiedyś chciał jedynie uciec z domu i żyć własnym życiem. Jednak przez te trzy lata wiele się w nim zmieniło.
- A jednak nie trafiłam na żadnego demon! A i tak trzy lata grzecznie czekałam na wasz powrót! Na cokolwiek.. na jeden głupi list! Że jesteście cali i zdrowi! Że nie długo wrócicie.. i Nic! To już wolałabym żeby mnie demony zjadły niż zamartwiać się o to czy jeszcze kiedyś was zobaczę.. - musiał to usłyszeć. Nie wiedziała co obaj robili przez ten cały czas ale ona już nie była w stanie wytrzymać. To było silniejsze od niej, czemu nie potrafił tego zrozumieć.
- Czy ty się słyszysz? Myślisz że taki demon by w końcu mnie nie znalazł? Że nie wszedłby do naszego domu?! Do tej świątyni zapuściły się dwa demony za nic mające sobie święte miejsce a co dopiero domostwo jakiejś zwykłej rodziny.. - nie zamierzała się uciszyć. Tak jak on pierwszy raz w życiu na nią wybuchnął tak i ona pierwszy raz nie zamierzała siedzieć cicho. Zawsze posłuszna i cicha białowłosa, słuchająca każdego polecenia.
"Skąd wiesz, że są demony, które są w stanie ignorować wisterię? Kto Cię okradł?"
Zatkał ją nagle tymi pytaniami. To nie tak że Saidai jej zabrał siła woreczek ale ona sama mu go wręczyła zanim skapnęła się że i on jest demonem.
- Po prostu poznałam jednego demona który obronił mnie przed wygłodniałą demonicą, która chciała mnie zjeść.. - nie skłamała. Powiedziała prawdę.
"Lepiej by było Cię wysłać do siedziby zabójców. Tam na pewno nie napotkasz żadnego demona."
Nie wiedziała co ma myśleć o tym pomyśle. Ale to znaczyło że już nigdy nie zobaczy Saidai'a na oczy. Już nigdy z nim nie zamieni żadnego słowa. Nie chciała tego! Był dla niej taki dobry, uratował ją i pozwolił zostać w swoim pałacu. Podczas całej tej rzezi była bezpieczna za murami w jego rezydencji. Ale nie mogła tego chyba powiedzieć bratu, widząc jaki był nabuzowany emocjami.
- Przecież Edo jest jednym z najbezpieczniejszych miejsc w Japonii.. Po całej masakrze jaka miała tu miejsce.. ludzie opowiedzieli się po stronie zabójców.. nie możemy tu po prostu zostać i zamieszkać razem z Jiro? - spytała nieco ciszej.
Reakcja na jej ostatnie słowa przelała czarę goryczy i pierwszy raz poczuła jego dłoń na swojej twarzy z taką siłą. Uderzona otwartą dłonią aż głowa odskoczyła jej w bok, odgłos spoliczkowania rozniósł się po chramie. Sięgnęła chłodną dłonią do zaczerwienionego miejsca na bladej twarzy.
"Idiotko!"
"Czy jesteś ciężarem? Tak! Jesteś!"
Łzy napłynęły jej do oczu po tych słowach, nie wyłapując wszystkiego co mówił w gniewie. Ale to co wyłapała bolało jak jeszcze nigdy. Aż poczuła nieprzyjemny uścisk w żołądku. Czy mówił to tylko w gniewie? Czy naprawdę tak się czuł względem niej? Puszczona stała wpatrując się w niego gdy odwrócił się do niej plecami. Dłonią nadal trzymała się za czerwony od uderzenia policzek. - Nie wiedziałam.. że tak to wygląda z twojej strony.. - zaczęła cichym tonem, czując jak po policzkach pociekły ciepłe łzy. Spuściła wzrok wbijając go w podłogę. - .. dlatego zawsze mnie zbywałeś.. byłam twoją odpowiedzialnością.. rodzice ci mnie zrzucili na głowę jak tylko zaczęłam chodzić o własnych siłach.. miałeś mnie po prostu dość.. dlatego chciałeś żebym tam została.. - głos się łamał, szept był co raz cichszy.
- Przepraszam.. - szepnęła, nogi same się rozsunęła i klapnęła na kamienną posadzkę tyłkiem. - .. że jestem twoim problemem znowu.. - ostatnie słowa ledwo z siebie wykrztusiła. Jeszcze do niedawana modliła się w tym miejscu o miłosierdzie. Może była ostatnia tego dnia i dla niej go już zabrakło? Bo to jak potraktował ją brat nie miało nic wspólnego z litością. "Saidai-sama.." ciężko było nie wyszeptać w myślach imienia osoby, która okazała jej jedynie dobroć do tego momentu, nawet jeśli był demonem.
- A pomyślałaś o tym, że z jakiegoś powodu nigdy nie spotkaliśmy tam demonów? Że nie było w naszej okolicy żadnych większych incydentów? Że dopiero po tak długim czasie ja i Jiro natknęliśmy się na pierwszego demona? Tam było bezpieczniej niż tutaj. Nadal była szansa, oczywiście. Jednak opuszczając dom, jedynie głupio się naraziłaś! - A teraz jeszcze demona spotkała. Świetnie. Kolejna, która myśli, że demony to tylko biedne istoty, uciskane przez złe społeczeństwo. Oni też maja prawo do życia, a my na nich polujemy. A tak w ogóle to niektórzy z nich są dobrymi osobami, którym trzeba pomóc.
- Idiotka! Kolejna idiotka, która dała się omamić demonowi. Kiedy my będziemy zabijali i umierali w walce z nimi, to ty będziesz sobie z nimi randkowała? -Powoli tracił już do niej cierpliwość. - Oh, bezpiecznie? I już spotkałaś dwa demony. Naprawdę. Bardzo bezpieczne miejsce! To, że demony nie dokonują masowych morderstw i nie palimy stosów ciał poległych bo nie ma ich gdzie chować, nie oznacza, że nie trwają tutaj zakulisowe walki pomiędzy ludźmi i demonami. Tylko co zwykły człowiek może o tym wiedzieć? A Jiro? Nawet nie wiadomo czy on żyje. - W końcu nerwy mu puściły podczas tej rozmowy i uderzył ją w twarz. Ta jednak wpadła w histerię. Czy ona w ogóle słucha co się do niej mówi, czy nie słucha co się do niej mówi?
- Możesz zacząć słuchać?! Jesteś problemem, bo zależy mi na tym abyś była bezpieczna! Bo jesteś moją siostrą i moim obowiązkiem jest strzec ciebie, ale także wszystkich ludzi w moim otoczeniu! Dlatego aby móc w pełni poświęcić się walce, muszę być pewien, że ty jesteś bezpieczna!
- Nie wiesz tego! Nie było Cię trzy lata Ibashi! Trzy lata! - poderwała się w jego stronę uderzyła go zwiniętymi piąstka mi w tors. Choć to było pewnie dla niego jak pacnięcie komara. A też nie chciała mu zrobić krzywdy, kochała go przecież. To była chyba ich pierwsza kłótnia i jak na ugodową, posłuszną dziewczynę to Yukino chyba pierwszy raz okazywała nieposłuszeństwo wobec Ibashiego. - Wystarczył list! Głupi list że nic wam nie jest.. bo tak! Tęskniłam! - zadarła głowę w tył patrząc na niego zapłakanymi oczami. - Tęskniłam za Jiro! Za Tobą! Tęskniłam od pierwszego dnia kiedy wyjechaliście! Cały ten czas! Każdego dnia modliłam się o wasze bezpieczeństwo! Wyczekiwałam każdego dnia po roku że może to ten dzień w którym po mnie przyjdziecie! Zabierzecie mnie ze sobą! Tak jak obiecałeś! - łzy jej ciekły po policzkach, sunąc po szyi, mocząc krawędzie ciemno różowego kimona.
Wyzywanie jej od idiotek jedynie sprawiało jej większą przykrość.
- Skoro jestem aż taką idiotką to mnie zostaw! I będziesz zdrowszy! - te słowa wypowiedziane w frustracji ale bolały tak jakby ktoś ją złapał za serce i ścisnął do stopnia gdzie ból paraliżował całe ciało. Nie chciała tego powiedzieć i tym bardziej bała się że on Chciał to usłyszeć.
"A Jiro? Nawet nie wiadomo czy on żyje."
Dłonie skulone w piąstki złapały za fragmenty jego yukaty, poczuła jak traci czucie w nogach padając na kolana przed nim po tych słowach. Palce puściły jego ubranie gdy kolana dotknęły zimnej posadzki. Klęcząc przed nim oparła dłonie na zimnych kamiennych płytach. - To nie może być prawda.. On nie może.. nie wierzę w to.. - wydukała płacząc przed nim.
- Tak. Nie było mnie trzy lata. Jednak nigdy Ci nie obiecałem, że Cię zabierzemy. A jedynie, że odwiedzimy Cię po treningu, który zakończył się kilka dni temu. - Przez cały ten czas próbował się uspokoić. Zdenerwowanie i irytacja brały nad nim górę, a to nie pomagało w prowadzeniu rozmowy. Szczególnie z taką osobą jak Yukino.
- Jaki byłby ze mnie brat, jakbym Cię zostawił? Nawet jeśli naiwna idiotka, to nadal jesteś moją siostrą. - Dla której obiecał poświęcić swoje życie, aby mogła prowadzić normalne życie. Aby mogła dorosnąć, poznać jakiegoś dobrego faceta, ożenić się, urodzić dzieci, wychować je, a to wszystko bez strachu o swoje życie.
- Nie wiem co się z nim stało. Nie widziałem go ani razu przez te trzy lata. Może ukończył trening rok temu i po prostu go jeszcze nie spotkałem, a może nadal trenuje i do egzaminu przystąpi dopiero za rok. Na pewno w tym roku na egzaminie go nie było. - Próbował jej wytłumaczyć i przekazać, że jest szansa, że nadal trenował. Sam jednak w to nie wierzył. Logicznie na to patrząc, albo umarł, albo jest demonem, albo jest gdzieś daleko na jakiejś misji.
- Nie prawda! Pytałam czy po mnie wrócicie po skończonym treningu.. a ty.. TY potwierdziłeś! - wytknęła mu to. Musiała. W końcu obiecał jej a teraz się wykręcał z nieznanych powodów. Pokręciła głową na boki mocniej. - Nie zgodziłabym się na zwykłe odwiedziny! Chcę być z wami! Nie chce być sama.. co to dla mnie za życie bez was Ibashi... takie życie to nie życie. to wegetacja i czekanie na śmierć! - oddychała ciężej czując jak rozszalałe emocje spalają jej energię w bardzo szybkim tempie.
"Jaki byłby ze mnie brat, jakbym Cię zostawił?"
- Gdybyś mnie zostawił teraz.. to byłbyś okrutnym bratem.. ale nadal moim bratem.. - odpowiedziała nie kryjąc smutku w głosie.
Przetarła rękawem kimona twarz z łez gdy mówił od Jiro. Serce jej pękło w pół na wieść że nie wiadomo co z ich bratem. Ale ten skrawek informacji o tym że nadal trenuje dawał nadzieję że jest cały i zdrowy. Podniosła się powoli z klęczek i wtuliła się nagle w niego. - Nie zostawiaj mnie.. nigdy więcej! Będę grzeczna.. będę się słuchać! Obiecuję! Nigdy ci się nie przeciwstawię.. ale nie zostawiaj mnie samej.. Serce mi pęknie jeśli to zrobisz Ibashi.. - dukała zaciskając mocniej dłonie na jego ubraniu. Nie ważne że ją rugał za bycie naiwną, nie ważne że teraz wyzywał ją od idiotek. Nie widziała go trzy pierdolone lata. Nawet jeśli jego słowa bolały, to gdzieś w głębi serca wiedziała że miał prawo być zły na nią za to że zignorowała obietnicę czekania na nich. I gotowa była ponieść karę, ale nie w postaci bycia opuszczonej przez ukochanego starszego brata.
- Widać, źle zrozumiałaś. Chodziło mi tylko o to, że znowu się zobaczymy. Nigdy nie miałem w planach zabrania Cię, abyśmy razem wesoło hasali przez łąki i cieszyli się swoim towarzystwem. Moje całe życie zostało poświęcone walce z demonami. Będzie to życie pełne krwi, bólu i utraty towarzyszy. Chcę abyś ty nie musiała tego doświadczać. - Yukino musi w końcu zrozumieć jak wygląda życie zabójców demonów. Musi w końcu sobie uświadomić, że nie powinna z nimi podróżować, bo po prostu się do tego nie nadaje.
- Chcesz tutaj zostać? Więc pokaż determinację i poddaj się szkoleniu. Dołącz do organizacji, czy to jako zabójca, czy jako NE i wspieraj innych swoimi umiejętnościami. Póki nie będę pewny, że jesteś w stanie się obronić, nie liczna możliwość swobodnego podróżowania. Jeśli udowodnisz, że potrafisz się obronić, wtedy nie będę miał nic przeciwko. - Wybór był prosty. Yukino musi nauczyć się walczyć. On nie zawsze będzie w pobliżu, aby ją bronić przed demonami. Nie chciał też, aby zostawała zabójcą. Liczył na to, że dołączy do NE i będzie wspierała innych zza linii frontu. Jednak ta decyzja wymaga od niej podjęcia decyzji o walce z demonami, nawet jeśli uważa ich za dobrych, co oczywiście jest żartem, albo urojeniem.
"Nie możesz przez całe życie polegać tylko na mnie i Jiro."
Słysząc jego słowa spuściła wzrok ocierając łzy z zapłakanej twarzy. Wiedziała to. Wiedziała że nie zawsze będą się trzymać razem. Że w końcu każdy pójdzie w swoją stronę. Ale nadal chciała być częścią ich życia. Nie potrafiła ułożyć go sobie w samotności nie wiedząc co się z nimi dzieje. Byli jej ukochanymi braćmi. Czuła się teraz taka zagubiona tymi słowami. - Masz rację.. jestem już dorosła.. więc. nie powinieneś się aż tak o mnie troszczyć.. - szepnęła wpatrując się w niego. Nie była małą dziewczynką i udowadniała sobie każdego dnia że potrafiłaby sama o siebie zadbać. Doszła przecież tak daleko w swojej podróży, zmagając się z trudnościami każdego dnia. Nie była słaba psychicznie, była po prostu zepsuta.
"Nigdy nie miałem w planach zabrania Cię"
Puściła jego yukatę i zrobiła krok w tył wpatrując się w niego. Kolejne słowa jakie padały były przykre. I nie chciała tego słuchać. Nie chciała się na tym skupiać, bo to by znaczyło ze jej podróż w celu odnalezieniu ich była zmarnowanym czasem. Objęła się rękami jakby się sama przytulała.
"Dołącz do organizacji, czy to jako zabójca, czy jako NE i wspieraj innych swoimi umiejętnościami."
Rozchyliła lekko usta zaskoczona jego propozycją. - Jak to? - szepnęła zmieszana jego słowami. - Ale ja.. ja nie umiem walczyć.. - szepnęła pod nosem.
"Miałabym zostać.. zabójcą demonów..? Ja... ja miałabym..." poczuła jak niedobrze jej się zrobiło na samą myśl o odebraniu komuś życia. Zachwiała się na nogach i padła na kolana łapiąc się dłonią za usta. Nie wyobrażałaby sobie żeby kiedykolwiek skrzywdzić kogoś, a już tym bardziej nie JEGO. On był przecież demonem, a był dla niej taki dobry. Pomógł jej i przygarnął pod swój dach. Dopilnował aby była bezpieczna podczas masakry w Edo. I miała teraz się odwrócić od niego i stanąć po stornie zabójców? Nie mogłaby być taka niewdzięczna w stosunku do Niego. W życiu by nie potrafiła stanąć przeciwko niemu.
Sam fakt że Ibashi zaproponował żeby walczyła, czy on jej na prawdę wcale nie znał? Czy przez te trzy lata zapomniał jaka łagodna była Yukino? Jaka naiwna była? Jak łatwo było ją zmanipulować z tą jej uległością? Ale nie na tyle aby była waleczna i drapieżna. - Ja się do tego nie nadaję.. do walki.. nie jestem taka jak ty i Jiro.. - mówiła szeptem. - Mogłabym was wspierać ale nic więcej nie potrafię zaoferować.. - kontynuowała szeptem. Jaki był sens żeby dołączyła do organizacji jeśli nie pałała nienawiścią do demonów? - Myślałam że jak cię zobaczę.. to będzie to wyglądać nieco inaczej.. byłam naiwna jak zawsze.. prawda? Oni-chan..? - szepnęła podnosząc wzrok na niego. - Jestem taka idiotką.. nie jesteśmy już dziećmi.. powinnam się zachowywać jak dorosła osoba.. ale.. nie miałam planu na nic.. chciałam was odnaleźć.. myślałam że wtedy wszystko się wyklaruje.. ale ty jesteś zirytowany tym że mnie widzisz.. - kontynuowała łamiącym się głosem. - Wrócę do rodzinnego domu.. i tam zostanę.. nie będę już udręką dla ciebie i Jiro.. - powiedziała ze smutkiem w głosie wpatrując się w jego bursztynowe oczy z łagodnym, nieco wymuszonym uśmiechem. "W końcu tego chciał.. żebym była w jednym miejscu.. z dala od niego.." dodała w myślach.
- Nie chodzi o to, abyś tak jak ja szła na front i walczyła z demonami. Zostań NE, zacznij szkolić się na medyka. Będziesz mogła wtedy przebywać bezpiecznie w bazie, a jednocześnie mieć kontakt ze mną, a w przyszłości może z Jiro. Nie musisz nauczyć się zabijać, ale chcę abyś potrafiła się obronić przed atakiem i uciec z miejsca walki, aby wezwać kogoś, kto lepiej się do tego nadaje. - Próbował jej wytłumaczyć swoją wizję w sposób spokojny i klarowny. Mówił powoli i wyraźnie. Gdy jednak skończyła swoje biadolenie i użalanie się nad sobą, głośno westchnął.
- I zamierzasz tak robić całe życie? Jak tylko napotykasz jakąś ścianę, zamierzasz się poddawać i uciekać? Chcesz być zawsze jak księżniczka, którą inni muszą chronić bo sama nie jest w stanie niczego zrobić? Chciałaś nas znaleźć, świadoma niebezpieczeństwa, zrobiłaś to. Dotarłaś aż tutaj. I co teraz? Pierwszy napotkany problem i podwijasz ogon, a następnie uciekasz? I co? Wrócisz do domu i co dalej? Wrócisz do domu i napotkasz kolejną przeszkodę i co wtedy? Znowu uciekniesz? Od ucieczki do ucieczki? Chcesz aby tak wyglądało twoje życie? Czy może wreszcie wstaniesz i zmierzysz się z problemami zamiast albo uciekać od nich, albo liczyć na to, że inni się uporają z nimi zamiast ciebie? Całe swoje życie zamierzasz polegać na innych? Życie nie jest łatwe. Rozumiem to. Na każdym kroku napotykamy problemy. Jednak nie możesz się poddawać z tego powodu. Gdyby ludzkość poddawała się za każdym razem, gdy napotyka problem, to już dawno byśmy wyginęli, albo do dzisiaj mieszkalibyśmy w jaskiniach. To nie jest życie. To zwykła wegetacja i oczekiwanie na koniec. Dlatego musimy sami zmierzyć się z tymi problemami. Stanąć nimi twarzą w twarz z ścianami, które się przed nami pojawiają i atakować je. Raz za razem. Cios za ciosem. Do momentu, aż ta się rozpadnie. Za tą ścianą jednak napotkasz kolejną. Mocniejszą. Jednak nie oznacza to, że powinnaś się poddać. Bo gdy się poddasz przegrasz. Jedynie decydując się na walkę z tymi ścianami, osiągniesz swoje cele, marzenia i szczęście. Jakie by ono nie było. - Próbował nią wstrząsnąć. Dać jej impuls, który pozwoli jej zmienić swoje podejście do życia. Chciał, aby te słowa nadały jej życiu jakiegoś znaczenia. Chciał, aby Yukino stała się samodzielna, zdecydowana i gotowa na cierpienie, jakim jest życie. Bo bez tego, nie potrafił sobie wyobrazić, jak Yukino poradzi sobie w życiu, kiedy jego i Jiro już nie będzie na świecie. Nawet jeśli teraz nie zrozumie jego słów, to może kiedyś, za kilka lat dotrze do niej ich znaczenie. I jeśli się to stanie, to będzie pewny, że może ją zostawić samą, a następnie walczyć, aż nie umrze z rąk demona, tak jak wielu przed nim, bez żalu, że nie zadbał o siostrę.
- Zostać NE? - powtórzyła po nim zaciekawiona nową terminologią. Nie rozumiała co to znaczyło do końca. Na wzmiankę o zostaniu medykiem aż ściągnęła ze sobą łopatki zastanawiając się czy miała predyspozycje do zostania medykiem dla innych zabójców. To nie tak że mdlała na widok krwi, chociaż tyle. Ale opatrywanie ciężkich ran, to była odpowiedzialność i póki co nie wiedziała czy do dla niej. Ale skoro Ibashi jej to sugerował to może powinna chociaż spróbować.
Teraz jak już go znalazła to jej podróż dobiegła końca. Dotarła do celu, więc czemu nie potrafiła się po prostu tym cieszyć?! Czy podróżowanie samo w sobie było o tyle ciekawe że wizja zostania w jednym miejscu trochę ją przerażała? Ale przecież nie byłaby sama, w tej siedzibie zabójców byli przecież inni! I może faktycznie będzie jej dane trafić na Jiro!
Nie pamięta żeby Ibashi kiedykolwiek przeprowadził z nią czy jej bratem taki solidny monolog motywacyjny. Z jednej strony może miał ją popchnąć do działania i sprawić że weźmie życie jak byka za rogi. Ale całe to gadanie o ścianach mogło być dobre dla wojownika który doszukiwał się samodoskonalenia. A co z pacyfistyczną osobą taką jak ona? Kimś kto był łagodny z natury i uległy? Czy miała siłę aby całe życie walczyć ze ścianami? Nie widziała się w takiej roli, za to widząc jak jej brat się wczuwa i aż płonie od środka entuzjazmem. O ile tak to można było nazwać. Kim że była aby ten płomień zgasić?
Uśmiechnęła się do niego łagodnie. - Dobrze.. pójdę z Tobą do siedziby łowców.. może jakoś będę w stanie pomóc Tobie i pozostałym.. - powiedziała z uśmiechem na ustach wpatrując się w twarz brata. - Czy nie będzie to problem dla ciebie Ibashi? Przez te trzy lata mieszkałeś sam.. i teraz znowu spada ci ktoś na głowę.. - spytała wpatrując się w jego oczy. Ona nie miała problemu żeby z braćmi mieszkać, ale jak oni się na to zapatrywali, tego nie była pewna. Podejrzewała że mogli już sobie ułożyć życie z kimś i tylko by im przeszkadzała.
-No i świetnie. Nawet jakbyś się nie sprawdziła na zabójcę, to zawsze możesz wspierać organizację jako cywil. W końcu sami zabójcy nie są w stanie zająć się wszystkim. - I to był kolejny temat, który będzie musiał jej wyjaśnić. Zapewne wiele osób nie wie o tym, że organizacja potrzebuje także zwykłych ludzi, aby móc działać.
-Problem? - Nie potrafił jej powiedzieć, że będzie utrapieniem, bo nie będzie mógł zapraszać innych do siebie, aby się zabawić, albo napić w zależności od zaproszonej osoby. -Dopiero od niedawna mieszkam sam, więc się nie przejmuj. Dotychczas mieszkałem z moim mistrzem i innym uczniem. Chociaż ostrzegam, że luksusów u mnie nie ma. No i na miejscu będzie trzeba zrobić zakupy, bo jak widzę nie masz ze sobą za wiele. Trzeba kupić dodatkowy futon, przybory codziennego użytku, jakieś ubrania, majtki, abyś nie chodziła ciągle w tym samym. - To będzie naprawdę irytujące.
-W sumie, i tak nim ruszymy do Yonezawy muszę dostać aprobatę od pierdzistołków wyżej, więc możemy poczekać na to tutaj w Edo. Masz jakieś mieszkanie, czy muszę coś wynająć?
- Chciałabym jakoś pomóc.. chciałabym abyście byli bezpiecznie.. i jeśli mogę się w jakimś stopniu przydać, to chciałabym to zrobić Ibashi.. - powiedziała szczerze, z głębi serca.
Pokręciła lekko głowa na boki. - Możemy wrócić do domu i zabrać więcej moich rzeczy.. nie musisz mi kupować wszystkiego, nie chcę Ci przysparzać problemów.. - wyjaśniła. Na pytanie o miejsce zatrzymania się zamilkłą i spuściła głowę. Przecież mu nie powie że była w rezydencji demona, skąd uciekła bo Tsubasa była przerażająca. Pokręciła lekko głową na boki. - Zawsze szukałam jakiegoś miejsca gdzie zaciągałam się dorywczo do pracy i właściciel pozwalał mi nocować u siebie na czas mojego pobytu.. niestety całe ciężko zarobione oszczędności zostały mi dzisiaj skradzione wcześniej.. więc no.. nie mam swojego miejsca tutaj. - odpowiedziała szczerze na jego pytanie. Po czym podniosła na niego głowę w oczekiwaniu na reakcję.
Po czym złapała brata za rękę. - Chodźmy stąd Ibashi.. to nie jest najlepsze miejsce na takie rozmowy.. - powiedziała ciągnąć brata w stronę schodow.
Ibashi & Yukino z TEMATU
Nieubłaganie nastawał wieczór, a Amalia wciąż snuła się wokół chramu, studiując zdobiące budynek symbole, ostrzegając odwiedzających o chylącym się słońcu, czy dopytując kapłanów o zioła i grzyby, które można było znaleźć w okolicy. Wolała jednak unikać narażania się na kontakty z demonami, skoro już szkolenie zdążyło wyposażyć ją we wiedzę o ich silnych skłonnościach do pojawiania się po zmroku. Pospiesznie porządkując swój zasobnik ze specyfikami postanowiła skierować się do którejś z okolicznych karczm, jednocześnie licząc na to, że rasowe uprzedzenia nie staną jej na drodze w zaznaniu tej nocy spokojnego snu przed nadchodzącą podróżą.
Prawda, że wypełzanie kojarzyć się może z jakimś robakiem, ale również czymś zatrważającym, czającym się w lepkiej pomroce nocnej pory. O tyle właśnie było, to do mej osoby adekwatne, ponieważ nie zwykłem taplać się w błocie dróg ani nawet poruszać się na czworakach. Kroczyłem sobie za to dystyngowanie przyobleczony w postać ludzką, niby w zwiewną szatę, która swym kolorem, kształtem samym, skrywa pod sobą nadto widoczną brzydotę ciała. Przecież nie można było zdradzać się za szybko, wzbudzać zbędnej paniki. Na to zawsze był moment, który powinien być starannie wyselekcjonowany, a ponieważ akurat nie miał on miejsca, nie było po co straszyć tej nielicznej garstki przechodniów. Przecież chciałem kogoś sobie znaleźć. Nie ma w tym wszystkim pośpiechu, nie doskwiera mi głód, a jedynie brak jakieś rozrywki, którą można sobie umilić w nieskończoność zlepiające się sekundy życia. Być może nie spotkam nikogo na tyle interesującego, aby popatrzeć sobie, jak pije z kielicha gorycz, ale nic to. Jak mawiają mędrcy – przyjdzie czas, będzie rada.
Na razie tylko przyglądam się pobieżnie mijanym ludziom, którzy dopiero, co zawierzywszy swój los, jakimś tam bóstwom, przekonani są, że nic złego ich dziś nie spotka, że ominie ich jakieś nieszczęście. Jakiż ohydny w tym fałsz, gdyż nie wiedzą, że zły los mija ich właśnie, a nie są nim dotknięci, nie z powodu, jakieś czuwającej sprawiedliwej ręki, chroniącej ich od złego, ale tylko i wyłącznie z tego powodu, że zło nie ma woli ich dotknąć. Zło ukradkowo zaglądało przez okienka mijanych domów, bacznie obserwując jego gospodarzy i jest tak blisko, że rękę wystarczy przez okno wyciągnąć i dotknąć go można, a ono może dotknąć ich jeszcze łatwiej. Niemniej, wszyscy jacyś dziś mało interesujący, rozlaźli, że raczej rzygać się chce niż jeść.
Z uwagi na powyższe nie zaczepiłem nikogo w czasie mojej krótkiej przechadzki z mego tymczasowego siedliszcza do jakiejś ordynarnej karczmy. Ciało właściciela mego nowego mieszkania, co prawda jeszcze nie do końca okryło się chłodem trupim, jeszcze nie jest pożerane przez robaki, ale już to jest gwarant, że tęsknić za mną nie będzie, ani nie będzie się martwił, jeśli nie wrócę następnego dnia. Nie zwiastowała tego jednak ta przechadzka po wąskiej uliczce, w szpalerze domków, gdzie zdaje się nic nie dziać dzisiejszej nocy. Nawet przy karczmie, jakoś tak ponuro i cicho, jakby nie działo się wewnątrz nic zachęcającego. Wyminąłem ją, jednocześnie kłaniając się grzecznie jakiejś damie, która i mnie się ukłoniła, najwidoczniej rozpoznając w cerze, czy może drogim fioletowym kimonie oznakę kogoś wyższego stanu. Zapachów jest wszędzie pełno i ten dobiegający z drugiego końca uliczki wcale nie zdawał mi się wyróżniać. Przynajmniej do momentu, gdy ja i jego właścicielka prawie wpadliśmy na siebie przy prowadzącym do niej załomie.
PRZERWA!
W związku z dezaktywacją jednego z graczy, wątek zostaje zakończony, a lokacja oddana do użytku reszty użytkowników.
Nie możesz odpowiadać w tematach