Wioska Fudai była położona na północy i dotarcie do niej zajęło wam nieco czasu tym bardziej, że tylko noc sprzyjała waszym podróżom. Mimo atmosferze panującej w kraju, która była wynikiem wzięcie w posiadanie dwóch dużych miast przez demony, mieszkańcy wioski zdawali się tym chętniej naciskać na to, by uroczystości odbywały się w nocy. W końcu o wiele sensowniejsze wydawało odstraszanie demonów, kiedy mogły to widzieć na własne oczy, prawda? Już z daleko było widać jasną łunę światła, unoszącą się nad wioską, która była dość sporych rozmiarów i nawet gęsto zaludniona. Lampiony rozwieszone były dookoła domów i zagród, a te znajdujące się przy głównej drodze, ustawione były już parędziesiąt metrów od bramy wjazdowej i wyjazdowej. Z daleko było słychać też rytmiczne dźwięki bębnów, które znakomicie niosły się w powietrzu, daleko od wioski. Do tego należało dodać oczywiście gwar ludzkiej masy, który był tym wyraźniejszy, im bliżej domów się znalazło. Większość z mieszkańców wydawał się gromadzić przy głównej drodze, która w pewnym momencie rozwidlała się, prowadząc odnogami po bokach wzgórze, do którego przytulała się wioska. Na wzgórzu tym, znajdowało się wielkie, długowieczne drzewo, pod którym umieszczona została kaplica.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 21.03
Dodatkowe informacje: Daje wam długi termin, bo w sumie Fuan musi wstawić swoje DBA i nie ma mnie w weekend. Napiszcie czy docieracie tam razem, czy każdy gra swoje. W obu przypadkach, oznaczcie się na poniższej mapce. Powodzenia
Mapka. 1; plac, dookoła którego znajdują się stragany. 2; główna droga
Nie interesowały go obrzeża tej mieściny, ani kaplica i wiekowe drzewo na wzgórzu. Nigdy nie był przesadnie uduchowiony. Za to wydarzenia w centrum zdawały się wołać go do siebie równie mocno, co krew i mięso paru dniach poszczenia. Światła i stragany wzywały go do siebie, mamiąc i kusząc ludzką tłuszczą przelewającą się wokół niego. Zdawał sobie sprawę z tego, że to miejsce mogło być pułapką. Tak przynajmniej mówił mu cichy głosik z tyłu głowy. Sam zrobiłby to samo. Zagrał na honorze i misji zabójców by ściągnąć ich w jedno miejsce i wytłuc. Gdyby tylko brał udział w tym konflikcie. A że przechodząc przez bramę obrał stronę, to sprawdził, czy sztylety wysuwają się szybko i płynnie jak trzeba.
Wędrował więc wzdłuż ulic i straganów, przyglądając się ludziom. Na co liczyli? Pomysłodawcy godzili się na śmierć tych niewinnych i stłoczonych jak na talerzu ludzi? Rozglądał się w poszukiwaniu uzbrojonych wojowników, którzy nie pasowaliby do zwykłych strażników. Chciał też podpytać przechodnia, kto stoi za tym festiwalem. I gdzie dokładnie się to wszystko zacznie. Skrycie liczył na to, że nie jest tu jedynym demonem. I zastanawiał się, jak długo uda im się pozostać niewykrytymi.
Mapka
- Spoiler:
- Kod:
- [color=#d98d43]XXX[/color] -
Chodzi lisek koło drogi, zjada ręce, zjada nogi.
Mapka
Yoshi
Demon rozglądał się dookoła, próbując wypatrzeć wśród odwiedzających stragany kogoś, kto odcinał się na tle reszty. Barwna masa, jaka przewijała mu się przed oczami, wydawała się mimo wszystko dość jednolita. Mieszkańcy wioski założyli chyba najładniejsze stroje, jednak ciężko były między nimi wypatrzeć kogoś, kto miałby przy sobie broń. Wszyscy zdawali się nieuzbrojeni, przynajmniej początkowo. W pewnym momencie między ludźmi przesunęła się sylwetka kobiety, która uzbrojona była w katanę. Przyglądała się zawartości straganów, rozmawiając ze znajdującym się obok niej młodym chłopakiem. Zaczepiony przez Yoshiego przechodzień wydawał się nieco zdziwiony, jednak bez większego wahania wskazał jako pomysłodawcę przedsięwzięcia tutejszego kapłana. To on nagłośnił inicjatywę i kiedy ludzie okazali się bardziej jak mniej chętni, pokierował organizacją.
Fuan
Przesuwał się przez tłum w zauważalny sposób, z powodzeniem górując nad znajdującymi się dookoła niego osobami. Niektórzy podnosili ciekawskie spojrzenia, jednak większość osób była zajęta prowadzeniem rozmów, oglądaniem zawartości straganów lub podziwianiem ozdób. Ilość wszystkiego mogła świadczyć, że na uroczystość zebrali się nie tylko sami mieszkańcy miasteczka, ale i innych pobliskich skupisk ludzkich. Wszystko wyglądało nad wyraz spokojnie. Utopijnie wręcz, jakby faktycznie nikt nie przejmował się faktem, że mogło dojść do czegoś złego.
Samo drzewo znajdujące się na wzgórzu było ogromne. Rozłożyste gałęzie zapewniały cień, a gruby pień owinięty był grubym sznurem, symbolizującym miejsce kultu. W centralnym punkcie, do którego prowadziła ścieżka od ulicy, znajdowała się też kapliczka. Dookoła rosły nieco niższe i smuklejsze drzewa, a pomiędzy nimi stało parę niepozornych budynków, będących najpewniej biednym bo biednym, ale kompleksem chramu.
Co ważniejsze, pod drzewem kręciło się parę osób, które wyglądały na zwykłych cywilów. Pojedyncze odgłosy klaskania sugerowały, że wznoszą modły do bogów. Nigdzie jednak nie dało się zobaczyć kogoś, kogo ubiór sugerowałby pełnienie funkcji kapłana.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 48h
Dodatkowe informacje: Jeśli będziecie się przemieszczać, zaktualizujcie kropki na mapkach, ta poniżej jest w wersji czystej, jeśli byście potrzebowali. Bless u
Mapka. 1; plac, dookoła którego znajdują się stragany. 2; główna droga
Rintarou przemieszczał się boczną ścieżką w kierunku głównej drogi. Odziewając swoją czarną, długą szatę — która szeleściła na wietrze, przy każdym kolejnym kroku — rozkoszował się wszechobecnym aromatem ludzi. Ślina pragnienia oblewała wnętrze jego ust, gdy mijając grupkę uroczych kobiet — uśmiechnął się do nich czarująco, pozwalając sobie przyjrzeć ich odkrytym, bladym szyjom. Krew z ich żył pewnością zaspokoiłaby jego powierzchowne nagłe pragnienie, choć gdy tylko zaczął o tym myśleć, wyobrażenia te przeobrażały się w makabryczny obraz, w którym ostry pazur z chirurgiczną precyzją przecinał kobiecą klatkę piersiową i wyrywał wciąż gorejące, pulsujące serce.
Kiedy wkroczył na rozwidlenie, prowadzące na główną drogę, pierwszą myślą okazało się dołączenie do tłumu zmierzającego na sam plac ze straganami, jednakże, gdy jego wzrok dojrzał wybijające się ponad budynki rozłożyste drzewo, spod którego dochodziły gromkie odgłosy klaskania, z zainteresowaniem zmrużył źrenice. Podążył w tym kierunku, jak dziki zwierz zachęcony smaczną przekąską, krocząc wśród mijającego go tłumu ludzi. Zdecydowanie nie należał do osób, które zdołałyby przykuć uwagę: szary nudny odcień tęczówek nie przyciągał niczyjej uwagi, nawet jeśli ktokolwiek zdołał pochwycić jego spojrzenie, a długie spięte wysoko włosy, nie wyróżniały się niczym szczególnym — jedynie końce przepasanej przez ucięcie szkarłatnej wstęgi poruszały się delikatnie na wietrze, gdy poruszał się naprzód.
Gdy znalazł się u podnóża wzniesienia, spoglądnął prosto w gęsty mrok — w kierunku kapliczki i kręcących się w okolicy ludzi. Nie musiał długo czekać, aby poddać się — już tak dobrze znanemu mu — odczuciu wykorzystania wobec nich postępku. Ruszył więc wolno ścieżką w kierunku drzewa, z nikłym, ledwo zauważalnym uśmiechem kryjącym się na cienkich, bladych wargach. Z uwagą nocnego zwierza obserwował nic niespodziewające się majaczące ludzkie sylwetki. Nie ukrywał swojej obecności — nie było takiej potrzeby. W końcu tej nocy był zwykłym śmiertelnikiem, chcącym wyplenić demoniczne istoty z powierzchni ziemi. Zaśmiał się w duszy, gdy znalazł się blisko jednego z nic niespodziewających się tam ludzi. Uważnie otaksował okolicę, mierząc wzorkiem kapliczkę i drzewo; nie chciał, by cokolwiek podejrzanego umknęło jego uwadze. Obserwacja w żaden sposób nie przeszkodziła mu w odezwaniu się niespodziewanie do człowieka przy którym stanął, jakby dumał nad swoimi myślami:
— Większość ludzi przez całe życie nie miała zielonego pojęcia, jakie koszmarne obrzydlistwa czaiły się w mroku. — Pokiwał głową, przybierając neutralny wyraz twarzy. — Wierzę w to wydarzenie. Oby zdołało ochronić dzieci, by te mogły dorastać i zmieniać świat. Mam nadzieje, że bogowie docenią ten wkład i spalą te potwory w najgorętszym słońcu.
Jego usta nawet nie drgnęły w uśmiechu, ale gdyby Rintarou spojrzał w tym momencie na człowieka i nie byłby pogrążony w ciemności, ten dostrzegłby zapewne nietaktowne rozbawienie iskrzące się w jego aroganckich tęczówkach.
Lokalizacja
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Ubrana w czarne hakama sięgające ziemi, skrywały jej bose stopy. Czarna yukata jaką miała na sobie, jeszcze nie była splamiona krwią niewinnych. Czarne długie za łopatki włosy z białymi prześwitami miejscami delikatnie falowały podczas każdego kroku, miejscami targane mocniejszym podmuchem wiatru. I te intensywnie niebieskie oczy, które prześlizgiwały się od jednej do drugiej osoby z zaciekawieniem gdy podążała jedną z bocznych ścieżek.
Docierając na placyk gdzie było największe skupisko ludzi jej wzrok poszukiwał pośród tłumu zagrożenia. Przedstawicieli korpusu zabójców demonów i każdego kto był uzbrojony. Na kapłana i jego wierne owieczki jeszcze przyjdzie czas. Najpierw trzeba było wyeliminować potencjalne zagrożenie.
Gdy dostrzegła kobietę z kataną to skupiła się na niej, starając się zachować ostrożność. Przemierzała od straganu do straganu, zachowując bezpieczny dystans od uzbrojonej samicy, ale jednak w zasięgu słuchu. Z udawanym zainteresowaniem przyglądając się temu co mogła znaleźć na stoiskach które mijała.
MAPKA
Rin
Mimo unoszących się w powietrzu odgłosów modłów, wzgórze zdawało się pozostawać najspokojniejszym miejscem miasta. Dało się słyszeć wyraźną różnicę, między ulicznym gwarem, a skupieniem i sporadycznym poklaskiwaniem. Z góry jednak rozpościerał się znakomity widok na całą okolicę; jedno spojrzenie na zapełnione ulice mógł dać do zrozumienia, że do wsi zjechało się sporo odwiedzających lub zwyczajnie zaciekawionych całym przedsięwzięciem. Masa ludzka przelewała się leniwie, koncentrując w największej liczbie przy wzgórzu, placu i uliczkach je rozdzielających.
- Oby bogowie nas wysłuchali - odpowiedział mężczyzna, obok którego zatrzymał się Rin. Na oko był w średnim wieku, ubrany w skromne, podróżne ubranie, jednak z charakterystycznie wygolonymi i spiętymi włosami. Samurai. Brakowało mu jednak miecza u boku. - Z daleka przybywasz? - zapytał, podnosząc na demona spojrzenie, przyglądając mu się z umiarkowanym zaciekawieniem. Sama kapliczka i drzewo malowały się nadzwyczajnie przeciętnie. Znajdujący się przed konarem niewielki budynek zapewniał schronienie dla przestrzeni przeznaczonej na wznoszenie modłów.
Sei
Sei mogła usłyszeć, jak po drugiej stronie placu, ktoś podniósł raban, wytykając zbyt wysokie ceny przy jednym ze straganów. Szybko jednak został uciszony przez strażników - ewidentnie cywilnych i słabo wyposażonych. Zauważona przez nią kobieta, w głównej mierze taksowała spojrzeniem zawartość znajdujących się na straganie przedmiotów, zdawkowo, i cicho, odpowiadając znajdującemu się obok niej chłopakowi. Ten w końcu, sam odwrócił się nieco, odsłaniając swój lewy bok i znajdujące się przy nim dwa ostrza, katane i wakizashi. Mimo prób nadstawiania uszu, demonica nie była w stanie wyłapać czegokolwiek, bo przetaczająca się dookoła nich tłuszcza, skutecznie zagłuszała jakiekolwiek rozmowy, szczególnie te prowadzone tak cicho.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: zależy od was
Dodatkowe informacje: Jeśli będziecie się przemieszczać, zaktualizujcie kropki na mapkach, ta poniżej jest w wersji czystej, jeśli byście potrzebowali. Bless u
Mapka. 1; plac, dookoła którego znajdują się stragany. 2; główna droga
— Z okolic Nagoji — odparł bez zająknięcia. — Moja droga przyjaciółka zaszła w ciążę i osiedliła się niedaleko Fudai. Byłem ją odwiedzić. Miałem zamiar dzisiaj zawrócić w kierunku Edo, ale blask świateł przekonał mnie, abym został tu jeszcze na jedną noc. — Wtedy też spoglądnął ostentacyjnie na jego pas. Bardzo powoli — jakby w mechanicznym odruchu — położył dłoń na pochwie swojego dobytku, wciąż wiszącego u pasa. Mimo iż chłopak rozpoznał profesję tego człowieka zaraz po wejściu na wzgórze, a jego uważnemu spojrzeniu nie umknął fakt, iż znalazł się tu bez broni — zadaniem stało się sprawić wrażenie naprawdę szczerze zaskoczonego. — Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci, że mam ją przy sobie? Nie chce sprawiać kłopotów, ale nie widzę, aby ktokolwiek miał tu broń.
Teraz kiedy na niego spoglądał, doszedł do wniosku, że nie potrafiłby funkcjonować w świecie bez kłamstw. Bo ile mógłby wytrzymać? Jak długo dałby radę chować się przed szponami prawdy, której nie potrafiłby stawić czoła? Szczerze wychodził z podziwu dla jednostek swojego pokroju, które szczerze gardziły ludźmi, oddzielając się od nich grubym murem. W końcu miał okazję poznać jednego gburowatego osobnika o takim nastawieniu.
Musiał upewnić się, że nigdzie wokół nie czeka go demaskacja. A potem...
Teraz gdy znajdował się na wzgórzu, w najlepszym punkcie widokowym na rozciągającą się głośną scenerię, zdał sobie sprawę, że nie powstrzyma się już dłużej. Miał ochotę znów poczuć smak krwi i twardego surowego mięsa. Język musnął w zamkniętych wargach zęby, czując w ustach nieprzyjemną suchość.
— Coś szykuje się na tym placu? — wskazał podbródkiem. — Mam wrażenie, że zaraz braknie tam wolnej przestrzeni. Właściwie, nie masz ochoty stąd zejść i sam trochę się rozejrzeć?
Wpatrywał się w człowieka uparcie, miał tylko nadzieję, że nie odczuje jego prześwietlającego, paraliżującego spojrzenia. Choć stojący obok niego chłopak zdawał się kompletnie niepozorny, nosił w sobie potwora, gotowego rozszarpać go na strzępy.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Wpadając na jednego z młodszych mężczyzn przechadzającego się w towarzystwie kolegi lekko się skłoniła. - Przepraszam.. ja.. nie.. - szepnęła zakłopotanym głosem podnosząc intensywnie niebieskie oczy na młodzieńca. Delikatnie się zarumieniła, łapiąc za biało-czarny kosmyk grzywki i chowając go za uchem. - Nie chciałam.. - dodała. Pchnięta od tyłu przez przechodzącego innego mieszczucha wpadła jeszcze na biedaka, opierając się o niego całym ciałem. - Strasznie.. tu tłoczno.. co to za okazja w ogóle? Jestem tu przejazdem, z oddali to miejsce wyglądało ciekawie.. ale będąc w samym sercu tej małej mieścinki.. trudno się nie ekscytować.. prawda? - obdarowała obcego przeuroczym uśmiechem. - Jeśli cię nie odciągam od niczego.. - ujęła nagle jego przedramię jakby była nim zainteresowana. - Opowiesz mi coś o tej waszej uroczystości? - spytała wpatrując się w oczy zaczepionego młodzieńca.
Rin
Stojący obok mężna spoglądał na Rintarou od czasu do czasu, spojrzeniem sporadycznie przeskakując w kierunku tablicy. Kiwał jednak głową, dając znać, że słucha co ten miał mu do powiedzenia, a na samo pytanie, uśmiechnął się lekko.
- Oczywiście, że nie. Jest tu wiele osób, którzy także posiadają przy sobie broń - wzruszył lekko ramionami, szerokim gestem dłoni podkreślając, że nawet jeśli jego rozmówca nie wyłapał ich na wzgórzu, to na pewno kręcili się gdzieś na ulicach miasta.
- Nic szczególnego. Po prostu został zagospodarowany pod stragany, które ludzie z ochotą oglądają. Uroczystości zawsze sprzyjają wszelkiego rodzaju transakcjom i zabawom - mężczyzna na moment zawiesił spojrzenie na znajdującym się poniżej placu, jakby nieco też pesząc się ostatnim pytaniem, które zostało mu zadane. - Może potem - wybełkotał w końcu, spojrzeniem znowu uciekając w kierunku kaplicy. Nie odsunął się, jednak tężejąca mina sugerowała, że nieco stracił ochotę na pogaduszki.
Sei
- Ah, nic ci nie jest? - czujne spojrzenie chłopaka, na którego wpadła Sei, otaksowało jej sylwetkę, a lekki uśmiech pojawił się na twarzy. Najwyraźniej podobało mu się to co widział.
- Okazja chyba żadna szczególna, ale dziękuję kapłanowi za ten pomysł, jeśli dzięki temu los pozwolił mi cię spotkać. - mrugnął do rozmówczyni, by zaraz zaśmiać się cicho, jakby z nieznacznym zakłopotaniem. - Dokładny przebieg ceremonii znają tylko kapłani, a ja nim nie jestem, szczęście w nieszczęściu. Na pewno jednak będzie to fantastyczne widowisko, a przynajmniej na to wszyscy tak na prawdę liczą. Zobacz tylko, ile ludzi się zebrało - machnął ręką, wskazując na przetaczającą się dookoła tłuszcze. - Jeśli kapłani postanowią zawieźć ich wszystkich, to będzie na prawdę szkoda. A co ty chciałabyś zobaczyć?
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: zależy od was
Dodatkowe informacje: Jeśli będziecie się przemieszczać, zaktualizujcie kropki na mapkach, ta poniżej jest w wersji czystej, jeśli byście potrzebowali. Bless u
Mapka. 1; plac, dookoła którego znajdują się stragany. 2; główna droga
Rozkoszne bydło kąpiące się w świetle księżyca — dostrzegające w wiszącej nad nimi ciemności dar boski. Jakże ta gawiedź była naiwna. Poznał już naturę ludzką — śmiertelnicy potrafili poddawać się tak irracjonalnym odczuciom, wierząc, że za przypadkowością sytuacji stoi siła wyższa. Jeśli bogowie byli skłonni do takich cudów, do czego zdolny był sam diabeł? Już niebawem Rintarou zamierzał pokazać im, do czego są zdolne najciemniejsze moce otchłani — na samą tę myśl poczuł orzeźwiające ciepło rozchodzące się po jego płucach i ekscytację objawiającą się mrowieniem czubków palców.
— Szkoda — odparł na jego wypowiedź, choć absolutnie nie czuł rozczarowania.
Wraz z dźwiękiem wszechobecnym bębnów, w akompaniamencie muzyki, głośnych rozmów, gwaru napływającego z ulicy, Rintarou postąpił parę kroków w przód, jakby chciał dostać się na centralną część wzgórza – ale nie to było jego celem. Wyminął samuraja dla niepoznaki, tylko po to, aby niczego niespodziewający się śmiertelnik stracił go z oczu (w końcu zauważył, że unikał jego spojrzenia, wpatrując się w postawioną u nasady drzewa kaplicę; jego wzrok pewnie tam pozostał). Rintarou obrócił się do niego ponownie (gdy znalazł się za jego plecami) w jednej chwili i uniósł ręce. Lewa gotowa była pochwycić i uciszyć mężczyznę zatykając mu usta, a prawa miała zacisnąć się silnie na jego ramieniu, przyciskając złapaną sylwetkę do swojego ciała w celu uniemożliwienia mu obrony. Ostatecznie to zęby miały odegrać najważniejszą rolę podczas całej tej farsy. Miały zatopić się głęboko w szyję ofiary, pozbawając tę okolicę solidnego kawałka skóry i mięsa. Jeśli próba napaści się powiodła, spętane w uścisku ciało mężczyzny, zamierzał obrócić wraz ze sobą tyłem do najliczniejszej grupki ludzi stojących na wzgórzu.
Ale czy ktoś zwróciłby na nich uwagę? Gwar i odgłos bębnów mógły odwrócić uwagę, ale czy dźwięki były wystarczające? Rintarou przez tę drobną chwilę, nie myślał o konsekwencjach. Miał zamiar rozpętać tu piekło.
Zaczynając od drobnej iskry.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
- Ta ceremonia.. ona odbędzie się tutaj na placu? - spytała z zaciekawieniem obracając głową, tak aby rzucić spojrzeniem po tym zatłoczonym miejscu. Ułożyła dłoń na jego torsie, palce delikatnie się zacisnęły na fragmencie jego ubrania, jakby dając mu do zrozumienia że chce go mieć blisko siebie w tym tłumie. Starała się być zorientowana w otoczeniu.
" A co ty chciałabyś zobaczyć?"
Wróciła spojrzeniem do młodzieńca. - Wszystko.. - szepnęła zalotnie się do niego uśmiechając. -.. wszystkie atrakcje tego wieczoru.. a nawet i więcej.. - dodała biorąc go pod rękę, przylegając biustem do jego ramienia. - Mogę liczyć na to, że się mną dzisiejszego wieczoru zajmiesz? - spytała niewinnie się do niego uśmiechając. Potrzebowała jakoś zabić czas do momentu wystąpienia głównych organizatorów tego eventu. Jeśli już teraz zacznie siać chaos, jej główne cele nie zostaną spełnione. Miała już w głowie plan działania. Ten frajer, którego bajerowała był jego częścią. Póki co, starała się go nakłonić do wzięcia z nią udziału w festiwalu w bardziej aktywny sposób niż tylko obserwowanie. W między czasie dyskretnie wzrokiem włóczyła za potencjalnymi zagrożeniami jakie mogły się wyłonić z tłumu przerażonych ludzi gdy zrobi się już gorąco.
Mocny uścisk Rintarou bez wątpienia zaskoczył nieuważnego samuraja, lecz stało się coś, co samego demona mogło wyprowadzić z równowagi. Mężczyzna nie zorientował się od razu, że jest celem ataku, lecz kiedy stało się to dla niego jasne, zacisnął szeroką dłoń na nadgarstku napastnika odciągając ją od swoich ust. Palce złapały za przegub wpijając się weń boleśnie.
— A cóż to miało znaczyć? — zapytał cicho, zbyt spokojnie jak na mężczyznę, który prawie stał się ofiarą ukrytego wśród gości festiwalu demona. W jednej chwili odwrócił się znowu do Rina i zmierzył go twardym spojrzeniem. Nie puszczał, a zamiast tego próbował wykręcić wąskie przedramię. — Próbowałeś mnie zagadać, a potem otumanić i okraść? Chłopcze, chyba źle postrzegasz nasze święto... celebrujemy tu dominację nad złem. W każdej formie.
Jego twarz stężała, pojawiła się na niej zaciętość charakterystyczna dla doświadczonych wojowników. Być może lata świetności miał już za sobą, jednak pod podróżną odzieżą kryły się mięśnie ze stali. I tylko konspiracyjny szept mężczyzny nie pasował do całego zajścia.
— Odejdź stąd, zanim inni zorientują się co chciałeś uczynić. Będę miał na ciebie oko — burknął, odwracając się ponownie. Teraz jednak skierował swoje kroki w stronę pozostałych uczestników uroczystości. Rin stracił swoją szansę. W ostatnim momencie wychwycił tylko, jak samuraj porusza ustami: "Główna atrakcja wszystkim wybije takie głupie pomysły z głowy".
Być może wszyscy czekali na północ, albo na zakończenie modłów. Z każą chwilą tłum gęstniał, z różnych miejsc dobywały się śpiewy. Chcąc czy nie, Rin stał się ostatecznie atrakcją. Jego dziwna wymiana z jednym z uczestników w końcu przyciągnęła niechcianą uwagę. W jego stronę odwróciło się kilka par oczu, ludzie zaglądali przez ramiona albo rzucali ukradkowe spojrzenia. Od szeptów zrobiło się gęsto. Dziwnie gorąco.
Ktoś chwycił Rina za wiszącą swobodnie dłoń.
— Proszę pana, proszę pana... zechciałby pan odbyć ze mną tradycyjny ry-rytuau? — Spod jego łokcia wyłoniła młoda dziewczynka, która pomimo nieprzychylnego spojrzenia tłumu wpatrywała się w Rintarou świetlistym spojrzeniem. Jej ręka wystrzeliła w kierunku drzewa, gdzie zbierały się przeróżne pary i duety.
Wyglądało na to, że miał się właśnie znaleźć w centrum uwagi.
Młodzieniec wyglądał na uprzejmie zaskoczonego takim rozwojem wypadków. Zapewne zająłby się Seiyushi nawet wtedy, gdyby nie zaczęła ocierać się o niego swoją piersią. Zareagował tak, jak należałoby się spodziewać: odwrócił nieznacznie głowę starając się skryć niesforny rumieniec.
— Zależy co masz na myśli... na jednych sprawach znam się trochę lepiej, na innych trochę mniej... — Uśmiechnął się rozkosznie, wyłapując spojrzenie kobiety, spod jej długich i trzepoczących rzęs. — Tak sobie myślę, że ten festiwal mógłby być nawet ciekawszy, prawda? — Zamrugał do niej, ale bez nachalności. Odsunął się trochę po to, aby skłonić się ostrożnie przed demonicą. — Nazywam się Sora Tadashi. A tobie jak jest na imię?
Nie czekając na odpowiedź wyciągnął w jej kierunku przedramię, aby mogła się go złapać. A jeżeli zrobiła to, ruszył przed siebie pewnym krokiem, zmierzając w okolicę straganów od których zamierzał rozpocząć swoje oprowadzanie.
Jego wzrok rozpływał się jak masełko na rozgrzanej blaszce, co jakiś czas zerkał w kierunku Seiyushi, ale starał się trzymać poziom. Nie dało się nie zauważyć, że chodził wyciągnięty jak struna, ledwo dotykając obuwiem podłoża. Dodawał sobie w ten sposób kilka centymetrów.
— Pomimo tematyki festiwalu mamy tu bardzo dobre jedzenie. Czego chciałabyś spróbować na początek? I... nie przejmuj się kosztami. Można powiedzieć, że mam w zanadrzu trochę drobniaków, szczególnie na takie okazje. — Wykrzywił usta w nieodgadnionym uśmiechu, mierząc sylwetkę demonicy z takim samym zapałem, co ona gdy szukała wokół siebie zagrożenia.
Póki co nic nie wskazywało na to, aby coś miało przerwać huczną zabawę. Tłum działał zabezpieczająco, nikt nie spodziewał się zagrożenia, gdy dookoła wędrowali znajomi i podróżni. W razie czego ktoś zareaguje, prawda?
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: w tym momencie brak
Dodatkowe informacje: Dzień dobry, misja została przejęta. Dajcie mi proszę znać czy chcecie dostawać terminy, czy zależy wam żeby wyrobić się z zakończeniem przed rozpoczęciem eventu. Z góry przepraszam jeżeli pojawią się jakieś nieścisłości na start z poprzednimi postami MG. Mapka jest nadal aktualna, przy zmianie położenia możecie zaznaczać nową lokalizację.
Kiedy mówił, Rintarou instynktownie przyciągnął do siebie spętaną w uścisku rękę, testując przytrzymującą go siłę. Nie ma co się dziwić — demon nie brał pod uwagę tak żałosnego fiaska. Nawet przez głowę mu nie przeszło, że stojący przy nim człowiek, okaże się czujniejszy i silniejszy; że skarci go jak niesforne dziecko, które łapie się na gorącym uczynku, podczas podsłuchiwania starszych — chyba ten rodzaj spojrzenia zadziałał na niego najboleśniej. I choć w obecnym położeniu, najbardziej powinien obawiać się możliwej demaskacji, jego rozpierała coraz to gorejąca w piersi wściekłość. Na powrót w szarych ludzkich oczach demona rozgościła ordynarna zuchwałość — coraz wyraźniej odbijająca się na dotychczasowym głupkowatym zaskoczeniu. W ciemności mężczyzna być może jej w ogóle jej nie dostrzegł. I może dlatego stojąc pośrodku wzgórza, jak ostatni idiota, pozwolił mu po prostu odejść? Czy miały na to wpływ prześwietlające go spojrzenia?
Potarł nadgarstek, odprowadzając mężczyznę chłodnym wzorkiem; usta Rintarou drgnęły w delikatnym obrzydzeniu. Kiedy kątem oka spoglądnął na przyglądający się mu tłum, poczuł zrzucony na ramiona ciężar. Nie był do końca pewny, ile widzieli i ile usłyszeli (choć sądził, że ciche słowa nie zostały przez nich dosłyszane i całe zajście — w ich odbiorze —było wyrwane z kontekstu). Jego uszom nie umknął również rzucony w eter komentarz:
„Będę miał na ciebie oko”
Rintarou opuścił dłonie. Głód, jaki obudzi się w nim jeszcze kilkanaście chwil temu, nie minął — wydawał się tylko spotęgować i wymieszać się z ogarniającą go frustracją; furia, która obudziła się w nim przez próbę nieudolnego ataku. Prawie ruszył z miejsca. Oczami wyobraźni był już za tym przeklętym mężczyzna. Na wzmożonym głodzie atakował go ponownie. W jego wyobrażeniach dosięgał głowy, rozłupując czaszkę na dwie części, a wtedy...
Ledwie ciepły dotyk sprowadził go z powrotem do rzeczywistości. Właśnie wtedy zdał sobie sprawę, że zatrzymał go w półkroku. Na początku sądził, że to ledwie wiosenne muśniecie wiatru, dopóki uścisk nie zakleszczył się miękko, wokół jego palców. Rintarou momentalnie przesunął wzrok w kierunku niskiej, uparcie wpatrującej się w niego postaci. Mimo iż słowa padły z jej usta, to żadna odpowiedź nie wyrwała się spomiędzy warg zaczepionego przez nią demona. Zamiast tego, po krótkiej chwili zaskoczenia, uśmiechnął się do niej miękko — a praktycznie największą rolę w tym odruchu odegrały oczy. Wiedział, że jest obserwowany, ale w aktualnej sytuacji absolutnie mu to nie przeszkadzało. Chciał mieć na niego oko? Roześmiał się w duchu. Niech patrzy uważnie, nie ważąc mrugnąć choćby powieką.
— Tradycyjny rytuał? — powtórzył. — Jeśli naprawdę tego chcesz, jak mógłbym odmówić? — Kucnął przed nią. Ton głosu demona brzmiał naturalnie przyjaźnie. — A powiesz mi co mam robić? Niektórzy uczestniczący w tym festiwalu nie są chętni do pomocy. — Wiadomo było kogo ma na myśli.
Nie trudno było się domyślić, że plan rozszarpania mężczyzny zatonął w tak piekielnie słodkiej okazji.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
"Zależy co masz na myśli... na jednych sprawach znam się trochę lepiej, na innych trochę mniej..."
- hmm.. to teraz dopiero jestem zaciekawiona.. na czym się znasz tak dobrze.. i z czym potrzebowałbyś odrobiny... pomocy.. - to mówiąc puściła mu zalotne oczko. Nie mogła zaprzeczyć że ten młodzieniec wpadł jej w oko. Dobrze trafiła tym razem, widząc że nie miał przy sobie żadnej broni, spodziewała się że był zwykłym mieszkańcem. Ale gdy zrobił krok w tył i się lekko skłonił przed nią przedstawiając się pełną godnością aż rozchyliła usta w zaskoczeniu. Przykładając dłoń do twarzy, opuszką palca środkowego zahaczyła o dolną wargę. Jej intensywnie niebieskie oczy ani na moment nie oderwały się od dobrze wychowanego jegomościa. "Chyba mam szczęście do dobrze urodzonych.. samuraj czy może ktoś z wyższej półki.." przemknęło jej przez myśl.
- Sora.. Tadashi.. - powtórzyła po nim ewidentnie zaskoczona, na policzkach pojawił się delikatny rumień. - Ja.. jestem Seiyushi.. cała przyjemność jest po mojej stronie.. - to mówiąc delikatnie się pochyliła okazując mu należyty szacunek wynikający z różnic w klasie społecznej. Choć dla demona byłby zwykłym posiłkiem. To jednak grała przed nim człowieka. Nie wiedziała kim była przed zostaniem Demonem. Nawet jeśli miała nazwisko, to go najzwyczajniej w świecie nie pamiętała.
Gdy podał jej ramię, sięgnęła delikatnie palcami do jego kończyny, sunąc po niej delikatnie przysunęła się bliżej młodzieńca. - Mam nadzieje że taka.. bliskość Ci nie przeszkadza.. Sora-san? - szepnęła przygryzając delikatnie dolną wargę. Co jakiś czas zerkała na niego kątem oka gdy prowadził ją przez tłum w stronę straganów. - Niedawno jadłam.. ale te stragany z zabawami wyglądają bardzo interesująco.. - powiedziała wskazując palcem na jeden z nich gdzie kilku młodych mężczyzn sprawdzało swoje umiejętności żeby wygrać coś dla swoich towarzyszek. Przechodząc obok jednego ze stoisk z powystawianymi na jedwabnym płótnie drobiazgami zatrzymała się na chwilę. Przyglądając się uroczym ozdobom poukładanym jedno koło drugiego. Te z kamieniami szlachetnymi wyglądały ciekawie. - Ciekawa jestem wszystkich zabaw, jakie będą miały miejsce tej nocy.. weźmiemy w nich udział? - spojrzała na niego obdarowując go łagodnym uśmiechem. Gdy patrzyła w jego oczy zastanawiała się przez chwilę jak by młodzieniec zareagował gdyby dowiedział się że był teraz tak blisko demona, który w każdej chwili mógł posłać go na tamten świat. Choć bardziej ją ciekawiło czy będzie się jej bał po tym jak mu pokaże kim naprawdę jest.
⠀⠀Bystra dziewczyna podążyła wzrokiem za odchodzącym samurajem.
⠀⠀— Ah. To Tozuka Gisu, wojownik. Często odwiedza nasze miasto, a wieczorami chodzi upity i puka do tylnych drzwi domów. Ale tylko tam, gdzie mieszkają młode kobiety. — Wykrzywiła się z obrzydzeniem do pleców mężczyzny. — Stary podrywacz. Nie lubię go.
⠀⠀Jej zapewne nie dotyczyły jeszcze takie zabawy, chociaż teraz, gdy Rin miał okazję lepiej jej się przyjrzeć, mógł śmiało oszacować jej wiek na trzynaście, może czternaście lat. Odziana była w estetyczny, choć niezbyt drogi strój z czarnej bawełny, który w kilku miejscach zdobiły czerwone dodatki.
⠀⠀Błyskawicznie pokonała wstyd, słysząc odpowiedź demona.
⠀⠀— Pewnie. Brat powiedział, że ze mną pójdzie... a teraz nigdzie go nie ma. — westchnęła, patrząc na Rina wymownie. Teraz już mi nie uciekniesz. Odmówiłbyś takiej uroczej dziewczynce? - mówiło jej spojrzenie.
⠀⠀Śmielej pochwyciła go za dłoń, ciągnąć nieznacznie w kierunku drzewa. Z bliska pień wydawał się jeszcze większy, niż na początku. Aby otoczyć go ramionami, w pętli musiałoby ustawić się wielu dorosłych mężczyzn. Jasną korę opleciono grubymi linami shimenawa, z których zwieszały się wypisane na skrawkach papieru modlitwy i życzenia. W cieniu drzew, pod osłoną gęstej korony ułożono wiele lampionów, przez które panowała tu ciepła, złota aura.
⠀⠀— Piękne... — zachwycała się cicho, podbiegając do pnia. Przesunęła otwartą dłonią po chropowatej korze, ale szybko odsunęła dłoń. — Auć. Jakie to szorstkie — jęknęła, przyglądając się palcom. Potem dodała coś, chociaż brzmiały jakby wyrażała na głos myśli. — Miałaś być zaradna... pokaż mu, że sama dasz sobie radę.
⠀⠀Dziewczynka wybrała jedno z wolnych miejsc i usiadła na łydkach, prężąc sylwetkę. Przez chwilę patrzyła na Rina wyczekująco, aż dotarło do niej, że miała mu wyjaśnić na czym polega rytuał.
⠀⠀— Usiądź na przeciw mnie, tak żebyśmy mogli dotykać się swobodnie rękami. — Wyciągnęła wąskie ramiona, aby zaprezentować swój zasięg. — Ojej, zapomniałam się przedstawić, prawda? Jestem Rin. Chciałabym kiedyś móc brać udział w takich modłach jako właściwa kapłanka... ale rodzice nie pozwolili mi zostać miko, kiedy byłam młodsza. — Zgarbiła ramiona, wbijając wzrok w ziemię. — Nadal bardzo mi zależy, dlatego ucieszyłam się, że nasza wioska zorganizowała to święto...
⠀⠀Poczekała chwilę, aż demon zajmie miejsce i jeżeli wykonał jej prośbę, znowu uniosła na niego wzrok. Ciepłe, ciemnobrązowe oczy przyglądały się Rintarou intensywnie. Twarz dziewczynki wykrzywił szybki uśmiech. A może tylko mu się wydawało, może to przez ogień falujący w lampionach?
⠀⠀W międzyczasie podszedł do niej starszy mężczyzna, ubrany w szaty kapłana, który wsadził w dłonie nastolatki miseczkę z czymś intensywnie czerwonym.
⠀⠀— Nigdy cię tu wcześniej nie widziałam, więc musisz być podróżnym. Mam rację? Przybyłeś do nas specjalnie na festiwal? — zapytała, przechylając głowę z boku na bok, jak pocieszne zwierzątko. Postawiła miseczkę na środku i zatopiła w niej dwa palce. Wyciągnęła dłoń w kierunku twarzy demona. — A teraz będziemy malować. — Wyszczerzyła ząbki. — Na twarzy i szyi drugiej osoby w taki sposób, aby nie mogła zobaczyć, co tworzymy.
⠀⠀Zamilka na chwilę, aby z jej ust mogło wydobyć się głośne 'hmmm'. Czystą dłoń przyciągnęła do podróbka, patrząc w poszukiwaniu inspiracji na pobliskie drzewo i wszystkie wypisane tam życzenia.
⠀⠀— To nie może być byle co... musimy napisać, albo narysować to czego najbardziej w tym momencie pragniemy — wytłumaczyła tonem znawczyni. Przez chwilę kreśliła jakieś znaki w powietrzu, najwyraźniej przygotowując się do rozpoczęcia swojego dzieła. — A ty co narysujesz, Rin?
⠀⠀— Ah, mam na myśli to i owo — zakręcił palcem w górze, uśmiechając się przy tym tajemniczo.
⠀⠀Pewnym krokiem poruszał się wśród tłumu, prowadząc u swojego boku Seiyushi, która wyglądała na równie zauroczoną, co chłopak. Ludzie schodzili im z drogi, wszystko odbywało się płynnie i w rozkosznej atmosferze ogólnego szczęścia. Mijali kolejne stoiska i stragany, czasami zatrzymywali się aby na coś popatrzeć. Od czasu do czasu młodzieniec rzucał jakąś uwagę.
⠀⠀— Widzisz te sznurowane piłeczki? To tradycyjny, miejscowy wyrób. — Innym razem zaciągał się zapachami. — Nasze monaka są najlepsze w okolicy. Sami hodujemy fasolę azuki, a zamiast mochi używamy wafli ryżowych. Na pewno nie chcesz spróbować?
⠀⠀Teren festiwalu był ogromny. Wyglądało na to, że na czas święta wioska powiększyła swój teren dwukrotnie. Poza granicami koczowało wielu podróżnych, którzy teraz gęsto zapychali główny plac. Atrakcjom nie było końca.
⠀⠀Na życzenie Seiyushi, młodzieniec zaprowadził ją do fasady jednego z większych budynków.
⠀⠀— Wanage! — oznajmił, wypuszczając demonicę z chwytu i prezentując jej kolorowe stanowisko. — Pewnie wydaje ci się, że to gra dla dzieci, ale postanowiliśmy uczynić je prawdziwym wyzwaniem. Obręcze są z metalu. Bardzo ciężkie. A cel znajduje się dalej, niż zazwyczaj. — Tadashi strzepał kurz z ramienia i ułożył dłonie na biodrach. — Tylko ktoś z dużą siłą i wprawą jest w stanie zawiesić wszystkie trzy na słupku. Więc... chciałabyś zobaczyć jak rzucam? — Uśmiechnął się uroczo. Nie wyglądało na to, aby przechwalał się dla popisu. Nie wyglądał na siłacza, ale jego ramiona były twarde, pod warstwą skóry widać było gładkie mięśnie.
⠀⠀Nie czekając na odpowiedź rzucił kilka drobnych monet na serwetkę i podniósł jedną z obręczy. Jego ramię napięło się, przedmiot rzeczywiście sporo ważył.
⠀⠀— Jestem pewien, że wiele tutejszych zabaw... — Puścił do niej oczko. — ...przypadnie ci do gustu. Ale na te najciekawsze przyjdzie czas po głównej atrakcji, Seiyushi.
⠀⠀Chłopak zamachnął się, jego ciało przybrało nienaganną sylwetkę kogoś, kto ma doświadczenie z metalem. Seiyushi poczuła dziwne ciepło w brzuchu. Czyżby... ta pozycja coś jej mówiła?
⠀⠀Brzdęk.
⠀⠀Z zamyślenia wyrwało ją uderzenie obręczy o cel. Sora trafił idealnie.
⠀⠀— Hmm... chciałabyś spróbować? Chociaż ostrzegam... to bardzo ciężkie! Nie przejmuj się, jeżeli nie trafisz — uśmiechnął się protekcjonalnie, taksując sylwetkę kobiety z góry do dołu.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: brak
Dodatkowe informacje: Seiyushi: jeżeli będziesz chciała rzucać obręczą, ciśnij kostkami. 1-10 pudło, 11-20 trafione.
- Za takimi słodkimi przysmakami nie przepadam.. ale.. - przygryzła delikatnie dolną wargę. -.. może potem się skuszę na coś równie apetycznego.. - puściła mu figlarne oczko jasno sugerując że nie chodzi jej o żaden z wyrobów straganowych.
Entuzjazm w głosie młodzieńca sprawił że uśmiechnęła się w jego stronę. Przyglądając się uważnie zabawie którą jej pokazywał. - Wygląda rewelacyjnie Tadashi! - nie kryła ekscytacji w głosie, zapominając się z tytulaturą, którą przyjęła przed chwilą.
"Tylko ktoś z dużą siłą i wprawą jest w stanie zawiesić wszystkie trzy na słupku. Więc... chciałabyś zobaczyć jak rzucam?"
Splotła dłonie ze sobą, wpatrując się w niego z podziwem. - Oczywiście! Chcę zobaczyć co potrafisz.. - to mówiąc uważnie mu się przypatrywała. Widziała jak mięśnie się napięły, młodzieniec zdawał się być silny. Ale jak bardzo silny to musiałaby się sama przekonać. Niemniej jednak, zamierzała się delektować widowiskiem. Gdy i on puścił jej oczko, to aż się uśmiechnęła z zadowoleniem.
"Ale na te najciekawsze przyjdzie czas po głównej atrakcji, Seiyushi."
- Aż się nie mogę doczekać tych zabaw.. - powiedziała nieco bardziej powabnym głosem. Z początku nieśmiały, teraz zdawał promieniować pewnością siebie którą demonica wręcz uwielbiała. Patrząc jak jego ciało się całe wygięło w odpowiedniej pozycji aż drgnęła. Ciepło rozchodzące się w okolicy brzucha było czymś dziwnym. Nie pamiętała żeby czuła coś takiego wcześniej. Czy to była ta fascynacja młodzieńcem? Czy coś więcej? Uczucie było na tyle dziwne że nie zauważyła kiedy nastąpił wymach ale brzdęk metalu sprawił że spojrzenie przeniosło się na trafiony cel. - Łał.. to było niesamowite.. - skomentowała z zachwytem w głosie. Podchodząc bliżej przesunęła dłonią po jego ramieniu, palcami badając twarde mięśnie pod materiałem ubrania.
- Tak.. chciałabym spróbować.. - wymruczała. - Pokażesz mi jak mam to zrobić? Jaką przyjąć pozycję żeby mieć największe powodzenie.. rzutu? - wymruczała sunąc dłonią po jego torsie, niebieskie oczy wpatrywały się w jego twarz, badając reakcję młodzieńca.
Spróbowała podnieść jedną z obręczy, nawet jeśli byłaby dla niej lekka, to już ona się postarała żeby przedmiot sprawił jej trudności. - Naprawdę są ciężkie.. musisz być bardzo silny skoro z taką łatwością trafiłeś.. - skomentowała stając przed nim, plecami do niego. Pozwoliła mu się objąć nawet, podczas demonstrowania przez młodzieńca techniku rzucania. Przez chwilę powtarzała z nim ruch zanim ostatecznie rzuciła z jęknięciem sugerującym włożony wysiłek w rzut. Obręcz poleciała wprost na mierzony słupek i kiedy brzdęk metalu oświadczył że trafiła to obróciła się gwałtownie w stronę stojącego za nią Sory. - Widziałeś to?! Udało mi się! - aż podskoczyła radośnie przed nim, po czym opierając się dłońmi o jego tors, uniosła się na paluszkach wyżej i delikatnie musnęła jego usta swoimi. - Kradnę.. - szepnęła zaraz po tym drobnym geście. -.. jako nagrodę za udany rzut.. - dodała po chwili odchylając się od niego z zalotnym uśmieszkiem malującym się na ustach. - To były dwa trafienia z trzech jak dobrze rozumiem.. bo.. mi by się nie udało gdybyś mi nie pokazał jak to zrobić.. więc jak teraz trafisz to wygramy tą grę, prawda? - spytała zaciekawiona. - Swoją drogą.. to co będzie główną atrakcją festynu? - spytała po chwili zaciekawiona.
Rzut: 18
Kiedy podczas puszczania jej drobnej dłoni ich spojrzenia się ze sobą skrzyżowały, Rintarou ogarnęło krótkotrwałe złe przeczucie, które nieśmiało zapukało w sam tył głowy. Zapomniał o nim, gdy pełna energii pognała w kierunku potężnego drzewa. Jej niewielka sylwetka na tle tak olbrzymiego okazu, wydawała się niemal groteskowa. Mały bachor pozostawiony przez brata. Obserwując ją z oddali, uśmiechnął się podstępnie, składając na piersi dłonie; długie rękawy yukaty poruszyły się wraz z podmuchem wiatru.
Wyrwany z jej ust krótki syk, wywołał w obserwującym ją demonie mimowolny instynkt; wyczekiwał nagłego, obezwładniającego nozdrza zapachu krwi. Jednak... Nie poczuł nic. Nieco zaskoczony uniósł podbródek i ruszył w jej kierunku.
— Hej! Lepiej tego nie ruszaj. Nie zamierzam zostać stłuczony na kwaśne jabłko przez twojego brata, gdy w końcu się tu pojawi. Jeszcze okaże się nim człowiek większy od Gisu i pozostanie mi jedynie zebrać rozrzucone zęby z ziemi.
Właściwie... Czemu sądził, że ją w ogóle poczuje? Czy był już na tak cienkiej granicy głodu, że czekał na najdrobniejszy zapalnik, pozwalający spuścić skrytego w jego młodzieńczym ciele potwora?
Usiadł w końcu naprzeciw niej, odrzucając uprzednio na bok swoje sięgające kostek szaty. Dla obserwujących ich z boku mogli śmiało uchodzić za urocze rodzeństwo. Czy był to zwykły przypadek? Oboje ubrani w czarne szaty, przyozdobione szkarłatnymi akcentami; oboje też mieli spięte włosy. Pomimo iż piękna fryzura mieszczanki okazała się dużo bardziej schludna, aniżeli wysokie upięcie demona, które ocierało się przy każdym ruchu o jego plecy, to jednak w obu przypadkach podkreślały je ozdobniki — wstążki i krwawa czerwień.
Gdy w końcu postanowiła się przedstawić, siedzący na piętach młody mężczyzna spoglądnął na nią szybko, jakby coś go zszokowało, ale zaraz mrugnął, pozbywając się ogarniającego go odczucia. Najpierw uznał to za dziwne, jednak natychmiast zrozumiał, że to przecież idiotyczne. Imię Rin zdawało się popularne w wielu wioskach i większych miastach. Choć nie ma co ukrywać — ostatnie relacje z osobami o tym imieniu, nie dzieliły z nim najprzyjemniejszych wspomnień. Począwszy od Kyoyi Rina, który praktycznie odesłał go w jednokierunkową podróż na drugi świat.
— Zaczynam mieć wrażenie, że osoby o tym imieniu są mi pisane — zaśmiał się. — Co nie zmienia faktu, że tytuł miko idealnie by do niego pasował. — Mrugnął do niej zabawnie, nie przestając się uśmiechać. Z tym delikatnym rozbawieniem, siedzący przed nią demon zdawał się dużo młodszy; jego policzki niemal unosiły się przy szerokim uśmiechu. — A więc to tak. Brzmi jak dzieło niespełnionych rodzicielskich ambicji. Rób to, co ja. Żyj na własny koszt i według własnych zasad. Życia nie można nabijać na czubek pałeczek i maziać nim po talerzu. Życie trzeba jeść. Wielkimi kęsami.
W oczach młodzieńca błysnęła tajemnicza iskra, która równie dobrze w otaczającym ich mroku mogła zostać zignorowana. Aktualnie najbardziej ciekawił go płyn znajdujący się w miseczce, który został jej niespodziewanie wręczony. Gdy tylko zatopiła palce i wyszczerzyła swoje ząbki w radości, Rintarou zamrugał w chwilowej konsternacji. Czy naprawdę miało być mu dane popisać się nienaganną duszą artystyczną?
Położył dłonie na kolanach i pochylił się odrobinę; łopatki demona ściągnęły się ku sobie, a ciemne kasztanowe włosy musnęły okolice lędźwi. Musiał przyznać, że uśmiech tej dziewczynki miał moc sprawczą. Ach, jakże ona była ujmująca. Kompletnie nie wiedziała co się z nią dzieje. Dopóki demon rozdawał karty, czuł popędzającą w trzewiach ekscytację, którą coraz trudniej było mu ukrywać.
— Więc tak to działa? — Przyłożył dłoń do podbródka. — Naprawdę dostanę to, czego chcę, gdy tylko zobrazuję to na twojej twarzy?
Zagaił, nawet nie przejął się, jak niekomfortowe mogło się to z biegiem czasu wydawać. W końcu jego dzieło miało podziwiać całe miasto — a przynajmniej ci, którym dane było na nią spojrzeć. Ale chwila... czy to oby nie działało w obie strony?
Bez zastanowienia wsunął dwa palce w ciecz, ukradkiem spoglądając na pozostałe w ich zasięgu pary. Chciał się przekonać czy oni również smarują swoje twarze farbą. Po chwili spoglądnął ponownie na dziewczynkę, unosząc figlarnie prawy kącik warg. Pochylił się w jej kierunku, aby móc uważniej przyjrzeć się jej jasnej cerze.
— Bystra jesteś. Dokładnie, nie jestem stąd. Ale też nie przybyłem do Fudai z konkretnym zamiarem. O festynie dowiedziałem się przypadkiem i pomyślałem, że nie mogę odpuścić tak fenomenalnego przedstawienia. Niewielu ludzi ma odwagę, otwarcie gardzić wszelkim obrzydlistwem ukrytym w mroku. Czasy nieco się zmieniły.
Kiedy przysunął ubrudzone palce w kierunku jej twarzy, jego oczy rozbłysły w mroku rzucanego cienia wielkiej rozłożystej korony.
— To do dzieła! — Już po chwili poprowadził palec, kreśląc w okolicy jej lewego kącika oka pierwsze linie. Wydawał się niesamowicie skupiony — wysunął nawet koniuszek języka. Pierwsze efekty zdawały się obiecujące. — Rin, jedyne, o co proszę, to nie życz sobie żadnych wstydliwych rzeczy. Chcę mieć nadal jakiekolwiek powodzenie — zażartował, a potem powtórzył jej pytanie z zamysłem: — Co zamierzam narysować? Hmmm. Czy nie miała być to tajemni...-ca...?
Jego wesoły ton osłabł w momencie, gdy zrozumiał sens ostatniego pytania. Na początku nie zwrócił na nie większej uwagi jednak kiedy dotarło do niego, co tak naprawdę usłyszał, jego twarz zdawała się stężeć. Błądzący palec w okolicy skroni mieszczanki zastygł, a na wzrok Rintarou osiadł dziwny cień, jakby się pochorował. Milczał, nie ruszając się przez długi czas. Zamiast tego wpatrywał się uparcie we wwiercające w niego ciemnobrązowe ślepia. Uparcie szukał w jej oczach odpowiedzi.
— Rin? — zaśmiał się nerwowo. — Chyba się pomyliłaś. Przecież się nie przedstawiłem. Zresztą kompletnie o tym zapomniałem. Mów mi Keisuke.
Po tych słowach jego szczupły palec wrócił do kreślenia na jej twarzy rozpoczętego już dzieła, choć nie tak energicznie, jak dotychczas. Stalowe ślepia demona wydawały się już mniej rozbawione. Sprawiały wrażenie czujnych i nieco rozbitych. Nieustannie ją obserwował, starając się dostrzec coś, co pozwolił sobie przeoczyć.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
⠀⠀Sora uśmiechnął się triumfalnie, choć ściągnięte do dołu brwi nadawały mu wizerunku chytrego lisa.
⠀⠀— No proszę. Taka silna dziewczynka — skomentował jej wyczyn, składając ręce do kilku ostrożnych oklasków. W jego spojrzeniu coś się zmieniło. Nadal patrzył na Seiyushi ze szczeniacką fascynacją, lecz teraz przybrała ona również formę niechętnego szacunku. Najwyraźniej nie pasowało mu, że drobna kobieta mogła dorównywać mu siłą.
⠀⠀Może zwyczajnie jej się poszczęściło.
⠀⠀Tym dziwniejsze było, że drgnął ledwo zauważalnie w tył, kiedy demonica wspięła się na palce, aby musnąć go wargami.
⠀ ⠀— Nie wiem skąd jesteś, ale ta śmiałość na pewno nie jest tutejsza — oznajmił, ukrywając zaskoczenie tak szybkim rozwojem wypadków. Pozwolił, aby pierwszy szok minął, a potem chwycił się ostatniej obręczy, znajdując zajęcie dla rąk, które nagle zaczęły mu dziwnie ciążyć. Zamachnął się i... — Ah, chyba niewystarczająco się skupiłem na celu — wyjaśnił, kiedy metal uderzył o słupek i spadł kilka centymetrów dalej. — No cóż. Nie można być świetnym bez przerwy... czasem trzeba pozwolić sobie na jakąś słabość. Prawda, Seiyushi?
⠀ ⠀Ciepła dłoń złapała ją delikatnie za ramię, zachęcając do ponownego skrzyżowania ramion. Taki sposób poruszania się w tłumie był nie tylko bezpieczniejszy, ale również podkreślał przynależność jednej osoby do drugiej. Sora zamierzał dalej kąpać się w blasku swojej towarzyszki, która już teraz przyciągała do siebie wiele spojrzeń.
⠀ ⠀— Główna atrakcja... sądziłem, że to właśnie dzięki niej mamy tutaj takie tłumy. Ale ty jesteś inna, nie przybyłaś tu z jego powodu, prawda? — zapytał, zerkając ukradkowo na oblicze kobiety.
⠀ ⠀Nogi zaprowadziły ich bliżej samego centrum, gdzie ponad głowami gapiów wybijała się platforma. Miała kilka niskich poziomów i tylko najwyższy był przystosowany do użytku. Wspinały się do niej spiralne schody, a na samym środku drewnianej płaszczyzny ustawiono coś co bez wątpienia służyło do... obcinania głów.
⠀ ⠀W tym samym czasie ciepła dłoń chłopaka wsunęła się pod koszulkę Seiyushi, sunąc odważnie u nasady jej pleców.
⠀ ⠀— Mam nadzieję, że boisz się krwi... — Wyszczerzył zęby figlarnie. — No wiesz, mógłbym wtedy osłonić się własnym ciałem przed tym widokiem.
⠀ ⠀Rin zachichotała.
⠀ ⠀— Mój brat nie jest groźny... trochę jesteście do siebie podobni. Dlatego w sumie postanowiłam zapytać Cię o pomoc. — Dziewczynka uderzyła otwartymi dłońmi w swoja głowę. — Tylko ma krótkie włosy. O, takie ulizane do głowy.
⠀ ⠀Nie była jednak skłonna poświęcić myślom o bracie więcej czasu, niż na to zasługiwał. Poza tym znalazła już zastępstwo dla niewdzięcznego starszego braciszka, który zaginął w tłumie już jakiś czas temu, chyba jeszcze wtedy, gdy maszerowali wzdłuż głównej ulicy, ozdobionej na uroczysty przemarsz.
⠀ ⠀Teraz miała ważniejsze sprawy na głowie, a skupienie na każdej czynności, którą wykonywała, nadawało jej wyglądu nadgorliwego ucznia. Od czasu do czasu jej dłoń podskakiwała dziwnie, jakby mimo wszystko nie mogła się czegoś doczekać.
⠀ ⠀Albo usilnie starała się coś ukryć.
⠀ ⠀— Dostaniesz to czego... ah! Nie, nie! Zapomniałam wytłumaczyć ci tej części... Otóż! — Uniosła do góry namoczony w czerwonym mazidle palec. — Ten rytuał — poprawiła tym razem swoją wymowę — ma na celu oczyścić nasze myśli ze złych pokus. Czasami droga do spełnienia naszych marzeń prowadzi ścieżką krzywd innych osób. Dlatego obrazujemy to, czego bardzo chcemy, a potem... — Uśmiechnęła się przepraszająco. — ... oblewamy drugą osobę wodę. W ten sposób farba się rozpływa, a wraz z nią całe zło, które moglibyśmy uczynić drugiej osobie, zawarte w naszym marzeniu. Dlatego ma ona kolor krwi. Ale spokojnie... to tylko pasta z sumaka! — wyjaśniła szybko w nadziei, że Rintarou zapomni o tym, że czeka go jeszcze zimny prysznic.
⠀ ⠀Jej dłonie zatoczyły w powietrzu kilka kręgów, aż wreszcie zdecydowała się rozpocząć swoje dzieło. Cienkie paluszki sięgnęły do policzka mężczyzny, choć dzieło Rin rozciągnęło się na prawą i lewą stronę jego twarzy.
⠀ ⠀— Nie bój się. To nic upokarzającego. Chociaż kiedy ćwiczyliśmy do rytuału u kapłanów, to inne dzieci rysowały mi na twarzy kupę — poskarżyła się, poprawiając malowidło. — Dlatego nie chciałam być w parze z którymś z nich... nikt mnie tutaj nie lubi. — Wydęła policzki, ale powietrze uciekło z nich, kiedy demon wypomniał jej oczywistą wpadkę. Zakłopotana spojrzała w dół, jak dziecko przyłapane na drobnej kradzieży. — T... tak? Keisuke... a-aha. Ja w sumie mówiłam sama do siebie...
⠀ ⠀Dwa palce uderzyły w miseczkę z farbą i odrobina czerwieni rozchlapała się na trawę i na ich szaty opinające się na kolanach. Dziewczynka usilnie wędrowała wzrokiem po ziemi, w oczywisty sposób winna.
⠀ ⠀— Jeżeli skończyłeś, to powinniśmy przez chwilę się pomodlić... a potem kapłan obleje nas wodą — wyjaśniła, wskazując palcem stojącego bliżej drzewa starszego mężczyznę, który już teraz raczył niektóre trzymające się za dłonie pary zimną kąpielą.
⠀ ⠀Jej drobne palce poruszały się jak robaczki. Nie wiedziała co zrobić z rękami.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: brak
Dodatkowe informacje: -
Z chwilą gdy chłopak się odsunął od jej próby zbliżenia się, oczywiście szybko wybadała grunt na ile może sobie z nim pozwolić. - Wybacz.. poniosło mnie.. - tylko on mógł usłyszeć jej cichy szept, sugerujący że pożałowała tego ruchu w momencie gdy zwrócił jej uwagę. Zrobiła krok w tył dając mu więcej swobody do kolejnego zamachnięcia się. Obserwowała uważnie jak się ponownie zamachnął, śledząc spojrzeniem metalowy przedmiot, szybujący w powietrzu, lądując nieco dalej niż powinien. - Prawda.. choć to imponujące jak sprawnie potrafisz rzucać tak ciężkimi przedmiotami.. a mam wrażenie że nie pokazujesz wszystkiego co potrafisz.. - uśmiechnęła się łagodnie w jego stronę. Spojrzenie pomknęło po okolicy nie kryjąc ciekawości w oczach. Delikatnie drgnęła gdy poczuła jego ciepłą dłoń na swoim ramieniu. Wróciła niebieskimi oczami na twarz Sory zaskoczona nieco faktem że nadal oferował jej swoje ramię, sądziła że go do siebie zraziła wcześniejszą śmiałością. Ale zachęcona ponownie delikatnie ujęła jego ramię, przylegając do niego tak jak wcześniej, gdy ją oprowadzał po placu.
"Główna atrakcja... sądziłem, że to właśnie dzięki niej mamy tutaj takie tłumy. Ale ty jesteś inna, nie przybyłaś tu z jego powodu, prawda?"
Zerknęła zaciekawiona na twarz chłopaka. - Z 'jego' powodu? - powtórzyła zaskoczona nieco słowami. - Trafiłam tutaj zupełnie przypadkiem.. moim celem jest Kioto. Ale z oddali cała wasza wioska wygląda tak urokliwie.. te wszystkie lampiony porozwieszane po okolicy, nie potrafiłam przejść obojętnie.. no i nie żałuję.. - wypowiadając ostatnie słowa mógł poczuć jak delikatnie zacisnęła paluszki na jego ramieniu, dociskając jego kończynę do piersi.
Kiedy zaprowadził ją pod platformę, spojrzenie pięło się od ziemi w górę, miejsce egzekucji. Rozchyliła delikatnie usta wpatrując się przez dłuższą chwilę w to co jej pokazał.
Delikatnie drgnęła czując ciepłe palce pod materiałem ubrania, na krawędzi jej hakama. Aż cicho zamruczała w odpowiedzi na przyjemną pieszczotę, jaką chłopak jej zafundował. Pomknęła spojrzeniem na jego oblicze gdy wspomniał o krwi. Nie musiała długo czekać aż dokończył swoją wypowiedź. - Nie miałabym nic przeciwko gdybyś to zrobił.. - dając mu werbalne przyzwolenie na cokolwiek chodziło mu teraz po głowie. Po czym przeniosła spojrzenie na platformę. - Czy to jakaś tradycja u was czy któryś z mieszkańców bardzo podpadł? - oczywiście że dopytała z czystej ciekawości. Sora intrygował ją coraz bardziej. Ludzie schodzili im z drogi gdy prowadził ją przez tłum, więc wnioskowała że musiał być kimś ważnym w tym miejscu. Zwłaszcza że opowiadał z czystą pasją o tym co można było na festynie znaleźć, sprawiając wrażenie jakby czynnie uczestniczył w przygotowaniach do tego wieczoru. "Ciekawe jakie będziesz miał do mnie nastawienie kiedy dowiesz się kim naprawdę jestem.. czy równie ochoczo będziesz mnie dotykał? Czy w oczach nadal będzie ta fascynacja czy może zagnieździ się w nich strach nie do przezwyciężenia.. kim jesteś Tadashi.. bo na pewno nie zwykłym mieszkańcem w tej dziurze.." przemknęło jej przez myśl gdy zrobiła drobny krok w jego stronę. Spojrzeniem omiotła pobliskie osoby które zdawały się jej ukradkiem czy też nawet bezwstydnie przyglądać. - Czy mam coś na buzi że niektórzy mi się bardziej przyglądają? - szepnęła ściszonym głosem w stronę młodzieńca. Delikatnie drgnęła pod wpływem czułego dotyku, dając mu znać z pomocą westchnienia że jego dotyk był czymś bardzo przyjemnym. - Kiedy się zacznie ta główna atrakcja? - spytała po chwili zaciekawiona.
Skończył swoje dzieło dokładnie w okolicy chudej szyi, pozostawiając na brzoskwiniowej skórze, rozlana szkaradna pozioma linie, przypominającą brutalne podcięcie.
— Chyba zaczynam łapać.
Nie zmienił wobec niej nastawienia. Twarz Rintarou była niesamowicie miękka — wciąż sprawiała wrażenie uczciwej; a odziedziczone delikatne rysy twarzy tylko to podkreślały. Wciąż beztroski i chętny do przyswajania nowych informacji, czerpiący z tego ile tylko był w stanie. Zdawał się kompletnie zignorować wpadkę i ciągnąc swoją grę dalej.
Gdy przyjrzał się spod ukosa kapłanowi, który oblewał właśnie trzymającą się za dłonie parę, wzdrygnął się jak kot, którego na siłę trzeba wciskać do kąpieli. Gdyby posiadał futro, z pewnością by je nastroszył.
— Mam nadzieję, że bogowie mają w opiece tutejszego medyka. Biedak nie odsapnie przez najbliższy miesiąc. Chyba powinienem się za niego pomodlić — zażartował cicho i na ten znak spoglądnął na ciemnie niebo, jakby wysyłał w ich stronę konkretną wiadomość. A później złożył przed sobą dłonie i przymknął oczy. Nie zamierzał rezygnować z tej części przedstawienia, nawet jeśli miał biegać po mieście jak ostatni pomyleniec z chlustającą wodą w butach. Zamierzał się w tym zatracić dla większej ekscytacji.
Podczas moditwy nie wypowiedział żadnego słowa. Zdaje się, że całkowicie słusznie, gdyż, chęć zeżarcia tutejszej wioski, mogłaby być nieco nie na miejscu. Uchylił jedno oko, aby na nią spojrzeć. Właśnie wtedy na wściekle poruszających się drobnych paluszkach osiadł uspokajający dotyk.
— Tak się stresujesz? Bez obaw. Nie zostawię cię — zapewnił. Podniósł się, pomagając jej wstać. To miało za zadanie wzbudzić w niej poczucie bezpieczeństwa. — Spędzimy razem cały wieczór. Masz moje słowo. Gotowa?
Był gotowy, a ona?
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
⠀⠀...a mam wrażenie że nie pokazujesz wszystkiego co potrafisz...
⠀⠀Młode oblicze chłopaka przyozdobił tajemniczy uśmiech, który był przy tym diabelnie urzekający. Seiyushi musiała wybaczyć mu te tejemnice, ale jak inaczej zareagować, kiedy spojrzenie dosłownie ją czarowało? Nie było w tym magii, ani specjalnych zdolności, Tadashi był zwyczajnie uroczy niczym szczeniaczek, przy tym zbudowany jak atleta.
⠀⠀Jego ubiór również zdradzał jeżeli nie bogactwo, to przynajmniej elegancję.
⠀ — Oh, doskonale... przynajmniej ty nie dałaś się mu oczarować. — Wywrócił oczami, nagle poirytowany bez szczególnego powodu. Korzystając z zaplecionych ramion zaczął kierować Seiyushi nieco poza główny plac, w miejsce, gdzie tłum zaczynał się przerzedzać. Ludzie spożywali tutaj posiłki, korzystając odrobiny luzu. W okolicy unosił się jeszcze jeden, bardzo specyficzny zapach. Demonica poczuła, że łaskocze ją wnętrze nosa. Chłopak tymczasem parł do przodu, mówiąc łagodnie: — Chodzi o mężczyznę... właściwie nie wiem jak ma na imię. Wiesz co jest najbardziej irytujące? On zna imiona i nazwiska wszystkich w tym mieście. Nie musi nawet na nich spoglądać, wystarczy że będą w okolicy... zarządca tej wioski... — Sora przemielił te słowa z lekką goryczą — ...uznał go więc za demona i postanowił ściąć w ramach zabawy. Właściwie trochę go rozumiem. To przyciągnęło tłumy. Prawdziwy demon! Wyobrażasz sobie? Do tego skuty i pod naszą kontrolą.
⠀ Westchnął wymownie. Okolica cały czas się zmieniała. Nie byli już na głównym placu, a Tadashi zamierzał prowadził ją w dal jeszcze trochę, dopóki nie zaznaczy, że wolałaby pozostać na swoim miejscu. W międzyczasie mrugnął do niej porozumiewawczo.
⠀ — Oh, nie. Twoja twarz jest doskonała. Gapią się tak pewnie ze względu na mnie. Zarządca wioski to mój kochany ojczulek — wyjaśnił, wyrzucając oczu ku górze. Szybko jednak powrócił zadziornym spojrzeniem do kobiety. — Ah... to tylko egzekucja. Krew i odgłosy duszenia się, kiedy opadnie miecz... nie myśl o tym. Są lepsze sposoby spędzania czasu, prawda Seiyushi? — zapytał, gdy wolna dłoń znów zniknęła pod ubraniami kobiety. Dookoła nie było nikogo. Najwyraźniej znaleźli się w zaułku, do którego docierały wyłącznie odgłosy zabawy na placu i dźwięki spod ogromnego drzewa kawałek dalej.
⠀ Ciepłe palce powędrowały ku górze, odszukując sobie drogę do łopatek dziewczyny, lecz wcale nie zamierzały się tam zatrzymywać, całym ciałem naparł na nią, przyciskając Seiyushi do ściany budynku. Twarz Tadashiego w tym samym czasie nachyliła się ku kobiecie. Jego usta były tak blisko, że mogła poczuć na policzkach jego delikatny oddech.
⠀ — Tylko dzieci wierzą w rytuały i bajeczki o demonach. Dorośli mają dużo lepsze zabawy.
⠀ ⠀Uśmiechnęła się, tym razem nie wydając z siebie żadnego odgłosu. Mężczyzna ją bawił, był taki uroczy i dowcipny! Myliła się. W ogóle nie przypominał jej denerwującego, wyniosłego brata, który nosił się po wiosce tak, jakby był jej cesarzem. Gest złożony na jej drżących dłoniach tylko ją w tym upewnił.
⠀ ⠀Uniosła ręce i skupiła się na modlitwie. Usta falowały gdy wypowiadała bezgłośnie kolejne fragmenty. Bez wątpienia dodała również coś od siebie, gdyż tkwiła wyprostowana znacznie dłużej, niż inni uczestnicy zabawy.
⠀ ⠀Masz moje słowo.
⠀ ⠀Pociągnęła nosem i utkwiła w Rintarou zdeterminowane, ale i szczęśliwe spojrzenie.
⠀ ⠀— Dzi... dziękuję... to wiele dla mnie znaczy — oznajmiła wzruszona, ale zanim w kącikach oczu pojawiły się kształtne łezki uderzyła otwartymi dłońmi w policzki przywracając sobie trochę pewności. — A więc teraz...
⠀ ⠀Nie dokończyła. Kroczek za kroczkiem zbliżali się do kapłana, a kiedy wreszcie stanęli na przeciw niego, posiwiały mężczyzna skoczył w kierunku dziewczynki i uderzył ją z całą siłą w twarz. Uderzenie odrzuciło Rin do tyłu, ale zatoczyła się i nie spadła.
⠀ ⠀— Znowu?! Co jest z tobą nie tak, dziecko! — ryknął i złapał dziewczynkę za nadgarstek, ale ta wyślizgnęła się i uciekła na kilka metrów. Jej oczy łzawiły a twarz pokryła się czerwonym siniakiem, który rósł z każda chwilą. To jednak nie powstrzymało mnicha od dalszej szarży. — Powiedziałem ci, że masz sobie to wybić z głowy! Opanował cię jakiś zły duch! Przeklęte dziecko! Pisać coś takiego...
⠀ ⠀Rin była najwyraźniej gotowa na taki rozwój wypadków, ponieważ skoczyła w kierunku demona, chwyciła go za dłoń, tą samą która wcześniej ją uspokajała, po czym szarpnęła w kierunku miasta chcąc pociągnąć go za sobą. Unikając sprawnie reszty zebranych kierowała się bliżej głównego placu, między wąskie, zacienione alejki.
⠀ ⠀Zazwyczaj skryłaby się w ich mroku, aby przemyśleć swoje postępowanie, lecz tym razem wbiegła, ciągnąc za sobą mężczyznę w momencie, gdy Tadashi nachylał się nad przypartą do muru Seiyushi.
⠀ ⠀
Kolejność: Seiyushi --> Rintarou
Czas na odpis: brak
Dodatkowe informacje: Od teraz wasze posty będą łączone, gdyż postaci się na siebie natknęły. Rintarou może więcej zareagować na to, co będzie w poście Seiyushi.
"Oh, doskonale... przynajmniej ty nie dałaś się mu oczarować.."
- Raczej ciężko oczarować kogoś, kto już wpadł w sidła pewnego przystojniaka..- to mówiąc puściła oczko Tadashiemu, jasno mu dając do zrozumienia że Seiyu nie interesuje się nikim innym poza Nim. Co nawet nie było kłamstwem! Oj łechtała jego Ego nie bez powodu. Im bardziej go do siebie przekona tym więcej na tym mogła ugrać.
Przechadzając się z nim w kierunku bardziej przerzedzonego ludźmi miejsca, poczuła dziwny zapach. Niby znajomy, ale nie potrafiła go teraz przypasować do niczego. A może nie skupiła się wystarczająco dobrze żeby wyłapać co mogło być jego źródłem? Będzie musiała potem sprawdzić to miejsce nieco dokładniej. Póki co zamierzała dać się poprowadzić młodzieńcowi tam dokąd ją chciał zabrać. Niemniej jednak rozglądała się uważnie acz dyskretnie po okolicy, a nóż coś ciekawego wpadnie jej w oko.
"Wiesz co jest najbardziej irytujące?"
- Co takiego Tadashi? - spytała zaciekawiona, wpatrując się w niego uważnie. Starała się w z niego wyczytać jak najwięcej. Rozchyliła lekko usta zaskoczona tym streszczeniem sytuacyjnym. "Serio?! Tak wywnioskowali że typ jest demonem?!" trochę ją to zatkało. Choć teraz była bardziej ciekawa niż kiedykolwiek. Czy mieli prawdziwego demona czy wydawało im się ze takowego złapali. Teraz sytuacja troszkę się komplikowała. Bo jeśli to był ktoś jej pokroju to znaczy że musieli mieć tu zabójców demonów. Albo przynajmniej nichirin i wisterię. Teraz żałowała że się nie przyjrzała ostrzu które miało mieć za zadanie odciąć głowę demona. "Z drugiej strony.. jeśli to zwykły człowiek to będzie dopiero zabawnie.." dodała w myślach.
- To imponujące! Ciężko wam było go złapać? - spytała zaciekawiona. - W końcu to nie lada wyczyn.. cała ta masakra mająca miejsce kilka miesięcy wstecz.. kto by pomyślał że one na prawdę istnieją.. i przez cały ten czas żyły wśród nas.. - aż przylgnęła bardziej do przedramienia młodzieńca jakby szukając nieco pocieszenia po tych myślach.
"Zarządca wioski to mój kochany ojczulek.."
Rozchyliła lekko usta jakby zaskoczona odrobinę, choć to była tylko gra. Podejrzewała że młodzieniec nie jest byle kim, a teraz miała tego potwierdzenie. I starała się wyczytać stosunek chłopaka do jego ojca. Czy był pozytywnie czy negatywnie nastawiony. To będzie grało kolosalną rolę w jej nikczemnym planie.
"Są lepsze sposoby spędzania czasu, prawda Seiyushi?"
Przygryzła dolną wargę w ekscytacji i uśmiechnęła się do niego zalotnie. - Zdecydowanie mój drogi.. - odpowiedziała z zadowoleniem w głosie, delikatnie się rumieniąc na buzi gdy ponownie poczuła jego ciepłe palce pod materiałem koszulki. Aż ściągnęła łopatki ze sobą, czując jak przyjemny dreszcz przebiegł ją wzdłuż kręgosłupa gdy jego dłoń sunęła w górę. - Tadashi.. - szepnęła jego imię gdy nagle młodzieniec przycisnął ją swoim ciałem do twardej ściany budynku. Taki obrót wydarzeń zdecydowanie jej się podobał. Wcześniej gdy to ona chciała go jedynie musnąć, zrobił sprawny unik. On jednak nie dał jej możliwości ucieczki, nie żeby próbowała się wykręcić z tego jakoś. Wręcz przeciwnie! Dłonie pomknęły po jego twardym torsie, palce delikatnie zacisnęły się na materiale jego kimona. Usta same się rozchyliły gdy poczuła ciepły oddech na wargach i policzkach. Jej oddech się pogłębił z miejsca, nie zamierzała marnować takiej okazji.
"Tylko dzieci wierzą w rytuały i bajeczki o demonach. Dorośli mają dużo lepsze zabawy."
Po jego słowach wyszła mu na przeciw. Słyszała kroki nieopodal nich ale nie zamierzała pozwolić nikomu tego spierdolić! Przesunęła językiem lubieżnie po jego górnej wardze aby po chwili wpić się w jego usta swoimi, kradnąc namiętny pocałunek.
Kątem oka dostrzegła że znała jedną z biegnących w ich stronę osobę. Odrywając się od ust Sory, jeszcze zaczepnie musnęła językiem jego dolną wargę, dając mu do zrozumienia że jeszcze z nim nie skończyła. Obracając twarz w stronę zbliżających się osób poczuła jak serce na ułamek sekundy zamarło. "Co ta Rynsztokowa Kurwa robi w tym miejscu?!" warknęła w myślach i gdy był na tyle blisko że mogła odczytać co miał wymalowane na twarzy, aż zamrugała kilka razu zaskoczona. Już pomijając fakt że Rin był ciągnięty za rękę przez jakąś ludzką smarkulę. Ale to co najbardziej rzucało się w oczy to przyozdobione twarz obojga i zdecydowanie treść na twarzy długowłosego demona. "To ja zabiję demona?.. Zabić wszystkie demony?.. Zamorduję demona?.." przeczytała w myślach to co Rintarou miał wymazane na buzi. I gdyby mogła ten obraz wysłać Muzanowi to by to zrobiła IN A HEARTBEAT!
Pamiętając co demon zrobił tamtemu wieśniakowi w przeszłości w lesie, mentalnie się naszykowała żeby chronić Sorę przed drugim drapieżnikiem. "To byłoby zbyt piękne gdybym była tu sama.. wiadomo ze jakiś ścierwo się przypałęta w to miejsce.." skomentowała w myślach. Nie zbyt zachwycona że przyszło jej wpaść akurat na NIEGO! Palce nieco mocniej zacisnęły się na ubraniu Sory, dając jasny sygnał że to własność Seiyu. - Ciekawe zdobienie twarzy.. bardzo.. unikalne.. - powiedziała nagle. Kącik drgnął ukazując drwinę demonowi, choć to trwało jedynie ułamek sekundy.
W toku nagłych wydarzeń mógł jedynie biec.
Można powiedzieć, że właściwie wlókł się za pędzącą dziewczynką na odległość wyciągniętej chudej rączki, wciąż nie mogąc wyzbyć się obrazów ostatnich wydarzeń. Zaskoczony reakcją kapłana, nawet nie przyjął do wiadomości faktu, iż jego bulwersacja tyczyła się malowidła znajdującego się na jego twarzy. Nikogo innego. JEGO. Choć to przecież Rin wyglądała jak upiorny, chory wisielec. Widok wymierzonego siarczystego policzka zdawał się odsunąć ten fakt na dalszy plan — do tego stopnia, że biegnąc za przerażoną Rin, z konsternowaną miną, zapomniał nawet, że właściwie ma coś na twarzy! Już od wielu lat uważał ludzi za potwory dorównujące popsutej, cuchnącej naturze demonów, ale nie spodziewał się, że są na tyle zuchwali, by upokarzać dzieci w obecności starszych. Może nawet krewnych? W miejscu, w którym powinno bić jego współczujące serce, narodziła się niepoprawna fascynacja tym zjawiskiem. Kiedy wzrok Rintarou osiadł cichutko na jej odsłoniętej szyi, język już mlaskał rozkosznie w jego ustach; kącik wysunął się wraz z leciutkim przegryzieniem dolnej wargi cienkich ust. I gdyby nie nagły skręt i przyspieszenie, które spowodowały, że już lekko zsunięty but, osunął się bardziej i zmusił go do niekontrolowanych większych kroków, bez zastanowienia wepchnąłby ją w najbliższą ciemną uliczkę.
Cóż za ironia losu — wkońcu to ona go w nią wepchnęła.
Kuśtykając i za wszelką cenę pragnąc naciągnąć zsuniętego buta na lewa pietę (co przyczyniało się również do kilku szybkich kroków i kolejnych podskoków), wdarł się w tajemniczy półmrok otulony wyrazistym cuchnącym zapachem pobratymca. Nic dziwnego, że się zatrzymał, a dowodząca misją najszybszego odwetu w dziejach Fudai, zmuszona była uwiesić się na palcach młodego mężczyzny, jakby ten stał się nagle tonową, skalna rzeźba nie do ruszenia.
Nie znajdowali się od nich daleko — ledwie kilka metrów. Jednak widok, jaki zastał demon, nie równał się z puchnącym siniakiem na młodej twarzyczce jego towarzyszki. Wzrok Rintarou był nieodgadniony. Po prostu stał i się na nią gapił (och, tak oczywiście, że gapił się na NIĄ), jakby w momencie zderzenia się jego stalowych ślepi z ich złączonymi ustami, wezbrało się w nim na niekontrolowane wymioty. Język sunący po ustach nachylającego się nad kobietą mężczyzny miał być wiążący, sugerujący niemy początek. Cóż, brutalnie wyrwany z rąk.
— Jak rozkosznie — odezwał się niespodziewanie, tonem niemal prawdziwego zaskoczenia. Zdawać się mogło, że zapomniał, iż stoi przed nimi z wymalowana twarzą z bezpańskim dzieckiem ledwie sięgającym ponad pas. — Niektóre gusty się nie zmieniają.
Oczy demona skierowały się w kierunku Sory. Przyglądał się mu krótką chwilę, jakby tym spojrzeniem miał wyrobić sobie o nim zdanie. Musiało się tak stać, bo po tym naciągnął buta na stopę i się wyprostował. Spoglądał na nich obojga i uśmiechnął się lekko. Było w tym uśmiechu tyle delikatności co prześmiewczej ironii.
— I to... tyle? — Utkwił wzrok w Seiyushi. Patrząc się w jej przybrane niebieskie tęczówki, powrócił wspomnieniami do tamtego lasu. Do jej stękliwych błagań. Podczas aktualnej obserwacji, również przed oczami stanęły mu te drżące, skomlące usta, które zalewała coraz to większa ilość krwi. Musiał przyznać, że powrót do tych wspomnień niesamowicie poprawił mu nastrój. Nie potrafił uwierzyć, że ta siksa jeszcze żyje. Mógł ukrócić jej żałosną egzystencję. Mógł, a jednak wtedy tego nie zrobił, podświadomie licząc, że sama zdechnie z głodu — w cierpieniu i wyrzutach sumienia. Nigdy nie widział tak żałosnego demona. A teraz, w Fudai, los chciał, aby ponownie musiał na nią patrzeć. Jak hojnie.
— Nie przywitasz się? — Nie umknęło uwadze Rintarou, gdy Seiyushi pochwyciła ostentacyjnie dłoń stojącego przed nią mężczyzny w celu ochrony. Oczy demona się śmiały, lecz usta były nieruchome. Najwidoczniej czekała go powtórka z rozrywki, ale tym razem nie zamierzał się już z nią cackać. — To miłe, że w twoich oczach jestem godnym konkurentem, ale spokojnie... — szepnął teatralnie. — Nie zamierzam ci go odbijać, dziecino. Za kogo mnie masz?
Uwaga na temat malowidła na jego twarzy, na krótką chwilę, zmusiła go do spoglądnięcia na stojącą nieopodal dziewczynkę. Przypomniał sobie, jak zapewniała go, że nie jest na niej nic wstydliwego, choć wzrok stojącej naprzeciw niego demonicy sugerował coś innego... Właśnie w tej chwili uzmysłowił sobie, że to z jego powodu Rin została uderzona i wyzwana.
— Rin — odezwał się do niej niespodziewanie. — Spójrz na mnie. Hej, nie odwracaj się. Powiedz mi co mam na twarzy. — Dotknął swojego policzka.
Mimo iż opuścił wzrok na dziecko, zdawał się rzucić krótkie spojrzenie przyciśniętej do muru Seiyushi mówiące: "Na co czekasz? Jesteśmy tu sami. Dwie ofiary, dwa demony. Chcesz, abym znów zrobił to za ciebie?"
Z pewnością tego nie chciała.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Nie możesz odpowiadać w tematach