YOSHI
22/8/1644, Las na wyspie Kiusiu, Oguni, grupa społeczna nieznana
Makijaż, pomarańczowe oczy; szaty zdobione piórami i futrem, złote bransolety na przedramionach. Często zmienia aparycję i strój.
Nie potrafił powiedzieć, jak długo wił się w tej agonii i spazmach tej głuchej letniej nocy. Umierał by budzić się na nowo w nieskończonym koszmarze cierpienia. Ile razy był wtedy bliski bezpowrotnej śmierci nie sposób zliczyć. Aż nagle wszystko się skończyło, zostawiając go samemu sobie pośród drzew i traw. Długo tak leżał, próbując zebrać myśli i dojść do siebie. Powoli wracała kontrola nad własnym ciałem, które jednak zdawało się mu być zupełnie obce. Nic nie rozumiał. Wiedział jednak, że nocny krajobraz wokół niego nigdy jeszcze nie był tak piękny. Każdy szczegół który widział zadziwiał go swoimi detalami i grą barw. Zapach trawy i drzew unosił się wokół, zróżnicowany i pełen nieznanych mu do tej pory aromatów. Zwłaszcza jeden nie dawał mu spokoju, drażnił jego podniebie, elektryzował ciało i zdawał się być bramą do krainy rozkoszy.
Wiedziony tym zapachem wstał na równe nogi i gotów był już ruszyć jego śladem gdy w głowie wykwitły też inne myśli. Prawie pamiętał, że miał coś zrobić. Było to bardzo ważne, a jednocześnie myśl o tym napawała go lękiem. Czuł się jednocześnie łowcą i ofiarą. A przecież był tu zupełnie sam. On sam. Czyli tak właściwie kto? Yoshi. Odpowiedź posłusznie wypłynęła z ciemnego morza niepamięci. Przypadła mu do gustu i uznał ją za prawdziwą. Wypowiedział te słowo jeszcze kilka razy, szukając odpowiadającej mu intonacji i brzmienia.
A potem spostrzegł katanę. Miecz leżał na trawie, splamiony krwią. Nawet z tej odległości widział piękną, zieloną barwę ostrza, a właściwie połowy, która z niego została. Pozostałe fragmenty rozrzucone były kolejno po łuku, jakby miecz pękł po uderzeniu czegoś. Albo kogoś. Broń ta, choć nie stanowiąca zagrożenia budziła w nim tęsknotę, szybko utopioną narastającym lękiem. Bał się. Nie rozumiał dlaczego dygotał wpatrując się w szczątki broni. Kto ją dzierżył? Gdzie był teraz jej właściciel? Otrząsnął się w końcu z tych rozmyślań i ruszył przed siebie, skupiając myśli i uwagę na tej słodkiej nucie... Kroczył przez las poszatkowanych drzew i wyrwanych z korzeniami krzewów. Jakby przeszła tędy trąba powietrzna. Zapach prowadził go dalej, zajmował myśli i topił wspomnienia próbujące wypłynąć z głębin podświadomości.
Człowiek leżący pod jednym z drzew umierał. Cudem był fakt, że przy takich ranach jeszcze kurczowo trzymał się życia. Jego ręce były zmiażdżone, pół twarzy rozszarpane jakby pazurami. Jego widok nie budził w Yoshim współczucia, tylko narastający wewnątrz głód którego nie potrafił i nie chciał hamować. Nieznajoma stęknęła tylko cicho gdy Yoshi uszczknął sobie z niej kawałek i włożył do ust. Ambrozja rozlewająca się po języku była niemożliwa do opisania. Łapczywie wziął kolejny kęs. Bogowie. Jej oczy patrzyły w niego jeszcze chwilę gasnącym blaskiem. Nie czuł od niej strachu, tylko olbrzymi smutek. Ale smakowała za to tak, że palce lizać. Gdzieś daleko słychać było pełen zadowolenia śmiech. A może tylko mu się zdawało?
Po posiłku w głowie zawitała mu jeszcze jedna myśl, jasna i wyraźna jak żadna dotąd. Oguni. Słowo to kojarzyło mu się z domem. I choć brzmiało paskudnie, to uznał je za prawdziwe i ruszył przed siebie.
- W torbie zwykle nosi trochę suszonego mięsa. Nie zabija tym głodu, ale przynajmniej odwraca uwagę od myślenia o nim. Zawsze z chęcią się nim podzieli.
- Najczęściej posila się na podróżnikach. Nie ma szczególnych wymagań co do płci czy wieku, jeśli jednak trafi na duet czy grupę to za cel obiera najbardziej wyróżniającą się osobę.
- Jako demon czasem zapomina, że ludzi jest znacznie łatwiej skrzywdzić i uszkodzić. Nawet kiedy nie chce, to się to po prostu dzieje. Wystarczy lekko dotknąć albo ścisnąć i po ptokach.
- Nie umie pisać, a czytanie przychodzi mu powoli i z wyraźnym trudem. Wytykanie mu tego szybko kończy się wybuchem złości.
- Łatwo zapomina imiona i twarze. Może ma to jakiś związek z tym, że sam zmienia swoje imię i wygląd gdy mu się żywnie spodoba.
- Uwielbia zagadki i zakłady. Na przykład kim był? Albo czy da radę rzucić tą głową ponad dach domu? Czy kiedyś z jego głowy zniknie twarz swojej pierwszej ofiary?
- Dopiero po dotarciu do Oguni udało mu się odnaleźć w tym świecie. Uczył się od kogo mógł, byleby zrozumieć, co tu właściwie robi. Dalej nie rozumie, ale przynajmniej nieźle udaje.
Chodzi lisek koło drogi, zjada ręce, zjada nogi.
Co więcej, na start dostajesz 38 punktów, które wydać możesz na zakupy w Sklepiku Mistrza Gry lub zamienić je na punkty do statystyk. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach