⠀⠀Zanim znaleźli się w obecnym położeniu, Tadashi zdążył jeszcze rozjaśnić Seiyushi kilka kwestii. W odpowiedzi na jej pytanie spojrzał w dal, jakby się nad czymś zastanawiał. Jego ton zdradzał, że dobiera słowa:
⠀ ⠀— Trudno nie było... można powiedzieć, że Fudai dopisało szczęście. Odpowiedni ludzie w odpowiednim miejscu — wyjaśnił tajemniczo, wykrzywiając usta w delikatnym uśmiechu. Nie mógł zdradzić wszystkich swoich sekretów, inaczej dziewczyna szybko by się nim znudziła, na co w tej sytuacji nie mógł sobie pozwolić.
⠀ ⠀Jego słowa i drobne gesty nadal czarowały demonice, gdy zbliżali się do swojego docelowego położenia. Tam, gdzie nikt nie powinien im przeszkadzać.
⠀ ⠀Świat zdawał się ograniczać wyłącznie do dwóch osób, przyciśniętych do siebie sylwetek, które przez moment złączyły się ze sobą w krótkim pocałunku. Być może chwile uniesienia dwójki młodych istot trwałyby znacznie dłużej, gdyby nie nagłe pojawienie się przedziwnego duetu.
⠀ ⠀Drobna Rin zahamowała raptownie, z niesamowitą dla tak młodego wieku szybkością. Widok, który rozciągnął się przed oczami dziewczynki najwyraźniej ją zamurował, choć jak miało okazać się chwile później, to nie pocałunek zmroził jej krew w żyłach, a sama obecność obcych w JEJ ciemnym zakątku.
⠀ ⠀— Ohyda! Tfu... Niczego więcej się po tobie nie spodziewałam, Tadashi... — Wystawiła język z obrzydzeniem i odwróciła wymownie wzrok. Niewinny gniew jej słów całkowicie zagłuszyła jednak atmosfera, która w oka mgnieniu zgęstniała, gdy Rintarou i Seiyushi spojrzeli na siebie wzajemnie.
⠀ ⠀Sora odsunął się nagle od dziewczyny, choć nadal przytrzymywał ją silną dłonią za jedno z ramion. Z jego oblicza zniknęły przejawy rozkoszy, a rumieniec zastąpiły zmarszczki wokół ust. Uśmiechał się, ale nie był to przyjemny, ani nawet miły uśmiech.
⠀ ⠀On również odczytał napisy nasmarowane czerwoną farbą na twarzy demona.
⠀ ⠀— Popierdolona gówniara. Mówiłem ci, że masz się nie zbliżać do placu głównego. Przynosisz nam wszystkim wstyd — warknął, w stronę dziewczynki, ignorując powstałe między demonami napięcie. Wyprostował się i zrobił pół kroku w przód, aby odgrodzić Seiyushi od pozostałej dwójki. Jego przepełnione pogardą oczy spoczęły na Rintarou. — Nie wierzę, że znalazłaś sobie jakąś ofiarę do tych... zabaw. I co ty niby masz na szyi? — Uniósł jedną brew, zaciskając usta do ich pobielenia. — Dalej cię nie puszczę. Nie teraz.
⠀ ⠀Teraz... coś miało się w końcu wydarzyć.
⠀ ⠀I wyglądało tak, jakby cały świat czekał na sygnał Sory Tadashi'ego, bo gdy tylko wypowiedział ostatnie słowo, nad miastem rozległ się głośny hałas, kakofonia tak wielu dźwięków i ludzkich krzyków, że wszyscy mimowolnie poczuli potrzebę uniesienia głowy. Czyżby nieboskłon leciał im na głowy?
⠀ ⠀Tylko chłopak patrzył nadal przed siebie, mierząc Rintarou czujnym spojrzeniem.
⠀ ⠀— Pa... parada się zaczęła... — jęknęła Rin, która zapytania nieco wcześniej przez demona o malowidła na jego twarzy, nie była w dalszym ciągu zdolna odpowiedzieć. Jej ciało było jednocześnie spięte i telepało się niczym szmaciana lalka. Przez chwilę nie wiedziała na czym powinna się skupić, ale kiedy pierwszy huk przerodził się w melodyjne brzmienia tradycyjnych instrumentów, śpiewy i dźwięki fajerwerków, dziewczyna odwróciła się na pięcie i wystrzeliła uliczką, wymijając wszystkich po kolei.
⠀ ⠀Wyciągnięte ramię Tadashi'ego nie zdołało jej pochwycić, bo nadal przytrzymywał Seiyushi pod ścianą.
⠀ ⠀To z resztą nie było zbyt trudne. Teraz, kiedy ciała obu demonów przeszył nagły, bolesny skurcz. Ich umysły wypełniło obrzydzenie i myśl o ucieczcie. Powietrze przesyciło się nagle bardzo intensywnym zapachem wisteri, który dochodził do nich z każdej strony. Oboje mogli też poczuć nagłą falę strachu, która nadciągnęła do nich z intensywną wonią krwi.
⠀ ⠀Młodzik wywrócił oczami i spojrzał na Seiyushi. Mówił powoli i wyraźnie, jakby usilnie starał się ją do czegoś przekonać.
⠀ ⠀— Słuchaj Seiyushi... muszę za nią iść... ona na pewno odwali coś głupiego, a nie mogę pozwolić, żeby zepsuła festiwal... obiecałem ojcu.
⠀ ⠀W stronę placu, główną ulicą maszerował pochód, na czele którego jechała klatka ze skuloną wewnątrz postacią.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: brak
Dodatkowe informacje: -
Z tych słów mogła wywnioskować całkiem sporo. Zabójcy Demonów i to w liczbie mnogiej.. A skoro wszystko poszło łatwo to opcje były w sumie trzy. Demon był dość świeżym tworem Muzana, Zabójcy byli bardzo doświadczeni albo obie te wersje na raz. Do głowy od razu wpadła jej ta parka z mieczami przytroczonych do pasa. Czy była w stanie wziąć ich na raz? Mogła spróbować, mogła użyć pojmanego, ale nie wiedziała kto nim był. A nie przypominała sobie żeby miała dobre relacje z jakimkolwiek demonim samcem. Mogła mu pomóc i na samym końcu mieć problem z nim.
Jej myśli nie tylko krążyły wokół Sory ale i wokół całej wsi. Już nie była tym słabym demonem, co odmawiał sobie mięsa dla dobra ludzkości. Choć nie obżerała się nim nie wiadomo jak bardzo, to jednak wybrednie wybierała swoje posiłki, a tych już nie oszczędzała. Zerkając na Sorę, nie chciała go krzywdzić. Nie spodziewała się że mógłby mieć do niej pozytywne nastawienie po dowiedzeniu się kim była, jeśli cała wioska świętowała egzekucję demona.
Uśmiechnęła się do niego zadziornie, to było urocze że starał się trzymać przed nią tak wiele w tajemnicy, nie mając pojęcia że dawał jej dosłownie wystarczająco informacji żeby mogła poskładać wszystko w jedną wielką całość. Brakowało kilku elementów układanki, ale jej plan był w miarę prosty do wykonania.
Słowa dziecka sprawiły że oderwała się od ust swojej własności, tak Seiyushi już zdołała sobie go mentalnie przywłaszczyć.
"Popierdolona gówniara. Mówiłem ci, że masz się nie zbliżać do placu głównego. Przynosisz nam wszystkim wstyd.."
Zerknęła na Sorę z zaciekawieniem malującym się w jej niebieskich oczach. Już zdołała wyciągnąć z tego że młoda musiała być z jego rodziny. Umazane dłonie dziecka powiedziały jej wszystko. To ona wypisywała te słowa na twarzy Rintarou. A Tadashi nie pochwalał tego! Dziki błysk pojawił się w jej oku. Czy dlatego że miała obsesję na punkcie śmierci demonów? Co mogłoby skłonić młodą dziewczynkę do takiej nienawiści? Mogła się domyślać że chodziło o utratę kogoś bliskiego. Pytanie czy jej matka mogła zginąć z rąk demona czy może stała się jednym z dzieci Muzana? To były dwie opcje które Sei brała pod uwagę w tej chwili. Ale czemu Tadashi jej nie wspierał? Czy miał odmienne zdanie na ten temat? "Zdaje się gardzić ojcem.. i młodszą siostrą.. mam nadzieje że ostatecznie staniesz po mojej stronie.." przemknęło jej przez myśl.
Tak bardzo jak nie cierpiała że właśnie jego tu spotkała, to zdając sobie sprawę z tego że osoby które widziała mogą być zabójcami demonów. Jej plan uległ nieco zmianie. Uśmiechnęła się do drugiego demona. - To chyba ostatnie miejsce w którym spodziewałabym się Ciebie spotkać.. ale miło mi Cię jednak widzieć.. - odezwała się w końcu na zaczepkę demona. Skoro postanowił dać do zrozumienia wszystkim zgromadzonym że się znają. - Szmat czasu.. a ja nadal nie znam twojego imienia.. - powiedziała uśmiechając się do niego dość miło. Nie zmieniało to jednak jej postawy względem Sory, dając mu jasne sygnały że jest nim o wiele bardziej zainteresowana niż mężczyzną z wymalowaną twarzą.
Odgłos bębnów wybił nagle ją z rytmu, słysząc że parada się zaczęła aż się lekko uśmiechnęła. Gdy demon zwrócił się do młodej, miała pewność że biedak nie wie co ma na twarzy. Dziewczynka ruszyła z kopyta, zwinnie umykając z rąk Tahashiego. Już chciała coś powiedzieć gdy nieprzyjemny skurcz przeszył jej całe ciało. Już ona doskonale wiedziała co to było. "Wisteria.." warknęła w myślach zerkając kątem oka na Rintarou a po chwili słabo się uśmiechając do swojej randki. Przyciągnęła go delikatnie do siebie. - Rozumie Kochany.. To dla Ciebie ważne, ciężko pracowałeś nad organizacją pewnie.. noc jeszcze się nie skończyła.. i daleko jej do świtu.. - ucałowała czule jego wargi, delikatnie z pomrukiem. - Dołączę do ciebie na placu głównym.. takiego przystojniaka ciężko przeoczyć.. - to mówiąc musnęła jego polik opuszkami wolnej dłoni. Czekając aż ten pomknie za młodą.
Jeśli Tadashi opuścił uliczkę to zwróciła się do Rintarou.
- Zanim zaczniesz z docinkami! Daruj sobie.. Na placu głównym widziałam młodą parę z mieczami.. to mogą być nichirin.. biorąc pod uwagę że główną atrakcją tego wieczoru jest publiczna egzekucja złapanego demona.. i podejrzewam że ta parada co się zaczęła.. o której powiedziała ta mała.. to wejście naszego pobratymca.. o ile to faktycznie demon.. - złapała się za nos, starając się odciąć od zapachu tego przebrzydłego kwiatu.
Podeszła bliżej do Rintarou i delikatnie dotknęła jego twarzy, sunąc palcem wskazującym drugiej dłoni tak jak by ona malowała po jego buzi tą farbą, a jedynie ciągnęła palcem po istniejących już napisach. - "To ja zabiję demona.. Zabić wszystkie demony.. Zamorduję demona.." - przeczytała szeptem powoli to co było na jego facjacie. - Czy cała wioska jest aż tak negatywnie nastawiona na nas? Bo miałam w planie zreformować jej mieszkańców.. pokazać im.. kto stoi na szczycie łańcucha pokarmowego.. i dlaczego tak jest.. niemniej jednak.. ta wisteria.. i ci domniemani zabójcy demonów to przeszkody z którymi sama sobie nie dam rady.. ale jestem gotowa zawiązać sojusz z Tobą.. i podzielić się chwałą przed naszym stwórcą, jeśli mój zamysł dobrej zabawy by się powiódł.. co ty na to? - spytała wyciągając przed niego rękę w geście porozumienia.
— D-dajcie sobie buzi i znikaj. No szybko, bo zaraz zwrócę zawartość dzisiejszej kolacji.
Spoglądnął na Tadashi'ego ze wcale nieudawanym obrzydzeniem, wywoływanym przez unoszący się zapach. Wcześniejszy palący go wzrok pogardy nie był demonowi wcale obcy. Można powiedzieć, że Sora nie był pierwszym, który wytoczył wobec niego tak ostentacyjny niesmak i brak sympatii. Demon zdziwiłby się, gdyby ktoś choć raz szczerze cieszył się, patrząc na jego facjatę. Dlatego nawet ten głupkowaty uśmiech Seiyushi nie brał na poważnie. Wpatrywał się w dziewczynę dwuznacznie, mając nadzieję, że w końcu go zaskoczy. Przecież miała go tak blisko, niemal w bezgranicznym uścisku, a ona? Pozwoliła mu odejść? Aż wszystkie flaki w jego brzuchu wykręciły się z zażenowania.
Kiedy Sora go mijał, Rintarou spoglądną na niego przelotnie — jego oczy pomimo przeżywanego niesmaku uśmiechały się osobliwie. Gdy tylko zniknął, skierował ponownie wzrok w kierunku demonicy.
—"Kochany"? "Przystojniak"? Ty tak na poważnie? — zapytał słabszym głosem, prostując się i odrywając od ściany. Za wszelką cenę próbował walczyć z obezwładniającym go zapachem. Nie powstrzymało go to jednak przed niespodziewanym ruszeniem w jej stronę. — Co jest z tobą do cholery nie tak?
Znalazł się blisko niej, gdy nagły monolog ciemnowłosej, powstrzymał wściekłość gotującą się w jego szkarłatnych ślepiach. Kiedy wspomniała o łowcach, okolica jego prawej skroni drgnęła; oko delikatnie się zmrużyło. A więc miała jakieś informacje — znalazł się w idealnej pozycji, zasypywany wiadomościami, o miejscach, w których go nie było. Nie pierwszy raz znajdował się na tym wielbionym położeniu.
Rintarou przyglądał się jej z uwagą, kiedy odważyła się do niego zbliżyć. Potem jej palec się uniósł, a opuszek tknął zimną skórę. Spojrzenie demona stało się czujniejsze. A gdy przeczytała na głos to, co znajdowało się na jego twarzy, zdawał się kilkukrotnie zaskoczony mrugnąć.
— Ona chce zabić demona? — powiedział wolno, rozumiejąc już wynik ich wspólnej zabawy. Przez moment powstrzymywał rozbawienie, prawie rozbolał go od tego brzuch. Ostatecznie nie wytrzymał i wybuchł śmiechem — śmiał się jakby oboje przed chwilą wymienili się dobrymi żartami. Potem złapał ją za ramię i pociągnął, szybko gubiąc dobry humor. Już się nie śmiał. — Ty miałaś zamiar zreformować mieszkańców? Spójrz lepiej na siebie. Jak ty w ogóle przeżyłaś, hm?
Wspomnienia z ich ostatniego spotkania uwypukliły się w jego umyśle jak wydmuszki. Pożegnanie nie należało do najprzyjemniejszych, Seiyushi chyba musiała dostrzec to na jego twarzy. Jej słowa, w których otwarcie przyznała się do tego, że go potrzebuje, zdawały go zaciekawić i udobruchać. Puścił jej ramię, spoglądając na wystawioną w jego kierunku dłoń.
Nie podał jej. Długo wpatrywał się w jej oczy, jakby jej myśli zdawały się dla niego pisane wielkimi, czytelnymi literami. Doszukiwał się podstępu?
Rozwiązał pas i zaczął przewiązywać nim swoją twarz, skupiając się, aby jak najdokładniej zabezpieczyć dopływ zapachu wisterii do nozdrzy — osłaniający materiał usta, miał w tym jedynie pomóc.
— Rintarou – rzucił do niej głosem zduszonym przez materiał, obracając się w kierunku wyjścia z uliczki. — Tak możesz mi mówić. Spróbuj zrobić coś, co mi się nie spodoba Seiyushi, a bardzo szybko zakończymy współpracę.
Trudno było wywnioskować, co postanowił, ale wydawało się, że przystał na jej słowa. Seiyushi tak jak on miała ochotę zabawić się z mieszkańcami wioski Fudai. Nie powinien więc mieć nic przeciwko współpracy, gdy w okolicy kręcili się łowcy. Ale kto go tam wiedział? Nagła zmiana nastawienie do jego osoby, wzbudziła w nim podejrzenia. Nie mógł ich zbagatelizować.
— Na co czekasz?
Zapominając, że nawet nie pokwapił się zetrzeć malowidła z twarzy, ruszył na główną ulicę. Zamierzał skierować się prosto na plac główny, jednak nie był pewny, w jakim stopniu unoszący się w powietrzu zapach wisterii pozwoli mu się do niego zbliżyć. Miał tylko nadzieje, że prymitywne zabezpieczenie da jakiś pozytywny efekt.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
⠀ ⠀Oczy Sory taksowały podejrzliwie osobę Rintarou. Nie umknęło jego uwadze, że on i Seiyushi znali się, a przypadkowość spotkania wzbudziła jego podejrzliwość. Szczególnie, gdy słowa demonicy potwierdziły jego obawy.
⠀ ⠀Szmat czasu. Miło Cię znowu widzieć. Nadal nie znam twojego imienia...
⠀ ⠀Co łączyło tą dwójkę?
⠀ ⠀Problematyczne dla niego zachowanie Rin tym bardziej zirytowało chłopaka. W jednej chwili powrócił dystans, który na ułamek sekundy pojawił się podczas rzutów metalową obręczą. Jego ruchy stały się powściągliwe, a chęć okazywania uczuć zmalała. Wyłącznie Seiyushi nadal starała się podtrzymywać wcześniejszą, gorąca atmosferę, która z sekundy na sekundę zawiewała chłodem.
⠀ ⠀Rozumiem, kochany...
⠀ ⠀Słowa z pozoru urocze, miały na celu pozbycie się go. Nie mógł tego nie zauważyć i choć nie zamierzał zgadzać się na taki rozwój wypadków, nie miał wyjścia. Musiał zatrzymać Rin, cokolwiek zaplanowała sobie mała, dzika dziewczynka.
⠀ ⠀— Miałem nadzieję, że pójdziesz ze mną. Ale rozumiem. Porozmawiaj ze swoim znajomym, ja w tym czasie załatwię ważne sprawy — odpowiedział przymilnie, po czym przesunął opuszkami palców po policzku Seiyushi i gest wyglądałby nawet słodko, gdyby nie siła, którą w niego włożył. Dopiero wtedy odwrócił się i ruszył w kierunku placu, tam, skąd rozlegały się dźwięki ruchomej parady.
⠀ ⠀Dopiero wtedy dwa demony pozostały w alejce same. Ciężko było kryć się z niepokojącą słabością, która nagle dotknęła oboje, lecz Tadashi najwyraźniej niczego nie zauważył. Seiyushi i Rintarou za to, mieli teraz chwilę aby zorientować się w swoim położeniu.
⠀ ⠀Najgorsza i niepokojąca okazała się świadomość, iż chwilowe objawy paraliżu nie wynikały wyłącznie z obecnego w powietrzy zapachu kwiatów. Im głośniejsza była melodia pochodu, tym szybciej narastała w nich panika. To nie wisteria wywoływała to dziwne uczucie - to przytłaczająca atmosfera siły, woń krwi, hektolitrów krwi, zew drapieżnika. Czuli, jakby padał na nich wzrok dzikiego stworzenia, które przeczesuje swoje terytorium i widzi ich nawet przez budynki, nawet przez grube ściany i wiele, bardzo wiele dzielących ich od siebie metrów.
⠀ ⠀Wiem kim jesteś. Wiem... wiem... wiem...
⠀ ⠀Nie mogli jednak pozostać w miejscu. To wydawało się jeszcze gorszym rozwiązaniem, niż wstąpienie prosto do paszczy lwa. Poza tym, mimo fali strachu, która emanowała w ich kierunku, nadal mogli działać. Instynkty demonów niekiedy przeczyły zdrowemu rozsądkowi. No i pozostała ciekawość. Czy mogliby tak po prostu opuścić wioskę, bez zorientowania się w sytuacji?
⠀ ⠀
⠀ ⠀W tym samym czasie mała, chuderlawa dziewczynka przedzierała się przez wzbierający tłum. Była niska, umykała pod ramionami mężczyzn, przeciskała się między kobietami i wymijała dzieci. Od czasu do czasu jej wzrok przedzierał się przez żywą zasłonę, padał na powolny korowód, który maszerował główną ulicą i kierował się w stronę placu, w miejsce egzekucji.
⠀ ⠀Sora Tadashi również wypadł na plac, zdyszany i z potem ściekającym mu po czole.
⠀ ⠀Nie może się wydać, nie może... powtarzał w myślach, szukając charakterystycznych dwóch koczków na głowie dziewczynki, skrawka jej ubrania, czegokolwiek, co mogłaby mu pomóc zlokalizować Rin. Zlokalizować problem i zatrzymać poruszające się powoli zębatki losu. Jedna za drugą wpadały na miejsce. Nic nie mogło ich już zatrzymać.
⠀ ⠀Nie wiedział, że z każdym kolejnym krokiem zbliżał się do nieuchronnej zguby, że jego czas był policzony.
⠀ ⠀Głupi ludzie, nie mogli czuć tego, co odczuwały demony.
⠀ ⠀Od strony placu rozległ się potężny głos mówcy, który wspiął się na platformę. Setki, może nawet tysiące par oczu spoczęły na jego masywnej sylwetce. Rozłożone do nieba ręce mężczyzny zatrzymały się w uniesieniu.
⠀ ⠀— Wprowadzić demona! — rozkazał, w momencie gdy o podest uderzył bok wozu, na wierzchu którego spoczywała klatka. Klęczący na środku mężczyzna miał związane za plecami ręce. Skuty był wieloma łańcuchami, które miały go utrzymać w miejscu. Przydługie włosy zasłaniały jego twarz, ale nikt nie miał wątpliwości, że uśmiechał się szyderczo.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: brak
Dodatkowe informacje: -
"Kochany"? "Przystojniak"? Ty tak na poważnie?
- A ty nie mogłeś udawać że się nie znamy?! Wiesz jak długo go urabiałam?! - warknęła ewidentnie pokazując mu że to była część aktu. Że musiała mieć jakieś poważne plany w stosunku do młodzieńca. - To syn przywódcy wioski.. jak dobrze go urobię.. to poprowadzi tą wiochę ku chwale naszego stwórcy prosto na kolana! Tam gdzie tych pozostałych ludzkich śmieci miejsce.. - dodała po chwili.
"Ty miałaś zamiar zreformować mieszkańców? Spójrz lepiej na siebie. Jak ty w ogóle przeżyłaś, hm?"
Złapała za fragment yukaty i zdarła go z łatwością i przyłożyła do ust i nosa jak Rin. - Złego diabli nie biorą.. - puściła mu oczko. Złapała się nagle za skroń. Ta przytłaczająca aura była nie do zniesienia. Ale nie zmierzała się poddawać. Miała priorytety. - Jeszcze jedno! Tadashimu ma włos z głowy nie spać.. upewnię się że nie pożałujesz tego.. ale On ma się o tym nie dowiedzieć.. - powiedziała stanowczo stawiając swoje warunki. Potem ona nie będzie mu się sprzeciwiać po tym wszystkim. Tego mógł być pewny.
- Nie będę Ci robić pod górkę jeśli ty nie będziesz robić tego względem mnie.. ja potrafię współpracować.. - powiedziała stanowczym głosem.
"Mam kurewsko złe przeczucie.." przemknęło jej przez myśl. - Ja pobiegnę tędy, ty weź drugą stroną ulicy.. wbijemy na plac główny od dwóch stron. Stamtąd rozeznamy się w działaniach.. - to mówiąc ruszyła w ślad za Sorą. Teraz bardziej niż kiedykolwiek była zdeterminowana. Martwiła ją pa przebrzydłą aura, jakby innego demona. "Kogo oni kurwa złapali?!" przemknęło jej przez myśl. - Sora.. - szepnęła. Jej priorytetem było odnalezienie młodzieńca i zapewnienie mu bezpieczeństwa jeśli chciała żeby jej plan zadziałał. Gotowa była nawet osłonić go własnym ciałem gdyby zaszła taka potrzeba.
— Nie będę Ci robić pod górkę jeśli ty nie będziesz robić tego względem mnie.. ja potrafię współpracować..
Na połowicznie osłoniętej twarzy demona odznaczały się jedynie srebrne tęczówki, z których na próżno dało się odczytać zrozumienie co do jej prośby. Bardzo szybko połączył fakty. Nie uważał Seiyushi za demona pragnącego śmierci tego mężczyzny. Ba, tak jak przypuszczał, nie pozwoliłaby odebrać mu życia. Tak jak tamtej upiornej nocy, miała prosić go o wstrzemięźliwość. Kolejny raz w stosunku do człowieka. Kolejny raz do niewinnego młodzieńca.
— Zabawne, że znów mnie o to prosisz. Jego życie może dużo cię kosztować. Przemyśl to lepiej.
Pozostawił ją z tą odpowiedzią, kierując twarz w kierunku ruszającego kolorowego tłumu. Robiło się głośno.
Bam bam bam bam
Zbyt głośno.
Zacisnął oczy, czując, że zakręciło mu się w głowie. Kiedy udało mu się odzyskać rezon, zorientował się, że jego ręka spoczęła na najbliżej ścianie. Nie mógł tu zostać. Cokolwiek wywoływało w nim te objawy, nie było w stanie pokonać ciekawości i przypuszczeń, jakie w jednej chwili owładnęły jego nienasycony umysł.
Zgodnie ze słowami Seiyushi ruszył w przeciwną stronę. Kiedy pokonywał kolejne metry, miał wrażenie, że aura, która mieszała się z gwarem mijanych co chwila ludzi, osiada na jego ramionach i z każdą chwilą przygniata go do podsadzki coraz mocniej. Jego oczy przeskakiwały z człowieka na człowieka, z ich uśmiechniętych uradowanych twarzy, na kolejne pełne nieograniczonej ekscytacji. Sam czuł przepełniające go podniecenie. Serce biło mu w piersi z przerażenia i ciekawości, która zdawała się przybliżać do niego z każdym pokonywanym krokiem. Kiedy przecisnął się między otaczającymi stragany plac od strony południowej, zaschło mu w gardle, przyłapał się na tym, że jego dłonie drżały lekko, sam nie wiedząc dlaczego. Czy tak właśnie wyglądał ludzki strach?
Bez wahania, chociaż wciąż niosąc ze sobą obce mu dotąd odczucia, próbował przedrzeć się przez tłum. Dojrzeć, to co osłaniało mu wiwatujące pospólstwo.
— Wprowadzić demona!
Walące w piersi serce Rintarou, złapała niewidzialna dłoń i zacisnęła z całej siły w pięść. Już to zrozumiał. To nie mógł być zwyczajny demon.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
⠀ ⠀Od ostatniej wizyty na placu, tłum niewyobrażalnie zgęstniał. Seiyushi mogła poczuć się jak kaczka dryfujące na wzburzonym morzu - nie do końca panowała nad własnymi ruchami, musiała poddać się woli tłumu, a ten zmuszał ją do pozostania na krawędzi widowiska. Z tej odległości nie mogła wychwycić nic, co wskazałoby jej odpowiedni kierunek. Setki głów, wszystkie niemalże identyczne, podobne stroje, zapachy jedzenia, wisteri, strachu... od natłoku wrażeń mogło się zakręcić w głowie.
⠀ ⠀Bez użycia siły nie mogła niczego zdziałać, a nadmierna agresja z wiedzą, że gdzieś niedaleko mogą znaleźć się zabójcy nie pomagała jej podjąć decyzji. Sora zachowywał się dziwnie, ale czy jego domniemana pozycja była warta ceny, którą zamierzała zapłacić Seiyushi? Jej serce dudniło w rytm bębnów, ale również z niepokoju. Niepokoju, który napływał od niej od strony platformy egzekucyjnej gdzie zajechał właśnie wóz ze skazańcem.
⠀ ⠀Rozglądanie się na boki nic nie dało. Dziewczyna nie mogła odszukać w tłumie tego, kogo wypatrywała. Jej spojrzenie natrafiło jednak na drobną sylwetkę, która wcześniej mignęła jej zaledwie na moment. Rin - drobna dziewczyna czaiła się ukryta w cieniu.
⠀ ⠀Był to jedyny trop, który w tym momencie miała i zapewne warto byłoby go wykorzystać, ale gdy tylko Seiyushi znalazła się wystarczająco blisko, dostrzegła jeszcze coś.
⠀ ⠀Poza nastolatką, w cieniu czaił się ktoś jeszcze - mężczyzna, niezbyt wysoki i niezbyt muskularny, choć na jego obecny stan musiał wpłynąć zapewne wiek. Na pewno nie był pierwszej młodości, a jego ciuchy były w najlepszym wypadku schludne. Był to niezbyt dopasowany strój podróżny, spod którego wystawała broń.
⠀ ⠀Stary samuraj niczym pies łowny wychwycił spojrzenie demonicy, a Seiyushi mogła przysiąc, że Tozuka Gisu uśmiecha się do niej. Jego ciężka dłoń opadła na ramię dziewczynki, która kuliła się przed nim, ocierała drobne łzy i ścierała z szyi czerwone malowidła.
⠀ ⠀Górujący nieznacznie nad tłumem Rintarou przedostał się bezpiecznie poza największy ścisk. Ludzie - może to tylko zbieg okoliczności - zdawali się ustępować mu z drogi. Kilka osób zerkało niepewnie, a potem robiło miejsce dla demona, aby ten mógł swobodnie się przemieścić. Zachowanie było dziwne, choć równie dobrze mogło wynikać ze strachu - mężczyzna nadal miał na twarzy wymalowane na czerwono złowróżbne znaki. Niezależnie od powodu takiego stanu rzeczy, w przeciwności do Seiyushi, Rintarou zdołał przedrzeć się pod samą platformę egzekucyjną skąd miał doskonały widok na sytuację.
⠀ ⠀A na pewno było co oglądać.
⠀ ⠀Wokół platformy utworzono dość obszerny krąg, którego nie powinni przekraczać zwyczajni ludzie. Oni z resztą trzymali się ustalonych zasad ze względu na obecność wysokiego wozu zaprzężonego w dwa osły. Ciągnęły one klatkę - odpowiednią raczej dla psa niżeli człowieka - w środku której miał znajdywać się prawdziwy demon.
⠀ ⠀I Rin nie miał wątpliwości, iż mężczyzna wewnątrz był demonem. Śmierdział krwią, tak dużą ilością krwi, że wydawała się ona zalewać całą ulicę, a przecież nie padła jeszcze ani jedna kropla. To więzień był źródłem całego niepokoju, który niczym zaraza rozprzestrzeniał się w powietrzu i wywoływał uczucia tak skondensowane i przytłaczające, iż w pierwszym momencie długowłosy poczuł, że wszystkie jego mięśnie sztywnieją.
⠀ ⠀Było jeszcze coś innego... poza żelazistą wonią jego ciało pachniało czymś jeszcze. Pozornie słodkim, ale kojarzącym się z bólem.
⠀ ⠀Wisteria.
⠀ ⠀Świadomość nadciągnęła niespodziewanie, a już w następnej chwili spojrzenie Rintarou wychwyciło coś zupełnie innego. Głowa chłopaka, którego obściskiwała wcześniej Seiyushi wyłoniła się nagle po przeciwnej stronie kręgu. Wyglądał na zmęczonego, jego twarz ściągnięta była w grymasie niepokoju, może nawet przerażenia. Zaciskał pobielałe usta i rozglądał się dyskretnie. Najwyraźniej nie znalazł jednak tego, czego szukał, ponieważ walcząc z tłumem zaczął znowu się przemieszczać.
⠀ ⠀Być może podążenie jego śladem pomogłoby znaleźć odpowiedzi na niektóre zagadki. Poza tym nigdzie nie było widać Seiyushi... czyżby kobiecie nie udało się jeszcze odszukać Sory? Była jeszcze kwestia dziewczynki, która pozostała niewidoczna dla wszystkich. I demon... który znalazł się teraz kilka metrów dalej od niego.
⠀ ⠀Czego chciałbyś się dowiedzieć? I co jesteś w stanie za to zapłacić?
⠀ ⠀Dziwny głos w jego głowie.
⠀ ⠀Słyszał go tej nocy po raz kolejny.
⠀ ⠀Mówca opuścił wreszcie ramiona, a na jego sygnał do klatki podeszło dwóch zabójców - mężczyzna i kobieta. Oboje mimo młodego wieku wydawali się pewni siebie i spokojni. Podeszli do drzwiczek, które uchylili ostrożnie, obserwując przy tym zachowanie więźnia. Ten - nieruchomy i pozornie przytłoczony sytuacją na początku nie poruszał się, ale w końcu drgnął.
⠀ ⠀Serce Rintarou i Seiyushi podskoczyło nagle, choć znajdowali się w różnych odległościach od źródła ich strachu.
⠀ ⠀Skazaniec powoli wysunął się z klatki - zgarbiony nadal i pozbawiony górnej części odzieży. Jego ciało było zmaltretowane, jakby nie mógł się regenerować, poobijane i w wielu miejscach ponacinane - a rany nie wyglądały na świeże. Wykonał pierwszy krok w kierunku schodów, jego bose stopy były sine i dziwnie powyginane. Przypominał zwykłego, ale bardzo zmęczonego człowieka.
⠀⠀— Niedawno pożegnaliśmy naszą ukochaną, panująca nam z sercem i dobrocią panią - Amari Hanako. Zamordowaną bestialsko rękami potwora... Dzisiaj, w dniu święta zyskaliśmy wszyscy możliwość otrzymania zapłaty za ten okropny czyn...
⠀⠀Ponad placem, który nagle zamilkł, dało się słyszeć odgłosy łańcuchów ciągniętych po stopiach.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: brak
Dodatkowe informacje: -
Kiedy spoglądną w bok — prosto na podekscytowaną dwójkę, która w euforii komentowała spektakl — jak przez mgłę dostrzegł w tumie nie tak wcale obcą mu twarz. Znajdowała się kawałek od niego — dokładnie po drugiej stronie barierki — rozkojarzona i zmartwiona, pełna złych przeczuć. Rintarou nie spodziewałby się, że słowa Seiyushi okażą się prawdą. Bo czy nie tkwiło w jej słowach ziarno prawdy? I jakie to musiało być przypadkowo-ironiczne, żeby to właśnie on nie przeoczył tego przystojniaka?
Skryte usta wykrzywiły się w uśmiechu, choć aktualnie serwowany tak wielkim przerażeniem, mógł co najwyżej przypominać nieperfekcyjny grymas. Kiedy postanowił ruszyć w jego kierunku, jak człowiek na głodzie albo taki, który odstawił leki od psychoterapeuty, usłyszał przeklęty głos w swojej głowie. Kolejny raz. Ten sam. Ten, który wcześniej wymieszał się z odgłosem wyniosłych bębnów. Teraz jednak dosłyszał go wyraźnie, jakby mówca znajdował się tuż przy uchu, tworząc na karku długowłosego rozciągającą się wilgotną ścieżkę mrozu.
Czego chciałbyś się dowiedzieć? I co jesteś w stanie za to zapłacić?
Kim do cholery jesteś?
Rintarou obrócił się wraz z tą myślą, łapiąc za ucho, przy którym pobrzmiewał mu jeszcze niski ton. Zdezorientowanym wzorkiem patrzał na ludzi, którzy rzucali na niego krótkie spojrzenia, z pewnością biorąc go za szaleńca, przy którym nie należy nawet stać.
Z całych zgromadzonych sił skupił się na odnalezieniu w gwarze Sory Tadashi'ego. Zdawało mu się, że mężczyzna celowo przed nim zbiegał — gdzie widział skrawek jego ubrania, tam zaraz rozpływał się w powietrzu, jakby wcale się nie zatrzymywał. Wykorzystał okazję, gdy dostrzegł tył jego obracającej się głowy. Sora mógł poczuć, jak coś niespodziewanie zakleszcza się wokół jego nadgarstka. Były to zziębnięte palce Rintarou.
— Poczekaj — sapnął. — Widziałem ją. Choć — palnął bez większego zastanowienia, słysząc jednocześnie rozciągający się nad ich głowami głos mówcy, któremu towarzyszył szelest łańcuchów. Demon wyglądał, jakby brakowało mu tchu i właśnie kiedy stanął przy Tadashim, zdołał go odzyskać. Z pewnością Sora był pierwszym człowiekiem widzącym Rintarou w tak fatalnym stanie. — Tędy.
Ruchem głowy wskazał przypadkową stronę. Zdawał sobie sprawę, że Tadashi mu nie ufa i być może nie zaufa nawet tym razem, jednak postanowił podstępnie zaatakować go wieścią, jaką z pewnością oczekiwał w końcu od kogoś usłyszeć. Być może nawet nie zastanowi się, kto go tak naprawdę zaczepił.
— Szybciej, była z kimś.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
"Niedawno pożegnaliśmy naszą ukochaną, panująca nam z sercem i dobrocią panią - Amari Hanako. Zamordowaną bestialsko rękami potwora..."
Te słowa ją uderzyły mocno. "Czyżby matka Tadashiego?!" przeniosła spojrzenie na młodą. Napisy na mordzie demona sugerowały nienawiść do jej gatunku. Teraz była tym bardziej uzasadniona. Jedyne co ją teraz interesowało, to podejście Sory do demonów. Dawał jej dziwne sygnały podczas rozmów. Nie wiedziała czemu był tak tajemniczy i co miał na sumieniu. A sam fakt że obawiał się że Rin coś zepsuje podczas tego wydarzenia jedynie bardziej ją intrygowało. Czy egzekucja tego demona była dla niego aż tak ważna?
Miała wrażenie że czas przeciekał jej przez palce. Gdy spojrzenie uniosło się wyżej na platformę, dostrzegła jak dwójka wcześniej widzianych przez nią młodych ludzi wchodzi do klatki bez obawy i wyprowadza skutego łańcuchami demona. Niebieskie ślepia śledziły uważnie zachowanie zabójców. Nie podobało jej się to że Demon tak działał na nią ale nie na tych pierdolonych DS'ów. Zaczęła się zastanawiać czy nie pozwolić im zajebać demona żeby ta przytłaczająca, mordercza aura zniknęła. Czy wolała kolejnego sojusznika w walce z zabójcami. Ale patrząc na stan pobratymca, nie spodziewała się zbyt wielkiej pomocy. O ile nie typ nie podwinie ogona i nie spierdoli po uwolnieniu z łańcuchów.
⠀ ⠀Stało się coś że płaczesz?
⠀ ⠀Na dźwięk swojego imienia dziewczynka podskoczyła. Przestała łkać i odwróciła powoli głowę, trzymając nadal zwinięte pięści na wysokości zaczerwienionych oczu. W jednej chwili jej usta przybrały wyraz powagi - bez wątpienia udawanej. W głowie dziecka rozbrzmiewały słowa: musisz pokazać, że jesteś wartościowa. Że sama dasz sobie radę.
⠀ ⠀Myśli te były jednak poza zasięgiem Seiyushi, której rozumienie sytuacji mogło opierać się wyłącznie na ocenie pozostałych aspektów.
⠀ ⠀Kiedy dłoń demonicy wyprężyła się w kierunku dziecka, mężczyzna usztywnił swój chwyt, przyciągając Rin bliżej siebie, a ona nie protestowała. Spoglądała w kierunku niebieskookiej z wyraźnym zmieszaniem. Jej ciało było spięte. Pod warstwą strachu w jej spojrzeniu widoczna była również podwyższona czujność.
⠀ ⠀Odgłosy w oddali wydawały się być w tym momencie przygłuszone, odległe. Czas płynął powoli; księżyc wędrował po atramentowym niebie.
⠀ ⠀— Seiyushi jest demonem.
⠀ ⠀Słowa zawisły w powietrzu. Kto je wypowiedział?
⠀ ⠀Rin powoli wyciągnęła przed siebie rękę, ale nie po to, aby pochwycić dłoń demonicy, ale aby wycelować w nią palcem. Na twarzy dziecka malowała się desperacja. Kącik ust Gisu podskoczył do góry. Powoli przesunął dłonią po włosach dziecka.
⠀ ⠀— Wiem Rin. Od dawna ją czuję. Tak samo tego drugiego. Ale bardzo mnie cieszy, że podjęłaś wreszcie dobrą decyzję, aby mi o tym powiedzieć. — Samuraj obdarzył kobietę spokojnym, ale ostrym jak stal spojrzeniem. Broń u jego boku stała się nagle dziwacznie obecna. Schowana za pochwą stanowiła niewidzialną groźbę.
⠀ ⠀Tozuka postąpił w przód o pół kroku, zasłaniając małą Rin swoim bokiem.
⠀ ⠀— O co chodzi, Seiyushi? Zastanawiasz się pewnie skąd dziewczynka zna twoje imię, hm? Widzisz... każdy z nas czasami błądzi, nie dostrzega tego, że jest manipulowany, wykorzystywany przez... wprawnie ułożone słowa — wyjaśnił spokojnym tonem, spoglądając ponad ramieniem demonicy na podest, gdzie powoli rosła sylwetka związanego łańcuchami demona. — Na szczęście znalazłem Rin, zanim zrobiła coś głupiego. Powiedziała mi o wszystkim. O twojej dziwnej... zażyłości z synem wioskowego. Nie zastanawia cię, dlaczego się przed tobą ukrywa? Nie zastanawia cię, dlaczego kryje się teraz kurczowo w tłumie? — Lisi uśmiech na jego twarzy rósł z każdym słowem. — Jesteś pewna, że chcesz marnować czas na zabijanie... kiedy powinnaś go raczej używać na ratowanie?
⠀ ⠀Za plecami Seiyushi rozległ się nagle przejmujący krzyk.
⠀ ⠀Tozuka Gisu sięgnął do swojego ostrza. Delikatne kliknięcie ukazało błękitną stal.
⠀ ⠀— Lubisz bawić się w chowanego, Rin? Może zabawimy się z naszą nową koleżanką? Dziesięć... dziewięć... ale z dodatkowymi zasadami! osiem... siedem... sześć... nie tylko będzie musiała się przed nami chować, ale także... pięć, cztery... będzie musiała także wykonać swoje zadanie...
⠀ ⠀Kimś znacznie silniejszym od ciebie... czas ucieka. Nam wszystkim ucieka czas. Daj mi swoją krew... rozlej ją pod podestem, a w zamian dokonam rzezi, o jakiej sam nawet nie mógłbyś marzyć.
⠀ ⠀Syczący głos przebijał się do świadomości Rintarou ponad odgłosami tłumu. Pomimo ogólnej ciasnoty udało mu się przemieścić. Z każdym krokiem skazańca narastały emocje, ludzie wiwatowali, krzyczeli obelgi, łkali po słowach mówcy albo wymachiwali pięściami. Niewiele brakowało, a nawet demon otrzymałby przypadkowy cios w podbródek. Odszukanie w tym tumulcie Sory nie należało do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych zadań. W pewnym momencie wyciągniętą ręką pochwycił rękę chłopaka, a szarpnięciem wyłowił go akurat wtedy, gdy Tadashi próbował uciec na tyłu.
⠀ ⠀— Zostaw... — jęknął, ale zorientował się, że złapał go Rintarou, a nie przypadkowy gapia. Wzdrygnął się, wychwytując jego spojrzenie. Zacisnął zęby i spróbował się wyrwać, ale bezskutecznie. — Bo ci uwierzę... oboje coś kombinujecie — warknął, przepychając się u boku demona na przeciwną stronę głównego placu. Chłopak rozejrzał się nerwowo, a potem szarpnął ramię czarnowłosego, nachylając się ku niemu. — Co ci powiedziała dziewczynka? Uwierzyłeś jej?
⠀ ⠀Ciężko było to wychwycić z tej perspektywy, ale czujne oko Rina mogło wychwycić, jak Sora zerka ukradkiem na jego szyję, tuż za uchem. Spojrzenia były szybkie i miały zapewne pozostać tajemnicą, ale zdenerwowany Tadashi zrobił się nieuważny. Jego opanowanie z zaułka całkowicie zniknęło. Był teraz wyłącznie rozgorączkowanym chłopakiem, który nie ufał nikomu i niczemu.
⠀ ⠀Oboje słyszeli jak odgłos łańcuchów na drewnianych stopniach odbija się echem od wszystkich budynków.
⠀ ⠀— Dobra... nieważne co ci gadała. Słuchaj...— Nachylił się jeszcze bliżej, jego usta wisiały przy uchu demona. Hałas i rozmowy wokół kryły ich rozmowę, nikt nie zwracał uwagi na dwóch młodych mężczyzn pogrążonych w rozmowie. Sora oblizał wargi, zastanawiał się chwilę nad czymś. — Wiem... znam twoją tajemnicę. Wiedz, że nie wyjdziesz stąd żywy bez mojej pomocy. Musisz coś dla mnie zrobić.
⠀ ⠀Zamilkł. Wydawało się, że zbiera się do dalszych słów, ale wtedy demon mógł poczuć, jak coś szturcha go na wysokości bioder.
⠀ ⠀Jeśli tam spojrzał, mógł dostrzec krótki sztylet, który Tadashi wyciągnął spod swojej szaty. Ostrze wykonane było z gładkiej stali, a rękojeść zrobiło wiele szlachetnych kamieni i misternych zdobień.
⠀ ⠀— Zabij dziewczynę. A potem pozbądź się ostrza, to pomogę Ci się stąd ulotnić.
⠀ ⠀Czekał. Czekał na odpowiedź Rina mrugając szybko.
⠀ ⠀Nagle zaraz obok nich rozległ się ostry krzyk, a na ziemię upadła jakaś kobieta. Przy platformie egzekucyjnej zrobiło się małe poruszenie. Będący już niemal na szczycie skazaniec uniósł głowę. Spod włosów wyłoniła się jego twarz.
⠀ ⠀No dalej, Rintarou. Ile mam czekać na twoją decyzję?
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: brak
Dodatkowe informacje: -
Mamrotał. Nie potrafił wyzbyć się tych słów z głowy; ten przeklęty ton pukał do podświadomości, jakby oczekiwał otwarcia zatrzaśniętych wrót jego pomyślunku. Aktualnie był kompletnie go wyzbyty. Wbijając palce w wyrywający się nadgarstek Sory, zacisnął zęby, aż pobielały mu na twarzy wszystkie ścięgna. Nie zamierzał dać mu zbiec. Gdy tylko spostrzegł wpatrujące się w niego przestraszone spojrzenie, na nowo owładnęło go przerażenie. Rozlało się po jego plecach, jak gdyby obca dłoń wślizgnęła się pod poły luźnych szat. Nie taki wzrok Tadashiego oczekiwał ujrzeć. Nie po tym stanowczym, pełnym pogardy spojrzeniu, który bez najmierniejszego zawahania się wysforował wobec niego w ciemnej alejce. Przez moment miał wrażenie, że emocje, którymi karmiły go siły wyższe, udzielają się również jemu. Czy było to możliwe? Może naprawdę oszalał?
Niespodziewane szarpnięcie oderwało od ziemi jedną ze stop Rintarou, przez co zatrzymał się tuż przy nim w półkroku. Nim zdołał na to zareagować, konspiracyjna twarz chłopaka znajdowała się już niewiele od jego. Oboje mierzyli się spojrzeniami, jakby doszukiwali się w swoich oczach odpowiedzi.
— Co powiedziała ci dziewczynka? Uwierzyłeś jej?
Rintarou zrzedła mina; jego usta rozchyliły się machinalnie, jakby cisnęły się na język słowa, ale odebrało mu dech. Nie takiej reakcji się spodziewał. Wpatrujące się w Sore srebrne tęczówki pojaśniały -niewidzialna moc tknęła je nikłym kolorem.
— Dziewczynka? Masz na myśli Rin? Poczekaj...
Czemu nazywał ją dziewczynką? Przecież się znali. Miał już dokończyć, skoro zaczął, gdy krótkie, szybkie (i co najważniejsze — zauważalne) spojrzenie chłopaka wspięło się na wysokość jego ucha. Długowłosy demon gwałtownie sięgnął tam wolną dłonią, jakby naprawdę oczekiwał, że coś tam znajdzie, ale przecież niczego nie czuł. Tadashi musiał wykorzystać ten ruch i przybliżyć się, aby zatuszować popełnione faux pas. Wyraźny dźwięk słów sprawił, że wszystkie mięśnie przybrały postać twardego marmuru. Tkwił tak krótką chwilę, aż nie był w stanie tego znieść. Dłonie demona same wystrzeliły w kierunku jego klatki piersiowej, zaciskając na materiale palce w pięści. Odsunął go nagle, w taki sposób, aby mógł spoglądnąć mu w twarz. Łypnął na niego hardo, trzymając go za zmierzwione ubranie w okolicy obojczyków; spojrzenie Rintarou się wyostrzyło.
Zna mój sekret... jakim cudem?
— Kim ty jesteś? — dłonie wykręciły trzymające poły szaty, uwydatniając tym samym zniecierpliwienie, które z każdą chwilą wstępowało na młodą twarz. — Skąd... wiesz...
… kim jestem?
Krzyki ludzi, głośne rozmowy, jęki pożartych ofiar — całe to zamieszanie rozsadzało, pchało go w kierunku impasu. Stawał się ofiarą. Zacisnął oczy z całej siły i zawiesił łeb, a jego wypuszczone z upięcia kosmyki zawisły zwiewnie. Wyglądał, jak człowiek na granicy szaleństwa, jakby miał zaraz wybuchnąć; jakby pętające go od kilkunastu godzin więzy, stawały się za ciasne, a on nie mógł dłużej pokornie wytrzymywać wrzynających się do krwi sznurów.
Tadashi nie mógł tego wiedzieć, ale Rintarou stawał się nieobliczalny w momencie niebezpieczeństwa, w momencie, gdy tracił grunt pod nogami; w momencie, gdy ktoś próbował go zastraszać jak małego, lękliwego królika. Więc kiedy młodzieniec znów na niego spoglądnął, wyglądał koszmarnie. Jak obłąkany. Ramiona mu drżały, a powietrze świstało spomiędzy lekko uchylonych ust. Ślepia były rozgrzane i ostre niczym szpikulec.
— Co tu się do cholery dzieje? Też go słyszysz? Czy do ciebie też mówi? Odpowiedz-
Właśnie w tym momencie poczuł ukłucie. Coś głęboko w jego spojrzeniu zmartwiało, ale nie zareagował pochopnie. Opuścił za to spokojnie spojrzenie, nie poruszając przy tym głową. Naga stal wymierzona w kierunku jego podbrzusza nie była tym, co oczekiwał się ujrzeć. Nikt nie czułby się w tej sytuacji komfortowo. Zwłaszcza mężczyzna. Jego oczy powróciły do Tadashiego, a słowa, jakie usłyszał chwilę później, zasiały w jego umyśle jeszcze więcej pytań.
— Rin? — Podświadomie nie brał Seiyushi pod uwagę. — Jeśli masz mi coś do powiedzenia, radzę, powiedz to teraz. Jeśli tego nie zrobisz, zrobię coś naprawdę głupiego. Może i będę tego żałować, ale po prostu to zrobię, rozumiesz? Czemu mam ją zabić? Kim jest ten demon? Może i masz swoje tajemnice, ale teraz powinny zostać ujawnione. Sam o tym zdecydowałeś wyciągając ostrze, zlecając mi zabójstwo. Jedziemy na tym samym wózku. Jeśli nie powiesz mi co tu się do cholery dzieje, pociągnę cię ze sobą na dno, a założę się, że tego nie chcesz. Uwierz mi, zrobię to. Przekonaj mnie, zanim zrobię coś, czego oboje będziemy żałować.
Miał przejęty głos. Zdawało się, że gdzieś w środku naprawdę liczył, że Tadashi wygra z siłą mącącą mu w głowie. Tkwił w istnej próżni. Gdyby nie osiadające na jego ciele niezrozumiałe odczucia i strach, nie czułby się tak rozgorączkowany. Na pewno podszedłby do sprawy bardziej racjonalnie. A teraz? Teraz przypominał kisiel, ze zdecydowanie zbyt dużą ilością wody. Głos mącący mu w głowie przyprawiał go o niepoprawną fascynację. W cieniu jego siły czuł się mały, ta władza nie przyjmowała sprzeciwu i jak można było się domyślać, pragnienia Rintarou nie chciały się jej stawiać. Chciał ujrzeć chaos, chciał widzieć rzeź, o której nie mógł marzyć; o setce wyłożonych trupów, o przerażeniu, o gotującym się podnieceniu. Chciał tego. Chciał temu ulec.
Skąd znasz moje imię?
W tym momencie coś nim tknęło.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Zaskoczyły ją te słowa. Szczęka się nieco mocniej zacisnęła, zwłaszcza wiedząc doskonale że ma przed sobą zabójcę demonów. Ale jego ostrze nie było złote, więc nie był tak szybki jak Tsuna. Widząc jak mężczyzna zasłania dziewczynkę ciałem, zacisnęła dłonie w pięści. Rękawy yukaty były wystarczająco długie aby nie widział jej dłoni w ten sposób. - Nie.. nie interesuje mnie skąd ma imię.. bardziej mnie interesuje skąd zna mój sekret.. - powiedziała ze spokojem w głosie, choć dało się wyczuć odrobinę irytacji. Ostrze pazury wbiły się w miękką tkankę wewnętrznej strony dłoni, nacinając skórę aż do krwi.
- Zacznijmy od tego że to nie twoja sprawa co robię z moim czasem.. - warknęła powoli przykładając lewą dłoń do podbrzusza i sunąc nią w górę gdy zaczął odliczać na głos. Gdy palce zatrzymały się na piersiach. Jednym zwinnym ruchem, używając do tego sporej siły zerwała z siebie yukatę. Pozostając w samych czarnych hakama. Materiał poszybował przed twarzą mężczyzny, zasłaniając mu na kilka sekund widok na demonicę. Wystarczająca ilość czasu żeby wybić się w przód zwinnie doskakując do niego, planowała złapać go prawą dłonią za twarz, jakby chciała go uciszyć. Ale to była tylko pierwsza faza planu. "Demoniczna Sztuka Krwi.. Czarna Krew" warknęła w myślach. Sei chciała swoją manipulacją krwi napakować do ust zabójcy tyle czarnej posoki ile była tylko w stanie, żeby po chwili zmienić stan ciekły krwi w stały. Tworząc ostre kolce, wybijające się we wszystkie strony głowy zabójcy od wewnątrz. Mając lewą dłoń wolną po wypuszczeniu ubrania była gotowa się bronić przed ewentualnym atakiem. Jeśli ktoś będzie interweniował była gotowa zabić każdego człowieka poza Sorą póki co. Jeśli ten łajdak myślał że może jej grozić i ją straszyć to był w wielkim błędzie. Ludzie cieszący się z egzekucji demona nie mieli pojęcia co ich za chwilę będzie czekać.
⠀ ⠀Spojrzenie dziewczynki, choć szkliło się od drobnych kropelek wilgoci, było twarde. Być może jej śmiały plan nie powiódł się, lecz przypadek otworzył drzwi, których wcześniej nawet nie dostrzegała. Sora Tadashi miał rację mówiąc, że z dziewczynką jest coś nie tak, a ona biorąc sobie do serca wszelkie obelgi, zamierzała udowodnić, iż w rzeczywistości się nie mylił.
⠀ ⠀Przestąpiła lekko z nogi na nogę.
⠀ ⠀— On mi powiedział.
⠀ ⠀Mała dłoń wystrzeliła do góry, celując palcem wskazującym w kierunku Seiyushi... albo gdzieś daleko, za jej plecami. W kierunku głównego placu, masy ludzi i wysokiej, wyrastającej na samym środku platformy.
⠀ ⠀Trudno nie było... można powiedzieć, że Fudai dopisało szczęście. Odpowiedni ludzie w odpowiednim miejscu
⠀ ⠀Słowa Sory odbijały się echem w głowie demonicy, kiedy pierwszy cios wybił ją w powietrze. Grunt nagle uciekł spod nóg Seiyushi i wydawało się, że cały świat przechylił się pod dziwnym kątem, ale to nie świat oszalał, a ona spadała. Następne uderzenie, które zapikowało na nią z niewiadomego kierunku, wgniotło ciało kobiety w ziemię. Drobna ilość jej własnej krwi zrosiła grunt u jej boku, a reszta, z ran wewnętrznych, wypełniła krtań i usta.
⠀ ⠀— Trzy... dwa... — wydawało się, że mężczyzna nawet nie drgnął ze swojego miejsca. Kiedy Seiyushi odzyskała możliwość zorientowania się w sytuacji, stał tylko odrobinę bliżej, nadal trzymając jedną rękę na rękojeści katany.
⠀ ⠀Odliczał. I teraz miała już pewność, że nie żartował w swych groźbach.
Seiyushi: nieokreślone rany wewnętrzne - chwilowo w niczym nie przeszkadzają.
⠀ ⠀
⠀ ⠀Sora zamrugał szybko. Nie odpowiedział na pytanie Rintarou; uniósł nieznacznie brwi zastanawiając się o czym gada demon. Cokolwiek przemawiało wprost do myśli jednego z nich, nie dotyczyło najwyraźniej drugiego. Chłopak zniecierpliwiony kłapną zębami i jęknął, z trudem panując nad irytacją.
⠀ ⠀— Aż do dzisiaj nie miałem pewności... Rin, ma obsesję na punkcie demonów. Na początku myślałem, że to jakiś jej głupi wybryk, ale już od kilku tygodni dziwnie się zachowuje. OD KIEDY ON TUTAJ JEST — wysyczał przez zęby, panując nad głosem tylko na tyle, aby jego słów nie dosłyszeli ludzie dookoła. — Matka się dowiedziała... zamknęła ją w domu. W każdym razie... — mówił szybko. Wyraźnie mu się śpieszyło, albo po prostu omijał niektóre szczegóły. — Miała się do niego nie zbliżać. Ale teraz już wiem, że znowu tam była. Tam, gdzie go trzymali... i znowu kogoś zabije. Rozumiesz? Ona chce go uwolnić. Ten demon coś jej zrobił... zwykły człowiek jej nie zabije.
⠀ ⠀Wolna ręka Tadashi'ego złapała mężczyznę za ramię, w momencie, gdy kolejne słowa odbiły się echem wewnątrz głowy Rintarou.
⠀ ⠀Oh, myślisz że twoje imię jest w tym momencie istotne?
⠀ ⠀Wiem wszystko, o czym chcę wiedzieć. I chętnie dzielę się tą wiedzą z każdym, kto gotowy jest mi usłużyć.
⠀ ⠀A więc, czego najbardziej w tej chwili pragniesz, Rintarou?
⠀ ⠀Uratować swojego małego towarzysza, czy wyciąć tych ludzi w pień?
⠀ ⠀Z chwilowego transu wyrwało go dźgnięcie w okolicy szyi, nieco poniżej ucha.
⠀ ⠀— Każdy widzi co masz wypisane na twarzy, ale... z bliska można dostrzec jeszcze jeden napis, przeznaczony dla mnie... Rintarou i Seiyushi to demony. Tylko oni mogą mi pomóc — oznajmił Sora, łamiącym się głosem. — Wiem, że możesz ją zabić, zanim ona zabije kogoś więcej, niż tylko naszą matkę. Jeżeli ten demon się uwolni... wy też tutaj zginiecie.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: brak
Dodatkowe informacje: -
Wpatrując się w przesiąknięte strachem ludzkie spojrzenie Tadashiego, po raz pierwszy w pełni odczuwał towarzyszące mu uczucia. W innych okolicznościach pewnie wpatrywał się w jego poruszające się usta z piekielnym zainteresowaniem. Teraz od przepełniającej go niepewności zbierało mu się co najwyżej na wymioty.
Wszystkie słowa usłyszane od Sory, mieszały się z mącącym głosem, który przez moment zdawał mu się niepokojąco znajomy. Emocje towarzyszące podczas tego podżegania zdawały się wzbudzać w demonie odczucie déjà vu, którego nie sposób był nawet przytoczyć. Dokładnie jakby czyjeś dłonie waliły w zapieczętowane drzwi wspomnień. Żadnych odpowiedzi. Jedynie puste, przeraźliwe echo.
Oczywiście, że pragnął śmierci, pragnął tryumfu — czemu słowa Tadashiego wszystko niszczyły? Gdyby tyle nie mówił, nie czułby się tak rozdarty, ale jak miał tyle nie mówić, gdy dłonie Rintarou wciąż marszczyły mu materiał na klatce piersiowej? Czemu miałby nie mówić, skoro sam pytał?
Niespodziewanie go puścił, choć w odruch wycofania dłoni można było poczuć tłumione niezadowolenie. Przyłożył palce do skroni, masując je intensywnie. Miał zamknięte oczy.
— A więc prosisz mnie, abym ją zabił... Czy oby naprawdę jesteś człowiekiem? — zaśmiał się sucho, ale nie zabrzmiał jak zawsze. Atmosfera odbierała mu pewien stopień pewności siebie. — Chcesz zabić ją za wszelką cenę, to nie podobne do natury ludzkiej.
Poznał już ludzi. Za każdym razem zdawali się robić wszystko, aby uratować swoich bliskich. Na te altruistyczne podejście natknął się już w swoim życiu nie raz. A Tadashi był pewny. Nie chciał uwolnić jej spod kontroli. Miała zginąć. Skąd wiedział, że nie ma dla niej ratunku? Czyżby naprawdę widział jej okropne drugie oblicze i był w stanie zrobić wszystko, aby tylko powstrzymać je przed rychłą dewastacją?
A więc, czego najbardziej w tej chwili pragniesz, Rintarou? Odzywał się głos w jego głowie.
Przegryzł wargę.
A więc to tak: informacja za służbę. Czego chciała od ciebie ta mała? Nie warto było upatrzyć sobie kogoś twoich gabarytów? Nie ma z niej żadnego pożytku.
Głos w jego głowie nie odpuszczał, a gdy ręką Sory spoczęła na jego ramieniu, przez moment miał wrażenie, że to on przemawia do wnętrza jego umysłu. Odbiorcą tych mrocznych słów nie był, jak się okazało wyłącznie on. Był ktoś jeszcze. Rin. Dlatego znała jego imię. Przeczuwał, że to nie był zbieg okoliczności; musiał jej o nim powiedzieć. Nie było mowy o żadnym przypadku.
— [...] z bliska można dostrzec jeszcze jeden napis, przeznaczony dla mnie...
— Czemu miałaby cię o nas informować? — A może to nie ona, a demon stojący na platformie? Nie zmieniało to faktu, że musiał mieć do tego powód. Chciał go nastraszyć? — Chyba o czymś mi nie mówisz.
Niespodziewanie dłoń Rintarou osiadła na ramieniu Sory i z całą siłą przyciągnęła go do siebie; nim się obejrzał, objął go jak dobrego kumpla, a ich biodra się o siebie otarły. Wtedy też ruszył. Nie zamierzał go puszczać — mężczyzna mógł poczuć wbijające się w jego ciało paznokcie, które mogły być jednocześnie ostrzeżeniem do porzucenia głupich wybryków.
Wsunął za pas otrzymane ostrze, choć nie sądził, że będzie mu ono potrzebne.
— Zresztą... nie sądzisz, że wszystkie demony są takie same? Myślisz, że naprawdę spodobałeś się Seiyushi? — Spoglądnął na niego ukradkiem, czując małą satysfakcję z nagięcia tego faktu. — A zawierzanie we mnie to niezbyt rozsądne wyjście. Mało w mieście demon slayerów chętnych się nią zając?
Mimo iż w tamtym momencie pozwolił sobie spoglądać na niego krótko, srebrne tęczówki spoczęły ostatecznie na platformie. Zbliżyli się do miejsca egzekucji — byli już niedaleko barierki, od której wiły się schody. Demon spoglądał ukradkiem miedzy ludzi, ewidentnie się za kimś rozglądając. Dopiero wtedy zrozumiał, że Tadashi zapewne nie zdaje sobie sprawę, czemu był wleczony aż tutaj. Zamierzał go oświecić, nawet na niego nie patrząc:
— Jeśli mam się stąd zawinąć, wolę mieć wyjście ewakuacyjne pod nosem.
Nie ufał mu. To jasne.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Dłoń wskazująca na platformę sprawiła że niebieskie oczy pomknęły za wskazanym paluszkiem dziecka w miejsce gdzie był spętany, słaby, ciężko ranny demon. Myślała że tylko ona słyszała jego głos. Wszystkie te wymazane słowa na twarzy Rintarou, i to że gnój się chował za zabójcą. Nie podobało jej się to. Wiele rzeczy tego wieczoru jej się nie podobało. Zwłaszcza że jej plan zaczynał się wykolejać. Żałowała że nie poszła z Tadashim, miałaby go blisko siebie. Ale teraz miała inny cel, miała przeszkadzajkę, której chciała się pozbyć.
Była gotowa zaatakować tego przeklętego zabójcę i pokazać mu gdzie jego miejsce. Była gotowa pokazać wszystkim odkąd tylko się dowiedziała co jest główną atrakcją tego święta. Jej priorytety się poukładały. Widząc niebieskiej barwy nichirin w dłoni mężczyzny, wiedziała że prędkość ataku nie będzie godna Tsuny. Zanim jednak była gotowa wcielić swój plan w życie, poczuła cios. Niewidzialny, solidny, wybijający ją w górę a potem grawitacja zrobiła swoje. Uderzając plecami o twardą ziemię poczuła paskudne uczucie wewnątrz siebie. Ale nie było ono wystarczające żeby ją tam pozostawić. Poderwała się na ugięte nogi rozglądając się po otoczeniu.
- .. jeden.. - warknęła wyprostowana, robiąc susa w tył. Z rannej dłoni wytworzyła dłuższego, ostrego kunaia. Lewą dłonią łapiąc za pierwszego lepszego cywila, upewniając się że nie był Sorą. Szarpnęła nim gwałtownie w taki sposób że wykręcając mu boleśnie rękę za plecami ustawiła go sobie przed sobą. Ostry czarny kunai wylądował przy jego szyi. - Tobie chyba się coś popierdoliło.. chyba nie myślisz że będę przed Tobą uciekać.. To wszystko.. ten cały teatrzyk będący główną atrakcją wieczoru.. zgładzenie demona na oczach słabych ludzi.. To potwarz w stronę Nas wszystkich! - warknęła. Oczy przybrały barwę karmazynu. - Polować ci się zachciało? Trzy psy pasterskie.. stado owiec.. i dwa wilki... kto ma przewagę kundlu? - spytała podrzynając szybkim ruchem gardło człowieka i puszczając jego rękę, kopnęła go w przód z całej siły na zabójcę. - Pierwszy! - Okrzyknęła rozcinając lewą dłoń ostrzem i tworząc długie ostrze wyglądem przypominające katanę i zamachnęła się na najbliżej stojących cywili chcąc rozchlapać jak najwięcej krwi motłochu. Gwałtownymi ruchami dłoni krople jej krwi miały lądować na tryskającej posoce ludzkiej. Ta krew przyda jej się później. - To jest nasza Era.. ludzie mają dwie opcje.. służyć Nam... albo zdychać w agonii! - warknęła nie kryjąc się już. Ostrzami rozcięła swoją yukatę, zostawiając nacięcia na skórze brzucha i rękach. Przydadzą się zaraz. Gotowa była ruszyć w tłum tnąc swoimi ostrzami każdego, kogo mogła sięgnąć poza jednym człowiekiem. Rozchlapując drobne krople swojej krwi wkoło.
⠀ ⠀Rin przyglądała się wszystkiemu biernie. Jej spojrzenie przybladło, zniknęła z niego wcześniejsza ekscytacja. Kiedy akurat nie spoglądała w tłum, wbijała spojrzenie w ziemię i czubek swoich butów, jak dziecko przyłapane na psoceniu.
⠀ ⠀Towarzyszący jej tymczasem mężczyzna wyglądał na wiecznie gotowego. Dłoń ułożona ostrożnie na wysuniętej katanie, gotowa do zadania cięcia. Jego wzrok był chłodny, opanowany i władczy. Słowa Seiyushi nawet na moment nie zbiły go z tropu.
⠀ ⠀Kiedy dokończyła odliczanie za niego, po prostu się uśmiechnął. Ale tego nie mogła dostrzec kobieta, która szarpnęła się w stronę tłumu, dając upust demonicznym żądzom, ale być może również frustracji.
⠀ ⠀Tozuka Gisu wolną dłonią pogłaskał Rin po głowie, na co dziewczynka wzruszyła się urażona.
⠀ ⠀— Nic więcej mi nie powiedział... tylko tyle, że w okolicy miasta pojawiły się jeszcze dwa demony. I że z tobą w Fudai nie będą dla nikogo zagrożeniem — powiedziała cichutko, na co starzec w ciuchach wędrowca uśmiechnął się rubasznie.
⠀ ⠀— I miał rację, Rin... W tym jednym miał rację.
⠀ ⠀Seiyushi jak wściekły pies wparowała w tłum. Ludzie wyczuwając nagłą zmianę atmosfery uciekali na bok, wychodząc jej spod celownika. Nie wszyscy mieli takie szczęście. Im gęściejszy tłum, tym trudniej było zareagować, zorientować się w sytuacji. Oczy zbyt wielu uniesione były ku górze, na platformę.
⠀ ⠀W dłoni kobiety błysną sztylet, gotowy rozerwać miękką tkankę gardła jednego ze zgromadzonych, ale kiedy ostrze miało splamić się krwią, metal zazgrzytał i sypnął białymi iskrami. Coś z siłą odepchnęło kobietę od wybranej przez nią ofiary. Zatoczyła się wpadając na ludzi po przeciwnej stronie nagłej dziury.
⠀ ⠀Przed nią, niczym spod ziemi, wyrósł Tozuka Gisu. Nie marnował czasu na słowa. Ruchem szybkim jak błyskawica znalazł się za Seiyushi, a w następnej chwili mogła ona pod plecami twardą powierzchnię gruntu. Ból uderzenia dotarł do niej jakby z opóźnieniem.
⠀ ⠀Jej oczy nie były w stanie zarejestrować sposobu, w jaki porusza się jej przeciwnik.
⠀ ⠀Stan Sory nie pozwalał mu dostrzec prawdziwych intencji Rintarou. Przemawiał chaotycznie, ale jego myśli przesłaniał zupełnie inny rodzaj mgły.
⠀ ⠀Na gest demona odpowiedział mu niemalże tym samym. Palce, choć drżące, zacisnęły się na skraju szaty mężczyzny, przytrzymując go w miejscu.
⠀ ⠀— Każdy ma jakieś sekrety, Rin. Demon, który doszukuje się prawdy i sprawiedliwości? — parsknął, przez zaciśnięte zęby. — Fudai to moje zmartwienie. A twoim jest, jak wyjść z miasta w jednym kawałku.
⠀ ⠀Poruszali się klucząc przy tym w tłumie. Tadashi nie zamierzał odpuścić, pilnował demona, albo poddał się jego woli dreptając ostrożnie w okolice platformy. W pewnym momencie spojrzał do góry, odszukując twarz skazańca, skrytą za tłustymi strąkami ciemnych włosów. Przełknął z trudem, wracając szybko do Rintarou.
⠀ ⠀— Wiem, że są różne. Ale nie będę nawet udawał, że się na was znam — wymamrotał, wieszając ramię na karku czarnowłosego, jak dobry kolega. Przyciągnął siłą jego twarz, wargami niemalże zahaczając o płatki uszu. — Seiyushi? Kto o zdrowych zmysłach zachowywałby się tak po godzinie przypadkowej znajomości? Pokazała mi jedynie, że łatwo was... przekonać do swoich racji. Ale ty jesteś inny... lepszy od niej? — zaśmiał się nerwowo. — Chcesz informacji?
⠀ ⠀Głos zaśmiał się ochryple.
⠀ ⠀Patrzysz na nią przez pryzmat siły, inteligencji... Dla mnie ważna jest naiwność, ciekawość...
⠀ ⠀
⠀ ⠀Głuchy, narastający ból w głowie Rintarou nie pozwolił mu stać prosto. Gdyby nie ręka Sory, zachwiałby się nagle. Do jego uszu dotarła niewyraźna resztka słów:
⠀ ⠀— ...aką wiedzą podejmiesz dobrą decyzję. Teraz. — Dokończył chłopak, głosem który dla demona dochodził jakby z oddali.
⠀ ⠀Doskonale... a teraz krew.
⠀ ⠀Zapłata za odpowiedź na twoje pytanie.
⠀ ⠀W ustach Rina pojawił się żelazisty posmak, a potem na języku rozlała się gorzka krew. Tymczasem Sora spoglądał na niego intensywnie, z twarzą zawieszoną kilka centymetrów przed jego własnym obliczem.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: brak
Dodatkowe informacje: -
"I że z tobą w Fudai nie będą dla nikogo zagrożeniem"
Źrenice się powiększyły gdy jej ostrze zostało zablokowane. Siła z jaką była odepchnięta i fakt że tuż przed nią pojawił się zabójca sprawił że wszystko nabierało więcej sensu. W końcu połączyła kropki. "Prawie jak Tsuna.." przemknęło jej przez myśl gdy Tozuka zniknął jej z oczu pojawiając się za jej plecami. Nie była w stanie nadążyć za jego ruchami wzrokiem. - Szlag.. - warknęła czując kolejne mocne uderzenie gdy przyjebała placami o twardy grunt. Zdając sobie sprawę z tego jak ogromna przepaść musi ich dzielić, przygryzła dolną wargę. "Jest za silny.. jest za szybki.. a ten tłum ludzi wcale nie pomaga mi utrudnić mu żywota.. to nie jest jakiś pierwszy lepszy zabójca.." szybka analiza popchała ją w jedyną możliwą stronę. - To jeszcze nie koniec.. - warknęła powoli podnosząc się na czworaka. Z rozciętych fragmentów skóry na jej ciele buchnął czarny dym robiący za zasłonę dymną w jednej chwili.
Nie podobało jej się to do czego ją zmuszał zabójca, kompletnie krzyżując jej plany. Lokalizując mniej więcej miejsce w którym był Rintarou, rzuciła się do ucieczki między ludźmi. Czerwone oczy szukały w tłumie drugiego demona, kierując się mimo to głównie zapachem. Nie mieli szans z tym typem, więc trzeba było się ewakuować. Chyba że Rin miał lepszy pomysł, ale czarno to widziała.
Jeżeli go zlokalizuje wzrokiem to wbije się w niego. - Rin.. musimy lecieć.. wpadłam na trzeciego zabójcę.. ten typ to nie przelewki.. - warknęła skupiając swoją uwagę na demonie. Czerwone oczy zarejestrowały po chwili i Sorę. - Znalazłeś Tadashiego.. - szepnęła zaskoczona faktem że go nie zabił. - Mam u Ciebie dług.. - dodała szeptem. Wiedziała że cena za życie młodzieńca będzie kurewsko wysoka, była gotowa zapłacić tą cenę jak już się wydostaną z tego szamba.
— Ale ty jesteś inny... lepszy od niej?
— Być może — odpowiedział tajemniczym tonem, przyglądając się jego facjacie i lekko przechylając łeb. Czuł ciepło świdrującego go spojrzenia. Ich twarze były na tyle blisko, że byle przypadkowe, nieplanowane pchnięcie w plecy, zmusiłoby ich do nagłego zderzenia.
— Chcesz informacji?
Nim zdążył uchylić usta, został pociągnięty na dno piekieł. Demoniczny, szeleszczący głos wibrował mu w umyśle, jakby gościł tam przez cały czas — jak drzazga, której nie sposób się pozbyć. Dźwięki, jakie tym razem z siebie wydawał, były głośniejsze, głębsze, intensywniejsze — na tyle, że aż zakręciło się mu w głowie. Jego dłonie instynktownie sięgnęły miejsca poniżej skroni. Zamknął z całej siły oczy. Czuł, że Tadashi go podtrzymuje. Ramiona Rintarou zadrżały w ledwie opanowanym śmiechu.
— Naprawdę? Naprawdę coś chcesz za tą żałosną, nic nieznaczącą odpowiedź? Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Wybierasz to, co dla ciebie wygodne?
Myślał, że odezwał się w myślach, ale ewidentnie powiedział to na głos. Kiedy jego zmęczone spojrzenie osiadło z powrotem na obliczu Tadashiego, zrozumiał, że to nie tylko głos w jego głowie do niego mówił. On również się do niego zwracał.
... Jaką wiedzą?
Nagle poczuł wypełniające jego usta ciepło. Choć rozkoszował się posmakiem krwi, tak teraz nie był w stanie sobie z nim poradzić. Pojawienie się Seiyushi miało tylko wszystko skomplikować. Kiedy poczuł wpadające na siebie ciało, jego usta były już pełne krwi. Zahwiał się, jakby znajdował się na rozkołysanym statku. Zatrzęsło nim, a on jakby nagle dostał choroby morskiej.
— Rin.. musimy lecieć.. wpadłam na trzeciego zabójcę.. ten typ to nie przelewki..
Spoglądnął na nią ze zdecydowanie zbyt niepewnym błyskiem w oku.
— Znalazłeś Tadashiego.. Mam u Ciebie dług.
Właśnie w tamtym momencie, wszystko niesamowicie przyspieszyło. Ktoś w tłumie go pchnął. Nie potrafił już utrzymać posoki. Bez zastanowienia zdarł osłaniający materiał z twarzy i wypluł zgromadzoną w ustach krew, prosto na odsłonięty dekolt demonicy, która zdecydowała ich rozdzielić. Być może uratowała przed tym nieprzyjemnym zdarzeniem samego skonsternowanego Sorę.
Rintarou sapnął ciężko; wcześniejszy przepasający usta materiał spoczywał teraz na jego podbródku. Patrzał na rozlaną plamę na jej jasnej skórze, która szybko sięgnęła zabrudzonego kurzem bandażu na jej piersiach. Dotknął opuszkami swoich palców brudnych ust, jakby widok jakiego był świadkiem był zbyt mało precyzyjny. Uniósł na nich niepewne spojrzenie, pełen złych przeczuć. Czy właśnie popełnił największy błąd? A może po prostu oszalał?
Nie skomentował jej słów zbyt zaoferowany tym, co się wokół niego działo. Gdyby sam nie był pewny, nie rozpoznałby w wypowiedzianych rzeżących słowach swojego głosu:
— Musimy stąd iść. Szybko.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
⠀ ⠀Pomimo narastających w kobiecie obaw, zabójca sprawiający jej tyle problemów nie ruszył w pościg. Przeciskając się przez tłum miała chwilę wytchnienia, choć chaos wywołany wcześniejszym, krótkim starciem na dobre wywołał w zgromadzonych niepokój. Ludzie zwęszyli jakieś zagrożenie, atmosfera na placu zgęstniała. Niewielu zorientowało się, że na tyłach doszło do przepychanki, a nawet jeśli - uznali ją za zwykły przejaw pijaństwa.
⠀ ⠀Dookoła działo się tak wiele, że sytuacja dosłownie przytłaczała demonicę. Nagle mogła poczuć, że wcale nie jest tak silna i sprytna za jaką się uważała. Wystarczył jeden człowiek, jeden doświadczony zabójca, aby zredukować jej groźbę do zera.
⠀ ⠀Zanim dotarła do Rintarou, usłyszała z oddali jego głos. Jego, oraz jeszcze jeden, należący do wcześniejszego, przypadkowego towarzysza. Gdyby nie skupiała się tak mocno na odszukaniu drugiego demona, zapewne konspiracyjny szept umknąłby w ogólnym hałasie, lecz słowa były wyraźne:
⠀ ⠀— Przecież ci odpowiedziałem, draniu — warknął Sora, z frustracją telepiąc czarnowłosego za ramię. — Co cię obchodzą moje mot... — urwał, dostrzegając kątem oka zbliżającą się Sei. Cały czas rozglądał się nerwowo i czujność wreszcie się opłaciła. W jednym momencie zamilkł, lustrując poobijaną i przybrudzoną sylwetkę kobiety. Był zdenerwowany, z trudem opanował głos. — Świetnie. Zaje-kurwa-biście. Czyli jesteście razem... mogłem się domyśleć. Ale w tym momencie już mnie to nie obchodzi. Było zabawnie, przez kilka minut — syknął. Spojrzał na Rintarou i zanim demon zdołał zareagować, doskoczył do niego, objął go w pasie - co wydawało się dziwne i nie na miejscu - ale sytuacja nabrała sensu, kiedy po prostu wyrwał zza paska niedoszłego zabójcy podarowany mu wcześniej sztylet. Spojrzał w zachmurzone niebo i zaśmiał się nerwowo. — Sam to zrobię.
⠀ ⠀Po tych słowach, nie czekając na nic więcej zrobił krok w tył i zniknął w poruszającej się jak fale na wodzie masie ludzkiego mięsa.
⠀ ⠀Nie było sensu go poszukiwać, wokół platformy egzekucyjnej zrobiło się jeszcze tłoczniej. Nadszedł czas, nadszedł wreszcie wyczekiwany moment - ryczał ponad głowami mężczyzna usytuowany u boku związanego skazańca. Zawrzało, ktoś trącił Rina i krew rozlała się nie tylko na Seiyushi, ale również na grunt pod ich stopami.
⠀ ⠀Temperatura spadła momentalnie o kilka stopni. Demony poczuły dreszcze - ale znów tylko oni.
⠀ ⠀Oboje mieli rację. Coś okropnego wisiało nad miastem Fudai i miało wkrótce zwalić się, być może nawet z samym nieboskłonem, na ich głowy.
⠀ ⠀— Tozuka Gisu z rangą Kinoe, uczeń samego Hashiry Wody dokona teraz egzekucji! — huknął głos za ich plecami.
⠀ ⠀
⠀ ⠀
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: brak
Dodatkowe informacje: To będzie już ostatni zestaw postów, więc możecie opisać ewentualne wydostanie się z Fudai. W razie chęci kontynuacji niektórych wątków widzimy się po evencie :> Podsumowanie będzie w ostatnim moim poście.
"Świetnie. Zaje-kurwa-biście. Czyli jesteście razem... mogłem się domyśleć. Ale w tym momencie już mnie to nie obchodzi. Było zabawnie, przez kilka minut"
Słysząc te słowa aż się skrzywiła wyraźnie na zarzut. - Nie jesteśmy razem! Tylko się znamy! - od razu z miejsca skorygowała młodzieńca. Ona miałaby być z Rintarou? To dopiero była dobra kpina. Żeby Tadashi tylko wiedział ile w rzeczywistości poświęcała dla jego bezpieczeństwa. Praktycznie sprzedała duszę diabłu i to gorszemu od Muzana żeby Sora nie pożegnał się przedwcześnie ze swoim żywotem. Ale teraz nie było na to czasu. Musieli uciekać.
Widząc jak chłopak przykleił się do demona wyrywając mu jakiś dziwny sztylet, próbowała go pochwycić za ramię. Bezskutecznie jednak, czuła tylko jak opuszki palców musnęły tkaninę jego ubrania. "Sora.." mruknęła w myślach.
Całe ciało nagle przeszył mocny dreszcz, wiedziała że nie może tu zostać. Nie z Nim w pobliżu. Złapała Rina za nadgarstek i przeciągnęła jego rękę nad swoją głową. Podpierając go swoim ciałem. Była w końcu od niego silniejsza. Wolną dłonią objęła go w pasie przyciągając bliżej siebie. Zaczęła go prowadzić w stronę jednej z wąskich uliczek. Będąc na jej skraju usłyszała donośny głos.
"Tozuka Gisu z rangą Kinoe, uczeń samego Hashiry Wody dokona teraz egzekucji!"
Obróciła głowę w bok, zerkając przez ramię w kierunku platformy. Oczy zrobiły się większe. - To On.. - warknęła zaciskając odruchowo lewą dłoń na nadgarstku Rina a prawą na jego biodrze. Czuła gniew, obrzydzenie i frustrację. "Tozuka Gizu.. jeszcze Cię dopadnę.." przemknęło jej przez myśl zanim ruszyła ze swoim nowym sojusznikiem i zdegenerowanym wierzycielem ciemną uliczką w kierunku obrzeży wioski. Musieli uciekać. Przynajmniej tym razem..
Sam chciał to wiedzieć. Wzrok przez długi czas nie mógł odkleić się od szkarłatnego płynu barwiącego jej ciało; zauważył go również na ziemi. Jakiekolwiek miało mieć to konsekwencje, miał do tego czasu stąd zniknąć.
Wisteria świadomie go podtruwała. Właściwie nie pamiętał większości drogi. Wokół panowała istna wrzawa. Odgłosy walących bębnów zlewały się z głośnym wiwatem oczekującego rozrywki tłumu. Kroczył jak we śnie, stąpając jak po niewidzialnym moście. Czuł tylko, jak czyiś mocny uścisk zaciska się wokół jego nadgarstka i ciągnie jego ciało w przód, mobilizując do ucieczki. Kręciło mu się w głowie. Instynktownie przywarł do boku Seiyushi, przekładając na nią większa część ciężaru swojego ciała. Przymknął oczy. Nie miał pojęcia, skąd wzięło się w nim tak drastycznie pogorszenie, ale poczuł się lepiej, gdy demonica wyprowadziła na peryferie miasta – tam nie sięgał już przytłaczający zapach wisterii ani ohydnego strachu, do którego już nigdy nie zechciał powrócić.
Kiedy ciemność uliczki osiadła na ich sylwetki, uchylił powieki i zerknął na nią dyskretnie; na ustach wciąż pozostała rozmazana, szkarłatna plama wyplutej wcześniej krwi, a cała jego twarz wydawała się zwilgotniała. Wzrok jednak miał trzeźwy — dowód lepszego samopoczucia. Potem spoglądnął na trzymającą go na boku dłoń, a jego palce niespodziewanie, jakby po długim braku współpracy, zacisnęły się sugestywnie na jej przegubie. Przekrzywiając twarz do jej ucha, powiedział tylko:
— Jak zwykłe musisz mieć swoje ostatnie słowo, prawda? — pauza. — Seiyushi?
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
⠀ ⠀Dziwy i strachy wisiały nad Festiwalem Śmierci w małym miasteczku Fudai.
⠀ ⠀Kiedy korzystający z zamieszania Seiyushi i Rintarou dotarli na brzeg zbiegowiska, ich uszu sięgnęły niepokojące odgłosy dobiegające z umieszczonej na wysokości platformy. Czasu, aby oglądać egzekucję nie było wiele, oboje zdawali sobie w końcu sprawę, że emanująca wszelakim złem aura nie była wyłącznie wytworem wyobraźni. Z demonem skazanym na widowiskowe ścięcie było coś nie tak, a świeża krew innego demona pobudziła do działania jego tłamszone przez wisterię moce.
⠀ ⠀Tozuka Gisu tajemniczym sposobem znalazł się na szczycie drewnianych schodów, choć jeszcze kilka chwil temu zajadle powstrzymywał Seiyushi od czynienia krzywdy zgromadzonym. Ciężkie ciało doświadczonego starca nie wyglądało na tak szybkie i zwinne, jak w rzeczywistości było, lecz oglądająca się przez ramię kobieta dostrzegła, jak jego widok wzbudził falę szacunku. Dwoje młodych adeptów skłoniło się przed swoim mistrzem pozwalając mu zmierzyć się z postacią bestii - tej ostatni raz.
⠀ ⠀Kiedy błyszczący błękitem i bielą miecz nichirin opadł na łeb demona, przez tłum przetoczyła się mroźna fala. Zaraz jednak krzyki zachwytu przerodziły się w skowyt strachu. Kiedy para demonów była już poza granicami wioski, nad Fudai uniosła się szkarłatna mgiełka krwi, a dźwięki festiwalu ucichły pozwalając rozbrzmiewać cichemu, chrapliwemu śmiechowi prawdziwego potwora, który dokonał rzezi, o której mówiono potem jeszcze przez wiele tygodni.
⠀ ⠀Nikt nigdy nie odnalazł ciał zabójców, ani pozostałości demona - choć tu mogło to oznaczać zarówno śmierć, jak i ucieczkę skazańca ze swoich więzów. Ciała rannych i martwych ścieliły gęsto plac otaczający stojącą w całości platformę, lecz kiedy oddział ratunkowy przybył po dwóch dobach na miejsce, nikogo nie dało się odratować. Przez wiele kolejnych dni w pobliskich lasach odnajdywali się zdezorientowani, zagubieni mieszkańcy dzięki czemu odzyskano nadzieję, iż przyszłość Fudai nie przepadła bezpowrotnie.
⠀ ⠀O Rin, dziewczynce kryjącej wiele tajemnic, która skusiła się namowom sprytnego demona, nie słyszał nikt więcej. Jej śmierć opłakiwano, pomimo tego, że nastolatka od dawna czuła się wyrzutkiem. Podobny los spotkał jej brata - Sora Tadashi'ego, który zniknął niedługo po tym, jak po raz ostatni widziano go biegającego chaotycznie z krótkim ostrzem nichirin, tuż pod platformą egzekucji.
⠀ ⠀Pocieszające było to, że ich ciał, w przeciwieństwie do zmasakrowanego trupa ich ojca, nie odnaleziono.
⠀ ⠀Nad Fudai nadal wisiało widmo krwawych tajemnic, desperackich motywów i grozy, którą być może ktoś kiedyś rozwikła do końca.
Nie możesz odpowiadać w tematach