Oddech pioruna. Tak, dawało mi to swego rodzaju przewagę nad kobietą. Wiedziałem, jakim stylem może walczyć i na co zwrócić uwagę. Szybkie, precyzyjne uderzenia, z siłą którą potrafiła wygenerować stanowiła siłę, z którą byle jaki szermierz nie miałby najmniejszych szans. Mogłem sobie wyobrazić, jak pomiędzy ludzkimi samurajami przechodzi jak nóż przez masło. Byłby to przerażający widok. Dało mi to jednak też pewien, dość szalony i niebezpieczny pomysł. Mój celny cios został sparowany, a w odpowiedzi zostałem zaatakowany przez szybki wypad. Wiedziałem, że go nie uniknę, byłem na to zbyt wolny. Przyjąłem cios w brzuch, który dołożył kolejne ukłucie bólu, rozlewające się po moich trzewiach. Wypuściłem głośniej powietrze, kiedy przepona skurczyła się po uderzeniu. Skorzystałem z okazji, że przybliżyła odległość pomiędzy nami swoim wypadem, by jeszcze bardziej zmniejszyć tą odległość poprzez doskoczenie do kobiety swoim lewym bokiem i wykonanie silnego ciosu w jej władczą rękę, mając na celu ją rozbroić. Byłem pewien, że ten cios nie ma prawa się nie powieść.
Cofnąłem się i przyjąłem pozycję, dając tą krótką chwilę kobiecie na dojście do stanu używalności. Jej atak nastąpił dość szybko, ale okazał się dość niedokładny, bo wystarczyło, że cofnąłbym się krok do tyłu, by go ominąć. Zamiast tego ambitnie chciałem go zbić, co, nie do końca mi wyszło. Nie wiem, czy nie spodziewałem się, że użyje do tego siły czy przeceniłem ból jej ręki, czy też kobieta symulowała i faktycznie jej zbytnio nic nie było...fakt faktem mało nie oberwałem własnym bokuto w twarz po tym, jak odbił się w moim kierunku. Zamrugałem parokrotnie, zdziwiony tą całą sytuacją. Wymusiło to zmianę mojej pozycji i zachwianie się do tyłu, co zapewne było jednym z celów kobiety. Uniosłem ręce z mieczem do góry, by wyrównać ciężar ciała, korzystając z sytuacji zamachnąłem się i uderzyłem ciosem z góry na dół, skierowanym w bark ręki władczej kobiety. Postarałem się wyhamować nieco impet ciosu, co też poskutkowało jego nie do końca dużą szybkością. Dodatkowo gdybym został zbity, to mógłbym się zachwiać, a nawet stracić równowagę. Zagrałem o wszystko, mając tyle samo szans by coś zyskać co stracić.
Mój atak został odbity, czego się częściowo spodziewałem. Jej następny manewr, cios od dołu, miał najpewniej wybić mi broń z rąk. Użyłem swojej siły by przyjąć cios i utrzymać go w starciu, stawiając przeciwstawny opór do kierunku, w którym pchała kobieta. Zacisnąłem usta cofnąłem broń, uwolniając ją od starcia i wykonałem szybkie wypad do przodu z prześlizgnięciem na kolanach. Wykorzystałem impet mojego ciała do zadania ciosu poziomego ciosu siecznego, wymierzonego w brzuch kobiety. Dodatkowa siła włożona rękami miała być odpowiedzią za ten cios, który otrzymałem wcześniej. Chciałem pokazać, że sam też posiadam całkiem dużą siłę? Cóż...chyba już to zrobiłem, ale tak drugi raz nie zaszkodzi, prawda?
Sparowałem cios, pozwalając się mu ześlizgnąć z bokuto obok mnie, nie czyniąc mi najmniejszej krzywdy. Zamachnąłem się, by wykonać kolejny kontratak, wymierzony w to samo miejsce co wcześniej, jednak w połowie ciosu zmieniłem trajektorię ruchu, ostatecznie nie chcąc robić kobiecie jakiejś większej krzywdy. Poskutkowało to utratą impetu jak i celności. Uderzenie, które na samym początku miało powalić przeciwnika, w końcowym swoim ruchu było ledwo pchnięciem, niczym zaczepka do wspólnej zabawy. Oczywiście, o ile najpierw trafi.
Dostrzegłem jej zamiar w odpowiedniej chwili, by móc odskoczyć w bok. Była o kwestia paru centymetrów, jeśli bym się o niej pomylił, to zostałbym powalony nawet pomimo mojej reakcji. Kolejny błąd, kolejna niedoskonałość. Byłem na siebie zły, co przeniosło się na siłę mojego ciosu. Skorzystałem z faktu, że kobieta zmniejszyła dystans pomiędzy nami. Zamachnąłem się zza głowy i wycelowałem prosto w jej głowę. Skoro ona zamierza mnie atakować poniżej pasa, to ja nie zamierzam być jej dłużny. Prosty, silny cios, bez śladu litości.
z/t
Before what? #9C917D
Nie możesz odpowiadać w tematach