⠀⠀Pamiętajcie, że droga zabójcy demonów nie będzie prosta. Będziecie musieli myśleć i działać błyskawicznie, a jednocześnie nie dać się ponieść emocjom i odruchom. Pośpiech jest złym doradcą. W walce mieczem i oddechem odpowiednio wyszkoli was Daisuke. Ja za to przekazuję wam coś, czego nie może was nauczyć nawet Hashira Błyskawicy. Formę ostateczną - Kaminari no Kokyu, Ougi, Rei no kata: Raijin!
⠀⠀Zasada by ją opanować jest całkiem prosta. To zabawne, bo stoi trochę w sprzeczności ze wszystkimi innymi formami. Kiedy skoncentrujecie swój oddech i poczujecie, że zbliża się moment uwolnienie tej siły w jednym, błyskawicznym cięciu... Musicie zatrzymać tę siłę w sobie. Wiem, że brzmi to jak szaleństwo. Ale to jedyny sposób byście opanowali tę formę. Nie będzie to łatwe, a wasze ciała szybko zaprotestują. Skóra się przepali, mięśnie rozerwą a kości skruszeją. Zabłyśniecie jasno i gwałtownie niczym błyskawice, ale równie szybko zgaśniecie. Nigdy nie śpieszcie się z użyciem tej formy. Jeśli już z niej skorzystasz - musisz zakończyć walkę. Potem nie będziesz w stanie nic zrobić poza błaganiem w myślach, by ból w końcu zniknął. Ale kiedy wszystko inne zawiedzie, nie bójcie się po nią sięgnąć.
⠀⠀Po dłuższej chwili blask bijący ze zwoju przygasł, a znaki zniknęły, tym razem nie zostawiając po sobie nawet śladu...
⠀⠀
⠀⠀
W tym wszystkim jednak w jego pamięci cały czas widniały miejsca, za którymi tęsknił. Jednym z nich był właśnie Karesansui. To w tym miejscu Hayato często spędzał czas po swoich treningach, starając się zebrać myśli i się uspokoić. Było to też świetne miejsce do medytacji i rozmyślań na temat swojej przyszłości.
Nic więc dziwnego, że kiedy tylko Kama znów zawitał do Yonezawy, postanowił odwiedzić jedno ze swoich ulubionych miejsc. Po przekazaniu Ne listy potrzebnych przedmiotów i podaniu miejsca, z którego je odbierze - od razu ruszył do kamiennego ogrodu. Kiedy się tam znalazł zobaczył, że miejsce jest całkowicie opustoszałe. Było to prawdopodobnie spowodowane aktualnie trwającymi szkoleniami. Tym lepiej dla mnie pomyślał Kama, który ruszył już w jedno z zacienionych miejsc ogrodu. Kładąc swoją katanę obok, usiadł pod jednym z nielicznych drzew i oparł się o jego konar. Relaksując się czekał na zamówione przez siebie rzeczy. Oh, gdyby tylko wiedział kto miał mu je dostarczyć...
Zapisane na kartce miejsce transakcji na pierwszy rzut oka nie sprawiło, że połączyła tak zwane kropki w tak zwany szlaczek. Po prostu nie zaprzątała sobie głowy możliwymi podobieństwami, które pojawiały się w związku z tym zadaniem. Nawet jakoś poważnie się nie spieszyła, ponieważ wszystkie swoje obowiązki na ten dzień zakończyła i finalnie musiała jedynie przejść się po rannych zabójcach, którzy leżeli w domu medyka. Ale to później, zdecydowanie później.
Poprawiła sobie worek na ramieniu i zatrzymując się na skraju dachu spojrzała na czekającą w ogrodzie osobę. Przechyliła lekko głowę na bok.
— To nie może być, on... co nie?
Chłopak bardzo rzadko pojawiał się w Yonezawie, co nie umknęło uwadze Akiry, jednakże nie mogła go za to winić. Miał swoje obowiązki, ciągłe misje i tak dalej... Nie wymagała od niego, chociażby kilkuminutowych wizyt. Nie była taką osobą, a jednak jego widok od razu sprawił, że coś się w niej zagotowało. Jak w dniu, kiedy tupnęła nogą i odwróciła się na pięcie, by odejść w niezgodzie. Westchnęła cicho.
Nie mogła tak stać jak słup soli, więc grzecznie, zachowując powagę i starając się nie ukazywać zbyt wielu uczuć (no bo jednak, była nadal na niego zła), podeszła do niego opuszczając worek na ziemię.
— Postanowiłeś się w końcu pojawić? — czuć było w jej głosie nutkę bólu i goryczy. Nawet gdy próbowała zachowywać się nadal profesjonalnie, nie pozwalając wylewać się swoim emocjom tak zagryzła wargę i odwróciła wzrok.
— Twoje zamówienie. Możesz sprawdzić, jak nie jesteś pewien, czy wszystko się w nim znajduje — czy miała jaja zapytać czemu tak rzadko jednak bywa w Yonezawie? Czy postanowił na stałe się od niej odwrócić i dlatego do niej nie przychodził? Czerwone oczy zaszkliły się przez te myśli, a gęsta, prosta grzywka zakryła je, gdy Akira opuściła lekko głowę.
Głuche uderzenie worka o ziemię wyciągnęło go z fazy snu. Kiedy jednak usłyszał TEN głos zaczął się zastanawiać czy, aby na pewno nie jest to sen na jawie. Otworzył oczy i zobaczył kobietę, z którą przez wiele lat łączyła go bardzo osobliwa relacja. Żadne z nich nie było jednak w stanie określić swoich uczuć, dlatego też ich ostatnie spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych.. przynajmniej dla Hayato.
Słysząc pytanie kobiety podniósł się z ziemi i stanął przed nią. Był od niej znacznie wyższy, ale nawet z takiej pozycji mogła zobaczyć znany sobie szkarłat jego oczu.
- Nie miałem ostatnio w ogóle czasu. Od momentu kiedy tylko wróciłem z ostatniej misji to ciągle podróżuję między Nagoją a Edo... - Wydawało się, że chciał kontynuować swoją wypowiedź, ale zamilkł. Czyżby ta kobieta działała na niego aż w tak wyjątkowy sposób? A może to po prostu poczucie, że ta relacja w dużej mierze zależy też od niego? - Wiem, że jest tam wszystko co powinno się znaleźć Aki. W końcu obydwoje wiemy, że jesteś skrupulatna w tym co robisz. - Na twarzy mężczyzny pojawił się delikatny uśmiech. Co teraz? Jaką decyzję podjąć?
Hayato wydawało się, że spędził długie godziny na rozmyślaniu swojego kolejnego kroku, chociaż minęły zaledwie ułamki sekund. Spojrzał w oczy swojej partnerki: - Jak Ci się tu żyje? Pamiętam, że kiedyś dużo razem podróżowaliśmy - narzekałaś wtedy na to, że kazałem Ci spać po lasach i polach. - Zaśmiał się delikatnie. - Łóżka w Yonezawie są wygodniejsze?
Chciał zaczął znów... małymi kroczkami. Tak, aby też ona czuła znów komfort z tej relacji.
Nie było mu jednak dane usłyszeć tego co kobieta miała do powiedzenia. Stała niczym słup soli, nie mogąc wykrztusić z siebie ani jednego słowa. - Wszystko się zgadza. - rzekł Kama podnosząc torbę ze swoim zamówieniem. - Dziękuję. - Rzucił zmierzając do wyjścia z Yonezawy.
z/t
Pierwsze dźwięki nie zdołały w pełni przebić się przez jej otępiałą podświadomość. Zarejestrowała je mimowolnie, ale nie rozpatrzyła ich w kategorii zagrożenia, więc zostały zwyczajnie zignorowane. Nie ustały jednak, a w ostateczności przybrały na głośności i intensywności, co poruszyło w niej wrażliwe struny. Wyrwana z sennych majaków, Hiō wreszcie poderwała tułów do siadu i mrugając intensywnie rozejrzała się wokół instynktownie poszukując intruza. Nie wiedziała nawet kiedy dokładnie tanto znalazło się w jej dłoni, ale gdy tylko upewniła się, że nikt nie dybie na jej życie, zaraz wsunęła je na miejsce.
Może popadam w parano… - nie zdołała dokończyć tej myśli, ponieważ do jej uszu dotarły teraz wyraźnie wiązanki słów. Hiō potrzebowała kilku kolejnych sekund, by otrząsnąć się po drzemce, odszukać źródło hałasu i uświadomić sobie jego znaczenia, ale nastąpiło to zdecydowanie zbyt późno, ponieważ zdążyła już wtedy wychylić głowę poza zadaszenie i gwałtowny podmuch powietrza chlusnął jej prosto w twarz.
Cofnęła się odruchowo, przysłaniając usta i nos dłonią, ale ledwie zdążyła uniknąć najgorszego wietrznego pocisku, o którym wiedziała, że najprawdopodobniej ciąłby boleśnie jej skórę. Doskonale znała siłę tego oddechu i jego manifestacji, wiedziała jaką krzywdę ten żywioł potrafił wyrządzić samopas, a co dopiero pod kontrolą odpowiednich rąk. Użytkowników Kaze no kokyū nie znała zbyt wielu, a znaczną większość nich głównie z zasłyszanych plotek, tak więc wiedziona ciekawością Setsuka postanowiła ponowić próbę zidentyfikowania gościa.
Nasłuchiwała przez moment, by się upewnić, że nieznajomy skupił się teraz na prostych wymachach ostrzem i ryzyko kolejnego wykorzystania oddechu zmalało, po czym podpełzła do krawędzi dachu i wychyliła się, by zlustrować uważnie plac Karesansui. Wyglądało jednak na to, że ofiara jej zainteresowania cofnęła się na taras, co jej bynajmniej nie zniechęciło; Stesuka chwyciła dłońmi rant podłoża dla zachowania równowagi i wysunęła się dalej, by móc zerknąć do środka. Trenującego mężczyznę rozpoznała dopiero po chwili, bo i nie miała wcześniej okazji go spotkać, tak więc mogła posiłkować się jedynie posiadanymi informacjami i prostą dedukcją. Podejrzewała, że to Kama Hayato we własnej osobie.
Któż by się spodziewał.
Nie chcąc zakłócać jego treningu, Hiō wycofała się z zamiarem opuszczenia miejscówki. Którejkolwiek drogi by jednak nie obrała, musiałaby skakać po dachach lub zostałaby zwyczajnie zauważona. Rekreacyjne przesiadywanie na zadaszeniu to jedno, ale kicanie między budynkami jak jakiś skrytobójca to zupełnie co innego. Setsu westchnęła ciężko, ponieważ zamierzając zachować przynajmniej jakieś pozory godności mogła obrać tylko jedną ścieżkę, a ta prowadziła na parter. Nie zwlekając dłużej zeskoczyła w dół i chwytając dłonią krawędź dachu zmieniła miejsce lądowania tak, by zatrzymać się na deskach, a nie na piasku. Ugięła lekko kolana i Ryūjin jej świadkiem, że dostrzeżenie nadchodzącego ataku było bardziej efektem szczęścia niż umiejętności, bo przed skokiem nie usłyszała, by drugi zabójca się przemieszczał. Ekspresowe dobycie tanto było już jednak efektem wypracowanych przez lata szybkości i zręczności, które pozwoliły jej odbić zbliżające się do jej głowy ostrze na czas. Siła uderzenia była jednak na tyle silna, że musiała odskoczyć, by się nie przewrócić.
— Łoo, spokojnie, tygrysie — wysapała, unosząc doń w poddańczym geście, aby dac do zrozumienia, że nie ma złych zamiarów. Nie była pewna czy jego atak był efektem przypadku czy też reakcją na jej niespodziewane pojawienie się, więc chciała jak najszybciej wyjaśnić nieporozumienie.
— Bogowie — mruknęła podnosząc się do pionu i poruszając lekko obolałym nadgarstkiem. — To było... — mocne, paskudne, przerażające — ...niespodziewane — dokończyła i zaśmiała się mimowolnie.
Na uzupełnienie listy, którą przygotował potrzeba było trochę czasu. Dlatego też Hayato postanowił wykorzystać go na nic innego jak trening. W swojej posiadłości, która znajdowała się w Edo posiadał co prawda plac treningowy. Niestety ograniczenie związane z przestrzenią i osobami postronnymi hamowało jego zapędy co do przekraczania własnych granic. Tutaj jednak było inaczej. Całe to miejsce przygotowane wręcz było do tego, aby używać swoich zdolności na pełnych obrotach. Tak właśnie miał zamiar „zabawić” się młody zabójca.
Duże krople potu spływały z jego ciała i miotały się po całym pomieszczeniu kiedy raz za razem używał poszczególnych form swojego oddechu. Z powodu swojej dużej ofensywy, techniki te niosły za sobą ogromne obciążenie dla organizmu. Dlatego też tak ważne było, aby zabójcy wiatru zawsze pozostawali w dobrej formie. Wiązało się to niestety z ciężkimi, wielogodzinnymi treningami, podczas których ich ciało wypłukiwało z siebie niemalże wszystkie sole mineralne.
W końcu nadeszła chwila wytchnienia i Kama przeniósł się z wykonywania form to przypomnienia ciału podstawowych pozycji w sztuce samurajskiej. Było to ważne ćwiczenie, gdyż dzięki niemu organizm i mięśnia cały czas zapamiętywały odpowiednią motorykę. Wysiłek fizyczny był tu minimalizowany na rzecz odpowiedniego skupienia.
Z czasem Hayato zaczął słyszeć rzeczy, których się nie spodziewał. Ktoś znajdował się na dachu. Było to o tyle dziwne, że zazwyczaj zabójcy nie poruszali się po zadaszeniach budynków. W końcu Yonezawa była ich bezpieczną przystanią, a co za tym idzie mogli na spokojnie poruszać się stworzonymi do tego ścieżkami. Czyżby to był demon? Kama zastanawiał się jednak skąd mógłby on się wziąć w takim miejscu? Przecież dostanie się tutaj pomiotów Muzana było wręcz niemożliwe. Nie tylko przez zawiłość dróg, ale także z powodu mnogości wisterii, która otaczała cale góry.
W końcu nastał moment, w którym istota ruszyła z dachu. Hayato postanowił nie być dłużnym. Korzystając ze swojego refleksu, niemalże od razu wyskoczył w stronę swojego celu zamachując się kataną. Uderzenie stali rozbrzmiało w pomieszczeniu, a Kama dziękował w duchu bóstwom, że odwiodły go od pomysłu, aby na wejście użyć oddechu.
- Nie pomyślałaś, że może być to trochę niebezpieczne zakradać się do zabójcy kiedy ćwiczy? Mogłem Ci zrobić krzywdę. – rzucił do siedzącej na ziemi kobiety. Nie czekając jednak na odpowiedź, od razu wyciągnął w jej stronę swoją wolną dłoń. – Chodź, pomogę Ci wstać. Kiedy kobieta w końcu podniosła się z ziemi, Hayato kontynuował: - Niespodziewane? Niespodziewane było to, że słyszałem Cię od dobrych pięciu minut i zastanawiałem się jakim cudem znalazł się tutaj demon. Jesteś pewna, że wszystko w porządku? – Czy ktoś zauważył, że cały czas trzymają się za dłonie?
— Nie pomyślałeś, że gdybym faktycznie próbowała się zakraść to nie zdradziłabym tak łatwo swojej pozycji? — odparła, odbijając w ten sposób piłeczkę, choć w jej głosie nie sposób było doszukać się żadnej złośliwości. To było zwykłe, proste pytanie. Z drugiej strony, gdyby faktycznie była demonem, takie zachowanie byłoby z jego strony jak najbardziej wskazane.
— Mogłeś, ale nie zrobiłeś — zauważyła, zaraz nieco poważniejąc. Ostatecznie ona także była zabójcą i gdyby taki cios, nawet niespodziewany, wyrządził jej faktycznie jakąś większą krzywdę chyba spaliłaby się ze wstydu. Obolały nadgarstek był jedynie efektem braku wcześniejszego rozgrzania. — Uznałam, że ucieczka po dachach byłaby bardziej podejrzana niż zejście na ziemię — dodała w ramach wyjaśnienia i wsunęła ostrze, które do tej pory zaciskała w lewej dłoni, z powrotem do pochwy. Kiedy tak o tym pomyślała, może faktycznie lepiej by było, gdyby najpierw dała znać albo chociaż odezwała się słowem?
— Tak, w porządku — zapewniła, po czym odwróciła głowę i ziewnęła głośno, odruchowo zakrywając usta wolną ręką. Prawą wciąż przytrzymywała bezwiednie dłoń towarzysza. — Obudziłeś mnie i… — urwała, bo kiedy chciała odgarnąć kosmyk włosów z czoła coś ograniczło jej ruchy. Zamrugała zaskoczona i przeniosła spojrzenie na ich uścisk, ale zamiast zamiast od razu gwałtownie wyrwać palce, po sekundzie zastanowienia zacisnęła je nieco mocniej i potrząsnęła męską dłonią, a dopiero potem ją uwolniła. — Miło cię wreszcie poznać — oznajmiła i w końcu doprowadziła do ładu fryzurę, tym samym odsłaniając czerwony placek na prawym policzku, który musiał odbić się na jej skórze podczas snu, a o istnieniu którego nie miała zielonego pojęcia.
— To był dobry cios, tak swoją drogą — pochwaliła, odsuwając się o krok i przeciągając leniwie, póki zastałe kości nie wskoczyły na swoje miejsce. Teraz, kiedy już na siebie wpadli, pomysł o szybkiej ucieczce odszedł w niepamięć.
Czy faktycznie nie zrobi jej krzywdy? Miał taką nadzieję. Uderzenie, które wyprowadził faktycznie było trochę wytłumione, ale siła odrzutu mogła zrobić swoje. Niemniej jednak na słowa kobiety i jej zapewnienie, że wszystko jest w porządku, mógł odetchnąć z ulgą. Wszystko jednak zaczęło nagle wracać do dziwnej rzeczywistości: - Chwila, co? Spać? – Spojrzał do góry i wbił wzrok w strop, udając że stara się patrzeć przez niego: - Zniszczyli Ci pokój? Doprawdy ciekawe miejsce na sen. Prędzej spodziewałbym się, że ktoś zdrzemnąłby się w gronie nieopodal… Sam swojego czasu miewałem tam drzemki.
Z pobieżnego zamyślenia wybiło mężczyznę poruszenie jego dłonią, a także słowa wypowiedziane przez kobietę. Hayato spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem: - …Ciebie również miło poznać. Nazywasz się…? I przepraszam, ale muszę zapytać… Dlaczego to brzmiało jakbyś chciała poznać mnie już od jakiegoś czasu? – Ślepia Kamy dalej wlepiony były w kobietę. Skonsternowanie na jego twarzy wyraźnie wskazywało, że ciekaw był co kryło się za słowami kobiety.
Prychnęła na słowa Kamy, ostatecznie uznając, że najlepiej będzie potraktować je jako zwykłe stwierdzenie faktu, a nie żaden zawoalowany komplement. Chociaż nie wykluczała, że nie posiadanie aparycji debila mogło uchodzić w pewnych kręgach za największą cnotę.
— Tak? — podążyła za jego spojrzeniem i teraz oboje wpatrywali się w sufit. Cóż, dla niej było to miejsce tak samo dobre, jak każde inne. Zaraz jednak potrząsnęła głową i uniosła nieznacznie kącik ust na uwagę chłopaka. — Cóż, jestem w stanie zasnąć niemal wszędzie, więc nie robi mi to szczególnej różnicy. Odpoczywam, kiedy tylko mogę — odparła w odpowiedzi i przyjrzała się towarzyszowi nieco uważniej. Czy właśnie taki obraz jego osoby tworzyła we własnej głowie, kiedy docierały do niej plotki i opowieści na jego temat? Nie, zdecydowanie nie…
— Hiō Setsuka — przedstawiła się od razu, kiedy dopytał, bo w tej sytuacji nie miała żadnego powodu, aby posługiwać się zmyślonymi pseudonimami. Teraz już pewnie byliby w stanie się wzajemnie rozpoznać pomimo takich zabiegów.
Jego kolejne pytanie było jak najbardziej na miejscu. Miał rację, chciała go poznać już od jakiegoś czasu, aby zweryfikować posiadane informacje, ale nie krył się za tym żaden ukryty motyw, dlatego w pierwszym odruchu wzruszyła nieznacznie ramionami.
— Cóż, na temat niektórych twoich dokonań krążą w Yonezawie plotki. Zabójcy gadają, pewnie zdajesz sobie z tego sprawę — mruknęła i uniosła brew, dając tym samym do zrozumienia, że raczej nie uwierzyłaby, gdyby temu zaprzeczył. — Niektórzy są gorsi od bab na targowiskach i często wyolbrzymiają — dodała, szukając wzrokiem miejsca, w którym mogłaby usiąść. Z braku lepszych opcji oparła się plecami o drewniany słup werandy i skrzyżowała ręce pod biustem. — Byłam po prostu ciekawa jak wyglądasz. Jesteś trochę niższy niż myślałam — skomentowała nieco zaczepnie, z lekkim rozbawieniem obserwując jego skonsternowaną minę.
— To właściwie tyle… Wybacz jeśli spodziewałeś się jakiejś teorii spiskowej albo napalonej fanki, która chciała prosić o podpisanie jej nichirin — parsknęła, ewidentnie rozbawiona taką perspektywą.
- Nie myślałaś, że może być to po prostu jakieś schorzenie? W końcu to nie jest nic normalnego, aby zasypiać kiedy się tylko chce. - Słowa wypowiedziane przez hipokrytę. Hayato również nie miał najmniejszych problemów z zasypianiem w przeróżnych miejscach. Prawda jest taka, że jedyne czego było mu potrzeba to miejsce, w którym mógłby posadzić tyłek - chociaż prawda jest taka, że nierzadko i bez tego się udawało. - Tak czy siak, każdy ma jakiś talent, nie nieprawdaż? - rzucił z lekko zadziornym uśmiechem na twarzy. - Miło mi Cię poznać w takim razie Setsuka. - dokończył, zmierzając w stronę swoich rzeczy.
Dzięki małej odległości mógł na spokojnie uczestniczyć w konwersacji, ogarniając się jednocześnie po tym osobliwym treningu. Okazało się jednak, że przywrócenie się do porządku będzie musiało chwilę zaczekać. - O moich dokonaniach? - zapytał białowłosy, trzymając na swojej głowie ręcznik. - O czym takim gadają? Jestem tego wielce ciekaw. - Kawałek materiału przeniósł się na klatkę piersiową. - Zgadzam się z Tobą. Nawet w naszych szeregach znajda sie osoby, dla których plotki to coś bez czego nie potrafia żyć. Gorzej kiedy te informacje przestają mieć jakikolwiek związek z prawdą, nie uważasz? - Po tych słowach odłożył ręcznik i zaczął powoli się ubierać.
Katana i wakizashi znów znalazły się pewnie przy pasie, a Hayato w końcu poczuł się kompletnie ubrany. W międzyczasie usłyszał opinię kobiety na temat swojego wzrostu. Zdziwiło to trochę mężczyznę. Miał niemalże 190 centymetrów wzrostu, a co za tym idzie był jednym z wyższych zabójców, jak i japończyków. Niemniej jednak kobieta stwierdziła, że mógłby być jeszcze wyższy. Używając swoich szkarłatnych oczu, Hayato zlustrował kobietę od dołu do góry i zatrzymał się na jej ślepiach: - Wtedy musiałabyś wyginać szyję tak, że patrzyłabyś niemalże jedynie w niebo. Nie uważasz, że byłoby to całkowicie niepraktyczne? i niestety - nie mam dłuta, które pozwoliłoby mi podpisać Twoje ostrze. - zaśmiał się. Trafiła mu się dziś osobliwa duszyczka do rozmowy.
— Czy ty właśnie zasugerowałeś, że jestem jakaś… nienormalna?
Dłoń, którą zaraz przycisnęła do piersi sugerowała, że poczuła się tym dotknięta do żywego, ale nie trwało to długo nim jej usta drgnęły i w końcu roześmiała się, zdradzając tym samym, że tylko się z nim droczy. — Chyba tak… — zgodziła się w kwestii wyjątkowych predyspozycji. — A jaki jest twój talent? — zapytała, spoglądając na niego spod lekko uniesionych z ciekawości brwi.
Kiedy samuraj cofnął się w kierunku swoich rzeczy, Setsuka śledziła go uważnym, wyostrzonym spojrzeniem, rejestrując każdy ruch. Budowa i sposób poruszania wojownika mogły wiele powiedzieć o jego sposobie walki, a że miała już wcześniej przyjemność asystować użytkownikowi wiatru, zabójczyni mimowolnie porównała go ze stylem Kamy.
— Uważam — potwierdziła i skinęła głową. — Właśnie dlatego chciałam przekonać się osobiście — przypomniała, postanawiając jednocześnie nie udzielać mu oczekiwanej odpowiedzi na pierwsze pytanie. Ostatecznie czy nie zaliczyłaby się wtedy do zacnego grona wspomnianych plotkarzy? — W takim razie powinieneś nadstawić czasem własnych uszu i przekonać się osobiście — zasugerowała, ale nie była to z jej strony żadna złośliwość, bardziej mały kaprys, bo Hayato wydawał się autentycznie zaciekawiony i obieranie drogi na skróty jakoś jej do niego nie pasowało.
Jej wzrok przesuwał się po jego ciele bez nachalności, bo oceniała go w kategoriach wojownika, a nie obiektu zainteresowania, chociaż skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie odnajduje w tym żadnej innej przyjemności. Jej oczy mimowolnie skupiły się na moment na wzorach zdobiących jego odkrytą skórę.
— Metsu — powtórzyła miękko na głos, ale nie zapytała o dokładne znaczenie tatuażu, ponieważ męskie plecy zasłonił zaraz materiał odzienia i Setsu nie miała szansy przyjrzeć się liniom lepiej, by upewnić się, że faktycznie dobrze je odczytała.
Zamiast tego wysłuchała białowłosego uważnie, po części przyznając mu rację. Nie chodziło zresztą o to, że te kilka centymetrów więcej dodałoby mu uroku, a o to, że z niektórych zasłyszanych historii wynikało, że był bohaterem o ogromnych gabarytach, dlatego odruchowo wyobraziła go sobie jako autentycznego kolosa.
— Bynajmniej — odparła z pewną nonszalancją. — Są sposoby, by nawet na takiego giganta móc patrzeć z góry — zauważyła z zaczepnym uśmiechem. — Wystarczy sprawić, by padł ci do stóp — dodała i zaraz zawtórowała mu śmiechem.
Potrząsnęła głową i odruchowo odgarnęła z twarzy kosmyki, które pod wpływem ruchu opadły jej na czoło.
— W takim razie może od dziś warto byłoby mieć je przy sobie, by nie przegapić żadnej okazji — zasugerowała i odepchnęła się od drewnianej podpory, by leniwym krokiem skierować się do wyjścia. Nie zamierzała się śpieszyć i w następnej chwili obróciła się ziwnnie tyłem do kierunku marszu, splatając dłonie za plecami.
— Wygląda na to, że skończyłeś… Chodź, tygrysie — zachęciła skinieniem. — Obiecuję, że odprowadzę cię bezpiecznie pod kwatery na wypadek, gdyby faktycznie czaił się tu jakiś demon — oznajmiła, wykrzywiając wargi w bezczelnym uśmiechu, zupełnie nie przejmując się tym, że po pierwsze - taka propozycja z ust kobiety nie wpisywała się raczej w standardowe zwyczaje i po drugie - gdyby faktycznie doszło do walki, to raczej Kama skradłby całe przedstawienie dla siebie.
Sesja wciąż może być kontynuowana w dziale z retrospekcjami, który znaleźć można tutaj.
"Jeśli nie chce się martwić śmiercią ukochanego, to lepiej go nie mieć... Albo nie zabierać mu wisterii z piersi."
Po drobnej ciszy odparła od niechcenia:
- Pewna Sayaka wolała mieć silnego faceta, tylko po to by był jej osobistym ochroniarzem... Jednak nie gadajmy już więcej o jakiś durnych sercowych sprawach.
Jeśli to faktycznie działa jak dźwięk to drgania, to może faktycznie jest w stanie to osiągnąć. Potrafiła z dźwięku oceniać odległość pomiędzy obiektami w średniodalekiej odległości. Sposób chodzenia, jeśli jest w ruchu. Może jeśli się skupi, będzie w stanie również wykryć obiekty, które lecą w nią. Nie zawadziło to sprawdzić, jeśli miała okazję
W ciemności próbowała dostrzec obecną pozycję Yony. Jej oddech jej ruchy. Po chwili usłyszała, jak coś opada i podnosi się kilkukrotnie opadając na skórkowatą powierzchnie. To musiał być przedmiot do rzucania. Chyba kamień pewności niestety nie miała.
Lecz nagle gdzieś zniknął i Tatsu niemal nie zauważyła dokąd. Instynktownie zrobiła jeden krok do tyłu. Bardziej pod wpływem intuicji aniżeli wyczucia czegokolwiek. Tym samym uniknęła bez problemu pierwszy z kamiennych pocisków.
- Miałam więcej szczęścia, niż zmysłu.
Odparła otwarcie Tatsu obracając się idealnie w kierunku miejsca, w którym znajdowała się Yona. Szykując się na kolejnego kamulca.
Tatsu wsłuchiwała się powoli w jego brzmienia. Słysząc wpierw wyraźny dla niej dźwięk upadku na jej rękę, by wyłapać zaraz potem ledwie słyszalny świst powietrza. Gdy rudowłosa zdecydowała się rzucić w nią kamieniem, broniąca się zabójczyni była na niego gotowa bardziej niż wcześniej. Dalej nie była w stanie dostrzec go w locie, jednak mając pewność co do potencjalnego momentu rzutu, wystarczyło jedynie ruszyć swą kusarigamą, w dość spokojnym ruchu, by odbić go w bok.
- Jeśli potrzebujesz zmniejszenia dystansu, nie bój się o nią prosić. - rzekła łowczyni kamienia, szykując swe ostrze do kolejnego uderzenia. Nie dostrzegła zbyt wielkiej poprawy, jednak była świadoma, że z jej obecnej pozycji niewiele jest w stanie dostrzec.
Kostki:
Atak 1: 3, Atak 2: 3
- Jeśli chce rzucić kulą szybciej i silniej... staram się rzucać całym ciałem, nie tylko rzucającą nią ręką.
Kostki:
Atak: 11
- Dobrze... Jeszcze raz...
- Potrzebuję więcej kamieni, uważaj, podchodzę - powie po chwili i zacznie się przybliżać, cicho, jakby się skradała - Wyciągnij rękę, jak będę blisko.
Potrzebowała chwili na przystosowanie się do tej anomalii, jednak na szczęście Yonie również się nie śpieszyło. Gdy rzuciła pierwszym kamieniem, z niewiarygodną lekkością odbiła zagrażający jej pocisk. Powtarzając ten manewr z niewiarygodną łatwością, wraz z nadejściem drugiego zagrożenia.
Ciemnowłosa wzięła dość głęboki wdech mówiąc:
- Może trochę mnie poniosło...
Skupiając się nad obroną przed kolejnym potencjalnym atakiem. Odzyskując powoli kontrolę nad najbliższym otoczeniem...
Nie możesz odpowiadać w tematach