Mori już któryś raz prawie z rzędu odbiła się od kogoś idącego po ulicy. Nie potrafiła się skupić — wszędzie ludzie, hałas, a do tego hipnotyzujący wręcz księżyc. Przeklinała, rozpychała się łokciami, do tego raz na jakiś czas sięgała dłonią do niesionego na plecach tobołka, aby upewnić się, że nikt nie próbował jej okradać. Rozglądała się dookoła, próbując wyłapać jakikolwiek nienaturalny gest, który skłoniłby ją do podejrzewania, że ma do czynienia z jednym z potworów. Przez ramię przeciągnięty miała wystający z plecaka fragment łańcucha, dzięki czemu z łatwością mogła dobyć broni w każdej chwili. Rzecz jasna, wolała tego nie robić: wcale nie marzyła jej się ucieczka przed policją.
Po raz kolejny wpadła komuś na plecy. Po wymianie kilku życzliwych obelg, zauważyła, że stała w tłumie większym niż dotychczas. Zbiorowisku, które nie ruszało się w żadnym kierunku, a wszyscy zwróceni byli w jedną stronę. Zainteresowana przyczyną takiego stanu przepchnęła się przez ludzi, aby wreszcie "wycisnąć" się przed pierwszy rząd.
I to było to!
Naprzeciwko niej stało dziecko, prezentujące zebranej gawiedzi jakieś niezrozumiałe dla niej na ten moment sztuczki. Płeć nawet jej ciężko było określić, chociaż skłaniałaby się ku chłopcu. Ale jaka to była różnica, kiedy wspomniany gówniarz był cholernym demonem?!
Rozejrzała się wokoło jeszcze raz i westchnęła głośno, świadoma, że za wyjęcie broni w tym miejscu mogłaby szybko dostać po łapach. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i marszcząc brwi obserwowała nieznajomego. Prędzej czy później odetnie mu ten głupi łeb.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Dziękuję, dziękuję! Takiej publiczności to ze świecą szukać! - krzyknął radośnie czując się niczym ryba w wodzie. Gdy ludność powoli zaczęła się rozchodzić, chłopak pospiesznie zebrał wszystkie swoje rekwizyty i upchnął je w skórzanej torbie, a następnie przewiesił przez drobne ramię. Zadarłszy głowę ku górze ocenił, że miał jeszcze trochę czasu nim pierwsze promienie słońca leniwie wychylą się zza nocnych chmur rozświetlając okolicę i jednocześnie niosąc ze sobą śmierć dla niego. Na samą myśl aż się wzdrygnął. Nie chciał ryzykować, dlatego też uznał, że nie będzie bezprodukcyjnie szwendał się ulicami miasta, a jedynie przejrzy tutejsze stragany w poszukiwaniu ewentualnych rzeczy, które mógłby wykorzystać w przedstawieniach na przyszłość a następnie czmychnie pospiesznie do swojej małej norki.
Z radosnym uśmiechem na twarzy i wyjątkowo w dobrym humorze ruszył przed siebie, aczkolwiek jego błogi stan nie był mu dany na długo. Im większą odległość pokonywał - tym bardziej był pewien, że ktoś za nim idzie. Początkowo próbował to zignorować i zrzucić na swe przewrażliwienie, ale po paru skrętach w przeróżne uliczki był już święcie przekonany, że ktoś uznał go sobie za cel. Kto? Złodziej? Morderca? Gwałciciel?!
Brrr, zimne dreszcze niczym stado małych myszy przebiegło wzdłuż jego kręgosłupa, a on sam nieznacznie przyspieszył, nawet nie oglądając się za siebie. Idź sobie, idź sobie, idź sobie, idźsobieidźsobie!
NIE IDZIE.
Zagryzł dolną wargę desperacko wertując myśli w poszukiwaniu jakiegoś rozwiązania. Cały czas trzymał się publicznych miejsc, więc po cichu liczył, że to zniechęci potencjalnego napastnika.
Ale nie zniechęciło.
Dobra, chrzanić to. Nie będzie przecież do końca nocy uciekał. Czas leciał, coraz bliżej świtu, a przecież nie wróci do siebie mając ogon na tyłku.
Suzume zatrzymał się nagle i gwałtownie odwrócił unosząc dłoń przed sobą i brzydko wskazując palcem na kobietę znajdującą się jakieś kilka metrów od niego. Kobietę?!
- P-przestań mnie śledzić! Sprawiasz mi tym d-d-dyskomfort! Jak nie przestaniesz, to cię zgłoszę! - krzyknął próbując brzmieć poważnie i niebezpiecznie.
Tak, próbując.
Nie do końca rozumiała, dlaczego to tyle zajmowało. Dlaczego jeszcze nie rzucił się nikomu do gardła? Jak to każdego z niecierpliwych ludzi, zaczynało ją to niezmiernie irytować.
W końcu jednak zatrzymał się. Mori automatycznie pochyliła się do przodu, jednocześnie cofając rękę, aby mieć ją bliżej broni. Jednak to, co nastąpiło po tym, sprawiło, że gwałtownie się wyprostowała. Spodziewała się chyba wszystkiego: ucieczki, ataku... ale nie tego, że posądzi ją o nękanie. Uniosła więc brwi, a następnie zmarszczyła je, spoglądając na boki, aż w końcu wracając spojrzeniem na rozmówcę.
Zaśmiała się, chwytając mocno za jego nadgarstek.
— Pojebało cię? Zgłosisz? Niby do kogo? — Uśmiechnęła się cwaniacko. Skróciła dystans między nimi i pochyliła się do przodu, przekrzywiając głowę najpierw w jedną, a potem w drugą stronę. — Do swojego demonicznego stwórcy? Jak on się tam nazywa..? — dodała półszeptem, wprost do jego ucha.
Wykorzystała moment, aby puścić jego rękę i złapać za kołnierz szaty, aby potrząsnąć nim.
— Wiem, czym jesteś, gówniarzu — warknęła, popychając go do tyłu. — Ale zanim upierdolę ci ten głupi łeb, może wyjaśnisz mi, co zrobiłeś tamtym ludziom?
Jako niekoniecznie rozrywkowa osoba nie była w stanie uwierzyć, że te zachwyty, które wydobywały się z ust publiczności chłopaka mogły być szczere. Uznała więc, że wykorzystał którąś ze swoich specjalnych zdolności, aby omamić mieszkańców Nagoi.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Z-zostaw mnie, ty okropna, wielka babo! - krzyknął nie przestając nawet na moment szamotać się z tą wielką, stojącą na dwóch nogach samicą makaka. Całe zamieszanie chcąc czy też nie, przykuło uwagę przechodniów, którzy zatrzymawszy się, by dostrzec co się dzieje zaczęli szeptać między sobą. Z ich perspektywy zapewne cała sytuacja wyglądała dość komicznie, gdzie to kobieta szarpała i napastowała niższego od niej chłopaka, być może młodszego brata bądź niedoszłego kochanka.
Gdy wreszcie Suzume zdobył nieco wolności, odskoczył od niej na odległość dwóch metrów i spojrzał w jej oczy niczym wystraszone jagnię rzucone przed oblicze wielkiego tygrysa.
- Zero taktu i wychowania! Nie tylko wyglądasz jak makak, ale również tak się zachowujesz! - krzyknął w jej stronę jednocześnie poprawiając zmiętolony przez nią materiał.
- I co im zrobiłem? Hmpf, starasz się mnie obrazić? Jestem Suzume, iluzjonista! - odpowiedział jej wyraźnie nadąsany, kończąc otrzepywać ubranie z niewidzialnego kurzu. Odgarnął na bok jasne, przydługawe kosmyki włosów po czym skrzyżował ramiona na szczupłej klatce piersiowej wyglądając teraz niczym obrażony na świat szczeniak.
- Po prostu dałem przedstawienie. Nigdy na takim nie byłaś? O matko... serio nic takiego nie widziałaś? - przewrócił oczami a jego ręce opadły wzdłuż jego ciała.
- Doooobra, niech będzie. Zademonstruję ci. Gotowa? O, ta-da! - nagle z jego rękawów wyłoniły się kwiatki a gdy pstryknął palcami - zmieniły się w konfetti. Wyprostował się dumne ze swego malutkiego pokazu, podbierając biodra obiema rękami, jakoby czekał na jakieś komplementy ze strony kobiety.
- Widzisz? Mówiłem ci, że jestem iluzjonistą- - jego słowa utonęły w głośnym płaczu małej dziewczynki, która nagle przylgnęła do jego nogi, wciskając czerwoną i opuchniętą od płaczu twarz w materiał jego ubrania.
- Co-co-co jest? - chłopak zerknął z góry wyraźnie skondensowany zaistniałą sytuacją, po chwili jednak rozpoznając w małej jedną z wielu dzieci ze swej niedawnej widowni.
- Panie izunisto, izunisto! Nie wiem gdzie moja mamusia! - powiedziała dziewczynka zaciskając mocniej grubiutkie paluszki. Odwróciła głowę i spojrzała na Mori, po czym jeszcze bardziej się rozpłakała.
- Ta ciocia jest zła? Że cię biła? - zapytała wskazując wskazującym palcem na kobietę.
- Woah, nawet dzieci się ciebie boją. - Suzume schował usta za rękawem i zachichotał, a w jego oczach można było dostrzec wyraźnie lisie zadowolenie.
- Dobrze, dobrze. Znajdziemy twoją mamusię, tylko nie płacz. O, co to masz za uchem? - zapytał sięgając za małe ucho dziewczynki i wyciągnął zza niego pojedynczego kwiatka. Czerwone oczy dziewczynki rozszerzyły się a potem zaśmiała się radośnie łapiąc za kwiatka.
- Nie stój tak i przydaj się na coś. Jesteś babą, wiesz jak zajmować się dziećmi, nie? - szepnął w stronę kobiety wskazując ręką, aby podeszła bliżej do nich.
— Morda, śmieciu — fuknęła. I nie była to jedynie reakcja na jego obraźliwe przytyki, bo także zwyczajne wyzwisko odnoszące się do rasy jego oraz jego pobratymców.
Ponieważ chłopak się odsunął, Mori podeszła do niego o kolejny krok, sięgając dłonią do broni. Oficjalnie nie mogła jej użyć w obecności innych obywateli miasta, ale chciała być gotowa do obrony, gdyby jej rozmówca zdecydował się na konfrontację.
— W sumie... to tak — potwierdziła, odnośnie pytania o chęć obrażenia go. Wzruszyła ramionami, jakby to nie był jej wybór. A w zupełności był. — Iluzjonista? — dopytała po chwili, marszcząc brwi. Kiedy Suzume postanowił zademonstrować jej swoje umiejętności, a z jego rękawa zaczęły wydostawać się przedmioty, Mori cofnęła się o krok, z odruchu prawie wyjmując broń. Gdy skończył, zamrugała kilka razy i wyprostowała się, z widocznym niezadowoleniem na twarzy. — Może pomogę ci wykonać sztuczkę ze zniknięciem w promieniach słońca? Jestem przekonana, że niewielu miało już możliwość zobaczyć ją. Zostałbyś zapamiętany być może nawet na wiele lat...
Kiedy mówiła, co jakiś czas robiła niewielki krok do przodu. W międzyczasie nawet rozłożyła ramiona, jakby próbując pokazać w ten sposób czystość swoich intencji.
Wtem, między nimi pojawiło się jakieś dziecko. Nishiōji zamarła w bezruchu, zastanawiając się, czy to kolejna sztuczka poznanego demona-iluzjonisty, czy też rzeczywisty człowiek z krwi i kości. W tym momencie mało kto domyśliłby się, że kiedykolwiek miała ona własne dzieci — nie dbała bowiem o żadne inne niż swoje własne. Żeby nie powiedzieć, że te inne jej absolutnie nie obchodziły.
— I, że co? Że niby mam uwierzyć, że to nie jest kolejna z twoich sztuczek, zapchlony demonie? — warknęła, znowu skracając dystans między nimi. — I, że chcesz jej pomóc, a nie opierdolić razem z jej ewentualną matką, kiedy tylko znikniecie mi z oczu? — dodała półszeptem, nachylając się do chłopaka.
Zerknęła w dół, na dziewczynkę, a następnie znów złapała Suzume za nadgarstek i kiedy to nie patrzyło, uderzyła lekko jego dłonią dziecko. Chciała mieć pewność, że nie jest jedynie niematerialną zjawą w jej oczach, a przy okazji nie być posądzoną o fizyczną przemoc nad nieletnimi.
— Czego ty chcesz? — Ponownie uniosła wzrok na chłopaka, jednak kontynuowała mówienie ściszonym tonem.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Kiedy ta za pomocą JEGO WŁASNEJ dłoni pacnęła dziewczynkę, Suzume posłał jej zaskoczone oraz zgorszone spojrzenie, momentalnie wyrywając się z jej uścisku. Kobieta pozwalała sobie zdecydowanie na zbyt wiele i to nie tylko w kwestii słownej, ale również cielesnej. A co jak co, ale chłopak cenił sobie swoją przestrzeń osobistą i niechętnie wpuszczał kogokolwiek do niej. A już na pewno nie obce osoby.
- Czy możesz przestać dotykać mnie tak ochoczo? Muszę cię poinformować iż nie jesteś w moim typie i nic z tego nie będzie! - syknął w jej stronę wyraźnie podirytowany. I zapewne posłałby w jej stronę kolejną serię nieprzyjemnych słów, lecz gdy poczuł na swej drugiej dłoni jak malutkie i pulchniutkie palce dziewczynki zaciskają się, jego usta momentalnie umilkły.
- Nie martw się. Znajdziemy twoją mamę. Pamiętasz gdzie ostatni raz ją widziałaś? - zagaił zaskakująco łagodnym tonem jak na demona. Dziewczynka kiwnęła głową i pociągnęła głośno nosem, choć i tak nie pomogło to na już zwisające gile. Uniosła wolną dłoń i wskazała w stronę kierunku, skąd demon uprzednio przybył. Suzume jedynie skinął głową i powoli ruszył, domyślając się, że ta wredna baba ruszy za nim.
I nie pomylił się.
- Wiesz... - zaczął ściszonym głosem tak, aby tylko ona go dosłyszała.
- Na ten moment chcę pomóc małej odnaleźć mamę. I nic więcej. I raaaany, tylko słyszę od ciebie o samych makabrycznych rzeczach. Ty wiesz, że w oczach takiego kurczaka też jesteś potworem? - oburzył się lekko, niemalże odwracając głowę z prychnięciem.
- Druga sprawa, czy ty jesz wszystko co stoi na twojej drodze? Na pewno masz jakieś swoje ulubione potrawy i te, których nie przełkniesz. Wyobraź sobie, że z nami demonami jest podobnie. A przynajmniej ze mną, nie wiem jak z innymi bo trzymam się raczej na uboczu, jeżeli chodzi o demonie sprawy. Nie jadam byle czego, a dzieci i kobiety nie znajdują się na liście moich ulubionych potraw. - machnął lekceważąco dłonią. Oczywistym było, że gdyby głodował to nie panując nad sobą rzuciłby się na pierwszego lepszego człowieka, jaki miałby to nieszczęście stanąć na jego drodze. Ale póki co nie mógł narzekać na intensywność swej diety i był przy zdrowych zmysłach - mógł wybrzydzać. I to właśnie robił.
- Także moje posiłki są w miarę regularne, więc mój umysł pozostaje czysty niczym górski strumień. I nie, nie zamierzam się rzucić ani na ciebie ani na żadnego tutaj człowieka, jeżeli ci o to chodzi. - dodał po chwili spoglądając z zainteresowaniem na swoje paznokcie, jakby to właśnie one były najbardziej interesujące w tym momencie.
- A robię przedstawienia, bo po prostu to lubię. Ty nie masz żadnych zainteresowań? Nie wiem, może zajmij się czymś? Dobrze ci to zrobi. Mniej stresu, wiesz? Bo jak nie znajdziesz niczego, co cię zrelaksuje, to szybciej się zestarzejesz. Będziesz mieć te, no, bruzdy na twarzy i inne takie. I nie będziesz taka wredna wtedy, wiesz? - mruknął zerkając na nią kątem oka.
Popatrzyła więc na Suzume z pewną dozą obrzydzenia. Teoretycznie na fakt, że był demonem, mogłaby przymknąć oko, ale na fakt, że był... dzieckiem(?) już niekoniecznie.
Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, gdy towarzysząca im dziewczynka kontynuowała spoufalanie się z chłopakiem, z jakichś przyczyn ufając mu. Usta Mori zacisnęły się w niewiarygodnie wąską kreskę, a wzrokiem przeszyła demona, jakby chciała go w ten sposób zabić. W odróżnieniu od dziecka, nie miała zamiaru mu zaufać. Z tego też powodu ruszyła za nimi, chcąc stać się ochroną dla okolicznych ludzi.
Dogoniła ich, aby iść zaraz obok Suzume. Prawie, że ramię w ramię.
Gdy tylko usłyszała jak zaczynał zdanie, podobnie zeźlonym wzrokiem zerknęła na niego. Po chwili odwróciła spojrzenie, patrząc przed siebie, jednak cały czas go słuchając. W końcu, po dłuższej ciszy, westchnęła ciężko i pochyliła się w kierunku rozmówcy, cały czas idąc i utrzymując wzrok przed sobą.
— Ty chyba nie rozumiesz, że my zabijamy wszystkie demony, a nie tylko te o określonej diecie, prawda? — spytała półszeptem, mimowolnie lekko się uśmiechając. Nie wiedziała, czy bardziej bawiła czy żenowała ją ta rozmowa. Naprawdę miała tłumaczyć demonowi na czym polega praca zabójcy demonów? — To w takim razie... w czym gustujesz? W tatusiach i braciszkach takich jak ta tutaj, o? — Wskazała brodą na kroczącą przed nimi dziewczynkę, której nagle stała się eskortą.
Na bogów, dlaczego ona w ogóle o to pytała?
Wyprostowała się, chcąc przynajmniej udawać dalej zimną, oschłą i zgorzkniałą. Nie chciała się z nim spoufalać, ba, wciąż planowała odrąbać mu łeb jak będą bardziej "na osobności". Jednak jakby coś poszło nie tak... to nie chciała zostać uznaną za przyjaciółkę tej rasy. Już wystarczająco ryzykowała z innym przedstawicielem.
Nagle prychnęła głośno, próbując w ten sposób zdusić śmiech.
— Moje zainteresowania nie sprawiają, że wokół mnie zbierają się moje przyszłe ofiary — mruknęła. W gruncie rzeczy potajemne pisanie erotyków nie przynosiło żadnych korzyści poza rozwojem wyobraźni. — Skąd w ogóle takie zainteresowanie u brakującego ogniwa pomiędzy człowiekiem, a zwierzęciem?
Przez dłuższą chwilę nie odzywała się w ogóle, aż w końcu wycedziła przez zęby cicho i niezbyt wyraźnie, jakby wstydząc się tego, co robiła:
— Jestem Mori.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Posłał w jej stronę jedynie krótki uśmiech, z którego ciężko było wyczytać jakąś szczególną emocję. Owszem, nikt tak nie powiedział, ale jej zachowanie przywodziło na myśl zakochane nastolatki, które robią wszystko, aby tylko zwrócić na siebie uwagę, włącznie z głupimi zaczepkami.
Suzume westchnął ciężko, niemal cierpiętniczo oraz teatralnie na słowa odnośnie zabijania demonów. Był tchórzliwy, ale na pewno nie głupi. A przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim postrzegała go wojownicza nieznajoma.
- Nie czuję potrzeby z tłumaczenia się przed tobą z mojej diety, wiesz? - mruknął lekko podirytowany tą zaskakująco abstrakcyjną rozmową, jaka wywiązała się pomiędzy nimi. A przecież noc zapowiadała się na spokojną. Miał dać jedynie krótki występ, zgarnąć trochę pieniędzy i wrócić do chłodnego i ciemnego pokoju, gdzie przespałby cały dzień.
Miało być tak pięknie.
- Jeżeli zastanawiasz się czy żywię się dziećmi czy zwykłymi, niewinnymi ludźmi to odpowiem, że nie. Jeżeli zapytasz, czy zrobiłbym coś takiego, to odpowiem, że tak. - odpowiedział zupełnie szczerze, nie czując potrzeby na kłamanie. Przynajmniej nie w tym momencie. Kłamać nie tylko trzeba było umieć, ale trzeba było również wiedzieć, kiedy to robić.
- Jeżeli byłbym na głodzie, utraciłbym wszystkie zmysły. Tak jak dzikie zwierzę, podążałbym za swoim instynktem przetrwania, by jak najszybciej się posilić. I zapewniam, że wtedy nie patrzyłbym na to, w kim zatapiam swoje kły. - zamilkł na moment, przyglądając się idącej przed nim dziewczynce, która z zaróżowionymi polikami rozglądała się dookoła w poszukiwaniu swojej matki.
- Dlatego bardzo pilnuję swojej diety i nie dopuszczam do głodu. Nie chcę utracić swoich zmysłów i stać się bezmyślną istotą. Zazwyczaj trzymam się dużych miast, omijam mniejsze wioski, dużo podróżuję. W większych miejscach łatwiej o... specyficzne osoby. Nawet nie wiesz ilu z nich myśli o sobie jak o łowcach, którzy widząc samotną kobietę idącą ulicami w nocy zaciąga ją w ciemne zaułki bądź do pobliskiego lasu. Niestety, z łowców szybko stają się ofiarami. A zapewniam, aktorem jestem bardzo dobrym i potrafię odgrywać rolę przerażonej kobiety. - w jego głosie rozbrzmiała nuta dumy i puszenia się swoimi umiejętnościami oraz wrodzonym talentem.
Nagle dziewczynka przyspieszyła krzycząc głośno "mama" w stronę przerażonej kobiety, która ujrzawszy swoją córkę wybuchła głośnym płaczem. Chwyciła ją w swe ramiona i mocno przyciągnęła do rozdygotanego ciała, tuląc mocno swój największy skarb.
- Lubię to. Oglądać w ich oczach radość oraz zaskoczenie, kiedy używam swoich sztuczek. Zresztą, może tobie, człowiekowi, wydawać się to dziwne albo śmieszne, ale właśnie te przedstawienia nadają cel mojej egzystencji. - wzruszył lekko ramionami czując dreszcz na samą myśl, że jedyne w życiu do czego mógłby dążyć to nażarcie się i nic więcej.
Kiedy kobieta przedstawiła się, wyprostował się kładąc dłoń na swojej klatce piersiowej.
- W takim razie skoro przedstawiamy się, oficjalnie powiem, nazywam się Suzume, iluzjonista i miło mi cię poznać, Mori.
Z każdym kolejnym słowem Suzume była pod coraz większym wrażeniem jego bezczelności. Doskonale zdawał sobie sprawę, z kim miał do czynienia, a mimo to twarz mu się nie zamykała. Jego beztroski styl bycia wywoływał u niej paranoiczne myśli, pełne obawy, że właśnie wpadła w jakąś zasadzkę.
Chociaż była poddenerwowana, starała się tego po sobie nie okazywać. Dyskretnie jednak odkleiła koszulkę od swojego nieco spoconego z nerwów ciała.
Zmarszczyła brwi w momencie, w którym chłopak zaczął opowiadać o zachowaniu głodnego demona.
— Wiem, jak to wygląda — wtrąciła się, próbując jednak wymusić na nim trochę pokory względem kogoś, kto był oficjalnie zabójcą takich, jak on.
Nie umknęło jej także, jak po tej opowieści zaczął się przyglądać eskortowanej przez nich dziewczynce. Mori odchrząknęła głośno, jakby próbując przypomnieć mu o jego własnych zasadach, a także przeszkodzić w ewentualnym ataku. Doświadczenie nauczyło ją, że demonom nie powinno się ufać, a co za tym szło, że towarzyszący jej młodzieniec mógł z minuty na minutę wpaść w jakiś szał i spróbować zaatakować dziecko.
Nawet, jeżeli sam tak nie uważał i zapewniał, że nie działa w ten sposób.
— Specyficzne? — powtórzyła szeptem, aby nie przeszkadzać demonowi w uzewnętrznianiu się. Jednak nie mogła ukryć, że była pod pewnego rodzaju wrażeniem kolejnych jego słów. — Czyli... starasz się być przy tym takim jakby... demonicznym stróżem prawa? — Cmoknęła cicho, przyglądając się mu przez chwilę. — No nieźle, nieźle... Ale, czekaj. — Urwała, na chwilę przestając mówić. Po jej twarzy widać było, że coś analizuje. — Odgrywać rolę przerażonej kobiety? Zademonstruj.
Wbiła spojrzenie w rozmówcę i uśmiechnęła się cwaniacko. Naprawdę zaintrygował ją tą ciekawostką na swój temat. Nie twierdziła, że nie był w stanie tego zrobić — z taką urodą, szczególnie w półmroku na pewno niejeden dał się nabrać. Jednak... chciała się przekonać.
Z tego sielankowego podejścia wyrwał ją okrzyk dziecka, na które od razu skierowała wzrok.
— Powiedziałabym, że oba — prychnęła, chociaż w tym dźwięku słychać było rozbawienie. — Więc tak wyobrażasz sobie swoją wieczność? Co na to twoi "bracia"?
Słysząc, jak chłopak ponownie się przedstawiał, rozchyliła usta, jakby chciała coś powiedzieć. Ostatecznie jednak zdecydowała się nie wypominać mu, że już się chwilę temu przedstawił.
— O tak, z całą pewnością — mruknęła ironicznie na hasło "miło mi cię poznać". Z jej twarzy nie schodził delikatny uśmiech. — Rozważałeś kiedyś karierę z jakąś grupą takich sztukmistrzów jak ty?
Po tych słowach wybrała nowy kierunek spaceru i machnęła poganiająco ręką.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Nie możesz odpowiadać w tematach