Wyprowadzkę Mori dosyć ciężko przeżywał, choć wiedział, że taka jest kolej rzeczy. Przecież do ich domu wprowadziła się już dawno i jego przyszła żona. Ryota był wdzięczny losowi, że to nie on musiał opuszczać dom rodzinny. Nie był typem, który lubił jakiekolwiek zmiany. Nawet te najmniejsze go denerwowały. Ciężko też odnajdywał się w nowych sytuacjach i miejscach.
Postanowił, że odwiedzi swoją siostrę w jej nowym miejscu zamieszkania. Robił to dosyć rzadko ponieważ nie przepadał za przyszłym mężem swojej bliźniaczki. Być może był nieco zazdrosny o to, że teraz to jej narzeczony jest bliżej.
Nie zapowiadał się więc liczył, że zastanie Mori na miejscu. Ubrał jedną z najładniejszych szat, jakie posiadał. Ojciec nalegał, żeby nastolatek wygląd jak na samuraja przystało przed przyszłymi teściami siostry.
Dziwnie denerwował się kiedy już tak stał przed drzwiami domu, w którym teraz mieszkała Mori. Odetchnął głęboko, jakby to, z czym miał się zmierzyć miało być jedną z najtrudniejszych rzeczy w jego życiu. Czuł się tak za każdym razem, kiedy mieli się spotkać po jej wyprowadzce. Zapukał mając nadzieję, że nie będzie musiał długo czekać. Zwłaszcza, że na dworze padał właśnie śnieg.
Kiedy Ryōta zawitał do domu jej przyszłej rodziny, Mori akurat trenowała kaligrafię w pustawym pomieszczeniu po drugiej stronie posiadłości. Też nie ona mu otworzyła drzwi, ale jedna ze służących, która następnie zaprowadziła młodego mężczyznę do jego siostry.
Na widok Ryōty Mori uśmiechnęła się szeroko. Dźwignęła się z siedziska, uderzając przy tym o stolik, z którego korzystała przy rozwijaniu pisarskiej umiejętności. Głośny huk i boląca noga nie powstrzymały nastolatki od (kulawego) podejścia do bliźniaka i uwieszenia się radośnie na jego szyi.
— Ryōta! — zakrzyknęła, wtulając się w nowoprzybyłego krewnego. Odsunęła się, by spojrzeć na jego twarz oraz ubiór, którym wyraźnie ją zaskoczył. — A to z jakiej okazji? Nie mów, że zapomniałam o jakimś święcie! — Z każdym kolejnym słowem panika w jej głosie narastała, w związku z czym zdanie zakończyła układając sobie dłonie na ustach.
Odetchnęła cicho, zaczesując włosy za ucho. Gdy minęło pierwsze zaskoczenie, uświadomiła sobie, że w tym okresie nie mieli akurat żadnego wydarzenia, które spowodowałoby, że Ryōta musiałby prezentować się w ten sposób. Uśmiechnęła się ciepło, trochę zawstydzona swoim nieogarnięciem, następnie gestem zapraszając brata, by zajął miejsce przy stoliku do herbaty. Sama natomiast zajęła się jej przyrządzaniem — tak, jak ją tego uczono.
— Jeżeli przyszedłeś do Usaburō albo Pana Fujiwary — zaczęła, przygotowując naczynia na napar — to ich nie ma aktualnie, jakieś sprawy rodzinne. Ojciec kazał ci przyjść? W ogóle, jak tam młodziaki? Albo... Nie mów mi tylko, że tu jesteś, bo twoja ukochana cię gnębi? — Puściła bratu znaczące oczko. Nie wszyscy dogadywali się ze swoimi partnerami tak dobrze jak ona z Usaburō, ale nie była pewna co do tego jak konkretnie wyglądała relacja Ryōty z jego przyszłą żoną.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
-Nie, nie - odparł z szerokim uśmiechem -Ojciec chciał żebym dobrze się prezentował u Twojej nowej rodziny - wyjaśnił szybko.
Usiadł przy stoliku cały czas uśmiechając się do Mori. Czujnie obserwował jak ta parzyła herbatę. Już wtedy miał to dziwne zafascynowanie kobietami, które to robiły. Jak wiemy, w przyszłość często będzie odwiedzał gejszę tylko po to, żeby napić się z nimi tego cudownego napoju.
-Nie kazał - pokiwał głową - Przyszedłem ponieważ się za Tobą stęskniłem - posłał jej szeroki uśmiech -Dzieciaki mają się dobrze choć zdarza im się trochę broić - kochał swoje rodzeństwo, ale czasami doprowadzało go do szaleństwa. W końcu był od nich starszy i czuł się przez to o wiele dojrzalszy i odpowiedzialny za nich -A z moją przyszłą żoną wszystko w porządku. Jak u Ciebie? Gotowa na rolę żony? - zapytał wyraźnie zaciekawiony.
— Wiem, że zależy mu na połączeniu naszych rodów, ale nie sądziłam, że będzie posuwał się aż do czegoś takiego — odparła zgodnie z prawdą. — A przynajmniej nie, odkąd okazało się, że nie zapowiada się na rychły rozwód.
Podała Ryōcie naczynie z herbatą, następnie siadając ze swoim przy prostopadłej krawędzi stolika. Opuściła wzrok na swoje dłonie splecione na udach, szybko jednak przenosząc je na rozmówcę, gdy ten wspomniał o tęsknocie. Uśmiechnęła się kącikiem ust i wypuściła powietrze nosem w formie zduszonego śmiechu.
— Wiesz... do tej pory myślałam, że musisz mieć już mnie dość, skoro nawet matka nosiła nas w tym samym czasie — prychnęła z rozbawieniem.
Z tego co słyszała od ich rodzicielki, od brata była młodsza o parę dłuższych chwil. Fakt faktem jednak, że byli ze sobą blisko dosłownie od początku, a co za tym szło, nie zawsze byli w stanie uniknąć sporów. Nawet pomimo wychowywania na różnych czynnościach, co przyczyniało się do częstego rozdzielania ich od siebie w dzieciństwie. W końcu on musiał uczyć się walki, a ona bycia zaradną panią domu.
Westchnęła i odwróciła głowę w kierunku okna, cały czas się uśmiechając. Nie sądziła, że oddzielenie od rodziny będzie takie trudne już na tym etapie.
— Między nami, a samym Ayumu są zaledwie trzy lata różnicy, a ja dalej nie potrafię przywyknąć do faktu, że nie ma już ośmiu lat.
Sięgnęła po herbatę i upiła powoli jeden łyk, oczywiście parząc się w język. Odruchowo wystawiła jego koniuszek, jednocześnie z wyrzutem zerkając na brata tak, jakby to była jego wina. Chwilę potem zachichotała cicho, szydząc ze swojej niezdarności tego dnia. Zżerał ją nieustanny stres związany ze swoim zbliżającym się zamążpójściem, co samo w sobie mogłoby być odpowiedzią na kolejne pytanie zadane przez Ryōtę.
— Niekoniecznie — wyznała. — Wiem, że powinnam być: w końcu całe życie mnie na to przygotowywano, a Usaburō jest naprawdę świetnym mężczyzną. Problem w tym, że nie czuję się na to gotowa, tak naprawdę. Będę musiała dać mu syna najszybciej jak to możliwe. A wiesz, jeszcze ta ceremonia... te oczekiwania rodziny... Nie czuję się z tym dobrze.
Na tym etapie Mori była bardzo wstydliwą i pruderyjną dziewczyną. Przerażała ją wizja pierwszej próby spłodzenia potomstwa, gdy miała świadomość, że obie rodziny były świadome tego, co dziać się miało "za kulisami". Oni natomiast nie mieli być w tym pierwsi: tak się działo od pokoleń. Ale jej było z tym wyjątkowo niekomfortowo.
— Opowiedz mi coś więcej o swojej narzeczonej. Nie zdążyłam jej za dobrze poznać. Jaka jest? Stresujesz się? Zabawniejsza niż twoje upośledzone rodzeństwo?
Dla podkreślenia swoich słów udawała, że powtarza wcześniejszą czynność, czyli parzenie swojego języka.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Zaśmiał się krótko widząc jak gorąca herbata bezlitośnie zaatakowała jego siostrę. Pokiwał rozbawiony głową.
-To, że czasami miałem Cię dość, nie zmienia tego, że w ogólnym rozrachunku nie będę tęsknić - powiedział. Sam się nie spodziewał tego, że aż tak będzie mu w domu brakować Mori. Widać docenia się pewne rzeczy po jej "stracie".
Sięgnął po herbatę i upił łyk - o wiele ostrożniej niż jego bliźniaczka. Jak widać można uczyć się na cudzych błędach. Zwłaszcza tych popełnianych przez rodzeństwo. Westchnął krótko zadowolony ze smaku naparu.
-Dla nas pewnie zawsze będą dzieciakami - Ryota nadal często się łapał na tym, że gdy opowiadał o swoim rodzeństwie mówił o nich jak o małych dzieciach. Zupełnie jakby nigdy nie mieli dorosnąć.
-Rozmawiałaś o tym z nim? - zapytał. Zdawał sobie sprawę z tego, że to, czego najbardziej oczekiwać od Mori jej przyszły mąż i teściowie będzie zajście w ciążę. On, jako mężczyzna, miał o wiele łatwiej w tej kwestii. W końcu nie będzie musiał chodzić w ciąży i rodzić. Choć był świadomy tego wszystkiego to nie potrafił wyobrazić sobie tego, jak Mori staje się matką.
-Jest w porządku - odparł -Kobieca, czuła i naprawdę bystra. Idealny materiał na żonę - nie mógł narzekać na swoją narzeczoną.
— Weź, bo się popłaczę — prychnęła, chociaż w głębi siebie zrobiło jej się cieplej od tak miłych słów. — Przypominam, że nie umieram tylko przeprowadzam się na drugą stronę miasta! A jak mi podpadniesz to upewnię się, ze będę was odwiedzać często, tylko po to, by Cię drażnić i wszystko wypominać. — Pochyliła się w kierunku brata i dodała połszeptem: — Do usranej śmierci.
Potarła mężczyznę po ramieniu i wyprostowała się, jakgdyby jej "groźba" nigdy nie miała miejsca.
— Pewnie tak. A przynajmniej dopóki nie będziemy mieli własnych — przyznała, następnie wzdychając. — Paradoksalnie jeszcze trochę i ich też to czeka.
Gdy Ryōta zadał pytanie, Mori przez chwilę tkwiła w ciszy, przesuwając tylko dłońmi po ciepłym naczyniu.
— Nie — oświadczyła w końcu. — On też się stresuje. Nie chcę mu dokładać problemów. Po prostu będziemy to już mieli za sobą, tak jak wszyscy inni.
Ponownie ze strony dziewczyny nastąpiła dłuższa cisza, przerwana dopiero opinią brata o jego narzeczonej. Mori zaśmiała się, zasłaniając usta dłonią.
— Czyli jest was dwójka — stwierdziła, uśmiechając się zadziornie. Mógłby potraktować to jako komplement, gdyby nie określenie "kobieca", któremu też nie zaprzeczyła.
Nagle wyprostowała się, jakby oświecona. Na czworaka podeszła bliżej do brata, tak, że prawie opierała się brodą o jego ramię.
— Ryōta... ty... już miałeś kogoś? — spytała konspiracyjnym szeptem.
Od kobiet oczekiwało się dziewictwa do dnia ślubu, ale była świadoma, że w przypadku mężczyzn działało to... różnie. Ciekawiło ją, czy pomimo wczesnych zaręczyn jej bliźniak miał za sobą serię "nieoficjalnych pierwszych razy".
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Nie możesz odpowiadać w tematach