Poprosił Reiko, by zajrzała do niego za jakiś czas, sprawdzić jak goją się rany i po prostu dotrzymać towarzystwa. Kirei chodził powoli po pokoju, badając swoje możliwości. Może i nie powinien jeszcze sam tyle chodzić ale znudziło mu się już leżenie i gapienie w sufit. Przyzwyczajał się do bólu, w końcu na obranej przez chłopaka ścieżce będzie towarzyszył mu często, może i do końca życia. Bardzo krótkiego, jeśli nie będzie lepszy. Jednak póki co starał się o tym nie myśleć. Jak tylko wróci do formy odbierze swoje własne ostrze i zostanie pełnoprawnym zabójcą...
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Znalazłszy się przed drzwiami zapukała trzy razy i weszła do środka. Oczekiwała zastać go w łóżku, robiącego dokładnie to co robić powinien w swoim aktualnym stanie - leżącego i gapiącego się w sufit. Niestety, nic w życiu nie było takie proste. Ujrzawszy młodego chłopaka chodzącego po pokoju stanęła w miejscu i zmrużyła oczy. Choć trudno było cokolwiek wyczytać z jej wyrazu twarzy, Kirei mógł rozpoznać to intensywnie spojrzenie połączone z postawą Reiko jako formę milczącej dezaprobaty. Nie była zadowolona z jego postępowania. Ani trochę.
how lucky we are
- O-ohayou! - zawołał do niej lekko tylko drżącym głosem. - Widzisz, czuję się już lepiej! - dodał jeszcze, przesuwając się krok za krokiem w stronę łóżka. To tylko parę kroków, a całą swoją mową ciała starał się powiedzieć przecież nic złego się nie stało.
- J-jak ci minął dzień? - rzucił z nadzieją, że tak zręczna zmiana tematu oszczędzi go przed dłuższą tyradą.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Westchnęła cicho i zamknęła za sobą drzwi, a po odłożeniu na bok torby podeszła do kominka, by upewnić się, że ogień nie wygasł. Niedobrze jakby Kirei zmarzł, w końcu robiło się coraz zimniej.
- Widzę - rzuciła neutralnym tonem - że dalej jesteś ranny.
Pogmerała chwilę przy płomieniach i dołożyła parę leżących niedaleko kominka patyków, robiąc mentalną notatkę, by niedługo pójść zebrać większy zapas. Milczała chwilę, myśląc nad tym co powinna powiedzieć Kirei'owi. Chciała wygłosić mu długą tyradę na temat dbania o własne zdrowie; miała jednak wrażenie, że rozumiał większość z tych rzeczy, lecz decydował się je ignorować. Póki co postanowiła dać mu szansę. Podniosła się powoli i otrzepała spódnicę z kurzu.
- Dobrze. Idzie mi coraz lepiej z opatrywaniem ran i zabezpieczaniem ich. Tak mi powiedziano - powiedziała wreszcie, podchodząc do łóżka. - Zastanawiam się nad dłuższą podróżą. By nabrać więcej doświadczenia w walce i leczeniu. Na własną rękę.
Wiedziała, że jeszcze niewiele mogła zdziałać w sytuacji zagrożenia życia, ale ostatnio czuła się niespokojna i potrzebowała znaleźć ujście dla narastającego w niej napięcia. Poza tym, nie chciała by jej umiejętności walki zardzewiały tylko dlatego, że nie dała rady nauczyć się żadnego z oddechów.
- Jak się czujesz? - Półświadomie pochyliła głowę w bok, szukając oznak dyskomfortu na ciele Kirei'a. - Mogę ci zmienić bandaże. Jeśli trzeba - dodała.
how lucky we are
Zamyślił się na chwilę na wieść o jej planach. Nie żeby nie wierzył w jej umiejętności. Potrafiła sobie poradzić sama. Przeżyła to samo piekło co i on. A mimo wszystko myśl o tym, że Reiko może opuścić osadę i ruszyć w świat, wyrywała mu dziurę w sercu. Nie chciał by odchodziła z bezpiecznego miejsca, z ich nowego domu. Była jednym z niewielu stałych elementów jego życia. Odetchnął głęboko i spojrzał jej w oczy.
- Myślę, że dasz sobie świetnie radę i wrócisz tu jeszcze mądrzejsza. - odpowiedział w końcu. - A ja pewnie będę czekał już na sali szpitalnej, gotowy do poskładania. - dodał żartobliwie. Choć jak się nad tym zastanowić, to całkiem realny scenariusz. - Myślisz o konkretnym miejscu? - do głowy przychodziło mu kilka większych miast, gdzie dziewczyna miała spore szanse się sporo nauczyć. O ile jej płeć nie będzie przeszkodą. Żyli w dziwnym świecie. Pomijając już demony, to skąd ten podział na lepszych i gorszych? Dlaczego miejsce urodzenia i penis lub jego brak miały definiować czyjeś całe życie? Czuł jak rośnie w nim gniew. Ten sam, który napędzał go przez te wszystkie lata nauki. I wtedy zakuło go w klatce piersiowej, i jeszcze raz, ale mocniej. Mimowolnie jęknął i usiadł powoli. Chyba coś w sobie popsuł.
- Myślałem, że będzie gorzej. - odparł z uśmiechem i zsunął z siebie zarzucony płaszcz. W pokoju robiło się już cieplej, a Reiko potrzebowała dostępu do bandaży owiniętych wokół jego klatki piersiowej. - To ty się na tym znasz. - dodał i wzruszył ramionami i syknął cicho.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Czy tak właśnie wyglądałoby posiadanie rodzeństwa? Niestety, nie było jej dane się tego dowiedzieć, gdyż była jedynym dzieckiem swoich rodziców.
- Nic się nie stało. Przeżyłeś. To najważniejsze - odparła powoli, zachowując spokojną tonację głosu. - Cieszę się że przeżyłeś. Zwyczajnie się martwię. - Miała nadzieję, że tym razem użyła odpowiednich słów.
Wysłuchała słów Kirei'a o swoich planach. Jedna z jej brwi drgnęła nieznacznie; miała nadzieję nie ujrzeć młodego zabójcy w sali szpitalnej, a całego i zdrowego. Wiedziała, że ich profesje były niebezpieczne, lecz trudno jej było myśleć o śmierci ważnych dla niej osób. Było ich niewiele, a perspektywa ich zniknięcia z jej życia wydawała się dość... wstrząsająca.
Postanowiła odłożyć temat na bok, jak wiele innych kłopotliwych myśli. Przynajmniej na razie.
- Kioto. - Oznaczało to wiele dni podróży, lecz dzięki temu mogła zebrać więcej doświadczeń, niż w trakcie jednorazowej, znacznie krótszej wyprawy do Edo. - Liczę znaleźć po drodze przydatne książki. Tak przy okazji. Mogę poszukać czegoś dla ciebie - zaoferowała.
Nie zastanawiała się nad potencjalnymi kłopotami wynikającymi z podróży ponad spotkanie z demonem czy dzikim zwierzęciem. Choć nie zdołała zapanować nad żadnym oddechem, wciąż posiadała umiejętności na miarę innych zabójców. Ponadto, potrafiła zająć się obrażeniami - swoimi czy innych ludzi. Jeśli zaś chodzi o potencjalne interakcje, ludzie mieli tendencję do zostawiania jej w spokoju po pierwszej wymianie zdań. Nawet gdy jej zachowanie kogoś zdenerwowało, zwykłe jednostki była w stanie obezwładnić bez większych problemów. Morderczy trening robił swoje.
Zmrużyła oczy, gdy młodszy zabójca jęknął. Miała nadzieję, że nie oznaczało to przypadkowego otwarcia rany. Poszła po zostawioną bliżej drzwi torbę i położyła ją na łóżku, samej na nim siadając. Następnie zaczęła delikatnie odwijać bandaże, w razie gdyby cokolwiek przykleiło się do zasklepionej skóry. Na szczęście nie było tak źle, jak się obawiała. Nic nie zostało naruszone wcześniejszym spacerem po pokoju. Wyglądało na to, że naprawdę najgorsze mieli za sobą.
Ostrożnie przemyła okolicę rany wilgotnym kawałkiem czystego materiału. Przed ponownym opatrzeniem nałożyła maść z ziół, która miała zapobiec infekcji. Gdy wszystko było gotowe, zwinęła stary opatrunek i odłożyła go na ziemię wraz z torbą. Wyrzuci go przy wyjściu.
- Jak przebiegł egzamin? - zapytała wreszcie, mając nadzieję, że zabrzmiała dostatecznie neutralnie; o twarz nie musiała się martwić, bo zmiana mimiki była dla niej świadomym wysiłkiem.
how lucky we are
- Czeka cię długa droga. - powiedział w eter, raczej myśląc na głos niż uczestnicząc w rozmowie. - Podróże wiele uczą, mam tylko nadzieję, że miną ci spokojnie. W Kioto mamy też swoich ludzi, więc nie będziesz sama. O ile chcesz. - ostatnie zdanie dodał po krótkim namyśle. W razie potrzeby kruki i tak ją znajdą i przekażą rozkazy. A skoro może wyjechać to pewnie odpoczynek od pozostałych się jej przyda.
- A jeśli chodzi o zwoje dla mnie... Wątpię, by tamtejsze zbiory zawierały informacje o oddechach czy demonach. - inne dziedziny niezbyt go interesowały. Nie tylko nie pomagały w zawodzie który wybrał, to nadal jego stosunek do słowa pisanego był... Delikatnie rzecz ujmując, negatywny. Wolał oglądać, słuchać i powtarzać po kimś, niż wyciągać wiedzę wertując księgi. Po zdanym egzaminie czuł, że jego droga będzie teraz jeszcze bardziej wymagająca. Nie żałował tego, sam wybrał swój los.
Milczał w czasie, gdy Reiko zajmowała się jego ranami. Sądząc po jej minie to nie było najgorzej, nawet jeśli ból nie chciał odejść i wbijał swoje szpony w jego płuca w losowych momentach. Niedługo zostaną tylko blizny i wspomnienia walki w tej górskiej osadzie. Kłęby pary uchodzące z niego przy każdym oddechu. Przerażone krzyki ludzi i świeża krew zdobiąca śnieg... - Był... Straszny. Zawiodłem wielu ludzi. - odpowiedział cicho. Zacisnął zęby i zmusił się do przybrania spokojnego wyrazu twarzy. Nie chciał obciążać jej bardziej, niż już to zrobił.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Miała nadzieję, że w przyszłości ludzie odrzucą postrzeganie swoich pobratymców jako wyklętych ze względu na ich pracę lub przodków. Do dziś nie rozumiała czemu tak duża część populacji trzymała się uparcie tej części podziału. Z drugiej strony, nie rozumiała wielu rzeczy, które innym przychodziły intuicyjnie. W niektórych przypadkach... może to i dobrze.
- Poszukam. Może coś znajdę - odparła.
Podejrzewała jednak, podobnie jak Kirei, że poza Yonezawą nie dało się znaleźć niczego nowego. Nie bez powodu właśnie to miejsce było główną siedzibą zabójców. Mogła jednak kupić mu jakiś drobny upominek. Praktyczne rzeczy chłopak mógł w każdej chwili kupić za własne pieniądze, nawet jeśli byłyby najlogiczniejszym - dla niej - wyborem.
Po wszystkim czekała cierpliwie, aż Kirei powie coś więcej, jednak wyglądało na to, że był to trudny temat. Nie była przyzwyczajona do ciągnięcia ludzi za język, lecz dla niektórych decydowała się zrobić wyjątek - jedną z tych osób był młodszy zabójca. Milczała jeszcze chwilę, myśląc nad swoimi następnymi słowami. Nie mogły być nierozważne.
- Chcesz o tym opowiedzieć? - zapytała spokojnie, zawieszając spojrzenie na lewej brwi Kirei'a.
how lucky we are
- Nie przejmuj się zbytnio, w końcu mi przejdzie. - powiedział już nieco weselszym tonem. Spojrzał na bandaże owinięte wokół niego, jakby wcześniej ich tam nie zauważył. - Bardzo sprawnie ci to poszło, jeszcze trochę i będziesz jednym z najlepszych medyków w Yonezawie. - szczerze ją pochwalił. Pamiętał, jak długą i ciężką drogę przeszli oboje. - Twoja matka byłaby dumna. - dodał cicho. Nawet jeśli w pewnym stopniu skupiał się na jej osiągnięciach by odegnać myśli o własnych niedociągnięciach, to mówił to z pełnym przekonaniem. Zawsze dawała z siebie wszystko.
- Wiesz już, kiedy wyruszasz? - zapytał odnośnie podróży do Kioto. Może sam powinien tam zawitać? Nie żeby pilnować bezpieczeństwa Reiko, co to to nie. Po prostu coś ciągnęło go w tamtą stronę. Oczywiście odczeka ile trzeba, by rany się zagoiły. Albo by dziewczyna wyjechała, cokolwiek miało nastąpić pierwsze.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Nie przejmuj się, powiedział, jakby miało to sprawić, że faktycznie przestanie się przejmować jego stanem; stało się wręcz odwrotnie.
- Dziękuję. - Ledwo dała radę skoncentrować się na odpowiedzi na komplement.
Twoja matka byłaby dumna.
Zmarszczyła lekko brwi, wspominając sytuację sprzed lat. Nigdy nie miała bliskiej więzi z rodzicami, choć traktowali ją jak inni rodzice traktowali swoje dzieci. Jednak trudno jej się było przyzwyczaić do życia najpierw bez ojca, a później bez matki. Śmierć kobiety długo nawiedzała jej sny. Była to już jednak przeszłość, z którą do pewnego stopnia zdążyła się pogodzić i nie przysłoniło jej to aktualnego celu.
- Moja matka... - powtórzyła cicho, powracając do neutralnego wyrazu twarzy. - Pamiętasz tamten dzień? Zabójca demonów przybył... ale nie zdołał uratować wszystkich. Moja matka była jedną z ostatnich ofiar. - Zogniskowała wzrok na oczach Kirei'a.
Milczała krótką chwilę, pozwalając słowom wybrzmieć i osiąść w głowie chłopaka.
- Zrobił co mógł. Ale to nie zawsze wystarcza. Demony są silniejsze od ludzi i niebezpieczne. Ty ledwie ukończyłeś szkolenie. By było jak najmniej ofiar... wierzę, że dałeś z siebie wszystko. - Podniosła dłoń i zatrzymała palec wskazujący tuż przed świeżym bandażem. - To jest dowodem. Błędy są po to by wyciągać wnioski. Następnym razem będziesz uważniejszy. I przez to niebezpieczniejszy - dodała, mrużąc oczy, jakby w niemym wyzwaniu.
Na pytanie o swoją przyszłą podróż wzruszyła mechanicznie barkami. Nie była najlepsza w organizacji czegokolwiek, choć bardzo się starała zachowywać pozory osoby uporządkowanej. Jednak podejrzewała, że najrozsądniej będzie wyruszyć wcześniej niż później. Zimą nie podróżowało się zbyt przyjemnie.
- Planuję wyruszyć nim północny wiatr zwieje ostatnie liście z drzew. Możliwe że w ciągu kilku najbliższych dni - powiedziała wreszcie, decydując w duchu, że równie dobrze mogła jutro zacząć spisywać najważniejsze rzeczy, które powinna ze sobą wziąć na tak długą podróż.
how lucky we are
Kolejne słowa dziewczyny rzeczywiście podniosły go na duchu. Nawet jeśli próbował tłumaczyć się w ten sposób przed samym sobą, brał te argumenty za marne wymówki mające przykryć jego błędy. Ale z ust drugiej osoby naprawdę go przekonywały, jakkolwiek to nie wyglądało.
- Dziękuję za pomoc, zarówno ciała i ducha. Jesteś absolutnie wspaniała. - skłonił się jej na koniec na ile był w stanie. Bez jej opieki w tym miejscu byłby naprawdę zagubiony przez te wszystkie lata.
Pozostawało jeszcze pytanie, co miał ze sobą zrobić jak stanie na nogi? Podążyć śladem Reiko i załatwić kilka spraw w okolicach Kioto? Szkolić się dalej w osadzie i czekać na kolejne zadanie? A może poszukać bardziej doświadczonego łowcy i wyruszyć razem z nim na trakt, ratując podróżnych i ludzi w zapomnianych przez bogów wioskach, jak ta, z której sam pochodził? Przypomniał sobie o małej paczce z darami, które obiecał dostarczyć do świątyni w Kioto. Obietnicę złożył pewnej staruszce z wioski, w której zabił demona. W świątyni jej rodzina miała swój ołtarz na którym miał złożyć ofiarę. Nie chciał wyręczać się za pomocą Reiko.
- Możliwe, że spotkamy się w mieście, jeśli zostaniesz tam dłużej. Póki co będę grzecznie chodził tylko po pokoju. - dodał uspokajająco. Nie chciał, by martwiła się o niego bardziej, niż już to robi. Nawet jeśli okazywanie tego przychodziło jej przez uczynki, a nie słowa.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
- Mówię jedynie prawdę - odparła mimo wszystko, czując się odrobinę niezręcznie z tak wysoką pochwałą.
Deklaracja o potencjalnym spotkaniu się w Kioto nieco ją zaskoczyła; nie spodziewała się, że chłopak również planował udać w dalszą podróż, i to ledwo po zdaniu swojego egzaminu. Po chwili namysłu stwierdziła jednak, że może to i dobrze, że miał tyle energii i motywacji w sobie, mimo bardzo bliskiego spotkania ze śmiercią. Nie chciała, by zatrzymał się w miejscu przez lęk, że każdy kolejny krok do przodu mógł być jego ostatnim. Strach w równym stopniu co arogancja mógł szybko doprowadzić człowieka do grobu.
Reiko pochyliła się, by zebrać stare bandaże oraz swoją torbę, a po tym podniosła się z łóżka. Gdy ponownie odwróciła głowę ku Kirei'owi, jej neutralny wyraz twarzy nabrał odrobiny łagodności.
- Ufam ci - powiedziała. - Przyniosę ci później herbatę i jedzenie. - Było to bardziej stwierdzenie niż luźna oferta.
Jeśli młodszy zabójca nie planował jej zatrzymywać, skinęła głową w ramach tymczasowego pożegnania i udała się w swoją stronę, zamykając za sobą drzwi.
zt. <3
how lucky we are
Nie możesz odpowiadać w tematach