rana 1 poziomu - obicie przedramienia
rana 2 poziomu - utrudniające poruszanie się obicie żeber
rana 3 poziomu - przebite udo
+
rana 1 poziomu - obtarte i nieco rozcięte kończyny po przejechaniu nimi po ziemi
rana 3 poziomu - głęboka rana kłuta po nadzianiu na wystający kawałek drewna
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Interwencja Mistrza Gry
Pomoc nadeszłaPozostała kwestia jeszcze tej masy innych trupów, jednak tym zajmie się już kto inny. Najpewniej spalą wszystkie trupy po ofiarach demona, ciężko będzie odnaleźć bliskich, a gnijące ciała są ryzykiem dla całej okolicy. Wystarczą, że Cesarstwo męczą demony, nie potrzebują jeszcze do tego zarazy.
Wkrótce wrócił do nich starszy medyk, z lekko zakrwawionym białym wąsem.
— Ruszamy, musimy się pośpieszyć, jeśli tamten ma przeżyć. — Stwierdził, zostawiając dwójkę zabójców, a cała grupa zaczęła zwijać swój sprzęt.
Podsumowanie
Termin: -
Kolejność: Dowolna
Dodatkowe informacje:
- Mori - 1 Fabuła rekonwalescencyjna
- Ayumu - 3 Fabuły rekonwalescencyjne. Możliwość napisania treningu w ramach rekonwalescencji za połowę PO, który zmniejszy ilość wymaganych fabuł o 2.
- W razie pytań możecie pisać - Matsumoto Takashi
- Jakieś niedobitki ludzi. Wezwałem medyków, więc się zajmą i nimi i nami - odpowiedział jej krótko, w porównaniu do niej nie mając obaw i korzystając z tego, że mógł zwyczajnie oprzeć się o ścianę budynku plecami, kiedy przysiadł pod nią na ziemi. Przymknął oko, opierając głowę i wzdychając głęboko, zwyczajnie w świecie zmęczony. Pozostawało im czekać.
Nie zareagował zbytnio na dźwięki fletu, które dało się w pewnym momencie wyłapać, a które narastały z każdą kolejną chwilą, zwiastując nadejście wyglądanego wsparcia. Kiedy zabójca kamienia przedstawił im się, zrobił to samo, pozwalając też zaraz zbadać się medykom i opatrzeć. Informacja o tym, że czekała go operacja i rekonwalescencja nie napawała go optymizmem, ale nie takie rzeczy już przechodził i fakt, że nie był przykuty do łóżka, jak to czasem mu się zdawało, zwyczajnie znieczulał go na swoją aktualną niedolę.
Nie kwestionował też decyzji, jakie zamierzali podjąć w stosunku do ludzi, które demony trzymały pod podłogą. Prawdę powiedziawszy, to sam najchętniej spaliłby tak samo budynek, jak i kryjące się w nim ciała, rozumiejąc że zostawienie ich samym sobie wcale nie było najrozsądniejszym pomysłem.
Razem z Mori zostali też nafaszerowani lekami i może to i lepiej, bo kiedy adrenalina z niego zeszła, Ayumu poczuł się okropnie słaby i zmęczony, a ból dodatkowo promieniował od połamanej ręki, utrudniając skoncentrowanie się na czymkolwiek innym. Kiedy więc zostało im oznajmione, że wszystko było gotowe i mogli ruszać, nie pozostawało im nic innego jak posłusznie podążyć za grupą medyczną i zabójcą kamienia.
[z/t x2]
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Słońce powoli zaczęło wyłaniać się zza horyzontu zapewniając bezpieczeństwo ludziom, którzy niekoniecznie wiedzieli o złu, które czyhało w cieniu i nocą opuszczało swoje nory. Dzisiejszy poranek przyniósł ze sobą odrobinę radości bo następny demon został wygnany z tego świata poprzez odcięcie głowy i nie zagrażał już nikomu. Młody zabójca szedł drogą w kierunku najbliższego miejsca zamieszkanego przez ludzi aby tam odpocząć i zaczekać na dalsze instrukcje. Pewna rzecz jednak nie dawała mu spokoju. Gdy otrzymał informację o misji Kasugai poinformował go także o wsparciu, które miało przybyć. Niestety pomocnik się nie pojawił toteż Tokage obawiał się czy jego kompan nie został po drodze napadnięty przez innego stwora. Miał nadzieję, że coś takiego się nie wydarzyło. Nie był w stanie jednak nic na to poradzić bo nie miał pojęcia skąd takowy towarzysz miał się zjawić i jaką ścieżką planował tu dotrzeć. Mimo to wykonał zadanie i z delikatnym uśmiechem szedł ścieżką w kierunku gospodarstw aby złapać oddech. Po drodze minął kilku chłopów, którzy zerkali na niego z ukradka. Strój Jina jasno dawał znać, że pochodzi z rodu samurajskiego. Katana oraz tanto przy jego pasie jasno świadczyły o jego statusie.
Przechodząc między gospodarstwami Tokage zaczął odczuwać pragnienie. Zatrzymał się, rozejrzał i poszukał wzrokiem najbliższej ławki. Gdy takową dojrzał ruszył w jej kierunku. Będąc już przy miejscu, w którym planował usiąść, zdjął plecak i położył na podłodze. Następnie wziął tanto oraz katanę (bez wyciągania z pochwy) w dłonie. Usiadł, położył owe przedmioty na kolanach tak aby nie spadły oraz sięgnął plecak. Wyciągnął z niego gurdę a następnie wziął kilka łyków wody. Gdy to zrobił schował butelkę do plecaka i rozejrzał się po okolicy patrząc na pracujących chłopów.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
- Zawołaj medyka... - Powiedział przekręcając się na plecy.
Niebo tego poranka było bezchmurne. Brunet uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Czyli nawet niebo za mną nie zapłacze - Mruknął sam do siebie.
Po tych słowach przymknął oczy i skupił się na nasłuchiwaniu tego co się dzieje dookoła. Liczył na to, że osobnikowi który siedział na tej ławce uda się znaleźć kogoś kto opatrzy te rany.
#33ff00
- Zaraz wrócę, wytrzymaj.
Po tych słowach Tokage wstał i biegiem ruszył w kierunku najbliższego wieśniaka. Uwaga mieszkańców z pobliskich gospodarstw była już zdobyta i nie trzeba było wiele tłumaczyć. Pierwsza z brzegu wieśniaczka, którą zaczepił zabójca płomieni po dosłownie kilku słowach tłumaczeń ukłoniła się po czym pobiegła po kogoś – zapewne po medyka. W oczekiwaniu na miejscowego znachora Jin ponownie zbliżył się do nieznajomego. Wyciągnął z plecaka gurdę z wodą, kucnął i delikatnie podniósł głowę leżącego jednocześnie podsuwając mu butelkę pod usta.
- Zwykła woda. Napij się, pewnie jesteś zmęczony.
Zaproponował chcąc ugasić pragnienie mężczyzny. Co prawda nie wiedział czy jest on spragniony jednak jego stan jasno wskazywał na zmęczenie i osłabienie a co za tym idzie – na pragnienie, a na to nie ma nic lepszego niż woda. W międzyczasie z daleka dało się słyszeć jakiś krzyk starszego dziadka, który zaczął się zbliżać do samurajów. Gdy podszedł bliżej ukłonił się po czym zaczął przyglądać ranom. Po chwili do zgromadzenia dołączyło dwóch wyższych, umięśnionych mężczyzn, którzy również delikatnie się ukłonili.
- Trzeba to opatrzeć. Proszę do mnie.
Zasugerował nieznajomy po czym zrobił krok do tyłu. W tym samym czasie dwaj mężczyźni zbliżyli się i jakby już chcieli podnieść rannego ale czekali na coś w deseń zgody. Tokage wstał i odsunął się przyglądając się sytuacji. Nie zamierzał zostawiać rannego samuraja na pastwę losu także jeśli leżący się zgodził na pomoc w dostaniu się do chaty medyka to Jin ruszył za nimi.
- Dziękuję bardzo... Za wszystko... - Wysapał to zmęczony.
Przez całonocną walkę oraz utratę dużej ilości krwi był zmęczony, jednak póki co nie mógł sobie pozwolić na odpoczynek. Musiał pozostać świadomy przynajmniej do momentu kiedy staruszek który właśnie się zjawił go opatrzy. Kiedy to nastąpi będzie mógł pozwolić swojemu ciału i umysłowi na chwilę relaksu. Kiedy dwaj mężczyźni podeszli do niego oraz drugiego samuraja, Ryosen kiwnął głową na znak tego, że zgadza się na to aby staruszek zajął się jego ranami. Spojrzał też na nowo poznanego mężczyznę, próbując bez słów przekazać mu aby także ruszył za nimi. Oczywiście zrozumie jeśli nie będzie miał na to ochoty czy też ruszy w swoją dalszą drogę. Wiedział jednak że będzie musiał mu się jakoś za to odwdzięczyć.
#33ff00
- Połóżcie go - powiedział staruszek palcem pokazując coś, co miało przypominać łóżko. "Mebel" ten znajdował się w okolicy jednej ze ścian pomieszczenia pod oknem. Był jednak delikatnie odsunięty od owej ściany, zapewne po to aby łatwo było dostać się do potencjalnego pacjenta z każdej strony. Gdy tragarze odłożyli rannego, staruszek podziękował im i odesłał na zewnątrz. W tym czasie Tokage stanął w wejściu i zaczął się rozglądać. Odpiął od pasa swoje bronie po czym uklękł po przeciwległej stronie kładąc broń w taki sposób, aby w razie czego szybko ją dobyć. Potem pozostał cicho przez moment pozwalając medykowi zająć się pacjentem. Staruszek zaczął przyglądać się ranom Ryosena a następnie każdą z nich opatrywać.
- Co Cię tak załatwiło? - spytał w końcu Tokage - I czy to coś może tutaj dotrzeć i zagrozić wiosce? - dopytał niemalże natychmiast.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
- Grzeczniej byłoby gdybyś zaczął od przedstawienia się - Mruknął siląc się na uśmiech.
Bycie złośliwym nawet w takim momencie było jedną z jego charakterystycznych cech. Dodając do tego jeszcze odrobinę adrenaliny wynikającej z faktu, że w tym stanie ten samuraj na pewno byłby w stanie z nim sobie poradzić było dodatkowo ekscytujące.
- Ale spokojnie. Ci bandyci już raczej nikomu nie zagrażają. Jedynie mogą odbić się czkawką jakimś wilkom które je zjadły - Mówiąc to próbował się zaśmiać, ale zamiast tego na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
- Ale ryzyko że jakieś zagrożenie się zjawi nie jest zerowe. Czasy są bardzo niebezpieczne, a wrogów o wiele łatwiej znaleźć niż sojuszników. Dlatego uważaj... Szczególnie jeśli jesteś jedynym samurajem w tej wiosce - Te słowa wypowiedział poważnie, wzrok kierując za okno.
#33ff00
- Tokage Jin.
Przedstawił się po czym delikatnie skinął głową. Faktycznie najpierw wypadało to uczynić. Warunki jednak były na ten moment nie do końca sprzyjające. Szczególnie w sytuacji, w której nieznajomy leżał na podłodze i prosił o lekarza. Teraz jednak sytuacja była o wiele lepsza i faktycznie można było pozwolić sobie na te wszystkie oficjalne elementy. Co do tematu zagrożenia, Jin wysłuchał z uwagą opowieści o bandytach i zaczął się zastanawiać jak to możliwe, że w czasach, w których na ludzi polują te potworne demony, znajdują się tacy przedstawiciele gatunku, którzy twierdzą, że dobrym pomysłem będzie jeszcze bardziej zagrażać swoim. Było dla niego zrozumiałe, że niektórych dotyka bieda i głód ale bandyctwo nigdy nie było czymś, co było akceptowane przez samuraja. Tym bardziej radość zawitała w sercu młodzieńca na informację o zażegnaniu zagrożenia.
- Masz rację. Niestety nie jestem tutejszym samurajem więc obawiam się, że nie będą mieli tu lekko. Ale na wszelki wypadek zostanę kilka dni gdyby coś miało się stać. Nigdy nie wiadomo czy jakiś zbłąkany człowiek tamtejszej grupy nie śledził Cię po wszystkim żeby wrócić tu nocą - dodał po chwili wyglądając za drzwi. Zerknął na będące niedaleko drzewo oraz siedzącego na nim ptaka kasugai. Jego obecność oraz cisza jaką się cechował świadczyła, że raczej nie zbiera się na następną robotę i faktycznie będzie można tu zostać kilka dni. Dodatkowo medyk, który zajmował się rannym delikatnie się uśmiechnął i skinął głową w kierunku Tokage, gdy ten poinformował o tym, że zostanie. Najwidoczniej ta informacja była dla niego powodem do radości.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
- Yuzuka Ryosen- Odpowiedział.
Po tym jak już przeszli wszystkie potrzebne uprzejmości mogli w końcu rozmawiać bez większego skrępowania w tematach.
- Skoro nie jesteś tutejszym samurajem, to co tutaj robisz? Szukasz czegoś, a może kogoś? - Zaczął zadawać pytania.
Po chwili zdał sobie sprawę, że leżąc tak i wypytując świeżo poznanego człowieka o jego cele oraz plany wcale aż tak bardzo nie różni się od swojego dziadka który także potrafił zadawać tak bezpośrednie pytania przypadkowo spotkanym osobą. Widać była to jedna z wielu cech które po nim odziedziczył. Gdy tylko to sobie uświadomił uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Wybacz. Stary nawyk, który wyniosłem z domu. O wiele bardziej pewnie zastanawia Cię co też ja robiłem w lesie. Jako że jestem samurajem moją powinnością jest rosnąć w siłę dla mojego Pana. Moja rodzina oddana jest klanowi Shimazu, a polecenie jakie otrzymałem nie jest tak oczywiste jak mogłoby się wydawać. Dlatego też wyruszyłem w podróż aby móc wspomóc na froncie wszystkich tych którzy tego potrzebują w tych nieprzychylnych czasach - Mówiąc to cały czas patrzył przez okno.
Ostatnie lata były naprawdę trudne dla wszystkich. Wojny z demonami, wojny z ludźmi. Cały ten rozlew krwi który prowadzi tylko do smutku i coraz to głębszej utraty człowieczeństwa. Smak walki było tym co obecnie go napędza, jednak co będzie gdy to wszystko się skończy?
#33ff00
- Można powiedzieć, że z tego samego powodu się tutaj kręcę. Także podróżuje i zajmuje się problemami zwykłych ludzi. Akurat kręciłem się w okolicy i zdecydował się usiąść na moment na ławce. Los sprawił, że na mojej drodze wylądowałeś Ty. Resztę znasz. Teraz pewnie trochę tu posiedzę zanim wydobrzejesz. Mi też się przyda odpoczynek. A potem ruszę tak jak zawieje wiatr lub jak ptaszki powiedzą.
W jego słowach nie było w sumie kłamstw. Pomagał słabszym i bezbronnym w walce z demonami a szedł zawsze tam, gdzie skierował go ptak kasugai. Jaki będzie następny cel podróży? I kiedy będzie trzeba wyruszać? Czas pokaże. Póki co Jin miał nadzieję, że odpocznie kilka dni w gospodarstwie. Kto wie czy bandyci wkrótce nie wrócą.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
- Brzmi to bardzo wyniośle o czym mówisz. Ale czy zastanawiałeś się kiedyś co tak naprawdę trapi tych ludzi którym pomagasz? - Zapytał cały czas patrząc gdzieś w dal.
Podczas gdy sam sobie odpowiedział już na to pytanie, chciał poznać odpowiedź swojego rozmówcy. Być może mają podobne zdanie na ten temat, a może też młody Yuzuka pozna zupełnie inne spojrzenie na ten problem.
- Nie musisz martwić się moim stanem zdrowia. Zrobiłeś aż nadto. Nie chciałbym byś z mojego powodu opóźnił swoją podróż - Mówiąc to spojrzał na Tokage próbując obdarować go serdecznym uśmiechem.
Było to dla niego dość niecodzienne dlatego też nie wiedział czy dobrze to robi. Serdeczność była cechą dość trudną jednak potrzebną w życiu. Dziadek wielokrotnie mu to powtarzał jednak przez zaznanie ciężaru miecza ciężko mówić o takich aspektach względem nowo poznanych osób. Czasy w których żyją są na tyle nieprzychylne, że nigdy nie wiadomo czy dziś poznany przyjaciel jutro nie okaże się najzagorzalszym wrogiem. Dlatego też Ryosen starał się powstrzymywać emocje by nigdy nie wzięły one nad nim góry podczas walki.
#33ff00
- Tak, zastanawiałem – odpowiedział lakonicznie. Cały czas patrzał na Yuzuke i niemalże od razu dopełnił swoją wypowiedź - bieda, głód, choroby, niebezpieczeństwo. Nie da się sprawić aby wszyscy byli nagle bogaci. Nie da się też nakarmić wszystkich biednych. I nie da się obronić wszystkich ludzi. Ale można działać w ramach własnych możliwości i pomóc na tyle ile się potrafi. Nie jestem medykiem i nie pomogę rannym. Nie jestem też farmerem więc nie znam się na hodowli zwierząt lub uprawie. Ale potrafię poprawnie trzymać broń więc przynajmniej staram się zapewnić tym ludziom bezpieczeństwo. Robisz przecież to samo. Bandyci, których zabiłeś pewnie zagrażali innym. Okradali ich lub mordowali. Spotkało ich to samo co czynili innym. Czy było to sprawiedliwe? Nie wiadomo ale stało się.
Po tych słowach Tokage zamilkł na chwilę.
- Wybacz, poniosło mnie. Wiem, że samuraje są źródłem wielu problemów i nie da się ich od tak rozwiązać ale robię co mogę aby przynajmniej bronić tych słabych i niezdolnych do walki. Tyle. – podsumował ostatecznie. Widząc „serdeczny” uśmiech Ryosena, Jin podniósł prawą brew do góry i zaczął się zastanawiać czy w trakcie walki Yuzuka nie uszkodził jakiegoś nerwu odpowiedzialnego za pracę twarzy. Nawet jeśli był to nieudolny uśmiech to Tokage docenił go.
- Tak jak wspomniałem, na ten moment nie mam konkretnego celu podróży. Może się okazać, że będę tu potrzebny za dzień czy dwa więc nie robi mi to problemu. Tak jak wspomniałem wcześniej, jeśli któryś z bandytów przeżył i tu wróci to lepiej żebym tu był. – Powiedział tak, prawda? Czy tylko pomyślał?
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
- Nie rozśmieszaj mnie w tym stanie - Powiedział do swojego rozmówcy.
- Nigdy bym się nie zainteresował tymi bandytami gdyby nie stanęli mi bezpośrednio na drodze - Dodał po chwili.
Zastanawiał się przez chwilę jak szybko mogłoby się skończyć starcie zwykłego samuraja z demonem. Jeśli okazałoby się, że jakimś cudem któryś z demonów z którymi wcześniej walczył przyszedł do tej wioski w celu "zemsty" to czy byliby w stanie ocalić mieszkających tutaj ludzi? Przez odniesione rany trudno byłoby Ryosenowi utrzymać katanę, a co dopiero wykrzesać z siebie tyle siły by odciąć łeb tego plugastwa. Tokage wyglądał na silnego jednak jako zwykły szermierz raczej nie pokonałby takiego stwora. Pewnie wszyscy by zginęli stając się jadłodajnią dla tych demonów. Chłopak nie miał celu podróży, czy też jest tak naprawdę zbyt prawy aby opuścić w takim stanie osobę którą uratował? Takie pytanie zaprzątało teraz głowę młodego Yuzuki. Przez takie właśnie myślenie coraz bardziej miał wrażenie że będzie musiał się kiedyś mu odwdzięczyć. Miał nadzieję, że nie będzie musiał go ratować przed jakimś demonem bo wolałby aby jednak zwykli ludzie nie musieli konfrontować się ze światem zabójców demonów.
- Jak uważasz. Ja pojutrze wyruszam w dalszą drogę. Nie mam czasu na takie leżenie - Mówiąc to spojrzał na swojego rozmówcę.
#33ff00
- Najwidoczniej się sporo różnimy - skomentował gdy usłyszał fragment o bandytach. Reakcja, gdy bandyci wchodzą w drogę jest rzeczą oczywistą i zapewne nie ma osoby, która zignorowałaby zagrożenie. Mówienie jednak, że gdyby nie stanęli mu na drodze to by ich zignorował było według Jina… Cóż. Smutne? Sam nie potrafił określić tego uczucia. Myślał, że Ryosen jest podobny do niego i uda im się znaleźć nić porozumienia oraz nawiązać chociaż szczątkową przyjaźń. Teraz zaczął się jednak obawiać, że gdyby spotkali się w odwrotnej sytuacji to mogłoby się to zakończyć całkiem inaczej. Czy to gdyby Tokage był ranny to czy uzyskałby pomoc czy może wręcz przeciwnie i zostałby dobity? W końcu skoro bandyci interesowali Ryo tylko w sytuacji gdy wchodzili mu w drogę to co znaczyłby ranny człowiek? Nie jest żadnym zagrożeniem oraz nie wiele znaczy. Na twarzy Jina pojawiła się paleta emocji okazująca smutek i żal. Mimo to nie zamierzał cofnąć żadnego ze swoich słów.
- Cóż. Zdanie nie zmienię i zostanę tutaj jeszcze trochę. Jak wyruszysz to zrobię to samo i wtedy się pożegnamy. Tymczasem wypoczywaj.
Po tych słowach Jin opuścił pomieszczenie wcześniej zerkając na medyka, który cały czas zajmował się Ryosenem. Tokage rozejrzał się na zewnątrz i po chwili ruszył w kierunku jednego z mężczyzn, który kręcił się gdzieś w okolicy, następnie zamieniając z nim kilka słów. Po około trzech, czterech minutach zakończył konwersację i wrócił do rannego.
- Mieszkaniec nie słyszał ostatnio nic o żadnych bandytach. Są jednak wdzięczni szlachetnemu samurajowi za pomoc i w ramach wdzięczności zajmą się Twoimi ranami oraz przez ten czas zapewnią nam nocleg oraz posiłki.
Powiedział do Yuzuki jednocześnie stojąc w wejściu do budynku.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
- Pozwól że udzielę Ci przyjacielskiej rady póki jeszcze obydwaj żyjemy. Jako samuraj kieruj się głównie rozumem i ostrzem. Serce pozostaw do pompowania krwi - Mówiąc to spojrzał poważnie na chłopaka.
Nie chciał rozwiewać jego marzeń i wyobrażeń o świecie jednak czuł że jest mu to winien za ratunek.
- Jeśli taka jest Twoja wola.... - Odrzekł do Jina.
Naprawdę uparty typ. Kiedy chłopak wyszedł próbował wykonać proste ćwiczenie z oddychaniem jednak najwyraźniej miał gdzieś jakieś złamane żebro ponieważ bardzo trudno było mu wziąć głębszy wdech.
- Jednak szykuje się dłuższa rekonwalescencja. Oby tylko ślad mojej krwi nikogo tutaj nie ściągnie - Mruknął do siebie.
W tym samym momencie do chaty wszedł Tokage. Zielonooki spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem, a po wysłuchaniu jego słów westchnął głośno.
- Oby to tylko nie przyniosło to większych problemów - Mówiąc to zacisnął dłoń mocniej na rękojeści swojego miecza.
#33ff00
- Zapamiętam Twoje słowa ale nie zamierzam zmienić swojego podejścia. - Rzucił jeszcze zanim opuścił lokal.
Po powrocie i udzieleniu informacji odnośnie możliwości rekonwalescencji na terenie gospodarstwa spotkał się raczej z niezbyt szczęśliwym Yuzuką. Nie ważne co by się działo to nowo poznany i tak nie był w stanie w żaden sposób opuścić osady bo zapewne zakończyłoby się to jego śmiercią. Czy perspektywa spędzenia kilku dni z Tokage była dla niego aż tak uciążliwa?
- Co, myślisz, że ktoś może jednak przyjść Twoimi śladami? - Zapytał słysząc słowa rannego oraz widząc jego reakcję, która jasno dawała znać, że walka się jeszcze nie skończyła. Po chwili dopytał - Możesz mi więcej opowiedzieć o tej walce i bandytach? Mamy czas a każda taka informacja może się kiedyś przydać.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
- Wydaje mi się że wybiłem całą grupę, jednak złe przeczucie nie chce mnie opuścić. Zawsze kilku mogło się odłączyć od reszty, a po powrocie znaleźli martwych kompanów i ślad krwi prowadząc do wioski. Scenariuszy jest wiele - Mówiąc to spojrzał na miecz kompana.
- Dlatego powinieneś ostrzec wieśniaków aby nocą się nigdzie nie zapuszczali. Nie potrzebuję tutaj więcej towarzystwa - W tym momencie nawet próbował zażartować, jednak raczej słabo mu to wyszło.
#33ff00
- Ostrzegę. Przypilnuje też wioskę. Nawet jeśli pochowają się po domach to i tak nie wiele pomoże gdy zjawi się tu grupa bandytów. – Powiedział, cały czas zerkając na towarzysza rozmowy. Planował kontynuować swoją wypowiedź, jednak do pomieszczenia przez okno wleciała szmaciana kulka, która miała przypominać piłkę. Chwilę po niej przez drzwi wbiegł chłopiec, na oko mający koło siedmiu lat. Zatrzymał się przy przejściu, zerkając to na Jina, to na Ryosena. Tokage odsunął się, wchodząc do środka budynku i robiąc miejsce dla młodzieńca, jednocześnie gestem ręki zapraszając go do środka, aby wziął swoją własność. Chłopiec ukłonił się w jego kierunku, potem w stronę rannego samuraja po czym wszedł do środka. Kucnął przy piłce, podniósł ją i już miał opuszczać budynek. Gdy jednak był przy wyjściu to zdecydował się zagadać do Ryo.
- To prawda, że zabił Pan tamtych, którzy ostatnio zabrali Aye? – Zapytał z nadzieją, zerkając na samuraja, który bohatersko ocalił wioskę przez rzezimieszkami, którzy najwidoczniej terroryzowali wioskę od jakiegoś czasu. A przynajmniej taka wieść rozeszła się po wiosce. Jin nie zamierzał się wypowiadać na ten temat. Jedyne co robił to obserwował rozwój sytuacji, jednocześnie zastanawiając się jak wiele przechodzą dzieci w takich miejscach i jak wiele wiedzą o tym co się dzieje wokół nich. Z jego wypowiedzi jasno wynikało, że bandyci porwali jakąś osobę. Kim była Aya nie było jasne, jednak oczywiste było to, że gospodarstwo zmaga się z problemami, które Ryosen rozwiązał zabijając bandytów. A przynajmniej tak się wszystkim wydawało, bo drobne kłamstewko zaczęło obrastać coraz szerzej, rozprzestrzeniając się wśród mieszkańców.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
- Pamiętaj jednak aby omijać tą chatę. Sam sobie poradzę z kolejnymi odwiedzającymi. Ty jesteś jedyną osobą którą tak ciężko spławić - Po tych słowach zauważył jak coś wpadło do środka.
W pierwszej chwili lekko się zdziwił. Obawiał się, że już nastał ten moment którego tak się obawiał. Kiedy jednak przyjrzał się przedmiotowi, a po chwili do pomieszczenia wszedł jakiś młody chłopiec wszystko połączyło się w logiczną całość. Na skinięcie dziecka również odpowiedział skinięciem. Miał nadzieję, że ten młody człowiek będzie mógł jak najdłużej cieszyć się spokojnym życiem. Jak się jednak po chwili okazało wcale nie było tak jak brunet by chciał. Gdy chłopiec zapytał o Ayę Ryosen odpowiedział twierdząco. Nie było w tym ani grama kłamstwa ponieważ demony które zabił wcześniej były po obfitej uczcie która składała się po części właśnie z tej dziewczynki. To właśnie ten widok sprawił, że tak interesowna osoba jak Yuzuka w ogóle zwróciła swoje ostrza przeciwko grupie demonów które bezpośrednio go w żaden sposób nie zaatakowały. Zdał sobie też wtedy sprawę jakie miał szczęście, że wychował się w takiej, a nie innej rodzinie. Pewnie tam skąd pochodził takie rzeczy też miały miejsce, jednak dzięki temu że jego dziadek był zabójcą demonów nigdy nie słyszał o takich przypadkach. O wiele częściej słyszał o sytuacjach w których to dzieci zza miasta były porywane dla okupu lub sprzedawana na dwór do zamożniejszych osób z kraju. Tego jednak nie dało rady wytępić, nie ważne ile ludzi by się nie zabiło czy też nie zamknęło w więzieniu. Było to niczym walka z hydrą i jej odrastającymi głowami. Na miejsce jednej grupy bandytów pojawiały się dwie. Dlatego też Ryosen nigdy nie stronił od zabijania ludzi. Wiedział, że nie rzadko byli oni o wiele gorsi od ludzi. Po tych przemyśleniach poczuł jak lekarstwa zaczęły na niego działać i zasnął. Tokage najpewniej po zobaczeniu tego również zabrał się z tego budynku i zajął się własnymi sprawami.
z/t obydwaj
#33ff00
Nie możesz odpowiadać w tematach