Hatago Yabuhara
Zwykły zajazd, znajdujący się przy jednej z głównych dróg miasta. Pozwala przeciętnym podróżnym na wynajęcie pokoju, a także spożycie przygotowanych przez kucharza posiłków. Miejsce to nie jest niczym wyrafinowanym, przez co lepiej urodzeni przejezdni praktycznie tu nie zaglądają.
16.11.1653
Kruk latający nad jej głową wznosił się smętnie szargany co jakiś czas silniejszym podmuchem wiatru. Było dopiero południe, a poszarzałe, pochmurne niebo przypominało bardziej wieczór. Krople deszczu zaczęły spadać ponad godzinę temu, jednak nie zapowiadało się na przejaśnienia. Przynajmniej nie dzisiejszego dnia. Było mokro i zimno na ścieżce prowadzącej w stronę niewielkiej wioski, której już kiedyś Korpus pomógł. Oddział trójki Zabójców pokonał tutaj jednego demona, który polował na tutejszych mieszkańców. Było to jednak jakiś czas temu. Dzieci Nocy widocznie nie próżnowały, bo do Korpusu dotarło kolejne zlecenie właśnie z tej okolicy.
Miała na sobie wygodny, czarny kombinezon, jak wielu Zabójców. Na górę narzuciła czarną pelerynę, która niestety zaczynała powoli przemykać. Kaptur niezbyt szczelnie zakrywał jej długie; białe włosy, które poprzyklejane się do jej policzków i szyi.
Z tego co krakał bardziej do siebie niż do niej krążący nieopodal kruk zbliżała się do rozdroża, od którego odchodziła kolejna ścieżka prowadząca już docelowo do wioski. Zostało jej kilkanaście minut drogi.
@Hīragi Kyōya
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Utrapienie, przez to wszystko będę mógł mniej czasu spędzić na morzu, a oni będą bawić się w najlepsze i po co mi to było. Trzeba było zostać pod kamieniem i cieszyć się z namiastki życia, ale wtedy nie byłbym sobą i nie wyrównałby rachunków z wujem, który zgotował mi taki los.
Deszcz mocno zacinał, a ja pozbawiony nakrycia głowy szedłem w doszczętnie przemoczonych włosach i ubraniu, które wyglądało tak, jakbym w międzyczasie przynajmniej musiał przeprawić się przez rzekę.
Nie miałem przy sobie zbyt wiele, ubranie w postaci ciemnoszarego kimona, hakamy, bordowego haori i sandałów oraz ostrza przytroczone do pasa. Zbędny bagaż nie był mi potrzebny, wszystko najpotrzebniejsze miałem. Może byłem lekko myślny, że nie zaopatrzyłem się w jakiś kapelusz, ale rzadko chorowałem i lata w niewoli nauczyły mnie jak przetrwać i znosić takie niedogodności.
Miałem już zatrzymać się w przydrożnym zajezdzie kiedy biały kruk wylądował mi na ramieniu. * Demon w wiosce *
- Nie mógłbyś choć raz mieć jakąś przyjemną wiadomość? - Kruk nie skomentował moich słów w żaden sposób, po prostu wzbił się w powietrze. To nie był jeszcze czas na postój, skoro znienacka pojawiło się wezwanie. Obróciłem się plecami do przybytku i ruszyłem za targanym na wietrze ptakiem.
W końcu dotarłem do rozdroża, a tam spotkałem mocno schowaną we własnym odzieniu postać. Mocna ulewa nie ułatwiła identyfikacji, ale jak na razie nie skierowałem dłoni na rękojeść miecz. Podchodziłem do niej powoli, ale stanowczo, aby na końcu odgarnąć włosy, które przysłaniały mi twarz.
Teraz stojąc na rozdrożu rzuciła jej się w oczy przemoczona do suchej nitki postać. Zlustrowała chłopaka dokładnie, jednak dopiero gdy odgarnął przemoczone włosy zdała sobie sprawę z kim przyszło jej się spotkać.
- Hīragi Kyōya - przywitała się starając się zwrócić jego uwagę. Ruszyła w jego stronę niwelując powoli dystans. Stanęła w odległości trzech, czterech kroków. W końcu znali się całkiem dobrze. Trenowali nie raz pod okiem tego samego mistrza wiatru. Nigdy jednak nie przyszło im spędzić ze sobą zbyt dużo czasu prywatnie. W końcu ich pochodzenie było skrajne różnie, a jej nie zbyt dobra opinia nawet wśród uczniów hashiry, była raczej powszechna. Mimo wszystko posiliła się na lekki uśmiech ściągając przemoczony kaptur z głowy.
- Nie widziałam Cię chyba z ponad rok. Dostałeś to samo zlecenie? - Zapytała przerzucając długie białe włosy przez ramię, które urosły w ostatnim czasie nieubłaganie. Jako nastolatka ścinała je na bardzo krótko, teraz sięgały prawie bioder. Spróbowała odkleić je od mokrego ubrania i skóry - nadaremnie. Zmieliła w ustach przekleństwo zdając sobie sprawę, że była mokra, zmarznięta i brudna. A był to dopiero początek misji.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Nie był to nikt z bandy piratów, a spotkany już po dołączeniu do korpusu, w którym już trochę byłem. W końcu kaptur został ściągnięty a białe włosy przerzucone przez ramie, teraz już wiedziałem, kto to był, może nie spędzaliśmy ze sobą zbyt wiele czasu i nie byliśmy w bliższych relacja, ale rozmowa z Shirei zawsze była ciekawsza niż słuchanie psioczenia innych uczniów albo plotek, które lubili rozpowiadać. Sam nie przywiązywałem do nich zbyt dużej wagi, bo ludzie mnie mieli za leniwego przez ciągłe wylegiwanie się i spanie o różnych porach dniach. Zresztą i tak większość czasu nawet jak ćwiczyłem, to zdawałem się, myślami błądzi gdzie indziej.
- Witaj Shirei, nie musisz być taka oficjalna, wystarczy Kyōya. - Odpowiedziałem jej krótko i podszedłem jeszcze dwa kroki bliżej. - Mniej więcej tak było, miałaś wtedy zdecydowanie krótsze włosy. - Wzrokiem przejechałem od czubka głowy do stóp ilustrując tyle na ile mogłem.
- Na to wygląda, chociaż nie znam zbyt wielu szczegółów, mój kruk preferuje raczej proste komunikaty... Wiesz coś więcej? - Zrobiłem jeszcze jeden krok i wyciągnąłem dłoń nad jej czoło, aby przysłonić krople deszczu, które wpadałyby jej do oczu, jeżeli zdecyduje się na kontakt wzrokowy. Lubiłem spoglądać podczas rozmowy w oczy i patrzeć na tęczówki. Moje były mocno ciemnozielone, chociaż zieleń dało się dostrzec tylko przy świetle, więc większość osób myślała, że mam czarne niczym noc.
- Kyōya - poprawiła się lustrując go dokładnie wzrokiem. Wyglądał jak przemoczone siedem nieszczęść, czyli dokładnie tak samo jak ona. Mokre ubrania przykleiły się nieprzyjemnie do jej ciała. Robiło jej się do tego okropnie zimno. Ciepła karczma wydawała jej się jedynym możliwym wybawieniem. Spojrzała na swoje długie, mokre pukle wzruszając lekko ramionami. - Chyba przyszedł czas na zmiany.
Na wzmiankę o kruku odszukała swojego, który obrażony przelatywał właśnie nad ich głowami. Westchnęła męczeńsko.
- Niestety nie. Będziemy musieli sami ogarnąć szczegóły. Jeden z podróżnych po drodze mówił, że centrum wioski jest karczma. Może tam zaczniemy? - Zagadnęła z lekkim zdziwieniem blokując z nim spojrzenie. Jego dłoń zdecydowanie ułatwiała i już nie musiała sama bronić się przed deszczem. Taki beztroski gest nieco ją zdziwił, nie była jednak speszona. Wpatrywała się o chwilę za długo w jego ciemnozielone tęczówki, które przypominały jej odcień utraconego Nichirin sprzed roku. Wcześniej była niemal pewna, że były prawie czarne. Pierwszy raz miała okazję przyjrzeć im się z bliska. Były całkiem inne niż jej stalowoszare tęczówki w dwóch różnych odcieniach. Jedna jasna, druga ciemna. Puste i martwe. Tak nietypowe. Niestety po ojcu. Zostawił jej nie tylko oczy, ale także inne
Ruszyła wolnym krokiem w stronę pobliskiej wioski. W końcu mieli zadanie do wykonania. Chociaż jej po głowie już chodził kominek, ogień i rozgrzewające sake.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Nie było to komfortowe i najchętniej zrzuciłbym z siebie już te mokre ciuchy, problem tkwił w tym, że nie miałem nic na przebranie. Znalezienie tego demona w takich warunkach zdecydowanie nie będzie należeć do prostych, a nie zanosi się, żeby przestało lać, może powinniśmy poczekać do rana i przygotować się na spotkanie? Chociaż chyba za szybko chciałem wyciągnąć wnioski, najpierw dowiedzmy się, o co dokładnie chodzi.
- Karczmarzu, co tu się ostatnio działo, dziwnego? - Podszedłem do szynkwasu, za którym stał grubaśny mężczyzna z mocnymi zakolami. Od razu widać było, że jak ktoś czegoś potrzebował, to musiał się do niego udać. Właściciel tego przybytku oderwał wzrok z Shirei i musiał spojrzeć na mnie, nie uśmiechał się zbytnio. Chyba wolałbym rozmawiać z kobietą, ale jak na razie musiał mi odpowiedzieć.
- Panie to nie jest instytucja charytatywna. Wynajmij pokój albo kup coś najpierw. - Odpowiedział i kontynuował obcinanie białowłosej.
- Pokój daj. - Odpowiedziałem krótko i spojrzałem na niego wymownie takim, pół zmęczonym i surowym wzrokiem, który nie chciał dalej być zbywany. Położyłem mocniej dłoń na blacie, żeby skupić jego rozbiegane oczka.
- Ma pan farta, bo to ostatni, ale taki z lepszych. Korytarzem prosto i w lewo, ostatniej drzwi po prawej. Więc ktoś porywa dzieci w wiosce co kilka dni. Chyba dwa czy tam trzy. - Odpowiedział karczmarz, który chyba chciał zostać rekinem biznesu i nie bardzo obchodziły go wioskowe smarki.
Przerzuciła długie włosy przez ramię wykręcając je niczym przemoczony ręcznik. Ruszyła za Kyoyą przez pomieszczenie kompletnie nie zwracając uwagi na resztę gości. Obejrzała się jedynie sprawdzając czy nie groziło im jakieś niebezpieczeństwo. Palące spojrzenia wwiercały się w jej plecy jednak jak zawsze pozostawała obojętna. Podreptała za nim grzecznie w stronę karczmarza nie wtrącając się na początku. Od razu zdała sobie sprawę, że mężczyzna wcale nie chciał być pomocny. Oczywiście każdy przejmował się własnymi sprawami mając w dupie resztę. W końcu jednak uraczyła karczmarza spojrzeniem.
- Teraz dzieci. Następnym razem właściciel karczmy i jej goście - skomentowała ostro zanim zdążyła ugryźć się w język. Mężczyzna znowu skierował swoją uwagę na nią. I mimo jego urażonego spojrzenia, obleśny uśmiech pozostał taki sam. Patrzył się zdecydowanie zbyt nisko, żeby mógł zobaczyć jej oczy. To pewnie przez przyklejone do jej figury, mokre ubranie. Nie odjęło jej to jednak pewności siebie. - Gdzie dokładnie zaginęły dzieci? Ktoś z klientów wspominał coś o potworze? - Zapytała bez ogródek nie dając mu czasu na myślenie.
- We wschodniej części wioski. Znajdują się tam bliźniacze domy tam mieszkają ich rodzice. Jeśli to przesłuchanie, słonko, będziesz musiała za nie słono zapłacić - odpowiedział cmokając na koniec.
Nie należała do kobiet, które wykorzystywały swoje wdzięki. Zdecydowanie chętniej poniósłby karczmarza na kwaśne jabłko. Chociaż z pozoru pozostawała spokojna Kyoya mógł dostrzec jak zacisnęła dłonie w pięści.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Nie wiedziałem, w jakiej relacji są mieszkańcy wioski, jeżeli chodziło o korpus, ale zdecydowanie chciałem uniknąć precedensu w tej chwili, jeżeli zostanie teraz pobity, to nigdy nie zamknie swojej gęby. Nie potrzebowałem dodatkowej pary oczu, która będzie bacznie obserwować moje poczynania i sprawdzać co robiłem między zleconymi polowaniami na demony. Dlatego musiałem jakoś zainterweniować nawet jeżeli nie było to do końca w moim stylu, ale w końcu morze i chmury potrafiły być bardzo gwałtowne, ale również przynosić ukojenie innym.
- Śmieszne słowa SŁONKO... Próbujesz mnie urazić, chcesz sprawdzić na ile możesz sobie pozwolić?... W takim razie może wyjdziemy na zewnątrz? - Mówiłem spokojnym, ale bardzo pewnym siebie głosem, delikatnie zmęczony i znużonym zachowanie karczmarza, który również nie przypadł mi go gustu. Skoro nie chciał się on odczepić bez tego umownego zaznaczenia terenu, to całe to przedstawienie musiało mieć miejsce właśnie teraz.
- Nie chciałem urazić naprawdę, przepraszam. - Powiedział zakolak, który nie był szczery i nie odczuwał wstydu, ale dzięki temu powinien dać jej spokój z tymi durnymi komentarzami, a jaka później spotka go kara, to już inna para sandałów. Dalej trzymałem Shirei z dłoń i zrobiłem kilka kroków w stronę korytarza, nie ciągnąłem ją jak krowy, było to tylko delikatnie pociągnięcie, jeżeli jej dłoń by się oparła, to po prostu wyślizgnęłaby się z uścisku.
- Może skorzystasz z okazji i się wysuszysz?... A ja pójdę po więcej informacji. - Powiedziałem krótko, i tak byłem już totalnie przemoczony, więc nie robił mi to większej różnicy.
Westchnęła w końcu, bo był to cholernie długi dzień, a wieczór zapowiadał się tak samo nieznośnie.
- Jest noc, nie wiemy z czym mamy do czynienia. Nie ma sensu, żebyś się narażał. Popytajmy w karczmie i z rana wyruszymy dalej. Może zaczniemy jutro od rodziców zaginionych dzieci? - Zaproponowała przecierając dłonią zmęczoną twarz. Nie miała ochoty się rozdzielać. Gdyby coś mu się stało jutro walczyłaby w pojedynkę. Skoro wysłali ich tutaj we dwójkę pewnie wróg nie był słaby. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wciąż trzymał jej dłoń więc bardzo lekkim gestem zabrała ją do siebie przeczesując mokre włosy. Czemu nie pomyślała o tym wcześniej?
- Kyōya. Dzięki. Chyba bym go zapierdoliła - przyznała spoglądając na niego pustymi tęczówkami osoby, która nie zawahałaby się gołymi pięściami uświadomienie karczmarzowi swoich błędów. Pijackie bójki były przecież jej specjalnością, o czym zawsze marudził hashira wiatru. Nie potrafiła wyzbyć się swojego temperamentu. Tym samym pewnie spieprzyłaby całkowicie ich misję.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
- No dobrze, może tak będzie lepiej. - Wzruszyłem delikatnie ramionami, może rzeczywiście tak będzie lepiej, już abstrahując od mojego bezpieczeństwa, po prostu wpadanie po omacku, podnoszenie wrzawy i proszenie się o ranny nie było zbyt dobrym pomysłem. Nie wiedzieliśmy, kto porywał dzieci, gdzie je zabierało i po co? To nie było zwykłe zachowanie demona, raczej żaden nie porywałby dzieci co dwa dni. Tylko po prostu wpadł do wioski, nażarł się i ruszył dalej albo siedział jak pan na włościach, w końcu osada nie była duża i nim zabójcy by tu dotarli, zdążyłby wszystkich ich pożreć.
- Chcesz się najpierw odświeżyć po podróży? -Zapytałem krótko i zastanawiałem się jak to wszystko spiąć. Poza tym Shirei nie musiała też wiedzieć, że karczmarza dorwie później karma za jego mielenie jęzorem, jeżeli tak bardzo chciał korzystać ze swojego stanowiska, aby zmusić kogoś do ugięcia się i oddania. Tu nie wchodziło to w grę, ale u innych podróżnych, o które kobiety mogły paść jego ofiarą. Nie byłem obrońcą sprawiedliwość, czułem takiej odpowiedzialności, czy potrzeby, ale jak najbardziej chciała karać tych, którzy stali na górze i trzymali bat. Miałem personalną zadrę do takich ludzi, a że bywałem bardzo często kapryśny, to ciężko było mi przejść obojętnie. Kara nie musiała nadejść na niego od razu jak grom z jasnego nieba, byłem cierpliwy i wyrachowany. Najpierw musiał zebrać się wokół niego czarne chmury.
- Przepraszam, czy państwo zamierzam powstrzymać tego porywacza dzieci? - Za rogu winkla wyłoniła się kobieta, która roznosiła napitki i trunki, nieco nieśmiało skierowała swoje pytanie, ukłoniła się i wyprostowała. Był całkiem młoda, włosy miała ciemny niczym noc, a oczy piwne. Zbliżyła się jeszcze kilka kroków z rękami zaciśniętymi na połaciach materiału swojego ubrania. -Taki mamy plan. -
Czyli Ciebie.
Kąciki jej ust uniosły się delikatnie w pobłażliwym uśmiechu. Wiedziała, że żartował. Mimo wszystko doceniała jego starania. Okazał się przyjemnym i wcale nie uciążliwym towarzystwem. Miała sporo wrogów w korpusie, nawet wśród innych Zabójców wiatru. Nie była powszechnie lubiana. Zbyt zimna, zbyt obojętna.
- To chyba dobry pomysł - zdecydowała spoglądając na swoje przyklejone do ciała ubrania. Nie przeszkadzał jej chłód, bo w karczmie było stosunkowo ciepło. Zresztą była harda i ubranie było dla niej najmniejszym problemem. Mimo wszystko ciekawskie spojrzenia klienteli lustrujące każdy jej ruch były nadwyrężyć irytujące. Już miała coś dopowiedzieć, gdy usłyszała cichy, kobiecy głos. Plany uległy oczywiście zmianie.
- Słyszałaś coś co może nam pomóc? - dodała spoglądając na młodą kobietę.
Ta rozejrzała się na boki jak by nie chcąc, żeby karczmarz przyłapał ją na spoufalanie się z nieznajomymi i nie pracowanie.
- Jeden z klientów wspominał, że widział wielkiego potwora w pobliskich lasach na północ. Było jednak ciemno, więc nie znał szczegółów. Podobno było również słychać dziecięcy płacz
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
- Który to klient? - Podszedłem bliżej winkla, przy którym skryła się przed wzrokiem karczmarza, raczej warunki pracy tutaj nie były zbyt dobre, ale alternatyw na zarobek raczej nie mieli ludzie w wiosce, jeżeli nie dysponowali rodzinnymi interesami albo jakimś majątek to byli zmuszeni chować dumę w kieszeń i pozwalać na takie rzeczy.
- To tamten mężczyzna, mysi blond, zielono ciemne kimono i blizna na brodzie. To on się na niego natknął, ale w mroku nie widział zbyt wiele. A przynajmniej tak twierdzi, tylko od tamtego czasu coraz więcej pije. - Powiedziała dziewczyna, która wyglądała na mocno przejętą tym wszystkim, może jednak będzie coś z tego i uda mi się coś ustalić, ale za nim przejdę do pytania go, najpierw zajmę się bieżącymi sprawami.
- Dobrze. Coś pani upadło. - Schyliłem się i podczas tego ruchu sięgnąłem do wewnętrznej kieszeni ubrania, aby wyciągnąć kilka moment i jej wręczyć. Shirei nie miała problemu z przejrzeniem tego ruchu, ale ja również nie robiłem go nie wiadomo jak szybko, tylko na tyle ile wymagał to ruch schylania się.
Wiedziałem, że w normalnych okolicznościach by ich nie przyjęła, bo wyglądała na taką co, nie chce nagrody za pomoc, ale jej realia były inne, a ja nie chciałem mieć długo. Skłoniła się i wróciła czym prędzej do pracy, aby nie narobić sobie problemów, kto wie co by się tutaj działo gdyby karczmarz ją przyłapał.
- To, co idziesz do pokoju, a ja zapytam go o jakieś szczegóły? - Zwróciłem wzrok na jasnowłosą w oczekiwaniu na jej odpowiedz.
Pozwoliła Kyoyi zająć się kelnerką. Może obecność chłopaka trochę ją uspokajała, jak by wiedział, że mogła się za nim schować. Jak by myślała, że mógł ją obronić. Widok innej kobiety, do tego z bronią, musiał być niecodzienny. Już dawno przyzwyczaiła się do krzywych spojrzeń. Nigdy specjalnie się tym nie przejmowała. Wychowała się w znacznie gorszych warunkach niż ci ludzie, którzy marnowali własne pieniądze na trunek i zabawę w karczmie.
Powędrowała wzrokiem w stronę mężczyzny.
- Chodźmy. Miejmy to już za sobą. - zdecydowała ruszając przez karczmę w stronę wskazanego typa. - Chcę usłyszeć co ma do powiedzenia, potem cię z nim zostawię jak wolisz - dodała zanim dotarli na miejsce. Rozmowy przy stole, gdzie siedział od razu ucichły, a wszystkie pary oczu zwróciły się ku dwójce Zabójców. Jak gdyby nigdy nic. Jak gdyby było to najnormalniejsza na świecie usiadła na jednym z wolnych krzeseł na przeciwko mężczyzny.
- Wierzysz w istnienie demonów? - Rzuciła niespodziewanie, a mężczyzna zakrztusił się własnym trunkiem. Głośno kasłał posyłając jej to Kyoyi zdziwione spojrzenie.
- Skąd wiesz…
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
- Tak, odkąd go zobaczyłem, to zacząłem wierzyć... Nic nie mogłem zrobić i nie wiedziałem, co miałbym zrobić. Wielki stwór i do tego masywny wysoki gdzieś na pięć łokci i cztery szeroki. Nawet ziemna drży, gdy stawia kroki. - Powiedział świadek, który sięgnął po kolejną porcję swojego gorzkiego lekarstwa. -
Ufff, wraca co drugi noc i jakoś nikt inny go do tej pory nie widział. Myślałem, że mam jakieś omamy. - Wypuścił powietrze po przełknięciu palącego płynu i jedną ręką złapał się za głowę. Ten gość mógł zrobić cokolwiek, zawiadomić mieszkańców i ostrzec ich, a wybrał picie wódki w knajpie i czekanie na lepsze albo na odejście potwora. Nie lubiłem głupoty, nie musiał być bohaterem czy zbawcą świata, ale był pierwszej klasy idiotą, skoro po spotkaniu demona dalej przebywał na jego terenie łowieckim.
- Słyszałem, też przy nim płacz dziecka, ale sparaliżował mnie strach. - Próbowała się usprawiedliwić i wybielić przed innymi słuchaczami, ale na mnie nie robiło to większego wrażenia, bo coś tutaj okropnie trąciło w jego opowieści. Jak taki wielki stwór zakradał się niepostrzeżenie do środka miasteczka i wyciągał dzieci z domu?
Nie osądzała mężczyzny. Każdy inaczej reagował przy pierwszym spotkaniu z demonem. Jedne były łatwiejsze do oglądania, inne znacznie bardziej przerażające.
- Co drugą noc - powtórzyła posyłając znaczone spojrzenie towarzyszowi. Mieli dzisiaj spokój. A na jutro powinni się dobrze przygotować. Jutro wypadał ta „druga noc”. Czy mogła być ich ostatnią? Powinni obmyślić jakiś plan. Wysłuchała mężczyzny do końca i dopiero kiedy powoli zaczynał marudzić o swoim smutnym istnieniu zdecydowała się ulotnić.
- Sprawdzę pokój. Do potem - rzuciła chłopakowi na odchodne udając się w korytarzem na piętro, które wskazał jej karczmarz pracujący dalej za ladą. Odprowadził ją wzrokiem, czego już nie widziała. Nie odważył się jednak na nic innego. Może Kyo doszczętnie go wystraszył? Zresztą podróżująca dwójka młodych ludzi za pewne w większości przypadków uchodziła za parę. Udała się schodami w górę otwierając starym kluczem odpowiednie drzwi. Nie zamknęła ich na klucz. Klitka była niewielka. Z jedną szafą, zapalonym świecznikiem, krzesłami, stoliczkiem i fuutonami zwiniętymi pod ścianą. Na drewnianym blacie stolika widniała misa z wodą, żeby się odświeżyć. Więcej nie było im potrzeba. Zaczęła od rozłożenia fuutonów na matach podłogowych, które zajęły większość pokoiku. Westchnęła męczeńsko wyciągając z szafy jeden z podomowych, cienkich kimon zastanawiając się czy były chociaż przeprane. Nie była jednak marudą, a przemoczone ubranie nie nadawało się w tym stanie do niczego. Zdecydowanie nie do spania. Zaczęła ściągać z siebie mokre warstwy materiału wieszając je na krześle, żeby potem narzucić na siebie podomkę. Zastanawiała się co planował Kyoya, że tak bardzo chciał zostać tam w pojedynkę. Może lubił popić w karczmie? Może zwyczajnie chciał być miły. Musieli przygotować się na jutro.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Słuchałem dalej wynurzeń świadka, które był w dużej mierze tłumaczeniem się i próbą wybielenia, gdyż czuł on narastające w nim poczucie winny. Nie byłem zbyt długo w korpusie, ale na zwyczajach demonów znałem się bardzo dobrze przez długo trwałe obcowanie z nimi na statku i jedna rzecz jakoś nie pasowało mi w tym, co on tutaj mówił. Tak jakby ktoś nagle zafałszował jedną nutkę i cały występ na scenie został zniszczony tym jednym błędem.
- Było, ale jakoś się trzymam. - Jak widać jego dziarska strona, zaczynała brać górę, przekroczył pewien próg upojenia, w którym jego wojownicza strona zaczynała dominować, czego on był nie zrobił i nie potrafił, gdyby tylko wiedział, jak ma zaatakować i w ogóle. - Muszę pójść na stronę. - Oznajmił mężczyzna, wstał i skierował się na zewnątrz, najpewniej za potrzebą. Skinąłem mu głową i sam odszedłem do stołu, aby wyjść za nim po krótkiej chwili.
- No co ty, jaja so... - Nie zdążył do kończyć, bo ponowiłem pytanie i tym razem dłoń spoczęła na rękojeści miecza. Podszedłem do niego i złapałem go za połacie materiału przy szyi. - Skończ pieprzyć i mów co wiesz albo na wiele się nie przydasz.- Podciągnąłem go nieco do góry, żeby następnie odepchnąć na pobliskie drzewo. Mężczyzna wydawał się momentalnie wytrzeźwieć, adrenalina musiała uderzyć i zaczynał łączyć fakty i to, co mogło go zaraz spotkać.
- W końcu, gdy poczucie winy miało Cię pochłonąć, zdecydowałeś się opowiadać o demonie, licząc, że ktoś uprzątnie ten bałagan po Tobie... Jutro też przyprowadzisz mu dziecko, tylko powiedz, gdzie macie się spotkać i o której. - Poinstruowałem go, co teraz będzie musiał zrobić, wydawał się mocno zdziwiony, ale nie oponował. Wyjawił mi czas i miejsce spotkania, a ja po prostu wróciłem do karczmy, bez słowa do niego. Na nowo byłem cały mokry i znowu włosy przykleiły mi się w nieładzie do twarzy, od razu poszedłem do pokoju, w którym powinna być Shirei. Wszedłem, jak do siebie nie pukając, oparłem dłoń o drzwi, otworzyłem je i wchodząc, zamknąłem. Odgarnąłem jeszcze raz włosy z twarzy, a z moich ubrań na nowo leciały krople wody na podłogę.
Przygotowała posłania i zaczęła rozwieszać swoje przemoczone rzeczy, które nieprzyjemnie kleiły się do jej wilgotnej skóry. Było jej cholernie zimno, więc z przyjemnością zamierzała zaszyć się pod ciepłym materiałem fuutonu. Zawsze miała problemy z niskimi temperaturami, a jednak nie zamierzała narzekać. Takie życie wybrała. Dobrowolnie. Została Zabójczynią dla zemsty, która wciąż na nią czekała.
Słysząc jak nacisnął na klamkę odwróciła się tyłem zakładając na ramiona suchy materiał kimona. Nie była wstydliwa. Zresztą widok skrawka kobiecego ciała na pewno nie był mu obcy. Czy zdążył zauważyć bladą pajęczynę blizn pokrywającą jej skórę?
- I jak poszło? Wypaplał coś jeszcze? - Rzuciła zawiązując pas i przeciągając zastałe mięśnie. Zerknęła na niego przez ramię. Spróbowała przeczesać palcami długie, splątane włosy. - W szafie jest jakieś suche ubranie. Nie wiem w jakim stanie
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
- Wiem, gdzie jutro pojawi się demon. - Podzieliłem się z nią informacją, którą udało mi się zdobyć, chociaż nie tłumaczyłem, skąd ona pochodziła i niby skąd mogę to wiedzieć skoro, jeszcze się to nie wydarzyło. Zdjąłem obuwie, które zostawiłem przy drzwiach, miecz odwiązałem z rzemyków i oparłem o ścianę przy drzwiach. Skierowałem się do szafy, w której podobno było jakieś ubranie, zacząłem rozsupływać pas, nim jeszcze stanąłem przed schowkiem i powoli ściągałem odzienie, zaczynając od góry.
Moje ciało było dobrze zbudowane i pełne większych, jak i mniejszych blizn z przodu torus, ale dopiero gdy zrzuciłem kimono z ramion, mogła ona zobaczyć ile śladów po bacie miałem na swoim grzbiecie. Na pewno nie wyglądało to, jak rany z pola bitwy, a raczej prostowanie kapryśnego charakteru, przez pana, którego nie podobał się moja postawa i zachowanie.
Nie przeszkadzało mi jej obecność w pokoju, chyba większość wstydliwości uszła ze mnie, gdy byłem w niewoli, gdzie nie można było liczyć na taki komfort. Z drugiej strony przy kobietach czułem się swobodnie, już dawno nauki przygotowujące do małżeństwa miałem za sobą i wizyty oiran. Chociaż może powinienem się najpierw zastanowić czy jej to w jakiś sposób nie przeszkadzało. Rozebrałem się do naga i założyłem tylko dół przebrania, aby następnie podejść do okna, uchyliłem je i wyżynałem ubranie z nadmiaru wody, aby je później rozwiesić.
- Dziękuje, że rozłożyłaś i Futon dla mnie... Zamówiłem nam kolacje. - Usiadłem wygodnie po turecku na ziemi i nachyliłem się w jej stronę, podparłem dłonią twarz i oparłem łokieć na kolanie. - Prawdopodobnie dzieciaki jeszcze żyją, stwór zbiera je dla kogoś... Może uda się jeszcze odwrócić wybór tamtego mężczyzny... -
Skinęła głowę na wspomnianą informację. Nie miało znaczenia jak ją zdobył. Czy wygrał z tamtym mężczyzną w karty, czy pięściami wyciągnął z niego kolejne wskazówki. Sama nie bawiła się w konwencjonalne metody. Blokowała z nim spojrzenie o kilka sekund zbyt długo. Jak by rozmawiali bez słów o czymś innym. Miała wrażenie, że jego tęczówki widziały więcej; że potrafił ją przejrzeć. Nie należała do osób, które peszyły się zbyt prędko. A jednak było w nim coś niepokojącego. Może właśnie dlatego czuła się przy nim swobodniej. Spojrzała przelotnie na jego zabliźnione rany.
- Pamiątki? - Zapytała obojętnie , w końcu podchodząc do misy z czystą wodą. Nie zamierzała go naciskać. Ot tak zaczęła rozmowę próbując jakoś pozbyć się tego intensywnego spojrzenia, którym ją skanował. Przepłukała twarz przeciągając zastygnięte od zimna mięśnie. Ziewnęła cicho. W końcu usiadła na swoim posłaniu wkładając zziębnięte, bose stopy pod materiał przykrycia.
- Rozumiem, że moralnie się nie popisał? - Rzuciła unosząc jedną brew ze zdziwienie. Zaśmiała się sucho bez cienia wesołości. Czasami najgorszymi demonami były ludzkie istoty. - Jutro postaram się odwrócić jego uwagę, a ty odszukasz dzieciaki? Czy wolisz jakiś inny plan?
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Ludzie podawali się prostym instynktom, gdy tylko nie byli zdani na ostracyzm publiczny, dowodem tego był tamten mężczyzna, który sprzedał dzieci innych za pieniądze, ale gdy pojawiły się konsekwencje, poczucie winy uderzyło w jego serce, a było to spowodowane po prostu strachem. Nie darzyłem ludzi zbyt dużą sympatią, zawsze zachowywałem bezpieczny margines i grałem w ich grę własną maską. Demon to po prostu ludzie, którzy odrzucili więżące ich konwenanse społeczne i nie musiały już nikogo udawać.
- Moralnie, rodzicielsko czy nawet jako człowiek. - Nie było sensu się rozwodzić nad tamtym goście, może ktoś szukałby uzasadnienia w jego zachowaniu, ale ja nie zamierzałem się tego doszukiwać, tak samo, jak nie chciałem go przed nikim tłumaczyć. Sam wybrał swoją drogę i musiał po prostu nią dojść do końca, chociaż ludzie jego pokroju prędzej czy później popełniają samobójstwo w ucieczce przed własnymi koszmarami. Jego szczęście, że był potrzebny, aby wykonać zadanie dla korpusu. W innym przypadku nikt by mu nie pomógł i musiałby, jeszcze wycierpieć swoje nim zebrałby się na odwagę, aby zakończyć swój marny żywot.
Przelotnie obserwowałem, co robi Shirei, ale nie było to tak intensywne, jak na początku, a bardziej pobieżne, żeby po prostu sprawdzić jej położenie, w międzyczasie do drzwi zapukała kelnerka, która wcześniej z nami rozmawiała i dostarczyła zamówioną kolacje. Nie było to nic wykwintnego, ciepły wywar do tego makaron, trochę warzyw i mięso drobiowe. Podałem jej misę z wywarem i resztą zawartości, tak aby nie musiała wychodzić z posłania. Czy to było poprawne, czy stosowne, kompletnie się tym nie przejmowałem, po prostu chciałem się odpłacić za przygotowanie posłanie, nie lubiłem długów.
- Mogę się tym zająć, chociaż na pewno nie mam ręki do dzieci. Chociaż może Ciebie się mniej przestraszą, w końcu wcześniej porwał ich mężczyzna... Smacznego. - Sam przysiadłem na futonie z miską, która parowało, ale nie jadłem jeszcze, czekałem, aż nie co przestygnie. Wolałem, jak jedzenie było chłodniejsze, dzięki temu czułem lepiej jego smak albo po prostu przez lata w niewoli przywykłem, że jadłem zimę, a jedzenie ciepłego pożywienia wzbudzało mój psychiczny dyskomfort. Oczekiwaniu na spadek temperatury, pod nosem w nuciłem sobie melodie.
Prychnęła słysząc komentarz na temat pijanego mężczyzny na dole. Nie miało to większego znaczenia, Kyoya miał rację. Ludzie dopuszczali się znacznie gorszych rzeczy. Momentami gorszych niż same demony. Z cichym dzięki przyjęła misę z ciepłym jedzeniem. Siedziała wygodnie na posłaniu wpatrując się w parujący wywar, jak by co najmniej miał dostać nóg i uciec. Przełknęła ślinę i chociaż żołądek burczał z głodu, wywracał się także do góry nogami i plątał w wielki supeł. Od dzieciaka miała problemy z jedzeniem. Od czasów, gdy często głodowała do stanu praktycznie umierającego. Taki był los wyrzutków; marginesu społeczeństwa, który niczym robaki gnieździł się w najgorszych dzielnicach większych miast. Tak było kiedyś, a jednak posmak głodu pozostał na zawsze.
- Wzajemnie - odparła niechętnie przykładając krawędź naczynia do ust. Zupa wypełniła jej buzię. I mimo tego, że była naprawdę dobra. Warzywna i dobrze przyprawiona, zbierało jej się na wymioty. Resztkami kontroli zachowała całą zawartość żołądka przełykając kilka łyków zupy. - Niech będzie. Ja również nie mam ręki do dzieci, co pewnie widać, ale spróbuję - odparła posyłając u znaczące spojrzenie. Kącik jej ust uniósł się nieznacznie, jak by próbowała zażartować. Nie byłą dobra w rozmowy, w plotki czy zwykłą wymianę zdań. Kyoya musiał się zadowolić, bo chyba naprawdę się starała. Może dlatego większa część Korpusu jej unikała. W końcu odkąd ją przygarnęli nieustannie wszczynała bójki z innymi zabójcami, nawet tymi trenującymi pod tym samym hashirą.
Po kilku kolejnych niechętnych łykach i kilku wciśniętych w siebie warzywach odstawiła wszystko z powrotem na tacę. Położyła się na posłaniu, leżąc na boku odwrócona w stronę Kyoyi. Milczała przez dłuższy czas, a minuty płynęły powoli. Powinna była spróbować zasnąć, w końcu mieli przed sobą ciężki dzień. Z samego rana powinni wyruszyć, żeby zlokalizować kryjówkę demona.
- O czym myślisz?
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
- Ludzie... Lubią wymyślać potwory i potworności. Wtedy sami sobie wydają się mniej potworni... Robi im się jakoś lżej na sercu i łatwiej z tym żyją. Próbują zakryć swoją zepsutą naturę i moralność... Ujawnienie istnienia demonów dało im dobrą wymówkę. - Mój głos nie był pełny żalu czy smutku, a po prostu neutralny jakby ktoś stwierdził oczywisty fakt bez większych emocji.
Zamyślony z ciepłą misą w ręku nuciłem melodie w oczekiwania, aż jedzenie wystygnie. Obserwowałem zawartość misy, tak jakbym wręcz utknął w tafli buliony i wspomniał o czymś, a przynajmniej tak mogło się wydawać mojej rozmówczyni, nagle jej pytanie wyrwało mnie z pewnego transu, gdzie nawet nie zdawałem sobie sprawy, na co patrzę, bo w pełni oddałem się myślą i melodii, która wydobywała się z moich ust. Może była prymitywna i daleko jej było do dźwięku płynącego z instrumentu, tak jednak była bardzo melodyjna i sama wpadała do ucha.
- Wybacz, Szukałem pasujących słów do melodii, którą nucę. - Dmuchnąłem w zupę i przechyliłem misę, aby z niej najpierw wypić powoli bulion, a dopiero później zacząłem pałeczkami zjadać resztę jej zawartości. Moje życie nauczyło mnie, że nie ma znaczenia, kim jest oprawca, bo nawet z pozoru najświętsza osoba ma brud i żądzę pod paznokciami. Pytanie tylko jak długo wytrzyma w powstrzymywaniu swoich pokus, przed wyjściem z klatki. Nie przeszkadzało mi jej milczące obserwowanie, przywykłem i rozumiałem, że niektórzy po prostu woleli trzymać pewne rzeczy dla siebie albo nie widzieli większego sensu w dawaniu się w gadkę szmatkę.
- Po prostu zastanawiałem się, ile czasu jeszcze upłynie, nim odzyskam to, co utraciłem, chociaż możliwe, że ta część mnie przepadła już bezpowrotnie. - Mogło to brzmieć mocno epigramatycznie i zagadkowo, w końcu nie było to klarowna czy jasna odpowiedz. Odłożyłem misę na tace i położyłem się na plecach.
- Na szlak twoich blizn poprowadzę palec... By nasze drogi spleść gwiazdom na przekór... Otworze rany, a potem je zalecz, aż w zawiły losu ułożą się wzór... - Wcześniejsze nucenia, zacząłem powoli i melodyjnie przeobrażać w pieśń, nie była to biesiadna piosenka o chwale i męstwie, a bardziej coś w stylu kołysanki obietnicy.
Obudziła się kilka godzin później przecierając zaspane powieki. Na dworze wciąż było ciemno, jednak grafit zamieniał się w szarość wskazując na wschodzące za niedługo słońce. Przeciągnęła się wstając z posłania. Świeca zdążyła się już wypalić, a w środku panował półmrok. Spojrzała na chłopaka, który wydawał się już nie spać. Czy w ogóle zasnął czy czuwał całą noc? Chociaż przespała kilka godzin nie czuła się wypoczęta. Może to przez nadchodzące starcie, może coś innego.
- Wyspany? - Rzuciła spoglądając na swoje nieprzyzwoicie pomięte po nocy ubranie. Westchnęła wstając i manewrując między porozkładanymi po podłodze misami. Nie miała ich siły wczoraj posprzątać. Podeszła do wywieszonych schnących rzeczy, które okazały się znośnie suche. Wystarczająco, ale nie w całości. Sprawdziła swoje i jego. To musiało im wystarczyć. Nie słyszała deszczu uderzającego o dach gospody. Może tym razem uda im się nie przemoknąć do suchej nitki. Odwróciła się doKyoyi tyłem zrzucając materiał z ramion i przebierając we własne ubrania. - Chyba jest pochmurnie - rzuciła nakładając na ramiona kimono. - Słońce nie zapewni nam dzisiaj bezpieczeństwa.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Brak snu przez dobre czy dwie nie będzie stanowił większego problemu, a gdyby faktycznie miał problemy, to pójdę spać. A białowłosa koleżanka będzie musiała zapewnić mojemu ciału bezpieczeństwo, gdy jaźń będzie najzwyczajniej w świecie odpoczywać. Noc przebiegła spokojnie nikt się w pobliżu nie kręcił, nikt pukał do drzwi, a za oknem poza rozbijającym się deszcze o dach, nie było nic słychać. Czy to oznaczało bezpieczeństwo? Niekoniecznie, ale skoro noc przetrawiliśmy, to wszystko idzie po naszej myśli, zobaczymy co się jeszcze wieczór pokaże, kiedy demon zjawi się w wiosce.
- Może być. - Rozprostowałem ramiona i przeciągnąłem się, po spędzeniu kilka godzin w bezruchu. Mięśnie były spięte, a ścięgna zesztywniałem, ale kilka ruchów ramion i pokręceń głową, wszystko powoli zaczynało wracać do prawidłowego zakresu ruchów. Jeszcze tylko musiałem rozciągnąć lewą łopatkę, bo miałem wrażenie, jakby coś się wbiło w pod nią i nie mogła wrócić na swoje miejsce. Zwróciłem wzrok na kobietę, gdy się odezwała, ujrzałem jej kształty i ponownie gołe plecy, ale nie przyglądałem się im nachalnie czy ostentacyjnie. Nie czułem skrępowania, ale gdy już raz widziałem jej blizny, nie potrzebowałem zostawiać ciężaru swojego wzroku na niej barkach.
- Demon i tak podobno zjawi się dopiero wieczorem... Może w tym czasie pójdziemy delikatnie przepytać rodziców zaginionych dzieci? Myślę, że warto byłoby poznać ich imiona albo coś takiego... Mogą nam ot, tak nie zaufać, a łatwiej będzie uratować dzieci, które nie będą się nas bały. - Jeszcze chwilę po walczyłem ze zbitymi mięśniami w jednym miejscu, a później sam wstałem i podszedłem, założyłem swoje ubranie i starałem się, nie przeszkadzając przy tym białowłosej.
- Chcesz zjeść coś teraz, czy później? - Wolałem się upewnić czy zabójczyni wolałaby coś najpierw zjeść, czy ewentualnie woli poczekać jeszcze trochę. Miecz z powrotem umiejscowiłem za pasem, sprawdziłem, czy wszystko było odpowiednio zawiązane, nie wisiało luzem. Mieliśmy wiedzę o demonie i sposobie jego działania, teraz jeszcze tylko musieliśmy zebrać nieco informacji o tych dzieciakach, miałem gdzieś w głowie myśl, że skoro zostały porwane, wcale mogą nam nie zaufać. Wyszedłem z pomieszczenia i czekałem przed nimi aż Shirei będzie gotowa, aby wspólnie udać się do rodziców porwanych dzieci. Świt dopiero nachodził, ale przed domami, do których zmierzaliśmy, już kręcili się ludzie.
- Dzień dobry. - Rzuciłem do starszego mężczyzny, gdy pochodziliśmy do budynku. - Dla kogo dobry dla tego dobry, dla nas na pewno niedobry. - Mężczyzna miał gorzki i obolały głos. Miał wory pod oczami, a jego krok był powolny i przemęczony, widać od razu było, że nie zmrużył oka przed najbliższe kilka dni, będąc w nieustanym pogoni i poszukiwaniu.
Nie możesz odpowiadać w tematach