- Skoro lubisz marnować tlen na czcze gadanie, to Twoja sprawa, ale jak nie masz żadnego pokrycia. To są to tylko puste słowa. - Wiedziałem, że świat nie jest taki czarno biały, ale każdy był gotowy dążyć do swojego celu, tylko jedni robili to po trupach, nie patrząc na nikogo innego. A inni byli wystarczająco silni, żeby iść do niego nawet okrężną drogą. Skoro nie chciała mówić, to ja nie zamierzałem poruszać tego tematu i drążyć go dalej. Zresztą co to by mi dało, nawet jeżeli poznałbym imiona tych zabójców. Nawet nie miałbym, jak tego potwierdzić a jak można jej wierzyć na słowo, skoro jednak te światełka, które dostrzegłem wtedy w Edo, były już spowite całkowicie przez mrok.
- Pierwsze słyszę, żeby drapieżnik miał karmić drapieżnika. A tym właśnie jesteśmy.... Wpierdalasz ludzkie mięso, żeby zyskać siłę, a nie zabić głód... Gdyby chodziło tylko o pragnienie, to zadowoliłabyś się krwią, ale tu chodzi o pragnienie mocy. - Yonezawa bardzo dobrze nauczyła nas anatomii demonów ich możliwości, zdolności i potrzeb. Hipokryzja wypływała z niej słowo po słowie, momentami ciężko było jej słuchać. Nie zamierzałem się z nią wyzywać, nie zniżę się do takiego poziomu jak ona. Nie dlatego, że miałbym problem się wysłowić, bo w moim słowniku było bardzo wiele różnych określeń, które zasłyszałem w porcie i karczmach od łajdaków i pijaczyn. Chyba myślała, że nie widziałem, jak chwile wcześniej aż się prawie popłakała, a teraz próbuje udawać nieczułą sukę.
- Ojczulek jej nikogo nie wybrał, po prostu martwi się, że źle skończy. Nie potrzebuje znać jego powodu, żeby mu pomóc, jeżeli był gotowy publicznie się ukorzyć, upodlić przed wszystkimi i jeszcze oddać życie w tej sprawie.... - To zdarzenie nie było takie proste, to nie mógł być tylko zwykły mariaż, kilka rzeczy nie pasowało mi w tej układance, ale co mogłem zrobić? Prawdopodobnie Kusakabe nie powiedział mi wszystkiego w obawie, że bym się tego nie podjął, ale to niewiele zmieniało i tak nie zostawiłbym Haruki na pastwę losu, jako duch nie byłem związany z tymi politycznymi konwenansami.
- Ciężko powiedzieć, ale zawsze mam miecz tego twojego samurajka przyjaciela co miałaś go przy pierwszym spotkaniu... Skoro tak mocno się przejmujesz mieczami, to może jest wystarczająco cenny, żebyś postanowiła go odzyskać?... W innym wypadku obawiam się, że będę musiał oddać go do przetopienia, chociaż szkoda byłoby odbicia jego duszy... - Uważnie się przyglądałem jej mimice i zachowaniu, mój wyostrzony zmysł idealnie pasował do rozgryzania ludzi w rozmowie. Nie tylko na jej twarzy pojawił się wyrachowany uśmiech, ryba połknęła haczyk spławik i prawie wędkę za jednym haustem. Musiałem ją wybadać, na czym dokładnie jej zależy, ale widziałem, że miała jakiś sentyment do ostrzy. W negocjacjach najważniejsze było wybadanie przeciwnika i ostrożne stawianie kroków, żeby przypadkiem nie przestrzelić ceny zbyt mocno i nie pokazać jak bardzo Ci na czymś zależy, lekkie podszczypywanie przeciwnika też robiło robotę.
- Nic skomplikowanego, musisz po prostu zwrócić na siebie uwagę wszystkich strażników.... Możesz wzniecić jakiś nieduży pożar w stajni i zapewnić im rozrywkę przy bramie, gdy ja wejdę do środka i wyjdę z ładunkiem... Jedyne wyzwanie, które Cię czeka to starcie z dezerterem, który na pewno się pojawi, jak strażnicy zorientują się, kim jesteś i tutaj jest taka drugorzędna kwestia... Jeżeli zdołasz go ogłuszyć i pojmać żywcem będzie dobrze, jeżeli nie nadarzy się ku temu, okazja to po prostu wycofasz się po pewnym czasie i to tyle... Nie wielka robota.... - Zdradziłem jej założenia planu przynajmniej to, co sam wiedziałem i udało mi się ustalić, dzisiejszego wieczoru.
- Pytasz o ich urodę? To, że są, rzadkie niczego dla mnie nie zmienia. Nawet jakby były brzydkie jak noc i działały tak samo, nie robiłoby mi to różnicy. Ale mój wzrok, dopóki działa, jest dla mnie ważny. - Specjalnie odpowiedziałem, komplikując wszystko, nie okazałem żadnego zdenerwowania, wiedziałem, co próbowała zrobić i nie zamierzałem wpaść w jej grę.
albo ją przed sobą stworzę
- Widocznie tamten miecz nie był dla mnie aż taki ważny skoro go zostawiłam wtedy w Dojo.. - skomentowała ze spokojem w głosie.
"Nie jestem samurajem."
- To bardzo wiele tłumaczy.. - skomentowała z lekkim rozbawieniem w głosie.
"Skoro lubisz marnować tlen na czcze gadanie, to Twoja sprawa, ale jak nie masz żadnego pokrycia. To są to tylko puste słowa."
Uniosła jedną brew w górę na jego tekst. - To bardzo żałosna próba wyciągnięcia informacji.. - dodała ze znudzeniem w głosie. Widziała że go irytowała, widziała że zmuszał się do konwersacji z nią. I tak szczerze to była zawieszona między obojętnością a rozbawieniem. Bo z jednej strony miała głęboko gdzieś co o niej sądził czy jak bardzo nią gardził. A z drugiej zaś bawiło ją to niemiłosiernie. Był chyba pierwszym zabójcą którego chciała wkurwić, nawet jeśli udawaniem kogoś kim do końca nie była.
"Pierwsze słyszę, żeby drapieżnik miał karmić drapieżnika. A tym właśnie jesteśmy.... Wpierdalasz ludzkie mięso, żeby zyskać siłę, a nie zabić głód... Gdyby chodziło tylko o pragnienie, to zadowoliłabyś się krwią, ale tu chodzi o pragnienie mocy."
Najpierw rozdziawiła usta w szoku, po chwili zaczęła kręcić głową na boki w niedowierzaniu tego co jej powiedział.
- O ja pierdolę! Kurwa ekspert się znalazł! No kurwa nie wierzę! - roześmiała się na jego słowa. Nie mogła uwierzyć w to co właśnie jej powiedział. "No kurwa debil.." skomentowała w myśli. - Nic dziwnego że większość zabójców to takie zjeby.. z Tobą na czele ewidentnie.. - dodała po chwili.
- Powiedz mi jedno.. skąd ty kurwo możesz wiedzieć jakie musimy prowadzić życie.. skąd u ciebie tyle pewności.. że właśnie tak to wygląda? Bo co? Bo twój mistrz ci to powiedział? Ja słyszałam że zabójcy w gównie się tarzają żeby być silniejsi.. i czy fakt że powiedział mi to inny demon... sprawia że to prawda? - pokręciła głową na boki w niedowierzaniu, ewidentnie rozbawiona. - Żyj na samej wodzie.. wtedy pogadamy.. choć w to szczerze wątpię.. większość z was ma klapki na oczach i wystarczająco wosku w uszach żeby skutecznie bronić się przed prawdą jaka funkcjonuje w tym świecie.. ale do tego trzeba by mieć trochę oleju w głowie a nie siano.. żeby zrozumieć pewne rzeczy.. niestety to byłoby strzępienie sobie języka żeby Ci teraz pewne rzeczy wytłumaczyć.. więc sobie daruję.. - wiedziała że nawet jej nie słuchał, że to co mówiła nie trafiało do niego.
Skupiła się na jego korekcie sytuacji. Zmrużyła lekko powieki słuchając wzmianki o jej ojcu. Zacisnęła mocniej szczękę, sama nie wiedząc czemu. Ale dalej zachowywała pozory że ta cześć jej nie ruszyła.
Wzmianka o mieczu Izo sprawiła że radosny uśmiech wkradł się na jej usta. - mmmm... miecz Izo.. muszę przyznać że bardzo ładna broń. Ale.. to jego broń nie moja.. ja tylko ją pilnowałam do naszego kolejnego spotkania.. choć już mu się raczej nie przyda.. skoro postanowił porzucić swoje dotychczasowe życie i wstąpić w mrok z własnej woli.. to fascynującej jak bardzo ludzie chcą porzucić swoje człowieczeństwo w zamian za wieczną młodość i siłę.. - zaczęła z lekkim rozbawieniem. Jakby drwiła z losu tamtego samuraja. - Wiec może przetopienie jego miecza uwolniłoby tą część jego duszy, pozwalając chociaż jej na podróż w stronę bezkresnej jasności.. - dodała splatając ręce pod piersiami.
- Stal w każdej formie jest arcydziełem.. czasami zmiana jej formy dodaje jedynie więcej uroku.. pozwala stać się częścią czegoś nowego.. to nie koniecznie coś złego.. więc jeśli chcesz.. to możesz z tamtym mieczem zrobić co zechcesz.. wierzę w to że nawet jeśli przyjmie inną formę to nadal będzie majestatyczny sam w sobie.. - w głowie nie potrafiła ukryć fascynacji, ciepła i czułości z jaką opowiadała o broni białej.
Po wysłuchaniu całego zadania skinęła lekko głową kilka razy na znak że rozumie czego od niej wymaga. - Więc ja jestem dywersją i zbieram cały wpierdol a ty wynosisz uroczą niewiastę na rękach tyłem.. - skomentowała ze spokojem w głosie. - Dezerter.. w sensie że taki z korpusu? Zabójca z nichirin i oddechem? - wolała dopytać bo to już zmieniało trochę postać rzeczy. Rozumiała że sam nie chciał walczyć z typem. Ale zadanie dla niej robiło się trochę niebezpieczniejsze a z drugiej strony fakt że tam byłby inny zabójca, to ładunek jakiego strzegł mógł być cenniejszy niż Kagami twierdził. Zastanawiała się czy ta dziewczyna czasem nie jest bonusem dla niego a w posiadłości jest coś czego Korpus chroni z jakiegoś powodu. Może to Kagami był zdrajcą.. bo po co prosiłby o pomoc demona. Oczy aż jej rozbłysły, źrenice z okrągłych przeszły w pionowe igły. - Pomogę ci.. nie za darmo oczywiście.. ale cenę podam Ci po całej akcji.. bo nie wiadomo jak to wszystko się potoczy.. nie zamierzam być stratna.. nie chcę żeby zapłata była niewymierna do ostatecznego rezultatu.. to chyba zrozumiałe.. - skomentowała.
- Czy jest coś jeszcze o czym powinnam wiedzieć? Coś co musisz zrobić zanim tam ruszymy? - wolała jeszcze dopytać. A nóż o czymś zapomniał w trakcie tej ich słownej przepychance.
Ta rozmowa nie miała większego sensu, bo było to praktycznie zakrzykiwanie mnie z jej strony, może nie wiedziałem wszystkiego o demonach. Ale korpus rzetelnie zbierał informacje i je przekazywał, nikt nam nie prał mózgów jak Muzan. Co można było więcej dodać niż wysłuchać w zrezygnowaniu tych wiader pomyj wyrzuconych w moją stronę, widać nie potrafiła spokojnie rozmawiać, sama zarzucała mi ocenianie jej bez znajomości i bezpodstawne oskarżenia, a co na teraz robiła? Robiła dokładnie to samo, manipulując moimi słowami i zmieniając ich wydźwięk. Nigdy nie powiedziałem, że demon żywiący się tylko krwią jest szczęśliwy czy syty, ale przynajmniej nie zabija i nie traci nad sobą kontroli. Zarzuca mi klapki na oczach, siano w głowie i wosk w uszach, że szkoda na mnie strzępić języka, widać było, że z nas dwoje to ona miała nierówno pod sufitem i ciężko było uwierzyć w jakiekolwiek jej słowa o niezabijaniu zabójców, gdy spada na nią trochę krytyki, od razu się odpalała, jakby ktoś chciał ją zabić.
Ta wieczną młodość i siłę, tylko ktoś zapomniał dodać, że zostajesz czyimś psem do końca życia i ten dobroczyńca zabiera Ci wspomnienia. I wolną wolę, że nigdy już nie poczujesz promieni słonecznych, bo inaczej skończysz swoje wieczne życie. Nieustanny głód, który musisz zaspokoić i wiecznie towarzyszące Ci cierpienie ludzi, których jesteś oprawcą.
- Jak uważasz, skoro Ci to pasuje, to oddam go do kuźni i już oni postanowią co z nim zrobić... Ale skoro był samurajem, to jego dusza ulegnie zniszczeniu, a nie uwolnieniu. - Dodałem od siebie trochę fachowej wiedzy, może nie byłem samurajem, ale znałem wszelkie konwenanse z tym związane. Nie było gorszej kary niż przetopienie miecza. Ostrza, które miało być spuścizną wojownika. Nie ruszało mnie to jednak, bo to nie było moje zmartwienie, mógł podziękować swojej przyjaciółce za takie zadbanie o jego oręż. Pomimo przeciwności losu w końcu zmierzaliśmy w dobrą stronę i wzbudziło to w niej wystarczające zainteresowanie, aby przestała trajkotać o mnie, korpusie i o tym jacy źli, niedobrzy i niesprawiedliwi jesteśmy.
-Tak to mniej więcej wygląda.... Tak, jest tam niejaki Oboro, nie wiedziałem, że jest dezerterem do czasu gdy postanowił mnie zaatakować dla swojego pana, po tym jak przerwałem uliczną egzekucję. Jest całkiem szybki, ale ma braki w sile i zręczności, jest dość chuderlawy, więc pewnie za wytrzymały również nie jest, zwłaszcza że stosuje podstępy. - Powiedziałem jej to, co zdołałem ustalić, chociaż nie widziałem zbyt wiele, a on sam nie wyciągnął na mnie ostrza nichirin, a zwykłe wakizashi. Jednak na pewno miał przy sobie jeszcze jedną broń długą, którą mógł pozbawić demona życia.
- Tak, wynagrodzenie będzie wymierne do ostatecznego rezultatu... - Tu miała racje, gdyby główny warunek nie został spełniony, nie zamierzałbym w żaden sposób jej tego wynagradzać, w końcu zadanie skończyłoby się fiaskiem, skoro sama to rozumiała, to przynajmniej później nie nastąpi niezręczna cisza i niezrozumiany żal. -Chyba niewiele... po prostu ustalmy, że jak zobaczysz dym wydobywający się ze środka, to będzie znak do odwrotu, a po wszystkim spotkamy się tutaj. Muszę tylko jeszcze coś na szybko, załatwić możesz mi dać pięć minut i zaczynamy przedstawienie. - Skończyłem ustalać z nią szczegóły i ruszyłem po jedną rzecz, która była mi potrzebna. Mianowicie maska, która przysłoni moją twarz, nie chciałem, aby później ludzie kojarzyli mnie z tym wszystkim, a jednak kaptur to mogło być za mało. Szybko zlokalizowałem uliczny stragan, który zajmował się sprzedawaniem okryć twarzy z motywem zwierząt. W oko wpadła mi lisia maska, którą zgarnąłem szybkim ruchem, a drugą reką położyłem na blacie trochę drobnych. Następnie ruszyłem do przeciwnej strony i obserwowałem sytuacje gdy tylko Seiyushi zacznie rozpętywać, zamęt wykorzystam okazje i ruszę do środka.
albo ją przed sobą stworzę
Wsłuchiwała się uważnie w to co jej mówił. - Oboro.. - szepnęła pod nosem. Nie podobała jej się opcja z innym zabójcą. Na wzmiankę o szybkości kącik ust jej drgnął. Brzmiało jak.. pokręciła głową nagle na boki, odpychając od siebie te głupie spekulacje. Dalszy opis sprawił że wzięła głębszy wdech i powoli wypuściła powietrze z ust.
Kiwała lekko głową gdy podawał jej dalsze informacje i obserwowała go jak pobiegła w przeciwną stronę. Miała nikogo nie zabijać. Miała wzbudzić zamieszanie, miała odciągnąć uwagę wszystkich. Splotła ręce na karku idąc w stronę posiadłości. "Nie podoba mi się to.. zadanie nie związane z zabójcami i demonami.. ale.." zerknęła za siebie na chwilę w stronę w którą chłopak ruszył. Przecież nie była jego koleżanką, ba nawet nie była jego sojusznikiem. Ostatnio prawie straciła przez niego życie. Wiec czemu miałaby z nim współpracować? Jak cenna była ta dziewczyna dla niego? Wystarczająco cenna by prosił się o pomoc demona? Prychnęła lekko rozbawiona. Schowała swoje rogi i zmieniła barwę oczu na jasno niebieskie. Już z dystansu dostrzegła dwóch ludzi patrolujących okolicę, idąc wzdłuż wysokiego muru z bronią przy pasie. Roztapirzyła swoje długie czarne włosy nieco i zaczęła iść nieco chwiejnym krokiem, śpiewając pod nosem jakąś pijacką przyśpiewkę. Żałowała że nie miała przy sobie alkoholu, choć jej jako demonowi z dobrze rozwiniętą sztuką krwi nie był potrzebny teraz. Niemniej jednak, zataczając się, idąc główną ścieżką udawała mocno spitą w świetnym humorze lafiryndę. Zwracając uwagę obu strażników gdy była o wiele bliżej. Jedne szturchnął drugiego coś mu szepcząc na ucho. - No co ty? Jesteśmy na patrolu! - odezwał się z pretensją krótkowłosy brunet. - No dobra dobra.. ty możesz pierwszy.. a ja po tobie.. dobra? - rudzielec się nie poddawał, widać miał już solidne plany względem podpitej prawie roznegliżowanej młodej kobiety idącej w ich stronę. Ta propozycja już nieco zmiękczyła młodzika, w końcu nie każdy lubi resztki wyjadać po innych z talerza. - No dobra.. jak by coś się działo to gwiżdż.. - powiedział poprawiając pas u yukaty zanim ruszył w kierunku Seiyushi. - Hola.. a dokąd to panienka się wybiera.. może pomóc? - rzucił frywolnie, uśmiechając się zalotnie i w idealnym momencie doskoczył do demonicy, pozwalając jej się uwiesić na sobie całym ciałem. - .. jaaa? A.. do domu.. taaam.. - wskazała palcem przed siebie w losowym kierunku mając pewność nie nie pokazuje rezydencki przy której się znajdowała. - A to może ja odprowadzę.. nawet znam skróty.. o tędy.. - biorąc za przegub przeciągnął jej rękę przez swój kark i skręcił prosto w większe chaszcze. - A bardzo chętnie.. takiemu pszysto.. jaaniako..wi.. - wymamrotała z trudem przylegając do jego boku całym ciałem, pozwalając mu się przy okazji trochę obłapić gdy zaciągał ją wgłąb lasu, po chwili znikając z oczu jego kompanowi.
Przyciśnięta nagle do twardego muru przez strażnika, zamruczała z zadowolenia. Oparła się o zimną ścianę czując jak złapał ją za biodra mocno i przylgnął do jej ciała szepcząc na przy uchu jakieś sprośne rzeczy zanim złapał garść jej czarnych włosów i gwałtownym pociągnięciem zmusił ją do odchylenia głowy w bok. Docisnęła polik do zimnej ściany i i czując jak zaczął drugą ręką majstrować przy jej hakama, szarpnęła się gwałtownie w jego stronę, łapiąc wolną dłonią za szczękę w taki sposób żeby zamknąć mu przy okazji mordę. Oczy zmieniły się z niebieskich w czerwone, jeden róg wyrósł z czoła. Wpatrywała się w swoją pierwszą ofiarę, próbował się wyrwać, próbował krzyczeć. Wtedy Seyushi jęknęła głośniej zagłuszając jego próby wezwania pomocy. Gwałtownym ruchem cisnęła nim o ścianę ze sporą siłą. - Taaak.. mocniej.. aaahh.. - jej jęki skutecznie upewniały jego towarzysza w tym że szarpanina mająca miejsce nieopodal nich była tylko częścią zabawy. Nie zamierzała się jednak tak czaić długo i po chwili łapiąc mocniej za jego bark, dociskając go plecami do ściany, gwałtownym ruchem ręki, którą trzymała jego twarz, skręciła chłopakowi kark. Przechyliła lekko głowę w bok patrząc jeszcze przez chwilę w jego pusty, nieobecny już wzrok zanim puściła jego bezwładne ciało. Oczy wróciły do niebieskiej barwy i schowała wszystkie demoniczne atrybuty. Po czym wyszła z gęstwiny oblizując się lubieżnie w stronę drugiego strażnika. - Teraz twoja kolej.. prawda? Chcesz tu? Czy idziemy tam gdzie twój znajomy odpoczywa? - spytała sunąc powoli koniuszkiem języka po górnej wardze w bardzo sugestywny sposób. - Jak tutaj? - spytał lekko zmieszany i wychylił się w poszukiwaniu wzrokiem swojego znajomego. - Mako ty chuju.. chodź tu w tej chwili.. twoja kolej trzymania warty..- warknął za znajomym robiąc kilka kroków w stronę z której wyszła Seiyushi. - Daj mu chwilę.. Biedak nie ma siły na nogach się trzymać.. po tym jak się nim zajęłam.. - przygryzła dolną wargę dotykając torsu drugiego mężczyzny. - Taka dobra jesteś? - spytał sunąc wzrokiem od jej niebieskich oczu na ustach zatrzymując spojrzenie. - Najlepsza.. - wymruczała wsuwając dłoń między połacie jego yukaty, sunąc paluszkami po nagiej skórze aż do brzucha gdzie wydłużyła paznokcie i łapiąc nagle wolną dłonią za jego twarz, ułamek sekundy po tym wepchnęła za całej siły dłoń w jego ciało, skutecznie tłumiąc jego głos w swojej ręce. Gmerając w jego wnętrznościach, patrzyła jak życie ulatuje z jego oczu. Uśmiechnęła się parszywie. Mur nie był nie wiadomo jak wysoki. A ona potrzebowała być dywersją. Pochwyciła więc ciało martwego człowieka i z całej siły przerzuciła je przez wysoką przeszkodę na drugą stronę. Huk uderzającego martwego ciała o ziemię zwrócił uwagę wszystkich wewnątrz. Sama kobieta podbiegła do bramy po której niczym kot wspięła się używając swojej siły i zwinności. Przeskakując przed nią, zwinnie wylądowała na ugiętych nogach. Z czoła wyrosły rogi. - DEMON! - okrzyk rozszedł się po okolicy posiadłości ściągając całą świtę na plac. Niebieskie ślepia przesuwały się po kolejnych celach. - To kto chce się ze mną pobawić? - spytała przygryzając dolną wargę i powoli podnosząc się z kucek do wyprostowanej pozycji. Przechyliła lekko głowę w bok, zerkając na jednego z łuczników, naciągającego cięciwę łuku.
Nie chciałem, żeby później, możnowładca próbował wyciągnąć na mnie jakieś konsekwencje, ponownie wpisałem się na drzewo, aby dokładnie przyjrzeć się kiedy, na terenie zajazdu zacznie wrzeć i wszyscy zwrócą się w kierunku głównej bramy. Seiyushi nie śpieszyła się, nawet przez myśli mi przeszło, że po prostu wystawiła mnie i ruszyła sobie w stronę Nagoi, do której zmierzała, tylko odrobinę zabłądziła po drodze. Jednak tak się nie stało i po krótkiej chwili strażnicy ruszyli w poruszeniu w stronę wejścia. Nie widziałem co tam się dokładnie działo, ale wystarczyło, że światła pochodni skumulowały się w tamtym miejscu.
Uśmiechnąłem się mimowolnie, ale maska całkowicie skrywała moje oblicze, zeskoczyłem z drzewa i od razu ruszyłem biegiem, pochyliłem tułów w przód, aby zmniejszyć swoją sylwetkę i utrudnić dostrzeżenie mnie, był to tylko zbędny odruch, ponieważ ruszałem się na tyle szybko, że raczej żaden zwykły człowiek nie powinien zaufać mnie podczas sprintu. Odbiłem się mocno, na prawej nodze i poszybowałem ku górze, żeby przeskoczyć kilkumetrowy mur, jednym susem go pokonałem i wylądowałem na trawie, rozejrzałem się po okolicy pobieżnie i szybko zniknąłem z otwartej przestrzeni. Jak na razie zdołałem uniknąć wykrycia, nie była to tylko zasługa moich umiejętności, tylko dobrego podstępu i odwrócenia uwagi.
Szybkim, ale cichym krokiem zbliżyłem się do budynku i przyparłem do niego plecami, dłonią sięgnąłem do okiennicy, którą delikatnie otworzyłem i wszedłem do środka.
Na szczęście w pokoju, do którego się włamałem, święciło pustkami, ostatnio czego chciałem to krzyk jakieś służki albo strażnika. Wtedy wyczuliby podpucha i ten pies nie opuściłby swojego pana, co znacząco utrudniłoby mi wykonanie tego samozwańczego zadania. Słyszałem różne głosy, ale niestety nie byłem w stanie nic zrozumieć, mimo że były bardzo donośne. Musiałem podejść znacznie bliżej, żeby zniekształcone słowa nabrały sensu, przy okazji dobrze byłoby zlokalizować miejsce, w którym trzymają Haruke. Ostrożnie wszedłem z pomieszczenia na pusty korytarz, było tam jeszcze kilka innych pokoju i schody prowadzące na wyższe piętro, a cała wrzawa panująca w domostwie dochodziła z góry. Najpierw postanowiłem sprawdzić dół i przekonać się po czyjej stronie był los, uchylałem przesuwne drzwi i zaglądałem ostrożnie do środka.
Wszystkie pokoje były puste, ale pomięte posłania świadczyły o tym, że ktoś tu musiał być chwile wcześniej. Gdy byłem przy ostatnim pomieszczeniu, usłyszałem szybkie kroki, które mocno dudniły po stopniach. Komuś się bardzo śpieszyło, a ja nie chciałem zostać złapany, z ręką w słoiku z ciastkami.
Instynktownie stanąłem pod schodami i przytuliłem grzbietem się do ściany, w pół mroku dosłownie sekundę później Oboro pogalopował w stronę głównego wejścia. Tym razem mi się upiekło i mężczyzna nawet nie zwrócił uwagi, że drzwi do pomieszczeń zostały uchylone, widać był mało spostrzegawczy i miał klapy na oczach, aby wykonywać zadanie od swojego pana. Odetchnąłem z ulgą, ale skoro nie było blondynki na parterze, to nie było za bardzo innej opcji i musiała znajdować się na piętrze. Wszedłem powoli po schodach i bardzo delikatnie stawiałem każdy krok, aby żaden stopień nie wydał charakterystycznego skrzypnięcia drewna pod naciskiem.
Do moich nozdrzy dotarła typowa i intensywna won wisterii, czemu w takim miejscu pachniało prawie tak samo jak w Yonezawie? Na zewnątrz nie widziałem żadnych krzewów, czyżby Suguwura miał jakieś paranoje i obawy, chyba cała ta sprawa miała drugiego dno. Staruszek Kusakabe mógłby powiedzieć nieco więcej, a nie zatajać ważne fakty, stałem się bardziej ostrożny i czujniejszy w końcu skoro czegoś nie powiedział, to na pewno nie było to nic przyjemnego.
- Czemu jakiś pierdolony demon się tutaj kręci? Chcecie mnie wydymać z układu i nie wywiązać się z umowy? - Grzmiał wściekle rozsierdzony szlachcic, któremu bardzo nie podobał się przebieg tej sprawy. -Oboro zajmie się tą Suką, ale nie radze wam próbować niczego głupiego po zaraz skosztujecie tych fioletowych roślin jeżeli to jakiś głupi podstęp. - Mężczyzna uderzył pięściom w blat stolika, na którym od siły przewróciły się jakieś czarki. Robiłem krok za krokiem, a moja głowa powoli wyłaniała się znad krawędzi i ukazała mi korytarz, na którego końcu droga rozwidla się w dwie strony. Droga w lewo prowadziła do pomieszczenia, z którego rozbrzmiewał gniewy głos arystokraty, za to w prawej panowała absolutna cisza i mrok. Najpierw postanowiłem sprawdzić bramkę numer dwa, wątpiłem, że to właśnie tam znajduje się kobieta, ale skoro to był jedyne dwa pomieszczenia, to na pewno nie był to zwykły składzik na miotły.
- Spokojnie panie Suguwaru, nie mamy z tym nic wspólnego i wykonujemy każde polecenie naszego zwierzchnika.... Nie śmielibyśmy spiskować przed nimi i jego wspólnikami, ostatnie czego chcemy to dojrzeć wschód słońca, a taka spotkałaby nas kara z jego ręki. Sam pan wie, że nie lubi, jak coś nie idzie według planu. - Głos był chłodny i wyrachowany, niewiele mu brakowało do kobiecego. - Jeżeli Pan chce, możemy pójść załatwić tamtego demona, w akcie dobrej … - Szlachcic nie dał dokończyć swojemu rozmówcy wypowiedzi i wtrącił się złośliwe. - Nie! Zostaniecie, tam gdzie jesteście! Oboro sam sobie z nią poradzi, a potem zajmie się wami, jeżeli przypuszczenia się potwierdzą. - Starszy mężczyzna roześmiał się buńczucznie, ale w jego głosie było słychać lekkie obawy mimo robienia dobrej miny do złej gry.
Ja w tym czasie wszedłem do pomieszczenia, który okazał się sypialnią głównego prowodyra całego zamieszania. Na pierwszy rzut oka była pusta i już miałem z niej wyjść gdy na stoliku przy oknie od blasku księżyca coś metalicznego mi błysnęło. Podszedłem do niego bliżej, żeby trochę pomyszkować i może rzucić nieco światła na całą tę sytuację. Na Blacie walało się dużo papierów, z rodzinnymi pieczęciami. Jeden wyglądał jak rodowy herb, który już gdzieś widziałem, ale nie mogłem sobie przypomnieć, za to drugi na pewno należał do Suguwurów, bo starszy mężczyzna miał go na swojej lektyce.
Lewą ręką sięgnąłem po grudkę, która dociskała dokumenty, do stołu to ona wcześniej odbiła blask naturalnego satelity. Była ciężka pomimo swoich niewielkich rozmiarów i gdy nie fakt, że już wcześniej widziałem ten materiał, z bliska to nigdy bym się nie zorientował. Surowy metal, który znajdował się na tym stole to było nic innego jak czysta nieprzetworzona ruda nichirinu, ale po co im to było, przecież nie potrafili jej przetwarzać, nie był to metal jak każdy inny w obróbce i najpierw trzeba było poznać tajniki jego przetwarzania. Podniosłem list, który leżał na nim i szybko zaznajomiłem się z jego treściom.
Nie dowierzałem temu, co tam przeczytałem. Ten śmieć spiskował z demonami, miał wydobywać i konfiskować te rude, aby utrudnić korpusowi pozyskiwanie jej i tworzenia nowych broni. W końcu, gdy zabraknie tej stali walka, z demonami przestanie być równa. Ale do czego potrzebował mojej przyjaciółki z dzieciństwa? W głowie miałem wizje, że może po prostu chciał ugościć swoich demonich wspolników ludzkim mięsem. Zebrałem wszystkie listy ze stołu, złożyłem i schowałem za pazuchę, na pewno nie zaszkodzi przekazać to korpusowi, a tę bryłkę zwrócić, kowalom.
albo ją przed sobą stworzę
Obróciła kataną w dłoni ważąc jej ciężar w dłoni. Przesunęła palcami lewej dłoni po ostrzu kalecząc się. - Demoniczna sztuka krwi.. - szepnęła i zwinnym ruchem chlapnęła czarnymi kroplami na karmazynowe plamy na ziemi swojej ofiary. Gwałtownym ruchem dłoni wyciągnęła czarną ciecz z bandaża oplatającego jej biust, formując z cieczy kolejną katanę w wolnej ręce. Po czym sprintem skoczyła w kierunku pierwszego strażnika od brzegu. Tnąc na odlew po skosie od góry, odgłos ścierających się ze sobą ostrzy rozbrzmiał po placu gdy ze sporą siłą odepchnęła człowieka od siebie. Kolejny atak. Uśmiech na ustach się powiększył. Zbiła zwykłą kataną ostrze w bok i czarną klingą rozcięła ubranie razem ze skórą, pozostawiając głęboką ranę idącą od prawego biodra aż po lewy bark. Mężczyzna zawył w agonii padając na plecy, pełznąć w tył, błagając o swoje życie. Demonica ruszyła przed siebie, nie patrząc na niego, już wbiła niebieskie oczy w inny cel i gdy ranny młodzieniec myślał że uda mu się przetrwać tą makabryczną noc. Ostrze nagle wbiło się w jego tors, prosto w mostek, miażdżąc kość, przebijając na wylot korpus. Gwałtowny ruch nadgarstka obrócił ostrze katany o dziewięćdziesiąt stopni i jak gdyby nigdy nic Seiyu wyrwała ostrze z ciała, kątem oka obserwując karmazyn zabarwia ubranie. Chlapnęła odrobiną czarnej krwi i w to miejsce, pozwalając aby jej czarna krew skorumpowała piękny karmazynowy kolor.
Już chciała iść dalej gdy nagle kątem oka dostrzegła coś ze sporą prędkością szarżującego na nią. Uchyliła się w ostatniej chwili, czubek ostrza przeciął materiał jej bandaża sprawiając że ten osunął się na ziemię. Niebieskie oczy dostrzegły niskiego młodzieńca chowającego ostrze do pochwy. Złota barwa mignęła jej przed oczami zanim nichirin spoczęło na dobre w sayi. Odwróciła się frontalnie do swojego przeciwnika. - Piorun.. - westchnęła szeptem. Niebieskie oczy zmieniły barwę na krwisty karmazyn, okrągłe źrenice przybrały formę pionowych igieł. Dłonie zacisnęły się na rękojeściach broni.
- Przerywamy te interesy, dokończymy to innym razem... Kato i Isako przygotujcie konie, opuszczamy tę posiadłość, jak najszybciej. - W jego barwie głosu było słychać strach i obawy, mimo że próbował zgrywać twardego.- A co z Oboro panie? - Zapytał jeden z samurajów, który obawiał się o swojego towarzysza broni. Zaraz za łachy złapał go drugi i zaczął ciągnąć do wykonania polecenia. - Nie twój interes debilu. - Słyszałem, jak ich kroki się pośpiesznie zbliżają, musiałem szybko myśleć, gdzie mógłbym się ukryć albo przed nimi schować.
Gdybym spróbował teraz cofnąć się do pokoju, na pewno usłyszeliby moje kroki, jak mam się przed nimi ukryć, nie mogą jeszcze mnie wykryć, nie znalazłem blondynki. W końcu wpadł mi do głowy pomysł, podskoczyłem do góry, używając ramion i nóg zaparłem się na drewnianych kłodach, które stanowiły szkielet i podstawę dachu. Mężczyźni przebiegli pode mną niczego nieświadomi, a ja po krótkiej chwili mogłem się opuścić i delikatnie opaść na ziemie.
Zajrzałem do pomieszczenia i gdy tylko mój wzrok spotkał się, z dwoma tajemniczymi sylwetkami od razu zaczął bić na alarm. Nie było mowy o pomyłce, były to dwa demony, które znajdowały się po drugiej stronie pomieszczenia, a między nimi leżały rozstawione w donicach krzewy wisterii. Teraz przynajmniej rozumiałem czemu ich woń, była taka intensywna. Po drugiej stronie pomieszczenia siedział Suguwaru, który przy boku miał klęczącą zrezygnowaną blondynkę. Wyglądała jak pusta skorupa, nie było w niej nawet grama woli do życia.
- Nie wygłupiaj się staruszku, jak chcesz to możesz opuścić tę posiadłość, ale dziewczyna zostaje z nami, mamy ją dostarczyć do niej. Nie obchodzi nas, że to Ci nie pasuje, to ty słabo zabezpieczyłeś teren, nie masz eskorty dla niej, nie będziemy czekać, aż ogarniesz ten bajzel. - Gardłowy szyderczy głos rozległ się po pomieszczeniu, demon nie zamierzał się patyczkować ze starym szlachcicem i zaczął iść w jego stronę, gdy ten drugi z rozbawienie na ustach przyglądał się wszystkiemu.
- Nie rozśmieszaj mnie szczeniaku, nigdzie z wami nie pójdzie... Jeżeli tak stawiasz sprawę, to zabije ją tu i teraz i będziesz się sam tłumaczył później swojej szefowej. - Ryknął siwiejący mężczyzna, złapał blondynkę za złote włosy i pociągnął do góry, kobieta pisnęła z bólu, łapiąc go oburącz za dłoń zaciśniętą na puklach.
Jednak on na tym nie przestał i do tego wszystkiego wyciągnął tanto, którym zaczął jej grozić. Cała ta sytuacja eskalowała, a ja musiałem działać, nawet jeżeli to wszystko było bardzo ryzykowne
W momencie, w którym mężczyzna wziął zamach swoim mieczem, a demon rzucił się w jego kierunku, czas momentalnie zwolnił, poczułem, jak adrenalina buzuje w moich żyłach i dostarcza jeszcze większe ilości tlenu do mięśni. Ich ruchy wydawały się poklatkowe, rzuciłem się w ich kierunku jakbyśmy się ścigali o to kto pierwszy dotknie kobiety, tylko ja musiałem obronić ją przed nimi dwoma. Ze starcem nie była to wielka filozofia, uderzyłem go lekko, ale na tyle mocno w splot słoneczny, żeby po prostu stracił przytomność i uderzył plecami w ścianę.
W tym samym czasie drugą ręką chwyciłem, za nadgarstek demona i obracając jednocześnie swoją dłoń i skręcając tułów w biodrach, zafundowałem mu, mocne lądowanie karkiem na drewnianej posadzę. Wiedziałem, że to nie załatwi problemu, ale nie miałem czasu na dobywanie miecza i ryzykowanie życiem Haruki. Złapałem kobietę prawym ramienia od dołu, podniosłem ją i docisnąłem do swojego torsu, kilka drobnych skoków w tył i dobyłem miecza.
- Brawo... Brawo. Podpisałeś na siebie wyrok śmierci właśnie chłopcze. Jej się nie wchodzi w paradę, bo zostaniesz stary na proch. Gratulacje dzisiaj nadszedł twój czas, może odsłoniłbyś twarz, żebym mógł zobaczyć twoje przerażone spojrzenie? - W pomieszczeniu rozległo się mocne i bardzo teatralne klaskanie. Demon, który był dystyngowany, podniósł się ze swojego miejsca do góry, patrzył na mnie z pogardą i pobudzeniem. - Sam będziesz musiał mi ją zdjąć, jak widzisz, nie mam wolnych rąk. - Odpowiedziałem mu pewnym siebie głosem i na pewno mógł się łatwo domyślić, że pod maską skrywał się arogancki uśmieszek, sytuacja nie była najlepsza. Ale nie stałem przyparty do muru, musiałem tylko pozbyć się tej dwójki i zmyć jak najszybciej, gdyby jednak Oboro pokonał Seiyushi.
albo ją przed sobą stworzę
Odgłos wyładowania elektrycznego brzmiał tak realistycznie, najwspanialszy odgłos jaki istniał na tym pierdolonym świecie. Rozmarzyła się, zapominając na krótką chwilę o zagrożeniu jakie stało przed nią. A właściwie to już nie było go w tym miejscy, gdzie go widziała przed chwilą. Oboro nie marnował czasu i gdy tylko Seiyu wbiła wzrok w księżyc, on rzucił się ze sporą prędkością w jej stronę, doskakują do demona wyciągnął ostrze z sayi i ciął nim w kierunku szyi kobiety.
Z zamyślenia wyrwał ją paskudny ból od prawej strony szyi kilka centymetrów poniżej małżowiny. Ostrze zatrzymało się, wbijając na nie więcej niż centymetr, raniąc skórę wystarczająco żeby krew pociekła po ostrej klindze i skórze demona. Spojrzenie powędrowało w dół prosto na stojącego przed nią zabójcę trzymającego miecz przyciśnięty do jej szyi. - Zapominasz się.. - warknęła zimnym tonem i nagłym pociągnięciem zwykłej katany zamachnęła się na pioruna. Niestety tego ciosu zdołał uniknąć, odskakując w tył. Czubek jej broni rozciął jedynie materiał ubrania na torsie. Oboro nie miał ani jednej ryski na ciele. Paskudne uczucie pieczenia rozchodziło się od miejsca gdzie ją zaciął. Upuściła katanę i sięgnęła dłonią do rany. Nieprzyjemny zapach kręcił ją w nosie, paznokciami zaczęła drapać się przy ranie, która nie zasklepiała się. - Ty mały żałosny kurwiu.. - wysyczała z pogardą w głosie w jego stronę.
Niby miał ten sam oddech, ten sam kolor miecza co Tsuna ale był tylko żałosną kopią a z takimi był tylko jeden, jedyny sposób postępowania.. całkowita destrukcja. Zacisnęła dłonie na rękojeści swojej czarnej katany i wyskoczyła w jego stronę. Ostrza się skrzyżowały, gdy Oboro zblokował jej nagły atak. Karmazynowe oczy wbiły się w jego obsydianowej barwy tęczówki, siłując się z zabójcą sprawdzała jego siłę. Sama nie dawała z siebie wszystkiego jeszcze. Ale mając go blisko, rozcięła ostrymi zębami język i gdy nagromadziła pełne usta czarnej krwi buchnęła mu prosto w twarz czarnym dymem.
- Obrażenia:
- Rana 1 stopnia: nacięcie na skórze szyi po prawej stronie
Przesunąłem środek ciężkości niżej i odskoczyłem w bok, przed nadchodzącym ciosem, jednak demon spodziewał się, że będę unikał starcia przez wzgląd na mój ładunek. Zamarkował uderzenie dłonią i sprzedał mi solidne kopnięcie w bok, poczułem, jak jego piszczel mocno wbił się w mój bok i tym samym odrzucił mnie na bok. Kopnięcie było bardzo potężne i czyste, aż wypuściłem nieco powietrza z płuc z syknięciem.
Straciłem równowagę i musiałem szybko zatańczyć stopami, aby utrzymać się na nogach, a przeciwnik jednak nie zamierzał, przerwać i kontynuował swoje natarcie w najlepsze, aby uratować się, przed poważną raną musiałem sparować jego atak. Zaostrzone szpony przeszywały powietrze ze świstem, aby zatopić się w moich płucach. Wyprowadziłem szybki atak, aby zbić jego cios z trajektorii i tym samym obronić się przed fatalną raną. Pazury poszarpały ubranie i minęły o milimetry moje ciało, uniknąłem o włos spadającego kamienia na drodze do powodzenia, odskoczyłem kilka kroków w tył, aby nie dostać znowu jakiegoś ciosu. Zaczynałem się lekko miotać po pomieszczeniu, a jak na razie był to tylko jeden demon. Na szczęście ten pierwszy jest zdecydowanie słabszy niż jego przełożony, czy wyższy w hierarchii.
- Żwawy jesteś, ale zobaczymy, jak długo dasz radę tak skakać i blokować. - Widziałem, jak w jego oczach błyszczy dzika żądza mordu, nie miałem ochoty za bardzo z nim rozmawiać, ale dobrze, że był na tyle pompatyczny, że wolał dać mi czas na wyrównanie oddechu i zebranie sił. Niebieskooka, zaczęła cicho szlochać i jeszcze mocniej wtulać się w moje ramiona, nie można było się jej dziwić. W końcu to była bardzo patowa sytuacja, a jeszcze te wszystkie ruchy, odgłosy walki i dźwięk obrażeń.
- Spokojnie Haruka... Zobaczysz się dzisiaj z ojcem. - Pocieszyłem koleżankę z dzieciństwa, która potrzebowała jakiegoś wsparcia w tej chwili. Demon, który zmienił się w strusia, zaczął ponownie poruszać kończynami i stopniowo uwalniać się z potrzasku. - Ale, ale... Szmaciarz złamał mi kark. - Wyciągnął łeb z podłogi i zaczął nim potrząsać na boki, aby otrząsnąć się z czegoś.
- Ten skurwiel jest mój Sasegawa, nie wtrącaj się. - Słabszy demon ryknął i rzucił się do morderczego natarcia, machał łapami na boki i robił wiatrakowe uderzenia, którym brakowało dużo finezji i celności. Nie miałem problemu z unikanie tych ciosów, wyglądało to jak taniec z choreografią, musiałem tylko uważać na ściany i meble, które mógłby mnie przewrócić.
- Jak sobie chcesz Oda, możesz sam się z nim bawić, ale nie pomogę Ci, jak stracisz swój pusty czerep. -
Faktycznie wysoki blondyn stał w miejscu i w żaden sposób nie zamierzał pomóc swojego brązowowłosemu towarzyszowi, który nacierał coraz bardziej zajadle, zagłębiając się w swojej furii.
- Rany:
- Yuichiro-Rana 1 poziom obite biodro.
albo ją przed sobą stworzę
- Zdechniesz w męczarniach.. - warknęła. Delikatne pęknięcie pojawiło się na jej ostrzy w miejscu gdzie ścierała się z nichirinem. Karmazyn przez chwilę wbił się w to delikatne pęknięcie, nie rozumiejąc czemu coś takiego ma miejsce. Bronie zrobione z jej krwi były dość wytrzymałe. Zabójca się uśmiechnął, wykorzystując ten ułamek jej nieuwagi i zbił jej ostrze w dół a następnie z całej siły pchnął katanę w jej brzuch. Ostrze z trudem przebiło się przez skórę, ale gdy to już się udało to zatopiło się bardzo głęboko, bo aż po samą tsubę. - Ktoś zdechnie w męczarniach.. ale nie będę to ja Demonie.. - syknął zuchwałym tonem. Rozcięta pazurami dłoń Seiyu pomknęła w tym momencie w kierunku jego twarzy i pochwyciła za mordę Oboro. Ostre jak brzytwa pazury powbijały się w miękką skórę policzków. - Ostatnie słowa zanim.. - całe ciało zadrżało, palące paskudne uczucie sprawiło że wypuściła z dłoni swoją czarną katanę. Dopiero teraz dotarł do niej ten zapach. Obsydianowe tęczówki wpatrywały się w jej twarz, nadal dociskał katanę o jej brzucha z całej siły. Wolną dłonią wbiła od boku dłubie pazury w przedramię przy przegubie zabójcy raniąc go głęboko i zmuszając do puszczenia rękojeści nichirin.
- Ty... pluskwo.. - warknęła ciskając z całej siły Oboro w tył, chłopak potknął się o zwłoki jednego ze strażników i wyrżnął w tył upadając na plecy z sykiem. Szybko obrócił się na brzuch i zaczął pluć czarną krwią.
Demonica chwyciła jego miecz za rękojeść i wyrwała ją sobie z ciała z sykiem bólu. Zachwiała się na nogach łapiąc za ranę, która nie chciała się goić. - Szlag.. - warknęła wyciągając z siebie swoją własną krew z okolic rany i rozchlapując ją na boki, chcąc pozbyć się jak największej ilości trującego oleju z wisterii z ciała, którą był wysmarowany miecz. Wzrok trochę jej się zamazywał, temperatura w okolicy rany była znacznie podniesiona i czuła to. Zachwiała się na nogach idąc w stronę pioruna. - .. to koniec.. - syknęła.
- Obrażenia:
- Rana 1 stopnia: nacięcie na skórze szyi po prawej stronie
Rana 3 stopnia: przebicie na wylot okolicy brzucha
Rana 4 stopnia: uszkodzona ostrzem lewa nerka
Zatrucie Wisterią
- Długo jeszcze będziesz tak skakał zamaskowany uszaku... Niedługo się zmęczysz i wtedy już nie będziesz miał siły na takie podrygi, najpierw odbiorę Ci kobietę, a później pożrę w całości. - Demon nawet nie miał zadyszki, a to on wykonywał masę zbędnych ruchów i skoków, ale to właśnie taką przewagą dysponowały pomioty szatana, walka wydolnościowa z nimi nie miała sensu, bo na pewno wytrzymają, zacznie dłużej, niż my.
- Zobaczymy... Do rana jeszcze trochę, a o brzasku podwiniecie ogony. - Pomimo świadomości swoich problemów, mój głos brzmiał bardzo arogancko i samego Ody nie bałem się tak bardzo, w końcu będzie musiał się odsłonić pytanie tylko jak długo Sasegawa zamierza być tylko widzę i kiedy znuży go to wszystko. Wtedy moja sytuacja diametralnie by się pogorszyła i już nie mógłbym tylko uciekać przed nimi, bo nie zdołałby jednocześnie skupić się na tym szybszy i silniejszy gdy ten drugi kręciłby się wokół mnie. Musiałem wykończyć Ode za jednym razem jeżeli chciałem wykorzystać jego głupotę, bo blondyn na pewno tylko udawał takiego z zobojętniałego i nie pozwoliłbym na zwykłą egzekucję swojego kolegi, towarzysza, czy nawet inne sługi tego samego demona.
Zmieniłem trochę swoją strategię, zamiast unikać jego zamaszystych ciosów i kopnięcie po prostu przeszedłem do blokowania ich mieczem i wolnymi kończynami, musiałem tak zrobić, żeby znaleźć otwarcie, w którym będę mógł go pozbawić głowy. Musiałem tylko przygotować pułapkę, zwabić go do środka i na końcu uruchomić gilotynę. Wymiany ciosów z blokami szły w najlepsze, pomimo bardzo niechlujnego i prostego stylu, ciężko było znaleźć jakieś większe otwarcie w jego formie, widać najprostsze sposoby były najlepsze w tym przypadku. Dostrzegłem, jak po zbiciu mojego bloku, szykował się do kopnięcia z półobrotu, wiedziałem, że nie zdążę się przed tym zasłonić. Jego stopa zdzieliła mnie w lewy polik, aż coś mi zadzwoniło w uszach, lisi maską ukruszyła się w okolicy oka, odkrywając to, co było wcześniej ukryte. Z niewielkiego rozcięcia na brwi zaczęła się sączyć powoli krew. A ja sam zostałem częściowo obrócony w wokół własnej osi, także przeciwnika miałem prawie za plecami.
- Teraz to już jesteś mój jebany lisie. - Demon nie zamierzał czekać na to, aż według niego zbiorę się z powrotem do kupy i rzucił się na mnie z natarciem. Na to właśnie liczyłem, że połknie haczyk i rzuci się na mnie i straci czujność, a ja wtedy wykorzystam jego zachłanność i skrócę go o głowę.
- Stój kretynie to puł...... - Nim Sasegawa skończył informować swojego towarzysza o pułapce i celowy odsłonięciu, było już za późno, skręciłem tułów i przeniosłem środek ciężkości na jedną stopę i wykonałem szybki piruet z krokiem, tak żeby uniknąć szarży i znaleźć się za jego plecami. Cięcie było czyste i szybkie, wykonane precyzje, ostrze nichirin przeszyło jego kark niczym nóż masło i podzielone części ciała opadły na posadzkę z charakterystycznym plaskiem.
- Rany:
Yuichiro
Rana 1 poziom obite biodro
Rana 1 płytko rozcięty łuk brwiowy
albo ją przed sobą stworzę
Wróciła spojrzeniem na zabójcę i jednym gestem ręki sprawiła że wszystko to co wypluł, poderwało się z ziemi prosto w jego twarz. Gęsta ciecz zaczęła wpełzać do ust zanim Oboro je zamknął a po chwili i nosem. Seiyushi uniosła wysoko stopę i z całej siły pociągnęła ją w dół, mierząc w odcinek lędźwiowy kręgosłupa, dociskając go do ziemi. Obróciła ostrze w dłoni tak że Kashira była przy kciuku i wbiła miecz w plecy tak aby przebić prawe płuco. - Od czego szybciej zdechniesz ty pierdolona podróbo?! Od mojej krwi.. czy od własnego miecza..? - syknęła, wyrywając miecz i z całej dostępnej siły kopnęła zabójcę w bok. Ruchem dłoni poderwała z ciał zabitych, zarażoną, czarną krew, ciągnąc ją w swoją stronę. - Chwalcie swoje Bóstwa.. ludzkie ścierwa! Nadszedł wasz czas! - warknęła spowijając się swoją czarną krwią gdy szła w stronę odczołgującego się zabójcy. Stworzyła z jakiejś części swojej krwi naginatę i cisnęła nią w Oboro, wyrywając z jego ust okrzyk bólu gdy broń przeszyła miejsce gdzie miał lewą nerkę, przytwierdzając biedaka do podłoża. Gdy tylko znalazła się obok niego stopą docisnęła jego twarz do ziemi. Wpatrując się w obsydianową tęczówkę uniosła jego własny miecz i z całej siły wbiła w kark, oddzielając od siebie kręgi kręgosłupa, obracając brutalnie ostrze w bok, kończąc jego życie. Patrzyła przez chwilę jak życie ucieka z jego ciała zanim wyrwała ostrze przyglądając się jak po katanie cieknie jego krew.
Nie nacieszyła się tym widokiem zbyt długo. Drgnęła widząc jak na ostrzu pojawiając się pęknięcia. Wstrzymała oddech gdy nichirin zaczął pękać, a fragmenty tego wspaniałego metalu zaczęły odpadać, zamieniając się w pył rozwiewany przez delikatne podmuchy wiatru. Rozkład broni po śmierci Oboro nie trwał długo, po chwili Seiyu trzymała już tylko rękojeść z przytwierdzoną tsubą i resztki ostrza tuż przy krawędzi habaki. - Nie... nieeeeeeeee....!!! - ryknęła rzucając o ziemię pozostałością po mieczu. Po czym kopnęła martwe zwłoki Oboro w furii i rzuciła się na pozostałych przy życiu strażników. Tworząc ze swojej krwi tasak i solidnego rozmiaru młot. Zaślepiona żądzą krwi i nienawiścią ruszyła na kolejne ofiary..
- Obrażenia:
- Rana 1 stopnia: nacięcie na skórze szyi po prawej stronie
Rana 3 stopnia: przebicie na wylot okolicy brzucha
Rana 4 stopnia: uszkodzona ostrzem lewa nerka
+ Zatrucie Wisterią
- Sasegawa, ty jebany bu...- Nim mówiąca głowa demona zdołała wyrzucić z siebie złość i frustracje, spadła na nią but i widowiskowo rozproszyła jego wnętrzności na zewnątrz. Widać blondynek, stracił do niego cierpliwość i nie zamierzał kontynuować z nim ostatniej rozmowy.
- No to jeden problem mniej, zostałeś jeszcze ty zabójco. Zaraz zabiorę Ci Marechi i wydasz z siebie ostatni akt. - Ten silniejszy demon nie zamierzał skapitulować po śmierci sojusznika, nawet nie było to w żaden sposób dziwnie, w końcu to słabsi uciekają po śmierci silniejszego a nie odwrotnie, ale gdzieś w środku liczyłem, że niekorzystne warunki w postaci woni wisterii i szybkiej, porażki jednego z nich w jakikolwiek go zniechęcą, jednak bardzo szybko zrozumiałem czemu tak bardzo zależało im na Haruko. Czy wszystkie kobiety, z jakimi się poznałem w dzieciństwie, muszą być przeklęte tą krwią, najpierw Yukino, teraz ona, ten los był niezwykle okrutny, zarówno dla nich jak i dla mnie. Zacisnąłem mocniej dłoń na rękojeści, a kobieta mocniej wtuliła się drżącymi ramionami, na same słowa demona.
- Dołączysz do kolegi, nim położysz na niej łapska, już ja dopilnuje tego. - To nieco skomplikowało sprawę, ale też miałem przynajmniej pewność, że nie zabije jej, bo w końcu chciał ją zabrać dla swojej pani jako podarek, a gdy jego kolega wąchał, już kwiatki od spodu to nie było problemu, że któryś z nich ją wykradnie kiedy będę zajmował się drugim.
- Stań za mną Haruka i poczekaj. - Blondynka mimo drobnego zawahania pozwoliła się postawić na ziemi. - Dobrze. - Odpowiedziała krótko smutnym głosem i zajęła przeze mnie wskazaną pozycję. W ten sposób będę mógł walczyć normalnie z demonem i wykorzystać jedyną przewagę jaką miałem, którą był oddech. Skierowałem miecz na demona i chwytając go oburącz naparłem na niego wykonując kombinacje różnych cięż z innych kierunków. Zmuszałem go do nieustannej zmiany pozycji i uników, pilnując przy tym, aby za każdy razem gdy próbował mnie minąć, przeciąć jego drogę do mojej koleżanki z dzieciństwa.
Szachowaliśmy się, już dobry kwadrans wymieniając blokami i uderzeniami, z każdym kolejnym wymachem czułem, jak miecz zaczynał coraz więcej ważyć, demon może nie męczył się jak człowiek, ale przez brak oręża ograniczony tylko do naturalnej broni i szponów nie mógł zbyt dobrze się bronić przed moim ostrzem, ale jego ranny zamykały się po krótkiej chwili, wiedziałem, że nie zamęczę go masą małych ataków, aby później ściąć osłabionemu głowę. Jeżeli chciałem go pokochać, musiałem znaleźć lukę i uderzyć wszystkim, co miałem. Byłem w patowej sytuacji i musiałem szybko działać, pomimo szukania odpowiedni chwili nie mogłem żadnej trafić, musiałem zrobić coś, czego mogłem później pożałować, ale wierzyłem mocno, że się uda. Pozwoliłem mu się minąć, aby następnie zwrócić się w jego stronę i zaciągnąłem bardzo szybko, dużą ilość powietrza przez usta z charakterystycznym świstem
- Go no kata: Enko.- Ruszyłem do płonącego pościgu za demonem, którego złapałem w sytuacji bez wyjścia, kiedy był w powietrzu, nie mógł się obrócić, czy wykonać uniku. Wpadłem na niego z pełnym impetem i strąciłem z trajektorii, nim zdołał pochwycić blondynkę, ostrze zagłębiło się w karku i oddzieliło tułów od centrali.
- Już będzie dobrze Haruka zabiorę Cię do Twojego ojca. - Nie traciłem więcej czasu, poderwałem dziewczynę i ruszyłem jak najszybciej z posiadłości, wyskoczyłem przez okno i nie odwracałem się za siebie. - Dzięk,,, dziękuje. - Po tych słowach zaczęła jeszcze mocniej płakać, ale nie był on już niemy. W końcu mogła wyładować się z tych wszystkich negatywnych emocji i wyrzucić z siebie cały stres. Miałem spotkać się z Seiyushi po wszystkim, ale przez zmianę pewnych okoliczności nie mogła być za blisko Haruki, no i jeszcze nie wiedziałem, czy w ogóle byłem jej coś winny. W końcu można uznać, że jej dług z przeszłości został właśnie spłacony.
Dotarłem we wskazane miejsce i zobaczyłem tam staruszka, który wszystko miał już przygotowane do ucieczki z tego miasta na widok swojej żywej i zdrowej córki. - Dziękuje Ci Chłopcze, dotrzymam naszej umowy i twoja tożsamość zostanie tajemnicą.- Odpowiedział staruszek, ze łzami w oczach, który trzymał córkę w ramionach. Nie chciałem, aby plotki o moim powrocie do życia dotarły do moich rodziców.
- Opuście miasto i lepiej zapewni córce wisterii, ponieważ jej zapach będzie wabił demony, tamtym szlachcicem bym się nie przejmował. Jeżeli nie demony to korpus go dopadnie. - Odwróciłem się i już miałem odejść gdy poczułem uścisk wokół pasa, drobne kobiecie dłonie objęły mnie. - Spokojnie Kagami ja też nikomu nie powiem... Szkoda, że nie zostałeś moim mężem. - Słyszałem w ciepło i szczęście płynące z jej głosu, tak jakbym cofnął sie o kilka lat wstecz gdy spędzaliśmy wspólnie czas. - Co mnie zdradziło? - Zapytałem zaciekawiony, w końcu starałem się, jak tylko mogłem, aby to zatuszować przed innymi. - Twój zapach, nigdy nie spotkałam nikogo z podobnym, spojrzeniem i głosem. Zabiorę te tajemnice do grobu. - Odpowiedziała kobieta i po krótkim uścisku, każde z nas ruszyło w swoją stronę.- Bywaj w zdrowiu. - Musiałem opuścić Edo na jakiś czas, w końcu wywołało tu się niemałe poruszenie. Później znalazłem ślady krwi na ubraniu, ale nie należały one do mnie. Mam nadzieje, że Haruka jest bezpieczna.
- Rany:
Yuichiro
Rana 1 poziom obite biodro
Rana 1 płytko rozcięty łuk brwiowy
albo ją przed sobą stworzę
Zaciągnęła się powietrzem łapczywie. Znała ten słodki, mamiący zapach krwi. "Hayato.." szepnęła w myślach odwracając się, szukając wzrokiem źródła zapachu. Upuściła swoją broń i ruszyła w pogoń za zapachem Marechi. Choć pościgiem nie dało się tego nazwać, minęła bramę wejściową z trudem idąc przed siebie, nie myślała teraz już nawet o swoich ranach. Gdy adrenalina zeszła i negatywne emocje nieco opadły, zdawała się być słabsza z każdym przebytym metrem. Przykładając dłoń do rany na brzuchu, złapała za strzałę, którą nadal miała wbitą w szyję w miejscu gdzie zaciął ją na początku Oboro, próbujący odciąć jej głowę z kiepskim rezultatem.
- Obrażenia:
- Rana 1 stopnia: nacięcie na skórze szyi po prawej stronie
Rana 3 stopnia: przebicie na wylot okolicy brzucha
Rana 4 stopnia: uszkodzona ostrzem lewa nerka
+ Zatrucie Wisterią
Z tematu Yuichiro i Seiyushi
- Słuchaj, sam sprawdzę, o co jej chodzi. Jakbym nie wrócił, za kilka godzin to wiesz, co trzeba zrobić. Może w tym czasie i ty również czegoś się dowiesz, węsząc w okolicy.... Do zobaczenia. - Podzieliłem się z nim moim spostrzeżeniami, chociaż bardziej adekwatnie byłoby powiedzieć, że przedstawiłem swój plan gry. Nie zamierzałem się zbytnio mu tłumaczyć i wyjaśniać swoje pobudki, w pierwszej kolejności nie chciałem go narażać, bardziej niż już był narażony.
Miał mi pomóc, a nie odwalić za mnie robotę, a druga sprawa, że nie wiedziałem czego się spodziewać w środku. Tym razem nie musiałem się zakradać do rezydencji, ale jednak wolałem wejść tam po swojemu, dlatego przeskoczyłem przez mur i korzystając z oka albo innego wejścia, sam zacząłem, inwigilować zajazd. Stroniąc od wzroku służących, szukałem tej, która napisała do mnie list, aby przez pewien czas przyjrzeć się jej z ukrycia.
- Tak znam drogę... W takim razie, o czym, chciałabyś porozmawiać ze mną Chiba Hanako... Zamienia się w słuch. - Rzuciłem cwaniackim tonem jak gdyby nigdy nic. Jak gdybym mógł po prostu tu wejść bez zapowiedzi, ale czemu się dziwić skoro już dwa razy pojawiłem się tutaj bez niczyjej zgody, gdyby mieli rysopis, na pewno powiesiliby go przed bramą.
albo ją przed sobą stworzę
Zabójca wbił do rezydencji po raz kolejny bez ówczesnego powiadomienia kogokolwiek. Bez problemu dotarł do środka. Był zwinny i szybki. Zdecydowanie bardziej sprawny od zwykłych ludzi zamieszkujących ten dom. Nikt go nie zauważył. W końcu znalazł się w pomieszczeniu stając przed kobietą. Jej uśmiech jedynie się pogłębił na jego cwaniacki ton.
- Kagami Yuichiro. Może herbaty? - Zaprosiła go gestem ręki wskazując na miejsce przed sobą. Spojrzała na niego ukradkiem, a uśmiech nie puszczał jej wąskich ust. - Hanako. Gospodarz wyjechał w sprawach służbowych - dodała przedstawiając się jedynie imieniem. Może specjalnie chciała rozluźnić atmosferę.
Jeśli chłopak sobie tego zażyczył nalała mu herbaty do czarki na stoliczku. Wzięła łyk swojej, która wciąż lekko parowała.
- Doszły mnie słuchy, że poszukujesz skradzionego miecza. Myślę, że będziemy sobie w stanie pomóc młody Zabójco. Informację za przysługę.
Utkwiła w nim wzrok brązowych tęczówek. Wciąż uśmiechała się w ten sam sposób, jak gdyby rozmawiali o zwykłej pogodzie. Nic na tym świecie nie było przecież za darmo. Zwłaszcza informacje, które często bywały droższe niż waluta.
Dodatkowe informacje: w razie pytań zapraszam na dc, Kitsu!
To wszystko było bardzo rokujące, może w końcu udam mi się coś wskórać podczas tego spotkania i zdobyć, chociaż odrobinę przydatne poszlaki. Szukanie tego złodziejskiego zniewieściałego demona z czerwoną wstążką naprawdę zaczynam mi się czkawką odbijać, kto by przypuszczał, że odnalezienia kogoś tak charakterystycznego może być tak skomplikowane.
Podszedłem spokojnym krokiem do wskazanego miejsca i wygodnie rozsiadłem się na wolnej poduszce, jak na razie nic nie wskazywało, żeby miała to być jakaś zasadzka, ale na wszelki wypadek postanowiłem nie pić herbaty, lepiej być przezorny ubezpieczonym niż później pluć sobie w brodę.
- Dziękuje, za herbatę, ale nie trzeba.... To dobrze się składa, że ja nie do niego... Hanako. - Odpowiedziałem ciepłym głosem. Jej ojca nie było w rezydencji, wyjechał w jakiś służbowych sprawach, a ja nie zamierzałem drążyć tematu. Jedna kwestia nie pozostawiała mi spokoju, zaprosiła mnie pod jego nieobecność, aby nie dowiedział się o mojej wizycie, czy może nie życzył sobie tego spotkania.
-Hoho... Brzmi ciekawie.... Tak szukam pewnego miecza i jego tymczasowego posiadacza. Więc jeżeli masz jakieś przydatne informacje, to możemy sobie jakoś pomóc... Kwestia tylko, co ja takiego mogę zrobić, dla kogoś z tak zamożnej i wpływowej rodziny? - Cwaniacki uśmiech nie schodził mi z ust. Byłem ciekawy, co za tajemnice skrywała kobieta. W końcu czego ona mogła chcieć od kogoś mojego pokroju, raczej to sugerowało, że to brudna robota albo niewykonalna dla przeciętnego człowieka. Inaczej nie szukałaby pomocy zabójcy demonów, a ludzie zrobiliby to tylko dla pieniędzy.
albo ją przed sobą stworzę
- Nie jest to jeszcze nic konkretnego. Nie będzie także nic co mogłoby być z sprzeczne z Twoją pracą, Zabójco - wyjaśniła Hanako lustrując dokładnie swojego rozmówcę. - Mały zaciągnięty dług, który kiedyś przyjdzie Ci spłacić. Może będzie to zwykła prośba, może niewielka przysługa, a może zwyczajnie nic - dokończyła spoglądając na chłopaka. Jej uprzejmy uśmiech za pewne był jedynie wyuczony, jednak brązowe, czujne oczy wskazywały, że nie kłamała. Rzeczywiście chciała dokonać targu. Nie zamierzała wykorzystać młodego samuraja. Może z powodu własnego nazwiska jej nie wypadało, a może zwyczajnie przypadł jej do gustu. Tak czy tak decyzja należała do Yuichiro.
- Ułatwię Ci trochę decyzję - zdecydowała nagle kładąc czarkę z powrotem na niewielki stoliczek, który ich dzielił. - Zanim jeszcze u nas gościłeś. Jakiś czas wcześniej organizowaliśmy przyjęcie, podczas którego doszło do pewnego incydentu z jednym demonem - specjalnie zaznaczyła ostatnie slowo.
- Zaciekawiony?
Czy wybór był łatwy czy ciężki?
Hanako zamilkła w wyczekiwaniu.
Dodatkowe informacje: w razie pytań zapraszam na dc, Kitsu!
- Nieroztropnie byłoby odrzucać taką okazję, jeżeli dzień spłaty może wcale nie nadejść... Jeżeli nie będzie to sprzeczne z moim moralnym kompasem, to nie musisz się martwić, spłacę dług. Nieważne, do jakich rozmiarów by nie urósł albo jak absurdalny by był, ale nie wiem, czy mogę sprostać takie deklaracji. - Mówiłem spokojnym głosem, odpowiedziałem jej szczerze, bo nie zamierzałem jej zwodzić. Jeżeli jej prośba nie zaburzy mojej moralności, może być pewna, że zrobię wszystko nawet najbardziej niedorzeczne rzeczy, jak kradzież księżyca. Ale miałem jeszcze drobne obawy, że jednak to nie może wszystko tak gładko pójść, że nie powinienem tak od razu się zgadzać, tylko zobaczyć co jeszcze zaoferuje. Nagle padły kolejne słowa Hanako, które miały mnie bardziej zachęcić i pokazać jej dobrą wolę, była to nie lada gratka i bardzo ciekawa sprawa.
- Nawet bardzo.... Czy to był ten demon, którego szuka? - Zapytałem z zaciekawieniem w oczach, wiedziała, jak zainteresować swojego słuchacza. Poruszała odpowiednie tematy, jak struny instrumentu, aby wydały odpowiedni dźwięk i zahipnotyzować słuchacza. No nic, najwyżej będę stratny. - No dobrze, masz mnie tym razem. Będę twoim dłużnikiem, jeżeli to chciałaś usłyszeć. - Może uległem jej namową, a może chciałem temu ulec, żeby w końcu ruszyć z kopyta. Najwyżej później będę musiał wypić sake, które uwarzyłem, wtedy przyjdzie czas na obwijanie swojej woli słabej woli i mocnego zapału.
albo ją przed sobą stworzę
- Na przyjęciu, które odbyło się trochę przed Twoim przybyciem do rezydencji doszło do pewnego incydentu. Pojawił się demon o długich czarnych włosach, czerwonej wtążce i szarych niczym pochmurne niebo oczach - zaczęła opowieść dokładnie lustrując emocje na twarzy Zabójcy, jak gdyby próbowała odkryć jego zainteresowanie.
- Uciekał, w pogoń za nim ruszyło dwóch Zabójców. Niestety nie udało im się go złapać. Świadkowie mówili, że miał przy sobie miecz i to nie byle jaki. Wyjątkowy o nietypowych wzorach. Jeden z tych, który posiadasz i Ty, Zabójco - kontynuowała sięgając po dzbanek z jaśminową herbatę i ponownie napełniła swoją czarkę. Zrobiła krótką pauzę niby chcąc nawilżyć sobie gardło, a może zwyczajnie chciała podsycić rządzę wiedzy swojego rozmówcy?
- Chociaż z pozoru myśleliśmy, że przyszedł tutaj coś ukraść tak naprawdę były to interesy. Przyszedł po informacje, bo to one są dla niego najważniejszą walutą. Przesłuchaliśmy wszystkich podwładnych. Demon często zmienia miejsce przesiadywania, jednak najczęściej przebywa w Kyoto. Wierzę, że tam znajdziesz swoją zgubę - dokończyła powieść rozkładając ręce i tym samym informując go, że przekazała wszystko co wiedziała.
Yuichiro posiadał jedynie skrawki informacji, jednak był inteligenty i na pewno potrafił poskładać je w jedną całość. Puzzle powoli zaczynały się układać, a chłopak poznał już swój cel oraz potencjalne miejsce jego przebywania. Na co czekał?
- Do zobaczenia, młody Zabójco. Jeszcze się spotkamy.
Dodatkowe informacje: Wątek z przysługą dla Hanako może zostać wykonany w formie zadania, misji lub całkowicie pominięty. W razie pytań zapraszam na dc, Kitsu!
Nie możesz odpowiadać w tematach