Przemieszczając się cichym krokiem, między gęsto rosnącymi krzewami, Katsu po raz kolejny porzuciła zbędny pośpiech. Zupełnie jakby w ostatnim czasie jej owładnięty chaosem umysł zwolnił, sprawiając, że mogła skupić całą swoją energię i uwagę na doczesnych celach. Czy oznaczało to nadchodzące rewolucje, czy też było jedynie przelotną zmianą, która, jak wszystkie pozostałe, umknie w tym wirze mroku, który władał jej umysłem – tego zapewne nawet sam Muzan nie wiedział.
Tej nocy, do lasu na skrajach Osaki przywiodła ją nuda. Chęć odizolowania się od zgiełku miasta i, być może, okazja znalezienia naiwnej kolacji, z której przechwyceniem nie musiałaby się skrywać w obskurnych zaułkach.
Czasami demon po prostu miał ochotę dać temu nic nieznaczącemu kawałkowi mięsa możliwość zawalczenia o prawo do pozostania satysfakcjonującym posiłkiem. Celebrować posiłek w sposób najlepiej znany własnemu gatunkowi.
Wsłuchana w odgłosy nocy, jednak wciąż lekko zamyślona, Katsu kierowała się w stronę pobocznej ścieżki, na której miała nadzieję znaleźć nocnych spacerowiczów. Tej nocy jej blade ciało obleczone było w ledwie skrawki materiału, opinające jednym pasem jej tors, a drugim biodra, tworząc coś na wzór sukni, której daleko było do tradycyjnej przyzwoitości, chociaż z pewnością nie można było odmówić urody tej kreacji. Nawet jeżeli bardziej pasowała jako wymyślny strój do spektakularnego wejścia na onsen, aniżeli do spaceru po lesie.
Katsu jednak miała w tym pewien cel, bowiem spodziewała się, że, przy odrobinie szczęścia, będzie mogła poczuć gorąc ludzkiej krwi na swojej skórze, a z takimi przyjemnościami nie mogła się przecież ograniczać.
Para szukająca romantycznego spaceru, tym razem zapędziła się nieco za daleko w las. Katsu, gdy tylko ich usłyszała, miała ochotę roześmiać się w głos. Było to tak proste. Nie była zmuszona do choćby najmniejszego wysiłku, ponieważ ludzie, nieświadomi niebezpieczeństwa, podali siebie niczym na złotej tacy. Tego właśnie dzisiaj potrzebowała. Lekkiego posiłku i muzyki, do której mogłaby zatańczyć.
Spokojny krok przyspieszył nieznacznie, pozostając przy tym wciąż bezszelestnym, w taki sposób, aby złapać rozanieloną parę na polanie obleczonej światłem księżyca. To miejsce było bowiem idealne do stworzenia sztuki, którą tej nocy miała zamiar namalować czerwoną farbą.
Niczym zwyczajny przechodzień, weszła w plamę nikłego światła, pozwalając aby księżyc ujął w pełni jej odsłonięte, mimo chłodu nocy, ciało. Wtedy też, gdzieś ponad ramieniem mężczyzny, dostrzegła ruch postaci, której obecności z początku nie była świadoma.
Jej wściekle zielony, czujny wzrok, zawisł na ułamek sekundy na demonie, skradającym się za jej posiłkiem. Para sterczących uszu od razu przywiodła na myśl pewną piękną lisicę, jednak po szybszym uderzeniu pustego, czarnego serca, do Katsu dotarło, że to nie z Kitsune miała tym razem do czynienia.
Zawód, który poczuła niczym ukłucie drobnej igły, bardzo szybko ustąpił miejsca zaintrygowaniu. Mimo iż to para ludzi, która teraz zatrzymała się kilka metrów od Katsu, nieco skonsternowana, była jej pierwotnym celem, spojrzenie szmaragdowych oczu pozostawało wbite w drobnej budowy wilczycę, skradającą się z tyłu.
- P-przepraszam, potrzebujesz pomocy? - spytał niepewnie mężczyzna, a jego słowa spotkały się z delikatnym uśmiechem na pełnych ustach demona.
- Pomocy… hm… Skąd taki pomysł? - spytała cicho, a jej wzrok dopiero po chwili spłynął z nieznajomego demona, z powrotem na przyszły posiłek. Coś w tym spojrzeniu sprawiło, że mężczyzna przyciągnął swoją wybrankę bliżej siebie.
Niegłupi był ten kawał mięsa.
Katsu posłała mu nieco wyraźniejszy uśmiech, aby następnie znów spojrzeć na wilczycę z tyłu.
- Głodna? - spytała, niemalże uprzejmie, jakby za tym pytaniem kryło się zaproszenie. Para ludzi spojrzała po sobie, z pewnością myśląc, że natrafili na kogoś niespełna rozumu, wciąż nieświadomi tego, że zostali otoczeni. Katsu jednak na chwilę straciła nimi zainteresowanie. I tak nie byli w stanie już jej umknąć.
- Jak masz na imię?
Pytanie z pewnością nie miało być skierowane do zagubionej pary, co w końcu zrozumiał coraz bardziej zaniepokojony mężczyzna. Odwrócił się aby spojrzeć w kierunku, w którym skierowana została uwaga Katsu. Czy dostrzegł srebrnowłosą wilczycę?
— Nie jesteś zła że chce za nią pobiegać prawda? Lubię biegać i gonić! Czuje wtedy ekscytacje! — Zacznie tłumaczyć swoje zachowanie Sachiko, lubiła wszak czuć ten dreszczyk emocji, tą niepewność czy znajdzie dobry trop. Lubiła sprawdzać swoje ofiary, co wymyślą by jej uciec. A najlepszą częścią była ta gdy mogła spojrzeć w oczy ofiary po tym jak przyparła ją do muru. Moment gdy cel zrozumiał iż nie ma już nadziei, wtedy ludzie najlepiej smakowali. Gdy ich nadzieja na przetrwanie mieszała się z bezradnością.
Posłała Sachiko delikatny uśmiech, który mógł oznaczać wszystko, jednak w głównej mierze wyrażał ten rodzaj sympatii, która sugerowała, że dwie demonice mogły okazać się wspaniałymi towarzyszkami wspólnej zabawy.
- Wyśmienicie, Sachiko – odpowiedziała, akcentując jej imię. Zrobiła kilka kroków w stronę wilczycy, a tym samym również w stronę pary, która zbliżyłaby się do siebie jeszcze bardziej, gdyby tylko pozostała jakaś przestrzeń do wypełnienia pomiędzy ich ciałami. - Jestem Katsu i widzisz, słodki Wilczku, po prostu nie lubię dotyku materiału na mojej skórze – odpowiedziała gładko na jej pytanie, a w jej oczach zapłonęła drapieżna iskra.
Kobieta w końcu odzyskała umiejętność mowy, lecz Katsu nie zwróciła na nią uwagi. Przyglądała się jak Sachiko zgrabnie stwarza w dziewczynie poczucie nadziei, sprawdzając czy ma do czynienia z osobą odważną, gotową wziąć los we własne dłonie. Gotową sprawdzić się w tym o zgrozo jakże nierównym wyścigu.
Uśmiechnęła się na tę myśl, lecz zaraz też jej wzrok padł na mężczyznę, który, zdawało się, nie dał się nabrać na obietnice nadziei. Przez moment ich spojrzenia krzyżowały się, jakby oceniając z kim każde z nich miało do czynienia.
- Uciekaj – rzucił w końcu, pełnym napięcia głosem, do swojej partnerki, starając się odciągnąć ją od swojego ramienia i jednocześnie nie spuszczając wzroku z Katsu. - Uciekaj i nie oglądaj się za siebie. Dogonię cię.
Szmaragdowooka posłała mu uśmiech, który przywodził na myśl szczerzącego się wilka, grożącego atakiem. Po raz kolejny przez jej myśl przeszło, że ma do czynienia z myślącym kawałkiem mięsa. Było to wręcz ekscytujące, ponieważ rzadko kiedy udawało się trafić na kogoś, kogo nie miała ochoty od razu pozbawić głowy, ponieważ zawartość okazywała się całkiem interesującą zabawką.
Gdy Sachiko podeszła do niej, Katsu wyciągnęła dłoń do jej uszu, powoli, jakby brała pod uwagę możliwość, że demon nie wyrazi chęci na dotyk. Gdzieś w międzyczasie kobieta wbiegła w ciemny las, pędząc co sił w nogach przed siebie.
Bezmyślne stworzenie, nie zwróciła nawet uwagi na to, czy biegnie w stronę miasta.
Jeżeli Sachiko jej pozwoliła, Katsu pogładziła jej wilcze ucho, pieszczotliwie, zapoznając się z jego fakturą.
- Oczywiście, że nie jestem zła. Biegnij, ja… - zerknęła na mężczyznę, który miał na twarzy bliżej nieokreślony grymas. - My… - poprawiła się z nikłym uśmiechem i spojrzała Sachiko w oczy. - Poczekamy tu na ciebie.
Katsu tak bardzo nie spodziewała się wzięcia własnych słów z tą niewzruszoną dosłownością, że gdy Sachiko faktycznie ugryzła się w rękę, aby potem oskarżyć Szmaragdową o kłamstwo, ta roześmiała się ładnym, szczerym śmiechem.
- Wybacz, masz rację, powinnam najpierw sama spróbować – przyznała z drapieżnym uśmiechem na pełnych ustach. Wzięła w swoje ręce jej dłoń i dotknęła resztki krwi pozostałej po zasklepionym już ugryzieniu. Ubrudzonego szkarłatem palca następnie wsunęła do ust z namysłem. - Czasami nie chodzi o słodycz, jako o smak, Sachiko – wyjaśniła, smakując krew młodego demona, z nieodgadnionym uśmiechem.
Polana zasnuta była mgłą, od której odbijało się światło księżyca, dając poczucie chodzenia w chmurach. Jakże romantyczne miejsce na spędzenie wspólnego spaceru, nieprawdaż?
Cóż, młoda para z pewnością już zdążyła pożałować pokuszenia się na miejsce tak odległe od zabudowań.
Ofiara ruszyła w las, a Katsu zapytana o kawałek ciała, który mogłaby sobie zażyczyć, przez chwilę przyglądała się mężczyźnie, jakby wyraz jego twarzy mógł pomóc jej podjąć tę ciężką decyzję.
- Serce. - Spojrzała na Sachiko, a w szmaragdowych tęczówkach błysnęło coś niebezpiecznego. - Jeżeli nie masz nic przeciwko, chciałabym zasmakować jej serca.
Mężczyzna jęknął, zaczynając szukać czegokolwiek, co mogłoby mu pomóc w tej beznadziejnej sytuacji. Nie miał okazji zobaczyć z jakim złem przyszło mu się spotkać, ot dwie ładne panie pośrodku lasu, i to jeszcze obie dość wątłej budowy. Mimo to bardzo łatwo dało się odczytać z jego twarzy, że czuł chłód niebezpieczeństwa w kościach.
Sachiko pomknęła w las, a Katsu skrzyżowała ręce na piersiach, patrząc jak mężczyzna staje z kijem w dłoni.
- Proszę cię, szanujmy się – westchnęła. - Jeżeli jeszcze to do ciebie nie dotarło, nie masz do czynienia z bezmyślnym potworem, człowieku. - Podeszła do niego, a gdy tylko spróbował się zamachnąć, złapała kawał drewna i wyrwała mu go z rąk, wyrzucając w las niczym bezużyteczną zapałkę. Szybkim ruchem chwyciła mężczyznę za gardło, na tyle mocno żeby nie mógł się wyrwać, jednak z tą dozą delikatności, która pozwalała mu wciąż łykać hausty chłodnego nocnego powietrza.
- Jak masz na imię? - spytała, niemalże sprawiając wrażenie, jakby faktycznie interesowała ją ta informacja. - Będę z tobą szczera. Gdy nasz wilczek, wróci z tym, cokolwiek jej słodka natura pozostawi po twojej ukochanej, przyjdzie pora na decyzję co zrobić z tobą. A jak się okazuje, jestem dzisiaj w dobroczynnym nastroju, więc powiedz mi… - uśmiechnęła się do niego drapieżnie. - Dlaczego powinnam pozostawić cię przy życiu?
Czy dostrzeże tę soczystą iskrę nadziei w jego oczach?
- Też lubię ładne zwierzątka – przyznała ze spokojnym uśmiechem, a przez myśl demona przeszło, że właśnie miała przed sobą jedno z ładniejszych, jakie ostatnio przyszło jej spotkać.
Gdy jej język zasmakował krwi Sachiko, Katsu uśmiechnęła się nikle. Cóż było takiego w przekraczaniu granic przyzwoitości, że tak często to robiła? Smakowanie krwi demona było w końcu herezją. Nawet jak na demona. I, cóż, najprawdopodobniej był to jeden z głównych powodów.
- Jest w niej głęboko ukryta słodycz, przeplatająca się z żelazem i okrucieństwem – odpowiedziała unosząc lekko brew. - Kiedyś, jak nabierzesz wprawy, na pewno poczujesz to samo co ja. - Na pytanie o zapach, Szmaragdowooka dotknęła długich szarych włosów Sachiko, sprawiając, że rozlały się one na wietrze, a ich woń przyjemnie ukuła zmysły demona. - Zdecydowanie tak właśnie pachniesz.
Zapał Sachiko sprawił, że Katsu uśmiechnęła się delikatnie, zanim zabrała się za swoją dzisiejszą zabawkę.
- Umekichi – powtórzyła swoim spokojnym, czarującym głosem. Słuchając błagań mężczyzny, wyraz jej twarzy nieco spochmurniał, jakby w wyrazie zawodu. Jej następne słowa były beznamiętne. - A więc przyświeca ci poświęcenie. - Jej palce zacisnęły się mocniej na gardle człowieka, a pazury zaczęły ranić skórę. - To nie jest koncert życzeń, Umekichi. Losy twojej ukochanej są już przesądzone.
Kącik jej ust drgnął w delikatnym uśmiechu. Lubiła się bawić jedzeniem. Lubiła testować wytrzymałość ludzkiej psychiki i manipulować emocjami, widząc jak eksplodują, jedna po drugiej, w szeroko otwartych z przerażenia oczach.
Wolną dłonią odgarnęła kosmyk włosów ze spoconego czoła.
- Ostatnia szansa. Daj mi coś. Cokolwiek – wypowiedziała ostatnie słowo z rozbawieniem, jakby była świadoma, że naprawdę nie prosi go o zbyt wiele. - Powód, dla którego mam cię oszczędzić. Proszę cię jedynie odrobinę kreatywności i woli walki. Czy to wciąż za dużo?
Jej dłoń zsunęła się powoli z twarzy mężczyzny na jego pierś, gdzie czuła jak o klatkę piersiową obija się walące niczym młot serce. Wbiła końcówki pazurów w pierś człowieka, na głębokość około pół centymetra, wciąż trzymając go za gardło w taki sposób, że nawet gdyby zaczął się wyrywać, nie byłby w stanie się uwolnić.
- Wolisz żebym sama wybrała, co w tobie przyda mi się najbardziej? - spytała z drapieżnym uśmiechem.
Gdy Sachiko powróciła, Katsu odwróciła się do niej, wyszarpując mało delikatnie pazury z klatki mężczyzny. Widząc jak wilczyca posmutniała, zawiedziona swoją porażką, ciemnowłosa obdarzyła ją delikatnym uśmiechem.
- Nauczysz się jeszcze cierpliwości, piękny wilczku. Subtelność w końcu nie jest domeną młodości. Nic się nie stało. - Puściła szyję Umekichiego, który opadł na kolana chwytając się za pierś, z której z pięciu sznyt dość obficie leciała krew. Demon w tym czasie podszedł do wilczycy i ujął jej drobne blade dłonie, wciąż trzymające poszarpany narząd. - Najadłaś się chociaż? Ta noc jest zbyt piękna, aby przejmować się złamanymi sercami, Sachiko.
Gdy Umekichi przestał szamotać się bezsensownie w jej uchwycie, Katsu uniosła brwi w wyrazie zniecierpliwienia, które mężczyzna mógł również poczuć na skórze szyi, na której palce zaciskały się coraz mocniej. W końcu wydusił z siebie swoją ostatnią i jedyną obronę, na jaką było go stać, a szmaragdowooka przez moment patrzyła na niego z nieodgadnionym wyrazem na twarzy, na którą po chwili, bardzo powoli, zaczął wstępować pełen satysfakcji uśmiech.
Bohater, który jeszcze chwilę temu, był gotów oddać swoje życie, za życie drugiego człowieka, teraz rozpadł się pod jej naciskiem na tysiące drobnych, żałosnych i błagających o litość kawałków. Dla Katsu był to piękny widok pleśniejącego męstwa i roztapiającego się ludzkiego dobra. Zwieńczenie gry, w którą grała, nagroda za perfekcyjnie przeprowadzoną manipulację słabym i podatnym na jej jad umysłem.
Satysfakcjonujące, niczym popsucie nowej zabawki.
Nie odpowiedziała mu niczym więcej, aniżeli tym tajemniczym uśmiechem, który pozostawiał na plecach chłodny dreszcz. Chwilę później, całą jej uwagę zagarnęła postać drugiego demona.
- Oczywiście, że nie jestem zła – odpowiedziała, nieco rozbawiona tym pytaniem, jednak jednocześnie na tyle poważna, aby wilczyca nie miała wątpliwości, co do szczerości tego zapewnienia. Gdy Sachiko spuściła głowę, Katsu uniosła dłoń do jej policzka i pogłaskała go, aby jednocześnie skłonić młodszą demonicę do spojrzenia z powrotem w górę. - Nic straconego.
Odwróciła się i podeszła do mężczyny. Chwyciła go za włosy i postawiła na nogi, nie zwracając uwagi na jego wrzaski. Popchnęła go tak, że wpadł plecami na drzewo, a potem przyparła go do pnia, dłonią boleśnie zaciskającą się na jego ramieniu. Niczym imadło, chociaż z boku mogłoby się wydawać, że uchwyt pozostawał subtelny. Drugą ręką, jednym sprawnym ruchem, rozerwała przód jego ubrania, odsłaniając klatkę piersiową. Ta unosiła się i opadała gwałtownie, z każdym głębokim oddechem. Przesunęła paznokciem przez sam jej środek, pozostawiając długą, czerwoną linię, która niemalże natychmiast podbiegła krwią.
- Spróbuj jeszcze raz. Nie spiesz się. Najpierw natnij skórę… - Urwała, bo mężczyzna, który zrozumiał co miała zamiar zrobić, zaczął się szamotać jeszcze intensywniej niż wcześniej. Objęła go prawym ramieniem, niczym starego dobrego znajomego, ręką jednak chwytając za jego podbródek i odginając całą głowę Umekichiego gwałtownie do tyłu. Mężczyźnie głos ugrzązł w gardle, wraz z chwilą, w której poczuł, że jego kręgosłup był o krok od złamania. Nie był w stanie się ruszyć, a Katsu mogła kontynuować. - Natnij skórę, odsłoń mięśnie, dostań się do klatki. Potem możesz albo wyrwać cały mostek, niczym wieczko od pudełka, albo, zaczynając od dołu, otworzyć całą klatkę niczym gablotkę z biżuterią w środku. - Uśmiechnęła się nikle. - Wtedy serce będziesz miała już jak na dłoni.
- Na to wygląda, wilczku – przyznała z uśmiechem.
Na tym też ich rozmowa o zwierzątkach dobiegła końca, a demonice przekierowały swoją uwagę na dwie zakochane w sobie ofiary.
Katsu lubiła wpływać na umysły innych, dlatego doprowadzenie Umekichiego na skraj jego własnej moralności, było niczym odpowiednie przyprawienie posiłku, który miała zamiar zjeść. Demon o szmaragdowych oczach zdecydowanie lubił bawić się jedzeniem, a czymże była zabawa, jeżeli nie znęcaniem się? Strach płynący w żyłach, rozpacz i ta ciemność, którą w obliczu śmierci można było wyciągnąć z człowieka z łatwością, z którą zabiera się lizaka małemu dziecku.
Cudowne.
To był ten moment, w którym można byłoby przystąpić do jedzenia, jednakże Katsu tej nocy miała jeszcze jedną rozrywkę – Sachiko. Oglądanie jak ten młody demon płonie z głodu i agresji, mogłoby wzruszać, gdyby tylko Katsu potrafiła wydobyć z siebie jakiekolwiek wzruszenie. Wpłynięcie na ten umysł było kolejną satysfakcjonującą grą, która miała urozmaicić noc. W przypadku Sachiko było to jednak obleczone w sympatię i faktyczną chęć pokazania wilczycy, że jest w stanie zapanować nad swoimi instynktami.
Któż by pomyślał, że z Katsu taki pedagog.
A jednak, widok jak młody demon, zgodnie z instrukcjami, rozszarpywał z chirurgiczną dokładnością ciało człowieka, był niebywale satysfakcjonujący. Umekichi gdzieś w międzyczasie zemdlał, chociaż Katsu musiała przyznać, że i tak wytrzymał dość długo ten subtelny zabieg polegający na wyeksponowaniu serca.
I stało się. Gdy klatka została w końcu otwarta, narząd jeszcze bił, tłukąc się między płucami, tłoczył niestrudzenie, aczkolwiek już naiwnie krew do ciała, które pozostawało rozszarpane i skazane na konsumpcję.
Katsu uśmiechnęła się szeroko.
- Spójrz na nie, cudowne narzędzie, które poddaje się jako ostatnie. Jest to widok wart zachodu... Wyciągnij je.
Gdy Sachiko wyrwała serce z klatki, definitywnie kończąc żywot mężczyzny, Katsu odrzuciła bezwładne ciało na bok i po raz kolejny ujęła dłonie wilczycy, w swoje własne, pozwalając aby krew z serca spływała po jej bladej skórze, przepływała między palcami i skapywała po przedramionach.
Zadziwiające ile krwi mógł pomieścić w sobie taki jeden narząd.
- Śmiało – zachęciła Sachiko do spróbowania serca, unosząc jej dłonie bliżej twarzy, tak aby aromat świeżego mięsa omył jej wrażliwe nozdrza. Oczywiście, Katsu faktycznie uwielbiała serca, ich smak i fakt, że był to najcenniejszy narząd w organizmie, jednak chciała aby młodsza demonica zrozumiała dokładnie dlaczego. - Spróbuj jak miło zatapia się zęby w czymś, co ludzie uważają za symbol dobroci i miłości. - Posłała jej szeroki, zachęcający uśmiech, który nie mógł pozostawiać wątpliwości, że zjedzenie przez Sachiko tego serca, pozostawało życzeniem Katsu. - Jedyny taki mięsień w całym człowieku. Zjedz i przekonaj się, że smakuje utraconą nadzieją.
Brzmiała jak szaleniec?
Cóż, bo w głębi duszy Katsu tym właśnie była.
Teraz jednak, patrząc jak Sachiko zgodnie z jej instrukcjami, lekko drżącymi z ekscytacji dłońmi, wyciąga bijące jeszcze serce z ciała swojej ofiary, Katsu czuła jak rozpiera ją duma. I to uczucie, ze wszystkich jakie mogła z siebie wydobyć, było najbliższe macierzyństwu. A takie przynajmniej demonica miała wyobrażenie.
Czy jej własna ludzka matka byłaby z niej równie dumna, gdyby widziała jak, jeszcze będąc człowiekiem, z zimną krwią zamordowała kobietę, która zapewniła jej dach nad głową i opiekę?
Gdzieś wewnątrz, Katsu poczuła rozbawienie, gdy tylko spróbowała sobie to wyobrazić.
- Idealnie Sachiko – pochwaliła ją, gdy Wilczyca wbiła zęby w serce, a jej dłoń pogłaskała długie srebrne włosy. W tęczówkach płonął ogień zadowolenia, było w tym widoku bowiem coś naprawdę satysfakcjonującego.
Katsu poczuła jak sympatia do nowopoznanej demonicy rośnie w niej z każdą chwilą, przybierając przedziwnie wyraźny obraz. Obraz czegoś, czego nie było jej dane doświadczyć do tej pory.
Opiekuńczość i troska pojawiły się w umyśle szmaragdowookiego demona, niczym pączkująca roślina, której jednak jeszcze nie potrafiła zidentyfikować.
Gdy Sachiko podsunęła jej część serca, Katsu uniosła lewą brew w wyrazie subtelnego zaskoczenia, jednak jej usta wygiął również ładny uśmiech.
- Jesteś pewna? Zasłużyłaś sobie na całe serce, Sachiko – zauważyła, kciukiem zbierając nieco krwi z jej policzka, w czułym geście. Prawdą było, że Katsu nie chciała zabierać wilczycy jej zdobyczy, na którą bądź co bądź jednak zapracowała. Cierpliwość i dokładność, wymagane do wyciągnięcia tego narządu, nie były cechami wpisanymi w demoniczną naturę, szczególnie u takiego świerzaka jak Sachiko.
Wystarczyło jednak dłuższe spojrzenie w parę szarych tęczówek, aby odnaleźć w nich szczerą chęć podzielenia się sercem z drugim demonem. A kimże Katsu była, aby odmawiać komuś przyjemności pochwalenia się własnym osiągnięciem?
Wzięła więc w końcu serce z dłoni Sachiko i wgryzła się w miękką tkankę, pozwalając aby krew spłynęła po jej brodzie, dekolcie i brzuchu. Z jej gardło wyrwał się ten charakterystyczny dźwięk, będący w połowie pomrukiem zadowolenia, w połowie jękiem przyjemności.
Przełykając ostatni kęs, odchyliła głowę do tyłu i oblizała szkarłatne wargi.
- Wyśmienite – oceniła, spuszczając wzrok na Sachiko, a palcem przesuwając po kąciku swoich ust, aby zgarnąć z niego resztę krwi, którą następnie z niego zlizała. Ten elegancki gest i tak pozostawał zbędny, przy ilości krwi, która, niczym farba na płótnie, przyozdabiała jej ciało od brody aż po pępek.
- Chodź, po degustacji najwyższy czas się w końcu najeść – oznajmiła, wskazując na ciało leżące kawałek dalej.
Podeszła do mężczyzny i jednym ruchem wyrwała sobie całe ramię, odrzucając materiał oplatającego je ubrania na bok.
Słysząc entuzjastyczne zapewnienia Sachiko, zdecydowała się zjeść resztkę serca, a przyjemność jaką jej to sprawiło, była zgoła inna niż ta, którą zazwyczaj odczuwała. Zdawało się więc, że nie tylko niedoświadczona wilczyca, pobierała nową wiedzę przy okazji tego spotkania.
Ciemnowłosa, ze swoją tendencją do bagatelizowania potrzeb duszy, tym razem postanowiła dać się porwać temu specyficznemu, niematerialnemu wytworowi wyobraźni. Zaryzykować nieco ciepła na swoim zgniłym serduszku.
- Jedz spokojnie, Sachiko, mną się nie przejmuj - odpowiedziała, gdy już stała ze swoim kawałkiem mięsa, przyglądając się jak wilczyca, niczym piękne dzikie zwierzę, zajada się swoim posiłkiem. Było w niej coś tak pierwotnie złego, że Katsu nie mogła oderwać oczu od tego hipnotyzującego widoku.
Posłała jej delikatny uśmiech.
- Są różne rodzaje głodu. Ja w tym momencie zaspokajam ten, który tyczy się dobrego towarzystwa i widoku krwi na twoich bladych policzkach - dodała miękko, zastanawiając się jak Wilczyca zinterpretuje jej słowa. Dopiero po chwili uniosła do ust ramię Umekichiego, które do tej pory spoczywało nietknięte (poza tym drobnym faktem oderwania od korpusu) w dłoniach Katsu.
Zatopiła zęby we wciąż ciepłym ciele, odgryzając kawał mięsa. W przeciwieństwie do swojej towarzyszki, nie spieszyła się zbytnio.
- Jesteś tutaj całkiem sama? - spytała, przełykając pierwszy kęs i zdając sobie sprawę z tego, że istniało wiele interesujących kwestii, dotyczących odnalezionego przez nią wilczka, których nie miała jeszcze okazji poruszyć. - Zgaduję, że narodziłaś się niedawno - ciągnęła tonem, który zdradzał zaciekawienie, jednak pozostawał na tyle swobodny, żeby Sachiko nie czuła się zbyt przyciskana do udzielenia odpowiedzi.
Nigdy w końcu nie można było mieć pewności, że demon, z którym ma się do czynienia, nie wybuchnie gniewem w najmniej oczekiwanym momencie. Wielu rzeczy można było odmówić temu gatunkowi, temperament pozostawał jednak niezmiennie wpisany w egzystencję dzieci Muzana.
Szmaragdowooka z namysłem zjadała swoją część posiłku, analizując jak wiele może się spodziewać po tym uroczym stworzeniu.
- Mieszkasz w lesie? Masz jakąś swoją kryjówkę na dzień? - spytała, zaskakując samą siebie troską, która pojawiła się w tonie jej głosu. Bez względu na to, jakich planów by nie miała, Katsu nie mogła pozostawić wilczycy bez opieki. Im dłużej była sama jak palec, tym dłużej pozostawała dość łatwym celem dla zabójców, a nawet i innych demonów, które mogłyby chcieć ją wykorzystać.
Katsu przecież nie mogła na to pozwolić. Nie była potworem.
- Podróżujesz, czy raczej trzymasz się jednego miejsca?
Pilnowała, aby jej pytania nie brzmiały jak wywiad, a jedynie zwykła nieszkodliwa ciekawość. Jej czyste intencje zaskakiwały nawet ją samą, jednak coś w postaci Sachiko sprawiło, że zwyczajnie nie mogła odwrócić się i odejść.
Gdy wilczyca przyniosła jej oczy i język ofiary, Katsu uśmiechnęła się do niej.
- To bardzo miłe z twojej strony - odpowiedziała, sięgając po przekąski, aby następnie wrzucić je po kolei do buzi. Gdy już miękkie tkanki rozpłynęły się w jej ustach niczym eleganckie przystawki, Katsu pokiwała głową i przesunęła językiem po dolnej wardze. - Widzę, że sama już masz wyrobione niektóre swoje smaki. To dobrze, Sachiko. Pamiętaj o tym, gdy będziesz jadła swoje posiłki. Nie pozwól żeby głód cię zaślepił i wypaczył przyjemność z kosztowania tego, co smakuje ci najbardziej.
Ujęła jej twarz w dłonie, odgarniając srebrne włosy z twarzy, aby na koniec obdarzyć ją subtelnym pocałunkiem w policzek.
- Wiesz co odróżnia nas, od bezmyślnych bestii? - spytała, spoglądając w jasne oczy z uśmiechem i dając Sachiko chwilę na zastanowienie się nad odpowiedzią. - Czerpanie przyjemności. Nie pozwalamy aby prymitywny głód nas omamił, tylko skupiamy się na istotnych szczegółach. Pamiętaj o tym Sachiko. Nie pozwól aby głód kazał ci jeść kości, gdy masz ochotę na serca.
Pogłaskała dziewczę po policzku i wskazała na ciało Umekichiego.
- Jak się najesz, wypadałoby znaleźć kryjówkę przed słońcem.
Promienie dziennej gwiazdy wzbudzały należyty szacunek dopiero wtedy, gdy ktoś poczuł ich smak na własnej skórze. A wtedy bardzo często bywało już za późno na wyciąganie z tego odpowiedniej nauki na przyszłość.
- Musimy nad tym popracować - mruknęła z uśmiechem. Zaraz jednak kolejne słowa Sachiko sprawiły, że spoważniała marszcząc lekko czoło. - Suny? - powtórzyła niczym echo, zanim zdołała się powstrzymać. Był to ledwie znajomy dla Katsu demon, jednak coś w jego wspomnieniu sprawiło, że poczuła dziwny dreszcz i to nie jeden z tych, o których można było jednoznacznie powiedzieć, że jest przyjemny bądź nie.
Drugiego imienia nie rozpoznała. Jednak fakt, że Suna również zdążył zainteresować się srebrnowłosym oseskiem, sprawił, że Katsu miała ochotę się roześmiać. Coś jej podpowiadało, że demon musiał docenić podobne walory Sachiko co ona sama. A uczucie związane z tą myślą było przedziwnie nieokreślone.
Katsu była mocno bezpośrednia, jeżeli przychodziło do okazywania bliskości, a przebywanie w jej pobliżu pozbawiało poczucia granic czy przyzwoitości. Dla osób o otwartym i wystarczająco spaczonym umyśle, mogło to być naprawdę wyzwalające doświadczenie. Wszystko wskazywało na to, że Sachiko nie miała nic przeciwko jej usposobieniu, a radosne iskry w szarych oczach tylko to potwierdzały.
Katsu obdarzyła ją jednym ze swoich ładnych uśmiechów, gdy wilczyca przyznała rację jej teorii. Chłonęła wiedzę niczym gąbka i nie była zarozumiała. Jednocześnie miała w sobie wystarczającą ilość okrucieństwa, które pomieszane z tą wrodzoną niewinnością dawało przeczucie, że odpowiednio poprowadzona, Sachiko, mogła wyrosnąć na naprawdę niebezpiecznego drapieżnika. A Katsu nie byłaby sobą, gdyby odmówiła udziału w tym procesie.
- Idealnie. Mądra z ciebie wilczyca - odpowiedziała, po czym odrzuciła kości, które pozostały z jej kawałka ramienia, w krzaki.
Na pytanie o wzięcie prowiantu na drogę, uśmiechnęła się z aprobatą.
- Oczywiście. Bierz na co tylko masz ochotę. - Skinęła w stronę Umekichiego, a raczej w stronę tego, co z niego pozostało. - Resztę wrzucimy w zarośla. Nawet w najbardziej bezpiecznym miejscu, lepiej nie zostawiać resztek jedzenia na samym środku drogi.
Gdy Sachiko wzięła tyle ile miała ochotę, Katsu zgarnęła resztki ubrań i pozostałości po posiłku i wyrzuciła w zarośla. Pozostawała kwestia krwi, która zdążyła już wsiąknąć w ziemię, z tym jednak nie były w stanie nic zrobić.
- Chodź, mamy góra dwie godziny do wschodu słońca. Trzeba znaleźć jakiś bezpieczny cień.
Po tych słowach, gdy tylko Sachiko była już gotowa, Katsu ruszyła między drzewa. Wiedziała, że niedaleko stąd znajdują się skalne występy, a co się z tym wiązało i jaskinie. Ponadto sama miała kryjówkę w mieście, jednak uznała, że do celów edukacyjnych, na razie pozostawi ją jako ostatnią deskę ratunku.
- Masz jakiś pomysł? - spytała, zerkając na towarzyszkę i jednocześnie pazurem od małego palca wyciągając resztki jedzenia spomiędzy zębów.
- Można tak powiedzieć - odparła, przywołując do głowy obraz demona i uśmiechając się kącikiem ust w sposób, który mógł Sachiko jednoznacznie zdradzić, że nie żywiła do wspomnianego demona żadnych złych uczuć. - Zdarzało nam się na siebie wpadać. Nic więcej.
Właściwie taka była prawda, chociaż Katsu za każdym razem odnosiła nieoparte wrażenie, że Suna miał w sobie coś, co sprawiało, że chciała go poznać bliżej. Nigdy jednak nie miała ku temu okazji i było to zaniedbanie, które nie dawało jej spokoju.
Teraz poznała demona, przy którego narodzinach mógł maczać palce i ta myśl sprawiła, że poczuła ukłucie zazdrości.
Jakież to musiało być przyjemne uczucie, mieć wpływ na pierwsze kroki nowonarodzonej wilczycy, głodnej i nieświadomej swoich predyspozycji. Ah… Suna ty szczęśliwy draniu.
Z delikatnym uśmiechem na ustach weszła wgłąb lasu, czując się tak, jakby w jej dłonie wpadł cudzy skarb. Niebezpiecznie przyjemne było to wrażenie.
Gdy Sachiko entuzjastycznie podeszła do zadania, które zostało przed nią postawione, Katsu przy pierwszej odpowiedzi uniosła lekko brwi ku górze, w wyrazie subtelnego zdziwienia, aby zaraz potem mrugnąć porozumiewawczo, gdy padło właściwe hasło.
- Liście i patyki odłóżmy na razie na bok. Jaskinia natomiast jest dobrym pomysłem. Najlepiej głęboka na tyle, aby nie widzieć nieba, gdy już wejdziesz do środka. Rozumiesz, co mam na myśli? - Katsu spojrzała na wilczycę, która radośnie kroczyła przodem do niej, a tyłem do celu. Wskazała brodą na wzgórza wyłaniające się spomiędzy koron drzew, gdzieś ponad głową Sachiko. - Wejdziemy nieco wyżej, w miejsce do którego nie zajrzą przypadkowi spacerowicze. Czy to brzmi jak dobry pomysł? - spytała, jakby chciała zaangażować wilczycę do wspólnego podjęcia tej decyzji.
Prawdą było, że w tych okolicach Katsu znała kilka świetnych kryjówek, z których korzystała niejednokrotnie, jednakże zawsze należało brać pod uwagę możliwość, że będą już zajęte. Masa była demonów, które uciekały do lasu przed miejskim zgiełkiem. Podróżników, którzy lubowali się w koczowniczym, wręcz dzikim stylu życia.
Nie żeby Katsu jakkolwiek oceniała takie podejście, każdy w końcu wybierał to, co odpowiadało mu najbardziej. Ona sama na przykład najczęściej lądowała w porządnym i czystym pokoju z należnymi jej wygodami i kielichem krwi w dłoni. Czuła jednak, że dla Sachiko, na ten moment, mogłaby to być zbyt duża zmiana. Dlatego postanowiła operować na jej własnym terenie, tym, który był jej znajomy.
Wspięły się na wzgórza, pokonując kilka stromych podejść, aż w końcu Katsu wskazała na skalną półkę, około dwudziestu metrów ponad nimi, za którą kryło się wejście do jaskini.
- Myślę, że ta się nada. Co sądzisz? - Spojrzała na Sachiko, celowo dając jej możliwość zanegowania pomysłu, jeżeli miała ku temu ochotę. W końcu szmaragdowooki demon nie chciał pozostawić po sobie wrażenia liderki szukającej posłusznego towarzysza. Nie, Katsu wolała wyrobić w wilczycy poczucie, że ma mieć zawsze wpływ na przebieg nocy. Czy tego chce, czy nie.
- Podejście nie powinno być dla ciebie problemem, co Sachiko? - Uśmiechnęła się znacząco, doskonale wiedząc, że wilczyca powinna poradzić sobie ze wspinaczką bez większych przeszkód.
- Z pewnością - przyznała mrukliwie, nie mając najmniejszego zamiaru wyprowadzać Sachiko z jej stanu uwielbienia dla wspomnianego demona i starając się nie zdradzić z rozbawieniem. Porównanie do Kizukich było dość ekstremalne i chociaż faktycznie osobiście Suny nie znała, wierzyła, że gdyby zaiste był tak wspaniały, jak mówiła wilczyca, dotarłoby to do jej uszu wcześniej. Niemniej jednak, gdzieś z tyłu jej umysłu pozostawało pytanie, czym demon zrobił na Wilczku aż tak piorunujące wrażenie? Ta ciekawość sprawiła, że gdy Sachiko wspomniała o zapoznaniu, Katsu najpierw poczuła cień zaintrygowania, zanim nie uznała, że to mógłby być pomysł idący o krok za daleko.
- Z chęcią bym go poznała, szczególnie jeżeli znaczy dla ciebie tak dużo - zaczęła z delikatnym uśmiechem, dając Sachiko do zrozumienia, że nie neguje jej pozytywnego nastawienia. Zaraz jednak uniosła łagodnie brwi. - Ale nie dzisiaj, Wilczku. Dzisiaj musimy znaleźć schronienie przed słońcem.
Gdy Sachiko wspomniała o warczeniu na słońce, Katsu pokręciła głową z rozbawieniem.
- Suna ma rację, słońce nie bierze jeńców, słodki Wilczku. Nie jest też niestety czymś, co można przegonić nawet najbardziej odważnym i zaciekłym warczeniem. Ani ty, ani ja… - Przez jej twarz przemknął delikatny uśmiech. -…ani nawet wspaniały Suna, nie jesteśmy w stanie się mu przeciwstawić. Jest ponad nami i nawet sami Kizuki go unikają. - Spojrzała na Sachiko z powagą, wiedząc jak bardzo istotnym było, aby zrozumiała ten przekaz. Jej życie od tego zależało, a z jakiegoś powodu, Katsu nie było ono obojętne. - Rozumiesz to?
Przez chwilę szła w milczeniu, aż w końcu uśmiechnęła się nikle.
- Nie zamartwiaj się jednak tym zbytnio, jest jedna słabość słońca, którą demony wykorzystują. - Posłała Sachiko spojrzenie z ukosa. - Jest przewidywalne. Tak jak zawsze wschodzi, tak też zawsze musi zajść. Jeżeli tylko będziesz o tym pamiętać i szanować jako zasadę, będziesz mogła się przed nim ukrywać i nigdy nie zrobi ci krzywdy.
Gdy stanęły pod skalną półką, a Sachiko przygotowała się do wyścigu, Katsu uśmiechnęła się przekornie.
- Jestem tuż za tobą - odparła z cwaną nutą w głosie i tak też zrobiła. Goniąc wilczycę nie miała zamiaru jej przeganiać, lecz jedynie zmusić do pokazania swoich umiejętności. A te we wspinaczce okazały się zaskakująco rozwinięte, jak na tak młodego demona. Zręcznie i szybko dwie demonice wspięły się na półkę, a gdy już stanęły na jej krawędzi, Katsu roześmiała się subtelnie.
- Pięknie! - odetchnęła, posyłając młodszemu demonowi urokliwy uśmiech pełen aprobaty. - Szybka jesteś, to dobrze - mówiąc to, przesunęła pieszczotliwie dłonią po rozwianych srebrnych włosach, aby zaraz później skierować się ku wejściu do jaskini. - Chodź, zobaczymy czy apartament jest wolny do wzięcia na ten dzień.
Nie możesz odpowiadać w tematach