Nie wystarczyło. Dno butelki ujrzała szybciej niż się spodziewała, choć chyba nie powinna się była dziwić skoro na przestrzeni ostatnich dwóch lat zaglądała do niej jedynie sporadycznie i nigdy nie przyszło jej do głowy, by skontrolować pozostawioną ilość alkoholu. Opróżnienie tych kilku porządnych łyków okazało się niewystarczające, by osiągnąć zamierzony cel, więc nieco tylko wstawiona ruszyła do kuchni na mały rekonesans. Jako, że gdy już sięgała po alkohol nawykła upijać się na wesoło, temu małemu poszukiwaniu skarbów towarzyszył wyjątkowo pogodny nastrój. Nawet gdy bezskutecznie przesuwała worki z ryżem, nie traciła nadziei na powodzenie i nuciła entuzjastycznie pod nosem. Gdzie, jeśli nie w daidokoro, powinna się spodziewać skitranych zapasów sake?
Skrzypnięcie werandowej deski machinalnie postawiło jej lekko otumanione zmysły w stan gotowości. Hiō zamilkła i zamarła na sekundę zgięta w pół nad wieżą z bambusowych sit, a potem uniosła głowę i utkwiła przymrużone spojrzenie w postaci stojącej u progu. Rozluźniła się nieco rozpoznając znajomą twarz i wyprostowała się, wspierając dłoń na brzegu kamiennego pieca. Próbowała zachować powagę i nie dać po sobie poznać, że właśnie została przyłapana na gorącym uczynku. Wolną dłonią sięgnęła do czoła i odgarnęła na bok kilka niesfornych kosmyków, które opadły jej na oczy.
— Nieznajo... — ciche choć tonalnie wysokie czknięcie przerwało jej wpół słowa — …my.
Zaraz potem jej usta drgnęły w rozbawieniu i Setsu parsknęła śmiechem; to tyle, jeśli chodziło o konspirację. Pokręciła głową z jawną dezaprobatą dla samej siebie, a wtedy dostrzegła coś kątem oka i zamiast zacząć się tłumaczyć, z triumfalnym pomrukiem przykucnęła, po czym spomiędzy sterty koszy wyciągnęła charakterystyczną butelkę.
— Może zamiast tak stać po prostu się przyłączysz? — zaproponowała, machając zachęcająco tokkuri. Kto wie? Może to nie alkoholu, a właśnie towarzystwa było jej teraz potrzeba? Ostatecznie nie miała nic do stracenia, więc równie dobrze mogła zaryzykować, nawet jeśli to właśnie poprzednie spotkanie z Ne i jego słowa były przyczyną jej paskudnego samopoczucia w ostatnich dniach; jak to mówią - czym się strułeś, tym się lecz. Czy jakoś tak...
Setsu wyprostowała się i przymrużyła teatralnie oczy, jak gdyby oglądała właśnie jakiś podejrzany okaz, ale cokolwiek planowała, porzuciła zamiar w połowie i przez moment skupiła się na uśmiechu, który zagościł na twarzy mężczyzny zamiast na jego słowach. Blizny na jego prawym policzku naciągnęły się, ale - o dziwo - wcale nie odjęło mu to uroku (uśmiechowi, rzecz jasna, bo samemu Ne wciąż daleko było do urokliwego). Był zdecydowanie zbyt postawny, zbyt szorstki, zbyt wyszczekany, zbyt… szpetny?
Nie - uznała po sekundzie namysłu. Owszem, blizny szpeciły jego ciało, ale pozostała, nietknięta część ukazywała przystojną twarz i ciało wojownika, nawet jeśli nie reprezentował korpusu w randze zabójcy. Być może zielonooki nie zachwycał pięknem, być może dla wielu nie był już nawet ładny, ale jej uwagę przyciągał także zupełnie innymi cechami, które zdawały się stać o wiele wyżej w jej osobistej hierarchii, dlatego (choć bardzo ceniła sobie walory estetyczne) mogła zaakceptować jego blizny, nie tracąc przy tym przyjemności płynącej z towarzystwa osoby o tak zadziornym charakterze. Szczególnie teraz, gdy jej lekko przyćmiony alkoholem umysł nie posiadał tylu ograniczeń i samokontroli.
— O proszę, jaki zabawny — prychnęła w końcu, wciąż się jednak uśmiechając i odepchnęła się od pieca. Podążyła w kierunku nieznajomego nieśpiesznie, tuląc butelkę alkoholu do piersi póki nie dołączyła do niego na drewnianej werandzie, bo wtedy skupiła się na tym, by pochwycić spojrzenie zielonych tęczówek.
— Blisko — mruknęła, stukając go palcem lewej dłoni w pierś, po czym objęła materiał jego okrycia i przyciągnęła do siebie chcąc, by stojący z boku mężczyzna nieco się nachylił. — Zamierzałam się w niej przy okazji upić — zdradziła konspiracyjnym tonem i wspięła się na palce, by sięgnąć ustami jego ucha. — Ale zmieniłam zdanie. Teraz planuję upić się w twojej — zdradziła swój nowy zamysł głosem niewiele wyższym od szeptu, po czym uwolniła jego ubranie, wygładziła je i jak gdyby nic wyminęła Ne, kierując się na zewnątrz.
Rękę z tokkuri opuściła luźno wzdłuż ciała, nie przejmując się zupełnie, że krawędź przewiązanego w pasie, jedwabnego haori zsunęła się nieco z jej ramienia. Drugą dłoń przycisnęła w zamyśleniu do ust.
— Jednostka tropicieli, dom z mnóstwem kamelii — powtórzyła sobie wskazówki, które Ne podał podczas ich wcześniejszego spotkania, po czym ruszyła w odpowiednim kierunku, nie czekając na mężczyznę. Wierzyła, że sam do niej dołączy.
Wiedziała, że igranie z nim w ten sposób może być niebezpieczne, i że z całą pewnością nie jest względem niego sprawiedliwe, ale nie potrafiła się powstrzymać. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie sprawia jej to przyjemności; minęło w końcu sporo czasu odkąd po raz ostatni ktoś zachowywał się przy niej w ten sposób i pomijając całą sytuację, w jej prywatnym odczuciu, reakcja nieznajomego była po prostu, cóż… miła. Łechtała jej spaczone ego w sposób, o którym nie podejrzewała, że wciąż jest możliwy, dlatego tak ciężko było jej się oprzeć. Druga sprawa, że próbowała po prostu wybadać grunt, po którym przyszło jej stąpać, bo jeśli wszystko to było prawdą, jeśli faktycznie się znali, chciała wiedzieć jakim człowiekiem stał się chłopiec, który zaledwie kilkoma słowami był w stanie zmotywować Chihayę do narażenia własnego zdrowia.
Odkorkowywała właśnie butelkę, kiedy w końcu do niej dołączył i z tego, co zdołała dostrzec kątem oka, czerwień zdążyła już zniknąć z jego policzka. Nieznajomy szybko doszedł do siebie, to należało mu przyznać, choć myśl o tym i tak sprawiła, że kąciki ust Setsu drgnęły niekontrolowanie.
— Twierdziłeś, że ty i Chihaya się przyjaźniliście — zauważyła i upiła pośpiesznie łyk sake z nadzieją, że alkohol pomoże jej zwalczyć wszelkie obawy odnośnie tego, co chciała tego wieczoru mężczyźnie zaproponować. — Upierasz się również, że to ja jestem Chihayą, więc… Czy przyjaciółka nie może odwiedzić mieszkania przyjaciela nawet pod jego nieobecność? — zapytała, bezczelnie biorąc go pod włos. Uniosła wyzywająco brew i przecierając skrzywione usta wierzchem wolnej dłoni, zerknęła na towarzysza prowokująco.
Tak bezpośrednie nawiązanie do problemu, który wspólnie dzielili było niebezpieczne, ale poza próbami samodzielnego przywrócenia sobie wspomnień, które zresztą nie przynosiły niemal żadnego skutku, nie pozostało jej już nic innego, jak tylko zaryzykować, że ponowna konfrontacja z tropicielem coś temu zaradzi. Prawdę mówiąc, od momentu ich pożegnania Setsuka nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że jego głos istotnie jest jej znajomy. Teraz również, sposób w jaki mówił poruszał pewne struny w jej wnętrzu, choć nie była pewna na ile może zawierzyć temu przeczuciu.
Nie mogła jednak zaprzeczyć, że coś było na rzeczy. Im więcej się nad tym zastanawiała, tym więcej faktów składało się w spójną całość. Zabójczyni wątpiła, by Ne z kilkuletnim doświadczeniem dowiedział się o jej amnezji przypadkiem i próbował w jakiś sposób wykorzystać ją przeciwko niej. Gdyby tak było, zapewne spróbowałby oszukać ją już wcześniej, tak więc po wielogodzinnych rozważaniach wykluczyła w końcu to prawdopodobieństwo. Teraz pozostało jej już tylko spróbować wybadać ile z tego, co mówił było prawdą, a ile półprawdą, którą próbował zamydlić jej oczy.
— Żadna okazja, po prostu desperacja — przyznała z pewnym ociąganiem i odwróciła wzrok, lokując go w ścieżce przed sobą. Poruszała się pewnie, jakby droga do kwater tropicieli faktycznie była jej już doskonale znana. Właściwie była, ale czy Ne musiał o tym wiedzieć?
— Ostatnio paskudnie sypiam — zdradziła, przyciskając chłodną tokkuri do skroni. Zignorowała to bezwstydne naruszenie jej przestrzeni osobistej, bo wcześniej sama bezkarnie przekroczyła jego strefę komfortu, ale czuła, jak w miejscu, w którym mężczyzna jej dotknął, rozchodzi się już gęsia skórka. — Miałam nadzieję, że alkohol załatwi sprawę, ale skoro już mi się napatoczyłeś uznałam, że ciebie również wykorzystam — przyznała, wyrywając się z zamyślenia i posyłając mężczyźnie zaczepny uśmiech.
Skręciła w boczną alejkę, a gdy w końcu dotarli do kwater tropicieli bez trudu trafiła pod odpowiedni dom, choć okres kwitnienia kamelii już się przecież skończył i jako ktoś nieobeznany, Setsu nie odróżniłaby jednego zielonego krzewu od drugiego. To mogło sugerować, że już wcześniej sprawdziła, gdzie dokładnie mieszka Ne.
— Zagramy w grę. Dziś będę twoją Chihayą, ale zrobimy to na moich warunkach — oznajmiła, a choć propozycja ta nie wyglądała na pytanie, najwyraźniej nim była, bo powiedziawszy to Setsu wymownie zamilkła, ewidentnie czekając na odpowiedź towarzysza. Nie zwróciła szczególnej uwagi na to, że dobór jej słów mógł nadać wypowiedzi sugestywny motyw, była zbyt zajęta studiowaniem męskiej twarzy, by poczuć chociażby cień zażenowania.
— Znam naturę i przyczynę mojego problemu, więc nawet nie próbuj być upierdliwy — ostrzegła, a ton jej głosu sugerował, że była tą myślą tak samo rozbawiona, jak zaniepokojona. Dziwnie czuła się z przeświadczeniem, że Ne mógłby troszczyć się o jej zdrowie w stopniu, który sugerowałby zażyłość o wiele większą, niż obecnie ich łączyła.
— Męczę się tak za każdym razem, kiedy próbuję przypomnieć sobie co wydarzyło się jedenaście lat temu, więc to nie twoja wina — uściśliła, chcąc od razu postawić sprawę jasno. Czy posiadał takie podejrzenia, czy nie, wolała mieć tą kwestie za sobą i uniknąć zbędnych dyskusji. — Próbowałam już wszystkiego, ziółek również, dlatego teraz próbuję ratować się alkoholem — dodała i jakby dla podkreślenia tej kwestii upiła z butelki porządny łyk, od którego zaraz okropnie się skrzywiła.
Setsu zerknęła na tokkuri podejrzliwie i zmarszczyła brwi. Przed udaniem się na spacer sake smakowała jakoś lepiej… Czyżby zdążyła już nieco otrzeźwieć?
— Skoro nie potrafię sobie niczego przypomnieć, a moim jednym punktem odniesienia jesteś ty — zaczęła, celując palcem wolnej dłoni w jego kierunku — to chcę cię trochę poznać. Ty też na pewno jesteś ciekaw co działo się ze mną przez te jedenaście lat — zauważyła, spoglądając na niego spod uniesionych brwi, jakby poszukiwała tym samym potwierdzenia owego przypuszczenia. Był to również pierwszy raz, gdy nie wyparła się tego, że łączyła ich wspólna przeszłość. Użyła zwrotu “ze mną”, a nie “z Chihayą”, jak do tej pory. — Dlatego będę Chihayą, a nie Setsu — znajmiła, korzystając z okazji, że uchylił przed nią drzwi. Przekroczywszy próg rozejrzała się pobieżnie, po czym odwróciła się tyłem w kierunku marszu i raz jeszcze uniosła wolną dłoń, pokazując jedyny wyprostowany palec - wskazujący. — Pierwszy warunek — podjęła — zakładamy, że nasze drogi rozeszły się jedenaście lat temu i od tamtej pory nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu, nie było żadnych poszukiwań. Łatwizna, prawda? — prychnęła, zatrzymując się w miejscu. — Warunek drugi — mruknęła, prostując drugi palec. — Każde z nas zadaje kolejno po jednym pytaniu, ale żadne z nich nie może dotyczyć bezpośrednio żadnych wydarzeń sprzed jedenastu lat, a jeśli będzie do nich zbyt mocno nawiązywać, mamy prawo odmówić odpowiedzi, ale w zamian zdejmujemy z siebie jedną rzecz — powiedziała, nie spuszczając spojrzenia z twarzy Ne. Zaczekała sekundę na jakiś ewentualny protest, po czym kontynuowała: — Warunek trzeci. Jeśli któreś pytanie będzie dla nas zbyt osobiste, mamy prawo odmówić udzielenia na nie odpowiedzi, ale jeśli druga osoba odpowie na swoje, tego samego kalibru, ta która odmówiła zdejmuje z siebie jedną rzecz.
Jak na kogoś, kto nie miał na sobie zbyt wiele, Hio wydawała się całkiem pewna swego.
— Warunek czwarty i ostatni: każde z nas posiada koło ratunkowe na wypadek, gdybyśmy nie chcieli oddać ubrania. W takiej sytuacji druga osoba mówi coś, a my oceniamy czy jest to prawda, czy kłamstwo. Jeśli uda nam się odgadnąć, zachowujemy ciuch, a jeśli nie, cóż… — wzruszyła ramionami z udawaną nonszalancją i uniosła usta w szelmowskim uśmiechu.
Zaraz potem przyssała się do butelki i pociągnęła z niej kilka łyków pod rząd. Próbowała się w ten sposób znieczulić, a jednocześnie dodać sobie odwagi.
— To jak będzie… Masanori?
Gdy mężczyzna nie ustąpił mogła już tylko głośno westchnąć. Powinna się chyba była spodziewać, że nie należał do tych, co to łatwo się poddają, ale uczepiła się tej naiwnej nadziei, że jej słowa wystarczą, by ostudzić zapał, który dostrzegła w jego oczach.
Lepiej niech ten zielarz przygotuje coś dobrego, bo wszystkie paskudztwa skończą w kompoście - przemknęło jej jeszcze przez myśl nim ostatecznie porzuciła ten temat; nie miała siły ani motywacji, by się w tej chwili sprzeczać.
Komentarz odnośnie jej mocnej głowy również zignorowała uznając, że to nie najlepszy moment, by wspomnieć iż na jej zaskakującą odporność w tym zakresie mogły mieć wpływ lata spędzone u boku zapijaczonego, górskiego mnicha, będącego przy okazji także jej głównym mentorem. Masanori zdawał się zaskakująco wrażliwy na jej krzywdę, a tylko bogowie mogli wiedzieć jak zareagowałby na wieść, że pierwszą czarkę sake wychyliła jeszcze zanim zakończyła okres dojrzewania…
— Nie lubię się powtarzać — mruknęła, bo w jej przyćmionym (lekko, bo lekko, ale jednak) alkoholem umyśle sprawa ta zdawała się być dość jasna. — Powiedziałam, że będę Chihayą, więc o ile nie nawykłeś tytułować mnie inaczej, używaj tego imienia — sprostowała, uśmiechając się łagodnie. W ostatniej chwili napomniała się w myślach, że ta sytuacja mogła być trudna także dla niego, może nawet bardziej, bo sama Hio przywykła już do posługiwania się różnymi pseudonimami. Co prawda żaden z nich nie wywołał w niej wcześniej tak wielu sprzecznych emocji, ale była to zaledwie lekka niedogodność, którą łatwo było zignorować.
Była również ciekawa czy jej imię w ustach zielonookiego mężczyzny wywoła reakcję choćby zbliżoną do tej, którą zaobserwowała u niego, gdy w końcu zwróciła się do niego poprawnie.
Dopiero gdy Masanori zaakceptował warunki zaproponowanej przez nią gry, Setsu pozwoliła sobie na całkowite rozluźnienie. Kąciki jej ust chyba po raz pierwszy w jego towarzystwie rozciągnęły się w uśmiechu tak szerokim, że aż rozbolały ją policzki i choć nie potrwało to długo, nie sposób było nie dostrzec w jej rysach pewnej ulgi. Zaraz potem obróciła się tyłem i machnęła lekceważąco dłonią na tą jawną prowokację.
— Nie śmiałabym — odparła i zatrzymała się przy stole, gdzie też odstawiła tokkuri, by móc swobodnie rozejrzeć się po pomieszczeniu. Z zaskakującą gracją kroczyła w półmroku między kupkami z książek i papierów, obrzucając kolejne okładki autentycznie zaciekawionym spojrzeniem. W pewnym momencie zamarła w pół kroku, jakby o czymś sobie przypomniała i wsuwając za ucho długi kosmyk włosów podniosła głowę i odszukała spojrzenie Ne.
— Nie gap się, zaczynaj — ponagliła z rozbawieniem i przykucnęła przy jednym ze stosów, gładząc opuszkiem tytuł. — Jak brzmi pierwsze pytanie?
W każdym razie, zabójczyni nie miała w zwyczaju kierować się emocjami i nie nawykła też działać pod wpływem chwili; lubiła sobie wszystko poukładać w głowie nim podejmie jakąś istotną decyzję, a kwestia zawierzenia słowom nieznajomego, którego (jako Hio) spotkała przecież po raz pierwszy w życiu, zdecydowanie należała do tych większej wagi. Ironicznie - instynktom czy chęci zaspokojenia własnych zachcianek poddawała się stosunkowo łatwo i nierzadko polegała na nich bardziej niż na tradycyjnej logice czy faktach. Tym razem nie było zresztą inaczej, to w końcu ciekawość i instynkt były tymi, którzy przywiedli ją pod próg tego domu…
Zagrywka zielonookiego sprawiła, że Setsu zamarła z dłonią nad tomem o ciemnej okładce, który przed momentem skradł jej uwagę. Mruknęła z rozbawieniem, a jej palce drgnęły, jak gdyby przez moment walczyła ze sobą, bo pokusa sięgnięcia po książkę była zbyt silna, ale ostatecznie cofnęła ramię i chwyciła własne kolano. Nie poprzestała jednak na tym. Wyczekawszy moment, w którym uwaga Ne znów skupiła się na niej, płynnym, choć powolnym ruchem powiodła dłonią przez całą długość uda, jednocześnie zbierając jedwab haori do samego biodra. Odkryła tym samym nie tylko spory kawałek skóry, lecz również ukryte przy boku tanto. Zamiast jednak po prostu je wyszarpnąć, Setsu objęła rękojeść z dziwną czułością i z ociąganiem wysunęła sayę z uścisku szarfy, próbując jednocześnie podchwycić męskie spojrzenie. Uwolniwszy broń z połów okrycia, Hio podniosła się do pionu i ostrożnie minąwszy stosy, obrała najkrótszą drogę powrotną do głównej części pomieszczenia. Tam odłożyła broń na blat, zaraz obok butelki z sake.
— Nagroda pocieszenia za nadinterpretację zasad — oznajmiła ze znaczącym uśmiechem, śledząc uważnie poczynania Masanoriego.
Pytanie, które padło jako pierwsze wcale jej nie zaskoczyło. Spodziewała się czegoś w ten deseń, bo - szczerze mówiąc - po wysłuchaniu jego opowieści o powstaniu blizny, którą nosiła na ustach uznała Chihayę za stworzenie cokolwiek nieporadne i sama nie do końca wiedziała, jakim cudem tak dobrze odnajdywała się teraz w roli zabójczyni. Ta myśl nakazała jej się zastanowić nad tym czy Sudo faktycznie była taką niezdarą, czy zazwyczaj po prostu zgrywała sierotkę przed chłopcami, szukając uwagi… Setsuka nie była w stanie stwierdzić co byłoby gorsze: bycie łamagą i mazgajem czy atencyjną idiotką.
— Jest wiele innych, o wiele gorszych miejsc, do których mogłam trafić — zauważyła, zajmując miejsce przy stole. Tropiciel pewnie nie mylił się w swoim przypuszczeniu, a jednak ona również mówiła poważnie. — Treningami Nobu wyrwał mnie z marazmu, ale wcześniej uratował mnie przed demonem. Walka nadała mojemu życiu pewien sens… — urwała na moment, w zamyśleniu gładząc palcem pękatą powierzchnię tokkuri. — Wcześniej nie miałam żadnego konkretnego celu, nie miałam też swojego własnego miejsca, a chcąc je odnaleźć podjęłam wiele głupich i nierozważnych decyzji — mruknęła i uśmiechnęła się pod nosem na jakieś wspomnienie, które jak na zawołanie pojawiło się w jej głowie. Nie potrwało to jednak długo i po chwili odchrząknęła, powracając do rzeczywistości. — Przyłączając się do korpusu znalazłam namiastkę jednego i drugiego. Poza tym, w walce szkoliłam się tak naprawdę od trzynastego roku życia, więc to wydawało się w sumie naturalną koleją rzeczy.
Pozwoliła Ne przetrawić zasłyszane informacje, w tym samym czasie zastanawiając się nad własnym pytaniem. Miała ich wiele, niektóre zapewne i jemu mogły wydawać się oczywiste, ale nie chciała od nich zaczynać, planowała najpierw wybadać grunt.
— Czym właściwie zajmujesz się w wolnym czasie?
Zamiast na napiętej linii męskiej szczęki i pobielałych od uścisku knykci skupiła się więc na czymś innym i obserwowała taniec płomieni w palenisku do momentu, aż Ne zajął miejsce po drugiej stronie stołu. Wtedy podniosła wzrok i powróciła nim do jego czujnych, zielonych oczu, będąc szczerze wdzięczna, że nie usiadł bliżej, uniemożliwiając jej skupienie. Dzięki temu mogła uważnie przysłuchiwać się jego słowom, próbując stworzyć w umyśle obraz chłopca, którym mógł być jedenaście lat temu, choć z marnym skutkiem. Obecny wizerunek Masanoriego wciąż zbyt mocno kłócił się z jego młodszą wersją. Dla przykładu, ta gra na shamisen - jakoś średnio pasowała jej do barczystego gbura. Czy te silne, szorstkie dłonie faktycznie posiadały tak zwinne palce?
Gdy tylko uświadomiła sobie, że zbacza z tematu, natychmiast przywołała się w myślach do porządku. Gdzieś w trakcie jego odpowiedzi przysunęła do siebie tokkuri i teraz upiła z niej mały łyk, krzywiąc się przy tym tak samo, jak przy każdym poprzednim razie. Alkohol spłynął wzdłuż jej gardła i przyjemnie rozgrzał od środka, ale wciąż pochłonęła go zbyt mało, by zignorować toczącą się na dnie jej podświadomości walkę pomiędzy nadzieją, radością i przerażeniem, gdzie co rusz jedno z nich wyrywało się na pierwszy plan, próbując przejąć kontrolę nad ciałem.
Wzmianka o niszczeniu własnych dzieł i trawiących Masanoriego emocjach zwróciły jej szczególną uwagę. Hio podniosła głowę i naprawdę niewiele brakowało, a zapytałaby o powód takiego postępowania, ale w ostatniej chwili zdołała ugryźć się w język. I to dosłownie, czemu towarzyszył pełen niezadowolenia grymas i zdradziecka wilgoć w kącikach oczu.
Na bogów, ależ to zabolało.
Na szczęście zielonooki zdążył już wtedy podnieść się do pionu i nie mógł dostrzec tego ewidentnego pokazu nieuwagi i sieroctwa. Na szczęście nie ociągał się również z wystosowaniem własnego pytania, czym skutecznie odciągnął uwagę Setsuki od źródła dyskomfortu. Przytknęła obolałą końcówkę języka do dolnej wargi i z wolna obróciła się ku Ne.
— Jestem w trakcie wyrabiania własnego zdania — odparła i tak samo jak wcześniej tropiciel, na tym mogłaby zakończyć odpowiedź. Na szczęście wyznawała zasadę gry fair play i po krótkiej pauzie kontynuowała: — Z początku wzięłam cię za wkurzonego na świat wariata. Później za zwykłego bakayaro — przyznała i kącik jej ust drgnął w rozbawieniu, ale uśmiech ten zaraz przybrał bardziej przepraszający wyraz. — Nie zrozum mnie źle, wciąż wierzę, że jesteś dupkiem, tylko teraz wiem już, że w stosunku do bliskich możesz zachowywać się inaczej. Nie jestem też pewna o co dokładnie pytasz, bo… — urwała w momencie, gdy wyczuła w powietrzu znajomy zapach.
Mięta.
Miętowa herbata była jej ulubioną i choć pijała ją również na co dzień, tym razem, parzona przez kogoś innego tuż pod jej nosem wywołała reakcję, której się nie spodziewała. Migawka wspomnień i wrażeń tak ją zaskoczyła, że odruchowo zacisnęła dłoń na krawędzi stołu i zesztywniała. Widok na ogród, znajomy smak, przyjemne ciepło okrywającego ją koca i chłopięcy rechot, towarzyszący czterem pierwszym słowom zdania: “Założę się, że Chihaya…” urwały się tak nagle, jak się pojawiły, pozostawiając po sobie tylko niejasne uczucie irytacji i lekkie pulsowanie w skroniach.
Wszystko to trwało ledwie ułamek sekundy, ale wystarczyło, by namieszać jej w głowie i zanim zdołała się powstrzymać zadała własne pytanie:
— Czy w chłodne wieczory przesiadujesz pod kocem w ogrodzie, pijąc miętę?
Mogła się mylić. Zresztą pewnie wielu ludzi tak robiło, mogło jej się tylko wydawać. To mogło być wielkie nic albo wywołany sugestią majak, ale i tak chciała się upewnić.
Teraz miała już pewność, że nic jej się nie uroiło, a to, co pojawiło się w jej głowie było najzwyklejszym w świecie przebłyskiem wspomnień i nie istniał już żaden argument, którym mogłaby się posłużyć, by obalić teorię, jakoby była Sudo Chihayą. Pojawiła się również nowa nadzieja na to, że jej pamięć w końcu powróci i nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, coś w niej przeskoczyło.
Setsu poczuła jak jej oczy wilgotnieją i odruchowo nakryła je przedramieniem. Uniosła głowę, próbując zapanować nad ciałem, ale ulga, jaka spłynęła na nią wraz z tą myślą była zbyt silna. Zdołała powstrzymać wzruszenie, ale po chwili coś w jej wnętrzu poruszyło się niespokojnie, a towarzyszące temu wibracje natychmiast objęły ramiona, barki, plecy, a w końcu ją całą. Właśnie wtedy z jej gardła wydostały się też w końcu pierwsze, nieartykułowane dźwięki. Najpierw ciche, ale z sekundy na sekundę coraz głośniejsze przerodziły się w chichot, a ostatecznie w radosny śmiech. Po raz pierwszy w życiu przeszłość zdawała się być w zasięgu jej dłoni i część związanego z towarzyszącą jej przez lata beznadzieją napięcia w końcu z niej uleciała. Nie miało nawet znaczenia, że nie była jeszcze w stanie przypomnieć sobie niczego konkretnego - liczyło się tylko to, że nie była bezimienną znajdą, o którą nikt nie dbał.
Setsu odjęła ramię od twarzy i (wciąż roześmiana) zwróciła fioletowe tęczówki ku Ne. Wszystko wskazywało na to, że Masanori nie kłamał i naprawdę łączyła ich wspólna przeszłość. Najlepszy przyjaciel jej brata, tak? Jej przyjaciel… Świadomość, że pomimo upływu tylu lat postanowił jej nie skreślać rozgrzewała jej serce o wiele skuteczniej niż każdy łyk sake, który do tej pory upiła. Co prawda nie znała go, nie tak naprawdę i nawet gdyby nagle, z miejsca wszystko sobie przypomniała ten fakt pozostałby faktem, bo jedenastoletnia przepaść nie mogła zniknąć od tak, za sprawą ich pobożnych życzeń. Każde z nich zdążyło się zmienić, tropiciel sam to przecież przyznał i jedyne, co mogli teraz zrobić to spróbować poznać się na nowo.
Hio odłożyła nawet na moment swoje podejrzenia i postanowiła oddać się zabawie. Bez jakiegokolwiek protestu wciągnęła ręce przez rękawy haori, by sprawdzonym, babskim sposobem odplątać przepaskę, którą po chwili opuściła na panele obok miejsca, które zajmowała. Była to kolejna z zalet należenia do korpusu zabójców: kobiety miały o wiele większą swobodę nie tylko w kwestiach społecznych, ale również odnośnie doboru stroju i o ile nie wzbudzały nadmiernego zainteresowania poza granicami Yonezawy, nie istniał żaden regulamin mówiący o tym, jak zabójczynie powinny się nosić w godzinach wolnych. Oczywiście, jedwabne haori to była za mało, by mówić o jakiejkolwiek przyzwoitości, ale na swoją obronę miała tyle, że nachodzenie Masanoriego nie znajdowało się pierwotnie w jej planach.
— Lubię każdą na swój sposób, poza latem. Nienawidzę upałów — odpowiedziała, sięgając po przysuniętą ku niej czarkę. Najpierw powąchała napar, po czym upiła drobny łyk i z wciąż roziskrzonymi żywo oczami pokiwała głową. Nie pamiętała, kiedy ostatnio herbata tak jej smakowała, choć miała na uwadze, że to zapewne złudne, wywołane dobrym humorem wrażenie. Aż żal było psuć je alkoholem, ale i tak po niego sięgnęła.
Ściskając w dłoni tokkuri, odciągnęła nieco ugięte nogi, po czym nachyliła się i wsparła łokcie na kolanach, idealnie na przeciwko mężczyzny. Ogień z paleniska oświetlił ją pod innym kątem, ukazując lekko zaróżowione już policzki, a szpilka, która do tej pory utrzymywała jej włosy we względnym ładzie poluzowała się nieco i kilka luźnych kosmyków spłynęło po bokach jej twarzy. Setsu jednak nie zwróciła na to uwagi, przyglądała się zielonookiemu uważnie spod lekko przymruzonych powiek.
— Blizny… Jak powstały? — zapytała w końcu.
— Nie pij więcej — dokładnie te same słowa wymruczała pod nosem sekundę później, wypaczając ich brzmienie i strojąc złośliwą minę do kompletu. Dziecinna zagrywka kompletnie do niej nie pasowała, ale zrobiła to zupełnie odruchowo i zaraz skrzywiła się, ewidentnie niezadowolona z własnego zachowania. A jednak jej pogodny nastrój przyćmiła dopiero udawana lekkość, z jaką Ne odmówił udzielenia odpowiedzi na pytanie.
Setsu powiodła wzrokiem za ruchem jego dłoni i przestudiowała ślady na jego twarzy oraz szyi z nieco większą uwagą, ale gdy spojrzenie jej ametystowych oczu zawędrowało do męskiej klatki piersiowej, musiała napominać się w duchu, by zachować skupienie. Fałd materiału kimona Ne przesunął się, odkrywając nieco większy kawałek skóry, a tym samym zdradzając, że blizny ciągną się dalej.
Jak daleko? - nagle bardzo zapragnęła wiedzieć.
Nim jednak poderwała się do pionu, jak to miała w polanach, ciszę przerwało kolejne pytanie, które sprawiło, że pozostała na miejscu. Hio zawahała się, mimowolnie podrywając butelkę do ust, ale ostatecznie nie upiła z niej nawet kropelki. Dyskomfort był aż nazbyt widoczny w jej napiętych rysach i choć bardzo ją kusiło - opuściła tokkuri. Dopiero po chwili zorientowała się, że melodia, którą zdawało jej się, że usłyszała we własnej głowie, wydobywa się z jej gardła i natychmiast umilkła.
— A czy miłość życia można z taką łatwością porzucić na śmierć? — odpowiedziała cicho, bardziej do siebie, po czym odchrząknęła i podchwyciła spojrzenie Masanoriego. — Znalazłam miłość, męża nawet — poprawiła się, wolną dłonią zaczesując jeden z kosmyków za ucho. — Choć nie było żadnego oficjalnego ślubu i wszystko trwało bardzo krótko.
Zamilkła na moment, szukając odpowiednich słów, które nie przedstawiałyby jej w tak paskudnym świetle, ale ostatecznie nie istniało chyba nic, co mogłoby wybielić ją z win, więc westchnęła ciężko, z rezygnacją.
— Byłam nikim, byłam samotna i bardzo chciałam mieć swoje miejsce, więc kiedy mi je zaoferował, po prostu je przyjęłam. Zadurzyłam się, tak, ale teraz, z perspektywy czasu nie wydaje mi się, aby był miłością mojego życia — przyznała zgodnie z prawdą. Czy gdyby było inaczej zdołałaby się tak szybko pogodzić z jego odejściem? Z tym, że żyła teraz prawdopodobnie wyłącznie dlatego, że tak po prostu, bez żadnego wahania go posłuchała? — Pazury demona przeszyły jego pierś jak masło. Został pożarty, gdy ja uciekałam przez las — zakończyła, zrywając się na nogi. Nie była pewna dlaczego właściwie mu o tym mówi.
Pociągnęła solidny łyk sake, tym razem nie krzywiąc się nawet odrobinę. Palący gardło alkohol był niczym w porównaniu z tym, na co prawdopodobnie sobie zasłużyła w związku z Renem. Opatuliła się haori nieco szczelniej i odrobinę niepewnym krokiem podeszła do stosu książek, by Masanori nie dostrzegł trawiącego ją gniewu. Odnalazła wzrokiem okładkę, którą wcześniej porzuciła i zawiesiła ramiona.
— Mówiłeś, że tworzysz, a potem niszczysz swoje działa, dlacze… — urwała nagle, bo gdy ponownie obróciła się ku zielonookiemu coś innego przyszło jej do głowy w ostatniej chwili. — Dlaczego tak się czerwienisz, kiedy jestem blisko? — Pytała dlatego, że chciała wiedzieć, ale również po to, by odwrócić swoją uwagę od poprzedniego tematu. Gwałtowne szarpnięcie tułowiem sprawiło jednak, że nie wyrobiła się z łapaniem równowagi i na sekundę kompletnie ją utraciła. Dosłownie w ostatniej chwili dołożyła krok do przodu i utrzymała pion, choć rozłożone szeroko ręce zdradzały jak mało brakowało, by wywinęła tego orła.
Setsu prychnęła głośno i wyprostowała plecy, odkrywając tym samym, że poły okrycia rozjechały się i niewiele brakowało, a odkryłyby stanowczo zbyt wiele w rejonie klatki piersiowej. Poprawiła materiał wolną dłonią i pokręciła głową. Może jednak powinna była pozostać na swoim miejscu?
Jego zobojętniały głos i wstępująca na jej skórę gęsia skórka były kolejnym znakiem, że podczas nieuwagi Hio coś uległo drastycznej zmianie. Napięcie czające się w linii jego szczęki, ramionach, a nawet krokach, gdy zmierzał ku niej udzieliło się także i jej. Instynkt nakazywał się cofnąć, ale - co czyniła rzadko - zignorowała ten impuls i tylko objęła szyjkę butelki nieco pewniej. Nawet jego słowa, z pozoru czułe, wzmogły jej niepokój.
— Zrobiłam coś nie tak? — mruknęła, nie kryjąc się ze swoją podejrzliwością, a gdy przeciągnął pas za jej plecami szarpnęła się niespokojnie. Zmarszczyła brwi, a spojrzenie, które jeszcze przed momentem wydawało się rozmyte, teraz nabrało klarowności. — Nie, zaczekaj — zaprotestowała, ale Masanori zdążył już zacisnąć pas pośrodku jej talii. Nie słuchał.
Oburzenie uderzyło w nią niczym policzek i po raz pierwszy poczuła, że gorąc faktycznie obejmuje jej twarz. To z całą pewnością nie był ten sam mężczyzna. Ne mógłby równie dobrze zaserwować jej prawdziwy policzek; Setsu poczułaby się tak samo paskudnie. Nie rozumiała, co się tak właściwie stało, bo jakżeby mogła?
I akurat teraz, gdy postanowiła dać sobie szansę na zaakceptowanie tego wszystkiego, gdy zrobiła to, na co ewidentnie liczył i otworzyła się przed nim - sam zatrzasnął drzwi do swojego wnętrza tuż przed jej nosem. Wrażenie, że coś nie trzyma się kupy powróciło ze zdwojoną siłą i Hio zacisnęła zęby. Była z nim szczera, od samego początku nie kryła przed nim swoich obaw i wątpliwości, a kiedy uwierzyła, że może nie jest jednak tak samotna, on po prostu…
— Zostaw — syknęła i cofnęła się niezdarnie, unosząc ostrzegawczo dłoń, uciekając spojrzeniem od jego twarzy. Dzięki temu zarejestrowała również skalę obrażeń, jakie zadał mu ogień, ale nie było mowy, by się tym teraz przejęła.
Odsłoniła się przed nim, pozwoliła sobie na wrażliwość, ba gdy stała się bezbronna zielonooki brutalnie sprowadził ją na ziemię. Nie powinna była do tego dopuścić. Powinna była zawierzyć swojemu przeczuciu i obstawać przy pierwotnym założeniu tej gry. Dzięki temu, że opuszczał w jej pobliżu gardę chciała się upewnić, że niczego przed nią nie ukrywa, że niczego nie zataja… Jego obecne działania potwierdziły tylko, że o czymś jej z całą pewnością nie mówił.
— Przestań, Masanori, nie jestem dzieckiem — warknęła, odruchowo przybierając o wiele bardziej ofensywną postawę. Mógł być najlepszym przyjacielem jej brata. Mógł być nawet jej najlepszym przyjacielem, ale nie była cholernym dzieckiem, a on nie miał prawa tak jej traktować. Potrząsnęła głową. Wstyd, rozczarowanie, żal - wszystko to rysowało się w jej przepełnionym pretensją spojrzeniu. Poczuła się zdradzona, oszukana.
Pulsowanie pod skronią nasiliło się i Setsu rozejrzała się spłoszona, odruchowo poszukując jakiejś drogi ucieczki. Całe ciepło, które nagromadziło się w niej tego wieczora za sprawą jego towarzystwa i powrotu pierwszego wspomnienia nagle po prostu wyparowału. Chłód wspiął się po jej ramionach i zagnieździł gdzieś w okolicach serca.
Ależ byłaś głupia - skrytykowała się w myślach.
— Tak, chyba powinnam — przytaknęła nieskładnie i wyminąwszy mężczyznę z zachowaniem bezpiecznej odległości dopadła do stołu, by z trzaskiem odstawić tokkuri na blat. Zrobiła to niechlujnie i butelka przez chwilę kołysała się niebezpiecznie, ale ostatecznie utrzymała pion.
Setsu tymczasem chwyciła tanto i ruszyła w stronę pierwszych shōji, które mogły wyprowadzić ją z domu. Nie przejmowała się, że te akurat stanowiły przejście do ogrodu… Rozsunęła je z trzaskiem, na słabych nogach wybiegła na zewnątrz i zatrzymała się, by zaczerpnąć głęboki wdech. Nie wiedziała dlaczego właściwie tak ją to zezłościło ani dlaczego nagła zmiana w jego zachowaniu sprawiła jej taką przykrość. Była już porzucana i odpychana, wielokrotnie traciła bliskich, a jednak tym razem w końcu poczuła coś więcej niż tylko lekki dyskomfort.
Hio chwyciła węzeł pasa i trzęsącymi się dłońmi rozwiązała splot, który pozostawił Ne. Szarfa opadła na ziemię, a zabójczyni poluzowała haori i przycisnęła dłoń do mostka, próbując zapanować nad dusznością.
Kilka obrazów pojawiło się w jej głowie jeden po drugim, zmuszając ją do przycupnięcia na tradycyjnej werandzie. Dłoń z tanto przycisnęła do skroni i zacisnęła desperacko powieki, gdy przerażający wrzask wewnątrz jej czaszki przywiódł ze sobą paskudny smród palonych ciał i krwi.
Muszę coś przemyśleć. Tak, ona również musiała. Z początku nie brała pod uwagę opcji innej, jak tylko zaakceptować w swoim życiu zarówno prawdę o swoim rzekomym pochodzeniu, jak i samego Masanoriego, skoro faktycznie był tego częścią, ale teraz żałowała tak szybko podjętej decyzji. Powinna to była dokładniej przemyśleć, ponieważ o ile on nie miał prawa czuć się zraniony przez nią, krzywda, którą w tej chwili odczuwała Setsuka spowodowana była tylko i wyłącznie jego zachowaniem. Na przestrzeni tych długich lat zabójczyni zdążyła się już wielokrotnie pogodzić z utratą bliskich, którzy mogli ją porzucić, zupełnie o niej zapomnieć lub po prostu już nie żyć, ale ta nagła utrata nowo wykiełkowanej w jej wnętrzu nadziei była świeża i bolała do żywego…
Napływ nieprzyjemnych wspomnień ustał po chwili, pozostawiając po sobie tylko silne ćmienie w skroniach i absurdalne uczucie przerażenia, które zapewne towarzyszyło jej w tamtym czasie. Podobne przebłyski powracały do niej ostatnio w snach, ale nigdy tak wyraźnie i gwałtownie, więc nie było mowy, aby była na nie przygotowana. Jej płytki dotąd oddech ustabilizował się, ale choć usłyszała wyraźnie zbliżające się ku niej kroki nie zrobiła nic, by uciec albo go przed tym powstrzymać. Nawet nie zerknęła przez ramię, nie mając najmniejszej ochoty oglądać jego pobliźnionej, zobojętniałej twarzy.
I mimo, że drgnęła odruchowo, potencjalnie gotowa do zrywu, gdy tylko wyczuła obecność zielonookiego za plecami, ostatecznie nie zdołała się poruszyć. Jego szerokie ramiona objęły jej kruchą, zgarbioną sylwetkę, a ona po prostu na to pozwoliła. Dziwna słabość w żołądku, która pojawiła się, kiedy została zamknięta w uścisku nasiliła się, gdy Masanori przyciągnął ją do siebie. Setsu przylgnęła plecami do jego ciepłego torsu i odjęła rękę od twarzy, by opuścić ją bezwładnie wzdłuż boku. Tanto potoczyło się po werandzie u jej stóp, podczas gdy zabójczyni uniosła głowę, aby wesprzeć ją na męskim barku. Był blisko. Za blisko, tak prawdę mówiąc i choć wyobraziła sobie, że z wściekłością wbija mu łokieć w splot słoneczny, a potem wyswobadza się na wolność, tym razem również nie zrobiła nic, by zrealizować swój plan.
Duszność minęła, a pulsowanie pod czaszką stało się niemal znośne i Hio wypuściła z siebie cichy, drżący oddech, chwilowo po prostu czerpiąc otuchę płynącą z tego prostego gestu. Minęło tyle czasu (nie licząc jego pierwszej napaści na polanie), odkąd ktoś po raz ostatni tak po prostu ją przytulił, że zapomniała już, jaki komfort może się z tym wiązać. Rozluźniła się nieco, zaraz przesuwając zesztywniałe nogi na bok dla większej wygody. Jako, że tylko jedna z jej rąk posiadała stosunkową swobodę, to właśnie ją Setsuka uniosła, by objąć jedno z męskich przedramion. Desperacki uścisk szczupłych palców był wystarczającym dowodem na to, że wciąż jeszcze nie było w porządku.
Przechylając głowę otarła się policzkiem o męską szczękę i tak znieruchomiała, omamiona ciepłem bijącym od jego nagiej skóry. Czuła je wyraźnie przez cienką warstwę jedwabiu, chłonęła ja niczym lekarstwo, rozważając w milczeniu jego słowa. Największe wzburzenie minęło, a sztorm w jej głowie umilkł i choć wciąż czuła się zraniona, odzyskawszy namiastkę przeszłości istotnie nie chciała jej tak po prostu porzucać.
— Zgoda na niezgodę — mruknęła, jak miała w zwyczaju mówić przed laty, tym samym wyrażając swój słaby sprzeciw. Zrobiła to odruchowo, w ogóle się nad tym nie zastanawiając i teraz już nie mogła cofnąć raz rzuconych słów, więc tylko westchnęła ciężko z wyraźną udręką. Czuła się ciężka, niemal przybita do tego konkretnego miejsca w jego ramionach… Była zmęczona.
Alkohol wciąż jeszcze krążył w jej żyłach, a przeciążony nadmiarem w zasadzie wszystkiego umysł odmawiał racjonalnego podejścia do sytuacji. Logika przepadła i pozostały tylko zmysły, którymi badała teraz otoczenie. Woń lasu, słaby aromat mięty i zapach Masanoriego na zmianę z dotykiem jego skóry i mocno bijącym sercem zaburzały jej zdolność właściwej oceny, a mimo to po raz kolejny zdobyła się na szczerość.
— Przestań mnie zwodzić — poprosiła. Gdyby jeszcze odrobinę przekręciła głowę, musnęłaby ustami jego policzek. — W jednej chwili jesteś troskliwy i pogodny, a w następnej stajesz się oschły i zupełnie odległy. A potem znów jesteś czuły — westchnęła, nie kryjąc przy tym swojej frustracji. — Twierdzisz, że jesteś przyjacielem, a w kolejnej chwili zachowujesz się jak obcy. To męczące, jak niby mam cię postrzegać, kiedy wysyłasz tyle sprzecznych sygnałów. Jak niby mam ci zaufać? — To było istotne pytanie, chciała by zrozumiał jaki tworzy problem.
Instynktownie poruszyła dłonią i przesunęła palcami po jego skórze to w jedną, a potem drugą stronę i kontynuowała, nawet gdy zdecydowała się pociągnąć temat nieco dalej. Zamknięte dotąd powieki uniosły się i Setsu przestudiowała nimi ciemne niebo.
— Bądź ze mną szczery, skoro już postanowiłeś wejść z przytupem w moje życie i przywlec ze sobą przeszłość, a jeśli czegoś nie chcesz albo nie jesteś gotowy mi powiedzieć po prostu daj mi o tym znać. Nie okłamuj mnie, nie karm mnie złudzeniami. Nie pamiętam cię, ale chcę cię poznać, więc nie zamykaj się przede mną, bo nie jestem stanie czytać ci w myślach — zauważyła. Przyszło jej do głowy, że być może przez te wszystkie lata, w których poświęcał się tej szalonej misji on również czuł się w pewien sposób samotny. Potrafiłaby to zrozumieć. — Mów co czujesz, mów też jeśli jestem temu winna. Mów, jeśli nie jestem. Nie powstrzymuj się, nie traktuj mnie jak jajko, bo możesz być pewien, że ja powiem ci, kiedy coś mi się nie spodoba. — Słowotok był zapewne kolejnym efektem jej wątpliwie trzeźwego stanu, bo plotła co tylko ślina na język przyniosła.
W końcu jednak zamilkła, próbując przypomnieć sobie do czego właściwie zmierzała, ale zbaczając z właściwych torów jej zagubiony umysł nie potrafił odnaleźć drogi powrotnej. Setsu zmarszczyła czoło i mruknęła pod nosem coś, brzmieniem podejrzanie zbliżone do przekleństwa, po czym wyswobodziła drugą - dotąd przyciśniętą do mostka – rękę, pozwalając tym samym, by to jedno z jego przedramion obejmowało teraz ściśle jej w połowie odkrytą klatkę piersiową. Dotyk skóry przy skórze wywołał gęsią skórkę, ale Setsu nie przejęła się tym zupełnie i zamiast tego uwolnioną dłonią zmusiła Ne, by objął ją mocniej.
— To akurat mi się podoba — wymamrotała, mając nadzieję iż zrobiła to na tyle cicho, że Ne nie zarejestruje tych kilku słów, nawet jeśli dzieląca ich teraz odległość lub raczej jej brak wykluczał spełnienie tego niemego życzenia.
Wbrew temu co Masanori zasugerował, nie byłaby teraz w stanie zasnąć. Nadstawiła uszu, skoro już zdecydował się wyjawić jej prawdę, a wzmianka o kłamstwie sprawiła jedynie, że lekko się skrzywiła. Była na taką ewentualność przygotowana i ten jeden raz postanowiła mu to wybaczyć, bo wyciągnięcie jakichkolwiek konsekwencji nie przysłużyłoby się żadnemu z nich. Kontynuacja tej opowieści okazała się jednak o wiele bardziej zaskakująca, niż Setsuka przypuszczała. Próbowała za wszystkim nadążyć i skleić wszystko w logiczną całość, ale co rusz przyłapywała się na tym, że przyjmuje słowa Ne z przymrużeniem oka i zamiast na całokształcie, skupia się mimowolnie na wybranych fragmentach. Oczywiście, gdy już przetrzeźwieje na pewno przeanalizuje sobie wszystko na spokojnie, ale na ten moment niewiele mogła na to poradzić.
Jednym z takich fragmentów była właśnie wzmianka o łączącej ich relacji. Powtórzyła sobie w głowie słowa zielonookiego, próbując zinterpretować co dokładnie próbował jej w ten sposób przekazać. Miała jedenaście lat, gdy zniknęła z jego życia… Czy jedenastoletnia dziewczynka z dobrego domu miała w ogóle prawo myśleć o jakimś chłopcu w taki sposób? Przyjaźnić się z rówieśnikami? Oczywiście, ale „być czymś bliższym”? Istniało tylko jedno możliwe wyjaśnienie i wzięcie go pod rozwagę sprawiło, że szarpnęła się w bok. Nie na tyle mocno, by wyrwać się z jego objęć ani nawet nie stricte w tym celu, a jedynie po to, by odchylić się i obrzucić twarz mężczyzny podejrzliwym spojrzeniem. Nie próbował jej chyba powiedzieć, że została mu obiecana.
Ryūjinie, on właśnie to ma na myśli – uświadomiła sobie nagle i zamrugała w zaskoczeniu. Jej niemrawa mina musiała być bezcenna, ale wystarczyła zaledwie chwila, by przybrała wyraz kompletnej konsternacji. Owszem, nie powiedział wprost, że ją kocha i całe szczęście, bo gdyby zadeklarował to wyznanie na głos zapewne odruchowo by go wyśmiała. Bo niby jakim cudem to w ogóle było możliwe? Byli dziećmi i minęło już tyle lat…
— Ale przecież praktycznie mnie teraz nie znasz — zauważyła całkiem trzeźwo jak na fakt, że nie była nawet na tyle ogarnięta, by zwrócić uwagę, że umościła się między jego nogami niczym na prywatnym tatami. — Jestem Chihayą, w porządku, ale jestem też Setsuką, a ją znasz zaledwie od dwóch dni — dodała, marszcząc nieelegancko czoło. — Nie chodzi o… Próbuję powiedzieć… — urwała i mruknęła, wyraźnie sfrustrowana faktem, że nie potrafi znaleźć teraz odpowiednich słów.
Zanim miała szansę głębiej się nad tym zastanowić, Ne złożył pocałunek na jej głowie, skupiając jej uwagę na czym innym. W tym stanie całkiem łatwo było ignorować niewygodne kwestie. Hio podchwyciła spojrzenie zielonych oczu, a następnie zerknęła na bliznę na policzku Masanoriego i raz jeszcze prześledziła szlak szram aż do jego klatki piersiowej. Dalej nie była w stanie sięgnąć wzrokiem, gdyż osobiście przysłaniała resztę znamion własnym ciałem. Nie zapytała drugi raz o to, jak powstały, bo pamiętała, że nie chciał o tym mówić i postanowiła tę kwestię uszanować. Zamiast tego uniosła więc dłoń i opuszkiem palca musnęła krawędź najbliższego śladu bliznowacenia.
To tylko skóra – tak powiedziała mu ostatnim razem.
Uniosła rękę wyżej i przesunęła palcami po jego policzku oraz nad pokrytym bielmem okiem. To była tylko skóra, nadal tak uważała, choć nie była w stanie ukryć pewnego rozgoryczenia na myśl ile odebrały mu płomienie. Były przynajmniej na tyle łaskawe, by ominąć pozostałą część jego twarzy.
— Byłbyś cholernie przystojny… — urwała i z początku tylko smutno się uśmiechnęła. — …Gdybyś tylko nie był takim dupkiem. — Zarówno jej słowa, jak i uśmiech przybrały zaczepny wyraz; Setsu próbowała w ten sposób rozładować napięcie, które sama mogła wprowadzić.
— Bez obaw, wpakuję ci pięść w żołądek jeśli tak się stanie — prychnęła, opuszczając wzrok. Odchrząknęła cicho i sięgnęła, by poprawić przeklęte haoir, którego nie przytrzymywało już jego przedramię, nim przypadkiem całkowicie zaświeci Ne nagim biustem przed oczami.
Nagle stała się nieco bardziej świadoma sytuacji, w której się znaleźli. Wcześniej inicjowała zbliżenia świadomie i na własnych warunkach, ale teraz było inaczej. I pewnie spróbowałaby to zmienić, gdyby tylko była nieco bardziej trzeźwa i przyzwoita… Zamiast wyswobodzić się z jego uścisku, Setsu zwróciła uwagę na to, jak drobna wydaje się w stosunku do jego rosłego cielska.
— Jesteś całkiem spory — stwierdziła nagle, przekrzywiając lekko głowę.
Jego własną także wpuściła jednym, a wypuściła drugim uchem z bardzo prostej przyczyny – wiedziała już, że nie ma co wdawać się z nim w tego typu dyskusje. Z tego co zauważyła, Masanori bywał bardzo uparty, gdy coś już sobie postanowił i następna sprzeczka przyniosłaby jej zapewne niewiele więcej ponad kolejny ból głowy. Uznała, że pozwoli mu działać po swojemu i sprawdzi czy mężczyzna faktycznie da radę się w niej zakochać. O dziwo, ta myśl wcale nie była tak niekomfortowa, jak się spodziewała. Było nawet coś ekscytującego w tym, w jaki sposób o tym mówił. „Będę zachwycał się tobą na nowo.” Czy tylko jej się zdawało, czy też może jej policzki faktycznie stały się nieco cieplejsze?
Miał również rację co do blizn – nie przeszkadzały jej. Już wcześniej się nad tym zastanawiała, ponieważ owszem, szpeciły jego ciało, ale pozostała część była wystarczająco imponująca, by Ne wciąż uchodził w jej oczach za atrakcyjnego. Nie określiłaby go słowem piękny czy ładny, ale powiedziałaby raczej, że jest w nim coś… Pociągającego. No i ta nietknięta przez płomienie część twarzy wciąż była cholernie przystojna, ale Setsu nie była pewna czy może użyć tego stwierdzenia w takim kontekście. Kulawy to komplement „połowa twojej twarzy jest cholernie przystojna”… Niemniej strach, który dostrzegła w jego oczach niemal sprawił, że wypluła z siebie te kilka słów. Niemal, bo ostatecznie ugryzła się w język.
— Kopnięcie między nogi? — powtórzyła, unosząc wysoko brwi, a jej spojrzenie odruchowo ześlizgnęło się w dół. W ten sposób oczywiście nie była w stanie niczego zobaczyć, ostatecznie wciąż między tymi nogami siedziała, ale impuls był silniejszy. — Mówimy o przemocy wychowawczej, a nie o trwałym okaleczaniu. Nie jestem takim potworem — parsknęła i pokręciła głową z wyraźną dezaprobatą. „Przemoc wychowawcza” nie brzmiała wcale dużo lepiej, ale wciąż wystarczająco, by wypadać w jej osobistym rankingu nieco lepiej.
Hio przeniosła wzrok na wyciągniętą rękę Ne instynktownie. Pomimo jego słów podejrzewała raczej, że to jednak ona wpisuje się budową w japońską średnią, ale nie mogła się kłócić z faktem, że nie sprawiała wrażenia zbyt krzepkiej. Zawtórowała mu więc śmiechem, kolejne pytanie uznając za idiotyczne. Miała już w końcu okazję zerknąć na jego klatkę piersiową czy brzuch i jeśli ktokolwiek pomyślałby o określeniu go mianem „grubego” to musiałby być chyba niespełna rozumu.
— Szkolono mnie nie tylko w walce na miecze — oznajmiła, choć nie zrobiła tego bynajmniej przechwalczym tonem. Było to jedynie stwierdzenie faktu. — W walce wręcz pokonywałam już większych od ciebie — dodała, ale ewidentnie nie przykładała żadnej wagi do tych słów. Wciąż skupiała się na wyciągniętej dłoni tropiciela, którą zaraz objęła w nadgarstku.
Zapewne gdyby lepiej przemyślała to, co wpadło jej do głowy nim przeszła do działania, zdołałaby się zawczasu opanować, ale nawet w stanie upojenia jej chęć okazała się o wiele silniejsza od zdrowego rozsądku. Setsu przyciągnęła ramię Masanoriego bliżej, by w następnej chwili tę właśnie dłoń przycisnąć do swojego biustu tak, że objęła jej prawą, częściowo tylko zakrytą jedwabiem pierś. Przez chwilę przyglądała się swojemu „dziełu” spod lekko przymrużonych powiek, a potem podniosła wzrok i odszukała spojrzenie tropiciela.
— Może masz rację… Nie jest aż tak spora — przyznała. Przyzwyczaiła się już do myśli, że matka natura obdarzyła ją średnimi walorami, a skoro jeden z nich wypełniał dłoń Ne niemal idealnie, wniosek był prosty: owa dłoń również była rozmiarów raczej średnich.
Dobrze, że nie postanowiła zbadać poprawności tej teorii po lewej stronie, ponieważ wtedy mężczyzna wiedziałby jak mocno wali jej teraz serce, choć jej twarz nie sprawiała wrażenia zawstydzonej tym niedorzecznym działaniem.
Nie możesz odpowiadać w tematach