Yokohori-za
Jeden z największych teatrów kabuki w mieście, osadzony na jednej z głównych ulic Dōtonbori. To o występy w tym teatrze aspirują wszyscy najsłynniejsi i najbardziej utalentowani aktorzy kabuki, i to tutaj zbiera się największa śmietanka osakańskiej szlachty. Z zewnątrz jest to wielki, wybudowany w tradycyjnym stylu architektonicznym budynek z drewna i kamienia, ozdobiony kilkoma figurami przedstawiającymi postacie z religii szinto. W środku zaś głównym punktem teatru jest olbrzymia sala główna z wydzielonymi aulami dla widzów i dostępną przez oddzielne schody antresolą. Na przedzie sali znajduje się zaś duża scena z ozdobnymi kurtynami z tyłu, pozwalającymi zarówno na zmianę otoczenia w trakcie występów, jak i na przejście do garderób dla aktorów.
The silence is your answer.
POLOWANIE NA NOZOMI
Noc wolno przeradzała się w świt. Ścieżki były opustoszałe i ciemne; kompletnie wyludnione. Pokonując tamtejsze drogi, Suiren towarzyszył jedynie dźwięk przemykającego wiatru, który figlarnie łapał za poły zarzuconych szat. Trzaskał gnieciony żwir. Przez cały odcinek nie spotkała żywej duszy — czy to człowieka, czy demona, jak gdyby każdy na tę okazję wolał usunąć się w mrok. Domostwa skrywały za swoimi deskami śpiących ludzi oczekujących poranka; demony zaczynały szukać schronienia, by na czas umknąć przed budzącym słońcem. To świtu zostawało niewiele — może z dwie godziny. Może z jedna.
Gdy wzrok kobiety skupił się na wejściu do budynku, mogła zauważyć rozpostarte wielkie malowidło przedstawiające samotnie zacumowaną łódź i wiszące na granatowym nieboskłonie dwa pełne jasne księżyce. Mogło uderzyć ja dziwne déjà vu — uczucie podpowiadające, że gdzieś widziała podobne, a może... Usłyszała? Wtedy. W myślach.
Dziwne stworzenie, które towarzyszyło jej całą drogę, wylądowało niezgrabnie na daszku budowli. Złapało się desek łapkami i patrzało na kobietę w zaciekawieniu, co chwilę przekrzywiając łebek. Kreatury tego pokroju wydawały się na pierwszy rzut oka niezbyt rozumne. Widok wiernie podążającego ptaka, w jednych mógł wzbudzać szacunek, ale w drugich możliwy niepokój. Dlaczego jej zaufało? Dlaczego to do niej wyrwało się z nowiną. Co mogło się kryć za jego zachowaniem?
Dźwięki. Do uszu Suiren natarły w pierwszej kolejności powolne kroki. Dźwięczały i gubiły się w ciszy, jak gdyby ktoś się niecierpliwił — chodził w tę i z powrotem zatrzymując się na krótkie ułamki sekund w celu zebrania myśli. Im dłużej skupiała się na zasłyszanej obecności, tym więcej docierało do niej głosów. Były nimi: mieszkańcy przekręcający się z boku na bok, przecinające nocne niebo ptaki i dźwięki przelewanej wody w czyimś domostwie. Pomimo towarzyszących zakłóceń Suiren była w stanie określić, że oczekująca osoba w pewnym momencie zwyczajnie przystanęła — dźwięk dobiegał gdzieś z oddali, możliwe, że z okolic sceny. Oznaczało to, że od (możlliwego) celu dzieła ją całą długość sali.
Siedzący na dachu ptak skierował w tamtym kierunku łeb, a potem popatrzał paciorkowatymi oczami na Suiren, ciekawy jej działania.
Czas na odpis: ~ tydzień
Dodatkowe informacje:
Tanaka Sunao: klik
Stworzenie: klik
W skrócie napisał:- Suiren mija malowidło i idzie dalej, aby przekonać się kim jest osoba w okolicy sceny, licząc, że smród stworzenia odwróci choć na moment jego uwagę.
The silence is your answer.
POLOWANIE NA NOZOMI
Ptaszysko przekrzywiło łebek i spoglądnęło na kobiecą twarz — w jednej chwili zdawało się odnaleźć na skąpanym mrokiem obliczu wszystkie skrywane myśli. Poderwało się do krótkiego lotu dokładnie w momencie, w którym Suiren minęła malowidło. Zakołysało się niebezpiecznie w powietrzu, jakby koordynacja miała sprowadzić niechybny upadek podkreślony łoskotem przewracanych narzędzi. Zwierze jednak uniosło się i wtargnęło w okolice, niosąc za sobą niepochlebny zapach. I coś jeszcze. Kilka krótkich stuknięć, na które rozbrzmiał się brzęk wysuwanej stali i świst, wyzwalający z ptasiej gardzieli piskliwy skrzek.
Stojąca pośrodku sceny kobieta była obrócona plecami do rozciągającej się pustej publiczności. Jej smukła sylwetka, osłonięta smolistym kimonem, przypominała ciemnowłosą zjawę, która wybudziła się z czyjegoś koszmaru i zmaterializowała w postaci kobiecej figury, o włosach długich, luźno splecionych jasnym rzemykiem. Jej wzrok skierowany był w wysoką budowlę, na której ptak zaczepił się czterema kończynami i niezdarnie wpełzł na kamienną półkę. Nie wyglądał, aby był ranny.
Powieki łowczyni zmrużyły się; oszacowywały niebezpieczeństwo, ale jej zainteresowanie czarnym bytem zdawało się sugerować, że do tej pory nie spotkała na swojej drodze, niczego podobnego. Biła się z myślami, jak bardzo powinna poświęcić mu swoją uwagę — czy w ogóle był jej fart? Zdawało się, że coś ją wstrzymywało, że była czujna i nasłuchiwała, a to świadczyło o ostrożności; o świadomości otaczającego niebezpieczeństwa, ryzyku pojawienia się demonów.
— To twoje zwierzątko Yua?
Kiedy wypowiedziała te słowa, nie odwróciła się — wciąż spoglądała na stworzenie, jakby przemawiała do niego. Może jej pewność siebie, zdolności i wyostrzone zmysły dawały możliwość odczucia każdej przemijającej sekundy.
— Wolałam porozmawiać z tobą na osobności, nie ufam istotom, których serce przestało bić.
Srebrna klinga odbiła blask, podkreślając ostrość dzierżonej broni.
— Czy udało Ci się dotrzeć do Hatsuyuki, tak jak ostatnio rozmawiałyśmy?
Ptaszysko wydało z siebie skrzekliwy okrzyk, niemal zagłuszając przestrzeń. Stanęło na dwóch łapach i machnęło skrzydłami, wyraźnie podirytowane i w bojowym nastroju. Swąd objął krótki odcinek okolicy, zakrywając zapachy ludzi i demonów. Zadrgała brew. Nozomi poruszyła się, gotowa obrócić za siebie; pełna złych przeczuć — zwłaszcza tych, w których jej wzrok nie odnajdzie Yue, że plan narysuje pierwsza rysa.
Czas na odpis: ~ tydzień
Dodatkowe informacje:
Tanaka Sunao: klik
Stworzenie: klik
W skrócie:
1. Pogaduchy.
2. Zranienie się w dłoń.
3. Skok w przód przez widownie w kierunku kobiety na scenie.
The silence is your answer.
POLOWANIE NA NOZOMI
— Yue nie żyje.
Kobieta obróciła się spokojnie w stronę nadciągających kroków. Kamienna, niewzruszona twarz wydawała się nie posiadać grama emocji. Ciemne spojrzenie otaksowało jedynie zbliżającą się nieznajomą postać w banalnym milczeniu. Suiren nie dostrzegła w niej strachu, a już na pewno nie było w niej smutku. Łowczyni jawiła się jako poważna, zimna i niedostępna. Sama. Tak jak opisywali ją tamci ludzie — ale bez czworonoga, po którym nie niósł się żaden zapach.
— Nie żyje — powtórzyła za nią, patrząc jak spod szat, wyłaniają się pióra. Uniosła spojrzenie. Wydawała się zapatrywać w nią jak na rozjaśniony obraz, niepokryty żadnym cieniem, jak na osłonięte płótno, które miało ujawnić jej wszystkie informacje, o które nie zamierzała nawet pytać. I tak się stało. Wiadomości uderzyły niczym z bicza. Cienkie palce ułożyły się na rękojeści katany, ale kobieta jej nie dobyła. Obserwowała. Brew drgnęła na samo słowa „informatorka”, jakby jakiś niewidziany mur runął u podnóża i odsłonił niedosięgalne zaskoczenie. Wyglądała, jakby chciała spojrzeć na szamoczące skrzydłami zwierzę, ale uznała je za mniejsze zagrożenie od zbliżającej kobiety. Próbowała podzielić swoją uwagę.
W momencie, w którym Suiren odbiła się od ziemi i zaszarżowała w przód, kobieta zdawała się zawahać. Zaskoczyła ją jej prędkość i zamiast wyszarpać broń i wykonać atak, zdążyła w ostatnim momencie wycofać się o pół kroku w bok i obrócić marnie. Zachwiała się. Nie doceniała szybkości, przez którą mogłaby zostać banalnie zraniona.
— Każdy tak mówił — wycedziła, w momencie wyciągnięcia katany. Nie zastanawiała się. Klinga rozbłysła złotym blaskiem.
— San no kata: Shūbun Seirai!
Potężne iskrzące wyładowanie otoczyło jej postać. Drobinki elektryczności wirowały i cięły powietrze z zawrotną prędkością, zwracając się również na oślep w kierunku Suiren, niczym cierniste sierpy. Rozrywały przestrzeń. Miały rozerwać i ją.
Ptaszysko zaskrzeczało i poderwało się w lot, trudno było określić, w którym kierunku się poruszało; latało nad najbezpieczniejszym obszarem. Próbowało w jakikolwiek sposób zaburzyć jej pewność, wciąż uwalniając z siebie kamuflującą dla demonicy woń. Przekrzywiło łeb i przyjrzało się Suiren.
Czas na odpis: ~ tydzień
Dodatkowe informacje:
Tanaka Sunao: klik
Stworzenie: klik
W skrócie:
1. Użycie ramion/skrzydeł do stworzenia zasłony z piór.
2. Próba zablokowania/przyjęcia na ramiona ataku Nozomi.
3. W przypadku zbliżenia się na minimalny dystans - silne kopnięcie w nogi przeciwniczki.
The silence is your answer.
POLOWANIE NA NOZOMI
Spomiędzy zaciśniętych ust wydostało się powietrze, ale kobieta się nie uśmiechała. I choć jej ciemne oczy jaśniały błyskami złotego wyładowania, nie znajdowała się w nich nawet namiastka zlekceważenia — brak sugerował, że każde starcie brała na poważnie; nie bawiła się ze swoim przeciwnikiem, a wymierzała precyzyjne szybkie ataki, gotowe wyeliminować problem. Widok osłaniającej się kobiety wywołał w niej zainteresowanie — rozpoczęło się w chwili, gdy jeden z pędzących sierpów przemknął obok włosów, ścinając wyplątany pukiel na wysokości ucha, drugi, gdy wbił się w lewe ramię, łamiąc kość; gdy trzeci przyciął końcówki piór i pognał w górę prosto ku twarzy, zostawiając na gładkim policzku wyraźną podłużną bruzdę; gdy czwarty złamał w końcu blokadę stworzoną ze skrzydeł, a siła tego uderzenia, odrzuciła kończyny; gdy piąty — ostatni — pognał strzałem w prawe ramię, niemal wyrywając rękę w stawie barkowym, jednak cios nie przerwał tkanek, ręka wisiała niezdarnie na ostatnich łączących ją mięśniach, jak część zepsutej części zabawki. Moc bezsprzecznie świadczyła o sile przeciwnika. Kobieta wydawała się nie być jedynie pogłoską zasłyszana w rozmowach, toczonych z ust do ust. Jej determinacja stawała się problematyczna; była grozą — na dodatek w miejscu takim jak to.
Całą wytrwałością Suiren zdołała jednak przybliżyć się do kobiety — po ostatnim ataku wycofała katanę w celu wykonania następnego cięcia. Klinga zadrgała; silny kopniak zdawał się ją rozproszyć, przeskoczyła z nogi na nogę, nie ulegając uderzeniu, zamiast tego szarpnęła nichirin przed siebie w celu osłonięcia się i zranienia demona.
Już moment temu w oddali rozległ się skrzek. Nozomi wydawała się go nie słyszeć. Ale to chyba nie było możliwe. Jej styl walki musiał świadczyć o doświadczeniu. Rzucała szybkie, krótkie spojrzenia w kierunku sklepienia, starając się namierzyć fruwającego, irytującego napastnika. Niepewna swojego stanowiska pozostawała czujna i kiedy wzrok znów skupił się na Suiren, kiedy ostrze mignęło w kierunku szyi, czas spowolnił i na kilka nanosekund wydarzyło się parę kolejnych rzeczy. Wojowniczka szarpnęła się, dostrzegając kątem oka nadlatujące demoniczne stworzenie. Nie zastanawiając się nad tym zanadto, w ostatniej chwili zamachnęła się łokciem, odrzucając byt nim ten, zdarzył zagłębić w jej ciele krótkie pazury. Zaburzyło to jej koncentracje i nim ostrze choćby zbliżyło się do Suiren, nim ptaszysko z głośnym gwizdem mogło rzucić się w kierunku głowy z rozwartym dziobem, rozległ się też inny głos:
— Chyba potrzebujesz pomocy, Nozomi.
W ostatnim błysku kingi zamigotał za plecami demon slayerki cień. Kroki były dosadne. Męskie. Zapach też wydawał się znajomy. To musiał być Tanaka Sunao.
obrażenia:
— zadrapanie na prawym policzku
— połamane kości lewego ramienia — poziom 3
— niemalże wyrwane prawe ramię — poziom 4
Czas na odpis: ~ tydzień
Dodatkowe informacje:
Tanaka Sunao: klik
Stworzenie: klik
Skrót napisał:1. Wyrwanie do końca prawego ramienia.
2. Próba skoki za plecy Nozomi, w momencie gdy odgania się od ptaszyska.
3. Naparcie od strony pleców i próba zranienia barku od strony dzierżącej broń poprzez ugryzienie.
The silence is your answer.
POLOWANIE NA NOZOMI
Chyba tylko pewność nadchodzących zza pleców kroków pozwoliła zabójczyni za rozluźnienie mięśni. W jej oczach na krótką chwilę rozbłysło zaskoczenie, które szybko okryła dziwna kotara nadziei — nie przez oferowane przez Tanake wsparcie, a raczej otucha nawiązująca do czegoś znacznie głębszego. Tak strasznie dla Suiren niezrozumiałego. To właśnie dlatego ostrze chybiło i przecięło powietrze nad jej głową. Zacisnęła zęby — jedyna reakcja na własne niepowodzenie. Tęczówki oczu nie przestawały jednak przeskakiwać z punktu na punkt, jakby każdy kawałek leżącego kurzu dostarczał łowczyni kolejnych informacji. Największą jej uwagę jednak poświęcało ptaszysko. Uparcie próbujące dosięgnąć jej głowy, zostało zręcznie pozbawione łba i odrzucone dobre kilka metrów dalej. Drobne ciałko poturlało się wiotko, sprawiając wrażenie, iż składało się jedynie na część popsutej zabawki.
Tanaka zwrócił uwagę na przemieszczającą się Suiren — dostrzegł, jak zwinnie przemknęła za plecy Nozomi i choć dzieliły ich dobre metry, zacisnął palce na rękojeści schowanej katany; miał ją teraz praktycznie na wyciągnięcie ostrza. I zanim Nozomi zdążyła rozeznać się w sytuacji, zanim zdążyła, chociażby przekrzywić głowę mężczyzna krzyknął:
— Jest na prawo!
Oczywiście, że jej tam nie było. Szybkie spojrzenie. Błysk ostrza. W tym felernym momencie zrozumiała, jak potężny błąd popełniła, a żeby tego było mało, uświadomił ją o tym rozciągający się piekący ból w barku i rozluźniające palce, kiedy wbite ostrze Sunao zatopiło się przedramieniu zabójczyni, uwalniając wcześniej skurczone mięśnie. Odepchnął nichirin obłoconym butem i odzyskał swoją broń. Patrzał z uwagą, nabierał w płuca kolejne dawki tlenu.
Przygwożdżona siłą napierającego demona spróbowała walecznie sięgnąć za jej włosy, szarpnąć za nie, choć kolana zaczynały drżeć. Zaciskała zęby i patrzyła gniewnym wzorkiem na Tanake, nie rozumiejąc nic, a jednak podświadomie zdającą się rozwiązać całą to cholera układankę.
— Więc to twoja zemsta, tak? Za Aomi — głos kobiety przechodził w warkot, a palce oplatające się wokół włosów Suiren zaczęły coraz dotkliwiej napinać skórę głowy, próbowała się wyrwać.
— Moje przesłanki nie mają tutaj żadnego znaczenia. W końcu ostatecznie ci wybaczyłem, zapomniałaś? Powinniśmy pozostać przy tym wariancie.
Kobieta odrzuciła głowę, wyrywając ze swoich ust coś, co mogłoby być nazwane krzykiem połączonym z niskim powarkiwaniem rodzącego się w niej bólu. Jedna z dłoni sięgnęła twarzy Suiren i skrupulatnie próbowała wyszukać oczu, chcąc pozbawić ją wzorku, albo chociażby zmusić do odpuszczenia. Z siłą nastąpiła na jej stopę; szarpnęła się.
— Będę błagać Izanami, aby cię znaleźli — syczała — a potem wypatroszyli jak ptactwo, wyrzucili wnętrzności głodnym psom. Nie zasługujesz za ich poparcie. Nigdy nie zasługiwałeś. Jesteś zwykłą kanalią spisującą z zawszonymi demonami. Nie zasługujesz na życie. Nie wiesz, jak bardzo złą ścieżkę obrałeś. Nic nigdy dla ciebie nie zrobili.
Tanaka patrzał na nią w spokojnie. Nie poruszył się. Przekierował jedynie wzrok na leżące truchło demonicznego stworzenia, które zdążyło już w połowie obrócić się w pył; w jego oczach dostrzec można było niemy smutek.
— Hatsuyuki jest dla ciebie bezpieczną przystanią, ale do czasu — tym razem skierowała swoje słowa do demona, zerkając na nią kątem oka. — Jesteś na językach wielu Demon Slayerów, Suiren. Przyda ci się sporo szczęścia.
Brak górnych kończyn budził w człowieku niepokój, tak samo, jak, nagłe szarpnięcie, które pozwoliło zabójczyni w końcu się wyswobodzić — pozbawić się znacznej części skóry i mięśni; spod rozerwanej tkaniny lała się karmazynowa posoka. Jeszcze miała nadzieję?
obrażenia:
Suiren
— zadrapanie na prawym policzku
— połamane kości lewego ramienia — poziom 3
— wyrwane prawe ramię — poziom 5
Nozomi
— przebite przedramię — poziom 2
— wyrwany gruby płat skóry i mięśni z okolicy barku po prawej stronie — poziom 3
Dodatkowe informacje:
To praktycznie ostatnia kolejka. W zależności jak zachowa się Suiren, następny post będzie postem podsumowującym.
Tanaka Sunao: klik
Stworzenie: klik
Skrót napisał:1. Regeneracja złamanych kości w lewym ramieniu (o 2 poziomy).
2. Użycie BDA - Gekkō, w celu pochwycenia najbliższego otoczenia (wybrana moc: zmysł)
3. Podążenie za Nozomi, żeby pochwycić ja w bliźniaczy sposób - za włosy - z użyciem lewej ręki, jeżeli zostanie podleczona.
The silence is your answer.
POLOWANIE NA NOZOMI
Można było przysiąc, że upadające na ziemie krople krwi przybierały ciężar kamieni. Ich dudniący o powierzchnię dźwięk zagłuszał szarpaninę, oddech znajdującego się nieopodal Tanaki. Nawet tętent przyspieszonego serca w piersi łowczyni zdawał się całkowicie zastąpiony przez te spadające na ziemię ślady. Kiedy Nozomi zdołała wyszarpnąć się z uścisku, nie sądziła, że dosięgają ją płatki śmiertelnego kwiatu; że umiejętnie pozbawią ją ratunku z zewnątrz. Może z przeczucia skierowała twarz w stronę mężczyzny z przepasanym okiem, który wykonał prowizoryczny ruch w tył, wyraźnie zaskoczony... ale czym? Ich widokiem? Nie wydawała się chcieć to analizować. Liczyła się dla niej każda chwila. Była pewna, że zdąży dobiec do broni, ale stopy nie okazywały się już tak sprawne, jak kilka chwil wcześniej. Nie wiedziała co się dzieje do momentu, aż nie poczuła, jak obce palce zawijają się podstępnie wokół wyplątanych włosów. Zatrzymana wpół ruchu mogła wypuścić jedynie powietrze, odchylić ulegle głowę. Spoglądnąć w demoniczne oczy. Odbić się w nich jako postać żałośnie słaba. Jedynie ludzka. Plotki potwierdzające jej potęgę... czy w obliczu tej scenerii miały jakikolwiek racjonalne potwierdzenie? A może tym właśnie były przekazywane z usta do ust słowa – tarczą, która ratowała przed zagrożeniem? Murem budującym zwątpienie, dezorientacje i przegraną. Znajdujące się teraz w uścisku Suiren życie Nozomi należało wyłącznie do niej. Łowczyni pozbawiona uzbrojenia własnie to zrozumiała.
"Posłowie"
Nie kryjący się ze swoimi konszachtami z demonami Tanaka Sunao, zaoferował Suiren swoje informacyjne wsparcie. W zamian za pomoc w znalezieniu i ostatecznym pozbyciu się Nozomi (w tym pomocy dokonania zemsty na zabójczyni, która pozbawiła głowy przemienionej w demona żony). Jeśli Suiren przyjęła jego propozycję, przewijał się w każdym zakątku miasta — głównie w pijalniach. Ze względu na wysokie umiejętności zarówno komunikacyjne, jak i te wynikające z walki potrafił wzbudzać podziw, zainteresowanie i względne zaufanie.
Stworzenie, które ostatecznie poległo na deskach teatru, rozpuszczając się w dymie, pozostawało zagadką przez długi czas. Trudno było zrozumieć, czym było i co popychało je ku poinformowaniu Suiren o niebezpieczeństwie, dopóki pewnej nocy nie dostrzegła identycznego — siedzącego gdzieś na gałązkach roślin w ogrodzie Hatsuyuki. To był ostatni raz, kiedy widziała je ponownie. I jedynym przypuszczeniem, jaki mogło nasuwać się na jej myśli, to fakt, że z pewnością nie było demonem, a tworem sił wyższych. Niewykluczone, że marionetką innego demona, który z jakichś powodów chciał spotkać Suiren i Tanake Sunao w jednym miejscu.
obrażenia:
Suiren
— zadrapanie na prawym policzku
— połamane kości lewego ramienia — poziom 1
— wyrwane prawe ramię — poziom 5
Jednakże pochłonięcie ciała Nozomi gwarantuje regenerację wszystkich nabytych urazów.
Dodatkowe informacje:
Dziękuję za wytrwałość! ~ Rintarou
z/t
The silence is your answer.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Szare tęczówki przeskakiwały z jednego człowieka na drugiego; otoczony tłumem wydawał się rozbudzony wirującymi aromatami. Czasem wzrok zawieszał się zbyt długo na odkrytej bladej, kobiecej szyi, aby chwile później umknąć na pocierane w zamyśleniu męskie nadgarstki, pełne dudniącej krwi. Wodził spojrzeniem jak za przysmakiem, poruszając się wzdłuż budynku, wcale nie obracając głową – zbyt zuchwały i obłudny, aby zdradzić swoje zamiary. Rozkoszował się tym słodkawym zapachem do momentu, aż nie zaburzyła go charakterystyczna ostra woń, uderzająca w samego Rintarou jak obuchem w łeb. Nie mógł pomylić jej z niczym innym. To ona spowodowała, że arogancki krok podupadł, stracił to zdecydowanie i szybkość. Spoglądnął dyskretnie przez ramię — w stronę mijanej uliczki, wychwytując w ostatnim chwilach poruszający się cień; szybko ginący zza skąpaną w nocnych odmętach ścianą. Zmrużył oczy, kompletnie nieświadomy, że zatrzymał się przy okupowanym przez Sunę budynku.
Szeleszczące w głowie myśli podpowiadały mu, aby zawrócił i zaglądnął do tej przepełnionej mrokiem ścieżki. Aby dogonił to stworzenie i wyładował na nim całe sfrustrowanie dzisiejszego dnia, i każdego innego, gdy pojawiało się na jego drodze. Od kiedy je spotykał, wydawał się bardziej rozdrażniony; wybuchowy. Każdy unoszący się smród jej obecności, przypominał o roku spędzonym na bezowocnej pracy; o czasie, który mógł wykorzystać inaczej. Ale przecież chciał zaimponować nie tylko Tadao, ale i innym swojego gatunku. Miał wrażenie, że tracił czas. Nie widział postępów. Zamiast sięgać dalej, pozwalał doganiać się odmętom przeszłości. Miał przed oczami walkę w Edo, śmiejącego mu się w twarz Taishiro, zmuszającego do posłuszeństwa, Arakiego niosącego go w bezpieczne miejsce po utracie nogi; widział też miecz, który zyskany niechlubnie wystawiał ponad głowę, kłaniając się przed Tadao. Widział Ichitaro, którego nie mógł zatrzymać — całe to swoje rozgoryczenie, które pragnął wspiąć we włosy i wyrwać wraz ze skórą. Miał przed oczami Asano, która nie odpowiadała na żaden list. Kolejna porażka. Przybycie tu i znoszenie tej całej groteski trzymającej u schyłku wytrzymałości. Odgrywał grzecznego, ale był nieposłuszny; nie grał w jego grę oczekując finału, jak gdyby miał dowiedzieć się prawdy, którą z nieznanych mu powodów, chciał znać. Nie potrzebował kolejnej kroczącej za nim porażki. Sam nią był i tylko duma pozwalała mu zagryzać zęby i uśmiechać się słodko. Był na granicy, aby zerwać więzy pozorów i niemądrze wylądować się na wszystkich tych ludziach. Zadowolić się wrzaskiem, który mógł go w końcu usatysfakcjonować.
Być może wiele udowodnić.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
— Jak zauważyłeś, sława najlepiej pasuje zmarłym. — Parsknął i frywolnie machnął dłonią, jakby chciał objąć tym ruchem cała swoją sylwetkę.
Wpatrujące się w Sunę oczy były niczym lustro. Odbijały obraz, wszystkie emocje mieszczące się na twarzy mężczyzny, jakby pragnęły dopasować się do tego, co właśnie starał się w nim zobaczyć. A demon mógł wyraźnie się sobie przyjrzeć, gdy chłodna jak płyta nagrobkowa dłoń Rintarou musnęła zwisających w jego stronę paliczek. To był moment, kiedy znalazł się w zasięgu jego wzroku, a uścisk z palców przemknął w kierunku nadgarstka. Ścisnął go w stalowe okowy. W ułamku zbliżenia ich twarzy, w obrazie lekko rozsypanych włosów, wyplątanych z upięcia, Suna mógł dostrzec samego siebie, dokładnie jakby przyglądał się swojej twarzy w zwierciadle, tafli jego oczu. Do momentu, aż Rintarou nie opadł miękko na stopy. Poprawił na sobie ubranie – jak gdyby gwałtowne zerwanie się na wyższe piętro mogło naruszyć jego wygląd. Zamiast nachylić się w stornie ulicy, zdecydował oprzeć się lędźwiami o barierkę, podeprzeć o materiał łokcie; przekrzywić łeb; zastąpić złośliwość, czystym zaciekawieniem.
— Nie uważasz, że niegrzecznie nazywać Jougen zwierzątkiem? — cmoknął, ale widać było, że nie mówił poważnie; oczy z pewnością nie tliłyby się tym ożywieniem. — Ale pojmuję twoją troskę. Zwłaszcza gdy jest się sprawcą takiej wpadki.
Rintarou nie rozwinął swoich myśli. Pozwolił wiatru szarpać za domysły; przedzierającym się między nimi w cichym szeleście poderwanych spiętych, długich włosów, osłaniających swoimi tańczącymi końcówkami trasę, powoli znikających w ciemnościach ludzi.
— Podejrzewałem, że pierwszy przybiegniesz mi się pochwalić.
Gapił się na niego z tą niewinnie przekrzywioną głową, a fascynacja — wynikająca z możliwie dostrzeżonych nowych emocji — wcale nie malała.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
— Dramatyzujesz. Kto niby chciałby tak uparcie mojej śmierci, hm? — Przekrzywił lekko głowę, a zwisające luźne pasmo połaskotało ramię. Dalej się uśmiechał; lekko zmrużył oczy. — Nikomu przecież nie szkodzę.
Brzmiał niczym przyłapany na gorącym uczynku złodziejaszek, który pomimo wypchanej biżuterią kieszeni bez strachu patrzał w oblicze człowieka, który ośmielił się go pochwycić; zdolny do wmówienia mu, że to, co tak się błyszczy w jego oczach, to nie drogocenne skarby, a zwykle kamienie.
Dopiero teraz, gdy był tak blisko drugiego ciała, mógł dostrzec więcej szczegółów. Suna niewiele się różnił od postaci majaczącej w jego myślach — tej, która jako duch często jawiła się podczas odpoczynku czy głębokiej kontemplacji. Zdarzało się, że nawet z nim rozmawiał. Radził się w wielu sprawach, mówił o rzeczach, które miały czelność zaprzątać mu głowę, wyśmiewał również mu w twarz tę pieprzoną niesprawiedliwość, prawdę (a może kłamstwo?), która przez miesiące odbijała się od ścian czaszki, a którą usłyszał niegdyś z jego ust. Niosła pytania o Sachiego, o jego własną przeszłość, o Sunę. Jakby mało było mu problemów. Dlatego na długi czas ignorował wyimaginowany w głowie cień stojącego w bezpiecznej odległości Suny, który z założonymi rękami zanosił się śmiechem podczas jego niepowodzeń, podczas kolejnej felerne przeprowadzonej przemiany. Tak bardzo chciał wymierzyć mu pięścią między oczy, ale mógł jedynie trzasnąć knykciami i skopiować to rozbawienie (jakby miał zrobić mu tym na złość); jakby mógł zatuszować pozostawione przez niego napięcie, które mimo prób nie znikało.
Przez miesiące.
Ponad rok.
"Ostatnim razem nie narzekała, gdy nazywałem ją tak na osobności".
Mięśnie na policzkach drgnęły.
"Nie wiem o czym tam mamroczesz [...] Może zebrałbyś większe brawa, gdybyś sam pojawił się na scenie?".
Źrenice się zwęziły, a w tęczówkach rozbłysnął płomień, kiedy usłyszał trzask. Kiedy barierka lekko zatrzęsła się od uderzenia. Rintarou nie panował często nad swoimi reakcjami, a kiedy czuł zafascynowanie, ciekawość i pobudzenie koloryt tęczówek zmieniał się wbrew jego woli. Dokładnie jak teraz. Był całkowicie nieświadomy, że Suna mógł dostrzec to zachwycenie w lekko migającym karminie. Może to też dlatego tak namiętnie wsłuchiwał się w ten cały wyrzut, uległ odepchnięciu, nawet się nie broniąc — jakby przeczuwał, że zaraz zostanie pochwycony. Oczy pochłonął już najczerwieńszy koloryt piekła.
— Dobrze wiesz, że nikt nie uwierzy w tę historię. Czasem... — język przyjemnie trzasnął o podniebienie — odgrywanie ofiary o wiele lepiej wpływa na wizerunek, aniżeli wykłócanie się o prawdę z ograniczonym tłumem. — Przyjrzał mu się uważnie, obracając w jego stronę i wystosowując krok, jakby odległość nie mogła być już żadną przeszkodą. — Suna — w to wypowiadane imię wkradła się niestrawna słodycz; niespodziewanie pochwycił go za nadgarstek dłoni, którą tak silnie go szarpnął — teraz to on nie pozwalał mu się odsunąć; trzymali się siebie nawzajem — Nie mów, że sam w to wszystko naiwnie uwierzyłeś. Nie jesteśmy dziećmi.
Pazury zahaczyły subtelnie o skórę Suny.
— Powinieneś mnie pochwalić, że byłem tak cierpliwy. Zawsze przypisuje mi się kłopoty, a kiedy ich nie sprawiam wynajduje się je na siłę. Czy to nie dowód, że potrafię zachować kulturę?
Gapił się na niego sprawiając wrażenie, jakby dostrzegał w jego twarzyj coś więcej. Sam jednak nie mógł się przed nim odsłonić. Poruszanie tematu tego pieprzonego spektaklu i ostatnich scen Arakiego leżącego na deskach, ściskał mu wnętrzności. Nie rozumiał, dlaczego wciąż dostrzegał ten obraz w głowie, tak sprawnie nakładający się na wspomnienia, w których pełen optymizmu gnał przed schodzącym słońcem w głąb miasta. Zapewne potrafiłby zdiagnozować go ktoś obcy, gdyby tylko nie okrywał się tyloma maskami obłudy.
Uścisk zacieśnił się na skórze Suny, uzmysławiając mężczyznę, że nie puści go tak łatwo.
— No dobrze — odparł ugrzeczniony; ściszył głos, ale jadowite spojrzenie mogło zwiastować tylko podstęp w momencie, gdy zadarł z arogancją podbródek. — Nie poruszyło mnie to równie mocno, jak ciebie własne — jak mniemam — ojcowskie zapędy. Gdzie ono teraz jest?
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Nie możesz odpowiadać w tematach