⠀⠀⠀⠀Mięśnie drżały w miniaturowych skurczach, a instynkty podpowiadały jej, że musi szykować się do walki. Wyczulone na drobne zmiany w otoczeniu wzrok, węch i słuch szukały źródła takiego pobudzenia. Źrenice zwęziły się do cienkiej linii, a barki stężały. Mimowolnie zaciskała i otwierała dłonie zakończone zwierzęcymi, zakrzywionymi pazurami. Suiren powoli zdawała sobie sprawę, że to, co właśnie czuje, to gniew.
⠀⠀⠀⠀— Wydać? N-nie... — odpowiedziała zaskoczona, że Rash doszedł do takiego wniosku. Nie z takim zamiarem dzieliła się z rogatym swoimi obawami. — Gdybym zamierzała ci zaszkodzić, nie mówiłabym o tym otwarcie. — Podparła się tym stwierdzeniem, aby zapewnić o swojej prawdomówności. Poza tym, czy nie wyznała mu dopiero co, że sama postrzega sytuację demonów w podobny sposób?
⠀⠀⠀⠀Zacisnęła usta poirytowana.
⠀⠀⠀⠀Nie byli ludźmi. Nie mogli żyć po ludzku, ani nawet marzyć o tym, że pewnego dnia życie odmieni się cudownie i odzyskają to, co utracili. Miasta nie wyrosną z popiołu i martwi nie powrócą do życia. Naprawa i zadośćuczynienie nie były możliwe. W ich przypadku czas nie leczył ran, on tylko przytępiał ból.
⠀⠀⠀⠀Nie jesteś moim wrogiem
⠀⠀⠀⠀— Przyjacielem też nie — odparła, unosząc wysoko podbródek.
⠀⠀⠀⠀Sięgając w głąb swojej duszy nie potrafiła odnaleźć żadnych głębszych uczuć. Wszystko to, co uzewnętrzniało się w formie zmiennej mimiki było powierzchowne. Uśmiechy, płacz, gniew - pozostałości ludzkiego pierwiastka, irytujące niczym kamyczki w bucie. Satysfakcję przynosiło jedynie kilka rzeczy - zabijanie, zjadanie, rozwijanie ciała, aby służyło jak najlepiej temu, który wydawał rozkazy. Wszystko inne przypominało brnięcie w górę porywistego nurtu i wydawało się nienaturalne.
⠀⠀⠀⠀Dużo łatwiej byłoby poddać się pływom.
⠀⠀⠀⠀— Jesteśmy demonami. I tak nie możemy zrobić sobie krzywdy — przypomniała mu, wzruszając ramionami, gdy usidlił jej nadgarstek w uścisku. To nie tak, że próba sił uczyniłaby ich swoimi wrogami. Pod wieloma względami starcia demonów przypominały przepychanki szczeniaków. Nikomu nie działa się krzywda. — Chciałam po prostu wiedzieć na co cię stać. Zanim rzucisz się na słońce będziesz musiał pokonać pozostałe przeszkody. — Rozprostowała powoli palce, najpierw pokazując nimi liczbę dziesięć, a potem płynnym ruchem otaczając dłoń, która przytrzymywała jej własną w miejscu. Uśmiechnęła się. — W tym pewnego dnia także mnie.
⠀⠀⠀⠀Deszcz spływał po odsłoniętym ramieniu, po policzku; sklejał ze sobą kosmyki włosów, które opadały ciężko w dół. Ale woda nie była wrogiem demonów, nie mogła im wyrządzić krzywdy, dlatego ukrywanie się przed kapryśną pogodą nie miało innego znaczenia, poza symbolicznym.
⠀⠀⠀⠀A ty jak widzisz swoje życie?
⠀⠀⠀⠀Rozluźniła barki. Nie zamierzała uciekać, a zamiast tego przesunęła czubkiem buta po rozmokniętej drodze robiąc krok w kierunku Rasha. Palce wolnej dłoni rozrzuciła w swobodnym geście, czubkiem pazura przesuwając w dół przedramienia mężczyzny, naciskając skórę ponad ścięgnami.
⠀⠀⠀⠀— Będę mordować, pochłaniać, wzmacniać się. Cóż więcej miałabym robić? Kieruje mną gniew, chęć zemsty, która nie należy do mnie, ale to coś co jednocześnie trzyma mnie przy życiu, zajmuje myśli. Stracić rozum byłoby błogosławieństwem. — Oparła rozłożoną dłoń na jego piersi, tuż ponad sercem. — Ale nie każdy ma tyle szczęścia.
⠀⠀⠀⠀
The silence is your answer.
— Strach często kieruje czynami. Powstrzymanie mnie przed destrukcją może być pobudzone strachem o własne życie, a wiązać się to może nawet ze zdradą — Nie podejrzewał ją o wydanie, ale nie mogła oczekiwać od niego bezwarunkowego zaufania, kiedy ich drogi skrzyżowały się raptem parę razy. Suiren na polu walki wykazała się lojalnością, lecz czy poza nim mógł również na nią liczyć?
— Przyjacielem też nie.
— To już zależy od ciebie.
Dał jasno do zrozumienia. Sojusz miał potencjał, jednak obydwoje musieli, chociaż przez krótką chwilę, podążać w tym samym kierunku.
— Będę mordować, pochłaniać, wzmacniać się. Cóż więcej miałabym robić? Kieruje mną gniew, chęć zemsty, która nie należy do mnie, ale to coś, co jednocześnie trzyma mnie przy życiu, zajmuje myśli. Stracić rozum byłoby błogosławieństwem.
Rash natomiast pragnął czuć coś więcej niż gniew i głód. Pragnął sięgnąć po życie, które mu odebrano, wyrwano — chociaż w małym ułamku. Poczucie wolności, braku smyczy było mikroskopijnym zalążkiem nowego początku; porządku, który usilnie Muzan przed nimi ukrywał.
— Widziałaś, na co mnie stać. Nie walczę, kiedy nie mam potrzeby. Dla mnie ta walka ma inny wymiar, zwłaszcza kiedy nie możemy się nawzajem zranić — odparł. Mogło się jej to nie spodobać, mogła również nie rozumieć jego podejścia i sposobu postrzegania świata. Miał wybór i go dokonywał.
— W tym pewnego dnia także mnie.
— Ja również wtedy tam będę — wyjaśnił — A do tego czasu sama zmienisz zdanie względem mojej wizji. Zobaczysz — Oboje zmierzali do chmur. Oboje mieli stać się murem otaczającym ich Pana, lecz kiedy znajdą się na szczycie łańcucha pokarmowego, dojdą do wspólnego punktu — i wtedy przyjdzie im zdecydować: czy idą razem, czy osobno.
Czując jej dotyk, mógłby przysiąc, że poczuł chwilowe ciepło na skórze; delikatne, przyjemne oparzenie, które znikło równie szybko, co się pojawiło.
— Kierują tobą te same powinności co mną. Czasem żałuję, że w ostatniej chwili odzyskałem rozum, może w innym przypadku mógłbym oddychać — Nie zareagował na jakoś szczególnie na jej dotyk. Stał w bezruchu, obserwując jej twarz z góry.
Wydawała się przy nim krucha i drobna, lecz po dzisiejszym spotkaniu, Rash widział, że to fasada. Suiren była drapieżnikiem i nawet on, podobny do niej, dał się nabrać na niewinność jej twarzy. Kobieta potrafiła zwodzić i dyplomatycznie mamić, a zbierając sojuszników, aspekty te odegrają ważną rolę.
— Skoro pragniesz spokoju, dlaczego poszukujesz sojuszników? Stanie u boku Pana to zaszczyt i honor, dostatnie i wygodne życie. Mając pozycję Księżyca, nie musiałabyś się niczego obawiać — mruknął w jej stronę, czując, jak deszcz całkowicie przemoczył jego ubranie. Na szczęście chłód nie dotyczył go. Omijał ich. Jak wiele innych rzeczy.
⠀⠀⠀⠀— Jesteś jak góra, Rash. Praktycznie nie do ruszenia — stwierdziła po chwili milczenia, które miało być jednoznacznym komentarzem do wszystkiego o czym dotychczas rozmawiali. Poza tym, że wyciągnęła z niego kilka sensownych zdań, odniosła wrażenie, że nadal znajdują się w punkcie wyjścia. Demon okazał się być tak zacietrzewionym indywidualistą, że chyba nawet sam Muzan nie mógłby wpłynąć na jego poglądy.
⠀⠀⠀⠀Ta myśl nieco podniosła ją na duchu. Miła odmiana po krzykliwych i ekspresyjnych demonach, jakie spotykała ostatnio na swojej drodze.
⠀⠀⠀⠀— Ostrożność nie zaszkodzi — stwierdziła, nie nawiązując do konkretnego tematu. Równie dobrze te słowa mogły odnosić się do całokształtu ich dyskusji - od jej marzeń o wybudowaniu w Hatsuyuki bezpiecznej kryjówki dla demonów, po próby zrzucenia tarczy słońca z nieboskłonu.
⠀⠀⠀⠀Niesamowite, że jedno z pozoru przyjazne spotkanie mogło doprowadzić o snuciu niejasnych planów na rewolucję. Wszystko było jednak tak odległe, że wydawało się nierealne. Z tą samą dozą przekonania mogła mówić o pokonaniu Kizuki w swoim obecnym stanie.
⠀⠀⠀⠀Wystarczy przypomnieć sobie jak drżała, gdy Niwa syczała w ich kierunku o swoich planach, albo gdy Tadao cisnął nimi na grunt, aby wsłuchali się w to, co ma ich do powiedzenia Muzan. Sam Bóg pozostawał w ukryciu, wysługując się wybraną przez siebie elitą do siania zgrozy wśród stworzonych własną ręką demonów. To od Księżyców należało zacząć, gdy myślało się o odzyskaniu utraconej wolności.
⠀⠀⠀⠀— Myślisz, że Kizuki nie odczuwają strachu? — zapytała z powątpiewaniem, przechylając nieznacznie głowę. — Nie odczuwają tego samego co ty? Ucisku i przytłaczającej siły utrzymującej ich prawdziwe pragnienia na łańcuchu? — Zlustrowała sylwetkę Rasha doszukując się w postawie i spojrzeniu jego prawdziwych myśli. Czy rzeczywiście sądził, że w tej walce jest sam? — A co jeżeli której z nich stoi po... — chciała powiedzieć naszej, ale słowo to nie pasowało do rzuconego wcześniej wyzwania. Poprawiła się w ostatniej chwili, mówiąc bez zbędnej przerwy. — ...twojej stronie?
⠀⠀⠀⠀Gestem ręki wskazała jedną ze ścieżek, która jak doskonale było jej wiadomo, prowadziła w kierunku odległej jeszcze wioski Nose. W drodze znajdowało się jednak miejsce, do którego już dawno powinna wrócić.
⠀⠀⠀⠀— Nie uważasz, że jeżeli któreś z nich posiada podobne poglądy, to ryzyko jest warte tej gry? — Wskazała na swój kark, na pióra, które w tym kontekście oznaczały zawarte przez nią chwiejne sojusze. — Hatsuyuki stoi przed tobą otworem, niezależnie od tego czy drogi którymi podążamy są sobie równoległe. Wierzę, że oboje widzimy na horyzoncie ten sam cel i byłabym szczęśliwa, gdybyś pozwolił sobie chociaż w taki sposób pomóc.
⠀⠀⠀⠀Wzdrygnęła się, otrzepując z nastroszonego pierza zimne krople deszczu.
⠀⠀⠀⠀— Poza tym przemokłam aż do kości. Pod dachem byłoby po prostu wygodniej.
The silence is your answer.
W swoim planie nie ujmował innych demonów, nie ufał pobratymcom — a później pojawiła się ona. Suiren potrafiła wzbudzić zaufanie. Sam instynktownie poddał się jej łagodnemu głosowi, gładkiej i ładnej twarzy oraz słowom, które chciał usłyszeć. Nie był świadom tego, dopóki kobieta nie uświadomiła mu, jak bardzo był samotny z własnymi myślami.
— Wszystko da się złamać, Sui — Odruchowo, trochę zbyt frywolnie pozwolił sobie zdrobnić jej imię.
— Sądzę, że Kizuki boją się bardziej od nas — Wypuścił powietrze z ust, spoglądając w jej oczy. Wzrokiem przesunął po jasnej twarzy. Dostrzegł w niej potencjał. Zbyt duży, aby jego upór mógł tego nie zauważyć.
— Boją się tak bardzo, że zapomnieli o swoich pragnieniach. Nie pamiętają już czy czegoś chcieli. Czy nadal chcą. Sądzę, że ich wolność opiera się głównie na rządzeniu słabszymi. Stoją na szczycie łańcucha pokarmowego, a nikt poza Panem nie może im zagrozić. Czy również do tego nie dążysz? — zapytał.
Czy właśnie o to jej nie chodziło? O siłę dzięki, której będzie mogła się obronić, przeżyć? Jeszcze kilka chwil temu sama uznawała, że promienie słońca nie docierają do nich, na ziemię, więc czy zdobycie takiej siły nie rozwiązałoby jej problemów? Mogłaby, być kim zechce, nawet gospodynią w zajeździe.
— Jeśli jest jakiś Kizuki, który ma podobne poglądy do mnie, to jest niezwykle ostrożny, bo wie, że stąpa po kruchym lodzie. Odnalezienie takiego egzemplarza będzie trudne, o ile w ich szeregach takowy się znajduje. — Nie mogli być pewni, że któryś z Kizuki pragnie być sabotażystą. Oczywiście mogli snuć teorie, jednak niepotwierdzone, musiały pozostać w sferze domysłów i urojeń.
— Hatsuyuki będzie miejscem, do którego będę wracać — zapewnił ją. Wcześniej sceptycznie nastawiony, nie skreślił tego miejsca. Ostrożnie badał grunt. W końcu mając tak poronione plany, musiał mieć gwarancję, że stojąca przed nim kobieta nie zamierzała w żaden sposób mu zagrozić.
— Sądzę, że ty sama jeszcze nie do końca wiesz, jaką chcesz iść ostatecznie ścieżką. Idziemy obok, a ty przez ten czas sama dojdziesz do wniosku czy pragniesz spokoju i życia w ukryciu, czy na swoich własnych zasadach — Odsunął się od niej, zerkając na ścieżkę prowadzącą do Nose.
Zawiesił na chwilę głos w eterze, aby wypuścić gorące powietrze z ust, z którego powstała para.
— Pozyskaj innych — powiedział, w końcu nawiązując do jej piór. — Niech one będą znakiem komu ufać — Rogaty demon podjął decyzję. Być może zbyt pochopnie i zbyt naiwnie, ale ufał jej.
Mglisty sojusz mógł nabrać konkretnych kształtów, lecz i ona musiała tego chcieć, i musiała w niego uwierzyć.
— Ja szukam informacji o innych demonach. O smyczy — Wierzył, że istniał ktoś, kto wyrwał się z kontroli Muzana. Musiał jednak poszukać plotek, a z nich dotrzeć do źródła.
⠀⠀⠀⠀— Być może. Ale każdy z nich jest inny. Złośliwy, łaskawy, władczy. Zachowali zróżnicowane charaktery. Widziałeś ich przecież, prawda? — zapytała Rasha, mając na myśli Kizuki.
⠀⠀⠀⠀Teraz, kiedy deszcz osłabł, marsz pod gołym niebem nie wydawał się złym pomysłem. A towarzystwo miała przecież wyśmienite. Demon niejednokrotnie pokazał jej, że stąpa po gruncie pewnym krokiem. Nie zmienia poglądów w zależności od tego, skąd wieje wiatr. Był godny zaufania, nawet jeżeli Suiren teraz jeszcze nie potrafiła podzielić się z nim pełnym spektrum swoich przemyśleń.
⠀⠀⠀⠀Jednak widząc zacięcie z jakim snuł swoje plany, nie potrafiła udawać obojętności.
⠀⠀⠀⠀— A jeżeli Ci powiem, że jest ktoś taki? — zaczęła, a iskierkę rozbawienia zastąpiła w jednej chwili powaga. — To dopiero trop... — dodała szybko, żeby nie rozbudzać w nim fałszywej nadziei — ale chciałabym to sprawdzić. Jeżeli wiec na kolejnym spotkaniu zobaczysz u kogoś jedno z nich... będziesz wiedział, że mi się udało.
⠀⠀⠀⠀Uniosła wyżej jedno ze swoich piórek, które obracała między palcami. Dmuchnęła w nie i patrzyła jak wiruje przez chwile w powietrzu, zanim rozsypało się w siny popiół i zniknęło.
⠀⠀⠀⠀— Gdybyś z jakiegoś powodu chciał mnie znaleźć, to właśnie tam — dodała w którymś momencie, gdy wspomniał o starym zajeździe na uboczu. Zamierzała znów się tam udać, teraz, kiedy rozmowa otrzeźwiła trochę jej bohaterskie zapędy. Westchnęła, a poprzez odgłos dało się wyczuć jej uśmiech. — Dobrze jest mieć takie miejsce, do którego zawsze możesz wrócić. Nawet jeżeli nasza przeszłość przepadła, a w prawdziwym domu nikt już na nas nie czeka. Rash, będziesz tam mile widziany — zapewniła, a kiedy mężczyzna odsunął się, również zrobiła krok za siebie. — To nie czas, żeby chować się w cieniu.
⠀⠀⠀⠀Deszcz ustał. Nie miała dłużej powodu, żeby korzystać z jego dobroci i osłony płaszcza. Miała z resztą ochotę przebyć resztę drogi samotnie. Kiwnęła mu więc głową w ramach podziękowania i pożegnania jednocześnie.
⠀⠀⠀⠀— Udam się przodem, ale mam nadzieję, że nasze drogi niedługo znów się skrzyżują. Twoje towarzystwo sprawia mi dużo radości, Rash. Do zobaczenia.
z/t x2
The silence is your answer.
Nie planował jeść, ale nie chciał tu po prostu siedzieć. Mieszał tylko pałeczkami kluski w swoim naczyniu, czym denerwował innych klientów. Niedługo potem poza nim nie było już nikogo innego i tylko właściciel jeszcze krzątał się po drugiej stronie lady. Nie przeszkadzali sobie zdawkową rozmową. Każdy z nich miał swoje plany. Akujin czekał na jej przybcie.
Czy dostała informację? Czy skorzysta? Może jednak miała inne plany tego wieczora i nie zdążyła odesłać informacji? Z resztą on i tak by jej nie odebrał. Spodziewał się, że w którymś momencie zjawi się jakiś posłaniec i oznajmi mu, że zmarnował czas czekając. Eh, wtedy może zapoluje w Osace? W końcu to miasto demonów, musiał być tutaj ktoś chętny oddać się do zjedzenia komuś takiemu jak on.
Nie prezentował się źle, może wybrał takie ciuchy specjalnie na to spotkanie. Chciał wyglądać nie tylko jako dobry partner do biznesów, ale też jako warty uwagi popleczników demon. Czekał.
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
- Wręcz przeciwnie. Dbam o swoich klientów, ale najciemniej pod latarnią. My tylko sobie rozmawiamy, prawda? - zapytał zadowolonym tonem i klasnął cicho czubkami dłoni. Odwrócił się do niej na stołku, rozkładając szeroko nogi. Chciał jej zaprezentować strój w pełni, skoro już o nim wspomniała. - Wszystko za twoje bogactwa. Najdroższe materiały i dodatki wszywane ręcznie przez cesarskich szwaczy. Wystarczyło podrzucić sakiewkę i zagrozić im sztyletem, a potem uwijali się z uśmiechami na twarzy aż miło! Szkarłat i złote nici! Biedota wykarmiłaby za cenę takiego stroju ośmioosobową rodzinę przez rok. - Był zadowolony ze swojej rozrzutności i próżności. Nie czuł wstydu, bo w końcu był demonem. - Poza tym ma tyle warstw, że łatwo tutaj ukryć to i tamto. - Mówiąc "to i tamto" uchylił rąbka szaty pokazując jej ukrytą broń i jeszcze jakieś fiolki. Ich zawartość pozostała tajemnicą.
Ale może miała trochę racji i dyskutowanie o biznesie w takim miejscu nie było najodpowiedniejsze. Bo po raz kolejny spotkali się tylko po to, by pogadać co demon-zabójca mógł dla niej zrobić. I jaką kwotę tym razem oferowała. Kwotę, albo inne bogactwa. Oniki nie był zbyt wybredny, był trochę jak sroka, która zbierała wszystko, co błyszczało do światła księżyca.
No i lubił ładne rzeczy ogółem, a Kyoran była bardzo elegancką kobietą. W jego guście. Chociaż nie była demonem, jeszcze nie zamierzał jej zjadać. Kto wie, może jeszcze uda im się dogadać na inne sposoby. Skorzystał z jej niepewności i uznał, że rzuci propozycję.
- Może faktycznie lepiej skryć się w cieniu. Masz na oku lepsze miejsce na dyskusje, złociutka? - zapytał przymilnie, machając ramieniem by zaszeleściła jego bogata, elegancka szata. Zrobił taki zamaszysty ruch też po to, by delikatnie i przypadkiem przesunąć palcami po jej ramieniu.
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
- Oczywiście. Na modzie się może nie znam, ale na zabijaniu tak.
Dał jej się zaprowadzić do jakiegoś budynku. Nie obawiał się o siebie, bo wierzył we własne umiejętności. Był demonem, a wszyscy dookoła ludźmi. Nawet jej ochrona, której dotychczas nie zauważył, gdy rozmawiali w barze Mirai. Puścił oczko do strażników i chciał im wyrazem twarzy przekazać, że dobrze zajmie się ich panią.
Akujin usiadł na podłodze i oparł ręce na bokach. Poczekał aż Kyoran rozpocznie rozmowę.
- Nie szkodzi. Jest wiele innych sposobów na odpowiednie przyjęcia demona. Mogłabyś mi na przykład zaproponować nieco swojej krwi w ramach przystawki. I na dowód, że masz podchodzisz do sprawy poważnie. - Uśmiechnął się, ale był też dziwnie poważny. Jakby wcale nie żartował. Żartował, czy nie? Niech ona zdecyduje. - Jeżeli to coś ciekawego... chociaż zwykle jestem bezpośredni. Będę musiał gdzieś przechować te szaty, bo w nich ciężko byłoby szpiegować i nie zostać zauważonym. - Wyjaśnił śmiejąc się mrukliwie i odsłonił jedną warstwę szaty zrzucając ją z ramienia.
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
- Kto by chciał się ciebie pozbyć? I za co? Przecież ręce masz czyste, skoro wysługujesz się mną - przypomniał jej z perfidnym uśmiechem. Nie przeszkadzało mu, że jest wykorzystywany. Wolał słowo "używany". To przynosiło mu dumę, że był użyteczny, a jako demon dodatkowo diabelnie skuteczny. Albo może powiedzieć - demonicznie skuteczny. Zaśmiał się pod nosem na swój własny żart powiedziany w myślach. - Chyba tylko ja znam o tobie prawdę. Wiem kim jesteś i jak głęboko sięga twoje zepsucie. Nie wiem czy znajdujesz się w miejscu aby mi odmówić takiej nieistotnej przysługi, prawda?
Popatrzył na rękę, która ślizga po blacie karteczkę. Rzucił na nią znudzone spojrzenie. Tak bardzo jej się śpieszyło? Nie chciała najpierw sobie porozmawiać? Był dobrym towarzyszem rozmów, ale tak mu się chociaż wydawało. Nikt zwykle nie narzekał, choć to może dlatego, że był taki wyrośnięty i demonicznie przystojny? Albo przez to, że mógł większość ludzi zgnieść samymi rękami?
Złapał za cofającą się dłoń Kyoran, przyciągając ją pod usta.
- Miło, że się zgadzasz - stwierdził zadziornie, przesuwając językiem po odsłoniętej skórze jej przedramienia. - Tylko tyle wiesz? Zero informacji o wyglądzie? Mając tylko tyle będę musiał chodzić i pytać jak podrzędny zabójca, ale dobra. Choć to zwiększa cenę za usługę - oznajmił i wgryzł się delikatnie w jej rękę, tylko tyle, żeby polała się krew, ale nie bolało zbyt mocno. - Co jeszcze możesz mi zaproponować?
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
- Jesteś ze mną taka szczera Kyoran. Ale gdybym komuś powiedział o tym wszystkich, z czego mi się spowiadasz, pewnie i tak by nie uwierzyli. Tylko potwór może zrozumieć innego potwora. - Druga ręka, która nie trzymała jej nadgryzionego przedramienia chwyciła za policzek i zmusiła kobietę do patrzenia mu w oczy z bardzo bliska. Dodatkowo się nad nią nachylił, przyciskając do stolika, który miała za plecami. - A ty nawet nie jesteś demonem.
Postawa Kyoran mu imponowała, bo lubował się w kobietach, które dobrze wiedziały, czego chcą i nie przebierały w środkach by to osiągnąć. Może zostało mu tak jeszcze z czasów, gdy był człowiekiem. Już wtedy najbardziej rajcowało go zło, dwulicowość i paskudna twarz ludzkości, skryta pod maską przyzwoitości. Wszyscy mieli z tyłu głowy brzydkie myśli, ale mało kto odważył się iść za ich pokusą.
Ona to robiła, a jego okropnie to cieszyło.
- Podoba mi się twoja toksyczność. Udajesz taką elegancką damę, szlajasz się w towarzystwie obstawy, która pewnie powie twojej rodzinie, że załatwiałaś interesy, a naprawdę myślą tylko o tym, że pewnie się tu rżniemy, aż wióry lecą. Ale to też cześć interesów, Kyoran. - Zaśmiał się brzydko, prawie nie otwierając przy tym ust i rozsmarował krew, którą chwile wcześniej po części zlizał, po całej jej ręce, a potem przeskoczył na jej biodro i sunął dłonią po materiale niżej i niżej, aż do ud i łydek. - Lubię widzieć desperacje w ludzkich oczach. Śmierć to takie proste rozwiązanie... wolę gdy cierpią, gdy torturuje na ich oczach ich rodziny. Lubię gdy orientują się nieco za późno, że weszli w układ z diabłem... Bogactwa to tylko słodki dodatek. Złoto i krew doskonale ze sobą wyglądają. - Miał szorstkie, duże dłonie, którymi zaznaczył swoją obecność na łydkach kobiety, ciągnąć ją lekko w stronę środka pokoju, aby odsunęła się od stolika, ale nie brutalnie, a raczej jako zachętę. - Jestem praktycznie nieśmiertelny. Muszę sobie jakoś umilać czas, dlatego może mi się to nie opłaca... ale to lubię! Ty też na pewno masz coś, co bardzo lubisz, prawda? I nie zaryzykowałabyś utraty tego przez jakąś głupiutką rozmowę, co?
Nachylił się nad nią, jedną rękę cały czas trzymając na jej łydce, a drugą na ugryzionym przedramieniu.
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
Ale nie, póki co to to mu wystarczało. Nie tylko ciepło jej nagich stóp, ich miękkość wyczuwalna pod jego szorstkimi w kontraście palcami, ale także satysfakcja ze zmieszania i płytkich oddechów, które sprezentowała mu Kyōran w ramach zaliczki przed wykonaniem zleconego mu zadania. W końcu chciała, żeby kogoś dla niej zabił... a może chodziło tylko o wyśledzenie i obserwację? Mając przy ustach jej zgrabne paluszki zapominał o całym świecie.
Kobiety wiedziały jak zawrócić w głowie nawet demonowi.
- Huhu. Myślałem, że tobie również się podoba, a ty to traktujesz jak zwyczajną wymianę? Ranisz mnie Kyōran - stwierdził obolałym głosem, ocierając się policzkiem o bok jej stopy. Widział, że walczyła z obrzydzeniem, widział jak wbijała palce w cokolwiek co miała pod sobą. Może chciała, żeby czas szybciej płynął, ale on wcale się nie śpieszył.
Musiał zdążyć jedynie przed świtem, a do tego było jeszcze kilka godzin.
- Regularność sprawi, że zaczniesz to traktować jak obowiązek. I do tego przykry obowiązek, coś co musisz jedynie odwalić, aby mieć z głowy kolejne zlecenie. Więc może to ja zapytam... co jeszcze powinienem zrobić, żeby ci się spodobało? Dopiero wtedy nasza znajomość ma sens. Ile jeszcze chcesz udawać, że to tylko suchy biznes? - zaśmiał się rubasznie, siadając wygodniej na przeciw jej skulonej sylwetki. Przestał na moment bawić się jej stopą i założył ją sobie na drugi bark. W takiej pozycji znacznie ciekawiej było prowadzić rozmowy. - A ile twoim zdaniem jest warta moja praca? Może sama mi coś zaproponujesz, skoro już wiesz, w jaki sposób lubię zajmować sobie czas?
Sam już nie wiedział co podobało mu się bardziej. To, że faktycznie mógł jej dotykać, a ona po prostu się temu poddawała, czy ta niechęć na jej twarzy, gdy zdała sobie sprawę, że wpadła w niezłe bagno. Ale czego się nie robi dla sukcesu, prawda?
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
- Nie sądziłem, że aż tyle dla ciebie znaczę - zakpił, w ten sam dziecinnie kłamliwy sposób. Ale skoro Uesugi założyła, że Oniki tak łatwo kupi jej łgarskie teksty, to musiała grać swoją rolę w tej historyjce. Nawet jeżeli demon otwarcie sobie z niej żartował. Jej posunięcia były gratisem, na którym wcale nie liczył. Co innego wymusić na ofierze pewne zachowania, a co innego gdy ona sama zaczyna inicjować pewne gesty.
Uśmiechnął się kącikiem ust, tym, w którym nagromadziło się trochę krwi z jej palca.
- Oczywiście, mogę Ci to wszystko obiecać. To niewiele dla demona, ale skoro dla ciebie ma to takie duże znaczenie... - Schwycił jeszcze jej umykająca dłoń i przesunął usta po grzbiecie w kilku przelotnych pocałunkach. Diabelskie oczy skrzyżowały się z jej spojrzeniem. - Obiecam ci to, ale wprowadzisz mnie na dwóch Uesugich jako swojego kochanka - zażądał niewinnym tonem. - Jesteś szlachcianką, ojczulek na pewno nie odmówi. Komuś o tak wysokiej pozycji w społeczeństwie przysługują pewne przywileje. Poza tym skoro wasz dom czci demonicznego pomiota, nie musisz nawet ukrywać mojej prawdziwej natury. Nie musisz nawet otwarcie przyznawać, że spędzamy ze sobą noce. Wszyscy i tak będą wiedzieć, nawet gdybyś nazwała mnie publicznie swoim prywatnym nauczycielem gry w shogi.
To tyle. Padła ostateczna propozycja. Po tym przyjdzie czas na działanie. Prośby kobiety były tylko pretekstem, bo Akujin tak czy inaczej chętnie wszystkich ich pozbawiłby życia.
z/t x2
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
Miejsce, do którego kierował się w Osace, było mu dobrze znane z wcześniejszych wizyt. Suiren było malutkie, zatłoczone i niewygodne pod względem przestrzeni, ale jedzenie było oferowało odpowiednie kulinarne ukojenie, a to wszystko za całkiem lekkie pieniądze. W jego pamięci wciąż wyraźnie tkwił smak lokalnych makaronów, co stanowiło dodatkowy powód aby zajrzeć do tego miejsca ponownie i zbadać, czy może coś się tutaj zmieniło w międzyczasie.
Jak się okazało, zupełnie jak dawniej, nie było tu miejsc do siedzenia. Mimo to, Ryujin się nie zniechęcił i ustawił się w kolejce, która była dość długa, więc trochę musiał poczekać na swoją kolej. Kiedy nadeszła jego kolej, zamówił makaron dnia, który wkrótce znalazł się w jego silnych, kowalskich rękach.
Bulion w misce był gorący jak piekło, a aromatyczne przyprawy unoszące się z niego pobudzały zmysły. Zapach również był całkiem zachęcający. Ryujin zapłacił za swój posiłek i spróbował znaleźć sobie jakieś wolne miejsce, aby opróżnić michę z jej smacznej zawartości. Jego poszukiwania skończyły się na znalezieniu odrobiny wolnej przestrzeni tuż obok czerwonowłosej dziewczyny. Postanowił tymczasowo przywłaszczyć sobie ten fragment podłogi, usiadł niemal identycznie jak dziewczyna, która przykuła jego uwagę, wziął pałeczki do ręki i zaczął delektować się swoim posiłkiem. Ze smakiem siorbał gorący bulion i energicznie wciągał makaron, biorąc pokażne kęsy. Ale jego oczy były zwrócone ku dziewczynie, a konkretnie przyglądał się a to jej włosom, a to jej kimonu. Przyglądał się jej zdecydowanie mało subtelnie, mogła od razu złapać, że wyraźnie wzbudziła jego ciekawość. Obie te rzeczy mocno wyróżniały ją z tego dość przeciętnego tłumu. Kiedy już trochę napchał do swojego brzucha, zrobił sobie małą przerwę, aby się nieco poscjalizować.
- Co taka laska jak ty wciąga makaron na podłodze wśród spoconego plebsu? Nie znalazłaś sobie nic ciekawszego? - zaczął z śmiałym pytaniem, z małym błyskiem w oku.
"Co jest, potrzebujesz słownika czy co? - No spójrz na siebie, dziewczyno - z twoją klasą na pewno możesz pozwolić sobie na coś bardziej wykwintnego niż to... prawda?" Odpowiedział z nutką udawanej dezorientacji i znacznie więcej nieudawanej zuchwałości w głosie.
Zaczekał kilka sekund, patrząc na nią śmiertelnie poważnym spojrzeniem. Następnie wybuchnął śmiechem, klepiąc się w kolano.
"No już już, jaja sobie robię! Nazywam się Ryujin, miło mi poznać wojowniczkę po fachu" przedstawił się w swoim zwyczajowym stylu. "Czemu się tak ukrywasz pod kapeluszem? Wydaje mi się, że na pewno masz zadowolony wyraz twarzy, prawda? Jedzenie tutaj jest po prostu świetne" Po tych słowach zaczął pożerać zawartość swojej miski, oczekując na jej reakcję. Niestety, kiedy do niej dołączył, prawie już skończyła posiłek. Szkoda, że mógł przegapić doskonałą okazję do rozmowy i poznania kogoś interesującego. A może jeszcze się uda..?
Następnie odpowiedziała szczerym stwierdzeniem, że rzeczywiście, naprawdę dobrze smakuje jej jedzenie, co oczywiście w jego oczach było właściwą odpowiedzią. Zaznaczyła również, że żaden wojownik nie powinien sobie pozwolić na bycie głodnym. Trudno byłoby walczyć jednocześnie na dwa fronty z burczącym brzuchem i krwiożerczym przeciwnikiem.
Ciekawe ciekawe... wygląda na to, że jest w podróży. Może uda mi się dowiedzieć czegoś o niej więcej.
"Oczywiście, masz absolutnie rację, dziewczyno! Często odwiedzam to miejsce, kiedy tylko tu przejeżdżam. Uwielbiam takie duże miasta jak to, tyle rozrywki dookoła, tyle jedzenia, czyż nie?"
Jak doświadczony szermierz paruje ciosy swojego przeciwnika, tak ona skontruje jego prowokację swoimi słowami.
"Nie no, to są dobrzy ludzie, chociaż niekoniecznie żartowałem odnośnie zapachu, heheh... sam jestem też człowiekiem ciężkiej pracy, więc nie różnię się znacząco od nich. Za to Ty zdecydowania. Nie mogłem się oprzeć, żeby nie usiąść obok ciebie i zagadać" odpowiedział z psotnym mrugnięciem oczu.
Zamierzała zostawić go z pewnym ostrzeżeniem. Zgrabnie schyliła się nad jego ramieniem, odsłaniając swoją miłą twarz i czerwone oczy, takie same jak jego. Wyglądała na taką, co potrafi się zabawić w tą grę. Może powinien spędzić trochę czasu i iść za nią? Perspektywa spędzenia czasu razem na lekkiej pogawędce zdawała się być ciekawą odmianą od natłoku pracy, którą miał przez większość czasu. A tak miły dla ucha głos aż zachęcał, aby go posłuchać nieco dłuzej.
"Tak, niebezpieczni i nerwowi goście którzy za pierdnięcie utną ci głowę, bla bla bla, nie obchodzi mnie to. Potrafię zadbać o siebie sam" powiedział, patrząc jej prosto w oczy z uśmiechem, który mogłby roztopić serce każdego.
"Masz coś przeciwko, jeśli dołączę do ciebie na krótki spacer?"
Nie możesz odpowiadać w tematach