Widząc jak spojrzenie oczu poparzonego człowieka spływa na jej usta, pozwoliła sobie przygryźć je lekko, jak gdyby po prostu ściągała językiem resztki sake z warg, na koniec wyginając je w delikatnym uśmiechu. Przekrzywiła głowę, przyglądając się nieznajomemu.
- Równie dobrze wszystkie trzy opcje mogą być prawdziwe – zauważyła z cwaną iskierką w szmaragdowych tęczówkach, ewidentnie nie dając się zbić z tropu. Zdawało się wręcz, że im bardziej bezpośrednio się do niej odnosił, tym więcej przyjemności czerpała z rozmowy. - Wybór miejsca i trunku sugeruje interesy. Najprawdopodobniej nie jesteś tutaj do końca z własnej woli. Jak mówiłam, jest wiele innych miejsc, w których można napić się wody, a bądźmy szczerzy, jeżeli faktycznie chodziłoby o wzbudzanie emocji, podejrzewam że znalazłbyś wiele lepszych sposobów. - Uśmiechnęła się delikatnie, z tą mieszaniną uroku i drapieżności. - Prawdę mówiąc mógłbyś równie dobrze siedzieć tutaj bez żadnego napoju, czym nie zwróciłbyś specjalnie niczyjej uwagi. Czyżby jednak tendencja do samobiczowania? No bo czemu nie alkohol? – Cień rozbawienia przemknął przez jej twarz. - Interesy czy też nie, szklaneczka sake nie sprawiłaby, że miałbyś do nich gorszą głowę. Więc zapewne wcale nie pijasz. Abstynent w barze?
Urwała, jakby przez chwilę sama analizowała własne słowa, po prostu przyglądając się mężczyźnie. Zaraz jednak uśmiechnęła się, niemalże niewinnie. Niemalże jakby zdawała sobie sprawę, że właśnie mocno narusza cudzą przestrzeń osobistą. Jednak nie, Katsu od zawsze miała problemy z dostrzeganiem granic, nie wspominając o ich przestrzeganiu.
- A co do bycia wartym uwagi… Myślę, że to stało się jasne w chwili, w której się do ciebie przysiadłam, nie sądzisz?
Szybka poprawka sprawiła, że Katsu wydęła lekko wargi w wyrazie przypominającym podziw, jakby słowa mężczyzny były najlepszą możliwą odpowiedzią na jej prowokację. Nie miała nic przeciwko osobom, które szybko podejmowały decyzje, chociaż trzeba było przyznać, że doceniała również finezję dążenia do poznania osobowości drugiego człowieka. Czy też demona. Chociaż u demonów było łatwiej, bo większość pozostawała takimi samymi drapieżnikami dążącymi do krwi, przemocy i potęgi. Piękne, aczkolwiek powtarzalne i z czasem cholernie nudne. To te nieliczne wyjątki dopiero stanowiły wyzwanie, czasami wymagające poświęcenia aby dać się poznać.
Czy powinienem zacząć zwracać się do Ciebie na "pani"?
Katsu uniosła z rozbawieniem brwi na te słowa, przyglądając się śmiejącemu się mężczyźnie i pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
- Coś czuję, że szybko nie ucieknę od tego stereotypu, który właśnie utworzył się w twojej głowie. - Zrobiła krótką pauzę, zastanawiając się nad czymś przez chwilę. Nawet jej czoło zmarszczyło się lekko. - Nie jestem pewna czy kiedykolwiek miałam w swoim posiadaniu prawdziwy bicz – odparła w końcu, będąc zupełnie poważną. - Naprawdę nie wiem jak to się stało. Że też nie wpadło mi to do głowy? - dodała marszcząc nos i znów spoglądając na nieznajomego, który mógł nie do końca widzieć po jej oczach na ile był to żart, a na ile szczere rozważania.
Wsunęła kosmyk długich włosów za ucho i uśmiechnęła się nikle, z cieniem czegoś co przypominało dociekliwość.
- Czyli nie lubisz sztuki, Gen? - spytała unosząc brwi.
Z tą różnicą, że ta choroba była przez nią traktowana nie jako coś patologicznego i niepożądanego, a raczej jak przyjazny pupil, którego należy karmić aby rósł duży i silny.
Reakcja mężczyzny na jej spekulacje tylko dowiodła, że Katsu wybrała dobrego towarzysza na poprowadzenie rozrywkowej i z pozoru nic nieznaczącej rozmowy. Umysł demona po nerwowej podróży był niebywale głodny gier słownych na poziomie kogoś, kto nie dawał się zastraszyć nadmiernie bezpośredniej kobiecie. Taka rozrywka stanowiła dla jej osoby posiłek równie obfity, co krew słusznych rozmiarów ofiary dla jej ciała.
Odpowiedź nieznajomego i jego uporczywe spojrzenie prosto w jej oczy, idealnie zaprzeczające słowom, które padły z jego ust, sprawiły, że na usta Katsu wpłynął delikatny, rozbawiony i nieco nawet zawadiacki uśmiech, a lewa brew uniosła się w wyrazie powątpiewania.
- Zauważyłam – odparła, nie spuszczając wzroku z jego tęczówek. Przechyliła lekko głowę na bok. - Czyli istnieje możliwość, że jesteś zwykłym rzezimieszkiem, którego posądziłam o zbyt wysokie ambicje… i dodatkowo zepsułam ci plany kradzieży. - Uśmiechnęła się bez cienia skruchy czy obawy, a w jej oczach wciąż było widać delikatne rozbawienie. - Ah, czekaj, może właśnie stałam się nową ofiarą? Czyżbyś planował dać mi nauczkę, że mężczyznom w barach nie powinno się ufać? - Zamrugała niewinnie.
Gdy mężczyzna sięgnął po szklankę z wodą, ona powiodła leniwie spojrzeniem za tym ruchem, aż do momentu, w którym naczynie dotknęło warg mężczyzny. Stamtąd natomiast szmaragdowe tęczówki uniosły się z powrotem w stronę oczu rozmówcy.
- Wciąż możliwe, że tolerujesz sake lepiej niż ja – uznała tonem, w którym wprawnym uchem można by było doszukać się kropli goryczy.
Kiedy wskazał na swoje blizny, Katsu popatrzyła na niego przez chwilę, a jej usta wykrzywiał nikły uśmiech. Wyciągnęła dłoń w stronę nieznajomego, bezpośrednio, bez zawahania, jednak w powolnym geście, kładąc ją na jego poparzonym policzku. Kciukiem, niemalże z jakimś uczuciem, przesunęła po zniekształconej skórze, jak gdyby podziwiała jej fakturę.
- Masz rację, Gen. W moim zamku nie ma smoków.
Komentarz był mocno bezpośredni i pozostawał czymś w rodzaju sprawdzenia siły psychiki poparzonego mężczyzny. Wielu ludzi na jego miejscu z pewnością poczułoby się urażonych, mogliby również odczuć pewien dyskomfort, gdy ktoś w taki sposób odniósłby się do ich defektów. Defektów, co do których byli przyzwyczajeni, że wzbudzają odrazę lub strach. W geście demona nie można było się jednak doszukać żadnej z tych emocji. Katsu liczyła, że obecny tutaj nieznajomy, wyczuje tę specyficzną nutę, w dźwięk której toczyła się ich nietypowa rozmowa. Nutę, według której blizny, które nosił były czymś niezwykłym i godnym docenienia. Stanowiły coś głębszego niż tylko zmianę wyglądu twarzy, do której inni ludzie zwyczajnie nie mogli się przyzwyczaić i zaakceptować.
W końcu opuściła dłoń, a komentarz o byciu szybkim w odpowiednich momentach skwitowała tylko rozbawionym uniesieniem brwi.
- Nie zapominaj jak uparte potrafią być księżniczki.
Wskazała na niego palcem i uniosła znów szklankę z sake do ust. Kolejne kilka kropel znajomego aromatu rozlało się po języku.
Gdyby nie była demonem, zapewne zostałaby alkoholiczką.
- Też tak myślę. Perspektywa dzierżenia skórzanego bicza jest naprawdę… interesująca. - Brzmiało to trochę tak, jakby chciała użyć innego słowa. Jednak wyraz jej twarzy pozostawał tak samo nieprzenikniony jak wcześniej.
Kolejne zagranie okazało się być strzałem w dziesiątkę.
Sztuka.
A więc to jest twoja pięta Achillesowa.
Katsu przyglądała się mężczyźnie i gdyby ten chciał podnieść na nią swoje spojrzenie, mógłby dostrzec niepoprawne zainteresowanie, malujące się w jej oczach. Krótki obraz triumfu. Tego właśnie szukała. Rozrywki. Historii. Emocji. A oglądanie poparzonego nieznajomego, który w przeciągu kilku sekund stracił większość swojej swobody, było przyjemne w ten najbardziej toksyczny sposób.
Wyraz jednak zniknął tak szybko jak się pojawił i Gen nie był w stanie go dostrzec. Gdy uniósł na nią wzrok, mógł zobaczyć kobietę, która wpatrywała się w niego z tym samym zainteresowaniem co wcześniej, teraz jednak bez uśmiechu. Nie doszukał się też współczucia czy smutku, nie musiał się obawiać, że Katsu zacznie się nad nim rozczulać. Zamiast tego napotkał spokojne zrozumienie.
- Szkoda. Zawsze miałam słabość do dzieł niezależnych artystów. - Nie było to nachalne, sugestywne nagabywanie, aby jednak podzielił się z nią czymś więcej. Zwykłe stwierdzenie faktu, które, jeżeli tylko tego chciał, mogło zakończyć niewygodny temat.
Gdy na samym końcu spytał o obraz, Katsu tylko uśmiechnęła się delikatnie.
- Oh nie. Tamten obraz jest o wiele bardziej mroczny.
Katsu nie zachowywała się jak typowy przedstawiciel gatunku ludzkiego. Po pierwsze nie rozumiała dziewięćdziesięciu procent uczuć, które kształtowały ogólnie pojęte człowieczeństwo. Nie potrafiła udawać człowieka na tyle, aby zupełnie pozbyć się swoich demonicznych naleciałości, chociaż trzeba było jej przyznać, że i tak, o ile tylko się starała, sprawiała naprawdę wiarygodne pozory. Głównie dzięki obserwacji innych, gdy podłapywała zachowania uznawane za normalne. Jednakże nie zmieniało to faktu, że wiele kwestii pozostawało dla niej zagadką, a bez znajomości odpowiedzi, pewne jej gesty i reakcje, mogły uchodzić za mocno nietypowe.
Szykuj się na lanie.
Katsu słysząc ostatnie słowa uniosła brwi ku górze, w wyrazie rozbawienia, obok którego przemykał też cień powątpiewania, jakby sama perspektywa oberwania od mężczyzny, w tym czy innym rozumieniu, była dla niej czymś mało prawdopodobnym.
- Ukradniesz więc całą mnie? - dopytała z rozbawieniem. - Złapiesz wpół, przewiesisz przez ramię i zaciągniesz do piwnicy? A ja będę wierzgać nogami i walić cię pięściami po plecach, aż nie dojdę do wniosku, że to bez sensu.
Wydęła lekko usta, jakby próbowała sobie wyobrazić taki scenariusz.
- Możesz chcieć najpierw mnie jednak upić – doradziła w końcu, odwzajemniając porozumiewawcze mrugnięcie.
Katsu z pewnością dostrzegła niechęć mężczyzny, gdy jej dłoń dotknęła jego poparzonego policzka, jednak zdawało się, że w żaden sposób nie wpłynęło to na jej zachowanie. Jeżeli miała ochotę czegoś lub kogoś dotknąć, nie zdarzało jej się pytać o pozwolenie. Nie było to uprzejme ani wyrafinowane. Bezczelność jej gestów momentami raziła po oczach. Czy więc był pewien, że powinien nazywać ją księżniczką?
Gdyby zobaczył co robiła z pewnymi książętami, mógłby się zachłysnąć tym określeniem.
W większości przypadków Katsu zwyczajnie nie miała zahamowań, a jej bezpośredniość wynikała z braku rozumienia czegoś takiego jak przestrzeń osobista. Zazwyczaj też nie była to, o dziwo, jej zła wola. Raczej upośledzenie psychiczne. Jedno z wielu i to tych mniej nieprzyjemnych dla rozmówcy. Nawet takiego jak Gen, który ewidentnie stracił na komforcie rozmowy.
Można było powiedzieć, że jego reakcja wywołała w niej jeszcze większą fascynację.
Czyli jednak nie jesteś aż tak otwarty, Smoku.
Nie wiem czy masz wystarczająco skarbów, żebym przyjął tę rolę.
Katsu roześmiała się na te słowa. Nie, zdecydowanie nie odróżniała droczenia się od realiów, złośliwości od żartów, czy też otwartości od bycia bezczelnym. W tej chwili doceniała jedynie to, że udało jej się wybić Smoka z jego stoickiego spokoju. I być może nawet przez chwilę było to po niej widać.
- Nie mnie to oceniać – odpowiedziała tylko, bez cienia niechęci czy też jakiejkolwiek negatywnej emocji w głosie.
Zupełnie jakby to wszystko było tylko drobnym żartem. Zupełnie jakby nie widziała w tym nic złego.
No bo cóż, nie widziała.
Mogła też zacząć się z nim sprzeczać odnośnie delikatności swoich dłoni, zamiast tego jednak uśmiechnęła się nikle.
- Do czego więc uważasz, że są stworzone?
Nie zarzucając wcale wędki na mężczyznę i jego czuły punkt, a jedynie płynnie brodząc w okolicy poruszanego tematu, Katsu pokręciła głową z rozbawieniem.
- Nikt nie wie – powtórzyła, jakby próbowała zrozumieć sens jego słów. - A jednak nieznajoma w barze z sake właśnie się o tym dowiedziała. Ale nie przejmuj się, Gen, twój sekret jest ze mną bezpieczny.
Uśmiechnęła się urokliwie. Zaraz też spojrzała w stronę owiniętego papierem obrazu, a w jej oczach pojawiła się iskra sentymentu.
Jakby nie patrzeć darzyła ten przedmiot większym uczuciem niż niejedno żywe stworzenie. Ba, większym szacunkiem niż niejedną ludzką duszę.
- Stworzyciela – odpowiedziała po chwili, a jej usta wygięły się w niebezpiecznym uśmiechu. - Bądź cokolwiek innego, co widzisz, gdy patrzysz w samo jądro ciemności. Abstrakcja pozostawia pole do popisu jeżeli chodzi o interpretację.
- Nazwijmy to w ten sposób - zaczęła powoli, bawiąc się w międzyczasie szklaneczką z sake. - Nie lubię pozostawać stroną bierną i zawsze muszę mieć sporo do powiedzenia. Dlatego jeżeli liczysz na ciche i ukradkowe uprowadzenie, musiałbyś najpierw mnie upić. Jeżeli natomiast nie przeszkadza ci moja osoba w pełni swojej okazałości, wraz z tym co mam do powiedzenia, możemy śmiało zaczynać bez zbędnych wstępów.
Uniosła sugestywnie lewą brew, zatapiając się w tę coraz odważniejszą grę, która zdawała się być dla niej wyśmienitą rozrywką. W przeciwieństwie do mężczyzny, zdawało się że żaden temat czy żadna sugestia nie były w stanie wyprowadzić jej z równowagi czy też sprawić, że poczuje się niekomfortowo. Jakby nie patrzeć Katsu pozostawała na prowadzeniu, jeżeli chodziło o rozgrywkę, jaką było dzisiejsze spotkanie. Reakcja na jej dotyk była wyrazem słabości jakkolwiek by na to nie spojrzeć. W jej oczach, wraz z poruszonym i ewidentnie problematycznym tematem sztuki, wynik nieubłaganie wskazywał 2:0 dla strony pięknej.
Chociaż musiała przyznać, że nieznajomy pomimo ewidentnej niechęci, pozostawał niemalże niewzruszony w kwestiach dlań nieprzyjemnych. Było to, poniekąd, godne podziwu.
Roześmiała się delikatnie aczkolwiek szczerze, gdy zaczął jej wytykać co się stanie, gdyby chciała wydać jego sekret.
- Czyżbyś uważał mnie za kłamliwą manipulantkę? - spytała, a w jej głosie nie było nawet śladu oskarżenia, jedynie ciekawość pomieszana z rozbawieniem. Zupełnie jakby nie miała mu za złe, gdyby odpowiedział na to pytanie twierdząco. - Albo to ty jesteś tak głęboko nieufnym człowiekiem, skoro gdy ktoś cię zapewnia o dotrzymaniu sekretu, musisz mu wytknąć co się wydarzy, gdyby jednak tego nie zrobił? - posłała mu cwany uśmiech. - Nie zrozum mnie źle, wcale nie uważam, że to zła cecha. Po prostu sprawiasz, że jest to tak zabawnie oczywiste.
Stworzyciela?
Jego niedowierzanie znów ją rozbawiło, jednak zamiast się roześmiać czy przerwać mu w jakikolwiek sposób, po prostu przyglądała się poparzonej twarzy, podczas gdy mężczyzna wyrażał swoje niezadowolenie. Nie zniechęcił jej nawet ten lekceważący ton, chociaż gdzieś w środku poczuła ukłucie irytacji, że ktoś tak może wypowiadać się na temat tak cennego dla niej przedmiotu. Gdy skończył mógł jednak zobaczyć na jej twarzy delikatny uśmiech.
- Może ci się wydawać, że szybka ocena drugiej osoby to zaleta. A jednak po raz drugi dzisiaj sprawiło to, że popełniłeś błąd. - Jej głos był spokojny, zupełnie jak do tej pory, zupełnie jakby w ich rozmowie nic się nie zmieniło, chociaż drapieżność, która naturalnie się w niej czaiła, z jakiegoś powodu wydawała się nieco bardziej niebezpieczna. - Nie, Gennosuke, nie mam na myśli żadnego nierealnego wyobrażenia istoty wyższej, do której kierują się słabe umysły, aby uzyskać nieco pocieszenia, że w ich życiu jest jakiś większy, ukryty sens. - Uśmiechnęła się delikatnie i przechyliła głowę na bok, przyglądając się mężczyźnie z uwagą, aż w końcu roześmiała się lekko. - Łatwo przychodzi ci lekceważenie innych, co?
Katsu roześmiała się lekko, a jej szmaragdowe spojrzenie przesunęło po poparzonej twarzy, co do której sympatii już nawet nie starała się ukryć.
- Haczyk? Patrzysz prosto na niego, Gen.
Odpowiedziała na jego mrugnięcie i zaczepkę lekkim wydęciem ust, które miało w sobie wszelki urok i nutę drapieżności.
Punktacja była sprawą subiektywną i zapowiadało się, że żadna ze stron porażki szybko nie przyjmie. Tym bardziej demon w towarzystwie mężczyzny czuł się pochłonięty przez zapewnioną rozrywkę, tracąc na moment poczucie dyskomfortu z powodu miejsca, w którym przebywał, jak i poczucie czasu. A noc przecież nie trwała wiecznie.
Gdy przyznał jej rację, kobieta odchyliła się do tyłu i posłała mu szeroki uśmiech. Niewinny i urokliwy, jakby rozmawiali o czymś zgoła innym niż o manipulacjach urodziwej księżniczki.
- Moje gratulacje, Gennosuke, właśnie trafiłeś w dziesiątkę.
Przechyliła lekko głowę na bok, zastanawiając się nad słowami nieznajomego. Przyznanie się do bycia dupkiem z noweli zdawało się jej zupełnie nie zniechęcać. Wręcz przeciwnie, w jej oczach coś zabłysnęło.
- Tak myślałam, że przysiadam się do odpowiedniego mężczyzny. Nie wiem jedynie dlaczego uważasz, że taka znajomość nie może być przyjemna. - Uniosła delikatnie lewą brew ku górze. - Nie każdy musi być fanem romantyzmu, wiesz?
Katsu starała się utrzymać rozmowę o obrazie i jego znaczeniu w ramach nastrojów takich jak przy poprzednich tematach, jednak nie mogła nic poradzić na to, że mimo usilnych starań, dotykało ją lekceważenie mężczyzny. Była beznadziejną materialistką i przedmioty nierzadko miały dla niej znaczenie dużo większe niż powinny. To dzieło dotykało jej demoniej duszy o wiele mocniej, niż Masanori mógł podejrzewać. Być może nie pokazywała tego po sobie, nie chciała się ujawniać. Jednak ucisk irytacji z tyłu głowy pozostawał i musiała sobie z nim jakoś poradzić.
Przez chwilę patrzyła ze spokojem na poparzonego mężczyznę, słuchając jego wyjaśnień, aż w końcu pokręciła głową, przetapiając irytację w rozbawienie.
- Jesteś pewien, że w twoim współczuciu nie ma nawet odrobiny pogardy? - Oparła podbródek na dłoni i wbiła w niego szmaragdowe spojrzenie. - Nie zawsze jesteśmy tego świadomi, Gen, jednak czasami pewne emocje po prostu są wpisane w naszą osobę i nie jesteśmy w stanie ich oddzielić od reszty. - Uniosła kubeczek z sake, jednak nie przystawiła go do ust. - Nie zrozum mnie źle. Nie znam cię. Ale czasami to właśnie nieznajomy może dostrzec coś, co zakamuflowało się tak dobrze, że przestało być widoczne. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Kiedy coś cię drażni wystarczająco długo, po jakimś czasie po prostu przestajesz zwracać na to uwagę.
W końcu uniosła sake do ust, dając sobie czas na rozważenie odpowiedzi na ostatnie pytania mężczyzny. W końcu, powoli odstawiła sake na blat i spojrzała na Masanoriego, odwzajemniając jego uważny wzrok.
- Każdy ma swojego stworzyciela, coś co go ukształtowało. Jakbym miała strzelać, twoim mógłby być z pewnością ogień. - Kącik ust drgnął jej lekko, gdy wbijała w niego parę szmaragdowych tęczówek, czekając na reakcję. - Nazwałbyś go istotą wyższą? Czy po prostu elementem, który na stałe zmienił twoje ciało i duszę? W moim przypadku jest to nieco mniej oczywiste, jednak ja również mam kogoś… pewną potęgę, którą mnie ukształtowała. Zupełnie jak ogień kształtuje na nowo naturę. Nie jest to nic, co obcy człowiek może lekceważyć, nie znając kontekstu całej relacji. Ah, a podział na smoki i księżniczki? Jest mocno nieaktualny, Gennosuke. - Pochyliła się nad nim i z lekkim uśmiechem przesunęła wzrokiem po jego poparzeniach, pozwalając sobie na to aby tęczówki zsunęły się na odsłonięty fragment skóry na klatce, który również zdradzał obecność blizn. Na sam koniec podniosła wzrok do jego oczu.
- Powiedz mi, naprawdę wciąż uważasz, że patrzysz na księżniczkę?
- Być może byś się naciął. Być może nawet byś tego nie żałował – uznała tylko, jak gdyby zupełnie niezobowiązująco. Niewinnie. A jednak z iskrą w oku. Zaraz znów nieco spoważniała, chociaż wargi wciąż wyginał delikatny uśmiech.
- Jednak myślę, że zdążyliśmy się oboje przekonać, po tym krótkim czasie naszej jakże miłej rozmowy, że coś stoi pomiędzy tobą, a przynętą. - Pochyliła się unosząc lekko brwi i wpatrując się w poparzoną twarz. - Nie mam ci tego za złe. Ale pewna część mnie trochę tego żałuje. - Zupełnie niepokorny i pozbawiony jakichkolwiek zahamowań wyraz przesunął się po jej twarzy. Czy to była gra, czy szczere słowa, tego mógł się tylko domyślać. Katsu jednak zdawała się nie mieć nic przeciwko temu, aby mężczyzna jej uwierzył. Wyraźnie było widać, że ewentualne odrzucenie przez człowieka, nie wzbudzało w niej nawet krzty wstydu czy poczucia słabości. Być może jedynie żal. podobny żal, jaki czują dzieci, gdy nie dostaną zabawki z lady w sklepie.
Na wspomnienie nagrody, przez chwilę się zastanowiła. Komentarz, który dodał chwilę później sprawił, że na jej twarzy pojawiło się szczere rozbawienie.
- Dobrze, dobrze. Zrozumiałam już, że nie jest łatwo cię zadowolić.
Przypatrywała mu się przez dłuższą chwilę, wodząc kciukiem dłoni, na której opierała swoją brodę, po dolnej wardze, jakby ten gest pomagał jej się skupić.
- Obawiam się, że obecnie nie mam zbyt wiele do zaoferowania, co byłabym skłonna ci oddać, bądź co ty byłbyś skłonny wziąć. - Uśmiechnęła się drapieżnie i wyprostowała. - Powiem więc tak... Skoro odkryłeś we mnie manipulantkę, niech nagrodą za to będzie jedna, w stuprocentach prawdziwa, odpowiedź na dowolne pytanie. Jedno, konkretne pytanie. A ja udzielę ci tak wyczerpującej odpowiedzi, jak tylko zdołam. Bez wymijających półprawd. - Uniosła brwi. - Zainteresowany?
Propozycja była dość niebezpieczna, biorąc pod uwagę okoliczności, Katsu jednak, jak zawsze, uwielbiała kłaść wszystko na jedną kartę. Zdawało się, że jej umysł żył z szaleństwa. A wyznawanie prawdy zupełnie nieznajomej osobie, mogącej być człowiekiem zgoła innym niż się wydawało, tylko zakrapiało wszystko przyjemną pikanterią.
Rozsądek odszedł na bok już jakiś czas temu.
Jego odpowiedź na kwestie przyjemności ich nowo rozpoczętej znajomości, wcale demona nie zaskoczyła. Dlatego też Katsu rozłożyła ręce i oparła się wygodnie w oparciu swojego krzesła.
- Mam więc dla ciebie wyzwanie. Zadaj pytanie, które sprawi, że jakimś cudem ten bar i moja osoba zapadnie ci w pamięci. W innym wypadku, po co tracić energię i czas?
Odnośnie kwestii, że w trwałych doświadczeniach mężczyzna nie znajdował przyjemności, Katsu mu nie uwierzyła. Widziała w nim osobę, która straciła wiele. Z pewnością o wiele więcej niż było widać na pierwszy rzut oka. Demon jednak nie poddawał tego pod jakiekokwiek przemyślenia. Jedyny powód, dla którego w ogóle o tym pomyślała, to ten, który sugerował że całość osoby poparzonego człowieka, składała się w jedną, spójną i najprawdopodobniej tragiczną historię.
A Katsu uwielbiała tragiczne historie. Szczególnie takie, kryjące się za dziełami sztuki.
Uśmiechnęła się, gdy wytknął jej ponownie kwestie wiary. Machnęła w końcu lekceważąco ręką.
- Nie wiem, Gen, dlaczego cokolwiek powinno kogokolwiek obchodzić. Niechaj więc religia zostanie odtrącona na bok, skoro nie ma ona nic wspólnego z tym, co znajduje się na moim obrazie
Katsu przechyliła głowę na bok, przyglądając się mu, gdy wybuchł śmiechem, w reakcji na jej słowa odnośnie ognia. Piękny groteskowy pokaz napinającej się skóry na policzku, stopionej przez płomienie, które zdawały się być przyczyną rozbawienia.
Nie były. Każdy głupi by to dostrzegł.
Gdy mężczyzna zawisł tuż przy niej, Katsu zamrugała spokojnie, spuszczając wzrok na jego usta, jakby sam fakt, że o nich pomyślała był czymś całkowicie normalnym w obecnej sytuacji.
Choroba szaleństwa trawiła umysł demona, którego właśnie próbowałeś zrozumieć, panie Masanori. Przyszła pora aby zdać sobie z tego sprawę.
Zaraz też z delikatnym uśmiechem uniosła swoje spojrzenie na oczy rozmówcy, skupiając się bardziej na tym, które pozostawało za mgłą.
Mógł dostrzec cień fascynacji.
Taka kreatywność płomieni, pozostawiająca po sobie ślad na ciele tego człowieka, była godna podziwu. Katsu miała ochotę znów dotknąć tego obrazu i nawet uniosła dłoń. Powoli, jakby była świadoma tego, że mężczyzna będzie chciał ją powstrzymać i tylko czekała aż chwyci, bądź odtrąci jej nadgarstek.
Gdyby tylko jej na to pozwolił, musnęłaby dosłownie koniuszkiem palca stopionej blizny, tuż obok niewidzącego oka. A potem opuściła powoli dłoń, jakby mimowolnie poddała się jego niechęci do dotyku, którą przejawił wcześniej.
- Najmłodszą – poprawiła go z pomrukiem satysfakcji. Szeroki uśmiech zagościł na jej wargach, gdy mężczyzna mówił dalej, tym razem tuż przy jej uchu. Z gardła wyrwał się krótki, cichy śmiech. - Ah tak, zdaje się, że faktycznie mogło tak być… - przyznała, jakby rozważała na ile Masanori mógł trafić ze swoją teorią, skoro i tak sama nie do końca była pewna jak wyglądało jej życie przed przemianą. Nie zmieniało to faktu, że relacje z jej bratem od zawsze były owiane pewną tajemnicą i demonowi przeszło przez myśl, że nieznajomy, mógł zadziwiająco dobrze trafić, ze swoimi przypuszczeniami.
Bez zawahania i bez ostrzeżenia odwróciła się w jego stronę, sprawiając że tym razem to jej usta znalazły się bardzo blisko jego własnych, jeszcze chwilę temu zawieszonych przy jej uchu. Mógł śmiało poczuć jej oddech na skórze.
- Znowu trafiłeś. Czy to oznacza, że zażyczysz sobie kolejnej nagrody?
Kolejny szeroki uśmiech zagościł na pełnych wargach demona.
Już prędzej jej zachowanie.
Ale bądźmy szczerzy, wcale nie oponował, gdy wchodzili wspólnie w tę grę. Zdawało się wręcz, że nie mógł się przed tym powstrzymać. Podobnie zresztą jak siedzący naprzeciwko niego demon. Był to pewien wspólny czynnik, który zatruwał ich umysły i sprawiał, że ta przypadkowa rozmowa, przebiegała dla nich tak interesująco.
"Już nawet położyłaś na mnie ręce..."
- Ledwie – mruknęła, a chociaż jej usta spowijał półuśmiech, w głosie dało się usłyszeć pewne rozkapryszone niezadowolenie. - Dla zaostrzenia apetytu co najwyżej. - Przygryzła lekko dolną wargę, jakby walczyła z rozbawieniem. W końcu wypuściła ją spod zębów aby wydąć lekko usta. - Panie Gennosuke, rozpoznam nieufność, gdy ją zobaczę. Ba, nawet jestem w stanie ją zrozumieć. Wbrew pozorom… - dodała z lekko zmarszczonym czołem, ponieważ zdała sobie sprawę, że całe jej zachowanie odnośnie zupełnie nieznajomego mężczyzny przeczyło rozsądkowi i ewentualnym skłonnościom do ograniczania zaufania względem innych.
Widziała jak jego wzrok podążał za jej kciukiem. Nie mogła nic poradzić, że coraz chętniej zagłębiała się w labirynt słów i gestów z tym mężczyzną. Czy chodziło o to, że wzbudził jej sympatię? Czy raczej o to, że stanowił nie lada wyzwanie?
Niewykluczone, że obie te kwestie miały w tym swój spory udział. Może nawet było tego i więcej.
Posłała mu urokliwy uśmiech, znów zakrawający niemalże o niewinność, gdy oskarżył ją o ustawianie nagrody, tak aby sam ją wybrał. Przy kolejnym oskarżeniu już nie mogła nic poradzić na to, że po prostu roześmiała się dźwięcznie. Ten poparzony człowiek naprawdę urzekał ją swoją przenikliwością.
- Zawsze możesz je odrzucić… - zaczęła z cwaną iskrą w oku, jednak oczywiście, jak się tego spodziewała, mężczyzna w następnej sekundzie już podjął rękawicę.
„Gdybym nie sprawiał ci żadnych nadmiernych problemów, to jak widziałabyś finał tego wieczoru?”
- Kto powiedział, że sprawiasz mi problemy? - spytała z rozbawieniem niemalże od razu po tym, jak zakończył swoje pytanie, doskonale wiedząc, że odpowiadanie na nie kolejnym pytaniem będzie czymś, za co jej się nieuchronnie oberwie. Dlatego też zaraz uniosła dłoń, dając mu znać, że nie potrzebuje odpowiedzi. Jej oczy błyszczały z rozbawienia, zdradzając, że bawiła się w towarzystwie mężczyzny naprawdę przednio.
- Zakładasz, że mam pewne oczekiwania odnośnie tego wieczoru. A prawdą jest, że najwięcej rozrywki przynosi obserwacja jak dana sytuacja jest w stanie sama się rozwinąć. - Przyglądała mu się, z błyskiem w oku, doskonale wiedząc, że nie na tym polegało jego pytanie. Przez chwilę rozważała nad dalszym ciągiem odpowiedzi, a jej szmaragdowe tęczówki przesuwały się po poparzonym mężczyźnie, jak gdyby zastanawiały się, jaka wersja wydarzeń z jego udziałem byłaby najbardziej kusząca.
Ktoś mógłby powiedzieć, że mogła wymyślić jakieś kłamstwo. Obejść to pytanie zgrabnie, udając brak większego zainteresowania osobą człowieka, którego miała naprzeciwko siebie. Katsu jednak uwielbiała hazard i chociaż blef musiał być na porządku dziennym, kiedy już ktoś zadecydował aby odsłonić karty, nie było mowy o jakimkolwiek oszustwie. Trzeba było grać z tym, co się miało w dłoni. I to było prawdziwe piękno tej rozrywki, które demon tak bardzo kochał w swoim pogrążonym w szaleństwie umyśle.
- Gdybym mogła w tej chwili zadecydować gdzie ma się ta noc skończyć, odpowiedzią byłoby – u mnie. Bądź u ciebie. Najpierw seks. Potem kolacja. - Uśmiechnęła się urokliwie. - Ale przecież człowiek tak przenikliwy jak ty dobrze o tym wie. Trochę to wygląda jakby po prostu chciał sprawdzić, czy jestem w stanie to przyznać na głos. - Pozbawiony skrupułów cwany wyraz zawitał na jej ustach.
Gdy mężczyzna chwycił ją za nadgarstek, Katsu rozchyliła lekko wargi, pozwalając mu dostrzec swoje lekkie aczkolwiek niewątpliwie miłe zaskoczenie. Jednocześnie para szmaragdowych tęczówek z niemałą satysfakcją przyglądała się mężczyźnie, który stawał się coraz bardziej stanowczy. Z chwili na chwilę przekraczał granice, które jeszcze nie tak dawno temu, zdawały się być dlań niekomfortowe. A Katsu oglądała to niczym spektakl, który pochłonął ją całkowicie. Bliskość poparzonego człowieka była dla niej niewątpliwą przyjemnością, a zapach który roztaczał, potęgował tylko to uczucie. Być może nie myślała od razu o pełnym posiłku, jednak chęć posmakowania krwi nieznajomego była naprawdę silnym afrodyzjakiem. Do tego stopnia, że przez krótką chwilę, gdy Masanori znalazł się na wysokości ucha Katsu i nie miał możliwości tego dostrzec, zęby demona zaostrzyły się niebezpiecznie. Zaraz jednak wróciły do swojej normalnej postaci.
„W końcu na nią zasługuję.”
Poddała się mu, gdy chwycił w palce jej podbródek, niemalże łagodnie spoglądając mężczyźnie w oczy. Prawie jakby ten prosty gest zdołał ją zdominować. Jakby przekraczając tę przedostatnią granicę i decydując się na bezpośredni kontakt, sprawił, że w końcu nieco złagodniała. Efekt był niemalże namacalny, a szmaragdowe spojrzenie zdradzało niewiele prócz spokoju i pewnego cienia, który czaił się na jego dnie.
Głód.
Tym razem jednak nie chodziło o mięso.
Rozchyliła powoli wargi, jakby z rozwagą chciała udzielić odpowiedzi.
- Mogę zaoferować ci… - zawahała się przez chwilę, jakby mocno rozważała tę kwestię. I nagle, czar poddania prysł za sprawą jednego, delikatnego, tajemniczego uśmiechu. - Szansę na uzdrowienie.
Przyglądała mu się z uwagą i tym uśmiechem na ustach, czekając na reakcję.
Z początku zdawało się, że była to jego wątpliwa uroda, uderzająca tak mocno w serduszko pogrążonego w szaleństwie demona, który cenił sobie sztukę i wariacje, jakie żywioł mógł zrobić z żywą tkanką. Demony w końcu nie miały blizn. Ludzkie ciała, które nosiły znamiona każdej większej rany czy też, jak w przypadku Masanoriego, większej tragedii, były niczym obraz, na którym namalowana była cała historia życia danej osoby.
Z czasem jednak, wyglądało na to, że to upór mężczyzny i jego umiejętność lawirowania między sugestiami i prowokacjami siedzącej naprzeciwko księżniczki, zafundowały mu niezaprzeczalną sympatię ze strony demona. Do tego oczywiście dochodził element wyzwania, aby jednak wzbudzić w nim taką frustrację, która sprawi, że poparzony człowiek zdecyduje się zrobić coś, czego normalnie być może by nie zrobił.
Przez chwilę zastanawiała się nad jego pytaniem, wlepiając w niego te szmaragdowe tęczówki, których poniekąd ono dotyczyło.
- I tak, i nie – odpowiedziała, ważąc z rozbawieniem słowa tej z pewnością irytująco niejednoznacznej odpowiedzi. - Chociaż jeszcze tu siedzisz i prowadzisz ze mną tę interesującą rozmowę, więc czemuś tam uległeś. Czy były to moje oczy, czy moje usta, czy też moja niezaprzeczalnie czarująca charyzma? - roześmiała się lekko, a jej oczy zapłonęły, jak za kazdym razem gdy otwarcie mówiła o czymś, czego kobieta nie powinna mówić aż tak otwarcie. - Nie ma to znaczenia, dopóki tutaj jesteś.
Ten bezczelny kontakt wzrokowy, zdawał się jej pochlebiać, ponieważ odwzajemniała go ze spokojnym, niemalże niewinnym uśmiechem.
"Chciałem zobaczyć jak te słowa wypływają z twoich warg"
- I co, spodobało ci się to co zobaczyłeś? - spytała niemalże od razu odbijając piłeczkę. Jej brwi uniosły się w niewinnie zaciekawionym wyrazie.
Przy następnych jego słowach, Katsu już rozchyliła usta, jakby chciała mu przerwać snucie wątpliwości na temat bezpieczeństwa wspólnego zbliżenia. Nie dał jej jednak szybko dojść do słowa. Na zakończenie, gdy wspomniał o blondynkach, Katsu, która wyglądała do tej pory jakby lada moment miała się roześmiać, nieco spoważniała.
- Oh to przecież nie jest żadna przeszkoda – odparła, zupełnie jakby wytaczała mu reprymendę, że się bezpodstawnie miga. Farbowanie włosów było akurat praktyką, którą Katsu stosowała dość często. Zaraz jednak posłała mu nikły uśmiech. - Ale faktycznie masz rację, nie mogę dać ci gwarancji, że przeżyjesz wieczór z księżniczką – odpowiedziała, celowo również oscylując w polu dość wyraźnego prawdopodobieństwa. - Jestem jednak skłonna podejrzewać, że nie będziesz żałował.
Mówiła takim tonem, jakby potencjalna utrata życia była naprawdę rozsądną ceną.
Widziała w jego oczach, że docenił tę uległość, którą mu okazała, a ten rozkład sił spodobał jej się bardziej, niż byłaby skłonna przyznać. Gdy palec Masanoriego znalazł się na jej dolnej wardze, rozchyliła lekko usta pod jego wpływem, a para szmaragdowych tęczówek zdawała się pozbawiona całego wcześniejszego cwaniactwa, teraz wyrażając jedynie spokój i ten cień głodu na dnie. Mężczyzna mógł zobaczyć, że miał ją podaną jak na tacy, a jego odważne gesty spotykały się nawet nie tyle z przyzwoleniem, co wręcz z aprobatą.
Był tak blisko, że jego zapach docierał do jej zmysłów z każdym oddechem. Drażnił i rozbudzał wyobraźnię. A jak się chwilę później okazało, Masanori się dopiero rozkręcał.
„Coś jak magiczny pocałunek?”
Demon nabrał powietrza, gdy mężczyzna nachylił się jeszcze bliżej. Było to jak rozdrapywanie rany, ponieważ sprawiło, że Katsu jeszcze bardziej zapragnęła zatopić się w wargach Masanoriego, poczuć ich smak, aby na sam koniec móc poczuć smak jego krwi. Miała ochotę złapać go za kark, dać mu poczuć swoje paznokcie na skórze, zostawić swój ślad na jego ciele... Miała też ochotę ukradkiem dolać mu nieco swojej krwi do wody, sprawić aby zasnął i zabrać go ze sobą do domu.
Jednak nawet księżniczki nie zawsze dostawały to, na co miały ochotę. Przynajmniej nie wszystko.
Poczuła ten delikatny dotyk jego warg, który równie dobrze mógł być tylko złudzeniem. W następnej chwili mężczyzna już się odsuwał, jednak Katsu złapała go za przód koszuli, powstrzymując go i delikatnie, aczkolwiek stanowczo, przyciągając z powrotem do siebie. Jej wzrok, na początku wbity w jego oczy, zdradzał co miała zamiar zrobić. Masanori, jeżeli pozwolił jej to zrobić, nie mógł zrzucać winy na efekt zaskoczenia.
Jej wzrok zsunął się na jego usta, a gdy tylko znalazł się tak blisko, jak był jeszcze chwilę temu, Katsu zmniejszyła ten minimalny dystans do zera, sprawiając, że ich wargi zatopiły się w sobie nawzajem. Próżno było szukać niewinności w tym geście. Pocałunek, którym go obdarzyła był wyrazem braku pokory i niecierpliwości. Nie trzymała go jednak na siłę, więc mężczyzna, nawet jeżeli jej na to wszystko pozwolił, w każdej chwili mógł również to przerwać.
Gdy się odsunął przesunęła po nim swoim spojrzeniem, które wyrażało bardzo wiele i nic konkretnego jednocześnie.
- Coś jak magiczny pocałunek – odpowiedziała mu w końcu, tajemniczo jego własnymi słowami, jakby chodziło dokładnie o to, co się przed chwilą wydarzyło. Posłała mu nikły uśmiech po czym sięgnęła po szklaneczkę sake. Silny aromat alkoholu zdawał się dobrze łagodzić jej zmysły, teraz napięte niczym struna po tym, jak właśnie solidny i wyjątkowo apetyczny posiłek uciekł jej sprzed nosa. Aromat jak zwykle rozlał się po języku demona, dając chwilowe poczucie odrętwienia i zmiatając głód krwi na drugi plan.
- Nie porównałabym tego jednak do zabawy – przechyliła lekko głowę na bok, odkładając naczynie na blat, a jej spokojne szmaragdowe spojrzenie zajrzało po raz kolejny za rąbek ubrania mężczyzny. - Możliwość całkowitego uzdrowienia, duszy i ciała.
Raczej pozbawienia duszy...
Spojrzała mężczyźnie w oczy.
- Musiałbyś jednak naprawdę mocno tego pragnąć.
- Spokojnie, mam na myśli, że dopóki tu jesteś, nie interesuje mnie co dokładnie cię trzyma - odparła z delikatnym uśmiechem, ewidentnie uznając, że było to wystarczające wyjaśnienie.
Zdawało się, że każda prowokacja napędzała kolejną, a oni zagłębiali się w tym szaleństwie bez opamiętania. Zupełnie jakby nie wiedzieli obydwoje, jak niebezpieczne bywają takie spotkania, jak łatwo stracić rezon, jak szybko można zrobić o jeden krok za daleko. Na tym to jednak polegało, nieprawdaż? To ryzyko było elementem, który podsycał apetyt. A jeżeli ta ich słowna przepychanka zaczynała wymykać się spod kontroli, oni najwyraźniej uznawali, że jest to warte zabawy, którą w efekcie otrzymywali.
Albo być może byli tak zepsuci pod tym względem, że właśnie o ten efekt wykolejenia się im głównie chodziło. Jak już spadać, to z wysokiego konia.
"Chciałbym zobaczyć więcej."
Katsu wydęła lekko usta, a w jej oczach coś zabłysło.
- Nie ty jeden – odpowiedziała, przekornie unosząc brew. Ich rozmowa coraz bardziej zaczynała przypominać spójny taniec. Zdawało się, że skoro jedno nie mogło wyprowadzić drugiego z równowagi, zaczęli po prostu wspólną zabawę.
Na pierwsze pytanie mężczyzny, odpowiedziała tajemniczym wzruszeniem ramion, przy drugim roześmiała się delikatnie.
- Nie byłoby to niemożliwe – przyznała, zaczynając najpierw od odpowiedzi na drugie pytanie. Zaraz też zmarszczyła czoło z dość zaintrygowanym spojrzeniem. - Twoje słowa to najbardziej pokrętny sposób na poinformowanie kogoś, że zapraszasz go na randkę, jaki kiedykolwiek słyszałam – zauważyła z przekornym uśmiechem na ustach i rozbawieniem w głosie. Nie dała mu jednak skomentować tej kwestii, ponieważ od razu podjęła odpowiedź na pytanie pierwsze, która oczywiście okazała się, poniekąd, kolejnym pytaniem.
- A co do księżniczki w worku, ja jestem jak otwarta księga. Powiedz co cię interesuje, a wyśpiewam wszystko. - Mrugnęła do niego niewinnie.
Katsu musiała przyznać, że zaczynała rozmowę z nieznajomym w celu poszukiwania rozrywki, z czasem jednak ten wieczór przekroczył jej oczekiwania z dość sporą nawiązką. Masanori, którego prawdziwego imienia nawet nie znała, okazał się wzbudzić w niej te emocje, które rzadko kiedy przeznaczone były dla ludzi. Można było spokojnie powiedzieć, że jego towarzystwo okazywało się sprawiać demonowi naprawdę sporą przyjemność. Nawet jeżeli ich gra była tylko grą, a jej efekt końcowy pozostawał jedynie w formie fantazji.
Napawała się jego reakcjami, w których, nawet jeżeli go czymś zaskoczyła, nie dawał się na dłużej zbijać z pantałyku. Odpowiadał zawsze z tą samą cholerną pewnością siebie, jakby tak naprawdę wszystko szło zgodnie z planem. Z początku dla demona sam fakt zasmakowania w końcu ust mężczyzny, wywołał przyjemny dreszcz ekscytacji. Nie spodziewała się jednak poczuć na sobie jego dłoni, które gdy zacisnęły na jej ciele swoje palce, sprawiły, że z gardła demona wyrwało się ciche jęknięcie, które tylko Masanori mógł usłyszeć, a może nawet i poczuć. Przyjemne, wręcz proszące o więcej. Jej dłoń puściła koszulę mężczyzny, za którą jeszcze chwilę temu przyciągnęła go do siebie i oparła się na jego piersi, czując pod sobą mocno bijące serce. Zmysły Katsu wyczuwały przepływający nurt krwi, którą pompował ten cudowny narząd, w obecnej sytuacji z dużo większym ciśnieniem niż normalnie. Jej umysł widział oczami wyobraźni jak zatapia długie pazury w poparzonej skórze i może faktycznie przez chwilę Masanori, mógł poczuć delikatne ukłucie pięciu palców na torsie, nie silniejsze jednak, niż gdyby robiła to ludzka kochanka w jego łóżku. Druga dłoń, która również bardzo chciała coś zrobić, umiejscowiła się na szyi mężczyzny, z kciukiem ułożonym wzdłuż żuchwy. W jej przypadku jednak ten gest był bardziej pieszczotliwy, niż dominujący. Pod palcami czuła przepływ gorącego szkarłatu, a jego pulsowanie, wraz z pozostałymi przyjemnymi bodźcami, które otrzymywała, niemalże zaćmiewało umysł. Zupełnie jakby wszystko naokoło znikło. Ludzie, bar, nawet ten obraz pod ścianą. Tylko ona i dwa punkty krytyczne, których naruszenie mogło pozbawić życia poparzonego mężczyzny w przeciągu kilku minut. A Katsu skąpać w cudownym krwawym deszczu.
Nie miała jednak ochoty go zabijać. Wzbudził w niej zbyt wiele sympatii, aby mogła to zrobić bez konkretnej przyczyny. Jej umysł skupiony był na cielesnych przyjemnościach, z którymi jednak nieodzownie wiązała się również chęć posmakowania krwi Masanoriego.
Gdyby nie fakt, że miał w garści jej włosy, gdy tylko poczuła jak bierze jej wargę między swoje zęby, była gotowa na kolejny pocałunek, podczas którego z pewnością nie zostawiłaby wargi mężczyzny nietkniętej. Jego gest jednak skutecznie ją przed tym powstrzymał, kończąc pocałunek.
Uniosła spojrzenie na oczy poparzonego mężczyzny, a w tych dwóch szmaragdowych tęczówkach mógł dostrzec, że ten pojedynek wygrał, bo właśnie zabrał Katsu coś, na co miała naprawdę ogromną ochotę.
Paznokieć kciuka, który wciąż znajdował się na żuchwie mężczyzny, przesunął po skórze, zostawiając na niej cienką, czerwoną linię, nie uszkadzając jednak niczego trwale. Zamiast walczyć z jego dłonią, która kontrolowała jej ruchy, Katsu naparła na nią tyłem głowy, jakby prosząc się o dalsze pieszczoty, chcąc poczuć jego dotyk na karku. Niczym kot, spragniony czułości.
- Co teraz zrobisz, Gennosuke? - spytała z lekkim pomrukiem. - Gdy masz już księżniczkę w garści?
Kiedy w końcu znaleźli się w nieco większej odległości, Katsu przez chwilę nie odzywała się, słuchając mężczyzny. Na koniec umieściła swoje spojrzenie na nim, a jej usta wygięły się lekko. Zadziwiające było to, jak pod wpływem całej sytuacji, postawa demona złagodniała. Być może próżno było szukać w niej pokornej kobiety, jednak coś uległo zmianie. Jakby poparzony mężczyzna faktycznie miał ją w garści. Jego gest, w którym po raz kolejny po prostu dotknął wargi demona, przekraczając beztrosko granice, które wcześniej w odwrotnym przypadku tak utrzymywał, zdawał się to tylko podkreślać. Co więcej wyglądało na to, że Katsu wcale to nie przeszkadzało.
- Dokładnie to, co słyszysz. Czego tak naprawdę pragniesz? Daru zapomnienia? Odkupienia? - Zaśmiała się lekko. - Nie mów tylko proszę, że uleczenia ciała, jestem skłonna przyznać, że jest ono w doskonałym stanie. - Uniosła znacząco brew. - Niestety masz rację, nie jest to rozmowa na obecne okoliczności.
- Wbrew pozorom jestem świadoma, że nie wszystko można sobie po prostu wziąć… - odparła, chociaż coś w jej głosie mogło zdradzać, że nie do końca była to prawda. Zmarszczyła czoło, jakby sama doszła do wniosku, że się oszukuje. - Chociaż masz rację, w większości przypadku ignoruję ten fakt. - Uniosła na niego spojrzenie niewinnych oczu. - Ale bądźmy szczerzy, myślisz że byłabym w stanie cię do czegokolwiek zmusić?
Oczywiście, że tak.
Niemalże mógł wyczytać to z jej oczu.
Przyglądała się, jak mężczyzna obdarza ją swoim dźwięcznym gardłowym śmiechem. Gdy zrozumiała, że Masa po raz kolejny nie ma zamiaru zadawać konkretnych pytań, pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
- Naprawdę chciałbyś usłyszeć moją historię? Nie wiem czy przyjąłbyś ją z entuzjazmem. - mruknęła niemalże urokliwie, jak gdyby była to kolejna prowokacja. Zdawało się jednak, że chwilowo porzuciła temat.
Katsu musiała przyznać, że jej towarzysz nocy potrafił zadawać pytania w samo sedno, powodując, że demon miał problemy z udzieleniem szczerej odpowiedzi, bez otwartego przyznawania się do bycia krwiożerczym potworem.
Pięknym, uroczym i charyzmatycznym. Ale wciąż potworem. Był to drobny fakt, który zazwyczaj nie był najlepiej tolerowany w towarzystwie gatunku ludzkiego.
Być może to jego aura NE, jednak Katsu, która nie była świadoma zawodu jakim się szczycił, wyczuwała w nim człowieka na tyle silnego, aby móc unieść na barkach ciężar prawdy. Dlatego też niejednokrotnie podczas ich rozmowy balansowała naprawdę blisko tej cienkiej granicy, czekając na moment, w którym będzie okazja aby ją przekroczyć.
A raczej z buta wjechać w świadomość człowieka, który wciąż myślał o niej w perspektywie księżniczki.
I mimo tego, że postać Masanoriego skutecznie hipnotyzowała jej zmysły, to będąc w mieście kontrolowanym przez organizację zabójców demonów, świadomość Katsu uczepiła się tej krzty rozsądku, która jej pozostawała i na razie walczyła z własną ciekawością.
Jak by zareagował?
Gdyby Masanori wiedział kogo ma przed sobą, z pewnością nie uznawałby swojego serca za bezpieczne, bo demon o wściekle szmaragdowych tęczówkach miał na nie naprawdę sporą ochotę. Zarówno dosłownie jak i w przenośni. Jakby nie patrzeć Katsu szczerze pragnęła tego zainteresowania mężczyzny, które mniej bądź bardziej otwarcie jej dawał. Jednak gdy już to robił, hipnotyzował ją, niczym tańczącą do dźwięku fleta, zabójczą kobrę, która nie była w stanie zdecydować, czy słodsza była muzyka, czy też smak zatopionych kłów w ciele artysty ją grającego.
„Jeśli czegoś pragniesz, puść to wolno.”
Jego wredny uśmiech w zakrzywionym lustrze oczu demona był gestem zgoła innym, niż powinien dla zwykłego rozmówcy. Księżniczka, wbrew jego podejrzeniom, nie zdradzała niezadowolenia z powrotu przestrzeni między nimi, chociaż mógł wyczytać w jej spojrzeniu, że pragnienie, o którym wspomniał, w żadnym wypadku nie było jednostronne.
- Nie wiem kim byłeś, zanim stałeś się poparzonym dupkiem – odpowiedziała mu na jego pytanie, a kącik jej ust drgnął lekko. Nie miała zamiaru ani potwierdzać ani zaprzeczać jego teorii, ponieważ odpowiedź, której udzieliła, była banalnie oczywista.
Gadka o byciu doskonałym mimo niedoskonałości zupełnie nie trafiała do jej demonicznego umysłu. Momentami trafiała na ścianę, jeżeli chodziło o próby zrozumienia ludzkiego podejścia do postrzegania samych siebie. Mogłaby się odnieść do kwestii ulepszenia człowieka, jednak uznała, że było na to zdecydowanie za wcześnie.
„Co zyskałaś, a co straciłaś?”
Na to pytanie odpowiedziała akurat z rozkoszą.
- Wszystko. I wszystko. - Uśmiechnęła się niebezpiecznie. Pochyliła się nad nim nieznacznie. - Dalej chcesz historii? Wyobraź sobie szczęśliwą rodzinę. Małżeństwo z trójką dzieci. Idylliczny obraz dobrobytu, na który inni zerkają z zazdrością, a który w rzeczywistości przesiąknięty jest zgnilizną. - Mówiła spokojnie, niemalże jakby opowiadała zabawną historyjkę, a nie opowieść o jej rodzinie. Mogła mu zdradzić niewiele, ponieważ sama niewiele wiedziała o historii rodu, z którego wywodziła się jako człowiek. Nie zmieniało to faktu, że wyśmienicie udawała, że wie wszystko. Chociaż i tak przecież największą przyjemność sprawiało jej mówienie prawdy.
- Zepsucie, które sączyło się powoli, aczkolwiek systematycznie. Zbyt wolno, żeby ktokolwiek to zauważył. A jednak wystarczająco szybko, żeby w pewnym momencie było już za późno. - Wydęła lekko wargi, bawiąc się szklanką z sake. - Nikt przecież nie będzie się głośno przyznawał do tego, że jego rodzina jest przesiąknięta chorobą. Tym bardziej nie księżniczka. Wtedy jednak to było moje "wszystko". - Posłała mężczyźnie nikły uśmiech. Nic w jej postawie nie świadczyło o tym, aby rzeczy, o których mówiła, doskwierały jej obecnie. Była obojętna do tego stopnia, że Masanori śmiało mógł mieć wątpliwości czy faktycznie mówi prawdę. - Teraz, można powiedzieć że jestem tym co wyrosło na zgliszczach dawnego życia.
Pamiętała list, który napisała do swojego brata. Pamiętała słowa świadczące o trawiącym człowieka którym kiedyś była szaleństwie. Ta część akurat była samą prawdą, a przez to tak słodko przepływała przez jej usta.
Wciąż grali w swoją grę, a w tej turze Katsu znów odsłaniała karty.
Kto by pomyślał, że jedno okaże się również drugim?
„Nie jestem pewien tylko czy masz sposób na mnie.”
Można było spokojnie odnieść wrażenie, że pozory, które przed sobą stawiali, były niczym cienka tafla lodu gotowa pęknąć przy najlżejszym dotyku mającym sprawdzić jej wiarygodność.
Tak jak Katsu utrzymywała, nawet w swojej świadomości, że wcale nie byłaby gotowa roznieść całego baru pełnego ludzi, w mieście, w którym byłoby to najmniej rozsądną rzeczą do zrobienia, tylko po to aby móc zostać z poparzonym mężczyzną sam na sam i móc położyć na nim swoje dłonie. I swoje całe ciało. I parę kłów w paru miejscach.
Tak samo Masanori utrzymywał, że Katsu wcale nie przedarła się przez jego chłodną linię obrony, trafiając do miejsca, którego dawno żadna kobieta nie zdołała naruszyć.
Cienka tafla lodu.
Dla ich własnego dobra, musieli zrobić wszystko aby utrzymać ją w całości. Mimo tego, że o wiele przyjemniej byłoby po prostu dać jej rozsypać się na kawałki i zrobić dokładnie to, czego nie powinni byli robić.
Ah tak, element łamania reguł rządzących tym światem i działania wbrew rozsądkowi, był niemalże równie kuszący, co smak ust mężczyzny, którego miała naprzeciwko siebie. Niemalże.
- Ten wieczór pokazał dość wyraźnie, że nie doceniamy swojego wpływu na siebie nawzajem – zauważyła z pieszczotliwym pomrukiem w głosie.
Na jego wspomnienie podpalenia domu, Katsu tylko posłała mu rozbawione spojrzenie. Nie można było zaprzeczyć, że lubiła bawić się ogniem, a zniszczenie jakie siał ten żywioł, fascynowało ją do głębi. Jednakże obydwoje doskonale wiedzieli, że to nie była jej sprawka.
Z drugiej stronie, gdyby mogła wziąć sobie zasługę za stworzenie Masanoriego takim, jakim był teraz? Czy to nie byłoby poetyckie?
- Niestety, to nie ja jestem odpowiedzią na to pytanie – odparła, a na ten krótki moment jej twarz przybrała nieco bardziej poważny wyraz. Zupełnie jakby rozumiała chęć znalezienia sprawcy na tyle mocno, że faktycznie jakaś cząstka jej żałowała, że nie może mu pomóc.
Gdy zareagował na jej lakoniczną opowieść, Katsu przechyliła lekko głowę na bok, patrząc na niego z zaciekawieniem.
Czego tak mocno pragniesz, człowieku? Czego aż tak kurczowo się trzymasz?
Wiedziała, że nawet jak wypowie te pytania na głos, nie uzyska na nie dzisiaj odpowiedzi. Zamiast tego więc postanowiła dalej grać w swoją grę, chociaż było wyraźnie widać, że ta runda została przesądzona.
- Sęk w tym, aby pragnienia poprzedniego życia zginęły wraz z nim. Tylko w ten sposób ma to sens. Myślisz, że byłam ofiarą w tamtym życiu? Czy może sprawczynią większości zła, które się wydarzyło? A może czymś pomiędzy? - Uśmiechnęła się nikle. - To nigdy nie jest prosty wybór.
Na chwilę zrobiła przerwę aby się zastanowić, przy czym ani na chwilę nie spuściła wzroku z oczu poparzonego mężczyzny.
- Z drugiej strony, szanuję zawziętość w poszukiwaniu zgody i sensu tego, w czym siedzisz obecnie. Być może podjęcie decyzji nie jest łatwe, ale zdaje się, że czasami ucieczka bez oglądania się za siebie, z porzuceniem wszystkiego co się zna, faktycznie może być tym prostszym wyjściem.
Nie umknęło jej spojrzenie mężczyzny posłane w stronę drzwi. Chcąc nie chcąc sama zerknęła jego śladem, widząc oczekujące towarzystwo. Zwróciła się z powrotem do Masanoriego.
- Cóż, i tak doceniam poświęcony czas – odparła z cwanym uśmiechem, który zdradzał jak dobrze bawiła się tego wieczoru. - Moja wizyta w Nagoji nie miała być aż tak przyjemna, jak się okazała.
„Jakieś ostatnie życzenie nim zniknę w ciemnościach?”
Katsu roześmiała się lekko.
- Nie wiedziałabym od czego zacząć. - Pochyliła się nad nim z delikatnym, urokliwym uśmiechem, a jej tęczówki spłynęły na jego usta, jakby to właśnie one miały być tematem życzenia. Jej dolna warga wykonała ruch jak gdyby chciała zostać znów wślizgnięta między zęby. I tym razem byłby to gest zupełnie nieświadomy. Katsu jednak powstrzymała go zanim stał się zbyt oczywisty i w końcu uniosła wzrok z powrotem na oczy mężczyzny. Po krótkiej chwili zastanowienia, odpowiedziała cicho, niemalże jakby faktycznie była to jedynie urocza aczkolwiek szczera prośba z jej strony.
- Nie zapomnij tego spotkania, hm?
Na koniec jedynie zwieńczyła swoje słowa delikatnym cwanym uśmiechem.
z/t
Co prawda Katsu nie miała problemu z okazywaniem swoich bezpruderyjnych zachowań i emocji, jednak trzeba było przyznać, że tak otwarte przyznanie się do posiadania słabości względem człowieka, nie należało do jej codziennych skłonności. Było to przedziwne i nierozważne, aczkolwiek wciąż wyjątkowo przyjemne w swojej tendencji do przekraczania granic rozsądku. A te granice przecież i tak zawsze działały na demona niczym płachta na byka. Im bardziej nie powinna czegoś zrobić, tym większą przyjemność sprawiało jej faktyczne zrobienie tego.
Nawet ona jednak zdawała sobie sprawę z tego, że czasami ryzyko było zwyczajnie zbyt wysokie.
Uniosła swoje naczynie z sake w odpowiedzi na toast mężczyzny, którego treść wywołała lekko rozbawiony uśmiech na jej pełnych ustach.
- Zabrzmiało niczym obietnica – zauważyła zanim jej usta zamoczyły się w alkoholu i upiły kilka jego kropel. - Liczę, że w odpowiednim momencie będę miała okazję przypomnieć ci te słowa.
Nie była pewna czy jej słaba samokontrola byłaby w stanie powstrzymać się przed czymkolwiek, gdyby Masanori postarał się ze swoimi wpływami jeszcze bardziej. Nieprzyzwoicie byłoby mówić na głos o tym, z jaką reakcją w jej ciele wiązało się samo wyobrażenie takiej sytuacji. Czasami jednak słowa nie były potrzebne, a wystarczyła odrobina spostrzegawczości. Szmaragdowe tęczówki zdradzały naprawdę wiele.
„Jestem upartym dupkiem.”
- Zdążyłam zauważyć – odpowiedziała z przekornym uśmiechem, w którym jednak czaiła się ta iskra rozkosznej sympatii, zdradzająca, że słowa potwierdzenia, w zamyśle demona, pozostawały bezsprzecznym komplementem.
Katsu przesunęła spojrzeniem po notesie, który został jej podany i w powolnym gestem położyła na nim swoją przyozdobioną długimi paznokciami dłoń. Jednocześnie jej spojrzenie, które zatopiła w jego tęczówkach, zdradzało przyjemność jaką odczuwała z tej ich kolejnej drobnej gry. Przez dłuższą chwilę zastanawiała się z kawałkiem węgla w palcach, po czym przyłożyła go do papieru i eleganckim pismem nakreśliła kilka słów, w taki sposób aby Masanori nie był w stanie ich przeczytać z pozycji, w której siedział. Zaraz też zamknęła notes i oddała go właścicielowi.
- Żebyś wiedział od czego zacząć – zgodziła się z jego poprzednimi słowami uśmiechając się tajemniczo.
Wyprostowała się w swoim krześle gdy wstał, śledząc go powoli wzrokiem, gdy obchodził ją aby stanąć za jej plecami.
Czując jego dłonie na ramionach uśmiechnęła się nikle, uśmiech ten jednak zmienił się nieco gdy poczuła jak jego dłonie zsuwają się po jej ciele, wywołując przyjemny dreszcz, który przebiegł zaraz za nimi. Nabrała powietrza, co mógł poczuć pod dłońmi, jako jednoznaczny efekt aprobaty Katsu wobec swojego działania. Z lekko spuszczonym wzrokiem odwróciła głowę delikatnie w stronę Masanoriego, którego usta znów znalazły się tuż przy jej uchu. Tym prostym gestem zdawała się dawać mu do zrozumienia, że po raz kolejny obdarowana bliskością, szczerze pragnęła jej więcej i wszelkie działania mężczyzny tylko mocniej nastrajały ją w tymże kierunku.
„Nie mam na imię Gennosuke”
Jej reakcja na tę wiadomość została dość mocno zaburzona przez kolejne działania Masanoriego, które sprawiły, że po prostu zastygła z lekko rozchylonymi ustami, po raz kolejny nabierając nieco głębiej powietrza. W końcu z jej gardła wyrwał się lekki, cichy śmiech, a jej dłoń zdążyła tylko złapać rękę mężczyzny, jeszcze przed chwilą tak śmiało sunącą po ciele demona.
Przez ułamek sekundy umysł Katsu wytworzył pewien alternatywny plan wydarzeń.
Przyciągnięcie mężczyzny z powrotem do siebie, przysunięcie jego dłoni do ust i przesunięcie językiem po skórze. Drobny pocałunek. Zatopienie kłów w nadgarstku. Poczucie krwi zalewającej usta i spływającej po brodzie, cudowny gorący szkarłat podbarwiony smakiem pożądania. Wszystko to, aby na koniec zerwać się z krzesła i znów zbliżyć się do poparzonego człowieka, aby poczuć jego dłonie na swoim ciele, poczuć smak jego ust, gorący, urywany oddech, mocno bijące serce. Aby po raz kolejny doświadczyć tej stanowczości, przy pomocy której człowiek był w stanie przejąć kontrolę nad zahipnotyzowanym ciałem demona.
...
Nic takiego jednak się nie wydarzyło, chociaż tylko sam Stwórca mógł wiedzieć, jak blisko było aby umysł demona pękł i poddał się temu pragnieniu. Mogłoby się zdawać, że jej dłoń zacisnęła się nieco mocniej na nadgarstku Masanoriego, jednak równie dobrze mężczyzna mógł to odebrać jako gest pożegnania.
Demoniczne serce w piersi księżniczki biło naprawdę mocno, a pragnienie które czuła wisiało na ostatnim drobnym włosku. W końcu jednak uniosła spojrzenie na Masanoriego, który po raz kolejny mógł dostrzec, że koniec końców, tego wieczoru to on wygrał grę w którą grali. Niczym ten pająk, który na samym końcu swojej nici przyciągał do siebie swoją ofiarę.
Szkoda jednak, że nie był świadomy jakim drapieżnikiem mogła się ona okazać.
- Uważaj na siebie – odparła na pożegnanie i wypuściła niechętnie jego dłoń spomiędzy palców. Odprowadziła mężczyznę wzrokiem do drzwi, a po kilku długich minutach odkąd za nimi zniknął, postanowiła zgarnąć swój obraz i ruszyć w dalszą podróż.
Paradoksalnie, Demon Slayer właśnie narobił pewnemu demonowi ogromnej ochoty na polowanie.
z/t
Nie możesz odpowiadać w tematach