No dalej…
Nad dobudówką wznosił się rozłożysty dąb, który rzucał cień na dach. Ten kończył się kilka metrów dalej, w związku z czym przeciwnik szybko zniknął za jego krawędzią, omijając gałęzie i zeskakując na niższy poziom, gdzie parter zdobiła drewniana weranda. Hiō uśmiechnęła się, gdy usłyszała dźwięk niszczonej fusumy i pośpiesznie zlustrowała drzewo w poszukiwaniu odpowiednich punktów podparcia. Płynnie wsunęła miecz do pochwy i jednym susem pokonała wąską przepaść, lądując w kuckach na szerokim konarze, z którego zaraz potem zeskoczyła i chwytając w dłonie cieńszą gałąź, wykorzystała ruch wahadłowy, by wylądować bezpiecznie na engawie. Miała nadzieję, że Yuzuka zdołał prześledzić ich poczynania za pomocą wyostrzonego słuchu i zdążył ustawić się w odpowiedniej pozycji.
Zaledwie sekundę zajęło jej ponowne wydobycie Gōmon-shy i przeskoczenie wyrwy w ścianie, za którą z głośnym sapnięciem uniknęła posłanej w jej kierunku, zaostrzonej kości. Odbiła ją płazem ostrza i uniosła głowę akurat na czas, by zobaczyć jak wybiegający z pomieszczenia demon nadziewa się na zielone nichirin i widowiskowo traci głowę. Wytracając energię, pozbawione życia ciało zwaliło się do przodu z charakterystycznym plaśnięciem, a wraz z nim łysy łeb, który odbił się od przeciwległej ściany i poturlał prosto pod jej nogi. Zdążyła jeszcze dostrzec jego zaskoczone spojrzenie nim truchło zamieniło się w pył i potwór w końcu zniknął z tego świata.
Setsu wcisnęła miecz do pochwy i nieśpiesznie podeszła do drzwi. Przyciskając dłoń do rozciętej skroni wychyliła się za framugę i z wyraźnym uznaniem zlustrowała towarzysza.
— Cholernie dobra robota — pochwaliła z uśmiechem i odetchnąwszy głęboko oparła się o ścianę z cichym jękiem niezadowolenia.
Teraz, gdy było już po wszystkim, a adrenalina powoli opuszczała jej organizm, dziewczyna odczuła każdy siniak ze zdwojoną siłą. Nie była w poważnym stanie, ponieważ potwór nie zdążył jej wyrządzić żadnej większej krzywdy (poza tym jednym razem, gdy omal nie straciła oka), ale gonienie za nim i obijanie się po ścianach podczas unikania kościanych pocisków było okropnie męczące. Co prawda ich plan wypalił; oboje zdołali odpowiednio wykorzystać swoje mocne strony, ale w przyszłości mogą nie mieć tyle szczęścia.
— Następnym razem… Jeśli będzie następny raz — uściśliła — to ty bawisz się w berka — oznajmiła i uśmiechnęła się porozumiewawczo, dając tym samym do zrozumienia, że nie mówi do końca poważnie. — Ryo, tak? — dopytała zaraz potem z lekkim wahaniem, chcąc jednocześnie sprawdzić czy zwrócenie się do niego zdrobniale ujdzie jej na sucho. — Jeszcze będą z ciebie ludzie.
- Dobrze. Jednak wydaje mi się, że lepiej pasowałaś do tej roli. Wydajesz mi się szybsza niż ja - Odpowiedział nad wyraz poważnie.
To był właśnie cały Yuzuka, niezbyt odnajdywał się w towarzystwie. Nie do końca też rozumiał żarty czy ironię. Słysząc jak zwróciła się do niego "Ryo" przyjrzał się jej dokładnie. Poza rodziną nikt tak nigdy do niego nie powiedział. Trzeba przyznać, że poczuł się dość... miło? Podczas przyglądania się jej twarzy zauważył ranę nad okiem. Podszedł bliżej niej i odkręcił końcówkę rękojeści katany. Nabrał na palec trochę maści i nałożył na jej ranę.
- Powinno pomóc - Mówiąc to rozglądał się za innymi skaleczeniami na jej ciele.
#33ff00
— Cóż — mruknęła na wpół rozbawiona, na wpół zmieszana jego śmiertelną powagą. Taka odpowiedź w kontekście miernego żartu pozwoliła jej wysunąć pewne wnioski i przypuszczenia na temat osobowości chłopaka, choć bynajmniej jej nie zniechęciła. — Masz rację — przyznała, zamiast tłumaczyć wcześniejszą próbę dowcipkowania — to by było podręcznikowe marnotrawstwo potencjału.
Ryosen nie był być może najbardziej zabawową osobą jaką w życiu spotkała, ale był przynajmniej kompetentny i nie zrugał jej za zbytnie spoufalanie, a to już było coś… Hiō śledziła kątem oka jego poczynania, więc zmniejszenie dzielącej ich odległości jej nie zaskoczyło. Nie spodziewała się natomiast, że moment później Ryo w tak swobodny sposób naruszy jej przestrzeń osobistą; w końcu nie sprawiał wrażenia szczególnie, hm, otwartego.
Setsu zamarła na sekundę i zmarszczyła nos, gdy wyczuła w powietrzu charakterystyczny aromat. Nie posiadała wyostrzonego powonienia, w tej sytuacji nie było zresztą potrzebne, bo maści lecznicze z reguły odznaczały się dość specyficznym zapachem. To ją zaciekawiło, zerknęła więc najpierw na rękojeść jego miecza, a potem na dłoń Yuzuki i posłusznie odsunęła własną, tym samym pozwalając mu potraktować ranę specyfikiem.
— Całkiem sprytne — skomentowała. — Dziękuję.
Widząc jak zabójca przygląda się jej w poszukiwaniu innych obrażeń, pokręciła tylko głową.
— W porządku, poza tym zadrapaniem mam tylko obity bark — oznajmiła, ponieważ uznała, że tak będzie po prostu szybciej. Przemilczała ból głowy, mięśni i kolekcję siniaków. — A co z tobą? — zapytała, a chwilę później wyjrzała przez okno, oceniając ile czasu pozostało im jeszcze do zmroku.
— Przeczekamy tu do świtu czy ruszamy od razu? W pobliżu jest też chyba jakaś wioska — mruknęła, ostateczną decyzję pozostawiając jednak chłopakowi. Ona była w stanie się dostosować.
Nie możesz odpowiadać w tematach