Sielanka trwała jednak dalej, a według ich wiedzy i wyliczeń jeszcze przed wieczorem powinni dotrzeć do wioski obok której spadła gwiazda. Zadanie z pozyskaniem nieziemskiego kruszcu nie było może codziennością zabójcy, ale jeśli materiał ten mógł wspomóc całą społeczność Yonezawy. Ba, całą ludzkość! Chcesz uratować świat? To szukaj w ziemi magicznych kamieni co spadły z nieba. No i z tobołkiem na plecach wędruj po pustkowiach zastanawiając się, czy szelest w nocy to lis idący na łowy, czy demon szykujący się do ataku. Co prawda według raportów nielicznych członków korpusu zapuszczających się w te rejony nie odnotowano tu większej obecności demonów. Tyle że rzadko kiedy witał tu zabójca aktualizujący te informacje...
Trójka nowicjuszy daleko od domu. Czy gwiazda przyniesie im nadzieję i szczęście, czy może stanie się omenem zagłady i smutku?
Czas na odpis: 23:59 12.05
Dodatkowe informacje: W razie pytań zapraszam na pw, póki co na chillu drepczecie
Dostali dość nietypową misję, znalezienie miejsca, gdzie spadła gwiazda, a potem pobranie z niej kruszca. Pozornie było to proste, zwłaszcza, że mieli pewną dozę informacji, jednak zdaniem Fujiwary: raczej proste to nie będzie. Miała jednak nadzieję się miło rozczarować łatwością tej wyprawy, będąc jednocześnie gotowa na wszelkie ewentualności.
Co prawda początkowo chciała odmówić misji, jednak uznała, że warto czasem wykazać się inicjatywą i pokazać, że nie olewa swoich obowiązków. Poza tym, łaknęła informacji, a nietypowe zdarzenie, miejsce oraz minerał, zdecydowanie informacji jej dostarczy. To znaczy, o ile ktoś będzie potrafił potwierdzić, a oby potwierdził, użyteczność ich ewentualnego znaleziska.
Sue rozejrzała się uważnym spojrzeniem po otoczeniu, ale pozornie nic nie wskazywało na zagrożenie. Wzięła głęboki wdech, by przeanalizować zapachy, ale smrodu demonów nie wyczuwała. Co było co najmniej dziwne i pod skórą czuła, że ta cisza jest niczym cisza przed burzą.
- Czy to, jak dobrze idzie nam podróż, tylko dla mnie jest... niepokojące? - zastanowiła się na głos. - Jak daleko do wioski? - spytała, zerkając na towarzyszy.
— Wiesz co, jak tak teraz o tym mówisz... nie, nie ma co o Tym myśleć! Może okolice są na tyle szczęśliwe żeby nie być terroryzowanymi przez demony? — Jej głos lekko zadrżył. Nie wierzyła sobie samej, ale nie ma po co siebie nawzajem straszyć. — Albo huk od meteorytu ich wszystkich przestraszył! To też jest opcja. — Hime dodała, rozglądając się na lewo i prawo. Nie powinno być już daleko od wioski, a dojście tam na pewno im się uda przed zmierzchem. Muszą tylko się nie zatrzymywać niepotrzebnie!
When dawn will rise, he'll wake me again.
Jednak nie sądził, że przyjdzie mu wyruszenie na misję tak szybko. Rozumiał swoją rolę jako osoby najbardziej wykwalifikowanej do pracy z jakimkolwiek materiałem, nawet jeśli obecnie bardziej jednym z żółtodziobów do wykonywania pracy masowej. Mimo że nie miał aż tak dużej styczności z szyciem i wytwarzaniem tkanin (tym się zajmowały raczej kobiety klanu), to musiał powiedzieć, że miało to swoje interesujące aspekty. Zawsze cenił tekstylia jako potencjalne płótno do wyrażania siebie, swoich idei i pomysłów, czego można było wielokrotnie doświadczyć podczas podziwiania najbogatszych szat oiran i taiyuu z pochodów po miastach. Gdyby miał okazję, to na pewno chciałby poobserwować najlepsze szwaczki i hafciarki podczas swojej pracy. Był pewien, że na pewno dużo mógłby z tego wyciągnąć.
Tymczasem szedł z dwoma dziewczynami, które tak jak on były dopiero co świeżo upieczonymi Zabójczyniami Demonów. Uważał to za dosyć ryzykowną decyzję tak puścić swoistą „dzieciarnię” bez opieki kogoś bardziej doświadczonego. Pesymistyczne myślenie mu się ewidentnie udzielało, bo choć jego stosunek do Zabójców Demonów jako instytucji jest cały czas absolutnie neutralne, to jednak nie mógł powstrzymać się od wrażenia, że to wygląda jak celowe przerzedzenie szeregów dzieciaków, które najpierw tyle lat trenowali, a potem wypuszczali na misje jak psy bojowe do ataku. To była wyjątkowo ponura myśl, która choć nie zatruła mu trzeźwego myślenia, to jednak powodowała ciągły grymas na jego twarzy.
Do jego pleców przywiązana była jego naginata, która swoją smukłością zdecydowanie do niego i jego chudych, patykowatych rąk pasowała. Dodatkowo miał przy sobie niewielką torbę, w której trzymał najważniejsze narzędzia – głównie dłuta i młotek, żeby ewentualnie większe kawałki spróbować rozbić na mniejsze kawałki. Nie miał przy sobie niestety swojego zestawu pędzli i kawałków papieru, ponieważ został przyłapany podczas pakowania przez jednego z rzemieślników starszych stażem, a ten dopilnował, żeby Kashiwa nie brał ze sobą rzeczy potencjalnie niepotrzebnych. Rozumiał to, ale jednak dalej bolał brak niektórych jego rzeczy. Aczkolwiek nie mógł zaprzeczyć, że wcale nie miał takich skłonności. Ten drobny fakt sprawiał, że nie za bardzo miał jak się sprzeciwić.
Przysłuchiwał się słowom jego koleżanek. Jedna nazywała się chyba Sue, a druga… Hime? Chyba? Nie był do końca pewien. Widział je pierwszy raz na oczy, przez co właściwie nie miał za bardzo do czego się odnieść. Jedna sprawiała wrażenie poważnej, druga wyglądała na bardziej energetyczną lub też bardziej… beztroską? Chociaż nazwanie Zabójcy Demonów beztroskim było niezwykłym paradoksem, a dla niektórych mogło być wręcz obrazą.
Dla niego nie miało to większego wrażenia.
Zgadzał się ze słowami, że coś było nie tak. Nie, bardziej to jemu coś podpowiadało, że coś mogło być nie tak, a to znacząca różnica. Niczego konkretnego nie słyszał, a właściwie… nie za wiele co słyszał tak w ogóle. Ale na ile to była jego niepewność związana z pierwszą poważną misją, a na ile coś, co faktycznie mogło się na nich czaić. Klął w myślach tego, kto wysłał ich samych, bo może jemu nie chciało się ruszyć dupy po jakiś kawałek metalu, który może się okazać równie użyteczny, co bezużyteczny lub też szkodliwy.
- Nie rozpraszajmy się – cicho, ale stanowczo powiedział. Nie emanował jednak jakąkolwiek irytacją, bo sam zaczął odczuwać pewien dyskomfort. Odruchowo zaczął coraz bardziej maskować dźwięki swoich ruchów, przykładać się do stawiania lekkich kroków i brania cichych oddechów. – Skupmy się na zadaniu i wychwyceniu realnych oznak niebezpieczeństwa.
Wyłaniały się z niego solidne domy, zadbane pola i zwierzęta w zagrodach. Widać było, że dobrze się tu ludziom żyło. Tym bardziej w oczy rzucał się zniszczony budynek na skraju osady, od którego w linii prostej odchodził pas zniszczonych drzew. Pierwszy etap zadania trio zabójców miało już z głowy - wiedzieli już gdzie dokładnie spadła gwiazda.
Zdawało się, że nikt z mieszkańców ich jeszcze nie zauważył. Do najbliższego domu mieli jeszcze kawałek, mogli więc zaplanować jakie chcieli wywrzeć pierwsze wrażenie. O ile w ogóle chcieli rzucać się w oczy. W osadzie zaś krzątali się ludzie, zajęci własnymi sprawa. Nie zwrócili jeszcze uwagi na sylwetki na wzgórzu.
Czas na odpis: 23:59 15.05
Dodatkowe informacje: -
— Hej, widzę nareszcie jakąś wioskę! Po tych ruinach jednego z domu zaraz na uboczu, to chyba nasze miejsce. — Las nie był straszny, nawet jeśli wieczór już powoli nadchodził, zamieniając pomarańcze w zimniejsze kolory, ale widząc kogoś innego żywego niż trójka łowców na pewno zdjęła pewien ciężar z ich barków. Nie chcąc podchodzić bliżej, Hime odwróciła się do swoich towarzyszy z uśmiechem na twarzy. Nieważne jaką było się osobą, ciepło co biło ze strony dziewczyny na pewno musiał wywołać u innych zaufanie. — Nie jestem pewna, czy oni wiedzą o naszym nadejściu? Jeśli wejdziemy prosto w wioskę z informacją, że jesteśmy łowcami demonów, ludzie mogą być troche nieufni w naszą stronę. Czy to ze strachu przed tym, że gdzie my to i demony, czy po prostu ponieważ nie widzieli takich jak nas tutaj od dłuższego czasu. ... W sumie, jak teraz myślę, czemu nikt tutaj nie przychodzi? Za daleko? — Chociaż Hime nie była najmądrzęjszą ze wszystkich, pomyślenie o tym chwilę na pewno dało jej zagwozdkę. Co jeśli tutejsi zabijają łowców demonów co przychodzą do nich? Czy okaże się, że ludzie tutaj są straszniejsi niż demony? Sama myśl o tym spowodowała u Hime dreszcze. Zabijanie demonów to jedna sprawa, ale walka z kimś niż z czymś? Musiałoby to być trudne do zrobienia. Tak czy siak, dziewczyna stała wyprostowana, czekając na odpowiedź od swoich nowych znajomych. Może to i ze strachu, jej ręka spoczyła lekko na rękojeści katany przypiętej u jej boku.
- Spoiler:
When dawn will rise, he'll wake me again.
Hime miała ładny uśmiech, to musiał przyznać. Niesamowite, że miała w sobie tyle energii i to pozytywnej. Zdążył swoje zobaczyć w Yonezawie u innych rzemieślników, u innych mizunoto i wiedział, że takie nastawienie jest niezwykle rzadkie. Aż na widok jej uśmiechu i pogodnego wyrazu twarzy mimowolnie usta mu drgnęły do uśmiechu, jednakże powstrzymał go w ostatniej chwili. Dziwne uczucie dalej go prześladowało i wolał być podejrzliwy niż ignorancki.
- Niby demony to jest informacja publiczna, ale nie sądzę, żeby to był powód do przyjęcia nas – mruknął. Gdy przyszli do niego Zabójcy Demonów, to myślał, że oszaleli. Wiedział, że taka była pierwsza reakcja, nawet jeśli kilka miesięcy wcześniej ludzkość po raz pierwszy mogła ujrzeć demony w akcji i musiała zaaklimatyzować się z faktem, że tak już będzie wyglądać ich świat. Że takie obrazki masakry, jakie opisywali niektórzy, jakie potem odtwarzał na papierze – takie obrazki mogą być na porządku dziennym.
Skup się, Kashiwa, skup się.
- Możemy powiedzieć, że jesteśmy wysłani przez siogunat do zbadania obiektu, który u nich spadł – podsunął. – Jest to poniekąd prawda. Nie wspomnimy, że jesteśmy Zabójcami Demonów, ale to będzie tłumaczyć obecność broni u nas. – Uznał, że to ważny element, o którym powinni zawczasu pomyśleć. Nie dość, że sama profesja Zabójców Demonów nie kojarzy się zbyt dobrze, to jeszcze gdyby nic nie powiedzieli, to obecność broni zdecydowanie wzbudzałaby podejrzliwość i utrudniała kooperację. A tego chcieli jak najbardziej uniknąć. – Lepiej nie wychylać się za bardzo, żeby nie zrazić ich już na samym początku.
Szczerze mówiąc, to nie miał pojęcia, czy ludność tutejsza wiedziała o ich nadejściu. Był w tym tak samo zielony jak one, a że okolica jest niezbadana… Ciężko było przewidzieć ich reakcję. Skoro jednak wyglądało, że prowadzą normalne życie, to sam fakt spadnięcia gwiazdy jakoś za szczególnie im nie przeszkadzał. Ucierpiało tylko jedno miejsce, chyba spadła od przeciwnej strony, zatem ciężko było powiedzieć, czy gwiazda uderzyła w jakiś dom. Podejrzewał jednak, że gdyby tak było, to obrazek byłby, przynajmniej w jego opinii, trochę inny. Mniej… sielankowy.
Niezbyt chciał się odzywać do obcych ludzi, więc po cichu liczył, że któraś z jego towarzyszek przejmie od niego ten obowiązek. Przez chwilę się zastanawiał, czy w ogóle powinni coś mówić, jednak szybko uznał, że nie daliby rady przejść niepostrzeżeni. Może byłby w stanie wykorzystać tych parę technik ninjutsu ze swojej wioski, ale nie miał gwarancji, że zadziała, ale też… po prostu był z innymi osobami. Musieli działać jako jedność, żeby jakoś wyjść z tego cało, kiedy przypadkiem coś poszłoby nie tak. A w tej profesji należy zawsze zakładać, że coś pójdzie nie tak.
- Może nie są zbyt zainteresowani naszym przybyciem… - mruknął cicho, odpowiadając na pytanie Hime. Nie słyszał niczego dziwnego, ale też nie słyszał, żeby ktoś się zbliżał. Powinni zaraz znaleźć się na linii horyzontu, skoro byli na wzgórzu, a wioska znajdowała się niżej. A takie rzeczy zawsze są zauważalne niemal od razu. Doskonale znał to uczucie niepokoju, kiedy ktoś mógł pojawić się w okolicy wioski Kotonohy, to poddenerwowanie, kiedy Zabójcy Demonów faktycznie znaleźli ich. Nie to, żeby byli niemożliwi do odnalezienia jak Yonezawa, ale to zawsze było… stresujące.
Westchnął cicho. Obserwacja, reakcja i niepopadanie w paranoję. Powinno dać się zrobić, co nie? Raczej tak. Chyba…?
Kiedy na horyzoncie zaczęło być widać wioskę, do której zmierzała trójka nowicjuszy, Sue na moment zwolniła kroku, by po chwili raz jeszcze zrównać się z pozostałymi. Była ciekawa, co zastaną na miejscu, ale nie spodziewała się, że zostaną przyjęci z otwartymi ramionami.
- Może według lokalnych jest tu niebezpiecznie? - Sue odpowiedziała na komentarz Hime z lekkim, nieco wrednym uśmiechem.
Sama nie wiedziała, co o tym myśleć. Zwykle, jakiś zabójca demonów, gdy teren jest faktycznie terenem demonicznej aktywności, patrolował okolice. Nie była pewna, dlaczego nie zdawało się tu być żywej duszy, ale nie zamierzała to wnikać. Skoro nikt im nie przeszkadzał w podróży, nie zamierzała na to narzekać, chociaż nieco rozbudziło to jej swoistą podejrzliwość.
- Nie rzucanie się w oczy nie wchodzi w grę... - Wskazała na swój miecz, który zawieszony był przez ramię na plecach. - Jak wyjaśnisz moje no-dachi? - Uniosła pytająco brew, a potem uśmiechnęła się uroczo, ale za razem wrednie.
Na moment zastanawiała się, jak najlepiej byłoby podejść mieszkańców wioski. Muszą wymyśleć na tyle dobrą wymówkę, by posiadanie broni, i to różnych jej rodzajów, w tak młodym wieku, było sensowne i logiczne. Ale jednocześnie, by ominąć, ale nie skłamać, że są zabójcami demonów. Kątem spojrzała na Kashiwę, który zaproponował po prostu przedstawienie się, jako grupa badaczy nietypowego zjawiska. Krótko skinęła głową.
- Ma sens. Popieram pomysł.
- Witajcie nieznajomi - zaczął jeden z nich głębokim i niskim głosem - Co sprowadza was w nasze skromne progi? - zapytała kobieta po jego prawej melodyjnym tonem. - Czy was też przywiodła tu gwiazda która spadła z nieba? - dodała jednocześnie pozostała dwójka, która milczała do tej pory.
Było to lekko niepokojące ale zanim dano im dojść do głosu pierwszy mężczyzna dodał - Spokojnie, nie jesteście jedynymi którzy przybyli tu gnani tajemnicą. Do tej pory rzadko gościliśmy wędrowców więc wybaczcie nam naszą ekscytację. - odwrócił się do nich bokiem i wskazał dłonią na zniszczony budynek. - Jeśli chcecie to zobaczyć, śmiało. - pozostali rozstąpili się trochę na boki, pozwalając im przejść dalej.
Czas na odpis: 23:59 16.05
Dodatkowe informacje: -
- Spoiler:
When dawn will rise, he'll wake me again.
Domyślał się, że zjawienie się ludzi spoza wioski w tych okolicach wywoływało emocje. Jak już wcześniej wspomniał, sam pamiętał to dziwne uczucie, kiedy Zabójcy Demonów jako pierwsi znaleźli ich skrzętnie schowaną osadę bez jakichkolwiek wskazówek jak jej szukać. Zatem nie dziwiło go, że w miarę jak schodzili ze wzgórza, tak ludzie coraz bardziej się za nimi oglądali i szeptali między sobą. Mogli komentować ich ubiór, fakt posiadania broni lub też ich dosyć młody wygląd – szczególnie pewnie z jego strony, bo podejrzewał, że właściwie był młodszy od obu dziewczyn. Nie żeby mu to jakoś przeszkadzało, szczerze mówiąc, aczkolwiek ta uwaga trochę go gdzieś kłuła, choć jeszcze nie wiedział gdzie.
Aczkolwiek nie kłuła jednak tak bardzo jak to dziwnie świdrujące, w jego mniemaniu, spojrzenie tych ludzi, którzy wyszli im naprzeciw i sposób, w jaki wzajemnie uzupełniali swoje wypowiedzi. Brzmiało to na coś, co mogli przygotowywać od dłuższego czasu i co nie było spontanicznym przywitaniem. Mieli pełne prawo być im nieufni, jednak zwykle nieufność objawiała się mruknięciami, warknięciami i dosyć podejrzliwymi spojrzeniami, a nie… tym.
Ekscytacja… Tak, to mogło przypominać ekscytację pewnie. Jeżeli poprzez ekscytację ma on na myśli wpatrywanie się w nich jak w posągi bogów, jak wilki w owieczki, które zaraz rozszarpią. Być może dałoby się to nazwać jakąś… ekscytacją.
Ucieszył się w duchu, że Hime zabrała za nich głos i wydawała się przyjąć na siebie niepisany obowiązek reprezentowania ich małej grupki. Po jej głosie dało się łatwo poznać, że jest tak samo zestresowana i zdezorientowana jak on, co było niewielkim pocieszeniem, patrząc na to, że przybyli tutaj w konkretnym celu, z konkretną misją, z konkretnymi wytycznymi (nawet jeśli niewiele co mówiły). Powinni być pewni siebie i nie okazywać zbytnio swojego braku doświadczenia, ale też ciężko nie było czuć się dziwnie, kiedy obecna sytuacja wręcz krzyczała, że coś jest w tym wszystkim po prostu dziwnego.
Kiwnął delikatnie głową na dźwięk swojego imienia.
- Tak… - odpowiedział głupio, właściwie niby to odpowiadając na pytanie o gwiazdę, ale tak właściwie, to tak trochę nie do końca. Dopowiadał to po słowach Hime, po jego przedstawieniu, trochę powtarzając jej słowa, trochę wplatając dodatkową informację. - Przysyła nas siogunat, żebyśmy zbadali tę… gwiazdę. Cała przyjemność… po naszej stronie… - powiedział z tonem, który wydawał się niknąć co jakiś czas. Nie było to spowodowane jednak lękiem, a jedynie nadmierną analizą osób znajdujących się przed nimi. Zgranych jak kukiełki.
Omiótł spojrzeniem jeszcze raz wszystkich zebranych tutaj. Nie było to jednak podejrzliwe spojrzenie czy wrogie, a raczej neutralne, trochę puste, bardzo analityczne. Dużo bardziej nastawiał uszu na jakieś podejrzane dźwięki, szepty czy ruchy za nimi, poza ich polem widzenia.
Hime zadała dobre pytania na początek, ale uznał, że dopowie jeszcze jedno od siebie:
- Czy próbowaliście państwo jakkolwiek badać tę gwiazdę?
Uznał, że to bardzo ogólne pytanie, które potem będzie mógł dodatkowo zawężać w dowolnym kierunku. Kometa mogła mieć wpływ na bardzo dużo różnych rzeczy – na glebę, na plony wokoło, na zwierzęta, na ludzi… Na ludzi też. Mogła być niebezpieczna, trująca, więc zanim przystąpili do działania, to potrzebowali dodatkowych informacji. Co jak co, ale niekoniecznie chciałby potem zmagać się z jakąś tajemniczą wysypką spowodowaną dotknięciem jakiegoś kawałka stalu/metalu/kamienia z kosmosu. Zdecydowanie wolałby sobie jeszcze pożyć trochę, co.
— Badać? — powtórzyła pytanie Chiyo. — Nie jesteśmy mędrcami. Nikomu nie stała się krzywda. Nikt nie zachorował od kiedy gwiazda spadła. Nie mamy koszmarów, plony nie zwiędły... Bierzemy go za dobry omen. — dodała, wyliczając na palcach. — Dyskutujemy jeszcze, co z nim zrobić. — wspomniał Gin. Najwidoczniej meteoryt po prostu spadł na pustą chatę i tyle. Może mieszkańcy myśleli już nad tym, jak przekuć legendę spadającej gwiazdy w formę atrakcji? Albo chociaż lokalnego kultu.
Dom trafiony kosmiczną skałą od frontu nie wyglądał wcale źle. Jednak już po wejściu do środka ukazywał się pełny obraz zniszczeń. Tylna ściana budynku była rozbita w drzazgi, a dach częściowo zawalił się do środka. Widać też było ślady po ugaszonym ogniu. Tymczasem w centrum domostwa w głębokiej bruździe ziemi znajdował się kamień. Był całkiem mały. Jakieś trzydzieści, może czterdzieści kilogramów? Nieregularny kształt pełen bruzd. W świetle zapalonych wokół niego świec pobłyskiwał nieśmiało. Nie miał jednej stałej barwy - dominowała czerń, ale pojawiały się też błękitne i srebrne przebicia. — Prawda, że jest piękny? — zapytała cicho Asami, wpatrzona w kawałek pozaziemskiej skały. Na ścianach rozwieszone były dzwoneczki, odzywające się czasem cicho. Tu i ówdzie dostrzec dało się też skrawki papieru.
Czas na odpis: 23:59 25.05
Dodatkowe informacje: -
— Skoro żadnych problemów kometa nie sprawia, to nie zdaje mi się żebyśmy musieli cokolwiek z nią robić. Kashiwa sprawdzi kamień, może zbierze kawałek na dalsze badania w siogunie. — Hime zaczęła, nie ruszając swojej ręki z rękojeści miecza. Była gotowa na wszystko. — Cokolwiek co możecie nam powiedzieć? Jakieś dziwne zdarzenia z kamieniem? Może coś z okolicą, naturą? — Chciała też mieć pewność, że nic im się nie stanie jeśli będą trochę dłużej przy komecie. Na chwile obecną nie czuła się w żaden sposób inaczej... przynajmniej teraz. Oby i tak też zostało. Na pytanie o tym jak ładny kamień jest Hime nic nie odpowiedziała, decydując się na brak odpowiedzi. Nie dość, że dziwne pytanie, to i takim tonem jakby osoba pytająca była zakochana w kawałku meteortytu. Czy to może jest efekt uboczny bycia blisko tego kamienia?
- Spoiler:
When dawn will rise, he'll wake me again.
Odpowiedzieli przynajmniej na pytania. To było już dobrze, nawet jeśli ich odpowiedzi nie wnosiły dokładnie nic poza ogólnikami. Zaczął się zastanawiać, czy może przypadkiem ta ich podejrzliwość nie wynikała z ich braku doświadczenia. Jednak zaraz potem pomyślał, że gdyby nieznajomy kamień spadł na jedną z chat, to raczej nie byłby z tego powodu zadowolony, nawet jeśli nikomu ostatecznie nic się nie stało.
Kąciki ust mu drgnęły, kiedy Hime wspomniała o jego udziale. W sumie po to był, prawda? Jako rzemieślnik i Zabójca Demonów rangi Ne był dużo bardziej zaznajomiony z narzędziami niż jego towarzyszki – a przynajmniej tak zgadywał, bo nie mógł powiedzieć, czym dokładnie się zajmowały w swoich życiach. Narzędzia znajdujące się w jego torbie przez chwilę wydawały się ciążyć miliony ton na myśl o tym, że będzie miał publikę, która będzie obserwowała każdy jego ruch. Czyżby to była trema? Ten lęk, który odczuwali wszyscy aktorzy przed wejściem na scenę i artyści przed swoim wystąpieniem? Bo jeśli to była trema, to zdecydowanie teraz ją odczuwał.
Spojrzał na kamień i faktycznie, nie wydawał się zbyt duży. Jedna ze ścian została zmieciona w drobny mak i pył, a dach mógł w każdej chwili zacząć się coraz bardziej osuwać. Po środku znajdowała się ugaszona gwiazda, która spoczywała na środku zdezelowanej chałupy niczym relikwia na samym środku świątyni. Właściwie niewiele pomylił się w tym porównaniu do świątyni, ponieważ kiedy jego wzrok spoczął na sznurach i skrawkach papieru…
Cholera.
- Oczywiście weźmiemy go tylko za waszym pozwoleniem – dopowiedział szybko, odwróciwszy się z nieco spanikowanym wzrokiem do swoich towarzyszek. Nawet jeśli dalej zastanawiali się, co zrobić z tym kamieniem, to spojrzenie, dzwoneczki, skrawki papieru… Wyglądało mu na to, że wyraźnie zaznaczyli, że to miejsce nie jest zwyczajne i może służyć za miejsce po prostu kultu. – Zostaliśmy wysłani po to, żeby upewnić się, że nic państwu nie zagraża. Z tego samego powodu chcemy go przebadać.
Zastanawiał się teraz, jak obejść to wszystko. Zmieniające się kolory skały zdecydowanie wyglądały przepięknie (aż szkoda, że nie może tego uwiecznić na papierze lub płótnie!), ale dopóki nie wiedzieli co to dokładnie za skała, to wolał być zbyt podejrzliwy niż skończyć z jakąś podejrzaną wysypką, chorobą z kosmosu lub tajemniczą naroślą w którymś miejscu jego ciała. Brr, aż ciarki go przeszły na samą myśl o tym.
Nie wyjął z torby jeszcze młotka i dłut, ponieważ wolał najpierw usłyszeć co mają mieszkańcy do powiedzenia. Miał dużo pytań na głowie – co to za skała, czemu wszyscy się tak podejrzanie zachowują, co się stało z innymi przybyszami za tym kamieniem, czy oddział Zabójców Demonów będzie bardzo krzyczał, jeśli przyniosą – jeśli w ogóle im się uda – mały kawałek skały zamiast całej? Co jak co, ale miał przeczucie, że użeranie się ze wściekłym tłumem we troje może być dużo bardziej kłopotliwe niż im się wydaje, nawet jeśli mieli przy sobie broń.
- Jest naprawdę piękny – Kashiwa dodał, odpowiadając na pytanie Asami (chyba? A może to była Chiyo? Nie, chyba Asami). – Czy mógłbym jednak pobrać jego próbkę? – zapytał ostrożnie, mając nadzieję, że nawiązał ten pozytywny kontakt z nimi, że może jeśli rzucą się na nich, to zrobią to dopiero po chwili, a nie od razu. Zresztą bycie uprzejmym to podstawa, tak mu przynajmniej mówiono. Nawet w obliczu tajemniczego kawałka skały z kosmosu i podejrzanej wioski należy zachować maniery, czyż nie?
Tymczasem przebywający dłużej wewnątrz zabójcy dostrzegli kilka rzeczy. Właściwie to nie dostrzegli, a wykryli to innymi zmysłami, ale takie szczegóły nie są raczej istotne. Ale do rzeczy. Uwagę Hime i Kashiwy zwróciły dzwoneczki rozmieszczone w tej pseudo świątyni. Ich dźwięk zdawał się być... Niewłaściwy. Prawie wszystko było jak trzeba - dźwięk wysoki i radosny, a jednocześnie lekko głuchy i jakby wypaczony. Z kolei Sue pośród zapachu palonych świec i ziół wyczuła bardzo delikatną gorzką nutę przypominającą zaschniętą krew. Ciężko było zlokalizować jej dokładne źródło, ale woń dochodziła z środka budynku.
— Pozwolicie, że rano udzielimy wam odpowiedzi czy możecie zabrać ze sobą fragmenty gwiazdy? — powiedział Gin. — Musimy to omówić w szerszym gronie. Jeśli chcecie spędzić noc to mam wolne poddasze w jednym chlewie. Ciepło tam i sucho. — dodał jeszcze, gotów wskazać drużynie drogę. Pozostali opuścili wnętrze, skłaniając się skale przed wyjściem.
Czas na odpis: Do 10.06 w razie problemów dajcie znać
Dodatkowe informacje: Przepraszam za tak długi brak odpowiedzi, proszę mnie gonić na discordzie/pw gdybym nie odpisywał powyżej 48h od ostatniego waszego odpisu.
Asami, Chiyo, Gin i Haruki.
Z zamyślenia wyrwało go pytanie Gina. Delikatnie drgnął, podniósł głowę i uśmiechnął się w sposób, w jaki zwykle sprzedawcy uśmiechają się do klientów – słodko, przyjaźnie i absolutnie nieszczerze, czego nie widać na pierwszy rzut oka.
- Będziemy wdzięczni za udzielenie nam noclegu – odpowiedział, skupiając się na punkcie znajdującym się na twarzy Gina, unikając bezpośredniego kontaktu wzrokowego. Jego uwadze nie uciekł sposób, w jaki ludzie wychodzący ze zrujnowanego pomieszczenia kłaniali się temu fragmentowi skały. Zaklął głośno w myślach. Cholera jasna. – Będziemy oczekiwać waszej decyzji.
Tak naprawdę to nie.
Tak naprawdę, to niezbyt miał pomysł, co zrobić, więc zaczął myśleć. Faktyczne oczekiwanie na ich decyzję było jak oczekiwanie na własny wyrok, ponieważ miał przeczucie, że albo rano zostaną odesłani z kwitkiem, a Zabójcy Demonów uznają ich za płotki, które nie poradziły sobie z zadaniem, albo właściwie nie dożyliby poranka. Miał przeczucie, nie, pewność, że nie mogą tak po prostu pójść i położyć się spać. Powinni wykorzystać noc, żeby albo zakraść się i podejrzeć co tak naprawdę się działo w wiosce, albo mieć się na baczności i wypatrywać potencjalnych agresorów.
Jakie są szanse, że będą mieli styczność z demonem? Obecnie ciężko powiedzieć, ponieważ obecnie wszystko wydawało się po prostu podejrzane, jakkolwiek tego by nie nazwać. Wszystko wręcz krzyczało „uwaga, pułapka!” prosto w ich twarze. Jednak tak jak nie miał dowodu na to, że mógł w tym maczać palce jakiś demon, tak samo nie mógł całkowicie odrzucić tej opcji.
Jak na razie był pewien jednej rzeczy – nie mogą pozwolić sobie na razie na zrażenie do siebie mieszkańców. Oni już wystarczająco wydają się zaalarmowani samym pomysłem, że miałby zbliżyć się z dłutem i młotkiem do kawałka kosmicznej skały. Doskonale widział, że słowa Hime ich rozdrażniły, ale w porę udało mu się załagodzić sytuację. Zatem należało jak na razie iść wraz z prądem, tak jak oni kazali, tak jak oni prowadzili. „Kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one.”
Zbliżył się do dziewczyn i dyskretnie obejrzał się dookoła, choć to właściwie było bardziej paniczne rozejrzenie się niż faktyczny rekonesans. Większość ludzi przecież wyszła z budynku, co zmniejszało szanse podsłuchiwania, ale jednocześnie sprawiało, że wszelkie słowa między nimi brzmiały głośniej, pełniej, wyraźniej. Dlatego starał się przekazać swoją wiadomość na tyle cicho, że czułe uszy Zabójcy Demonów wyłapałyby tę wiadomość z łatwością, a inni usłyszeliby jakiś cichy mamrot, jeśli udałoby się im cokolwiek usłyszeć.
- Musimy porozmawiać – wymamrotał, mając nadzieję, że jego towarzyszki go usłyszą i dojdą do podobnych wniosków.
Muszą opracować plan zanim cokolwiek zrobią, bo inaczej mogło się to źle dla nich skończyć.
EDIT. 6.10.
Misja zakończona z braku aktywności.
Nie możesz odpowiadać w tematach