Obchodzimy 3. urodziny forum! Limitowana odznaka, możliwość stworzenia własnej oraz urodzinowy jackpot.
12 listopada 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 października.
1 października 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 września.
1 września 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 sierpnia.
1 sierpnia 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 lipca.
1 lipca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 czerwca. Ponadto w nowej aktualizacji znajdziecie informacje dotyczące zapisów na EVENT.
1 czerwca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 maja.
1 maja 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 kwietnia.
1 kwietnia 2024
Pojawiła się nowa aktualizacja! Zmiany przy tworzeniu postaci, lista NPC, usprawnione oddechy i inne.
14 marca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 marca.
1 marca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 lutego.
1 lutego 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 stycznia.
1 stycznia 2024
Ostatni dzień naszego kalendarza adwentowego. Jest to również okazja, aby zdobyć odznakę!
24 grudnia 2023
Pojawiła się nowa aktualizacja! Nowy wpis do fabuły, wyjaśnienia w mechanice oraz zwiększone grono MG.
10 grudnia 2023
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 grudnia. Pojawił się także kalendarz adwentowy.
1 grudnia 2023
Najnowsza Aktualizacja już dostępna! Przebudowa forum i nowości.
12 listopada 2023
Najnowsza Aktualizacja już dostępna! Zakończenie Halloween 2023 oraz o tym co dalej z Forum.
7 listopada 2023
Nabór na Mistrzów Gry!
5 listopada 2023
Ruszył Event Halloweenowy!
22 października 2023
Aktualizacja Fabuły!
25 listopada 2023
Festyn Washi!
8 kwietnia 2023
Nowa aktualizacja, ruszyły także rzuty na ocalonych i zabitych.
1 marca 2023
Nowa aktualizacja. Zmiany w funkcjonowaniu oddechów i zmysłów, więcej o mieczach nichirin i inne.
4 lutego 2023
Nowa aktualizacja.
21 stycznia 2023
Nowa aktualizacja. Poszukiwanie śnieżynek, więcej slotów fabularnych, zakończenie rozliczeń i inne!
24 grudnia 2022
Nadchodzące wydarzenia!
6 grudnia 2022
Forum w przebudowie.
13 listopada 2022
Nowa aktualizacja.
16 września 2022
Pojawił się temat z propozycjami.
12 września 2022
Nowa aktualizacja. Zakończenie eventu, zmiany w administracji i inne.
12 września 2022
Nowa aktualizacja.
17 sierpnia 2022
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 lipca. Ponadto oficjalnie rozpoczął się event.
1 lipca 2022
Ruszyły zapisy na event!
11 czerwca 2022
Nowa aktualizacja! A w niej, między innymi, nowe odznaki i formy zdobywania punktów.
12 maja 2022
Zmiana w administracji forum!
26 kwietnia 2022
Na forum pojawił się minievent! Szukaj wielkanocnych jajek i znajdź nagrody!
17 kwietnia 2022
Aktualizacja. Ingerencje, HD, listy gończe i zawody dla grupy Humans.
28 lutego 2022
Aktualizacja. Witamy nowych Mistrzów Gry!
20 lutego 2022
Aktualizacja dotycząca marechi i nabór na Mistrzów Gry!
14 lutego 2022
Pojawiła się nowa aktualizacja.
13 lutego 2022
Ankieta dot. nawigacji i rozmieszczenia działów.
10 lutego 2022
Aktualizacja tematu dot. śmierci postaci.
8 lutego 2022
Ruszył minievent dla grupy Humans!
17 stycznia 2022
Zmianie uległ temat rany, leczenie i rekonwalescencja, a dokładniej czwarty punkt dot. regeneracji demonów.
11 stycznia 2022
Pojawiła się kolejna aktualizacja, z której dowiedzieć się można o nowych rzeczach, jakie pojawią się na forum, a także przedstawieni zostali nowi MG!
10 stycznia 2022
Informacje dotyczące minieventu! Szukaj śnieżynek i każdego dnia zdobądź PO!
23 grudnia 2021
Wpadła nowa aktualizacja, z której możecie dowiedzieć się więcej na temat możliwości prowadzenia większej ilości wątków fabularnych!
3 grudnia 2021
Na forum pojawiła się nowa aktualizacja dotycząca kruków kasugai, filarów i PO!
28 listopada 2021
Na forum pojawiła się nowa aktualizacja dotycząca PO!
15 listopada 2021
Zapisy na event! Przekonaj się razem z nami, że Wszystkie drogi prowadzą do Edo.
14 listopada 2021
Aktualizacja! Dowiedz się o zmianach na forum oraz o dodatkowej możliwości zebrania PO!
13 listopada 2021
Otwarcie forum.
12 listopada 2021
Latest topics
Dōgo OnsenDzisiaj o 00:45Sōsetsu
Izakaya we wsi pod NagojąWczoraj o 23:49Sōsetsu
Jindai-jiWczoraj o 21:39Oda Seiji
ZamówieniaSro 20 Lis 2024, 22:31Oda Seiji
Z Tsurugi do pobliskiej wsiSro 20 Lis 2024, 19:29Sōsetsu
Lipcowa WisteriaSro 20 Lis 2024, 17:02Tokage Jin
DōtonboriSro 20 Lis 2024, 12:25Admin
Shinrin-yokuSro 20 Lis 2024, 12:25Admin
Opuszczony chramSro 20 Lis 2024, 12:25Admin

PUNKTÓW
Kashiwa
https://hashira.forumpolish.com/t903-kashiwa#7264https://hashira.forumpolish.com/t909-kashiwa#7339https://hashira.forumpolish.com/t917-kashiwa#7551https://hashira.forumpolish.com/t918-kashiwa#7552
NE
DEMON SLAYER




Kashiwa
20/10/1635, Wakayama, Yonezawa, Rzemieślnicy
Długie włosy o kolorze rdzy. Ręce często umazane tuszem. Dosyć mizerna postawa jak na Zabójcę Demonów, nawet z klasy Ne.

第一章Po powstaniu na półwyspie Shimabara liczba zatrudnionych shinobi stopniowo zaczęła maleć. Chociaż dalej niektóre dwory zatrudniały całe klany na swoje potrzeby, generalnie można było powiedzieć, że po spacyfikowaniu wyznających plugawe chrześcijaństwo chłopów ta profesja powoli traciła na swoim znaczeniu. Chociaż jesteśmy w momencie, kiedy pokojowy okres siogunatu trwa trochę ponad dekadę, jasne było, że usługi ninja nie były aż tak potrzebne, skoro nie było walk, nie było intryg, nie było żadnych przykuwających uwagę wydarzeń, które wymagałyby pobierania jak największej ilości informacji oraz ewentualnych likwidacji zawadzających ludzi.
Nieoficjalnie mówiło się, że najwięcej shinobi znajdowało się w regionie Kishuu. Mogło to być spowodowane faktem, że w regionie tym przesiadywała jedna z trzech głównych odnóg samych Tokugawów, dlatego też najłatwiej było znaleźć tam pracę. Nie była to emocjonująca praca jak wcześniej – mówimy o pewnym przekwalifikowaniu się shinobi na ochroniarzy panów daimyou lub ich prywatnych zawodowych podsłuchów. Nie przypominało to jednak w żadnym stopniu misji, od których zależało ich życie, a bardziej przyniesienie do posiadłości swojego pana kolejnych ploteczek zza płotu sąsiada.
Nic dziwnego więc, że spora część tej społeczności postanowiła wykorzystać swoją wiedzę w zupełnie innych dziedzinach. Bardzo dużo shinobi zostawało lekarzami lub sprzedawcami lekarstw albo też oddawali się sztuce wytwarzania towarów. Jeszcze inna część, nie mogąc zbytnio pogodzić się ze zmianami w swoim fachu, stawała się po prostu bandytami szukającymi zwady ze wszystkimi i wszystkim, wykorzystując swoje umiejętności do rabunku i napadów.
Głowa klanu, z którego wywodzi się nasz bohater, należał do tej drugiej grupy – do tych, którzy odnaleźli swoją pasję w rzemiośle i postanowili wykorzystać swoją zaradność i samowystarczalność w jak najbardziej produktywny sposób.
Przesiadywali w okolicach Wakayamy, jako że najstarszych i najsprawniejszych członków klanu co jakiś czas werbowano jednak do prac ochroniarskich, podczas gdy młodsze pokolenia i mniej ruchliwi emerytowani shinobi zaczęli wytwarzać najróżniejsze przedmioty, mniej lub bardziej udane, za których sprzedaż mieli zarabiać na życie całego klanu.
Gdzie w tym wszystkim jest Kashiwa? A tutaj, w tym momencie, kiedy na dwa lata przed powstaniem przychodzi na świat jako synek pary należącej do tego samego klanu.
Klan Kotonoha – bo tak się zwali – był stosunkowo młodym klanem, którego założyciel niejako wyłamał się od praktyk ze szkoły klanu Iga. Nigdy nie zamierzał na podstawie pobranych nauk opracowywać własnych technik, a raczej bardziej pragnął miejsca i sposobności do treningu własnego ciała, odnowieniu kontaktu z naturą i oddać się poszukiwaniom wewnętrznego spokoju.
Wszystkiemu oczywiście przeszkodziło powstanie, ale nie jest to aż tak duży element historii, zatem możemy to pominąć.
Poprzez to zamiłowanie do natury i właściwie nieco mnisich zapędów głowy klanu wszystkie dzieci były wychowywane w duchu wspólnoty i kolektywu, przez co nigdy do końca nie poznały dokładnie swoich rodziców – ponieważ to cały klan był odpowiedzialny za ich wychowanie. Oczywiście nie dało się nie zauważyć podobieństw między oczami jednej z dziewczynek a oczami potencjalnej matki czy podobnego głosu jednego chłopców i potencjalnego ojca. Sam Kashiwa podejrzewał, kto dokładnie był z nim związany krwią, ale też nigdy nie czuł aż tak wielkiej potrzeby domagania się uwagi tylko tej konkretnej pary. Kiedy dorastasz z całą gromadką wesołych dzieci, właściwie pojęcie więzów krwi schodzi na dużo dalszy plan, ponieważ wszystkich was łączą dużo silniejsze więzy – więzy duchowne i emocjonalne.
Każde z dzieci dostawało imię związane z naturą. Dlatego też była Momiji, była Sakura, był Kaede, była Katsura, był Kiku i był Inutsuge. Jemu nadano imię Kashiwa, co zawsze uważał i będzie uważać za dosyć ironiczne, patrząc jak bardzo był wątły i chorowity w dzieciństwie. (Nie żeby obecnie nie był wątły, ale przynajmniej już nie kichał za każdym razem, kiedy zawiał nieco zimniejszy wiatr.)
Z tego właśnie też powodu jemu najmniej pozwalano na oddalanie się od ich malutkiej wioseczki, ponieważ nie było wcale wiadomo czy wróci cało z kłopotów, jakie mógł napotkać. To nie oznaczało jednak, że był cały czas trzymany pod kloszem, o nie. Głowa ich klanu – staruszek, który nauczał technik klanu Iga, a potem wraz ze swoimi uczniami udoskonalali te techniki i którego Kashiwa przez całe swoje życie nazywał po prostu Dziadkiem Kotonohą – w obliczu kryzysu sztuki shinobi najpierw początkowo hobbystycznie podjął się różnego rodzaju majsterkowania (bo w końcu trzeba było jakoś zapewnić schronienie dla wszystkich), które stopniowo zajmowało coraz więcej i więcej czasu w ciągu dnia.
Należy w tym momencie przypomnieć, że ninja nie byli tylko cichymi i skutecznymi zabójcami, sabotażystami oraz szpiegami. Do podstawy ich wykształcenia zaliczała się także wiedza medyczna oraz wiedza praktyczna, która pozwoliłaby im na przetrwanie w każdych warunkach. Oprócz sztuk walki musieli być po prostu sprawni fizycznie, aby móc pokonać różne przeszkody podczas ucieczki czy polowania. Nic dziwnego więc, że u zmierzchu swej profesji starali się tę wiedzę wykorzystać w każdy możliwy inny sposób – czy to łucznictwo do polowań, czy to wiedzę medyczną do pomagania innym, czy też próby handlowania tym, co byli sami w stanie wytworzyć.
Dziadek Kotonoha zatem spędzał wiele godzin zamknięty w swoim prowizorycznym warsztacie, a kiedy tylko Kashiwa chorował lub się nudził, to zapraszał go do siebie, żeby spędzić wspólny czas na czymś pożytecznym. Mogło to wydawać się dziwne, że głowa klanu shinobi robiła za niańkę, ale mężczyzna miał tak naprawdę bardzo miękkie serce; tak miękkie, że ciężko było uwierzyć, że był jednym z najbardziej efektywnych ninja na służbie nawet u samego sioguna. Wykorzystywał każdą chwilę nowonabyłej normalności na opowieściach o swoich misjach dla najmłodszych (oczywiście skrzętnie pomijając wszelkie krwawe momenty!), siedzeniu w warsztacie, ale także i na ewentualnej pomocy w treningu tych, którzy jeszcze nie byli gotowi zostawić sztuki shinobi za sobą.
Nikt nie mówił o tym wprost, żeby nie wywoływać konfliktów – choć naprawdę było ciężko o takowe, jako że wszyscy jedynie marzyli o w miarę przystępnym życiu – ale było wiadomo, że Kashiwę i Dziadka Kotonohę łączyła niepowtarzalna więź, porównywalna do więzów rodzinnych. Właściwie ta więź była wszystkim związanym z rodziną, a która nie znajdowała potwierdzenia w więzach krwi. Dzieci początkowo mu to wytykały, że sam zaraz będzie się zachowywał jak dziadek, potem jej zazdrościły, a potem właściwie nie miały żadnego nastawienia, bo przestały ją uważać za coś, wobec czego powinny się ustosunkować. Każdy miał swoje miejsce – czy to jako medyk klanu, czy to jako osoba odpowiedzialna za zdobywanie pożywienia, za zdobywanie pieniędzy… Miejsce Kashiwy po prostu znajdowało się u boku głowy klanu, żeby trzymać mu narzędzia, żeby coś mu podpowiedzieć, żeby przypomnieć mu o posiłkach, jeśli oczywiście sam o tym nie zapomniał.
W wieku 11 lat był na tyle obeznany z różnymi sztukami rzemiosła, że stanowił realną pomoc w wiosce. Pomagał dorosłym w naprawach ich lepianek, można było mu powierzyć bez obaw chociażby wytworzenie strzał wraz z pomocą ichniejszego kowala. Za pieniądze zarobione u daimyou czy zwykłych ludzi zaczęto mu kupować pierwsze porządne narzędzia oraz zwoje traktujące o budownictwie czy po prostu zawierające odpowiednie diagramy do odtworzenia lub przestudiowania.
Odkryto wtedy też, że Kashiwa ma ogromne problemy z czytaniem, ale jest to opowieść, nad którą pochylimy się w innym odcinku tej opowieści.
Między lakierowaniem i malowaniem Kashiwa notorycznie starał się wymyślić różnego rodzaju sprzęty, które pomogłyby wszystkim w funkcjonowaniu. Próby te kończyły się większym lub mniejszym sukcesem, jednak nawet porażki były traktowane jako niesamowite – głównie dlatego, że oprócz Dziadka Kotonohy nikt nie był w stanie dorównać jego umiejętnościom, ale też i oddaniu. Wielokrotnie zdarzało się, że Kashiwa dosłownie znikał na parę dni z życia społecznego, ponieważ koncentrował się na jednym konkretnym zadaniu, które nie dawało mu spokoju, dopóki nie skończył swojego dzieła. Tyczyło się to wszystkiego: obrazów, lakierowania, projektowania, a nawet i rozwiązywania zagadek podsuniętych przez jego wiecznie ciekawski umysł czy przepracowywania sobie w głowie pewnych zagadnień. Wszyscy wiedzieli, że jeśli nie można go znaleźć, to należy najpierw szukać w lepiance, w której mieszkał z Kiku oraz Kaedem, w warsztatach, a potem we wszystkich miejscach, w których można się zaszyć i spędzić długi czas bez nadwyrężania się. Dopiero kiedy w tych miejscach go nie było, to należało się martwić – jednak powodów do zmartwień nie było nigdy.
Nagłym zwrotem akcji w jego nastoletnim życiu było przybycie dwóch mężczyzn do ich małej wioski. Nie ukrywali się jakoś bardzo, jednak też droga do ich kryjówki nie należała do najprostszych. W ten sposób mogli zapewnić sobie prywatność, ale też i bezpieczeństwo do pewnego stopnia.
Wtedy mężczyźni byli ciężko ranni i jeden z nich majaczył o jakichś dziwnych stworzeniach, które nazywał demonami. Jego rówieśnicy myśleli, że oszalał; on sam też to uważał przez pewną chwilę. Jednak zdarzyło mu się podsłuchać paru rozmów, kiedy wychodził na swoje wieczorne spacery dla „rozchodzenia się”. Od urodzenia miał niezwykle czuły słuch, może nawet zbyt czuły, zatem nic dziwnego, że kiedy przechodził obok lepianki, w której zatrzymali się nieznajomi, był w stanie usłyszeć szeptane rozmowy.
Wiele z nich nie miało sensu.
Ponieważ demony przecież nie istniały, prawda?
Z każdą kolejną nocą zaczął przysłuchiwać się coraz bardziej i bardziej. Mężczyźni co jakiś czas wychodzili przed chatkę, w której się zatrzymali i obchodzili ją bardzo uważnie w poszukiwaniu kogokolwiek lub czegokolwiek, co mogło zagrozić ich poufności i tajności. Wiedzieli, że znajdują się w wiosce wypełnionej shinobi, więc każda możliwa kryjówka była przez nich sprawdzana dosyć dogłębnie. Dlatego też z tego powodu Kashiwa decydował się stanąć nieco dalej – tak, żeby był w stanie jeszcze cokolwiek usłyszeć, ale żeby nie być w pobliżu miejsca zatrzymania się mężczyzn.
Pojawiało się dużo słów, które nie miały sensu. Oprócz demonów była mowa o wisterii, jakimś oddychaniu, o żywiołach, o władcy tych wszystkich demonów… Brzmiało to jak z groteskowej opowieści Dziadka Kotonohy o wojnach i bitwach między panami feudalnymi, jak z opowieści o tych wszystkich youkai, które nawiedzały złe dzieci, jak z najgorszego koszmaru, który mógł wyśnić człowiek.
Któregoś dnia nie wytrzymał i, chociaż było to kompletnie wbrew jego spokojnej i cierpliwej naturze, unikającej konfrontacji, wbiegł do chatki cały zdyszany i wbił swoje szklane spojrzenie w dwóch zaskoczonych mężczyzn, którzy nazywali siebie Zabójcami Demonów.
- Przecież demony nie mogą istnieć – wysapał między ciężkimi oddechami – panowie mówią jakieś brednie!
Nawet nie wiedział, że tym swoim wejściem przypieczętował swój los jako Zabójcy Demonów z klasy Ne.
Jakiś tydzień po tym wydarzeniu został wezwany przez Dziadka Kotonohę do siebie. Dwaj mężczyźni wyglądali już dużo lepiej w stosunku do tego, w jakim stanie przybyli do ich małej osady. Mieli szczęście, tak naprawdę.
Było jasne, że mieli zamiar odjechać, ale dopiero teraz chcieli omówić sprawę tego jednego wieczoru. Kashiwa przygotowywał się na wszystko – od przykrego spojrzenia głowy ich klanu, przez krzyki Zabójców Demonów, na karze cielesnej kończąc.
Jednak nie był przygotowany na to, co faktycznie zaszło.
- Pojedziesz z nimi, młody.
Szczerze mówiąc, wszystko po tych słowach było rozmazane przez szok i przerażenie, jakie objęło jego młode ciało. Ledwo słyszał coś o jego słuchu, o jego misji jako shinobi z Kotonohy, o jakimś lepszym miejscu dla niego i jego umiejętności. Nie słuchał tego, ponieważ sama myśl o tym, że miałby opuścić to miejsce, swój dom, swój warsztat… To było nie do pomyślenia!
Nie rozpłakał się jednak. Nie uciekł od nich. Stał jak wryty, a na jego twarzy malował się prawdziwy szok i zakłopotanie, które w końcu zostało zauważone przez pozostałe osoby znajdujące się w pokoju. Potem poczuł tylko znajomy zapach szat Dziadka Kotonohy.
Mężczyźni odjechali bez niego. Mieli jednak wrócić za dwa tygodnie, a w ciągu tego czasu Kashiwa musiał pogodzić się z tym, że musi wyjechać. Było to stosunkowo mało czasu dla dwunastolatka, któremu cały świat zaczął trząść się w posadach.
Na początku nie chciał w ogóle słuchać o tym oddziale Zabójców Demonów, o rzekomych możliwościach związanych z jego rzemiosłem, ponieważ tam ciągle była potrzeba na nowe rzeczy, na nowe projekty, na nowe przedmioty. Kashiwa jednak uważał to za próbę pozbycia się go, ponieważ od początku wyróżniał się wątłą postawą, kiepskim zdrowiem i nietypowym zainteresowaniem. Że w końcu dorośli uznali, że muszą w jakiś sposób zrobić z niego mężczyznę.
W drugim tygodniu coś w nim pękło i musiał przyznać, że trochę… trochę był ciekawy.
Rozmawiał z niemal każdym dorosłym w jego wiosce, więc miał okazję zrozumieć na własnych warunkach, że to wcale nie była próba wygnania go czy kara za jakieś przewinienie, o którym nie miał pojęcia. Wszystkie dzieci zazdrościły mu tego, że będzie mógł wyjechać trenować w poważnym miejscu, pod okiem innych mistrzów, że będzie miał okazję wyrwać się z ich małego odizolowanego światka. Na te spostrzeżenia kiwał jedynie głową i uśmiechał się z grzeczności, ponieważ nie rozumiał, dlaczego miałby to być powód do radości, skoro chciał zostać na miejscu, pomagać Dziadkowi Kotonosze i innym dorosłym w codziennej pracy, a nie w jakiejś wojnie, która była niewidzialna dla zwykłych ludzi!
Pakowanie się było niezwykle trudne. Nie tylko dlatego, że czasem nie mógł się zdecydować, ile tak naprawdę mógł zostawić na miejscu, a ile wziąć ze sobą, ale też dlatego, że wtedy orientował się jak wiele wspomnień każde jego dzieło, każda jego praca ze sobą niosła. Wylał z siebie niesamowitą ilość łez, ponieważ naprawdę wyjeżdżał. Jechał do nieznanego sobie miejsca, które choć mogło mu ofiarować naprawdę wiele, jednocześnie odbierało mu jeszcze więcej.
Kiedy mężczyźni znowu przyjechali, Kashiwa miał zapakowane ze sobą swoje najważniejsze narzędzia, ulubione pędzle, dwa zestawy ubrań oraz prowiant na drogę, a w ręku ściskał drewniany amulet ze znakami oznaczającymi ich klan. Nie musiał umieć czytać, żeby wiedzieć co one oznaczają, ponieważ ich kształt już dawno zapamiętał i był w stanie powtórzyć go nawet z zamkniętymi oczami.
Przybyli z samego rana, a kilka godzin później znajdował się w Yonezawie.


第二章W pewnym momencie doszedł do zatrważającego wniosku – żadna dziewczyna, z którą rozmawiał, nie podobała mu się na tyle, żeby spróbować się z nią umówić. Mało tego – nie uważał nawet, że kiedykolwiek widział taką dziewczynę, która faktycznie mu się podobała. Kiedy słuchał jak jego koledzy opowiadali o pięknych kształtach, dobrym materiale na żonę czy motylkach w brzuchu na sam widok wybranki ich serca, Kashiwa ze zdumieniem odkrywał, że niczego podobnego nie czuł. Że cokolwiek to było, co im dokuczało (bo jak motylki w brzuchu mogą być dobrym odczuciem?), jego to ominęło. Jednak była to myśl, która tak szybko jak przyszła, to tak szybko odeszła i przez długi czas o niej zapomniał.
Do czasu, oczywiście.
Czas ten nastał w trakcie jego morderczego szkolenia na Zabójcę Demonów, kiedy jego treningi zaczęły obejmować też okazjonalne sparringi z adeptami podobnymi do niego.
Wtedy ujrzał jego. Nie pamiętał nawet jego imienia, mimo że zdarzyło im się raz czy dwa razy skrzyżować miecze (obydwa razy dostał mocno po dupie), ale z jakiegoś powodu imię należało do tych informacji, które za żadne skarby nie chciały wlecieć do jego głowy. Było to dosyć dziwny przypadek, skoro w przypadku zauroczenia próbujesz chłonąć jak najwięcej informacji o obiekcie zainteresowania. Ale jednocześnie Kashiwa był zadowolony z takiego stanu rzeczy. Być może dlatego, że w ten sposób mógł utrzymać ten miraż jak najdłużej i bez obawy, że na samym końcu czeka go rozczarowanie. Ten dystans był jak przypomnienie, że opierał się jedynie na swoich domysłach, obrazach, interpretacjach.
Właśnie, obrazach. Tajemniczy chłopak był jego skrytą muzą; stał się wzorem dla niezliczonej liczby portretów, popiersi, pejzaży, ćwiczeń z przedstawieniem ruchu, łączenia kolorów, perspektywy… Pojawiał się nawet na szkicach, które Kashiwa uważał za nieudane, na pobieżnych bazgrołach na jakiejkolwiek powierzchni, która mogła służyć za płótno. Ktoś mógłby powiedzieć, że miał na punkcie swojego obiektu westchnień obsesję, ale właściwie… właściwie to nie było to.
Było to zafascynowanie, które wynikało z nagłej obecności pytania, nad którym się wcześniej nie zastanawiał. Obracał to pytanie ze wszystkich stron, żeby znaleźć jakąkolwiek wskazówkę na temat tego, dlaczego akurat on zawrócił mu w głowie. Czy to dlatego, że miał niezwykle delikatną urodę, długie włosy, melodyjny głos? Czy to te wszystkie przymioty, tak podobne do dziewczęcych, tak bardzo do niego przemawiały? Czy naprawdę chodziło o podobieństwo do dziewczyny?
Nie. Nie mogło o to chodzić.
Kiedy jego głowa nie była pełna nowych inspiracji (tudzież jedną stałą), zmęczona od treningów bardziej męczących niż te widziane w klanie, to najczęściej wtedy zastanawiał się nad tymi pytaniami. A jeśli się nimi nie zajmował, to oznaczało, że on znajdował się w pobliżu i Kashiwa poświęcał mu całą swoją uwagę.
To nie tak, że jedynie mu się przyglądał z daleka i nigdy nie powziął żadnej akcji, o nie. Jak już było wspomniane, tamten zdecydowanie przewyższał go w sztuce posługiwania się mieczem, co też nie było zbyt zaskakujące. Dziadek Kotonoha zamiast dopasowywać pod niego broń, to dawał mu do ręki coraz to kolejne narzędzia i diagramy, z czego sam chłopak się bardzo cieszył. Mogło się wydawać, że jest pacyfistą, jednak wcale tak nie było – po prostu wiedział do czego się nadaje, a co powinien zostawić innym.
Jednak jeśli ma ukończyć szkolenie, to powinien pokazać, że jest w stanie się obronić, bo inaczej cała ta wyprawa, całe to przygotowanie było do niczego.
Oglądali wtedy sparing kogoś innego – dwóch dziewcząt, które pochodziły z samurajskich rodzin i ciągnęło je do miecza tak samo jak ich ojców, lecz które utraciły w życiu coś więcej niż honor. Były w podobnym do niego wieku, jednak ich motywacje były zupełnie inne – bardziej chcieli jego niż on chciał ich, a one przede wszystkim chciały ich, a dla nich były kolejnymi uczniami, kolejnymi desperatami, którzy widzieli w demonach całe zło, które zatruło ich codzienność.
Kashiwa to doskonale rozumiał. Dorastał wśród ludzi, którzy za wszelką cenę próbowali utrzymać swoje dotychczasowe życie, kiedy ich zawód stopniowo, stopniowo zaczął przechodzić do lamusa. Kiedy po tak ogromnym powstaniu został popiół pokoju i dym dezorientacji. Zabójcy Demonów byli wręcz idealną szansą, która spadła im z nieba, a która wymagała stosunkowo niewiele – trening, trening, trening. Przekrocz swoje ludzkie limity. Pokonaj lęki. Pozwól swojemu ciału odnowić się i zbudować na nowo.
To wszystko było trochę przerażające dla niego.
Siedział obok niego i o ile na początku były to delikatne zerknięcia, praktycznie chwilowa sakada, tak potem nie mógł ukryć tego, że jego wzrok notorycznie wracał do niego. Do jego profilu, który był wyjątkowo podkreślony, a nie spłaszczony jak u większości społeczeństwa. Było w tych rysach coś obcego, ale nie w kategoriach obcego kraju, ale w kategoriach… wręcz niebiańskich. Boskich.
Miał niezwykle piękne czarne włosy, które wyglądały jakby były miękkie jak najdroższy jedwab. Wydawały się delikatne jak chmurka, ale jednocześnie mocne niczym stal. Mieniły się w promieniach słońca niczym onyks.
- Mogę zapleść warkocze z twoich włosów?
Ogarnęła go panika, ponieważ nawet nie zauważył, kiedy wypowiedział te słowa, a nie znał nawet jego imienia, może rozmawiali ze sobą czasem o pogodzie, ale nie na tyle, żeby nagle wychodzić z taką propozycją, a potem pobiegnie i schowa się w warsztacie rzemieślniczym, o matko---
Odwrócił się do niego i okazało się, że byli bliżej siebie niż Kashiwa myślał, a z każdą mijającą sekundą wydawali się być coraz bliżej. Czuł jak oblewa go rumieniec silniejszy niż kolor jego włosów, jak czerwienią się jego uszy, jak bardzo chciał zacząć kopać w miejscu, w którym stał, żeby dosłownie zapaść się pod ziemię.
Uśmiechnął się.
- Jasne.
Zszokowany Kashiwa otworzył usta ze zdziwienia jak ryba, żeby potem szybko zacisnąć szczękę i jedynie kiwnąć głową w podziękowaniu. Tamten odwrócił głowę w stronę meczu, o którym rzemieślnik już nawet nie myślał. O którym nie był w stanie myśleć, bo przez jego głowę przewijał się tylko zachwyt, że będzie mógł dotknąć tych włosów, tych niezwykle miłych, delikatnych, miękkich pasm czystego jedwabiu!
Serce biło mu jak gong i niemal ustało w momencie kontaktu jego palców z jego włosami.
Były tak miękkie, jak sobie to wyobrażał.
Musiał pochodzić z kuge, bo kto inny mógłby być tak zadbany?
Wziął między palce niewielkie pasma i zaczął mechanicznie pleść warkocze. Był w tym dobry, ponieważ często pomagał Momiji i Katsurze w układaniu ich wymyślnych fryzur, które wymagały różnego rodzaju szpul i spinek. Biżuteria też była czymś, co był w stanie wytwarzać, jednak nie na tyle pasjonująca, żeby się nad nią bardziej pochylać. Zatem przygotowywał ją tylko na życzenie swoich rówieśniczek czy innych członków klanu Kotonoha.
On nawet na niego nie patrzył, ale Kashiwa wiedział, że zapewne nie musi, że pewnie jest jednym z tych, którzy wyczuwają drgania ziemi pod nogami czy przepływ krwi pod skórą przy dotknięciu. Albo był jak on – kimś, kto z jakiegoś powodu słyszał jak najmniejsze szmery, a przy odpowiedniej koncentracji mógł rozróżnić rytmy bicia serc i lekkość oddechów. Lub jednym z tych, których nos pracował niemal tak dobrze jak u psów, więc czuł ten żenujący zapach potu, jaki oblał Kashiwę w momencie wypowiedzenia tych słów.
Nie powiedział nic i pozwolił na plecenie tych drobnych warkoczyków.
Kashiwa był w tamtej chwili najszczęśliwszym chłopcem na świecie.
Sen jego prysł szybciej niż się spodziewał.
Po tym wydarzeniu nie mieli za dużo kontaktu ze sobą, ponieważ ich plany treningów nie nakładały się aż tak na siebie. Widzieli się głównie na korytarzach, na podwórkach, mijali się w porach posiłków, zatem mogli jedynie skinąć głową w ramach przywitania lub pomachać do siebie przez całą długość pól treningowych.
Gdyby zapytać Kashiwę o to, czy czuł, żeby cokolwiek się między nimi zmieniło… Odpowiedziałby, że nie wie, ale raczej nie. Jego sen o nim nie zmienił swojej formy z wyjątkiem tego, że teraz miał trochę więcej namacalnych informacji. Nie musiał mieć nadczułego dotyku, żeby wiedzieć, że żadne inne włosy nie miały takiej samej gładkości co jego. Pamiętał brzmienie jego miarowego tętna, które ledwo słyszał, ponieważ w jego uszach szumiało głównie jego serce, więc ciężko było mu skupić się na innych dźwiękach.
Jakiś czas później słyszał o kolejnym egzaminie dla tych, którzy chcą opanować technikę zwaną Oddechem. Podobno niektórzy z biorących udział już wcześniej opanowali tę magię, więc zostało im tylko wykazanie się, że można na nich polegać. Nigdy nie było publiczności, szczególnie jeśli zadaniem była ochrona wioski czy zlikwidowanie pomniejszych demonów, zatem wszyscy słyszeli tylko o tym, że egzamin się zaczął i kiedy się skończył, z jakimi wynikami. Ilu poszło, ilu wróciło.
Ostatni raz widział go, kiedy jego grupka wróciła z powierzonego im egzaminacyjnego zadania ochrony wioski przed potencjalnym atakiem demonów. Z przykrym ściśniętym sercem odkrył, że ściął włosy i zamiast długich potoków czarnego jedwabiu zostały równo przycięte do ramion, z dwoma małymi warkoczykami po obu stronach jego twarzy.
Na ich widok jego serce podniosło się z żałobnego ścisku i zabiło ze zdwojoną siłą.
Wbrew pozorom ich ostatnie spotkanie nie było jakkolwiek widowiskowe. Kashiwa przecisnął się z innymi ciekawskimi Ne i przyszłymi Mizunoto do nowoprzybyłej grupki, która zebrała się wokół świeżo upieczonych Zabójców Demonów jak sępy do padliny. W tym całym zamieszaniu był w stanie jedynie nawiązać z nim kontakt wzrokowy i mógłby przysiąc, że na jego widok na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Kashiwa wtedy oblał się delikatnym rumieńcem.
Nigdy jednak po tym się nie spotkali – musieli go przenieść do jakiegoś konkretnego oddziału, a że nigdy nie zapamiętał jego imienia, to nawet nie wiedział z doniesień czy przypadkiem obiekt jego młodocianych uczuć uszedł z życiem po bardziej ryzykownych misjach. Czasem na dźwięki pewnych imion serce zaczyna bić mu szybciej, jakby na znak, że to może chodzić o niego, jednak ostatecznie i tak się uspakajało i wracało do normy.
Oczekiwał złamanego serca, dołka emocjonalnego czy chociażby świdrującego uczucia, które świadczyłoby o tym, że stracił kogoś mu bliskiego i ważnego, jednak nic takiego nie nadeszło. Kolejne dni mijały tak samo, a przez jego głowę nie przechodziły prawie żadne myśli poświęcone jego czarnowłosemu chłopcu. Przeglądał szkice, które mu poświęcił i nie czuł nic poza może delikatnymi ukłuciami igiełek pewnej nostalgii. Zupełnie jakby dawno pogodził się z tym, że prędzej czy później będzie musiał się z nim rozstać, ponieważ tak naprawdę nigdy go nie poznał na tyle, żeby zdążył się zakorzenić w jego umyśle na dłużej.
Była to myśl smutna dosyć, ale jednocześnie wydawała się zupełnie normalna, zatem Kashiwa nie zastanawiał się nad tym dłużej niż trzeba było.
Od tamtej pory pojawiali się różni ludzie, którzy wywoływali u niego podobne uczucie co tamten czarnowłosy chłopak. Były to dziewczyny, byli to chłopcy, ale szybko zauważył, że w zależności od płci wywoływali u niego bardzo różne uczucia. Oscylowały one w szarej strefie zwykłej chęci do spędzania jak najwięcej czasu po najsilniejszą potrzebę ochrony i opieki. Nigdy jednak nie przekroczył granicy myśli; nigdy nie obdarowywał obiektów swojego zainteresowania, nigdy nie inicjował rozmów na temat tych uczuć.
Zdarzało się, że to on otrzymywał wyznania młodzieńczej i młodocianej miłości, jednak tak jak pojawiła się fala takich wyznań, tak szybko się ona uspokoiła. Powód był bardzo prosty – nigdy nie wiedział jak się zachować, zatem wyglądało to tak, jakby bardzo chłodno odmawiał, jednak nigdy nie miał tego na myśli. Chciał właśnie jak najdelikatniej odmówić, podziękować za zainteresowanie, ale on sam nie wiedział, na jakim stoi gruncie. Czasem chciał przyjąć wyznania, zacząć iść w kierunku czegoś bardziej konkretnego, lecz kończyło się to zawsze w ten sam sposób – na unikaniu kontaktu wzrokowego i wybąkaniu, że niestety nie może się temu poświęcić.
Wyglądało na to, że jego jedyną prawdziwą miłością jest sztuka, lakier i narzędzia do pracy. Jednak nie przejmował się tym zbytnio – w końcu miał jeszcze dużo czasu na znalezienie miłości, odnalezienie swojego miejsca na tym niezbadanym terenie. A teraz? Teraz musiał się skupić na warsztacie i na tym, żeby nie zawieść pracujących w jednostce rzemieślników.
Uczucie jedwabiście miękkich czarnych włosów co jakiś czas prześladuje jego palce jak podmuch wspomnień, zanim ulotnią się jak wiosenny sen.


第三章Bardzo szybko okazało się, że Kashiwa niestety nie miał zbytnio talentu do… czytania.
Wyjaśnijmy sobie to – bo to nie oznaczało, że nie umiał czytać ani pisać! Pisać jak najbardziej umiał, miał nawet ładne pismo, tylko to było jak powtarzanie wielokrotnie widzianych symboli, kopiowanie szlaczków z książki. Wiedział które znaki oznaczają co, ale kiedy miał je czytać… nagle stawały się plątaniną dziwnych zawijasów i niezrozumiałych szlaczków.
To, co zajmowało zwykłej osobie chwilę do przeczytania, jemu zajmowało co najmniej trzy razy dłużej. Z tego też powodu często frustrował się w połowie i wielokrotnie rozklejał się, kiedy dochodziła do niego świadomość, że tak długo mu to zajmuje, że powtarza ciągle to samo słowo, że on przecież zna te znaki, ale z jakiegoś powodu czytanie było po prostu za trudne.
Wszyscy bliscy patrzyli na to z pewną dozą niepokoju, którą próbowali przed nim chować. Jednak żyjąc wśród shinobi, Kashiwa nie dał się nabrać na to. Wiedział, że to wszystkich martwi, że nawet Dziadek Kotonoha głowi się nad tym, jak pomóc mu w nauce czy chociażby ułatwić mu studiowanie tekstów.
I w tym momencie przechodzimy do opowieści o jego prawdziwej miłości – o sztuce. A bardziej o malarstwie, które potem zamieniło się też w lakiernictwo. Ale po kolei.
Jak to się mówi, potrzeba matką wynalazków, zatem potrzeba pojawiła się w momencie, kiedy zachorował i jego gardło zdawało się być wyłożone papierem ściernym, płonące ogniem piekielnym i sprawiało ból przy każdym najmniejszym przełknięciu śliny, a czasem nawet i bez tego. Pojawił się wtedy bardzo prosty problem – jak tu się komunikować, skoro może jedynie kiwać głową na tak, kręcić głową na nie i wzruszać ramionami na brak zdania. Prostym rozwiązaniem byłoby po prostu, cóż, napisać o co chodzi, jednak jak tu pisać, skoro może i umie pisać, ale nie jest w stanie dostatecznie szybko sprawdzić czy cokolwiek dobrze napisał.
Zatem najpierw były próby zamiany słów na malutkie rysuneczki tego, o co mu chodzi. Były nieporadne, krzywe, nie zawsze przypominały co miały przypominać, ale były bardzo pożyteczne i faktycznie usprawniały komunikację, nawet jeśli trochę dłużej zajmowały. Jednak w to wszystko zaangażowany był dodatkowy czynnik – zaczęło mu to sprawiać szczerą radość. Tak mu się to spodobało, że zaczął spędzać coraz więcej czasu na ich szlifowaniu – na coraz dokładniejszych szczegółach, kształtach coraz bardziej przypominające te faktyczne, cieniowaniu i tak dalej, i tak dalej.
Efekt był taki, że dzięki swojemu zafascynowaniu i entuzjazmowi, a także i cierpliwości do własnych błędów Kashiwa stał się artystą klanu Kotonoha.
Umiejętność ta okazała się szczególnie przydatna w momencie, w którym zaczął tworzyć własne projekty, które wymagały też bardzo dokładnych opisów. Zamiast tego jednak były bardzo dokładnie ilustrowane, a w ten sposób niemal każdy był w stanie odwzorować przedmiot. Minusem było jednak to, że w ten sposób spędzał zdecydowanie więcej czasu na opracowanie diagramu, ponieważ każdy bardziej szczegółowy element musiał rozrysować na parę szkiców, żeby być w stanie potem przełożyć to na faktyczny produkt. Jednak też wszystkie jego notatki, hipotezy do rozważenia, pomysły, obserwacje – wszystko to musiało być rysowane, ponieważ Kashiwa miałby trudności z przeczytaniem własnego pisma. Dlatego też musiał wymyślić własną serię piktogramów, które byłyby skróconą formą obrazową.
Człowiek mógłby się wtedy złapać za głowę i powiedzieć „chwila, ale czy przypadkiem znaki pisma japońskiego nie są takimi uproszczonymi piktogramami?”
Haczyk polegał na tym, że o ile niektóre znaki były dla niego logiczne, bo widział w nich to, od czego pochodziły, nie wszystkie niestety tak mogły działać. Należy też wziąć pod uwagę fakt, że chociaż litery i znaki to symbole, które po prostu mają jakąś inną wartość – to są jednak inaczej odbierane przez umysł. Hiragana i katakana były systemami pisma, które nie polegały na skojarzeniach z otaczającym go światem. Znak na człowieka, znak na rybę, znak na rzekę… wyglądały po prostu jak rzeczy, które przedstawiały. Ale bardzo dużo znaków mimo wszystko bardziej przypominało przypadkowe kreski lub symbole, które wymagały od niego dużo bardziej skomplikowanego systemu skojarzeń.
Innymi słowy – gubił się w tym, co przedstawia co.
Dlatego też dużo częściej wybierał swoje nieco bardziej skomplikowane małe rysuneczki, które zawsze byłby w stanie „rozczytać”.
(No może oprócz tych z początków jego zabawy z malarstwem. Tamtych czasem nawet najbardziej obeznany mędrzec nie byłby w stanie rozszyfrować.)
Pomijając jednak całe to zamieszanie z jego kiepską sprawnością w czytaniu, Kashiwa z czasem dojrzewał jako artysta, co było też widoczne w jego dziełach. Jego szkice przedstawiały naprawdę wiele rzeczy – od martwej natury, przez pejzaże ich małej osady, na portretach kończąc. Wielokrotnie pojawiał się pomysł, żeby jego prace wystawiać na sprzedaż i oferować bogatszym ludziom, jednak zawsze z tego pomysłu ostatecznie rezygnowano, bo pojawiała się obawa, że obrót zamówieniami – jeśli takowe miałyby się pojawić – mógłby go zdecydowanie przedwcześnie wypalić. Zatem ograniczał się zawsze do własnych wyrobów i jedynie umieszczał gdzieniegdzie zdobienia.
Podczas treningu na Zabójcę Demonów jego umiejętność czytania znacząco się poprawiła, aczkolwiek dalej nie był to wysoce zadowalający poziom. Dlatego też na początku było naprawdę ciężko przyzwyczaić się do nowego otoczenia i faktu, że w tak ogromnej i zhierarchizowanej społeczności nie było miejsca na udogodnienia pod każdego, ponieważ właściwie nie było miejsca na jakiekolwiek udogodnienia. Nie po to wymuszali na młodych ciałach pokonanie własnych limitów, żeby teraz traktować ich lekko. Na wojnie nie ma czasu, miejsca i pojemności mentalnej na zajmowanie się takimi bzdetami jak częściowy analfabetyzm. I on to całkowicie rozumiał.
Coraz więcej czasu zaczął spędzać w swoim pokoju, kiedy pozwolono mu w końcu pracować z rzemieślnikami. Malarstwo i szkicowanie było idealnym sposobem na wylanie z siebie emocji wywołanych przyspieszonym tempem przyzwyczajenia się do nowych standardów pracy, zdenerwowaniem po popełnionych błędach czy przytłaczającą tęsknotą za wszystkimi w osadzie. Chociaż nie było przeszkód, żeby wracał w rejonu Wakayamy, jednocześnie jego własna duma nie pozwoliła mu na powrót, dopóki nie osiągnął czegoś konkretnego.
A obecnie chciał osiągnąć uznanie wśród rzemieślników Yonezawy. Móc zrealizować niezliczoną ilość projektów, które nie pozwalały mu spać w nocy, dopóki ich nie przelał na papier.
Pejzaż przedstawiający ich skromną osadę leżał zwinięty na dnie szafy i czekał na rozwinięcie i ujrzenie światła dnia – dnia, w którym młody Kashiwa poczułby, że faktycznie ma z czym wracać do swojego domu, do swoich ludzi, do swojego warsztatu.


CIEKAWOSTKI* Zbyt wiele dźwięków naraz go przeciąża. Ale nie dotyczy to dźwięków dochodzących z warsztatów rzemieślniczych lub kuźni. Ale wystarczy chwila przy stole z bardzo głośnymi ludźmi, żeby stracił całkowicie ochotę na dalsze jedzenie.

* Bardzo lubi oglądać ptaki. Chciałby stworzyć takie narzędzie, które pozwoliłoby ludziom latać bez względu na ich wadę. Albo żeby mogli zlatywać z wysokości i miarowo zlatywać w dół.

* Zna bardzo podstawowe techniki ninjutsu do bezszelestnego poruszania się lub umiejętnego chowania się. A że zawsze był ciekawski, to zdarza mu się trochę podsłuchiwać wszystkiego i wszystkich...

* Tak, jego imię oznacza dąb. A nawet bardzo konkretny dąb, bo dąb zębaty, który jest też nazywany dębem daimyou. Ewidentnie był to żart ze strony głowy ich klanu.

* Jego ulubionym pejzażem do malowania są pejzaże górskie, ale też bardzo lubi malować kwiaty. Jednak nie maluje ich w bukietach, a raczej bardziej ich schematy - jak są zbudowane, jak wyglądają kwiaty, liście, wnętrze łodygi i tak dalej.

* Bardzo często można go zobaczyć chodzącego... tak po prostu. Czasem ma za dużo energii, żeby po prostu się położyć lub pójść spać, więc musi ją "wychodzić". Tak samo ma, kiedy intensywnie myśli - chodzi po pokoju, w kółko, wychodzi, żeby zaraz wejść i tak dalej, i tak dalej. Okazuje się, że też lepiej mu się zapamiętuje, kiedy jest w ruchu. Być może da się to odczytać jako oznaki kinestetyka.

* Bardzo nie lubi wiązać swoich włosów, jednak czasem musi to robić, żeby nie przeszkadzały mu podczas pracy. Wtedy bierze jedynie przednie pasma, te najbliżej twarzy i związuje je z tyłu głowy.

* Nienawidzi, kiedy ktoś krytykuje jego głos. Jest to trochę jego kompleks, ponieważ jego rówieśnicy przez mutację otrzymywali naprawdę głębokie czy po prostu męskie głosy, a jego brzmi... młodo. Złośliwcy mówią, że kobieco. Zwolennicy mówią, że delikatnie. Ostatecznie i tak ciężko go usłyszeć, patrząc na usposobienie chłopaka.

* Dźgnie kunaiem, jeśli ktoś poprosi go o przeczytanie czegoś. Nie dosłownie. A może jednak...?




Kashiwa
Ikonka postaci :
Kashiwa Cq4JoOv
Klasa :
klasa rzemieślnicza
Cytat :
hear no evil, see no evil, speak no evil
Zawód :
Rzemieślnik
Wiek :
16
Gif :
Kashiwa 7bb634345c3f4652dfb7dbc3cb9ca3b322482a6c
Wzrost :
160
Siła :
D
Wytrzymałość :
D
Szybkość :
D
Zręczność :
C
Hart Ducha :
D
Punkty :
0
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Admin
admin

https://hashira.forumpolish.com/t34-wzory-kart-postacihttps://hashira.forumpolish.com/t39-wzor-chronologiihttps://hashira.forumpolish.com/t40-wzor-relacji


Witaj, KASHIWA!Twoja Karta Postaci została zaakceptowana, a ty właśnie wstąpiłeś w szeregi Demon Slayerów. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, uzupełnij swój profil, a następnie przystąp do uzupełnienia informatora, do którego wzór znajdziesz tutaj.

Co więcej, na start dostajesz 46 punktów, które wydać możesz na zakupy w Sklepiku Mistrza Gry lub zamienić je na punkty do statystyk. Do zobaczenia na fabule!




Admin
Ikonka postaci :
Kashiwa Cq4JoOv
Cytat :
omae wa mou shindeiru
Wiek :
---
Gif :
Kashiwa Tanjiro-demon-slayer
Wzrost :
---
Siła :
S
Wytrzymałość :
S
Szybkość :
S
Zręczność :
S
Hart Ducha :
S
Punkty :
926
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
Twoje zezwolenia

Nie możesz odpowiadać w tematach