⠀⠀Z pełnym żołądkiem i nowymi pokładami sił, Saidai ruszył żwawo w dalszą drogę. Kiedy nie dolegały mu poparzenia, mógł swobodnie wędrować nawet i środkiem szerokiego traktu. Mało kto miałby ochotę zbliżyć się do demona, który emanował pewnością siebie. I zapachem świeżej krwi oczywiście. W ten sposób marsz okazał się lekki i przyjemny, kolejne kilometry znikały za plecami mężczyzny, a wraz z nimi zmieniało się otoczenie.
⠀⠀W pewnym momencie znalazł się na niewielkim wniesieniu, z którego rozciągał się widok na miasto, z którego ruszył. Majaczyło gdzieś w oddali, jako zbiorowisko dachów, smug dymu i pasących się na łąkach zwierząt. Nawet tutaj, w miejscu gdzie odkrył ten punkt widokowy, dało się zauważyć ślady pasterzy. Udeptane prze zwierzęta trawy kładły się nisko do ziemi, żółknąc od nacisku brudnych kopyt. Od czasu do czasu z ziemi wyrastały niewielkie podziemne chatki, piwnice do zimowania zapasów. Wszystkie poza jedną okazały się być szczelnie zabarykadowane, ale Imagawe skusiła ta, której drzwiczki pozostały delikatnie uchylone. Chociaż niedługo miało wstać słońce, miał jeszcze wystarczająco czasu, aby spenetrować dziurę w ziemi, a potem poszukać bezpieczniejszej, niż stara jama kryjówki.
⠀⠀Niedługo miał nadejść świt.
Saidai: brak obrażeń
⠀⠀
⠀⠀Dla kobiety las okazała się być wyłącznie kolejną przeszkodą, w drodze do celu. Mogła ją dopaść monotonia, może nawet irytacja. Noc przemijała tak szybko, że już teraz na horyzonie pojawiły się blade łuny. A Arumionosi nie czuła się ani trochę bliżej osiągnięcia sukcesu. Czy było to jednak słuszne odczucie? Wonne powietrze niosło się wśród drzew, ciągnąć za sobą zapachy krwi oraz innych demonów. Od pewnego czasu też, demonicy ukazywały się delikatne oznaki obecności podobnych sobie. Ktoś, albo nawet kilku ktosiów kręciło się, w równie chaotycznym marszu, po okolicy.
⠀⠀Jej oczom ukazała się wreszcie nowa, nieodkryta część lasu. Była to właściwie granica kultur, pomiędzy brzozowym zagajnikiem, a rozległą łąką, która ciągnęła się aż po północno-wschodni horyzont. W oddali widoczne było również miasto, choć aby do niego dotrzeć, należało poświęcić przynajmniej kilka godzin. Ze wzniesienia widziała dokładnie wiele dróg prowadzących właśnie w tamtym kierunku. Na trakcie znalazło się już kilka wozów handlowych, które wiozły swój towar na otwarcie bram. Nie umknęło jej uwadze, że tymi samymi ścieżkami wędrowali ludzie uzbrojeni w katany.
⠀⠀Zabójcy? Tego nie mogła wiedzieć na pewno, jednak obranie tej drogi wydawało się złą opcją.
⠀⠀Niedługo miał nadejść świt.
Arumionosi: poparzenie prawej ręki, uciążliwy ból [ 1 ], poparzenia prawej strony twarzy [ poziom 1 ].
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 16.04 23:00
Dodatkowe informacje: Mapki i informacje poszły na priva.
Musiała przemyśleć swoje następne kroki. Nie chciała jednak na tę chwilę stać w miejscu i póki nie wie, w którą stronę powinna znów ruszyć po prostu sunęła powoli, ostrożnie po polanie przejeżdżając delikatnie opuszkami palców po poparzonej skórze. Westchnęła głęboko i po namyśleniu się postanowiła nie kusić losu i schować się w najbliższym widzianym przez siebie miejscu.
Kierunek na F6.
W końcu jego nogi zaprowadził go na skraj wioski. Ot, nic nadzwyczajnego - ziemianki, które przypominały swojego rodzaju chatki z gówna. To co jednak zainteresowało Saidaia to jedna z otwartych "pieczar". Zaintrygowany tym demon postanowił sprawdzić co kryje się w środku. Liczył swój czas do wschodu słońca, ale jednocześnie chciał jak najdokładniej przeszukać ów miejsce. Po "przeszukaniu" udał się dalej, aby znaleźć schronienie przed morderczym słońcem.
Ruch na C3
⠀⠀Wnętrze piwniczki skrywało przede wszystkim zapasy ludzkiego jedzenia. Okolica wydawała się pozornie opuszczona, lecz ten mały szczegół zdradzał, że ludzie być może chowają się zaalarmowani aktywnością demona. Poświata padająca zza jego pleców pozwoliła demonowi dostrzec szczegóły w plamie mroku: worki z ryżem, kawałki zwierzęcego mięsa zawinięte w kilka warstw materiału chroniącego go przed gniciem i owadami, suszone pokrzywy i skrzyp, czosnek zwieszający się z sufitu. A poza tym stare narzędzia, drobne kawałki metalu - blaszki i gwoździe, dłuta do strugania drewna, pojedyncze ogniwa łańcucha, błyszczącą ramkę po zdjęciu, strzępki skóry i dziurawie wiadro. Nic szczególnie atrakcyjnego dla demona, choć Imagawa miał okazje zabrać ze sobą co tylko chciał.
⠀⠀Potem udał się ku bezpiecznej kryjówce.
⠀⠀Szukał prawie do samego świtu. Złota poświata smagała go już po policzkach, kiedy znalazł dostatecznie gęsty zagajnik. Nie była to najdoskonalsza miejscówka na przeczekanie dnia, lecz lepszej nie znalazł. Drzewa były tu bardzo niskie, niemal wszystkie iglaste, a ich gałęzie ścieliły się tak gęsto, iż w środku panował przyjemny mrok oraz chłód.
Trwa dzień.
Następną kolejkę zaczynasz ponownie od pola C5.
Saidai: brak obrażeń
⠀⠀
⠀⠀Pomimo wcześniejszego widoku zagrożenia, Arumionosi postanowiła jednak obrać kierunek na wschód. Nie mogła się więc dziwić, że kiedy natrafiła wreszcie na dogodną dla siebie kryjówkę, przyszło jej od razu się o nią bić. Wędrowała przez las przez resztę nocy, aż natrafiła na wysokie, ciągnące się w dal góry, które nie sprzyjały pieszej przeprawie. Wśród skał kryła się jaskinia, która nadawała się idealnie do zatopienia w jej wnętrzu, w cieniu chroniącym przed zabójczymi promieniami słońca. Kiedy jednak przekroczyła jej próg, do jej nozdrzy doleciał ciężki swąd wielodniowej krwi.
⠀⠀Z mroku wyłonił się demon.
⠀⠀Potężny, dwu albo trzykrotnie większy od kobiety (niski sufit nie pozwalał mu się w całości wyprostować) potwór miał imponujące poroże. Przywodził na myśl minotaura, chociaż ciała nie pokrywała szorstka szczecina, a gładka, ludzka skóra. Miał złote oczy przekreślone pionową źrenicą, które wychwyciły Arumionosi stojącą na skraju jaskini.
⠀⠀Z nozdrzy monstrum wydobył się dym.
⠀⠀— No no, złotko. Chyba jesteśmy skazani na siebie przez resztę doby. — zauważył, szczerząc się w paskudnym uśmiechu.
⠀⠀A potem bez ostrzeżenia chwycił kobietę w pasie i pociągnął ze sobą w mrok.
Trwa dzień.
Arumionosi: poparzenie prawej ręki, uciążliwy ból [ 1 ], poparzenia prawej strony twarzy [ poziom 1 ].
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 01.05 23:00
Dodatkowe informacje: Mapki i informacje poszły na priva.
Z powodu mojej nieobecności macie dłuższy termin, ale jeżeli odpiszecie szybciej, kopnijcie mnie na Discordzie.
Ukazały przed nią demon nie budził w niej żadnego strachu. Wyglądał niczym potwór, kolejny wspaniały twór ich Stwórcy. Aż chciałoby się podziwiać fakturę poroża pod opuszkami palców i przyjrzeć im z bliska. Jego ogromne cielsko sprawiało, że w tak małej jaskini wyglądał po prostu irracjonalnie i komicznie. Arumionosi uniosła dumnie podbródek ku górze ukazując w ten sposób, że się nie obawia swojego pobratymca. Wpatrywała się w niego zacięcie złotymi ślepiami, a gdy ten sięgnął do jej ręki coś w jej głowie zabrzęczało.
— Uważaj, Aru...
— Nie wiesz czego się po nim spodziewać, na pewno jest potężny.
— Cykory, lepiej się z nim dogadać, niż walczyć.
Prychnęła cicho unosząc nieznacznie lewy kącik ust ku górze. Lepszy taki widok niż zabójca demonów z kataną w dłoni.
— Widocznie tak będzie... Chociaż sądzę, że dla Ciebie to żadna nowość — odnosiła się do swądu krwi, który poczuła gdy tylko zawitała w jaskini. Przez niedługi czas miała problem z dostosowaniem wzroku do tak ogromnych ciemności jednak po kilku minutach widziała na nowo rozmazany, ale nadal, kontur drugiego demona.
— Długo tu się chowasz? — zadała pierwsze pytanie, by po chwili podnieść palec do nosa i popukać lekko w niego — To Twoja sprawka? — odnosiła się tutaj do zapachu ludzkiej krwi. Czyżby urządził tutaj sobie ucztę? Dogodne miejsce, ale czy był ku temu jakiś konkretny powód?
Pozostaje na F6.
Kiedy w końcu dotarł do zagajnika, znalazł jedno z większych drzew i usiadł przy jego pniu. Pozostawało teraz jedynie czekać na dalszy rozwój wydarzeń.
Pozostaję na C5
⠀⠀Saidai nie zabrał ze sobą niczego, co znalazł w kryjówce. Może uznał przedmioty za zbyt bezwartościowe, albo niegodne demona. Tak czy inaczej, dalej powędrował bez nowych pamiątek, wolny od materialnych trosk. Demon musiał w końcu zatroszczyć się o siebie i przejąć się faktem, że słońce niebawem zwali mu się na głowę.
⠀⠀Do zacienionego bezpiecznie miejsca dotarł w samą porę i chociaż miejscówka nie sprawiała wrażenie zbyt wygodnej, czasu aby odszukać coś godnego jego osoby nie było. Dzień ciągnął się w nieskończoność.
⠀⠀Może to właśnie dlatego, kiedy wreszcie nastąpił upragniony zachód, Saidai wybrał się w dalszą drogę tylko po to, aby szybko odnaleźć się znowu w poprzedniej okolicy. Czyżby zabłądził? Albo orientacja sprawiła mu psikusa? W oddali znowu pokazała się piwniczka, którą mógł ograbić. Tym razem jednak drzwi były zatrzaśnięte i założone deskami. Nie pozostało mu nic, jak szukać szczęścia gdzie indziej.
Saidai: brak obrażeń
⠀⠀
⠀⠀Reszta dnia przeminęła Arumionosi na przeróżnych rozmowach. Okazało się, że brak agresji względem demona, który na dzień dobry nie zachował się przy kobiecie zbyt kulturalnie okazała się strzałem w dziesiątkę. Szorstki wygląda bestii był mylny, krył dobroduszny charakter i chęć zabicia czasu na czymś ciekawszym, niż przepychanie się o byle co. Tylko dlatego, iż oboje byli demonami.
⠀⠀Byczek w pewnym momencie poczęstował kobietę własną zdobyczą, które chował ukryte głęboko na dnie jaskini. Posiłek nie był może bardzo sycący, ale grzechem byłoby odmówić. Poza tym kobieta poczuła, że ostatnie zranienia na jej twarzy regenerują się do pierwotnego stanu idealnie gładkiego lica. Przyjemne z pożytecznym.
⠀⠀A dzięki temu, że natknęła się na ciekawe towarzystwo dzień zleciał jej niepostrzeżenie.
⠀⠀Na horyzoncie słońce chowało się przed dominacją księżyca.
Arumionosi: poparzenie prawej ręki, uciążliwy ból [ 1 ], poparzenia prawej strony twarzy [ poziom 1→0 ].
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 04.05 23:00
Dodatkowe informacje: -
Gdy tylko zaczęła znów księżycowa łuna padać na ziemię trójoki demon podziękował lekkim skinieniem głowy rogatemu i posyłając mu ostateczne spojrzenie złotych oczu odwróciła się w końcu do niego tyłem, by wyjść z jamy. Odetchnęła głęboko w końcu pozwalając, by odbicie księżyca zalało jej ciało. Nie mogła jednak pozwolić sobie na dłuższy relaks. Zadanie wciąż stało niezakończone, a ona czuła, że nagroda wymyka jej się spomiędzy palców. Postanowiła więc ruszyć w stronę lasu, w stronę, z której przybyła. Może coś przeoczyła?
Kierunek na F4.
⠀⠀
⠀⠀Która to już doba?
⠀⠀Arumionosi miała przed sobą trzecią noc, podczas której poszukiwała nowych wskazówek. Dla demona czas płynął zapewne inaczej, niż dla ludzi. Nie musiała się śpieszyć - nie umrze przecież ze starości, ale mimo to, pierwszy raz od dawna mogła poczuć na sobie presję czasu. Co jeżeli ktoś inny dopadnie do celu pierwszy, a potem umknie zanim kobiecie uda się go dorwać?
⠀⠀Komuś w końcu musi się to udać.
⠀⠀Wędrując na północ ominęła miejsce, gdzie nieco wcześniej zdobyła interesujące informacje. Ruszyła jednak do miejsca, gdzie wcześniej wzrokiem wyhaczyła wędrujących za miasto zabójców. Teraz łąki otaczające odległe miasto były puste. Ktoś najwyraźniej wyczuł nadmierną aktywność demonów i ostrzegł pobliskich mieszkańców, aby trzymali się swoich domów i nie wędrowali po zmroku.
⠀⠀Księżyc wszedł już na nieboskłon, lecz unosił się nisko, zaraz nad lasem. Noc dopiero się rozpoczęła, a Arumionowi mogła jeszcze dogonić ostatnich pechowców. Będąc znowu na skraju lasu widziała, że niektórzy zgromadzili się w ogniskach czekając znowu na otwarcie miejskich bram. Gdyby tylko chciała, mogłaby zakraść się do skrajnych obozowisk i zasiać trochę zamętu. Polowanie na zwykłych ludzi było przecież pestką.
Arumionosi: poparzenie prawej ręki, uciążliwy ból [ 1 ]
Kolejność: nd.
Czas na odpis: 17.05 20:00
Dodatkowe informacje: Imagawa Saidai zostaje trwale usunięty z misji.
Od teraz mapkę będę ci wstawiać tutaj, ponieważ zostałaś jedyną uczestniczką.
>> Mapa <<
Czuła jak doskwiera jej głód, oraz ból po oparzeniach, ale nie mogła z tego powodu zwolnić, czy też zrezygnować z dalszego szukania. Nie czuła też potrzeby siania niepotrzebnie zamęty wśród ludzi - zwróciłoby to uwagę zabójców, a tego na ten moment wolała zdecydowanie uniknąć. Postanowiła więc znów wyruszyć w stronę południową lasu. Może tym razem trafi faktycznie na dobre znalezisko?
Obrzuciła ostatni raz wzrokiem domy mieszkalne zapamiętując, że tam się one znajdują w razie zgubienia drogi i skierowała się w stronę lasu, mniej więcej kierunku, który wcześniej próbowała przeszukać.
Kierunek na E6.
⠀⠀
⠀⠀Plan był najważniejszy. Systematyczne sprawdzanie okolicy musiało w końcu przynieść jakiś rezultat, nawet jeżeli w tym momencie wycofanie się w kierunku południa było podyktowane raczej obecnością zabójców, na granicy odległego, nowego miasta, niż celowym, taktycznym posunięciem. Arumionosi miała jednak pewność, że w razie czego okolica, którą właśnie opuszczała będzie doskonałym przystankiem na ewentualny posiłek.
⠀⠀Ponownie wtopiła się w las, tym razem idąc lekkim skosem po drodze, która wydawała się udeptana raczej przez zwierzęta, a nie ludzi. Za nos wodziły ją przeróżne zapachy, głównie woń sosnowych igieł i wilgotnego, czarnego gruntu, który tłumił doskonale każdy jej krok. Poruszała się niczym cień, niewidoczna wśród drzew.
⠀⠀I pewnie dzięki temu to ona, a nie zabójca przyczajony na drzewie dostrzegła swojego wroga pierwsza. Siedział tam, kilka metrów nad ziemią, czujny, ale niefortunnie zwrócony w przeciwnym kierunku. Wyglądał nieco jak posąg, lecz Arumionosi wyczuła od niego charakterystyczny, kwaśny zapach wisteri, którą musiał przy sobie nosić.
⠀⠀Z łowcy stał się ofiarą i tylko od kobiety zależało, jak rozegra się to nieoczekiwane spotkanie.
Arumionosi: poparzenie prawej ręki, uciążliwy ból [ 1 ]
Kolejność: nd.
Czas na odpis: 19.05 20:00
Dodatkowe informacje:
>> Mapa <<
— Czai się... Może czegoś broni?
— Dowiemy się tylko w jeden sposób.
Z racji tego, że przemieszczała się dość powoli i cicho po lesie miała zamiar pozostać nadal jeszcze niezauważoną. Nie zamykając oczu, a raczej ujawniając powoli to swoje trzecie zbliżyła się odpowiednio do drzewa uśmiechając się słodko do siebie. Choć... trzeba przyznać, że zapach, który był dookoła mężczyzny nie był przyjazny. Wręcz miała ochotę na początku zrezygnować ze swojego ataku, podejść go w inny sposób, zamiast tego jednak pozostała przy obranym przez nią planie.
— Kekkijutsu: Hydra...
Zza jej pleców wyłoniły się powoli trzy macki, które sięgnęły w kierunku nóg nieszczęśnika, któremu nie było dane przyuważyć w pierwszej kolejności Arumionosi. Jeśli udało jej się w ten sposób ściągnąć go z drzewa macka Kanashimi przygniotła jego ręce oplatając się wokół nich, żeby nie był w stanie wykonać żadnych podejrzanych ruchów.
Pozostaje na E6.
⠀⠀
⠀⠀Mężczyzna... a raczej młody chłopak, jak zauważyła z bliższa Arumionosi, kręcił głową na boki najwyraźniej czegoś wypatrując. Z jego miejsca musiał rozciągać się widok na rozległe połacie lasu, może nawet jakieś miasto czy łąki, dlatego pokpił sobie z ochrony tułów. Czuł się pewnie mając przed sobą otwarte hale. Ani razu nie spojrzał nawet za siebie...
⠀⠀Łup! Macka wystrzeliła po skosie, sięgając nie bez trudu gałęzi, na której znalazł się zabójca. Zamiast złapać chłopaka, uderzenie zachwiało jego równowagą, co poskutkowało nagłym skokiem w przód. Dzieciak, nastolatek wyposażony w krótki, nichirinowy miecz wylądował bez gracji na ziemi poniżej. Upadł na wyprostowane nogi. Coś chrupnęło a on ugiął się do klęczków krzywiąc twarz w bólu.
⠀⠀Demonicy wystarczyła ta krótka chwila zawahania, aby nadrobić odległość i przygnieść górne kończyny chłopaka do ziemi.
⠀⠀— Ty... ty, ty bestio! — wrzeszczał młodzieńczym głosem, wijąc się na ziemi niczym oderwany jaszczurzy ogon. Niewiele mu to jednak dało, kiedy nogi, albo chociaż jedną z nich przeszywał ostry ból, a ręce stały się bezużyteczne za sprawą przygniatającej je macki. A skoro o mackach mowa, chłopak dostrzegł właśnie groteskową twarz tej, która go przygniotła. Zawył, a echo tego odgłosu poniosło się lasem. — Zginiesz poczwaro! Zaraz przybędzie tu Hashira!
⠀⠀Jego groźba dotarła do uszu kobiety. Czy rzeczywiście miała się czego obawiać?
⠀⠀Las wydawał się cichy, chociaż gdyby rzeczywiście do gry włączył się ktoś tak uzdolniony, Arumionosi zapewne nie usłyszałaby nawet jego kroków. Okolica wydała jej się nagle niepokojąco pusta. Korony drzew szumiały złowieszczo. Jak raz nie czuła żadnej woni demonów, choć wcześniej wielokrotnie natrafiła na ulotną woń świeżej krwi.
Arumionosi: poparzenie prawej ręki, uciążliwy ból [ 1 ]
Kolejność: nd.
Czas na odpis: 21.05 20:00
Dodatkowe informacje:
>> Mapa <<
— Marne stworzenie.
Westchnęła ciężko przeszukując jego ubrania swobodnie, a pozostałe dwie macki - Ikiryo i Kyōki - postanowiły wykorzystać fakt, że dziecko jest na ziemi i mogłoby posłużyć za świetny obiad. Ikiryo nawet nie zawahał się na moment oblizując swoje usta za maską i przyssał się do obolałej nogi chłopca przyssawkami, oplątując ją. Ostatnia z dodatkowych ośmiorniczych kończyn Arumionosi nabrała trującego śluzu w usta, aż lekko pociekło mu zza materiału z podobizną rozbawionej twarzy.
— Shhhh purchlaczku... Bo sobie gardziołko zedrzesz... Widzisz tu tego radosnego koleżkę? — mówiąc to wskazała na mackę, która była gotowa plunąć kleistym płynem — Radziłabym zamilknąć na ten moment, bo szybko stracisz tę słodką twarzyczkę. I czym będziesz tak kłapać na inne demony? Hm?
Uśmiechnęła się do niego słodko i poklepała go po buzi.
— Jeśli jesteś na tyle rozsądnym pachołkiem to nie rzucałbyś słów na wiatr, więc albo chcesz postraszyć, albo czegoś pilnujesz. Hashira sam nie wybrałby się z kimś takim jak Ty w te tereny, nie rób z siebie większego pośmiewiska — powiedziała prostując się na nim i wyciągając z rękawa Tantō. Przystawiła mu je do gardła nieustannie starając się mimo wszystko nasłuchiwać otoczenia, które zdawało się być nader spokojne. Podejrzanie spokojne.
— To jak będzie? Dalej sobie popsioczysz i stracisz buźkę, czy wolisz być grzeczny i odpowiedzieć na moje pytania?
Pozostaje na E6.
⠀⠀
⠀⠀Dla chłopaka sytuacja nie wyglądała zachęcająco. Trzeba przyznać jednak, że nie poddał się, nawet kiedy zdał sobie sprawę z przewagi demona. Resztkami odwagi próbował stawiać opór, wił się, kiedy kobieta przycisnęła go do ziemi własnym ciężarem i powstrzymał się nawet od pisku, gdy jego oczom ukazały się z bliska paskudne maski wyrastające z ciała demona.
⠀⠀Na to szykował się przez całe swoje szkolenie. A mimo to nie mógł nic zrobić. Nie strach go paraliżował, a bezsilność.
⠀⠀— U-umrę... i co z tego... ty też umrzesz... — wysyczał przez zęby, robiąc uniki przed twarzami na maskach. Starał się wygiąć w kierunku upuszczonej broni, ale nichirin pozostawiało poza zasięgiem wyciągniętych do granic palców. Oddychał płytko, masa wyciskała mu powietrze z płuc. Pocił się intensywnie i rzucał oczami we wszystkich kierunkach.
⠀⠀Gdzie ta obiecana pomoc? - dało się wyczytać z jego twarzy, kiedy grał na czas, nie dając się zastraszyć demonowi.
⠀⠀W końcu coś jednak zadziałało. Może groźba stopienia się w kwasie? A może to był jad? Chłopak nie chciał się dowiedzieć, co dokładnie skapywało z paszczy jednej macki. Naprężył się jak struna, chcąc ostatkami sił odgrodzić się od paskudnego widoku.
⠀⠀— Jakie pytanie? — wyjęczał cicho. — Nie... nie chcę stracić buzi.
⠀⠀Las w dalszym ciągu pozostawał cichy i pusty. Przez drzewa przestała przebijać się księżycowa łuna, a horyzont nieznacznie pojaśniał. Wątłe przypomnienie, iż noc nie trwa wiecznie. Chociaż Arumionosi nie wędrowała teraz, nadal musiała zwracać uwagę na mijający czas. Nie było jej dane bawić się z zabójcą przez całą dobę.
⠀⠀Jeżeli chciała wydobyć z niego jakieś istotne informacje, musiała zrobić to szybko.
Arumionosi: poparzenie prawej ręki, uciążliwy ból [ 1 ]
Kolejność: nd.
Czas na odpis: 25.05 20:00
Dodatkowe informacje: Noc nadejdzie później, z racji że się nie poruszasz.
>> Mapa <<
Nie możesz odpowiadać w tematach