⠀⠀— Wiesz, co to jest Keidoro?
⠀⠀— Jakaś potrawa? Nie mam pojęcia. — Przytłumiony głoś zza ściany utonął na ułamek sekundy w szmerze poruszenia. Oba demony zaczęły szeptać pomiędzy sobą, zanim do uszu Imagawy dotarła dalsze część rozmowy. — I co to w ogóle ma wspólnego z tym... o czym mi ostatnio mówiłeś?
⠀⠀Miasto wrzało od natłoku atrakcji. Chociaż nastał środek nocy, wszystkie ulice iskrzyły się feerią festiwalowych barw Ushio Bairin. Na stoiskach sprzedawano słodkie, marynowane śliwki i pastę ze sfermentowanej fasolki. W powietrzu czuło się tchnienie wiosny, szczególnie gdy podmuch wiatru przegonił ulicami różowej barwy delikatne, wiśniowe płatki.
⠀⠀W tłumie aż robiło się od mięsożernych potworów. Uśmiechnięte, skryte za lejącymi się do ziemi szatami, czujne niczym zwierzęta strzelały na boki drapieżnym spojrzeniem. Zbyt wiele demonów kręciło się po przedmieściu, by uznać to za naturalne. Wystarczyło zatrzymać się na moment i wsłuchać w kakofonie odgłosów, aby wyłowić z niej intrygujące podszepty.
⠀⠀— Najwyższy bardzo tego pragnie... podobno jest gdzieś w okolicy.
⠀⠀— Pierwszy to znajdę... wtedy na pewno uzna mnie, za użytecznego!
⠀⠀Strzępki informacji wędrowały od ucha do ust, od ust do ucha. Ludzie zdawali się nie słyszeć tych dziwacznych urywków, które tylko dla demonów stanowiły podpowiedź. Atmosfera podniecenia udzieliła się nie tylko dzieciom, które ciągnęły rodziców od atrakcji do atrakcji, ale także tym skrytym w cieniu bestiom, które jak raz wypełzły licznie na ulicę.
⠀⠀— Narimata mówił, że mamy szukać aksamitnego worka. I za żadne skarby go nie otwierać... to co znajduje się w środku przeznaczone jest wyłącznie dla oczu Stwórcy. Podobno czeka nas sowita nagroda.
⠀⠀— I gdzie jest teraz Narimata...? Drań spalił się poprzedniego wieczora, bo za dużo paplał. Lepiej trzymaj język za zębami. Nigdy nie wiesz, kto podsłuchuje.
⠀⠀Zsynchronizowane demony ucichły nagle i zaczęły rozglądać się na boki, szukając podobnych sobie, którzy mogliby nieco zanadto interesować się ich rozmową. Ich twarze wykrzywiały cyniczne, władcze miny.
⠀⠀— Boisz się, że będziemy mieli na karku inne demony...? Oh. Ty draniu, już wiem o co ci chodziło, gdy wspomniałeś o Keidoro. Tak... to rzeczywiście będzie jedna, wielka gra.
⠀⠀Mówi się, że woda niesie głos. Jeżeli chcesz dokonań morderstwa, nigdy nie planuj go nad taflą.
⠀⠀Nawet teraz fale szumiały do Arumionosi tonami nieznajomych głosów. Niekiedy pojedyncze słowa, innym razem pełne zdania, które bliska jej sercu czarna toń roztaczała na brzegu. Mogłaby się wydawać, że to sama woda szepcze do niej, kusi obietnicą wielkich nagród, pośród których łaska samego Stwórcy wydawała się najcenniejsza. Czym były bowiem cielesne uciechy i materializm w perspektywie przychylności Boga?
⠀⠀Odnaleźć i dostarczyć czerwoną, cekinową sakwę. Nigdy jej nie otwierać. Przedmiot może znajdować się w okolicy, ale sądząc po natężeniu rozmów, dokładną lokalizacje może wskazać trop innych demonów. Wszystkie bowiem pragną tego samego. Tylko jeden zostanie nagrodzony... wygląda na to, że konkurencja już czyha i posiada znacznie więcej informacji.
⠀⠀Noc nie mogła trwać wiecznie. Chociaż nad miastem widniała jasna łuna, dużo wyżej nieboskłon skąpany był w atramentowej, nieprzeniknionej barwie. Gwiazdy skryły się za cienką warstwą chmur. Księżyc opadł już za horyzont. Do świtu pozostało niewiele czasu.
⠀⠀W oddali, na przeciwległym brzegu coś się ruszyło. Następnie nieco dalej zadrżał w lustrze wody cień. Demony obrały różne kierunki, każdy podążał wedle własnych informacji, wszystkim jednak zależało by osiągnąć ten jeden, tajemniczy cel. Niczym ulotna obietnica mocy, po okolicy rozniosła się słodka woń świeżej krwi. Przez najbliższe kilka dób na pewno padnie wiele trupów.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 10.03 23:00
Dodatkowe informacje:
Witajcie w Keidoro. Wasza zadanie jest proste. Odnaleźć i dostarczyć tajemniczy pakunek, wprost do rąk samego, zgodnie z szeptami - samego Muzana. Okolica pełna jest jednak niebezpieczeństw, zarówno w postaci innych demonów, którym zależy na tym samym, czy zabójców, których ta podwyższona aktywność wrogów zaniepokoiła. Czas mija w sposób nieubłagany, pamiętajcie by każdego dnia znaleźć dla siebie bezpieczną kryjówkę. Jeżeli oczywiście chcecie przeżyć noc.
Przed wami uproszczone zasady planszy do Keidoro:
- Z pustymi rękami możecie wykonywać do dwóch ruchów na raz. Ruch = przesunięcie na planszy (góra, dół, prawo, lewo, skos). Na końcu swojego posta uwzględnijcie na jakie pole się kierujecie. Przykładowo "Ruch na E3".
- Osoba dzierżąca "przedmiot" może wykonywać tylko jeden ruch. O odnalezieniu przedmiotu zostanie poinformowana na PW.
- Na planszy ukryte jest kilka rodzajów urozmaiceń, od pozytywnych po negatywne, które mogą pomóc wam np. dodając ruch w następnej kolejce, lub spowolnić, gdy przyjdzie wam się z kimś zmierzyć. Uaktywnia się wyłącznie efekt pola, na którym stoicie. Przechodnie nie odkrywają się, ani nie aktywują.
- Odkryte pola będę wam dostarczać na PW. Każde z was widzi wyłącznie swoje odkryte pola, a dzielenie się ich zawartością może zadziałać na waszą niekorzyść. Do odkrytych pól możecie powracać wedle uznania, jednak widoczne na nich bonusy są jednorazowe - możecie je wykorzystać w wybranym przez siebie momencie wyłącznie stojąc na tym polu.
- Do mety nie możecie przyjść z pustymi rękoma. Sami decydujecie, czy wolicie rzucić się w pogoń za drugim graczem aby odebrać mu przedmiot, czy samodzielnie przeczesywać planszę w poszukiwaniu jej sekretów. Co pięć kolejek następuje dzień. Bezpieczna kryjówka oznaczona jest na mapce symbolem '^' - daszka. Kiedy nadchodzi dzień (będzie to zaznaczone w moim poście), musicie się schować.
Chociaż misja ułożona jest na planszy, akcja odbywa się oczywiście w rzeczywistym świecie. W razie pytań zapraszam na PW - discord Renfei#6499
Szyderczy uśmiech wpłynął kilka chwil na usta trójokiego demona. Nawet nie zdawali sobie sprawy z tego jak dużo racji mieli w tych słowach. Aksamitna sakiewka, do rąk samego Stwórcy dostarczona jak najprędzej; Arumionosi aż drżała z rozkoszy na tę piękną wieść, która doń dotarła. Wydała z siebie cichy pomruk zastanawiając się prędko jak powinna postępować, by przysłużyć się Najwyższemu.
— Logiczne i rozsądne postępowanie jest wskazane...
— Wręcz przeciwnie, powinnaś atakować - działać od razu!
— Żeby być wystawioną na możliwe ataki? Zgłupiałeś? Oni powinni się mnie obawiać jak będę mieć ten woreczek w dłoniach. Nie wcześniej.
Tak też postanowiła uczynić. Będzie po cichu wyciągać informacje z innych demonów, lub też ze swoich ofiar na drodze napotkanych. Eliminacja dopiero po otrzymaniu wszystkich wskazówek.
Odsunęła się od wody chowając swoje trzecie oko i przyjmując bardziej ludzki, powabny wygląd. Ten skarb musiał być schowany w najmniej domyślnym miejscu, o ile ktoś go już nie miał w swoich brudnych łapach. Wstyd, że próbował zbezcześcić takie piękno, którego pragnął sam Stwórca. Gniew przez ułamek sekundy przemknął po jej twarzy, by zniknąć i ustąpić miejsca delikatnemu tajemniczemu uśmiechowi. Poprawiła swoje ciemne, mroczne Homongi, sprawdziła, czy dobrze ukryte zostały przez nią ostrza w jej rękawach i chcąc jak najprędzej zadowolić swojego ukochanego Najwyższego ruszyła na poszukiwania. Woda rzeki podpowiadała jej, a ta nie zamierzała ustąpić. Obrała kierunek w stronę drugiego brzegu, a dokładniej w stronę mrocznej łuny, która padła na taflę. Oby przeczucie jej nie zmyliło.
Kierunek w stronę A4.
Słowa, które wpadły do jego uszu postanowił zachować dla siebie. Wokół niego nie było istoty, która mogłaby aktualnie posłużyć jako jego kompan. Trzeba zapamiętać, aby następnym razem zaciągnąć ze sobą Tsubasę - przy niej zawsze szybciej i przyjemniej mija czas. Teraz jednak będąc całkowicie sam, postanowił, że uda się tam gdzie niesie go przeczucie.
Kierunek na: C4
⠀⠀Im dalej od centrum, tym swobodniej dało się oddychać. Ludzie zgromadzili się do zabawy przy głównych traktach, a w pozostałych wył jedynie wiatr. Wystarczyło przekroczyć kilka pomniejszych ulic, aby znaleźć się na skraju miasta, które nagle wyglądało jak opustoszałe. Daleko na łąkach grały pierwsze, wiosenne owady, które wychyliły swe głowy spod wilgotnej ziemi, gdzieś przy płocie siedział gruby kot, który oblizywał leniwie łapię. Imagawa mógł odnieść wrażenie, iż oddala się od celu, ale nie było mu dane zmienić decyzji, gdy ciszę przerwał odgłos głośnych kroków.
⠀⠀— Hej, ty tam! — krzyknął ktoś, zbliżając się wprost do Saidaia. Kiedy tylko wyłonił się z cienia, dało się od razu zauważyć miecz wiszący u jego pasa. — Nie wolno oddalać się od centrum, kwestia bezpieczeństwa.
⠀⠀Był to młody chłopak ubrany w fikuśne wdzianko. Niekoniecznie festiwalowe, acz nadal oryginalne w swym kroju i kolorystyce. Katana również nie przypominała typowego miecza noszonego przez straż miejską, dużo bardziej sugerowała broń noszoną przez szkolących się zabójców.
⠀⠀Drugi brzeg i miasto zbudowane wzdłuż niego tchnęło odświętną atmosferą. Nikt nie zwracał uwagę na Arumionosi, kiedy przemykała w sobie tylko znanym kierunku. Ludzkie oblicza okrywały maski, wymyślne stroje, a czasami nawet prześmiewcze wizerunki czegoś, co dzieci bez wątpienia określiłyby mianem demona. Sytuacja wyglądała aż nazbyt pięknie dla monstrum jej pokroju, tego wieczora wszystkie mary mogły swobodnie stąpać po ulicach, ciche, niezauważone.
⠀⠀Najwyraźniej jednak inne demony posiadały tyle samo informacji, co Arumionosi. Krążyły, rozglądały się i nasłuchiwały. Nagły zryw gdzieś w tle wzbudził efekt domina, komuś puściły nerwy, drogą biegła już cesarska straż miejska, dymiło. Ten, kto posiadł wiedzę był najbardziej zagrożony.
⠀⠀Nogi kobiety zaprowadziły ją na skraj miasteczka, a dokładnie w okolice murów, które z okazji święta Ushio Bairin pozostały niestrzeżone. Okolica była przyjemnie cicha, z oddali dochodziły wyłącznie przytłumione dźwięki instrumentów. Zza blank rozciągał się widok na atramentowe połacie lasu i chociaż wędrówka w te okolice nie przyniosła Arumionosi żadnej korzyści, z wysokości mogła zauważyć coś, co może bardziej ją zainteresuje.
⠀⠀W pewnej odległości od miasta, gdzieś w gęstym lesie ktoś rozpalił ognisko.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 13.03 23:59
Dodatkowe informacje: Mapki poszły na priva.
— Widziałaś jak byli ubrani?! Hańbią nasze imię!
— Uspokój się... Wiem... Jeszcze nam za to zapłacą, ale nie teraz. Teraz najważniejsze jest znalezienie skarbu dla Najwyższego.
— Musi być z nas zadowolony... Musi... Musi...
— Tak... Będzie, oj będzie. Chwila... Widzicie to? Dym... Ktoś tam musi być! Szybko, Arumionosi!
— Nie popędzaj mnie...
Zgrzytnęła zębami wpatrując się długo w unoszący się dym. Oznaczało to jedno, że ktoś tam rozbił obóz, bądź podróżuje tamtędy. Zerknęła za siebie upewniając się, że nikt jej nie śledzi, że nikt nie będzie dyszeć nad jej karkiem, gdy ta poszukuje prawdziwego skarbu. Przejechała dłonią po swojej twarzy zdejmując szarfę i zawiązując ją sobie na włosach. Stworzyła w ten sposób wysokiego kucyka, czarne włosy powiewały teraz na wietrze swobodnie, a blada buzia została odsłonięta. Postanowiła zanurzyć się w głąb ciemnego lasu, tam, gdzie dostrzegła siwy dym. Miała przeczucie, że kierowała się dobrym tropem. Sakiewka nie mogła być w jednym miejscu, bezpiecznie dla niej, by była w ruchu. Jeśli tam właśnie była, to Aru trafiła jackpota. A uwielbiała sobie czasem skorzystać z możliwości hazardu pod maską młodej kobiety.
Kierunek w stronę B3.
Człowiek, który zbliżał się w jego stronę zdawał się być nie tylko chamem, ale jeszcze na dodatek idiotą. Czego jednak można było się podziewać po zwykłych chłopak? W końcu nie mieli oni w sobie nic z wyższych sfer... brak ogłady, kultury. Zwykły plebs. Przyglądając się jednak nadchodzącemu człowiekowi Saidai zauważył, że dzierżył on coś coś ewidentnie odmieniło obraz sytuacji - a także podejście samego Saidaia. Pomimo swojej wielkiej cierpliwości Imagawa dał upust swojej dużej aurze (użycie HD), która miała tylko jedno zadanie - unieruchomienie przeciwnika - no może dwa, jeśli dodamy do tego zesranie się ze strachu w spodnie.
Oczyszczę ziemię ze śmieci takich jak Ty... w imię jedynego Boga - zadudniło w głowie Saidaia kiedy z największą dla siebie szybkością doskoczył do zabójcy. Szybki ruch dłonią przez szyję delikwenta, na której wytworzone zostały już długie szpony, powinien skutecznie pozbawić go żywota. Jeśli jednak jakimś cudem zabójca był w stanie uniknąć nadchodzącego ataku - wtedy Saidai poprawił drugą dłonią, której szpony wbił prosto w klatkę swojej ofiary.
Po tym wszystkim postanowił przeszukać ciało swojego oponenta i ograbić go z chociażby pozornie przydatnych rzeczy. Jedną częścią ekwipunku, który zabrał ze sobą bez względu na wynik "ograbin" było ostrze zabójcy wraz z Sayą. Nie mając zamiaru dłużej zajmować się trupem - ruszył dalej.
Ruch na: C2
⠀⠀Mężczyzny nie zastanowiło, co w tej okolicy może robić, samotny, zbłąkany zabójca. Postanowił pozbyć się go zanim uzbrojony w prosty miecz zabójca sięgnął do swojej broni. Dłonie chłopaka zacisnęły się na rękojeści, ale ostrze nie zdołało opuścić pochwy. Dech zaskoczenia urwał się w momencie, gdy pazury przebiły krtań, chociaż nie tak efektywnie, jak chciałby tego demon. Jego ofiara krztusiła się i pluła spienioną krwią jeszcze na chwilę po brutalnym ataku, padając na kolana i trzymając się słabnącą dłonią za szyję. W ostatnich podrygach przechylił głowę na bok, przyglądając się twarzy Saidaia. Umarł z wyrazem bezsilnego gniewu.
⠀⠀Nie posiadał przy sobie nic szczególnie cennego. Być może największą wartością, były posiadane przez niego informacje, ale te przepadły bezpowrotnie. Jedyne więc, co zabrał ze sobą Imagawa, to krótsze niż w standardzie ostrze, dopasowane do wagi i wzrostu dzieciaka. Stal, z której je wykonano wyglądała na pospolity stop, nawet nie czyste tamahagane. Nie nadawało się do walki z demonami, ale może wydawano je do nocnych patroli w mieście, w którym odbywał się festiwal? Wiele rzeczy już zawsze pozostanie tajemnicą.
⠀⠀Saidai pozostawił ciało na środku ulicy zostawiając za sobą kropelki ściekające z zakrwawionej dłoni. Więcej już nikt nie stanął mu na drodze.
⠀⠀Poza granicami miasta spotkał się z nienaturalną ciszą. Okoliczne wioski były zbyt oddalone od traktu, aby dochodziły z ich strony jakieś hałasy, ale w okolicy nie śpiewały nawet ptaki. W powietrzu śmierdziało strachem. Być może nie tylko on budził przerażenie w swych ofiarach, ponieważ w niedalekiej odległości zamajaczył inny trup. Bardzo świeży, a do tego otoczony fetorem kału. Ktoś najwyraźniej śpieszył się i pozostawił ciało bez ograbienia go. Imagawa miał okazję, by zrobić to zamiast nieobecnego drapieżnika.
⠀⠀Wydostanie się z miasta okazało się banalnie łatwe. Cały ruch zgromadził się w jego centrum, przez to zewnętrzne trakty stały opustoszałe. W tle od czasu do czasu rozlegał się hałas kroków, ale Arumionosi nie natknęła się na nikogo, kto mógłby jej przeszkodzić. Wyślizgnęła się ubrana w cienie w kierunku drogi handlowej, kawałek za granicą bezpiecznych murów.
⠀⠀Nawet gdyby wcześniej nie dostrzegła z wysokości dymu, do pechowego podróżnika doprowadziłaby ją woń smażonego mięsa. Dla nosa demona zapach był zarazem kuszący i odrzucający, w zależności od tego, czy przez las wędrowała akurat woń wyciekającej ze zdobyczy krwi, czy topiącego się tłuszczu.
⠀⠀Przez las nie prowadziła żadna ścieżka, więc demonica musiała przedzierać się na przełaj, robiąc przy tym sporo hałasu. Jej obecność została szybko wykryta, co objawiło się nagłym hałasem zrywającego się do walki człowieka, a kiedy Arumionosi w całej swojej potwornej okazałości stanęła przed podróżnikiem, ten wycelował w nią naostrzonym drzewcem.
⠀⠀— Mieliście mnie zostawić...! — jękną, dźgając powietrze kijem. Kiwał się na drżących nogach, blady ze strachu. — Mówiłem wam przecież, że... ███████ — wymamrotał, patrząc gorączkowo na kobietę.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 17.03 23:59
Dodatkowe informacje: Mapki i informacje poszły na priva.
— Marny człowieku... Myślisz, że coś mi zrobisz tym kijkiem?
— O jeny co za smród... Co to się tam tak przypieka... Ughhh...
— Jak nie przestaniesz marudzić to sam Cię na ogień rzucę, zobaczymy jak Ty pachniesz.
— Żebym Cię przypadkiem nie udusił, Kyō...
— No dawaj, zobaczymy kto będzie fikać ostatni.
Uszczypnięcie samej siebie nic by w tej sytuacji nie dało. Choć dzielili ciało i umysł, tak byli kompletnie niewrażliwi na ból, który odczuwać mogła Arumionosi. Złotooka wsłuchała się dokładniej w mamrotanie mężczyzny i łapiąc za drewnianą broń przysunęła się bliżej by spojrzeć mu głęboko w oczy.
— Jakiś Ty uczynny... Umówmy się, że mnie nie widziałeś. Jeśli komukolwiek piśniesz słowem na mój temat będę o tym wiedziała. Zaufaj mi.
Zabicie mężczyzny zminimalizowałaby możliwość jej wyśledzenia, ale straciłaby dodatkowy czas na znalezienie worka. Jednak było to nader kuszącą opcją, wszak czuła jak głód znów sączy ją w żołądku. Posiadanie ukrytych broni w rękawach często bywało przydatne. Musiała szybko podjąć decyzję, czy na pewno pozostawi go przy życiu i wykorzysta w przyszłości jako cenne źródło informacji, bo wnosząc po jego ubraniu i zaopatrzeniu był podróżnikiem. Tacy ludzie byli zdolni do zbierania naprawdę wielu dobrych informacji. Dumała przez chwilę, aż w końcu odsunęła się od mężczyzny i przy krzakach prowadzących do lasu.
— Zostawiam Cię przy życiu tylko dlatego, że jeszcze mi się możesz przydać. Do zobaczenia, ludzki podróżniku.
Z tym akcentem wskoczyła w rozlewającą się dookoła ciemność lasu, która miała prowadzić ją w kierunku skarbu - skarbu dla Najwyższego. Tym razem jednak postara się wydać jak najmniej dźwięków, nawet jeśli będzie równie gęsto zalesione co wcześniej.
Kierunek w stronę D3.
Zwabiony zapachem, a raczej smrodem, zbliżył się do kolejnego trupa, który ścielił tereny poza miastem. Kiedy znalazł się przy nim, od razu rozpoczął wstępne oględziny. Wszystkie znaki na niebie, ziemi oraz ciele mówiły, że osoba ta umarła bardzo niedawno. Oznaczało to, że bestia, która tego dokonała była również w bardzo niedalekiej odległości. Śpiesząc się jednak postanowiła zostawić ciało na pastwę losu bez wcześniejszego sprawdzenia czy w jedzeniu ukryta została może jakaś niespodzianka. To miał zamiar wykorzystać Imagawa. Sprawnymi ruchami rozpoczął przeszukiwać ciało nieszczęśnika, starając się przy tym, aby nie pobrudzić sobie dłoni i ubrania fekaliami, które wydobyły się z człowieka. Podczas tego procederu starał się również zauważyć co było przyczyną śmierci - nie wiedzieć czemu uznał, że może być to przydatna informacja.
Po odbyciu przeszukiwań oraz oględzin ruszył dalej w swoją drogę.
Ruch na: E3
⠀⠀Wśród luźnych szat martwej ofiary innego demona Imagawa odkrył kilka drobiazgów, które na pewno posiadały jakąś wartość dla innego człowieka, ale dla demona? Ozdobna spinka, kilka arkuszy papieru, woreczek z suszonym ziołem i malutka, elegancka fajeczka. Nic, co skrywałoby jakiekolwiek istotne informacje.
⠀⠀Ciekawsze mogły okazać się same oględziny. Krew wypływająca z ciała była jeszcze ciepła, chociaż skóra zdążyła ostygnąć na nocnym powietrzu. Nie było tego widać na pierwszy rzut oka, ale kiedy demon przekręcił trupa twarzą do góry, zauważył że powodem śmierci były zapewne głębokie rany - na krtani, klatce piersiowej i brzuchu. Wyglądały nieco, jak zadane trójzębnym narzędziem. Widły? Demon z wielkimi łapami? Wszystko inne pozostało dla niego zagadką.
⠀⠀Reszta wędrówki minęła mu we względnym spokoju. Cały czas mógł odnieść wrażenie, iż wędruje tropem innego demona. W powietrzu unosiły się zapachy innego drapieżnika, jednak Imagawa nie zobaczył go w drodze ani razu. Ślady również były wątłe.
⠀⠀Przełom nastąpił w momencie, gdy chłodne powietrze zaczęło przybierać na temperaturze. Na trawie zaczęła perlić się rosa, która zwiastowała rychłe nadejście poranka. W oddali, na rozległych łąkach wyrosła zza drzew nieduża, przydrożna knajpka. Zamieszanie dało się usłyszeć z daleka. Ktoś walczył.
⠀⠀Niedługo miał nadejść świt.
⠀⠀Mężczyzna pokiwał jedynie głową, na znak zgody. Był już na tyle przestraszony wcześniejszym spotkaniem, że nie próbował nawet dyskutować. Skoro już raz uniknął śmierci, może uda się zrobić to po raz drugi? Kiedy Arumionosi odeszła już na pewną odległość, usłyszała za soną głośne westchnienie ulgi. A potem podróżnik zagasił ogień i zaczął się pakować.
⠀⠀Kolejny etap wędrówki zajął kobiecie niemalże całą resztę nocy. Pokonała tym razem sporą odległość, która odbiła się na jej zmęczeniu. Jako demon nie czuła fizycznych dolegliwości marszu, ale monotonny widok ścieżki i drzew okazał się nużący dla oczu. Nie napotkała żadnych śladów innych demonów, odkrywała tereny, których być może nikt jeszcze nie zbadał.
⠀⠀Dopiero wtedy, gdy horyzont zaczął przybierać barwy dojrzałych śliwek, dostrzegła w oddali samotną kapliczkę znad której unosił się dym. Nawet z tej odległości mogła wyczuć woń świeżego kadzidła. Ktoś najwyraźniej znalazł się w środku. Miejsce było oddalone od cywilizacji i pogrążone w sennym spokoju. Miejsce wydawało się wręcz idealne na łowy, gdyby Arumionosi zapragnęła skosztować trochę świeżego mięsa.
⠀⠀Niedługo miał nadejść świt.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 21.03 23:59
Dodatkowe informacje: Mapki i informacje poszły na priva.
— Lepiej, jak się schowasz w środku na czas dnia.
— Niedługo wzejdzie słońce...
— Kapliczka lepsza niż las. Mniejsze prawdopodobieństwo poparzenia, frajerzy mają racje.
— Kogo nazywasz frajerem?!
— Nadal nie wiesz?
Złotooka postanowiła nawet nie komentować tych przekomarzanek, które były uskuteczniane w jej umyśle. Skupiona na tym, by znaleźć posiłek i schować się na czas trwania fazy dnia spróbowała na palcach podejść do budynku. Mając nadzieję, że nikt jej nie widział ostrożnie przejechała dłonią po drzwiach - im mniej wydanych dźwięków, tym lepiej - i pchnęła nimi wślizgując się do środka. Zapach, który unosił się dookoła był mdlący, nieprzyjemny. Demon podniósł rękaw swojego ciemnego homongi do nosa rzucając pierwsze spojrzenie na otoczenie wewnątrz.
Pozostaje na D3.
Kiedy "zagrożenie" udało się dalej, Saidai miał zamiar wykorzystać "resztę" biedaka, który pozostał w lokacji. Podchodząc do niego, położył jego ciało tak, aby leżało na plecach, a następnie ujął dłoń nieszczęśnika. Przejeżdżając powoli palcem po wnętrzu dłoni poległego starał się przekazać mu informację: "Przyjacielu. Przybyłem, aby Cię uratować z łap tego potwora. Wiem, że zastraszony możesz działać lekkomyślnie, ale nie lękaj się. Jestem tutaj, aby położyć kres bestialskiemu zachowaniu tej istoty. "Napisz" mi swoimi dłońmi czego szuka ta istota i dokąd ją wysłałeś. Daj mi sobie pomóc - razem zdziałamy wiele."
Kiedy Saidai uzyskał jakiekolwiek informacje (bądź ich brak), postanowił przemieścić sie w bezpieczną stronę. Zapamiętał kierunek, w którym wyruszyła bestia, a sam zaś udał się w dalszą podróż.
Ruch na: E4
⠀⠀Obcowanie z demonim truchłem nie przyniosło Imagawie interesujących rezultatów. Być może pozbawione głowy ciało nie miało dostatecznie siły, aby zareagować na znaki "rysowane" we wnętrzu wrażliwej dłoni. A może po prostu nie chciało zdradzić kolejnemu drapieżnikowi istotnych informacji. Saidai musiał więc zadowolić się tym, co sam wywnioskował z sytuacji. Nie pozostało mu jednak nic innego, jak ruszyć dalej.
⠀⠀Nieuchronnie zbliżał się dzień, a co za tym idzie, demon nie mógł zajść zbyt daleko. Z resztą wcale nie musiał. Poruszając się w bliskiej odległości od uczęszczanego traktu szybko natrafił na dogodną kryjówkę - starą chatę rybacką, która z racji pory roku nie była jeszcze używana. Okolica śmierdziała wyraźnie mułem, co było zasługą sporego stawu, porośniętego teraz wysoką trawą, lecz poza tym miejsce nie posiadało wyraźnych wad. Doskonałe, aby spędzić w nim dzień.
⠀⠀Wnętrze było niewielkie, dorosły człowiek na leżąco musiał podginać kark o przeciwległą ścianę, ale podłogę wyścielono trawą, a okna na czas zimy zasłonięto. Po chłodzie nocy przyjemne ciepło wnętrza było przyjemną odmianą. Sielanka nie miała jednak trwać wiecznie.
⠀⠀Nie minęła nawet połowa dnia, kiedy Imagawa zorientował się, że ktoś jest przed chatą. Najwyraźniej mocny smród mułu uniemożliwił mu szybsze wykrycie nieznajomego zagrożenia, a przeciwnik wykrył go znacznie szybciej, niż on jego. Przed drzwiami chaty rozległ się jednak szmer.
⠀⠀— Uważaj, Teraki. Widziałeś trupy po drodze... nie chcesz skończyć podobnie — wymamrotał ktoś.
⠀⠀Druga osoba nie zamierzała jednak odpowiadać. W drzwi walnęła fala, zdawałoby się, czystej siły. Drewno rozsypało się w drobny mak, a demon stanął twarzą w twarz w zabójcą.
⠀⠀
⠀⠀W ciszy poranka każdy krok wydawał się rozbrzmiewać po stokroć wyraźniej. Arumionosi skradała się w kierunku kapliczki. W ten sposób mogła oszukać człowieka, ale nie ptaki przyczajone na drzewach, które wszczęły alarm i zerwały się do lotu. Każdy, kto chociaż raz zaznał poważnej krzywdy, był wyczulony na wszelkie przejawy zagrożenia. Takim typem okazała się również starsza kobieta, właściwie nawet staruszka, która odskoczyła od drzwiczek leśnej kapliczki i wyłowiła wzrokiem zbliżającą się demonicę. Nie wydusiła z siebie nawet okrzyku, poczęła po prostu uciekać, podpierając się przy tym o lasce.
⠀⠀Doskonały cel - mogła pomyśleć Arumionowi, ale nawet ona musiała zdać sobie sprawę, że z braku lepszej alternatywy, kapliczka na łące była dla niej jedyną możliwością uniknięcia śmierci. Musiała więc pogodzić się z porażką i spróbować zmieścić się w ciasnym pudle lokalnego miejsca modłów.
⠀⠀Być może uratował ją niski wzrost, ale jakimś cudem upchnęła swoje ciało na podeście. Czuła, jak ozdobne elementy rzeźbione w drewnie wbijają się i uwierają jej z każdej strony, a w raz obranej pozycji musiała spędzić najbliższe kilka godzin. Z ledwością przymknęła małe drzwiczki, za którymi normalnie składowano miseczki z sake, kulki ryżowe i kadzidełka podarowane duchom.
⠀⠀Wraz z nadejściem słońca, Arumionosi poczuła, jak jej ciało staje w płomieniach, a tkanki prawego boku ciała, zwrócone do zewnątrz, popielą się i znikają.
Arumionosi: prawa ręka od zewnętrznej strony została całkowicie spopielona, odsłonięte kości i mięśnie [ poziom 3 ], poparzenia prawej nogi [ poziom 2 ], poparzenia prawej strony twarzy [ poziom 2 ], uciążliwy ból prawej strony ciała. Postać nie będzie mogła w tej kolejce wykonać ruchu poza pole D3.
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 24.03 23:00
Dodatkowe informacje: Mapki i informacje poszły na priva.
- Przypominam, że bezpieczna od słońca/dnia miejsca są oznaczone na mapce symbolem - ^ daszka
- Trwa dzień. Pamiętajcie, by w miarę możliwości nie opuszczać swojej kryjówki. W drugiej części posta możecie opisać wasze zamiary, w momencie gdy słońce zajdzie za horyzont.
Skwiercząca skóra demona i przeszywający ból, który wręcz promieniował na resztę ciała. Spomiędzy jej bladych warg wyrwał się jęk zmieszany z warknięciem. Wpatrywała się w swoje znikające ciało, dopóki światło nie dotarło jeszcze do jej twarzy. Dopiero wtedy zaniosła się głośnym piskiem kurcząc i zasłaniając ciemnym materiałem swojego homongi. Z racji tego, że było ono długie i szerokie zaczęła naciągać rękawy, tak aby zakryć jak największą część swojego ciała. Zdjęła też gruby materiał owinięty wokół pasa i zasłoniła nim swoją twarz. Spróbowała zmniejszyć swoją wielkość, jednocześnie spróbować się wyleczyć. Wiedziała, że była silniejsza niż kilka miesięcy temu, jej rany goiły się sprawniej, co jednak nie oznaczało, że ból po nich nie pozostanie.
Zwinięta w kłębek najbardziej jak się dało, zasłonięta wszystkimi posiadanymi przez nią materiałami przytulała do siebie spopieloną po części rękę sycząc z bólu i gniewu. Już teraz wiedziała, że bez posiłku się nie obędzie, a jeśli miała znaleźć sakiewkę na czas - potrzebowała być w pełni sił. Planowała bowiem po zachodzie słońca wytropić najbliższe pożywienie.
Pozostaje na D3.
Kiedy mężczyzna rozwalił drzwi, Saidai przewrócił oczami w dezaprobacie. Właśnie zmniejszyła się "bezpieczna" przestrzeń, w której mógł operować. Nie miał zamiaru podchodzić do zabójcy - to w końcu on przyszedł go tutaj zabić. Z początku Saidai dał wejść zabójcy do pomieszczenia tak, aby całkowicie opuścił ewentualne promienie światła. Kiedy to się stało, Imagawa przestał się powstrzymywać i uwolnił swoją aurę. Jego celem było ponownie kompletne zastraszenie przeciwnika. Następnie, niezależnie od wyniku, wyciągnął wcześniej zdobyte ostrze i doskoczył do zabójcy, wbijając miecz w jego głowę. Jeśli "kolega" zabójcy postanowił się dołączyć, wtedy Imagawa miał zamiar wykonać ponownie swój plan z zastraszeniem i dorwaniem sparaliżowanego przeciwnika.
Jeśli Imagawa miał chwilę czasu to przeszukał truchło (bądź truchła) nieszczęśników, a następnie czekał na koniec dnia. Kiedy słońce zniknęło za horyzontem, Saidai wyruszył w dalszą podróż.
Ruch na D4
⠀⠀Zabójcy nie spodziewali się najwyraźniej napotkać na swojej drodze demona, który samą swoją osobą sparaliżuje ich strachem. Ten, który nadbiegł pierwszy zdołał w porę zablokować nadchodzący cios swoim własnym mieczem. Cały się spiął, lecz wytrzymał inicjujące cięcie.
⠀⠀— Biegnij... po pomoc! — wyrzucił przez zaciśnięte z wysiłku zęby. Drugi łowca bezzwłocznie go posłuchał, może całkowicie świadomy, że zostawia swojego towarzysza sam na sam z przeciwnikiem. Najwyraźniej wierzył w jego możliwości opanowania sytuacji, albo sam bał się na tyle, iż nie potrzebował dalszej zachęty.
⠀⠀Saidai nie mógł nic z tym zrobić, opuszczenie kryjówki za dnia byłoby zbyt ryzykowne, dlatego pozostało mu jedynie siłować się na miecze z bardziej doświadczonym w tym fachu zabójcą. Ten z resztą również nie zamierzał dać się po prostu pokroić. Przewidział ruch Imagawy i zareagował w porę, z jego oczu biła pewność siebie, ale w pewnym momencie również zaniepokojenie.
⠀⠀To właśnie ten moment wykorzystał demon, przełamując obronę zabójcy, który pod wpływem pchnięcia potknął się nagle lecąc na trawnik przed szopą. W powietrzu rozległo się głośne syczenie, kiedy ramię Saidaia za sprawą nagłego braku oporu wychyliło się wprost na palące promienie. Gdyby nie odrobina refleksu, cały wytoczyłby się na zewnątrz.
⠀⠀Raniony zabójca korzystając własnej rady zebrał się natychmiastowo z ziemi, zabrał za sobą oba miecze - własny i ten, który opadł ze spalonego uścisku demona, po czym czmychnął korzystając jeszcze z obecności mocnego słońca.
⠀⠀Do końca dnia demon miał już spokój. Jeżeli w okolicy czaiło się więcej łowców, to najwyraźniej zbierali siły na drugie podejście. Opuścił więc swoją kryjówkę bez przyciągania niepożądanej uwagi, a następnie udał się na południe. Był to zaledwie początek nocy, lecz w bliskiej okolicy na nowo zaroiło się od demonów. Pierwszego napotkał niecałą godzinę marszu dalej. Kucał i pożywiał się czymś, co bez wątpienia było kiedyś człowiekiem. Teraz przypominało raczej strzępki.
⠀⠀Był to niewielki chłopak, o lekko zaróżowionej skórze, którą pokrywało sporo zrogowaceń i twardych narośli. Słysząc hałas odwrócił się w kierunku Imagawy obrzucając go ciekawskim spojrzeniem.
⠀⠀— Spóźniłeś się, już nie ma tu tego, czego szukasz — stwierdził spokojnie, po czym wrócił do pożywiania się swoją ofiarą.
⠀⠀Saidaiowi zostało jedynie zdecydować, czy wierzy tej małej poczwarze.
Saidai: spopielona prawa ręka do łokcia [ poziom 3 ]
⠀⠀
⠀⠀Jedynym błogosławieństwem okazał się dla niej czas. Po jakimś czasie, który wydawał się dla Arumionosi trwać wieczność, słońce otoczyło kapliczkę, którą otoczył teraz bezpieczny cień. Tkanki przestały znikać za sprawą słońca, jednak towarzyszący ranom ból był wystarczającym przypomnieniem o priorytecie własnego bezpieczeństwa. Kolejne kilka godzin musiała więc spędzić ściśnięta w ciasnej przestrzeni drewnianej skrzyni walcząc ze ściśniętymi do granic możliwości mięśniami.
⠀⠀Wydawało się, iż noc nie nadejdzie nigdy, jednak słońce zaszło za horyzont równie nagle, jak gdy się zza niego wychyliło. Powietrze natychmiast pochłodniało działając kojąca na nadszarpnięte kończyny. Przyjemnie było się wyprostować, nawet jeżeli w pierwszym momencie ciało chciało zaprotestować. Noga okazała się sprawna, ból pojawiał się przy każdym kroku, lecz demon był zwykle przyzwyczajony do takiej dawki bólu. Strzępki ręki kołysały się na boku i było oczywiste, że bez pobudzenia ciała do regeneracji, Arumionosi nie będzie w stanie nic z nią zrobić. Mądry demon nie paraduje jednak głodny, dlatego odrobina skupienia na ranie sprawiła, że kość porosła świeża tkanka, które złączyła wiszące luźno fragmenty. Nie była to pełna sprawność, ale wystarczająca, aby kończyna przestała być przeszkodzą.
⠀⠀Kobieta miała jednak szczęście. Okolica już wcześniej wydawała się miejscem odpowiednim na polowanie. Wystarczyło więc tylko poczekać na okazję, która zjawiła się w postaci widzianej wcześniej staruszki. Dla kogoś tak wiekowego śmierć była niemalże przysługą. To była szybka i czysta akcja, ofiara nawet się nie stawiała. I chociaż pożywianie się na jej ciele nie przyniosło całkowitej ulgi, demonica mogła poczuć jak jej noga nabiera wcześniejszej gibkości, a ból na twarzy łagodnieje.
Arumionosi: poparzenie prawej ręki, uciążliwy ból [ poziom 3→2 ], poparzenia prawej nogi [ poziom 2→1 ], poparzenia prawej strony twarzy [ poziom 2→1 ].
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 27.03 23:00
Dodatkowe informacje: Mapki i informacje poszły na priva.
Rozejrzała się dokładnie po okolicy i postanowiła obejść dalej kapliczkę. Zakryła swoje poparzone ciało materiałem ubrania, zdjęła szarfę z włosów i obwiązała nią twarz. Wystarczyło, że czuła ból, nie potrzebowała jeszcze wyglądać jak pokraka, choć teraz bliżej jej było do mumii. Kopnęła lekko kości po staruszce i fuknęła cicho pod nosem.
— Marny posiłek...
— Może miała coś przy sobie?
— No jakieś ubrania na pewno miała...
— Jesteście obleśni.
Nim odeszła od miejsca, w którym się schowała przykucnęła przy resztkach swojego posiłku by przejrzeć zawartość kieszeni. Liczyła na jakiekolwiek wskazówki na to, że zmierzała w dobrym kierunku. Gdy już skończyła zabawę w materiałach babuni wskoczyła najpierw na daszek kapliczki, a potem zeskoczyła w stronę lasu, w przeciwną stronę od tej, skąd przybyła.
Kierunek na E3.
Podczas swojej podróży Imagawa spotkał ciekawy, aczkolwiek bardzo pospolity widok - demona żywiącego się martwym człowiekiem. Słowa, które usłyszał w żaden sposób go nie zainteresowały. Nie miał zamiaru walczyć o resztki, a także spędzać czasu na pozyskaniu informacji, których wyciągnięcie nie byłoby zapewne proste. Ignorując istotę ruszył dalej.
Kierunek na D6.
⠀⠀Demon nie podążył śladem Imagawy, pochłonięty własną ofiarą odprowadził mężczyznę wzrokiem, a potem wrócił do swojego zajęcia. Sam jakiś czas później ruszył w innym kierunku, niż ten obrazy przez Saidaia. Każdy prowadził własne, małe poszukiwania.
⠀⠀W drodze na południe nie przeszkodził demonowi żaden pościg, którego po wydarzeniach za dnia mógłby się spodziewać. Spędził sporą część nocy wędrując bez natknięcia się na kogokolwiek, okolica wydawała się wyludniona do momentu, aż zawitał na skraju ukrytego głęboko w lesie cmentarzyska. Miejsce pochówku musiało mieć już swoje lata, bowiem obrosła je gęsto roślinność. Dolinę, w której się znalazł spowijała mgła, która świadczyła o bliskim sąsiedztwie rzeki, albo podobnego źródła wody. Pośród kamiennych obelisków było widać kilka wydeptanych ścieżek. Miejsce wydawało się więc idealne po to, aby zaczaić się i zapolować.
Saidai: spopielona prawa ręka do łokcia [ poziom 3→2 ]
⠀⠀
⠀⠀Kieszenie staruszki nie skrywały w sobie żadnych sekretów, ani nawet cennych przedmiotów. Arumionosi znalazła za to trochę suszonych ziół, których kobieta używała najwyraźniej do podsycania zapachu kadzideł w przydrożnej kapliczce. Teraz miejsce modłów pozostanie opuszczone, a niebawem może zarośnie się i zapadnie. Wraz z niektórymi ludźmi umierały pewne historie.
⠀⠀Krok demona był powolniejszy niż zwykle. Za sprawą obrażeń, które dopiero się regenerowały, wędrowała dość opornie. Wydawało się więc, że o ile szczęście nie zacznie jej sprzyjać, zmarnuje kolejną noc na kręcenie się po okolicy. Ta zresztą przez większość czasu okazała się beznadziejnie cicha. Tylko las, drzewa, łąki i wąskie szlaki handlowe, prowadzące w kierunku wzgórz.
⠀⠀Monotonia nie sprzyjała skupieniu, jednak Arumionosi od pewnego czasu mogła zauważyć w swoim otoczeniu coś... niecodziennego. Im dalej wędrowała, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że nie jest to wyłącznie sprawa jej wyobraźni.
Arumionosi: poparzenie prawej ręki, uciążliwy ból [ poziom 2 ], poparzenia prawej nogi [ poziom 1 ], poparzenia prawej strony twarzy [ poziom 1 ].
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 31.03 23:00
Dodatkowe informacje: Mapki i informacje poszły na priva.
— Nie ma tu nic ciekawego...
— Same krzaki. Niczym dusze pozostawione na pustkowiu, wyrosły, by móc połączyć się z naturą...
— O, filozof się znalazł.
Zmarszczyła nos. Im głębiej w las, tym ciekawiej się robiło, a przez słowo "ciekawiej" miała na myśli to, że widziała coraz mniej śladów po demonach. Czyżby oznaczało to, że zmierzali w zupełnie innym kierunku? Może to i dobrze. Dla niej też przyszła pora na zmianę taktyki. Z racji tego, że nadal była ranna, musiała szybko zastanowić się, czy podejmować ostateczną kwestię regeneracji. Nim mniej obrażeń, tym lepiej. Spróbowała więc zminimalizować jeszcze raz swoje rany i przemierzając las obserwowała drzewa, jakby właśnie to one, "pozostawione dusze" miały wskazać jej drogę.
Kierunek na E5.
Znajdując dogodne miejsce, Saidai postanowił w spokoju poczekać na potencjalne ofiary. Kiedy takowe (i jeśli w ogóle) się pojawiły, nie miał zamiaru od razu atakować ich bezmyślnie niczym bestia. W końcu takie miejsca często były uczęszczane przez kupców, a także ludzi władających największą walutą - informacją. Czasem oczywiście trzeba pomóc w rozwiązaniu języka i jeśli tym razem pojawiła się taka konieczność to Imagawa miał zamiar pomóc ofierze przy wykorzystaniu swojego DBA - czyniąc ją rozluźnioną, niemalże upojoną ekscytacją i chęcią rozmowy. Po skończonym przesłuchaniu (niezależnie od wyniku) z uśmiechem na ustach pożarł ofiarę.
Pozostaję na D6
⠀⠀Obecność cmentarza przynosiła pewnego rodzaju ukojenie - miejsce, które na wskroś przesycała atmosfera śmierci zdawała się bowiem idealnym miejscem, aby pozbawić ofiary życia. Zmarnowali ludzie przewijali się tu za dnia niczym zjawy, a w nocy wydawałoby się, całkowicie świadomi nadchodzącego końca. Księżyc wzbił się już wysoko na niebo, kiedy z mgły wyłoniła się pogodzona ofiara. Żałobnica, dojrzała kobieta o niskiej, przysadzistej budowie ciała zbliżyła się do samotnego nagrobka na obrzeżach i zawyła cicho, niczym zwierzę.
⠀⠀Z drzew odpowiedziały jej nocne ptaki, czujne sowy i wybudzone ze letargu kruki. Te nie zdradziły jednak Imagawy, który zbliżał się do ofiary poprzez chmury mgły. Wyłonił się zza pleców kobiety jak złośliwy duch z japońskich legend i wciągnął ofiarę między drzewa. Kobieta kopała, ugryzła go kilka razy w
rękę, ale zwiotczała, kiedy gęstą atmosferę cmentarza stała się niespodziewanie kojąca.
⠀⠀Tak będzie lepiej, znowu się spotkamy, moja kochana...
⠀⠀Jej ramiona opadły ku ziemi, a nogi zwiotczały. Przestała się szarpać, a kiedy nadeszła śmierć, powitała ją jak starą przyjaciółkę. Saidai mógł tej nocy ucztować, samotny pośród wysokich, starych drzew.
Saidai: spopielona prawa ręka do łokcia [ poziom 2→0 ]
⠀⠀
⠀⠀Drzewa prowadziły Arumionosi w sposób nie lepszy od świszczących w jej głowie macek. Zdawały się wprowadzać chaos w głowie kobiety, która nieco mimowolnie podążyła za intrygującą, zdawałoby się, podpowiedzią. Szła przed siebie tak długo, że księżyc zdołał pokonać sporą część swojej zwyczajowej trasy ponad jej głową. Wisiał teraz cichy i odległy na środku granatowego nieba, rozświetlając w srebrzystych tonach gęstą puszczę. Trasa zdawała się nie mieć końca, macki wykrzykiwały w głowie kobiety co dziwniejsze kwestie - czyżby one także miały już dość? A marsz trwał i trwał.
⠀⠀Kiedy demonica była już pewna, iż pokonała chyba las łączący jeden kraniec wysp z drugim, jej oczom ukazał się niepokojąco podobny obraz. Taki, który mogła pamiętać z początku swojej trasy, gdzie pierwszy raz natknęła się na przedziwne zjawisko.
⠀⠀Zgubiła się. Znowu była w tym samym miejscu.
Arumionosi: poparzenie prawej ręki, uciążliwy ból [ poziom 2→1 ], poparzenia prawej nogi [ poziom 1→0 ], poparzenia prawej strony twarzy [ poziom 1 ].
Kolejność: dowolna
Czas na odpis: 02.04 23:00
Dodatkowe informacje: Mapki i informacje poszły na priva.
Złote ślepia odbiły blask księżyca, płuca napełniły się powietrzem, a plecy wyprostowały. Czuła się już znacznie lepiej niż jakiś czas temu. Rany wyglądały na zagojone i jedyne co jej już w tym wszystkim przeszkadzało to pozostałe poparzenia na ręce i twarzy. Wydała z siebie cichy pomruk i przechylając głowę na bok pozwoliła, by kręgi jej odcinka szyjnego nastawiły się wydając przy tym charakterystyczny dźwięk pękania pęcherzyków powietrza.
Nie miała zamiaru się poddawać. Tym razem miała przeczucie, że jeśli spróbuje jeszcze raz, to jej się powiedzie. Wal się, lesie. Może i nie były to wodne rejony, na których trójoka miała zdecydowaną przewagę, ale to przecież też polowania odbywały się w lasach. Stawi czoła wyrośniętym roślinom i znajdzie to, czego pragnie tak bardzo Stwórca.
Kierunek na F5.
Ruch na C5
Nie możesz odpowiadać w tematach