Nie tracąc czasu, zaczęła od strojenia instrumentu - pod pierwszą melodię. Spokojne dźwięki otoczyły Yonę, a także pokoje reszty zabójców. Miała właściwie gdzieś, że ściany są cienkie i równie dobrze, ktoś mógłby zwrócić jej uwagę. Zwyczajnie chciała go zaskoczyć i przy okazji zobaczyć minę, jaką zrobi tuż po rozsunięciu drzwi. Precyzyjne ruchy zapowiadały coś, przy czym można było się wyciszyć, ale... i tak znalazła się jedna osoba, której to nie pasowało. Akurat, gdy palce coraz szybciej poruszały się na strunach, jeden z młodszych szermierzy wyjrzał na zewnątrz. Dostrzegając Yonę, zmarszczył brwi w niezadowoleniu - Idź sobie, gdzie indziej ćwiczyć - powiedział na tyle głośno, iż zdziwiłaby się, jakby zaraz ktoś inny się do niego nie dołączył - Nie - uniosła lekko głowę, spoglądając twardo w jego stronę. Dłonie ani na moment nie przerwały gry. Zamierzała poczekać na kolegę, tak długo, jak tylko było trzeba, nawet jeśli ten aktualnie nie przebywał w swoim pomieszczeniu.
Wtedy "świeżak", jak to pieszczotliwie określiła chłopaka, rzucił w jej stronę glinianą miseczkę i to już ją lekko zirytowało - Wynoś się - powiedział niemal jednocześnie, gdy w szybkiej reakcji złapała lewą ręką za shamisen, natomiast drugą złapała przedmiot, aby się nie rozbił o ziemię - Skoro masz tyle energii, to spożytkuj ją na trening - powiedziała spokojnym głosem, odstawiając miseczkę tuż obok siebie - Wcześniej ją zabierz - skinęła głową w stronę przedmiotu i akurat, gdy podszedł, podcięła mu nogi - Nie opuszczaj gardy - rzuciła na koniec, przed zabraniem się za nowy utwór. Szybko zmieniła napięcie strun i z szerokim uśmiechem przygrała coś bardziej energicznego.
- Tak na zachętę - niejednokrotnie motywowała zabójców podczas treningu, choć dzisiaj niekoniecznie była w nastroju. Zresztą co jej szkodziło, nie miała innych planów na dzisiaj.
- Spoiler:
Zabójczyni kamienia delektowała się ciszą próbując podnieść się ze swojego łoża. Z zawiązaną opaską na jej oczach, stanowiącą idealny trening dla jej zmysłu. Na obecnym poziomie zaawansowania słuchu, powinna starać się wykonywać jak najwięcej czynności na ślepo. Próbując obudzić w sobie umiejętność echolokacji. Wydawania bardzo głośnych dźwięków, niesłyszalnych dla ludzkiego ucha. Bo chyba tak działa echolokacja? Sama nie miała jeszcze szczerze pojęcia jak ona działa.
Dała radę odnaleźć powoli wiadro z wodą oraz powoli podeszła do swojego stolika. Czując, że ponosi ogromną porażkę w tym zakresie. Wykrywała obiekty bardziej przy pomocy dotyku nie słuchu. Nawet w tak znanym środowisku jak jej pokój. Choć czy faktycznie było to znane środowisko, skoro przebywała w nim parę razy do roku?
Ostrożnie podlewała swoje drzewko bonsai. Z chirurgiczną wręcz precyzją, jak na swoją ślepotę. Gdy nagły wysoki dźwięk sprawił że jej ręka wręcz zadrżała. Rozlewając wodę na jej biurko.
Świadoma małej katastrofy, łowczyni podniosła swą opaskę na czoło. Ratując pośpiesznie swe dokumenty. Czując narastającą irytację z każdym brzdęknięciem jakiegoś dziwnego ustrojstwa.
"Czy to jest ten cholerny shamisen, o którym wspominała Yenna?"
Na szczęście ktoś wyszedł uciszać tą rozrabiakę. Jeden z młodzików, ale raczej go posłucha. Energicznie ścierała, swoje biurko ze świadomością, że ten koszmar zaraz się skończy. Niestety ten mężczyzna nie był w stanie osiągnąć nawet tego.
"Ja jej kurwa dam trening..."
Z chłodem bijącym na jej twarzy oraz wewnętrznym bólem uszu zbliżyła się do wejścia na korytarz. Łapiąc po drodze coś, co miała wykorzystać na sobie. Ale jak widać jej rózga z liną znajdzie zastosowanie na nich...
Biorąc głęboki wdech rozsunęła drzwi przesuwane mówiąc:
- Idźcie się bawić na dworze, wy cholerne dzieciaki. A ty... - machnęła rózgą Yonie przed oczami marszcząc energicznie brwi - Przestań grać na tej strumianym cholerstwie... Ludzie tu próbują trenować!
Wymachnęła energicznie swoją bronią niczym kusarigamą. W końcu to była 3 metrowa lina na której końcu związanych biło kilka gałęzi krzewów. Uderzenie tym pozostawi jakiś ślad i być może pokiereszuje ubranie.
Wróciła zatem do grania, skupiając się głównie na wydobywaniu jak najczystszych dźwięków. Szło jej to dobrze, ale finalnie utworu nie skończyła. Dotarła zaledwie do połowy, gdy z innego pomieszczenia wyłoniła się kobieca sylwetka. Dziewczynie, podobnie jak kamyczkowi, nie spodobał się pomysł grania, a nawet została oskarżona o przerwanie treningu. Co takiego ćwiczyła? Nie zdążyła zapytać, bo już musiała się bronić. Pierwszy atak, który wycelowała w nią, zdążyła uniknąć. Zaledwie przesunęła sylwetkę do boku, aby ostrze przeleciało blisko jej ramienia, lecz w bezpiecznej dla niego odległości. Co do drugiego... to tutaj doszło do niemałej katastrofy. W pośpiechu pociągnęła instrument wyżej, aby jedynie odbić krzewopodobne ustrojstwo, ale świat chciał, aby kolec zahaczył o strunę i ją rozerwał. Wtedy też przebudził się demon, jak to niektórzy pieszczotliwie nazywali wybuchy gniewu rudej zabójczyni.
- To był podarunek od Chie - warknęła, niczym zwierzę, zrywając się w jednej chwili ze swojego miejsca. "Chciała treningu, to go zaraz dostanie", pomyślała Yona, kiedy zmniejszyła dzielącą ich odległość, tak, aby nie znajdować się dłużej w korytarzu, a tuż przy samej Tatsu. Dłonie, które dawniej spoczywały na instrumencie, zostawiły go w dawniej okupowanym miejscu, aby móc teraz dzierżyć katanę — wystawioną w prowokacyjnym geście w stronę szyi zabójczyni. Drugą ręką trzymała za linę, gotowa, aby w ramach ochrony ją przeciąć, a samej uchylić się przed ewentualnym uderzeniem. Najlepiej w dół lub w przeciwną stronę do samego ataku - Pomogę z treningiem, jeśli po nim odwołasz to, co powiedziałaś o shamisenie - dopiero teraz, zrozumiała, że przemówiła przez nią nie czysta wściekłość, a urażona duma. Strata struny nie była czymś wielkim, bo mogła kupić nową, ale był to prezent od matki - pierwszy, jaki dostała. Również, można było wyczytać po sposobie oddychania, iż pierwotnie miała użyć jednej ze swoich płomiennych technik. Co ją powstrzymało? Możliwe, że w końcu zaczynała dochodzić do siebie lub tracić temperament po wielokrotnym próbie go zduszenia. Zmieniała się. Jednak to był zaledwie początek procesu, w którym Tatsu mogła pomóc lub spotkać się z konsekwencjami.
- Chie?
Powtórzyła słowo, które brzmiało dla niej jak imię, choć za mało żyje wśród ludzi, by mieć całkowitą pewność co do tego. Nie wiedziała ile lat musiałaby jeszcze spędzić, by nabrać tej pewności, co do tego, co ją otacza.
Bez mrugnięcia okiem obserwowała narastającą furię Yony. Wiedziała, że według reguł tego świata powinna przeprosić. Jednak, czemu miała przepraszać tą, która urządziła jej sesje tortur dźwiękowych, tuż pod jej pokojem. To tak, jakby przepraszała demona, za to że ją zabiła.
Nie spodziewała się ani trochę, że rudowłosa kobieta wyciągnie katanę. Z powodu takiej drobnostki. Na tyle, że dała się kompletnie zaskoczyć, w tej niecodziennej sytuacji...
"Może to nie była drobnostka."
Zacisnęła rękę na linie, będąc gotową ją wyrwać z ręki Yony:
"Zabijesz mnie z powodu jednej struny?"
Zadała swe pytanie w myślach, nim Yona niespodziewanie rzekła swą propozycję pierwsza:
- Wątpię, że jesteś w stanie mi pomóc w jakikolwiek sposób. Nie trenuje teraz ślepego nawalania mieczem. - odrzekła z lekkim chłodem, w którym dało się wyczuć zawód - Skoro grasz na tym urządzeniu do tortur raczej nie masz czułego słuchu. Więc, raczej nie masz pojęcia, jak widzieć słuchem?
Sama miała znikome pojęcie o tym zjawisku. Ponoć jest w stanie usłyszeć jakieś drgania ziemi i przy ich pomocy widzieć. Jednak, łatwiej to powiedzieć, aniżeli zrobić. Szczególnie, że nigdy nie poczuła jej na własnej skórze...
Chwytając mocno linę, zacisnęła na niej swoją dłoń, byleby tylko ją naprężyć. W ten sposób nie musiała się martwić o nieudolną próbę przerwania, wszak wystarczyło, aby zamachnęła się kataną. Jednak nie chciała tego kontynuować. Wolała uzyskać jakiś kompromis, dzięki któremu obie wyjdą bez szwanku. Inaczej prawdopodobnie poszłaby za zasadą oko za oko, ząb za ząb. W konsekwencji puściła element broni Tatsu, a także schowała Benihime z powrotem do sayi. Dzisiaj nie miała się polać krew ani nie miały walczyć ze sobą na środku korytarza. Młodzik zdążył oberwać, więc tyle wystarczyło. Mogły się rozejść, a mimo to duma trzymała Yonę w jednym miejscu. Swoje bursztynowe wbijała w Tatsu, czekając na to, co zabójczyni jej odpowie.
- Chie to moja mama, ona mi podarowała shamisen - na początek przedstawiła, jak ważny był dla niej podarunek, co by ciemnowłosa miała pojęcie o ważności tego, co się stało. Później zamierzała wyjaśnić swoją użyteczność w treningu zmysłu. Może i nie miała wcześniej z tym styczności, tak miała pewien pomysł, który mogły wprowadzić w życie.
- Nie szkodzi - odparła pogodnie, wszak nie podda się, gdy wystąpiła z propozycją - Twój zmysł przypomina nieco dotyk, z którym już się spotkałam. W takim razie mam pewną propozycję. Ty musisz widzieć za pomocą słuchu, więc potrzebujesz kogoś, kto Ci w tym pomoże. Przedmioty, co się nie ruszają, w tym wypadku nie powinny być użyteczne, ale... Co, gdyby cel się poruszał albo rzucał przedmiotami? Gałęzie, kamienie. Tych rzeczy jest pełno na zewnątrz. Oczywiście możesz mi nie wierzyć na słowo, ale warto spróbować wszelkich metod. Sama w tym czasie skupię się na zręczności. Innymi słowy, obie skorzystamy - wyjaśniła na szybko, co miała na myśli.
Wspólny trening, choć nieco inny od tych, które przechodziła, wydawał się dobry na zabicie czasu. Poza tym nie mogła zostać w tyle, potrzebowała dalej rosnąć w siłę i nadrobić, to co straciła. Czasu za wiele nie miała, bo zawsze mogła zostać odesłana na misję, ale póki, co nie miała lepszej alternatywy - Decyzja należy do Ciebie - skwitowała na koniec, opierając się o ścianę - Zawsze mogę służyć pokaźnym księgozbiorem - dodała na zachętę, bo z racji na swoją pozycję miała nieograniczony dostęp do wszelkiego rodzaju zapisków.
Widząc, że Yona zaczynała się uspokajać, rzekła stanowczym głosem do młodzika:
- Zostaw nas samych.
Słysząc, że te struniane ustrojstwo było prezentem od mamy przytaknęła lekko głową:
- Czyli to od niej pochodzi tradycja psucia kandydatom na męża słuchu? Czy to rodowa tradycja?
Odrzekła z kompletną obojętnością w głosie. Jakby to było normalne dla zabójczyni, że formułuje pytania w tak niekoniecznie komfortowy sposób.
Słuchając propozycję Yony zabójczyni złapała się lekko za brodę
- Też coś słyszałam o działaniu zmysłu dotyku. - odparła zastanawiając się głośno - Niby to działa podobnie jak czucie powiewu wiatru. I chyba z czuciem nadlatujących przedmiotów działa to podobnie.
Podparła się o fragment ściany przyglądając się uważnie sylwetce Yony. Dochodząc szybko do wniosku, że mogłaby mieć problem z uniknięciem jej rzutów z otwartymi oczami. Szczególnie po tej nieprawdopodobnie szybkiej reakcji:
- Na razie przeproszę cię za to, że zniszczyłam ci broń. I możemy spróbować z tym twoim pierwszym pomysłem. Tyle, że do potencjalnej osłony będę miała swoją kusarigamę lub tą treningową. Z zakazem korzystania defensywnych form oddechu. Chyba, że tobie będzie szło za dobrze.
Łatwiej będzie coś odbić i sparować, aniżeli unikać. No i sama łowczyni kamienia wiedziała, że gdyby korzystała cały czas z trzeciej formy kamienia byłaby teoretycznie niemożliwa do trafienia, gdy zasłoniłaby się 8 metroma swojego łańcucha. Choć teoria nie zawsze ma swoje podejście w praktyce...
- Znasz jakieś dobre miejsce do rzucania przedmiotami?
Odparła głośno, wchodząc do swojego pokoju, by się przygotować. Odkładając swoją rózgę na jej miejsce, by zrobić miejsce w rękach dla jej oręża.
Spojrzała na Tatsu z lekkim wyrzutem, że poruszyła odległe wspomnienia. Mimo to nie pozostawiła jej słów bez odzewu, wszakże nie miała w tej gestii nic do ukrycia - Była odpowiedzialna za spotkania, toteż pokazałam jej otwarcie, iż to nie jest dla mnie. Czy mam rozumieć, że zostałaś przez to w jakiś sposób pokrzywdzona, a może zwyczajnie się nasłuchałaś biadolenia tych desperatów? - odpowiedziała nieco ostrzej, niż zamierzała. Jednak planowała od początku, aby ogólnie pokazać swoje niezadowolenie z tamtych miesięcy. Została wciągnięta w to siłą i jeszcze wielokrotnie ją proszono o zmianę swojego podejścia. Nie zamierzając przestać, w końcu dotarła do linii startu, jaką była obietnica złożona przez ojca dziewczyny. Przynajmniej teraz mogła decydować oraz odłożyć tę sprawę na bok, zajmując się zadaniami o wyższym priorytecie jak na przykład zabijaniem demonów, czy też pięciem się po szczeblach hierarchii korpusu.
- Głównie w nim chodzi o czucie wibracji. Poruszanie przedmiotów, a nawet zwykły chód każda z tych rzeczy powodu drgania odczuwalne przez ich wyczulone ciało, jednak może to w miarę wykorzystać w Twoim przypadku, bo ty słyszysz podobne rzeczy - starała się nieco wyjaśnić to pojęcie, aby przybliżyć zabójczyni oddechu kamienia powiązania jednego zmysłu z drugim. Może i nie postarała się przy tym bardzo, bo jedynie wiedziała to, co usłyszała od Rin oraz Takuyi, ale wierzyła, iż wspólnie do tego dojdą.
- Przeprosiny przyjęte - powiedziała spokojnie, nie zamierzając przez cały czas kroczyć po ścieżce wojennej - W porządku. Zobaczymy, jak to wyjdzie zarówno z Twojej, jak i mojej strony - nie było powodu, aby się nie zgodzić. W końcu jeszcze nie znały swoich umiejętności, toteż mądrą decyzją było zostawienie Tatsu otwartej furtki. Sama miała zamiar dać z siebie wszystko, nawet jeśli to nieco utrudni dziewczynie opanowanie echolokacji.
- W Yonezawie jest ich kilka. Obszar przed dojo, gdzie można skorzystać z zabudowy oraz otwartego terenu, podobnie Karesansui, o ile nikt tam nie odpoczywa. To miejsce bardziej zaciszne, nazywają je ogrodem kamiennego krajobrazu. Samo Dojo również jest odpowiednie, bo dźwięki nie będą, aż tak uciekać, jak na otwartej przestrzeni, a rzucać można czymkolwiek. Niektórzy trenują precyzję w tamtej sali i ustawiają specjalne kukły. Decyzję oddaje w Twoje ręce, mi to szczerze obojętne - po krótkim zamyśleniu, przytoczyła kilka miejsc, które mogłyby się nadać. Każde z nich starała się krócej opisać dla ułatwienia wyboru, wszak każda z opcji była dla rudej idealna.
- To nie jest zatem popularna praktyka? Że torturujecie swych kandydatów na męża i jeśli są na tyle głusi, by lubić lub strawić grę na tym udawanym instrumencie, to muszą was jeszcze pobić i zdominować, by razem dzielić łoże?
W sumie to było takie barbarzyńskie nawet, jak dla nich. Choć po pewnej rozmowie usłyszanej w herbaciarni myślała, że to bardziej popularna tradycja. Jedna strona robi wszystko, by odrzucić druga wszystko, by się zbliżyć. Narodzi się z tego miłość albo się zabiją lub poddają. Było to równie głupie, jak cała ich kultura. Ale może zwyczajnie lubią się bić z byle powodu. Dlatego, aż tylu z nich służy w Korpusie...
- Nie mam pojęcia, czy to co słyszę jest faktycznie jakimś drganiem. Szczególnie, że ostatnio słyszę odgłosy, które nawet nie wiedziałem, że można słyszeć. Czy to co drży z każdym mym słowem, to jest drganie?
Wyraziła otwarcie lekko swoje obawy, zastanawiając się czym są te potencjalne drgania. Czy każdy dźwięk jest drganiem? Czy każde mlasknięcie jest nim? Każdy oddech i szmer jest nim? Chyba za mało wiedziała o teorii powstawania dźwięku, skupiając się tylko na praktyce. Może w tym też jest jakaś metoda?
- Później z chęcią przyjmę twoją posługę biblioteczną.
Cokolwiek to oznaczało. Raczej nie było to nic złego.
- Wiem, gdzie jest Karesansui. Raczej to miejsce do medytacji, aniżeli treningu. Jednak o tej porze nie powinno być nikogo.
Biorąc swoją ogromną broń wyszła na korytarz zastanawiając się chwilę nad czymś. Czyżby słyszała kiedyś ten głos? Jeśli tak to bardzo dawno. Jednak, gdzie to było...
Nie pochłaniając się zbyt długo w rozmowach, domknęła drzwi do swojego pokoju mówiąc z powagą:
- W takim razie prowadź...
Nie miała pojęcia, czy wyniesie cokolwiek z tego treningu, jednak warto było spróbować. Każdy krok jest istotny w poznaniu prawdy o widzeniu słuchem.
zt x2
Nie możesz odpowiadać w tematach