Jego noclegowania nie wyglądała zachęcająco. I z pewnością by ją sobie darował szukając lepszego lokum, gdyby nie fakt, że nie miał innego wyboru. Noce były zimne, a jego budżet ograniczony. Do Edo miał jeszcze szmat drogi, a nadal był poobijany po ostatniej walce. Zaraz go przewieje i choroba gotowa. A na trakcie pomocy znikąd i najszybciej to znajdą go jakieś zwierzęta w przydrożnym rowie - zamarzniętego i otulonego rosnącą warstwą białego puchu. Mało to romantyczny sposób na odejście z tego świata, także chcąc nie chcąc zmierzał do tej parszywej speluny zwanej szumnie zajazdem.
Z drugiej strony jego ubiór i aktualny stan zdawał się świetnie pasować do tego lokum. Ubrudzone i postrzępione miejscami szaty pasowały do posklejanych włosów i bladej twarzy. Chwilę jeszcze bił się z myślami szukając alternatywy. Ale takiej nie było, dlatego niechętnie przekroczył drzwi przybytku i poszukał wolnego kąta. Miał jeszcze własny prowiant, ale wizja ciepłej strawy przemawiała do niego bardziej. Klientela nie odbiegała bardzo od jakości lokalu i była dość nieliczna. Pewnie przez porę roku i wszystkie te wydarzenia z demonami...
W końcu zajął wolny kąt w jadalni i rozsiadłby się na nim wygodnie, gdyby nie fakt, że miejsce było podejrzanie kościste i stęknęło ciężko. Kirei poderwał się i spojrzał na coś, co kiedyś było kimonem, spod którego tu i ówdzie wystawały kończyny. Sądząc po liczbie, w środku znajdowało się jedno chuchro. Albo banda kalekich chuchrątek.
- Gomennasai. - powiedział drapiąc się po głowie ze wstydu. Głupio wyszło.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
W pewnym momencie swojej wyprawy zaczęła się zastanawiać czy jest sens w kontynuowaniu poszukiwań. Nie otrzymała do tej pory żadnej wartościowej informacji, a była tak zmęczona, że coraz częściej tworzyła różne wizualizacje jak znajduje ojca za najbliższym drzewem, skałą czy domem. Wyobrażała sobie jak pomaga mu wstać lub opatruje rany bandażami, które trzymała w swoim niewielkim worku. Niestety tego typu motywacja miała to do siebie, że irytowała, a także dawała nikłą nadzieję, którą coraz trudniej było podtrzymać. W końcu przecież Yo mijała kolejne drzewa, domy, miasta, zastając pustkę. Nawet śladu nie potrafiła znaleźć, a co dopiero człowieka.
Nie miała pieniędzy i zdawało jej się, że ubrania coraz gorzej trzymają ciepło. Istniała też możliwość, że po prostu robiło się zimniej. Yome zaczęła więc kraść, aby móc zdobyć jakieś jedzenie, ubrania czy pieniądze. Odzienie udawało jej się zabierać z wywieszonego w obrębie domostwa prania, jedzenie kradła ze straganów, a pieniądze podbierała od niczego nieświadomych ludzi. Była jak cień człowieka, przemykała między tłumem w większych miastach i pozostawała nietykalna, naciągając moralność, a także prawo, do swojej potrzeby przetrwania.
Kolejny dzień poszukiwań zakończyła w przybytku, który nie wyróżniał się od innych, jakie wybierała. Był ciemny, niezaludniony, a przede wszystkim cichy. Każdy pilnował swojego interesu. Tego typu miejsca przekonały ją do zasypiania późnymi wieczorami. Ufała, że gdyby coś się stało, głośne dźwięki zamieszania zbudziłyby Me natychmiastowo, a ona po prostu by uciekła.
Ogarnięta poczuciem sytości i ciepłem posiłku, który ówcześnie zjadła, zasnęła, opatulając swoją głowę w chustę i kładąc ją na worku. Nie zdążyła jednak zasnąć, ponieważ coś na nią usiadło. Wpierw wydała z siebie bliżej niezidentyfikowane stęknięcie, ale gdy poczuła na sobie resztę ciężaru, podniosła się gwałtownie zaalarmowana, chcąc zobaczyć, co dokładnie się wokół niej dzieje. – Gomennasai, gomennasai – powtórzyła typowo przedrzeźniającym tonem, marszcząc brwi i lustrując wzrokiem osobę, która na niej usiadła. Nie minęła sekunda, a Yo przybrała pozę niczym zwierzę gotowe na kontratak, patrząc się gniewnie na stojącego nad nią mężczyznę. Po chwili analizowania go wzrokiem, doszło do niej, że obcemu napastnikowi jest głupio. Kiedy w końcu stwierdziła, że nie jest to typowa zaczepka, rozluźniła mięśnie twarzy, a następnie lekko się cofnęła, ciągle będąc na podłodze. Było jasne, że nie chce ustępować swojego miejsca, ale też nie chciała robić z nieznajomego nowego wroga. – To bolało – powiedziała, chcąc usprawiedliwić swoje pierwsze słowa.
- Przepraszaaaam. - powtórzył raz jeszcze, czując jak palą go policzki. Był zimnokrwistym zabójcą i ciepłokrwistym rozmówcą. A jak jeszcze targały nim wyrzuty sumienia to w ogóle chciałby zniknąć. Albo cofnąć czas. A że nic z tego nie było możliwe, to pozostało mu jedno honorowe wyjście. Nie miał zamiaru tłumaczyć się, że to jej wina że jej nie zauważył. Co to by w ogóle była za wymówka?
- Może jesteś głodna? - zapytał i sięgnął dłonią do sakiewki z monetami. Nie był może najbogatszy, ale na strawę dla dwóch osób w takim przybytku było go jeszcze stać. Miał tylko nadzieję, że potrawy lepiej smakowały, niż pachniały, bo woń uchodząca z kuchni nie zwiastowała nic dobrego. Ale sądząc po jej ubiorze, to też nie była przyzwyczajona do wykwintnych potraw i pełnego brzucha. Takie przywileje omijały niektórych długo, czasem i całe życie. Choć równie dobrze mogła uciec z bogatego domu i rozbić o bruk rzeczywistości. Choć szczerze w to wątpił. Takie księżniczki był bardziej butne. A ta tutaj przypominała raczej na wpół dzikie zwierzę, które schowało pazury dopiero wtedy, gdy upewniło się, że nie jest zagrożone. I kiedy tak myślał, obserwował i wyciągał wnioski doszło do niego, że stoi i wpatruje się w nią już dłuższą chwilę bez słowa. Bardzo brzydko i nie na miejscu. Nie tak go przecież ulica wychowała. I na dodatek jeszcze nie zdążył się przedstawić.
- Jestem Kirei, a Ty? - zapytał.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Kiedy złość i irytacja zaczynały powoli przechodzić, pojawił się wstyd. Tylko czemu ją zaatakował, skoro to nie Yome popełniła pomyłkę, a właśnie nieznajomy? Analizowała zarumienione lico mężczyzny, żeby przekonać się, iż rzeczywiście jest mu głupio, a kolejne przeprosiny tylko pogłębiły pewne poczucie zagubienia. W gruncie rzeczy przecież nie wiedziała, co może mu powiedzieć, aby polepszyć sytuację. To, co się stało, nie zostanie wymazane z rzeczywistości poprzez użycie magicznego słowa. Całe szczęście to jej rozmówca wyszedł z propozycją rekompensaty w postaci jedzenia. I choć dziewczyna niedawno spożyła niewielki posiłek, tak okazja do ponownego najedzenia się wydawała się niesamowicie kusząca. Kiedy następnym razem zdarzy się sytuacja, w której dostanie propozycję, aby zdobyć ciepłą kolację bez okradania innych ludzi? – Jestem głodna – odpowiedziała niesamowicie szybko, sprawiając wrażenie wystraszonej, że nieznajomy może się wycofać ze swoją ofertą. Na następne pytanie nie chciała odpowiadać, potem rozważała opcję kłamstwa, ale w końcu stwierdziła, że podchodzi do tego zbyt paranoicznie. – Yome – powiedziała cicho, wracając spojrzeniem na własne dłonie.
Yome. - To bardzo... - zatrzymał się tylko na chwilę - twoje imię. - zakończył gryząc się w język. W żaden sposób go nie urzekło ani nie odrzuciło. Nie chciał zmyślać i naginać prawdy, tym bardziej, że sama dziewczyna też mogła za nim nie przepadać. Albo j po prostu zmyślić. Yome. Imię niewiele mu mówiło, a dosłownie nazywanie kogoś panną młodą... Cóż, różni są ludzie. Ale pewnie się mylił i zapisane znaczyło coś zupełnie innego. W końcu nie był najlepiej wykształconym człowiekiem na wyspach. Mieścił się raczej gdzieś koło przeciętnej. Albo i nie. Poszperał jeszcze moment w swojej pamięci jak mógłby ją zapisać, ale bezskutecznie. No nic, miał ważniejszą sprawę do załatwienia.
- Zaraz wracam. - powiedział i poszedł zamówić strawę. Właściciel czy raczej człowiek za kuchenną ladą nie wydawał się duszą towarzystwa. Zresztą kto w tych czasach pozostawał optymistą gdy zarabiał na fakcie, że ludzie podróżują i czasem zamarzy im się schronienie pod dachem a nie kocem czy drzewem. W okolicy co prawda powinno być trochę bezpieczniej, w końcu ukrócił panoszenie się demona na trakcie, ale upłynie jeszcze trochę czasu, zanim trakt wróci do łask. Odczekał swoje, ale w końcu pojawiły się przed nim dwie miski miso, które Kirei zabrał do kąta Yume. Postawił jedną z nich przed nią, a swoją trzymał w ręku i wolną dłonią wskazał na miejsce obok niej w niemym pytaniu, czy może je zająć. Jeśli się zgodzi to z chęcią usiądzie, życząc jej smacznego i w pierwszej kolejności skupi się na jedzeniu. Był zmęczony i głodny, na rozmowy jeszcze przyjdzie czas.
- Dokąd wędrujesz o tej porze roku? - zagadnął odrywając się od zupy, po ugaszeniu pierwszego głodu.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Myśli poniosły ją w głębiny tak ciemne, że nawet nie zauważyła jak jej towarzysz zniknął. Ocknęła się jak go już nie było, a następnie rozglądnęła po przybytku, szukając nieznajomego. Próbowała odgadnąć, co robi i dlaczego odszedł. Nieco później przekonała się, że jego intencje były szczere, ponieważ wrócił do niej z pełną miską posiłku. Dziewczyna od razu skupiła wszystkie swoje zmysły na jedzeniu, przesuwając w taki sposób, aby dać jasno do zrozumienia, iż Kirei może zająć miejsce obok. – Smacznego – rzuciła szeptem, bardziej do siebie niż kogokolwiek innego, a potem zaczęła jeść. Sposób, w jaki Me spożywała miso był nieestetyczny, bardzo łapczywy. Trochę jakby bała się, iż posiłek może od niej uciec.
– Poszukuję – odezwała się w końcu, ówcześnie przestając jeść. Wpatrywała się przez dłuższą chwilę pustym wzrokiem przed siebie; starała się zebrać słowa. – Mój tato zaginął, poszukuję go.
- Mam nadzieję, że go znajdziesz. - zaczął, unosząc wzrok znad miski. Nie był najlepszy w poszukiwaniu zaginionych ojców, a doświadczenie uczyło go, że ludzie, którzy zniknęli, raczej nie wracali. A przynajmniej nie jako ludzie. Ale nie ma co nastawiać jej negatywnie od początku znajomości. Gdyby zaginął ktoś z jego rodziny to nie chciałby kubła zimnej wody od kogoś obcego. - A gdzie go ostatnio widziałaś? Doką wyruszał? Jak wyglądał? - skoro większość czasu spędzał w ruchu, to całkiem możliwe że spotkał go na trakcie albo w jakiejś karczmie. Albo ktoś z korpusu go widział. Mógł popytać, rozejrzeć się. - Nie chcę być wścibski, ale może go spotkałem? Jak wygląda, jakim imieniem się przedstawia? - drążył temat dalej. Jeśli dziewczę się w sobie zamknie, to trudno. Ale podejrzewał, że nie po to tułała się sama po tym dziwnym świecie by teraz odpuścić szansę na pomoc. Z drugiej strony, było w niej coś dziwnego...
A zupa? Ta była średnia. Ot, ciepła strawa podtrzymująca ich egzystencję. Ale przynajmniej była tania. Zanim się spostrzegł widział już dno miski.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
– Też mam taką nadzieję – westchnęła, a potem zaczęła się zastanawiać nad kolejnymi słowami chłopaka. Poczuła dziwny ucisk w sercu, kiedy zdała sobie sprawę, że twarz ojca powoli rozmazywała się w jej wspomnieniach. Ten fakt odebrał jej słowa na dłuższą chwilę. Pojawił się też wstyd, czyżby była tak fatalną córką, że nawet opisać ojca nie potrafi? Najwięcej sensu miały pierwsze dni poszukiwań, ponieważ wystarczyło pytać o okolicznego grabarza, którego znało lub przynajmniej kojarzyło więcej niż mniej osób. Problemy zaczęły się po kilku tygodnia, gdy znalazła się w okolicach, w jakich stacjonowali już inni grabarze, a nadzieja, iż ktoś skojarzy jej ojca po imieniu czy ubogim opisie graniczyła z niemożliwością. – W domu, wyruszał do miasta po zapasy – powiedziała niezbyt pewna swoich słów, a przecież mówiła prawdę. Nawet nie zauważyła, że słowo miasto było na tyle ogólnikowe, że jej rozmówca nie dostawał zbyt wiele pożytecznych informacji. Niestety dla Yome, która całe życie przesiedziała w domu, miasto było tylko jedno i wszyscy z okolic wiedzieli, o które chodziło.
Gdy przyszła pora na opisanie ojca, dziewczyna nie mogła zebrać myśli. Zaczęła się więc rozglądać, a po chwili wpadła na pomysł przedstawienia aparycji rodziciela. Zbliżyła się do chłopaka, oparła swoją lewą rękę na jego ramieniu i dotknęła lekko jego policzka palcami prawej dłoni, kierując twarz rozmówcy w stronę pierwszego punktu opisowego. Patrzyli na zgarbionego mężczyznę, który był zbyt zajęty spożywaniem, aby zauważyć, że jest obserwowany. – Mój tato wygląda podobnie, z postury i włosów… Ale nos ma bardziej jak… - Lekko pchnęła jego policzek bardziej w lewo, aby mogli spojrzeć na kolejnego nieznajomego z dużym nosem. – Tamten łysiejący. – Zamilkła znów na trochę, aby potem zabrać rękę z jego ramienia i lica. Inni ludzie w przybytku w ogóle nie przypominali jej ojca. W końcu odwróciła wzrok od klientów lokalu. Kirei mógł zauważyć, że spojrzenie jasnowłosej spoczęło na jego dłoniach. – Ręce miał takie jak ty.
I znowu nastała cisza, bo dziewczyna zaczęła się zastanawiać, czemu w ogóle to wszystko mówi. Znowu czuła jak tworzy się wewnątrz niej nadzieja, jaka zaraz zostanie tragicznie rozdeptana, gdy tylko dziewczyna dowie się, że chłopak również nie widział jej ojca. Miała wrażenie, że jest coraz dalej nie tylko domu, ale i zakończenia poszukiwań. – Nazywał się Hiroki… - Kiedy tylko to powiedziała, zasłoniła usta ręką, a potem się poprawiła. – Nazywa się Hiroki. – Jej blada twarz zalała się rumieńcem. Nie wiedziała, czemu podświadomie zwróciła się o ojcu w ten sposób, skoro nadal wierzyła, że uda jej się go znaleźć żywego.
Zdziwił się, ale nie zaprotestował gdy zbliżyła się i poprowadziła jego wzrok obracając mu głowę palcem. Jakby nie mogła po prostu wskazać, na kogo dokładnie miał spojrzeć. Dziwne, jak i cała Yome. Odwracał posłusznie głowę pod jej dotykiem i próbował ułożyć elementy układanki tworzące zagubionego Hirokiego. Cóż, nie było tego za wiele. Prawdę mówiąc to jej ojciec był podobny z grubsza do każdego mężczyzny którego młodość już minęła. Żadnych cech charakterystycznych, poza imieniem. A i te nie było jakoś wyjątkowe. - Um... - Poczuł, że się chyba troszkę zagalopował z propozycją pomocy. Do tego potrzeba było tropiciela, albo kogoś dysponującego sporą wiedzą o tym, co się działo na traktach... Ale jak się już temat zaczęło to nie wypadało go porzucać. To nie honorowe czy jakby to inaczej szlachetnie urodzeni ujęli. Spojrzał na swoje wyrobione dłonie...
- Ile czasu minęło? - zapytał, wtrącając się na moment gdy znowu zamilkła. Im dłużej, tym gorzej. A sądząc po niej, to trochę czasu już minęło. A po takich informacjach to zasadniczo mógł szukać go wszędzie. Westchnął ciężko, zastanawiając się co jeszcze mógłby powiedzieć, by nie dobić resztek jej nadziei. - Dlaczego nie zabrał cię ze sobą? - ciężko było mu ocenić jej wiek, ale wyglądała jak siedem nieszczęść. Tak jak on parę lat temu. - Jak daleko pójdziesz? Drogi nie są bezpieczne. Miasta jak Kioto czy Osaka też nie. O ile cenisz sobie swoje życie. - zamilkł i siorbnął po raz ostatni z miski, opróżniając ją.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Sesja wciąż może być kontynuowana w dziale z retrospekcjami, który znaleźć można tutaj.
Nie możesz odpowiadać w tematach