Yome
06/02/1635, okolice Kioto, Burakumin (córka grabarza)
Największym znakiem szczególnym Yome jest kontrast, jaki tworzą ze sobą jasne włosy i niemal czarne oczy. Dodatkowo ma stopy pokryte niewielkimi ranami oraz bliznami.
Najgorsza jednak była pustka, po tym jak gasło światło i zapadała ciemność. Wywoływała ona wstyd, który wiązał się z wcześniej wykonywaną czynnością. Yome, siedząc w pokoju, mimo braku źródła światła, potrafiła zobaczyć samą siebie z perspektywy trzeciej osoby oraz przerazić własną infantylnością. Docierało do niej, ile czasu straciła na bezcelowe wpatrywanie się w ścianę, jaki mogła spożytkować na swoje obowiązki, a także to jak bardzo poraniła swoje stopy. Nie lubiła spędzać czasu we własnym towarzystwie, zwłaszcza gdy dochodziło do niej, że istnieje naprawdę. Idea życia, którą wizualizowała w marzeniach, nie miała nic wspólnego z egzystencją, którą wiodła u boku ojca. Nie było żadnej celebracji, radości; pojawiało się za to poczucie niespełnienia.
O życiu myślała tak często jak o śmierci, wszak jako córka grabarza nie miała zbyt wielkiego wyboru w tej kwestii. Nawet gdyby próbowała uchronić się przed martwymi ludźmi, to i tak oni zawsze wracali – w rozmowach, we wspomnieniach. Ojciec niekiedy późnymi wieczorami narzekał na pracę, a przez nieobecność matki, to właśnie ona musiała tego wysłuchiwać. Niemniej jednak była ciekawa spostrzeżeń starego człowieka oraz jego przeżyć. Interesował ją proces pochówku. Nie rozumiała ostracyzmu, który dotykał jej rodziny. Fascynowały ją przemowy kapłanów, a także koncept tego, co czeka na ludzi po śmierci. Za każdym razem starała się dobierać pytania starannie, korzystając z niewielu okazji, gdy ojciec chciał porozmawiać na te tematy. Nie był on człowiekiem wierzącym ani bogobojnym, natomiast sądził, iż każdemu należy się godny pochówek. Jego rozumienie śmierci nie wiązało się ze skalaniem i nie wpisywało w temat tabu; dla niego było to coś naturalnego, nie odczuwał potrzeby wykonywania rytuałów oczyszczających po przyjściu z pracy. Miał za to wiele zasad, którymi ograniczał swoją rodzinę – zakaz wychodzenia po zmroku, pielęgnowanie wisterii, obrastającej dom, unikanie rozmów z obcymi. Ponadto nie pozwalał na zawiązywanie relacji z ludźmi spoza swojej klasy, choć przecież właśnie w ten sposób nawiązał kontakt z matką Yome. Miał też określoną wizję idealnego dnia; wszystkie elementy musiały być punktualnie wykonane, aby nie zaburzać harmonii. Nadawało to pewien cel domownikom, którzy byli praktycznie uwięzieni w niewielkim domu.
Wszystko to skutkowało odizolowaniem dziecka od świata zewnętrznego. Wpierw Me myślała, że wypracowany przez rodziciela system ma za zadanie ochronić ją przed negatywnym stosunkiem społeczeństwa do nietykalnych, ale niektóre reguły zdawały się być bardziej niż absurdalne. Co ciekawe, zawsze wykonywała je bez słowa sprzeciwu, głównie przez olbrzymi szacunek, jakim darzyła ojca, aczkolwiek odmienny stosunek do osobliwych zasad miała matka dziewczęcia…
Gdy ojciec więcej czasu zaczął poświęcać trupom niż rodzinie, w rodzicielce Yome coś pękło. Kompletnie nie przejmował się prośbami ukochanej oraz obietnicami, które złożył, aby kobieta uciekła dla niego z domu rodzinnego. Yo żyła w przekonaniu, iż finalnie to właśnie podejście rozdzieliło jej rodziców. Mężczyzna nie chciał porzucać tego, co robił i wyprowadzać się do miejsca, gdzie nie jest nikomu znany. Nie widział sensu w porzucaniu zawodu, który wykonywał jego ojciec, a wcześniej dziadek. Ponadto nie czuł, że w jakiejkolwiek innej pracy mógłby być spełniony. Możliwe, iż chciał też udowodnić wszystkim wokół, że wykonuje tę profesję z wyboru oraz się jej nie wstydzi, toteż przekładał swoje obietnice. Znajdywał kolejne wymówki, aby zatrzymać ukochaną, ale jednocześnie wieść życie po swojemu. Wmawiał kobiecie, iż gdy tylko spłodzi mu męskiego potomka, który będzie mógł mu w przyszłości należycie pomagać, on porzuci swój brudny zawód. Niestety, po długich staraniach, urodziła im się córeczka, a przez następne kilka lat nie udało jej się ponownie zajść w ciążę. Był to okres, w jakim matka Me odnowiła kontakt ze swoją rodziną, która wcześniej była przeciwna jej nieślubnemu związkowi z grabarzem. Wówczas przepraszała ich tysiące razy, przyznając im rację i korząc się, przygotowując sobie podstawę do ewentualnego powrotu do rodzinnego domu.
Czas mijał, a staranie o syna nigdy się nie zatrzymało, wiedzione fałszywą nadzieją o lepszej przyszłości. Gdy Yome miała siedem lat, usłyszała, że będzie miała braciszka. Ciężarna znosiła wszystkie niedogodności i wykluczenie społeczne, patrząc za każdym razem na rosnący brzuch jak na swoje personalne zwycięstwo. Wszystko szło po jej myśli, dopóki nie poroniła. Zrozpaczona kobieta zrzuciła winę za nieudaną ciążę na zawód swojego męża. Niedługo potem po prostu zniknęła, uciekając do domu rodzinnego, licząc na ponowne przyjęcie. Ojciec Yo nie próbował odzyskać ukochanej, wręcz poczuł pewną ulgę, iż nieszczęśliwej kobiety nie ma już w jego życiu.
Gorzej zniosła to sama Yome, gdyż tamtego dnia straciła matkę, a także jedyne towarzystwo i wzór do naśladowania, jakie miała. W konsekwencji dziewczynka stała się bardziej wyciszona, trochę otępiała. Musiała przejąć obowiązki domowe, ponieważ ojciec sam by sobie nie poradził. Uczenie się prostych czynności sprawiało jej problem. Nie lubiła szyć, gotować, sprzątać, ale robiła to najlepiej jak potrafiła, pragnąc jakiejkolwiek pochwały za stan domu. Mimo wszystko nie dorosła tak szybko jak myślała, że to się stanie. Nie przypominała też z twarzy swojej pięknej matki. Wyglądała bardzo przeźroczyście. Coraz częściej miała wrażenie, że wcale nie istnieje, iż po prostu obserwuje innych ludzi, doświadcza, ale nie jest w stanie na nic wpłynąć. Oglądała świat zza progu domu, w jakim była uwięziona. Nadal żyła w swojej głowie, bardziej niż w rzeczywistości, szukając w otaczających ją kształtach lepszej wersji życia, jakie przyszło jej wieść. Nie potrafiła ani czytać, ani pisać, więc nie mogła zapisywać wszystkich scenariuszy, jakie wpadały jej do głowy. Jednakże ćwiczyła pamięć i rozwijała swoją dykcję, recytując zdania ułożonych wcześniej opowiadań, jakie stworzyła, widząc burzowe chmury lub czerwone lilie pajęcze rosnące niedaleko domu.
Kiedy Me skończyła trzynaście lat, ojciec zaczął zabierać ją ze sobą do pracy. Przez pierwsze kilka tygodni miała problem z przyzwyczajeniem się do widoku martwych ludzi, niezależnie od ich stanu; przerażał ją spokój, w którym trwały zimne ciała. Minęło trochę czasu, zanim się z nimi oswoiła. Niedługo później zaczęły ją fascynować. Kiedy zostawała sama z martwymi, podchodziła bliżej oraz oglądała to, co kiedyś było człowiekiem. Nieraz wstrzymywała oddech, przytykając ucho do piersi trupa i nasłuchując bicia serca. Jednak nigdy nie zdarzyło jej się żadnego usłyszeć, a powietrze wydychała dopiero, gdy nie mogła już więcej wstrzymać oddechu. Po powrocie do domu, czekała aż ojciec zaśnie, aby i do jego piersi przystawić ucho. Ponownie nie oddychała aż do momentu pierwszego uderzenia serca, jakie udało jej się wyraźnie usłyszeć. Upewniwszy się, że jej ojciec żyje, zasypiała bardzo spokojnym i długim snem.
Na co dzień trafiały do nich różne zwłoki, niektóre niesamowicie zmasakrowane, zupełnie jakby dzikie zwierzę próbowało rozszarpać delikwentów na kawałki, inne w lepszym stanie. Po kilkudziesięciu podobnie storturowanych ciałach, Yo zauważyła pewien schemat. Wpierw wstydziła się na głos sformułować jakąkolwiek tezę, ale kiedy w końcu zadała świdrujące ją od środka pytanie… nie otrzymała odpowiedzi. Dopiero po powrocie do domu mężczyzna przypomniał jej o legendach oraz plotkach, opowiadających o straszliwych stworzeniach, żywiących się ludźmi – o demonach. Yome trudno było powiązać osobę, jaką był jej racjonalny ojciec z krwiożerczymi bestiami. Od zawsze miała wrażenie, że jedyną rzeczą, w jaką wierzył mężczyzna był talerz z ciepłym posiłkiem i potęga pieniądza. Niemniej jednak, gdy tylko zauważyła, iż ton jego głosu jest pozbawiony żartu, spoważniała. Czyżby wszystkie dotychczasowe zakazy były czymś więcej niż złośliwą próbą zatrzymania jakichkolwiek nocnych przechadzek? Przed jej oczami znowu pojawiły się zmasakrowane ciała, które chowane były we wspólnej mogile przez brak możliwości zidentyfikowania ofiar napaści. Widziała też strach w oczach ojca, kiedy o tym mówił, zupełnie jakby był naocznym świadkiem podobnego bestialstwa. Prawdziwie przeraziło to dziewczynę.
Przez następne trzy lata doświadczyła ostracyzmu w mniejszym i większym stopniu, jakiego tak bardzo bała się jej matka. Widziała jak ludzie traktują ojca, a także dostrzegała pewien rodzaj hipokryzji, jaki się za tym krył. Te same osoby, które nimi pogardzały, potem korzystały z usług grabarza, kiedy zmuszone były pochować członka swojej rodziny. Yome zaczęła wątpić w istnienie demonów, przed jakimi została ostrzeżona; miała wrażenie, iż złymi duchami byli po prostu ludzie.
Na początku roku 1651 ojciec wyszedł z domu i ruszył w stronę miasta, aby skompletować brakujące zapasy. Był to ostatni raz, kiedy go widziała. Tamtego wieczora czekała z przygotowanym obiadem przez całą noc, bo niepokój uniemożliwił Yo zmrużenie oczu. Drapała stopy aż do wschodu słońca, rozdrapując strupy do krwi i brudząc swoje jedyne kimono.
Nie wrócił.
Czekała kilka dni aż w końcu postanowiła podążyć śladami ojca, aby go odnaleźć. Ruszyła o wschodzie słońca po swoich szesnastych urodzinach. Promienie oślepiły jej zmęczone oczy, a ona bardzo szybko pożałowała przekroczenia progu, mrużąc ślepia i zasłaniając dłonią źródło światła. Niemniej jednak świat o poranku był jasny, a intensywne kolory pobudzały uśpione zmysły dziewczęcia. Obróciła się w stronę domu, żeby jeszcze raz na niego spojrzeć, a wtedy ujrzała swój długi cień. Zobaczyła w tym kształcie nie siebie, a pewien nieopisany rodzaj nadziei.
Później zrozumiała czemu, ale nigdy świadomie tego nie przyznała.
Preferuje chodzenie na boso z rozpuszczonymi włosami, bo wtedy czuje się wolna i uniezależniona od świata jak wiatr. Gdyby mogła, to właśnie w takiej postaci prezentowałaby się wszystkim wokół.
Nie jest wybredna, zje wszystko, co jej się podsunie pod nos.
Uwielbia kolekcjonować robaki. Zawsze jak znajduje w domu jakiegoś większego stawonoga, to go łapie, a potem zamyka w niewielkim naczyniu. Następnie czeka aż umrze, aby potem wziąć zamrożone w czasie stworzenie i postawić w rzędzie zdobytych już robaków, który stacjonuje obok jej posłania.
Nie zna zasad dobrego wychowania, a niejednemu przedstawicielowi arystokracji zrobiłoby się słabo, gdyby zobaczył sposób, w jaki się wypowiada, spożywa posiłki czy choćby stoi.
Co więcej, na start dostajesz 50 punktów. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach