HIRYŪ YONA
Zabójcy Demonówoddech płomienia160 cmWAGA
Data urodzenia 06/06/1632
Miejsce pochodzenia Osaka
Miejsce zamieszkania Yonezawa
Klasa społeczna samurajska
Zawód -
✶ Od małego gra na shamisenie - Według jej matki nie ma nic lepszego, co poprawia wizerunek przyszłej panny młodej, niż świetnie opanowana sztuka posługiwania się danym instrumentem. Tym samym Yona z zadziornym uśmiechem wykorzystała to na swoją korzyść, wygrywając najstraszliwsze nuty każdemu potencjalnemu partnerowi.
✶ Uwielbia kwiaty poza wisterią - Jak to mówią - Jeśli trzeba to trzeba, ale gdyby miała pójść za głosem serca nie nosiłaby jej w wisiorku, ni za młodu brała w niej kąpieli. Ba, matula kochana uwielbiała jej wtykać we włosy pojedyncze kwiaty, aby zapewnić jej odpowiednie bezpieczeństwo. Według dziewczyny owe pobudki miały prowadzić tylko do jednego. Miała w oczach rodziny być słodką dziewczyną z uroczym uśmieszkiem na buzi.
✶ Lubi ciastka - Nie, nie powie Ci tego wprost. Nie patrz na jej duże oczy, które pragną go od momentu zobaczenia. To tylko wyobrażenia, pomówienia i bezpodstawne herezje.
✶ Pierwotnie miała odziedziczyć Oddech Wody. Jednakże jej naturalne predyspozycje w stronę Płomienia sprawiły, iż nie była z nim kompatybilna. Niektórzy twierdzą, że to jej temperament oraz pasja do wykonywanego fachu przesądziła nad ostatecznym żywiołem. Sama z kolei powiedziała kiedyś "Bogowie tak zadecydowali, bo docenili moją chęć zniszczenia demonów, nie ma potrzeby, aby się nad tym rozdrabniać".
✶ Jest praworęczna - choć nie wiele gorzej posługuje się lewą, tak tą uważa za swoją dominującą. Z resztą z niej najlepiej się strzela liście, gdyby ktoś sobie na za dużo pozwolił.
✶ Marzyła o siostrze - Zmieniła zdanie dopiero po wykonanym zadaniu. Patrząc jak młodsza od niej umiera, stwierdziła, iż nigdy nie potrafiłaby się rozstać ze swoją krewną. Ni tym bardziej patrzeć jak światło w jej oczach gaśnie. Z tego również powodu ceni swoich towarzyszy oraz cholernie nienawidzi, gdy musi się z kimś żegnać. To takie dołujące, prawda?
✶ Ma tatuaż na łopatce - Podobny ma każdy z członków jej rodziny, co potwierdza przynależność do Hiryū. Swój dostała jak miała raptem trzynaście lat. Od tamtej pory z dumą wspomina owe wydarzenie, gdyż swoich rodzicieli kocha całym sercem i nie zamieniłaby ich na nikogo innego.
W końcu przyszła na świat i szybko pozbawiono jej gruntu. No może nie od razu. Pierwsze lata miała na naukę chodzenia, mówienia, pisania oraz czytania różnych książek. Uczyła ją matka, która miała dużo cierpliwości do popełnianych błędów. Dodatkowo, gdy jednego dnia Yona sprostała wszystkim oczekiwaniom, pozwalała jej na wychodzenie na dwór. Tylko w ciągu dnia, lecz tyle wystarczyło, aby znalazła rówieśników i z nimi rywalizowała. Uwielbiała wyzwania oraz wszelkiej maści zawody. Kto najdalej puści kaczkę? Najszybszy na ogromnym drzewie? Tego typu zabawy odbywały się niemalże każdego dnia, aż do dziesiątych urodzin.
Nie było imprezy, ni życzeń ze strony mężczyzny. Ot wyrwał ją z łóżka i zabrał do ogrodu. Podał jej jedynie atrapę miecza, aby następnie miała wykonać sto zamachów. Wyobrażacie sobie to zdziwienie na jej buzi? Przeżyła szok, nie, to było bardziej niedowierzanie. Spodziewała się wszystkiego, ale zdecydowanie nie tego. W końcu się przemogła. Pomyślała, to tylko konkurencja, sprostam jej i dostanę ciastko albo nawet dwa. Z nową motywacją zaczęła machać. 1, 2, 3 i po kilkunastu zrobiło się ciężej, dziesiątki mijały, a było tylko gorzej. Potrzebowała przerwy, ale nie pozwalał. Krzyczał - Szybciej, mocniej, z większą werwą. Zacisnęła zęby, aż ciało zadrżało, ramiona boleśnie pulsowały. Pierwszym odruchem było zwolnienie, aż nie mogła ich w ogóle podnieść. Spojrzała na niego z poirytowaniem - Dobrze przelej to na trening - tyle jej odpowiedział. Wzięła głębszy wdech, wykonując setkę na raty. Od regeneracji do regeneracji, aż nastało późne popołudnie. Słońce zabarwiło się na kolor czerwony, zaś po ciastkach pozostały okruchy. Wszystkie zjadł z obietnicą, że gdy przejdzie jego trening dostanie kawałek.
Wieczorem zasiedli do stołu, przygotowując wcześniej ciepłą herbatę - Pewnie dalej Cię nurtuje, czemu od dziecka nie wychodziłaś po zmroku albo czemu nie ćwiczyliście w nocy - matka spojrzała wymownie w stronę ojca, sygnalizując mu, żeby ten przejął pałeczkę - Widzisz prawda jest taka... - nie dokończył kwestii, Yona w swoich przemyśleniach zawsze była szybsza. Bardziej wybuchowa i nie do zatrzymania - Czemu dopiero teraz? Pytałam trzy, cztery, nie przynajmniej sto razy i drugie tyle, ale żaden z was nie odpowiadał. Moje urodziny były klęską, znajomi przeszłością i po co? - spojrzała chłodno, odchylając się na poduszce do tyłu. Lewą dłoń oparła o podłogę, no teraz to się porobiło. Chie, ukryła twarz w dłoniach, zaś Kazuya westchnął, upijając łyk - Daj dokończyć. Istnieją na tym świecie demony... - znowu mu przerwano, ot miała w nawyku mówić wszystko, co jej padnie na język, lecz z czasem starała się tego unikać. W tamtym momencie była zbyt frustrowana, nie chciała słuchać - Ta powiedz jeszcze, że wielki miś przyjdzie z księżyca i mnie kiedyś pożre - uwielbiała szydzić, pokazywać jaką to ona jest realistką.
- Demony istnieją, osobiście z nimi walczyłem. Twoja matka też. Tamte dwie katany należą do nas, byłych Demon Slayerów - otworzyła szerzej powieki, jednocześnie wracając do pionu. Zainteresował ją, to zamilkła - Obie z ostrzem o niebieskiej barwie, Twoje też takie będzie. Od pokoleń każdy z naszej rodziny należał do organizacji, walczył z tymi potworami, a najgorszy jest Muzan. Najpotężniejszy ze wszystkich. Łapiesz?
Mogła przysiąc, że wszystko co dawniej wydawało się pozbawione sensu, teraz nabrało na znaczeniu. Ojciec, który z zapałem ją trenował, matka obyta w sztukach walki, nawet wisteria o specyficznym zapachu wpleciona w jej włosy. Nawyki oraz zachowywania, których dawniej nie rozumiała, istoty, o których nie miała pojęcia. Wszystko się zmieniło. Zacisnęła pięść, przez lata spędzone w niewiedzy, ale nie bała się. Czuła dziwną pewność siebie i chęć wykazania. Oczy zapłonęły, zaś usta rozciągnęła w uśmiechu - No teraz się napaliłam.
- Nie tak szybko, rok od dzisiejszego dnia opuścisz dom. Będziesz się szkoliła u kogoś innego. Pewnie się już domyślasz... - spojrzał z delikatnym, niemal współczującym uśmiechem - To nie będzie bułka z masłem. Piekło się dopiero rozpocznie - tymi słowami zakończył rozmowę, pozostawiając ją z matką, która ze łzami w oczach patrzyła na swoją dorastającą córeczkę. Ona wiedziała, prawda? Przeszła to samo? Izolacja, treningi, brak rodziny u boku... Nie wytrzymała, wstała raptownie i rzuciła się w ramiona kobiety. Więcej nie potrzebowała. Ważne, że jeszcze mogły pobyć razem, nawet jeśli tylko przez kolejny rok.
W dniu ostatecznym, a przynajmniej tak lubiła go nazywać. Rodzice rozmawiali w salonie z mężczyzną, opowiadając o swojej córce. Ta niezbyt zainteresowana, przesiadywała w ogrodzie. Jak to miała w zwyczaju machała mieczem, a także symulowała walkę. Robiąc uniki oraz z gracją skacząc z miejsca na miejsce, czekała na okazję, kiedy będzie mogła wyprowadzić serię ciosów. Nagle w trakcie nich zatrzymała się, odwracając jedynie głowę do tyłu - Poczułam intensywny zapach wisterii, to o Panu mówili moi rodzice? - zapytała łagodnie, przyglądając się nowej personie. Ta obserwowała sposób w jaki trzyma pseudomiecz, jak oddycha jej ciało oraz, które mięśnie zostały napięte. To co przykuło najbardziej jego uwagę było same spostrzeżenie jego osoby. Poruszał się cicho, nikt jej nie ostrzegł, a jednak wiedziała, iż ją obserwuje.
Dla formalności miała kontynuować trening, który został przerwany po około dwudziestu minutach. Werdykt - zabiera ją ze sobą. W konsekwencji dopakowała torbę, pożegnała rodziców, obiecując, iż jeszcze ich odwiedzi i wyruszyła do Yonezawy. Podczas podróży buzia się jej nie zamykała. Pytała o nocne istoty, organizację, czy też pokój jaki dostanie. Właściwie zamiast denerwować, rozbawiała go swoją ciekawością. Mówił o niej jako o niezwykle żywej osobie, lecz coś mu nie pasowało. Miał takie przeczucie, iż historia nie zatoczy koła. Nie w jej przypadku.
O co dokładnie chodzi? Już spieszę z wyjaśnieniami. Każda osoba z rodziny Hiryū była biegła we władaniu oddechem Wody. Z kolei podczas jej treningu na terenie Yonezawy, wyszło na jaw, iż nie jest z nim kompatybilna. Zamiast tego sprawdzono ją w oparciu o inne opcje. Okazało się, że miała talent do płomienia i to pod kątem tego żywiołu oparto jej trening. Dawne, wybuchowe usposobienie znalazło swoje ujście w paleniu oraz niszczeniu niewielkich obiektów. Choć dostała z dwie, góra trzy nagany, tak przykładała się całym swoim sercem. Cholernie lubiła to robić i nie miała nikomu za złe, że przeznaczenie się dopełniło.
Tym samym szkoliła się przez trzy lata, gdzie wielokrotnie pytała Mistrza o ulepszenie treningu, czy też co mogłaby zrobić lepiej. Kochała wiedzieć. Informacje były jej paliwem, polepszały postawę, a także wiedzę o tym przedziwnym świecie. Miała zawsze dużo energii, które w ciągu dnia poświęcała na naukę różnych rzeczy. Wśród nich można było wymienić: polepszenie refleksu, szybsze poruszanie się w terenie, czy też czytanie literatury, która miała ją wtajemniczyć w odpowiednie postępowanie. Wpojono, że demony należy zabijać, poprzez odcięcie głowy oraz jeśli przeciwnik jest silniejszy od niej, zaczekać na wsparcie itd. Finalnie wszystko to miało zostać podsumowane 31 sierpnia 1650 roku - w dniu kiedy dostała zlecenie.
Dotarła do wioski późnym popołudniem. Pierwsze co zrobiła to zapytała okolicznych mieszkańców o dokładną lokalizację z legendy. Rzekomo miała iść się pomodlić, oddać należny szacunek Kami, który ich zawiódł. Pierwsze próby przyniosły przerażone spojrzenia, stanowcze rady, aby skierowała się gdzie indziej, lecz ta wiedziała, gdzie nacisnąć. W taki sposób została wędrowną kapłanką, znającą super, tajny sposób na przegonienie złośliwych duchów. Pełne nadziei twarze szybko wskazały, gdzie znajdzie epicentrum tych straszności, co się wylały. Z wymuszonym uśmiechem pomachała dłonią na odchodne i podeszła pod rozbudowaną architekturę. Stojąc do niej przodem spodziewała się, iż ta miała dwa pomieszczenia w środku. Jedno główne oraz drugie, gdzie składowano potrzebne materiały. Choć intuicja mogła ją mylić, tak podeszła póki było widno. Rozsunęła dwuskrzydłowe drzwi, za którymi znalazła drobną dziewczynkę. Leżała na macie, ledwo co oddychała. Kasztanowe włosy pozlepiane były krwią, zaś wielkie oczy tonęły pod łzami. Cicho łkała, błagała ledwo słyszalnie o pomoc.
W kącie, gdzie nie padało światło, choć dawno był zmrok - Niby widno, ale na pomoc ognistej kuli nie mogła liczyć, stał mężczyzna. Posiadał długie pazury u dłoni, krótsze na stopach oraz burzę, białych włosów. Czerwone ślepia, niby niechętnie spoglądały na niedawną ofiarę, zaś później utkwiły w Yonie - Przyszłaś się pomodlić? Idealnie, chodź zrobimy to razem - rozpostarł ramiona, zupełnie jakby chciał ją przytulić i przy okazji zabić, jak poprzednie osoby. Na jego propozycję uśmiechnęła się krzywo, przechylając głowę - Ta, zabawmy się - rzuciła nonszalancko i chwyciła za rękojeść miecza.
W następnej chwili, zaczęła biec, byleby tylko zmniejszyć dystans. Demon ze śmiechem ruszył do niej, lecz gdy tylko wystawił ręce do przodu, ta odchyliła plecy do tyłu. Nie bez powodu tyle lat się rozciągała, aby teraz była ograniczona przez własne ciało. Przejechała kolanami po podłodze, centymetrami, unikając dostania pazurami. Wybiła się z aktualnej pozycji, kataną tnąc go po udach. Zawarczał, lecz lewą ręką zdążył odrzucić ją pod ścianę. Uderzenie zabolało, poczuła ból w plecach, a także na nowo musiała stanąć na nogi.
W tym czasie rzucił się na ofiarę, czerpiąc z jej ciała energię, pozwalającą na regeneracje ran. Dawne cięcia pozostały smutnym wspomnieniem, zaś oczy, które wcześniej wypełniały się kroplami, teraz wydawały się puste. Kso. Ogarniała ją złość, lecz tą po przegryzieniu wargi, trzymała w ryzach. Wystawiła ostrze do przodu, wybijając się do góry. Napastnik czekał na nią, chcąc wyprowadzić proste uderzenie, takie co w zwykłych okolicznościach spowodowałoby ranę na brzuchu. Nie tym razem. Ostrzem zablokowała cios, obcinając jeden z palców. Zasyczał.
Dotykając stopami ziemi, postanowiła zranić jego ciało w kilku miejscach. Ile obrażeń przy tym odniosła? Policzek krwawił, podobnie jak udo. Ciężko dyszała po dwudziestu minutach walki, osuwając się po niej na kolana. Demon bez głowy, nie pożyje, tego była pewna, więc z lekko przymkniętymi powiekami, obserwowała jak znika. Krzyknęła. Nawet jeśli zwyciężyła, nie uratowała dziewczynki. Trzy ofiary już wcześniej były martwe, ich ciała otaczał tak nieprzyjemny zapach. Kso. Kso. Kso.
Jakiś czas później wybrała kamień, z którego mieli wykonać jej ostrze. Myślała, aby to zrobić na oślep, lecz zmysł podpowiedział jej inaczej. Wybrała tym samym najbardziej pasujący, zaś z broni pokusiła się o katanę. Dobrze się czuła, mając coś znajomego w ręku, stąd nie wydziwiała. Postawiła na prostotę, lecz wraz z otrzymaniem upragnionego oręża zauważyła, iż ostra strona ma zabarwienie szkarłatne - Po tym wszystkim, chyba nic lepszego nie mogło mnie spotkać - uśmiechnęła się do samej siebie, myśląc na posłaniu łóżka. Za niedługo pewnie ruszy na kolejną misję, lecz teraz jedynie chciała zapomnieć. Z tego powodu położyła broń obok siebie i zasnęła.
Twoja Karta została zaakceptowana, a ty właśnie wstąpiłeś w szeregi Zabójców Demonów.
Co więcej, na start dostajesz 50 punktów, które możesz przeznaczyć na rozwój postaci. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach