Słońce świeciło jeszcze na niebie, kiedy zaczęliście zbliżać się do wioski. Jego mdłe światło sączyło się przez liście drzew, oświetlając leśną ścieżkę, która prowadziła przez łagodniejszy fragment góry. Kiedy przywitały was pierwsze chaty, wychylające się zza gęstwiny, uderzyła w was przede wszystkim ponura cisza, która unosiła się nad tym miejscem. Przetykana smętnymi, sporadycznymi odgłosami dnia codziennego i zmęczonych ludzi, i tak zdawała się wgryzać w wasze uszy. Wiejskie kundle, które zwykle trzymano dla pilnowania obejścia, albo zaszyły się gdzieś wszystkie, albo zwyczajnie zniknęły całkowicie.
Wioskę otaczał prowizoryczny płot, częściowo przegniły i wyraźnie zaniedbany. Same budynki znajdowały się na sporej, wydeptanej przestrzeni, na której też nie rosły żadne drzewa. Od zachodniej strony pomiędzy chałupami wiła się leniwie wstęga wody, na którą przełożona była jedna kładka, chociaż sądząc po jej szerokości, przy odpowiednim wykroku można było ją przejść.
Kiedy grupka zabójców weszła między chałupy, gdziekolwiek się nie obejrzeli, nie byli w stanie dostrzec nikogo, kto znajdowałby się na świeżym powietrzu. Wreszcie jednak usłyszeli gdzieś przed sobą szuranie i zza jednego z budynków wynurzyła się postać drobnej dziewczynki, która niosła drewniane wiadro. Zrobiła parę kroków, a gdy wreszcie się rozejrzała, wypuściła przedmiot z rąk, krzyknęła coś niezrozumiale i prędko pobiegła w kierunku, z którego właśnie przyszła. Ponownie na moment otuliła was cisza, szybko jednak rozproszona przez pośpieszne szuranie i zduszone głosy. Wreszcie zza winkla wysunęła się kobieca sylwetka, za którą czaiła się wcześniej zauważona przez was dziewczynka. Kobieta przez moment przyglądała się wam, z wyraźną niepewnością malującą na twarzy, aż wreszcie podeszła parę kroków.
- Jesteście... zabójcami demonów, prawda? - zapytała z nadzieją w głosie, chociaż zdawała się mówić z trudem. Kiedy zbliżyliście się do dwójki, mogliście zauważyć, że miała napuchnięte i przekrwione oczy, usta miała wyschnięte i popękane, w kącikach ust natomiast czerwieniła się wysypka. Kryjąca się za nią dziewczynka natomiast wydawała się pozbawiona podobnych objawów, będąc tylko nieco wychudzoną, z sińcami pod oczami.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 02/02
Dodatkowe informacje: Fabularna data misji jest taka sama jak wstawienia tego posta. Oprócz tego, do 2 lutego mają wejść w sklepiku jakieś fanty nowe, więc daję wam możliwość zaopatrzenia się w nie. Oczywiście, jeśli nie macie takich intencji, fine with me i jeśli wszyscy odpiszecie to po prostu dam posta wcześniej.
Gdy w końcu dotarli do wioski, niemal natychmiast odczuł niecodzienną atmosferę tego miejsca. W oczy rzucała się pustka, ale jego uwagę przyciągnęła przede wszystkim cisza, która jak gdyby wżerała się w jego umysł. Było tutaj zaskakująco cicho, zbyt cicho. Zdziwiło go mocno, że ich pojawieniu się nie towarzyszyło ujadanie psów. Wysoce mało prawdopodobne było, aby nie wyczuły zbliżających się postaci, których zapachu zdecydowanie nie kojarzyły.
Od tych przemyśleń oderwała go jednak mała dziewczynka, a raczej jej donośny krzyk, który przykuł jego uwagę. Przynajmniej ona jedna wciąż czuwała.
Gdy dziecko zniknęło za rogiem jednego z domów, zatrzymał się, zastanawiając się, co powinien był teraz zrobić. Gonienie jej mogłoby nie zostać najlepiej odebrane. Postanowił więc się zatrzymać, licząc na to, że jej żywa reakcja ściągnie na nich uwagę. Ku jego zadowoleniu tak właśnie się stało.
Tak, jak wcześniej jego uwagę przykuła martwa cisza, tak teraz zrobiła to twarz zdecydowanie chorej kobiety. Wyjaśniało to, czemu panował tutaj taki nastrój, ale przede wszystkim, czemu ich tutaj wezwano. Ci ludzie zdecydowanie potrzebowali pomocy.
Początkowo oddał pałeczkę jednemu z kompanów, samemu rozglądając się, ciekaw tego, czy ich obecność wzbudziła jeszcze czyjąś ciekawość. W końcu jednak skupił swoje spojrzenie na rozmówczyni.
— Nishiōji Satoshi. - rzucił, pochylając się przy tym lekko, grzecznościowo. Następnie odczekał chwilę, dając decyzję kobiecie możliwość decyzji w kwestii tego, czy chciała się przenieść gdzieś indziej. Następnie, wciąż stojąc w miejscu, lub też przemieszczając się w jakieś inne, dorzucił jeszcze jedno zdanie. — Przybyliśmy rozwiązać problem z wodą, który gnębi Waszą wioskę. Czy będzie Pani w stanie powiedzieć nam o tym wszystkim nieco więcej? - rzekł w stronę miejscowej, posyłając jej przy tym lekki, przyjazny uśmiech.
Dachy domów pojawiły się na horyzoncie. Był to znak że dotarli do miejsca w którym mieli wykonać swoje zadanie. Już na pierwszy rzut oka było widać, że coś jest nie tak z tym miejscem. Nie minęli po drodze żadnego kupca który szedłby w stronę osady lub ją opuszczał. Zaniedbane ogrodzenie w razie jakiegokolwiek szturmu nie zatrzymałoby nawet kulawego starca. Nie było widać nawet zapchlonego kundla, który swoim szczekaniem mógłby ostrzec gospodarzy.
Kiedy weszli między budynki wyglądało to niewiele lepiej. Wioska sprawiała wrażenie, jakby została opuszczona w dużym pośpiechu.
Natychmiast odwrócił się, gdy do jego czułych uszy dobiegł specyficzny dźwięk szurania. Po samym odgłosie nie był w stanie określić czy osobą która się do nich zbliża jest przyjaciel czy wróg. Odruchowo położył prawą dłoń na rękojeści miecza. Jego reakcja była jednak przesadzona. Zza rogu wyszła dziewczynka. W chwili gdy tylko zauważyła mężczyzn, uciekła w panice. Ryosen westchnął cicho. Nie miał ochoty jej gonić.
Wioski taka jak ta pewnie często są nachodzone przez roninów posiadających za dużo wolnego czasu i za mało pieniędzy. Na szczęście po chwili pojawiła się wraz z jakąś starszą kobietą. Niestety również nie wyglądała ona najlepiej. Najprawdopodobniej to co jej się przytrafiło, spotkało też resztę osób z tej wioski.
Nie odzywając się nic podążał za swoimi towarzyszami w nadziei, że kobieta opowie im więcej na temat problemów tej osady.
#33ff00
Kiedy pierwszy z zabójców zwrócił się do kobiety, ta jakby wzdrygnęła się mimowolnie, jedną z dłoni kierując ku głowie kurczowo uczepionej niej dziewczynki i kładąc ją na niej. Mimo też propozycji zaszycia się czy skorzystania z miejsca do siedzenia, kobieta stała w miejscu, w odpowiedzi kręcąc tylko delikatnie głową. Widać było, że jakkolwiek kiepsko nie wyglądał, czy źle się czuła, nie miała zamiaru prowadzić ich do wnętrza chaty, z której przed chwilą zdawała się wyjść.
- Koharu - odwzajemniła płytko ukłon, w geście przywitania - A to Mayu - pogłaskała dłonią głowę dziewczynki, która na brzmienie swojego imienia schowała się bardziej za nogą kobiety.
- Źródło... zostało chyba zatrute. Musiało zostać, bo każdy kto się jej napije, zaczyna chorować. Zielarka, która mieszka bardziej w górę strumienia nie dała rady nic z tym zrobić, a w końcu też zniknęła, jak każdy z resztą, kto ruszył szukać jej lub źródła choroby - mówiła cichym, zmęczonym głosem, obojętnym spojrzeniem wpatrując się w Satoshiego, który jakkolwiek zadał pytanie. - Coś na pewno tam jest. Musi być. Kluczy, czai się - głos jej się nieco załamał - Czasem od strony wody w nocy słychać dziwne dźwięki. Wcześniej zwykle towarzyszyło temu ujadanie psów, ale te w końcu uciekły. Co do jednego - wzdrygnęła się jakby, wodząc spojrzeniem po twarzach trzech mężczyzn stojących przed nią.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 72h
Dodatkowe informacje:
- Trzymaj. Są bardzo smaczne. - Powiedział, starając się utrzymać jak najłagodniejszy wyraz twarzy, jednocześnie obserwując jej reakcje.
Po tym jak podzielił się słodyczami z Mayu, wrócił do swoich towarzyszy. Dobry słuch i podzielna uwaga pozwoliła mu zarejestrować rozmowę. Zatruta woda, zielarka gdzieś w górze strumienia, zniknięcie wszystkich którzy próbowali zbadać źródło i pojawienie się dziwnych dźwięków - całkiem sporo istotnych informacji. Zatrucie wody nie musiało oznaczać pojawienia się demona, ale zawsze warto sprawdzić takie przypadki by móc zasnąć z czystym sumieniem. Nasłuchiwał dźwięków miejscowej ludności. Niepokoiło go, że jedynie kobieta z dzieckiem zdecydowali się z nimi rozmawiać. Jeśli jedyne źródło wody jest zatrute, rychłe rozwiązanie problemu było w ich najlepszym interesie.
- Pozostali mieszkańcy muszą być w bardzo ciężkim stanie, skoro jedynie kobieta i dziecko chcą z nami rozmawiać. - Nie kryjąc sarkazmu, rozejrzał się dookoła.
- Proponuję sprawdzić chatę zielarki w pierwszej kolejności... póki jeszcze słońce jest wysoko. - Zwrócił się do swoich towarzyszy.
Nie do końca ufał kobiecie, a jej zachowanie świadczyło o tym, że ze wzajemnością. Być może niesłusznie, ale przeczucie mu podpowiadało, że sprawa może być bardziej skomplikowana.
Jeśli to demon stoi za tym wszystkim, po co miałby zatruwać rzekę? Zwykli ludzie nie stanowią dla potwora żadnego wyzwania, nawet będąc w pełni sił. Gdyby sam był jednym z nich, z pewnością wolałby pożreć zdrowego, silnego człowieka. Postanowił że jak tylko oddalą się na bezpieczną odległość, tak aby nikt nie mógł ich podsłuchać podzieli się z nimi swoimi przemyśleniami.
#33ff00
Mimowolnie się uśmiechnął, gdy Ryosen podał dziecku słodycze, ale jego uwagę przykuły przede wszystkim słowa kobiety. Wszystkie bowiem brzmiały na dość istotne. Znikanie ludzi oraz psów nie brzmiało zbyt dobrze, pogłębiając jedynie jego obawy co do przeciwnika, z jakim potencjalnie mogło im przyjść się zmierzyć.
— Nie ma się czemu dziwić. Są wyczerpani i wymęczeni. Mało kto w takiej sytuacji miałby w głowie, aby wyjść i się przywitać. Szczególnie, jeśli ktoś już się tym zajmuje. — odparł, uśmiechając się przy tym przyjaźnie do ich rozmówczyń. — Dobrze mówisz. Nie powinniśmy tutaj zbyt długo gościć. Mamy dużo rzeczy do sprawdzenia, a nie wiemy, kogo lub co spotkamy na końcu podróży. Jeśli to możliwe, powinniśmy uniknąć tego, żeby zastała nas noc. - odparł, zgadzając się przy tym w pełni ze swoim poprzednikiem.
— Koharu. Czy jest coś jeszcze, o czym powinniśmy wiedzieć przed wyruszeniem w dalszą drogę? - dodał jeszcze, zerkając przy tym na drobną, schorowaną postać.
Wziąłem głęboki oddech i zapytałem: - Kiedy ostatni raz ktoś poszedł sprawdzić co się działo z zielarką i źródłem wody? - Być może ktoś jeszcze żyje i chowa się przed niebezpieczeństwem. Musimy wiedzieć jak najwięcej, aby odpowiednio się przygotować do tej misji.
Kobieta poruszyła się niespokojnie, kiedy Ryosen postanowił zbliżyć się do dziewczynki, a przez to i do niej. Obserwowała go uważnie, jakby z lekkim niepokojem i z wyraźnym zawahaniem powstrzymała się, przed zabronieniem dziewczynce sięgnięcia po ofiarowane jej smakołyki. Ta też początkowo spoglądała na samuraja nieufnie, mocniej ściskając kimono kobiety, którego się uczepiła. W końcu jednak wyciągnęła dłoń po ofiarowany prezent, a kiedy złapała woreczek, schowała się całkowicie za Koharu i zaczęła w nim grzebać, wyciągając zaraz jednego z cukierków i pakując sobie do ust.
Ryo, pomiędzy słowami kobiety i swoich towarzyszy, mógł z powodzeniem wyłapać ciche stukanie dobiegające z niektórych chat. Zwykłe dźwięki przesuwanych lub stawianych przedmiotów, jednak było one niezwykle rzadkie. Co jednak dawało się usłyszeć o wiele częściej, to chrząkanie i kasłanie, a w pewnym momencie do jego uszu doszedł ledwo wyłapywalny odgłos wymiotowania. Ludzie byli chorzy i zmęczeni, nic więc dziwnego, że dźwięki wioski były ograniczone. Jeśli Satoshi też skoncentrował się na swoim słuchu, mógł wywnioskować dokładnie to samo.
- Chata znajduje się na północ od wioski. Prowadzi do niej ścieżka przez las, wzdłuż strumienia - powiedziała kobieta, podchwytując poruszony przez nich temat zielarki. - Ostatnia osoba... - zastanowiła się, wodząc dookoła wzrokiem i tłumiąc kaszlnięcie - Może pięć dni temu - odpowiedziała wreszcie, krzywiąc się przy tym i w końcu zaczynając kaszleć ciężko. Przez palce dłoni, którą zakryła usta, przeciekła krwawa, gęsta strużka. Zachwiała się przy tym, a znajdująca się za nią Mayu cofnęła się nieco, a po chwili wahania odbiegła, znikając za chatą. Jeśli jednak któryś z zabójców próbował się do Koharu zbliżyć, cofnęła się gwałtownie, wystawiając jedną rękę w przód, jakby chcąc dodatkowo upewnić się, ze zostaną na miejscach.
- Przepraszam, ale muszę... - powiedziała słabo - Po prostu nie pijcie wody - dodała jeszcze, odwracając się i wracając do chaty, z której wcześniej wyszła.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 72h
Dodatkowe informacje:
Nie był tego pewien, a też niekoniecznie chciał testować swoje teorie. Myśl ta zmotywowała go dodatkowo do sprawnego uporania się z zadaniem. Fakt, że było tutaj aż trzech zabójców, z pewnością działał na ich korzyść, przynajmniej częściowo. Co prawda aż tak duża liczba ograniczała ich potencjalną niezauważalność, ale w razie starcia dodatkowa katana z pewnością się przyda.
Usłyszawszy, całkiem trafne, pytanie Orochiego skupił swoją uwagę na odpowiedzi kobiety. Niemal ominęli tę informację, a zdecydowanie należała do tych istotniejszych. Uważnie zanotował w głowie odpowiedź kobiety. Pięć dni stanowiło dość spory okres, szczególnie w sytuacji takiej jak ta. Oczywiście nie chciał przekreślać życia zielarki, ale jeśli nie wróciła do tej pory... cóż, nie wzbudzało to szczególnie pozytywnych nastrojów. Dodatkowo tworzyło to kolejne pytanie. Co takiego ją spotkało, że zniknęła? Co lub też kto stał za zatruciem tej wody? Demon? Jeśli tak, to czemu bawiłby się w podtruwanie jednostek, które stanowiły dla niego pożywienie? Nie miało to większego sensu, chociaż nie chciał odrzucać tej możliwości. Lepiej było być przygotowanym na wszystko.
Odprowadził wzrokiem staruszkę, gdy ta zmierzała do swojej chaty, po czym skupił swoje spojrzenie na towarzyszach.
— Wydaje mi się, że nie dowiemy się już w tym miejscu niczego więcej. Powinniśmy jak najszybciej zacząć, żeby mieć do dyspozycji jak najwięcej światła dziennego. Chcecie coś jeszcze tutaj załatwić, czy możemy wyruszać? Mam nadzieję, że dom zielarki udzieli nam jakichś odpowiedzi. Jeśli nie, zostaje nam badanie źródła strumienia. - rzucił do dwóch pozostałych zabójców, posyłając im przy tym lekki uśmiech.
Odprowadził obie wzrokiem do chaty, po czym westchnął ciężko. Używanie trucizny uważał zawsze za największe tchórzostwo z możliwych. Spojrzał w kierunku, w którym miała się znajdować chata zielarki.
- Pięć dni. Sporo czasu... - Wzruszył ramionami.
Jeśli zielarka przez ten czas się nie pokazywała, można było zakładać jeden z najgorszych scenariuszy. Z drugiej strony znane były przypadki gdzie demon podszywał się pod członka społeczeństwa i żył z nimi aby zyskać ich zaufanie i dodatkowo rozkoszować się ich cierpieniem. Demon który zabijałby tutaj ludzi w spokoju, ukrywając się przy tym jako zielarka mógłby żyć spokojnie nawet przez setki lat. Gdyby nie skażenie wody i wymarcie wioski rzecz jasna.
- Ruszajmy. Plan omówimy w czasie marszu. O wiele więcej zauważymy za dnia. - Mówiąc to wysunął się na prowadzenie. Dalsze wysłuchiwanie odgłosów wymiotów, przyprawiało go o mdłości.
#33ff00
Zabójcy zostali we trójkę i nie pozostawało im nic innego, jak ruszyć we wskazanym przez kobietę kierunku. Opuszczenie wioski wiązało się z ponownym wkroczeniem między drzewa i mimo wciąż w miarę jasnego nieba, gęstwina skutecznie ograniczała dopływ światła. Nie pomagał też fakt, że dzień powoli, acz nieubłaganie, zbliżał się ku końcowi i z każdą kolejną chwilą robiło się coraz ciemniej.
Szarówka jaka panowała w lesie, okazjonalnie była tylko przetykana jaśniejszymi plamami światła, które spływały na obraną przez nich ścieżkę. Po lewej stronie, za parometrowym pasem pni i gęstych krzewów, wszyscy trzej mogli usłyszeć leniwy szmer wody, która płynęła w strumieniu.
Sama ścieżka początkowo była łagoda. Starannie wydeptana mogła pomieścić dwie osoby idące obok siebie, bez konieczności tłoczenia się. Po jakichś piętnastu minutach marszu jednak, teren stawał się nieco bardziej nierówny, oferując niewielkie doły czy naturalne stopnie uformowane na kamieniach lub wystających z ziemi korzeniach drzew.
Początkowo też las zdawał się wręcz ponury. Wioskę zdawała się otaczać jakaś dziwna bariera, jakby odgłosy dogorywających chorych odstraszały leśną zwierzynę ptactwo, bo to ostatnie po pewnym czasie dało się wyraźnie słyszeć po prawej stronie strumienia, którą maszerowali.
Nic jednak, przynajmniej na pierwszy rzut oka, w całym tym krajobrazie nie wydawało się podejrzane czy zwyczajnie nie na miejscu.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 72h
Dodatkowe informacje:
Z tą myślą w głowie przesunął dłoń nieco bliżej rękojeści. Co prawda nie miał zamiaru jej wyjmować, ale gest ten nieco uspokoił jego myśli, które zaczęły zbyt mocno galopować w przód. Musiał skupić się na tu i teraz, trzymając wodze fantazji w ryzach. Pozostanie na ziemi, było najlepszą metodą na dożycie kolejnego dnia.
Do jego uszu docierał szum wody, w który starał się wsłuchać, ciekaw tego, czy odnajdzie w nim cokolwiek więcej niż ona sama, jak chociażby dźwięki ryb.
Zanotował również zmianę podłoża. Solidne, wydeptane ścieżki, które sugerowały im dalszą drogę.
Dźwięk ptaków był nagły i niespodziewany, ale zdecydowanie budujący. Cisza, jaka panowała do tej pory w lesie, była niemal nienaturalna.
— Zauważyliście, jak nienaturalnie cicho jest w tym lesie? Niemal identycznie jak w wiosce. Zastanawia mnie, z czego to wynika. Ciężko mi uwierzyć, że zatruta woda mogłaby wytruć tutejsze zwierzęta w aż takim stopniu. W szczególności ptaki. Tyle dobrego, że w końcu jakieś słyszymy, ale to, że nie ma ich przy wiosce... podejrzane. — rzucił w stronę towarzyszy, rzucając im przy tym szybkie spojrzenie. Zaraz po tym skupił się na dalszej wędrówce, jednocześnie próbując skupić swój zmysł, próbując nasłuchać dźwięków lasu, szukając takich, które mogłyby wzbudzić jego podejrzenia.
Kiedy weszli do lasu i przedzierali się przez ten szlak, można było w pewnym momencie usłyszeć o wiele więcej dźwięków. Leśna kakofonia była dużo przyjemniejsza dla jego wrażliwych uszu, niż przygnębiające dźwięki z wioski. Szum wody, świergot ptaków, a także od czasu do czasu odgłos pękającej gałęzi gdzieś z wnętrza zarośli. W tym też momencie odezwał się jeden z jego towarzyszy. Była to bardzo trafna uwaga. Według tego co do tej pory wiedzieli o demonach, to fakt że zwierzęta za nimi nie przepadają. Co jeśli to miało z tym jakiś związek? Może w wiosce został jakiś demon? Z każdą chwilą nabierał coraz więcej wątpliwości.
- Zaczynam się szczerze obawiać czy nie przegapiliśmy tam czegoś istotnego... - Odrzekł Yuzuka.
Samo przeczucie to jednak trochę za mało. Teraz jednak najważniejsze było aby sprawdzić chatę zielarki. Niektóre sprawy musiały zostać poparte niezbitymi dowodami. Miał nadzieję że znajdą takie w miejscu do którego zmierzają.
#33ff00
Wędrówka nasza trwała już dobre kilka chwil. Znalazłem się między moimi towarzyszami, którzy nieprzerwanie szli ku naszemu celowi. Cisza, która z początku trwała dosyć długo męczyła mnie tak samo, jak poczucie niepokoju. Dawno nie czułem takiej presji. Na moje szczęście nieco się uspokoiłem, gdy jeden z naszych towarzyszy postanowił przemówić, a po nim kolejny. Ja po usłyszeniu obojga, sam postanowiłem się odezwać: - Zwierzęta boją się demonów, a na dodatek woda jest zatruta. Nie mają podstawy do przetrwania w tym miejscu. Być może część uciekła, a druga chowa się przed nami. Jeśli ludzie tajemniczo znikają w tym miejscu to na pewno nie jest tu bezpiecznie. One to czują... Tak jak my. - Tu zakończyłem swój wywód na temat flory i fauny tego miejsca. Starałem się wykorzystać swój nieco bardziej rozwinięty zmysł dotyku mając nadzieję, że jakieś wibracje do mnie dojdą. Być może uda nam się zlokalizować jakiegoś żywego człowieka? Może jakiegoś ocalałego? Zobaczymy. Zostało nam brnąć przed siebie i szukać źródła tej zabawy.
Strumień szemrał obok, wiatr lekko targał liśćmi, a troje zabójców, idąc gęsiego, dzielili się swoimi spostrzeżeniami. Nie pozostało im w sumie nic więcej w tej sytuacji do zrobienia, bo ścieżka którą szli, zdecydowanie prowadziła ich przed siebie w kierunku północnym, tak jak powiedziała kobieta w wiosce. Jeśli też chcieli wykorzystać każdą chwilę pozostającego im dnia, musieli się śpieszyć.
Ścieżka po pewnym czasie zwęziła się, co było odpowiedzią na wyraźniejsze spiętrzenie terenu. Drzewa nie rosły już na łagodnym zboczu, a walczyły miejscami z kamiennymi ustępami, które zmuszały zabójców do nieco bardziej wymagającej wspinaczki. O ile jednak wciąż pilnowali kierunku, w którym powinni się poruszać, mieli świadomość że mimo zakrętów, ścieżka wciąż prowadziła ich we wskazanym wcześniej kierunku. Co jednak zniknęło z otoczenia, to radosne pluskanie strumienia, który do tej pory szemrał po ich lewej stronie.
Jeszcze chwile przedzierali się przez las, aż wreszcie między drzewami, spory kawałek przed nimi, zamajaczyła ciemna plama, najprawdopodobniej budynku. Jednocześnie do ich nosów zaczął dochodzić nieprzyjemny, słodkawy zapach. Wszyscy mieli wrażenie, że skądś bardzo dobrze go kojarzą, ale kiedy mieszał się z wilgocią i zapachami lasu, jego dokładne źródło i pochodzenie umykało tym bardziej, że nie był on bardzo intensywny.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 48h
Dodatkowe informacje: Jako, że żaden z was nie posiada zmysłu węchu, a sam zapach jest ledwo wyczuwalny, oferuję wam rzut kością k10. Rzucać możecie kolejno, jeśli tylko zdecydujecie się na owym zapachu skoncentrować. Wynik 1-5; nie jesteście w stanie określić skąd i z czego pochodzi zapach. Wynik 6-10; wrzucę wam krótką 'aktualizację', która dokładnie opisze skąd dochodzi zapach i nakreśli scenerie, jeśli postać która wyrzuciła wynik postanowi udać się we wskazanym kierunku .
Nagle przed naszymi oczami okazała się czarna plama, której wygląd przypominał niewielkie domostwo. Prawdopodobnie była to chata zielarki o której wspominała kobieta w wiosce. Spojrzałem się na chwilę na mojego towarzysza z przodu, a następnie zapytałem: - Warto było by się tam rozejrzeć. - Po czym czekałem na odpowiedź moich towarzyszy. Nim to jednak nastąpiło, wyczułem delikatnie słodkawy zapach. Nie miałem pojęcia co to jest, dlatego dopytałem: - Czujecie coś dziwnego? - Po czym czekałem. Warto było by się zastanowić co teraz robimy.
- Mam co do tego zapachu złe przeczucia. Bądźcie gotowi do walki - Zwrócił się do swoich towarzyszy.
Czyżby skojarzenie z poprzedniej misji w Edo? Najprawdopodobniej. Tamta demonica z którą wtedy walczyli przeżyła, jednak było to mało prawdopodobne. Podążając dalej, trzymał dłoń na rękojeści katany. Nie wiedział kiedy wróg wyskoczy na nich zza drzewa.
#33ff00
Gdy w oddali zaczął majaczyć czarny obiekt, będący zapewne budynkiem, którego szukali, uśmiechnął się z ulga. Nie zajęło im to aż tyle czasu, ile się spodziewał, co niego go uspokoiło. Nagle jednak nieco pobladł, gdy do jego nozdrzy dotarł specyficzny zapach. Początkowo nie był wybitnie wyraźny, ale skupiwszy się na nim potrafił określić, z której strony do nich dochodził. Już chciał poinformować o tym swoich towarzyszy, ale uprzedził go Ryosen. Kiwnął głową w odpowiedzi na jego słowa, przenosząc dłoń na rękojeść katany, na której zacisnął dłoń. Nie potrafił w tej chwili nazwać tego aromatu, ale nie kojarzył mu się szczególnie przyjemnie. Oczywiście mógł się srogo pomylić, bo w końcu nos nie był jego dominującym zmysłem. Wolał jednak być ostrożny, niż później zbierać się z ziemi. W głowie wciąż miał swoją głupotę, jaką okazał podczas swojego testu.
Zerknąwszy raz jeszcze w stronę potencjalnego domostwa, odwrócił się w stronę lasu, próbując namierzyć dokładnie, z której strony dolatywał do nich zapach, aby ruszyć w tamtą stronę.
— Orochi, pilnuj tyłów. — rzucił w stronę białowłosego towarzysza, po czym ruszył, którą wskazywały mu nozdrza, patrząc, gdzie stawia swoje stopy. Starał się to zrobić w miarę ostrożnie, aby nie zaalarmować przedwcześnie potencjalnego przeciwnika.
Ciekawość, czy może roztropność przeważyła, kiedy Satoshi zwęszył dokładny kierunek, z którego dochodził ich zapach. Nasilał się, kiedy zabójca ruszył w lewo, w kierunku gdzie powinien znajdować się strumień. Parę metrów przedzierania się przez gęstwinę i w końcu ukazał mu się obraz i najpewniej tez powód złego samopoczucia mieszkańców wioski. W wodzie leżało na wpół nadgnite ciało mężczyzny. Sine i napuchnięte, blokowało się o duże kamienie przy brzegu potoku. Jasne też stało się, że było to źródło zapachu, który po przekroczeniu bariery zarośli, zdawał się o wiele intensywniejszy, mdlący i skręcający w pierwszej chwili żołądki. Po dokładniejszym przyjrzeniu się natomiast, i Satoshi, i każdy kto podążył za nim, mógł zobaczyć rozległe ślady pazurów, które rozdarły ubranie na plecach nieboszczyka. Mięso na plecach było częściowo wyjedzone, a kark, mimo opuchlizny, widocznie przetrącony tak, że głowa trzymała się reszty na płacie skóry, a nie kręgosłupie. Parę metrów dalej, podążając wzrokiem w górę strumienia, na przeciwległym brzegu znajdowała się samotna noga, oderwana na ości połowy uda, i czarna plama wyschniętej krwi. Od miejsca gdzie leżała, w stronę gęstwiny prowadził ślad ciągnięcia czegoś po piasku. Co prawda był on częściowo zatarty, a przez to wyraźnie stary, ale wciąż widoczny.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 48h
Dodatkowe informacje:
Ciało biedaka, który smutno leżał w rzece, zostało przesunięte. Na pewno mogło to pomóc mieszkańcom wioski, która znajdowała się niżej. Kiedy natomiast grupka przesadziła wodę, a przynajmniej kiedy zrobił to Orochi, który chciał oddać zgubioną nogę jego właścicielowi, mógł zauważyć, że wcześniej przesuwany przez niego nieszczęśnik, posiadał komplet dolnych kończyn. Ta porzucona na drugim brzegu strumienia absolutnie nie należała do niego, a znalezienie się bliżej wcześniej zauważonych śladów pozwoliło dostrzec, że piasek ubarwiony był krwią.
zarośla natomiast, do których prowadziły ślady, były wyraźnie rozepchane, jakby przeszło między nimi coś sporych rozmiarów. Ślady na piasku jednak były zatarte przez coś, co wcześniej było po nim ciągnięte. Nie oszukujmy się jednak, żaden z zabójców nie był tropicielem, więc posiadali dość nikłe szanse, by pomyślnie posiłkować się śladami pozostawionymi na ziemi lub drzewach, a które nie były wystarczająco dosadne.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 72h
Dodatkowe informacje:
Satoshi widział w życiu wiele ofiar, wiele z nich było dość nieprzyjemnych z racji na bycie posiłkiem demonów, ale i tak nigdy w pełni do tego nie przywykł. Jego towarzysze mogli zobaczyć, że mimowolnie się krzywi w odpowiedzi na intensywniejszą, mdlącą woń.
Przyjrzawszy się nieco lepiej zwłokom, zdołał dostrzec ślady pazurów. Co prawda nie był łowczym, ale spróbował przyjrzeć się im nieco lepiej, próbując ocenić wielkość szponów, które zaatakowały tego biedaka. Ofiara była dość mocno pokiereszowana, przez co ciężko było mu określić, kto mógł być zabójcą.
Na znak Orochiego jedynie skinął głową, po czym pomógł mu przesunąć zwłoki.
— Zgadzam się z Orochim, że najpewniej temu mieszkańcy zawdzięczają swoją chorobę. Trzeba będzie ich o tym poinformować. Przydałoby się też zapewnić im medyka. Może spotkamy kogoś w jakiejś wiosce, gdy będziemy wracać? — dorzucił od siebie, nasłuchując okolicy, starając się przy tym wyostrzyć zmysły.
— Ślad nie wydaje się zbyt dobry. Jeśli żaden z Was nie jest tropicielem, sugerowałbym cofnięcie się do chaty zielarki. Może znajdziemy tam jakieś wskazówki co do tego, z czym mamy do czynienia. Biedak jest zmasakrowany, ale to równie dobrze może być jakieś wściekłe zwierzę. Zdecydowanie musimy być ostrożni, jeśli nie chcemy tak skończyć. — dodał jeszcze, a jeśli żaden z nich nie miał nic przeciwko, odwrócił się i ruszył pomiędzy krzakami, kierując się w stronę zabudowań, które widzieli wcześniej.
Nie możesz odpowiadać w tematach