Na jej buzi pojawił się delikatny uśmiech, który zmył niedawny obraz furii. Cieszyła się, że nie zamierzał umierać. To nie był czas, ani dla niego, ani niej. Oboje normalnie powinni się cieszyć długim życiem, choć w tę bajkę dawno przestała wierzyć. Zamiast tego kurczowo trzymała się życia, stawiając niejednokrotnie je na szali. Zupełnie, jakby próbowała zaprzeczyć swoim pragnieniom - Nie przypominam sobie, żebym coś obiecywała, ale skoro nalegasz, zadbam również o siebie - zaśmiała się dźwięcznie, biorąc sobie jego słowa do serca. Jeszcze się zobaczą, nic nie miało tego zmienić.
Domyśliła się, że mówi o swojej senpai. Ta musiała być dobrym rywalem w piciu, skoro do teraz to pamiętał. Zwykle ilości, które wlewała do gardła, pozostawały w sferze odległych wspomnień. Mogła próbować sobie przypomnieć smak procentów, ale całe przedsięwzięcie nie dawało jej nic poza określeniem dobre lub paskudne. Ewentualnie wciągała jeszcze nazwę knajpy, ale nic więcej.
- W takim razie, już nie chcesz herbaty, a proponujesz mi napoje wyskokowe? - uniosła jedną brew, dłonią podpierając się o ścianę - To czy jestem potworem, wyjdzie na kolejnym spotkaniu. Sam sprawdź, czy jeszcze w czymś ją przypominam - dodała wesoło, stawiając sobie kolejne wyzwanie. Pokaże mu, co to znaczyło pić z Yoną. Oby tylko wyszedł z tego cało.
- Tylko, czy Twój piorun jest tak potężny? - zakwestionowała jego siłę, aby chwilę dłużej się z nim podroczyć. Tym razem nie w złości, a żeby bardziej żywo bronił swoich racji.
Odmowa propozycji była czymś naturalnym. Kuło ją w środku, ale nie zamierzała się z nim kłócić. Dzisiejszy dzień nawet jej nie sprzyjał. Wystarczyło, aby odwróciła się za siebie i zobaczyła, że ostrzenie zostało pomyślnie zakończone. Skinęła z satysfakcją do mężczyzny i podeszła wolnym krokiem po swój oręż. Schowała go powoli do pochwy i ukłoniła się w wyrazie wdzięczności - Dziękuję, przyjdę następnym razem, gdy będę czegoś potrzebować - powiedziała miękkim głosem, odwracając się do Tachibany - W takim razie zatańczymy innym razem, może w Edo? To dobre miejsce, aby pójść do knajpy i znaleźć sobie jakieś opuszczone dojo - zanim wyszła z kuźni, na odchodne poklepała go po ramieniu. Dopiero po tym delikatnym czynie, wymachując dawniej zdjętymi butami, ruszyła w głąb Yonezawy.
[z/t]
- Może kiedy nadarzy się jakaś okazja. Na razie wolę zachować bezpieczny dystans od alkoholu – powiedział Tachibana i doskonale wiedział co mówi. Wystarczyło mu na kilka najbliższych tygodni, jak nie miesięcy. Na całe szczęście Yona nie ciągnęła tego tematu i zamiast tego zajęła się innym. Wewnętrznie korciło go, aby przyjąć jej wyzwanie i pokazać co znaczy szybkie cięcie, lecz niestety nie miał na to czasu. Trzeba było się wziąć do roboty. Obowiązki wzywały.
- Na pewno znajdziemy coś odpowiedniego – powiedział jej na odchodne. Czyżby właśnie umówili się na swoje pierwsze spotkanie? Któż to wie. Na pewno skończy się ono nie tak jak sobie zaplanowały głowy rodów. I bardzo dobrze. Tachibana uśmiechnął się lekko, a jeszcze bardziej kiedy do jego dłoni powróciła jego Inazuma. Ostrze było tak perfekcyjne jak zawsze. Podziękował kowalowi, a następnie po kilkunastu minutach mógł opuścić Yonezawę. Czas było wrócić do obowiązków.
[z/t]
- Gdzie.. ja.. - mruknął przecierając powoli ślepia, w pomieszczeniu panował względny półmrok. - Żyjesz zabójco.. choć nie powinieneś.. - usłyszał komentarz medyka doglądającego innego pacjenta. Białowłosy powoli zaczął się podnosić do siadu i z nieprzyjemnym sykiem złapał się za obandażowany solidnie bok. - Nawet o tym nie myśl.. może jestem tylko medykiem.. ale w tym stanie co jesteś, moja pięcioletnia córeczka by z tobą wygrała pojedynek na siłowanie.. - skomentował poprawiając bandaż na ręce innego zabójcy. - To tylko draśnięcie.. - skomentował wracając do pozycji leżącej, przekręcił głowę w bok, dociskając polik do poduszki. Złote oczy przyglądały się temu co Ne robił z rannym. - Draśnięcie, ukłucie.. jeden pies.. straciłeś tyle krwi że powinieneś być martwy przed dotarciem tutaj.. leżałeś nieprzytomny trzy dni.. nawet nie myśl że cię stąd wypuszczę, do póki nie dojdziesz do siebie. - skomentował szatyn zanim opuścił pomieszczenie zostawiając rannych samych sobie.
Ucieczka od medyka to nie lada wyzwanie, w momencie kiedy jest się obolałym jak jasna cholera. Upór Heisuke zdawał się nie mieć granic. Co prawda, jeszcze przeleżał tamten dzień u medyka, ale z rana jak tylko mężczyzna wyszedł załatwić więcej leków, oczywiście Taira wykorzystał ten moment żeby spierdolić, zanim zostanie przyłapany. Nie czuł się na tyle źle żeby zajmować łóżko, z którego mógł skorzystać ktoś bardziej potrzebujący.
Rozglądając się po okolicy w poszukiwaniu upierdliwego Ne, jakimś cudem dostał się do kuźni. Po krótkiej wymianie kilku słów z kowalem, miał możliwość wybrania sobie bryły nichirin, która miała stać się jego mieczem niebawem. - I.. ileeee...?! - mruknął nieco podniesionym głosem. - Dwa miesiące.. plus minus.. To nie jest byle co.. masz ty pojęcie ile trwa wykucie nichirin od zera?! - warknął kowal splatając ręce na klatce piersiowej przed białowłosym. - Jakbyś miał jakieś dodatkowe prośby co do elementów ozdobnych, jak ma wyglądać Tsuba, czy chcesz jakieś zdobienia na habaki i kashirze.. to możesz przyjść za kilka dni.. mam tyle zamówień na przekucie połamanych mieczy że nie wiem gdzie ręce włożyć. O! Hiryu.. przyszłaś po swój miecz? - barwa tonu mężczyzny aż się zmieniła na nieco milszą gdy dostrzegł u wejścia rudą. Heisuke aż się cały spiął słysząc nazwisko. "Biednemu zawsze piach w oczy i chuj w dupę.." skomentował na pojawienie się jedynej osoby, na którą nie był psychicznie gotowy. Złapał za białe haori i naciągnął je tak żeby zasłonić bandaż opasający jego cały brzuch.
Dzień przed odbiorem ostrza, chciała się przejść do lasu, aby wypróbować nowy zestaw ćwiczeń. Jak zwykle skontaktowała się wcześniej ze swoją ulubioną pośredniczką i teraz z wielkim bananem na twarzy niosła niewielki zwój. W trakcie wędrówki rozwinęła go, o mało nie wpadając na zmartwionych Ne. Dla rudej wystarczyła zaledwie krótka chwila, aby odskoczyć na bok i spojrzeć na powód ich pospiechu. Jak się okazało, ciężko ranny chłopak był właśnie przenoszony do skrzydła należącego do medyków. Tylko, chwila... Skądś znała tego gościa - bałe włosy, łudząco podobne rysy twarzy... HEISUKE?! Chwiejnie cofnęła się do tyłu, wyciągając przy tym dłoń w stronę muru, aby się czegoś złapać. Zwój w tym czasie zdążył upaść na ziemię, kiedy z szeroko otwartymi oczyma patrzyła, jak z nim odchodzili. Odruchowo zacisnęła dłoń w pięść i ją rozluźniła, aby po dłuższej chwili podnieść zgubę z ziemi - Sobie kurwa żartujesz - wymamrotała do siebie, ruszając prosto do medyka.
Opierając się plecami o ścianę, zaczekała cierpliwie na pierwszą osobę, która wyszła z pokoju - Co z nim? W sensie ten w białych włosach, co był ciężko ranny - zagadnęła go od razu, stając na jego drodze - Pani to kto? - otaksował ją spojrzeniem, dając rudej nie wiele czasu do namysłu - Jestem kuzynką Heisuke - odparła niemal od razu, kiedy ten jedynie wzruszył ramionami - Wyjdzie z tego, aczkolwiek jego stan jest poważny. Prosiłbym o składanie wizyty najwcześniej za tydzień, a teraz przepraszam, spieszę się - po tych słowach ją wyminął i ruszył pędem wzdłuż ściany, aby zniknąć za pierwszym rogiem.
Planowała wpaść z wizytą w dostępnym terminie i równocześnie dać sobie czas, aby przemyśleć - do czego doszło. Na następny dzień zgodnie z planem ruszyła do kowala po swoją broń i tam proszę państwa, stał ranny kuzyn, wkurzając się o czas, w jakim wyrobią mu ostrze. Spoglądając na rudy, które zostały pokazane, doszła do dwóch wniosków. Pierwszy Hei oberwał na selekcji, drugi stracił miecz na misji. Jednak młodą Hiryuu wcale nie obchodziło, jak doszło do rany i prawie śmierci, nie, ona była wkurwiona, że półżywy trup stoi przed nią i puszy pióra.
- Heisuke, jeśli próbujesz ukryć swoje rany i udawać zdrowego, to nie zawaham się, aby znowu Cię wysłać do medyka - dodała przesłodzonym głosem, choć każdy, kto teraz na nią patrzył, mógłby przyznać, że jej aura się zmieniła i przyjęła dość czytelny obraz płomieni.
Po wypowiedzeniu tych słów, złapała go perfidnie za ucho i spoglądając na skołowanego kowala, posłała mu promienny uśmiech - Przyjdę później - a następnie, jakby nic się nie stało, zaczęła ciągnąć świeżaka, aby ten wyszedł razem z nią. Pożądała wyjaśnień!
- Hei, wszystko mi wyśpiewasz, rozumiesz? - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu i o ile wyszli na zewnątrz, wtedy puściła płatek ucha i stanęła przed nim, dłońmi podpierając się pod biodra. Miała tego dnia krótkie, fioletowe kimono z przeplatającymi się obrazkami ptaków oraz granatowe obi pasujące do luźno narzuconego na ramiona haori - Nie radziłabym uciekać, ale to chyba wiesz - dodała spokojnym głosem, obserwując najmniejszy wykonywany przez niego ruch.
"Heisuke, jeśli próbujesz ukryć swoje rany i udawać zdrowego, to nie zawaham się, aby znowu Cię wysłać do medyka"
Powieka mu drgnęła słysząc jej głos, przeklinał moment posiadania tego zmysłu pierwszy raz w życiu, ale teraz nie miał wątpliwości że za plecami stała Hiryu. Każdy krok w jego stronę sprawiał że bardziej się spinał i gdy przykurcz pochwycił go nagle za ucho ciągnąc go w dół. - Ej! - warknął niezadowolony, łapiąc odruchowo ją za przegub ręki którą go trzymała dość kurwa mocno! Pociągnięty w tył wyciągną wolną rękę w stronę kowala jakby w geście prośby o pomoc. - Nie zostawiaj mnie z nią samego! To wiedźma! - krzyknął zanim ruda pociągnęła mocniej, zmuszając go do zgięcia się w nieprzyjemny sposób, aż syknął pod nosem czując przeszywający ból w miejscu świeżej, nie zagojonej jeszcze rany. - Stój.. - mruknął czując ciepło w miejscu głębokich szram.
"Hei, wszystko mi wyśpiewasz, rozumiesz?"
z tymi słowami mogła poczuć delikatną jeszcze, ale nie dającą się z niczym pomylić woń krwi. Gdy wyciągnęła go na zewnątrz i puściła jego ucho, wyprostował się praktycznie z miejsca, łapiąc się za płatek, sprawdzając czy jest w jednym kawałku. - Chyba śnisz.. nie jestem twoim narzeczonym żebym się przed tobą spowiadał z wszystkiego.. - warknął zimnym tonem posyłając jej niezadowolone spojrzenie. Złote ślepia skupiły się na jej bursztynowych oczach. Pochwycił fragment haori i naciągnął na miejsce gdzie karmazyn zaczął przebijać się przez warstwy białego bandaża.
"Nie radziłabym uciekać, ale to chyba wiesz"
Uniósł brew na jej słowa. - Sio, sio.. - powiedział gestem dłoni wykonując specyficzny ruch jakby odganiał irytujące zwierzę. - .. weź sobie znajdź jakieś produktywne zajęcie.. i to takie, którego nie jestem częścią.. - warknął chcąc się jej pozbyć. Jak nigdy, nakurwiał go teraz bok, rana się znowu otworzyła przez jej dziecięcy manewr. - Ja nie mam Ci nic do powiedzenia.. - dodał odwracając od niej wzrok. Dorwała go w najgorszym możliwym momencie. Może nie był dla niej nigdy kochanym, ciepłym kuzynem, ale też nigdy nie był tak zimny jak teraz. Miał swoje powody jednak.
- Ostrze Nichirin:
- SHIZUKANA AME (Silent Rain)
Ostrze katany ma kolor bardzo jasnego błękitu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia wir. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna ze złotymi zdobieniami. Na Habaki ma wygrawerowany mon klanu.
- Wystarczy mi, że jesteś moją rodziną. Jednak, zamiast powiedzieć, cokolwiek o przybyciu do Yonezawy, to wolałeś milczeć. Chciałeś, żebym się nie dowiedziała, prawda? - rzuciła zimnym tonem, wyczuwając w powietrzu metaliczny zapach krwi. Kurwa, jeszcze tego brakowało. Spojrzała niepewnie po otoczeniu, aby upewnić się, że nie chodzi o nikogo innego. Jednak, gdy nie zobaczyła nikogo, dotarło do niej, iż problem tak naprawdę stał tuż przed nią.
Jednak, gdy zamiast powiedzieć, co się stało, zaczął ją od siebie odganiać, coś w niej strzeliło. Tak jak wcześniej chciała się uspokoić i spokojnie z nim porozmawiać, tak wystarczyło dolać oleju, aby w środku eksplodowała. Jednak nie mogła się wyżywać na rannym, więc upatrzyła sobie drzewo, o które oparła się ręką, aby powstrzymać naturalny odruch do uderzenia w nie. Kiedy jednak zaczęła o tym myśleć, oparła się plecami o twardą korę - Nie zrobię tego - uniosła wzrok na wysokość jego twarzy i nieznacznie odchyliła głowę do tyłu - Tyle się nie widzieliśmy, a ty dalej mnie nienawidzisz. Nie kontaktujesz się, teraz mnie odtrącasz. Jednak, kiedy zobaczyłam Cię trzy dni temu, myślałam, że mi serce stanie. Byłeś nieprzytomny, miałeś głębokie rany, nie wiedzieli, czy przeżyjesz. Mogłeś się wykrwawić i umrzeć - mówiła smutnym głosem, starając się patrzeć jedynie w jego stopy - Po czym przechodzisz tutaj, jakby nic się nie stało. Myślisz, że dlaczego się wkurzyłam? Bo to lubię? To zbyt głupie, nawet jak dla mnie. Teraz z kolei Twoja rana się otworzyła i to z mojej winy, czuję się z tym okropnie, a mimo to... Cieszę się, że widzę Cię żywym.
- Prawda.. inaczej sam bym Cię znalazł.. - odpowiedział jej szczerze. Nie chciał jej widzieć, a już na pewno nie z wiedzą że ma dłuższy staż jako zabójca od niego. O jak go to niemiłosiernie wkurwiało że ruda miała przewagę ze szkoleniem, że skończyła zanim on się dowiedział o demonach. Widział co potrafiły dziewczyny będące zabójczyniami, krew się w nim gotowała na myśl że Yona mogła być od niego silniejsza czy zwinniejsza. Że miała więcej doświadczenia w walce z demonami. Jego duma mu nie pozwalała być gorszym i słabszym.
Dostrzegł kątem oka jak rozgląda się nagle w miarę dyskretnie, ale nie wystarczająco żeby mu to umknęło. Zmarszczył nasadę nosa delikatnie i tylko na ułamek sekundy. Czekał aż rzuci się na niego z pięściami i zacznie go okładać jak zawsze z resztą. Nigdy nie umiała uszanować jego słowa. Jak kazał jej spadać to ona złość mu robiła i łaziła za nim jak pierdolony cień.. nawet nie. Cień przynajmniej nie pierdolił w kółko jak katarynka.
Złote oczy obserwowały czujnie jak podeszłą do drzewa opierając się o nie dłonią. Nie odsunęła się zbyt daleko, bo pieprzone drzewo było tuż obok kuźni.
"Nie zrobię tego"
Uniósł brew w oczekiwaniu na dalszą część wypowiedzi. Hiryu nie należała do małomównych osób.
"Tyle się nie widzieliśmy, a ty dalej mnie nienawidzisz."
Zmrużył nieco powieki wytrzymując jej spojrzenie i milczał przez chwilę. "Nie nazwałbym tego nienawiścią.." skomentował ale oczywiście w myślach. To było coś innego, takiej Yony jeszcze nie miał okazji widzieć. Podejrzewał podstępu, w końcu to Yona! Przy niej zawsze musiał być czujny bo potrafiła być nieobliczalna. Nie żeby pozostawał jej dłużny w tej kwestii. Oko za oko i tak dalej.
"Nie kontaktujesz się, teraz mnie odtrącasz."
- Nigdy się nie kontaktowałem.. i zawsze Cię odtrącałem.. czemu teraz miałoby być inaczej? Bo co? W końcu Ci cycki urosły? - spytał przechylając głowę lekko w bok i bezczelnie zjechał wzrokiem na jej biust. - Gdybym wiedział że weźmiesz sobie do serca te komentarze to słyszałabyś je częściej.. - dodał ze spokojem w głosie. Ile razy wytykał jej że jest płaska, nie dało się tego zliczyć i za każdym razem wkurwiało ją tak samo.
"Jednak, kiedy zobaczyłam Cię trzy dni temu, myślałam, że mi serce stanie. Byłeś nieprzytomny, miałeś głębokie rany, nie wiedzieli, czy przeżyjesz."
Szczęka sama mu się zacisnęła na te słowa. Teraz tym bardziej był wściekły na to że widziała go w takim stanie. Oczywiście komentarz o jej sercu nie umknął jego uwadze. Trochę go tym zaskoczyła, przecież nigdy nie mieli pozytywnej relacji. Zawsze sobie robili na złość i dogryzali sobie kiedy tylko natrafiła się okazja.
"Mogłeś się wykrwawić i umrzeć."
Patrzył na nią cały czas. Jak odwróciła wzrok, spuszczając głowę nieco i wlepiając spojrzenie w ziemię. Nie podobało mu się to. Nie znał tej Yony. Barwa głosu była dla niego tak czysta i przejrzysta. Smutek w niej pobrzmiewający był nie do zamaskowania, a przynajmniej nie dla niego. Zrobił krok w jej stronę. Nawet nie wiedział czemu to zrobił, powinien chcieć się bardziej odsunąć a mimo to zbliżył się. Był na wyciągnięcie jej ręki, gdyby chciała go dotknąć to mogła. Jedną ręką nadal trzymał fragmenty białego haori żeby się nie rozsunęły. Drugą uniósł powoli wyżej, sięgając prawie jej twarzy. Kciukiem zahaczył o policzek delikatnie, i pochwycił w palce jej rudy kosmyk delikatnie przesuwając go między swoimi palcami.
- Nie przesadzaj.. nie umieram tak łatwo.. - skomentował nieco spokojniejszym tonem głosu. Mógł jej dogryzać i wkurwiać ją bez przerwy. Ba! To była jego ulubiona rozrywka ale gdy była sobą. A nie tą rozlazłą kluską za długo trzymaną w ciepłej wodzie, która aż się rozpadała w dłoni.
"Po czym przechodzisz tutaj, jakby nic się nie stało."
- Bo nic się nie stało.. - powiedział ze spokojem już w głosie, ale nadal na niego nie patrzyła, zaś jego złote ślepia obserwowały jej twarz z uwagą. Rejestrując każdy, nawet najdrobniejszy gest. Może nie miał wzroku tak rozwiniętego jak inni zabójcy ale Yona nie była osobą która umiała ukrywać swoje emocje.
"Teraz z kolei Twoja rana się otworzyła i to z mojej winy, czuję się z tym okropnie, a mimo to... Cieszę się, że widzę Cię żywym."
Przechylił lekko głowę w bok z zaciekawieniem. Puścił jej rudy kosmyk i nagle sięgnął do jej podbródka, który uniósł w górę, zmuszając ją by spojrzała mu w twarz. Złote oczy wbiły się w jej bursztynowe i przez chwilę milczał, obserwując ją. Jakby szukał odpowiedzi na swoje pytanie.
- To wiesz co musisz zrobić.. - powiedział z bezczelnym uśmiechem malującym się na ustach. - Zepsułaś.. to musisz naprawić.. - szepnął zadziornie się uśmiechając i jak gdyby nigdy nic odchylił się robiąc od razu krok w tył. Puścił poły materiału odsłaniając przed nią zakrwawiony bandaż.
- Ostrze Nichirin:
- SHIZUKANA AME (Silent Rain)
Ostrze katany ma kolor bardzo jasnego błękitu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia wir. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna ze złotymi zdobieniami. Na Habaki ma wygrawerowany mon klanu.
Nie wiedziała, jednak czemu znalazła się w takim stanie. Nie byli sobie bliscy, uchodzili za krewnych, gdzie samo wspomnienie jego imienia doprowadzało krew do stanu gazowego. Nienawidziła ich kłótni, celowo wytykała mu każdy błąd, bo on sam wydawał się taki nieznośny, bezczelny. Nawet, teraz gdy ze smutkiem opowiadała o sytuacji z trzech dni, nie potrafił jej odpuścić. Robił to co zawsze, lecz jego głos dobiegał gdzieś z oddali. Prawie go nie słyszała, przez co kontynuowała, powoli tracąc spojrzenie na otaczający ją świat. Przed bursztynowymi ślepiami pojawiła się krew, nieprzytomny kuzyn... Nigdy nie myślała, iż utrata rodziny, a zwłaszcza jego mogła ją boleć. A przynajmniej nie w takim stopniu.
Gdy powoli wracała do siebie, a obraz nabierał ostrzejszych rys, usłyszała kroki. Skracał ich dystans, ale dlaczego? Przed chwilą nie chciał jej widzieć, a mimo to podszedł bliżej, nie bojąc się, tego co mogła mu zrobić. Gdyby nie silniejsza emocja w postaci smutku, złość rozszarpałaby go na strzępy, nie zostawiając nic zapracowanym medykom. A mimo to, nie uniosła głowy. Spojrzenie hardo trzymała przy ziemi, nie reagując na jego czyny. Nawet ciepły dotyk był niczym w porównaniu do tego, co zobaczyła - Jesteś taki kruchy, Hei - powiedziała przyciszonym głosem, gdy komentarz powoli odbijał się w jej głowie. Jeśli demon był w stanie mu zadać tyle obrażeń, co się stanie następnym razem? Miała mu ot tak uwierzyć, że nie umrze za łatwo? Silniejsi od niego polegli w boju, a cyrograf, który podpisał, wcale nie dawał jej nadziei. Jedynie przysparzał zmartwień, że wśród zabójców był jeszcze jeden Hiryuu, tyle, iż z bocznej gałęzi. Nie wiedziała czyja to sprawka, czy rodziny, czy też jego własnego "rozsądku", ale i tę kartę zamierzała odkryć. Krok po kroczku, aż będzie stał przed nią nagi, nie mogąc ukryć niczego więcej.
- Uciekasz od problemu, Twoje miejsce powinno być w tamtym gabinecie - westchnęła ciężko, zastanawiając się, jak do tego doszło. Jej dłoń lekko się poruszyła, unosząc ku górze i wskazując kierunek, gdzie znajdowały się pomieszczenia medyków. Nawet bez patrzenia przed siebie, zawsze miała dobrą orientację, a Yonezawę traktowała jak drugi dom. Nic jednak sobie z tego nie robiła, że podczas wykonywanej czynności lekko otarła się o jego ramię. Po chwili ta sama dłoń opadła nisko, spoczywając tuż przy jej boku.
Kiedy z jego pomocą spojrzała na niego, nie szukała ciepła w jego oczach. Rejestrowała powoli każdy ruch, niejako pozwalając mu, aby prowadził swoją gierkę. Nie miała siły, aby wchodzić z nim sprzeczki, nie po tym, jak wymagał zmiany bandaża. Jednak nawet jeśli była mu coś winna, tak to nie było miejsce do takich rzeczy. Jesień należała do chłodnych pór roku, a stanie na zewnątrz bardziej mu szkodziło, niż pomagało. Swobodnie wyminęła jego sylwetkę, lekko odchylając głowę za siebie - Chodź, opatrzymy Cię u mnie - powiedziała delikatnym tonem i ruszyła w stronę kwater zabójców płomienia. To właśnie tam na długim korytarzu znajdował się jej pokój i miejsce, gdzie mogła wreszcie odetchnąć.
Po otworzeniu szerokich drzwi ruszyła przez minimalistyczne i utrzymywane w ładzie pomieszczenie. Poza shamisenem przy zwiniętym futonie, znajdował się niewielki regał na książki, stolik z zastawą oraz cztery poduszki, które tworzyły małą piramidkę w kącie. Średniej wielkości szafa wraz z szufladami niżej zawierała głównie ubrania, zaś z czajnika wydobywał się lekki aromat jaśminu. Wychodząc w pospiechu, nie zdążyła wszystkiego wypić, o czym świadczyła niedopita czarka - Rozgość się - po tych słowach, wyciągnęła z nocnej szafki dwa rulony oraz niewielką miskę, którą napełniła świeżo nalaną wodą. Tę trzymała głównie na szafce w glinianym, pomalowanym na czarno dzbanku. Zdobiący ją czerwony smok przypominał tego samego, którego dawniej wytatuowano jej na plecach.
- Odwiniesz sam, czy wolisz, abym sama doprowadziła Cię do porządku? Będzie szczypać, ale chyba tego jesteś świadom - zapytała spokojnie, wyjmując jeszcze czysty materiał, który miał jej pomóc w pierwszym etapie.
[z/t dla obu]
Pstryk, pstryk Zabrzmiały po kolei ciężkie zapięcia, umożliwiając otwarcie kufra i ujawniając skrywanego przez niego tajemnice. Złożony cały zestaw yoroi, nadgryzł co prawda czas jednak nadal prezentował się imponująco. Klanowe zdobienia, również symbol kaczki oznaczający między innymi szczęście, ochrone, zaufanie czy niewinność. Obecny w pokoju kaczor pozwolił sobie na skomentowanie tego wszystkiego głośnym "Quack".
W kuźni panował względny spokój. Pojedyncza sylwetka krzątała się w środku, a palenisko jarzyło się spokojnie. Wygaszanie go było zbyt dużym kłopotem, więc tylko dorzucano do niego drewna, by co jakiś czas podsycić płomień, a mimo tego panowała tu znacznie większa temperatura. Było duszno, co Takashi poczuł zaraz po tym, gdy przekroczył próg przybytku. Nieprzyjemnie duszno.
- Ah, Takashi-san - przywitał go melodyjny, dziewczęcy głos, a jego oczom ukazała się niewysoka kobieta o ciemnych, zebranych w warkocz włosach i jasnych, błękitnych oczach, które spoglądały na niego ciekawsko. A właściwie na to, co ze sobą przyniósł.
- To zbroja o której rozmawialiśmy? - zapytała, podchodząc do długiego stołu i paroma szybkimi ruchami robiąc na nim porządek, a potem klepiąc zachęcająco w blat. - Rozłóż, obejrzymy go sobie. Na żywo będzie łatwiej doprecyzować twoją wizję.
⠀⠀⠀⠀⠀Mari, bo tak nazywała się rzemieślniczka, z zainteresowaniem przyglądała się rozkładanej na blacie zbroi. Pochyliła się nawet na nią, żeby móc nieco dokładniej ją sobie obejrzeć i przez dłuższą chwilę trwała tak, wodząc po niej spojrzeniem i parę razy przejeżdżając palcem po jej fragmentach.
⠀⠀⠀⠀⠀- To wszystko chcesz wykorzystać? - zapytała, podnosząc na niego spojrzenie, poświęcając mu teraz większość swojej uwagi, było coś jednak w jej oczach takiego, co świadczyło o tym, że jednocześnie kalkuluje. Jego odpowiedź i to, co mogła ewentualnie zrobić z tego, co przed nią leżało.
⠀⠀⠀⠀⠀- Naprawa nie powinna być problemem. Może tylko trochę zająć, jeśli chcemy pozostać wierni oryginałowi - rzuciła, dłońmi znowu wędrując do elementów zbroi by złapać za te mniejsze i obejrzeć je dokładnie. - Na pewno też będziemy musieli nieco uważać z tym wzmocnieniem żeby nie była za ciężka i nie ograniczała niepotrzebnie twoich ruchów czy wpływała na prędkość.
— Czas nie gra roli, rzemiosło go wymaga, a ja jestem w stanie to zrozumieć. — Dodał, uświadamiając Mari, że był z tych spokojniejszych i kulturalniejszych "klientów", zresztą Ne działało jak jedna wielka rodzina, jednemu się naprzykrzysz to jest duża szansa, że reszta też się dowie.
⠀⠀⠀⠀⠀Mari pokiwała lekko głową, a jej wyraz twarzy świadczył o tym, że faktycznie była wdzięczna Takashiemu że nie okazał się jakimś nerwusem, który przerobienia zbroi wymagałby najlepiej na wczoraj. Potem kiwnęła znowu, wyraźnie dając mu znać, ze doskonale rozumie o co mu chodzi. W końcu nie on pierwszy i nie on ostatni, który przychodził z propozycjami modyfikacji i martwił się o to, jak to pogodzić z oddechem.
⠀⠀⠀⠀⠀- Możemy zacząć od tego, żeby wszystkie wiązania wymienić na skórzane - złapała jeden z elementów i pokazała mu na trzymające je troczki. - Nie wszystkie takie teraz są, a zdecydowanie sprawdzą się lepiej niż materiałowe, jeśli chodzi o wytrzymałość. Dodatkowo wymienimy płytki - jak na zawołanie popukała w jeden z płaskich, gładkich elementów zbroi - Możemy wykonać z rudy nichirin, ale jeśli mam być szczera, przez sam kształt jaki muszą mieć te wstawki, niewiele będzie się to różnić od normalnej zbroi. Odrobinę wytrzymalsza, ale taki osprzęt ma zwyczajnie swoje słabości i tego się nie przeskoczy. Powinno wytrzymać twoje własne techniki, mniej lub bardziej... widowiskowe - uśmiechnęła się do niego lekko. - Ale przy potężniejszych ciosach czy zwyczajnie sztychach może nie dać rady. Wszelkie ozdobne elementy oryginalne możemy zachować i odnowić, jeśli chcesz.
— Tak, to może się przydać — Wymusił z siebie uśmiech — Koncept przeróbki pancerza wydaje się sensowny, a w dłuższej perspektywie ekonomiczny, nie ukrywam, że z pewnością w przyszłości przyjdzie go naprawiać, więc zastosowanie prostego ale skutecznego pomysłu zdecydowanie pomoże. — Tworzenie skomplikowanego ekwipunku, wydłużyłby proces naprawy, a sam korpus naraziłby na niezbyt ekonomiczne rozwiązanie. Mimo, że teoretycznie mógłby sobie na to pozwolić, to musiał myśleć o całości, przede wszystkim również o tym, że nie powinien polegać tylko i wyłącznie na gadżetach i innych wymyślnych wynalazkach.
— Jeśli uda się zachować jak największą ilość oryginalnych elementów, byłby ogromnie wdzięczny — Podsumował.
⠀⠀⠀⠀— No dobrze, to skoro wszystko ci pasuje, to możesz mi jeszcze powiedzieć... na pewno chcesz takie kolory? — zapytała, opierając się jedną ręką na stole, a drugą podpierając pod bok. Patrzyła na Takashiego wyczekująco, chociaż też z wyraźnym zainteresowaniem. Najpewniej chodziło jej o to, jak bardzo mogły się rzucać w oczy, ten jego żółty, ale z drugiej strony, kim ona była żeby go oceniać. Jakby nie patrzeć, zabójcy chodzili w czym chcieli i mundury były robione dokładnie pod ich fanaberie.
⠀⠀⠀⠀— Najwyżej je przekleję — powiedziała jeszcze, wyraźnie rozbawiona swoim doborem słów i zaczęła zgarniać zbroję ze stołu. Zabierała głównie mniejsze elementy, zostawiając tylko te masywniejsze i wymagające najwięcej miejsca. — Obmierzę ją sobie i wezmę się do pracy. Tylko nie wpadaj w kłopoty póki jej nie skończę Takashi-san, dobrze? — uśmiechnęła się do niego wesoło.
Skłonił się lekko i pożegnał, pokładając nadzieje w rzemieślnicze, której powierzył swoją klanową zbroję. Teraz pozostało czekać.
z/t
Nie możesz odpowiadać w tematach