Wieczór. Noc właściwie, chociaż nie zdawałem sobie z tego sprawy. Czas mijał zbyt szybko, przelatywał między palcami. Leżałem na trawie, wpatrując się od kilku godzin na nocne niebo. Niegdyś, w takich momentach towarzyszyły mi liczne myśli, teraz jednak usilnie staram się utrzymać spokój ducha. W końcu wiedziałem, że jeśli pozwolę sobie na rozważania, skończy się to jedynie smutkiem, łzami i cierpieniem. Tłamsiłem to sobie w środku, jak najmocniej jak tylko mogłem. Tylko stworzenie takiej osłony, odgrodzenie się od wszystkiego, pozwalało mi normalnie funkcjonować.
Te spokojne podziwianie nocnego nieba było pierwszym od… ilu już? Chyba od kilku tygodni. A przynajmniej tutaj, w Kioto. Wysyłali mnie to na północ, to na południe, to znowu na północ. Żeby nie było, nie narzekam, wręcz przeciwnie. Jednakże czasem brakowało mi właśnie cichych, spokojniejszych momentów w życiu. Tylko ja i ciemne, bezchmurne niebo, wypełnione migoczącymi gwiazdami. A także księżyc. Księżyc, który w tej ciemności, w tym mroku, lekko oświetla okolicę. Zupełnie jak moja dusza, wypełniona negatywnymi emocjami, która wciąż stara się przeć naprzód, nie zważając na przeciwności losu.
Przymknąłem na chwilę oczy i wziąłem długi, głęboki wdech. Zimne powietrze wypełniło moje płuca, pobudzając mnie lekko i przywracając do rzeczywistości. Zmieniłem pozycję na siedzącą, a po kilku minutach podniosłem się z ziemi. Która to już…? Ewidentnie straciłem poczucie czasu i spędziłem tu więcej chwil, niż przewidywałem. Nie miałem zamiaru jeszcze wracać, czułem jakbym… nie był usatysfakcjonowany? Cokolwiek to znaczy. Podszedłem do brzegu rzeki i schyliłem się. Zamoczyłem część ręki i chwyciłem po jeden z małych kamieni. Przyjrzałem mu się dokładnie z każdej strony. Wyglądało to, jakbym nad czymś intensywnie myślał, jednak w mojej głowie panowała tylko pustka. Wszechobecna pustka, którą starałem się utrzymać tak długo, jak tylko byłem w stanie. Ścisnąłem kamień, a następnie rzuciłem nim do rzeki tak, by odbił się kilka razy po tafli wody. Nie narzekałbym, gdyby jutro obudził mnie mój kruk…
At duty's end, we will meet again.
We will. We will.
— Kolejny dzień dobiega końca. Nastaje noc. Mrok jest taki przewidywalny, prawda? — odezwał się śmiało, będąc wystarczająco blisko, aby go usłyszał. Nie planował go atakować — oj, nie teraz. Dzisiejszej nocy miał ochotę na coś bardziej wytwornego. Zastanawiał się nieraz, czemu tak bardzo różni się od demonów, które miał przyjemność spotykać na swojej drodze — te przypominały najczęściej krwiożercze bestie pozbawione rozumu, rzucające się na wszystko bez żadnego analitycznego rozmysłu. Czy naprawdę pozostała w nim część, która mogła tęsknić za ludzkim życiem?
Nonsens.
Zjawił się u jego boku, spoglądając na mężczyznę z dziarskim uśmiechem na wargach. Wyglądał niepozornie. Młodzieniec mający może około dwudziestu lat, dzierżący przy pasie katanę, a na plecach łuk i kołczan. Jego długie ciemne włosy podtrzymywała czerwona wstęga, a pojedyncze smoliste pasma, wyciągnięte z opięcia opadały po obu stronach policzków. Szare oczy odbiły blask wiszącego nad ich głową księżyca.
— Rzadko kiedy spotyka się ludzi po zmroku. Zwłaszcza na takim odludziu. Zakochany czy samotny? — odwrócił od mężczyzny wzrok, nie kryjąc cienia uśmiechu na wargach. Schylił się po mały kamyk, po czym podrzucił go parę razy w dłoni i posłał przed siebie. Kilka okrągłych obręczy rozrosło się na lustrzanej tafli rzeki. — Zazwyczaj powód jest jednym z dwóch.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Przeszły mnie lekkie ciarki. Z zimna, rzecz jasna. Dopiero teraz, kiedy ktoś zaczął do mnie mówić, zorientowałem się, jak niska jest temperatura. Uroki tej pory roku. Przejechałem ręką po ręce, próbując lekko się ogrzać, a w międzyczasie osobnik, który zaczął dotrzymywać mi towarzystwa, stanął koło mnie. Mimo tego wciąż nie odrywałem wzroku od gwiazd, jakby zachęcając go, by zrobił to samo. Opuściłem jednak spojrzenie, gdy usłyszałem kamień odbijający się od tafli wody. — Mam nadzieję, że to nie wyzwanie. — zaśmiałem się, widząc że kamyk odbił się raz więcej niż mój. — Z tych dwóch, to zdecydowanie samotny. — odpowiedziałem na jego pytanie. Tylko czy taka odpowiedź mnie usatysfakcjonowała? Czy to było moim głównym powodem, a wszystko inne było tylko wymówkami, byleby nie zwracać uwagi na to, jaki samotny jestem? Nie wiedziałem. I wolałem nie wiedzieć.
Spojrzałem na niego. Wydawał się tak jakby… znajomy? Nie spotkałem go nigdy, tego byłem pewien. Jednak jego rysy twarzy były mi bliskie. A może to tylko przez światło, a raczej jego brak? Zresztą, to nie ma znaczenia. Skrzyżowałem ręce i uśmiechnąłem się lekko. — W takim razie co z tobą? Gdybym miał wybierać, to powiedziałbym, że to pierwsze – jednak poza nami nikogo tu nie ma. — A przecież rozmyślać o drugiej połówce można z każdego miejsca, nie trzeba było nigdzie się wybierać. Znałem to z doświadczenia. Kąt oka zawiesiłem na jego mieczu. Był też i łuk, ale mnie on zbytnio nie interesował. — Dobry wybór. Niestety obecnie samoobrona jest wręcz obowiązkowa. — rzuciłem, jednocześnie tykając lekko moją broń. Nie precyzowałem. Jeśli nie wie, o co mi chodzi, nawet bandyci i złodzieje są wystarczającym zagrożeniem dla ogólnej ludności.
At duty's end, we will meet again.
We will. We will.
Demon spoglądnął ze spokojem na tonący w mrocznej tafli kamień i dopiero wtedy uświadomił sobie, że jego usta wygięły się w delikatnym dziarskim zadowoleniu. Szarość jego tęczówek błysnęła targaną tajemniczą iskrą, którą nie raczył ukazywać zapatrującemu się w dal mężczyźnie. Dopiero kiedy skierował na niego spojrzenie, uświadomił sobie, że stojący obok niego człowiek przygląda mu się z uwagą, jakby szukał odpowiedzi w tym niepozornym, młodzieńczym licu.
— A ja mam nadzieje, że przygotowałeś na ten ruch jakąś sztuczkę — W oczach chłopaka igrało jednoznaczne rozbawienie, okryte nutką rzucanego niewinnego wyzwania. Te spoglądające w mężczyznę ślepia były czyste, niemal nieskazitelne, trudno więc było posądzić chłopaka o jakiekolwiek złe zamiary.
Rintarou roześmiał się już po chwili i przymykając oczy, założył dłonie na klatce piersiowej. Wiejący od wschodu wiatr uniósł poły długich rękawów yukaty oraz związanych w wysokie upięcie ciemnych, niesfornych włosów.
— Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że samotność i miłość mają ze sobą wiele wspólnego. Może nie bez powodu stoimy tu we dwójkę — Nie sądził, że nieznajomy tak chętnie podejmie z nim dalszą rozmowę, dlatego zaskoczony, podejrzewając ukryty podstęp, uchylił jedno oko, aby uważniej mu się przyjrzeć. Facet był niewiele starszy od jego ludzkiego ciała, ale zmęczony wzrok i niewielka wyhodowana bródka, dodawała mu znacznie więcej powagi. Przez krótką chwilę lustrował dyskretnie człowieczy profil, aby już po chwili, odsunąć natarczywy wzrok. Uważał go za zbłąkaną, zakochaną duszę? Roześmiał się w duchu, czując niepowstrzymaną chęć napsocenia. Nie byłby sobą, gdyby nie pochwycił takiej okazji. — Masz mnie. Po czym to wywnioskowałeś? Aż tak widać moje złamane serce? — uciął na chwilę. W oddali odezwały się nocne, ukryte ptaki. — Czasem człowiek nie widzi okazji, którą ma przed nosem. Tak jest zajęty pytaniem samego siebie, czy aby na pewno podoła wyzwaniu, że zapomina sprawdzić, czy to wyzwanie jest dla niego odpowiednie. I w końcu zostaje sam. Staje się samotny jak ty, tutaj. Miłość zawsze się tak kończy?
Powstrzymywał się, aby się nie roześmiać — naprawdę. Czy on w ogóle wiedział, co plecie? Ile wiedział o uczuciach? Nic. Nie odczuwał ich od dziesięciu lat, a z każdym kolejnym rokiem zdawał się być znieczulony na otaczający go świat jeszcze bardziej. Śmierć? Czemu ludzie się tak nad nią rozczulali? On niósł śmierć. Spoglądał w gasnące spojrzenia pozbawiony wszelkich myśli i wyrzutów sumienia. Rozmawianie o uczuciach, rzeczach tak przyziemnych i ludzkich miał okazję tylko ze śmiertelnikami, którzy zalewali się przy nim łzami, gdy on nie potrafił wykrzesać spod swoich powiek, choć jednej drobnej łzy; którzy opowiadali mu o swoich miłosnych podbojach, o rodzinie, o przyjaciołach z błyszczącymi oczami pełnymi dumy, ciepła i uwielbienia. On tylko obserwował. Nie potrafił przejąć, nawet namiastki wylewanej z ich ust euforii.
Bestia o kamiennym sercu.
Opadł na tyłek. Usadowił się tuż przy jego nogach, wsuwając w usta zerwane źdźbło trawy. Zgiął jedną nogę, opierając na kolanie prawe przedramię. Katanę ułożył obok, aby mu nie zawadzała.
— Jesteś samurajem czy wolnym strzelcem szukającym własnej przystani?
Spoglądnął na niego z dołu z nieukrywanym zainteresowaniem. Zapach ciała tego mężczyzny prowokował go do agresywnych działań, ale się powstrzymywał.
Musiał przyznać, że samokontrolę miał na naprawdę wysokim poziomie.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Nie możesz odpowiadać w tematach